Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Horror i Świat Mroku > Archiwum sesji RPG z działu Horror i Świat Mroku
Zarejestruj się Użytkownicy


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 18-11-2013, 12:10   #1
 
Szamexus's Avatar
 
Reputacja: 1 Szamexus wkrótce będzie znanySzamexus wkrótce będzie znanySzamexus wkrótce będzie znanySzamexus wkrótce będzie znanySzamexus wkrótce będzie znanySzamexus wkrótce będzie znanySzamexus wkrótce będzie znanySzamexus wkrótce będzie znanySzamexus wkrótce będzie znanySzamexus wkrótce będzie znanySzamexus wkrótce będzie znany
[Byle do świtu/ survival horror] Zaraz północ

Był 28 października 2013 r, smutna, zrezygnowana jednak pomimo straty ukochanego męża wciąż mająca dla kogo żyć, Anna wróciła do domu z pracy. Był ponury dżdżysty dzień. Październik dość ciepły tego roku, im bliżej Święta Zmarłych robił się mniej przyjazny. A gdy wilgoć w powietrzu i wieje wiatr to robi się nieprzyjemnie. Uciekł jej autobus, więc postanowiła wrócić na piechotę z przystanku na którym zwykle się przesiada. Dlatego była przemarznięta, zrobiło się już szaro, takie wieczory były wyjątkowo nieprzyjemne i przygnębiające.

Stanęła przed drzwiami domu, domu rodzinnego Adama. Tu zamieszkała z teściem i malutką Weroniką po wypadkach ostatniego roku, kiedy to zginęła jej teściowa i zaginął mąż. Wyjęła z torebki klucz do drzwi, włożyła do dziurki i przekręciła. Zamek sprawnie i bezproblemowo udostępnił wejście do domu. W tym momencie dostrzegła czarnego kruka, przelatującego nienaturalnie blisko. Ptak usiadł na linii elektrycznej i wyglądał jakby się przyglądał. Anna zatrzymała na nim wzrok.



- Co za bzdury. - powiedziała sama do siebie na myśl która jej przemknęła przez głowę … Już miała przestąpić próg, gdy kątem oka zobaczyła, że w skrzynce jest poczta. Sięgnęła po zawartość, kruk w tym momencie zerwał się niczym wystraszony i odleciał. Anna w ręku trzymała list. Adresatem była ona. Zwróciła uwagę na pieczęć, pochodziła z Włoch. Napis brzmiał Lanciano. Nie miała pojęcia gdzie to jest i od kogo może być ta korespondencja. Stojąc w progu, otworzyła kopertę.

Cytat:
Lanciano, 2013.10.20

Kochani,
Jestem cały i zdrowy. Proszę Was, opuście dom natychmiast. Wyjedźcie gdzieś daleko, jak najdalej z miasta. Nie mogę więcej nic napisać. Wyjaśnię jak już się spotkamy, na co mam, o Boże nadzieję.
Adam.
Kobieta ruszyła pędem do środka. - Tato! - krzyknęła nie bacząc czy Weronika śpi …

***



Czarne chmury kłębiły się niczym groźne fale po wzburzonym morzu ogarniętym sztormem. Gęste, głębokie, z wieloma możliwymi odcieniami nadającymi plastyczny obraz bezkresnej przestrzeni. Jednocześnie wiatr smagał pozbawione już liści gałęzie drzew. Im gęstsze konary tym wyraźniejszy odgłos, wręcz świst wiatru zdecydowanie groźnie brzmiący dla ucha. Drobne krople deszczu poddawały się mocy wiatru i spadały na ziemie pod kątem. I wśród takich okoliczności nadlatywały. One. Zwiastuny trwogi i nieszczęścia. Zwiastuny krwi i łez. Zwiastuny lęku i strachu. Ptaki które przyspieszały bicie serca. Kruki. Wraz z nimi nadchodził On. To już czas, czas przybyć po żniwo, czas zabrać to co Jego, to co Obiecane ….

[MEDIA]http://www.youtube.com/watch?v=GbIVpL1bPU8[/MEDIA]

Postać w czarnym płaszczu pojawiła się na ulicy, ogarniętej okolicznościami nieprzyjaznej zwykłemu człowiekowi pogody. Pojawiła się nagle, w jednej chwili nie wiadomo skąd. Wraz z niespodziewanym błyskiem pioruna, grzmotem z niebios On stanął znowu na ziemi. Nadchodzi...

Marek Malinowski

Ostatnie sesje na giełdzie szły całkiem dobrze. Nawet pomimo zachwiania równowagą ekonomiczną związaną z ostatnimi, nienajszczęśliwszymi planami rządu dotyczącymi wycofania pieniędzy z OFE radził sobie całkiem nieźle. Jego oceny i decyzje stabilizowały fundusze z nim współpracujące co przekładało się również na jego portfel. Ostatnie lata przyniosły mu naprawdę dużo sukcesów zawodowych. Mógł realizować swoje zainteresowania białą bronią, szczególnie dalekowschodnią. Ale co najważniejsze, choroba pozostała całkowicie w zaciszu.

