Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Horror i Świat Mroku > Archiwum sesji RPG z działu Horror i Świat Mroku
Zarejestruj się Użytkownicy


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 25-10-2017, 09:37   #21
Konto usunięte
 
Kenshi's Avatar
 
Reputacja: 1 Kenshi ma wspaniałą reputacjęKenshi ma wspaniałą reputacjęKenshi ma wspaniałą reputacjęKenshi ma wspaniałą reputacjęKenshi ma wspaniałą reputacjęKenshi ma wspaniałą reputacjęKenshi ma wspaniałą reputacjęKenshi ma wspaniałą reputacjęKenshi ma wspaniałą reputacjęKenshi ma wspaniałą reputacjęKenshi ma wspaniałą reputację


łośne, znajome głosy docierały do niej, jak przez mgłę, wyprowadzając ją powoli z krainy snu. Ciężko było jej otworzyć oczy, ale gdy już to zrobiła i spojrzała na zegarek stojący na szafce przy łóżku, aż podskoczyła - dochodziła pierwsza! Westchnęła ciężko i usiadła na brzegu skrzypiącego łóżka. Z dołu dochodziły wesołe głosy rozmawiających przyjaciół - Luke'a, Barta i Althei a biorąc pod uwagę, że było już lekko po południu, narzeczony najwyraźniej postanowił dać jej pospać. Wzięła szybki prysznic, ubrała się i zeszła na dół, witana wesoło przez gromadkę w salonie.


Trójka przyjaciół była właśnie w trakcie dekorowania wnętrza domu.
- I jak nam idzie, stara? - Althea wyszczerzyła się.
- Świetnie, prawie pomyślałam, że obudziłam się u kogoś innego w domu - odparła Rylee.
- Luke powiedział nam, że dzieją się tu jakieś dziwne rzeczy. Nie martw się, jesteśmy tu dla ciebie i z tobą. - Zapewniła rudowłosa.
- Dzięki, ale jakoś nie mam nastroju na świętowanie Halloween - powiedziała.
- No daj spokój, do wieczora wszystko będzie dobrze. - Wtrącił się Bart. - Wśród swoich najlepiej, szybko wróci ci nastrój, zobaczysz.
- Miejmy nadzieję. Jest coś do zrobienia?
- Założyła kosmyk włosów za ucho.
- Właściwie to można by się przejechać do sklepu po jakieś przekąski na wieczór. Wiesz, mrożonki i te sprawy - powiedziała Althea. - Załatwicie to z Luke'em, a my z Bartem udekorujemy resztę domu?

Rylee spojrzała na Luke'a, który pokiwał tylko głową.
- No dobra, to zrzutka na żarcie. - Carpenter wyciągnęła dłoń
- Myśleliśmy, że jesteś już tak majętna, że nam postawisz halloween'ową kolację. - Bart się zaśmiał.
- No chyba żartujesz - odrzekła Rylee z delikatnym uśmiechem. - No już, wyskakiwać z pieniążków.
Zrzucili się szybko na zakupy, po czym blondynka zarzuciła swój płazcz i buty, wychodząc z Harmonem na chłodne, październikowe powietrze. Dzień był wyjątkowo ponury - grafitowe chmury wisiały nisko, zwiastując nadchodzący deszcz. Gdy jechali Range Roverem narzeczonego przez krótki, leśny odcinek prowadzący od domu Rylee do miasteczka, kobieta miała wrażenie, że między drzewami czai się coś, co ją obserwuje, niezależnie od tego, gdzie się znajduje.


Po dziesięciu minutach dojechali do Safeway'a, gdzie uzupełnili zapasy na dzisiejszy wieczór. Luke zaopatrzył się w kilka zgrzewek dyniowego piwa, które było słabsze od zwykłego, dzięki czemu istniała szansa, że Bart się nie upije. Przechadzając się między regałami i rozmawiając, Rylee usłyszała nagle obok siebie wypowiadane szeptem słowa, znikające równie szybko, niczym podmuch delikatnego wiatru:
"To już dzisiaj, idę po ciebie..."
Odwróciła się, ale w ich alejce był tylko ojciec z dwójką dzieci, skupiony na tym, jakie płatki śniadaniowe wybrać dla swoich synów.
- Co jest, Rylee? Znowu coś się wydarzyło? - Zapytał poważnie Luke.

