Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Horror i Świat Mroku > Archiwum sesji RPG z działu Horror i Świat Mroku
Zarejestruj się Użytkownicy


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 25-04-2013, 10:46   #1
 
Armiel's Avatar
 
Reputacja: 1 Armiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputację
[sesja dla początkujących - horror 18+] SCS HARVESTER

SCS „HARVESTER”


Sesja dla początkujących.
[MEDIA]http://www.youtube.com/watch?v=rL56-xZEpOk[/MEDIA]



Potężny, ciemny kształt zniszczonego okrętu kosmicznego dryfował pośród przestrzennych śmieci. Rozdarty kadłub statku najwyraźniej rozerwany od środka, wyglądał z daleka, niczym potężna rana w boku tytanowego lewiatana.

Okręt pozbawiony był jakichkolwiek świateł, poza kilkoma czerwonymi punkcikami na masztach kosmo-łączy – urządzeń komunikacyjnych umożliwiających przekazywanie wiadomości przez kosmiczną pustkę. Migotanie świateł sugerowało, że w dryfującym kolosie pozostało jeszcze odrobinę energii i urządzenia emitują sygnały z dryfującego wraku w bezmiar otchłani. Aż w końcu komunikat dotarł gdzieś, gdzie usłyszały go ludzkie uszy.

* * *



Kapitan Tramp wpatrywał się w odczyty przyrządów z trudną do odczytania miną.

- Czy ktoś jeszcze o tym wie, O’Donnel? – zapytał nawigatora – niskiego, przysadzistego mężczyzny w średnim wieku.
- Posłałem sygnał do Bazy Teuton.
- Jaki to statek?
- SI zidentyfikowała okręt jako Space Corvet Ship SCP „Harvester”, należący do korporacji Mishima.
- Kurs?

Nawigator przesunął dłonią po mapie holowyświetlacza rozpostartej przed jego twarzą.

- Ymir. Kopalnia górnicza należąca do korporacji VITELL. Dwa sektory stąd.
- Zboczył z kursu? – głośno myślał Tramp.
- Możliwe. Jest teraz w przestrzeni naszej Korporacji. Ale nie jesteśmy sami. Jakiś niezidentyfikowany statek zbliża się do niego z sektora AV-1386.
- Jakie ma wyprzedzenie?
- Będzie przy SCS „Harvesterze” jakieś siedem może osiem godzin przed nami.
- Może są tam przypadkowo.
- Wątpię, kapitanie.
- Przygotuj okręt do przyspieszenia. Zawiadom Bazę Teuton że lecimy sprawdzić przypuszczalny wrak okrętu SCS Harvester.


* * *

- Harvester, tu Space Dragon II czy nas słyszycie?

Kapitan Tramp mówił głośno i wyraźnie, jakby liczył na to, że to w jakiś sposób wzmocni sygnał. Odpowiedziały mu znów tylko niewyraźne szumy i trzaski.

- Zakłócenia, czy ktoś tam jest? – zapytał Tramp nawigatora O’Donnela.
- Ciężko jednoznacznie stwierdzić – nawigator wahał się przez chwilę. – Harvester dryfuje pomiędzy skupiskiem asteroid. Nie są to, na szczęście duże kawałki, ale prawdopodobnie to one utrudniają komunikację.
- Jak skany pokładu?

O’Donnel przesunął dłońmi po powierzchni holowyświetlacza i kamery na kadłubie „Space Dragona II” pokazały zbliżenie „SCS Harvester”. Obaj mężczyźni przez chwilę przyglądali się w skupieniu lekko zamazanemu obrazowi drugiego statku. Rozdarty, czarny, zamrożony kadłub wyraźnie sugerował katastrofę.

- Zobacz na tą dziurę w poszyciu. Atak piratów? Zderzenie z innym obiektem? – kapitan głośno wyrażał swoje myśli.
- To wygląda raczej na wybuch w środku. Może akt terroryzmu lub wojny korporacyjnej, albo zwykła awaria.
- Jaką mamy odległość.
- Dwanaście tysięcy kilometrów od celu. Blisko. Włączyłem silniki korekcyjne i wytracam prędkość.
- Co z tym drugim statkiem?
- Nasze czujniki nie wykrywają nikogo innego w pobliżu. Nikt nie odpowiada w całym sektorze na nasze sygnały. Wygląda na to, że tamten statek zmienił kurs.
- Albo już odleciał.
- Też tak może być.

Kapitan milczał przez chwilę.

- Dobrze. Przelecisz przez te śmieci. Spróbujemy zrobić rekonesans na pokładzie Harvestera. Sprawdzimy czy ktoś nie przeżył. Zabezpieczymy ładunek. Kiedy już zabezpieczymy wrak, poinformujemy Teutona i niech ważnicy z Octopusa dogadują się z Mishimą. Zwyczajowe prawo korporacyjne mówi, ze i tak dwadzieścia procent wartości uratowanego mienia należy się załodze statku, który dokonał zabezpieczenia. SCS Harvester to okręt klasy Harpun III. Dość nowoczesna jednostka. Warta ile …?
- Dwieście, trzysta milionów kredytów. Z rynku wtórnego.
- Nie licząc ładunku mamy więc tutaj przynajmniej dwadzieścia milionów do podziału na całą załogę. Dom na koloniach Centralnych kosztuje góra milion kredytów z prawem własności. Wiesz, że to starczy na to, by ustawić nas do końca życia. Tylko trzeba zrobić to zgodnie z procedurami, by żaden prawnik jednej czy drugiej korporacji nie podważył naszych działań.
- Rozumie się samo przez się – powiedział dość niewyraźnie O’Donnel myśląc chyba o premii, jaką może otrzymać.
- Rekonesans jest ryzykowny, ale opłacalny – przekonał sam siebie. – Próbuj bez przerwy łączyć się z Harvesterm, ja zbiorę załogę do wejścia na pokład. Skanuj też kadłub, wszystkim co mamy, może znajdziesz jakieś ślady kompresji, tlenu, ciepła, czegokolwiek.
- Jasne, szefie.

Tramp sięgnął po słuchawkę holo-transmitera i włączył komunikację wewnętrzną.

