Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Horror i Świat Mroku > Archiwum sesji RPG z działu Horror i Świat Mroku
Zarejestruj się Użytkownicy


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 07-04-2013, 01:11   #11
 
SWAT's Avatar
 
Reputacja: 1 SWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputację
Z syreną było coś nie w porządku. W wezwaniu strażaków do wypadku czy pożaru, przeważnie są dwie przerwy w dźwięku, czy też jak niektórzy wolą na to patrzeć, trzy sygnały. Tu był jeden, ciągły, jednostajny.

Eryk Grabski z trudem, ale jednak zaczął wtłaczać swoje ciało po drewnianych schodkach nadgryzionych zębem czasu w górę. Na wieżę kościelną, na której poza dzwonem była również lampa naftowa, która miała w sobie jeszcze cenne paliwo, ponieważ paliła się jasno. Jakby ktoś umieścił ją tam specjalnie. Jakby… na przynętę? E tam, głupstwo.

Michał z kolei spróbował tajemniczej cieczy. Od razu wyczuł metaliczny, lekko słodkawy posmak krwi. Gęstej, lepkiej i ciepłej, jakby wyciekała prosto z krwiobiegu przez ranę. I dopiero teraz mógł naprawdę się wystraszyć.

Mateusz i Piotrek, doszli do zniszczonych wrót kościoła i stanęli jak wryci. Nie wiedzieli jak to się stało, kiedy, a nawet nie słyszeli co mogło za to odpowiadać. Ich stary kumpel, znali go przecież od podstawówki, wisiał na krzyżu w kształcie znaku X, a z wyprutego jakimś narzędziem brzucha wypłynęły naruszone wnętrzności. Tomek Kabowski zginął tak szybko, jak i tajemniczo.

Wpatrując się tępo w ten obrazek, zdali sobie sprawę z jednego. Syrena we wsi, już jakiś czas nie wyła. A z lasu, niedaleko którego przechodzili, dało się słyszeć przerażające wycie, jakby wilków albo psów. Ale to nie wszystko.
Eryk z wieży, zauważył że niedaleko drzwi do kościoła, tak aby go nikt nie zauważył stał jakiś mężczyzna w czarnym, długim prochowcu i z głębokim kapturem zarzuconym na twarz. Nie widział za dobrze co trzyma ta postać w ręku, ale mógł to być sierp. Stary i zardzewiały, z ułamanym czubkiem. A po chwili przeniósł wzrok na rozciągniętego na iksie Tomasza.
Postać z sierpem tępo wpatrywała się w drzwi kościoła, jakby czekając aż ktoś z niego wyjdzie.

Na linii drzew, pojawiły się zdeformowane sylwetki jakiś zwierząt. Dopiero jak zaczęły otaczać kościół, dało się zauważyć że to psy. Psy toczące z pysków ślinę wymieszaną z krwią.


Tajemniczy mężczyzna podniósł nagle głowę na kościelną wieżę, z której obserwował wszystko Eryk. Spod kaptura, który sprawiał że nie było widać twarzy, Eryk wyraźnie dostrzegł tylko oczy i wiedział, że zapamięta je do końca życia.
Przez krótką chwilę, kiedy ich spojrzenia się wymieniały, Eryk dowiedział się czym jest piekło. Zobaczył je przez kilka sekund w tych pożądających go, jego ciała i duszy, oczach. Więzienie z rozpaczy, gniewu, ludzkiej tkanki i kości, śmierdzące zgnilizną i pełne okropnych wynaturzeń i ludzi, poddawanych naprawdę strasznym torturom, które zapełniali to miejsce wrzaskiem najprawdziwszego przerażenia i bólu.

 
__________________
Po prostu być, iść tam gdzie masz iść.
Po prostu być, urzeczywistniać sny.
Po prostu być, żyć tak jak chcesz żyć.
Po prostu być, po prostu być.

Ostatnio edytowane przez Armiel : 07-04-2013 o 09:35.
SWAT jest offline  
Stary 11-04-2013, 22:25   #12
 
Ziutek's Avatar
 
Reputacja: 1 Ziutek ma w sobie cośZiutek ma w sobie cośZiutek ma w sobie cośZiutek ma w sobie cośZiutek ma w sobie cośZiutek ma w sobie cośZiutek ma w sobie cośZiutek ma w sobie cośZiutek ma w sobie cośZiutek ma w sobie cośZiutek ma w sobie coś
Tego już było za wiele. Poczuł się nieswojo... Ba, był przerażony. Cofał wszystko to co mówił o nierealności horrorów. Już nigdy nie powie że chciałby być w jednym z nich głównym bohaterem. Chciał tylko jak najszybciej zniknąć z zasięgu wzroku tego faceta. Gdy ten tak patrzył na Eryka w tym drugim poczęły budzić się jakieś nieuzasadnione strachy w środku, dziwne lęki mimo, że te oczy nie mogły być prawdziwe.
Miał złe przeczucia, że jakiś obcy w kapturze z oczami jak po bezpośrednim kontakcie z mydłem, które musiał sobie wcierać całą kostką na otwarte oko nie wróży nic dobrego. Dlatego najszybciej i jednocześnie najostrożniej na stopniach jak mógł zbiegł do kościoła. Jeszcze nie dotknął kamiennego podłoża nawy głównej a wydarł się:
- Nie wyłaźcie stąd! - gdy tłuste cielsko wydostało się z wąskich schodów od razu pobiegło do ostatniej ławy w nawie i zaczęło ją ciągnąć w kierunku wejścia do kościoła ale kiepsko mu to szło - Pomóżcie no! Zaraz tu wejdzie! - mógł wyglądać na obłąkanego, ale on był najzwyczajniej w świecie przerażony i zdeterminowany by zażegnać te potencjalne zagrożenie.
 