 
__________________
[i]Don't take life too seriously, nobody gets out alive anyway.[/i]
Kenshi jest offline  
Stary 26-10-2017, 16:43   #22
 
Tabasa's Avatar
 
Reputacja: 1 Tabasa ma wspaniałą reputacjęTabasa ma wspaniałą reputacjęTabasa ma wspaniałą reputacjęTabasa ma wspaniałą reputacjęTabasa ma wspaniałą reputacjęTabasa ma wspaniałą reputacjęTabasa ma wspaniałą reputacjęTabasa ma wspaniałą reputacjęTabasa ma wspaniałą reputacjęTabasa ma wspaniałą reputacjęTabasa ma wspaniałą reputację
Trochę nie była w nastroju po nocnych wydarzeniach, ale nie chciała dać po sobie poznać przyjaciołom, bo znowu zaczęłoby się to całe gadanie o tym, że to przecież Halloween, że ma się rozchmurzyć i tak dalej. Ciekawe, czy oni by się rozchmurzyli, gdyby od kilku dni działo się coś, co z jednej strony wskazywałoby, że wariujesz, a z drugiej, że grozi ci jakieś niebezpieczeństwo. Dlatego darowała sobie gadanie o tym, że nie jest w nastroju. Po prostu zebrała pieniądze na żarcie i pojechała z narzeczonym do supermarketu.

Gdy już się zaczęła rozchmurzać, znowu coś usłyszała. Tym razem jednak gniew wziął górę nad strachem. Nie miała już siły, była kłębkiem nerwów.
- To chodź i sobie mnie weź, gnoju! - warknęła przez zaciśnięte zęby, zupełnie ignorując pytanie Luke'a.
- Kochanie, co się dzieje? Do kogo mówisz?
- Znowu słyszałam jakieś szepty
- odparła i zobaczyła, jak facet z dwójką dzieci dziwnie jej się przygląda a po chwili oddala z progeniturą z ich alejki.
- Nie przejmuj się, jestem przy tobie.
- Wiem, ale ty ich nie słyszysz. Ty nie widzisz i nie doświadczasz rzeczy, które ja widzę i doświadczam.
- Spojrzała na niego ostro.
- To prawda, ale staram się jakoś cię wspierać. Nie musisz się od razu unosić. - Luke pogłaskał ją po ramieniu.
- Przepraszam... po prostu mnie to wszystko denerwuje. - Rylee westchnęła ciężko.
- Wiem, dlatego nie zostaniesz dzisiaj sama. Wszystko będzie dobrze, zobaczysz. Chodźmy do kasy, mamy już wszystko. - Harmon objął ją ramieniem i ruszyli do wyjścia z alejki.

Była zła, że na nim odreagowała frustrację, ale to wszystko już naprawdę ją wpieniało. Jeśli to nie były jakieś zwidy i przesłyszenia, to ten ktoś, czy coś, co jej to robiło, powinno się w końcu pojawić i skończyć, co zaczęło, a nie bawić się w kotka i myszkę. Chociaż z drugiej strony, jeśli chciało doprowadzić ją do rozstroju nerwowego, to powoli się to udawało. Stojąc przy kasie myślami była gdzie indziej, na szczęście Luke wszystko popakował i zapłacił. Mogli wracać do domu.


Przyjechali na miejsce, gdy zaczęło się powoli ściemniać. Rylee była wykończona, dlatego zrobiła sobie mocniejszą kawę, niż zawsze i poszła na piętro, zostawiając przyjaciół samych sobie. Z trudem to przyznawała, ale drażniły ją te ich żarciki, dobry nastrój, salwy śmiechu. Zamknęła się u siebie i przez chwilę leżała na łóżku, gładząc Gangesa po futerku. Zawsze bardzo ją to relaksowało i pozwalało się uspokoić. Prawie zasnęła, gdy z tego stanu wyrwały ją kolejne szepty. Tym razem znała ten głos. To była babcia.

"Wszystko będzie dobrze, Rylee, zaufaj sobie..."

Aż poderwała się do pozycji siedzącej, rozglądając po pokoju. Szepty nie powtórzyły się, ale na biurku przy oknie dostrzegła księgę, którą znalazła na strychu. Nie pamiętała, by ją tutaj przynosiła; była pewna, że zostawiła ją na dole, w kuchni. Z Gangesem na rękach podeszła do biurka i otworzyła książkę na pierwszej stronie. W tym momencie kot miauknął niezadowolony i wyskoczył z jej objęć na podłogę, wybiegając z sypialni. Dziwne. Przekartkowała księgę, zatrzymując się na zakładce z zaklęciem odesłania demona o dziwnym imieniu, które ciężko było jej nawet odczytać. Ostatecznie zostawiła tomiszcze na miejscu i w lepszym nastroju zerknęła do szafy, gdzie znajdował się jej strój halloween'owy.


W tym roku miała być Czerwonym Kapturkiem i nie wiedziała, czy to szept babki (o ile był realny) sprawił, że poczuła się lepiej, ale chciała przebrać się, zejść na dół i dobrze bawić z przyjaciółmi. Wcisnęła się w kostium, zrobiła na szybko włosy i dziwnie podniesiona na duchu wyszła z sypialni. Pierwsze co zamierzała zrobić, to napić się piwa. Alkohol powinien pomóc jeszcze bardziej się rozluźnić.

