Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Horror i Świat Mroku > Archiwum sesji RPG z działu Horror i Świat Mroku
Zarejestruj się Użytkownicy


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 04-08-2014, 10:06   #21
 
Python's Avatar
 
Reputacja: 1 Python jest jak klejnot wśród skałPython jest jak klejnot wśród skałPython jest jak klejnot wśród skałPython jest jak klejnot wśród skałPython jest jak klejnot wśród skałPython jest jak klejnot wśród skałPython jest jak klejnot wśród skałPython jest jak klejnot wśród skałPython jest jak klejnot wśród skałPython jest jak klejnot wśród skałPython jest jak klejnot wśród skał
Każde śledztwo od czegoś trzeba zacząć. Jak inaczej można było bowiem nazwać, to czego zamierzali podjąć się Mark Cooper i Thomas O'Brain. Chwalebne zadanie odnalezienia zabójców dziecka musiało zacząć się od śledztw.
Miejscem niemal idealnym do rozpoczęcie poszukiwań wydawała się siedziba firmy kurierskiej 7Pack!
Obaj mężczyźni mieli z tą firmą kilka wspomnień, które ewidentnie wiązały się ze sprawą zabójstwa Lucy.



Siedziba firmy 7Pack! mieściła się na dolnym Manhattanie u zbiegu ulicy Baxter i Wester.
Dosyć stara czteropiętrowa kamienica nie budziła zaufania, jako główne biura jednej z większej firm kurierskich w mieście. Widać jednak, że kryzys finansowy dotknął każdą branżę i także tutaj konieczne były cięcia.
Cooper i O'Brain weszli schodami na trzecie piętro. Po drodze kilka osób kłaniało się im i były policjant czuł, że jest w tym coś więcej niż zwykła kurtuazja.
Gdy w końcu stanęli przed biurkiem recepcjonistki poczuli się tak, jakby właśnie wypływali na otwarte morze. Obaj mieli przeświadczenie, że właśnie w tym momencie rozpoczyna się coś wielkiego. Wydarzenie, które odmieni ich życie na zawsze.

Miła, pucułowata blondynka wysłuchała ich nietypowej prośby. Słuchając cały czas kiwała głową, jakby dając mężczyzną znak, że rozumie jak poważna jest sprawa i jak wiele od niej zależy. Cooper jednak znał ten typ zachować. Wyuczony przez lata doświadczenia mechanizm wzbudzania zaufania klienta, przy jednoczesnym całkowitym jego lekceważeniu. Znał to bardzo dobrze, bo sam nie raz się tak zachowywał.
- Bardzo mi przykro panowie - odezwała się w końcu kobieta - nie mogę jednak udzielić tego typu informacji. To są poufne dane. Mam nadzieję, że mnie panowie rozumieją.
Oczywiście, że rozumieli i to bardzo dobrze.

Po dobroci i na ładne oczy się nie udało, trzeba było więc użyć innego sposobu. Cooper już zastanawiał się jak podejść kobietę i wykorzystać swoją legitymację agenta podatkowego, gdy podszedł do nich jakiś mężczyzna.
Klepnął on O'Brain w plecy i niemal krzyknął:
- Roberts! Kopę lat! Tak się cieszę, że cię widzę stary. Co się z tobą działo. Zniknąłeś tak bez słowa. Szefowa była nieźle wkurwiona. Tym bardziej, wraz z tobą zniknęło kilka przesyłek. Co wracasz do pracy? W sumie to fajnie by było, bo ludzi nam trochę brakuje. A co by nie mówić ty masz doświadczenie, co nie? A tak przy okazji to mam nadzieję, że nie zapomniałeś o pożyczce, jakiej ci udzieliłem, co? Wiesz oddałeś tylko jedną ratę i wiesz jak to jest... pieniądze na drzewach nie rosną, co nie? - mężczyzna zaśmiał się sztucznie. Wyrzucał z siebie słowa z prędkością karabinu maszynowego. Wyglądało to tak, jakby bał się że O'Brain zaraz zniknie i nie zdąży mu wszystkiego powiedzieć.
- Wiesz to w sumie jeszcze wisisz mi siedem stówek. Daj teraz ile masz, a resztę za miesiąc. Dasz mi jakieś namiary na siebie, to nie będę musiał cię przez komorników ścigać - ponownie zażartował mężczyzna.
 
