Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Horror i Świat Mroku > Archiwum sesji RPG z działu Horror i Świat Mroku
Zarejestruj się Użytkownicy


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 21-11-2016, 21:08   #1
 
Cooperator's Avatar
 
Reputacja: 1 Cooperator ma z czego być dumnyCooperator ma z czego być dumnyCooperator ma z czego być dumnyCooperator ma z czego być dumnyCooperator ma z czego być dumnyCooperator ma z czego być dumnyCooperator ma z czego być dumnyCooperator ma z czego być dumnyCooperator ma z czego być dumnyCooperator ma z czego być dumnyCooperator ma z czego być dumny
[Little Fears] Lato na Mazurach

LATO NA MAZURACH
Scena pierwsza: Burza

Błyskawica rozświetliła ołowiane niebo i nagle zrobiło się jasno jak za dnia, chociaż dawno zapadł już zmrok. Nie poprawiło to jednak widoczności kierowcy poloneza. Dalej o szybę uderzały strugi deszczu, sprawiając, że poruszanie się po leśnej drodze, miejscami zmieniającej się w wartki potok, groziło wypadkiem. Podmuchy wiatru od strony jeziora zrzucały na samochód liście i niewielkie gałązki, tylko patrzeć, aż urwie się większa gałąź.

Rozległ się grzmot, a potem kolejny rozbłysk. W oślepiającym blasku kierowca zobaczył na drodze ciemny, poruszający się kształt przebiegający przez drogę. W pierwszej chwili myślał, że to jeździec na koniu, ale przecież to niemożliwe. Zaraz sobie zracjonalizował, że na pewno zobaczył jelenia. Dał ostro po hamulcach i dlatego uniknął zderzenia.

“To musiał być jeleń”, pomyślał kierowca.

“Sam jesteś jeleń”, pomyślał upiór kortumowskiego zamku.

***

Natalia podskoczyła, ale niewiele miało wspólnego to z grzmotem. To dwaj pijani mężczyźni wybuchnęli naraz przerażającym śmiechem, który dotarł z kuchni do jej pokoju, pomimo trzech par zamkniętych drzwi i szalejącej za oknem burzy. Jednym z tych mężczyzn był jej ojciec, Józef. Drugim odrażający typ, przypominający naraz świnię i żabę, który przedstawił się jako pan Zbyszek. Że ojciec pił to raczej nic nowego - pił, i to pił jak Rosjanin, do zapomnienia. Nawet w sumie lepiej, jeśli pił. Bił i na trzeźwo, a po pijaku słabo sobie z otwieraniem drzwi. Natomiast to, kogo przyprowadzał do domu, stanowiło inną kwestię.

Nie chodziło nawet o pana Zbyszka, chociaż wydał jej się z miejsca niesympatyczny. Ale pan Zbyszek przyprowadził do domu również Kasię, rówieśniczkę Natalii, swoją pasierbicę. Towarzystwo dziewczyny dodawało tylko Natalii stresu.

Dom Natalii, jak i jej rodzina, jak i jej ubranie wskazywały na biedę nie tylko materialną. Kasia natomiast siedziała w markowych ciuchach, wyglądała na bogatą i zadbaną. Miała bardzo ładne kolczyki, które też wyglądały na drogie. Siedząc w pokoju Natalii wyglądała na urwaną z innej bajki, bajki o lepszym życiu.

Kasia razem ze swoim “wujkiem” mieszkała w ośrodku “Relax” i często spotykała się z Natalią. Wydawała się nie zauważać różnic materialnych między nimi, a chociaż sama mieszkała w Warszawie, nigdy nie powiedziała złego słowa o mieszkańcach biednej wsi. Jako najstarsze spośród ośrodkowej dzieciarni, w sposób naturalny szlajały się razem.

Co jednak dzieje się w ośrodku, pozostaje w ośrodku. Widać było po Kasi, że warunki w jakich żyła Natalia mocno ją zszokowały. Chociaż starała się być miła jak zawsze, to obie były strasznie spięte. A jeszcze dorośli mężczyźni obok. Tak jak Natalia odczuwała wstyd za biedę, tak jej koleżanka wstydziła się strasznie prostaka, który był jej opiekunem.

-Józek, ja ci mówię, ty musisz dojść do pieniędzy! - wrzasnął pan Zbyszek. Jego pijacki rosyjski był aż za dobrze zrozumiały dla Natalii.-Że żeś jeszcze nie doszedł do pieniędzy, to ja nie wiem. Nie poznali się na tobie ludzie po prostu!

Ojciec Natalii coś wychrypiał w odpowiedzi, ale grzmot, a potem trzask łamanego drzewa zagłuszył tę odpowiedź. Gdzieś we wsi psy rozszczekały się jeszcze bardziej.

-Twoja mama nie żyje - nagle oznajmiła Kasia, widać, że po tych kilku strzępiących się banałach doszła w końcu do czegoś, co ją widać zajmowało.-Muszę ci coś powiedzieć… - dodała niepewnie. Widać, że coś ją gryzło.- Moja mama jest bardzo chora, umiera - mówiła spokojnie, ale nie patrzyła już na Natalię. Przyglądała się swoim dłoniom, które nerwowo, jakby bez udziału woli, wygładzały materiał jej spódnicy.-Czy… Czy twoja mama cię odwiedza? - spytała cicho. W końcu spojrzała na Natalię. Oczy miała bardzo niebieskie.-Nikt nie chce ze mną o tym rozmawiać… Tak jakbym mówiła coś nie tak, jakbym przeklinała. Po prostu chcę wiedzieć, czy jak już ona… umrze… to czy będę mogła z nią się spotkać, chociaż od czasu do czasu...

***

-A ten Rosjanin znowu baluje - babcia Nika i Moniki spojrzała z dezaprobatą przez okno, wychodzące na dom ich sąsiadów po drugiej stronie jedynej we wsi drogi.-Nasprowadzał sobie koleżków i chleje, a ta biedna dziewczynka chodzi w dziurawych butach…

-A co cię to obchodzi, co? - mruknął na to dziadek, kończący uszczelnianie plastikowego syfonu. Właściwie nie wiadomo, po co to robił, łazienka była zupełnie sprawna.-Ciężko mu, to pije. - spojrzał krytycznie na efekt swojej pracy i odłożył go do szafki pełnej najróżniejszych “cosiów”.

