Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Horror i Świat Mroku > Archiwum sesji RPG z działu Horror i Świat Mroku
Zarejestruj się Użytkownicy


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 12-03-2015, 23:36   #21
 
t0m3ek's Avatar
 
Reputacja: 1 t0m3ek wkrótce będzie znanyt0m3ek wkrótce będzie znanyt0m3ek wkrótce będzie znanyt0m3ek wkrótce będzie znanyt0m3ek wkrótce będzie znanyt0m3ek wkrótce będzie znanyt0m3ek wkrótce będzie znanyt0m3ek wkrótce będzie znanyt0m3ek wkrótce będzie znanyt0m3ek wkrótce będzie znanyt0m3ek wkrótce będzie znany
- O kurwa! - Krzyknął "J". Tylko tyle był w stanie z siebie wydusić, nie lubił belfra ale nikt nie zasługuje żeby zginąć w ten sposób! Jeszcze zrobił to taki cwel jak ten koleś. Zagotowało się w chłopaku. Trener zawsze mówił, że jest impulsywny. Miał jednak refleks i cel w łapie. W pierwszym odruchu Williams wziął i odskoczył w lewo, tak żeby być bliżej rogu domu. Rzucił przy tym swoją piłkę w dłoń mężczyzny, celował tak jak zawsze to robił. Kiedy chodziło o udany rzut, nie było nic ważniejszego, nic innego nie istniało. Kiedy już rzuci i przeturla się po ziemi krzyknie.
- Spierdalamy! Już! - I pobiegnie za dom.
 
t0m3ek jest offline  
Stary 13-03-2015, 01:14   #22
 
Fearqin's Avatar
 
Reputacja: 1 Fearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłość
W sumie szybko odechciało się Viktorowi szukać tępej suki i głupiego chujka. Co chwilę kręcił głową, rozciągając kark czy strzelał palcami, rozglądając się od czasu do czasu, nie wkładał w poszukiwanie zbyt wiele wysiłku.
Jednak jego pajęczy zmysł zaczął tykać i nadludzki wzrok pół-Rosjanina wyhaczył Sally, westchnął ciężko i dał znać innym.
A potem wszystko jakoś tak poszło ni to w pizdę ni to w oko, ale nie wiadomo jak i gdzie. Belfer kazał im zostać na drodze i wpadł w niemałe kłopoty. Narwany Jack skoczył tępo wykonując kolejne polecenie anglisty, nawołujące do pomocy.
Jednak Victor dobrym chłopcem był i pamiętał co to na pierwszej pomocy mówili. Zanim spróbujesz kogoś uratować, zadbaj o swoje bezpieczeństwo. Victor nie uważał się za głupca i taki stan umysłu, pozwolił mu ocenić sytuację w taki sposób, by można było się domyślić tego, że nie jest obecnie specjalnie bezpieczny.
Reakcję Jacka uznał za wręcz nienaturalną. Bezwarunkowa, bezmyślna pomoc komuś w potrzebie? To występywało tylko w komiksach. Nawet w przypadku wypadku drogowego, potrzeba było chwili by zebrać się w sobie na tyle, by ruszyć na pomoc poszkodowanym.
Victor zwrócił wzrok na ukrytego w krzakach jegomościa. Wytężył wzrok ignorując krzyki znienawidzonego belfra, próbując dostrzec kto taki się tam chowa.
- Hej ty! Wyłaź! - krzyknął podchodząc trochę w stronę pola kukurydzy. Jednak jakiś dziwny, wrodzony instynkt, przekonał go by nie stawał nogi na pole. Po cholerę miał popełniać błędy nauczyciela? - Teraz! - dodał głośniej i bardziej agresywnie, choć w razie kłopotów był gotów na ucieczkę, czy to w stronę autobusy, czy domku, to już nieważne.
Póki co jego pewność siebie trzymała swój poziom, no bo czy ucieczka nie mogła być przemyślana?
Niech inni zajmą się nauczycielem czy Sally, ten gość w krzakach, choć ciekawość nie powinna być teraz w ogóle obecna, to Victor toczył ze sobą wewnętrzną walkę, czy jednak nie wskoczyć na pole i ruszyć w pościg.
 
__________________
Pół człowiek, a pół świnia, a pół pies

^(`(oo)`)^
Fearqin jest offline  
Stary 13-03-2015, 09:26   #23
 
valtharys's Avatar
 
Reputacja: 1 valtharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputację
Wszystko było tak jak powinno być..w dobrym starym horrorze. Dzieciaki, zepsuty autokar, noc, pole kukurydzy i para uczniów, która musiała się zgubić. Zapewne gdy oni ich szukali Sally zajmowała się Brownem bawiąc się w Lindę Lovelace. Takie zabawy dla Thomasa były co najwyżej marzeniem, lub widowiskiem, którego mógł doświadczyć..jako widz. Życie bywa nie sprawiedliwe.

