Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Horror i Świat Mroku > Archiwum sesji RPG z działu Horror i Świat Mroku
Zarejestruj się Użytkownicy


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 08-05-2013, 18:42   #11
 
Mrsanczo's Avatar
 
Reputacja: 1 Mrsanczo wkrótce będzie znanyMrsanczo wkrótce będzie znanyMrsanczo wkrótce będzie znanyMrsanczo wkrótce będzie znanyMrsanczo wkrótce będzie znanyMrsanczo wkrótce będzie znanyMrsanczo wkrótce będzie znanyMrsanczo wkrótce będzie znanyMrsanczo wkrótce będzie znanyMrsanczo wkrótce będzie znanyMrsanczo wkrótce będzie znany
-Zaraz przed wejściem do komory zaczepił go Bennet.

-Słuchaj Sanchez, znasz się na materiałach wybuchowych, dobrze by było, gdybyś wchodząc przez tą wyrwę zorientował się co mogło ją zrobić i ile było tego czegoś potrzeba do zrobienia takiej wielkiej dziury.

Słysząc to Oscar się uśmiechnął – oczywiście – powiedział próbując nie przerywając koledze.

-Gdyby udało nam się ustalić przyczynę katastrofy, może odpaliliby coś ekstra do nagrody za samo odnalezienie okrętu. Poza tym, gdybyśmy wiedzieli co to było, mógłbym spróbować zeskanować okręt i sprawdzić czy nie ma tam tego więcej. Wiesz o co mi chodzi?

Tak oczywiście – wtrącił.

Byłaby lipa, gdybyście tam weszli i okazałoby się, że na pokładzie są jakieś niewybuchy, które mogą rozpierdolić was razem z naszym mostem cumowniczym, albo i uszkodzić nasze poszycie.

Nawet mi nie mów – dodał – jak widzę tą dziurę to trochę się boje tam wchodzić – dokończył.

Teraz tylko ta gadanina i zobaczę od środka te pole minowe - W porządku – odpowiedział mechanicznie.

Kapitan Tramp był odpowiedzialnym i sumiennym człowiekiem, lecz czasem go irytował na przykład teraz gdy naraził całą ekipę dla paru milionów kredytów na rękę. Nie równało się to mu z ryzykiem lecz wiedział, że nie za takie pieniądze ludzie dali by się poćwiartować. Zamyślony zwrócił się do Melisy – jakoś mi się nie widzi przechodzić przez tą dziurę, można łatwo zniszczyć skafander, jak sądzisz – spytał się nie pewnym głosem. Był wystraszony i nie ukrywał tego. Sądził nawet, że jeśli ktoś nie boi się takiego wybuchu oznaczało że jest debilem.

Poszycie statku było w opłakanym stanie. Zaczął analizować zniszczenia statku tak jak go poprosił Bennet. Myśli budziły się w nim jak gotująca woda - „nawet jak ja nie jestem łasy na kredyty nie znaczy, że inni nie są – zamyślił się już zupełnie – pewnie dostał by po łbie za nie konkretny raport, z tą bandą wyrzutków nic nie wiadomo”.

Jego wzrok na chwilę przystanął więc na rozdarciu. Nie trzeba tu było wywodów ani nawet specjalisty za jakiego się miał, że to nie zwykły ładunek wybuchowy. Takich samych kierunkowych ładunków magnetycznych używa się na korpusach górniczych lub w siłach specjalnych. Jednak jedno pytanie go dręczyło - „Kto chciał wydostać się z takiego statku, co było motywacją”

Nareszcie stanął na pokładzie - *Clang, clang* - elektromagnesy zawtórowały za rosjaninem. Co ciekawe nawet przez skafander wydawało się że zapach alkoholu Petrenko nie opuścił. Ładunek nie zostawił śladów wybuchu wewnątrz Harvestera. Podłoga i ściany obrastały kawałki lodu jak w jakimś tanim filmie katastroficznym. Ciemność pochłaniała wnętrzności ogromnego statku.

-Petrenko, Sanches, jak mnie słyszycie? Mam jakieś zakłócenia – usłyszał kobiecy głos - Bardzo dobrze – odparł spokojnie Oscar lekko zdziwiony - Głośno i wyraźnie – odparł z okropnym rosyjskim akcentem Petrenko - Осторожно, ребята***! Miejcie oczy w dupie! Nie podoba mi się to. Bambus, przyjrzyj się wyrwie. Może się dowiemy co zrobiło tą dziurkę. Wchodzimy!

Ładunek magnetyczny sił specjalnych lub korpusu górniczego – odpowiedział szybko i konkretnie – wydaje mi się że ktoś chciał stąd uciec. Stevenson - szepnął rosjanin - co to kurwa jest?
 
__________________
"Ignorance is bliss." ~ Cypher

Ostatnio edytowane przez Mrsanczo : 11-05-2013 o 17:48.
Mrsanczo jest offline  
Stary 09-05-2013, 21:40   #12
 
Neride's Avatar
 
Reputacja: 1 Neride ma w sobie cośNeride ma w sobie cośNeride ma w sobie cośNeride ma w sobie cośNeride ma w sobie cośNeride ma w sobie cośNeride ma w sobie cośNeride ma w sobie cośNeride ma w sobie cośNeride ma w sobie cośNeride ma w sobie coś
Skafandry przez to, że były tak naszprycowane różnymi gadżetami sprawiały wrażenie, jakby nic złego nie mogło się wydarzyć. Wszak wystarczyło wbić się w nie i poszybować w ciemną otchłań. Melisa zawsze usiłowała pozbyć się tego wrażenia, kiedy sprawdzała, czy wszystkie systemy skafandra ochronnego działają jak należy. Kobieta uważała, że technologia potrafi zdziałać wiele dobrego, ale nie należało ufać jej tak do końca. W końcu nadal pozostawała technologią, która czasami wymagała i interwencji człowieka, gdy coś przestawało działać jak należy.
- Petrenko pójdzie pierwszy, a nie wygląda na takiego, który chciałby trafić do piekła, gdzie nie ma gorzały – odpowiedziała z lekkim uśmiechem Oscarowi, chcąc dodać nieco otuchy mężczyźnie. Rozumiała go i jego zdrowe podejście do całej sytuacji, ale kobieta musiała pozostawić swoje wątpliwości dla siebie.