Wziął udział w badaniu klinicznym nowego leku na chorobę Wegenera. Sukces był niespodziewany. Rituksimab zadziałał niespodziewanie dobrze. Jeszcze 10 lat temu miał krwioplucie, słabł, miał objawy choroby nerek. Lekarze nie dawali mu więcej jak kilka miesięcy życia. A w trakcie terapii wszystko się cofnęło, odzyskał siły i chęć życia.
Umowa była realizowana w pełni z planem. Czas płynął a on nie mógł narzekać, nic i nikt mu nie przypominał o jego czasie. Tylko on sam, sam wiedział a raczej oczekiwał, że skoro ta część dotycząca jego zdrowia się realizuje, to również ta dotycząca jego końca zostanie zrealizowana. Być może to powodowało chęć do ćwiczeń, treningów i doskonalenia we władaniu mieczami.

Dopiero po powrocie z pokazu kolekcji broni z czasów XVIII wiecznej Japonii wydarzyło się coś, co go przestraszyło. W pokoju hotelowym, przed powrotem do domu zakaszlał i na chusteczce została plama krwi. Przestraszył się. Spojrzał na zegarek, 27 października. Wiedział, pamiętał dobrze którego roku. Dla niego to był rok 10ty, nie 2013. Czy i jak się wymknąć, jak się ukryć, czy się da … czy zdoła go oszukać? Nie chciał umierać. Jutro pójdzie do Kliniki, niech sprawdzą co się dzieje, może to błahostka. Wypił szklaneczkę whisky. Położył się, sięgnął po gazetę, otworzył i dech mu zaparło. Gazeta pochodziła ... , data wydania była z przyszłego czasu. Usiadł nerwowo. A w niej było wspomnienie o Tadeuszu Mazowieckim.
- Co jest!? Co to znaczy?! - odezwał się na głos. Wynikało z niej że premier Mazowiecki nie żyje. - Co za bzdury! - nie mógł zrozumieć o czym tam piszą.

[MEDIA]https://dl.dropboxusercontent.com/u/72358962/mazow.JPG[/MEDIA]

Serce waliło jak oszalałe. Zaczął szybko oddychać. Włączył komputer, tam nic na temat śmierci Mazowieckiego nie znalazł. Bał się … Na parapecie pokoju przysiadł czarny kruk. Spokojny czas już był, teraz poczuł, że się boi. Zakaszlał znowu. - Jutro, jutro muszę pójść do szpitala na kontrolę.


Adrian Toma

Ich mały synek nie był już taki mały. Miał prawie 12 lat. Rzowijał się normalnie, chodził do szkoły i pewnie po ojcu odziedziczył inteligencję i chłonność umysłu. Był ponad przeciętną, wygrywał konkursy matematyczne.

Adrian, zaraz po doktoracie dostał też propozycję pracy w firmie zajmującej się informatyzacją przedsiębiorstw. Był biegły i błyskotliwy, stworzył między innymi kompleksowy program do obsługi Zakładów Opieki Zdrowotnej i Narodowego Funduszu Zdrowia, programy obsługujące sterowanie portami lotniczymi za które otrzymał prestiżową nagrodę IBM Faculty Award. Niespełna 30 to latek, z doktoratem, etatem na Uniwersytecie Jagielońskim jak na polskie warunki radził sobie znakomicie.

Miał jednak pewną tajemnicę, znaną jedynie mu. A tajemnica miała za niedługo zabrać go żonie i synowi. To dług jaki musi zapłacić za życie synka … Trudno się dziwić, że wobec takiego życia jakie prowadził przez ostatnie kilka lat wcale nie chciał opuszczać tego świata. Jednak czy zdoła … Ten dzień nadchodził, jego Mac codziennie mu odliczał czas …

[MEDIA]https://dl.dropboxusercontent.com/u/72358962/Zrzut%20ekranu%202013-11-19%20%28godz.%2017.36.30%29.png[/MEDIA]

28 października został wezwany do Szpitala z powodu awarii systemu komputerowego. Gdy tam dotarł sprawa wyglądała poważniej niż sądził. Nie zdołał rozwiązać problemu tego dnia. Nie mógł znaleźć przyczyny "załamania" sytemu. Siadło wszystko od systemu eWUŚ do łączności z laboratorium i sprawozdawczości. Zapowiadała się większa i dłuższa praca.
Tego dnia wrócił późnym wieczorem, zmęczony. Jadąc swoim Subaru o mały włos nie miał wypadku. Pogoda okropna, nie zmienił jeszcze opon i pomimo napędu na 4 koła o krok było od rozjechania 10 latka, który nie wiedzieć dlaczego wyrwał się matce i wyskoczył nagle na ulicę. Adrian z sercem na ramieniu, spocony z emocji dotarł do domu. Następnego dnia po zajęciach i wykładach na Uniwersytecie musiał wrócić do szpitala …
 