 
Tabasa jest offline  
Stary 27-10-2017, 13:55   #23
Konto usunięte
 
Kenshi's Avatar
 
Reputacja: 1 Kenshi ma wspaniałą reputacjęKenshi ma wspaniałą reputacjęKenshi ma wspaniałą reputacjęKenshi ma wspaniałą reputacjęKenshi ma wspaniałą reputacjęKenshi ma wspaniałą reputacjęKenshi ma wspaniałą reputacjęKenshi ma wspaniałą reputacjęKenshi ma wspaniałą reputacjęKenshi ma wspaniałą reputacjęKenshi ma wspaniałą reputację
uż na półpiętrze słyszała dochodzące z dołu głośne dźwięki muzyki, zatem Bart musiał zadbać o halloween'ową playlistę. Gdy zeszła na dół, aż się uśmiechnęła, widząc poprzebieranych przyjaciół. Althea przywdziała kostium zakonnicy, choć taka święta to ona wcale nie była, Bart przebrał się za steampunkowego wynalazcę, a Luke za ghostbustera.

Impreza z każdą chwilą rozkręcała się, a Rylee z każdym kolejnym łykiem piwa zapominała o zdarzeniach ostatnich dni i godzin. Postanowiła dobrze się bawić i to robiła. Pograli razem w jedną z planszówek przyniesionych przez Altheę, zjedli trochę ciasta dyniowego, ale przede wszystkim pili alkohol. Dużo alkoholu. Bart oczywiście nie poprzestał na dyniowym browarze, przynosząc ze sobą butelkę whisky. Obiecał oczywiście, że nie będzie rozrabiać, ale mimo wszystko Luke wciąż miał go na oku.

W końcu lekko wstawiony już Bart sięgnął do swojego plecaka, skąd wyciągnął coś, od czego Rylee od razu zjechał nastrój. Planszę Ouija służącą do komunikacji z duszami zmarłych.


- To co, może mały seansik? - Zapytał, szczerząc się. - W końcu dzisiaj jest najodpowiedniejsza na to noc.
Rylee odruchowo wymieniła spojrzenia z Luke'em a potem spojrzała na zegarek. Dochodziła jedenasta w nocy, póki co nic podejrzanego się nie wydarzyło. Może warto było dać się ponieść chwili?

 
__________________
[i]Don't take life too seriously, nobody gets out alive anyway.[/i]
Kenshi jest offline  
Stary 30-10-2017, 13:17   #24
 
Tabasa's Avatar
 
Reputacja: 1 Tabasa ma wspaniałą reputacjęTabasa ma wspaniałą reputacjęTabasa ma wspaniałą reputacjęTabasa ma wspaniałą reputacjęTabasa ma wspaniałą reputacjęTabasa ma wspaniałą reputacjęTabasa ma wspaniałą reputacjęTabasa ma wspaniałą reputacjęTabasa ma wspaniałą reputacjęTabasa ma wspaniałą reputacjęTabasa ma wspaniałą reputację
Musiała przyznać, że wszyscy pięknie się odstrzelili na Halloween a Althea jako zakonnica po prostu rządziła.
- Niegrzeszna dziś z ciebie dziewczynka? - Rylee zabawiła się w gierkę słowną.
- Oczywiście, jak zawsze zresztą - odparła tamta, śmiejąc się.
Tak, jak sobie założyła chwilę wcześniej, sięgnęła do lodówki po piwo. A wybór był całkiem spory i ciekawy, dlatego też Rylee postanowiła spróbować każdego po kolei.


Tylko bąbelki zaczęły uderzać jej do głowy, a pozwoliła zabawie zupełnie ją pochłonąć. Piła, tańczyła, żartowała, grała w gry planszowe - słowem: świetnie się bawiła. Co jakiś czas podjadała trochę ciasta dyniowego, by nie wstawić się za mocno i nie zasnąć gdzieś w fotelu, albo na kanapie. Kilka razy otworzyli też drzwi niestrudzonym dziecięcym zbieraczom słodyczy, obdarowując ich hojnie cukierkami i batonikami.

I kiedy zdawało się, że noc upłynie im w świetnej atmosferze, Bart jak zwykle musiał wyskoczyć z czymś idiotycznym. Tym razem padło na planszę Ouija.
- Czy ciebie już całkiem porąbało? - burknęła Carpenter.
- No co? Przecież to tylko zabawa - odparł Davies.
- Po tym wszystkim, co mnie ostatnio spotyka, ty przynosisz planszę do wywoływania duchów? - Carpenter westchnęła.
- Wrzuć na luz, Rylee, tak, jak powiedziałem, to tylko zabawa. - Bart podrapał się po głowie. - Chociaż mojej babci kiedyś podobno udało się porozmawiać ze zmarłym dziadkiem. Może spróbujemy przywołać twoją babcię?
- To nie byłby zły pomysł, może powiedziałaby ci, po co zostawiła ci tę kartkę i książkę.
- Wtrąciła Althea.