* * *

Procedura wyjścia poza statek przebiegła sprawnie, tak jak się tego spodziewano. Robili to w końcu wielokrotnie.

„- Sanches i Stevenson. Ruszajcie.”

Kiedy kobieta zobaczyła wrak statku, na który mieli wejść, przebiegł jej po plecach zimny dreszcz. Był ogromny i wyglądał upiornie. Jak jeden z tych wraków na horrorach, które oglądała w wolnym czasie. Ludzie wchodzili na taki wrak, który był opuszczony, a potem okazywało się, że wcale tak nie było. Kobieta zaklęła w myślach, nad czym ona w ogóle się teraz zastanawiała? Nad tym, czy na statku mieszkają zielone ufoludki, które czekają tylko po to, żeby ich zeżreć żywcem? Stevenson, weź się w garść!

„- Zameldujcie, jak wejdziecie do środka.”

Na twarzy Melisy zagościł lekki uśmiech, kiedy dzieląca ich odległość zmniejszała się z każdą chwilą. Wystarczyło tylko wykonać swoje. Mimo wszystko nie potrafiła pozbyć się z głowy niepokojącej myśli, jakim cudem nikt jeszcze nie znalazł tego wraku. Niestety im odległość była mniejsza, tym wyraźniej widziała dziurę, przez którą mieli przejść i przysłowiowo „mina jej zrzedła”. Była po prostu ogromna. Kobieta szacowała, że jej szerokość ma około 3-4 metry, podobnie jak wysokość. Melisa zrozumiała teraz obawy Sanches’a o skafander, gdyby coś poszło nie tak. Dziura była zwyczajnie postrzępiona i wyglądała naprawdę paskudnie. Melisa była tylko lekarzem i rzadko miała okazję oglądać coś takiego z bliska, dlatego tłumaczyła sobie, że ma prawo czuć niepokój. Dla Petrenko i Sanches’a coś takiego było prawdopodobnie chlebem powszednim, jednak nie dla niej. Co zrobiło aż tak wielką dziurę? Coś jednak przerwało jej rozmyślania. Kiedy kobieta była wystarczająco blisko dziury usłyszała z słuchawkach coś dziwnego. Szept? Ktoś coś powiedział?Czy to było jej imię?

„-Mel-i-ssa”

Kobieta usiłowała w myślach odtworzyć właśnie to co usłyszała, nie będąc pewna, czy brzmiało to dokładnie tak. Me-lisa? Meli-sa? Mel-i-ssa? Nie była pewna. W słuchawkach usłyszała po chwili trzaski. No tak. Zakłócenia.
- Cholera. Zakłócenia – mruknęła kobieta, kiedy trzaski w słuchawkach nieco się nasiliły. Miała jednak nadzieję, że było to chwilowe i nie oznaczało żadnych kłopotów. Jakich kłopotów? Głos w słuchawkach? Musiało się jej coś przesłyszeć. Szczególnie przemieszczając się w tej martwej ciszy. Musiały to być po prostu zakłócenia. Usłyszała coś, a jej mózg zwyczajnie płatał jej figle, co było i tak niepokojące, biorąc pod uwagę, że była lekarzem i miała pomagać innym.
- Petrenko, Sanches, jak mnie słyszycie? Mam jakieś zakłócenia
– powiedziała do słuchawki, chcąc się upewnić, czy jej towarzysze ją słyszą. Jeżeli nie, to i tak musieli dotrzeć na statek, wykonując standardowe procedury.
W tym momencie kobieta wolała jak najszybciej dostać się na ten wrak, chociaż myśl o nim też nie napawała jej optymizmem. Wszystko w tym momencie było lepsze, niż to zawieszenie w próżni.
 
Neride jest offline  
Stary 09-05-2013, 22:21   #13
 
GreK's Avatar
 
Reputacja: 1 GreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputację
Syk uchodzącego z komory przez właz powietrza i znaleźli się w kosmicznej próżni. Systemy skafandra podtrzymujące życie zareagowały błyskawicznie. Z cichym szumem uruchomiło się ogrzewanie. Przed oczami pojawiły się informacje dotyczące stanu zdrowia. Za odsuniętym włazem ziała czarna dziura.

- Petrenko, wychodzisz pierwszy.

Wysunął się na zewnątrz w pustkę. Zawsze fascynowała go ta pustka. Nie tyle nieogarniona przestrzeń usiana gwiazdami, ile cisza. Cisza, którą wypełniał tylko ledwo słyszalny szum aparatury skafandra.

Clang, clang

Elektromagnesy przyczepiły go do kadłuba Дракона. I wtedy go zobaczył. Potężne cielsko HARVESTERA oblepione kryształkami lodu.

- Прекрасный*! - wyrwało mu się.

Dimitrij nie należał do ludzi, na których łatwo wywrzeć jakieś wrażenie. Jednak ogromny wrak Żniwiarza unoszący się tak blisko, z ziejącą w jego kadłubie dziurą wzbudzał... szacunek.

Po chwili do rosjanina dołączyli Sanches i Stevenson.

- Ruszajcie w formacie klina. Petrenko na szpicy. Zameldujcie jak wejdziecie do środka.

- Jasne! - burknął Dimitrij.

