Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Horror i Świat Mroku > Archiwum sesji RPG z działu Horror i Świat Mroku
Zarejestruj się Użytkownicy


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 11-06-2018, 22:55   #41
 
merill's Avatar
 
Reputacja: 1 merill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputację
Droga do miasteczka zleciała mu szybko. Spędził ją głównie na studiowaniu topografii okolicy i planu miasta. Szybko zapamiętał gdzie są ważne budynki w miejscu ich przeznaczenia, oraz rozkład i nazwy najważniejszych arterii komunikacyjnych. Zawsze powtarzał chłopakom, że trzeba znać teren działania, choćby pobieżnie. Przekartkował także raport z w miarę aktualnymi liczbami dotyczącymi miejscowości. Poznanie ludności na której przyjdzie im działać, było nie mniej ważne. Niepokoił go jednak rozkaz użycia broni, w przypadku zagrożenia życia.



Zagrożenie musiało być spore. O wiele większe, niż zdradziłby spokojny ton prowadzącego odprawę kapitana. Sprzęt ochrony osobistej jaki im wydano, był najwyższej klasy. Był długie lata paramedykiem, na medycynie znał się nieźle, a oznaczenia na maskach oznaczały ochronę nawet przeciw wirusom. Dowódcą sekcji rozkazał zabrać prowiant i zaopatrzenie medyczne na tydzień, choć rozkaz mówił o dwudniowym zapasie. Podobnie z amunicją, przy czym na każdą drużynę przydzielił po dwie podwieszane strzelby M26. W terenie zurbanizowanym mogły się przydać. Zarówno do forsowania zamkniętych drzwi, jak i do pacyfikacji gumowymi kulami co bardziej agresywnych osobników. Uważał, że użycie ostrej amunicji to ostateczność.


Dwa wozy z jego drużyny wjechały do miasta, sekcja trzecia została na peryferiach, dołączając do reszty żołnierzy pilnujących perymetru wokół miasta. W razie czego mógł z łatwością wezwać ich do pomocy. Kierowcy wozu w którym podróżował wskazał na wyświetlaczu GPS centrum miasteczka, a właściwie siedzibę miejscowych władz. Jeśli gdzieś mieli zacząć, to właśnie tam.


Sama mieścinka przypominała miasteczko jakich wiele na Środkowym Zachodzie, sam się w takim wychował i uczęszczał do szkoły. Drobne sklepy, osiedla domków jednorodzinnych na obrzeżach i bardziej zagęszczone centrum. Zaniepokoił go widok porozrzucanych śmieci, zdemolowanych skrzynek pocztowych, budek telefonicznych.. Widok jak po przejściu jakiejś zawziętej i agresywnej demonstracji… wielotysięcznej demonstracji. Powybijane witryny sklepowe, zniszczone samochody, gdzieniegdzie ślady po pożarach. Jedno było pewne, w tym miasteczku stało się coś dziwnego…


Kolejka przed posterunkiem nie zaskoczyła go. Skala zniszczeń jaką widział po drodze, musiała nieść proporcjonalnie dużą skalę skarg, interwencji. Miejscowi posterunkowi mieli pełne ręce roboty. Roboty, którą jego oddział musiał odwalić. Komunikat jaki poszedł przez megafon był zwięzły i jasny. Tak przynajmniej myślało dowództwo. Tony miał dziwne przeczucie, że skutek będzie dokładnie odwrotny od zamierzonego. Nie mylił się… “Kurwa jak ja niecierpię mieć rację” - zamruczał pod nosem.


Wyszedł z wozu i poprawił zwisający na pasku karabin z podwieszoną strzelbą. Kilka osób znikło dyskretnie z kolejki jaka wiła się przed budynkiem miejscowych służb porządkowych. Sam skulił się za drzwiami wozu bojowego, kiedy padły strzały wewnątrz posterunku.


Operatorzy wielkokalibrowych karabinów Browninga skierowali lufy w tamtą stronę, a żołnierze, prócz kierowców wysypali się z wozów, zajmując pozycje obronne. “Dobrzy są” - pomyślał z satysfakcją, godziny katowania ich na ćwiczeniach zrobiły swoje, automatyzmy jakie starał się w nich wyrobić zadziałały. Ludzie rozbiegali się z krzykiem spod komisariatu, unikając jednak uzbrojonych w karabiny Gwardzistów. Maski przeciwchemiczne na twarzach, zapewne dostarczyły dodatkowych bodźców strachu. Byli niczym wyspa spokoju w oceanie rozgrywającego się na ich oczach spektaklu chaosu.