__________________
Pies po kastracji nie staje się suką.
"To mój holocaust - program zagłady bogów"
"Odważni nigdy nie giną, mając tylko wiarę i butelki z benzyną" Konstruktor
Python jest offline  
Stary 04-08-2014, 14:25   #22
Banned
 
Reputacja: 1 Gveir ma z czego być dumnyGveir ma z czego być dumnyGveir ma z czego być dumnyGveir ma z czego być dumnyGveir ma z czego być dumnyGveir ma z czego być dumnyGveir ma z czego być dumnyGveir ma z czego być dumnyGveir ma z czego być dumnyGveir ma z czego być dumnyGveir ma z czego być dumny
Ah, Manhattan. Serce Nowego Jorku. Dawno tutaj nie byłem.
Siedziba 7pack nie budziła mojego zaufania. Firma kurierska, która działa od dłuższego czasu i nie stać ją tylko na wynajem pomieszczeń w starej kamienicy? Cholera.. wiem, że jest kryzys no ale..
W dodatku Ci zbyt uprzejmi ludzie. O co im kurwa chodziło?

W recepcji siedziała pucołowata kobieta o blond włosach. Jakoś tak naturalnie pozwoliłem mówić Cooperowi. Mój upór i determinacja mogłyby tylko ją odstraszyć, a byłem pewien, że Mark posiada bardziej gładką gadkę niż ja. Perswazja, bajer itd.
- Bardzo mi przykro panowie - odezwała się w końcu kobieta - nie mogę jednak udzielić tego typu informacji. To są poufne dane. Mam nadzieję, że mnie panowie rozumieją.
Cholera! Szło za dobrze.. Widzę, że Coope nie ma zamiaru dać za wygraną. Zamyśla się, chyba kreśli nową sztuczkę. Może wykorzysta swój zawód jako kartę przetargową? Cholera wie co umie ten gość.

I wtedy czuje klepnięcie zakończone nazbyt rubasznym okrzykiem
- Roberts! Kopę lat! Tak się cieszę, że cię widzę stary...
Zaraz, chwila. Jaki Roberts? Przecież.. Nagle część układanki zaskakuje na swoje miejsce.
Roberts to ja, tylko pod przykrywką. Kogoś śledziłem w tej firmie, coś odkryłem. Moje przeczucie o większej ilości osób zamieszanych w zaginięcie Lucy musiało zawieść mnie tutaj. Albo śledziłem jedną konkretną osobę, albo podejrzewałem całą firmę. Najgorzej, że nie potrafię sobie tego przypomnieć.
Za cholerę. A gość nadal trajkocze, jak chińskie radyjko na baterie.
-A tak przy okazji to mam nadzieję, że nie zapomniałeś o pożyczce, jakiej ci udzieliłem, co? Wiesz oddałeś tylko jedną ratę i wiesz jak to jest... pieniądze na drzewach nie rosną, co nie?
Co?! Jaka kurwa pożyczka.. Musiałem sprzedać dom aby spłacić koszta sądowe oraz adwokata, za resztki chlałem, a ten pierdoli o pożyczce. W dodatku okrasza to sztucznym śmiechem.
Lustruję go uważnie.
Typ pseudo-śmieszka, który chce być na siłę lubiany, być przy najważniejszych rzeczach. Menda i kapuś, nieudacznik życiowy, który gołą kobietę widział w pornosach albo podczas nocy poślubnej, bo potem jego żonę dmucha młody sąsiad albo inny hydraulik.
Cała ta heca.. to była moja wolna stopa. Moje prywatne śledztwo, bez niczyjej zgody. Ale po co mu je pożyczyłem? I jeszcze ten pierdolony samochód.. chyba należał do kogoś z tych pracowników. Ale którego?

Wzdycham dosyć głośno. Patrzę na zegarek, ignorując jego paplanie. Matko, jak bardzo chcę mu strzelić w ryj! Tak aby zalał się krwią i liczył zęby.
Centruje mój policyjny wzrok na nim. Moja twarz tężej niczym beton.
- Taaa.. nie było mnie, mniejsza o większe. Miałem kilka spraw na głowie. Wybacz, ale nie noszę gotówki przy sobie. Podaj mi numer konta, to przeleje Ci forsę jeszcze dziś. Wybacz, taki ze mnie nowoczesny gość - uśmiecham się półgębkiem. Nie jest to uśmiech łagodzący sprawę czy atmosferę, raczej uśmiech kpiny i gotowości na poniżenie typa. Ale mnie korci..
- A tak nawiasem: nadal jeździsz tym białym samochodem? Jaka to była marka i model?
Przy okazji wykonuje lekkie skinienie głowy w stronę Marka, dając mu wolna stopę. Myślę, że da sobie radę z recepcjonistką.
 
