lastinn

lastinn (http://lastinn.info/)
-   Archiwum sesji RPG z działu Horror i Świat Mroku (http://lastinn.info/archiwum-sesji-rpg-z-dzialu-horror-i-swiat-mroku/)
-   -   [Autorski] Piekielni [Horror+18] (http://lastinn.info/archiwum-sesji-rpg-z-dzialu-horror-i-swiat-mroku/12978-autorski-piekielni-horror-18-a.html)

Ali 08-08-2013 15:48

Atmosfera była gęsta i nawet żarciki, które padały tu i ówdzie nie potrafiły rozluźnić Elisabeth. Na plus mogła zaliczyć to, że połączyli się z pierwszą grupą. Dzięki temu zebrało się trochę żołnierzy i mogła być nieco spokojniejsza, wierząc, że otaczają ją ludzie, którzy wiedzą, do czego służy broń. Z tym, że dalej nie było pewne, czy to przelewanie krwi ma w ogóle sens.
Winda okazała się nie działać, co Beth uznała za zły omen. Skoro już na początku natykali się na problemy, nie było żadnej gwarancji, że potem będzie lepiej. Właściwie spodziewała się coraz gorszego – aż wreszcie najgorszego, ale starała się zagłuszyć swój pesymizm.
Elisabeth trzymała się raczej z tyłu, zbierając myśli. Nie znała tych ludzi, właściwie żadnego. Nawet jeśli kiedyś mignęli jej przed oczami, nie zawracała sobie dotąd nimi głowy. Teraz w sumie żałowała. Czekała na decyzję tych, którzy bardziej obyci byli z takimi sytuacjami. Nic innego jej nie pozostawało. Jedyne, na co sobie pozwoliła to zbliżenie się do negocjatora. Znała jego nazwisko, nic więcej. Nawet nie wiedziała, jakiego jest stopnia.
- Tramp? - upewniła się. - Porucznik Jonson, będziemy współpracować. Czy komuś udało się już nawiązać kontakt z obcymi?
To było dla niej najważniejsze – pojąć, w czym rzecz. Milczenie, którym odpowiedział negocjator, zbiło ją z tropu. Nie miał jej nic do powiedzenia? Nie chciał? Nie usłyszał? Pomyliła osoby? Choć zalały ją wątpliwości i urażona duma sprawiła, iż miała ochotę kopnąć Trampa w zad, żeby zwrócił na nią uwagę, jej myśli zostały przywołane do porządku przez quasi-żartobliwą uwagę snajpera idącego tuż za nią.
Elisabeth zignorowała przytyk Regala. Wolała mieć oczy dookoła głowy - a jej szeroko otwarte ze strachu oczy naprawdę chłonęły każdą informację... choć hełmu wolałaby się akurat pozbyć. Szła więc dalej, trzymając się ustalonego szyku. Uznała, że powtarzać się nie będzie, a negocjator sam będzie musiał się do niej odezwać, gdy zajdzie taka potrzeba, choć oczywiście żałowała, że nie rozwiał ani trochę jej wątpliwości. Powoli zmierzali w kierunku windy towarowej.
Widząc fosforyzujący krwią obcych korytarz wzięła głęboki oddech. To było właśnie to „gorzej”, którego się spodziewała. No tak, ale czego innego spodziewać się mogła, skoro przybyła tu z powodu międzyrasowych walk? Była dorosła, była w wojsku – a nadal żyła w jakimś wyimaginowanym świecie pokoju i przyjaźni między wszelkimi formami życia.
„Czas zejść na ziemię, Jonson” – przekonywała samą siebie, ale starania okazały się marne.
- Nic z tego nie rozumiem… - cicho, jakby do siebie powiedziała Elisabeth, bo nagle jej oczom ukazało się coś gorszego niż krew, będąca tylko pamiątką po czymś strasznym. Teraz widziała to naprawdę, a atakujący „opiekunowie” byli niespotykanym widokiem. Poprawiła broń w rękach i cofnęła się troszkę, jak gdyby chowając za bardziej bojowymi członkami grupy. Z trudnością oderwała wzrok od walczących i spojrzała na negocjatora. Jaki miał plan? Co mógł zrobić w takiej sytuacji? Oby on wiedział, bo dla niej była to zagadka, a przecież nie można było pozwolić na wybicie wszystkich obcych. Jak wpłynęłoby to na ludzkie kontakty polityczne?
Ktoś kazał jej obserwować tyły, ale nie mogła odwrócić twarzy od tego dziwnego, nierzeczywistego „filmu”, rozgrywającego się na jej oczach. I wtedy te potwory zaatakowały ICH. Porucznik stała jak wryta, starając się przełknąć to, czego była świadkiem. Uratował ją tylko fakt, że inni mieli łby na miejscu, a ona stała na szczęście z tyłu.
Wszystko nagle przerwał pisk. Próbowała go rozszyfrować – do jakiej mógł rasy należeć, co znaczyć? Było to dziwne, mistyczne wręcz przeżycie, bo od kiedy inne – tak różne przecież – stworzenia słuchają komend, jakby były zaprogramowane?
Tymczasem jej uwagę przykuła kobieta. „Szeregowiec Mia Santos” – tak nazwał ją dowódca. To był jeden z nielicznych momentów, w których zapomniała o teraźniejszości, a w głowie zaczął snuć się obraz tej kobiety. Wydawała się być pokazowym, stereotypowym żołnierzem. Silna, odważna, ale posłuszna rozkazom. Gdyby tylko było to możliwe, Elisabeth chciałaby w tym momencie stać się taką Mią – zapomnieć o durnym doktoracie i zamiast cholernej lingwistki, stać się szeregowcem z prawdziwego zdarzenia. Marzenie pękło jak bańka mydlana. Przecież Jonson też była tu z jakiegoś powodu i tego należało się trzymać, zamiast błądzić w chmurach.

zelator89 11-08-2013 18:26

- Ok, żołnierzyki idźcie przodem, nie martwcie się niczym, będę tuż za wami z moimi lekami.

