Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Horror i Świat Mroku > Archiwum sesji RPG z działu Horror i Świat Mroku
Zarejestruj się Użytkownicy


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 16-09-2017, 19:29   #1
Konto usunięte
 
Kenshi's Avatar
 
Reputacja: 1 Kenshi ma wspaniałą reputacjęKenshi ma wspaniałą reputacjęKenshi ma wspaniałą reputacjęKenshi ma wspaniałą reputacjęKenshi ma wspaniałą reputacjęKenshi ma wspaniałą reputacjęKenshi ma wspaniałą reputacjęKenshi ma wspaniałą reputacjęKenshi ma wspaniałą reputacjęKenshi ma wspaniałą reputacjęKenshi ma wspaniałą reputację
[Horror] Cukierek albo psikus



o była jedna z tych ponurych nocy, podczas których wiatr uderzał nachalnie o okiennice i wył posępnie między framugami, jakby próbował wedrzeć się do środka bezpiecznej przystani, jaką okazywało się łóżko i kołdra. Jakby konary drzew zmieniły się w szponiaste dłonie, chcące pochwycić ukrytego w pieleszach chłopca, którego wyobraźnia zaczynała podszeptywać straszne historie, gdy tylko mama wyłączyła lampkę nocną i zamknęła drzwi do pokoju. Toby Gardner, jedenastolatek o zbyt wybujałej wyobraźni, starał się nie wychylać spod kołdry i nie patrzeć w stronę okna. Odwrócony do ściany w końcu zasnął, jednak nawet sen nie przyniósł spokoju.

Otworzył oczy, czując przenikliwe zimno i aż stężał w sobie. Był na głównej ulicy Hollow Creek, owiewany przejmującym wiatrem. W żadnym z budynków po obu stronach ulicy nie paliło się światło, jedynie księżyc rzucał swój blady, mdły blask. I dopiero wtedy Toby zauważył, że coś jest nie tak. Wszystkie domy i sklepy pokryte były jakimś dziwnym, ciemnym pyłem, wyglądały na niezdrowe. Gnijące. Gardner czuł, jak zaciska mu się gardło i choć chciał zawołać rodziców, nie był w stanie. Przeszył go dreszcz przerażenia, gdy gdzieś w mroku usłyszał podzwanianie łańcuchów. Dźwięk z każdą chwilą zdawał się zbliżać, więc Toby począł się cofać, mając nadzieję, że uda mu się gdzieś schować. Niestety, obserwując miejsce, z którego potencjalnie miał wyjść posiadacz łańcucha, stawiał kroki bez rozwagi, przez co potknął się o coś i upadł na zimny beton.

Próbował się podnieść, jednak gdy tylko zerknął w stronę, z którego dochodziło brzęczenie, strach zupełnie go sparaliżował. Kilka metrów dalej, w księżycowej poświacie, dostrzegł stracha na wróble z metalową tabliczką na łańcuchu zwisającą mu z szyi. Poczwara poruszała się szybko i w dłoni dzierżyła ogromną kosę. Największą, jaką Toby widział w życiu. Chłopiec doskonale wiedział, jaki napis widnieje na tabliczce. Jack. To był strach na wróble pana Winstona, właściciela pola z dyniami, u którego zaopatrywało się całe miasteczko. Toby bał się go od dziecka i rzadko w ogóle przychodził na pole Winstona z przyjaciółmi. Teraz jego największy koszmar zmierzał ku niemu, a on nie mógł nic zrobić. Raz jeszcze spróbował się podnieść, jednak zamknięte w przerażeniu ciało nie słuchało umysłu.

Krzyczał. W końcu krzyczał najgłośniej, jak potrafił, ale nikt nie przychodził mu z pomocą. Jack natomiast był już zaledwie kilka kroków od niego. Uniósł swoją kosę, zamachnął się a Toby zdążył tylko unieść rękę, nim ostrze zamaszystym cięciem opadło na jego szyję. I wtedy się obudził. Zlany potem, jeszcze dłuższą chwilę siedział na łóżku, wpatrując się w skryte w mroku drzwi swego pokoju. To był tylko sen. Tylko sen, powtarzał sobie, dysząc ciężko. Opadł w końcu na poduszkę, biorąc głęboki wdech i przecierając mokre czoło przedramieniem. Będzie musiał opowiedzieć o tym koszmarze przyjaciołom, tak, jak opowiadał o każdym, które ostatnio często mu się śniły. Zerknął przelotnie na budzik stojący na biurku pod oknem - dochodziła trzecia rano.

Dziś Halloween, pomyślał. Będzie świetna zabawa.

 
__________________
[i]Don't take life too seriously, nobody gets out alive anyway.[/i]
Kenshi jest offline  
Stary 16-09-2017, 20:57   #2
Konto usunięte
 
Kenshi's Avatar
 
Reputacja: 1 Kenshi ma wspaniałą reputacjęKenshi ma wspaniałą reputacjęKenshi ma wspaniałą reputacjęKenshi ma wspaniałą reputacjęKenshi ma wspaniałą reputacjęKenshi ma wspaniałą reputacjęKenshi ma wspaniałą reputacjęKenshi ma wspaniałą reputacjęKenshi ma wspaniałą reputacjęKenshi ma wspaniałą reputacjęKenshi ma wspaniałą reputację




iewiele było innych okazji, na które czekało się w Hollow Creek z taką niecierpliwością, jak Halloween. Już dobry tydzień przed świętem duchów, miasteczko zaczynało nieśmiałe przygotowania do obchodów - witryny sklepowe straszyły przechodniów co wymyślniejszymi dekoracjami, między latarniami na głównej ulicy rozwieszono pomarańczowe lampki stylizowane na dynie w wiedźmich czapach, których iluminacja przypadała właśnie w Samhain, mieszkańcy ustawiali przy swoich drzwiach i bramach powycinane dynie. I choć mówiło się, że była to noc, podczas której zacierają się granice między światem żywych i umarłych, to dla dzieciaków, oprócz dreszczyku emocji i otoczki tajemniczości miała w sobie jeszcze jeden ważny zwyczaj - wędrówki po domach sąsiadów w celu uzbierania jak największej liczby łakoci. Już od samego poranka Halloween można było zobaczyć na ulicach miasteczka poprzebierane dzieciaki, nie mogące doczekać się wieczornego "trick or treat".

Nie inaczej było w przypadku Emily, Elliot, April oraz Jimmy'ego . Każde z nich już od samego rana biegało w przygotowanych na Halloween strojach, które pieczołowicie wybrali dużo wcześniej, by nie czekać do ostatniej chwili. Zgodnie z zapowiedzią z poprzedniego dnia, spotkali się całą paczką przed południem w domu ich przyjaciela, Toby'ego, by jakoś umilić sobie czas w oczekiwaniu na wieczór. Pogoda tego dnia była naprawdę przyjemna - choć powietrze pachniało już zbliżającą się zimą, słońce wciąż przyjemnie świeciło, a blade, nieregularne chmury na błękitnym niebie nie zwiastowały nagłego załamania aury. Toby przywitał ich w stroju dystyngowanego wampira i zrobił naprawdę poztywne wrażenie (zwłaszcza na El.). Niestety, konsola PlayStation oblegana była przez starszego brata Gardnera i jego dwóch kolegów, zatem młodzi nastolatkowie zamknęli się w pokoju Toby'ego na piętrze i musieli sobie znaleźć inne zajęcie.