__________________
Pro 3:3 bt "(3) Niech miłość i wierność cię strzeże; przymocuj je sobie do szyi, na tablicy serca je zapisz"

Ostatnio edytowane przez Szamexus : 19-11-2013 o 18:54.
Szamexus jest offline  
Stary 20-11-2013, 18:53   #2
Wiedźmin Właściwy
 
Draugdin's Avatar
 
Reputacja: 1 Draugdin ma wspaniałą reputacjęDraugdin ma wspaniałą reputacjęDraugdin ma wspaniałą reputacjęDraugdin ma wspaniałą reputacjęDraugdin ma wspaniałą reputacjęDraugdin ma wspaniałą reputacjęDraugdin ma wspaniałą reputacjęDraugdin ma wspaniałą reputacjęDraugdin ma wspaniałą reputacjęDraugdin ma wspaniałą reputacjęDraugdin ma wspaniałą reputację
Następnego dnia pomny wydarzeń dnia poprzedniego wydał odpowiednie instrukcje w swoim biurze maklerskim na tyle by sobie poradzili bez niego – przecież jak każdy makler jest dostępny pod telefonem 24 godziny na dobę 7 dni w tygodniu – i udał się na kontrolę do lekarza. Oczywiście pojechał prywatnie. Póki co jeszcze go na to stać, a poza tym jak by miał się leczyć inaczej? Przez NFZ? Najbliższy wolny termin - marzec 2017. Śmiech na sali. Może nawet byłoby to jeszcze śmieszniejsze, gdyby to nie było codziennością w tym pokręconym kraju jakim jest Polska.

Nawet pomimo tego, że badania robił prywatnie to i tak trochę trzeba było czekać na wyniki. Lekarz jednak uspokoił go, że zmian nie widzi i jego zdaniem jest wszystko w normie. Marek to pozytywne informacje jednak nie uspokoiły. Wiedział, że coś jest nie tak. Dokładnie rzecz ujmując nawet dokładnie wiedział CO jest nie tak. To miał być objaw powracającej choroby, a już prędzej takie małe przypomnienie. Swoistego rodzaju okrutny dowcip, mający na celu przypomnienie mu, że nieuchronnie zbliża się ku końcowi okres 10 lat o wydarzenia, które na zawsze zmieniło jego życie.

Pojechał do biura, gdzie posiedział jeszcze ze dwie godziny rozrywany między telefonami, indeksami giełdowymi. Był lekko rozkojarzony, ale lata doświadczeń w branży maklerskiej na szczęście uchroniły go przed podejmowaniem błędnych decyzji.

Do domu przyjechał próżnym popołudniem. Włączył telewizor na TVN24 i ruszył do barku. Już miał sobie nalać szklaneczkę Metaxy gdy zatrzymał się w połowie gestu. Zamyślił się chwilę po czym zakręcił butelkę i odstawił ją na miejsce. Poszedł do kuchni gdzie wstawił wodę na kawę. Pomyślał sobie, że to zdecydowanie lepszy wybór na dziś, lepiej zachować trzeźwość umysłu i sprawność fizyczną. Widział, że jest źle chociaż w najmniejszym nawet stopniu nie przypuszczał co go może czekać.

Z zaparzoną bardzo aromatyczną kawą wrócił do pokoju i usiadł przed telewizorem. Jego wzrok spoczął na ustawione na stojaku w zasięgu ręki katanie. Nie musiał sprawdzać jej ostrości ani czy lekko wysuwa się z pochwy. Wiedział, że tak jest. Wiedział też, że przed tym co może go czekać raczej go ona nie obroni, a jednak czuł się o niebo spokojniejszy gdy miał ją w zasięgu ręki.
 
__________________
There can be only One Draugdin!

We're fools to make war on our brothers in arms.
Draugdin jest offline  
Stary 22-11-2013, 10:25   #3
 
Sulti's Avatar
 
Reputacja: 1 Sulti nie jest za bardzo znanySulti nie jest za bardzo znanySulti nie jest za bardzo znany
Stojąc przed wejściem do szpitala do Adriana zadzwonił telefon.
Mamy problem, wirus rozprzestrzenił się do bazy szpitala, urządzenia przestały działać, pacjenci mogą umrzeć.
Zaraz będę . Powiedział, i ruszył w stronę serverowni. Po dojściu do komputera zaczął wykonywać praktyki, które mogłyby naprawić system. Niesety na nic to się nie zdawało. W tym momencie przypomniał sobie o dyskietce z programem który poradzi sobie z większością wirusów. Wyjął ją z kurtki i wrzucił do komputera.

___________________
Rzut na rozsądek(dyskietka)= 3k6=7
 
__________________
Bierz co Ci dane i bądź losu panem
Sulti jest offline  
Stary 23-11-2013, 22:37   #4
 
Szamexus's Avatar
 
Reputacja: 1 Szamexus wkrótce będzie znanySzamexus wkrótce będzie znanySzamexus wkrótce będzie znanySzamexus wkrótce będzie znanySzamexus wkrótce będzie znanySzamexus wkrótce będzie znanySzamexus wkrótce będzie znanySzamexus wkrótce będzie znanySzamexus wkrótce będzie znanySzamexus wkrótce będzie znanySzamexus wkrótce będzie znany
"Cóż to? Jaki ptak powstał i roztacza pióra,

Zasłania wszystkich, okiem mię wyzywa;

Skrzydła ma czarne jak burzliwa chmura,

A szerokie i długie na kształt tęczy łuku (...)