Gveir jest offline  
Stary 04-08-2014, 15:05   #23
 
Caleb's Avatar
 
Reputacja: 1 Caleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputację
Kobieta przede mną to typowy przykład gadającej głowy zza kontuaru. Została wyuoczona kilku gotowych formułek, jakie wskakują w miejsce ust, gdy o coś poprosić. Oczywiście z przyklejonym i wyuczonym uśmieszkiem numer pięć. Wzdrygam się na samą myśl, że mógłbym stać się kimś takim.
Podczas naszej rozmowy Thomasa zagaduje jakiś facet. Co ciekawe, zwraca się do niego per Roberts. Mój towarzysz wygląda na tak samo zdziwionego co ja. Jednak jest tak tylko przez chwilę. Szybko odzyskuje rezon i odpowiada całkiem naturalną gadką. Biorąc pod uwagę to, co przeszedł, dobrze że wciąż potrafi trzymać głowę na karku. Mi pozostawia kwestię kobiety. Ta natomiast powołuje się na procedury, teatralnie rozkłada ręce.
Sprawa nie jest łatwa. Człowiek, którego danych szukamy, stoi de facto obok mnie. Z drugiej strony, nie posiadamy dokumentów, któreby potwierdziłyby, że jest tym całym Robertsem.
Po tym, co usłyszałem od pracownika, wpadam na pewien pomysł. Wyławiam z pamięci, jak zachowują się zbulwersowani interesanci, z którymi sam miałem wielokrotnie do czynienia.
- Nie może pani mi powiedzieć, tak? A może nie chce? To ja pani coś powiem. Ten człowiek - wskazuję na Thomasa - Zgubił moją przesyłkę. To była bardzo ważna rzecz z zagranicy. Miał jeszcze czelność wypierać się, że to nie on i nigdy tu nie pracował! Musiałem przyciągnąć go tutaj siłą! - łapię za rękaw O'Briana, mając nadzieję, że zagra w moją grę i spróbuje się wyrwać - Chciałem po dobroci, ale nie wyszło. Sami tego chcieliście.
Rzucam bezceremonialnie swoje dokumenty na blat przed kobietą.
- Dawaj mi teczkę tego człowieka albo jutro was tak skontrolują, że wam na papier nie starczy. I już dopilnuję, żeby pani szef wiedział przez kogo cała farsa.
 
Caleb jest offline  
Stary 05-08-2014, 14:44   #24
 
Python's Avatar
 
Reputacja: 1 Python jest jak klejnot wśród skałPython jest jak klejnot wśród skałPython jest jak klejnot wśród skałPython jest jak klejnot wśród skałPython jest jak klejnot wśród skałPython jest jak klejnot wśród skałPython jest jak klejnot wśród skałPython jest jak klejnot wśród skałPython jest jak klejnot wśród skałPython jest jak klejnot wśród skałPython jest jak klejnot wśród skał
Mina, jaką przybrał mężczyzna po słowach O'Braina mówiła wszystko. Gość pożałował tego, że się odezwał i najchętniej zapadłby się teraz pod ziemię.
- Dobra stary - mruknął pojednawczo - Wiem, że kryzys i ciężko z pracą. Będziesz miał to oddasz. Wiadomka, nie.
Gdy Cooper zaczął się powoli awanturować przy biurku recepcjonistki i uwaga Thomasa skupiła się na jego słowach, gość po prostu prysnął.
Pucułowata kobieta przybrała poważną miną i spokojnym, ale stanowczym głosem powiedziała:
- Proszę pana niech się pan nie denerwuje, a przede wszystkim niech pan mnie nie straszy, bo to nic nie da. Kompletnie nie rozumiem o co panu chodzi. Chce pan sprawdzić, czy obecny tutaj pan Roberts, tak? - upewniła się - Pracuje u nas. Jednak twierdzi pan też, że obecny tu mężczyzna zgubił pańską przesyłkę. Twierdzi jednak że nie pracuje u nas. O co w tym wszystkim chodzi?
Widząc skonfundowaną minę zarówno Coopera, jak i O'Braina kobieta wiedziała, że już wygrała. Mężczyźni lekko się wycofali, a recepcjonistka przeszła do kontrataku.
- Rozumiem, że zapewne całe nieporozumienie wynika ze zdenerwowania. Proszę usiąść - wskazała dłonią ustawione pod ścianą krzesła - i chwilkę odpocząć. Ja zawołam panią dyrektor i jestem pewna, że wszystko się zaraz wyjaśni.