-Co jeden, to lepszy - fuknęła na to babcia, zupełnie ignorując wypowiedź męża.-Teraz z tym całym Zbyszkiem, z Warszawy, się zadaje… Nie podoba mi się ten Zbyszek, o nie.

-On dla Niemców pracuje - odmruknął na to dziadek.-Przyjeżdża tu jutro jego wspólnik, pan Weinrebe z Nadrenii. Podobno miał tu rodzinę, wiesz, przed wojną. Mieszkali w tym opuszczonym domu w lesie, jak się na Bartniki idzie. Muszę się starego Molendy spytać, co to za rodzina ci Weinrebowie byli. Zapewne wszyscy SSmani i hitlerowcy.

-Oj, pleciesz, stary - zawołała jego żona, patrząc z niepokojem na wnuczęta jedzące kolację przy kuchennym stole.-Jeszcze dzieci nastraszysz.

-Ja nastraszę? - dziadek spojrzał przeciągle na Dominika i Monikę.-Oni chyba w tej Warszawie przyzwyczajeni do obcokrajowców, nie? - jak zawsze ciężko było stwierdzić, czy dziadkowi należało odpowiedzieć na pytanie, czy nie miało to znaczenia.-Idę do obory - oznajmił nagle, wstając.

-Oszalałeś? W taką pogodę?

-A jak im co przecieka na głowy? Ten dach w oborze to już dawno do zrobienia był, ale jak się samemu jest na gospodarce to kiedy robić? - rzucił to gorzko, z jawnym przytykiem do decyzji syna, że wolał przeprowadzkę do “tej Warszawy”, zamiast razem z nim uszczelniać smołą dach w oborze.-Co, Warszawiaki, idziecie ze mną? - rzucił nieoczekiwanie dla wszystkich.

-Tadzik, czyś ty do szczętu zdurniał?! - jakby na poparcie tych słów akurat zagrzmiało.-Zamoczą się, zaziębią.

-Nooo, na Plamce to jeździć, jak ładna pogoda to każdemu, a jak biednemu stworzeniu na głowę kapie to już nie pomogą? - dziadek zapalił papierosa.-Zresztą co, w tej Warszawie nie pada, czy jak? Niech się zahartują dzieciaki. - wydawało się, że ostatnie zdanie przede wszystkim kierował do wnuka. Dziadek miał ten denerwujący zwyczaj mówienia o dzieciach przy dzieciach, jakby ich wcale nie było. Nie czekając też na ich odpowiedź, poszedł do sieni zakładać buty.

***

-Cholera jasna! - krzyknął pan Sylwester, prywatnie tata Michała. Nikt nie był tak wściekły na burzę jak on. Z werandy z której rozpościerał się widok na jezioro obserwował działanie niszczycielskiego żywiołu. Wypalił chyba paczkę papierosów od momentu, kiedy zaczęła się nawałnica. Za każdym razem, kiedy piorun trafiał w jezioro, kwitował to głośnym przekleństwem. Powód mógł być tylko jeden - utrudniało to jutrzejsze wędkowanie.

Pan Sylwester właściwie miał tylko jedno hobby, a niedobór innych zainteresowań sprawił, że poświęcił się jemu z prawdziwą pasją. Razem z wujkiem Robertem, który nawet kupił sobie dom na terenie ośrodka, spędzali całe dnie na łowieniu ryb. Czasami dołączał do nich kolega wujka Roberta, pan Zbyszek. Pana Zbyszka Michał podejrzewał o pochodzenie od ryboludzi z jeziora. Choć może raczej żaboludzi. Zresztą, pomimo wielokrotnego przeczytania sxerowanego od xera podręcznika do Warhammera, trzymanego w segregatorze po “Świecie Wiedzy”, Michał nie był przecież znawcą wszystkich form mutacji Chaosu. Jeszcze.

Ryby w każdym razie, jak wytłumaczył bardzo machając rękami, w czasie burzy strasznie się stresują i potem gorzej biorą.

-Myślałam, że ryby właśnie się lepiej łapie po deszczu - nierozważnie przerwała monolog taty mama Michała.

-Grzyby, nie ryby! - odwarknął na to pan Sylwester, dorzucając kilka słów, które przeważnie rezerwował dla władz Polskiego Związku Wędkarskiego i polityków, zresztą, jedno z drugim wiązało się w nierozerwalną całość. Po godzinie obserwowania burzy w końcu postanowił pójść spać. Pogroził burzy pięścią i poszedł do swojego pokoju. Burza nie odpowiedziała.

Nawałnica powodowała niesamowitą grę dźwięków i cieni. Wydawało się miejscami, że to zwierzoludzie podchodzą pod jedną z wiosek gdzieś w Starym Świecie. Przemykający się co jakiś czas mieszkańcy ośrodka, w swoich pelerynach, niezgrabnie skaczący pomiędzy kałużami, wyglądali na mutantów dotkniętych piętnem Chaosu. Zresztą, czy tak potężna burza mogła być wynikiem sił natury? A może to nadmiar spaczenia z drugiego księżyca spowodował tę nawałnicę, która zacznie odmieniać świat, aż stanie się makabryczną karykaturą samego siebie?

Wtem do świata dźwięków, barw i wyobraźni weszło realne zagrożenie. Stojąc na werandzie, Michał obserwował, jak przez ośrodek przemieszcza się postać, niemalże ukradkowo. Ku przerażeniu chłopaka, szła wprost do znajdującego się już na pomoście budynku wypożyczalni kajaków. Patrzył, jak wymarły przeważnie budynek rozświetla się intensywnie pomarańczowym światłem…

***

Z całą pewnością, przez taką burzę mógł obudzić się smok. Paulina wprawdzie z okna domku letniskowego dziadka nie mogła widzieć kortumowskiego zamku, gdzie znajdował się skamieniały gad, ale miała całkiem dobry widok na jezioro. A przecież, po kilku stuleciach (niewyobrażalnie dużo czasu) na pewno smokowi chciałoby się pić i niechybnie tam by poleciał. Paulina dość mgliście potrafiła stwierdzić, czy kortumowski smok miał skrzydła, ale, kurde, byłoby przecież bez sensu, gdyby nie miał. Większość smoków z którymi walczyła miała skrzydła, a ten w Kortumowie był większy niż one.