Jonathan rzucił tę kwestię wyraźnie rozbawiony, być może ze stresu i niepewności. Dobrze wiedział, że nie nadaje się do tej roboty. Te słowa padły jeszcze wtedy kiedy zagrożenie nie było realne. "Zagrożenie" gdzieś tam wisiało ale jeszcze nie docierało do świadomości. Dlatego też napływ adrenaliny stawał się coraz silniejszy, co było mobilizujące. W końcu Jonathan wiedział, że będzie to jego najlepszy sprzymierzeniec oprócz towarzyszy, którym nie do końca ufał. Przynajmniej jeśli chodzi o umiejętności bojowe.
Żarcik medyka skwitowała kobieta - żołnierz. Jonathan zmierzył ją wzrokiem. Wyglądała na ostrą babkę, która radzi sobie w stanach zagrożenia. Kobieta - żołnierz jednak nie napawała Jonathana optymizmem. Zawsze uważał, że kobiety w wojsku powinny stanowić trzon administracyjno - biurowy, do którego z racji wrodzonej skrupulatności bardziej by się nadawały. Jonathan szedł w środku kurczowo trzymając apteczkę i broń. Spoglądał od czasu do czasu na towarzyszy broni, między którymi wywiązała niezobowiązująca dyskusja.

- Mam nadzieję, że macie za sobą jakieś doświadczenia bojowe? - Zmarszczył brwi mając nadzieję, że ma do czynienia z doświadczonymi w boju żołnierzami.

Szybko został zapewniony przez żołnierza, który wydawał się pewny siebie. Pewnie była to jego kolejna wojenna eskapada. Wśród oddziału znajdował się jeszcze jeden żołnierz. Miał karabin snajperski. Zapewnił z pewnym siebie tonem, że wszystko będzie ok. Nie pozostawało Jonathanowi nic innego jak tylko zawierzyć się nowym towarzyszom. Szli korytarzem do windy, który był pokryty jakąś mazią. Wyglądało na krew obcych. Krew również zagotowała się w jego głowie. Podczas tego marszu miał również okazję przyjrzeć się jeszcze jednej kobiecie w oddziale. Nie wyglądała na doświadczoną w walce ani w posługiwaniu się bronią. Podobnie jak on. Jonathanowi przeszło przez myśl, że również musi pełnić inną funkcję niż bojową.
Doszli w końcu do zamkniętych drzwi z przeźroczystą szybą. Za szybą rozgrywał się totalny chaos. Obcy walczący między sobą i z ochroniarzami.
Jonathan uklęknął za żołnierzami starając się przyjąć bojową pozę. Złapał za broń, którą posiadał, przymierzył do niej oko i celował...

- Jeszcze nikt nie został ranny więc muszę przejść na opcję bojową... - powtarzał jak mantrę, widać wyuczoną ze szkolenia regułkę.

Padły strzały. Snajper otworzył ogień do obcych starając się osłaniać Jonathana. Stało się to czego się bał. Rozegrała się walka, w której musiał wziąć czynny udział. Obcy zaczęli napierać choć kilka celnych strzałów żeby zatrzymać ich na chwilę. No właśnie na chwilę. Po kilku minutach potyczki Jonathan usłyszał przerażający pisk. Wychylił się zza pleców osłaniającego towarzysza. Obcy odsunęli się czekając na naszą reakcję. Środek korytarza był wolny. Oczekiwał w napięciu na rozwój sytuacji...

Nasty 27-08-2013 00:11

}-----{


Grupa I

Frank „Seth" Cartwright


Korytarz był ciemny. Żadnego światła, duszy żywej czy martwej. Spokój i cisza. Taki spokój zawsze się źle kojarzył. Jak na razie nic się nie działo. Oddział dotarł do rozwidlenia w trzy strony. Każdy ciemny i nieznany. Wytycznych brak. Czas poddać się intuicji.


Grupa II

Mia Santos, Jonathan Davis, Elisabeth Jonson


Reakcja była dziwna. Wszystkie rasy stały i czekały na.. w sumie nie wiadomo na co. Dotarliście w końcu do pomieszczenia docelowego. Sterówka była duża i posiadała wokoło przegrody, które rozdzielały strefy funkcyjne. Od kapitańskiej strefy która mieściła się na środku do strefy rozdzielania zasobów klimatycznych. Ta ostatnia należała do komfortu pasażerów. Była pusta nadpalona. Świeciła sama w sobie różnokolorową posoką. Ciał nie było. Porozbijane sprzęty do nawigacji i wielu innych komponentów.

Jedno przykuło uwagę. To wielka dziura rozszarpana i wypalona na samym środku w podłodze pomieszczenia. Jak się spojrzało do niej szła przez co najmniej kilka kondygnacji i skręcała jak tunel gdzieś w głąb statku. Co chwilę coś gdzieś iskrzyło i strzelało oraz dymiło. Światła po chwili zaczęły mrugać i migotać.


Po sekundzie uruchomiły się generatory. „Wes” krzyknął – Udało mi się włączyć generator główny ale mocy wystarczy na jakieś dwanaście godzin. – i uśmiechnął się głupawo.





}-----{


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 09:06.

Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0


1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172