__________________
"W moim pokoju nie ma bałaganu. Po prostu urządziłem go w wystroju post-nuklearnym."

Ostatnio edytowane przez Ziutek : 11-04-2013 o 22:59.
Ziutek jest offline  
Stary 12-04-2013, 20:29   #13
 
Reinhard's Avatar
 
Reputacja: 1 Reinhard ma wspaniałą reputacjęReinhard ma wspaniałą reputacjęReinhard ma wspaniałą reputacjęReinhard ma wspaniałą reputacjęReinhard ma wspaniałą reputacjęReinhard ma wspaniałą reputacjęReinhard ma wspaniałą reputacjęReinhard ma wspaniałą reputacjęReinhard ma wspaniałą reputacjęReinhard ma wspaniałą reputacjęReinhard ma wspaniałą reputację
Cofnął się kilka kroków, wciąż z krwią na palcach. Był przekonany, że to sprytne fałszerstwo na użytek turystów. Absolutnie przekonany, to logiczne i ludzkie. Czego się nie robi, by wywołać sensację i zarobić na niej. Tak, to na pewno było to. Po co innego byłyby te psy i syrena? Przecież wiadomo, że łatwiej do bzdur nakręcić ludzi, którzy są w stresie i nie myślą jasno. Miejscowi robią sobie na nich próbę. W Stanach istnieją całe publikacje, okultystyczne przewodniki, opisujące "nawiedzone" miejsca, istnieje "ezoturystyka". Z tym samym mają do czynienia tutaj, jakiś domorosły wizjoner chce dobrze zarobić.
No na pewno Michał tego nie ułatwi. Nie da sobie wcisnąć ciemnoty, będzie sceptyczny. I maksymalnie utrudni wykonanie tych wszystkich sztuczek. Trick z psami? Nic prostszego! Terlikowski z przebiegłym uśmiechem pomógł blokować drzwi w kościele. "No ciekawe, co jeszcze wymyślą" przeszło mu przez głowę. Był w gotowości do storpedowania każdej symulacji, utrudnienia każdego zastraszania. Jest naukowcem. Jest sceptyczny.
 
Reinhard jest offline  
Stary 12-04-2013, 23:54   #14
 
Endymek's Avatar
 
Reputacja: 1 Endymek ma wspaniałą reputacjęEndymek ma wspaniałą reputacjęEndymek ma wspaniałą reputacjęEndymek ma wspaniałą reputacjęEndymek ma wspaniałą reputacjęEndymek ma wspaniałą reputacjęEndymek ma wspaniałą reputacjęEndymek ma wspaniałą reputacjęEndymek ma wspaniałą reputacjęEndymek ma wspaniałą reputacjęEndymek ma wspaniałą reputację
Mateusz wpatrywał się w Tomka. Próbował wmówić sobie, że to nieprawda, że to sen i zaraz się obudzi. Jednak koszmar trwał dalej. Syreny ucichły. Wycie zwierząt powodowało ciarki na plecach chłopaka.
-Mówię do ciebie, kurna, Mati – szturchnął go Piotrek. Bohater zwrócił wzrok w kierunku towarzysza.
- Chodźmy po chłopaków i zwijajmy się stąd – kontynuował Pawlik.
-Dobra leć po nich, ja spróbuję jeszcze raz zadzwonić
Kolega zniknął w kościele, natomiast Karaczyński wyciągnął telefon. Nadal brak zasięgu. Cholera- pomyślał. W tym momencie jego oczom ukazała się jakaś dziwna postać na skraju lasu. Wyglądała jak kobieta, choć była zbyt daleko, aby mógł być pewny. Dziwna siła zaczęła go ciągnąc w jej kierunku. Stawiał powolne kroki naprzód. Wycie stawało się coraz głośniejsze.
- Nie wyłaźcie stąd![/i] – usłyszał krzyki, które wyrwały go z transu. Kobieta zniknęła. W tym miejscu stały teraz dwa potwory. Wyglądały jak psy, jednak ich twarze były całkiem zdeformowane. Z pysków kapała im ślina. Ten widok go sparaliżował. Niedobrze....Ocenił odległości od kaplicy i puścił się biegiem w kierunku budynku.
 
Endymek jest offline  
Stary 14-04-2013, 23:16   #15
 
SWAT's Avatar
 
Reputacja: 1 SWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputację
Zrujnowany kościół

Nikt nie wiedział co jest prawdą, a co jest złem. Co jest dobrem, a co kłamstwem. Pozostało im tylko wierzyć w to, co widzą, lub w to co podsuwał im ich własny umysł. Nie przyzwyczajony do takich sytuacji czy widoków.

Rozpruty Tomasz Kabowski, poruszył się. Ze łzami w oczach spojrzał na tych, którzy przed nim, idealnie wprost w drzwi kościoła, barykadowali się przed… Jego umierające ciało nie miało pojęcia jak to nazwać. Przekraczało to uchodzący w cień umysł. A on w agonii, uniósł tylko głowę i zapłakał, wyziewając ducha.

Mateusz za to, zobaczył tego, którego zobaczył i ostrzegał przed nim Eryk. Stali oczy w oczy, przed kościołem. Mateusz był o krok od uratowania. Pewnym było że jakaś moc powstrzymuje i psy, i czerwonookiego mężczyznę przed wtargnięciem do Domu Bożego.

Ostatnim co pamiętał Mateusz, to rozdzierający bark ból. Poczuł jego ostrze, z łatwością przecinające skórę i zatrzymujące się w kości. A potem spojrzał w te oczy, które odmieniały życie. W życiu nie był bardziej pewny, że piekło istnieje i za żadne skarby tam nie pójdzie. Oszołomiony, nieświadomie zatoczył się do tyłu i upadł, z zardzewiałym sierpem w ramieniu.