Abrams czuł jak poci się pod maską, ale zdjęcie jej byłoby najgłupszą rzeczą jaką mógł zrobić. Nacisnął przycisk interkomu przy masce i wydał rozkaz, który usłyszeli żołnierze w swoich słuchawkach: - Kierowcy powoli pod budynek, reszta używa pojazdów jako ochrony. Uważać na cywilów, strzelać tylko gdy zauważycie broń! Wypatrywać rannych, medyk w gotowości!!!

Strzały padły na posterunku, nie wiedział kto strzelał, może policjanci, może jakiś inny agresor. W każdym razie było to miejsce gdzie broni było sporo. Zakładać musieli najgorsze opcje. Pojazdy terenowe zamruczały delikatnie potężnymi silnikami i z chrzęstem opon potoczyły się w stronę wejścia do budynku.


Przełączył interkom na megafony samochodowe: - Do strzelców, rzućcie broń i wyjdźcie z rękami w górze. Każda agresja spotka się z użyciem ostrej amunicji. Powtarzam, rzućcie broń i wyjdźcie z rękami w górze!!!
 
__________________
Czekamy ciebie, ty odwieczny wrogu, morderco krwawy tłumu naszych braci, Czekamy ciebie, nie żeby zapłacić, lecz chlebem witać na rodzinnym progu. Żebyś ty wiedział nienawistny zbawco, jakiej ci śmierci życzymy w podzięce i jak bezsilnie zaciskamy ręce pomocy prosząc, podstępny oprawco. GG:11844451
merill jest offline  
Stary 13-06-2018, 22:25   #42
 
kanna's Avatar
 
Reputacja: 1 kanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputację
Mieszkanie Jacka Wood

- Skądś go znam - burknął do siebie Jack, stojąc w uchylonych drzwiach, ciągle bezwiednie zaciskając dłoń na chłodnej rękojeści glocka zatkniętego z tyłu za pasek spodni.
- Tego, co uciekł, czy tego z baseballem? - dopytała rzeczowo Darla. - Chyba nie powinniśmy się do tego mieszać…
Wojsko kazało pozostać w pomieszczeniach a tamci wyglądali, jakby byli w środku jakiś sprzeczki... serio musieli się do tego wtrącać? Ona by odpuściła, ale ojciec był, jaki był. Prospołeczny. To chyba było to słowo.

- Co? - ojciec zatopiony w swoich myślach, na początku najwidoczniej nie zrozumiał pytania. - Ten z kijem… przecież to chyba… mały Strode! - rzekł już z pewnością, wychodząc przed dom.

Darla poszła za ojcem, odruchowo można powiedzieć.
- Mały Strode? - określenie nie pasowało do faceta w jej wieku. Darla dopiero teraz dostrzegła kontekst sytuacji, więc dopytała: - To jego lokal?

- Nie… nie wiem… nie sądzę… - wydukał Jack. - Jego ojciec i brat zginęli na kopalni gdy był jeszcze szczylem.

I wszystko jasne. Pracowali w kopalni, a nawet zginęli, co natychmiast obudziło u ojca opiekuńcze uczucia. Ojciec był ze starej szkoły, przyjaźń, oddanie, wspólna praca, wspólna odpowiedzialność. Kumpel z kopalni był jak brat. A syn kumpla , który zginął w kopalni… Darla już wiedziała, czemu ojciec postanowił zainterweniować.
- Skoro nie jego, to skąd te szeryfie zapędy? – mruknęła, podążając za Jackiem w stronę leżącego.


Wcale się jej to wszystko nie podobało. Wcale.
 
__________________
A poza tym sądzę, że Reputację należy przywrócić.
kanna jest offline  
Stary 14-06-2018, 14:35   #43
 
waydack's Avatar
 
Reputacja: 1 waydack ma wspaniałą reputacjęwaydack ma wspaniałą reputacjęwaydack ma wspaniałą reputacjęwaydack ma wspaniałą reputacjęwaydack ma wspaniałą reputacjęwaydack ma wspaniałą reputacjęwaydack ma wspaniałą reputacjęwaydack ma wspaniałą reputacjęwaydack ma wspaniałą reputacjęwaydack ma wspaniałą reputacjęwaydack ma wspaniałą reputację
Darla z ociąganiem spełnia polecenie ojca i podparła słaniającego się mężczyznę z drugiej strony. Wspólnie wprowadzili go do mieszkania Jacka. Joel był skołowany, nie rozumiał co się dzieje, dochodziły do niego tylko strzępki rozmów. Po chwili znalazł się w obcym domu . Przyjemny chłód orzeźwił go, nauczyciel ocknął się na kanapie. Wciąż kręciło mu się w głowie, ale obraz się wyostrzył. Zauważył, że Jack i jego córka przyglądają mu się uważnie.