Blondynka westchnęła ciężko.
- Ty też wierzysz w te głupoty? - Spojrzała na przyjaciółkę.
- Tak, wierzę w duchy, to coś złego? - odparła tamta. - Poza tym, jeśli ty nie wierzysz, nie masz powodu się tak pieklić, stara. - Ruda wyszczerzyła się.
- No właśnie. - Poparł ją Bart. - Daj temu szansę, jeśli nic się nie wydarzy...
- Na pewno się nie wydarzy.
- Wtrąciła grobowym tonem Rylee.
- No właśnie, to nic nie tracisz. Pobawimy się i będzie fajnie.
- Myślę, że możemy spróbować, co, kochanie? - Luke spojrzał na nią i uśmiechnął się.
Carpenter przez dłuższą chwilę patrzyła po twarzach przyjaciół. W końcu się odezwała.
- Już dobrze, dobrze, spróbujmy, skoro tak bardzo chcecie. Planszę można położyć na stole w kuchni. Chodźcie. - Machnęła na nich ręką.

Nie była przekonana co do tego całego wywoływania duchów, zwłaszcza po tym, co się ostatnio działo, ale przecież nie będzie psuć innym halloween'owej zabawy tylko z powodu tego, że ona miała jakieś przywidzenia, czy coś takiego. Starała się o tym teraz nie myśleć i wyluzować najbardziej, jak mogła. Od razu po przyjściu do kuchni chwyciła kolejne piwo z lodówki. Jak się bawić, to się bawić.

 
Tabasa jest offline  
Stary 31-10-2017, 08:52   #25
Konto usunięte
 
Kenshi's Avatar
 
Reputacja: 1 Kenshi ma wspaniałą reputacjęKenshi ma wspaniałą reputacjęKenshi ma wspaniałą reputacjęKenshi ma wspaniałą reputacjęKenshi ma wspaniałą reputacjęKenshi ma wspaniałą reputacjęKenshi ma wspaniałą reputacjęKenshi ma wspaniałą reputacjęKenshi ma wspaniałą reputacjęKenshi ma wspaniałą reputacjęKenshi ma wspaniałą reputację
art rozłożył tablicę na stole w kuchni i usiedli w okręgu.
- Muszę was jeszcze raz zapytać, czy jesteście pewni, że chcecie się w to bawić.
- No chyba gdyby było inaczej, to byśmy tutaj nie siedzieli, prawda?
- Rylee uniosła brew.
- Takie są zasady. Trzeba głęboko w środku czuć, że chce się przebywać blisko planszy, gdy wszystko się zacznie. - Wyjaśnił Davies.
- Oczywiście, że chcemy. Chcę porozmawiać z babcią - odpowiedziała blondynka.
- Reszta? - Bart spojrzał na Altheę i Luke'a, którzy niemal w tej samej chwili powiedzieli “tak”.
- Ok, tak, jak już mówiłem, plansza odpowiada na nasze pytania. Znajdują się na niej litery, cyfry, słowa “tak” i “nie”, no i “do widzenia”. Mamy też wskaźnik, który się po niej porusza, odpowiadając na nasze pytania. - Davies wziął go w dłoń i przesunął po tablicy.
- Zadajemy pytania, a potem poruszamy wskaźnikiem zgodnie z wolą duchów? - Althea spojrzała na przyjaciela.
- No właśnie nie my nim poruszamy, a dusza, którą przywołaliśmy - odparł chłopak. - Przemawia przez nasze ciała. Oprócz tego są cztery zasady, których trzeba bezwzględnie przestrzegać…
- Mogłeś od nich zacząć…
- Prychnęła Rylee.
- Pierwsza: nie pytamy ducha, jak umarł. - Bart znów zignorował docinkę dziewczyny.
- Dlaczego? - Spytała Althea.
- Powiedzmy, że człowiek, którego przywołamy, mógł mieć traumatyczną, bolesną śmierć. Nie chcemy, żeby dusza ponownie to przeżywała. - Wyjaśnił. - Może się obrazić i przestać z nami rozmawiać, a wtedy wszystko stracone. Druga zasada: nie pytamy ducha, jak sami umrzemy.
- Dlaczego?
- Tym razem spytał Luke.
- Po pierwsze, nie chcesz tego wiedzieć, a po drugie, mając taką wiedzę, twój umysł może podświadomie kierować cię ku śmierci określonego przez ducha dnia.

