Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Horror i Świat Mroku > Archiwum sesji RPG z działu Horror i Świat Mroku
Zarejestruj się Użytkownicy


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 02-03-2017, 16:24   #11
Konto usunięte
 
Mira's Avatar
 
Reputacja: 1 Mira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputację
Nie czekali aż dzielni Walijczycy ich odkryją. Nie było sensu, nie byli tutejsi, a gazety i radio ciągle podgrzewały atmosferę i historię o szpiegach, którzy czaili się wśród zwykłych ludzi.
Na ich szczęście mieszkańcy byli zbyt zajęci wycofującymi się Niemcami by ich zauważyć. Walka była nierówna: przewaga terenu i liczebność były zdecydowanie po stronie tutejszych.
James i Ella odjechali tak jak się pojawili w miasteczku - bezgłośnie i niezauważeni, i nadal w strugach deszczu.

Znalezienie stodoły nie było trudne. Droga pomiędzy Laugharne a Swansea była typowym terenem rolniczym. Ella zatrzymała się przy w bezpiecznej odległości, upewniła się, że nikogo nie ma w pobliżu i dała znać Jamesowi by wysiadł z samochodu. Postrzelone ramię bolało Irlandczyka coraz bardziej, ból pulsował od rany na całą rękę - nie było w tym nic dziwnego, adrenalina i stres wyraźnie opadały, a głowa zaczęła rozważać co się stało. “Cholera, dałem się zaskoczyć” pomyślał.
Rozgościli się w niewielkiej stodole, która stała wyraźnie na uboczu.

[MEDIA]http://www.polskiekrajobrazy.pl/images/stories/big/203912IMG.JPG[/MEDIA]