- Ludziska – WKP noszone na przedramionach przez członków załogi „Space Dragona II” wyświetliły twarz kapitana Trampa. – Jak wiecie zapewne od kilkudziesięciu godzin zboczyliśmy z kursu i znaleźliśmy się teraz w sektorze zewnętrznym AV-1388. Kurs został skorygowany dlatego, że nasz okręt przechwycił wołanie S.O.S. wysłane z „SCS Harvester” należącego do korporacji Mishima. Wychodzi na to, że jesteśmy pierwsi, którzy znaleźli statek. To oznacza premię dla załogi, jeśli odpowiednio zabezpieczmy wrak. Podjąłem decyzję, że zakotwiczymy się z Harvesterem i wyślemy na pokład grupę ratunkową. Przygotujcie sprzęt do pracy w próżni i skafandry ochronne. Sprawdźcie działanie przyczepów magnetycznych i systemów podtrzymywania życia. Wrak jest dość blisko. Tylko dwanaście tysięcy kilometrów od nas. O’Donnel zaraz zacznie przelot manewrowy przez skupisko kosmicznych okruchów. Na szczęście asteroidy są niewielkie i narażamy się jedynie na drobne uderzenia, nie zagrażające naszej zewnętrznej konstrukcji, więc nie ma powodu do obaw.

Niektórzy z załogi mogli mieć inne zdanie.

- Za pół godziny wszyscy mają być przygotowani do wejścia na pokład Harvestera.

* * *

Kadłub Space Dragona II zadrżał od kolejnego uderzenia w asteroidę. Przez pokład okrętu korporacji OCTOPUS przeszedł paskudny, metaliczny jęk, brzmiący prawie tak, jak okrzyk zranionego zwierzęcia.

- Drobne uderzenie – zaklął ktoś ze zgromadzonej załogi.

Kolejne uderzenie spowodowało, że światła na pokładzie SPACE DRAGONA II zgasły na krótką chwilę.

- Drobne uderzenia! – powtórzył tan sam głos, co wcześniej.

Drzwi do messy, gdzie zgromadziła się załoga, rozsunęły się z charakterystycznym sykiem i do środka wszedł kapitan Tramp.

- Jesteście – powiedział Tramp bez zbędnych wstępów. – Za chwilę dokonamy zakotwiczenia na Harvesterze. To spora jednostka, więc przeszukanie jej całej zajmie nam godzinę, może i dwie czasu.

Podrapał się po brodzie.

- Podzielimy się na dwie trzy osobowe grupy ratownicze. W pierwszej będzie Sanches, Petrenko i Stevenson. W drugiej: Nicolayeva, Zwarcie i Luvezzi. Ty – kapitan spojrzał w stronę Shrouda – zajmiesz się naprawami na naszym okręcie. Trzeba sprawdzić systemy po tym przejściu i naprawić uszkodzenia. Kerensky – wzmocnisz O’Donella przy sterach. Część z tych asteroid jest większa, niż szacowaliśmy. Coś mocno zakłóca nasze odczyty. Warto będzie pobrać próbki przed odlotem.

Przez chwilę zamyślił się, jakby chciał powiedzieć coś ważnego, ale ugryzł się w język.

- Dobra. Sanches, Petrenko i Stevenson – wciskajcie się w skafandry próżniowe. Wejdziecie przez rozdarcie w kadłubie. Druga grupa przejdziecie mostem. Pierwsza grupa – kierujcie się w stronę ładowni i, jeśli możecie, spróbujcie czymś załatać tą dziurę, albo przynajmniej odciąć i zabezpieczyć sekcje przyległe. Druga grupa – znajdźcie sterówkę i spróbujcie włączyć systemy statku. Jeśli chcemy dostać nagrodę za znalezienie statku musimy postępować ściśle według korporacyjnej instrukcji ratowniczej. Gra, moi drodzy, idzie o grube miliony. Dla każdego. Dlatego też przypominam, jak ona brzmi.
Przerwał mu kolejny, potężniejszy niż poprzednie łoskot uderzenia. Przez pokład Dragona przeszło wyraźne drżenie i włączyły się żółte, pulsacyjne światła awaryjne.

- Cholera – zaklął kapitan. – Mamy uszkodzenie kadłuba. Shrod! Lecisz na miejsce. Teraz!

Wiedział, że mechanik poradzi sobie bez większych problemów z tym uszkodzeniem.

- Pierwszy punkt instrukcji: załoga ratownicza wchodzi na pokład okrętu i niezwłocznie zabezpiecza wszystkie systemu, upewniając się wcześniej, że nie spowoduje to dalszych zniszczeń okrętu. Punkt drugi – załoga ratownicza włącza systemy skanowania statku oraz awaryjnej inwentaryzacji ładunku.

Ten punkt gwarantował nietykalność cargo.

- Punkt trzeci. Załoga ratownicza wysyła sygnał korporacyjnego S.O.S. przez sieć KOSMO. Punkt czwarty: załoga ratownicza z należytą starannością udziela niezbędnej pomocy ocalałym członkom załogi. Punkt piaty: załoga ratownicza z należytą starannością i w miarę swoich możliwości zabezpiecza ratowany okręt przed dalszymi zniszczeniami w miarę kwalifikacji załogi i posiadanego sprzętu dokonując należytych napraw. Punkt szósty: po zabezpieczeniu okrętu, cargo i ocalałej załogi ratownicy przekazują dowodzenie nad statkiem uratowanym załogantom, zgodnie z zasadami korporacyjnej hierarchii, lub, jeśli jest to niemożliwe, przejmują dowództwo nad ocaloną jednostką do czasu potwierdzenia przyjęcia zgłoszenia roszczeniowego przez korporację – matkę ratowanej jednostki.

Tramp pokręcił głową z niedowierzaniem.

- Ja pierdykam, co za imbecyl korporacyjny to pisał. Chyba ktoś, kto nigdy nie był w kosmosie. No, ale procedura jest procedurą i musimy jej przestrzegać, jeśli chcemy dostać tą ekstra kasę.