Po chwili odbiwszy się od Dragona płynęli w szyku w kierunku zwiększającej się z sekundy na sekundę wyrwy w poszyciu wraku. I im bliżej byli, tym bardziej rósł niepokój rosjanina. Niepokój, którego podłoża wytłumaczyć nie potrafił. Czuł jednak, że coś jest nie tak, z tym statkiem. Instynkt. Instynkt, który nie raz uratował mu życie podpowiadał mu teraz: Осторожно! Осторожно! Будьте внимательны!**

- Petrenko, Sanches, jak mnie słyszycie? Mam jakieś zakłócenia - w głośniku odezwał się głos Melisy

- Głośno i wyraźnie - odparł służbowo. - Осторожно, ребята***! Miejcie oczy w dupie! Nie podoba mi się to. Bambus, przyjrzyj się wyrwie. Może się dowiemy co zrobiło tą dziurkę. Wchodzimy!

W pewnym momencie, gdy przechodził przez dziurę na pokład jego uwagę zwróciło coś dziwnego, dryfującego w pozbawionym grawitacji korytarzu. Jakiś kształt pod sklepieniem, trudny do rozpoznania, ale dziwnie niepokojący i sugestywny. Skierował snop światła w tamtą stronę.

- Stevenson - szepnął do interkomu - co to kurwa jest?

===========tłumaczenia===========
*priekrasnyj - przepiękny
**Ostorożno! Bud'tie wnimatielnyj! - Ostrożnie! Bądź uważny!
***Ostrorożno riebiata! - ostrożnie koledzy!
 
__________________
LUBIĘ PBF
(miałem to wygwiazdkowane ale ktoś uznał to za deklarację polityczną)

Ostatnio edytowane przez GreK : 10-05-2013 o 22:00. Powód: tłumaczenia
GreK jest offline  
Stary 09-05-2013, 22:59   #14
 
Komiko's Avatar
 
Reputacja: 1 Komiko jest po prostu świetnyKomiko jest po prostu świetnyKomiko jest po prostu świetnyKomiko jest po prostu świetnyKomiko jest po prostu świetnyKomiko jest po prostu świetnyKomiko jest po prostu świetnyKomiko jest po prostu świetnyKomiko jest po prostu świetnyKomiko jest po prostu świetnyKomiko jest po prostu świetny
Bennet przeanalizował wszystkie za i przeciw. Nie trwało to długo.
- Jeżeli coś pójdzie źle, korytarz cumowniczy potencjalnie pójdzie się jebać, ale nasi zawsze mogą do nas wrócić używając silników w skafandrach. Prawdopodobieństwo, że zachaczymy o poszycie Harvestera jest mniejsze, to tak jakby po pijaku nie ominąć rowerem zaparkowanego autobusu, ale nadal jest to możliwe.... W każdym razie nie po to zakuwałem na studiach i brałem nadgodziny na symulatorach, żeby teraz zginąć zbombardowany kosmicznymi śmieciami panie Kapitanie. Mogę zapalić? Wtedy lepiej mi się myśli...-
O ile kapitan mu na to pozwolił, a mając w alternatywie unieruchomienie okrętu, albo nawet śmierć, zapewne tak zrobił. Kerensky wsunął palce do jednej z licznych kkieszeni znajdującej się na piersi swojej szarozielonej kamizelki i pogrzebał nimi w znajdującej się tam paczce papierosów. Następnie wyciągnął jednego, wetknął w usta i odpalił tanią zapalniczką benzynową, którą zaraz schował do kieszeni w swoich spodniach. Zaciągając się głęboko dymem nie wyciągnął papierosa z ust, wargami przechylił go jedynie na lewą stronę twarzy, tak by dym unoszący się z końca fajki dym nie przysłaniał mu widoku. Następnie zabrał się za wykonanie zadania, całkowicie odrywając od otaczającej go w pomieszczeniu rzeczywistości i koncentrując myślami jedynie na analizie napływających danych i manewrowaniu chwilowo "kulawym" okrętem.
 

Ostatnio edytowane przez Komiko : 09-05-2013 o 23:02.
Komiko jest offline  
Stary 10-05-2013, 00:33   #15
 
Nasty's Avatar
 
Reputacja: 1 Nasty jest jak niezastąpione światło przewodnieNasty jest jak niezastąpione światło przewodnieNasty jest jak niezastąpione światło przewodnieNasty jest jak niezastąpione światło przewodnieNasty jest jak niezastąpione światło przewodnieNasty jest jak niezastąpione światło przewodnieNasty jest jak niezastąpione światło przewodnieNasty jest jak niezastąpione światło przewodnieNasty jest jak niezastąpione światło przewodnieNasty jest jak niezastąpione światło przewodnieNasty jest jak niezastąpione światło przewodnie
>>>>>>>


Skafander założony. Osłona zamknięta. Nic nie jest gorsze niż rutyna – pomyślała Tomason. Dlatego też sprawdzała wszystko i odkreślała jeszcze w myślach z listy którą wykuła na pamięć. Buty magnetyczne? Spojrzała, wyginając ciało dość ciężko w pół.

działają – Dopowiedziała sobie głośno od tak od niechcenia, jak znudzona szachistka grą z przeciwnikiem chorującym na narkolepsje.

Po kilku następnych punktach a raczej kilkudziesięciu ruszyła w stronę komory dokującej. Sprawdziła po drodze jeszcze raz ciśnienie w skafandrze. Powodem było pocenie się. Czasem tak bywało gdy właśnie skafander nawalał. Tym razem to coś innego. Może euforia wejścia na swoje marzenie z dzieciństwa. Dotarła wraz z kompanami do śluzy oraz kryzy. Przy ostatniej coś jak zwykle nie działało. Normalka. Zawsze to samo.