- Dziękuję panie Wood – wykrztusił– Chyba uratował mi pan tyłek. Mogę...mogę prosić o szklankę wody?

Jack wyszedł do kuchni, z której za chwilę słychać było trzaskanie drzwiczek i pobrzękiwanie szkła.

-To czemu łazisz z baseballem? - zapytała kobieta z wyraźną wrogością w głosie.

- Broniłem tylko cudzej własności - odpowiedział Joel walcząc, żeby nie zemdleć - To restauracja mojego kumpla...pracuję tam….

Strode musiał na chwilę przerwać by wziąć głębszy oddech

- Wiecie co się działo w nocy...Chciałem sprawdzić czy restauracja nie ucierpiała w trakcie zamieszek i…

Znów zakręciło mu się w głowie i oparł się o zagłówek kanapy.

- Masz - powiedział Wood podając szklankę wody. - Co ci jest?

Darla przeszła do łazienki i wyciągnęła spod umywalki plastikową miskę. Nie z dobroci serca i Facet kiepsko wyglądał, jak miał rzygać, to czyszczenie podłogi jej się nie uśmiechało.

- Wczoraj miałem wypadek - odpowiedział Joel duszkiem wypijając wodę ze szklanki. Uznał, że lepiej przemilczeć w tej historii udział Barrego - Byłem w szpitalu, powiedzieli, że to wstrząs mózgu, ale puścili do domu...A od rana czuję się jak gówno…

Joel poczuł mdłości, ale powstrzymał się od wymiotów.

- Rozumie pan coś z tego panie Wood? - zmienił temat - Co tu robi cholerne wojsko

Jack usiadł w wolnym fotelu. Patrzył przez chwilę bez słowa na Joela.

- Widzieliście te maski? - odpowiedział pytaniem na pytanie. - Było jakieś skażenie? O niczym nam nie mówią...

- Ale o jakim skażeniu my tu mówimy? Przecież w Diamond Taint nie ma żadnych zakładów przemysłowych.

Starszy mężczyzna wzruszył ramionami.

- Jakieś próby nuklearne na pustyni? Coś przejeżdżało stanową z niebezpecznym ładunkiem i… Kurwa nie wiem ale to do cholery nie wygląda jak ćwiczenia!

Ani Jack Wood, ani Joel nie mieli bladego pojęcia co się stało. I nie wyglądało na to, że szybko to ustalą. Po chwili nauczycielowi przyszła do głowy jeszcze jedna myśl

- Wszystko… całe te szaleństwo się zaczęło od wypadku w kopalni. Nie wiem czy to przypadek, ale…ja w przypadki raczej nie wierzę. Pan był szefem ochrony, zna tą kopalnię jak własną kieszeń. Czego ci geolodzy tam właściwie szukali?

Milcząca do tej pory Darleen spojrzała na Joela z większą przychylnością.

- Mówiłam to samo - przypomniała ojcu. - To wszystko zaczęło się od tąpnięcia…

- Oboje wpadliście w tą samą paranoję… No dobrze - uniósł do góry ręce w geście rezygnacji widząc wzrok córki - Znam ludzi związanych z kopalnią, z tą która działała przed kryzysem. Geolodzy coś dłubią przy jednym z korytarzy a co tam dokładnie robią? - wydął usta - To co zazwyczaj robią geolodzy? Pobierają próbki skał, poddają je analizie, bo ja wiem?

- I dlatego wynajmują armię ochroniarzy i dbają, żeby nikt się do kopalni nie zbliżał? - zdziwił się Joel - Ale może ma pan rację, może to tylko paranoja. Oby to się szybko skończyło, wojsko powinno zaprowadzić porządek raz dwa.

Spojrzał na zegarek. Musiał wracać do domu, Barry na pewno już się zaczął niepokoić. Ale w takim stanie Strode nie mógł prowadzić samochodu.

