|
|
| Narzędzia wątku | Wygląd |
01-12-2012, 10:08 | #351 |
Reputacja: 1 | Oj Armielciu, Armielciu Ty to potrafisz koleżance bodycount podnieść. Na sześć sesji, które u ciebie grałam zaliczyłam pięć zgonów postaci. A co do szóstej to jeszcze w sumie nic straconego. Dziękuję wszystkim za sesję. I pewnie do następnego |
03-12-2012, 10:39 | #352 |
Reputacja: 1 | Lilka, SWAT i Betterman dzięki wam również za sesję.
__________________ Nikt nie jest nieśmiertelny.ODWAGI! |
04-12-2012, 22:09 | #353 |
Reputacja: 1 | Dziękuję Wam wszystkim za grę w tej pokręconej i dość dziwnej sesji. Jak widzicie, zakończenie - jak na moje sesje - całkiem przyjemne. A o co chodziło w sesji? Otóż była sobie wyspa, na której kiedyś, jakieś kosmiczne siły uwięziły ... hmmmm. Milion Umiłowanych Bóstw. Są to takie dziwaczne byty, coś jak larwy bogów. Z tych bytów mogą wyrosnąć kiedyś bogowie. O ile wzrosną w siłę. Jednak Wielcy Przedwieczni, którzy utworzyli więzienie zapomnieli o nim. Zawiesili je w strefie, gdzie czas, przestrzeń i prawa fizyki znane ludziom nie miały racji bytu. I zostawili też drogi, którymi mogli szybko przybyć. W świątyni na wyspie. Jedną dla Azathotha, drugą dla Cthulhu (który przyjść nie przyjdzie bo śpi) oraz trzecią dla Nyarlathothepa. Tak na wszelki wypadek, gdyby się okazało że Milion Umiłowanych kiedyś wzrośnie za bardzo. No i te drogi stały się obosieczną bronią. Przez ścieżkę Nyarlathothepa trafił na wyspę pradawny czarownik którego wy poznaliście pod imieniem Kyou/Kyo. Odkrył jak ważna jest ta wyspa i zawarł przymierze z jednym z "wybijających się umiłowanych". Wyniósł jego fragment i próbował nasycić energią mordowanych w rytuale ludzi. Stal przy boku Chingis-Hana, stał przy boku innych tyranów na świecie, ale nigdy mu się nie udało. Aż do Nankin i rzezi jaką Japończycy urządzili na Chińczykach. Zawarł porozumienie z ludźmi nieświadomymi roli, jaką przyszło im grać (pamiętacie scenę z początku sesji - jak popełnia samobójstwo Japoński oficer w domku na drzewie - domku który zignorowali zresztą Pinhead i Imoshi). To właśnie był człowiek, który zrozumiał, co się stało. Ale nie był w stanie tego powstrzymać. A stało się to, ze larwy - czyli Umiłowani - znaleźli sobie nowych nosicieli - najpierw więźniów, a potem japońskich żołnierzy, którzy nie potrafili zrozumieć istoty wyspy - po prawdzie nikt jej nie rozumiał. Moc Umiłowanych wzrastała w siłę, zaczynali walki między sobą, by- po eliminacji innego - zyskać jeszcze więcej magii. I dzięki temu wyspa przypominała ten wielki poplątany koszmar z czasem, energią, mgłą, anomaliami - to sprawka walczących między sobą Umiłowanych. Aż cały ten "cyrk" wymknął się spod kontroli i przebudził kogoś jeszcze. Strażnika - jednego z najpotężniejszych Umiłowanych na Wyspie. A kiedy on się ocknął, zaczął szukać drogi wyjścia, wiedząc, że to co robią jego "bracia" doprowadzi do zguby ich wszystkich. Że gdy któryś z Ojców - Wielkich Przedwiecznych - ujrzy, że Milion Umiłowanych wzrosło w siłę po prostu rozwali całą Wyspę. I znalazł sposób. Poddał testowi człowieczeństwa - wchodząc w zakład z drugim najpotężniejszym Umiłowanym - ludzkość. Postawił na szali swą moc jeśli ludzie okażą się godni, by przetrwać, jeśli wyjdą cało z prób, jakie przed nimi postawią. Jeśli będą w stanie wznieść się nad ludzkie podziały.... Resztą już znacie .... Pozdrawiam i raz jeszcze dziękuję za grę. Mam nadzieję, że nie zawiodła Waszych oczekiwań, mimo, ze nie była łatwa w "ogarnięciu". |
05-12-2012, 11:04 | #354 |
Reputacja: 1 | Eeeech... wiedziałem że powinienem skręcić w prawo przy najbliższej palmie I znowu moja postać działała na bocznym torze przygody . No cóż... było fajnie, nawet jak na ten rodzaj sesji (ostatecznie przekonałem się że jednak lepiej czuje się w sesjach o wymaganych dłuższych odpisach), więc gratuluję . Nie jestem pewien czy na LI jest inny MG u którego byłbym w stanie grać na takich zasadach odpisywania i dobrze się bawić .
__________________ I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny. |
05-12-2012, 20:24 | #355 |
Reputacja: 1 | A mi pozostał niedosyt... mam takie wrażenie że ostatnie tury znacznie przyspieszyły w porównaniu do całości no i pozostało kilka pytań bez odpowiedzi - na przykład, co było ukryte w filarze w domku na bagnach... Niemniej jednak bawiłam się świetnie i za to dziękuję zarówno MG jak i współgraczom Do napisania!
__________________ Jeśli zabałaganione biurko jest znakiem zabałaganionego umysłu, znakiem czego jest puste biurko? Albert Einstein |
07-12-2012, 10:11 | #356 |
Reputacja: 1 | Dziękuję wszystkim za słowa uznania. Ta sesja nie była łatwa w prowadzeniu. Nie mój styl, podobnie jak i abishai mówił. Zrobiliście tutaj kawał dobrej roboty. Niedosyt. Cóż. U mnie w sesjach już tak jest, Viviaen, ze niczego nie wyjaśniam i jeśli gracze przeoczyli coś, jakaś wskazówkę, poradę, sojusznika to przeoczyli. I już. Trudno. Tak bywa. Nie wszystko się musi przecież udać. A co było w filarze? Cóż. Coś naprawdę ważnego :P Komentarze zostawię do końca weekendu otwarte. Jeśli ktoś chce jeszcze coś napisać - zachęcam. Jeśli nie, w niedzielę o 24.00 zamknę je i włączę do archiwum. |
09-12-2012, 22:44 | #357 |
Reputacja: 1 | Ja tam jestem z udziału w sesji jak najbardziej zadowolony, chociaż rozwinęła się w trochę innym kierunku, niż oczekiwałem, to znaczy zabawy raczej mało drużynowej, a miejscami zupełnie solowej. Jeżeli czegoś mi zabrakło to chyba właśnie okazji do szerszej konfrontacji Luke'a z resztą postaci (z tego miejsca chciałbym pozdrowić serdecznie i generalnie polecić wszystkim abishaia), takich społecznych przerywników w ciągłej walce o przeżycie. Tym bardziej, że dosyć szybko - trochę z wyboru, żeby nie psuć sobie niespodzianek, trochę przez okoliczności zewnętrzne - zarzuciłem czytanie notek z Summersem niezwiązanych, a przy pisaniu starałem się pamiętać raczej o jego charakterze niż prawidłach - że się tak wyrażę - gatunkowych sesji. Swoją drogą cud albo niepojęta łaskawość Mistrzów, że przy takim podejściu tak długo to trwało... |
|
| |