"
- Zwarcie – głos Trampa słyszalny w ich hełmach był dość niewyraźny, coś zakłócało odbiór. – Śluza na Haresterze nie działa, jak można było się spodziewać. Użyjcie zwolnienia mechanicznego.- "


Anastazy rozejrzała się. Całe wejście było pokryte kryształkami lodu. Ale nie to blokowało wejście. Zapewne słaba przepustowość komunikacyjna. Widać SCS HARVESTERA żył już własnym życiem. Po ludzku zasilany był, na awaryjnych dość długo. Co powodowało odcinanie niepotrzebnych sekcji które zżerały by prąd.

Normalka – pomyślała „Zwarcie”. Odkręcić osłony, odpiąć zabezpieczenie i dobrać się do mechanizmu awaryjnego otwierania śluzy zewnętrznej.
Wyciąga z zasobnika kombinezonu wkrętarkę z bitami i wybiera właściwy. Nieporęczne narzędzie ale przydatne. Gdyby nie kombinezon to by było łatwiej. –pomyślała „Zwarcie”, dociskając wkrętarkę pod kątem prostym. Tak by nie zepsuć nacięć śrub. Po chwili całe osiem śrub zostało usuniętych. Pozostało przeciągnąć wajchę w górę uprzednio wpisując kod dostępu awaryjnego do konsoli. Które wpisała. Jak nie znać standardowego hasła do statku swoich marzeń. Przestudiowany od podstaw okręt za dzieciństwa. Rękawice od kombinezonu już prawie za szroniała ale się udało. I wtedy Anastazy powiedziała do reszty.

- No i proszę!- i weszła do środka wraz z resztą.

„- Wejdźcie do środka i zamknijcie ją za sobą – słyszeli Trampa koordynującego działania ekip ratowniczych. – Druga grupa właśnie zbliża się do wyłomu. „

Zamknięcie to już pestka „Zwarcie” pociągła wajchę z drugiej strony i śluza zamknęła się. Powinno pomieszczenie natychmiast przystosować ciśnienie włączając procedurę dekompresji. Niestety nic takiego się nie wydarzyło. Tomason znów przeszły dreszcze. Niepokój i zdenerwowanie, oraz dziwne uczucie, które zawsze towarzyszy wejściom na pokład takich latających wraków.

- Czy ktoś jeszcze czuje się nieswojo?- zapytała Anastazy cierpkim głosem.

Po czym ruszyła do przodu podziwiając pomieszczenie. Było zniszczone, ale i tak cudowne. Wysokie pomieszczenie, dość zaawansowane, ale było coś w nim dziwnego.

- Orzesz w mordę! – poczuła uderzenie w plecy. Odskoczyła. Gdyby to było coś ostrego skończyło by się nieciekawie. Odwracając się jednak był to tylko hełm. Tylko, albo aż. Tomason zacisnęła zęby jak i dłonie,

- od teraz bez takich mi tu…! No! – powiedziała gdzieś w przestrzeń pomieszczenia. Zawsze uważała że każdy okręt ma duszę i trzeba ją szanować. Jak i dusze które zostały na pokładzie.

Po chwili wstrząsnęła głową, jakby zrzucała z siebie ciężar stresu. Rozluźniła ręce, jak i usta. Spojrzała na następny właz. Rozejrzała się jeszcze raz dookoła. Zauważyła że latają również inne części i przedmioty.

Tym razem postarała się wzmożyć czujność!


>>>>>>>>>>>>>>>>
 
Nasty jest offline  
Stary 10-05-2013, 02:25   #16
 
Proxy's Avatar
 
Reputacja: 1 Proxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputację
Nicko najwidoczniej się grzebała w zakładaniu skafandra ratowniczego. Przed wejściem do rękawa dotarła ostatnia akurat w momencie w którym wszyscy by już na nią czekali.

Sam skafander wyglądał zupełnie inaczej niż jego wersja podstawowa. Różnił się też od skafandra medycznego. Prócz samych oznaczeń lekarskich był mocno kontrastowy i wyposażony w jaskrawe odblaskowe taśmy. Obsługa techniczna, obsługa medyczna czy dziesiątki innych służb - nie dało się ich pomylić z oznaczeniami ratowniczymi. Nawet w ciemnościach poświata była zauważalna.
Widocznie korporacja ceniła sobie życie ludzi... Czy może ryzyko utraty reputacji w przypadku pozostawienia ich na śmierć...?

Skafander ratunkowy Nicko dodatkowo był cały oklejony różnorakim sprzętem. Liny, haki wraz z kompaktowym blasterem, magnetyczne szczypce, flary, lightsticki, farby, podwójne reflektory, zapasowe baterie, dodatkowy tlen, trochę elektroniki i medpack, który był największy z tego wszystkiego, zajmował prawie całe plecy. Cała masa innych dziwnych rzeczy, które najprawdopodobniej zostały by w szafce nie znalawszy osoby zainteresowanej. Nicko natomiast sprawiała wrażenie jakby każdy przedmiot był ważny i miał swoje specjalne przeznaczenie. Cóż, po prostu wyglądała na porządnie przygotowaną na takie sytuacje. Zresztą też... W końcu tym się do cholery zajmowała.

Podczas dekompresji Ratowniczka była zajęta czymś na swoim WKP. Po minucie jej mina lekko skwaśniała. Podniosła wzrok wysoko oglądając gigantyzm HARVESTERA. Oczy przymrużyły się a jej mina pokwaśniała jeszcze bardziej. Niezadowolenie? Po zerknięciu na wyświetlacz jej WKP było widać, że szukała mapy z rozkładem korytarzy. W następnej chwili pomniejszona wersja mapy pojawiła się na hełmie. Znowu zanurkowała do urządzenia jednak nie trwało to już tak długo.