Padło na grę planszową Dungeons & Dragons, w którą grywali co jakiś czas, przeżywając niesamowite przygody w lochach, walcząc z przeróżnymi wrogami. Elliot grała odważnym wojownikiem Regdarem, Jimmie mądrym kapłanem Lathandera Jozanem, Emily roztropną czarodziejką Mialee, a April sprytną złodziejką Liddą. Toby (jak zawsze zresztą) był Mistrzem Podziemi starającym się utrudnić życie bohaterów i w końcu doprowadzić do ich śmierci, jednak jak na razie ani razu mu się to nie udało. Postaci były już na drugim poziomie i pewnie zmierzały na trzeci, ku uciesze prowadzących je dzieciaków.


Grali więc i choć minęło półtorej godziny zabawy, żartów, przekomarzania i przekrzykiwania, im zdawało się, jakby to było dziesięć minut. Byli w trakcie przygody, podczas której musieli oczyścić z nieumarłych leżącą nieopodal wioski Holbrook starą świątynię Gallameta, gdy nagle drzwi otworzyły się energicznie i do środka zajrzał James, piętnastoletni brat Toby'ego. Jak to starsi bracia mieli w zwyczaju, był złośliwy i na każdym kroku pokazywał, kto jest górą w rodzeństwie Gardnerów.
- Ej, Einsteinie... Mama woła na dół ciebie i twoją drużynę pierścienia - rzucił ironicznie.
- I przysłała po nas swojego giermka? - Odgryzł się Toby, a jego przyjaciele zaśmiali się pod nosem.
Nieco zbity z tropu tą odpowiedzią, James pokręcił tylko głową.
- Nie dziwię się, że Butch cały czas gnębi ciebie i Keetle'a, skoro zadajecie się tylko z dziewczynami. - Syknął, najpewniej urażony tym, że dzieciaki miały czelność się z niego naśmiewać.
- Powiedz mamie, że zaraz przyjdziemy. - Toby zignorował uszczypliwą uwagę brata.
- Nie zaraz, tylko już. - Po tych słowach starszy Gardner trzasnął drzwiami i po chwili wszyscy usłyszeli, jak zbiega szybko po schodach.
Toby westchnął.
- Dokończymy później, ok? - Zaproponował. - Świetnie wam idzie, macie nawet szansę, żeby dotrzeć do złego nekromanty. - Uśmiechnął się lekko. - A teraz chodźmy sprawdzić, co chciała moja mama...
Wstał i ruszył do drzwi, po czym otwarł je na oścież, puszczając przyjaciół przodem.

 
__________________
[i]Don't take life too seriously, nobody gets out alive anyway.[/i]
Kenshi jest offline  
Stary 16-09-2017, 22:48   #3
 
Lunatyczka's Avatar
 
Reputacja: 1 Lunatyczka ma wspaniałą reputacjęLunatyczka ma wspaniałą reputacjęLunatyczka ma wspaniałą reputacjęLunatyczka ma wspaniałą reputacjęLunatyczka ma wspaniałą reputacjęLunatyczka ma wspaniałą reputacjęLunatyczka ma wspaniałą reputacjęLunatyczka ma wspaniałą reputacjęLunatyczka ma wspaniałą reputacjęLunatyczka ma wspaniałą reputacjęLunatyczka ma wspaniałą reputację
Halloween poza urodzinami było jej ulubionym świętem, pobijało nawet gwiazdkę. Strachy, potwory, miejskie mity, to wszytsko ożywało tego jednego dnia i czasem wydawało się, że straszydła wcale nie są zmyślone. Gęsia skórka podniosła się na rękach Emily, kiedy cicho zapiszczała z podekscytowania. Jej strój wisiał gotowy w szafie - razem z El od dawna planowały swoje przebrania, a mama po długich namowach, wraz z babcią uszyła im kostiumy. Były obłędne i naprawdę nie mogłaby sobie wymarzyć nic lepszego. Patrzyła na naklejki na suficie, ich fluorescencyjny blask rozjaśniał pogrążony w ciemnościach pokój, a dziewczynka nie mogła zasnąć, doszła więc do jedynego rozsądnego wniosku - czas by coś obejrzeć! Dlatego Em podniosła się na łokciach i zastukała trzy razy w ścianę, dając siostrze sygnał. Rodzice już dawno spali, a przynajmniej tak jej się wydawało, dlatego nie trwało długo nim blond włosa głowa jej siostry pojawiła się w drzwiach. El weszła do pokoju cicho zamykając za sobą drzwi.
- Miasteczko...- zaczęła Em
- ...Halloween! - El dokończyła
Jedna z sióstr, włączyła telewizor i odtwarzacz wideo, który rodzice, ze względu na zdrowie El pozwolili wstawić do jej pokoju, by przykuta do łóżka dziewczynka miała możliwość obejrzenia czegoś, kiedy oni okupowali telewizor w pokoju dziennym. Blondynki chichotały jakby robiły coś bardzo, bardzo niegrzecznego. Dziewczynki odkąd trzy lata temu Miasteczko halloween pojawiło się w kinach miały zwyczaj oglądać tę bajkę, w przeddzień Halloween, zawsze bez wiedzy rodziców, zawsze w nocy. Em w czasie kiedy El wsuwała kasetę HVS do wideo ściągnęła, poduszki z łóżka i rozłożyła je na podłodze. Zabrała koc i kiedy siostra włączyła film i usiadła obok niej, objęła je przytulnym materiałem. A potem zaczął się film...

[MEDIA]http://www.youtube.com/watch?v=xpvdAJYvofI[/MEDIA]

Anthony Mouser wszedł do pokoju swojej małej królewny, zastając, tak jak się spodziewał, swoje pociechy leżące na podłodze na poduszkach, przykryte jednym kocem, śpiąc, kiedy ostatnie litery końcowe, znikały za krawędzią ekranu telewizora. Uśmiechnął się ciepło, kręcąc głową. Nie będzie miał serca ich za to ukarać dnia następnego. Na za dużo im pozwalał, oczywiście wedle jego drogiej małżonki - on tak nie uważał. Chwilę patrzył na ten uroczy obrazek, identycznych dziewczynek śpiących pod pluszowym błękitnym kocykiem. Mógłby je tak zostawić, ale wiedział, że wówczas dziewczynki nie wyśpią się, a jutro czekał je dzień pełen wrażeń.
Najpierw podniósł, tę delikatniejszą dziewczynkę, tak samo wysoką, jak siostra, ale wyraźnie chudszą. Położył ją w łóżku pełnym maskotek i przytulanek, odgarnął jasne, włosy z jej czoła i musnął je wargami.
- Słodkich snów królewno - przykrył ja kołdrą by nie zmarzła, chłodnej październikowej nocy i dopiero wówczas odwrócił się do drugiego nicponia. Elliot nawet się nie obudziła, kiedy ojciec wychodził z nią na rękach z pokoju Emily. Pan Mauser zamknął drzwi do pokoju jednej z córek i zaraz zniknął w drugim, obok, by i kolejna z bliźniaczek mogła przespać spokojnie noc we własnym łóżku.