- Mam jeszcze jedną prośbę panie Wood. Zrozumiem, jeśli pan odmówi. Potrzebuję podwózki, mój brat został sam, a ja nie nadaję się do jazdy. Obiecuję, że po wszystkim odwdzięczę się jakoś…

- Oczywiście Jo. Nie ma problemu. Pojedziemy wszyscy - powiedział stanowczo spoglądając na Darleen. - Nie zostawię cię teraz tutaj samej
 
waydack jest offline  
Stary 14-06-2018, 22:37   #44
Edgelord
 
Zell's Avatar
 
Reputacja: 1 Zell ma wspaniałą reputacjęZell ma wspaniałą reputacjęZell ma wspaniałą reputacjęZell ma wspaniałą reputacjęZell ma wspaniałą reputacjęZell ma wspaniałą reputacjęZell ma wspaniałą reputacjęZell ma wspaniałą reputacjęZell ma wspaniałą reputacjęZell ma wspaniałą reputacjęZell ma wspaniałą reputację
Eileen zmierzała w kierunku domu Shawna układając już sobie w myślach plan na wyciągnięcie go z nudnej przestrzeni codzienności, gdy odgłos strzałów oderwał dziewczynę od tych rozważań, które nie jawiły się już tak ważnymi, jakimi wydawałyby się jeszcze wczoraj. W pierwszym momencie ten niespodziewany huk sprawił, że odruchowo Ryan odskoczyła w bok... dopiero po chwili zrozumiała, jak bezcelowy mógł to być wysiłek na otwartej przestrzeni. Do tego to na posterunku policji musiało dojść do strzelaniny, a zakrwawione podkoszulki dwóch chłopaków nie sugerowały, iż były to tylko strzały ostrzegawcze...

Nie wiedziała czemu jej myśli miast skupić się na jak najszybszym oddaleniu się od tego miejsca, skierowały swój tor na rozważania o możliwości większego zgromadzenia materiału. Czyżby to było dzięki Shawnowi, który w swej pracy podążał za sensacją, aby ją uwiecznić dla zarobku?

A tu przecież tyle się działo! Sceny, których Eileen potrzebowała, jakie mogła wykorzystać we własnych projektach! Prawdziwe zdarzenia, którymi mogła się inspirować przy pisaniu scenariusza!

Tylko jak zawsze był problem z tymi możliwie niechętnymi jej pracy - jak nie ochrona obiektu, to cholerni żołnierze! Dziewczyna w swoim życiu już miała przed oczami wycelowaną lufę pistoletu w swoją stronę, kilka razy wpadła w łapy policji, czy nawet musiała ścierpieć stłuczenia, których doznała dzięki jakże „delikatnemu” obejściu się z intruzem. Niemniej wolała uniknąć sprawdzania technik antyintruzowych tych żołnierzy... tylko jak?

Starając się mieć na oku Hamveye, Eileen próbowała znaleźć najlepszą miejscówkę na objęcie obiektywem tej małej kamery wejścia na posterunek policji, jednocześnie uwieczniając tych ludzi, co umknęli ze środka.

Filmując rozwój prawdziwej akcji.
 
__________________
Writing is a socially acceptable form of schizophrenia.
Zell jest offline  
Stary 17-06-2018, 22:57   #45
 
GreK's Avatar
 
Reputacja: 1 GreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputację
William JAEGER
Pozostawili przy wozie Goldwinga, medyka, który ze względu na sposób bycia i głęboką wiarę zwany był przez wszystkich Prayerem i Jaeger razem z Ramirezem i Millerem weszli do wnętrza budynku. Rozbite szkło zachrzęściło pod wojskowymi podeszwami. Snopy latarek przy broni, wyraźnie widoczne w unoszącym się kurzu, krzyżowały się lustrując wnętrze restauracji. Przetrząsali salę systematycznie, po kolei asekurując się nawzajem, tak jak byli szkoleni, stolik po stoliku, zakamarek za zakamarkiem, komunikując się głośno.
- Czysto!
- Czysto!
- Czysto!
Rozpruta kasa za barem i walające się po podłodze drobne świadczyły o tym, że włamywacze dokładnie przetrząsnęli wnętrze.
Główna sala była pusta. Pozostały do sprawdzenia pozostałe pomieszczenia.

Eileen RYAN
Kamera poszła w ruch. Obiektyw rejestrował zajście na centralnym skrzyżowaniu Diamond Taint. Żołnierze wysypali się ze swoich wozów niczym konfetti z pudełka i schowali się za nimi jak za tarczami, z lufami skierowanymi w kierunku posterunku.