Przez SPACE DRAGONA II przeszła kolejna seria drżeń i łoskotów. Wszyscy zachwiali się pod ich wpływem, lecz po kilkunastu sekundach wszystko wróciło do normy.

- Zakotwiczyliśmy przy SCS HARVESTERZE – dało się słyszeć zdenerwowany głos O’Donnela dochodzący z głośników interkomu. - Przyczepy magnetyczne działają, jak należy.

- Świetnie – kapitan wyraźnie się ożywił. – Grupa pierwsza. Wy wyjdziecie włazem technicznym naszego statku. Podczepcie się linami do naszego smoczka i przedostańcie zewnętrzną przestrzenią przez dziurę w kadłubie na pokład Żniwiarza. Grupa druga. Was czeka spacerek przez kołnierz cumowniczy. Ja będę koordynował wasze działania z naszej sterówki. Do roboty!
 

Ostatnio edytowane przez Armiel : 02-05-2013 o 11:14.
Armiel jest offline  
Stary 04-05-2013, 00:31   #2
 
GreK's Avatar
 
Reputacja: 1 GreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputację
Дмитрий Владимирович Петренко

Przekręcił się na swojej ciasnej pryczy na drugi bok. Zerknął na plakat Анны Чапман* zawieszony na ścianie. Powiódł palcem po jej zgrabnej sylwetce. Pociągnął z piersiówki. Miłe ciepło rozlało się po żołądku.

Отдых**. Tak właśnie sobie wyobrażał swoją podróż na Space Dragonie II. Trochę poleniuchuje, odpocznie.

Блять***! Już rzyga tym otdychem! Ileż można nic nie robić? Nawet nie zdawał sobie sprawy jak bardzo męczące może być lenistwo. Jego dotychczasowe życie ciągle w biegu, ciągle pod presją, ciągle w zagrożeniu, czujny, na pełnych obrotach. Myślał, дурак****, że te kilka miesięcy nicnierobienia dobrze mu zrobią. Tymczasem już po tygodniu zaczęło go nosić. Nie mógł sobie znaleźć miejsca w ciasnych kabinach Космического Дракона***** i po prostu miał ochotę komuś obić mordę. Ot tak. Po prostu. Energia go roznosiła.

Dlatego też wiadomość o odnalezieniu wraku przyjął z ulgą. Nareszcie coś się dzieje, a jeśli przy tym wpadnie trochę kredytów... tym prościej będzie później zniknąć. Na zawsze. Hasta La Vista ребенка******! Nie będzie mu ciężko rozstać się z załogą i całym tym gównem.

* * *

Pojawienie się Dimitriego na Space Dragonie II było tyle niespodziewane co tajemnicze. Podczas rutynowego zatrzymania celem uzupełnienia zapasów i oddania pobranych próbek do OCTOPUSa, drugi mechanik ulotnił się jak kamfora a jego miejsce zastąpił gburowaty, niedomyty rosjanin, który zionął niczym dobra gorzelnia.

Tajemnicze było to, że kapitan statku miast wyrzucić go na zbity pysk, tylko go ignorował jak zło konieczne. Wśród załogi szeptano cicho “La Piovra” i było w tym ziarno prawdy. I mimo, że spędzili ze sobą w tej latającej puszce już trzy miesiące, to nie zdążył się zasymilować z załogą. Właściwie czas nie był jego sprzymierzeńcem. Im dłużej lecieli, tym bardziej działał wszystkim na nerwy i tym bardziej wszyscy działali na nerwy jemu. Jedyną pokrewną duszę znalazł w niskim, zarośniętym, łysiejącym, wiecznie brudnym i śmierdzącym smarami Simonie Terrpanillo - pierwszym mechaniku. Kompan do butelki. Nie można powiedzieć, że zostaną друзьями****** ale dzięki Simonowi nie musiał pić sam a jego компаньон к бутылке******** nie zadawał trudnych pytań, na które Petrenko nie miał ochoty odpowiadać.

* * *

- Sanches, Petrenko i Stevenson – wciskajcie się w skafandry próżniowe.

Dimitrij wypełnił polecenie z ochotą. Był gotowy, żeby wyjść i rozruszać zastygłe kości.




===========tłumaczenia=============
* Anna Czapman - znany szpieg XXI wieku
** Otdych - odpoczynek
*** Bliat' - cholera, bardziej chyba jak nasze "kurwa", przekleństwo
**** Durak - głupek, idiota
*****Kosmiczieskij Drakon - Space Dragon
******Hasta la Vista rebienka - Hasta la Vista baby
*******Druzjami - przyjaciółmi
********kompanion k butylkie - towarzysz do flaszki
 
__________________
LUBIĘ PBF
(miałem to wygwiazdkowane ale ktoś uznał to za deklarację polityczną)

Ostatnio edytowane przez GreK : 10-05-2013 o 22:56. Powód: tłumaczenia
GreK jest offline  
Stary 05-05-2013, 11:45   #3
 
Neride's Avatar
 
Reputacja: 1 Neride ma w sobie cośNeride ma w sobie cośNeride ma w sobie cośNeride ma w sobie cośNeride ma w sobie cośNeride ma w sobie cośNeride ma w sobie cośNeride ma w sobie cośNeride ma w sobie cośNeride ma w sobie cośNeride ma w sobie coś
Gdyby ktoś parę miesięcy temu powiedział Melisie ‘’Stevenson dasz się zamknąć w metalowej puszce pełnej facetów na trzy miesiące’’, powiedziałaby, że musiałaby być niespełna rozumu. Blondynka wpatrywała się w obskurny sufit po raz kolejny szukając powodu, dla którego zamieniła przytulny, jasny pokój na tą klitkę. Nie spodziewała się luksusów na statku, ale szarość i codzienna rutyna były naprawdę dla niej męczące. Czasami statek wydawał się jej po prostu przygnębiający.

Dlatego też nie dziwiła się reszcie załogi, która rozrywki szukała w kieliszku. A z czasem nawet zaglądanie do kieliszka stało się dla nich rutyną. Dobrym przykładem był tu chyba Petrenko. Drugi mechanik zdawał się jedynie poprawnie funkcjonować dopiero po odpowiedniej dawce alkoholu. Możliwe, że kobieta zbyt surowo oceniała Rosjanina, ale ciężko było dobrze poznać kogoś, komu tak opornie szła asymilacja z załogą.