Kolorowe płatki na mleku, może nie były ulubionym śniadaniem Emily, ale na pewno były lepsze od nudnych tostów.
- Mamo - zaczęła zwracając się do blond kobiety, krzatającej się po kuchni, przygotowując śniadanie dla męża. - Czy jak zjemy możemy się już przebrać w stroje?
Megan Mauser spojrzała przelotnie na męża, siedzącego przy stole i czytającego gazetę. Wymieniła z nim porozumiewawcze uśmiechu i to Pan mauser odpowiedział za żonę.
- Jak tylko zjecie śniadanie, umyjecie zęby i... posprzatacie w swoich pokojach.
- Ale tatooo - zawołała żałośnie Emily wbijając w ojca maślane spojrzenie, ciemnych niebieskich, ogromnych oczu.
Rodzice zgodnie roześmieli się, bo od lat panował zwyczaj, że w święta, nieważne jakie, dziewczynki mają dyspensę na sprzątanie pokoju. Bliźniaczki wymieniły spojrzenia a Emily wyciągnęła w kierunku siostry serwetkę, widząc jak mleko spływa jej po brodzie.
- Możecie, możecie - zapewniła w końcu matka - tylko dokończcie śniadanie i umyjcie zęby - dodała dla pewności, stawiając przed mężem kawę. Pannom Maouser nie trzeba było dwa razy powtarzać. Dziewczęta szybko dokończyły śniadanie, pognały na górę, a w zasadzie to El pognała, bo Em z godnością księżnej wspięła się po schodach. Potem tylko udawane przepychanie się przy umywalce, podczas mycia zębów i każda z nich zamknęła się w pokoju przebierając.

Em szybko wyciągnęła z szafy swój kostium i narzuciła go na siebie. Dnia poprzedniego podwędziła El jeden z mieczy świetlnych - ten czerwony. Tak uzbrojona i ubrana wyszła z pokoju, pospiesznie zbiegając po schodach, za co została obdarzona karcącym spojrzeniem matki.
- Maomo, mamo, mamo, uczesz mnie, proszę? - zaćwierkała do swojej rodzicielki z rozbrajającym uśmiechem wymalowanych na dziecięcych wargach. W tej sukience naprawdę wydawała się być blond włosom księżniczką, tylko brakowało jej tiary we włosach. Jednakże w tym roku El i Em zaplanowały wspólnie stroje, więc Emily nie mogła zwyczajowo być Aurorą.
Na polecenie matki usiadła na kuchennym krześle wręczając jej szczotkę, błękitne spinki i z nadgarstka ściągnęła jedną z gumek do włosów. Lubiła kiedy mama ją czesała, przyjemnie jej się to kojarzyło, a dotyk mamy był zawsze ciepły. Mama ukręciła dwie "bułeczki" po bokach jej głowy i panna Mauser była gotowa, przynajmniej jedna z nich.
- Dziękuję - uśmiechnęła się do matki. Ojciec był człowiekiem, który nie potrafił usiedzieć w miejscu, dlatego korzystając z chwili wolnego postanowił pograbić liście. By zaprezentować ojcu strój w pełnej okazałości, blondynka otworzyła, przesuwne szklane drzwi na ogród i wyszła na zewnątrz.


- Moja mała księżniczka - Anthony uśmiechnął się widząc zmierzającą w jego kierunku księżniczkę Leię dzierżąca plastikowy miecz świetlny
- Gdzie twoja siostra?
- Jeszcze się szyk...
- Em! - usłyszała dobiegający z domu krzyk Elliot.
- Już idę - odkrzyknęła siostrze, podbiegając do taty. Wspięła się na paluszki, objęła go za szyję i dała soczystego buziaka w policzek - Paaa!
- bawcie się dobrze - Pan Mauser odprowadził córkę wzrokiem i wrócił do grabienia liści.

W tym czasie panny Maouser wyszły z domu, nie musząc iść daleko, bo ledwo jeden dom obok, mieszkał Toby, z którym wraz z April i Jimmym byli umówieni przed południem. Em przed wyjściem zabrała jeszcze ulubione gumy do żucia oraz torebkę na zbieranie słodyczy i poszła za siostrą do ich wspólnego przyjaciela.

Emily nie lubiła Jamesa, był chłopcem i był głupi, to było jasne, ale dodatkowo był wredny, niemiły i dokuczał swojemu młodszemu bratu, a rodzeństwu się nie dokucza, chyba, że tak w żartach. Dziewczynka jednak nie lubiła się wychylać dlatego siedziała cicho na swoim krześle w przebraniu księżniczki z Gwiezdnych Wojen i nie odezwała się, kiedy James był niemiły dla brata. Spoglądała tylko z trudnym do odgadnięcia wyrazem twarzy na Elliot, która to mogła wiedzieć, ze siostra zastanawia się czy znów będzie musiała powstrzymywać ją od bójki, ale wówczas na szczęście dziesiątoklasista wyszedł, a oni zostali sami.
- Jimmy, będziesz się teraz musiał popisać, wiesz, to nekromanta, więc potrzebujemy kapłana, paladyn byłby lepszy.. Elliot, czemu Ty nie grasz paladynem? - zwróciła się do chłopca i siostry wychodząc z pokoju Tobyego. przeżywała grę, tak samo jak każdą książkę czy bajkę bo historie, bajki, legendy i miejskie mity, to był jej świat. Dlatego nie mogła przestać rozmawiać o grze, nawet kiedy już przestali grac i schodzili schodami na dół.
 

Ostatnio edytowane przez Lunatyczka : 16-09-2017 o 23:00.
Lunatyczka jest offline  
Stary 20-09-2017, 00:51   #4
Mag
 
Mag's Avatar
 
Reputacja: 1 Mag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputację
Była niezwykle dumna ze swojego stroju. A jeszcze nie tak dawno marudziła, że powinna jednak być Darth Vaderem. Na szczęście to tata jej przypomniał, że najlepszym strzelcem był najsławniejszy przemytnik galaktyki. Później było jeżdżenie po sklepach, szukanie odpowiednich materiałów, mierzenie, pierwsze przymiarki i w końcu udało się zrobić ten idealny strój na Halloween.
Zaraz po przebudzeniu usiadła na łóżku i podziwiała elementy swojego kostiumu, rozłożone na biurku, krześle i drzwiach od szafy. Nie mogła się doczekać prawie tak bardzo jak wyjazdów z tatą, wujkami i kuzynami na polowania. Jedynym minusem stroju było to, że tata nie chciał jej pożyczyć prawdziwego pistoletu i to pomimo jej usilnego zapewniania go, że będzie ostrożna, a nawet przecież będzie bez naboi. Gdy ojciec stanowczo odrzucił jej namowy, w końcu dała sobie spokój.