- Bambus, nie widzę podglądu Twoich funkcji życiowych. Włącz ich współdzielenie - odezwała się poprzez interkom cały czas grzebiąc w WKP.

Na hełmie pojawiły się kolejne elementy jak podgląd funkcji życiowych 6 osób. Na górze kolejno: "Melisa", "Bambus", "Ten zapijaczony sukinkot". Na dole: "Nicko", "Zwarcie", "Luvezzi". Po bokach wskaźniki ciśnienia, temperatury, tlenu, dwutlenku węgla oraz siły sygnału. Nicolayeva wiedziała, co robi i była do tego świetnie przygotowana.

Po otwarciu włazu pochwyciła leżący między jej nogami reflektor walizkowy, jak się okazało po włączeniu, dający jebitny i szeroki snop światła.

- Dwójka w środku. Właz zamknięty - poinformowała SPACE DRAGONA po paru chwilach.

Wysoka, czarna, martwa ładownia z latającym w środku wszystkim, co niegdyś tam stało. Brak ciśnienia, brak temperatury, brak tlenu. Nie było to dla niej zaskoczeniem. Zamiast zagłębiać się w pomieszczenie po paru krokach zatrzymała się przy ścianie. Jedną ręką sięgnęła gdzieś do przyklejonych do siebie klamotów i wyciągnęła malutką puszkę z wystającą elastyczną antenką. Retransmiter sygnału przydaje się w każdych warunkach. Następnie sięgnęła w inne miejsce swojego skafandra wyciągając pojemnik z pomarańczową farbą. Na okół urządzenia wysprejowała okrąg, który po chwili kontaktu z dużym reflektorem zaznaczał swoją obecność przyjemnym luminescencyjnym światłem. Dopiero po tym weszła za towarzyszami.

Pomiędzy śmieciami lekarskie oko mogło dostrzec ślady krwi. Niektóre rozchlapane jeszcze za czasów działania ogrzewania. W przestrzeni fruwały też brunatne koraliki zamrożonych kropel. Czyli dla nich musiało być już na tyle zimno, że zamarzły w stanie nieważkości. Warto było sprawdzić krew rozchlapaną, jak i latającą. Nie było to dla niej zaskoczeniem.

Na komentarz Tomason nie zareagowała, jednak na jej podniesienie głosu prawie natychmiast został rzucony snop światła z reflektora trzymanego w ręce, by zaraz po ujawnieniu powodu przeskoczyć na kolejne miejsca. Nie było to dla niej zaskoczeniem.

- Za tą śluzą powinien być niewielki korytarz - powiedziała surowo i konkretnie - Zwarcie, bierz się za nią.

Jej wyraz twarzy był skupiony. Czyżby coś było nie tak? Nie bała się? Nie zachodziła w głowę, co stało się na tym okręcie? Czemu akurat oni na niego się natknęli? Czemu taki kolos umarł? Nie przechodziły jej ciarki? Nie miała nieswoich odczuć? Nie czuła zaniepokojenia? Czemu...? Co mogło być tego powodem? Może coś z nią nie tak? Może się naszprycowała? A może... A może to jej wina, że tutaj są? Może to ona ich tutaj ściągnęła? Na pewno nie zachowywala się jak reszta. Na pewno o wszystkim musiała wiedzieć.

A może po prostu zamiast gadać robila to, co do niej należy?
 

Ostatnio edytowane przez Proxy : 10-05-2013 o 10:22.
Proxy jest offline  
Stary 10-05-2013, 13:21   #17
 
Plomiennoluski's Avatar
 
Reputacja: 1 Plomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputację
Rozwodnik nie musiał mieć złych przeczuć po uderzeniu odłamka w kadłub. Niemalże zazdrościł grupie, która zapakowała się w ciężkie kombinezony do pracy w próżni, czerwone lampki alarmowe i spokojny głos SI mówiły dość sporo.

- O słodka prawidłowości praw. - Olivier nie silił się nawet na przekleństwa. Nie dziwił się wcale że pierwszy mechanik klął jak leci. Z drugiej strony nie było jeszcze aż takiej tragedii, jeszcze klął. Shroud przyjrzał się dokładnie uszkodzeniom silnika i zaczął się cieszyć że ma na sobie kombinezon. Zerknął po wyświetlaczu w poszukiwaniu licznika gejgera.

- Kapitanie, zacznę od dobrych wiadomości. Mamy jakieś sprawne silniki. Złe wiadomości są takie, że mamy wyciek z rdzenia i jeśli zaraz nie wyłączymy wszystkiego poza systemami podtrzymywania życia, to przy odrobinie szczęścia czeka nas skażenie. Jak go nie starczy, to silniki wybuchną robiąc z nas confetti. - Mechanik zakończył transmisję i zajął się łataniem tego, co tylko mógł w tej sytuacji. Czekał na decyzję z góry, ale nie miał zamiaru zwlekać zbyt długo. Chmura kosmicznych śmieci może była spora, ale gdyby doszło do wybuchu, to nie miałoby znaczenia, czy będą przez jakiś czas dryfować i się o coś obijać czy nie.

Przyjrzał się dokładnie fragmentowi, który przebił powłokę i narobił problemów w maszynowni. Na chwilę obecną nie było co myśleć o usunięciu go w całości, ale zastanawiał się czy nie zabezpieczyć ścian rozdarcia, by zminimalizować straty tlenu, lub wyciąć fragment, który wbił się w silnik.

- Mamy gdzieś ciężką przecinarkę plazmową? - Rzucił w eter do pierwszego mechanika i zebranych na mostku. Miał do wyboru albo rzeczowo zająć się naprawami, albo panikować i spieprzyć wszystko jeszcze bardziej, zdecydował się na rzeczowe i logiczne podejście. Mimo że ze swoimi rękawicami naprawczymi i zestawem naprawczym OCTA, wyglądał jak wcielenie chaosu.
 
