lastinn

lastinn (http://lastinn.info/)
-   Archiwum sesji RPG z działu Horror i Świat Mroku (http://lastinn.info/archiwum-sesji-rpg-z-dzialu-horror-i-swiat-mroku/)
-   -   [Sci-Fi, survival horror] Nadzieja (http://lastinn.info/archiwum-sesji-rpg-z-dzialu-horror-i-swiat-mroku/17159-sci-fi-survival-horror-nadzieja.html)

Proxy 09-08-2017 10:29

Zadowolenie nasilało się. Nierównomiernie z relacją dronów, jak również nieadekwatnie do atakującego wyrośleńca. Nawigatorka zsunęła się ze ściany na metalową podłogę. Właściwie osiadła na podłodze i położyła się na ścianie. Nie mogła zebrać wystarczającej uwagi, by patrzeć na dowodzącego, czy wesprzeć go swoją bronią. Wyciągnęła za to ręce w jego kierunku, jakby chcąc zareagować. Walczyła sama ze sobą nie mogąc ściągnąć z twarzy rozbrajającej radości.

Rozkaz był tym, co bardziej zmotywowało ją do działania. Sięgnęła do kabury na udzie po pistolet. Wysunęła go i zwlokła się na czworaka.

- Tak... Jest... Sir... - wymamrotała radośnie wstając na nogi.

Nie ustała pionowo. Zniosło ją na ścianę przy której musiała podeprzeć się ręką. Była pijana od radości. I to strasznie.

- Sir... Ja... Chyba nie... Dam... Rady... - zaciągnęła radośnie zamydlonym wzrokiem.

Mira 09-08-2017 14:14

Ceska odetchnęła pełną piersią, rozglądając się badawczo. Informacje zalewały jej umysł. Informacje, pytania, problemy i błędy, które dostrzegała przewijały się w jej umyśle niby pasek ekranu programisty. Kobieta we własnej głowie uruchomiła więc funkcję priorytetowania, aby ogarnąć informacyjny chaos.

Przyglądała się teraz z uwagą Dogmie, jednak jej słowa były kierowane do Waltera.

- Poruczniku, z moich obserwacji wynika, że na pokładzie prawdopodobnie doszło do skażenia. Osobnik, który nas zaatakował niemal na pewno był człowiekiem. Swoim irracjonalnym zachowaniem okazywał coś, co kolokwialnie można określić mianem szaleństwa – meldowała jak zwykle bez emocji, choć jej oczy nerwowo skakały to od sylwetki Dogmy, to do korytarza. Broń miała gotową do użycia. – Z uwagi na dziwne zachowanie pani sierżant, której hełm uległ uszkodzeniu, podejrzewam, że przyczyną może być coś w tutejszym powietrzu. Tym samym niepokojąca staje się perspektywa rozwoju labilności emocjonalnej sierżant Stratus a także możliwość wystąpienia podobnego stanu u pana, z uwagi na uszkodzenie hełmu. Wnoszę więc o najwyższy priorytet dla misji odnalezienia stacji naprawczej. Zalecałabym też tymczasowe pozbawienie pani sierżant broni. – Znów spojrzała na Dogmę. – Bez urazy, to kwestia kalkulacji i utrzymania maksymalnego statusu bezpieczeństwa naszego oddziału.

Leoncoeur 11-08-2017 17:55



- Ja pierdolę... ja pierdolę... ja pierdolę... - Cotis jak zahipnotyzowany wpatrywał się w kawałki ciał szybujące wokół nich. Jakby się zaciął wypluwał z siebie mantrę nie pasującą do tego grzecznego nieśmiałego chłopaka.
- Wszyscy umrzemy... ja pierdolę, wszyscy umrzemy... - Wrzask przerażenia kapitana Jude'a, fragmenty ciał, wyrwane oczy zaciskane w pięściach trupa. Krwawe napisy.
Ten głos.
Szloch.

Medyk drżącą dłonią namacał pistolet i wyjął go panicznie celując wokół siebie urywanymi ruchami.
- Nie mamy dokąd iść, nie mamy dokąd wracać - szeptał i obrócił broń tak jakby wahał się czy nie strzelić sobie w łeb.