Kobieta podniosła się do pozycji siedzącej, po raz kolejny obrzucając pomieszczenie wzrokiem pełnym nadziei, że ten dzień będzie inny. Melisa mogła uważać siebie za upartą, albo i szaloną, że dała się tu zamknąć, dlatego też wstanie z łóżka było tylko kolejnym drobnym aktem szaleństwa.

Wiadomość o znalezieniu wraku i premii spowodowała, że Stevenson naprawdę pomyślała o tym, że jej prośba została wysłuchana. Wystarczyło dobrze przeprowadzić akcję, żeby nie musieć ponownie udowadniać niczego i zaciągać się na statek.

* * *

Melisa słuchała w milczeniu instrukcji i procedur, które miały im zapewnić bezpieczne przeprowadzenie akcji, a tym bardziej zapewnić nagrodę. Zostali również podzieleni na grupy, aby całość przebiegła sprawnie. W jej grupie oprócz niej znajdował się również Sanches i Petrenko, więc zapowiadało się naprawdę ciekawie, biorąc pod uwagę charakter obu panów.
 

Ostatnio edytowane przez Neride : 05-05-2013 o 11:47.
Neride jest offline  
Stary 05-05-2013, 17:28   #4
 
Mrsanczo's Avatar
 
Reputacja: 1 Mrsanczo wkrótce będzie znanyMrsanczo wkrótce będzie znanyMrsanczo wkrótce będzie znanyMrsanczo wkrótce będzie znanyMrsanczo wkrótce będzie znanyMrsanczo wkrótce będzie znanyMrsanczo wkrótce będzie znanyMrsanczo wkrótce będzie znanyMrsanczo wkrótce będzie znanyMrsanczo wkrótce będzie znanyMrsanczo wkrótce będzie znany
Meksykanin Oscar Sanchez pochodził dobrej rodziny. Zawsze był czysty i schludnie ubrany. Sweterek od babci z napisem Wesołych Świąt był nieśmiertelny. Czasami nosił koszulki w kratę a odświętnie białe. Lecz teraz miał na sobie uroczy sweterek. Jego oczy był koloru brązowego podobnie jak włosy. Tego człowieka ludzie naprawdę lubili choć nie był towarzyskim. Ciekawe było jego przezwisko Bambus. Miał karnację białą lecz ludzie upierali się i wołali na niego Bambus. On sam tego nie rozumiał ale nie denerwowało go to. Tego człowieka było trudno czymkolwiek zdenerwować.

Nigdy niczego mu nie brakowało tym bardziej, że usamodzielnił się w wieku szesnastu lat. Nie miał długów nie był ćpunem. Zajmował prycze na uboczu zaraz obok Petrenko, który nie raz nie dwa próbował wcisnąć mu alkohol. Nie ja nie pije – odpowiadał zawsze stanowczo i spokojnie. Był wybrykiem natury nie pił nie palił, nic czysty. Pieniądze go nie obchodziły miał dość kredytów aby przeżyć w spokoju następne dwadzieścia lat. Na wyprawę zabrał się tylko po to aby pozwiedzać kosmos.

- Podzielimy się na dwie trzy osobowe grupy ratownicze. W pierwszej będzie Sanches, Petrenko i Stevenson – „mi to pasuje” - pomyślał, doborowe towarzystwo świetnie.

- Dobra. Sanches, Petrenko i Stevenson – wciskajcie się w skafandry próżniowe. Interesante – stwierdził widząc dość dziwną wyrwę w statku. Następnie ubrał się w skafander jak mu kazano.
 
__________________
"Ignorance is bliss." ~ Cypher

Ostatnio edytowane przez Mrsanczo : 05-05-2013 o 21:03.
Mrsanczo jest offline  
Stary 05-05-2013, 17:51   #5
 
Proxy's Avatar
 
Reputacja: 1 Proxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputację
post w porozumieniu z Grekiem

Następną osobą, która miała dość była Marija Nicolayeva pełniąca funkcję ratownika na Kosmicznym Smoku. W jej przypadku nie było problemem zagospodarowanie własnej osoby w czasie trzymania przez 24 godziny na dobę stanu gotowości. Taka jest już przypadłość tego zawodu. Ratownicy mają bardzo dużo czasu wolnego. "Nicko" potrafiła go sobie świetnie zorganizować. Również nie było problemów do ograniczonej ilości miejsca. Albo przyzwyczajenie, albo nawet brak wymogów większego komfortu. Problemem byli inni załoganci. Oczywiście nie wszyscy, wystarczyła jedna osoba by kipiało pod przykrywką.

Nico była dość wysoką jak na swoją płeć, mocno zbudowaną i wysportowaną 28 letnią Rosjanką. Wyraźnie nakreślone kości policzkowe, wygolona połowa głowy, skupiony wzrok i pewny siebie wyraz twarzy. Od czubka głowy do końca palców emanowała specyficznym charakterem, który często nie współgrał z innymi. Na Kosmicznym Smoku najbardziej nie współgrał z jej rodakiem.

Od samego początku było widać, że w czymś był problem. Po pierwszym tygodniu była to już czysta wojna, która nie szczędziła pięści, twarzy, wyposażenia statku, czy nawet innych załogantów. Za każdym razem skakali sobie do gardeł. By się nie pozabijali do rozdzielania ich trzeba było kilku osób. Po paru takich incydentach interwencja i groźba z wyższego stopnia związała im nieco ręce. Nie znaczyło to oczywiście, że chora atmosfera przy obecności tych dwóch osób zniknęła. Dwa wrogie obozy walczące ze sobą na zamkniętej przestrzeni.

* * *

Stała nieco krzywo z założonymi rękoma, przekrzywioną głową i lekceważącym uśmiechem. Nie był on skierowany do kapitana, co nie było trudne do zauważenia.

Na podział osób była bardzo zadowolona. No, szkoda tylko Melisy, ale da sobie radę. Kapitan ma świadomość, że takiego idioty jak Petrenko nie należy z nią łączyć, to dobrze.