__________________
Wzory światła i ciemności pośród pajęczyny z kości...
Plomiennoluski jest offline  
Stary 11-05-2013, 14:26   #18
 
Gortar's Avatar
 
Reputacja: 1 Gortar ma wspaniałą reputacjęGortar ma wspaniałą reputacjęGortar ma wspaniałą reputacjęGortar ma wspaniałą reputacjęGortar ma wspaniałą reputacjęGortar ma wspaniałą reputacjęGortar ma wspaniałą reputacjęGortar ma wspaniałą reputacjęGortar ma wspaniałą reputacjęGortar ma wspaniałą reputacjęGortar ma wspaniałą reputację
Massimo od samego początku czuł niepokój. Jakiś wewnętrzny podszept. Coś w środku mówiące mu prosto do ucha: “Spieprzaj stąd póki możesz”. Nieraz już to, że posłuchał tego “GŁOSU”, zadecydowało o tym, że wychodził z cało z opresji.

Tym razem jednak zignorował ten głos. Światełko alarmowe w jego głowie jarzyło się ostrzegawczo. Młody Włoch jednak, wraz ze swoją grupą przeszedł przez właz w kadłubie Żniwiarza. Tym co rzuciło mu się w oczy były latające tu ówdzie kawałki metalu. Podleciał trochę bardziej w kierunku centrum pomieszczenia. To co tam ujrzał było coraz bardziej niepokojące. Bo przecież kawałki metalu mogły być fragmentami po katastrofie. Ale nie, to nie trzymało się kupy...

- Czy ktoś jeszcze czuje się nieswojo? - usłyszał jak Nasty rzuca pytanie w przestrzeń.

- Od rozkazu wejścia na ten statek... - mruknął pod nosem.

Jego umysł wrócił do rozważania faktów. Mieli rozwalony statek. Olbrzymi statek. Z wielką dziurą w kadłubie. Co mogło spowodować tą sytuację? Jeszcze nie wiedział. Niemniej jednak szczątki fruwające po komorze dekompresyjnej, wśród których zauważył zamarznięte krople krwi i fragmenty tkanek świadczyły o tym że odbyła się tu walka. Ktoś oberwał... i to solidnie. Nigdzie jednak nie zauważył śladów po kulach... Samo pomieszczenie nie było również uszkodzone.

- Ktoś tutaj walczył - powiedział do swoich towarzyszek.- Widzicie krew i fragmenty ciał?

Sam dziwił się swemu opanowaniu. Powinien być przerażony i wiać stamtąd gdzie pieprz rośni. Nigdy nie był przecież typem bohatera. Widocznie jednak w tym momencie to chłodna, analityczna część umysłu rządziła jego odruchami.

- Za tą śluzą powinien być niewielki korytarz - kolejna komenda ze strony rosyjskiej ratowniczki - Zwarcie, bierz się za nią.


Gdy usłyszał te słowa skierował wzrok w stronę wspomnianego włazu.

- Cholera! - Krzyknął.

Cały spokój prysnął

Mógłby przysiąc, że widział ruch za małą szybką we włazie. Jakby ktoś był po drugiej stronie...
 
__________________
---------------
Rymy od czasu do czasu :)
Gortar jest offline  
Stary 11-05-2013, 21:54   #19
 
Armiel's Avatar
 
Reputacja: 1 Armiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputację
SANCHES, PETRENKO, STEVENSON

Dziwnie znajomy kształt unoszący się pod sufitem zdekompresowanego korytarza przykuł na chwile ich uwagę.

Snop światła skierowany na to coś przez Petrenko wyrwał z ciemności fragment tajemnicy. To był … człowiek.

Ubrany w skafander próżniowy, który na niewiele się jednak przydał. Człowiek był bowiem przecięty na pół. Dolna część gdzieś znikła, być może dryfowała gdzieś w bezmiarze kosmicznej pustki. Górna jednak zaczepiła się o coś pod sufitem korytarza i pozostała na pokładzie. Z jamy brzusznej wystawały sztywne, zamrożone kawałki jelit. Rana nie była czysta – to potrafił ocenić każdy z ich trojki, a już na pewno Stevenson. Ciało w skafandrze wyglądało na rozerwane przez coś, być może nawet wybuch.

- Kamery – usłyszeli głos Trampa. – Nagrajcie ciało. Stevenson, zbliż się do niego.

Melisa miała taki zamiar i bez polecenia kapitana. Jako medyk najlepiej znała się na ludzkim ciele i liczyła na to, że dowie się czegoś więcej o przyczynie zgonu nieszczęśnika.

Jednym odbiciem ostrożnie poszybowała w stronę korpusu. Z bliska widziała już zachlapaną krwią od środka szybę hełmu i napis na skafandrze – S. HIKAMATO. Bez wątpienia ktoś z załogi okrętu – pracownik MISHIMY. Szybko zorientowała się, że ciało trzymają jakieś kable, które oplątały szyję trupa. Rozerwany skafander zamarzł na brzegach. Widoczne przez dziurę ciało wyglądało jak zmrożony na kość, oszroniony kawał mięsa.

- Nie dam rady przeprowadzić testów – zawyrokowała Stevenson.
- Dobra – Tramp dalej koordynował akcję ratowniczą. – Spróbujcie jakoś odciąć ten zdekompresowany sektor.
- Jasne – powiedział Sanches, na którego otoczenie działało dziwnie niepokojąco.
- Wysyłam wam plany okrętu typu E-Class Vinte, takie jak HARVESTER – ich WKP zakomunikowały nadejście dokumentu. – Spróbujcie zabezpieczyć ten sektor i dotrzeć do ładowni. Co to było?!
- Co? –wykrzyknęli jednocześnie.
- Nie, nic – uspokoił ich Tramp. Przez chwile wydawało mi się, że widziałem kogoś za plecami Sanchesa, ale to tylko cień Petrenki.
Z niepokojem zaczęli rozglądać się wokół siebie. Ale nic niepokojącego, poza dryfującymi śmieciami, nie zauważyli.