- Pokaż - powiedziała Ella, a mężczyzna grzecznie zdjął koszulę - Masz szczęście to tylko draśnięcie. Głębokie, ale draśnięcie. Trochę w lewo i sprawa byłaby dużo, dużo poważniejsza - dodała.
- Bywało gorzej.- gładko skłamał Irlandczyk zawadiacko się uśmiechając.
Spojrzała na niego spod grzywy ognistych włosów, jakby chciała ocenić czy mówi prawdę.
- Teraz zapiecze. - ostrzegła, po czym dodała z uśmiechem - Przekonajmy się do kogo się modlą bojowi Irlandczycy.
Nalała nieco spirytusu z niedużej piersiówki, którą miała przy sobie na gazik i szybko przyłożyła do rany. Podała manierkę Jamesowi, najwyraźniej spodziewając się, że mężczyzna zechce też zadziałać od wewnątrz na ranę.
James upił nieco wychodząc z założenia iż damie się nie odmawia. I przygotował się na ból. Niemniej cieszył się z tego że ma czucie w ręce i ból nie paraliżuje mu ruchów.
- To ilu szkopów zdołała pani posłać dziś do diabła ?- zapytał w ramach podtrzymania rozmowy.
- Czterech? Chyba tak. - odparła, po czym dodała - Tylko tego oficera mi się nie udało.
Ella, która aktualnie opatrywała jego ramię, odruchowo zacisnęła mocniej bandaż.
- Och, przepraszam! - powiedziała, zdając sobie sprawę z tego, co robi - Kiepska ze mnie pielęgniarka.
- Nie szkodzi… skoro boli to znaczy, że żyję.- odparł z uśmiechem acz przez zaciśnięte zęby James. - Poza tym dobrze, że mocno zaciśnięty.-
- A jutro obudzisz się bez czucia w ręce - powiedziała z uśmiechem, głaszcząc go delikatnie palcami po nagim ramieniu. Spojrzała mu w oczy i już... zapowiadało się coś więcej, gdy nagle Szkotka podskoczyła i zaczęła wyjmować rzeczy, które znaleźli przy Hansie.
- To miał przy sobie nasz przyjaciel. Cholera, zachowywał się gorzej niż obłąkany. I ta jego wytrzymałość... myślisz, że coś mu podali?
- Schowaj je. Siedzimy w ciemnej stodole i mamy za sobą ciężki wieczór. Ostatnie na co mam ochotę to przeglądanie rzeczy naszego nieboszczyka. Poczekamy na światło poranka.- odparł z uśmiechem James poruszając zranioną ręką.- Lepiej coś zjedzmy. To mi się w tej chwili bardziej przyda.-
- W sumie... - Ella wydawała się mocno zaintrygowana przedmiotami, ale rozumiała, że ranny James może mieć teraz zgoła inne zainteresowania - Zaraz przyniosę z samochodu. Widziałam tam też jakiś koc na tylnym siedzeniu. Ja mam też sweter, a ty? Wziąć ci coś na zmianę? - wskazała dziurawą i przesiąkniętą krwią koszulę.
- Byłoby miło.- potwierdził Irlandczyk kładąc się na sianie.- Czterech… każdego jednym strzałem?-
- Tak mi to wyglądało. - przyznała skromnie, po czym wyszła do auta. Po chwili wróciła z naręczem ubrań, kocem i małą podróżną, w której trzymali jedzenie.
- Ubierz się, bezwstydniku - rzuciła w Jamesa koszulą.
- Po co?- spytał zadziornie i naprężył muskuły dumnie . Dowód bokserskiej jak i wioślarskiej przeszłości, wyrzeźbione przez studencką aktywność na tych polach.- Chyba cię nie peszę. Poza tym i tak będziemy musieli się zdrzemnąć.-
Ruda zmrużyła oczy niczym kot, lustrując z wolna sylwetkę agenta. Nagle złapała koc i rzuciła nim prosto w Jamesa.
- Obawiam się, że jak będziesz się tak prezentował, to za długo dziś nie pośpisz, a co z tym idzie, nie odpoczniesz.
- Zaryzykuję…- zaśmiał się Irlandczyk biorąc jej słowa za żart i zajął się rozkładaniem koca, na sianie. - Hmmm...cztery strzały, cztery trupy… jestem ci winien misia.-
Podeszła, by mu pomóc.
- Miś to za mało. Nie nauczyli cię, że jak jesteś ranny to powinieneś się oszczędzać? Siadaj na tym zgrabnym zadku, mężczyzno. - powiedziała z udawaną srogością.
- Bez przesady…- zaśmiał się James.-... marny byłby ze mnie agent, gdyby byle ranka od razu posyłałaby mnie do szpitalnego łóżka.- w oczach Irlandczyka dostrzegła łobuzerski błysk, gdy rzekł.- Jeszcze jestem w stanie cię zaskoczyć moja droga.-
Co znaczyły te słowa Ella zrozumiała, gdy dłoń siedzącego Jamesa, pochwyciła ją za kostkę. Nie próbował jej przewrócić…z ranną ręką byłoby to ryzykowne. Zamiast tego poczuła jak jego palce muskają jej łydkę.
Uśmiechnęła się zmysłowo i pochyliła nad koszykiem z jedzeniem.
- Nie byłeś bardzo głodny? - zapytała, stojąc tyłem do mężczyzny.
- Są różne rodzaje głodu.- przypomniał James Elli nie mogąc się oprzeć pokusie prezentowanych przez nią krągłości. Jego palce wędrowały po łydce, dotarły do kolana, przeszły na udo Szkotki, bezczelnie zanurzając się pod jej sukienkę. - A co dziś mamy w menu?
Przestąpiła odruchowo z jednej nogi na drugą. Mężczyzna poczuł jak jej zgrabne, umięśnione udo napina się pod jego dotykiem.
- James... - zaczęła mówić jakoś tak cicho - Naprawdę powinieneś coś zjeść. Jestem beznadziejną pielęgniarką, ale nie aż tak, by cię nie przypilnować.
Wyjęła z koszyka zawiniątko z serem oraz owiniętą gazetą bagietkę i podała towarzyszowi.
- Proponuję dyplomację. Zawrzyjmy umowę - zaproponowała - Zdejmę jedną rzecz za każdy solidny kęs jedzenia. Co ty na to? - uśmiechnęła się wesoło.
Oczy Irlandczyka urosły do wielkości spodków. Tego się mężczyzna nie spodziewał. Owszem musnął jej udo łamiąc wszelkie zasady przyzwoitości, ale… to nadal był gest w kategorii żartu. Propozycja Elli nią nie była. Nie była też potrzebna. I tak by coś zjadł, ale… nie był angielskim dżentelmenem, a mężczyzną o gorącej irlandzkiej krwi, więc rzekł.- Zgoda.-
I zabierając się za jedzenie mruknął.- I nie wydaje mi się byś była beznadziejną pielęgniarką. Oddanie swej pracy i pacjentom to wszak… podstawa tego zawodu.-
W odpowiedzi Ruda uśmiechnęła się zmysłowo.
- Jest jeszcze jedna zasada... - powiedziała, pozwalając mu dotykać wewnętrznej strony swego uda - Patrzysz, lecz nie dotykasz.
Odeszła dwa kroki, gdzie nie mógł jej dotykać, nie podnosząc się z koca. Stanęła, oparta o jakąś belkę drewna, a gdy James przełknął pierwszy kęs, powolutku za pomocą ust zaczęła ściągać rękawiczkę palec po paluszku... Jak przystało na kobietę współczesną miła całkiem sporo do zdejmowania, ale też James dawno nie jadł.
Irlandczyk się nie spieszył, choć łapczywie odrywał kolejne kęsy bagietki i zagryzał serem, to żuł jedzenie powoli delektując się widokiem Elli i blaskiem księżyca oświetlającego jej postać.
I tak Szkotka rozstała się z rękawiczkami, trzewikami i sukienką. Została tylko delikatna, ale wyjątkowo obcisła halka ze sznurowanym gorsetem oraz pończochy na podwiązkach. Ruda właśnie oparła nogę o samochód, by zsunąć jedną z nich, gdy od strony miasteczka znów rozległy się strzały. James zobaczył, jak odruchowo jej ciało napięło się, jakby gotowe do skoku.
Irlandczyk dotąd łakomie zerkający na Szkotkę, sięgnął po broń spoglądając w kierunku z którego słyszał strzały. Ale po chwili się uspokoił, gdy odgłosy ucichły. Nadal jedząc przyglądał się zgrabnej postaci Szkotki w bieliźnie milcząco czekając na to jaką podejmie decyzję.
- Nie ma nieba dla szalonych - powiedziała chyba bardziej do siebie, po czym ściągnęła pończochę. Kiedy James przełknął kolejny kęs, podeszła blisko do niego i ledwo kilka centymetrów przed nim, tuż na wyciągnięcie ręki, zaczęła powolutku zsuwać drugą.
Czuła jego spojrzenie na swym ciele, widziała drapieżne błyski w jego oczach. A także wyraźną oznakę pobudzenia, gdy jej spojrzenie przesunęło się niżej. James delektował się widokami i smakiem bagietki z serem, ale to sama Ella była chyba dla niego głównym daniem. Trzymał się jednak umowy i nie dotykał.
- Została mi już tylko ta halka, a noc jest bardzo chłodna. Może jednak okażesz mi litość, panie agencie? - Ella przycisnęła ręce do zarysowanych pod materiałem piersi. Halka była faktycznie bardzo cienka, bo przez jej materiał nawet w słabym świetle księżyca można było zobaczyć delikatnie zarysowane wzgórki sterczących sutków.
- Najlepiej rozgrzać się tuląc się do siebie. - zaproponował James wędrując spojrzeniem i dodał z uśmiechem. - Poza tym nie jest to do końca prawda. Masz jeszcze bieliznę… majteczki.-