A potem zdarzyło się coś dziwnego, coś czego nie można tak łatwo wytłumaczyć jak krwawe łzy z rzeźb i malunków. Teraz każdy dobrze widział mężczyznę z czerwonymi oczami. Wszyscy poczuli to samo uczucie co Eryk i Mateusz. Jakby wskoczyli do piekielnego basenu i zakrztusili się pinezkami. Po jakimś czasie tej wymiany spojrzeń, mężczyzna został rozwiany na wietrze, a została po nim tylko unosząca się w powietrzu sadza. Psy również równie tajemniczo znikły.

Syrena alarmowa, zadzwoniła teraz krótko, podwójnie. Jakby na znak odwołania tego piekielnego przedstawienia. Ale zwłoki Tomka, nadal wisiały rozpostarte na dwóch wkopanych w ziemię, skrzyżowanych deskach.

Remiza OSP w Starej Sójce – Andrzej Mandrak

Byłeś tu zaledwie godzinę, może więcej. Zapamiętałeś tylko mgłę i wypadek samochodowy, z którego o dziwo wyszedłeś bez szwanku. Potem doszedłeś do wsi, a raczej miasteczka. Wyniszczonego, wypalonego. Przypominało Ci to zdjęcia z jakiejś wojny, czy też buntu. Na chodnikach i ulicy zalegał popiół, spalone domy straszyły puste, pozbawione życia.

Pamiętałeś jak przypadkiem znalazłeś jakiś ludzi przeszukujących sklep monopolowy. Zostałeś czymś potem uderzony w głowę, pamiętałaś jak przechodziłeś szereg rytuałów. Przywiązany do krzesła, nad czymś w kształcie pentagramu. Żaden na Ciebie nie działał, a oni mimo wszystko próbowali. Na darmo. W końcu uznali, iż jesteś człowiekiem. Opowiedziałeś im ze szczegółami, jak tu trafiłeś, a oni odwdzięczyli się inną historią.

Opowiedziano Ci że niedaleko było tajne więzienie CIA, w którym trzymano terrorystów z Afganistanu i Iraku. I o tym, że pewnego dnia wybuchł bunt, którego nie udało się powstrzymać strażnikom, wszyscy więźniowie, uzbrojeni po zęby wylali się na ulice Starej Sójki i urządziło taką rzeź, jakiej oni doznawali w froncie, w swoich krajach.
Mieszkańcy sami postanowili walczyć, nie czekając na wojsko, które byś może nie zostało wezwane. To były krwawe i paskudne dni do tej mieściny, okupione wieloma trupami. Odcięte praktycznie od miasta wioska, otoczona jeziorami i bagnami, szybko przestała istnieć.
I wtedy pojawił się on, jak oni go nazwali, Diabeł. Ten, który zamknął ich w jakiejś chorej rzeczywistości robiąc sobie z mieściny swój własny plac zabaw.
A, i ostrzegli Cię też przed chodzeniem w stronę zakładu karnego, tam nadal są więźniowie. Którzy przeżywają to samo piekło, co oni, mieszkańcy.

A potem usłyszałeś syrenę i zobaczyłeś to na własne oczy, wyglądając po przez szparkę pomiędzy deskami, którymi były zabite okna w remizie. Kiedy syrena umilkła, powiedziano że możesz wyjść się rozejrzeć. Na razie jesteście bezpieczni.
 
__________________
Po prostu być, iść tam gdzie masz iść.
Po prostu być, urzeczywistniać sny.
Po prostu być, żyć tak jak chcesz żyć.
Po prostu być, po prostu być.
SWAT jest offline  
Stary 19-04-2013, 22:06   #16
 
Ziutek's Avatar
 
Reputacja: 1 Ziutek ma w sobie cośZiutek ma w sobie cośZiutek ma w sobie cośZiutek ma w sobie cośZiutek ma w sobie cośZiutek ma w sobie cośZiutek ma w sobie cośZiutek ma w sobie cośZiutek ma w sobie cośZiutek ma w sobie cośZiutek ma w sobie coś
Jeszcze te chore płaczące obrazy i te niby zwidy psów i tego pomiota z piekieł można znieść i oskarżyć trawkę albo inne syfy o wywołanie halucynacji, ale przecież ni z gruchy ni z pietruchy nie zrobiłby mu się nieprzyjemnie drapiący ból gardła, który przerodził się w odruchowy kaszel. Rzucił się by wciągnąć rannego kolegę do kościoła. Zawlókł go na najbliższą ławę i posadził na niej. Wziął swój nóż i rozciął materiał koszulki by odsłonić ranę. Potem odciął drugi rękaw i dolną część koszulki i przewiązał tym wszystkim ranę by krew miała w co wsiąkać jednocześnie dociskając ranę. Tak robiono w grach, może jak znajdą jakąś porządną, wypasioną apteczkę to wstrzyknie się mu morfinę. Na nie nie umiał więcej pomóc.
Po kilku minutach wystawił głowę poza wejście do kościoła i rozejrzał się. Poznikały cholerstwa. A ciało ich kolegi wisiało sobie wesoło na krzyżu, albo iksie... jeden pies... Nigdy nie był w takiej sytuacji. Czuł ściśnięte kiszki ze strachu i szoku, zataczając się powlókł do kąta. Ciszę w kościele przerwały zwielokrotnione echem odgłosy wypróżniania żołądka. Kiedy skończył osunął się na ziemię i myślał coby z tym całym faktem zrobić. Zwykle pierwszy podkulał ogon i uciekał na szczaw, gdzie będzie bezpiecznie... albo w ogóle się nie ruszał bo siedział przed kompem. Ale widać było po bladości i wyrazie twarzy, że nie do końca wie co się dzieje. W sobie zaś miał kilka pojemnych wiader adrenaliny, która pobudziła mózg do działania. W tej chwili Eryk widział dwie możliwości. Albo zostawić resztę i na własną rękę wrócić na ta polną drogę i iść na ślepo w którąś stronę, albo iść z przyjaciółmi, a jak dobrze ich zna będą chcieli to wyjaśnić. Współczuł duszy Tomka, że zginął w niewyjaśnionych okolicznościach, nikt nie chciałby zawisnąć jak Jezus przy zapomnianym kościele, ale w tej chwili wykazywał się egoizmem. Po prostu chciał walczyć o swoje dupsko.
- Chłopaki... - rzekł słabym głosem - Ja pójdę na zwiady skoro poznikało to wszystko- jego szczęka zacisnęła się bo powstrzymywał kolejną falę wymiotów. Lampę odłożył jednak z powrotem na wieżę - Włączcie tą lampę gdzieś za godzinę, zostawcie na dziesięć minut i wyłączcie, potem za kwadrans znowu włączcie i tak przez jakiś czas. Może znajdę pomoc -mówiąc to łaził po nawie głównej. Zajrzał do konfesjonału i ku jego zdziwieniu znalazł drewniany różaniec, książeczkę do nabożeństwa i fioletową stułę. Cóż, nigdy nie był zbytnio pobożny, ale skoro ten psychol nie wszedł do kościoła to musi być to jakiś punkt odniesienia. Różaniec przewiązał sobie przy pasku jak jakąś smycz z kluczami, książeczkę i złożoną stułę powciskał do kieszeni spodni po czym odsunął ławę i powoli wyszedł z kościoła. Kiedy tylko dotknął ziemi butami zamknął oczy i ruszył do przodu - Spieprzać, spieprzać, spieprzać... - szeptał. Może trafi jednak na jakąś wieś i będzie mógł wspomóc kolegów.
 
