Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Horror i Świat Mroku > Archiwum sesji RPG z działu Horror i Świat Mroku
Zarejestruj się Użytkownicy


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 11-06-2013, 20:22   #21
 
liliel's Avatar
 
Reputacja: 1 liliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputację
- I co? - zapytała aspirant Popiołek kiedy nadinspektor zawiesił połączenie. Nie było to może dyplomatycznie zadane swojemu przełożonemu pytanie z czego Eliza zdała sobie sprawę po fakcie i odruchowo spuściła wzrok.

- Są w Muzeum i mają dopytać o parę szczegółów. Nam zaś pozostaje stacja. Wydaje mi się bardziej obiecująca niż ten cały Balaton. W sieci nic nie na o tym co tam mogło być na dnie. Zanim powstał zalew gówno tam było. Ugór, krzaki i wilkołaki. Trzeba się kopnąć na stację i popytać ludzi. Może Wawrzeka ktoś zapamiętał. Papiery trzeba ściągnąć o tym zawaleniu z Inspektoratu Nadzoru Budowlanego. – zerknął na zegarek i za okno. – Trzeba się zbierać. Nie wiadomo ile nam zejdzie.

- No a... wydaje się panu, że ta mapa ma w ogóle związek ze sprawą? - Popiołek wzruszyła ramionami. - Wawrzek był kolekcjonerem i pasjonatem, interesowały go przedmioty o wartości historycznej, ale dlaczego ukrył mapę w całodobowo strzeżonym schowku? Dlaczego nie w szufladzie biurka? Te cztery punkty zaznaczone kropkami na papierze mogłyby być tak ważne, że ktoś zabił za to policjanta?

- Nie mam pojęcia. Ale z jakiegoś powodu trzymał w skrytce właśnie ją, a nie część zbiorów. Oprócz niej mamy tylko kuriera z DHLu, ale na razie niewiele o nim wiemy. – Ziętek zabrał z krzesła swoją kurtkę. – Nie rozumiem tego oznaczenia przy pomniku. „Zakl”. No i prócz tej Syrenki to ciągle zbiór dość przypadkowych miejsc. Brakuje nam kontekstu.

- Skrót od zakład? Może mieści się tam teraz jakiś zakłas? - zastanawiała się na głos Eliza. Przybliżyła nos do ekranu komputera.
- Zakład szklarski, Solec 20. Zakład fotograficzny, Solec 85. Diagnostyki lobolatoryjnej... - przeniosła wzrok na nadinspektora. - Wydaje mi się jednak, że to za daleko idąca spekulacja. Nie ma co aż tak zbaczać z tematu bez ewidentnych poszlak - a po chwili dodała jakby chciała usłyszeć jednak potwierdzenie. - Prawda?

- Nie wiem. Utkniemy, to będzie można to sprawdzić. Weź z akt fotkę Wawrzeka, jak nam wystarczy czasu to przejedziemy się pod miejsce tego pomnika i porozglądamy się.

- Hmmm - aspirant znów zawiesiła się na monitorze. - Oprócz pomnika Syrenki w pobliżu skrzyżowania Solec i Zagórnej znajdował jest jeszcze tablica upamiętniająca. Tam znajdował się właz do kanału, w którym 19 września '44 roku ewakuowało się około dwustu powstańców ze "Zgrupowania Radosław"... - zamyśliła się. - Może nie chodzi o Syrenkę a o powstańców? To by się bardziej wpasowywało w zainteresowanie militarne Wawrzeka. No i... mamy kanał. Kiedy stacja metra się zawaliła wszystko też spadło do kanałów... Może to jakiś związek? Może Wawrzek się bawił w archeologa? Szukał czegoś... pod miastem?

Ziętek zerknął na ślepiącą w monitor aspirantkę i skinął lekko głową.
- Całkiem możliwe. To bardziej trzyma się kupy niż Syrenka. Łączy nawet 3 punkty. Pomnik, stację i muzeum. No dobra. Pojedziemy tam i sprawdzimy dokładnie gdzie ta tablica jest i gdzie był właz do kanału.

Popiołek zerwała się niemal na baczność.
- Tak jest panie nadinspektorze - zaczęła zbierać wydrukowane kartki i upychać do akt, a te do sportowego plecaka, z różowymi zamkami błyskawicznymi, którego nie powstydziłaby się sześciolatka. - Tylko... - wskazała kciukiem na korytarz i oblała się karminowym rumieńcem - skoczę do łazienki.
 
liliel jest offline  
Stary 11-06-2013, 20:22   #22
 
Yarot's Avatar
 
Reputacja: 1 Yarot jest jak niezastąpione światło przewodnieYarot jest jak niezastąpione światło przewodnieYarot jest jak niezastąpione światło przewodnieYarot jest jak niezastąpione światło przewodnieYarot jest jak niezastąpione światło przewodnieYarot jest jak niezastąpione światło przewodnieYarot jest jak niezastąpione światło przewodnieYarot jest jak niezastąpione światło przewodnieYarot jest jak niezastąpione światło przewodnieYarot jest jak niezastąpione światło przewodnieYarot jest jak niezastąpione światło przewodnie
Warszawskie popołudnie robiło się coraz bardziej pochmurne. Cieżkie chmury zbierające się od rana zaczęły się kłębić i od czasu do czasu posypały śniegiem zmieszanym z deszczem. Pogoda nikogo nie rozpieszczała, a w takich warunkach najbardziej dostawało się kierowcom. Przejazd do stacji nowobudowanej stacji Powiśle na szczęście nie był specjalnie trudny. Nawigacja łatwo znalazła ten punkt a niewielki sznurek pojazdów poprowadził do celu. Część Wisłostrady w tym miejscu schodziła pod ziemię i prowadziła tunelem pod podjazdem do mostu Świętokrzyskiego. Od czasu zeszłorocznego zalania stacji tunel był zamknięty a ruch samochodowy skierowano okrężną drogą wokół Centrum Naukowego Kopernika i bocznymi uliczkami w okolicach Tamki i Dobrej.
Zwykle tutaj były niezłe korki bo cwaniaków wymuszających pierwszeństwo nie brakowało. Po Nowym Roku jeszcze był spokój i choć to był dzień pracujący to jeszcze dawało się dobrze jechać. Zajechanie pod bramę wjazdową na teren budowy ukazało miejsce pracy w całej okazałości. Sprawiało wrażenie wymarłego, gdyż tylko ochroniarz przy zamkniętej bramie był jedynym widocznym żywym obiektem w okolicy. W głębi placu widać było stojące koparki, hałdy materiałów budowlanych, kilka rozkopanych dziur w ziemi oraz ciąg kontenerów mieszkalnych po prawej stronie. Gdzieś w głębi pracowała jakaś maszyna wydająca buczące dźwięki zbliżone bardziej do generatora niż koparki. Nie kursowały żadne ciężarówki ani inne pojazdy, dlatego brama wjazdowa była zamknięta.
Robert zostawił samochód niedaleko bramy i ruszył razem z Elizą w stronę budki ze strażnikiem.
 
__________________
...and the Dead shall walk the Earth once more
_. : ! : .__. : ! : .__. : ! : .__. : ! : .__. : ! : .__. : ! : ._
Yarot jest offline  
Stary 12-06-2013, 21:58   #23
 
liliel's Avatar
 
Reputacja: 1 liliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputację
Ziętek podszedł do ochroniarza. Coś pusto tu w okolo... Może większość prac prowadzą pod ziemią?
- Dzień dobry. Nadkomisarz ZIętek z Komendy Miejskiej Policji w Krakowie... Ekhm, znaczy się Komendy VII. W Warszawie. - Robert uśmiechnął się krzywo, po czym wyciągnął szmatę z kieszeni, tak by mu facet uwierzył po niefortunnym wstępie. - Możemy pogadać z kimś z kierownictwa?
Strażnik tak naprawdę był chyba jednym z robotników bowiem miał na sobie kombinezon, kask i nawet marnej oznaki munduru. Ogorzała twarz nosiła jeszcze na sobie ślady wczorajszego świętowania. Wydawało się, że nawet nie zwrócił uwagi na pomyłkę Roberta. Poprawił żółty kask na głowie i powiedział:
- Poszukam kierownika. Proszę poczekać.
I ruszył go swojej kanciapy. Pewnie by zadzwonić. Chwilę to trwało, ale chyba się udało, bo wychylił się przez drzwi i krzyknął w kierunku stojących przed wejściem policjantów ”Zaraz kierownik przyjdzie”. Gdzieś od strony placu budowy podniósł się przeciągły warkot i zapadła cisza. Jakieś urządzenie stanęło na dobre. Po kilku minutach widać było przemierzającego lekko błotnistą powierzchnię placu człowieka w ubłoconych buciorach i pikowanym kaftanem z logo AGP Metro. Wielki facet, z gęstym zarostem i aparycji chłopa spod mazowieckiej wsi. Stanął przy bramie, poprawił kaftan i zapytał:
- Janusz Gajewski. Kierownik tego odcinka. Cóż to sprowadza do nas policję? - nie dało się stwierdzić czy sobie drwi czy pyta się na poważnie.
- Aspirant Popiołek i nadkomisarz Ziętek z Komendy Warszawskiej - Eliza wyjęła odznakę i przez chwilę trzymała ją przed sobą, jakby czekała na sygnał czy pan się już napatrzył. - Czy nazwisko Wawrzek coś panu mówi?
Kierownik podrapał się po zaroście, popatrzył na odznaki i zamyśłił się na chwilę. Krótką.
- Nie. To jakiś pracownik?
Eliza zignorowała pytanie sięgając do kieszeni kurtki i wydobywając z niej fotografię Wawrzeka.
- Widział pan już wcześniej tego mężczyznę?
Wzrok mężczyzny spoczął na zdjęciu. Chwilę mu się przyglądał po czym odparł:
- Nie, nie pamiętam bym go widział. Wie pani, tutaj przewijają się tabuny ludzi a po zawale w zeszłym roku mieliśmy tu tyle wizytacji, że ja już nie wiem, komu rękę ściskałem.
- No właśnie. A co się właściwie tutaj stało? Ustaliliście przyczyny? Nie chodzi mi o szczegółowy raport ale tak by standardowy policjant, ten z dowcipów zrozumiał.
- To się da, w końcu budowlańcy też do elity nie należą - mrugnął okiem w stronę Elizy. - Chłopaki szykowali się do przebicia do tunelu wschodniego. Ostatni poziom stacji jest jeszcze nieuzbrojony - znaczy bez betonu - i trzeba było się przebić by potem połączyć obie części metra i wtedy uzbroić. Pech chciał, że maszyna złapała ciek i poszło. Woda zalała niższy poziom a wyrwa była na koparkę lub dwie. Potem zwalali to na złe pomiary, pobieżne sprawdzanie i takie tam. To spodowało zalanie tunelu samochodowego i trzeba go było zamknąć. Mamy dziś styczeń to znaczy, że już pół roku mija jak taka sytuacja trwa. Dziurę udało się ustabilizować i nawet załatać. Wpompowaliśmy tam beton i czekamy, aż wszystko ładnie osiądzie, ciek się odsuszy i będzie można dalej kopać. Nie wiem, czy da się prościej. Na pewno nie na trzeźwo - poprawił kask i nawet się uśmiechnał.
Robert uśmiechnął się w odpowiedzi lekko, facet gadał do rzeczy.
- No dobra. Kolejne pytanie, któe uzna pan za dziwne. Jak tu macie z konserwatorem zabytków. Są tu w pobliżu jakieś, czy ja cholera wiem... No obiekty na które musicie uważać. Kanały, stare fundamenty, okopy, bunkry z czasów II Wojny? Cokolwiek takiego?
-Panie, tutaj same zabytki. Na pomnik tego gada trzeba uważać, na wstrząsy kamienic trzeba uważać, na to, co można wykopać też. Tutaj u nas to nic nie było, ale chłopaki dalej to całe bomby wykopywali, pociski jakieś i od cholery żelastwa. Co jakiś czas przyjeżdża inspekcja i badają poziom hałasu, drgań i patrzą czy nie niszczeje to, co jeszcze stoi. Jak coś znajdziemy i wykopiemy, to mamy zaraz dzwonić bo inaczej mi ja... będą robić koło pióra.
- A jak takie... no, niewybuchy znajdziecie to jaka jest procedura? Gdzie trafiają? Kto ma nad nimi piecze i komu to zgłaszacie? Jakaś szansa jest, żeby - Eliza ton miała daleki od skarżącego - ktoś je sprzedawał na boku? Jakimś prywatnym kolejcjonerom?
- Jak coś takiego znajdziemy to dzwonimy do was, znaczy na policję i do naszej dyrekcji. Mamy telefony specjalnie na taką okoliczność. Chłopaki przyjeżdżają, zabierają towar i tyle. Co z tym dalej to nie wiem. Pewnie jakieś muzeum czy inne ministerstwo kultury się tym interesuje. Takie małe łuski od pistoletu to nie powiem, znajduje się. Wiem, że chłopaki sobie zatrzymują na szczęście, ale to przecież nie jest jakieś przestępstwo. Jak byśmy za każdą łuską mieli wołać was to by was kur.... jasny piorun strzelił. Zbieramy te mniejsze i jak ktoś z kuratorów jest to zabiera. Tutaj nikt tym nie handluje. A przynajmniej ja o niczym nie wiem.
- A jakiś rejestr tych rzeczy znalezionych prowadzicie? I prosiłabym o numer telefonu do kuratora, kóry zajmuje się zdawaniem ich policji - ciągnęła Popiołek poważnym tonem nie pasującym do jej dziecięcej twarzy.
Robert zastanowił się chwilę, przypominając co znalezione zostało w samochodzie Wawrzeka.
- A nie pamięta pan, żeby ochrona widziałą bądź pogoniłą jakichś amatorów właśnie szukania takich łusek i innego żelastwa? Nie pchał się wam ktoś na teren budowy z wykrywaczem metali?
Kierownik wyjął zza pazuchy komórkę, poklikał coś tam i powiedział:
- Mam. Ten gość od nadzoru nazywa się Krzysztof Górski i komóra do niego to 503 698 548. Do niego mamy dzwonić jak znajdziemy cokolwiek innego, co nie jest reklamówką albo telewizorem rubin. A co do tych gości z wykrywaczami, to mamy, a jakże. Czasami to nawet opędzić się nie da. Musi taki mieć pozwolenie i wtedy wejdzie, ale nie może przeszkadzać w pracach. W lato było ich tu sporo i raczej nie przeszkadzali. Podejrzewam, że ten sam nadzór nad metrem zajmuje się też wydawaniem takich zezwoleń. W końcu ktoś to musi koordynować a plac budowy to nie las i tu bez kasku nie pochodzisz.
Robert zapisał sobie nazwisko i komórkę. Trzeba będzie sprawdzić czy Wawrzek tu bywał.
- Ode mnie ostatnie głupie pytanie. Wasza firma korzysta z kurierów DHLu? Widział pan ostatnio kogoś od nich na terenie budowy?
- Nie, nie korzystamy. Stąd paczki czy listy nie wychodzą. Jak ktoś coś musi posłać do rodziny to idzie na pocztę. Wszelkie materiały, jakie przychodzą, przyworzą nasi kierowcy. Z tego, co wiem, to nie powierza się takich rzeczy kurierom.
- To ja jeszcze jedno... - wtrąciła się Popiołek. - Ten wyciek... To wody z jakiegoś zbiornika zalały tunel? Z podziemnej rzeki? Wisły? Przewierciliście się... w zasadzie do czego?
- Przy każdej rzece czy jeziorze istnieją wokół jej koryta poziemne, luźniejsze struktury ziemne, które gromadzą wodę. Takie cieki istnieją i istnieć będą bo przecież koryto rzeki nie jest wybetonowane i jest zwykla ziemia. Hydrolodzy powinni coś takiego oznaczyć na mapach i wiedzieć, gdzie coś takiego się znajduje. Jest to o tyle niebezpieczne, że niektóre cieki mają rzeczywiście bezpośrednie połączenie z głównym korytem. Wtedy, przy przebiciu, może naprawdę dojść do katastrofy. Tutaj, na szczęście, do tego nie doszło, ale i tak sporo wody wdarło się do wydrążonych przez nas tuneli. Oczywiście, to nie tylko woda, ale również piasek, glina, jakieś iły czy drobny żwir. Tutaj zawalili sprawę Włosi, bo to oni robili dla spółki pomiary, odwierty i ocenę ryzyka. Ale to tylko moja prywatna opinia.
- Nie znam się na podziemnych wodach dlatego zapytam jak laik. Czy to może mieć jakikolwiek związek ze zbiornikiem Balaton? No wie pan, czy te cieki, które tu wylały mogą mieć źródło tam? - drążyła dalej Eliza.
- Balaton? Ten na Węgrzech? - przepraszam, że pytam, ale byłem tam na wakacjach i mi się kojarzy. - Ale jako dla laika to odpowiem. Nie, nie ma żadnego związku. Za daleko, inne dorzecze, inne góry, inny klimat.
- Balaton w dzielnicy... Gocław - spojrzała do notatek. - Sztuczny zalew w Warszawie.
- Sztuczny? Wie pani, nie jestem stąd to nie wiem. Ale Gocław... to po drugiej stronie Wisły. Przy taki wielkiej rzece to nie ma wpływu. Nie ma szans by ten zalew miał jakiś wpływ na to, co tutaj się stało. Nie ma szans.
 