-Odsuń się od szyby, jak piorun rąbnie, to wybije szybę - odezwał się dziadek.-Czego tak wypatrujesz?

-Smoka - odparła Paulina zupełnie poważnie.

Dziadek podszedł do okna i przez chwilę wpatrywał się w ciemną toń wody, rozświetlaną co i raz piorunami.

-Wiesz - powiedział z niezmąconą powagą człowieka, który poświęcił masę życia na polowanie na smoki.-Nawet jeżeli się obudził, to w taką pogodę nie będzie latał. Jak by mu taki piorun przyrąbał, to by go spalił na wiór. Kładź się spać, jutro pojedziesz z dziadkiem sprawdzić, czy dalej jest w zamku, co?

Był to zupełnie rewelacyjny pomysł, zakładając oczywiście, że by nie mogła pójść teraz, od razu. Gdyby tak zakradła się do gada z wypolerowaną łyżeczką, to od razu zamieniłaby go w kamień, jak tylko zacząłby się budzić, podobnie jak Marysia w legendzie, którą opowiadała ta strasznie nudna pani “przodowniczka” (tak chyba brzmiał jej zawód), pracująca na zamku. Tyle, że by to się działo w środku burzy, a nie tam w jakiejś nudnej, wiejskiej chacie. Ostatnio dziadek oglądał “Krzyżaków” na czarno-białym telewizorze i tam była taka scena, jak wiejskie dziewczyny śpiewały “łoj dana, łoj dana” i śmiały się bez powodu i było to strasznie GŁUPIE. Marysia też musiała być strasznie głupia. Na pewno smoka pokonała przypadkiem. Nie to, co Staszek zza lustra, którego widziały tylko dzieci. To był wzór do naśladowania.

Okno wychodziło właściwie nie od strony Kortumowa, tylko ośrodka “Relax”, gdzie często się bawiła, bo był plac zabaw. Niestety, razem z Filipem byli najmłodsi z całej dzieciarni i z tego powodu, w zupełnie niezrozumiałych momentach, starsze dzieci nie chciały się z nimi bawić. Czasami to wyglądało, jakby ktoś (zapewne smok) rzucił na nich zaklęcie- w środku zabawy, gdzie się wszyscy świetnie bawili, nagle stwierdzali, że jest to głupie i dziecinne. W każdym razie, z okna mogła rozpoznać kilka stojących domków, pomost, murowany dom jakiegoś pana, który czasem z dziadkiem łowił ryby i zawsze do niego mówił: “panie doktorze”. Dostrzegła również, że w budynku wypożyczalni kajaków pali się światło. Ktoś ze starszych chłopaków, chyba Michał, mówił, że tam mieszkają zwierzoludzie, oddający cześć (Paulina wyobrażała to sobie dokładnie analogicznie do sceny z rozpoczęcia roku szkolnego, kiedy na komendę “sztandarowi: cześć” kilkoro pierwszaków pomachało pocztowi sztandarowemu wołając “cześć, sztandar”) “bogom Chaosu”, i dlatego ten budynek zawsze był nieczynny. Cóż, może oni też wychodzili w taką pogodę?

Wtedy dostrzegła, że w wodzie, tuż przy pomoście, z całą pewnością wyłania się czyjaś głowa. W rozbłysku kolejnego pioruna dostrzegła żabowaty łeb jednego z rybopłazich mieszkańców jeziora.
 
Cooperator jest offline  
Stary 22-11-2016, 00:15   #2
Dział Fantasy
 
Avitto's Avatar
 
Reputacja: 1 Avitto ma wyłączoną reputację
Na werandę nie padało, gdyż od strony, z której zacinał deszcz była zarośnięta bluszczem. Michał siedział na wysokiej drewnianej ławie przy masywnym stole z latarką w ręce i czytał stronę sto sześćdziesiątą ósmą podręcznika.
- Taką ulewę to juz mag-elementalista na drugim poziomie spokojnie wyczarowuje. O.
Zamknąwszy segregator zaczął recytować patrząc w poszycie.
- Wywołanie deszczu, za cztery punkty magii, obejmuje okrąg o promieniu stu metrów. Do tego grzmot pioruna za pięć punktów, a składniki to tylko kropla wody i dwa klocki drewna. Proste - ale nie całkiem, dodał w myślach. Wywołanie deszczu neguje czary oparte na ogniu, a takich nie widać. Grzmot pioruna wywołuje strach, ale tylko u istot podatnych na głupotę.
- Jaaaa, pewnie zrobili właśnie kupę ze strachu - powiedział Michał do swoich myśli, gdy podsunęły mu obraz paczki Kamila Wardęgi, chłopaka ze wsi, który dla swoich nastoletnich kolegów podkradał swojemu tacie wina z piwnicy. Zapewne teraz z okazji deszczu wszyscy siedzieli w wiejskim klubie-świetlicy ze stołem do ping-ponga. Chłopiec ponownie otworzył segregator.
- No nie... Wywołanie deszczu trwa jedną rundę? To przecież - szybko przerzucił koszulki na stronę siedemdziesiątą trzecią - dziesięć sekund. Przecież tu pada od zmroku. Hmmm...