Przez chwilę się zastanawiał, jakby się wahał. Pozbawić Ellę reszty stroju, czy nie ? Ostatecznie rzekł z uśmiechem. - Jeśli ci na tym zależy toooo… zgoda. Halka może zostać.-
- A kto powiedział, że mam majtki? - uśmiechnęła się zadziornie, siadając obok i wyjmując kawałek sera z dłoni Jamesa. Wzięła go do ust i zaczęła przeżuwać, delektując się smakiem.
- Nie uwierzę jeśli nie zobaczę. - rzekł żartobliwym tonem James siedząc obok Szkotki. Jego oczy wędrowały po jej krągłościach okrytych halką, a jego dłoń musnęła delikatnie skórę jej łydki. - Mówiłaś że miś to za mało, więc co by cię usatysfakcjonowało?-
- Kreatywny mężczyzna. - odpowiedziała zwodniczo z szelmowskim uśmiechem. Tym razem sięgnęła po kawałek bagietki, konsumując go bez pośpiechu.
- Uważaj czego sobie życzysz. Bo może się spełnić.- odparł z łobuzerskim błyskiem w oku James sięgając do koszyka i otwierając butelkę piwa napił się z niej. Następnie wziął kolejnego łyka, objął Ellę ramieniem i pocałował namiętnie próbując przelać ów trunek ze swych do jej ust. Chyba była zdziwiona, bo znieruchomiała, ale nie broniła się. Była ciepła i delikatna, mimo że jej ciało było wytrenowane, o czym nie raz się przekonał. Ella delikatnie pogładziła jego kark. Choć skończyło się piwo… nie skończyły się pocałunki. Trzymając Ellę w ramionach, Irlandczyk mruknął żartobliwie.- I tak się pija gorącego Irlandczyka.-
Po czym pocałunkami zaczął obsypywać jej szyję i obojczyki. Zwiewna halka nie była żadną przeszkodą dla doznań. Gdy jednak jego usta próbowały skupić na sobie całą uwagę Szkotki, jego dłoń niczym złodziej przesuwała się po jej udzie, by ukryć się pod materiałem halki i dotrzeć do interesujących Jamesa obszarów. W końcu chciał sprawdzić, czy z tym brakiem bielizny to był blef.
Ella zaśmiała się, odrzucając do tyłu rudą grzywę, gdy palce Jamesa natrafiły na delikatny materiał bielizny.
- Ojć, no i wyszło, że ze mnie pchła-szachrajka.
- Za karę sam powinienem je zdjąć z ciebie.- wymruczał James schodząc ustami do krągłych piersi dumnie sterczących pod halką i całując delikatnie ich szczytu. Skupił się na pieszczocie obu tych krągłości językiem, palcem zaś prowokująco wodząc po bieliźnie Szkotki, ale też nie realizując owej “groźby” jeszcze.
- Ekhm - chrząknęła znacząco Szkotka, sycząc cichutko za każdym razem, gdy muskał przez materiał jej sutki - Ja rozumiem, gorączka pourazowa i te sprawy, ale pacjent powinien leżeć. Grzecznie!
- Połóż mnie…- stwierdził z uśmiechem James muskając palcami uda i majteczki samej Szkotki.- Poza tym życzyłaś sobie kreatywnego… staram się być… kreatywny.-
- Ja zawsze coś chlapnę... - zachichotała w odpowiedzi Ruda, zapierając się na szerokiej piersi Jamesa, by go położyć na plecy. Jednak kontakt z jego nagą skórą musiał być dla kobiety bardzo pobudzający, bo odruchowo zacisnęła uda, wiążąc tym samym dłoń mężczyzny.
Irlandczyk nie miał wyboru… poddał się naporowi ciała Elli. W końcu drobniutka Szkotka była tu pielęgniarką, a on pacjentem. Nie przeszkadzało mu próbować poruszać palcami uwięzionej między jej udami dłoni… tak by nie mogła zapomnieć o jej obecności między nimi.
- Przestań, miałeś być grzecznym pacjentem - upomniała go. Mimo że leżał na plecach, jej ręce wciąż zapierały się o jego pierś.
- Kiedy powiedziałem coś tak głupiego?- James bynajmniej nie zaprzestał ruchów palców, choć stały się one mniej energiczne, a bardziej powolne i zmysłowe.
Widział jak społeczne normy walczą z temperamentem Szkotki. Widział to w jej oczach. Spojrzała na niego z taką słodką udręką, przygryzając przy tym wargę. Jej nogi leciutko się rozszerzyły, wpuszczając go pomiędzy siebie, lecz zaraz potem biodra drgnęły, uciekając przed dłonią mężczyzny.
- Dręczycielka.- rzekł żartobliwie James leżąc na kocu i spoglądając w oczy Elli.- To co teraz pani pielęgniarko?-
- Jakoś tak... gorąco się w tej szopie zrobiło. - powiedziała, siadając obok i wzdychając ciężko, jakby próbowała się uspokoić.
James obrócił się na bok i spojrzał na nią z uśmiechem. - To chyba dobrze, prawda? Twierdziłaś że bez halki zmarzniesz.-
Po czym poważniejszym już tonem spytał.- Czy wszystko w porządku? Czy coś… wygląda jakby coś cię męczyło. -
Fuknęła na niego jak prawdziwa kocica. Znów rzuciła się na niego, przyciskając do koca i choć uciskała tylko pierś, było to również nieco bolesne dla zranionego ramienia.
- Ty! Ty mnie męczysz!
James zacisnął zęby w zawadiackim uśmiechu starając się nie okazywać bólu.- Ja? Ale jak ? I czemu cię męczę?-
Tego było za wiele dla temperamentnej Szkotki. Zwinnie wskoczyła na niego okrakiem i zaczęła się o niego ocierać.
- Sam mi to zaraz powiesz... - zawyrokowała mrucząc zmysłowo.
- Ello…- jęknął zaskoczony jej zachowaniem Irlandczyk dysząc szybko i spoglądając na dziewczynę rozpalonym żądzą wzrokiem.- Ello… jesteśmy tam… ubrani nadal.-
Bo też i wzgórze o które się ocierała podbrzuszem, jak i jej własne ciało było osłonięte materiałem. Co prawda niezbyt to blokowało doznania dziewczyny, a i James nawyraźniej coś czuł. To jednak sytuacja była dość… ograniczająca możliwości.-
- Owszem i dlaczego miałoby być inaczej, mój rycerski przyjacielu? - zapytała kręcąc pośladkami i przyciskając się do niego akurat tam, gdzie nietrudno było zauważyć wypukłość pod jego spodniami.
- Po pierwsze… nie jestem rycerzem… tylko bękartem…. po drugie wstań!- mruknął cicho dysząc od coraz wyraźnego pożądania.
- To bękarty rozkazują? - zachichotała bezczelnie, kołysząc się na jego lędźwiach. Wyciągnęła też do góry ręce, wyciągając się i prezentując podskakujące pod cienkim materiałem halki, krągłe piersi.
- Pół krwi we mnie lorda…- wyjaśnił James podciągając w górę jej halkę i zaczynając całować nagie piersi dziewczyny.- Pół dzikusa z Irlandii.-
Jęknęła cicho, tracąc na moment tempo i rytm, by przywrzeć do krocza Jamesa swoimi majteczkami - jedynym co jej pozostało, gdy bez protestów pozwoliła zsunąć przez ramiona z siebie halkę.
- Diabelska mieszanka... - szepnęła - To tylko potwierdza, że trzeba... cię trzymać... w ryzach.
- Może… ale jaka w tym by była frajda, gdybym był grzeczniutki, prawda?- wymruczał zawadiacko James całując i pieszcząc językiem biust Elli. Rozkoszował się jego miękkością czasem delikatnie kąsając jej skórę.- Utrzymasz mnie… w ryzach? Czy wolisz… całkiem... uwolnić?-
- Utrzymam. - powiedziała pewnie.
Nagle, nie wiadomo skąd w dłoni Rudej pojawił się mały nożyk, który przysunęła do szyi Jamesa, patrząc na niego znacząco. Pojawienie się nożyka było o tyle niezwykłe, że kobieta miała na sobie przecież tylko majtki! I to nie babcine pantalony, a delikatne, fikuśne - skandaliczne, zgodnie z najnowszymi trendami mody paryskiej. Czyżby nawet tam trzymała broń? Ta dziewczyna miała w sobie wiele zagadek, których odkrywanie mogło się jednak okazać grą ze śmiercią.
Igranie z tym żywiołem… miało jednak swój słodki posmak. James przesunął dłonie na pośladki dziewczyny, chwytając je nagle i nadając ich wzajemnemu się ocieraniu zmysłowy posmak.
- Co jednak zamierzasz dalej uczynić? Mamy chyba pat, oboje grozimy sobie czymś twardym… tyle że w twoim przypadku dochodzi jeszcze… ostrość.- spytał z wesołym uśmieszkiem O’Railly, nawet jeśli po plecach przeszedł mu zimny pot.
- Zamierzam położyć cię spać, mój drogi pacjencie. - odparła z uśmiechem, wciąż siedząc na Jamesie okrakiem i grożąc mu bronią.
- Nie uważasz tego za stratę okazji…- wymruczał muskając obojczyk dziewczyny ustami.-... jak dokładnie wyobrażasz sobie układanie mnie do snu?-
Zamruczała cicho, rozluźniając się odrobinę.
- Hmmm stratę okazji na co? - zapytała.