liliel jest offline  
Stary 13-06-2013, 21:13   #24
 
Yarot's Avatar
 
Reputacja: 1 Yarot jest jak niezastąpione światło przewodnieYarot jest jak niezastąpione światło przewodnieYarot jest jak niezastąpione światło przewodnieYarot jest jak niezastąpione światło przewodnieYarot jest jak niezastąpione światło przewodnieYarot jest jak niezastąpione światło przewodnieYarot jest jak niezastąpione światło przewodnieYarot jest jak niezastąpione światło przewodnieYarot jest jak niezastąpione światło przewodnieYarot jest jak niezastąpione światło przewodnieYarot jest jak niezastąpione światło przewodnie
Szare niebo przyciemniało się wraz z każdą upływającą minutą. Zimą błyskawicznie robi się ciemno i najwyraźniej miało się to sprawdzić. Dlatego Robert czym prędzej ruszył spod budowy i ruszył w stronę Czerniakowa, gdzie wypadało kolejne miejsce, które mogło być ważne. Mogło albo i nie. Kolejnie miejsca były ciekawe, ale co je mogło łączyć? Wawrzek i jego postać była gdzieś tam, ale jeszcze widoczna jako zarys a nie coś konkretnego. Tajemnicze oznaczenia na mapie, kolejne rozmowy i kolejne fakty. Dzień się miał ku końcowi a tutaj kolejne rzeczy wychodziły i zdawało się, że miały jakieś znaczenie.
Park im. Edwarda Rydza Śmigłego był ostatnim miejscem, które zostało do obejrzenia jeszcze dziś. To tutaj znajdowały się ostatnie miejsca, które Robert i Eliza chcieli obejrzeć. Jakoś wiązały się z tym, co sami zobaczyli i usłyszeli od Tomasza i Julii. Motyw syreny był oczywisty i trzeba było sprawdzić wszystko. Nawet potencjalne miejsce, gdzie pomnik stał podczas wojny. Obecnie jest tam pas zieleni i parking osiedlowy. Nic nie zostało z dawnego miejsca. Podobnie jak samo skrzyżowanie Solca z Zagórną, które zostało utrwalone jedynie na starych zdjęciach sprzed wojny. Domniemany pomnik syrenki stał w południowo wschodnim krańcu parku, niedaleko hotelu Ibis.
Stąd było niedaleko do kolejnego miejsca "podejrzanego" o coś wyjątkowego czyli tablica upamiętniająca ewakuację powstańców na Mokotów przez kanały warszawskie. Jeden z takich kanałów, wraz z włazem, miał znajdować się właśnie na ulicy Zagórnej. Jednak poza samą tablicą nie było tu niczego interesującego. Szklana tafla, przyśrubowana do bloku, pokazywała szlak jaki musieli pokonać uciekający mieszkańcy i powstańcy by wydostać się z piekła, jakie urządzili tu Niemcy.
Robiło się już naprawdę szaro, ale ostatni punkt oglądania w dniu dzisiejszym nie wymagał nie wiadomo jakich zdolności dedukcji by go zobaczyć. To popularny w Warszawie pomnik sapera, którego wygląd jest bardzo charakterystyczny. Nie sposób go pomylić z jakimkolwiek innym warszawskim pomnikiem. I właśnie to miejsce było zaznaczone na mapie Wawrzeka. Sam pomnik położony jest na wschodnim krańcu parku i zajmuje naprawdę sporo miejsca. Za nim jest zejście do tunelu pod Wisłostradą i przejście bezpośrednio nad Wisłę. W drugą stronę rozciągają się alejki prowadzące aż do samej Alei na Skarpie i Muzeum Ziemi oraz podejścia pod budynki sejmowe. Betnowe promienie symbolizujące wybuch mają ponad 15 metrów i robią wrażenie, jeśli się na nie spojrzy. Pomiędzy nimi jest wykuta postać sapera rozbrajającego minę. Policjanci patrzyli na to dzieło zastanawiając się, co też robił tu Wawrzek?
 
__________________
...and the Dead shall walk the Earth once more
_. : ! : .__. : ! : .__. : ! : .__. : ! : .__. : ! : .__. : ! : ._
Yarot jest offline  
Stary 16-06-2013, 13:55   #25
Banned
 
Reputacja: 1 Aschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znany
Post wspólny kanna, Aschaar

Po rozmowie z Ziętkiem Julia i Tomasz wrócili do gabinetu pani kustosz:
- Przepraszam, że przeszkadzamy znowu.. - zaczęła Julia uśmiechając się przyjaźnie - Ale kolegę nurtuje jeszcze jedna sprawa...
- Podobno jest u państwa zdeponowany pomnik Syrenki? Ten oryginalny, z rogu Solca i Zagórnej?
- Tak, to prawda. Jednak nie z Powiśla tylko stąd, z rynku. Staromiejska syrenka jest ze specjalnie odlewanego cynku i jest niestety ciężka w utrzymaniu. Syrenka z Powiśla jest spiżowa i dobrze się ma, choć ją obecnie słabo widać z uwagi na prace nad metrem. Cynkowa syrenka jest w zbiorach muzealnych zamkniętych dla zwiedzających. Trudno jest ją odpowiednio zakonserwować i dlatego czeka na lepsze czasy i pieniążki od sponsorów. Tylko tak możemy jej zafundować porządne prace konserwatorskie.
- Rozumiem, że nie jest udostępniona dla zwiedzających. Czy jednak inne osoby, nie wiem, potencjalni sponsorzy, specjaliści mogą ja oglądać?
- Tak. Nie jest niczym szczególnym zamykanie części eksponatów - szczególnie tych, które są narażone na szkodliwe czynniki zewnętrzne. Niestety światło i zwiedzający do nich się zaliczają. Obecnie stoi zawinięta w folię termoodporną i zabezpieczona przed wilgocią.
- Czyli są dwie Syrenki -
na wpół zapytał na wpół stwierdził Tomasz - jedna stojąca kiedyś na Starówce i jedna stojąca na Solcu? Czy pomnik na Powiślu był przemieszczany?

Pani kustosz spojrzała przez okno na pusty Rynek.
- Syrenek jako pomników jest w Warszawie więcej. Nasza, staromiejska, i powiślańska są najbardziej znane. Pomnik z Powiśla nie był ruszany. Teraz, gdy jest tam budowane metro, został otoczony specjalną szklaną klatką i zabezpieczony przed ewentualnymi urazami. Jego kopia, która jest wykonana z gipsu, stoi w Muzeum Powstania. Jest tam dość ciekawa ekspozycja i syrenka warszawska jest jej symbolem. Państwo rozumieją - to w końcu herb miasta.
- Tak, oczywiście, rozumiemy -
przytaknęła Julia. - Interesuje nas, czy do tej zdeponowanej tutaj syrenki jest dostęp. I kto go miał. Można to sprawdzić?
- Każdy pracownik muzeum. W końcu magazyny są dostępne i po pobraniu klucza można do nich wejść. I nikt więcej, bo trzeba być pracownikiem by tam wejść. Jest dziennik pobierań kluczy więc można to sprawdzić
- Wspomniała pani doktor, że syrenek jest więcej, czy znajduje się jakaś - lub znajdowała - w okolicy Balatonu? -
Kolejna teoria urodziła się w głowie Brendera, choć ciągle miał wrażenie ganiania za duchem.
- Jest chyba współczesna rzeźba syrenki na ulicy Grochowskiej, ale do Balatonu jest dość daleko. Po tej stronie Wisły jest jej zdecydowanie więcej.

Myśli Julii podążały w inną stronę:
- Czy moglibyśmy zobaczyć waszą syrenkę? I dziennik pobrań klucza? Czy możemy założyć, teoretycznie oczywiście, że ktoś spoza muzeum mógłby wejść z pracownikiem, aby ją obejrzeć?

Pani kustosz spojrzała na zegarek i pokręciła głową.
- Dziś to już się nie uda. Za niedługo zamykamy. Poza tym już powinnam wyjść więc i tak bym nie mogła poprowadzić państwa. Proszę przyjść jutro, to pokażę państwu rzeźbę. Co do dziennika, to proszę na recepcji zapytać. W końcu jesteście z policji więc uprawnienia macie. A co do ostatniego pytania, to nie jest to wykluczone. W końcu niektórzy przyprowadzają część swoich rodzin - narzeczone, dzieci czy wnuki. Wpis pracownika będzie, ale czy był sam czy nie, to już jest niewiadoma. Każdy ma świadomość odpowiedzialności za zbiory, więc jakby coś się stało to wszyscy, którzy tego dnia wchodzili do danego pomieszczenia, są na tą okoliczność przepytywani.Więc potencjalnie będzie wiadomo, gdyby coś się poważnego stało.
- Dziękuję za propozycję i poświęcony czas, czy możemy przyjśc jutro koło południa?
- Tak, jestem do końca tygodnia a potem wyjeżdżam na konferencję. -
Widać jak kobieta zaczyna zbierać się do wyjścia. - Zapraszam jutro koło południa w takim razie.

Zejście do recepcji nie zabrało dużo czasu. Te same panie co poprzednio nadal coś ustawiały przy pudłach. Tutaj również czuć było rychłe wyjście do domu. Na pytanie odnośnie zeszytu pobierania klucza do magazynów muzealnych para policjantów dostała opasły dziennik z napisem na okładce: "Dziennik magazynowy 2012/2013". W środku widać strukturę zapisów w postaci imienia i nazwiska pobierającego klucz, daty wydania, daty zdania oraz podpisu.

- Interesują nas pobrania klucza do magazynu, gdzie przechowywana jest syrenka - wyjaśniła Julia.
- To jest właśnie ten dziennik. Duże eksponaty muzealne znajdują się w następnym budynku, w piwnicy C. Jest tam obecnie blisko 130 różnych przedmiotów, które albo czekają na wystawienie, albo właśnie są po wystawie lub czekają na konserwatora.
- Dobrze więc... możemy pożyczyć ten dziennik? -
zapytała Julia, kartkując zeszyt - Czy od razu powinnam założyć, że każdy pracownik muzeum wiele razy był w tamtym magazynie?