Wstała z łózka, a dokładnie to wyskoczyła i podbiegła do biurka gdzie leżał pistolet na kulki. Wzięła go do ręki i stanęła w typowej pozie bohatera za którego była przebrana.
- Mam co do tego złe przeczucia - poważnym tonem głosu wyrecytowała tekst z filmu i nacisnęła za spust. Plastikowa kulka poleciała przez pokój i trafiła w pluszaka, który zaraz spadł z półki na której był ustawiony.
Elliot chichocząc odłożyła pistolecik i wybiegła po chwili z pokoju, zastukała do drzwi siostry i zbiegła do kuchni.


Prosto po śniadaniu wparowała do łazienki i zgodnie z obietnicą umyła zęby oraz opłukała buzię. Wyczesała włosy, jak to ona, szarpiąc włosami niemiłosiernie, byle tylko szybciej się z tym uporać i zakończywszy poranną toaletę znów biegiem ruszyła przez korytarz do swojego pokoju.
El była bardzo samodzielną dziewczynką. Szybko nauczyła się sama sobie wiązać buty i ubierać się. Nawet o drugim śniadaniu dla siebie i siostry zawsze pamiętała by nie zostało one na kuchennym stole.

Panna Mouser chwilę walczyła z piżamą, starając się od niej wyswobodzić, a gdy ta w końcu spoczęła na rozkopanym łóżku, Elliot doskoczyła do swojego kostiumu. Zaczęła od spodni z charakterystycznym paskiem po boku. Później koszulka, jej była rozcięta i przebarwiona herbatą by odpowiadać oryginałowi. Zarzuciła na to kamizelkę z klapami i zaczęła wiązać do uda kaburę na pistolet. Związała jeszcze swoje włosy czarną prostą gumką w koński ogon z tyłu głowy i usiadła na łóżku żeby założyć buty, których cholewka sięgała prawie jej kolana.
Doskoczyła po chwili do biurka i wzięła do ręki pistolecik.
Gotowa do wyjścia przejrzała się w lustrze. Jej futrzaty plecak, który miał być na łakocie, wyglądał jak wookie będący przyjacielem bohatera, za którego przebrała się dziewczynka.


- Super! - pisnęła zadowolona i wybiegła z pokoju. Już będąc na schodach zaczęła wykrzykiwać, szukając siostry. Dopiero znalazła ją przed domem. Razem dziewczynki pośpiesznie skierowały się do domu obok. Gdzie mieszkał ich przyjaciel Toby.


Uwielbiała grę w Lochy i Smoki. I to pomimo tego, że trzeba było tyle wszystkiego liczyć, że czasem aż głowa pękała. Na szczęście Toby był wyrozumiałym Mistrzem Podziemi i zawsze chętnie pomagał Elliot sprawdzać czy dobrze policzyła wszystkie bonusy do ataku.
Za to dziewczynka zupełnie nie rozumiała, dlaczego James jest niemiły dla Tobiego. Przecież był jego bratem. I to starszym! Z naburmuszoną miną, i skrzyżowanymi na piersi rękami przyglądała się Jamesowi, dopóki ten nie wyszedł.

Jednak na uwagę Tobiego, dziewczynka uśmiechnęła się promiennie.
- Żaden nekromanta nam nie straszny! - odparła mu z przekonaniem. Tak jak przyjaciel ich wszystkich poprosił, Elliot wstała i ruszyła do drzwi oglądając się jedynie z siostrą.

Na pytanie Emily, Elliot uśmiechnęła się zadziornie.
- Paladyni są nudni, gadać nimi trzeba. Dyplomacja jest nudna - przewróciła oczami. - Fajniej się po prostu ciacha. Rzucam dwiema kostkami na atak! - dodała wspominając dwuręczną broń jej postaci. Zaraz też zrobiła wymach rękami udając że właśnie uderza mieczem w rzucającego się ku niej przeciwnika. - Nie mogę się doczekać kontynuacji gry! - stwierdziła podekscytowana, jakby zapomniała, że dzisiejszego dnia co innego znajdowało się w roli głównej.
 
__________________
"Just remember, there is a thin line between being a hero and being a memory"

Gram jako: Irya, Venora, Chris i Lyn

Ostatnio edytowane przez Mag : 20-09-2017 o 00:54.
Mag jest offline  
Stary 20-09-2017, 23:10   #5
 
Pan Elf's Avatar
 
Reputacja: 1 Pan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputację
April leżała na swoim łóżku i wpatrywała się w lśniące gwiazdy porozrzucane po jej suficie. Za oknem już było ciemno i zupełnie cicho, słychać było tylko szum liści drzew poruszanych przez wiatr.
Nie pamiętam, kiedy te gwiazdki zostały przyklejone. Myślę, że tata z mamą zrobili to zanim się urodziłam lub kiedy miałam zaledwie kilka lat. Niektóre z nich już poodpadały”.
April westchnęła, po czym przekręciła się na bok i naciągnęła miękką kołdrę pod samą szyję. Wciąż nie mogła zasnąć, więc zaczęła wpatrywać się w mały stos książek leżący na szafce tuż przy jej łóżku.
Wszystkie już przeczytałam. Muszę wybrać się niedługo do biblioteki po nowy zapas. Z drugiej strony, jak tak dalej pójdzie, wkrótce przeczytam wszystkie pozycje jakimi dysponuje nasza szkolna biblioteka”.
Spojrzenie jej dużych, niebieskich oczu powędrowało na kalendarz wiszący na ścianie naprzeciwko, przez który przewieszony był łapacz snów.
Jutro Halloween. Jeszcze kilka lat temu pewnie nie mogłabym się doczekać”. April zamknęła powieki i spróbowała zasnąć, co wcale nie było takie łatwe. Wciąż przed oczami miała zapamiętane obrazy z tamtego feralnego dnia. W końcu jednak udało jej się oddać w objęcia Morfeusza i choć sen miała niespokojny, udało jej się przetrwać do poranka.