- Na to bym… zwiedził językiem wszelkie.. zakątki twego ciała i zakończył ową trasę… przeszywającym i wybuchowym finałem.- wymruczał sięgając znów ustami niżej i zaczepnie pocierając językiem twardy szczyt piersi Szkotki.- Skoro już i tak jesteś prawie naga, to szkoda by było, gdybyś nie miała z tego faktu jakiejś osobistej satysfakcji, prawda?-
Szkotka wycofała broń i przyłożyła szeroką stroną ostrze do swojego dekoltu. Delikatnie nim przeciągnęła, nie raniąc się.
- To, co mi proponujesz jest więc nieobyczajowe, skandaliczne i niemądre, zważywszy na twój stan. Pan agent powinien raczej zadbać o siebie i wypocząć.
- Nie jestem martwy… a rana, choć nieco bolesna, nie jest aż tak poważna. Gdyby byle postrzał mnie powalał, to marny byłby ze mnie agent.- usta mężczyzny zacisnęły się delikatnie na piersi Elli.- Wolisz poczekać do rana, aż wypocznę? Wydaje mi się że nadal we mnie sporo… wigoru.-
Jęknęła cicho pod wpływem pieszczoty.
- Za długo razem pracujemy... nie powinniśmy... - próbowała protestować, lecz jej ciało zdawało się mieć odmienne zdanie na ten temat.
- Nieobyczajne skandaliczne…- wymruczał cicho James ustami zajmując się dla odmiany drugą piersią Szkotki.-... zachowanie. Ale tu nikt nas nie widzi. A poza tym… wykonaliśmy misję. Świętowanie jest właściwą reakcją w tej sytuacji, prawda?-
Nożyk, który wciąż miała w dłoni, ponownie skierował się w stronę Jamesa, lecz tym razem rękojeścią.
- Skoro tak to przedstawiasz... - wymruczała odchylając się tułowiem do tył i prezentując w ten sposób nie tylko biust, ale też delikatny brzuszek i majteczki.
- Powinieneś pracować w dyplomacji. Niech więc ten ostatni skrawek materiału, który mam na sobie, przypieczętuje nasze zwycięstwo... partnerze. - uśmiechnęła się szelmowsko.
- Jako… tajny agent, miałem okazję uskuteczniać talenty negocjacyjne.- ostrożnie wziął jej oręż w dłoń i niczym chirurg zabrał się za uwalnianie ją od ciężaru bielizny. Wpierw poczuła zimną stal przy skórze, potem trzask rozcinanego materiału.
- Położysz się na plecach wygodne ? Chciałbym się zaznajomić w pełni z twoimi sekretami.- zaproponował.
Spojrzała na niego spod wpół przymkniętych powiek. Jej usta rozchyliły się zmysłowo, gdy tylko ostrze dotknęło jej skóry - zauważył to. Wyglądało na to, że panna McKenzzie miała fetysz na punkcie broni. Posłusznie wykonała polecenie mężczyzny, kładąc się na sianie. Przeciągnęła się przy tym zmysłowo, prężąc nagie ciało koloru kości słoniowej.
Taka pokusa to było zbyt dużo, by Irlandczyk mógł się oprzeć… był też spostrzegawczy i potrafił wyciągać wnioski. Całując szyję i obojczyki dziewczyny ustami, muskał jej własnym nożykiem piersi. Wodził coraz mniej zimną stalą po jej skórze starając się nie zrobić jej krzywdy. Też wiedział jak obchodzić się z ostrzami.
Rudowłosa dziewczyna wiła się pod wpływem jego pieszczot niby żmijka. Nie zamierzała jednak pozostać bierna. Jej stopa delikatnie musnęła specyficzną wypukłość w okolicy krocza Irlandczyka.
Przyspieszała tym jego oddech i coraz wyraźniej czuła jego pragnienie. James miał się czym pochwalić i zamykając oczy była w stanie wyobrazić sobie ukryty tam kształt.
Niemniej jej działania sprawiły, że James osunął się niżej wodząc językiem po skórze brzucha i zapowiadając kolejne jego działania. Bowiem nożyk mężczyzny muskał jej uda i podbrzusze. Stal dotykała teraz jej najwrażliwszego obszaru jej ciała… zapowiedź języka mężczyzny, a potem...zapewne jego męskości.
Ciało Elli zadrżało. Jej uda najpierw zacisnęły się, przez co sama omal sie nie zraniłą ostrzem, a następnie powoli rozsunęły. Stopa, która go pieściła, teraz spoczęła na jego zdrowym ramieniu, odsłaniając tym samym skarby na końcu długiej drogi, jaką była zgrabna noga Szkotki.
James zajął się jej skarbami, łapczywie sięgając ku jej punkcikowi rozkoszy czubkiem języka. Przez chwilę przyjemnie muskał wywołując drżenie ciała szkotki i mimowolne jęki. Jednocześnie do uszu Elli dochodziły odgłosy odpinanej sprzączki od pasa. I zsuwanego materiału, gdy język kochanka przekroczył jej bramę kobiecości sięgając energicznie głębiej.
Westchnęła głośno i dłonią chwyciła jego włosy, bawiąc się nimi, pieszcząc i szarpiąc na przemian.
- Potrafisz świętować... - wymruczała, łapczywie chwytając powietrze.
Przez długi czas nie otrzymywała odpowiedzi. Zajęty uwalnianiem się z ubrań i smakowaniem kochanki James dociskał twarz do jej łona i rozkoszował się jej miękkością. W końcu przerwał zabawę i dodał z łobuzerskim uśmiechem unosząc nieco głowę.- Tylko wtedy, gdy… mam z kim. A teraz moja droga… gotowa na danie główne?-
To pytanie było zbędne, widział jak kobieta odpływa w uniesieniu i tylko wzmożonym wysiłkiem woli powstrzymuje się przed utonięciem w morzu rozkoszy. Teraz też ciężko dysząc, patrzyła na niego pożądliwie.
- Jeśli mi go zaraz nie włożysz, pogniewamy się... - zagroziła, marszcząc brwi.
Odpowiedzią mężczyzny był łobuzerski uśmiech i klęknięcie przed kochanką. Chwyciwszy ją za pośladki dokonał powolnego ruchu, który potem przeszedł w gwałtowne pchnięcia. A ona czuła… całym swym ciałem przez które przechodziło drżenie wprawiające jej piersi w lekkie falowanie. Czuła jego obecność, jego sztychy, rozkosznie wypełniające jej spragniony pieszczot zakątek. Mając już stabilne tempo, James pochwycił rękami jedną z nóg szkotki, by wodzić po jej łydce językiem i muskać ustami. W końcu obiecał zapoznać się z całym jej ciałem.
To zwolniło wszelkie opory w temperamentnej Szkotce, która teraz, zapierając się o stóg siana, raz po raz kołysała się w takt ruchów kochanka.
- Taaak... cudownie... wiedziałam, że jest duży... tak bardzo pragnęłam... i teraz we mnie... cały... Taaaaak! - jęczała rozkosznie.
Mocniej głębiej.. szybciej… jej ciało ocierało się o niego, wijąc w rytm jego pchnięć. Czuła się wypełniona jego obecnością, czuła drżenie przechodzące przez jej ciało, tak i on czuł ją rozkosznie miękką i czule obejmując go w intymnym zakątku. Tempo rosło rosząc ich ciała potem, rozgrzewając je aż do wrzenia i eksplozji rozkoszy, którą poczuli oboje. James oddał swój trybut z cichy westchnieniem. I spojrzał na leżącą kochankę.- Zostały mi jeszcze twoje plecy, pupa i nogi… chyba że chcesz bym badanie ich ustami zostawił na jutro?
Dziewczyna wyglądała na półprzytomną. Jej dłonie dopiero teraz odczepiły się od słomy, na której były zaciśnięte w trakcie szczytowania. Podniosła się teraz na łokciach i odrzuciła do tyłu rozczochraną płową grzywę.
- Zawsze jesteś taki skrupulatny? - zapytała z uśmiechem.
- Tylko gdy widzę w tym sens… lub przyjemność.- odparł James powoli i pieszczotliwie wodząc palcami po udach Szkotki.- To źle?-
- Dla mojej indywidualności, owszem. - pocałowała go w spoconą skroń - Spać! Wciąż jesteś ranny, przypominam. - powiedziała z uporem.
James wstał i po chwili uwolnił się od reszty ubrania owiniętego wokół jego kostek, teraz to Ella mogła przyglądać się ciału Irlandczyka ukształtowanemu przez boks i uczestnictwo w regatach. Z pewnością mężczyzna nie był typem mola książkowego. Nagi położył się obok Szkotki i przytulił ją.- Dobrze… śpijmy więc ogrzewając się nawzajem. Po czym pochwycił za rąbek koca, by otulić nim i siebie i ją.
- Będziemy spać nadzy... w otwartej szopie... gdzie w pobliżu dopiero co trwała strzelanina... uwielbiam życie przy tobie! - zachichotała, wtulając się i moszcząc wygodniej, dopasowując zagłębienia pod kolanami do jego i przyciskając pupę do jego krocza.
- Słodkich snów... - szepnęła.
- Nie lubisz mi ułatwiać, co?- mruknął James cmokając czule Rudą w płatek ucha, delikatne ruchy jego bioder sprawiły, że… cóż… z pewnością dobrze wiedziała co chciała osiągnąć tą pozycją. Więc niespodzianki raczej nie było.
- Słodkich snów…- wymruczał James tuląc ją i zasypiając. Uśmiechając się lekko, Szkotka szybko podążyła za jego przykładem.
 