Tomasz zajrzał “przez ramię” na wpisy, nie sądził, aby dziennik cokolwiek wniósł do sprawy:
- Czy osoby obce towarzyszące pracownikowi są gdzieś odnotowywane? Inni badacze, dziennikarze, sponsorzy? - zapytał, widząc w dzienniku tylko suche informacje typu data, godzina, nazwisko pracownika - Czy pamiętają panie jakieś nietypowe zdarzenie z początku września, może końca sierpnia ubiegłego roku dotyczące zbiorów, czy szerzej Muzeum? - zapytał uświadamiając sobie przesunięcie czasu. “Dlaczego jestem tak rozkojarzony?” - przebiegło przez myśl Tomaszowi, kiedy inna część jego mózgu trawiła informację dotyczącą Wawrzeka... Mężczyzna przygotował mapę na pewno przed wrześniem, kiedy umieścił ją w skrytce i od tamtej pory nie otwierał. To znaczyło, że “historia” i “znaczenie” miejsc również musi dotyczyć tamtego okresu...

- Pani kustosz twierdziła, ze teoretycznie, każdy pracownik może kogoś wprowadzić.. czy te “inne” osoby są rejestrowane? Macie może monitoring?
Pani na recepcji już całą uwagę skupiła na dwójce policjantów. Przestała coś tam przestawiać i zwróciła się w ich stronę:
- Tutaj odnotowujemy jedynie pobranie klucza. Osoby wchodzące razem z osobą uprawnioną nie są rejestrowane. Wszystko jest na odpowiedzialność pracownika. Każdy zdaje sobie z tego sprawę i ma tego świadomość. Monitoring jest, ale na salach wystawowych. W częściach magazynowych i technicznych będzie dopiero w przyszłym roku. Oczywiście jak wystarczy funduszy. Obecnie najważniejsze jest otwarcie podziemi pod Rynkiem i to jest priorytetem. Stąd to całe zamieszanie z remontem choć jest już na ukończeniu.
- Kiedy rozpoczęto remont podziemi pod Rynkiem? Czy zejście będzie tutaj, w budynku 42?
- Remont, a w zasadzie tworzenie, rozpoczęto ponad rok temu. I wejście będzie tutaj, właśnie tam, gdzie słychać to kucie -
recepcjonistka wskazuje ręką w stronę schodów prowadzących na dół.

Tomasz powstrzymał się przed wyciągnięciem telefonu i zapisaniem kolejnej grubej linii na mindmapie. Musiał naprawdę zostawić mózg w Wiedniu... Wawrzek był militarzystą, interesował się historią Warszawy i dokumentami... Co łączy te wszystkie sprawy? Powstanie Warszawskie. A trzy z miejsc z mapy Wawrzeka są połączone jeszcze jednym wspólnym mianownikiem - podziemiami. A dokładniej “pod ziemią”... Czegoś szukał “pod ziemią”. Przy Balatonie jest wyraźna informacja “na dnie”; metro również jest pod ziemią, a tutaj może chodzić o ten remont. Być może Wawrzek znalazł jakieś dokumenty dotyczące powstania, a dokładniej tras jakimi przemieszczali się powstańcy w bombardowanej Warszawie. Każde miasto podczas wojny żyło pod ziemią i wiele rzeczy mogło tam pozostać - militarnych i nie tylko... Rozmowę z recepcjonistką uznał za zakończoną i postanowił się tylko uśmiechać ładnie, jeżeli Julia chciałaby jeszcze dalej rozmawiać.

- Trzeba będzie dopytać te wszystkie osoby o Wawrzaszka … - mruknęła Julia, znów zaglądając do dziennika. Spojrzała na kobietę na portierni.
- To chyba wszystko, bardzo dziękujemy za pomoc.
- Dziękujemy. -
Tomasz uśmiechnął się serdecznie.

Było już dość późno i jechanie na drugi brzeg Wisły, aby obejrzeć "Balaton" nie miało wielkiego sensu; tym bardziej niemożliwe były poszukiwania "na dnie"... Złapali jakąś taksówkę i pojechali na komendę.
 
Aschaar jest offline  
Stary 18-06-2013, 08:41   #26
 
Harard's Avatar
 
Reputacja: 1 Harard jest godny podziwuHarard jest godny podziwuHarard jest godny podziwuHarard jest godny podziwuHarard jest godny podziwuHarard jest godny podziwuHarard jest godny podziwuHarard jest godny podziwuHarard jest godny podziwuHarard jest godny podziwuHarard jest godny podziwu
Eliza nie pojmowała jaki związek ze śmiercią Wawrzeka może mieć pomnik sapera. Niemniej nie było wątpliwości, to właśnie ten obiekt był zaznaczony na mapie z depozytu.
- Rozejrzę się trochę... - poinformowała aspirant Popiołek i minęła kamienne płyty. Czego szukała? Może jakiegoś śladu pozostawionego przez Wawrzeka? Napisu? Wskazówki? Czuła się dość idiotycznie przeszukując każdy odcinek publicznego mienia, do którego każdy miał dostęp. Miała przeczucie, że to jak brodzenie kijem w mule. Nic tak nie znajdą.
Przeszedł razem z dziewczyną teren wokół i porozglądali się na wszystkie strony. Tutaj niewiele było do ustalania, oprócz precyzyjnie wskazanego miejsca na mapie. Pomnik Saperów stał najbliżej. Czy o niego chodziło? Nie wiadomo. Co znaczył dopisek? Też nie wiadomo. Oglądnął sam pomnik i wymruczał:
- Dobra. Zawijamy się na komendę jak tylko znajdziemy wejście do kamałów od powstańców z Czerniakowa. Zaklęty, zaklinowany, zasrany Zakliczyn? - mówił pod nosem. Pogoda i ziąb zaczynały wpływać na jego humor.

Na pomniku i w jego pobliżu nie ma niczego szczególnego. Nic nie rzuca się w oczy poza oczywistymi rozmiarami całej konstrukcji. O tej porze było pusto wokół samego pomnika oraz parku. Szum ulicy z sąsiadującej Wisłostrady utrzymywał się w uszach długo w postaci brzęczenia w tle. Robiła się szarówka. Nawet jeśli coś byłoby gdzieś w pobliżu, to z jego wypatrzeniem byłoby słabo. Dlatego póki jeszcze cokolwiek widać Robert i Julia raz jeszcze podeszli w stronę miejsca, gdzie była tablica upamiętniająca właz i ucieczkę powstańców. Jednak teraz nie było tutaj niczego takiego. Gdzieś dalej, bliżej hotelu, tuż przy jezdni, była kratka ściekowa, ale miała silny współczesny rodowód w postaci nazwy producenta żeliwnych kratek wybitej na jednym z prążków. Raczej było wątpliwe, by to akurat tędy odbywała się ucieczka. Możliwe, że pobodnie jak skrzyżowanie ulicy Solec z Zagórną, tak i kawałek kanałów, zostały po wojnie zniszczone i już ich nie odbudowano.
Pokręcili się jeszcze po okolicy. Robert przyjrzał się okolicy, po czym wrócili się do służbowego samochodu i pojechali na komendę. Po drodze zatrzymali się jeszcze przy budce z fast foodem. Cały dzień zszedł na sprawdzaniu danych z akt i mapy, nie mieli czasu zjeść coś konkretniejszego. Ziętek zastanawiał się nad dalszymi krokami, które omówią w szerszym gronie.
 

Ostatnio edytowane przez Harard : 19-06-2013 o 08:28.
Harard jest offline  
Stary 26-06-2013, 22:33   #27
 
Yarot's Avatar
 
Reputacja: 1 Yarot jest jak niezastąpione światło przewodnieYarot jest jak niezastąpione światło przewodnieYarot jest jak niezastąpione światło przewodnieYarot jest jak niezastąpione światło przewodnieYarot jest jak niezastąpione światło przewodnieYarot jest jak niezastąpione światło przewodnieYarot jest jak niezastąpione światło przewodnieYarot jest jak niezastąpione światło przewodnieYarot jest jak niezastąpione światło przewodnieYarot jest jak niezastąpione światło przewodnieYarot jest jak niezastąpione światło przewodnie
Stare Miasto nie dało takich odpowiedzi jakich się spodziewali. Dla Tomasza nie było to specjalnym zaskoczeniem bo w pracy policyjnej często jest tak, że wiele dróg okazuje się całkowicie ślepa. Jednak wiązał z tym pewne nadzieje i teraz okazało się, że były płonne. Zajechali pod komendę już grubo po 15. Szarówka przechodziła w coś dużo bardziej ciemniejszego a ostatnie skrawki wieczornego nieba zwiastowały albo dalsze opady deszczu albo śniegu.
Przynajmniej pokój okazał się być całkiem miły i przytulny. Umieszczony na pierwszym piętrze, z dala od uczęszczanych szlaków komunikacyjnych czyli kuchni i wucetu, był oazą spokoju i wyciszenia. Na wyposażeniu był niewielki ekspres do kawy więc na dobrą sprawę nie trzeba było wychodzić z pokoju by móc pracować i mieć coś ciepłego pod ręką. Julia dość długo oglądała stojące przy ekspresie butelki z wodą i patrzyła jak automat wypluwa brązowy płyn do porcelitowych kubków z logo policji. Aromat kawy wypełnił pomieszczenie a gdy już się nim solidnie wypełnił, to do pokoju weszła pozostała dwójka policjantów, wracających spod pomnika sapera.

Robert śmiało wszedł do środka i usiadł przy jednym z biurek. Ściągnął skórzaną kurtkę i przewiesił ją przez krzesło. Eliza zdjęła ciepłą kurtkę i usiadła z boku przygotowując się do przeglądania dokumentów zebranych w ramach dotychczasowego śledztwa.
- U was jakieś ciekawe odkrycia? - zapytał Brender kiedy “rasowi” policjanci pojawili się w pokoju. Wskazał wzrokiem świeżo zaparzony dzbanek kawy - u nas... pijane dziecko błądzące we mgle po pijaku. Nic się kupy nie trzyma...
- Myślę, że po prostu spodziewałaś się więcej - Julia podejrzanie przyjrzała sie płynowi w swoim kubku, spróbowała i postanowiła poprzestać na butelkowanej wodzie mineralnej - Mamy mapę. To dobry początek, i w sumie dziwne jest, że nasi poprzednicy jej nie odkryli. W muzeum nic nie wiedzą o Wawrzeku, ale nie dopytaliśmy jeszcze wszystkich.
- Nie wiem czy w ogóle szukamy w dobrym miejscu. Wawrzek przygotował mapę kilka miesięcy temu, wtedy oznaczył na niej jakieś miejsca i zamknął ją w skrytce, której później nie otwierał. Te kilka miesięcy temu te punkty były ważne, niekoniecznie są ważne teraz. Może nawet dotyczą czasów jeszcze wcześniejszych - Wawrzek był zapalonym militarystą, zajmował się planami i mapami - ta mapa może również dotyczyć okresu drugiej wojny światowej. Uważam, że powinniśmy zająć się rozmowami z kolegami Wawrzeka i ustalić czym się zajmował i czym dokładnie się interesował... Przynajmniej w Muzeum nie znaleźliśmy nic co w jakiś oczywisty sposób wiązałoby się z denatem... - Tomasz pociągnął solidny łyk kawy. Za oknem wieczór i zimno a tutaj przynajmniej było ciepło. Przynajmniej jeśli chodzi o kawę.

- Kluczowa informacja jest taka, że ją schował. - Robert bardzo uważnie przysłuchiwał się temu, co opowiadała dwójka specjalistów. - Uważał ją za cenniejszą od tego co trzymał w mieszkaniu więc na pewno ma znaczenie. Tym bardziej, że są zależności między zaznaczonymi punktami. W zalanej stacji metra jeszcze nie potwierdziliśmy czy bywał, ale jutro się to wyjaśni. Zapewne do tego używał wykrywacza metali w samochodzie. Nie wyładował go, więc pewnie tuż przed śmiercią był mu potrzebny. W miejscu zaznaczonym jako pomnik, niewiele ustaliliśmy bo brakuje kontekstu. Pora go rozszerzyć. Znajomi i policjanci z którymi pracował. Siostra. Druga strefa to kurier i samochód DHLu. Można jeszcze doprecyzować parę rzeczy, ale tym zajmę się sam. Jak i biegłym od pożarnictwa.
- Jakie zależności? - zainteresował się Tomasz, bo sam poza kilkoma "teoriami z kleju" nie widział żadnych - Do wykrywacza metali w samochodzie nie przywiązywałbym wielkiego znaczenia - niekoniecznie musiał go używać, po prostu mógł go tam wozić, aby mieć zawsze pod ręką... A propos samochodu, czy ktoś z nas go oglądał? Co chce pan jeszcze ustalić w sprawie kuriera? Jeżeli mamy się zająć rozmowami z policjantami czy byłymi policjantami to zdecydowanie lepiej jak te gadki uskutecznicie wy, niż ja czy Julia... Skrytka daje prostą możliwość przekazania komuś informacji czy rzeczy - wystarczy przesłać klucz i numer skrytki. Być może Wawrzek przygotowywał jakąś większą przesyłkę, a ta mapa była jej pierwszym elementem? Nie musiała być najważniejszą rzeczą jaką posiadał... wydaje mi się raczej, że Wawrzek był typem "smoka na skarbach" - uśmiechnął się. -Rrzeczy, które uważał za naprawdę cenne, trzymał przy sobie, ciągle miał pod ręką, na oku... Myślę, że dlatego nie uciekał z mieszkania - usiłował uratować swoje skarby.