Cooper i O'Brain karnie usiedli pod ścianą i mieli chwilkę czasu, aby zebrać myśli. Musieli przyznać, że dali się ponieść emocjom i impulsom, a przez to nie przemyśleli dokładnie strategii rozmowy. Wprawna recepcjonistka niczym rasowy szachista wypunktowała ich braki w logice i zmusiła do wycofania się.
Być może jednak wizyta dyrektorki całego działu pozwoli im zdobyć jakieś informacje.

Po niecałych trzech minutach otworzyły się drzwi na końcu korytarza i pojawiła się w nich wysoka blondynka o dość typowej urodzie.

Wyuczony uśmiech, lśniące jak w reklamie zęby i stereotypowy, biurowy strój w stonowanym kolorze.
- Panowie zapraszam do mnie - powiedziała.

Zarówno Cooper, jak i O'Brain na jej widok dygnęli niczym uczniacy. Nie chodziło o jej dyskretny i uwodzicielski sexappeal, czy też o jakiś podświadomy lęk przed spotkaniem z kimś mającym władzę.
Obaj mężczyźni na widok kobiety doświadczyli czegoś na kształt przebłysku świadomości.

Obaj niepewnie wstali i ruszyli w kierunku jej gabinetu. Jego wnętrze było do bólu typowe i mogło posłużyć za scenografię do każdego biurowego sitcomu. Szerokie, plastikowe biurko zawalone papierami, płaski monitor w srebrno-czarnej obudowie i centralka telefoniczna. Kobieta usiadła za biurkiem i z szerokim uśmiechem zapytała:
- Czym mogę panom pomóc? Słyszałam, że jest jakiś poważny problem.
 
__________________
Pies po kastracji nie staje się suką.
"To mój holocaust - program zagłady bogów"
"Odważni nigdy nie giną, mając tylko wiarę i butelki z benzyną" Konstruktor
Python jest offline  
Stary 05-08-2014, 15:17   #25
Banned
 
Reputacja: 1 Gveir ma z czego być dumnyGveir ma z czego być dumnyGveir ma z czego być dumnyGveir ma z czego być dumnyGveir ma z czego być dumnyGveir ma z czego być dumnyGveir ma z czego być dumnyGveir ma z czego być dumnyGveir ma z czego być dumnyGveir ma z czego być dumnyGveir ma z czego być dumny
Frajer się zmył. Bardzo dobrze, męczyła mnie jego mendowata osoba. Gdzie się tacy ludzie rodzą?
Cooper chwycił mnie za rękaw kurtki i zaczął grać. Rzucił nawet swoją legitymacje, jednak pucołowaty cherubinek przejrzał błąd logiczny w zdaniu Coopera. Oh Mark.. byliśmy tak blisko.
- Rozumiem, że zapewne całe nieporozumienie wynika ze zdenerwowania. Proszę usiąść - wskazała dłonią ustawione pod ścianą krzesła - i chwilkę odpocząć. Ja zawołam panią dyrektor i jestem pewna, że wszystko się zaraz wyjaśni.

Kurwa!
Siadamy grzecznie, niczym para żartownisiów przed wizytą u dyrektora. Zupełnie jak za starych czasów.
I nagle pojawia się ona, pani dyrektor. Jest nawet ładna, ma w sobie coś co bez cienia żalu pozwoliłoby spędzić z nią noc, ale to co mnie uderza..
To błysk wspomnień.

Znowu metro, znowu ta pokręcona rzeczywistość.Ktoś mnie trzyma, ściska. Kurwa..
Uderzam łokciami w kleszcze, nie chcę puścić. I widzę ją - szefową, która wypuszcza na mnie psa. Wielkiego klocka, o zdeformowanych twarzach.
Kleszcze uścisku puszczają, ja też się puszczam - w ucieczkę.

Kolejny przebłysk.

Tym razem życie, te realne. Strzępki z mojego prywatnego śledztwa.
Siedzę w moim starym samochodzie. Jest wieczór, ciemność miasta rozjaśniają latarnie i neony. O tej porze jeżdżą tylko taksówki, radiowozy i karetki.
Biały samochód, ten sam, który jest bolączką dla mojej pamięci. Nie potrafię rozpoznać marki czy modelu, ale najważniejszy jest jeden fakt - do środka wsiada szefowa, a potem odjeżdża.