__________________
Konto zawieszone.
Mira jest offline  
Stary 13-03-2017, 13:51   #12
 
woltron's Avatar
 
Reputacja: 1 woltron ma z czego być dumnywoltron ma z czego być dumnywoltron ma z czego być dumnywoltron ma z czego być dumnywoltron ma z czego być dumnywoltron ma z czego być dumnywoltron ma z czego być dumnywoltron ma z czego być dumnywoltron ma z czego być dumnywoltron ma z czego być dumnywoltron ma z czego być dumny
Obudzili się wcześnie rano, lekko zmarznięci i marzący o gorącym posiłku, i ciepłej herbacie lub kawie. Zapasy jakie mieli były nader skromne i dalekie od ideału, wystarczające jednak by zaspokoić głód.
Postanowili zbadać to co zdobyli poprzedniego dnia. Drewniany fragment busoli pasował do przedmiotu który znaleźli w Swansea w bagażu Hansa; był brakującym elementem tegoż. Notatnik, zapisany po brzegi, był pisany w mieszaninie języków. Fragmenty które udało im się odczytać były chaotyczne i sprawiały wrażenie bezsensownych. Ktoś, kto je spisywał nie mógł być normalny. Ostatnią rzeczą był pistolet. Porządna brytyjska robota, model z 1923 r., powszechnie używany przez policję i wojsko. Pytanie brzmiało jak Hans zdobył ów pistolet i jak to się stało, że ludzie z MI5 opiekujący się Hansem na co dzień nie zauważyli tego.
Żaden z przedmiotów nie przybliżył ich do rozwiązania zagadki… o ile takie rozwiązanie istniało, a całość nie było wymysłem osoby która oszalała. Nie mieli jednak czasu na roztrząsanie sytuacji. Postanowili wrócić do Laughurne, przeszukać okolicę i przyjrzeć się niemieckim trupom.

*

Nie dojechali do Laughurne. Zostali zatrzymani jakieś 6 mil wcześniej na punkcie kontrolnym, który musiał powstać w nocy.
- Droga do Laughurne została zamknięta - poinformował ich młody, 18-letni chłopak o wyglądzie 16-latka. Miał typowo walijski akcent. Ruda i James pokazali mu swoje dokumenty, chłopak wybałuszył oczy, po czym przeprosił i poszedł do niewielkiej szopy znajdującej się obok w którym rozlokowano czterech innych, znudzonych jak mopsy, żołnierzy. James zauważył, że mają radiostację. Po chwili rozmowy do Irlandczyka i Szkotki podszedł 50-letni mężczyzna z dużym wąsem.
- Podporucznik Wallece - przedstawił się. - Przykro mi, ale rozkazano nam by nikogo kto nie ma specjalnej przepustki nie wpuszczać - powiedział, po chwili zaś dodał - Major Jones mówił, że pojawi się ktoś taki jak wy, ale nie sądził, że będzie to tak szybko… jednak rozkaz to rozkaz. Muszę was zawrócić do Swansea.
- Tam jest ów major Jones?- James nie sprzeczał się z Wallece’m. Byłoby to niepotrzebne marnowanie czasu.- Gdzie ów major przebywa w tym Swansea?-
- Panie oficerze... - dodała Ella, trzepocząc rzęsami. Choć noc spędzili w stodole a ona miała przy sobie tylko małą torebkę z najbardziej potrzebnymi rzeczami, Ruda wciąż wyglądała pięknie. Nawet jej sukienka nie wydawała się pomięta i gdyby nie ślady trawy w okolicy materiału na kolanach, James mógłby pomyśleć, że kobieta miała drugą, zapasową.
- Major Jones? Zapewne jest jeszcze w Laughurne, chyba że… załatwili już tam wszystko. Ale pewnie byśmy zauważyli… Owszem było parę ciężarówek które jechały do Cardiff, ale nie było w nich majora - odpowiedział, nie zwracając na trzepoczącą rzęsami Ellę. Na którą gapili się ukradkiem pozostali żołnierze.
- On chyba woli ciebie. - szepnęła do ucha Jamesowi Ruda, po czym dodała jeszcze ciszej - Bierz go, tygrysie…
- A może już mu uschło tam niżej? Wiesz… w pewnym wieku już nie staje na wysokości zadania.- mruknął cicho James nieco speszony jej pomysłem. Po czym zapytał z uśmiechem dodając.- Z tego mi wiadomo, tutaj doszło do inwazji komandosów Trzeciej Rzeszy, zakładam że to ich wywieziono w ciężarówkach. Czyż nie mam racji?
Na twarzy Walleca pojawiło się nieskrywane zdziwienie.
- Tak w rzeczy samej - odpowiedział.
- Chyba nie spodziewał się pan, że przyjechaliśmy tu bez wiedzy na temat sytuacji? Jesteśmy w końcu oczami armii jej królewskiej mości. Zakładam, że sprzęt i wszelkie przedmioty znalezione przy nich, również pojechały ciężarówkami?- spytał retorycznie James.
- Tak. Znaczy… nie wiem. Kazali nam stać i zatrzymywać - Wallece wyraźnie nie wiedział jak się zachować. - Mogę zapytać się chłopaków przez radio. I uprzedzić, że będą mieć gości.
- A zwłoki w ruinach zamku ? Co z nimi się stało?- zapytał jednocześnie skinieniem głowy zgadzając się z jego propozycją.
- Nie mam pojęcia… słyszałem tylko plotki, ale jak mawiała mojej świętej pamięci babka “im mniej wiesz, tym lepiej śpisz”.