- Co do kuriera to raz już o tym mówiłem i powtarzał się nie będę.– Robert uciął dyskusję w tym temacie. - Co do mapy jest jeszcze kilka rzeczy do sprawdzenia i nie zamierzam tego zaniedbywać i opierać się na domysłach. Jak na przykład wykrywacza metali. Samochód oglądnąłem, jak na moje oko poza wykrywaczem nie ma w nim nic ciekawego. Protokół techników jest w aktach. Z policjantami najlepiej będzie jak porozmawia pani Kazan. Ma ku temu odpowiednie przygotowanie zawodowe, prawda? – zerknął na kobietę.
- Zapytam wiec wprost - co zamierza pan upiec? - Brender miał już lekko dosyć tych gierek, które się tu odbywały.
- Upiec? - Ziętek popatrzył uważnie na Tomasza. - Zamierzam przeprowadzić śledztwo. Sprawdzić wszystko dokładnie i procesowo. Potwierdzić albo wykluczyć tezy które nam się wszystkim nasuwają w jego toku. -" Serio musiał to tłumaczyć?" - Bo na tym to polega. Nie wróżymy z fusów, nie robimy tu za wróżki. Sprawdzamy. A jeszcze sporo rzeczy do sprawdzenia zostało.
Eliza Popiołek, która nie odzywała się odkąd przekroczyli próg komisariatu zerkała teraz dyskretnie to na Ziętka to na Brendera. Atmosfera zrobiła się dość ciężka. Za ciężka na młodą aspirant dlatego dziewczyna zwyczajnie zrejterowała w kierunku ekspresu do kawy. Nalała sobie do kubka ciężkiej zawiesiny i zamoczyła usta. Chciała dać panom na tyle prywatności na ile się da bo najwyraźniej mieli sobie coś do wyjaśnienia.
- To ja może zadzwonię do siostry Wawrzeka - wtrąciła się jednym zdaniem i usiadła przy biurku przeglądając akta sprawy. Gdzieś powinien być namiar na siostrę w Kanadzie, ewentualnie choć punkt zaczepienia w postaci jej aktualnego nazwiska i miejsca zamieszkania.
- Owszem upiec - kontynuował Tomasz. - Pomijam gierkę, którą pan rozgrywa. Uczepił się pan kuriera, od początku kierując śledztwo w kierunku “denat zamordowany przez kuriera”. Teraz też - ogranicza pan nasz dostęp do informacji dotyczących wątku kuriera równocześnie informując, że zamierza go sam badać dalej. Jestem zwolennikiem stawiania spraw jasno - zwłaszcza w zespole. Wiec pytam jeszcze raz - w co gramy w tym teatrze? Po co była cała poranna farsa z zapoznaniem się z materiałami, które pan znał wcześniej, bo zupełnie pana nie interesowały? - Tomasz pominął chwilowo kwestię strzelania z armaty do muchy - Pani aspirant czy będzie pani potrzebowała pomocy lingwistycznej? - spojrzał na Popiołek.
- Nie... Chyba nie - odparła Eliza nadal wertując papiery.
Zdziwienie mignęło na twarzy Ziętka ale tylko na chwilę. Westchnął i choć miał wielką ochotę po prostu zignorować te bzdury to jednak zaczął spokojnie, jak na siebie, tłumaczyć. W końcu nie znał człowieka, może on rzeczywiście nie kuma o co chodzi...
- Materiały sprawy widziałem wcześniej, przed wami, bo udostępniono mi je jeszcze przed nowym rokiem. Jeśli odbiera pan to jako gierkę, pana wola i szczerze mówiąc mam to w dupie. Dla mnie się liczy wynik. Kurier jest osobą podejrzewaną, nie podejrzanym a na pewno jeszcze nie sprawcą. Jak nie rozumie pan różnic pomiędzy tymi pojęciami to zapraszam do lektury kapeku lub na google. Podnosiłem jego kwestię już raz, nie wyraził pan ochoty przyjrzenia się sprawie kuriera, przeciwnie twierdził pan że tam już wszystko zrobione i ustalone. Ja serio nie zmuszam pana do niczego. Niech pan się zajmie tym co uważa pan za ważne w tej sprawie. Ja będę tylko, i aż, rozliczał wyniki. Kurier jest osobą ważną obojętnie co pan o tym twierdzi czy sądzi, bo jest to fakt obiektywny. Jest ostatnią osobą którą widział Wawrzek żywego, miał z nim scysję i zostawił mu paczkę, co do której jest podejrzenie że wywołała pożar. “Podejrzenie” - podkreślił dobitnie.- Które należy sprawdzić, obojętnie jak mało prawdopodobne się panu wydaje. Mam nadzieję że rozwiałem wątpliwości? Jeśli uważa pan to za gierki to tylko współczuć. Nie chcę wydawać poleceń kto się czym zajmie, bo uważam że każdy zna na tyle swoje możliwości, że sam wybierze sobie interesujące go pole. Co więcej ja znam was od kilkunastu godzin i nic o was nie wiem. Nie zamierzam natomiast pomijać niczego, bo panu wydaję się, sądzi pan lub jest pan przekonany że jest to mniej ważne. No i co najważniejsze nie zamierzam niczego ukrywać przed zespołem ani wykonywać czynności i nie dokumentować ich w aktach. Powiedziałem że kurierem zajmę się sam, bo nie ma sensu by cały zespół dzwonił w tej samej sprawie do DHLu lub jechał do jego siedziby. Wyniki pozna pan podczas kolejnych spotkań w tym gronie tak jak dziś poznał pan wyniki ustaleń w stacji metra. Liczę.... nie, wymagam też że państwo będą postępować podobnie i nie zatajać niczego przede mną.

Mowa zajęła dużo czasu i zżarła pokłady cierpliwości Ziętka na jakiś tydzień z góry. Co niebywałe, zaklął tylko raz, głosu nawet nie podniósł.
- Tak więc jak już wszystko jasne, to pora przejść do ustalenia czym zajmą się inni członkowie zespołu. Moje plany znacie. Co więcej jeśli uważa Pan panie Brender że pana ekspercka wiedza będzie potrzebna przy próbie ustalania tożsamości kuriera i danych samochodu - zapraszam do współdziałania. Jeśli nie, proszę wybrać swoje pole zainteresowania. Tylko chce być o nim poinformowany. Tak jak i o wynikach czynności. Zrozumiano?
"Tak wiele słów, tak mało odpowiedzi" - pomyślał Tomasz po wysłuchaniu tyrady nie na temat wygłoszonej przez nadkomisarza Buca. - Gratuluję ogromu tytanicznego wręcz pracy jaki pan dzisiaj wykonał... Pan, taki obeznany z procedurami i przepisami twierdzi niezbicie, ze kurier był ostatnia osobą, która widziała Wawrzeka żywego. Rozumiem zatem, że ponownie przesłuchał pan świadków, sprawdził monitoring i skontaktował z operatorem komórkowym, aby tak stanowczo twierdzić, że w oknie ponad dwunastu godzin jakie minęły od wizyty kuriera do wybuchu pożaru denat siedział kołkiem w domu i robił nic. Nie wyszedł, nie zadzwonił, nie przekazał komuś paczki... W tym wspaniałym tempie jutro zamkniemy sprawę... - Brender wstał i wsunął telefon do kieszeni. - Melduję, że jutro będę zwiedzał Warszawę, a dokładniej - Gocław. Raport powinien być jutro po południu. Panie mają mój telefon, jakby był potrzebny. Do widzenia.
Ta rozmowa dążyła dokładnie do nikąd, a było dostatecznie późno i Tomasz zamierzał odpuścić. Nadinspektor Buc piekł sprawę - jego wola, Tomasz nie zamierzał dać się w to wkręcić.
- Taaak, a drobny szczegół, że oficjalnie DHL twierdzi że kursu do mieszkania Wawrzeka nie było, a mimo to dwa niezależne źródła potwierdzają że ktoś poruszający się ich furgonetką tam był jest nieważny i nie warty sprawdzenia. - Ziętek dopowiedział sobie cicho, kiedy Brender sobie poszedł. Cóż, zawsze taki się trafia. W każdym zespole ktoś musi robić za wszystkowiedzącego pajacyka co zawsze ma rację, nawet jak jej nie ma. Nie z takimi dawaliśmy sobie radę, damy i z nim.
- Pani Julio? Postara się pani coś wyciągnąć od kolegów Wawrzeka?
- Tak,. oczywiście - odpowiedziała Julia, zajęta obserwacją starcia mężczyzn. Doprawdy, fascynujące było, jak każdy z nich starał się udowodnić drugiemu, ze stoi wyżej w hierarchii. Chyba nawet bardziej zajmujące niż śledztwo jako takie.
- Czy mam rozumieć, że nie rozmawiano wcześniej z kolegami denata?
- Nic nie ma o tym w aktach a i referent coś mówił że odpuścili to i zwalili na nas. Potrzebujemy kontekstu, by poskładać to co mapie do kupy. Może coś rozmowy nam pokażą. Jak pani się zajmie kolegami, ja spróbuję się dowiedzieć czy sam Wawrzek miał dostęp do chemikaliów które mogłyby doprowadzić do samozapłonu. Może uszczknął sobie trochę z tego co było przechowywane na komendzie?

Robert zamyślił się i odchylił na krześle. Brender zajmie się Gocławem i rzeczami, które będzie uważał za stosowne. Nie zamierzał się z nikim spierać jeśli chodzi o metody i środki - to wiedział sam. Miał lata podobnych spraw za sobą i doświadczenie w pracy w zespole. Nie zamierzał zmieniać ani siebie ani swojego podejścia do sprawy. Spojrzał na zatopioną nad papierami Elizę. Sprawdzi ona krewnych Jakuba. Nie bardzo wierzył, że to coś da, ale sprawdzić wszystko trzeba. I została druga pani w zespole, którą najwyraźniej niedawna rozmowa jego z Tomaszem fascynowała, choć niekoniecznie z policyjnego punktu widzenia. Dobrze, że zajmie się rozmową z kumplami Wawrzeka. Może ona więcej z nich wyciągnie niż stary glina. Dużo tego jak na pierwszy dzień. Może za dużo? Wiedział co ma robić i co zrobią inni. Za kilka dni znów spotkają się i zobaczymy, co każdy będzie miał w kwestii śledztwa.
 
__________________
...and the Dead shall walk the Earth once more
_. : ! : .__. : ! : .__. : ! : .__. : ! : .__. : ! : .__. : ! : ._
Yarot jest offline  
Stary 06-07-2013, 11:34   #28
 
Harard's Avatar
 
Reputacja: 1 Harard jest godny podziwuHarard jest godny podziwuHarard jest godny podziwuHarard jest godny podziwuHarard jest godny podziwuHarard jest godny podziwuHarard jest godny podziwuHarard jest godny podziwuHarard jest godny podziwuHarard jest godny podziwuHarard jest godny podziwu
Robert przyjechał na komendę przed ósmą, nalał sobie kawy i usiadł przed laptopem. Znalazł listę biegłych sądu okręgowego w Warszawie i wybrał jedynego faceta z doktoratem w zakresie pożarnictwa. Wystukał numer na komórce. Plan był taki by umówić się z nim na spotkanie koło południa u nich w gabinecie. Ewentualnie gdy nie będzie miał czasu, pojechać do niego z aktami.
Udało się dodzwonić do doktora Władysława Węgrzyna. Nie będzie miał dziś czasu ale jutro jest od rana i ma wolne.
Robert ustawił więc spotkanie na 9 rano na komendzie i zadzwonił z kolei do kuratora Górskiego. Tu chciał tylko pogadać, jeśli facet będzie miał coś ciekawego do powiedzenia to ewentualnie wezwie się go później.
Górski jest pod telefonem. Nie słychać było by poranne dzwonienie dla niego przeszkadzało. W słuchawce odzywa się dość raźny głos:
- Górski, słucham.
- Witam, nadkomisarz Ziętek, Policja. Może mi pan odpowiedzieć na kilka pytań? Chodzi mi o kwestię wydawania pozwoleń dla osób które przy okazji prac nad budową stacji metra na Powiślu chciały poszukiwać zabytków, czy może inaczej, pozostałości po Drugiej Wojnie Światowej. Ustaliliśmy, że to pan zajmował się prowadzeniem papierów w tej sprawie, prawda? Chodzi mi o jedno konkretne nazwisko: Jakub Wawrzek. Starał się o takie pozwolenie, on osobiście lub jakiś klub kolekcjonerów w jego imieniu?
- Proszę poczekać chwilę - słychać w tle odgłosy przesuwania papierów i stukot klawiatury. - Już jestem. Jeśli chodzi o pozwolenia, to wydajemy takie, jeśli są one umotywowane, osoba jest niekaralna i wiemy, że może przebywać we wskazanym miejscu i niczego nie uszkodzi. Zwykle mamy tydzień na rozpatrzenie wniosków. Osoba wskazana przez pana... - przeciągnął ostatnie słowa jakby coś wpisywał u siebie przed komputerem lub zastanawiał się nad trzymanymi dokumentami - … faktycznie dostała takie pozwolenie. Osobiście, na siebie. Jako były policjant znał procedury i cieszył się dobrą opinią. Mam tutaj w dokumentach udzieloną zgodę na przebywanie w rejonie 12-A czyli obecny teren budowy stacji II linii metra Warszawa Powiśle. Zgoda została udzielona na dwa tygodnie - od 6 sierpnia do 20 sierpnia 2012 roku. Zgody udzielono 2 sierpnia.
Robert zapisał sobie daty w kajecie.
- O zgodę występował osobiście? Rozmawiał pan z nim? Legitymował z dowodu osobistego? Może się wydać panu dziwne że pytam o to ale chcę mieć pewność że to on sam wystąpił o pozwolenie a nie osoba posługująca się jego danymi.
- O zgodę można ubiegać się tylko osobiście. Teraz już nie pamiętam szczegółów, ale musiałem się z tym panem zobaczyć i porozmawiać. Inaczej nie dostałby pozwolenia. Dowód spisywałem na miejscu, zawsze to robię. Zatem mogę zapewnić, że ktoś, komu jest udzielana zgoda, to jest właściwa osoba.
- Rozumiem. Wie pan, szczerze mówiąc nie mam pojęcia o tych sprawach, co się dzieje w sytuacji kiedy taki amator-kolekcjoner znajdzie coś ciekawego. Oni powinni to zgłaszać również do pana? Czy po prostu jeśli odkryją coś co powiedzmy nie jest niebezpieczne, jakiś niewybuch, ani szczególnie cenne to mogą zatrzymać takie znalezisko? Prowadzi pan jakiś spis takich rzeczy? Czy to jest na zasadzie że wszystko co znajdą trafia do muzeum?
- Tutaj sprawa jest trochę bardziej skomplikowana, choć akurat w przypadku metra jest łatwiej. Ponieważ my sami nie mamy środków by móc zbadać interesujący nas obszar to często korzystamy na tym, że zajmują się tym osoby prywatne. Zwykle są to pasjonaci, którzy naprawdę dbają o to, by znalezisko było całe i nieuszkodzone. My, jako instytucja państwowa, nie mamy tutaj możliwości by móc coś takiego wyegzekwować. Chyba że znalezisko jest na liście dóbr narodowych. Wtedy ktoś, kto zataja coś takiego, podlega pod kolegium. Zatem, jeśli znajdzie pan zakopaną “Bitwę pod Grunwaldem” to mamy ją prawo od pana zabrać a jeśli pan to zatai i my to znajdziemy, to podlegać będzie pan karze i nawet posiedzi w więzieniu. Ale tego pewnie nie muszę panu tłumaczyć - rozmówca po drugiej stronie zaśmiał się krótki, ale zaraz podjął temat dalej. - Tutaj mówimy o resztkach z ostatniego wieku, przeważnie, zatem to, co znajdzie taki amator, jest jego. Możemy coś takiego odkupić i często to robimy. Dla znalazcy przysługuje 10% znaleźnego po wycenie biegłego. W przypadku niewybuchów lub przedmiotów niebezpiecznych, jest obowiązek wezwać policję i wojsko i jak pamiętam, nigdy nie zostało to podważane i zawsze było zgłaszane. Oczywiście nie mamy pełnej kontroli nad wszystkim i zdarza się, że ludzie biorą do do domów granaty czy kule pistoletowe. Na szczęście bomb lotniczych nikt nie zabiera a to one stanowią największe niebezpieczeństwo. Do tej pory znaleźliśmy 32 niewybuchy i wszystkie one zostały zabezpieczone i zdetonowane w sposób kontrolowany. I jeszcze odnośnie spisu - prowadzimy spis rzeczy, które są przekazywane do muzeum lub sprzedawane. W tej chwili nie widzę, by wspomniany pan cokolwiek przekazywał. Zatem albo nic nie znalazł albo zostawił to dla siebie. Nie mamy tutaj możliwości sprawdzić tego bardziej szczegółowiej.
Robert słuchał i zastanawiał się czy to co mógł znaleźć Wawrzek mogło być przyczyną zdarzenia w wyniku którego poniósł śmierć. Im dłużej grzebał w tej sprawie instynkt coraz bardziej ciągnął go w kierunku zabójstwa. Coś tu nie grało, tylko... no właśnie. Nic jeszcze pewnego nie wiedzieli.
- Dziękuję panu, bardzo mi pan pomógł. Ostatnia kwestia. Jeśli ma pan taką możliwość proszę mi przefaksować listę osób które dostały pozwolenia na hasanie z wykrywaczami po tym terenie w okresie powiedzmy od lipca do grudnia zeszłego roku.
- Dobrze. Prosiłbym tylko numer faksu do komendy lub odpowiedniego sądu bym mógł przesłać dokumenty. Jeszcze dziś będzie to możliwe.