W błogim zamyśleniu spędził jeszcze tylko kilka minut, bowiem spostrzegł cień przekradający się do wypożyczalni kajaków. Z okien budynku biło wściekłą pomarańczą nienaturalne światło. Czary ognia! Zwierzoludzie nie mogą ich używać, więc to na pewno sprawka kultysty! Dopiero jednak, gdy zgarbiona sylwetka zaczęła przypominać chłopcu, przyjezdnego jak on sam, pana Zbyszka postanowił działać. Żabolud czy nie, miał prawo skontaktować się ze swoją rodziną na dnie jeziora, a jeśli wpadnie w ręce kultysty mogło mu się stać coś złego. Michał już dawno podejrzewał, że ryboludzie wychodzą z jeziora tylko przez slip wypożyczalni, żeby uniknąć ciekawskich oczu wczasowiczów. Samemu bał się nie na żarty tak ryboludzi jak budynku na pomoście, zabrał więc segregator i latarkę by położyć je na szafce z butami w przedpokoju i wleciał na pędzie do salonu, przerywając mamie, cioci i wujkowi partię tysiąca.
- Wujek, a po co pan Zbyszek się teraz skrada na pomost? Ostatnio Wam mówił, że szczupak to król wody, to może on tego szczupaka łapie? Tata mówił, że ryby się boją grzmotów, trzeba mu powiedzieć, że nie ma teraz łowić.
 
Avitto jest offline  
Stary 22-11-2016, 10:51   #3
 
Szkuner's Avatar
 
Reputacja: 1 Szkuner ma wspaniałą reputacjęSzkuner ma wspaniałą reputacjęSzkuner ma wspaniałą reputacjęSzkuner ma wspaniałą reputacjęSzkuner ma wspaniałą reputacjęSzkuner ma wspaniałą reputacjęSzkuner ma wspaniałą reputacjęSzkuner ma wspaniałą reputacjęSzkuner ma wspaniałą reputacjęSzkuner ma wspaniałą reputacjęSzkuner ma wspaniałą reputację
Banda zapitych głuptaków! Staryj... staryj żopy! - krzyczała w myślach sama do siebie, będąc mocno zmieszaną z powodu wizyty niechcianych gości. Gdyby nie Kasia, która przyszła razem ze swoim głupim i paskudnym opiekunem, Natalia już dawno wymknęłaby się przez okno, chowając gdzieś w jednej ze swoich licznych kryjówek. A burza? Deszcz? Pani Helena zawsze powtarza, że z cukru nie jest, więc się nie roztopi! Hmm... Ojciec też tak gada, ale kto by go tam słuchał!
Niestety trzeba było tkwić w tej nieprzyjemnej sytuacji, dopóki zapite głuptaki nie pójdą sobie w najlepsze. Szczególnie zmartwiło ją dziwne zachowanie Kasi, która wypaliła głupotę jakiej Natalia nie chciała wysłuchiwać. Że jej mama zmarła! Co za tupet! Ale złość szybko opadła, słuchając szczerych słów koleżanki. Mimo swej dzikiej i złośliwej natury, potrafiła być dobrą i miłą dziewczyną. Nie wiedziała jeszcze co odpowiedzieć, ale chwyciła zdenerwowane ręce Kasi i uśmiechnęła się do niej życzliwie. Zaczęła, ale trochę brakowało jej słów.
- Do mnie... czasem do mnie przychodzi. To znaczy śnię dużo. Czasem też o mamie. Nie mogę wtedy wiele zrobić, ale to bardzo radosne i szczęśliwe sny. Pani Helena mówiła, że jeśli ktoś zmarły się śni, to on dba o nas z góry. Bo wiesz, duchy też są, ale duchy złe! Już wolę nocą marzyć niż spotkać się z kimś, kto przecież... nie istnieje. - nie była pewna, czy choć trochę pocieszyła Kasię. - Hej, musisz koniecznie poznać Panią Helenę! To nasza sąsiadka, a wspanialszej osoby nie znajdziesz. Och, gdyby nie ta burza to zaraz byśmy tam poszły! Skosztowałabyś jej pysznego ciasta ze śliwkami, a nie tego tu... tego niczego.
 

Ostatnio edytowane przez Szkuner : 23-11-2016 o 00:29.
Szkuner jest offline  
Stary 22-11-2016, 17:06   #4
 
Vivianne's Avatar
 
Reputacja: 1 Vivianne ma wspaniałą reputacjęVivianne ma wspaniałą reputacjęVivianne ma wspaniałą reputacjęVivianne ma wspaniałą reputacjęVivianne ma wspaniałą reputacjęVivianne ma wspaniałą reputacjęVivianne ma wspaniałą reputacjęVivianne ma wspaniałą reputacjęVivianne ma wspaniałą reputacjęVivianne ma wspaniałą reputacjęVivianne ma wspaniałą reputację
Monika wpatrywała się w kuchenne okno, za którym szalała burza i z apetytem zajadała się kanapkami z truskawkowym dżemem, który trochę ponad tydzień temu pakowała z babcią do słoików. O rozrywkę przy kolacji jak zwykle zadbali dziadkowie, na których zabawne sprzeczki zawsze można było liczyć.
Niespodziewane pytanie dziadka Tadka sprawiło, że na twarzy dziewczynki pojawiło się zaciekawienie. Spojrzała porozumiewawczo na brata. Wyjście z domu, nawet, jeśli tylko do obory z dziadkiem było lepszą perspektywą niż spędzenie całego wieczoru w domu.

- Ja idę! – zadeklarowała, sekundę po tym, jak dziadek wspomniał o Plamce. Monika nie bała się burzy a deszcz spadający na głowę zupełnie jej nie przeszkadzał. Nie miała jednak pewności, że stara kobyła Plamka reagowała na pogodę podobnie. Może biedaczka stoi teraz w wielkiej kałuży i umiera ze strachu przed grzmotami? Musiała to sprawdzić.

Jednym łykiem wypiła resztkę mleka z kubka. Do ust wepchnęła końcówkę kanapki i nie zwracając uwagi na babcię i Dominika, szybkim krokiem ruszyła do sieni.
Wciągając na nogi długie, kolorowe kalosze spojrzała na inne pary swoich butów stojące pod ścianą. Dwie pary tenisówek, sandałki i klapki. Zrobiło jej się smutno na myśl o Natalce, która chodzi w dziurawych butach. Narzuciła na siebie sztormiak i wyszła na podwórze.
 