Tak wiec licealiście pozostało podążanie w swojej grupie i nagrywanie wszystkiego. Może będzie kolejny Blair Witch. Uśmiechnął się na chwilę, lecz Aspectro zgasił mu ten uśmiech zaraz.

- A ty Ward, wyłącz tą kamerę! - belfer wydarł mordę

Zajebiście. Jeszcze nie krzyknie “zapraszamy tu psychopatycznych morderców”, jakby i sam nastrój nie był dość mroczny. Dorośli czasami są totalnymi idiotami. Myślą że są tacy poważni, dojrzali a nawet nie umieją się zachować w pewnych, określonych sytuacjach. Nie było jednak czasu wdawać się w dyskusje, bowiem Sally się znalazła. Kamera dalej nagrywała, a jej obiektyw został skierowany na stojącą jak słup soli dziewczynę. Za szpalerem drzew, na granicy widoczności, tuż przed linią kukurydzy stała jak zamurowana i spoglądała gdzieś tam.

A potem nastąpiła kulminacja. Zszokowana i przerażona dziewczyna. Dziwna i mroczna sceneria. Nauczyciel, którego nagle coś porwało w krzaki. Nauczyciel miotał się i szarpał konwulsyjnie, jakby ktoś podłączył mu jaja do prądu. Z jego gardła dobiegł bulgot i jakieś inne, dość ciężkie do zidentyfikowania odgłosy.

- Po … Mo… Cy … - usłyszeli błaganie Ascperto, a w mroku kukurydzianego pola zamajaczyła im jakaś sylwetka.

Ward gdyby nie naoglądał się w życiu tylu horrorów, pewnie miał by już pełne gacie. Zesranie się przy kolegach jednak nie było najlepszym pomysłem. To nie wyglądało dobrze. Z jednej strony Wes mówił “ie wolno rozdzielać się od grupy. Jeśli to zrobisz, zginiesz”. A z drugiej murzyn zawsze ginie. I to co widział, właśnie na to wyglądało. Nie posądzał Pana Aspectro o aż takie poczucie humoru. Rusek coś tam krzyczał, Brooks ruszył w stronę powalonego. A Ward nagrywał to wszystko. Ręce mu się troszkę trzęsły. Serce zabiło szybciej. W głowie pobrzmiewała mu dziwna piosenka, którą słyszał w jednym filmie. Kamerę z włączoną lampą błyskową skierował dyskretnie w pole kukurydzy. To było nie kontrolowane. Dusza reżysera przeważyła. Nie zamierzał jednak ani ruszać w kierunku trzęsącego się w spazmach nauczyciela, ani głupiej blondyny. Na to był zbyt przerażony.
Jeśli coś z tego pola zacznie się zbliżać ku nim, Ward wiedział co robić. Spierdalać ile sił w nogach. Drogą. Nie skręcać. Nie oglądać się za siebie, bowiem “Uciekając nie oglądaj się za siebie i uważaj na rożne wystające przeszkody typu korzenie”
 
__________________
Dzięki za 7 lat wspólnej zabawy:-)
valtharys jest offline  
Stary 13-03-2015, 09:53   #24
 
Felidae's Avatar
 
Reputacja: 1 Felidae ma wspaniałą reputacjęFelidae ma wspaniałą reputacjęFelidae ma wspaniałą reputacjęFelidae ma wspaniałą reputacjęFelidae ma wspaniałą reputacjęFelidae ma wspaniałą reputacjęFelidae ma wspaniałą reputacjęFelidae ma wspaniałą reputacjęFelidae ma wspaniałą reputacjęFelidae ma wspaniałą reputacjęFelidae ma wspaniałą reputację
Loretta popatrzyła z politowaniem na oddalającą się grupkę poszukiwawczo-ratowniczą. Sama nie miała zamiaru szwendać się dłużej w tych ciemnościach i cieszyła się, że to właśnie Storz z nimi został. Jego jedynego szanowała z całego grona pedagogów.
Nie tylko dlatego, że matematyka była jej pasją, ale również dlatego, że Storz zdawał się mieć całkiem zdrowe podejście do życia i zawsze sprawiedliwie oceniał sytuację.

- Ja pukam, ja tłumaczę, ja rozmawiam. Nie chcemy zrazić do siebie mieszkańców. Ostatnim, czego chyba chcemy, to tego, by ktoś zamknął nam drzwi przed nosem. Zanosi się na deszcz. Nie chcecie chyba spędzić nocy moknąć lub wracać do autobusu, cwaniaczki, co? – Storz perorował w swoim stylu.

Uśmiechnęła się pod nosem. I tak nie miała zamiaru wyrywać się do przodu. Od tego byli inni.
Kiedy jej grupa ruszyła w kierunku domu Lola wyjęła szybko z plecaka bluzę sportową i ubrała ją. Zaczynało być naprawdę chłodno.