Szybki powrót do rzeczywistości. Siedzimy w biurze szefowej. Ja i Mark, jak skarceni uczniowie. Dlaczego się posłuchaliśmy? Dlaczego to wszystko jest pokręcone.. żałuje, że nie mam odznaki.
- Czym mogę panom pomóc? Słyszałam, że jest jakiś poważny problem.
Milczę. Wiem, że Mark wyłoży wszystko tej uroczej blondynce. To on gra tutaj pierwsze skrzypce.
 
Gveir jest offline  
Stary 06-08-2014, 09:30   #26
 
Caleb's Avatar
 
Reputacja: 1 Caleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputację
Przeszarżowałem. Zdarza się. Trzeba cały czas trzymać fason i nie zdradzić się, że działamy spontanicznie. Kobieta niewiele zrobiła sobie z moich słów. Wolała zostawić sprawę kierownictwu.
Zanim trafiamy do gabinetu pani dyrektor, znów nachodzą mnie dziwne wizje. Otrząsam się z nich. Muszę myśleć trzeźwo. Widzę po Thomasie, że też jest nieswój. Czy również coś widział?
Siadamy na przeciwko schludnie ubranej, wcale atrakcyjnej kobiety. Ma aparycję profesjonalistki. Ja jednak zapamiętałem ją zupełnie inaczej.
- Czym mogę panom pomóc? Słyszałam, że jest jakiś poważny problem.
Tym razem nie denerwuję się, ale wciąż mówię podniesionym głosem.
- To nic osobistego, lecz pani reprezentuje firmę, do której mam zażalenia. Pracownica wcześniej źle mnie zrozumiała. Człowiek obok mnie miał posadę w tej firmie. Wiem, bo sam dostarczał mi przesyłkę. To miał być - zastanawiam się chwilę i patrzę na rękę Thomasa - zegarek z zagranicy. Gdy jednak otworzyłem paczkę, ujrzałem - improwizuj, cholera, improwizuj - płytę CD. Czyjeś zdjęcia z wakacji. Przesyłka pokwitowana, kuriera już nie ma. Znam regulamin firmy. Paczkę można zareklamować tylko otwierając ją przy obecności dostawcy, prawda? Szczerze mówiąc, uznałem sprawę za przegraną i machnąłem na to ręką. Aż do dziś. Gdy zobaczyłem tego człowieka z moim zegarkiem! - podnoszę przegub O'Braina z oczywiście jego własnym egzemplarzem na ręku - Powiem pani, zupełny przypadek. Spotkaliśmy się w kolejce do sklepu. Facet wypiera się wszystkiego. Bezczelnie twierdzi nawet, że nigdy nie był kurierem. Nie jestem mściwym człowiekiem, ale co innego, gdy ktoś próbuje mnie oszukać. Pominąłem na razie policję, bo co w istocie winna pani firma? Dlatego sprawę pragnę rozwiązać tutaj. Czego chcę? Danych tego człowieka, których po dobroci mi dać nie chce. I tak już się z nim naszarpałem, przychodząc tutaj. Zajście załatwimy osobiście, a ja obiecuję nie wciągać w to reszty spółki. Jak będzie?
 

Ostatnio edytowane przez Caleb : 06-08-2014 o 09:41.
Caleb jest offline  
Stary 06-08-2014, 09:53   #27
 
Python's Avatar
 
Reputacja: 1 Python jest jak klejnot wśród skałPython jest jak klejnot wśród skałPython jest jak klejnot wśród skałPython jest jak klejnot wśród skałPython jest jak klejnot wśród skałPython jest jak klejnot wśród skałPython jest jak klejnot wśród skałPython jest jak klejnot wśród skałPython jest jak klejnot wśród skałPython jest jak klejnot wśród skałPython jest jak klejnot wśród skał
Kobieta uśmiechnęła się swoim zawodowym uśmiechem numer 4, który miał znaczyć mniej więcej tyle co "marnujecie mój cenny czas matoły" Obejrzała sobie obu siedzących naprzeciw niej panów bardzo dokładnie, po czym powiedziała:
- Szanowny panie, to sprawa ewidentnie dla policji. Nasza firma ma niewiele z tym wspólnego. Jeżeli ten człowiek pana okradł, to proszę zawiadomić o tym odpowiednie władzę. My, jako firma możemy ustosunkować się do pańskiego zażalenia, jeżeli napisze pan pisemną skargę. Jak pan jednak słusznie zauważył podstawą reklamacji jest po pierwsze kwit przewozowy oraz protokół niezgodności spisany w momencie otwarcia paczki przy naszym pracowników. Jeżeli to nie nastąpiło, to powiem szczerze, istnieją niewielkie szanse na pozytywne rozpatrzenie pańskiej sprawy. Nie chcę pana obrazić, ale gdybyśmy tak wszystkim wierzyli na słowo, to już dawno poszlibyśmy z torbami. Jeżeli pan chce to mogę wezwać policję, która w naszej obecności wylegitymuje tego pan - wskazała głową O'Braina.