W tym momencie Rylee parsknęła śmiechem.
- Stary, to tylko zabawka, rozumiesz? Wyprodukowało ją Hasbro, czy jakaś inna firma. Nie przywołasz tym żadnych duchów. - Po tych słowach Althea klepnęła ją w ramię i zachmurzyła się.
- Daj mu spróbować - powiedziała.
- Nie musisz w to wierzyć, sam się przekonasz - odparł Bart z uśmiechem. - Zasada numer trzy: jeśli dotknąłeś wskaźnika i jesteś w kręgu ludzi, z którymi porozumiała się dusza, nie możesz ot tak po prostu przerwać kręgu i wyjść sobie - musicie zostać do końca. No i zasada numer cztery, najważniejsza: nigdy nie można zakończyć seansu bez pożegnania się z duszą przywołanej osoby. Jeśli się nie pożegnamy, przejście między światem żywych a umarłych pozostanie otwarte, więc duchy będą mogły przejść sobie ze swojego świata do naszego. Gotowi?
- Już chyba bardziej być nie można
- odparła leniwie Rylee.
- Ok, zatem połóżcie dwa palce prawych dłoni na wskaźniku. - Bart ustawił go mniej więcej po środku tablicy.
Althea dołączyła jako pierwsza, za nią Luke i na końcu Rylee.
- Teraz musimy być cicho i skupić się na tym, co chcemy osiągnąć. Przywołujemy duszę pani Carpenter - powiedział bardzo poważnym tonem Davies. - Czy gdzieś obok jest pani dusza, pani Carpenter?! - Ostatnie zdanie wypowiedział podniesionym głosem.

Nic się nie wydarzyło, więc Bart powtórzył pytanie. Wtedy poczuli, jak temperatura wokół nich spada, jakby ktoś nagle otworzył okno w środku zimy.
- Czy jest ktoś z nami?
Wskaźnik najpierw drgnął, a chwilę później zawędrował na pole z napisem “tak”.
- Dobra, kto przesunął wskaźnik? - Zapytała Rylee, prychając.
- Duch - odparł Davies.
- Daj spokój, nie można przywołać ducha przez jakąś zabawkową tabliczkę. - Blondynka uniosła brwi.
- I dlatego zrobiło się tak zimno? Bo ktoś przesunął wskaźnik? - Luke chuchnął w dłoń.
- Kontynuujmy - rzucił Davies. - Pani Carpenter, czy jest pani z nami?
Wskaźnik tym razem przesunął się na pole z napisem “nie”. Althea aż zakryła usta wolną dłonią.
- Więc kto jest z nami? Przedstaw się! - Bart rozejrzał się nad głowami towarzyszy, jakby miał zamiar dostrzec tam ducha, który prowadził ich dłonie.

Wskaźnik nie przesunął się od razu, ale gdy zaczął się ruszać, z każdą kolejną chwilą nabierał na tablicy prędkości, aż ciężko było rozczytywać słowa. W końcu ułożyły się w czytelny przekaz.
- W-A-S-Z-N-A-J-W-I-Ę-K-S-Z-Y-K-O-S-Z-M-A-R. - Przeczytał nieco zaniepokojony Bart.
W tym momencie usłyszeli głośne, natarczywe walenie do drzwi. Wszyscy podskoczyli w miejscu, Althea krótko pisnęła. Pukanie powtórzyło się. Było zbyt mocne, by mógł to być któryś z dzieciaków zbierających słodycze.
- Pieprzyć to, idę otworzyć. - Luke wstał od stołu i ruszył w stronę wejścia.

 
__________________
[i]Don't take life too seriously, nobody gets out alive anyway.[/i]
Kenshi jest offline  
Stary 01-11-2017, 12:32   #26
 
Tabasa's Avatar
 
Reputacja: 1 Tabasa ma wspaniałą reputacjęTabasa ma wspaniałą reputacjęTabasa ma wspaniałą reputacjęTabasa ma wspaniałą reputacjęTabasa ma wspaniałą reputacjęTabasa ma wspaniałą reputacjęTabasa ma wspaniałą reputacjęTabasa ma wspaniałą reputacjęTabasa ma wspaniałą reputacjęTabasa ma wspaniałą reputacjęTabasa ma wspaniałą reputację
Gdy Bart zaczął opowiadać o tych wszystkich zasadach i jak to ma wyglądać, znowu jej się odechciało bawić w tę głupią grę. Reszta jednak wydawała się być zafascynowana tą formą rozrywki, więc nie miała innego wyjścia, jak się przyłączyć (żeby nie wyjść na sztywniarę w taką noc).

Aż uniosła wzrok, gdy wskaźnik zaczął krążyć po drewnianej tabliczce. Była pewna, że nim nie przesuwa, zresztą, jej palce dotykały go z niewielkim naciskiem; Rylee wręcz zdawało się, że są jakoś dziwnie do wskaźnika przyklejone, chociaż ona nie wykazuje większego zainteresowania. W końcu zapytała o to, kto go przesunął, ale oczywiście nikt się nie przyznał. Jeśli chcieli ja nastraszyć, to słabo im szło, bo blondynka czuła jedynie narastającą wewnątrz irytację.