Figury rozmieszczone w zapuszczonym ogrodzie najpierw ją zniesmaczyły a potem naprawdę przeraziły.
Co za pofertany debil dekoruje w ten sposób swój teren ?? Mocno zwolniła dokładniej przyglądając się wykrzywionym twarzom i dziwacznym i strasznym kształtom. Coraz mniej jej się to podobało. Ten dom… a w zasadzie zdewastowana ruina, która sama w sobie wyglądała ponuro i przerażająco i makabryczne rzeźby… A jak jeszcze okaże się, że w domu są karaluchy i PAJĄKI?!? Brakowało tylko Frankensteina albo innego potwora…
Aż wzdrygnęła się na myśl o spędzeniu nocy w takim miejscu.

W końcu dotarli i Storz wszedł po schodkach i zapukał do drzwi…



Głośne FUUUUUUUUCKKKK!- wyrwało się Lorettcie kiedy głowa nauczyciela rozbryzgnęła się jak pękający arbuz. Co to kurwa było?!?! Instynktownie zerwała się do ucieczki w stronę rozstawionych figur widząc kierującą się jeszcze dymiącą olbrzymią lufę rewolweru w stronę gdzie stali.
Usłyszała jeszcze jak ktoś oberwał i rzęzi, ale nie obejrzała się nawet.

Oby schować się za jakąś zasłoną, murem czy większym krzakiem! Pędziła przed siebie jak opętana chowając głowę między ramiona. Była przerażona, ale adrenalina, którą jej ciało wpompowało właśnie w żyły, dodawała jej energii. Biegła zygzakiem, wysoko podnosząc nogi, gotowa rozpychać się łokciami i pięściami gdyby ktoś próbował zabiec jej drogę.
W myślach liczyła głośno mijające sekundy.
 
__________________
Podpis zwiał z miejsca zdarzenia - poszukiwania trwają!
Felidae jest offline  
Stary 13-03-2015, 13:25   #25
 
Tom Atos's Avatar
 
Reputacja: 1 Tom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputację
Nie było czasu do stracenia. Sally zachowywała się co najmniej dziwnie, ale to nie ona była obecnie w niebezpieczeństwie.

Jakiś palant, oby jeden, chciał wciągnąć Aspectro między kukurydzę. Jim ruszył biegiem tuż za Jackiem. Starał się oświetlić miejsce, w które ktoś ciągnął nauczyciela.

Jedyne co mu przyszło do głowy, to chwycić latarkę w zęby i złapać oburącz kij. Gdy dobiegł do Aspectro zostawił go Jack’owi. Sam starał się wypatrzyć przeciwnika i zdzielić go po łapach dębową lagą.
Gdyby nikogo nie zobaczył miał zamiar ograniczyć się do osłaniania towarzyszy przed atakami.

Rzucił kątem oka na Sally. Jeśli jej odbiło sama mogła stanowić zagrożenie.

Bał się, ale też czuł dziwne podniecenie. Prawdziwa walka, kto by pomyślał, a miało być tak nudnie.
 

Ostatnio edytowane przez Tom Atos : 13-03-2015 o 13:44. Powód: Interpunkcja.
Tom Atos jest offline  
Stary 13-03-2015, 19:45   #26
 
Halfdan's Avatar
 
Reputacja: 1 Halfdan jest jak klejnot wśród skałHalfdan jest jak klejnot wśród skałHalfdan jest jak klejnot wśród skałHalfdan jest jak klejnot wśród skałHalfdan jest jak klejnot wśród skałHalfdan jest jak klejnot wśród skałHalfdan jest jak klejnot wśród skałHalfdan jest jak klejnot wśród skałHalfdan jest jak klejnot wśród skałHalfdan jest jak klejnot wśród skałHalfdan jest jak klejnot wśród skał
Gordon powolutku człapał za resztą grupy, a gdy doszli do domu to podszedł do ściany i oparł się o nią. Wyciągnął z kieszeni chusteczki i zaczął wycierać pot z czoła i szyi. Gdy już skończył wyjął z kieszeni puszkę popularnego napoju i otworzył ją. TSSST, Spojrzał na figurki aniołów i zaczął oceniać czy dałby radę coś takiego wystrugać z drewna. To chyba niezbyt trudne, widział kiedyś na necie taką wioskę we Włoszech gdzie... wziął dużego łyka i wtedy usłyszał podwójny huk. Obrócił się i zobaczył jak Angela, ich prawdziwa anielica pada na ziemię a z jej szyi tryska krew. Gordon wypluł napój robiąc przy tym mgiełkę w powietrzu i wydając z siebie głośne: PPPPPFFFFFFFFFFFF!!!