Rankiem przebudził ją niski, ale ciepły głos jej ojca, Colina Wintersa, szeryfa Hollow Creek, który usiadł na skraju jej łóżka i delikatnie chwycił za ramię swojej córki.
- Wstawaj, księżniczko, mamy nowy dzień - powiedział, nachylając się i całując córkę w głowę. Odgarnął blond kosmyki włosów z jej policzka i uśmiechnął się, widząc, że powoli otwiera oczy.
- Cześć, tato - odparła April zaspanym głosem, wychylając się bardziej spod kołdry, by w końcu usiąść na łóżku. Ziewnęła, przeciągnęła się i w końcu zlustrowała swojego ojca.
Ubrany był już w ciemne spodnie, koszulę, a przez ramiona przerzuconą miał kaburę. Na kolanach spoczywała skórzana kurtka z lśniącą odznaką szeryfa Hollow Creek.
- Już musisz iść? - April spojrzała na ojca zawiedzionym wzrokiem.
- Nie chciałem cię budzić wcześniej. Zdążę jeszcze wypić szybką kawę, jeśli zbierzesz się w tej chwili na śniadanie - odparł Colin Winters, puszczając córce oczko. - No, dawaj, dawaj!
April uśmiechnęła się szeroko do ojca, a w jej oczach błysnęły iskierki. Cieszyła się, że będzie miała okazję chwilę z nim posiedzieć, bo tak rzadko mieli dla siebie czas. Szczególnie w ten dzień, jakim był ostatni dzień października.
Szybko więc podniosła się z łóżka, ucałowała ojca w policzek i zbiegła czym prędzej na parter domu, gdzie znajdowała się przestronna kuchnia z jadalnią.
Zaraz za nią zszedł roześmiany Colin. Zawiesił kurtkę na oparciu krzesła, poczochrał już i tak zmierzwione włosy swojej córki, po czym otworzył lodówkę i chwilę się zastanowił.
- Masz jakieś specjalne życzenia? - spytał, spoglądając na April zza ramienia.
- Mogą być płatki. Przy okazji zagrzejesz sobie mleko do kawy.
- Sprytnie! Zatem płatki dla April i kawa z mlekiem dla Colina. - Mężczyzna wyciągnął butelkę mleka z lodówki i pudełko płatków kukurydzianych z szafki nad zlewem.
April natomiast przyglądała się całemu procesowi przygotowywania śniadania. “Mój ojciec, Colin Winters, najlepszy tato na całym świecie. Nikt nie przygotowuje tak pysznych płatków jak on. Szkoda, że tak rzadko mamy okazję spędzić razem czas dłużej niż przy śniadaniu i bardzo późnej kolacji”.
Colin miał takie same odczucia, choć nie mógł na to zbyt wiele zaradzić. Mimo że Hollow Creek wielką miejscowością nie było, to jako szeryf tego miasteczka miał zawsze ręce pełne roboty. Przekładało się to niestety na to, że całymi dniami był poza domem, a z córką widywał się wczesnymi rankami i późnymi wieczorami. Bolało go to szczególnie dlatego, że pozostała mu tylko ona.
- Dzisiaj idę do Toby’ego - oznajmiła April, kiedy Colin postawił przed nią miskę z płatkami i mlekiem oraz talerzyk z ulubionymi ciastkami Oreo.
Toby Gardner był jednym z przyjaciół April, który mieszkał przy tej samej ulicy, kilka domów dalej. Dom Wintersów bowiem znajdował się na samym końcu, tuż przy zakręcie i był “ostatnim przyjaznym domem”, jak to April lubiła zawsze mówić, nawiązując do twórczości Tolkiena.
Znali się od dziecka, ale tak naprawdę przyjaźnić zaczęli się całkiem niedawno, kiedy to spotkali się w bibliotece i oboje chcieli wypożyczyć ostatni egzemplarz jakiejś sztampowej powieści fantasy. Okazało się, że mają wiele wspólnych zainteresowań i oboje posiadają niewiarygodnie wielką wyobraźnię. Potem April dołączyła do jego paczki, do której należały również bliźniaczki Mouser i Jimmy Keetle i od tego czasu spędzali ze sobą niemalże każde wolne popołudnie.

Przed domem Toby’ego spotkała się z pozostałą trójką przyjaciół. Pomachała im już z oddali i podbiegła, by nie musieli dłużej czekać.
- Fajne przebrania - powiedziała, choć nie miała zielonego pojęcia za kogo przebrały się bliźniaczki.
W domu Wintersów nigdy nie było telewizora. Nie chodzili też do kina. Rodzice April uważali bowiem, że media ogłupiają człowieka i że jest masa przyjemniejszych rozrywek, niż bezmyślne wpatrywanie się w ruszające się obrazki. Matka April, która była pisarką, zaraziła swoją córkę zamiłowaniem do wszelakiego rodzaju powieści. Kiedy jeszcze żyła Elena Winters, a Colin miał nieco więcej czasu, wszyscy razem spędzali bardzo aktywnie czas. Nigdy nie czuli potrzeby, by usiąść na kanapie przed telewizorem i marnować swój czas na wpatrywaniu się w ekran. Teraz też tak było, chociaż z innych powodów. Colin spędzał całe dni w pracy, natomiast April spotykała się z przyjaciółmi lub zaczytywała się w kolejnych tomach z biblioteki.
- Miałam się przebrać, ale… - zaczęła, kiedy minęli próg domu Toby’ego.
Nie miała wcale ochoty na przebieranki. W ogóle nie lubiła Halloween, chyba jako jedyna w całym miasteczku (poza swoim ojcem). I było to całkiem zrozumiałe - dokładnie pięć lat temu, 31 października, jechała ze swoją mamą na zakupy. Elena w pewnym momencie straciła kontrolę nad swoim samochodem i zjechały z drogi. Pojazd dachował i w końcu zatrzymał się na drzewie. Elena Winters zginęła na miejscu, natomiast April ma dwie pamiątki po tamtym zdarzeniu - bliznę na lewym obojczyku i nad prawym uchem.
April wzruszyła ramionami, nie kończąc swojej odpowiedzi. Ubrana była w białą sukienkę, na którą narzuconą miała jeansową kurtkę. Włosy natomiast miała splecione w luźny warkocz.

April przyglądała się w milczeniu starszemu bratu Toby’ego oraz przysłuchiwała się ich wymianie zdań. James był książkowym przykładem starszego rodzeństwa. Już nie raz w przeczytanych powieściach April spotkała się z takim typem. Nie było żadnego złotego środka na to, by pogodzić ze sobą tych dwoje. Musieli przeczekać ten okres, aż w końcu oboje docenią to, że siebie mają - albo się zabiją. Tej ostatniej myśli April szybko postarała się pozbyć. Ostatecznie nic nie powiedziała. Nie wiedziała, jak to jest mieć rodzeństwo, była jedynaczką, więc stwierdziła, że najlepiej będzie, jeśli po prostu nie będzie się wtrącać. Toby w końcu był bardzo roztropnym chłopcem, sam potrafił sobie poradzić ze starszym bratem.
Przejechała dłonią po medalionie, który zawieszony miała na szyi. W środku kryło się zdjęcie Eleny Winters. Nie rozstawała się z tym wisiorkiem od pięciu lat. Dzięki niemu miała wrażenie, że jej matka wciąż przy niej była, jakby nigdy nie odeszła.
Uśmiechnęła się do Toby’ego, kiedy mijała go w drzwiach i ruszyła za resztą na dół. Zastanawiała się, czego mogła chcieć od nich mama Toby’ego. Czy to był już czas wyruszyć na polowanie na cukierki? Zaczęła też trochę żałować, że nie przygotowała żadnego stroju, ale z drugiej strony wcale nie miała na to ochoty. Postanowiła jednak, że dzień ten i tak spędzi w towarzystwie przyjaciół, nawet jeśli miałaby się za nimi tylko włóczyć niczym piąte koło u wozu.
 

Ostatnio edytowane przez Pan Elf : 20-09-2017 o 23:14.
Pan Elf jest offline  
Stary 21-09-2017, 00:26   #6
 
Brilchan's Avatar
 
Reputacja: 1 Brilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputację
Jimmi nie mógł się doczekać aż pochwali się swoim strojem znajomym! Stał przed lustrem w swoim pokoju paradując przebrany za dziewiętnastowiecznego Brytyjskiego Generała. Biała broda z waty wyglądała dziwacznie na czarnej buzi, ale chłopiec był niezwykle zadowolony ze stroju, który pomogła mu zrobić gosposia Consuella, z którą spędzał więcej czasu niż z rodzicami. Tato cały czas siedział w biurze albo pracował na komputerze a mama potrzebowała samotności, aby skupić się na swoim malarstwie.