NICOLAYEVA, ZWARCIE, LUVEZZI

Wzięli się za śluzę wejściową. W ruch znowuż poszły narzędzia i ich techniczne umiejętności. Praca pozwoliła na chwilę zapomnieć o zamarzniętej krwi i dryfującym hełmie.

Ale Anastazy zważyła, że nie tylko hełm dryfuje w pozbawionym grawitacji pomieszczeniu. Były tam jeszcze inne elementy skafandra próżniowego: rękawice, nogawice, fragment ochraniacza barkowego i buty.
Pierwsza zaskoczył a Nicolayewa.

- W środku są kawałki ciała.

I faktycznie tak było. Wokół nich dryfowały fragmenty czyjegoś ciała – wyraźnie pocięte na spore, ale i dość liczne fragmenty.

- Przecinarka plazmowa – Marija rozpoznała charakterystyczne osmalenia i stopienia na kawałkach urządzenia ochronnego. – Wygląda na to, że został pocięty na kawałki. W środku.

- To już drugie ciało – poinformował ich Tramp. – Pierwsza grupa znalazła rozerwane resztki tuz przy dziurze. Nie wiem, co się tam stało, ale zachowajcie maksymalną ostrożność.

- Zrobione – powiedziała Zwarcie, zajęta śluzą.

Po chwili śluza rozsunęła się na boki i w tej samej chwili w ich stronę skoczył jakiś kształt. Człowiek w skafandrze próżniowym w żółtych i białych barwach korporacji MISHIMA. W rękach agresor, niczym pikę, trzymał ostry kawałek stali, na tyle groźny, że mógł zniszczyć nawet lekki skafander próżniowy, który mieli na sobie ratownicy ze SPACE DRAGONA II. Napastnik rzucił się wprost na stojącą najbliżej wejścia Zwarcie, która zauważyła, że skafander szaleńca pokrywa sporo plam krwi.

W tej samej chwili, kiedy w otwartych drzwiach pojawił się zakrwawiony szaleniec, wnętrze hełmów wypełniły im dość głośne, niepokojące i dziwne dźwięki skutecznie zagłuszając nawet najbliższą komunikację.


SHROD


- Mamy jedną w magazynku – odpowiedział na pytanie Terrparillo. – Zaraz, puttana, ją przyniosę.

To wystarczyło. Na razie Shrod musiał się zająć silnikiem, jeśli nie chciał, by SPACE DRAGON II podzielił los pierwszego.

Szybko zabrał się do roboty, odkręcając śruby zabezpieczające płyty rdzenia. Szło zbyt wolno. Potrzebował tej przeklętej przecinarki.

- Muszę wyłączyć silniki – rzucił do Trampa.

- Przez chwilę będą nam potrzebne – odpowiedział kapitan zdenerwowanym głosem. – Kerensky spróbuje nas schować pod HARVESTERA inaczej …

Coś walnęło w kadłub ich statku i Shrod poleciał w bok, wpadając na ścianę.

- … rozwalą nas asteroidy i inne śmiecie! – dokończył Tramp już wyraźnie nie kryjąc strachu.

Shrod odzyskał równowagę i spojrzał w bok. Ze zdumieniem ujrzał … drugi kawałek metalu, który rozdarł poszycie SPACE DRAGONA II tuż obok pierwszego, nadal sprawnego silnika. Przez powstałą dziurę w kłębach zamarzającej pary ulatywały resztki powietrza.

- Kurwa – wyrwało się mechanikowi.

Taki incydent wydawał się wręcz nieprawdopodobny.

I wtedy, na jego oczach, oba kawałki metalu rozdzierające ich okręt zaczęły z wolna, lecz zauważalnie przesuwać się w swoją stronę, drąc przy tym resztki burty, jakby to była cienka blaszka, a nie najtwardsze znane ludzkości stopy.

Wyglądało to tak, jakby HARVESTER schwycił w kolczaste ramiona mniejszą ofiarę i teraz rozpruwał ją, by dobrać się do wnętrzności.

Nagle przez uszkodzony silnik przeszło gwałtowne drżenie. To Karensky zaczął swój manewr. Shroud ponownie stracił równowagę i poszybował, przyciągnięty zasysanym powietrzem, w stronę poszerzającej się wyrwy.

Wiedział, że jeśli nie zachowa zimnej krwi, za chwilę może skończyć „za burtą” dryfujący pomiędzy całym tym kosmicznym śmieciem w pobliżu HARVESTERA.


KERENSKY


Bennet podjął decyzję i, za zgodą O’Donnela’ przejął stery SPACE DRAGONA II. Nim zdążył rozpocząć manewr, coś znów walnęło w „Smoczka” i przez chwilę zakłóciło procedurę przejęcia sterowania ręcznego.

Potem jednak, odpowiednio regulując pracę silników głównych i manewrowych, Kerensky oderwał ich statek od SCS HARVESTERA i zszedł niżej, wykonując bardzo trudny manewr. Przez iluminatorem na mostku przeleciały większe i mniejsze odłamki i jakieś szczątki. Kilka z nich otarło się o pancerz SPACE DRAGONA, ale na szczęście niegroźnie. Jeden przeleciał bardzo blisko anteny przekaźnikowej KOSMO – jednej z ważniejszych części sieci nawigacyjno – komunikacyjnej okrętu, ale na szczęście nie uszkodził tego urządzenia.

