Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Horror i Świat Mroku > Archiwum sesji RPG z działu Horror i Świat Mroku
Zarejestruj się Użytkownicy


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 08-07-2014, 21:28   #281
 
Armiel's Avatar
 
Reputacja: 1 Armiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputację
Musieli podjąć DECYZJE, jakże ważne.


Doktorek wewnętrznie jakoś ufał Tadeuszowi, ufał to za duże słowo. Nie umiał tego wyjaśnić, sam tego nie rozumiał, ale to, co i jak mówił budowało w nim nieokreślone przeświadczenie, że jest po odpowiedniej stronie. Wydarzenia ostatnich kilkudziesięciu minut zrujnowały w nim nadzieję, wiarę … tak wiarę, ciągle gdzieś w głębi duszy, jej resztce liczył, że ich walka ma sens, że stanie się coś, stanie się cud który przywróci ich do życia. Był niepoprawnym optymistą, wiara przerastała rzeczywistość. I to zabolało najbardziej, gdy zrozumiał, że stracił Ludwikę i Beniaminka …

“Przyjaciół poznaje sie w biedzie. Gdzie zgoda tam zwycięstwo.” - powtarzał sobie w myślach zdania wypowiedziane przez Tadeusza. - Czy on coś chce przekazać? - szeptał pod nosem.

Doktorek podniósł oczy na Omeala, z wystających kości oczodołów kapała mu krew, krople spływały po policzkach, docierając do ust. Smak krwi, własnej krwi oblizywanej z warg dodawał goryczy całej sytuacji. Doktorek przesunął wzrokiem po twarzach Symeona i Tadeusza, wydawało mu się, że mija wieczność.

- A dlaczego nie możemy tu zniszczyć tego lustra? - naturalnym wydało się to pytanie. - Dlaczego teraz na zawsze nie zniszczyć tego Pomazańca razem z lustrem Contritio?

- Bo go się nie da zniszczyć - wyjaśnił Tadeusz - Tylko uwięzić. Zniszczenie lustra za pomocą rytuału, może go, co najwyżej osłabić, ale za jakiś czas wróciłby silny, jak wcześniej. Zniszczenie bez rytuału, przypadkowe, uwolni go takiego, jakim był teraz. To właśnie jest zagrożenie, o którym wspomina Omael.

Zygmunt nie miał pojęcia, dlaczego to zrobił, padł na kolana, jakby opadł z sił. Miał wrażenie, że już nie da rady, nie zdoła nic więcej zrobić. Był pełen wątpliwości, zerknął na Sprzęgło, milczącego dotąd … - “contritio”. Czy to zbieg okoliczności, ta cała gra słów? - Zastanawiał się. Skrucha, to oznacza skrucha, z łaciny, skrucha wobec Boga. Tak mu się przynajmniej wydawało … czy się mylił czy nie, niewiadomo. Przeżegnał się wpatrując w Omeala. - Boże gdzie jesteś? Tadeuszu, jeśli wiesz, co z tym zrobić, to ja Ci pomogę, obaj Ci pomożemy. - Zerknął na Alberta. - Pomogę ukryć lustro tak by nie ujrzało już nigdy światła dziennego.

- Jesteście częścią Legionu - odpowiedział Alchemik kręcąc głową.- Nie będziecie mogli mi pomóc. Nikt nie będzie. Właśnie z tego powodu, że Legion, żaden Legion, nie może wiedzieć.

Tadeusz spojrzał na Omaela, ale anioł nie patrzył na niego, lecz na klęczącego przed lustrem Doktorka. Z pięknej, lecz nieruchomej twarzy skrzydlatego nie dało się wyczytać, o czym myśli, ale w końcu przekrzywił głowę i powiedział smutnym, pełnym cierpienia głosem kierując słowa do klęczącego legionisty.

- On ci nie odpowie. Nikt nie wie gdzie jest Bóg. Myślę, że nie żyje. To dlatego więzienie trawi najstraszniejsza wojna, jaką znał wasz rodzaj.

Przez głowę Doktorka przebiegły wspomnienia, te bolesne szczególnie, te gdy bolało bardzo, te które jeszcze krwawiły … - Przecież wiesz to dawno. - odezwał się sam do siebie. Pokonany, zmęczony, bez sił. - Oddajmy lustro Tadeuszowi. - zwrócił się do niego. - Zamknij go na wieki! Ukryj go na wieki!