Robert podał faks na Komendę i swojego maila. Przypuszczenia potwierdziły się, Wawrzek coś znalazł? Coś odkrył? Czemu schował mapę? Szereg pytań nadal wymagało odpowiedzi. Na razie chciał sprawdzić do czego Wawrzek miał dostęp kiedy pracował jeszcze na Policji. Ten cez, rubid i coś tam jeszcze nie dawało mu spokoju. Może Jutrznia coś wyjaśni. Podszedł do pokoju mężczyzny.
- Jak rozumiem Wawrzek pilnował porządku w dowodach rzeczowych i depozytach. Były tutaj u was przechowywane substancje niebezpieczne? Nie mówię o narkotykach ale chemikaliach. Da się to sprawdzić w archiwum? A jeśli takie rzeczy przechowywano gdzie indziej, to spisy nadal powinny być tutaj, prawda? Jest mi pan w stanie wygrzebać czy Jakub Wawrzek mógł mieć dostęp do cezu, rubidu i fosforu?
Jutrznia oderwał się od papierów na biurku.
- Wawrzek pilnował porządku w dowodach rzeczowych i depozytach, ale na komendzie na Wilczej. To było ponad 24 lata temu. Do nas przyszedł w 1989 roku i zajmował się już tylko szkoleniem ludzi. Oddelegowany na komisariat w Rembertowie, gdzie szkolił młodych policjantów. Ostatecznie zakończył służbę w 1991 roku.
Wyrecytował niema jednym tchem. Na ekranie komputera widać było, że otworzony był program kadrowy.
- Jak tu przychodziłem to on już nie pracował. A z tego, co wiem, to przechowywanie takich materiałów, jakie pan wymienił, nie mieści się w ramach depozytu. Prędzej są składowane w najbliższym laboratorium. Wiem, bo jestem po chemii - uśmiechnął się do Roberta. - Po studiach nie było co robić to poszedłem do policji. Robota kadrowa jest wszędzie potrzebna.
- Tak właśnie przypuszczałem.- Robert znowu uzupełnił zapiski i podziękował Jutrzni. Na razie porozmawia z biegłym. Jednak to większy autorytet, jak coś w międzyczasie się wyłoni to będzie można podpytać Jutrznię. Sprawa chemikaliów dalej była nie ruszona. Teraz pora się zająć DHLem.
Robert upewnił się co do adresu centrali firmy kurierskiej i sprawdził dojazd na swoim planie, na który też naniósł znaczki Wawrzeka. Nie brał służbowego samochodu tylko swoje Audi. O dziwo odpaliło od razu. Po wejściu do biura, zaczął błyskać szmatą i poprosił o rozmowę z kierownikiem, a najlepiej z tą samą osobą którą już wcześniej męczyła Policja, kiedy zbierali materiały tuż po zgonie Wawrzeka.
Udało się kogoś takiego znaleźć. Biuro DHL Express mieści się na Osmańskiej, na zachodnim Ursynowie, niedaleko lotniska. Dość szybko udało się ustalić, że wcześniejszy kontakt z policją w tej sprawie, a konkretnie z panem Hiernatem, miał Krzysztof Grabowski. Gdy się pojawił, wyglądał tak przeciętnie i tak pospolicie, jak tylko pracownik spółki spedycyjnej może wyglądać. Żółtawy polar w firmowych barwach był upstrzony plamami po atramencie i wytarty na łokciach. Zza grubych szkieł okularów patrzył człowiek, który nie wychodził zza swojego biurka od bardzo dawna. Z rękami złożonymi na brzuchu i nerwowo szarpiącymi rękawy polara podszedł do Roberta i z wyraźnym strachem przedstawił się.
- Jestem Krzysztof Grabowski. To ja już wcześniej rozmawiałem z kimś od państwa - przełknął ślinę.- Nie wiem, co jeszcze mógłbym dodać. Już nawet nie bardzo wiem, o co wtedy chodziło.
- Zaraz wszystko sobie pan przypomni. - Ziętek nie silił się na dyplomację czy uprzejmość. Wystraszony świadek czasem jest lepszy niż spokojny.- Wiem że to było ponad miesiąc temu jak pan rozmawiał z kimś od nas, ale to ważne. Mam parę pytań ogólnych na początek. Jak to jest u was z GPSami? Furgonetki mają je na stanie? Używają je tylko kierowcy czy też kierownictwo do monitorowania aktualnych miejsc pobytu pracowników?
- Nie wszystkie mają GPS. Jeśli zależy nam na ładunku to przydzielamy kuriera, który czymś takim dysponuje. Reszta albo się doposaża na własny koszt albo wcale. Monitorujemy przekaz przesyłek na terminalach, które mają kurierzy, a które muszą zostać zaktualizowane jeśli paczka zostanie wydana dla adresata. Nie monitorujemy każdego kuriera, ale mierzymy czas jaki potrzebuje na dostarczenie przesyłki. Jeśli nie spełnia norm wewnętrznych, to niestety musimy takiemu komuś podziękować.
- Hmm, liczyłem że jednak takie rozwiązanie jest u was czym normalnym. Nawet ze względów bezpieczeństwa. No ale trudno. Konkretnie chodzi mi o wizytę kuriera DHLu u Jakuba Wawrzeka na ul. Łyszkiewicza w dniu 23 listopada ubiegłego roku. Wiem, tłumaczył już pan mojemu poprzednikowi że nie macie odnotowanego kursu w tamten rejon. Jednak furgonetkę DHLu widziały dwie osoby na miejscu zdarzenia. Może więc pan mi pomoże, jak to możliwe?
- Taaak...przypominam sobie tą sprawę. - Grabowski potarł czoło ręką. - I faktycznie mówiłem, że nie było tam kursów tego dnia. Ani jakiegokolwiek innego przez ostatni rok lub dwa. To, że pojawił się furgon DHL to oznaczać może że to nie nasz furgon.
- Zna pan inne podobne? Kolorystykę macie dość odróżniającą się od konkurencji. - Dwie osoby pomyliły się?.- Jeśli dobrze się przyjrzałem tym na zewnątrz literki z logo są na nich dość widoczne.
- Może niekoniecznie podobne bo mogą mieć nasze logo. Czasami pozbywamy się taboru i wyprzedajemy na aukcjach furgony. Pierwokup mają oczywiście kurierzy, ale zwykle osoby prywatne mogą kupić taki furgon. Nie są przemalowywane - to robi już na własny koszt kupujący. Jeśli tego nie robi, to tym lepiej dla nas bo mamy darmową reklamę.
- Będę potrzebował listę osób które zakupiły od was samochody w ciągu powiedzmy ostatnich 2 lat. Jak i listę kurierów zatrudnionych w Warszawie i okolicach. - Robert zamyślił się trochę. - Jak jest ze zdawaniem samochodów przez kurierów po zakończeniu pracy? Jest możliwe by ktoś wykorzystał furgonetkę do prywatnych celów tak byście o tym nie wiedzieli? Czy czas ostatniej dostawy i zdania samochodu jest pilnowany?
- Listy chwilę potrwają zanim je będę mógł przesłać. Co do samochodów to zwykle kurier jeździ nimi po godzinach pracy. Nie ma monitoringu na to, ale jest spisany stan licznika przy zakończeniu pracy i przy rozpoczęciu. Tylko za ten czas płacimy ekwiwalent za benzynę. W każdym innym przypadku kurierzy płacą ze swojej kieszeni. Samochodów będących na stanie firmy bez przydzielonego stałego kuriera jest mało - około 10% całej floty. W takim przypadku samochód jest u nas na parkingu i zwyczajowo podbija się kartę zdania wozu i jego pobrania.
Robert uśmiechnął się lekko.
- No to jak się pan domyśla, będę też potrzebował listy wszystkich samochodów jeżdżących po Warszawie w dniu 23 listopada wraz z kwitkami kto je pobrał i jakich godzinach zdał. Wiem że proszę o sporo papierkowej roboty, ale jest to nam niezbędne w śledztwie. Ile czasu będzie pan potrzebował żeby wszystko poustalać?
- Sądzę, że do najbliższego poniedziałku powinno się udać. Czy interesuje pana Warszawa czy cała Polska? Czy pracujący kurierzy czy tylko pracujący na teraz?
- Kurierzy wystarczą z Warszawy, ale lista sprzedanych samochodów z całej Polski. Jest pan w stanie podać choć przybliżoną ich liczbę teraz? Ilu samochodów pozbywacie się rocznie?
- Rocznie to zwykle od 20 do 50. W zeszłym roku chyba to było 25 albo 30.
Szlag. Sporo.
-Rozumiem. Wróćmy jeszcze na chwilę do jednej możliwości. Wiem, że nie zgłaszaliście w interesującym nas okresie kradzieży furgonetki tutaj w Warszawie. Nie było też jakichś incydentów z krótkotrwałym zaborem? Wie pan takich rzeczy jakich się nie zgłasza Policji? Coś co mogłoby wyglądać na na przykład głupi żart? Bo ja wiem, zbieg okoliczności?
- Cóż, zdarzają się takie rzeczy. Czasami klient pobije kuriera bo będzie niezadowolony a czasami może być na odwrót. Czasami zdarza się, że kurierzy gubią lub zostawiają swój firmowy strój i wtedy trzeba z magazynu wydać nowy. Czasami kurierzy mają drugą robotę wieczorami i korzystają z transportu pod szyldem firmy. Zwykle w przeprowadzkach albo czymś takim. Zdarzały się te wszystkie rzeczy i pewnie będą się zdarzać. Nie mamy na nie kontroli poza pilnowaniem czasu dostawy i jeśli on zostanie zawalony to kurier wylatuje. Nie jest ważne co się dzieje z kurierem czy autem - ważne żeby paczka była na czas. Wiem, że czasami normy są wyśrubowane, ale my też mamy naciski z góry i nic na to nie możemy poradzić.
- Myśli pan że u nas jest inaczej? - Robert skrzywił się lekko. - Skąd ja to znam. Jeszcze jedna kwestia. Macie jakieś szczególne regulacje dotyczące dostarczania niebezpiecznych materiałów?
Ziętek zapytał o to pomimo że był przekonany, że jeśli rzeczywiście facet z DHLu był u Wawrzeka to musiał być przebierańcem. Co niestety powodowało że ciężko go będzie znaleźć. Lista kupujących samochody powinna pomóc, może da się ją porównać z tą od Górskiego i z tą z Muzeum i wyjdzie coś interesującego.
- Niebezpieczne materiały muszą być zadeklarowane w liście przewozowym. Jest na to specjalna opłata. Jeśli ktoś zatai i będą z tego powodu kłopoty to odpowiada karnie za narażenie życia.
Robert pokiwał głową, po czym podał namiary na Komendę tak, by mogli przesłać wszystkie żądane dokumenty. Zostawił też komórkę do siebie w razie pytań.
- Ostatnia kwestia. Będziemy potrzebować również dane kurierów pracujących u was w listopadzie. Mężczyzn, szatynów.
- Z tym będzie problem bo nie prowadzimy statystyk uwzględniających kolor włosów. Lista kurierów tak, ale bez koloru włosów.
- Zdjęć w CV też nie macie?
- Zdjęcia mamy, ale przeglądać teraz setki zdjęć? I to nie wiadomo czy aktualnych? W chwili obecnej nie mamy środków by to zrobić. Chyba że przyjdzie jakieś oficjalne pismo od was - okularnik chyba odzyskał rezon, bo już ostatnia wypowiedź była wyraźnie pewna i dobitnie postawiona.
- Przyjdzie, przyjdzie. - Robert spojrzał na niego uważniej. - Ja nie proszę pana o to bo mam taki kaprys. Z listami o które prosiłem wcześniej... proszę je przesłać najszybciej jak to możliwe. Dzisiaj, byłoby dobrze. Jeśli czegoś nie będzie pan pewien niech pan dzwoni.
 