Otworzyła usta z wrażenia, gdy okazało się, że nie skontaktowali się z babką Rylee a gdy wskaźnik zaczął wirować, wskazując coraz to nowe litery, które ułożyły się w trzy słowa, kobieta aż wstała od stołu.
- Waszym największym koszmarem? - Spytała, patrząc po twarzach przyjaciół. - Które z was się tak paskudnie bawi moim kosztem, co? Przyznawać się.
Aż podskoczyła w miejscu, gdy usłyszała nachalne dobijanie się do drzwi.
- Luke, nie, nie otwieraj - poprosiła go.
- Daj spokój, to na pewno jakaś banda dzieciaków czekająca na kolejne słodycze - odparł Harmon.
- Mam złe przeczucia - powiedziała.
- Ok, kochanie, skoro nie chcesz, żebym ja to zrobił, niech Bart otworzy - odparł Lukas.
- Żaden problem. - Uśmiechnął się Davies i ruszył do drzwi.

Rylee czuła się niepewnie - ta tabliczka i to pukanie sprawiły, że koszmary ostatnich dni powróciły ze zdwojoną siłą. Cała chęć zabawy ulotniła się gdzieś, zastępując ją niepokojem. Spięta, niczym struna czekała, aż wyjaśni się, kto przyszedł. Miała nadzieję, że odetchnie z ulgą, gdy usłyszy rozbawione krzyki stojących za drzwiami dzieciaków. Mimo wszystko chwyciła z blatu długi nóż i chowając go za plecy, wyjrzała z kuchni na korytarz, by mieć oko na Barta. Czekała, licząc, że jak zwykle wszystko wyolbrzymia.

 
Tabasa jest offline  
Stary 02-11-2017, 13:02   #27
Konto usunięte
 
Kenshi's Avatar
 
Reputacja: 1 Kenshi ma wspaniałą reputacjęKenshi ma wspaniałą reputacjęKenshi ma wspaniałą reputacjęKenshi ma wspaniałą reputacjęKenshi ma wspaniałą reputacjęKenshi ma wspaniałą reputacjęKenshi ma wspaniałą reputacjęKenshi ma wspaniałą reputacjęKenshi ma wspaniałą reputacjęKenshi ma wspaniałą reputacjęKenshi ma wspaniałą reputację
edwo Bart otworzył drzwi, a ich oczom ukazała się wysoka, ponad dwumetrowa postać w obdartych łachmanach. Jednak to, co najbardziej zwracało uwagę, to głowa nieznajomego, a właściwie wielka, nieco nadpsuta dynia z ponurymi oczami i wielkimi zębiskami, która ją zastępowała.


Stwór był przerażający. Nim Davies zdążył się odezwać, powietrze przecięła stal, a ostrze ogromnego noża wbiło się z plaskiem w miękką szyję chłopaka, obryzgując ściany i drzwi ciemnoczerwoną krwią. Rylee krzyknęła i poczuła, jak strach spętał jej nogi, odmawiając ucieczki.
- Mówiłem, że po ciebie przyjdę, Rylee - rzucił tamten paskudnym, syczącym głosem. Odrucił ciało broczącego krwią Daviesa na ścianę i znalazł się w domu. - Już mi nie uciekniesz, będziesz moja, tak, jak obiecała mi to twoja babka.

Żylaste, długie palce zakończone pazurami przejechały po zakrwawionym ostrzu noża, oczyszczając go z krwi. Potwór, bo nie można było go nazwać człowiekiem, ruszył w stronę Carpenter.
- Najpierw będziesz mieć ze mną do czynienia! - Warknął wybiegający z kuchni Luke, w dłoni dzierżąc tasak.
Doskoczył do nieznajomego i ciął go w korpus. Dyniogłowy jedynie warknął pod nosem, a cios najwyraźniej go tylko rozeźlił, zamiast dotkliwie zranić. Zaskoczony Harmon nie był przygotowany na taki rozwój sytuacji, co napastnik niemal błyskawicznie wykorzystał, wbijając mu ostrze noża od dołu podbródka. Luke zalał się krwią, Rylee i Althea krzyknęły.

Woodridge z wrzaskiem ruszyła do salonu, a do blondynki wszystko docierało jakby z opóźnieniem. Mózg nie potrafił przetrawić aż tylu złych informacji naraz, w dodatku dziewczyna trzęsła się jak osika. Wiedziała jednak, że coś musi zrobić, inaczej zginie...

 
__________________
[i]Don't take life too seriously, nobody gets out alive anyway.[/i]
Kenshi jest offline  
Stary 02-11-2017, 15:26   #28
 
Tabasa's Avatar
 
Reputacja: 1 Tabasa ma wspaniałą reputacjęTabasa ma wspaniałą reputacjęTabasa ma wspaniałą reputacjęTabasa ma wspaniałą reputacjęTabasa ma wspaniałą reputacjęTabasa ma wspaniałą reputacjęTabasa ma wspaniałą reputacjęTabasa ma wspaniałą reputacjęTabasa ma wspaniałą reputacjęTabasa ma wspaniałą reputacjęTabasa ma wspaniałą reputację
Rylee nie wierzyła w to, co się właśnie wydarzyło. Otępiała stała tak w drzwiach do kuchni, patrząc, jak to monstrum z dynią, zamiast głowy najpierw morduje Barta, a potem Luke'a, który chciał jej pomóc. Coś ścisnęło ją w dołku i zaczęła krzyczeć oraz płakać, gdy zobaczyła upadającego na podłogę martwego narzeczonego. Althea gdzieś pobiegła, Rylee w końcu też musiała zmusić się do ucieczki, bo chociaż miała w dłoni nóż, to i tak nie miała szans z tym "czymś".