__________________
"W moim pokoju nie ma bałaganu. Po prostu urządziłem go w wystroju post-nuklearnym."

Ostatnio edytowane przez Ziutek : 19-04-2013 o 22:39.
Ziutek jest offline  
Stary 19-04-2013, 22:24   #17
MTM
 
MTM's Avatar
 
Reputacja: 1 MTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputację
Andrzej był zły na siebie i wciąż przeklinał swoją głupotę w myślach. Jak mógł doprowadzić do takiego wypadku? Przecież droga była pusta. A jednak. Widocznie jakaś usterka. No i ta cholerna mgła.
Czy chciał, czy nie, musiał zostawić swoją rozwaloną Hondę Civic i ruszyć na poszukiwanie pomocy. Jak na złość nie było zasięgu, a na tym odludzi nie kursowały żadne pojazdy. Uznał więc, że jeżeli nie chce spędzić całego dnia we wraku, musi działać na własną rękę.
Wziął swoją skórzaną kurtkę, portfel, dokumenty i bezużyteczny telefon, po czym ruszył, jak miał nadzieję, w stronę zabudowań.

Mandrak to trzeźwo myślący facet. Szybko otrząsnął się z szoku powypadkowego i chłodno kalkulował sytuację. Załamanie się i czekanie w wozie na wątpliwą pomoc było ostatnią myślą, jaka przyszła my do głowy.

Po kilku minutach marszu mgła nieco się rozrzedziła, przez co mógł dostrzec zarys różnej wielkości bloków. Andrzej uśmiechnął się w duchu i przyśpieszył kroku.
Sam już nie był pewien, w jakiej miejscowości się znajduje, ale chwilowo nie zawracał sobie tym głowy.
Zabudowania okazały się większe, niż przypuszczał. Z pewnością to nie była wieś, a jakieś mało znane miasteczko. To dobrze, może będą mieli tu lawetę.

Nie widział dalej, niż na sto metrów. To wystarczyło, aby rozróżniać niektóre budynki. I to go właśnie zmartwiło. Bowiem każdy z nich nosił na sobie postępujące ślady zniszczenia. Niektóre ściany były popękane, innych brakowało. Na chodnikach gdzieniegdzie walał się gruz. Wybite okna patrzyły na gościa jak puste ślepia bestii. Nigdzie w zasięgu wzroku nie było żywej duszy.
- Co to kurwa jest? - burknął pod nosem.

Chłód jakby się nasilił, toteż mocniej otulił się kurtką. Błądził przez chwilę po zniszczonej drodze i wydawało mu się, że łazi po jakimś koszmarze. Może faktycznie to był tylko sen? Może tak naprawdę ciągle leży we wraku - nieprzytomny.

Otrząsnął się jednak. To było za realistyczne na sen. Poza tym sam wiedział, że na świecie istnieją opuszczone miasta, takie jak chociażby Prypeć, czy też polskie Kłomino. Ale jakie było prawdopodobieństwo, że trafił właśnie na miasto-widmo?
Nauczyciel nie odrzucał myśli, że może faktycznie był to teren wykorzystywany do szkoleń wojskowych, jednak szczerze wątpił, że kogoś tu zastanie.

A mimo to mile się zaskoczył. Przechodził właśnie obok charakterystycznego budyneczku z duży szyldem:

"CAŁODOBOWY
ALKOHOL. PAPIEROSY
ART. SPOŻYWCZE
"

Na początku pomyślał, że mu się przewidziało, ale już po chwili był pewien, że dostrzegł jakieś sylwetki buszujące w środku. Odruchowo chciał do nich krzyknąć i zwrócić ich uwagę, jednakże powstrzymał się, zanim cokolwiek dobyło się z jego gardła. Ci w środku nie wyglądali na klientów monopolowego, chociaż można było stwierdzić, że sami się obsługują.
Ciemne typki. Przestępcy. Szabrownicy. Złomiarze.
Przecież to miasto nie wyglądało na zamieszkałe, więc skąd oni się wzięli? Może z okolicy. Pewnie odwiedzali to miejsce w celu znalezienia złomu i innych rzeczy, które mogli zamienić na pieniądze.
A jeśliby zawołał, jakby zareagowali? Było ich co najmniej kilku. Niby dlaczego mieli by mu pomagać? Jeśli nie było tu nikogo poza nimi, bez skrępowania mogliby go okraść, albo zrobić coś gorszego.