SWAT 11-08-2017 19:58

- Panie sierżant! - Walter nie krzyczał, acz mówił stanowczym tonem - Zaciągając się na ten statek, musiałaś liczyć się z takimi okolicznościami, a nawet z tym że nie wrócisz do domu. Jeżeli się z tym nie pogodziłaś przed odlotem, przyszła na to najwyższa pora. Ale jeśli załamiesz się teraz, możesz się liczyć z tym że przyłożysz rękę do tego że i my zginiemy. Potrzebujemy się Stratus, nie czas dramaty. Bierz się w garść.

W tym momencie wysłuchał kapral Li Wong.
- Nie. Dopóki nie będziemy zdradzać symptomów szaleństwa, a nie tylko strachu i roztrzęsienia, Stratus będzie miała broń. Im większa siła ognia tym lepiej. Widziała Pani co nas zaatakowało. Kaliber .357 niezbyt na niego wpłynął, a nawet strzał z bliska z Pani broni.

Buka 14-08-2017 22:06

- V? Hej, V, proszę nie mów że kontynuujemy tę pieprzoną misję! - Odezwała się Luna, na co Violet jedynie w milczeniu przytaknęła głową.

Rozkaz był rozkazem, sytuacja była może nieciekawa, straszna, czy nawet i makabryczna, ale nie należało panikować. Inaczej skończą jak załoganci Arki...

***

W bloku energetycznym było jeszcze gorzej. Latające w zerowej grawitacji resztki porozrywanych ciał. Do tego i dziwny przekaz z ich statku, a następnie jeszcze dziwaczniejszy z samej Arki.

- V, nadal uważasz, że… - Chorąża zaskomlała, a Cotisowi powoli już chyba biło. Do tego zaczął niebezpiecznie wymachiwać pistoletem.
- Tak, nadal uważam, że mamy do wykonania zadanie. Inaczej co, uciekamy na złamany pysk i liczymy na co innego? Na kolejny statek w pobliżu? Jakby tu była Ceska, mogłaby Ci wyliczyć jakie mamy szanse... - Violet mówiła spokojnym, choć stanowczym głosem, trzymając odrobinkę mocniej niż przed chwilą swój karabin w obu dłoniach - Cotis, proszę przestań panikować i nie machaj tak tym pistoletem... uspokoisz się? - Ostatnie słowa wypowiedziała wpatrując się czujnie w chłopaka. Jej palec znalazł się w tym czasie bliżej spustu niż wcześniej.
- Póki się trzymamy razem, jesteśmy bezpieczni. Nie wiemy co się tu stało, nie wiemy co się dzieje na naszym statku. Trzymamy się razem, nie rozdzielamy, i pilnujemy się na wzajem, będzie dobrze - Mrugnęła do obojga - To jak, mogę na was liczyć?




.

Leoncoeur 16-08-2017 13:44



Głos podporucznik wyrwał Cotisa na chwilę z postępującej paniki jaka zaatakowała go wobec tego co działo się naokoło. Widać jednak było, że daleko mu do "uspokoisz się?".
Skierował broń w dół, ale pistolet drżał lekko podobnie jak dłoń w której go trzymał.
- Bezpieczni... - Jakby smakował to słowo starając to sobie wmówić. - Coś tu morduje ludzi, może całą tą arkę. - Pokręcił głową. - Ten krzyk kapitana...

Pokładowy Medyk SRSV "New Frontiers" omiótł jeszcze raz spojrzeniem całą tuleję. Części ciał całe chmury i drobinki krwi.
Przed nimi przedryfowała głowa jakiegoś mieszkańca "Hope".
- Musimy się stąd wydostać - szepnął. - Musimy...
Chłopak nie znał się na zagadnieniach technicznych toteż w kwestii naprawy zasilania pomóc nie mógł.
Trzymając się blisko V. skupił się na częściach ciał jakie ich otaczały. Analizował ich stan, stopień rozkładu, rodzaj obrażeń zadanych tym biedakom.
Pistoletu z dłoni przez ten cały czas nie wypuszczał.



Lomir 20-08-2017 16:30

Walter, Ceska, Dogma

Najstarszy stopniem podjął decyzję. Trójka załogantów ma ruszyć dalej, w głąb stacji, starając się znaleźć pozostałą część załogi lub samemu wykonać powierzoną im misję przywrócenia zasilania. Powoli ruszyli w głąb korytarza, w który uciekło coś, co ich wcześniej zaatakowało. Oświetlając kolejne metry stalowej posadzki widzieli na niej ślady świeżej krwi, które cały czas prowadziły w przód. Po jakimś czasie, załoga doszła do skrzyżowania korytarzy. Ślad krwi prowadził w prawo, w kierunku opisanym jako "komory uprawne". Korytarz na wprost prowadził do pionu komunikacyjnego, a w lewo w kierunku laboratoriów.