Spojrzał na mnie - w oczy mię jak dymem uderzył,

Myśli moje miesza - plącze…"

Ostatni rok Adam Kowalski spędził na próbach odwrócenie tego co nieodwracalne. Świadomie, na rok przed egzekucją postanowił złamać pakt. Ukrył się z dala od domu, tak by nie widzieć i nie być widzianym przez nikogo znajomego. Pierwsze tygodnie po pogrzebie matki spędził na przeszukiwaniu otchłani internetu w poszukiwaniu choćby śladu na temat ludzi będących w podobnej do jego sytuacji. Nie było to łatwe, pierwsze próby skłoniły go do przestudiowania Fausta. Ale ten trop nigdzie go nie doprowadził, poza pewnymi przemyśleniami i refleksjami na nic te studia się zdały. Jeśli tylko na rok ma mu to wzbogacić życie wewnętrzne to zbyt mało.
Lęk i strach napędzały go do działania. Nie sypiał prawie wcale, ślęczał nad komputerem szukając śladów w odmętach sieci. Odwiedzał największe i najstarsze biblioteki, szukając źródeł informacji dotyczących paktów z mocami ponadziemskimi, nieczystymi, paktów ze Śmiercią. Niektóre ślady prowadziły go do klasztorów i kościołów, do których to księgozbiorów nie zawsze udawało mu się dostać. Czasami okazywały się zwykłymi ślepymi uliczkami.

Przemęczenie, ciągła zmiana miejsca pobytu, niedojadanie powodowały, że miał problemy z zachowaniem równowagi psychicznej. Bał się, wokół co raz częściej widział śledzących go wysłanników egzekutora. Niczym obłąkany potrafił uciekać przed cieniem, skrywał się na dworcach, opuszczonych fabrykach zakładając, że tam go nie będą szukać. Każdy dostrzeżony czarny ptak, każdy kruk był przez niego postrzegany jako szpieg, szpieg Żniwiarza.
Ślady i tropy znalezione przez Adama doprowadziły go przez Transylwanię do Abruzji. Ta ostatnia to włoska prowincja, w środkowo-południowej części Włoch położona nad Adriatykiem. Z różnych źródeł, a głównie z ust pewnej zakonnicy i dokumentów znalezionych w bibliotece Klasztoru Sióstr Nazaretanek w Komańczy, dowiedział się, że w okresie Wielkiej Nocy, w Wielkim Tygodniu w małej włoskiej mieścicie, Lanciano



odbywa się niezwykła droga krzyżowa.



Tam powinien szukać pomocy i informacji u pustelnika ukrywającego się na co dzień w podziemiach niewielkiego kościółka. W podziemiach Świątyni znanej i będącej celem wielu pielgrzymek, a to za sprawą cudu eucharystycznego o niezwykłej historii.



Dzień drogi krzyżowej jest podobno jedynym gdy ów pustelnik wychodzi z ukrycia. Jest zawsze jedną z trzech zakapturzonych postaci uczestniczących w tej doniosłej uroczystości - niosącą krzyż, lub idącą tuż obok. Wiedza ta nie jest powszechnie znana, a zdobyta została przez Adama dzięki zapiskom znalezionym przez jedną ze wspomnianych zakonnic skrupulatnie studiujących dzienniki Kardynała Stefana Wyszyńskiego, który spędził długie dni więziony w klasztorze w Komańczy. Pustelnik Pietro z Morrone ponoć jest jedynym żyjącym człowiekiem który umknął Egzekutorowi. Chroni go przed jego kosą miejsce, bliskość świętych relikwi i modły odczyniane codziennie aby uchronić się przed mackami Śmierci, być może będące dożywotnią pokutą za złamanie danego słow a być może coś jeszcze. Jak i dlaczego Wyszyński wiedział o nim nie zostało przez Adama odkryte …

Wiedział, że szuka człowieka który u lewej stopy nie ma palców. To znak jaki pozostał po spotkaniu ze Żniwiarzem, spotkaniu które o włos również dla Pietro z Morrone skończyłoby się śmiercią…

Wyrzeczenie jakiego się podjął, opuszczenie rodziny i ciężka praca zaowocowały tym, że w Wielkim Tygodniu odnalazł Pietro Morrone we włoskim Lanciano. Jego czas mijał, od pustelnika miał zdobyć klucz do stępienia kosy Egzekutora …

***


Marek Malinowski

Sącząc powoli aromatyczną kawę rozmyślał. Wspominał dni przeżyte te dobre, tak dobre dla niego. Spojrzał na kolekcję białej broni … przez wiele lat zbierał, szukał i kolekcjonował najlepsze egzemplarze. Miał też nie lada umiejętności, wiedział to i naturalnym była chęć obrony przed śmiercią. Jednak jak ona przyjdzie, tego nie wiedział, tego nie było w umowie. Czego się miał spodziewać? Te wątpliwości powodowały narastający niepokój, niepewność stawała się trudna do zniesienia.