Mimo przestróg, jakich sobie udzielał, wciąż stał na chodniku, widoczny z wnętrza sklepu. Nim zdążył zareagować, już trójka obdartych i brudnych mężczyzn rzuciła się w jego stronę. Andrzej spróbował uciekać, jednak okazali się od niego szybsi. Już nie te lata.
A mimo to powziął się ostatecznej obrony. Jako nauczyciel przysposobienia obronnego prowadził kursy dla swoich uczniów z samoobrony. Człowiek żyjący w spokojnej okolicy myśli, że takie bzdury nigdy mu się nie przydadzą, i że można je traktować jako głupia rozrywka. Sam nawet nie wie, kiedy te bzdury będzie musiał zastosować, by chronić własne życie.

Wywiązała się krótka, acz zaciekła bójka. Andrzej bez problemu wykorzystał impet biegnącego z przodu, by powalić go na ziemię. Pozostali instynktownie się zatrzymali i w mgnieniu oka doskoczyli na niego z dwóch stron.
W przeciwieństwie do Mandraka nie stosowali wyszukanej techniki. Brali pod uwagę to, że jest ich po prostu więcej.
Andrzej byłby powalił kolejnego, gdyby nie to, że ten pierwszy, ciągle leżąc na ziemi, pociągnął go za nogę i zachwiał jego równowagę. Kiedy Mandrak wylądował na asfalcie, błyskawicznie go unieruchomili. A potem stracił przytomność...


Jak przez mgłę widział te dziwne rytuały jakim go poddawano. Jak coś śpiewali i wypowiadali inkantacje. Jednak ich wysiłki nie przyniosły skutku i może właśnie to uratowało mu skórę.

Starszy mężczyzna, który przewodniczył temu wszystkiemu, w końcu go rozwiązał i usadowił na krześle. Po chwili polecił młodemu chłopakowi, aby ten przyniósł im herbatę.

- Wybacz - zaczął ochrypłym i słabym głosem, przysiadając się do Andrzeja. - Nie chcieliśmy wyrządzić ci krzywdy. To były tylko środki ostrożności.

Nauczyciel był w parszywym nastroju i jeszcze nie przeszła mu złość na tych ludzi. Czego oni kurwa ode mnie chcieli? Kim są? Co tu robią? Właśnie te pytania powstrzymywały go przed strzeleniem staruszkowi w pysk i wybiegnięcie na zewnątrz. Ten, jak gdyby nigdy nic kontynuował:

- Po prostu wzięliśmy cię za kogoś innego. Kogoś o wiele gorszego. Kogoś... - starzec spuścił wzrok i zagryzł wargę, jakby próbował coś przemilczeć. Prędzej czy później nie obejdzie się bez wyjaśnień. - Jak tu trafiłeś? - zmienił temat. Mandrak przez chwilę wahał się, czy ma wdawać się z nim w dyskusję, jednak ostatecznie podjął decyzję.

- Miałem wypadek samochodowy. Kilkanaście minut piechotą stąd. Nie było zasięgu, więc postanowiłem samemu poszukać pomocy. A potem trafiłem na to miasto i na tamtych ludzi - wskazał palcem człowieka siedzącego nieopodal na odrapanej sofie. Był to ten, którego zdołał przewrócić. Po całym tym zdarzeniu założono mu opatrunek na poharatany nos.

Starzec słuchał w milczeniu i tylko kiwał głową.

- Kim wy do cholery jesteście - nie wytrzymał - i co z tym miejscem jest nie tak?

- Nie uwierzysz w to, jak ci to opowiem. Uznasz, że takie rzeczy się nie dzieją, a nas weźmiesz za zgraję pomyleńców i wariatów. Ale jesteś tu razem z nami, więc powiem Ci kim jesteśmy i co jest nie tak z tym miejscem. Wszystko zaczęło się kilka lat temu, może z dziesięć, może z osiem. Dużo się mówiło o tajnych więzieniach CIA w Polsce, jedno z resztą było tu niedaleko, ale nikomu to nie przeszkadzało. Aż nie wybuchł tam strajk czy coś i Ci wszyscy talibowie nie wypełźli na ulicę naszego miasteczka. Policjanci z komendy i my, mieszkańcy staraliśmy się bronić, ale Ci cholernie terroryści robili nam straszne rzeczy. Nam i naszym dzieciom i żonom. Mówi się że w czasie tego wszystkiego, przypadkiem odprawili jakiś rytuał i przywołali... Kogoś. Nikt z nas go nie widział, ale to podobno sam Szatan. Lucyfer! Jesteśmy miasteczkiem totalnie odciętym od cywilizacji, wokół tylko dzikie jeziora i bagna. Nie mogliśmy czekać na wojsko, a więc na ulicach rozpętała się regularna wojna. Aż Lucyfer... - tu głos staruszka się załamał - Aż Lucyfer nie zamknął nas w czymś na kształt szklanej kuli i od czasu, do czasu przywołuje tu swoje... twory... A, żeby było jasne. Nie jesteś więźniem, możesz iść gdzie chcesz i dokąd chcesz. Ale nie idź na północ, w stronę więzienia. Tam nadal są więźniowie. A jak usłyszysz syrenę, schowaj się i módl, lub uciekaj tutaj. Walczyć nawet nie próbuj...