__________________
"You may say that I'm a dreamer
But I'm not the only one"
Vivianne jest offline  
Stary 22-11-2016, 22:53   #5
 
Bounty's Avatar
 
Reputacja: 1 Bounty ma wspaniałą reputacjęBounty ma wspaniałą reputacjęBounty ma wspaniałą reputacjęBounty ma wspaniałą reputacjęBounty ma wspaniałą reputacjęBounty ma wspaniałą reputacjęBounty ma wspaniałą reputacjęBounty ma wspaniałą reputacjęBounty ma wspaniałą reputacjęBounty ma wspaniałą reputacjęBounty ma wspaniałą reputację
Kiedy z ust dziadka padło słowo "Niemcy" a zaraz potem "SSmani" i "hitlerowcy" Dominik wyraźnie zadrżał. Kiedyś, jak rodzice z dziadkami pili alkohol, podsłuchał trochę opowieści dziadka o wojnie. Od tamtej pory panicznie bał się Niemców. Raz w Mikołajkach uwagę chłopca zwrócili ludzie mówiący w obcym języku. Gdy zapytany o nich tata odparł, że to niemieccy turyści, Dominik głośno się rozpłakał, robiąc scenę na cały deptak.
Później tata wyjaśnił mu, że dzisiejsi Niemcy to inni Niemcy i już nikogo nie mordują, aczkolwiek nie ma też powodu, żeby ich przesadnie lubić.
Mimo to Dominik wciąż wizualizował sobie w wyobraźni opowieści dziadka.
Z premedytacją wybrał w szkole angielski i francuski. Trochę przyczynił się do tej decyzji fakt, że pani od niemieckiego miała spojrzenie sugerujące, że czasem dla rozrywki torturuje dzieci.
Wieść, że do sąsiadów przyjedzie jakiś Niemiec trochę Dominika zmroziła. Nic dziwnego, że w tym opuszczonym domu straszy! A jeśli jacyś sms-mani siedzą tam schowani od wojny? A ten Wainryba jest z nimi w zmowie? Wyobraźnia pracowała na najwyższych obrotach, pobudzona przez burzę i niedawno poznane gry fabularne.

Dominik otrząsnął się dopiero gdy dziadek zapytał wnuków czy z nim idą. Wahał przez chwilę, ale skoro Monika nie bała się burzy to nie mógł być gorszy. Dziadek i tak uważał go za fajtłapę.
- Ła tesz! - powiedział z pełną buzią, wstając od stołu. Zebrał w sobie całą odwagę dziewięciolatka, otarł usta z dżemu i pobiegł za starszą siostrą.
Podobnie jak ona naciągnął kalosze (ale nie jakieś dziewczyńskie tylko w moro!) i założył kurtkę przeciwdeszczową. Naciągając na głowę kaptur wyobraził sobie, że jest czarodziejem - władcą błyskawic, w związku z czym zwyczajnie nie mogą mu one wyrządzić żadnej szkody.
 

Ostatnio edytowane przez Bounty : 22-11-2016 o 22:56.
Bounty jest offline  
Stary 23-11-2016, 13:45   #6
 
Cooperator's Avatar
 
Reputacja: 1 Cooperator ma z czego być dumnyCooperator ma z czego być dumnyCooperator ma z czego być dumnyCooperator ma z czego być dumnyCooperator ma z czego być dumnyCooperator ma z czego być dumnyCooperator ma z czego być dumnyCooperator ma z czego być dumnyCooperator ma z czego być dumnyCooperator ma z czego być dumnyCooperator ma z czego być dumny
Michał, zainteresowanie dorosłych tym, co się dzieje z wypożyczalnią kajaków (trudność 9)

Speak 2, "People tend to like me" 3

Rzuty: 2, 4, 2, 3, 1
Wynik: 4+3+2=9, test zdany

Kostnica



Wujek spojrzał znad kart na Michała, ale wzrok miał obojętny. Chyba nadmiar informacji, które w tak krótkim czasie postanowił przekazać chłopiec, dokonał w jego umyśle znanego z informatyki zjawiska przepełnienia stosu. Natomiast ciocia zareagowała od razu:

-Jak to pan Zbyszek? W taką pogodę chce wędkować? A co z Kasią?

Kasia mieszkała razem z panem Zbyszkiem i rodziną Michała w domu cioci i wujka. Michał po raz kolejny mógł zdziwić się dziwacznym postrzeganiem świata przez dorosłych. Nigdy nie wyrażali zaniepokojenia spodziewaną inwazją Chaosu czy szczuroczłekami w kanałach (tata zwrócił mu tylko uwagę, że jak już, to powinno się mówić “szczuroludźmi” i żeby jadł obiad, bo mu wystygnie... Jakby to było najważniejsze!), natomiast wizja nocnego wędkowania Kasi z panem Zbyszkiem poruszyła całą trójkę do tego stopnia, że wujek i mama Michała wstali od stołu i rzucili się do werandy.

-Pewnie się znowu spił - mruknął wujek.Nikogo nie zauważył na pomoście, ale dźwięki dochodzące z wypożyczalni kajaków i palące się tam intensywne pomarańczowe światło potwierdzały wystarczająco historię Michała. Wujek chwycił za parasol, ale nie użył go jako miecza, tylko (cóż za rozczarowanie) rozłożył go i w samych klapkach ruszył do przerażającego budynku.

Ciocia dołączyła do mamy na werandzie i zapaliła papierosa.

-Ten Zbyszek zrujnuje nam urlop - oświadczyła.-Ciągle chleje. Powiem ci, Aga, boję się o Kasię za każdym razem, kiedy gdzieś ten świniak ją zabiera.

-Jutro przyjeżdża Franz, on go utemperuje - Michał miał przez chwilę nadzieję, że jego mama mówi o Karle Franzu, imperatorze i przez chwilę widział oczami wyobraźni, jak monarcha z grzbietu swojego gryfa każe wychłostać pana Zbyszka, ale mama niestety kontynuowała-Ma sporo samochodów do sprzedania i nie toleruje alkoholu - imperator raczej nie handlował używanymi samochodami z zachodnich Niemiec.

-To szkoda, że z nim nie zamieszka, zwłaszcza jak Iwona, noo… - Michał wiedział, że mama Kasi jest bardzo chora i niedługo połączy się z Morrem.-Wyobrażasz sobie, że ten knur będzie się nią zajmował? Żeby jej nie skrzywdził…

Tymczasem wracał wujek. Podmuch wiatru zepsuł mu parasol, więc wracał zupełnie przemoczony. Nie był jednak zły na Michała.