- Kurwa ale jazda! - wyrwało jej się zapomniawszy, że wszystko się nagrywa.

Przez chwilę się poczuła jak dziennikarka wojenna.

- Do strzelców, rzućcie broń i wyjdźcie z rękami w górze. Każda agresja spotka się z użyciem ostrej amunicji. Powtarzam, rzućcie broń i wyjdźcie z rękami w górze!!!

Większość osób z kolejki uciekła, lub przynajmniej odeszła w bezpieczne (ich zdaniem) miejsce, lecz część odważniejszych (bądź głupszych) podeszła bliżej obserwując całe zdarzenie. Czy pchała ich do tego ciekawość, czy determinacja załatwienia swojej sprawy gdy cała sprawa się wyjaśni a dostęp do komisariatu będzie łatwiejszy - ciężko było stwierdzić. Hammery przesunęły się powoli, żeby uzyskać lepszy kąt strzału, skutecznie stając między Eileen a budynkiem policji. Nie przestając kręcić ruszyła w stronę budynku, by mieć lepsze ujęcie.

- Rzuć broń! Unieś ręce nad głowę a nic ci się nie stanie!

- Kurwa - zaklęła znowu nie zważając na czerwoną lampkę na kamerze. Cały widok przesłaniał jej Hammer. Przyspieszyła kroku.

Darleen WOOD, Joel STRODE
Jack, mimo, że Joel zapewniał, że czuł się znacznie lepiej podtrzymywał go pod jedno ramię. Z drugiej strony asekurowała go Darleen. Wpakowali Strodea do trochę już sfatygowanego, pięcioletniego forda mustanga i nie niepokojeni przez nikogo dojechali do mieszkania Joela. Jack oczywiście się uparł, że odprowadzi go aż do samej kanapy.

Barry nie przywitał ich przyjaźnie.

- Kogo tutaj przyprowadziłeś Joel? Barry mówił, że tam są źli ludzie. Barry mówił, że ich nie powstrzyma. Oni szepczą w głowie Barremu. Oni mówią żeby zrobił złe rzeczy. Po co przyprowadziłeś Joel tych ludzi do naszego domu?

Joel próbował uspokoić brata ale nie przynosiło to najlepszych efektów.

- Nic się nie stało Jo - powiedział Jack. - Już sobie idziemy.

- Przepraszam - nie zdążyłem wykupić leku, który powinien wziąć.

Jack zapewnił, że wszystko jest w porządku i przekonał Strodea, że najlepiej będzie jak to oni z Darleen pojadą do apteki a Joel zostanie sam z bratem.

William JAEGER
Otworzone okno w gabinecie było zakratowane. Tędy na pewno nikt nie wszedł ani nie uciekł.
-Czysto!
***
William i Jack Ramirez weszli do męskiej toalety, zostawiając w odwodzie Benjamina Millera. Musieli sprawdzić każde pomieszczenie. Żmudne zadanie. Kolejne drzwi kabin toalety ustępowały pod kopnięciem wojskowego buta.
- Czysto!
Wyskoczył znad drzwi, wejściowych wpadając na Ramireza.

- Skurw... - stęknął przyszpilony do ziemi.

Jak on tam mógł wleźć i jak mogli go nie zauważyć wchodząc do toalety? Intruz wydarł na zewnątrz skręcając ostro przed Millerem. Był szczupły, niski i bardzo sprawny.

Benjamin pociągnął za nim krótką serią, lecz ta tylko przeorała bar, odłupując od niego kawałki drewna i tłukąc kilka butelek trunku. Niska sylwetka wyskoczyła zza mebla prosto w wybitą witrynę.

- Adam, idzie na...

Resztę słów Millera w intercomie zagłuszył szczęk broni automatycznej z Hamveya.

Anthony ABRAMS
Wyszedł przed budynek zasłaniając się jakąś tłustą, przepoconą babą w przepoconej niebieskiej koszulce w kratę ledwo opinającej zwisający wał tłustego brzucha i krótkich białych leginsach opinających jej ogromne uda. Leginsy byłyby białe, lecz najwidoczniej sfajdała się w nie bo wykwitła na nich brązowa plama a brunatna ciecz ciekła jej po nogach. Do głowy przystawioną miała lufę pistoletu.

- Rzuć broń! Unieś ręce nad głowę a nic ci się nie stanie! - krzyknął Tony a do interkomu dodał. - Szansa na czysty strzał?