Po chwili iluminator przesłonił widok „podbrzusza” SCS HARVESTERA. Miliony ton stali i tytanu – jednego z lepszych konstrukcji znanych człowiekowi.

- Spójrzcie! – wykrzyknął O’Donnel wskazując jakiś kształt na kadłubie HARVESTERA.

To był człowiek! Podczepiony liną na zewnątrz. Trudno było powiedzieć, czy żyje, czy nie. Ale to nie on zwrócił uwagę pierwszego nawigatora, lecz widok innego okrętu – niewielkiej jednostki rozpoznawczej – podczepionej pod SCS HARVESTERA tak, jak oni to planowali.

- Nieoznakowany statek klasy Explorer VII – powiedział Kerensky dokonując jednocześnie korekty silnikami i opadając jeszcze niżej.
- Siły specjalne albo piraci – dopowiedział Tramp.
- To pewnie ten niezidentyfikowany okręt, który też odebrał sygnał.

- Kerensky, kurwa. Jesteś pieprzonym geniuszem sterów – wykrzyknął O’Donell, kiedy SPACE DRAGON II zakończył manewr i lekko wyhamował pod „brzuchem” HARVESTERA.
- Muszę się zgodzić z panem, panie O’Donnell – kapitan Tramp spojrzał na drugiego astronawigatora ze szczerym uznaniem. – Ma pan albo talent albo wielkie szczęście. W każdym bądź razie wypada pogratulować panu, idealnie przeprowadzonego manewru.

Potem spojrzał na ciemny kształt jednostki rozpoznawczej, wydający się równie martwy, jak wrak HARVESTERA, a potem wyraźnie przeniósł wzrok na człowieka unoszącego się w pobliżu.

- Trzeba będzie jakoś dostać się do tego człowieka na linie. Panowie. Kto na ochotnika.

I nim któryś z nawigatorów podjął się zadania kapitan rzucił w interkom.

- Shroud! Jak sytuacja w maszynowni?

Ale nikt nie odpowiedział na jago pytanie.
 

Ostatnio edytowane przez Armiel : 11-05-2013 o 21:56.
Armiel jest offline  
Stary 13-05-2013, 19:58   #20
 
GreK's Avatar
 
Reputacja: 1 GreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputację
Śmierć na Dimitrim nie robiła specjalnego wrażenia. Widział już nieboszczyków. Pamięta dokładnie widok rozbryzgującego się mózgu po strzale z bliskiej odległości z obrzyna. Egzekucja, którą sam wykonał. Mało eleganckie zabójstwo, dużo bałaganu ale o to wtedy chodziło. O efekt. Ostrzeżenie.

Połowa zamrożonego korpusu czegoś, co było kiedyś człowiekiem robiła jednak wrażenie.

– Wysyłam wam plany okrętu typu E-Class Vinte, takie jak HARVESTER. Spróbujcie zabezpieczyć ten sektor i dotrzeć do ładowni. Co to było?!

- Что?* - Petrenko odwrócił głowę omiatając wzrokiem zdewastowane pomieszczenie. Uwolniona adrenalina pulsowała w żyłach. Serce pompowało krew.

- Nie, nic – uspokoił ich Tramp. - Przez chwile wydawało mi się, że widziałem kogoś za plecami Sanchesa, ale to tylko cień Petrenki.

- Блять! - przeklął. Ten statek dziwnie na niego wpływał. Był na siebie zły. Że też tak się dał przestraszyć!

Zerknął na plany przesłane do WKP. Szybko odnalazł miejsce, w którym się aktualnie znajdowali i ładownię. Cztery grodzie. Jedna z nich wychodziła na korytarz, którym mogli dotrzeć do ładowni.

Było dokładnie tam, gdzie powinno być. Automatyka nie działała, czego należało się spodziewać. Cholerne napięcie siadło pewnie w całym tym trupie. Trzeba będzie otworzyć ręcznie. Już miał się za to zabrać, gdy jego wzrok przykuła sama grodź.

- Что это?**

Przejechał rękawicą w miejscu gdzie stykały się drzwi grodzi.

- Sanches, Stevenson! Spójrzcie na to! - wskazał im drzwi.

Tknięty złym przeczuciem podryfował do pozostałych przejść. Niestety, jego podejrzenia się sprawdziły. Każda z grodzi prowadzących do wnętrza statku miała dokładnie zaspawane drzwi.

- To wygląda jakby... - zastanawiał się głośno spoglądając kolejno to na dziurę w poszyciu, to na unieruchomione przejścia - jakby chcieli się tutaj odciąć od... od czegoś w środku. Блять! Ale to nie ma sensu! Chyba, że...

Nie, ta myśl była tak idiotyczna, że od razu ją odrzucił. Potrząsnął głową.

- Kapitanie! - rzucił do interkomu. - Coś tu jest nie tak. Kurewsko nie tak! Grodzie są unieruchomione od strony pomieszczenia, w którym jesteśmy. Ktoś koniecznie chciał się odciąć od czegoś co tam było! Może jeszcze jest! I był na tyle zdesperowany, że chciał spierdolić w kosmos! Odcinamy ten kawał mięsa i wracamy! Sanches, Stevenson, zbierajcie dupy!

Dopiero teraz zauważył, że za rozerwaną ścianą Żniwiarza, tam gdzie wcześniej przyczepiony do niego stał Space Dragon II zieje teraz tylko czarna dziura nieogarnionego kosmosu. Przerażenie ścisnęło go za gardło.

- Tramp, gdzieś się kurwa podział sukinsynu!

=====tłumaczenie======
*szto? - co?
**szto eto? - co to?
 
__________________
LUBIĘ PBF
(miałem to wygwiazdkowane ale ktoś uznał to za deklarację polityczną)

Ostatnio edytowane przez GreK : 13-05-2013 o 20:27.
GreK jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 12:13.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172