Wchłaniająca się kofeina tylko sytuację pogarszała. Jego ciało nie potrzebowało używki, jego własne katecholaminy pobudzały serce, mózg i każdą komórkę zdolną do pracy. TVN 24 wylewało z siebie liczne informacje, z których co jakiś czas Marek wyławiał obrazy i fakty które napędzały jego strach. Ze złością chciał wyłączyć telewizor, nacisnął czerwony przycisk na pilocie i zgasło światło … a z urządzenia dalej lały się fakty dotyczące makabrycznego znaleziska ciała młodej kobiety wyłowionego z zalewu Zegrzyńskiego. Musiało ty być bestialskie morderstwo, bo ciało miało powyrywane nogi w stawach biodrowych … Marek stał jak wryty, nerwowo klikał czerwony przycisk, aż zadziałał. Zapanowała cisza. Wcale nie zrobiło się łatwiej … podszedł nerwowo do okna, z mieczem w ręku. Odchylił firankę, gdzieś daleko widział światła zniczy coraz liczniejszych na pobliskim cmentarzu. Że też do tej pory nie przeszkadzała mu lokalizacja jego mieszkania …

29 X 2013
Na szczęście mógł pójść do pracy, gdzie gdy nie myślał o dacie było łatwiej. Kolejny wieczór był równie trudny. W aptece zakupił tabletki nasenne, wtedy zaczęły się dziwne sny …



Kolejny dzień minął … Wracając do domu, co chwila oglądał się za siebie, miał wrażenie, że ktoś go śledzi … ale nic takiego nie miało miejsca. Jedynie czarne kruki przesłaniały niebo. Ale to normalne o tej porze roku ...

31 X 2013

Telefon. Odebrał i w słuchawce odezwał się znany mu doskonale głos dr Mroza. - Panie Malinowski, musi Pan dziś jeszcze przyjechać do Kliniki, najlepiej wieczorem. Mam dyżur, muszę omówić z panem wynik ostatniej tomografii komputerowej. Proszę się przygotować na pozostanie w szpitalu, to będzie konieczne. Mam nadzieję, że nie na długo ale jednak. Niech pan się zgłosi na izbę przyjęć. - to nie były dobre dla Marka wieści, ale zdecydował się podporządkować propozycji lekarza.

Po kilkudziesięciu minutach był gotów do wyjścia. Spakował się w torbę sportową, długą na tyle, że mógł włożyć do środka, nie inaczej ale najlepszą replikę Katany Minamoto wykonaną z toledańskiej stali.





Adrian Toma

31 X 2013

Dyskietka z oprogramowaniem antywirusowym sprawdziła się doskonale. Dokładnie tak samo jak kilka dni temu. Ostatni update Kaspersky'ego spisał się jak tego Adrian oczekiwał. Kliknął jeszcze ENTER i …. proszę, machina ruszyła. Tym razem na pewno będzie już w porzadku.
Ucieszył się, bo wcale nie uśmiechało mu się ślęczeć w tym miejscu zamiast być w domu z rodziną … tym bardziej, że … trudne myśli wróciły.

- Ech! -rzucił do siebie i zebrał swoje manele z biurka i ruszył w kierunku wyjścia. Szedł nieco zamyślony, było już późno, światła na korytarzu nieco przygaszone w trybie oświetlenia nocnego. Te szpitalne korytarze, długie wręcz niekończące się i przejścia z góry na dół i odwrotnie. To oczywiście z powodu późnowieczornej pory i względów bezpieczeństwa.

Zatrzymał się przed kolejnymi drzwiami, położył rękę na klamce i zawiesił wzrok na drzwiach do Kliniki Onkologii Dziecięcej. Ileż ludzkich dramatów tam ma miejsce. Ile łez i bezsilności wśród rozpalonej miłości rodzicielskiej się miesza. Przed oczami stanęło mu ich syn. Dreszcz przebiegł ciało na wspomnienie tego strasznego czasu. Stał tak chwilę … gdy poczuł nagle na ramieniu czyjąś ciężką rękę. Przestraszył się, całkowicie nie słyszał jak ten ochroniarz się zbliżył.
- Proszę pana! Tu jest zamknięte, trzeba iść przez urazówkę. - informacyjnie usłyszał od wysokiego mężczyzny w uniformie z napisem "Ochrona". Adrian przytaknął, odwrócił się i ruszył w przeciwnym kierunku. Wzrok skierował nieco na ścianę, gdzie zobaczył cień, cień tego faceta który znad głowy opuszcza jakiś siekierę, albo topór. - O Matko! - Adrian jedynie zdołał wykrzyknąć i ruszył biegiem przed siebie. Po chwili obejrzał się, pewnie nieco zaskoczony, że nic nie słyszy i w oddali zobaczył ochroniarza manipulującego przy świetlówce prawdopodobnie jakimś długim kijem, być może od szczotki.