Przez chwilę patrzył tak na nią jak wraz z czerwoną mazią ucieka z niej życie. Chciał do niej podbiec i jej pomóc. Jakoś zatamować krwawienie, zakręcić korek, jak w butelce. Usłyszał jednak głośne "Spierdalamy!! JUŻ!!" i natychmiast się posłuchał. Rzucił puszkę na ziemię i biegł co sił wzdłuż ściany, chcąc jak najszybciej znaleźć się za rogiem. Liczył na to że ten napój faktycznie doda mu skrzydeł! Błagam, chociaż na chwilę!
 
Halfdan jest offline  
Stary 13-03-2015, 23:09   #27
 
Proxy's Avatar
 
Reputacja: 1 Proxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputację
Gadanie o staniu pod bramą i czekaniu na wszystkich przyszło z jednym słowem Storza. "Świetnie…" wydusiła w myślach z pomrukiem niezadowolenia. Mimo, że dobrnęli do miasteczka nie miała ochoty zgrywać bohaterki i stać samotnie po środku ciemnicy. Trzeba było ciągnąć się z grupą.

- Trzymaj - rzuciła wciskając Williansowi plecak Sally. Przecież nie będzie się ciągała z klamotami tej siksy.

Zrobiła następnie parę szybszych kroków by wcisnąć się w środek, czego nie żałowała, bo nie musiała chodzić blisko tego niezwykle pokręconego poczucia estetyki osoby zamieszkałej tę posiadłość...

- Co to jest… - mamrotała pod nosem z kwaśną niepewną miną - Ja je*ie…

Spacer napompował ją nieprzyjemnym uczuciem. Posągi natomiast wzbogaciły doznania o dreszcze. Była jeszcze bardziej niezadowolona i bardziej nastraszona. Nie chcąc tego oglądać wzrok skupiła gdzieś nisko przed sobą. Przykleiła się do kogoś… i zaczęła gadać.

- Na prawdę… Jak w takiej ruderze może ktokolwiek mieszkać… - gadała niby do siebie niby do stojącej obok przyjaciółki - Loretto, następnym razem jak mnie coś podkusi, albo dam się namówić na takie coś, masz mi to wybić z głowy. Jak można tak prostą rzecz tak bardzo spieprzyć… - Na chwilę sięgnęła do torebki po swój telefon w celu rozpoznania czasu - Pięć godzin. W tyle byśmy tam dojechały. Włączając w to starbucksa i przerwy na siku. Nigdy więcej…

Ciągnęła dalej swoje marudne trajkotanie na temat zaistniałej sytuacji przez jeszcze długich parę chwil. Potrzebowała jakiegoś sposobu by odciągnąć myśli od gęsiej skórki. Mimo zbliżającego się chłodu nie wyciągała swojej bluzy. Raz, że była zajęta dyskusją na temat swojego niezadowolenia, dwa, w końcu na mrozie stać długo nie miała zamiaru. Storz miał zorganizować dach nad głową i ciepłe napoje, a Tera miała zamiar go rozliczyć z tej obietnicy. Nie po to rezygnowała z propozycji dojazdu swojego ojca, by drałować pół świata na pieszo i nie otrzymać przeprosin razem z zadość uczynieniem. Za taką wpadkę powinny zostać wyciągnięte konsekwencje. Ojciec będzie wiedział za jakie pociągnąć sznurki, by ich wszystkich odpowiednio przytemperować.


Przeraźliwy pisk jaki z siebie wydała zatrzeszczał niemiło w bębenkach jej samej jak i reszty. Panika przykleiła nogi do ziemi a dłonie do twarzy jakby w obronie przed nie wiadomo czym. Obraz był tak brutalnie prawdziwy, że aż surrealistyczny, żeby móc go objąć umysłem. Stała z myślami całkowicie zakorkowanymi przez ten obraz.

Kolejny strzał. Świsnęło obok. Widziała wszystko: Rozerwanie szyi z przodu i wylot z tyłu, wraz z fragmentami skóry podążającymi w kierunku toru pocisku. Pierwsze chluśnięcie krwi, gulgot i uniesienie dłoni Angeli do gardła. Tera nie miała nawet możliwości dowiedzieć się, która scena była dla niej gorsza. Krwawy wybuch głowy Storza parę metrów obok, czy przestrzelenie gardła dziewczyny w zasięgu ręki. Stała by w miejscu, gdyby nie stojąca wokół niej grupa. Na ich krzyk ucieczki i rozpłynięcie się we wszystkich kierunkach, zareagowała podobnie. Podkorowe podążanie za grupą. Coś, dla niektórych organizmów jest sukcesem tutaj, zadziałało jak absolutne minimum. Uciekła w bok. Między posągi. Nie zatrzymywała się, biegła do samego końca, póki nie natknęła się na ogrodzenie. Nie sposób było je przeskoczyć. Mięśnie pchały ją do ciągłej ucieczki, a znała tylko jedną drogę: Brama.
 