- Mój szczęśliwy dzień... - mamrotała do siebie pod nosem.

Brak bliskiej obecności ruska, miliony za wyciągnięcie z otchłani jakieś dziurawej martwej puszki. Tyle powodów by samopoczucie miało się w dobrej formie.

- Zwarcie, Luvezzi - odezwała się po briefie kapitana - Wy też właźcie w skafandry próżniowe - wydała polecenie samowolnie stawiając się w miejscu osoby, która polecenia te będzie wydawać po wejściu na drugi okręt.

Opuszczając pomieszczenie również nie omieszkała pozdrowić Petrenka mocno zaakcentowanym środkowym palcem. Czas się ubrać i przygotować ekwipunek do akcji.
 
Proxy jest offline  
Stary 05-05-2013, 21:22   #6
 
Gortar's Avatar
 
Reputacja: 1 Gortar ma wspaniałą reputacjęGortar ma wspaniałą reputacjęGortar ma wspaniałą reputacjęGortar ma wspaniałą reputacjęGortar ma wspaniałą reputacjęGortar ma wspaniałą reputacjęGortar ma wspaniałą reputacjęGortar ma wspaniałą reputacjęGortar ma wspaniałą reputacjęGortar ma wspaniałą reputacjęGortar ma wspaniałą reputację
- Massimo! Massimo!

- Już idę Mamma!

- Przygotowałam dla Ciebie Twoje ulubione spaghetti.

- Mamma! Jesteś cudowna. - krzyknął uradowany Massimo siadając do stołu, na którym spoczywał talerz z gorącym makaronem.

Nie czekając zaczął zjadać posiłek. Wszak Spaghetti, które przyrządza Mamma jest najlepsze pod słońcem. I to nie tylko ziemskim słońcem, o czym młody Włoch był święcie przekonany. Jadał bowiem swoje ulubione danie w wielu miejscach, przyrządzane przez różnych kucharzy. Nikt, ale to nikt jednak nie robił go tak jak Mamma.

***

Ze wspomnień wyrwał go głos kapitana. Czyżby? Czyżby miał szansę zrealizować swój plan i to niekoniecznie przez pracę, dla której się tu zaciągnął? Cóż za uśmiech losu. Massimo lubił swoją pracę. Lubił siadać nad danymi i wyciągać z nich wnioski. Czuł się wtedy jak poeta. Ich tez nikt nie rozumie, a oni z ciągów znaków zwanych słowami budują całe światy. Massimo również dostawał ciągi znaków, cyfr, liter, z których składały się dane dostarczane mu jako analitykowi i on na ich podstawie potrafił zobrazować nowe fakty, zdarzenia, opisać na ich podstawie rzeczywistość. To był jego talent.

Przejęcie roli dowódcy przez ratowniczkę przyjął ze spokojem. Niespecjalnie znał się na działalności w terenie więc dobrze, że ktoś wziął na siebie chęć przewodzenia.

Coś jednak mu się nie podobało i sam pomysł wejścia na “Harvester’a” wzbudzał w nim niepokój. Silny niepokój.

To się może źle skończyć - pomyślał.

Niemniej chęć łatwego zarobku pokonała zdenerwowanie i wrodzoną podejrzliwość.
Skinął głową Mariji i oddalił się by wcisnąć się w skafander.
 
__________________
---------------
Rymy od czasu do czasu :)
Gortar jest offline  
Stary 07-05-2013, 13:16   #7
 
Plomiennoluski's Avatar
 
Reputacja: 1 Plomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputację
Olivier Shroud, człowiek, który obwody i układy cenił sobie bardziej niż pozostałych członków załogi o tyle, o ile dalej mógł lecieć tą krypą przez pustkę przestrzeni bez rozbijania się o wszystko, co zaśmiecało przestrzeń. Oczywiście coś musiało pójść nie tak i załoga nie pozwoliła mu zapomnienie o wszystkim, co zostawił za sobą na ziemi. Dwójka Rosjan odgrywała mu sceny rodzajowe z ostatnich lat jego małżeństwa na malutkiej przestrzeni statku, miliony kilometrów od rodzinnej Anglii. Nie można się więc było dziwić, że cały czas, którego nie spędzał na dopieszczaniu obwodów Dragona, spędzał na konsoli albo wertując zasoby bibliotek danych.


Idyllę z piekła rodem przerwał głos kapitana, kuszący szybkim przejściem na emeryturę, w przypadku zabezpieczenia wraku. Było oczywiste że nie mówi wszystkiego, było też oczywiste dla Oliviera, że Tramp nie był świadom wszystkiego, nikt nigdy nie jest. Tak mówiły święte Prawa Murphy'ego, których oddanym wyznawcą był Shroud.
- Na czym was uczyli latać, na gokartach?! Pakujesz nas prosto w środek chmury złomu i skał i liczysz na to że wyjdziemy z tego cało? Nie rób drugiemu co tobie nie miłe nie odnosi się do masochistów, w porównaniu do tych fragmentów, lecimy łupinką. - Marudził elektromechanik dopinając skafander i pędząc na miejsce uszkodzenia. Jeśli poszycie było uszkodzone, nie miał zamiaru skończyć z wybuchającymi gałkami ocznymi, tylko dlatego że kapitan chciał władować statek w chmurę kosmicznych śmieci i szybko się nachapać na wraku statku.
 
__________________
Wzory światła i ciemności pośród pajęczyny z kości...
Plomiennoluski jest offline  
Stary 07-05-2013, 18:16   #8
 
Nasty's Avatar
 
Reputacja: 1 Nasty jest jak niezastąpione światło przewodnieNasty jest jak niezastąpione światło przewodnieNasty jest jak niezastąpione światło przewodnieNasty jest jak niezastąpione światło przewodnieNasty jest jak niezastąpione światło przewodnieNasty jest jak niezastąpione światło przewodnieNasty jest jak niezastąpione światło przewodnieNasty jest jak niezastąpione światło przewodnieNasty jest jak niezastąpione światło przewodnieNasty jest jak niezastąpione światło przewodnieNasty jest jak niezastąpione światło przewodnie
>>


G
dy tylko kapitan Trampa zaczął swoją odprawę Tomason stała na baczność jak jakiś żółtodziób. W oczach jej pojawił się strach, emocje i radość. Jeżeli ktoś jej nie znał to pomyślał by o dwóch opcjach. Pierwsza że wariatka i histeryczka. Druga opcja że jest w stanie błogosławionym. Krótko mówiąc w ciąży. Żadna z nich jednak niebyła prawidłowa. Więc skąd te emocje? Uwielbiała wszystko co lata i ma problemy z prawidłowym działaniem.