Walter

Przez całą drogę porucznik słyszał dziwne dźwięki dobiegające ze ścian. Cichutkie skrobanie i stukanie, jakby coś chciało się wydostać zza metalowej bariery. Dźwięki rozchodziły się delikatnym echem po korytarzach, a w śród tych dźwięków, Walter mógłby przysiąc, że słyszał słowo "ichor". Rozglądając się nerwowo spoglądał na dwie załogantki. Ceska najwyraźniej niczego nie słyszała, gdyż szła cały czas wpatrując się w to co przed nimi i nie było po niej niczego widać. Dogma natomiast ledwie powłóczyła nogami i chwiała się przy każdym kroku.

Ceska

Walter i Dogma zachowywali się dziwnie. Ten pierwszy wyglądał na spanikowanego - rozglądał się nerwowo, rzucając spojrzenia to na nią, to na Dogmę, to na metalowe ściany korytarzy.
Natomiast Stratus ledwo szła. Ceska widziała, że Dogma skupiła się całkowicie na niej, co wyraźnie ułatwiało jej marsz.

Dogma

Dziewczyna nie wiedziała gdzie się znajduje. Ostatkiem sił szła przed siebie, obierając sobie za azymut plecy Ceski. Czuła się coraz słabsza, jej nogi stawały się miękkie i uginały się pod nią po każdym kroku. Gdy jej punkt orientacyjny się zatrzymał ona zrobiła to samo, ale nie ustała. Osunęła się na ziemię, tracąc przytomność.
Gdy ją odzyskała leżała na ziemi, na plecach. Szybko usiadła i rozejrzała się wokół - nie była na Arce. Była w miejscu, które nic jej nie przypominało. Zamiast stalowej podłogi była czerwona, spękana od suszy ziemia. Nie było nigdzie ścian, Dogma siedziała na otwartej przestrzeni, która po czasie przypomniała jej pustynię - coś o czym uczyła się w szkole. Jej ciałem zaczął targać gorący wiatr, ale mimo wszystko, udało jej się stanąć na nogach. Na odległym, czerwonym horyzoncie, zauważyła dwie postaci, które zbliżały się w jej kierunku.

Water, Ceska

W sekundę po tym, jak załoganci zatrzymali się na skrzyżowaniu Domga straciła przytomność i osunęła się na ziemię z głośnym stukiem, który wydało uderzenie jej skafandra o metalową posadzkę. Wtedy, z prawego korytarza, dobiegł ich ten sam krzyk szału co wcześniej...

Violet, Cotis, Luna

Po wymianie wspólnej wiedzy załogantów ustalili, że sterownia musi znajdować się u góry tej ogromnej tulei. W związku z tym, V zadecydowała, że przelecą w zerowej grawitacji poprzez cylinder wypełniony ludzkimi zwłokami i tam przedostaną się do konsoli sterującej. Trójka załogantów wyłączyła buty grawitacyjne i wystarczyło jedynie lekko się odepchnąć od powierzchni i już szybowali we właściwym kierunku. Za pomocą silników manewrowych zamontowanych w kombinezonach starali się omijać porozrywane części ciał, jednak nie zawsze było to możliwe i raz czy dwa uderzali o ludzkie szczątki, które rozpoczynały upiorny balet w powietrzu.

Gdy załoga była w połowie drogi do ich uszu doszedł dźwięk, wydobywający się z głośników w komorze.
"UWAGA, ROZPOCZĘCIE SEKWENCJI URUCHOMIENIA WIRÓWKI".
Wtedy też światła awaryjne, rozlokowane po całości tulei przestały świecić jednostajnie a zaczęły błyskać. Środkowa część, po której poruszała się wirówka zaskrzypiała, stęknęła i powoli zaczęła się obracać, a w raz z nią ramię. Trójka załogantów była w potrzasku, musieli coś zrobić, gdyż jeśli zostaną w miejscu to ramię zetrze ich na takie same kawałki mięsa jakie latały wokół.