- O fuck. Zmęczony jestem, pora do domu. - jedynie odrzekł pod nosem.

Stał już pod windą, teraz jedynie kilka pięter w dół i znajdzie się przy wyjściu z budynku szpitala. Samochód miał zaparkowany nieopodal. Znużony obserwował jak cyferki nad drzwiami windy zmieniały się z 0 - 1- … za chwilę przyjedzie.
Drzwi otworzyły się, z windy jasno oświetlonej wylało się światło, które wręcz oślepiło Adriana. W tym momencie z impetem wyjechały nosze popchnięte przez sanitariuszy. Tak nieszczęśliwie, że potrąciły Adriana i raniły go nieco w nogę. Nic groźnego ale jednak, przez rozdarte spodnie widać było ranę z której sączyła krew. Ratownicy zatrzymali się na chwilę, jeden z nich prowadził reanimację, drugi jedynie krzyknął - Niech pan się zgłosi na izbę, tam panu pomogą. Za nimi biegła pielęgniarka.
Adrian zaklął po raz kolejny. Ratownicy już zbliżali się do zakrętu korytarza a Adrian widział jak postać, w ciemnym stroju która pojawia się nie wiadomo skąd pochyla się nad człowiekiem na noszach, chwyta ją za szyję i dusi. O dziwo żaden z ratowników nie reaguje … Nosze znikają za zakrętem.

Kilkanaście sekund potem, Adrian podążając tym samym korytarzem widzi dwóch ratowników stojących z opuszczonymi rękami, ze zrezygnowanymi minami nad nieżyjącym już człowiekiem. Z pokoju obok wychodzi ktoś w białym fartuchu i pomaga zabrać zwłoki z korytarza. - Zaraz, Panowie ! - zaniepokojony Adrian odzywa się. - Co się stało, kim był ten człowiek co dusił tego pacjenta?!
Ratownik ze zdziwieniem spogląda na pytającego. - Jaki człow… niech pan usiądzie, odpocznie zaraz pana opatrzą ….

Adrian siada na krześle, dopiero teraz widzi, że jest tu spora grupa ludzi. Izba Przyjęć najgorsze chyba miejsce w Szpitalu - myśl przebiega mu przez głowę. Pewnie zejdzie mu do rana zanim go opatrzą. Obok siedzi jakiś facet z wielką torbą. Co chwila kaszle i wlepia wręcz oczy w Adriana …

Marek Malinowski spogląda na zegarek, jest godzina punkt dwudziesta, Halloween. Z wyraźnym zaniepokojeniem przenosi wzrok na Adriana, powodując, że ten naprawdę czuje się niezręcznie i nieswojo.

- Pan też to widział? - te słowa mężczyzny z dużą torbą sportową wywołują dreszcz wręcz, dreszcz paniki u Adriana ... panuje dziwna jak na taką ilość ludzi cisza...

MUSIC
 
__________________
Pro 3:3 bt "(3) Niech miłość i wierność cię strzeże; przymocuj je sobie do szyi, na tablicy serca je zapisz"

Ostatnio edytowane przez Szamexus : 24-11-2013 o 14:31.
Szamexus jest offline  
Stary 26-11-2013, 20:59   #5
Wiedźmin Właściwy
 
Draugdin's Avatar
 
Reputacja: 1 Draugdin ma wspaniałą reputacjęDraugdin ma wspaniałą reputacjęDraugdin ma wspaniałą reputacjęDraugdin ma wspaniałą reputacjęDraugdin ma wspaniałą reputacjęDraugdin ma wspaniałą reputacjęDraugdin ma wspaniałą reputacjęDraugdin ma wspaniałą reputacjęDraugdin ma wspaniałą reputacjęDraugdin ma wspaniałą reputacjęDraugdin ma wspaniałą reputację
Spoglądał przez chwilę w jakby niewidzące oczy mężczyzny który siedział przed nim i powtórzył wolno i wyraźnie.

- Pan też to widział? - Przez ten ułamek sekundy w tej dziwnej ciszy panującej w miejscu gdzie przecież było tak wiele ludzi, z której obecności nie do końca nawet zdawał sobie sprawę poczuł dziwną więź z tym człowiekiem. Przecież widział go pierwszy raz w życiu, a miał takie wrażenie jakby go znał na wylot.

Przez jego głowę przebiegało całe olbrzymie stado galopujących wręcz myśli. W sumie nigdy wcześniej się nad tym nie zastanawiał, ale przecież nie można było wykluczyć, że takich ludzi jak on lub raczej ludzi zawieszonych w czasie poprzez podpisanie kontraktu jak on mogło być znacznie więcej. Teraz ta myśl wydała mu się nagle olśniewająco prosta i banalna. Przecież na pewno musiało tak być. Dlaczego nigdy się nad tym nie zastanawiał. Dlaczego nigdy nie zadał sobie trudu zbadania tego tematu lub chociaż poszukaniu jakiś informacji na ten temat.