Jak tylko usłyszała nazwę i rodzaj okrętu, mina jej mówiła orzesz w mordę. Usta jej się otworzyły z wrażenia. Było widać bielutkie ząbki które wystawały z ślicznych różowych ust. Po chwili jednak dotarło do niej coś co szarpnęło jej mięśniami. Ten dreszcz przechodzący przez całe ciało był spowodowany myślą – /kto do cholery jest taki rozrzutny i nie szukał statku./- niestety szybko została wybudzona z przemyśleń różnorakich.

„- Za pół godziny wszyscy mają być przygotowani do wejścia na pokład Harvestera……

Usłyszała że idzie w drugiej ekipie podporządkowała się. Szła z Nicolayeva i Luvezzi. Dobrze też było że przedostają się standardowo mostem. Chodź nie umniejszało to ryzyka rozwarcia przejścia w najmniej oczekiwanym momencie.

Druga grupa – znajdźcie sterówkę i spróbujcie włączyć systemy statku. Jeśli chcemy dostać nagrodę za znalezienie statku musimy postępować ściśle według korporacyjnej instrukcji ratowniczej. Gra, moi drodzy, idzie o grube miliony. Dla każdego. Dlatego też przypominam, jak ona brzmi.
Przerwał mu kolejny, potężniejszy niż poprzednie łoskot uderzenia. Przez pokład Dragona przeszło wyraźne drżenie i włączyły się żółte, pulsacyjne światła awaryjne.


Po przeczytaniu procedury standardowej którą słyszeli już nie jedno krotnie „Zwarcie” delikatnie przysunęła się do swojej ekipy. Z dumą patrzyła na towarzyszy.

- Zwarcie, Luvezzi - odezwała się po briefie kapitana- "Nicko" - Wy też właźcie w skafandry próżniowe - wydała polecenie…

Anastazy pospiesznie podbiegła do zasobników w którym były kombinezony i wciskała swoje szczupłe ciało w nie. Długie blond włosy znikły pod hełmem i kombinezonem. Widać było tylko przez chwilę zielone oczy póki nie zamknęła osłony. Jeszcze tylko za pikała jej proteza nogi i silniczki krokowe wspomagające ruch nim się wytłumiły w kombinezonie.

Odgłos w nadajniku – gotowa serr…! -
 

Ostatnio edytowane przez Nasty : 08-05-2013 o 00:49.
Nasty jest offline  
Stary 07-05-2013, 23:47   #9
 
Komiko's Avatar
 
Reputacja: 1 Komiko jest po prostu świetnyKomiko jest po prostu świetnyKomiko jest po prostu świetnyKomiko jest po prostu świetnyKomiko jest po prostu świetnyKomiko jest po prostu świetnyKomiko jest po prostu świetnyKomiko jest po prostu świetnyKomiko jest po prostu świetnyKomiko jest po prostu świetnyKomiko jest po prostu świetny
Bennet bez wątpienia nie był osobą, którą można było podciągnąć pod patologiczną część załogi. Wręcz przeciwnie, zdawał się być osobą odpowiedzialną, ambitną i o profesjonalnym podejściu, stanowiąc tym samym podporę dla kadry oficerskiej okrętu. Chociaż pełnił rolę drugiego nawigatora nie znaczyło to, że ten pierwszy go we wszystkim wyręczał, znów przeciwnie, przeważnie można go było spotkać w okolicach mostka, gapiącego się w ekrany i monitorującego setki danych przepływających przez wyświetlacze. Robota nudna, i wymagająca skupienia. Z natury był człowiekiem dość towarzyskim, aczkolwiek w wolnym czasie często narzekał na fakt, iż boli go łeb i nie ma ochoty na rozmowy. Biorąc pod uwagę wspomniane wcześniej obowiązki, zapewne wcale nie kłamał. Prywatnie nie miał nic do nikogo z członków załogi, wydawali się spoko ekipą, z tym, że właśnie, prywatnie... Chociaż nie wiedział o tym nikt poza kapitanem i pierwszym nawigatorem czasami narzekał na dobór niektórych osób, marudząc na fakt, że firma tnie koszta zatrudniając alkoholików i socjopatów, zamiast ludzi stabilnych psychicznie, co nie tylko zwiększyłoby ich wydajność, ale również zlikwidowało potencjalne problemy, takie jak te, które mogły ich niebawem czekać....

Rozkazy dotyczące monitorowania sytuacji przyjął z pokorą, w końcu od tego tutaj był i nie dziwił się specjalnie, że nie kazano mu ubierać się w kombinezon. Marudzenie Shroud'a odnośnie pracy pierwszego nawigatora skwitował krótkim odkąśnięciem.
- Zamiast wpieprzać się w cudze kompetencje, mógłbyś po powrocie dla odmiany zająć się tą przygasającą żarówką w męskim kiblu. -
Zdanie skwitował uśmiechem dając Shroudowi, że nie chce się z nim kłócić, a po prostu z całego serca pragnie, żeby odpierdolił się od jego przełożonego. Później lekko zasalutował kapitanowi dając znać, że oddali się w celu wykonania rozkazu, po drodze jednak podszedł jeszcze do Oscara i odezwał się do niego cichszym głosem.
- Słuchaj Sanchez, znasz się na materiałach wybuchowych, dobrze by było, gdybyś wchodząc przez tą wyrwę zorientował się co mogło ją zrobić i ile było tego czegoś potrzeba do zrobienia takiej wielkiej dziury. Gdyby udało nam się ustalić przyczynę katastrofy, może odpaliliby coś ekstra do nagrody za samo odnalezienie okrętu. Pozatym, gdybyśmy wiedzieli co to było, mógłbym spróbować zeskanować okręt i sprawdzić czy nie ma tam tego więcej. Wiesz o co mi chodzi? Byłaby lipa, gdybyście tam weszli i okazałoby się, że na pokładzie są jakieś niewybuchy, które mogą rozpierdolić was razem z naszym mostem cumowniczym, albo i uszkodzić nasze poszycie. -
 