Proxy jest offline  
Stary 14-03-2015, 15:39   #28
 
piotrek.ghost's Avatar
 
Reputacja: 1 piotrek.ghost ma w sobie cośpiotrek.ghost ma w sobie cośpiotrek.ghost ma w sobie cośpiotrek.ghost ma w sobie cośpiotrek.ghost ma w sobie cośpiotrek.ghost ma w sobie cośpiotrek.ghost ma w sobie cośpiotrek.ghost ma w sobie cośpiotrek.ghost ma w sobie cośpiotrek.ghost ma w sobie cośpiotrek.ghost ma w sobie coś
Do do Ku*wy nędzy, mieli tylko poszukać zagubionej parki i wrócić. Spodziewał się, że znajdą ich za jakimiś krzakami w trakcie zabawiania się i będzie zabawnie bo będą tacy zawstydzeni a Angol jeszcze im dopieprzy takie kazanie, że pół dnia mu zejdzie, ale nie, nie może być tak łatwo... Musiało się wszystko pokomplikować i zacząć być coraz bardziej jak w filmie... Może gdzieś są ukryte kamery - rozejrzał się mimowolnie chociaż wiedział, że to idiotyczne.

O ironio, jak w każdym horrorze najpierw wzięło się za czarnego co za sztampa. Ktoś kto się nimi bawi nie jest zbyt innowacyjny... ale przecież nie ma czasu na to żeby się zastanawiać nad intencjami jakiegoś chorego dowcipnisia. Początkowo miał zamiar spieprzać i mieć wszystko w dupie, zawsze przecież komentuje poczynania bohaterów filmów, ze pchają się niepotrzebnie w stronę zagrożenia... No ale kurde, to mimo wszystko jest ich nauczyciel poza tym wszyscy pomagają, przecież nie może wyjść na ciote...

-Ch*j, nie wiem czemu to robie - powiedział pod nosem i ruszył w stronę czającego się w cieniu prankstera z zamiarem doj*bania mu za glupie żarty.
 
piotrek.ghost jest offline  
Stary 14-03-2015, 20:03   #29
 
Armiel's Avatar
 
Reputacja: 1 Armiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputację
WARD, COLLINS, PETROVSKI, RYAN, BROOKS

Brooks przebiegł szybko te klika metrów, które oddzielały go od leżącego Ascpectro i spróbował przytrzymać nauczyciela swoim ciałem.
Dopiero, kiedy był na angliście spostrzegł, jak duży błąd popełnił. To, co trzymało nauczyciela za szyję, nie było lassem, lecz bardziej jakąś grubą żyłką, która nie dość że zaciskała się na szyi nieszczęśnika, to jeszcze przecięła mu ciało. Całe gardło czarnoskórego belfra spływało krwią. Nie zważając jednak na to próbował zdjąć mu z szyi pętlę.

Petrovsky przezornie trzymał się z daleka tocząc z sobą wewnętrzną walkę. Ward stał obok niego i skierował kamerę na pole kukurydzy starając się dostrzec coś więcej pośród ciemnych badyli i liści. Tymczasem Collins i Ryan ruszyli ku zaczajonemu w ciemnościach z wyraźnym zamiarem zrobienia mu krzywdy. Ten pierwszy, niczym prawdziwy rycerz trzymał przed sobą solidny kawałek drąga.

Collins i Ryan zrównali się z Brooksem. Ryan ruszył do przodu, lecz Collins spojrzał w bok, na Sally i to, co zobaczył, wyrwało mu z gardła okrzyk grozy. Dziewczyna wcale nie stała sparaliżowana lękiem. Ktoś najzwyczajniej w świecie zatknął jej głowę na żerdzi związanej z drugą na kształt krzyża. Na bocznych ramionach rozciągnięto resztę ciała dziewczyny, pokrojoną na kawałki. Odrąbane kończyny i okrwawiony korpus przykryto poszarpanymi ubraniami nieszczęsnej chirliderki. To dlatego Sarkis nie krzyczała, nic nie mówiła. Była martwa. Collins krzyknął.

Coś szarpnęło potężnie i Brooks ujrzał, jak głowa Ascpectro jest dosłownie oderwana od tułowia. Bryznęła krew. Czerep nauczyciela potoczył się na bok, po zachlapanej trawie. Brooks poczuł, że dłonie, którymi próbował zdjąć pętlę lepią mu się od krwi. Podniósł je w górę, w jakimś dziwnym amoku i dopiero wtedy zrozumiał, że gwałtowne szarpnięcie odcięło nie tylko głowę nauczyciela, ale i jego palce. Z obu okaleczonych dłoni chłopaka lała się krew, czarna w świetle latarki. Brooks krzyknął przeraźliwe dołączając swój wrzask do krzyku Collinsa.