James był zachwycony włączył płytę winylową po dziadku i zaczął chodzić po pokoju ćwicząc piosenkę Majora Generała z operetki "Piraci z Panenzy" Gilberta i Sullivana. Naprawdę ciężko mu było zapamiętać skomplikowany tekst utworu, mówić wyraźnie a do tego grać lekko przygłupiego Generała, ale z każdą próbą był coraz lepszy...

- A ty znowu robisz z siebie pajaca posłuchałbyś Eminema a nie tego badziewia ziomuś - Głos Aleca ośmioletniego brata przerwał koncentracie sceniczną Jima w wyniku, czego rąbną się zdobioną srebrną laską prosto w nogę.

Młodszy chłopiec przebrany w sklepowy kostium Spider - Mana wybuchł śmiechem. Jimmi szybko pozbierał resztki swojej zranionej godności następnie przeprowadził kontratak słowny na zarzuty brata - Przestań wyrażać się jak gangsterzy z getta! Każdy aktor, który od czasów królowej Wiktorii grał Majora Generała jest większym rap godem niż ten twój tleniony białas

- Slim Shaddy przynajmniej nie udaje, że jest Brytolską ciamajdą - Odgryzł się młodszy z chłopców.

- Zobaczysz będę wielkim aktorem! W przyszłym roku olśnię szkolny Glee klub tym kostiumem i perfekcyjnym wykonaniem jednej z najtrudniejszych pieśni operetkowych, co będzie pierwszym stopniem na drodze mojej świetlnej kariery teatralnej... - James rozmarzył się i już rozkręcał się z monologiem. Alec wiedział, że trzeba mu przerwać, bo może tak bez końca rzucił, więc tylko.

- Dobra, choć szybko, bo zaraz się kreskówki zaczną - Obaj bracia Keetle zgadzali się w kwestii seriali animowanych. Były super! Aleksander wolał Spider - mana z szybką akcją i walkami James preferował Batmana z jego teatralną stylistyką oraz inspiracjami epoką Ala Capone obaj lubili Xmenów, bo mimo młodego wieku doświadczyli rasizmu. Kreskówki były gałązką oliwną pomiędzy skłóconym rodzeństwem.

- Jak już zostanę najlepszym raperem wszechczasów to dam ci robotę przy moich teledyskach żebyś nie zdechł z głodu - Spróbował wygrać kłótnie Alec, za co zarobił sójkę w bok od "Generała".

Po obejrzeniu Helloweenowych odcinków bajek nadeszła pora na odwiedziny u Toby ego. Po dyskusji z rodzicami ustalono, że Alec w tym roku zaprosi do domu kolegów i urządzą prywatkę a Jimmi, jako starszy będzie mógł w spokoju pobiegać po okolicy z kolegami bez potrzeby pilnowania młodszego brata.


U Tobiego

Jim poznał Tobyego kiedy Pani Koalski nauczycielka matematyki poznała ich obu aby Gardner podciągnął chłopca z równoległej klasy w matematyce. Toby zrobił dużo więcej wciągnął zdziwaczałego samoluba do swojej paczki i nauczył go że w sumie to inni ludzie nie są tacy durni jak rozpuszczony bogacz wcześniej myślał.


- Paladynem się bardzo trudno gra trzeba być prawym, sprawiedliwym i w ogóle. Nie martw się ochroni nas potęga bóstwa sztuki i słońca! - Zapewnił chłopiec.


 

Ostatnio edytowane przez Brilchan : 07-10-2017 o 14:15. Powód: brakowało w tym poście trochę.
Brilchan jest offline  
Stary 21-09-2017, 08:10   #7
Konto usunięte
 
Kenshi's Avatar
 
Reputacja: 1 Kenshi ma wspaniałą reputacjęKenshi ma wspaniałą reputacjęKenshi ma wspaniałą reputacjęKenshi ma wspaniałą reputacjęKenshi ma wspaniałą reputacjęKenshi ma wspaniałą reputacjęKenshi ma wspaniałą reputacjęKenshi ma wspaniałą reputacjęKenshi ma wspaniałą reputacjęKenshi ma wspaniałą reputacjęKenshi ma wspaniałą reputację
ozmawiając o rozgrywce, zeszli na dół. Z salonu wciąż dobiegały dzikie odgłosy Jamesa i jego znajomych, znęcających się nad jakąś grą na PlayStation a od frontu domostwa słychać było regularne uderzenia czegoś ciężkiego o ścianę - zapewne pan Gardner wieszał ostatnie halloween'owe dekoracje. Toby i przyjaciele przeszli przez szeroki korytarz i weszli do przestronnej kuchni, gdzie przy blacie, nad przeróżnymi wypiekami, krzątała się mama chłopaka. Zapach przygotowanych przez nią ciast i muffinek był tak obłędny, że dzieciaki dopiero po chwili zwróciły uwagę na starszego mężczyznę siedzącego na krześle pod oknem. Dziadek Toby'ego z ponurym wyrazem twarzy obdarzył ich krótkim spojrzeniem, po czym powrócił do wpatrywania się w coś ciekawego za oknem. A przynajmniej tak im się wydawało, gdyż starszy pan od jakiegoś czasu był dziwny i na swój sposób straszny.
- Świetnie, że już jesteście. - Odezwała się pani Gardner energicznym, wesołym głosem. Chwyciła za talerz z babeczkami i podsunęła dzieciakom pod nosy. - Proszę, częstujcie się, kochani. Po jednym, żeby zostało jeszcze trochę na później.


Nie trzeba im było dwa razy powtarzać, bo i które dziecko nie lubiło słodkości? Puszysty smak babeczek podkreślany był przez fantastycznie słodki, pomarańczowy krem, a z każdym kęsem miało się ochotę na więcej. Pani Gardner odłożyła talerz na blat i przeczesując dłonią włosy, powiedziała.
- Dobrze się składa, że twoi przyjaciele przyszli do ciebie tak wcześnie, Toby, ponieważ będę mieć dla was specjalne zadanie. - Uśmiechnęła się szeroko. - Pojedziecie na farmę pana Winstona i odbierzecie kilka ładnych dyń, które są dla mnie przygotowane. Potrzebuję ich do moich wypieków i żeby zagonić Jamesa i jego kolegów do wycinania.
- Do pana Winstona? - Toby wyraźnie zbladł i przełknął ślinę, co nie umknęło uwadze jego przyjaciół.
- No tak, coś się stało? - Kobieta uniosła brwi, patrząc na syna.
Toby zerknął na zajadającą się babeczką Elliott i pokręcił głową.
- Nie, nic, wszystko ok. Przywieziemy te dynie - powiedział z udawaną pewnością w głosie.
- Świetnie, ratujecie mi życie, kochani. - Pan Gardner zaśmiała się, po czym odwróciła i zaczęła rozglądać się za czymś. - Gdzie ja posiałam portfel...