Siłą woli przekonała ciało, by się poruszyło i zaczęła biec na piętro. Pierwsze, co jej się przypomniało, to że w księdze babka zostawiła jej notatkę w miejscu, gdzie znajdowało się zaklęcie na odesłanie demona. Skoro ten stwór mówił, że ściga ją przez Janice, tamta musiała wiedzieć, że dojdzie do czegoś takiego. I co właściwie miał na myśli dyniogłowy, mówiąc, że babka mu ją obiecała? Teraz nie było czasu się nad tym zastanawiać.


Pędząc, jakby ją sam diabeł wcielony gonił, wpadła do sypialni, dopadając do biurka, na którym leżała stara księga. Dysząc ciężko i pochlipując pod nosem, trzęsącymi się dłońmi odnalazła odpowiednią stronę i zaczęła czytać. Dziwne słowa w nieznanym języku układały się w ciąg zdań, choć zupełnie nie wiedziała, co one znaczą.

Tak, czy siak, Rylee miała nadzieję, że zadziałają i ten koszmar się skończy. Bała się, jak nigdy wcześniej.

 
Tabasa jest offline  
Stary 03-11-2017, 08:41   #29
Konto usunięte
 
Kenshi's Avatar
 
Reputacja: 1 Kenshi ma wspaniałą reputacjęKenshi ma wspaniałą reputacjęKenshi ma wspaniałą reputacjęKenshi ma wspaniałą reputacjęKenshi ma wspaniałą reputacjęKenshi ma wspaniałą reputacjęKenshi ma wspaniałą reputacjęKenshi ma wspaniałą reputacjęKenshi ma wspaniałą reputacjęKenshi ma wspaniałą reputacjęKenshi ma wspaniałą reputację
ylee nie zdążyła nawet doczytać czwartej linijki tekstu, gdy usłyszała dochodzący z dołu tępy strzał, a po chwili przeraźliwy wrzask Althei. Mogło to oznaczać tylko jedno: dyniogłowy ją dopadł. Błądząc myślami, spróbowała skupić się na zaklęciu odesłania, które zaznaczyła jej babka, jednak zupełnie nie potrafiła się skoncentrować. Ta cała sytuacja wybiła ją z równowagi, ale kogo by nie wybiła?

Była w połowie inkantacji, gdy drzwi do jej sypialni otworzyły się gwałtownie i w środku znalazł się Dyniogłowy. Z ostrza, które dzierżył w prawej dłoni na dywan kapała krew. Carpenter zamarła na chwilę, czując tysiące igiełek wbijających się jej wzdłuż kręgosłupa.
- Rylee, moja droga Rylee... - mruknął stwór, robiąc wolny krok w przód. - Nie ma sensu się opierać... próbować czegokolwiek... mówiłem ci, że będziesz moja. Gdybyś mi się oddała od razu, być może twoi przyjaciele wciąż by żyli...

Kobieta spojrzała na niego znad księgi.
- Kim ty jesteś! Czego ode mnie chcesz?!
- Och, to zupełnie proste, droga Rylee.
- Syknął Dyniogłowy. - Widzisz, lata temu, gdy twoja babka była młoda i praktykowała czarną magię, zawezwała mnie, by osiągnąć swój mały, człowieczy, hedonistyczny cel. Chciała być z mężczyzną, którego kochała, choć on był zbyt słaby, by odejść od swojej żony. Spełniłem więc zachciankę Janice, w zamian ona zaoferowała mi ciebie, a raczej twoją duszę. - Utkane ostrymi zębiskami usta stwora wykrzywiły się w ponurym uśmiechu. - Dlatego tutaj jestem, by zabrać to, co mi się należy w związku z umową. Podziękujesz swojej babce, gdy się już z nią spotkasz...

Dyniogłowy ruszył w jej stronę spokojnym krokiem.