Staruszek nie zdążył dokończyć, kiedy do pomieszczenia wbiegł mężczyzna z szamoczącą się w klatce papużką falistą.
- Nadchodzi - wypowiedział z przerażeniem.
- Włączcie syrenę, nasi muszą zdążyć wrócić - zakomenderował.
I wtedy to wszystko się zaczęło, a o tobie zapomniano. Mężczyźni zatarasowali drzwi, każdy wziął do ręki broń. Od breszki po siekierę, a nawet ktoś tam miał ładnie zakonserwowanego Makarova. Przez dziurę pomiędzy deskami widziałeś, jak pod remizę podchodziły zdeformowane ludzkie sylwetki, jakby wprost z piekieł. Obrzydliwe psy, jakoby ogary piekielne i inne paskudztwa, których widok przyprawiał o odruch wymiotny.

Andrzej przyglądał się temu w ukryciu. To się w głowie nie mieściło. Jak coś takiego można objąć rozumem? Wizja, że tak naprawdę ciągle znajduje się nieprzytomny we wraku samochodu stawała się coraz bardziej kusząca. Jednak mimo wszystko ciągle zachowywał zdrowy rozsądek i wolał nie sprawdzać, czy te pokraczne kreatury faktycznie są w stanie wyrządzić mu krzywdę.
Przeczekał kilka minut, po czym ponownie odnalazł starca. Nie miał pojęcia, co ma teraz zrobić. Perspektywa zostania tutaj nie zachęcała do życia.
- Hej, starcze - zaczął, uświadamiając sobie, że w sumie się nie przedstawił. - Słuchaj. Mówiłeś coś o tym, że jesteście więźniami, a ja nie. A więc mogę opuścić to miejsce? Znasz drogę?

Staruszek popatrzył na niego, jak na idiotę. Sapnął, nim wziął się do wyjaśniania.
- Trafiłeś tu, więc też jesteś więźniem. Możesz próbować, ale ludzie tak jak ty trafiają tu od czasu do czasu. Niektórzy giną, a niektórzy zostają. Widzisz tamtego chłopaka z tym kijem, przy drzwiach? Trafił tu trzy tygodnie temu. Wszyscy próbowali stąd uciec, nawet on. Porozmawiaj z nim, chyba doszedł najdalej z nas wszystkich jak do tej pory.

Mandrak wysłuchaj tego, co mężczyzna miał mu do powiedzenia i zamilkł na chwilę. Musiał to sobie przemyśleć. Wyglądało na to, że opuszczenie tego miejsca nie jest takie proste.
Podziękował staruszkowi za informacje, po czym z trzaskiem w kolanach wstał i ruszył ku wspomnianemu chłopakowi. Myślał, jak zacząć i poprowadzić czekającą go rozmowę. To wszystko wydawało się takie surrealistyczne.

- Jak ci na imię, chłopcze? - spytał. W swoim życiu miał już do czynienia z młodzieżą, toteż ostatecznie nie czuł się skrępowany.

Młodziak, wyglądem przypominający najwyżej licealistę, spojrzał na mężczyznę, który go zagadnął.
- Jestem Sławek - odpowiedział zwięźle - A ty to ten nowy? Z tego co wiem, mało tu nowych ostatnio.

Andrzej zadumał się na chwilę nad sensem słów. Jakim cudem jest więcej takich jak on?
- Tak, Andrzej Mandrak. Tamten pan - wskazał staruszka - powiedział mi, że próbowałeś kiedyś stąd uciec. Możesz mi o tym opowiedzieć, skoro aktualnie nigdzie się nie wybieramy?

Sławek wzruszył ramionami.
- Czemu nie? Siadaj - wskazał mu taboret obok jego siedziska i podkręcił lampę naftową, w okolicy zrobiło się nieco jaśniej i podciągnął koszulkę. Na ciele, miał okropne i głębokie blizny, na niektórych nadal miał szwy. Układały się w jakiś pokręcony, okultystyczny symbol.


- Szedłem sobie wzdłuż drogi, po tym co zobaczyłem i szedłem. Aż w końcu doszedłem do czegoś, co wyglądało jak koniec tego całego wariatkowa. Nagła granica, a za nią tylko ciemność. Jakby ktoś resztę świata poza tą wiochą odkroił nożem. Poszedłem dalej, dzień później znaleźli mnie pół żywego w centrum miasta z tym na ciele. Koniec historii, podobała się?

Nauczyciel chciał zakląć, ale ostatecznie się powstrzymał.
Myślał nad tym, o co jeszcze mógłby wypytać chłopca. Nie chciał uwierzyć w to, że z tego koszmaru nie ma wyjścia. Zawsze jest droga, tylko trzeba ją odszukać.

- Jak wielu żyje tu ludzi?
- Z tego co wiem, piętnastu w remizie. Na zachodzie, ukrywa się kilku w markecie. Na południe, mieszka ponoć jakiś staruszek, o ile jeszcze żyje. No i więzienie, czasami ich spotykamy w mieście, ale wtedy najczęściej walczymy... Cholerni ciapaci.

Ile to razy będzie nad czymś rozmyślał. Ciężki dzień, ale nawet na chwilę nie przestał kombinować. Skoro już siedzi w tym po uszy, nie ma nic do stracenia. A przynajmniej tak chciał myśleć.

- A więc to wszystko zaczęło się od więzienia? To tam odprawiono te... eee... przyzwanie? Myślisz, że da się to odwrócić?

- Z tego co mi mówił staruszek, to zostało przyzwane w centrum. Ci islamiści, krzyżowali nas, rozpłatowywali nas i inne takie rzeczy... I wtedy on się pojawił, zupełnie przypadkiem. Tak przynajmniej mówił, oni pewnie są tak samo zaskoczeni jak my.

Jego pokryta szczeciną twarz na moment skryła się w obtartych dłoniach. Chyba zaczynała dopadać go migrena. Co robić? O co tu chodzi? To jakieś show? Kurwa, ja chcę po prostu stąd wyjść.