O'Brainowi nie podobał się ani sposób w jaki zaczęto o nim mówić, ani opis sprawy jaki zaprezentował Cooper. Były policjant czuł się dokładnie tak, jak w momencie gdy pierwszy raz usłyszał absurdalne zarzuty gwałtu i zabójstwa córki. Teraz też był sprawa była całkowicie absurdalna, a on czuł się kompletnie wyalienowany. Najchętniej wstałby i wyszedł, ale wiedział że nie będzie to dobrze widziane.
Co kilka chwil pani dyrektor spoglądała na niego, a on czuł ciężar tego spojrzenia. Thomas wiedział, że Sylvia Anderson, bo tak się ona nazywała, poznała go. W jej oczach nie było jednak lęku, czy też jakiejkolwiek obawy. Wręcz przeciwnie. Na dnie jej błękitnych oczu czaiła się jakaś niewypowiedziana groźba. I to O'Brain czuł rosnący w nim lęk i chęć ucieczki.

Cooper wiedział, że niewiele ugra z tą kobietą. Obrali z Thomasem złą strategię. Liczyli, że łatwo zagadają pracowników firmy i uzyskają potwierdzenie, że O'Brain tutaj pracował. Niestety to się nie udało i trzeba było jakoś się wyplątać z tej sprawy.
Jedno jednak nie ulegało wątpliwości. Pani dyrektor Anderson, a może i cała firma 7Pack! miała wiele wspólnego nie tylko z zaginięciem Lucy O'Brain, ale także z tym, co przydarzyło się Cooperowi.

- To jak proszę pana? Mam wezwać policję? - zapytała pani dyrektor spoglądając na O'Braina i obdarzając go uśmiechem pełnym złośliwości.
 
__________________
Pies po kastracji nie staje się suką.
"To mój holocaust - program zagłady bogów"
"Odważni nigdy nie giną, mając tylko wiarę i butelki z benzyną" Konstruktor
Python jest offline  
Stary 06-08-2014, 10:22   #28
 
Caleb's Avatar
 
Reputacja: 1 Caleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputację
Dyrektorka nadaje do mnie służbowym tonem, ale dobrze potrafię rozpoznać zaowalowany dystans do rozmówcy. Nie wierzy mi, to pewne. Do końca nie zmieniam zawziętego wyrazu twarzy. Tak samo jej maska spokoju pozostaje permanentna. Właściwie teraz jestem szczerze wzburzony. Nie znoszę kiedy ktoś umniejsza moim słowom. Mam ochotę rozpętać tu aferę, jednak mój wewnętrzny stróż mówi mi, że nakarmiłbym jedynie krótkowzroczne ego.
- To jak proszę pana? Mam wezwać policję?
- Nie trzeba. Coś mi mówi, że straciłbym czas - nie mogę sobie odmówić przynajmniej tego przytyku.
Wstaję i kieruję się do wyjścia, uznając rozmowę za skończoną. Pod budynkiem czekam tylko parę chwil na Thomasa. Ma nietęgą minę.
- Widziałem jak na ciebie patrzyła. Łączyło was coś więcej niż służbowe stosunki, prawda? Musimy być wobec siebie szczerzy, jeśli chcemy do czegoś dojść. Powiedz mi wszystko, co pamiętasz z tego miejsca oraz dyrektorki. Ja sam spotkałem ją w zgoła innych okolicznościach. Tam, w metrze, próbowała mnie uwieść. Natomiast dzisiaj nawiedził mnie jeszcze jeden obraz. Wasza dwójka w samochodzie. Ona ci coś wręczała. Pakunek. Może to ten, który mi dałeś?
Chwilę obserwuję korek na ulicy obok nas.
- Nauczyłem się, że na wizje trzeba patrzeć pod odpowiednim kątem. Auto musi być ważne. Gdyby pojazd służył jedynie jako tło, widziałbym ciebie i ją tylko obrysowanych jego wnętrzem. Tymczasem jestem pewien, to był biały sedan.
 