Wallece wyprostował się i podszedł do radiostacji. Chwilę trwało nim udało mu się wywołać, rozmowa była krótka.
- Możecie jechać - powiedział gdy podszedł do Jamesa i Elli. - Major Jones czeka w ruinach. Reszta została przewieziona do bazy w okolicach Londynu.
- Dziękuję.- rzekł James po czym zwrócił się do Szkotki. - Ruszamy?
Ella przeciągnęła się zmysłowo.
- Przynajmniej nie mam wyrzutów, że ci uległam. Po prostu masz urok demona. - zachichotała, po czym nieco poważniej dodała - jesteś pewien, że nie musimy jechać wpierw do szpitala? Wiesz, ja nawet kursu pierwszej pomocy nie skończyłam. Umiem zabijać, a nie ratować.
- Możemy zahaczyć o jakąś miejscową przychodnię, ale szpital to raczej nie jest mi potrzebny. - rzekł w odpowiedzi James otwierając drzwiczki automobila przed Szkotką.
- No dobra, ale to ja prowadzę - wyminęła go, kręcąc przy tym biodrami. A gdy usiadła, pogroziła Irlandczykowi palcem - Tylko żadnych numerów, masz teraz odpoczywać.
- Żadnych… przynajmniej do wieczora.- rzekł Irlandczyk pozwalając zająć Szkotce należne jej miejsce. A następnie sam wsiadł.
 
__________________
"Co do Regulaminów nie ma o czym dyskutować" - Bielon przystający na warunki Obsługi dotyczące jego powrotu na forum po rocznym banie i warunki przyłączenia Bissel do LI.
woltron jest offline  
Stary 11-04-2017, 18:51   #13
Konto usunięte
 
Mira's Avatar
 
Reputacja: 1 Mira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputację
Po drodze do Laugharne James i Ella byli zatrzymywani jeszcze dwa razy, ale tym razem nie było żadnego problemu. Informacja o tym, że major Jones będzie mieć musiała zostać poddana wszystkim posterunkom.
Dotarli do wioski 40 minut później. Pogoda była zdecydowanie lepsza niż dzień wcześniej. Teren wokół zamku został otoczony przez armię. Nie było ani ciał Niemców, ani śladów po walce.

Zaparkowali niemal przy samym zamku i zostali zaprowadzeni przez młodego starszego szeregowego imieniem Arthur do swojego przełożonego.
Major Jones stał w komnacie w której zeszłego wieczoru padł Hans. Ciało jego i dziecka zostały zebrane. Jones był wysokim, postawnym mężczyzną po trzydziestce. Ogolony na łyso sprawiał wrażenie groźnego. Obecnie był pochylony nad obrysem sylwetki dziecka.

- Majorze Jones - powiedział głośno Arthur przerywając ciszę. - Agenci z Londynu.
Jones wyprostował się i energicznie podszedł do was.
- Major Conrad Elliot Jones - powiedział - w czym mogę Państwu pomóc - dodał.
W jego oczach było coś niezwykłego pomyśleli oboje, zarówno James i Ella. Dopiero po chwili doszło do nich, że każde oko jest innego koloru. Prawe - zielone, a lewe - szaroniebieskie.
- Proszę od opowiedzenia co pan tu został i co znalazł poza ciałem mężczyzny.- zaczął James i przedstawił siebie oraz Szkotkę.- Agent James O’Railly oraz agentka Ella McKennzie.-
- Ciało niezidentyfikowanego mężczyzny, najpewniej Niemca, z licznymi ranami postrzałowymi i ciało dziecko, także do tej pory niezidentyfikowane. Makabryczny obrazek, jeżeli mam być szczery, dziecko było torturowane… Widoczny pentagram, świeczki. Wszystko bez sensu. Przed zamkiem na bagienku, 5 trupów cholerny faszystów w dziwacznych zbrojach. Lekarz który ich oglądał twierdził, że wyglądają jakby byli faszerowani jakimś narkotykiem…Nie wiem, może. Na pewno mieli nietypowe karabiny, jakiś nowy model…- Jones zamyślił się i po chwili dodał - Ja tu jednak tylko sprzątam, starając się zrozumieć w jaki sposób łódka pełna szkopów przedarła się przez nasze zasieki. Do reszty… przydałby się Dylan Dog albo wy.
- Dylan Dog? -wyrwało się Irlandczykowi, po czym jeszcze spytał.- Czy macie już gotową dokumentację, ze zdjęciami?
- Tak, Dylan… detektyw mroku jak lubi się tytułować. Młodociany szarlatan według większości ludzi albo dziwak, jak uważają ci którzy są mu życzliwi. Mieszka w Londynie.
- Chciałabym zobaczyć ciało dziecka. - dodała Ella głosem wyjątkowo wypranym z emocji. James mógł jednak znać ją już na tyle, by wiedzieć, że w ten sposób broni się przed uczuciowym podejściem do sprawy.
- Nie mam żadnej dokumentacji i ciała… Wszystko poszło do Londynu i ma status ściśle tajne. Dla was to chyba nie problem… - po chwili zaś dodał zmęczonym głosem, człowieka który widział za dużo gówna w życiu. - I jeżeli mogę być szczery nie chcę wiedzieć co tu się stało. Widok dzieciaka i tak będzie mnie gnębić do końca życia.