- Tadeusz - skinął głową Albert, który do tej pory zdawał się milczeć, jakby analizując to, co było mówione.

- Decydujecie się oddać zwierciadło komuś, komu nie można zaufać i komuś, kogo intencji nie znacie - zdziwił się Omael. - Dlaczego? Chciałbym wiedzieć, dlaczego?

- Skoro ja jako część Legionu nie mogę pomóc w ukryciu lustra to i ty Omaelu z całym szacunkiem nie możesz pomóc. - wystrzelił dość bezpośrednio Doktorek. - Nie mamy zbyt wielu opcji zdaje się? - nieco retorycznie kontynuował.

W głowie Doktorka się kotłowało, było … , coś mu mówiło, że to jemu w tej kwestii należy zaufać. Podniesionym już głosem, trochę rozpaczliwym, w pozycji klęczącego dziecka zakrzyczał

- Czy zatrzymasz zagładę Tadeuszu? Czy wiesz co zrobić? Pytam. Mów bo - wstrzymał się na chwilę, zdał sprawę że chyba nie znajduje się w pozycji dogodnej do “dyrygowania” więc dość szybko wysilił się na rozpaczliwą ironię - bo muszę pewnie - spojrzał w kierunku drzwi - jeszcze kilku diabłów zabić.

Anioł spojrzał w stronę wejścia. Potem przeniósł wzrok na dwóch legionistów. Powiódł spojrzeniem dalej, po kolejnych osobach. Po martwym Goldenschitzu i tym, co pozostało po Syjonie, po milczącym Szymonie i po swoim wiernym liktorze Elsafbecie. W końcu zatrzymał wzrok na Tadeuszu. Na Alchemiku, jak nazywała go reszta.

- Niech się tak stanie – powiedział w końcu Omael głosem pozbawionym jakichkolwiek emocji.

A potem zalśnił blaskiem tak potężnym, jak piec hutniczy otworzony w ciemną noc, jak wybuch gwiazdy, jak słoneczna eksplozja. Blask anioła wypalał oczy z bólu, nawet wtedy, kiedy zamykało się powieki, zaciskało je do granic możliwości. Ale przed światłem Omaela nie było ucieczki.

EPILOG


Stali w ciemnej, wilgotnej sali, rozświetlanej tylko płomyczkami kilku ledwie tlących się pochodni. Byli nadzy, ale nagość nie krępowała ich w najmniejszym stopniu.

Stali pośród setek dusz potępionych, które tłoczyły się w ciasnym wnętrzu cytadeli.

Zewsząd słyszeli dochodzące do nich jęki, wrzaski i krzyki. Czasami ponad ten potępieńczy chór wznosił się jakiś lament – wywrzaskiwane w ciemność imię, jakby gdzieś, w ciemnościach, ktoś miał jeszcze jakąkolwiek nadzieję, że odnajdzie kogoś bliskiego.

Przez tłum legionistów przeszedł dreszcz. Mimo ścisku nagie ciała rozstąpiły się, ścisnęły jeszcze bardziej dając przejście swemu nadzorcy – potężnemu Elsafbetowi. Tłusty liktor maszerował pośród czeredy potępieńców wyszukując tych, po których posłał go jego władca. Omael.

Liktorowi towarzyszyli wyżsi w hierarchii Legionów centurioni. Każdy z nich wyróżniał się tym, że na wychudzonym, poranionym, groteskowo umięśnionym ciele nosił metalowy półpancerz. Każdy centurion niósł w łapach coś na podobieństwo chwytaka, którym z wprawą, zaciskając obręcz wokół szyi, wyciągał wskazanych przez liktora legionistów z tłumu.

Potem centurioni, prowadząc skazańców, niczym zwierzę na ubój, opuścili cytadelę.

* * *

Omael czekał na nich na wysokim tarasie, w połowie wysokości Cytadeli. U stóp niebotycznej konstrukcji rozciągały się spustoszone tereny przypominające frontowe szańce. Z góry widzieli linie drutów kolczastych, okopów z zatkniętymi nad nimi pikami, na których podrygiwali potępieńcy, transzeje wypełnione krwistej barwy, toksycznym dymem.

Za tą spustoszoną ziemią rozciągało się zrujnowane, niekończące się miasto. Metropolis. Świat Poza Iluzją. Z jego niekończącymi się koszmarami.
Omael wypatrywał czegoś w dole. Przypominał im polującego ptaka. Drapieżnego i dumnego.