- Spierdalaj! - wrzasnął porywacz. - Uwolnijcie kurwa mojego brata! Teraz! Bo inaczej zabiję tą tłustą świnię!

Nazwana świnią zakwiczała a jednocześnie w interkomie usłyszał odpowiedzi "nie, nie" i mniej regulaminową Howarda "kurwa nie ma szans".

- Odłóż broń a...

Strzał z pistoletu przerwał wypowiedź Abramsa. Po wystrzale usłyszał wizg kuli i kolejny huk.

Joel STRODE
Gdy zostali sami Barry trochę się uspokoił. Irytowało go jednak, że nie może w telewizji oglądać swojej ulubionej kreskówki. Dopiero gdy Joel włączył cartoon network z DVD mężczyzna przestał się irytować i popadł w apatię.

Warkot samochodu za oknem przykuł uwagę Joela. Podszedł do kuchni i wyjrzał przez okno. John Tetch posapując wyciągał pokaźną walizkę z bagażnika swojego dodgea.

Eileen RYAN
Właśnie minęła młodą, długowłosą kobietę, by w ostatnim momencie złapać w kadrze mężczyznę, wyłaniającego się zza opancerzonego wozu, stojącego przed komisariatem, który zza otyłej kobiety wycelował broń prosto w jej stronę! Serce jej zamarło. Byłaby w stanie przysiąc, że w tym momencie przestało bić. Czas zwolnił a ona stojąc, nie mogąc się ruszyć, zobaczyła najpierw błysk u wylotu skierowanej w jej stronę lufy. Chwilę później huk wystrzału.
Mówią, że przed śmiercią przed oczami przelatuje ci całe życie.Eileen w ułamku sekundy pomyślała o beztroskim dzieciństwie, ujrzała twarz matki i ojca, zobaczyła siebie w mocnych ramionach Stevena w chwili rozkoszy, gdy przygniatał ją swym ciałem, rozbrajający śmiech Shawna...
...a później metaliczne uderzenie gdy kula musnęła opancerzoną część wozu i zrykoszetowała zlewające się w następny wystrzał. Czas znowu przyspieszył a twarz zamachowca zamieniła się w krwawą miazgę. Ktoś zaczął przeraźliwie piszczeć a rudowłosa, którą właśnie minęła przewróciła się i zaczęła charczeć.

Piękna, młoda dziewczyna leżała w kałuży krwi trzymając zakrwawioną już dłonią szyję, z której strumieniami uchodziło z niej życie. Kałuża krwi rozlewała się i sklejała rozsypane wokół głowy piękne, złociste włosy.


Darleen WOOD
Jack postanowił podjechać do Wal-Mart i przy okazji zrobić większe zakupy. Już podjeżdżając pod parking zorientowali się, że nie on jeden wpadł na taki pomysł. Droga do pustego zazwyczaj małego parkingu była zatłoczona.

- Co jest kurwa? - zatrzymał samochód w kolejce oczekujących na wjazd na parking.

Wysiadł, żeby się rozejrzeć. Wszedł na maskę samochodu i spojrzał gdzie kończy się ogonek. Parking zdawał się być pełny a oni stali w kolejce oczekujących na wolne miejsce, jakieś pół mili od wjazdu. Kilka samochodów zaparkowało na poboczu, wzdłuż drogi i ich właściciele postanowili pokonać ten dystans na piechotę. Stary, czerwony pickup stanął za nimi i zaczął trąbić.

Jack zeskoczył z wozu i spokojnym krokiem ruszył w kierunku pickupa. W jego oczach Darleen zauważyła niebezpieczne, tak dobrze jej znane iskierki.

William JAEGER
Gdy wyszli na zewnątrz, starszy szeregowy Goldwing nachylał się nad podziurawionym ciałem.

- Jezus, Maria... Jezus, Maria... - słychać było w intercomie i gdyby nie maska, mogliby przysiąc, że zobaczyliby na jego spokojnej twarzy łzy. - Przecież to jeszcze dziecko...

Na ziemi, przedziurawiony serią karabinu maszynowego, plujący szkarłatną krwią leżał kilkunastoletni chłopak. Gdy nadjechała karetka już nie żył.