- Czy są jakieś miejsca, których te poczwary unikają?

Sławek podrapał się po plecach i zamyślił.
- Jestem tu miesiąc, pojawiają się tam gdzie ludzie... Czasami próbują szturmować remizę, wtedy się musimy bronić. Dzisiaj widać są nieco zagubione... - powiedział zamyślony - Nie wiem...

I wtedy to na niego spadło. Że też wcześniej o to nie zapytał.

- A czy macie tu gdzieś jakiś pojazd?
- Jasne że mamy, ale ucieczka nimi kończy się tak jak moja, z tego co wiem. Znajdą trupa w centrum, w sumie nie wiem dlaczego ja przeżyłem... Eugeniusz się tym zajmuje, to znaczy ten “starzec” - wskazał go ukradkiem palcem - Mamy kilka pól za miastem, musimy coś jeść.

Andrzej pokiwał głową i zmusił się na uśmiech.
- Dzięki Sławku za odpowiedzi. Myślę, że zostanę u Was na noc, jeśli nie sprawi to kłopotu. Jutro pomyślę, co zrobię dalej.
- Jasne - powiedział już od niechcenia.


Andrzej znalazł kąt dla siebie. Nagle poczuł się okropnie obco. Zamiast siedzieć wygodnie przed telewizorem i oglądać mecz, trafił do samego piekła. Zmęczenia dało o sobie znać. Zaraz też położył się na wytartym materacu i szczelnie nakrył się kurtką.

Może faktycznie to był tylko sen i zaraz się obudzi?
 
__________________
"Pulvis et umbra sumus"
MTM jest offline  
Stary 20-04-2013, 12:19   #18
 
Endymek's Avatar
 
Reputacja: 1 Endymek ma wspaniałą reputacjęEndymek ma wspaniałą reputacjęEndymek ma wspaniałą reputacjęEndymek ma wspaniałą reputacjęEndymek ma wspaniałą reputacjęEndymek ma wspaniałą reputacjęEndymek ma wspaniałą reputacjęEndymek ma wspaniałą reputacjęEndymek ma wspaniałą reputacjęEndymek ma wspaniałą reputacjęEndymek ma wspaniałą reputację
Biegł, ile sił w nogach. Był już 4 kroki od wejścia do kościoła. Boże, udało mi się – pomyślał i w tym momencie poczuł rozdzierający ból w barku, po czym upadł i stracił przytomność....

10 lat wcześniej


Jedenastoletni chłopiec ubrał się w piżamie, zgasił światło w swoim pokoju i położył do wygodnego łóżka. Za oknem było ciemno. Wyjątkowo żadnych gwiazd. Jego rodzice już spali, jednak on mógł posiedzieć trochę dłużej, gdyż miał kawację. Ułożył się wygodnie i zamknął oczy. Minęła godzina, druga, trzecia, a on nadal nie był w stanie zapaść w błogi sen, Takie coś zdarzyło mu się pierwszy raz w życiu. Mimo wszystko nadal starał się przenieść do krainy marzeń. Nagle poczuł dotyk palca na czole. Mama – przemknęło mu przez głowę w pierwszej chwili. Nie była to jednak jego rodzicielka. Nie mogła nią być, gdyż drzwi od pokoju był zamknięte, a on nie usłyszał, żeby ktoś je otwierał. Chciał krzyknąć, ale nie był stanie. Zdał sobie sprawę, że nie może otworzyć buzi. Ruszyć żadną kończyną ciała także. Stał się cały sparaliżowany. Nieznajomy palec nadal znajdował się na jego głowie. Usiłował spojrzeć na właściciela,ale głowa również odmawiała posłuszeństwa. Przybyły twór przejechał ręką po barku młodocianego i zniknął. Chłopieć był w stanie się już poruszyć, mimo to leżał kilka minut w bezruchu. Wreszcie się odważył i pobiegł z płaczem do mamy. Bark piekł go przy tym przeraźliwie. Wparował do pokoju rodziców, cały we łzach i opowiedział im wszystko.
-Spokojnie Mateuszku, to tylko sen. Zły sen. - próbowała uspokoić chłopca matka.
-Mati....... Mati...

***
........Mati żyjesz? – Cucił go Eryk Grabski. Mateusz wrócił do rzeczywistości. Próbował przeanalizować, wszystko co się stało. Poczuł ból na swoim ciele. To kolega opatrywał mu ranę.
- AAAAA, KURWA MAĆ – krzyczał. Bluzgał na prawo i lewo. Na wszystko, co możliwe. Na Bogu ducha winnego Eryka, na szatana, kościół, samochód itp.
-Uspokój się – usłyszał głoś Michała, któremu najwyraźniej znudziło się oglądanie obrazów.
-Jak mam się do kurwy nędzy uspokoić, skoro mam rozpieprzony bark. Jakiś kutas chciał mnie zasztyletować!. - Nadal darł się wniebogłosy. Po chwili uświadomił sobie, że z powodu prowizorycznego opatrunku rana już tak nie krwawi, a jego lekarz gdzieś zniknął.
-Gdzie jest gruby? - Zapytał już lekko uspokojony.
- Poszedł szukać pomocy
-Czyli spierdolił, albo już nie żyje – skwitował Mateusz.
-Myślę, że my też powinnyśmy stąd iść, jeżeli jesteś w stanie. - Terlikowski podrapał się po głowie.
-Pogrzało cię?! Wprawdzie nogi mam całe, ale na zewnątrz biega psychol z nożem, albo nawet sam szatan, czy jakieś inne gówno z piekła.
-Nie przesadzaj. Nie możemy tu siedzieć cały czas.
-Nie wiem, kurwa. Wszystko to pojebane jest. A jak ty uważasz Piotrek – skierował wzrok w stronę Pawlika, który najwyraźniej próbował choć przez chwilę zrozumieć, co się dzieje.
 