Harard jest offline  
Stary 06-07-2013, 14:37   #29
 
liliel's Avatar
 
Reputacja: 1 liliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputację
Eliza Popiołek gdzieś podświadomie uznała kwestię siostry Wawrzeka za ważną.
Często wszelkie tajemnice, przynajmniej te z kryminalnych powieści albo filmowych klasyków, mają swój początek w rodzinnej przeszłości. A o takowej z osób dostępnych policjantom nie wiedział nikt. Została ona zagrzebana przed laty, wraz z wyjazdem siostry za granicę.

Poza tym było to jednak odrobinę dziwne, że siostra nie pojawiła się na pogrzebie. Mogła mieszkać na innym kontynencie, ale dlaczego nie utrzymywała z bratem nawet sporadycznego kontaktu? Pokłócili się przed laty? Czy po prostu zaniedbali rodzinne więzi? Ale do tego stopnia? To dość nietypowe.

Eliza poszperała w aktach aby znaleźć w nich namiary na siostrę w Kanadzie. Nie znalazła jednak ani wzmianki o jej adresie ani telefonie. Jedyne źródło informacji na jej temat widniało w kwestionariuszu osobowym wypełnianym przez Wawrzeka, w rubryce „rodzeństwo”, gdzie widniała odręczna notatka “2001, Montreal”. Nie wiadomo, czy w międzyczasie siostra Jakuba nie wyszła za mąż i nie zmieniła nazwiska, jakkolwiek było to dalece prawdopodobne.

Eliza postawiła na kanały formalne powołując się na odznakę. Wykonała telefony do Urzędu Stanu Cywilnego aby uzyskać pełne dane i datę urodzenia Wawrzekowej. Później należało sprawdzić kiedy kobieta dostała wizę, w którym roku, co tam w papierach pisano na temat powodów. Może do kogoś szczególnego jechała?
Aspirant Popiołek zdołała ustalić, że siostra Jakuba to Weronika Wawrzek, urodzona 23 kwietnia 1949 roku w Kielcach. Wyjechała do Kanady w maju 2001 roku a wizę miała przyznaną na początku kwietnia. Dostała wizę czasową na pół roku, ale po przyjeździe do Kanady dostała Kartę Stałego Pobytu, około lipca 2001 roku. Ostatni znany adres to 18-25 Fairmount St Montreal ME H3Z URT. Brak znanych związków pomiędzy innymi osobami.

Wujek Google nie powiedział nic w ogóle. Weronika Wawrzek zamieszkała w Montrealu nie miała konta na fejsie, nie prowadzi bloga, nie było o niej wzmianek w newsach Montrealu. Eliza coraz bardziej skłaniała się do wersji, że jest już mężatką i używa zupełnie innego nazwiska. Albo, że już nie żyje. W końcu musiałaby mieć teraz... siedemdziesiąt cztery lata?

Była już późno ale biorąc pod uwagę różnicę czasu był to czas odpowiedni na telefon do Kanady. Eliza dodzwoniła się wreszcie do Montreal Police Departament, powołując się na współpracę międzynarodową z prośbą o ustalenie miejsca zamieszkania i kontaktu do Weroniki Wawrzek. Podała im datę wyjazdu, wizę, datę urodzenia kobiety i ostatni znany adres.

Policjant po drugiej stronie słuchawki przyjął zlecenie zadając jeszcze kilka pytań i pobierając dane kontaktowe do aspirant Popiołek. Według ich procedur najwcześniej odpowiedzi należało spodziewać się 9 stycznia.
Eliza westchnęła nieco rozczarowana ale przecież było to do przewidzenia, że nie dostanie wszystkiego na talerzu. Działania na drugiej półkuli musiały toczyć się swoim tempem.

Zaryzykowała jeszcze prośbę aby w przyspieszonym trybie sprawdzić choć ostatni adres jakim dysponuje polska policja - na Fairmount srt. Można by w końcu puścić tam rutynowy partol i wypytać o Polkę - Weronikę Wawrzek. Eliza odwołała się może do zagrywki poniżej pasa mówiąc, że chodzi o sprawę zabójstwa policjanta i dość nappiętej atmosferze wokół śledztwa. Mimo dobrych chęci jej rozmówcy żądano oficjalnego pisma z komendy podpisanego przez samego Komendanta. Bez tego absolutnie nie dało się ruszyć z miejsca.

Eliza podziękowała za pomoc i zapewniła, że stosowne pismo niebawem otrzymają drogą mejlową. Rozłączyła się i zasiadła do pisania wniosku. Nie poszło jej z tym gładko biorąc pod uwagę, że coś podobnego preparowała po raz pierwszy w życiu. W Turośń-Kościelnej nie miała wielu okazji na zawiązywanie współpracy międzynarodowej.

Zastanawiała się czy rzeczywiście rodzeństwo Wawrzeków nie utrzymywali choć szczątkowego kontaktu? Czy tych wniosków nie wyciągnęła na wyrost? Może zanim wyśle wniosek i zacznie zatruwać Kanadyjczykom życie powinna przejrzeć billingi Wawrzeka? Choćby i z okresu ostatniego pół roku. Nie trudno będzie wyłowić numer z kierunkowym z Kanady.

Poza tym to także dobry punt zaczepienia aby zbadać przyzwyczajenia, kontakty i zajęcia Wawrzeka, szczególnie w ciągu ostatnich dwóch miesięcy kiedy w skrytce City Self Storage wylądowała już mapa z tajemniczymi punktami.
Musiała zdobyć numer komórki i telefonu domowego Jakuba Wawrzeka oraz złożyć wniosek do operatora o billingi. Może zejść jej dużo czasu ale przekopie się przez wszystkie numery z listy, szczególnie te, które regularnie się powtarzają. Można też się dowiedzieć gdzie logowała się jego komórka w ostatnich dniach przed śmiercią. Na podstawie BTS'ów powinni namieryć sygnał po nadajnikach, w przybliżeniu do pół kilometra.
 

Ostatnio edytowane przez liliel : 06-07-2013 o 14:41.
liliel jest offline  
Stary 20-07-2013, 23:16   #30
 
kanna's Avatar
 
Reputacja: 1 kanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputację
Julia obudziła się jak zwykle o 7 – nie potrzebowała budzika, potrafiła tak zaprogramować swój wewnętrzny zegar, żeby budzić się o dowolnej godzinie. Umyła zęby i założyła buty do biegania i dres. Park niedaleko jej służbowego mieszkania był świetnym miejscem do tego typu aktywności – nie za wiele psów (a jeśli nawet, to przyzwyczajone do biegaczy) i żadnych samochodów. Biegła spokojnym, równym tempem, czując jak ciało i mózg zaczynają normalnie funkcjonować.
O 8 wróciła do mieszkania, wzięła prysznic i zjadła śniadanie. Chwilę po 9 była już w Komendzie – metro to rzeczywiście znakomity wynalazek. Wiedziała już, że kiedy wróci do Krakowa, to właśnie metra będzie jej najbardziej brakować...

Zajrzała do dokumentów: Wawrzek pracując na komendzie miał samodzielne stanowisko i osobny pokój. Potem, gdy przeniesiono go na komisariat w Rembertowie, też miał samodzielne stanowisko. Na komendzie jest obecny szkoleniowiec - Jarosław Fusiak - który przez rok pracował z Jakubem podpatrując swojego nauczyciela. Wawrzek w 1991 roku odszedł na emeryturę zatem było to ponad 20 lat temu.
Postukała placami w biurko – 20 lat… mnóstwo czasu. Trudno będzie znaleźć kogoś kto będzie pamiętał Wawrzeka. Fusiak był jakimś punktem zaczepienia, ale z tego co się zorientowała, nie było go na razie na komendzie.
Pozostawał więc komisariat w Rembertowie… Może tam znajdzie jakiś znajomych denata z późniejszych lat.

Samochód służbowy przydzielony ich grupie był dostępny, popisała wypożyczenie i ruszyła do Rembertowa.


Odnalazła komendę bez problemu, nawet gdyby nie dysponowała gpsem, budynek łatwo dawał się namierzyć dzięki szeregowi kierujących w jego stronę granatowych tabliczek.

Julia weszła do środka i podeszła do dyżurującego policjanta.


Przedstawiła się i podała funkcjonariuszowi zdjęcie.
- Jakub Wawrzek. Szukam osoby, z którą najczęściej kontaktował się w komendzie. Może się z kimś przyjaźnił?
- Słyszeliśmy o tym
- odpowiedział dyżurny siedzący za dość grubą ladą.
Był młody i najwyraźniej nie spieszno mu do roboty tak zaraz po Nowym Roku.
- Szkoda człowieka, ale cóż zrobić. Wypadek.
Wstał zza lady i popatrzył uważnie na Julię.
- Pani tu nowa, prawda? Nie widziałem pani wcześniej ani tu ani na komendzie. A taką twarz bym z całą pewnością zapamiętał. Jeśli chce pani pogadać o Wawrzeku, to zapraszam na dzisiejsze popołudnie, po służbie. Nie mogę teraz specjalnie opuszczać tego miejsca ani zostawiać telefonu bez nadzoru. Jednak potem z chęcią porozmawiam o nim. Bywał tutaj nawet jak już przeszedł na emeryturę. Był dobrą duszą komisariatu więc wszyscy go tu znali. Najbardziej trzymał ze starą gwardią, która też już jest na emeryturze, ale … - zadzwonił telefon.
Młody policjant podskoczył do niego i odebrał.
- Piotr Przysiadka, Policja, w czym mogę pomóc - a do Julii tylko wzruszył ramionami na znak rezygnacji i zagłębił się w rozmowę na temat rzekomego napastowania psa pewnej pani przez psa innej pani.
Julia uśmiechnęła się i poczekała, aż policjant skończy rozmowę.
- Chętnie porozmawiam o nim, może być po pana służbie, panie Piotrze. A na razie może ma pan namiary na kogoś z tej “starej gwardii”?
- Proszę w takim razie spróbować u Olgierda Gontarskiego. Znają się z Wawrzekiem już od dawna. Zwykle przesiadują w “Marcusie” na Montera 38. Pewnie będą tam i inni, ale Olgierd jest tam dosyć często.
- Bardzo dziękuję. O 16? Zostawię panu moją wizytówkę.
- Dobrze. Zadzwonię
- odpowiedział Piotr i znowu rzucił się na dzwoniący telefon.



“Marcusa” znalazła dość – był to okazały budynek z solidnym szyldem przed wejściem. Było przed południem, więc nie powinno być zbyt wielu osób – Julia wiedziała, ze tego typu miejsca zwykle zapełniają się popołudniem by wieczorem być obleganym przez miejscowych i przyjezdnych. Niezrażona tym Julia weszła do środka. Miłe i ciepłe wnętrze zaskoczyło ja, po nudnej burości elewacji,
Rozejrzała się dookoła - drewniane wykończenie sali, stoły z Żywca i grająca gdzieś w tle “Zetka” dopełniły całości. Na sali nie było nikogo. Za barem stał chłopak i przeliczał coś na komórce. Miał rozłożone przed sobą jakieś kartki, które wyglądały na faktury i pracowicie wstukiwał coś do telefonu zerkając na nie i na ekran.
- Dzień dobry - przywitała się Julia z chłopakiem, siadając na stołku barowym – Macie może kawę z ekspresu?
- Tak, oczywiście
- powiedział na chwilę odrywając wzrok od rozliczeń. – Z mlekiem?
- Bardzo proszę.
- Pusto dziś macie...
– zagaiła, kiedy postawił przed nią filiżankę.
- O tej porze jest słaby ruch. Popołudniem jest lepiej. Taka dzielnica... - wzruszył ramionami. Za oknem przejechał autobus wprawiając w drżenie szyby.
- Słyszałam, że Olgierd Gontarski lubi tu przesiadywać. Emerytowany policjant.
- Nie znam, ale tutaj dużo przychodzi policjantów. I na służbie i po służbie, także takich, co już są na emeryturze. Jest tu takich kilku, może jeden z nich to szukany przez panią Olgierd. Teraz, jak sama pani widzi, nie ma nawet pana Janka spod monopolowego.
- uśmiechnął się i zdecydowanym ruchem ręki zgarnął papiery sprzed siebie i schował za ladę.
- Poczekam w takim razie i zjem coś – wskazała na jedna z sałatek, po czym, niespiesznie zaczęła lunch.
Niestety, dochodziła 12, a w lokalu ciągle nikt się nie zjawiał.
- Chyba nie mam szczęścia.. - powiedziała Julia, płacąc. – A pan może kojarzy Jakuba Wawrzeka? Emerytowany policjant, podobno też tutaj bywał.
- Nie, też nie.
- Zostawię wizytówkę. Na wszelki wypadek, gdyby ktoś o nim wspominał.