-Niezła czujność, młody, ale tym razem to nie Zbyszek. To pan Bagniarz - pan Bagniarz był kierownikiem ośrodka “Relax” i o ile w przypadku pana Zbyszka można się było zastanawiać, czy bardziej był żaboludem czy zwierzoczłekiem, to rodzina pana Bagniarza wyszła z wody na pewno miliony lat po tym, jak zrobili to przodkowie wszystkich innych homo sapiens.-I nie będzie pływać teraz, tylko wyciąga łodzie i kajaki dla pana Franza, który przyjedzie tu jutro.

-Po nocy? W taką pogodę? - mama Michała uznała to widać za nad wyraz podejrzane.

Wujek wzruszył ramionami.


-Pewnie sprawdza, czy te krypy są jeszcze na chodzie. Jeśli nie, to pewnie podnajmie coś z Kortumowa. Dobra, idę się przebrać.


Ciocia dopaliła papierosa, dorośli weszli na werandę. Z budynku na pomoście dalej dochodziły różne dźwięki i paliło się intensywne pomarańczowe światło.

***

Dziadek nie pochwalił decyzji wnuka i wnuczki, ale przez chwilę jego litania narzekań i pełnych politowania spojrzeń została przerwana. Wiedzieli, że na więcej od dziadka nie mieli co liczyć. Tata im kiedyś powiedział, że dziadek nigdy za nic nie przeprosił i za nic nie podziękował. Nawet w kościele w czasie spowiedzi powszechnej tylko ponuro wgapiał się w ołtarz i bez słowa trzy razy dotykał pięścią piersi. Brak nagany jest pochwałą.

Gdy wyszli z domu, od razu owionął ich lodowaty wiatr, a strumienie wody siekły po twarzach. Dziadek powoli szedł w kierunku obory. Doleciał do nich, wzmocniony przez wilgoć, zapach. Dla ludzi lubiących zwierzęta był to zapach zwierząt - dla tych mniej emocjonalnie zaangażowanych, “pachniało kupą”.

Nie było wielkim zaskoczeniem, że absolutnie nic nie przeciekało w całej oborze. Dziadek, chociaż sam na gospodarce, nie darowałby sobie, gdyby cokolwiek nie działało jak w szwajcarskim zegarku. Zwierzęta również przyjmowały burzę ze stoickim spokojem, chociaż w momencie otwarcia drzwi akurat błysnął piorun, na co Plamka zareagowała nerwowym rżeniem.

-Zamknij drzwi! - warknął dziadek do Dominika, chociaż otwarte były tylko na te kilkadziesiąt sekund, kiedy we trójkę wchodzili. Starszy pan wypalił jednego papierosa, więc odpalił kolejnego. Można by stwierdzić, że bez kiepa w ustach zwierzęta by nie poznały swojego pana, bo w momencie, kiedy na czerwono rozżarzył się koniec papierosa, stara klacz uspokoiła się zupełnie. Dziadek, ignorując zwierzęta, przechadzał się po oborze, szukając jakichkolwiek śladów przeciekania dachu.

Przy wejściu do obory kiedyś wkręcono dwie żarówki, od dłuższego czasu jednak jedną z nich zastąpił rozgałęziacz, zwany popularnie “złodziejem”. Panował zatem półmrok. Włącznik drugiego światła znajdował się w głębi i kiedy dziadek zapalił światło, Dominik i Monika spostrzegli, że nie są sami.

Chłopiec, na oko dwunastoletni, w przyciasnych jeansach i we flanelowej koszuli z podwiniętymi do łokci rękawami, siedział oparty o wejście do boksu Plamy. Tuż obok niego stał dziadek. Wydawało się niemożliwe, by go nie zobaczył, ale nic na to nie wskazywało.

Chłopak wyglądał mizernie, był blady i miał podkrążone oczy, teraz wybałuszone w zdziwieniu nie mniejszym niż to, jakie odczuwało rodzeństwo. Niepewnie wstał. Zupełnie nie przejmował się dziadkiem, który tylko kiwał głową i mruczał do siebie uwagi dotyczące stropu i papy. Kiedy chłopiec wstał, Monika i Nick poczuli od niego falę przejmującego zimna. Chyba i zwierzęta coś wyczuły, bo Plama zarżałą z niepokojem i odsunęła się od wyjścia z boksu. Chłopak spojrzał z żalem za koniem i westchnął.

-Dobra, Warszawiaki - mruknął dziadek.-Wydaje się, że dzisiaj nasze zwierzaki się jeszcze nie potopią - mówił grobowym głosem, jakby był nieco rozczarowany, że jego proroctwa “jeszcze” się nie sprawdziły. Minął obojętnie chłopaka, jakby go tam nie było, kierując się do wyjścia.

***

-Sny. - uśmiechnęła się Kasia.-Chyba nie mam nic przeciwko, żeby śniła mi się mama, zamiast… inne rzeczy - kolejny wybuch śmiechu z kuchni sprawił, że na chwilę przerwała, spoglądając na drzwi z rozdrażnieniem.-Ale wiesz, ja chyba ostatnio widziałam ducha, stąd się pytam… Jest ten stary dom w brzozowym lasku, jak się idzie do tej wsi… - miała na myśli Bartniki Nowe.-Monika i Iza mi powiedziały, że tam straszy. No, więc sobie pomyślałam, że kogo mogę zapytać o odwiedzanie żywych, jak nie duchy? - brzmiało to zupełnie rozsądnie i logicznie.-Ani Iza, ani Monika za bardzo nie chciały ze mną tam iść, to poszłam tam sama… No i poszłam do tego domu, wlazłam przez okno, bo przecież tam wszystko porośnięte ostami i cierniami i zaczęłam wołać duchy. I wyobraź sobie, że pojawił się tam chłopak! Mniej więcej w naszym wieku. Kazał mi się zamknąć, nie było to miłe, i jak najszybciej stąd uciekać, bo się jeszcze upiór dowie, że tu jestem i że mnie porwie - uśmiechnęła się, wszystko to brzmiało dla niej jak dobra przygoda.-To ja mu mówię, że spokojnie, że moja mama ma raka i że chcę wiedzieć, czy jak umrze, to będzie mnie odwiedzać… Jak wspomniałam mu o tym, to się przestraszył! PRZESTRASZYŁAM ducha, rozumiesz? Powiedział mi, żebym do końca wakacji nie opuszczała ośrodka, bo jestem w wielkim niebezpieczeństwie… Kurde, będę musiała tam wrócić z nim pogadać, bo on coś na pewno musi wiedzieć o sprawach paranormalnych. Sam jest paranormalny, nie? W sensie, wydaje się normalny, no, ale nie żyje, nie? Więc nie może być… do końca normalny - zakończyła trochę niezręcznie, przyglądając się Natalii z niepokojem.