Przypuszczał, że teraz jest już znacznie za późno na to. Jest już nawet znacznie za późno na cokolwiek. Nie wiedział i nawet nie podejmował swoim maklerskim umysłem kalkulacji procenta szans jakie mógł mieć w spotkaniu z TYM CZYMŚ co nieuchronnie zbliżało się w jego kierunku.

Czy w ogóle miał jakieś szanse by jeszcze raz oszukać śmierć. Czy to, że jak przypuszczał było ich teraz dwóch cokolwiek zmieniało w zaistniałej sytuacji. Czy to chociaż o ułamek promila zwiększało jego - poprawił się w myślach ICH - szanse. Nie wiedział.

Być może rozmowa z tym człowiekiem przyniesie mu chociaż jakiekolwiek odpowiedzi.
 
__________________
There can be only One Draugdin!

We're fools to make war on our brothers in arms.
Draugdin jest offline  
Stary 27-11-2013, 13:55   #6
 
Sulti's Avatar
 
Reputacja: 1 Sulti nie jest za bardzo znanySulti nie jest za bardzo znanySulti nie jest za bardzo znany
- Jasne, że widziałem. Dlaczego nic nie zrobili? Dlaczego to zignorowali? Adrian jestem. Przedstawił się wyciągając rękę.
 
__________________
Bierz co Ci dane i bądź losu panem
Sulti jest offline  
Stary 30-11-2013, 00:59   #7
 
Szamexus's Avatar
 
Reputacja: 1 Szamexus wkrótce będzie znanySzamexus wkrótce będzie znanySzamexus wkrótce będzie znanySzamexus wkrótce będzie znanySzamexus wkrótce będzie znanySzamexus wkrótce będzie znanySzamexus wkrótce będzie znanySzamexus wkrótce będzie znanySzamexus wkrótce będzie znanySzamexus wkrótce będzie znanySzamexus wkrótce będzie znany
Obaj, zarówno Adrian oraz Marek przez moment, niemal jednocześnie analizują fakt gdzie są i kiedy. Przemyka im przez głowę fakt, że znaleźli się poza domami, poza bezpiecznymi miejscami które mogliby sobie wybrać wiedząc jaki jest dzień i co on oznacza dla nich i ich rodzin. Niecelowo, niezamierzenie, przypadkowo ale naturalnie rzec by można trafili do tego samego miejsca, tego samego ogromnego szpitala. Żaden z nich nie zamierzał tu być gdy myślał w chwilach lęku nad swym losem, nad swym końcem, że będzie na kilka godzin przed spodziewanym finałem życia w takim miejscu …

Już po zadaniu pytania przez Marka i reakcji Adriana stało się niemal oczywiste dla tego pierwszego co się dzieje. Przedstawili się sobie na wzajem bez zbędnych pytań i kurtuazji. Trochę jakby rozumiejąc nawzajem rozwijającą się sytuację.
- Bo nie widzieli, nie widzieli tego co my … - niejako odpowiadając a po trosze sam do siebie dedukując Marek odpowiedział w kierunku nowego znajomego.

W tym czasie obaj widzą jak z pokoju przyjęć wychodzi kolejna osoba. Pacjent z zawiniętą bandażem ręką, zapewne nic groźnego bo przed zamknięciem drzwi mówi - Dziękuję i do widzenia. Idzie w kierunku windy do wyjścia. Obaj mężczyźni odprowadzają go wzrokiem, bo przechodzi tuż obok nich kierując w miejsce skąd niedawno przyszedł Adrian. Pacjent znikł w cieniu korytarza ...


Za chwilę Marek i Adrian słyszą krótki, urwany krzyk. Przeraźliwy, wyrażający ból, ogromny ból krzyk. Odwracają głowy i widzą ślady krwi na podłodze, ścianie ... i nikogo poza śladem, znakiem po życiu które zapewne właśnie zostało zakończone ...


Tam korytarz jest zaciemniony, jakby zgasły jarzeniówki które przed chwilą wyraźnie oświetlały drogę … Ale ku ich zaskoczeniu ludzie będący i siedzący tuż obok nie wykazują żadnego zaniepokojenia, żadnego zaskoczenie. Jakby nikt nic nie słyszał, jakby nikt nic nie zauważył ...


W tym momencie jednocześnie otwierają się znowu drzwi pokoju przyjęć. Na progu staje pielęgniarka i wzywa rutynowym tonem kolejnego pacjenta:
- Pan Marek Malinowski! - nawet, co nieczęste w polskich, obecnych warunkach wysila się na słowo - Proszę. Jest pięć po dwudziestej.