Kiedy Centurioni wprowadzili ich na taras, nie odwrócił się, chociaż musiał słyszeć ich wejście. Stał z rozpostartymi skrzydłami, niczym żywa statua. Idealnie pasował do tego miejsca.

- Wasz wybór – zwrócił się w stronę Sprzęgła i Doktorka, którzy dopiero niedawno odzyskali wzrok. – Był taki, jakiego się spodziewałem. Ale, tak jak sądziłem, przyniósł więcej szkód niż korzyści.

Nie ganił ich. Nie krytykował. Po prostu stwierdzał fakt.

- Mogliśmy zapanować nad Legionem Shoaha. Wykorzystać go, jako broń w wojnie, którą toczyliśmy. A jednak zdałem się na waszą ludzką intuicję, na waszą ocenę sytuacji.

Zamilkł. Wpatrywał się teraz w ciemnoczerwone niebo, które wyglądało, jakby ktoś ochlapał je krwią.

- Kiedy zabrakło ludzkiego wcielenia Pomazańca, Thule straciło główną siłę napędową. To była oczywista korzyść z waszego wyboru. Nadal mordowali ludzi w obozach masowej zagłady, składając ofiary Aniołom Śmierci. Ale nie mogli liczyć na przebudzenie Shoaha. Nie znali rytuału, nie wiedzieli gdzie znajduje się Pomazaniec. Działali kompletnie po omacku.

Anioł znów milczał przez chwilę. Niebo przecięła wielka błyskawica. Bezgłośna smuga poszarpanego światła rozdzierająca czerwień na strzępy.

Anioł odwrócił się w ich stronę. Jego bezduszne oczy wpatrywały się w ich czwórkę władczo. Dał znak ręką i centurioni puścili ich szyje, oswobodzili z metalowych chwytaków, którymi ich tutaj przywleczono. Kolejny znak i pomocnicy opuścili punkt widokowy. Pozostali na tarasie szóstkę: ich czwórka oraz Omael i Elsafbet.

- Podejdźcie bliżej - rozkazał anioł, a oni posłuszni jego woli podeszli do krawędzi.

- Spójrzcie w dół, za pola wokół wieży. Co widzicie?

To nagłe pytanie zaskoczyło ich, wystraszyło.

- Ruiny – odpowiedzieli. – Metropolis?

Bardziej zgadywali, lecz Omael milczał, więc wpatrywali się w zgliszcza, aż w końcu zrozumieli, co widzą.

To była Warszawa! Kompletnie zrujnowana, zamieniona w jedno wielkie morze wypalonych gruzów. Miasto zgliszczy i pogorzelisk. Jednak wiedzieli, że to ona. Kiedyś duma Polski, teraz jedynie straszliwe, zdewastowane pustkowie.

- Tak. To Warszawa – Omael był ich władcą i znał ich każdą myśl. – To właśnie wasz wybór. Do tego doprowadził.

Jak? – chcieli zapytać. Lecz nie wypowiedzieli swoich pytań spalonymi ustami, tylko ich okaleczone, zdeformowane ciała przeszywały mimowolne skurcze.

- Najpierw Symeon zmienił zdanie. Kiedy jego lud zaczął masowo ginąć w obozach zagłady, namówił niedobitków, by sięgnęli po broń. Niedługo po naszym starciu z Thule. Po waszej śmierci.

Skrzydło i Sprzęgło zadrżeli, przypominając sobie ogień buchający z Omaela. Ogień, który zapewne spopielił ich ludzkie powłoki na węgiel.

- Żydzi chwycili za broń, by zginąć męczeńską śmiercią. Tak naprawdę Symeon chciał zmusić Alchemika, by się ujawnił, by pomógł im i pozwolił odczynić rytuał przy zwierciadle. Na szczęście Alchemik pozostał nieubłagany. Żydów zabito. Powstanie stłumiono. Getto zrównano z ziemią. Symeon miał szczęście i zginął, nim go znaleźliśmy.

Dał im chwilę, by pojęli sens jego słów.