 
__________________
[i]Don't take life too seriously, nobody gets out alive anyway.[/i]
Kenshi jest offline  
Stary 03-11-2017, 12:50   #30
 
Tabasa's Avatar
 
Reputacja: 1 Tabasa ma wspaniałą reputacjęTabasa ma wspaniałą reputacjęTabasa ma wspaniałą reputacjęTabasa ma wspaniałą reputacjęTabasa ma wspaniałą reputacjęTabasa ma wspaniałą reputacjęTabasa ma wspaniałą reputacjęTabasa ma wspaniałą reputacjęTabasa ma wspaniałą reputacjęTabasa ma wspaniałą reputacjęTabasa ma wspaniałą reputację

Nie mogła i nie chciała uwierzyć w to, co usłyszała. Czyżby jej ukochana babka, która zajmowała się nią od dziecka, postanowiła "sprzedać" ją jakiemuś demonowi, czy czymkolwiek ten odrażający pokurcz był? Tylko po to, żeby zrealizować swój cel? Miłość? Przecież Janice miała ją, ona kochała babkę jak nikogo na świecie! Zrobiłaby dla niej wszystko! Serce dziewczyny przepełniło się pustką, żalem i rozczarowaniem. To musiała być prawda, skoro ta maszkara się tutaj pojawiła.

Przypomniała sobie nagle słowa Cerys Hastings. Czyżby Janice zabrała właśnie jej tego mężczyznę o którym mówił stwór?
- Czy to był Ben Hastings? - Zapytała Rylee, cofając się w stronę biurka.
- Dobry strzał, Rylee, rezolutna z ciebie dziewczynka - rzucił sarkastycznie Dyniogłowy. - To był Ben Hastings, w rzeczy samej. Niestety, jak to w przypadku związków, które są czymś wymuszane, w tym przypadku magią, ich relacja nie przetrwała próby czasu. Inna rzecz, że twoja babka zapomniała zaznaczyć w umowie, że Ben ma ją kochać aż do dnia, kiedy odejdzie z tego śmiesznego, ziemskiego padołu. Umowa to jednak umowa i choć twoja kochana babka próbowała negocjować, nie było już odwrotu.
- Kim... czym ty jesteś... - Rylee natrafiła pośladkami na blat biurka. Nie miała już gdzie się cofnąć.
- Och, mam wiele imion, moja droga. Tak, jak przybieram wiele postaci. Dziś jestem tym biednym Jackiem Latarenką, tak uwielbianym przez dzieciaki w Halloween. A przynajmniej kimś w tym stylu. - Zaśmiał się pusto i złowieszczo. - Inni znają mnie jako Hakaela, Tego, Który Pożera Dusze, lub Siódmego po Szatanie. - Dyniogłowy wysunął nagle dlugi, rozdwojony na końcówkach czarny język i oblizał górne zębiska.

Rylee zrobiło się niedobrze i zwymiotowała w kąt pokoju. Nic w rzeczywistości już nie było racjonalne, choć cała opowieść wydawała się być jak najbardziej do rzeczy. Została sprzedana jak przedmiot jakiemuś demonowi z piekieł. Babka nigdy jej nie kochała, te wszystkie okazywane uczucia to była jedynie fasada. Oszukała ją. Okłamała... Mimo to blondynka nie zamierzała się poddać. Szybko powróciła do inkantacji zaklęcia z księgi zostawionej przez Janice. W końcu dobrnęła do końca i zupełnie nic się nie wydarzyło.

Dlaczego to nie działało? Dlaczego to nie działało?! Dlaczego to nie działało?!!

- Proszę cię, chcesz użyć na mnie zaklęcia na odesłanie pomniejszego demona? - Hakael prychnął, zbliżając się do Rylee. - Na mnie potrzeba czegoś więcej, niż jakieś śmieszne uroki spisywane przez wieki przez jakieś śmieszne idiotki uważające się za prawdziwe czarownice.
- Czy... czy to ty zabiłeś Penny?
- Zapytała przez łzy Carpenter.
- Oczywiście. Ona też była moją zapłatą w innej sprawie - odrzekł demon. - Oczy i język wziąłem sobie jako trofea. Mam słabość do takich rzeczy. No ale dość już gadania, czas przejść do meritum sprawy. - Hakael uniósł nóż.
- Poczekaj, poczekaj! - Rylee uniosła ręce. - Może... może możemy się jakoś dogadać? Może mogę ci zaproponować coś w zamian? Sprzedać coś, w zamian za swoje życie?
Dyniogłowy zastanowił się chwilę.
- Niestety, nie masz nic, co by mnie interesowało. Poza twoją duszą oczywiście, którą sprzedała mi Janice - mruknął i ruszył w jej stronę.

Rylee krzyknęła. Nie miała szans, by walczyć z tym czymś, więc podjęła jedyną decyzję, jaka przychodziła jej do głowy. Odwróciła się na pięcie i rzuciła w stronę okna. Zamierzała wyskoczyć przez nie, mając nadzieję, że w miarę miękko wyląduje przed domem. Potem spróbuje uciec do lasu, ile sił w nogach. Żałowała, że nie miała przy sobie kluczyków do samochodu albo przynajmniej komórki, żeby zadzwonić do szeryfa Dwyera. Z drugiej strony, co by mu powiedziała? Że goni ją demon z piekła? To było niedorzeczne. Teraz liczyło się jedynie, by nie dać się zabić,mniej istotne sprawy załatwi się później.

 
Tabasa jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 08:55.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172