Marek odruchowo wstaje, spogląda na Adriana. W jego wzroku da się dostrzec niepewność, nawet więcej- to jest po prostu strach. Widać w nich pytanie - Co się dzieje? Bierze torbę i rusza w kierunku pokoju przyjęć. (ODW)
 
__________________
Pro 3:3 bt "(3) Niech miłość i wierność cię strzeże; przymocuj je sobie do szyi, na tablicy serca je zapisz"

Ostatnio edytowane przez Szamexus : 30-11-2013 o 01:11.
Szamexus jest offline  
Stary 30-11-2013, 09:59   #8
 
Sulti's Avatar
 
Reputacja: 1 Sulti nie jest za bardzo znanySulti nie jest za bardzo znanySulti nie jest za bardzo znany
Adrian odprowadzając wzrokiem nowo poznanego, ruszył niepewnym krokiem w głąb zacienionego korytarza.


[rzut na odwage]
 
__________________
Bierz co Ci dane i bądź losu panem
Sulti jest offline  
Stary 01-12-2013, 09:21   #9
Wiedźmin Właściwy
 
Draugdin's Avatar
 
Reputacja: 1 Draugdin ma wspaniałą reputacjęDraugdin ma wspaniałą reputacjęDraugdin ma wspaniałą reputacjęDraugdin ma wspaniałą reputacjęDraugdin ma wspaniałą reputacjęDraugdin ma wspaniałą reputacjęDraugdin ma wspaniałą reputacjęDraugdin ma wspaniałą reputacjęDraugdin ma wspaniałą reputacjęDraugdin ma wspaniałą reputacjęDraugdin ma wspaniałą reputację
Marek na dźwięk swojego nazwiska odruchowo wstał i skierował się w kierunku gabinetu. Jednak po dwóch krokach zwolnił i zatrzymał się. Kątem oka zauważył, że mężczyzna z którym przed chwilą zamienił kilka słów rusza w kierunku korytarza, z którego słyszeli dziwny krzyk.

Zwrócił się w jego stronę i po chwili bez wahania ruszył za Adrianem.
Kostnica
 
__________________
There can be only One Draugdin!

We're fools to make war on our brothers in arms.
Draugdin jest offline  
Stary 07-12-2013, 19:26   #10
 
Szamexus's Avatar
 
Reputacja: 1 Szamexus wkrótce będzie znanySzamexus wkrótce będzie znanySzamexus wkrótce będzie znanySzamexus wkrótce będzie znanySzamexus wkrótce będzie znanySzamexus wkrótce będzie znanySzamexus wkrótce będzie znanySzamexus wkrótce będzie znanySzamexus wkrótce będzie znanySzamexus wkrótce będzie znanySzamexus wkrótce będzie znany
- Pan Malinowski? - zaczęła kobieta w białym kitlu, stojąca w progu pokoju. Minę miała naprawdę zdziwioną gdy mężczyzna którego kolej przypadała na badanie odwrócił się i odszedł bez słowa …

Obaj mężczyźni ruszyli w kierunku zaciemnionego korytarza, oznaczonego śladami krwi. Zadziwiające było zapewne to, że nikt poza nimi nie robił wrażenia zaskoczonego lub zaiteresowanego zaistniałą sytuacją … czyżby tylko oni to widzieli? Dziwne też było to, że Marek poczuł niezrozumianą przecież więź z nowopoznałym mężczyzną. Wiedział, że coś ich łączy, nikt z nich tego głośno nie powiedział ale podświadomie czuli, że łączy ich to samo - czas, czas do końca życia.

Przeszli korytarz, jego zaciemnioną część. Nic i nikogo po drodze nie spotkali, nic się nie wydarzyło. Korytarz zakręcał. Tam było już więcej światła, jarzeniowego typowego dla nieprzyjaznych szpitali. Mineli jedne drzwi. Było pusto, nikogo, jakby weszli do innego zupełnie miejsca niż byli przed chwilą. Na ścianie wisiał duży napis
KLINKA PEDIATRII ONKOLOGICZNEJ

Przed sobą ujrzeli jedynie dziecko. Stało w cieniu tak, że nie było widać szczegółów postaci. Wyraźnie dziecko przyglądało się obu mężczyznom. Byli w odległości kilkunastu metrów, i nikogo więcej. Na końcu korytarza widać było drzwi ...



Po chwili, dostrzegli poruszenie na końcu korytarza. Z drzwi zapewne wyszła postać. Nie widzieli szczegółów ... w ciemnym płaszczu chyba, jak to na tą porę roku wydawać by się mogło normalne. - O! Mam cię! - rozległ się męski, niski głos. Mężczyzna ruszył w kierunku dziecka, było widać, że kulał. To powodowało, że poruszał się powoli pomimo, że było widoczne, że się spieszy, stara jak najszybciej podejść do dziecka ...
- Nieeee. - usłyszeli się płaczliwy okrzyk dziecka które ruszyło w przeciwnym kierunku, zbliżając się do Marka i Adriana.
 
__________________
Pro 3:3 bt "(3) Niech miłość i wierność cię strzeże; przymocuj je sobie do szyi, na tablicy serca je zapisz"

Ostatnio edytowane przez Szamexus : 07-12-2013 o 19:28.
Szamexus jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 22:56.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172