Po kolei otwierała szuflady w kredensie, aż w końcu trafiła na to, czego szukała. Ze środka wypchanego, brązowego portfela wydobyła jednodolarowy banknot, który wręczyła synowi.
- To za waszą pomoc. Możecie sobie kupić trochę słodkości u pani Merple - powiedziała z uśmiechem.
- Dzięki, mamo, jesteś najlepsza! - Toby wyraźnie się ożywił, chowając pieniądze do kieszeni czarnego płaszcza.
- Jedźcie ostrożnie, kochani. - Pani Gardner poczochrała czupryny Emily i Toby'ego.
Już mieli wychodzić, gdy szorstkim głosem odezwał się siedzący pod oknem dziadek.
- Uważajcie, dzieci, bo Halloween to prawdziwa noc duchów i straszydeł. Kto nie wierzy, będzie miał nieprzyjemność przekonać się o tym na własnej skórze. - Wpatrywał się w każde z nich jasnoniebieskimi, niepokojącymi oczyma.
- Oj tato, przestań tak straszyć, bo jeszcze wezmą to sobie do serca. Zresztą, wiesz, jaki jest Toby... - Mama chłopca prychnęła wesoło.
- Po prostu niech uważają - mruknął staruszek.
- Jasne, dziadku, będziemy uważać - rzucił Toby, a gdy wyszli z kuchni, spojrzał na przyjaciół. - Nie przejmujcie się gadaniem dziadka. Odkąd babcia zmarła dwa lata temu, rzadko kiedy można z nim teraz normalnie porozmawiać.

Przeszli przez piwnicę do garażu, skąd zabrali rowery i po chwili wyjechali przed pięknie udekorowany dom. Ktokolwiek tłukł młotkiem w ściany gdzie już się schował, ale trzeba było przyznać, że odwalił kawał dobrej roboty - miejsce było idealnie przystrojone na wieczór i robiło fantastyczne wrażenie.


Słońce przebijało się niemrawo przez biały dywan chmur, a delikatny, rześki wiatr przyjemnie owiewał ich twarze.
- To co? Od razu jedziemy do pana Winstona po te dynie dla mamy, czy najpierw zajrzymy do pani Merple po słodycze? Od tygodnia mam ochotę spróbować te cukierki czekoladowe z takimi różnokolorowymi kulkami, co są do nich poprzyklejane. - Toby pokazywał palcami, jak małe są te "kulki" i robił przy tym dziwne miny, czym wzbudził śmiech Emily i Elliot. - No chyba, że wy chcecie coś innego porobić w mieście? Mama nie powiedziała, o której mamy wrócić, więc jak się pojawimy za dwie, czy trzy godziny, to będzie ok. Chyba. Poza tym jakoś mi się nie spieszy do Winstona...
Przyjaciele wiedzieli, dlaczego. Pola z dyniami pilnował ponury strach na wróble o imieniu Jack, którego Toby strasznie się bał, choć próbował udawać przed pozostałymi, że było inaczej. Przecież nie mógł wyjść przed Elliot na strachajłę, prawda? Przynajmniej tak to sobie tłumaczył.

 
__________________
[i]Don't take life too seriously, nobody gets out alive anyway.[/i]
Kenshi jest offline  
Stary 23-09-2017, 01:49   #8
Mag
 
Mag's Avatar
 
Reputacja: 1 Mag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputację
Sięgnęła bez skrępowania po babeczkę z napisem "BOO" i wgryzła się w nią, od razu pół ciastka biorąc do ust, a przy okazji lekko usmarowała sobie nos pomarańczowym kremem. Przeciągłe "mmmm" sugerowało, że smak bardzo odpowiada Hanowi Solo. Dziewczynka w pełni oddała się delektowaniu babeczki, więc dopiero po chwili dotarło do niej na co zgodził się ich przyjaciel. Elliot wpierw jednak spojrzała na talerz babeczek, który ją znów rozproszył i skupił na sobie uwagę dziewczynki. Zastanawiała się czy by może jakiejś nie podwędzić, kiedy pani Gardner się odwróci...

Dziewczynka zmrużyła oczy i na koniec lekko westchnęła, rezygnując z tego pomysłu. Oblizała palce po słodkiej masie i wtedy złowiła spojrzenie Emily, która dłonią potarła swój nos, przyglądając się przy tym wymownie bliźniaczce.
Elliot przewróciła oczami i nie szczególnie dyskretnie wytarła nos o rękaw, a później przez chwilę pocierała jego materiał dłonią, by pozbyć się z niego pomarańczowego kremu.
Kątem oka spostrzegła jak pani Gardner odwraca się i w kredensie szuka czegoś. Byłby to idealny moment by podwędzić babeczkę... Ale tylko ponownie westchnęła z rezygnacją i powstrzymała się od jakże niegrzecznego zachowania. Zaraz jednak ucieszyła się, że dostali pieniądze na słodycze, uśmiechając promiennie i roześmiała widząc minę Emily, gdy mama Toby'ego ją poczochrała po misternie upiętych włosach.

Za to na zachowanie dziadka Toby'ego, Elliot w pierwszym momencie wzdrygnęła się, ale nawet chwila nie minęła, jak skrzyżowała ręce przed sobą i skrzywiła usta w pełnym dezaprobaty uśmiechu. Dziadek sióstr Mouser, ten mieszkający w Teksasie, też lubił straszyć swoje dzieci i wnuków. Nawet babcię, która kiedyś przypadkiem złamała mu nos butelką od mleka, gdy ten znienacka wyskoczył jej z komórki. Elliot uśmiechnęła się na to wspomnienie. Tamtego dnia nawet nauczyła się kilku nowych przekleństw.

Panienka Mouser schowała ręce do kieszeni i ze wszystkimi ruszyła za Toby'm do garażu, gdzie czekały na nich rowery. Wyprowadzili je na trawnik przed dom.


BMX Elliot był zadbany, wypolerowany nawet, ale nosił tu i ówdzie kilka śladów zadrapań. No i był czerwony, bo wiadomo, że taki jest szybszy niż rowery w innych kolorach.
Rozbawiona zachowaniem Toby'ego pokiwała głową na sugestię by udać się do cukierni.

- Super pomysł Toby! - zgodziła się na propozycję, energicznie kiwając głową. - O, to ja może pobiegnę do domu po pieniądze od mamy i kupimy jeszcze sobie wszyscy milkshaki? - dodała, bo od razu jej się skojarzyło, że Emily przecież uwielbia truskawkowe. Elliot spoglądając po przyjaciołach, oczekując ich odpowiedzi, na koniec zawiesiła spojrzenie na April. Która nie miała stroju. Mama siostrom opowiedziała, dlaczego Winters zachowuje się "dziwnie" i wtedy już dla El przestała być ona "dziwna". Pomyślała teraz nawet, że pewnie koleżanka nie ma stroju, bo nie miał jej kto go przygotować.

- April, jak chcesz to możemy ci znaleźć z Em jakiś kostium - zaproponowała ze szczerym uśmiechem. - Strój Aurory z zeszłego roku, który miała Emily, mógłby dobrze na tobie wyglądać - stwierdziła, ale spojrzała na siostrę po aprobatę, bo w końcu to był jej kostium księżniczki. - A jak nie ten to mamy też inne, co ty na to? - dodała i kiwnęła głową w kierunku domu obok, gdzie mieszkała rodzina Mouserów.
 