Przez myśli Natalii bowiem przechodziły z wirującą szybkością kolejne myśli. To był ALEK. To MUSIAŁ BYĆ Alek. I wcale nie musiał być w brzozowym lesie, skoro był w tym opuszczonym domu. I chociaż ostatnio go wołała, to nie przychodził, a ta burżujka z Warszawy wystarczyło, że zawołała, a on się pojawił, ba… Nie tylko się pojawił, on się ją PRZEJĄŁ. Natalia myślała, że zniknął, a on ją po prostu porzucił!
 

Ostatnio edytowane przez Cooperator : 23-11-2016 o 13:51.
Cooperator jest offline  
Stary 23-11-2016, 21:27   #7
Dział Fantasy
 
Avitto's Avatar
 
Reputacja: 1 Avitto ma wyłączoną reputację
Wieczorna wizyta pana Bagniarza w wypożyczalni była dla Michała wyraźnym dowodem, że podwodni drapieżcy coś knują i w najbliższym czasie zrobi się niebezpiecznie w okolicy. Do tej pory zadowalali się posiłkiem złożonym z przypadkowych turystów więc może od święta pragnęli jakiegoś konkretnego mięsa, może dziecięcego? Na samą myśl chłopiec otworzył szerzej oczy i wbiegł do domu, sprawdzić kiedy to w Starym Świecie wypadają święta.
- Ge-hejm-nis-tag - odczytał powoli w słabym świetle. Dorośli w najlepsze prowadzili mało dynamiczną dyskusję na dworze, a tymczasem Noc Tajemnicy zbliżała się wielkimi krokami. Rzut oka na wiszący na ścianie kalendarz ze zdjęciami ryb rzecznych i wszystko stało się jasne.
- To za trzy dni!

Spośród obecnych tylko Agnieszka dostrzegła w zachowaniu pana Bagniarza coś podejrzanego. Michał wstrzymał się z wygłaszaniem swojego zdania, gdyż nie wszystko potrafił w tej chwili ze sobą powiązać. Kierownik ośrodka, pan Zbyszek, jakiś obcokrajowiec – wszystkich ich łączy zdezelowany budynek na pomoście. W tym wszystkim Kasia, która nie chce z nim rozmawiać w ogóle poza posiłkami i jej codzienne wyprawy do wsi. Czasem chłopiec żałował, że pokazał jej skrót przez pole starego Molendy, od tamtej pory potrafiła latać do Kortumowa po dwa razy dziennie na jakieś dziewczyńskie zabawy.

Bardzo frapował Michała fakt pomieszkiwania pana Zbyszka u cioci i wujka. Chłopiec miał pewną cechę wspólną z dziadkiem Nika i Moniki – ten Zbyszek z Warszawy to mu się nie podobał. Dziwnie pachniał, miał szeroko rozstawione oczy i płaski nos a do tego pojawił się u nich na wakacje nie wiadomo skąd. Dom nie był duży i cała siódemka mieściła się w nim na styk: Michał z rodzicami na pietrze, ciocia z wujkiem w pokoju na parterze przy drzwiach a pan Zbyszek z Kasią w widnej piwnicy, naprzeciwko spiżarki. Jeśli miał się tu jeszcze zjawić pan Franz to będzie musiał spać w salonie.

Wobec oczywistej okazji do sprawdzenia kim tak naprawdę jest podejrzany mieszkaniec podziemnej kondygnacji letniskowego domu Eli i Roberta Wójcik chłopiec ścisnął mocno latarkę w dłoni i zszedł spiralnymi schodami do pokoju Kasi i jej opiekuna. Śledztwo należało zacząć od razu. Postanowił rozejrzeć się wewnątrz bardzo cichutko, gdyż mama mogła zawołać go do łazienki w każdej chwili. Zbyszek, jako osoba wyraźnie powiązana ze zwierzoludźmi z jeziora musiał coś ukrywać przed wszystkimi dorosłymi.
 
Avitto jest offline  
Stary 24-11-2016, 16:34   #8
 
Szkuner's Avatar
 
Reputacja: 1 Szkuner ma wspaniałą reputacjęSzkuner ma wspaniałą reputacjęSzkuner ma wspaniałą reputacjęSzkuner ma wspaniałą reputacjęSzkuner ma wspaniałą reputacjęSzkuner ma wspaniałą reputacjęSzkuner ma wspaniałą reputacjęSzkuner ma wspaniałą reputacjęSzkuner ma wspaniałą reputacjęSzkuner ma wspaniałą reputacjęSzkuner ma wspaniałą reputację
Zrobiła się czerwona jak burak, a łzy złości i wstydu podpełzły jej świetliście do oczu. Kasia zdawała się to zauważyć, gdyż zaczęło brakować jej śmiałości.
- NIE JEST NORMALNY! - huknęła na raz Natalia i zamaszyście wstała ze skrzypiącej wersalki, która służyła jej za łóżko. Milcząc podeszła do niewielkiej szafki nocnej i kopnęła ją z całej siły. Jednak był to naprawdę twardy i ciężki mebel, a jedynie lampka z abażurem wyszytym ze starej podomki, lekko zakołysała się pod siłą dziewczęcej stopy. Palec bolał, ale bardziej bolała urażona, KOBIECA duma!