Ryan był tuż przy linii kukurydzy, kiedy usłyszał dziwny świst i poczuł potworny ból w piersiach. Wrzasnął i spojrzał w dół, widząc z przerażeniem, że z jego ciała, an wysokości splotu słonecznego, wystaje coś dziwnego. Jakaś okrwawiona linka, czy coś, co mogło być grubą żyłą czy wręcz … macką. Coś stojącego w polu kukurydzy szarpnęło mocno za tą linkę i wtedy Ryan zrozumiał, że to nie był żaden żart. Szarpnięcie z obrzydliwym mlaśnięciem wyrwało mu z ciała wstęgę bebechów i wciągnęło chłopaka pomiędzy kukurydzę, zostawiając na pogiętych łodygach wyraźną smugę krwi. Ryan wrzasnął potwornie, dołączając swój głos do chórku grozy Brooksa i Collinsa.

Petrovsky i Ward stali na drodze oniemieli ze zgrozy. Widzieli klęczącego na ciele nauczyciela Brooksa, który wrzeszczał i unosił upaprane krwią dłonie do twarzy. Widzieli Collinsa, który wymiotował tuż obok stojącej nieruchomo czirliderki i – co gorsza – widzieli, jak jakaś niewidzialna siła, ta która wcześniej wciągała Ascpectro, tym razem obrała sobie na cel dzielnego Ryana. Nawet z odległości, w której się znajdowali ujrzeli rozbryzg krwi na plechach Ryana i to, jak bezwładne ciało wrzeszczącego chłopaka zostaje brutalnie wciągnięte w pole kukurydzy.

PONTI, JORDAN, GORO, ORTIS, PRESTON, VILL, WILLIANS, FOX

Instynkt przetrwania kazał wszystkim uciekać jak najdalej od uzbrojonego w sześciostrzałowa maniakalnego – mordercy, no bo kim mógł być człowiek, który tak po prostu, bez słowa wyciąga broń i zaczyna strzelać do zagubionych ludzi. Maniakalnym zabójcą. Nikim więcej.

Nikt nie był na tyle głupi, by rzucić się do nierównej walki lub spróbować przemówić do sumienia obłąkańca.

Uciekali, licząc, że następna kula trafi kogoś innego, lub nie trafi nikogo.

Dobrze jednak wiedzieli, że na tyle szczęścia liczyć nie mogli. Szaleniec strzelał zaskakująco celnie. Zapewne uciekające jak króliki podrostki nie będą stanowiły większego wyzwania dla jego umiejętności strzeleckich. Szczególnie jeden z nich, który stanowił naprawdę Duży cel.

Huknął kolejny strzał. Zapewne zwiastun czyjejś śmierci.

PONTI, WILLIANS

Willians rzucił piłką a potem popędził za róg słysząc, jak ktoś biegnie za nim oddychając ciężko, ale nie spazmatycznie. Szybko pędził wzdłuż ściany domostwa, byle dalej od wejścia i schodów, na których stał maniak. Kiedy dobiegł do rogu huknął kolejny strzał. Willians wskoczył za róg budynku i z westchnieniem ulgi zorientował się, że jest cały. Pocisk nie był przeznaczony dla niego lub maniak spudłował.

Ponti gonił za sportowcem, skacząc jak szalony zając. Z trudem był w stanie dotrzymać pola Williansowi. Kiedy ten znikał za rogiem huknął strzał. Ponti wzdrygnął się, zastanawiając czy zaraz poczuje jak pocisk dziurawi ciało na jego plecach? Nie! Wskoczył za róg, sekundę lub dwie później niż Willians.

Za domem panował półmrok. Spojrzenia chłopaków spotkały się. Bezpośrednie zagrożenie życia było, przynajmniej na tą chwilę, za nimi. Koledzy i koleżanki rozbiegli się i gdyby szaleniec chciał ich pozabijać musiał wyłapywać ich pojedynczo lub małymi grupkami.

Po chwili dołączyła do nich kolejna osoba.

GORO

Kiedy tylko padł pierwszy strzał Gonti rzucił się do biegu, nieświadomie wybierając kierunek przeciwny do tego, w którym pobiegli Ponti i Willians. Dopadł do rogu w momencie, kiedy padł strzał. Nie miał pojęcia, czy to on miał być celem pocisku, czy też nie, ale udało mu się bezpiecznie skryć za budynkiem.

Krew dudniła mu w skroniach i mimo, że przebiegł niewiele więcej, niż dwadzieścia, może trzydzieści metrów, to czuł się tak, jakby zasuwał na rekord świata na ćwierć mili. Z trudem łapał oddech, lecz wiedział, że musiał poszukać sobie lepszej kryjówki, gdyby maniak ruszył na polowanie ze swoim pistoletem.

I wtedy ktoś wtoczył się za róg dysząc ciężko i sapiąc, jak lokomotywa.
To był Preston. Grubas patrzył błagalnie na Gontiego, zagubiony i przerażony. Przebiegniecie w takim tempie dystansu kilkudziesięciu metrów musiało być dla niego sporym wyzwaniem.