Chłopak wziął wizytówkę, rzucił okiem i schował do kieszonki koszuli.
- Dobrze, jak by pojawił się Olgierd albo ten drugi na W to będę wiedzieć.
- Zapiszę nazwisko
- wyciągnęła rękę po wizytówkę. – Nie słyszał pan o tej sprawie? Pożar, zginęli ludzie.
- Pożar, pożar... tak, to było chyba ze dwa miesiące temu. Faktycznie tutaj wspominali, że ktoś zginął. Ktoś od nich. Chyba policjant
- chłopak oparł się na barze.
- Tak, o niego chodzi. Emerytowany policjant, interesował się militariami.
- To pani znajomy?
- zwrócił się bezpośrednio do Julii patrząc na jej twarz.
- Nie, zostałam zaangażowana do wyjaśnienia sprawy jego śmierci.
- Acha...
- mruknął. – Wszyscy mówili, że pożar. Nieszczęśliwy wypadek. Czyżby było inaczej?
- Badamy to. Dlatego zależy mi na spotkaniu ze znajomymi Wawrzeka.
- Po południem z całą pewnością ktoś będzie. Oni zawsze tu przychodzą.
- Zadzwoni pan do mnie kiedy przyjdą? Myślę, ze dla nich też będzie ważna możliwość podzielenia się wspomnieniami o zmarłym koledze.
- Dobrze, zadzwonię.



Julia podziękowała i wyszła. Wsiadła do samochodu i wyciągnęła komórkę. Wybrała numer komendy i poprosiła o polaczenie z Jarosławem Fusiakiem.
Po serii zgrzytów w słuchawce wreszcie usłyszała głos mężczyzny.
- Fusiak, słucham.
- Dzień dobry, tu Julia Kazan, zostałam powołana do zespołu mającego za cel wyjaśnienie okoliczności śmierci Jakuba Wawrzeka. Z tego co wiem, znał go pan?
- zawiesiła pytanie w powietrzu.
-Tak, znałem go. Uczyłem się od niego już ponad dwadzieścia lat temu.
- Utrzymywaliście potem kontakt?
- Nie. Jak odszedł na emeryturę to może ze dwa razy potrzebowałem porady, ale to wszystko. Potem już nie kontaktowałem się z nim.
- Pamięta pan może, w jakich sprawach się kontaktowaliście? Osobiście, czy telefonicznie?
- Telefonicznie. Teraz już nie pamiętam w jakiej konkretnie ale z całą pewnością chodziło o materiały szkoleniowe. Wawrzek był bardzo dokładny jeśli chodzi o dokumentacje i jeśli czegoś w niej brakowało to znaczy że coś się naprawdę zawieruszyło. Zdarzało się, że nie dokumenty nie były kompletne i zawsze była to wina albo dostawcy tych dokumentów albo przygotowania materiałów. Nigdy u nas nic nie zginęło. To wyciągnąłem z nauki - dokładność w pracy z dokumentami. Jednak samych szczegółów już nie pamiętam.
- Rozumiem. Materiały szkoleniowe, w sensie?
- Szkoliliśmy policjantów z prawa, schematów zatrzymań, dawanych pouczeń i tym podobne rzeczy. Mieliśmy to spisane i przekazywaliśmy takie materiały na szkoleniach.
- Znał pan może jakiś jego znajomych, przyjaciół? Z kimś utrzymywał bliższe relacje?
-Nie, od czasu jak przeszedł na emeryturę nie utrzymywałem z nim kontaktów. W tym nie pomogę.
- Jasne. Dziękuję za poświęcony czas.
- Julia chciała się pożegnać, ale pomyślała o czymś jeszcze - Proszę zastanowić się - może widział go gdzieś pan, w czyimś towarzystwie? Albo samego?
- Nie, niestety nie.
- Dziękuję za pomoc, jeśli pan sobie coś przypomni - proszę dzwonić, mój numer się wyświetlił, jak rozumiem.


Nie pozostało jej nic innego, jak czekać – na telefon od barmana, lub na spotkanie z młodym posterunkowym. Miała mieszane uczucia, co do tego ostatniego – zaczynała podejrzewać, że nic konkretnego jej nie powie, a sprawę wykorzystał tylko jako pretekst do spotkania. Miała refleks, to trzeba było mu przyznać.
Odpowiedziała na kilka maili, załatwiła zaległe telefony , a potem zaczęła szukać klubów aikido. Była już prawie tydzień w stolicy, a ciągle nie znalazła jeszcze dojo.
Dodała kilka obiecujących adresów do ulubionych – potem podjedzie i obejrzy, kiedy odezwała się jej służbowa komórka.
Dochodziła 15, barmana informował, że właśnie zjawił się Olgierd i jeszcze ktoś z nim. Siedzą i popijają piwo.
Julia wróciła do baru. Barman wskazał jej wzrokiem stolik, przy którym siedzieli mężczyźni, zresztą w lokalu ciągle było pustawo.
- Pan Olgierd Gontarski? - zapytała Julia uśmiechając się.


-Tak - odpowiedział wolno siwy, starszy pan z szalikiem na szyi. Choć w knajpce było ciepło, to nie zdejmował go. Obok niego siedział również starszy pan, brunet, z dość pokaźnym wąsem. Pili jakieś piwo i najwyraźniej zostali oderwani od jakiejś ciekawej dyskusji. Olgierd popatrzył na Julię, uśmiechnął się i wskazał krzesełko obok.
- Proszę, niech panienka spocznie - przesunął piwo bliżej siebie i gestem nakazał swojemu towarzyszowi by ten się przesunął.
- To w czym mogę pomóc, panno... - zawiesił głos.
- Julia Kazan
- przedstawiła się, siadając. Zdjęła płaszcz i przewiesiła go przez oparcie krzesła obok. – Piotr z Komendy skierował mnie do pana. Zostałam powołana do zespołu mającego za cel wyjaśnienie okoliczności śmierci Jakuba Wawrzeka. Panowie go znali?
- Jeszcze go męczycie?
- Olgierd najwyraźniej spochmurniał. – [i] Chłop już w ziemi trzeci miesiąc leży a wy jeszcze szukacie? Powiem wam coś. Ten pożar to ściema. Ktoś go podpalił. Dobrze mówię, Kazek, nie?
Siedzący obok wąsaty mężczyzna kiwnął głową i pociągnął ze szklanki piwa.
- Kuba już nie chciał się ostatnio spotykać, nie dzwonił, unikał kogokolwiek na ulicy. Wyglądał, jakby się czegoś bał. A jego trudno było wystraszyć. Patrolował te ulice jak jeszcze moja panno do przedszkola chodziłaś. Ech... - szklanka poszła do góry. Głośne siorbnięcie zabrzmiało, ale nie przebiło się przez gwar wypełniający restaurację dość szczelnie. – Szkoda chłopa. Naprawdę szkoda...
- Jestem Kazek
- powiedział milczący do tej pory mężczyzna. – Razem z Olgierdem pracowaliśmy na komisariacie. Tutaj, niedaleko. Pamiętamy Kubę jeszcze z czasów, gdy był czynnym gliną. Kumplowaliśmy się. Często zabierał nas do siebie i pokazywał swoje zdobycze. Bo widzi pani, on zbierał taki złom z czasów wojny. Jakieś mundury, naszywki i mapy. Robota to jedno, ale historia to drugie. I on tym żył. On mógł godzinami rozprawiać o tym, czy na mapie jest właściwie zaznaczony punkcik czy nie. Dokładny był, że hej. A do tego swój chłop. Na patrolu pomoże, swojego kryć krył a jak trzeba było to i poratował przed pierwszym. Starej daty chłop. Pamiętał, że było ciężko. A teraz co?
Olgierd tylko kiwał głową na to wszystko.
Julia też niepotrzebnie nie przerywała, powalając mówić mężczyznom.
- Taki był - dodał mężczyzna w szaliku. – Taki był. A teraz go nie ma. Skoro pani jest z jakiegoś tam zespołu to czy już wiadomo, kto go zabił?
- Nie wiadomo
- Julia pokręciła głową. – Dlatego powołano ten zespół. Chcemy się tego dowiedzieć. Rozmawiamy za znajomymi pana Wawrzeka, kolegami. Chcemy wyjaśnić tą sprawę.
Popatrzyła na drugiego mężczyznę.
- Wspomniał pan o mapie, panie Kazku. Jaka to była mapa?
- Map to on miał całe rulony - małe i duże, bazgroły i takie sztabówki. Lubił je oglądać i zastanawiać się nad tym, czego dotyczą. Jakie wojska stały tu a jakie tam, czy mapa to podpucha dla zmylenia wroga czy faktyczna mapa sztabowa. Pani kochana, on znał się na tym lepiej niż jeden w sztabie. Zawsze mu mówiliśmy, że w policji to on się marnuje. Trenuje chłopaków na patrolach zamiast usiąść gdzieś za stołem i knuć. Taki to był ten nasz Kuba. Był.

Gdzieś z boku ktoś zaśmiał się tubalnie i zaraz zawtórowało mu kilka innych śmiechów.

Wtedy Julia poczuła, że ktoś dzwoni. Na wyświetlaczu wyświetla się “Piotr Przysiadka”.
- Wybaczcie, panowie, na chwilę - Julia uśmiechnęła się przepraszająco i odeszła na bok.
- Witam, panie Piotrze. Jestem właśnie w “Marcusie”, dziękuję za dobry trop. Może pan dołączy?
- Skoro pani już jest na miejscu i spotkała kogo trzeba, to nie będę przeszkadzać. Może innym razem. I tak już jestem spóźniony. Myślałem, że wyjdę o 16 a tu niestety jeszcze papierkowe sprawy
- wyraźnie był zgaszony i zupełnie inny niż przed południem.
- Co się stało? - dopytała Julia. Nie “czy” tylko właśnie “co”. Była wyczulona na takie sygnały. – Ma pan inny głos.
- Wszystko w porządku
- kontynuował tym samym głosem. – Po prostu chciałem się upewnić, że jest pani we właściwym miejscu. A ja niestety nie dam rady być tam razem z wami. Może na rozmowę o pani znajomym umówimy się innym razem. Przepraszam - słychać w tle sygnał telefoniczny – muszę już kończyć. Zadzwonię jeszcze.
Dźwięk odkładanej słuchawki i głuchy odgłos sygnału.
Julia ponownie wybrała numer.
Telefon milczał. Dopiero po trzech sygnałach ktoś odebrał.
- Przepraszam, ale mam sprawę na drugiej linii. Oddzwonię. - Głos należał do Piotra. Nie zmienił sie od ostatniego razu.

Julia zerknęła na zegarek, a potem wróciła do stolika. Była zaniepokojona. Oczywiście, mógł mieć nawał pracy, ale intuicja rzadko ja zawodziła. Wychodziła z założenia, że lepiej wykonać jakiś ruch nadaremnie, niż potem żałować zaniechania. Wyjęła dwie wizytówki.
- Potrzebuję podjechać na komendę, tutejszą - powiedziała. – Niechętnie panów zostawiam, bo jak słyszę kopalnią informacji jesteście. Mam nadzieję, że zdążę wrócić, zanim wyjdziecie. I dokończymy rozmowę. Jeśli nie - tu są moje wizytówki. Czy będziecie panowie tak mili i zostawicie mi wasze numery telefonów ?
- Dla kobiety nigdy nie odmawiam
- żartobliwie odpowiedział Olgierd. Drugi z mężczyzn tylko kiwnął głową twierdząco. Zapisali numery telefonów na odwrocie jednej z wizytówek i oddali dla Julii. – Do ciszy nocnej jesteśmy tutaj. Potem się zobaczy. A jak nie dziś to niemal codziennie jesteśmy tutaj. Jak człowiek jest na emeryturze to z czasem się nie liczy. Niech pani jedzie na komendę i załatwia swoje sprawy.

Julia wyszła z "Marcusa" wprost w ciemność. Było już po 17 i nad Warszawą utrzymywała sie gruba warstwa chmur. Do tego zachód słońca zrobił swoje. Mimo to na komendę wracało się bez problemów. Nie było nawet korka, który tworzył się na wyjeździe z Rembertowa do Centrum. Dziewczyna zaparkowała przed budynkiem i weszła do środka. Od razu zobaczyła kontuar oraz siedzącego za nim Piotra. Nie miał za szczęśliwej miny a gdy zobaczył wchodzącą osobę to skrzywił się jeszcze bardziej.
- Mówiłem pani, że nie bardzo mam czas - zaczął na wstępie. – Znalazła już pani rozmówców więc już pewnie nic nowego nie wniosę do sprawy.
Julia podeszła do kontuaru i nachyliła się, żeby móc ściszyć głos.
- Panie Piotrze - powiedziała. – Coś się wydarzyło, jak stąd wyszłam - nie pytała, stwierdzała fakt. – Ktoś dzwonił, dostał pan jakieś polecenie, odnośnie rozmowy ze mną, rozmowy na temat pana Wawrzeka?
- Nie, nic istotnego. I nie ma to zupełnie związku z panem Wawrzekiem. Proszę mi wierzyć
- Julia zauważyła, że gość mówi prawdę. Chociaż nie mówi wszystkiego, to przynajmniej to, co do tej pory powiedział wydaje się prawdziwe. Mowa ciała również to potwierdza. Jednak nadal coś go gnębiło i najwyraźniej nie ma to związku ze sprawą.
- Rozumiem - Julia popatrzyła uważnie na mężczyznę. Zastanowiła się przez moment, dlaczego zagregowała tak impulsywnie i przyjechała do Komendy - zwykle działała w bardziej stonowany sposób. I dlaczego on był tak niedozwolony na jej widok.
- Rozumiem, że nie chodzi o pana Wawrzeka - powtórzyła. – Ale jeśli nie byłoby to nic istotnego, to nie był by pan tak poruszony. A czasem spojrzenie kogoś zupełnie z zewnątrz pomaga; pozwala dostrzec inne perspektywy. Będę w “Marcusie”, poza tym - ma pan mój numer telefonu. Do widzenia.