Anthony ABRAMS
Pierwszy strzał był przeznaczony dla niego. Wiedział to. Drugi wręcz wyrwał niedoszłemu zamachowcowi pół twarzy. Dopiero gdy upadł Anthony zdał sobie sprawę, że zastrzelił go od tyłu jeden z policjantów. Po prostu przyłożył mu lufę dwururki do głowy i strzelił. Otyła kobieta odwróciła się i widząc zmasakrowaną twarz porywacza, który osunął się do jej stóp, złapała się za głowę i zaczęła przeraźliwie piszczeć. Policjant chciał jeszcze do niej podejść, lecz strzelba wypadła mu z ręki i osunął się na ziemię.
 
__________________
LUBIĘ PBF
(miałem to wygwiazdkowane ale ktoś uznał to za deklarację polityczną)
GreK jest offline  
Stary 22-06-2018, 23:18   #46
 
waydack's Avatar
 
Reputacja: 1 waydack ma wspaniałą reputacjęwaydack ma wspaniałą reputacjęwaydack ma wspaniałą reputacjęwaydack ma wspaniałą reputacjęwaydack ma wspaniałą reputacjęwaydack ma wspaniałą reputacjęwaydack ma wspaniałą reputacjęwaydack ma wspaniałą reputacjęwaydack ma wspaniałą reputacjęwaydack ma wspaniałą reputacjęwaydack ma wspaniałą reputację
Joel przemył twarz pod wodą a potem zaległ na kanapie, robiąc sobie mokry okład na głowę. Przestał zwracać uwagę na starszego brata, którego mamrotanie o złych ludziach zaczęło powoli doprowadzać go do szewskiej pasji. Czuł wstyd i zażenowanie, bo Jack i jego córka okazali nauczycielowi tyle serca a Barry z potraktował ich obcesowo, okazując niemal otwartą wrogość. Czterdziestolatek uspokoił się dopiero, gdy Joel włączył mu kretyńskie kreskówki.
- Nie poznałeś? – odezwał się w końcu Strode podnosząc się z kanapy – To był Jack Wood, pracowaliście razem w kopalni.
- Kłamiesz. Jack Wood nie ma tylu białych włosów. I jest chudy jak ty -
- A wiesz, który mamy rok Barry? – zapytał nieco zgryźliwie Joel – Kto jest teraz prezydentem?
Barry próbował coś policzyć na palcach.
- Clinton?-
- Nie, Clinton przegrała –
- He?

Joel zaśmiał się nerwowo przyglądając się głupiemu wyrazowi twarzy starszego brata. Za oknem usłyszał warkot silnika . Czyżby Jack i Darleen już wrócili ? Wyjrzał przez szybę i zauważył jak John Tetch wyciąga z bagażnika samochodu, swoją wypchaną po brzegi walizkę. Najwyraźniej nie udało mu się wyjechać z miasta, Joel domyślił się dlaczego. Wojsko otoczyło Diamond Taint jakimś kordonem, miasteczko zostało odcięte od świata, nikt nie mógł wjechać ani wyjechać. Próbował sobie przypomnieć, kiedy ostatni raz jakieś amerykańskie miasto zostało poddane podobnym procedurom. Owszem, na filmach zdarzało się to często, ale w normalnym życiu? Nawet Nowy Orlean nie był tu wyjątkiem. Wojsko pomagało w ewakuacji a potem prowadziło akcję ratunkową na zalanych terenach. Nikt nie odcinał mieszkańców od internetu, nie zagłuszał sygnałów radiowych, nie blokował telefonów. Zdał sobie sprawę, że zdani są na łaskę i niełaskę ludzi z karabinami. Gdyby on i Barry nagle zniknęli, świat nigdy by się o tym nie dowiedział. Mogliby wymyślić dowolne kłamstwo.

Gdy wyjrzał z powrotem za okno, Tetcha już nie było na podjeździe, drzwi do samochodu zostawił jednak otwarte. Nauczyciel podszedł do drzwi wejściowych i przekręcił zasuwę. Po rękach przeszła mu gęsia skórka. To, że nigdy nie słyszał o takich miasteczkach jak Diamond Taint nie znaczyło, że takie miejsca nie istniały. Pytanie, co się z nimi stało?
 
waydack jest offline  
Stary 24-06-2018, 11:05   #47
 
potacz's Avatar
 
Reputacja: 1 potacz ma wspaniałą przyszłośćpotacz ma wspaniałą przyszłośćpotacz ma wspaniałą przyszłośćpotacz ma wspaniałą przyszłośćpotacz ma wspaniałą przyszłośćpotacz ma wspaniałą przyszłośćpotacz ma wspaniałą przyszłośćpotacz ma wspaniałą przyszłośćpotacz ma wspaniałą przyszłośćpotacz ma wspaniałą przyszłośćpotacz ma wspaniałą przyszłość
[MEDIA]http://www.youtube.com/watch?v=fFaf6Tbt130[/MEDIA]