Jak on mógł! Ten bezczelny durak robi sobie ze mnie żarty. Nie dość, że obca mu dziewucha bez trudu wywołała go z jego tępej i głupiej kryjówki to jeszcze... jeszcze mnie przestraszył! To był on, przez niego spadłam z drabiny! Przez niego złamało mi się serce! Wredny jest... nienawidzę go! Dostanie za swoje!
Chwilę to trwało nim ochłonęła nieco. Kasia siedziała smutna na wersalce, a do Natalii dotarło wreszcie jak bardzo źle potraktowało swojego, bądź co bądź, dobrego gościa. Podeszła do niej i na powrót usiadła obok na skrzypiącym łóżku, pokrytym zielonym, grubaśnym kocem zdobionym w czarną kratę. Siedziała chwilę milcząc, a widać było, że Kasia trochę boi się wyższej od siebie, łatwo wpadającą w furię Natalii. Ta patrzyła przez okno, którego sędziwa futryna nie do końca powstrzymywała atakujące ją, wielkie krople rzęsistej ulewy. Kilkanaście sekund kontemplowała tę gęstą nawałnicę wściekłego deszczu, co dudnił jakby magiczne bębenki o szklaną szybę. Te kilkanaście sekund potrzebowała, aby zmusić się na magiczne słówko.
- Przepraszam cię Kasiu... - wystękała wreszcie dziewczyna. - Nie chciałam tak na ciebie nakrzyczeć, nie wiem co we mnie wstąpiło. - kręciła Natalia, nie chcąc zdradzać prawdziwego powodu swojego zachowania. - To pewnie przez tę całą sytuację, drażni mnie bełkot mojego ojca. Dziwna sytuacja z tym chłopakiem. Nie powinnaś tam wracać! Tacy dziwacy mogą być... niebezpieczni! Powinnaś zapomnieć o nim i cieszyć się tym, że nie skrzywdził ciebie w żaden sposób. - jęła kłamać jak z nut. Niech ona nie wtrąca się w nie swoje sprawy! Niech tylko ta ulewa ustanie, a oni sobie pójdą. Dostanie po łbie, nieśmieszny błazenek Alek! Grrrr!!
 
Szkuner jest offline  
Stary 24-11-2016, 22:13   #9
 
Bounty's Avatar
 
Reputacja: 1 Bounty ma wspaniałą reputacjęBounty ma wspaniałą reputacjęBounty ma wspaniałą reputacjęBounty ma wspaniałą reputacjęBounty ma wspaniałą reputacjęBounty ma wspaniałą reputacjęBounty ma wspaniałą reputacjęBounty ma wspaniałą reputacjęBounty ma wspaniałą reputacjęBounty ma wspaniałą reputacjęBounty ma wspaniałą reputację
Dominik stał jak wryty przy drzwiach obory, wpatrując się w obcego chłopca z rozdziawionymi ustami. Oczy miał jak spodki i kompletnie nie rozumiał co się tu działo.
Dziadek miał chyba niezły wzrok, wciąż przecież dłubał przy różnych drobiazgach. Dlaczego traktował tego chłopca jak powietrze?
Rzut oka na siostrę, upewnił Dominika, że ona też go widzi. Nawet Plama chyba go dostrzegła, choć była prawie ślepa.

- Ale dziadku... - wykrztusił wreszcie Niko.
- No co?
Zniecierpliwiony ton i spojrzenie sprawiły, że Dominik zgubił słowa w gębie. Nieśmiało wskazał tylko palcem na chłopca.
- Język w gębie zgubiłeś? - Spojrzenie dziadka podążyło za dłonią wnuka, lecz zdawało się nie dostrzegać niczego prócz ściany boksu.
- Co, cieknie? - wytężył wzrok. - Nie cieknie, patrzyłem przecie.
Sięgał już do skobla. Zaraz wyjdzie i im też każe wyjść. A przecież nie mogli ot tak zostawić tutaj tego chłopca. Trzeba było szybko coś wymyślić!
- P-p-plamka się boi burzy - wydukał Dominik. - M-możemy z nią trochę zostać? - zerknął porozumiewawczo na siostrę.
 

Ostatnio edytowane przez Bounty : 24-11-2016 o 22:19.
Bounty jest offline  
Stary 25-11-2016, 22:41   #10
 
Vivianne's Avatar
 
Reputacja: 1 Vivianne ma wspaniałą reputacjęVivianne ma wspaniałą reputacjęVivianne ma wspaniałą reputacjęVivianne ma wspaniałą reputacjęVivianne ma wspaniałą reputacjęVivianne ma wspaniałą reputacjęVivianne ma wspaniałą reputacjęVivianne ma wspaniałą reputacjęVivianne ma wspaniałą reputacjęVivianne ma wspaniałą reputacjęVivianne ma wspaniałą reputację
W oborze nic nie przeciekało. Zastanawiała się chwilę czy dziadek faktycznie spodziewał się, że zastaną tu małą powódź i będzie potrzebował pomocy wnucząt, czy wyciągnął ich z domu w trakcie burzy tylko po to, by zrobić na złość babci. Jeśli to drugie, zapewne się udało.
Monika wpadła na pomysł – zrobi tabelkę i będzie w niej zapisywać punkty dla babci i dziadka za robinie sobie na złość i zwycięstwa w sprzeczkach. Już nachylała się nad uchem Dominika, by powiedzieć mu o swoim genialnym pomyśle, gdy zobaczyła chłopca siedzącego przy boksie Plamki.

"Ha, to po to dziadek nas tu przyprowadził. Chciał zrobić niespodziankę i przedstawić jakiegoś nowego kolegę!" – pomyślała i uznała, że nawet mu się udało. Ale zaraz… dlaczego ten chłopiec siedzi na podłodze obory a dziadek udaje, że go zupełnie nie zauważa?

Nie zdążyła się odezwać, uprzedził ją młodszy brat. Krótka wymiana zdań, a właściwie słów, Dominika i dziadka sprawiły, że poczuła się dość nieswojo. Mężczyzna faktycznie zdawał się nie zauważać chłopca!
"Coś tu nie gra…"

- Tak dziadku, posiedzimy chwilkę z Plamką i krowami żeby nie spędziły całej burzy same i w ciemności. Dobrze?
 
__________________
"You may say that I'm a dreamer
But I'm not the only one"
Vivianne jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 15:47.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172