ORTIS

Biegła przed siebie, klucząc pomiędzy posągami w ogrodzie, starając się, by jeden nich zawsze stał pomiędzy nią, a uzbrojonym mordercą kierując tam, gdzie Erik. W jakiś dziwny sposób wydawało jej się, że wiedza chłopaka o horrorach może teraz okazać się niezwykle cennym źródłem informacji.

Huknął kolejny strzał. Ale ona biegła dalej dobiegając do kryjących się za rogiem budynku Pontiego i Williansa.

JORDAN

Suki pobiegła przed siebie, jak najdalej od maniaka z rewolwerem. Zbiegła z drogi, pomiędzy groteskowe, przerażające potwory. Nie chciała być na widoku, w świetle latarni, gdzie szaleniec miał większą szansę zastrzelić ją ze swojej broni.

Kilkanaście sekund później potknęła się o coś, jakąś nierówność podłoża i upadła, jak długa. Szczęściem w nieszczęściu było jednak to, że upadła za którymś z przerażających posągów w ten sposób kryjąc się przed ostrzałem.
Jakby wywołany jej myślą huknął strzał. Suki dyszała ciężko, zastanawiając się, kogo tym razem trafiła kula. Gdyby miała obstawiać, stawiałaby na grubasa, jako największego i najwolniejszego w jej grupie.

Oddychając ciężko spojrzała w bok, gdzie u stóp kolejnego posągu wydawało się jej, że coś się poruszyło. Może szczur? Nic jednak nie zauważyła.

FOX

Fox też uciekała przed siebie, w mroczny, ciemny ogród, pełen posągów, ale na ten moment dający największą szansę na ocalenie i ochronę przed kulami.
Minęła dwa, może trzy posagi o mało nie wpadając na czwarty w ciemnościach. Wtedy padł strzał. Lecz ona była już bezpieczna.

Dobiegła do linii drzew i płotu – wysokiego ogrodzenia zakończonego ostrymi szpikulcami – oddzielającego posesję od reszty Old Harvest.

Z miejsca, w którym się znajdowała nie widziała innych uczniów, ani nawet drzwi wejściowych domostwa. Widziała tylko światła i prawą część domostwa.

Żyła! Póki co.

PRESTON

Gordon popędził przed siebie, jak nigdy dotąd. Wzdłuż ściany budynku, dysząc ciężko, prosto za uciekającym przed nim Goro. Oczywiście zwinny azjata poruszał się z nieosiągalną dla Prestona szybkością.

Ale Preston wiedział, że mu też się uda. Że da radę, jak Goro, dobiec do rogu, nim szaleniec odda strzał.

Huknęło!

Preston poczuł, jak coś gryzie go ramię, uderza w bark i był pewien, że oberwał. Że pocisk właśnie oderwał mu ramię od ciała! Że urwał mu rękę, jak w tych koszmarnych filmach sensacyjnych.

Wtoczył się za róg, gdzie ujrzał przyczajonego Goro. Preston posłał koledze spanikowane spojrzenie, czując że jego plecy zalewa ciepła, niemal parząca ciało, krew.

Był ranny i potrzebował pomocy. Kiedy uświadomił sobie ten fakt, zrobił mu się słabo.


VILL

Uciekła, jako pierwsza. Chyba. Omijając posagi dobiegła do płotu, gdzie przyczaiła się łapiąc oddech i próbując zorientować w sytuacji.

Brama wejściowa na posesję znajdowała się kilkanaście metrów od niej. Dobrze oświetlona. Gdyby pobiegła w jej stronę, a szaleniec patrzyłby akurat w tym kierunku, ryzykowała trafienie. Spojrzała więc w bok, zza jednego z posagów, by upewnić się, gdzie jest przeciwnik.

Zobaczyła szaleńca, jak z zaskakującą jak na jego posturę i wiek swadą, rusza wzdłuż budynku kierując się wyraźnie za jeden z jego rogów, chyba za ten sam, za którym przed chwilą widziała znikającego, grubego Prestona.

Zarówno brama do Old Harvest jak i wejście do budynku, w którym oczekiwali pomocy, a spotkała ich tylko groza, były w jej zasięgu. Drzwi do rezydencji słały otworem. Nigdzie nie widziała innych uczniów – nie licząc ciał zamordowanych z zimną krwią Storza i Angeli laster.
 

Ostatnio edytowane przez Armiel : 14-03-2015 o 20:12.
Armiel jest offline  
Stary 14-03-2015, 22:49   #30
Majster Cziter
 
Pipboy79's Avatar
 
Reputacja: 1 Pipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputację
Jack Brooks - awanturniczy bajker



Jack dopadłszy nauczyciela zorientował się, że jego zgadywanie z lassem na szyi anglisty było słuszne. No tylko nie dokońca. Przygniótł go do ziemii więc się dalej nie zsuwali w tą kukurydzę. Kątem oka widział, że z reszty pacanów była pomoc jak ja pierdolę. We dwóch mogliby na tyle poluźnić linkę, że byłaby szansa ją zdjąć z szyi nauczyciela. Ale jak był sam i musiał przytrzymywać wierzgającego nauczyciela, siłować się z ciągnącą go linką i jeszcze próbować zdjąć tę cholerną linkę to się trochę ekwilibrystyki robiło. Ale nie zamierzał odpuszczać.