James więc spytał.
- Może pan opowiedzieć czego był świadkiem ? Takie relacje są równie ważne jak spisana dokumentacja.- i dostępne na miejscu. Wyglądało na to że dwójkę agentów czekało jeżdżenie od “Annasza do Kajfasza”.
- Ja? Dziwacznego wydarzenia które, jak Bóg mi świadkiem, nie powinno mieć miejsca. Dziecko, dziewczynka 9-letnia, była torturowana. Zapewne przez szkopa którego ktoś zastrzelił. Miejscowi których przesłuchałem mówili, że paru szkopów znaleźli zastrzelonych przez… kogoś. Kogo? Nie wiem, znalazłem parę łusek od amerykańskiego karabinku, ale do kogo należały to pozostaje tajemnicą. W tym momencie mam więcej pytań niż odpowiedzi i szczerze… mam nadzieję, że ktoś zabierze ode mnie tę sprawę - po chwili zaś dodał - poza tym nie rozumiem co robili tu Niemcy. W Lougarhne nie ma nic ciekawego, żadnej bazy, strategicznie ważnych zasobów.
- Rozumiem… -stwierdził krótko James, po czym zwrócił się formalnie do Szkotki.- Panno Stone… rozejrzymy się po miejscu zbrodni? -

Oczy Elli płonęły podekscytowaniem. Irlandczyk znał ją na tyle, że wiedział już, co mniej więcej musi myśleć: “Zastrzeliłam tego szkopa, to ja! Pomściłam dziecko!” Za chwilę jednak iskry w oczach snajperki nieco przygasły. No tak, mimo wszystko Szkotka nie była w stanie ocalić dziewczynki, co pewnie ją teraz gnębiło.

- Uważam, że to nasz obowiązek. - odparła wyniośle, co pewnie miało maskować jej prawdziwe odczucia.
- Proszę zaprowadzić nas do sali w której znaleziono dziewczynkę.- rzekł więc James do majora.
- Proszę za mną - powiedział Jones.
 
__________________
Konto zawieszone.
Mira jest offline  
Stary 12-04-2017, 00:02   #14
 
abishai's Avatar
 
Reputacja: 1 abishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputację
Znali komnatę do której ich zaprowadził. W słonecznym świetle, oświetlona dodatkowa przez lampy sprawiała wrażenie… mniejszej niż im się wydawało w rzeczywistości. Na środku pozostał przeklęty krąg z liniami przesiąkniętymi krwią, a także krwawe ślady tam gdzie padł Hans.
- Jesteśmy na miejscu. Dziewczynka była na środku… złożona niczym w jakimś barbarzyńskim rytuale przed nastaniem chrześcijaństwa - dodał major. - Zrobiliśmy dokumentację zdjęciową.
Ella starała się przypomnieć sobie czy na ślad takiego wzoru nie natknęła się gdzieś w notatkach Henry’ego. Zacisnęła mocniej wargi, starając się skupić na faktach, a nie na wizji tego, co działo się z dzieckiem.
- I ta… dokumentacja zapewne już w Londynie?- zapytał retorycznie James przyglądając się sali i znakom wyrysowanym na jej podłodze i rozglądając się dookoła. By upewnić się że nic nie zostało przegapione.
- Zapewne tak. Zresztą i tak wywołanie zajmie trochę czasu. Trup i zdjęcia nie uciekną, zapewniam - powiedział nieco zirytowany major Jones.
- Rozejrzyjmy się po wszystkich zachowanych komnatach zamku, może jest tu coś… ukryte. W końcu ta obrzydliwa zbrodnia została popełniona tutaj z jakiegoś konkretnego powodu… nieważne jak absurdalnego.- zaproponował James licząc na to, że coś tu jednak znajdą. - A potem pewnie przyjdzie nam ruszyć do centrali.
Ella tylko przytaknęła.

Nie znaleźli jednak nic. Zamek został dokładnie przeszukany, według Jamesa i Elli nawet za starannie - jeżeli były jakieś ślady to zostały skutecznie zadeptane. Spędzili pół godziny przeszukując ruiny po czym udali się do samochodu. Nie pozostawało im nic innego jak powrót do Londynu
 
__________________
I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny.
abishai jest offline  
Stary 02-06-2017, 17:03   #15
Konto usunięte
 
Mira's Avatar
 
Reputacja: 1 Mira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputację
Londyn przywitał ich gęstą mgłą i zimny wiatrem wiejącym znad Tamizy, i morza. Podróż odbyli w ciszy, prowadziła Ella, a James próbował zrozumieć coś z notatek które znaleźli. Nie szło mu najlepiej, choć pewne elementy, jak opis kręgów z busoli, były logiczne, to pozostała część była chaotycznym zapiskiem szaleńca. Mieli udać się do dużego magazynu znajdującego się w wschodniej części miasta. To właśnie tam przewiezione trupy i wszystko co było związane ze sprawą. Oczywiście najpierw udali się opatrzyć rany Jamesa, które okazały się zupełnie niegroźne; ale jak zauważył doktor oglądający “lepiej by przez najbliższe dwa tygodnie James nie używał tej ręki w czasie boksowania”.

Masterman i reszta zespołu czekała na nich w budynku, w którym piętro zmieniono w centrum dowodzenia z plątaniną kabli na podłodze. Po wielkiej hali krążyło mnóstwo ludzi w wojskowych mundurach. Twarz Anglika zwykle bezbarwna i nieodgadniona tym razem przypominała kogoś kto właśnie dowiedział się, że umarła mu bliska osoba. Cokolwiek się stało nie mogło być to nic dobrego. Był pochłonięty rozmową z niskim, barczystym mężczyzną, Amerykaninem sądząc po akcencie.
Przywitał się z wami zastępca Jamesa Pater Hill. Wysoki, nieco łysawy Anglik.
- Ella, James miło was widzieć. Wiem, że jesteście zmęczeni, ale potrzebujemy waszego raportu by uspokoić sytuację. Churchill i ministrowie żądają głów, cała nasza robota jest zagrożona… sami rozumiecie.
- Nie wiem z jakiego powodu. Czyż miejscowe siły samoobrony nie odparły dzielnie niecnego i podstępnego ataku komandosów Hitlera? Jak dla mnie to idealny materiał dla propagandystów.- zażartował ironicznie O’Railly. Ella uśmiechnęła się pod nosem, jednak nic nie dodała. Trzymała się raczej z boku agenta, jak przystało na wsparcie.
- Póki co to informacja o tym, że niemieccy żołnierze przedarli się przez naszą obronę i wylądowali w Walii została skrzętnie ukryte przed społeczeństwem. I zapewne tak też pozostanie - mężczyzna odpowiadał flegmatycznie, jakby od niechcenia. Znaleźliście Hilla jednak zbyt dobrze i wiedzieliście, że to jedynie maska. I że jest to jeden z bardziej niebezpiecznych i przebiegłych graczy w całej organizacji. - Ludzie od informacji sprzątają cały ten bałagan i modlą się by żaden z Walijczyków nie wygadał się. Churchill chce znać jednak każdy, nawet najdrobniejszy, szczegół. My zresztą też, bo musimy wiedzieć czy nie ma innych przecieków.
- Dajcie nam pokój, maszynę do pisania i kogoś do jej obsługi to przedstawimy raport. Streszczając jednak sytuację, to… nasz niemiecki agent chciał przeprowadzić jakiś pseudo-religijny rytuał o pogańskim rodowodzie. Krwawą ofiarę jak za czasów druidów.- wyjaśnił krótko Irlandczyk. - Nie wiemy co sobie uroił, ale pewnie chodziło o jakiś okultystyczny cel. Pewnie jedna z aryjskich fantazji Himmlera.
Ella powoli zaczęła wyjmować na biurko Hilla artefakty, które udało im się przechwycić.
- Jest jeszcze cała teczka notatek i jakichś wzorów - zabrała głos, nie patrząc na przełożonego. Wiedziała, że ma sporo za uszami. I Hill zapewne też to wiedział.*
Przez krótką chwilę mężczyzna wydawał się zaskoczony ich relacją.
- Nie wiem co jest gorsze. Niemcy biegający po Walii czy pseudoreligijny rytuał. Jeszcze tego nam brakowało. Choć jeżeli Hans oszalał to jest szansa, że cała reszta naszych agentów jest bezpieczna - stwierdził. - Karrigan - krzyknął w stronę młodego mężczyzny stojącego z tyłu. Dwudziestolatek wyprostował się i szybko podszedł bliżej - będziesz dziś sekretarzem agenta Jamesa i Elli. Raport ma być do 13:00, potem krótki lunch i o 14:30 spotykamy się tu by omówić co wiemy. Karrigan jest odpowiedzialny byście nie zaspali. A teraz znikajcie, gdy ja spróbuję znaleźć kogoś, kto może cokolwiek wiedzieć na temat tych artefaktów.
- To bierzmy się do roboty. Im szybciej się z nim uwiniemy, tym lepiej na wszystkich. Prowadź panie Karrigan do najbliższego pokoju z którego moglibyśmy skorzystać.- rzekł z uśmiechem James.
Ella przyjrzała się młodemu mężczyźnie, lecz nie powiedziała nic. Schowała się za plecami Jamesa jak wstydliwe dziewczę... którym przecież nie była.
 