Ostatnio edytowane przez Caleb : 06-08-2014 o 10:27.
Caleb jest offline  
Stary 06-08-2014, 12:42   #29
Banned
 
Reputacja: 1 Gveir ma z czego być dumnyGveir ma z czego być dumnyGveir ma z czego być dumnyGveir ma z czego być dumnyGveir ma z czego być dumnyGveir ma z czego być dumnyGveir ma z czego być dumnyGveir ma z czego być dumnyGveir ma z czego być dumnyGveir ma z czego być dumnyGveir ma z czego być dumny
Wszystko się pierdoli. Po kawałku, elementami. Byłem blisko.
Widziałem po Marku, że próbuje improwizować. Pomysł z zegarkiem wydał się dosyć debilny.. znaczy się, on - stateczny urzędnik, zamawiałby prosty i masowy model ? Raczej stać go na więcej. Kobiety potrafią szybko ocenić wartość materialną mężczyzny. Szczególnie Margaret, dziwka.

Wszystko załamuje się, gdy Sylvia mówi o wezwaniu policji. Jeszcze tego mi brakuje abym spędził dzień na posterunku czy areszcie. Zaraz rozeszłyby się wieści po NYPD, że stary O'Brain został zatrzymany. Gruba świnia miałaby satysfakcję.
Pamiętam ją. Sylvia Anderson.. w jej oczach czai się coś złowrogiego.
- To jak proszę pana? Mam wezwać policję?
- Nie trzeba. Coś mi mówi, że straciłbym czas.
Cooper wychodzi, zostawiając mnie sam na sam z Sylvią. Ta mruży oczy, przygląda się mi uważniej i podchodzi bliżej.
- Zgubiłaś coś, że się tak przyglądasz?
Nie daje za wygraną. Taksuje ją moim policyjnym wzrokiem. Spojrzeniem wkurwionego byłego detektywa na głodzie, zdeterminowanego odnaleźć odpowiedź i zniszczyć każdego kto wejdzie mi w drogę. Nie ważne jakimi środkami.
Nie odpowiada. Widzę jak na chwile straciła rezon pod wpływem mojego spojrzenia. Tak jest, dobra suczka. Leżeć.
- Tak myślałem.
Wychodzę zamykając drzwi. Po chwili dołączam do Coopera na parkingu przed budynkiem.
Cooper wydaje się zamyślony, lekko zdenerwowany. Nie dziwie się mu. Nasza strategia nie wypaliła. Pora zmienić metody.
- Widziałem jak na ciebie patrzyła. Łączyło was coś więcej niż służbowe stosunki, prawda? Musimy być wobec siebie szczerzy, jeśli chcemy do czegoś dojść. Powiedz mi wszystko, co pamiętasz z tego miejsca oraz dyrektorki. Ja sam spotkałem ją w zgoła innych okolicznościach. Tam, w metrze, próbowała mnie uwieść. Natomiast dzisiaj nawiedził mnie jeszcze jeden obraz. Wasza dwójka w samochodzie. Ona ci coś wręczała. Pakunek. Może to ten, który mi dałeś?
Kręcę głową i wzdycham. Co mam mu powiedzieć? Nie pamiętam. Moja pamięć to strzępy.
- Nie wiem Mark, serio nie wiem. Mam pamięć w kawałkach. Przypominam sobie na zasadzie stymulacji bodźcami, o ile coś było połączone z moją przeszłością. Nie pamiętam czy minie coś łączyło, na pewno ją śledziłem. O coś podejrzewałem. Jeździ białym samochodem, który z jakiegoś powodu przykuł moją uwagę. A o pakunku.. nie pamiętam. Jaki pakunek? Mnie w metrze próbowała zabić. Usidlić, a kiedy nie mogła wypuściła na mnie dwugłowego psa
- Nauczyłem się, że na wizje trzeba patrzeć pod odpowiednim kątem. Auto musi być ważne. Gdyby pojazd służył jedynie jako tło, widziałbym ciebie i ją tylko obrysowanych jego wnętrzem. Tymczasem jestem pewien, to był biały sedan.
Kiwam głową.
- Musi być. Inaczej bym się nie bawił.. Dobra, spróbujemy u Big Papy. Zobaczymy co zdziałamy.
 
Gveir jest offline  
Stary 07-08-2014, 08:40   #30
 
Python's Avatar
 
Reputacja: 1 Python jest jak klejnot wśród skałPython jest jak klejnot wśród skałPython jest jak klejnot wśród skałPython jest jak klejnot wśród skałPython jest jak klejnot wśród skałPython jest jak klejnot wśród skałPython jest jak klejnot wśród skałPython jest jak klejnot wśród skałPython jest jak klejnot wśród skałPython jest jak klejnot wśród skałPython jest jak klejnot wśród skał
Wizyty w siedzibie 7Pack! nie przyniosła oczekiwany rezultatów. Utwierdziła jedynie obu mężczyzn, że trop jest właściwy. Dalsze jednak podążanie nim było mocno utrudnione. Problemy z pamięcią, jakie miał O'Brain dodatkowo komplikowały całą sprawę.