SWAT 21-08-2017 00:53

Starał się racjonalizować to co słyszał. Uzmysławiał sobie że musi to być jakieś przewidzenie, ewentualnie zaszkodziło mu "coś" z powietrza. Ichro, ichor... Cokolwiek to było, ktokolwiek to był... Coraz bardziej zakorzeniało się w głowie porucznika.
"To tylko halucynacje" powtarzał w myślach.
"Skoro one tego nie słyszą, to znaczy że tego nie ma."
I dodawało mu to nieco otuchy.

W dodatku fatalny stan Dogmy go martwił. Cokolwiek działo się z kobietą, postępowało raczej szybko. I koniec końców stało się. Zemdlała i to w momencie, w którym ich znajoma bestia postanowiła znowu dać o sobie znać.

Walter automatycznie złapał Dogmę i przerzucając ją sobie przez ramię, ruszył korytarzem na wprost. W kierunku pionu komunikacyjnego.
- Biegiem. - zrzucił do Ceski, samemu nabierając prędkości.
Jeśli to coś pobiegnie za nimi nie będzie innego wyjścia jak walka, może jeżeli stwór zauważy że ludzie się od niego oddalają, może nie zaniecha ataku. Koniec końców był ranny, krwawił. A podobno wszystko co krwawi można zabić. I teraz nie miał zamiaru strzelać gdzie popadnie, jeżeli chciał z tą bestią wygrać musiał mierzyć w łeb. Mogła nie czuć bólu, ale coś na podobieństwo mózgu musiało nią sterować.

Mira 23-08-2017 14:52

Idąc korytarzem, Ceska obserwowała tymczasowego dowódcę i starała się przypomnieć sobie zapiski z kodeksu dotyczące sytuacji, kiedy to osoba niższa stopniem ma prawo przejąć dowodzenie. Na pewno była tam mowa o zaburzeniach psychosomatycznych, jak jednak miała określić na ile poważne są dolegliwości Waltera bez ekspertyzy psychologa lub chociaż SI?

Na dodatek stan Dogmy też był coraz bardziej niepokojący. Li Wong nie czuła się pewniej, mając ją za plecami i to uzbrojoną. Nie odzywała się jednak. Rozkaz to rozkaz. Dlatego też nie mogła powiedzieć „A nie mówiłam”, gdy Stratus całkiem opadła z sił i straciła przytomność.

Co innego było jednak przytomne. I wściekłe - sądząc po ryku, który to coś wydało. Ceska odruchowo pewniej chwyciła broń i rozejrzała się. Jej wzrok padał nie tylko na boki, ale także na sklepienie.

Tymczasem Rivera złapał nieprzytomną sierżant i ruszył biegiem w kierunku bloku komunikacyjnego. Dobra decyzja. Inżynierka również wybrałaby ten kierunek. Nie było jednak czasu ani sensu, by wyrażać aprobatę. Z pistoletem w dłoni, ruszyła biegiem za Walterem, raz po raz oglądając się przez ramie i ubezpieczając ich tyły.

Leoncoeur 26-08-2017 13:11



Śmiertelne zagrożenie w jakim się znaleźli paradoksalnie było czymś co w pełni uspokoiło Cotisa. Dryfujące w ogromnej tulei szczątki z kategorii "pozostałości przerażającego, niewiadomego wydarzenia" przepłynęły do "ofiary próby naprawy zasilania wobec nagle odpalonej wirówki".
Wobec tego klienta w korytarzu i dziwnych głosów, TO, te części ciał były do bólu logiczne jeżeli tak to rozpatrywać. Przytulną zatoczką logiki w oceanie obłędu.

Chłopak cechował się sporą odwagą, a jego stan sprzed paru chwil dotyczył bardziej zaszczucia tym co nierealnie i niewiadome. Teraz mając oparcie czymś zrozumialym zareagował natychmiast.
- V., Luna! - w tej dość przesranej sytuacji odruchowo nie bawił się w konwenanse zwracania się do starszych i bardziej doświadczonych członków załogi po stopniu lub per pan/pani. - Szybko! Musimy ją minąć zanim się rozhula - Wskazał jeszcze powolnie rozkręcające się ramie nad nimi.
Nie czekając na odzew sam nie chciał tracić czasu i odpalił silniczki manewrowe na pełną moc by poszybować w górę i minąć najgorsze zagrożenie w drodze do najpewniej drugiego wejścia do tulei na samej górze.




Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 12:12.

Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0


1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172