__________________
Konto zawieszone.
Mira jest offline  
Stary 19-06-2017, 14:30   #16
 
woltron's Avatar
 
Reputacja: 1 woltron ma z czego być dumnywoltron ma z czego być dumnywoltron ma z czego być dumnywoltron ma z czego być dumnywoltron ma z czego być dumnywoltron ma z czego być dumnywoltron ma z czego być dumnywoltron ma z czego być dumnywoltron ma z czego być dumnywoltron ma z czego być dumnywoltron ma z czego być dumny
Skończyli chwilę przed 13:00. Karrigan okazał się naprawdę dobrym sekretarzem, potrafiącym uważnie słuchać i niezwykle szybko pisać na maszynie. Raport był suchy, niezbyt długi i tak naprawdę niewiele wnoszący do sprawy, bo ani James, ani Ella nie wiedzieli i nie mogli wiedzieć co się wydarzyło. “Rozkaz to rozkaz” pomyślał James, ale było mu szkoda straconego czasu. Podobnie zresztą jak Szkotce.

Lunch zjedli w nieodległej garkuchni. Ciepły posiłek poprawił im trochę humor, rozmowy zeszły z ostatnich wydarzeń na głupoty związane z polityką, domysłami na temat wojny i przechwałkami amerykańskich żołnierzy. Ella niemal przez cały czas czuła wzrok młodocianych chłopców na sobie, ale nie miała ochoty na żadne zabawy.

Wrócili do centrum dowodzenia. Byli tam już niemal wszyscy święci włącznie ze specjalnym wysłannikiem Churchilla, wiceministrem obrony i wysokiej rangi Amerykanin, który w ręku trzymał raport sporządzony przez agentów. Atmosfera była gęsta, nie dało się nie wyczuć napięcia panującego w powietrzu. Zostali posadzeni w trzecim rzędzie, a po paru minutach, gdy Masterman upewnił się, że wszyscy są na sali rozpoczął zebranie.

Było nudne, ponieważ James i Ella nie dowiedzieli się niczego nowego. Pojawienie się Niemców w Walii było zaskoczeniem dla wszystkich służb, zarówno angielskich jak i amerykańskich. Co było celem, czego szukali, dlaczego tylko jeden okręt na te pytania nie potrafili odpowiedzieć. James marzył o szklance rumu, szczególnie że zaczynało go boleć ramię, a Ella o ciepłej kąpieli i szklance whiskey.

Dopiero gdy na scenie pojawiła się pani patomorfolog zrobiło się ciekawiej. Według jej wstępnych badań naziści których spotkali byli… martwi, a w ich krwi płynęła dziwna substancja której na tę chwilę nie potrafili zidentyfikować. Pancerze które mieli zostały zespolone z ciałem. Były też bardzo, niemal nieludzko, ciężkie i wytrzymałe. Według doktor Marthy Windoor większość kul jedynie wgniotła pancerz, nie przebijając go. Większość poza karabinkiem Elli i jej, modyfikowanymi, pociskami.

Równie ciekawe wnioski pani doktor miała na temat Hansa, który miał zmiany w długości rąk i nóg. Jego paznokcie były nienaturalnie twarde i ostre. Zmiany zaś były świeże. Doktor Windoor nie potrafiła odpowiedzieć jak do nich doszło. Kobieta wyglądała jak ktoś, kto ciągle nie dopuszcza do siebie tego co widziała.

Następny był Amerykanin, kapitan Joseph Gold.
- Zdjęcie które pokażę zostały przechwycone 24 godziny temu od naszego agenta w Niemczech - na ekranie pokazała się znana Jamesowi i Elli twarz. Dowódca z łodzi, choć na zdjęciu był w bliskowschodnim miasteczku - Oto Marcus Kriegstorm, dowódca specjalnej szturmowej jednostki SS. Rok temu działał intensywnie na Bliskim Wschodzie zbierając liczne artefakty tamtejszych kultur w nieznanym nam celu. Jego oddział był jednym z ostatnich który opuścił Afrykę. Okrutnik i dziwny człowiek. Podlega bezpośrednio Himmlerowi. - zdjęcie się zmieniło, przedstawiało dziwaczną konstrukcję - Oto nowa baza w której stacjonuje oddział Kriegstorma. Nie wiemy co to za dziwne konstrukcje. Niestety, ale kontakt z naszym źródłem, które wykonało to zdjęcie, został stracony. To wszystko - dodał i usiadł.

Po nim wstał Masterman:
- W świetle powyższego musimy dowiedzieć się od jak dawna byliśmy wodzeni za nos. Z kim się kontaktował Hans i czy miał pomoc. Wywiad wojskowy spróbuje się dowiedzieć więcej na temat akcji Niemców i dziwnej bazy... Co byłem celem? Co przekazał Hans… Każda osoba na tej sali dostanie zadanie do wykonania. Czas gra kluczową rolę, jeżeli nasza siatka jest dziurawa… - Masterman zawahał się i nie dokończył zdania. Agent Peter… - lista była długa, ludzie dostawali rozkazy, wstawali i wychodzili z pomieszczenia - Agenci James i agentka Ella udadzą się do mieszkania Hansa. Agent Borrow... - ciągnął.
 
__________________
"Co do Regulaminów nie ma o czym dyskutować" - Bielon przystający na warunki Obsługi dotyczące jego powrotu na forum po rocznym banie i warunki przyłączenia Bissel do LI.
woltron jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 06:56.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172