__________________
"Just remember, there is a thin line between being a hero and being a memory"

Gram jako: Irya, Venora, Chris i Lyn

Ostatnio edytowane przez Mag : 23-09-2017 o 14:36. Powód: poprawki kosmetyczne
Mag jest offline  
Stary 23-09-2017, 14:31   #9
 
Brilchan's Avatar
 
Reputacja: 1 Brilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputację

- Nie przejmuj się Toby nie każdy może mieć tak fajnego dziadka jak ja bardzo za nim tęsknie... - Odpowiedział Jimmi na przeprosiny kolegi za zachowanie krewnego i wywinął młynka zdobioną laską ze srebrną główką, którą jego dziadek Luck zostawił mu w testamencie. Nie raz zamęczał was historiami o tym, jakim to jego dziadek był wspaniałym aktorem.

- Wiecie słyszałem w TV, że jak się je za dużo słodyczy i za mało się rusza to potem na starość się ma sklerozę i choruję a potem gada głupoty, bo się ma cholesterol a potem ma się miażdyce czy jakoś tak! To samo pisali w jednym wydaniu, „Cosmo" mamy, więc to musi być prawda! Dlatego właśnie musimy koniecznie dużo dzisiaj jeździć na rowerach tańczyć i śpiewać żeby spalić te wszystkie dodatkowe kalorie - Tak naprawdę chłopiec mocno wystraszył się słów starszego Pana więc starał się jakoś pomniejszyć ich znaczenie.

- Super pomysł! Albo możemy skoczyć na chwilę do mnie Consuella na pewno z chęcią ci przerobi jakąś sukienkę! Co byś powiedziała na przebranie się za Carmen? Główną bohaterkę jednej z najpiękniejszych i najpopularniejszych Oper wszech czasów - Zaproponował April.

Mały Anglofil zachodził w głowę jak pomóc najlepszemu koledze wyjść z twarzą z tej ciężkiej sytuacji w końcu wpadł na pewne rozwiązanie:

- Może się podzielimy żeby wszystko szybciej wykonać? Część pojechałaby do sklepu a część po dynie to wtedy ze wszystkim się szybciej uporamy. A nie przejmuj się tym, co mówi twój brat T! Normalnie wstyd mi czasami, że mamy to samo imię! Zobaczysz jeszcze Butch i on będą żałować że nam kiedykolwiek dokuczali kiedy ty zostaniesz wielkim profesorem matematyki a ja najwspanialszym aktorem w historii - Próbował pocieszyć drugiego chłopca.

 

Ostatnio edytowane przez Brilchan : 23-09-2017 o 17:17.
Brilchan jest offline  
Stary 23-09-2017, 20:10   #10
 
Lunatyczka's Avatar
 
Reputacja: 1 Lunatyczka ma wspaniałą reputacjęLunatyczka ma wspaniałą reputacjęLunatyczka ma wspaniałą reputacjęLunatyczka ma wspaniałą reputacjęLunatyczka ma wspaniałą reputacjęLunatyczka ma wspaniałą reputacjęLunatyczka ma wspaniałą reputacjęLunatyczka ma wspaniałą reputacjęLunatyczka ma wspaniałą reputacjęLunatyczka ma wspaniałą reputacjęLunatyczka ma wspaniałą reputację
Emily, wzięła jedną z babeczek, tę z dynią. Podziękowała grzecznie i wzięła z kuchennego blatu serwetkę w dynię. Wpatrywała się w babeczkę przez chwilę i w przeciwieństwie do Elliot nie wgryzała się w nią od razu. Powoli zjadała ja, niemal do ostatniego okruszka, a potem wytarła buzię serwetka i otrzepała dłonie, rzucając karcące spojrzenie swojej bliźniaczce, dostrzegając, że El, jak zwykle, pobrudziła się. Cicho zaśmiała się pod nosem dostrzegając walkę El z pomarańczowym kremem, rozmazanym po pół jej twarzy.

Dostrzegła tęskne spojrzenie Elliot rzucane w kierunku babeczek i już miała dłoń na rękojeści swojego plastikowego czerwonego miecza świetlnego, gdyby musiała przypomnieć siostrze, że to niegrzeczne podkradać babeczki. na szczęście z zadowoleniem stwierdziła, że tym razem Elliot zachowała się poprawnie - jak na księżniczkę przystało. Skupiona za tym by udzielić ewentualnej reprymendy swojej bliźniaczce, nie zauważyła zmierzającej w kierunku, jej idealnie upiętej fryzury ręki mamy Tobyego. Zawsze to robiła, zawsze jej i w sumie nawet to lubiła. To znaczy lubiła to każdego innego dnia, kiedy miała rozpuszczone włosy. Dzisiaj zmarszczyła nosek i wydęła dolną wargę, sięgając do swoich "bułeczek" uplecionych z jasnych blond włosów i kiedy tylko mama chłopca nie patrzyła, co by nie sprawiać jej przykrości, upewniła się, że fryzura ma się dobrze. odetchnęła z ulgą, kiedy okazało się, że rozpoznawalna wszędzie i przez wszystkich fryzura księżniczki Lei jest wciąż nienaganna.

Podreptała za Tobym i całą ich wesoła gromadka, udając, że wcale dziadek jej nie przestraszył. Emily lubiła się bać, ale te oczy.. to spojrzenie, aż wzdrygneła się na samo wspomnienie. Nawet zapomniała o dobrym wychowaniu i nie pożegnala się z Panią Gardner.

Nie lubiła jeździć na rowerze.. no dobrze, w zasadzie to bardzo lubiła ale była w tym, jak we wszystkim co wiązało się z wysiłkiem fizycznym bardzo kiepska. Martwiła się na zaś, ze będzie ich spowalniać, że pewnie znów się przewróci, albo sukienka jej się wkręci w łańcuch, albo zrobi coś równie głupiego, czym jak zwykle się ośmieszy. Widziała jednak minę Elliot. Ona była zachwycona i Em wiedziała, ze siostra nie może się doczekać, aż będzie mogła się pościągać z chłopakami do farmy pana Winstona. Dlatego nic nie powiedziała tylko ze smętną miną wyprowadziła swój, całkowicie czysty i lśniący, z powodu braku użytkowania rower. Tęczowe, błyszczące w słońcu frędzelki przy rączkach od kierownicy podskakiwały wesoło.


- Milkshake? Tak! Truskawkowe, koniecznie! - Od razu rozpromieniła się po propozycji Elliot. Nawet prawie udało jej się zapomnieć, że będzie musiała pojechać tam rowerem.
- Jimmy, a co będzie szybsze i wygodniejsze? jechać do Ciebie i czekać, aż Twoja gosposia przerobi jakąś sukienkę April na strój, czy lepiej wejść do nas i wybrać coś ode mnie lub od Elliot? Ja na pewno mam strój Aurory, który będzie na Ciebie pasował April - uśmiechnęła się przyjacielsko - tak jak El mówi. Nasza mama nie będzie zła o to, nawet jak go pobrudzisz. - z trudem przeszło jej to przez gardło, bo przecież ubrań się nie brudziło - chyba, że było się Elliot.
 
Lunatyczka jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 23:19.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172