Ostatnio edytowane przez Komiko : 07-05-2013 o 23:58.
Komiko jest offline  
Stary 08-05-2013, 19:10   #10
 
Armiel's Avatar
 
Reputacja: 1 Armiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputację
Sanches, Petrenko, Stevenson

Cała trójka wyznaczonych do przejścia przez właz techniczny wbiła się w swoje MODLISZKI, jak pospolicie załoganci korporacji OCTOPUS nazywali skafandry przystosowane do „wycieczek” w kosmos.

Były to lekkie i dość wygodne urządzenia posiadające kilka przydatnych w próżni gadżetów. W pełni doładowany skafander pozwalał bezpiecznie przebywać w kosmicznej pustce do 12 godzin zapewniając odpowiedni poziom tlenu, utrzymując ciepłotę ciała, łączność i pozycjonując użytkownika. Podłączony do personalnego WKP hełm rzucał na szybę odczyty dotyczące takich rzeczy jak funkcje życiowe organizmu, najbliższe zagrożenia czy obiekty. Skafander miał silniki korekcyjne odpalane baterią pozwalające na „skoki” w próżni, magnetyczne rękawice i stopy – pozwalające na przyczepianie się do metalowych powłok – zazwyczaj kadłubów okrętów. MODLISZKI miały także linki, którymi pracujący człowiek mógł przypiąć się dla bezpieczeństwa do powierzchni kadłuba lub innego człowieka.
Prawe ramię skafandra było nieco większe i zawierało charakterystyczną rękawicę naprawczą – uniwersalny multitool zawierający: spawarko – przecinarkę plazmową oraz wymienne – wysuwane końcówki pozwalające na wkręcanie śrub i tym podobnych elementów.

Po sprawdzeniu stanu technicznego MODLISZKI i upewnieniu się, że wszystkie systemy skafandra ochronnego działają, jak należy, ekipa ruszyła do małego pomieszczenia przy włazie technicznym.
W kwadratowej „komorze”, jak załoganci nazywali pomieszczenie, rozpoczęła się procedura wyjścia poza statek.

- Drzwi zewnętrzne zamknięte – usłyszeli głos kapitana Trampa, którego obowiązkiem było przeprowadzić procedurę. – Załoganci. Proszę zaczepić linki bezpieczeństwa do gniazd kotwicznych.

Wykonali polecenie sprawnie, jak wiele razy wcześniej.

- Sprawdzenie systemów bezpieczeństwa skafandrów. Sanches, czy wszystko w porządku?
- W porządku – potwierdził Oscar.
- Petrenko. Wszystko sprawne?
- Nie narzekam – zażartował Rosjanin dodając jednak szybko – W porządku.
- Stevenson, wszystko w porządku.
- Tak. – Melisa potwierdziła.
- Kontynuujemy procedurę – urzędniczym tonem powiedział Tramp. – Rozpoczynamy otworzenie włazu technicznego. Sanches i Petrenko – zwolnijcie blokady bezpieczeństwa.

Wskazani ludzie przeciągnęli dźwignie obok siebie odblokowując możliwość otworzenia włazu przez kapitana z poziomu sterówki.

- Otwieramy właz. Trzy, dwa, jeden.

Czerwień świateł zgrała się z sykiem uchodzącego w próżnię powietrza. Nad głowami trójki załogantów otworzyła się czarna dziura. Odczekali chwilę, nim wyrównały się ciśnienia i skafandry poinformowały ich o warunkach zewnętrznych włączając ogrzewanie wewnętrzne i systemy podtrzymywania życia.

- Petrenko – usłyszeli głos Trampa w hełmie. – Wychodzisz pierwszy.
Rosjanin oderwał się od podłogi i uniósł w stronę wyjścia. Po chwili znalazł się na kadłubie SPACE DRAGONA II. Tuż obok ich statku, niczym czarny lewiatan, unosił się potężny, czarny kadłub HARVESTERA. Wrak był co najmniej dziesięciokrotnie większy od niewielkiej jednostki badawczej, jaką był DRRAGON. Czarny, zimny, pokryty kryształami lodu korpus sprawiał naprawdę przerażające wrażenie. Oddziaływał na zmysły nawet tak twardej osoby, jaką był Petrenko.

- Sanches i Stevenson. Ruszajcie.

Po chwili wskazani załoganci znaleźli się na kadłubie macierzystej jednostki i mogli podziwiać upiorny ogrom kolosa.

Z miejsca, w którym stali do potężnej wyrwy w kadłubie Harvestera mieli około pięćdziesięciu metrów.

- Ruszajcie w formacji klina – usłyszeli rozkaz Trampa. – Petrenko na szpicy.
Odpalili silniki skokowe MODLISZEK i poszybowali w stronę wraku.

- Zameldujcie, jak wejdziecie do środka – usłyszeli jeszcze głos Trampa.

A potem trzy małe, ludzkie punkciki zbliżyły się do potężnego rozdarcia w poszyciu kosmicznego statku.



NICOLAYEVA, "ZWARCIE", LUVEZZI

Cała trójka nałożyła nieco lżejsze skafandry próżniowe i skierowała swoje kroki do komory dokującej, gdzie SPACE DRAGONA II i SCS HARVESTERA spiął, niczym pępowina, kołnierz cumowniczy. Stali cierpliwie oczekując na zakończenie procedury dekompresji, kiedy specjalne kryzy i śluzy otwierały się i zamykały na przemian, otwierając im wejście na pokład SCS HARVESTERA.

Trwało to kilka minut dłużących się w nieskończoność, ale w końcu mogli ruszyć w stronę drugiego okrętu.