Endymek jest offline  
Stary 20-04-2013, 15:39   #19
 
Reinhard's Avatar
 
Reputacja: 1 Reinhard ma wspaniałą reputacjęReinhard ma wspaniałą reputacjęReinhard ma wspaniałą reputacjęReinhard ma wspaniałą reputacjęReinhard ma wspaniałą reputacjęReinhard ma wspaniałą reputacjęReinhard ma wspaniałą reputacjęReinhard ma wspaniałą reputacjęReinhard ma wspaniałą reputacjęReinhard ma wspaniałą reputacjęReinhard ma wspaniałą reputację
Szaleniec z nożem...i wszystko się wyjaśniło. Wariat, coś takiego mógł zrobić tylko wariat.
-Musimy jak najszybciej dotrzeć na policję. Jak jest kościół, to niedaleko musi być jakaś wieś. Cholera wie, gdzie ten szaleniec polazł, ale to może być jedyne szansa, żeby się wydostać.
Michałowi ciarki przeszły po plecach. Szaleniec...nóż...każdy normalny człowiek bałby się o życie.
 
Reinhard jest offline  
Stary 20-04-2013, 23:37   #20
 
SWAT's Avatar
 
Reputacja: 1 SWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputację
Andrzej położył się spać, na starym materacu, który w jednym z końców był ewidentnie przypalony. Sen, niestety nie przyniósł ukojenia. Mandrak spał, lecz snem niespokojnym. W marzeniach przenosił się w najbardziej bolesne dla niego dni, te które sprawiły mu najwięcej bólu, strachu i upokorzenia. Ale to i tak była spokojna, względem tego co musieli przeżyć inni ludzie, uwięzienie w tej chorej grze…

Grabski biegł przed siebie, a podkoszulką falował mu z każdym krokiem jego brzuch. Nogi szybko zaczęły odmawiać posłuszeństwa, miał wrażenie że z każdym krokiem są coraz bardziej z waty. A na koniec złego, doszła do tego jeszcze kolka. Nie ubiegł wcale daleko od kościoła, gdyby było jasno widać by było ciemną kulkę klęczącą na polanie i sapiącym jak parowóz. Niestety, mrok to utrudniał. Gdyby Eryk wiedział, że przyjdzie mu walczyć z szatanem wcielonym, zapewne nie poświęcił by swego życia na siedzenie przed komputerem, oderwał by się od niego i byłby zupełnie innym człowiekiem.

Milczący Piotrek, skinął tylko głową Mateuszowi i Michałowi. Widać było, że od momentu kiedy spojrzał w oczy demona, coś nim wewnątrz nieźle trzęsło. A wzrok miał tempo wpatrzony w wybebeszonego Tomka. Wraz z wiatrem, przyszedł zapach zawartości jego jelit i żołądka.
- Wróćmy na drogę… – wyrzucił z siebie – Na tą polną. Pewnie zaprowadzi nas do miasta
Nie było więcej dyskusji, sprawa była prosta. Kiedy wychodziliście z kościoła, w miejscu w którym stał tajemniczy „psychopata”, zobaczyliście coś takiego.


Pomogli wstać Mateuszowi, którego ramię obwicie krwawiło i okropnie bolało. Mimo wszystko, prowizoryczny opatrunek Eryka jakoś się sprawdzał. Ale w końcu i ta szmata zaczęła przyjmować większe ilości krwi. Nie było trzeba długo czekać, aż chłopak zaczął omdlewać i było trzeba go nieść. A kiedy mdlał i przenosił się do krainy marzeń sennych, te szybko przeradzały się w koszmary. Jeden ze snów, był o tym jak powoli skalpelem jakiś chirurg amator rozbierał go cześć po części, mięsień po mięśniu, kość po kości… A on nic nie mógł z tym zrobić…

W końcu i Eryk się podniósł, ale teraz już nie biegł jak opętany. Delikatnie truchtał, swoim własnym tempem. Bardzo powoli i ostrożnie, aż w końcu nie dotarł do czegoś, co wyglądało jak pole ziemniaków. Wtedy sobie przypomniał, że przypadkiem pobiegł w stronę w której słyszeli warczenie jakby silnika. I rzeczywiście, radliny były świeże i gdzieniegdzie widać było równie świeży ślad ciągnika polnego. I wtedy usłyszał jakieś ludzkie rozmowy. Pochodziły z daleka i były przytłumione, ale odnosiły się do tego „że jest już chyba bezpiecznie i można wrócić do pracy”. Niezdarnie, podkradłeś się w tamtą stronę i zobaczyłeś zapuszczone gospodarstwo, po podwórzy chodzili ludzie, a na środku stały dwa traktory. Ursus starej daty i jeden nowszy, Zetor. Niedaleko nich stał zaparkowany niebieski bus.


Reszta chłopaków, w końcu doszła do czegoś wyglądającego jak miasteczko, ale po bardzo wielu przejściach. Jednym słowem, wyglądało jakby w mieście doszło do zamachu terrorystycznego albo jakiegoś starcia. I nie niedawno, ale z dobre… 10 lat temu. W oknach budynków które jeszcze stały, nie paliło się światło, miasteczko jakby wymarło. Kiedy dotarliście pod komisariat, zostaliście tylko spalony budynek… Musieliście działać sami, chyba mijaliście tak samo opuszczony, ale będący w całości ośrodek zdrowia z dobudowaną apteką.

 
__________________
Po prostu być, iść tam gdzie masz iść.
Po prostu być, urzeczywistniać sny.
Po prostu być, żyć tak jak chcesz żyć.
Po prostu być, po prostu być.
SWAT jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 19:25.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172