Dopiero z bliska i po chwili zorientowął się, że to nie była linka tylko jakaś cholerna, śliska od krwi żyłka. Zbyt śliska, cienka i gładka nawet "na sucho" i na spokojnie w dzień ją rozplątać z czegokolwiek a nie mówiąc teraz o szyi wierzgajacego człowieka. Mimo to Brooks nie rezygnował i spróbował dokońćzyć swój zamiar. Udało mu się wepchnąć palce między żyłkę a szyję wkurzajacego go na co dzień belfra.

Teraz jednak zadanie wcale nie wyglądało na łatwiejsze ~ Jak ja kurwa ją przeciągnę przez głowę?! ~ gorączkowo myślał siłując się z zaciskajacym się materiałem. W końcu postanowił, że nie ma szans na pierwotne rozwiązanie. Z linką która jest bardziej chropawa i przede wszystkim grubsza miałby jakieś szanse, z żyłką nie miał żadnych. Postanowił ją przeciąć swoim scyzorykiem. Miał szansę. Udawało mu się powstrzymać osuwanie sie nauczyciela ku mrocznej ścianie zielska samą swoją masą ciała wiec mógł poświecić jedną rękę na siegnięcie do kieszeni. Ze scyzorykiem raz, dwa przeciąłby te cholerstwo i byłoby po kłopocie.

Ale sytuacja zmieniła się błyskawicznie. Poczuł nagły napór żyłki na swoje palce. Z przerażeniem uzmysłowił sobie, że nagle został uwięziony z dłońmi przy szyi nauczyciela. ~ O kurwa! Trzeba... ~ rozpaczliwie szarpnął ramionami, czuł jak zdzierając skórę palce zaczynają wyślizgiwać sie z matni ale za wolno. Zauważył jeszcze nagły ruch tej piekielnej żyłki, z szyi nauczyciela coś chlusnięło a on nagle odskoczył w tył uwolniony od nagłego ciężaru i upadł plecami na trawę.

Czuł coś takiego dziwnego w swoich dłoniach, coś było nie tak... Usiadł i spojrzał na swoje dłonie... ~ Nie... To niemożliwe... ~ na moment patrzył w szoku na swoje dziwne skrócone dłonie. Na coś wylewającego się z nich na ziemię. I wówczas ból przezwyciężył pierwszy moment szoku i uzewnętrznił się przepojonym boleścią krzykiem. W tej chwili cały świat Jack'a Brooksa koncetrwał się na obezwładniajacym bólu promieniującym gdzieś tam z odległych końców ramion. Złożył się jak scyzoryk kuląc do brzucha pokaleczone dłonie. Głowa opadła mu tak, że dotykał czolem chłodnej ziemii ale prawie tego nie czuł.

~ Wykrwawiam się... ~ dotarło to do niego mimo dominującego bólu. Zaczął też sobie uświadamiać nieodwracalność takiej straty. To nie była jakaś szrama czy siniak. Nawet nie wyrwało mu kawałka miecha czy co. Stracił palce. A wraz z nią praktycznie cała chwytność. Już niegdy nie pokieruje swoją hondzią... Nie wyszrapie na zewnątrz palanta który się go czepiał i wkurzał... Nie będzie mógł się rzucić by uratować kogoś... To był... To było... W niezbyt bogatym słownictwie Jack'a nie mogła się uformować konkretna myśl by to wyraźić ale błądziła ona w rejonie straty. Ale na razie... Na razie jeszcze żył. I musiał coś z tym zrobić.

- Pomóżcie mi! Wykrwiam się! Obcięli mi palce! Te jebane chuje obcięły mi palce! Skurwysyny! Victor, rusz się! - krzyknął rozpaczliwie do swoich towarzyszy. - Do autobusu... W autobusie musi być apteczka... - wpadł na pomysł gdy gorączkowo próbował przez mgłę bólu znaleźć sposób by wyratować się z opresji. W autobuie musiała być apteczka. Przepisy BHP i inne drogowe i szkolne wymogi. Musiał tylko do niego dotrzeć. Ale to był niezły kawałek. Na razie musieli go opatrzyć by zatamować krwotok. Sam nie mógł sobie obecnie tego zapewnić. Skupił się obecnie na przetrwaniu paru najbliższych minut. Zatamowac krwotok. Dotrzeć do autobusu. A potem się zobaczy.
 
__________________
MG pomaga chętniej tym Graczom którzy radzą sobie sami

Jeśli czytasz jakąś moją sesję i uważasz, że to coś dla Ciebie to daj znać na pw, zobaczymy co da się zrobić
Pipboy79 jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 06:29.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172