Policjant nie odezwał się słowem. Kiwnął tylko głową na znak, że przyjął informację. A Julia wyszła z komisariatu i udała się do “Marcusa”, gdzie towarzystwo już było po kolejnym kufelku “Królewskiego”. Jak tylko pojawiła się w drzwiach to Olgierd wybuchnął rubasznym śmiechem i pomachał ręką na znak by dziewczyna podeszła do ich stolika.
- Jakieś wiadomości? - czknął głośno, ale zaraz zakrył usta i przeprosił cicho. Kazik szturchnął go w bok i pokręcił bezgłośnie głową na znak dezaprobaty.
- Trudno jednoznacznie stwierdzić... - potrząsnęła głową. – Jeszcze raz przepraszam, ze tak panów porzuciłam. - Usiadła przy stoliku. – Mówili mi panowie o mapach pana Jakuba, tak? Dużo tego było? Stare, czy nowe?
- Dużo. I stare i nowe
- odpowiedział Kazik. – Nowe to takie z ostatniej wojny i czasów powojennych. Mówił, że ma mapę sztabową samego Waltera. Kiedyś zaś wspominał coś o potopie szwedzkim. Kuba miał hopla na punkcie historii. Mówił, że lubił siadać w domu przy oknie i po prostu oglądać swoje zbiory. Ja tam nie wiem, ale jak przeczytam gazetę to odkładam i biorę nową. Dla niego zawsze było coś ciekawego w każdym kawałku, który miał.
- A pamiętasz
- odezwał się Olgierd – jak kiedyś opowiadał, że zgarnęli dawno temu jakiegoś złodzieja, który obrobił jakiegoś kolekcjonera. Podobno znaleziono na melinie fanty i wrzucono do składziku. Kuba tam dowodził i przeglądał wszystko dokładnie. Opowiadał, że to najlepsza część roboty jaką tam miał. W ręce wpadało mu wtedy wiele różnych rzeczy.
- No
- potwierdził drugi z emerytowanych gliniarzy. – Ja tam nie wspominam mile swojego ostatniego miejsca. To była Praga i nikomu nie życzę by tam trafił po zmroku. Chodziliśmy bo kazali, ale tak, jakby nas tam nie było. Jeszcze wcześniej, kiedy milicja mogła więcej niż teraz, to jakoś trzymało się to towarzystwo za mordy. Nikt nikomu w drogę nie wchodził i szacunek na dzielni był. Tylko jak potem przyszło nowe to wszystko się posypało. Ech...
Stuknęli się kuflami i upili solidny łyk złocistego napoju. Gdzieś w oddali zagrał Perfekt ze swoim nieśmiertelnym “Nie płacz Ewka”.
Julia słuchała, nie przerywając. “Daj człowiekowi mówić, a powie wszystko, co wie” - wpadła jej do głowy jedna z sentencji Brunona - “Chyba, ze postanowi ci czegoś nie powiedzieć” dodawał zawsze potem.
- Co panowie rozumieją mówiąc “wpadło mu w ręce”?
- Robił na wrotach
- odpowiedział Olgierd. – To depozyt, gdzie trafiają rzeczy zabrane złodziejom, znalezione podczas nalotów i na miejscach zbrodni. Kuba był szefem takiego depozytu na Wilczej. Więc przez jego ręce przechodziły wszystkie fanty, które były w zainteresowaniu milicji w okolicy. Raz będzie to kolekcja VHS bawarskich filmów a raz walizka z dolarami. Nigdy nie było wiadomo, kto wpadnie i z czym.
- I na tych wrotach widział fanty tego kolekcjonera, tak? Coś mu szczególnie wpadło w oko, chwalił się panom?
- Tak
- Kazik odsunął od siebie prawie pusty kufel. – Mówił o wielu takich sprawach. Wilcza to rejon starej Warszawy i bogatszych ludzi. Więc i towaru mieli więcej. Mówił raz o tym jak kilka dywanów trafiło do nich. A wszystkie jakieś stare i podobno cenne. Kuba mówił, że były tak ciężkie, że po trzech chłopa musiało je nosić do magazynku. A kradli to wszystko takie dwa łepki z rozklekotanym żukiem.
- Dywanów?
- zdziwiła się Julia – Chodzi o takie na podłogę? Trzech chłopów do jednego dywanu?
- Tak mówił. Wykradli to z chaty jakiegoś ambasadora. Dopadli ich na melinie. Kiedy zabezpieczali dywany to Kuba mówił, że we trzech musieli je nieść. Ja tam swój noszę na trzepak na ramieniu, ale te podobno wielkie były i ciężkie.
- A poza tymi dywanami? To przecież nie to pana Jakuba zainteresowało... Jego konik to militaria, prawda?
- Papiery, wiadomo, ale w tej robocie wpada wszystko co się da. Złodzieje nie wybierają. Dlatego spośród tego wszystkiego, co tam trafiało były też rzeczy, które go zainteresowały. Ale wiadomo - dowody rzeczowe trzeba zbadać a potem oddać właścicielowi. Wiele razy z żalem musiał oddawać książki albo jakieś stare mapy. Taka służba...
- zamyślił się Kazik.
- Tak, oczywiście.. - zawahała się wyraźnie, jakby zażenowana - Tak się zastanawiam, nie chciałabym, żeby panowie źle mnie zrozumieli... nie znałam pana Warwrzeka i , broń Boże, nie chciałabym uchybić w żaden sposób jego pamięci, podobno o zmarłych albo dobrze, albo wcale.. ale zależy nam, żeby odkryć kulisy tej sprawy, panowie rozumieją? Czy zdarzało się może.. kiedy nie udało się na przykład odnaleźć właściciela tych przedmiotów...? - zawiesiła niedokończone pytanie w powietrzu.
Olgierd podrapał się po głowie.
- Tu już trzeba nie z nami gadać w tych sprawach. My pracowaliśmy razem tutaj i znamy to z opowieści tylko. Trzeba by kogoś spytać, kto wtedy pracował z Kubą na Wilczej. Ty, Kazik, znasz kogoś stamtąd?
Wąsacz pogłaskał zarost, poklepał się po policzku i wolno pokręcił głową.
- Nie, nikogo. Ale czasami przychodził do niego taki jeden gość i nawet piliśmy z nim. Bortyński chyba, Nie? - popatrzył na siwego mężczyznę szukając potwierdzenia.
- Tak, tylko to był Bortanowski. Tak, Andrzej Bortanowski. Ten od numerków przecież... - roześmiali się w głos.
Julia podniosła brwi w pytającym goście.
- Jasne, numerki - Kazimierz poklepał się po udach. – Pani kochana, to będzie Andrzej Bortanowski. Prowadzi punkt lotto i kiosk ruchu na Targowej, przy budynku dyrekcji PKP, naprzeciwko Wileńskiego. Tam niech panienka popyta.
Julia uśmiechem doceniła “panienkę”.
- Jesteście, panowie, prawdziwą kopalnią wiedzy - stwierdziła. – To przyjemność pracować z tak analitycznymi świadkami. Mam jeszcze jedną prośbę... coś panom pokażę.
Wyjęła tablet i otworzyła plik z fotografią mapy znalezionej w skrytce.
- Czy z czymś się to panom kojarzy?
Obaj mężczyźni pochylili się nad mapą. Popatrzyli na nią, jeden nawet majtnął palcem i mapa się przesunęła. Zaraz jednak przeprosił.
- Nie, nic tu nie widzę co by mi mogło powiedzieć - odparł Olgierd. Jego towarzysz tylko pokręcił smutno głową na znak, że też nie wie.
- Niektóre punkty są oznakowane dodatkowo - Julia powiększała kolejne kawałki tak, żeby mogli zorientować się, co jest pozaznaczane. – Pan Jakub wspominał o tych lokalizacjach? Pamiętają panowie?
- Nie, niestety nie. Nic takiego nie mówił o tym.
- Rozumiem
- schowała urządzenie. – Bardzo dziękuję za pomoc. Jeśli coś się wyda panom ważne, jakaś informacja, coś sobie przypomnicie - bardzo proszę o telefon. Na koniec jeszcze... macie panowie, pomysł, podejrzenie, dlaczego pan Wawrzek zginął? Czy komuś to mogło przynieść korzyść? Czy może ktoś mu groził? Miał wrogów?
- Nigdy nie mówił, że ktoś mu grozi lub że ma wrogów
- tym razem odezwał się Kazik. – Jedyne co może zastanawiać to to, że nie miał dla nas ostatnio za wiele czasu. Jak zaczął w lato tak nie odpuszczał do samego końca. Chyba w lipcu ostatni raz piliśmy piwo w tym miejscu. O niczym nie wspominał, ale najwyraźniej coś robił, bo miał taką samą minę jak przy opowiadaniu o swoich mapach.
- Był zaangażowany w coś, co go cieszyło tak, jak mapy, dobrze rozumiem? A od tego lipca.. może gdzieś go panowie widzieli? przypadkiem? Na mieście?
- Miał sporo wolnego więc teraz miał czas jeździć po mieście. Włóczył się po ulicach, patrzył na mapy. Coś tam mówił o jakiejś mapie, którą musi sprawdzić bo ma jakieś inne oznaczenia niż pozostałe mapy. Powiedział, że dowie się, co to jest. I tyle. Reszty jego wywodu nie pamiętam
- Olgierd machnął ręką.
- Panienko, z Kubą to tak właśnie było. Jak wpadł w ten swój stan, gdy szuka czegoś albo zastanawia się to zapada się w to i robi. Nie ma go po kilka miesięcy a potem pojawia się i mówi, że mapa jest fałszywką robioną przez wojska dla zmylenia wywiadu lub że jest prawdziwa i znalazł na to dowód - dodał Kazik. – Ja też się na tym nie znam i zwykle trzeba było sporo piwa by to zrozumieć - mrugnął okiem konspiracyjnym tonem i z uśmiechem.
- Tak już było. Od lipca przepadł i przychodził tutaj. Na mieście go nie widzieliśmy, ale my nie ruszamy się daleko więc to akurat nie jest nic dziwnego. Za nim nie chodzimy bo i po co - on dla nas ani rodzina ani opieka. Wie, co robi i jak skończy to przyjdzie. Zawsze tak było. Zawsze...
- Przykro mi
- powiedziała Julia. – Miał w panach dobrych przyjaciół. To ważne. I juz zupełnie na koniec, nie będę juz panom więcej przeszkadzać: czy może z kimś jeszcze pan Jakub pozostawał w bliższych relacjach? Może jakaś kobieta?
- Kobitki nie było. Kuba kręcił tak z taką jedną - będzie już chyba z 10 lat temu, ale nic z tego nie wyszło. Podobno jak zobaczyła, czym się zajmuje, to odeszła
- Olgierd zaśmiał się. – Pewnie jak zobaczyła te wszystkie papiery i żelastwo to zrozumiała, że Kuba to nie zwykły emeryt.
- Rozumiem
- Julia wstała i wyciągnęła rękę do Olgierda. – Bardzo dziękuję za pomoc. Miło było panów poznać - uścisnęła dłoń Kazka. – Macie mój telefon, jeśli cos się panom przypomni. Nawet, jeśli się nie będzie wydawało ważne - dzwońcie.
Panowie pożegnali się i obiecali odezwać się jeśli coś nowego się wydarzy.


Julia wyszła z lokalu, wiatr targnął jej sylwetką uświadamiając, że płaszcz jest zdecydowanie zbyt cienki, jak na obecne warunki. A puchówka została w Krakowie… Albo podjedzie, albo kupi sobie coś nowego na miejscu. Tak, kupi sobie.
Wsiadła do samochodu, puszczając ogrzewania na maksa – dopiero po chwili uświadomiła sobie bezsens takiego ruchu. Silnik był zimny. Spojrzała na zegar – dochodziła 18, już za późno, żeby jechać na tutejsza komendę. Piotra pewnie i tak nie będzie. Coś ją zastanawiało – przyznał, że jego zdenerwowanie nie ma związku z Wawrzekiem – wierzyła mu w tej sprawie. Nie odpowiedział jednak, czy ma związek z jej osobą. Niby drobiazg, pewnie zwykle przeoczenie, ale pożałowała, ze nie dopytała go wtedy. Z drugiej jednak strony – trudno było przypuszczać, żeby ktoś robił mu uwagi, lub wywierał presję odnośnie jej osoby. No, chyba że jakaś zazdrosna narzeczona – uśmiechnęła się do siebie w duchu.
Jeszcze jedno niedopatrzenie – poprzestała na rozmowie z dyżurnym, zamiast poprosić o spotkanie z komendantem.
Cóż, wygląda na to, ze jutro znów będzie jechać do Rembertowa. Poza tym, czekało ja spotkanie z „panem od numerków”, Andrzejem Bortanowskim. Poza tym – powinna sprawdzić dojo i kupić puchowy płaszcz. I dopytać o zdrowie Karola. Kącik ust drgnął jej, ledwie dostrzegalnie. Gdyby się coś zmieniło, zawiadomili by ją, prawda?
Perspektywa powrotu metrem nie była kusząca. Postanowiła zaparkować samochód pod blokiem – rano do razu przyjedzie do Rembertowa, spotkać się z komendantem.
 
__________________
A poza tym sądzę, że Reputację należy przywrócić.

Ostatnio edytowane przez kanna : 23-07-2013 o 00:02. Powód: fotki
kanna jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 05:34.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172