- Potem zaczęliśmy przegrywać naszą walkę. Legion Skrwawionej Gwiazdy zyskał nową siłę. Ich władca otrzymał potężną dawkę mocy zrodzonej z cierpienia poświęcanych żołnierzy w walkach, gdzie nikt nie przejmował się losem żadnego człowieka, gdzie pchano własnych żołdaków pod kule gniazd cekaemów, aby tylko jeden z nich doszedł po trupach kompanów tak blisko, by cisnąć granat. Nawet za cenę życia. Dodatkowo Legion Gwiazdy zbudował sobie własne obozy śmierci, gdzie osadzano jeńców wojennych, wrogów politycznych. Pakt, który zapoczątkowano w Katyniu, mordując naszych wybrańców, urósł w siłę. Nie mieliśmy wyjścia. Zainspirowaliśmy Armię Krajową do kolejnego powstania. Potem nazwanego - powstaniem warszawskim. To był największy ruch wyzwoleńczy na terenach kontrolowanych przez siły, którym służył Legion Thule. Niestety. Alchemika nie udało się znaleźć i cały wysiłek, całe poświęcenie, poszło na marne. Przegraliśmy. Thule zniszczyło Warszawę. Lecz wojna trwała nadal. Pochłaniała kolejne istnienia. Kolejne siły.

- Kto wygrał? – zadali pytanie.

- W końcu, nie my. Nie Thule. Nawet nie ten, któremu służył Legion Skrwawionej Gwiazdy. Nas można uznać za najbardziej poszkodowanych. Straciliśmy ten fragment Iluzji, który wy nazywaliście Polską. Straciliśmy ślad po Shoah. Jednak wojna się skończyła i Thule, oraz ich władca, poniósł klęskę. Zadano mu cios, po którym nieprędko wróci w pełni do gry o wszystko. Wasz wybór jednak kosztował nas bardzo wiele.

Anioł odwrócił wzrok i spojrzał ponownie na morze ruin.

- Nasz wspólny pan zdecydował o waszym losie. Wasza zdrada nie została zapomniana, lecz wasza kara dobiegła końca. Mimo wszystko, musimy oddać wam sprawiedliwość. Dzięki waszym działaniom Shoah nie przebudził się, nie odzyskał wolności. Ale straciliśmy ślad. Alchemik ukrył się tak, że nie potrafimy wpaść na jego trop. Ani na niego, ani na zwierciadło Contritio. Posyłamy was do Iluzji. Znajdziecie go. To wasza ostatnia szansa na zmazanie swych win. Inaczej czeka was los niegodny pozazdroszczenia.

Jego wzrok mówił wszystko. On, jako ich opiekun, popadł w niełaskę, a oni byli jedyną szansą na rehabilitację anioła.

- Wrócicie jednak nie jako legioniści, lecz jako potępieńcy. Tropieni przez resztę Legionu. Ścigani, jako zdrajcy i uciekinierzy z Metropolis. Nie będziecie jednak bezbronni. Nim wasza ucieczka zostanie wcielona w życie, Elsafbet przekaże wam wiedzę o takich rzeczach i takich mocach, przy których wasze szkolenie Legionów będzie niczym. Zyskacie moc równą niemal liktorom, jeśli będziecie działać zjednoczeni. A potem, gdy już zyskacie te zdolności, zajmiemy się wami, oddamy cenobitom, mistrzom cierpień, by nauczyli was, czym jest ból, czym jest jego esencja. Stamtąd uciekniecie. Z miejsca, którego najbliższym waszego pojmowania świata określeniem będzie słowo: „piekło”.

Anioł urósł. Jego skrzydła zapłonęły tym samym światłem, które Doktorek i Sprzęgło znali aż za dobrze.

- A jeśli zawiedziecie, jeśli wasza misja zakończy się fiaskiem, lub zdradzicie raz jeszcze, wtedy pobyt u cenobitów po tym, jak znów was odnajdę, stanie się dla was wspomnieniem radosnego dzieciństwa. Zrozumiano.

Nie odpowiedzieli. Nie musieli.

Czas horroru tak naprawdę nigdy nie miał początku, ani końca. Trwał od zarania ludzkości i skończy się dopiero w chwili, gdy jej ostatni przedstawiciel zostanie unicestwiony ostateczną śmiercią.

Bowiem horror i cierpienie to kraty Więzienia, w jakim Demiurg, zamknął ludzkość z powodów, o których nikt już nie pamiętał.

A pośród Iluzji krążą ci, dla których śmierć jest tylko początkiem, i dla których czas horroru nie kończy się nigdy.




KONIEC
 
Armiel jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 22:11.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172