Nie mają na razie innych planów, Thomas zaproponował wizytę o Wielkiego Papy, przestępcy u którego miał dług wdzięczności.
Francesco DiStefano, zwany na mieście Wielkim Papą był przestępcą w starym stylu. Takich się już praktycznie nie spotyka. Wyginęli oni lata temu zjedzeni przez młode wilki.
Papa utrzymał się jakoś na rynku głównie dzięki swojemu sprytowi, rozwadze i sieci burdeli, które przynosiły mu spore zyski. Niewielka rodzina DiStefano trzymała się na uboczu wielkich interesów. Nie handlowali narkotykami, nie bratali się latynoskimi, czy murzyńskimi gangami, ale żyli sobie spokojnie w cieniu wielkich przestępców. Nie znaczy to, że rodzina nie miała szacunku na ulicy, czy wpływów. Wielki Papa umiejętnie lawirował pomiędzy grubymi rybami, policjom i etnicznymi gangami.



Miejscem, gdzie najczęściej można go było spotkać była knajpka na rogu Vanderbilt Avenue. Niepozorna z zewnątrz restauracyjka słynęła na mieście z najlepszej lazani i pierożków ravioli.
Już od progu gościł witał niesamowity wręcz aromat przygotowywanych potraw. O każdej porze dnia było tutaj pełno ludzi i często zdobycie stolika bez rezerwacji lub dobrej komitywy z kelnerami graniczyło z cudem.
Gdy Thomas i Mark przybyli na miejsce nie było inaczej. Na szczęście obsługa w takich miejscach nie często się zmienia i mimo, że od ostatniej wizyty O'Braina minęło ponad osiem miesięcy, to kelner Luigi rozpoznał go bez trudu.
- Witam panie O'Braina. Dawno pana u nas nie było. Niech panowie chwileczkę zaczekają, zaraz przygotuje stolik.

Po dwóch, może trzech minutach Luigi wrócił i zaprowadził obu mężczyzn do bardziej kameralnej części restauracji, która przeznaczona była głównie dla rodziny, przyjaciół i współpracowników.
Ta część knajpki sąsiadowała z główną salą, ale była oddzielona od niej dyskretnym parawanem.
W momencie, gdy Thomas i Mark usiedli przy stoliku na sali było jeszcze tylko czterech mężczyzn. Siedzieli przy jednym stoliku i rozmawiali o czymś szeptem przy kieliszku wina. Ich aparycja sugerowała, że zajmują się prawdopodobnie dosyć kontrowersyjną działalnością.
Cooper nie czuł się w tym miejscu dobrze. Miał wrażenie, że wszyscy go obserwują. Był niczym zbłąkany turysta w siedzibie mafii kalabryjskiej.
Już po chwili przy stoliku ponownie pojawił się kelner:
- Co podać panie O'Brain?
- Poprosimy może dwa razy carbonarę i jakieś lekkie wino do tego.
- Już się robi - odparł kelner kłaniając się nisko.
- Chciałem jeszcze zapytać, czy jest Papa?
- Chciałby się pan z nim zobaczyć?
Thomas potwierdził kiwnięciem głowy.
- Zobaczę, co da się zrobić.

Cooper i O'Brain zdążyli zjeść spaghetti i nasycić się wyśmienitym chianti i dopiero wtedy uraczył ich swoją obecnością Wielki Papa.
Był to mężczyzna około pięćdziesiątki o masywnej budowie ciała i pokaźnym brzuchu. Siwe włosy miał zaczesane do góry, a na dłoniach błyszczały się złote sygnety.

Po serdecznym i jakże włoskim powitaniu przysiadł się do stolika i zapytał:
- Czym ci mogę służyć Thomasie? Zakładam bowiem, że nie odwiedziłeś mnie z czystej kurtuazji. i powiedz mi kim jest twój przyjaciel oczywiście, bo zdaje mi się że skądś go kojarzę. Pamięć mnie już jednak powoli zawodzi.
 
__________________
Pies po kastracji nie staje się suką.
"To mój holocaust - program zagłady bogów"
"Odważni nigdy nie giną, mając tylko wiarę i butelki z benzyną" Konstruktor
Python jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 12:47.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172