- Zwarcie – głos Trampa słyszalny w ich hełmach był dość niewyraźny, coś zakłócało odbiór. – Śluza na Haresterze nie działa, jak można było się spodziewać. Użyjcie zwolnienia mechanicznego.

Nic wielkiego. Kolejna standardowa procedura polegająca na otworzeniu specjalnych panelów awaryjnych i odbezpieczenia mechanizmu wejście – wyjście.

Po chwili stali już na drugiej stronie kołnierza cumowniczego, przed czarnymi, pokrytymi topniejącym lodem drzwiami śluzy cumowniczej SCS HARVESTERA. Zabrali się do pracy, korzystając z narzędzi noszonych przy skafandrach. Po chwili mechanizmy zabezpieczeń zostały sforsowane i – po pociągnięciu dźwigni zabezpieczających – śluza wejściowa została rozwarta.

- Wejdźcie do środka i zamknijcie ją za sobą – słyszeli Trampa koordynującego działania ekip ratowniczych. – Druga grupa właśnie zbliża się do wyłomu.

Kiedy znaleźli się w ciemnym pomieszczeniu doku cumowniczego na Harvesterze zamknęli za sobą właz śluzy. Snopy reflektorów na ich hełmach przecięły ciemność panującą na pokładzie drugiego statku kosmicznego.


SHROD


Po drodze zabrał tylko swoje rękawice naprawcze i zestaw naprawczy OCTA. Bez nich w zasadzie niewiele mógł zrobić. Na wszelki wypadek, gdyby okazało się, że mają przebicie kadłuba, nałożył skafander ochronny i udał do królestwa Simona Terrparillo – pierwszego mechanika. Maszynowni.

Niski, brudy i zarośnięty Włoch czekał na niego przy wejściu do maszynowni.

- Mamy, puttana , problem. Kawałek jakiegoś żelastwa przerżnął nam się do środka. Dobrze, że masz na sobie to merda – spojrzał na skafander. – Ja idę po swój, a ty w tym czasie zobacz, jak mocno ten fallo superato naszego drago. Comprendere?

Rozumiał, bo przez ten czas, nauczył się że włoskie słowa są niczym więcej, niż przekleństwami. Pokiwał więc głową i odczekał, aż Terrparillo opuści strefę zagrożenia. Potem otworzył drzwi do maszynowni i wszedł do zadymionego, ciemnego pomieszczenia.

Światła w maszynowni migotały rzucając niespokojne cienie. Shrod szedł ostrożnie rozglądając się wokół. I wtedy to ujrzał. Wielki kawałek metalu przebijający kadłub SPACE DRAGONA II. Szpikulec, wielkości dorosłego człowieka, zrobiony z najtwardszych znanych ludzkości metali, przeszedł przez bok Smoka i dokonał sporo zniszczeń w maszynowni.

- Kapitanie Tramp - zakomunikował do przełożonego SPACE DRAGONA II – Oberwaliśmy fragmentem HARVESTERA. Drugi silnik wygląda na nietknięty, ale silnik manewrowy ma przebitą osłonę rdzenia. Wygląda to dość poważnie.

I było poważne. Bez silnika manewrowego mieli małą szansę na przejście przez asteroidy bez ogromnego ryzyka.

- A jak systemy chłodzące?
- Zaraz sprawdzę – odpowiedział Shrod i ruszył na rozpoznanie.


KERENSKY


Kiedy ekipy ratownicze przygotowywały się do wejścia na pokład HARVESTERA on sam udał się do sterówki, gdzie zastał Trampa i O”Donella.
Pierwszy pilot miał bladą twarz i nieco nieobecne spojrzenie. Widać było, że mocno przeżył skomplikowane manewry przez kosmiczne śmieci otaczające SCS HARVESTERA.

Z miejsca, w którym się znalazł, przez bulaj widział ogromną konstrukcję SCS HARVESTER, przy której ich SPACE DRAGON II wyglądał jak maluszek.

- Robi wrażenie, co? – zapytał O’Donell nadal trzęsącym się głosem.

Kerensky pokiwał głową na znak zgody. Mimo, że widział już dużo większe jednostki od SCS HARVESTERA to jednak zniszczony statek kosmiczny, którego odnaleźli, robił na nim jakieś dziwne wrażenie.

Bennet zajął miejsce w fotelu i podpiął się pod systemy SI Space Dragona II. Prze chwilę przygląda się wyświetlanym rzędom cyferek, znaków i liczb.

- Dziwne zakłócenia – zauważył to od razu. – Jakaś anomalia magnetyczna. Silna.
- Wyciek z silników SCS HARVESTER? – zasugerował O’Donell.
- Możliwe. – zgodził się Kerensky.

Ale odczyty nie potwierdzały wprost tej hipotezy. Bennet spojrzał na zielonkawe wykresy i zacisnął zęby. Cos tutaj było nie tak.

- Cholera – zaklął Tramp. – Panowie. Mamy problem. Oberwaliśmy nie asteroidą, lecz kawałkiem który odpadł zapewne od Żniwiarza. Mamy zniszczenia w maszynowni. Poważne. Na dole jest Shorud i próbuje coś z tym zrobić. Zaraz dołączy do niego Terrparillo. Ale to wygląda groźnie.
- Nadać sygnał S.O.S? – zapytał O’Donell.
- Nie – pokręcił głową Tramp. – Za wcześnie.

Coś z hukiem grzmotnęło o kadłub SPACE DRAGONA II. Przez pokład przeszło kolejne już dzisiaj, jękliwe drżenie.

- Cholera – kapitan spojrzał z niepokojem w iluminator. – Nadal jesteśmy wystawieni na te kosmiczne śmiecie. Musimy jakoś się przed nimi schronić. Panowie. Dacie radę odczepić korytarz cumowniczy i schować Smoka pod brzuchem Żniwiarza?
- Z rozwalonym silnikiem manewrowym – O’Donell spojrzał na Trampa, jak na szaleńca. – Ja się tego nie podejmę.
- A ty, Karensky? – kapitan przeniósł wzrok na drugiego mężczyznę w sterówce poza nim. – Spróbujesz?
 

Ostatnio edytowane przez Armiel : 08-05-2013 o 21:06.
Armiel jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 10:44.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172