-Preacher to był podły złodziej, młody czy nie. Skurwiel chciał okraść szczerze pracujących ludzi. Miał okazję się poddać a tego nie zrobił. Wykonałeś swoje zadanie tak jak należy. W przykazaniach napisane jest, nie kradnij. On nie wziął sobie tego do serca. Położył rękę na ramieniu załamanego Adama Goldwinga i klepnął go w plecy.


Karetka przyjechała. Jaeger zdał raport ratownikom i wskazał na poszkodowanego i trupa. Opisał sytuację, wskazał kradziony sejf. Ratownicy medyczni zapisali wszystko oraz zabrali poszkodowanego pacjenta na karetkę. Trupa wsadzili w czarny plastikowy worek, ale zostawili go na miejscu zdarzenia, gdyż mogli zająć się tylko jednym przypadkiem na raz. Położyli go na drewnianej ławce zaraz przy restauracji, wiszącej w stylu lat 70 na murze.




-Vodoo, Mother, Preacher, zajmijcie się resztą, zbierzcie się. Jak skończycie, przygotować się do rozjazdu. Z wolną chwilą musimy podjechać i pogadać z opiekunami naszego ćpuna i rozeznać się w całym tym burdelu, miejscowi mogą coś więcej wiedzieć.

Bill podszedł do Humvee zameldować całe zajście do dowództwa. , Pominął incydent z ćpunem. Sytuacja i tak jest napięta, a ten mały wyjątek nikomu nie zaszkodzi.
Miał taką nadzieję.
 
__________________
"Głową muru nie przebijesz, ale jeśli zawiodły inne metody należy spróbować i tej."

Ostatnio edytowane przez potacz : 25-06-2018 o 20:00.
potacz jest offline  
Stary 26-06-2018, 23:00   #48
 
kanna's Avatar
 
Reputacja: 1 kanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputację
Nie uśmiechało się jej jechać po zakupy – generalnie w ogólnie nie uśmiechała się jej przejażdżka - ale ojciec nie wydawał się być otwarty na dyskusje w tej kwestii. Czasami bywał straszliwie apodyktyczny a próby dyskusji przy innych odbierał jako podważanie swojego autorytetu i robił się wybitnie nieprzyjemny. Darleen zdążyła się już nauczyć, ze czasem lepiej po prostu się nie odzywać i robić co ojciec wymyśli.

Dlatego bez słowa zgodziła się na podwózkę Joela. Zakupy… nie miała na nie ochoty. Kiedy zobaczyła kolejkę samochodów wiedziała już, że to nie będzie kwestia minut. Ojciec też to zrozumiał i skorzystał z nadarzającej się okazji – w postaci natarczywego kierowcy pick-upa – żeby rozładować emocje. Nie chciała być tego świadkiem.

- Tato – złapała go za ramię. – Szkoda czasu na tego dupka. Przy głównej ulicy jest apteka, podjedziemy tam, nie ma co tutaj tracić czasu… Joel się będzie niecierpliwił. Chodźmy – pociągnęła ojca za sobą.
Nie zamierzała wdawać się w kłótnie, w najgorszym razie po prostu wsiądzie do samochodu i odejdzie, a raczej zmiarkuje, że odjeżdża – to powinno otrzeźwić ojca.
 
__________________
A poza tym sądzę, że Reputację należy przywrócić.
kanna jest offline  
Stary 27-06-2018, 02:39   #49
Edgelord
 
Zell's Avatar
 
Reputacja: 1 Zell ma wspaniałą reputacjęZell ma wspaniałą reputacjęZell ma wspaniałą reputacjęZell ma wspaniałą reputacjęZell ma wspaniałą reputacjęZell ma wspaniałą reputacjęZell ma wspaniałą reputacjęZell ma wspaniałą reputacjęZell ma wspaniałą reputacjęZell ma wspaniałą reputacjęZell ma wspaniałą reputację
Cała scena wydawała się być wręcz wymarzona w oczach Eileen. Czego więcej mogłaby chcieć, gdy od tak dawna poszukiwała odpowiedniej inspiracji i ujęć, które przysłużyłyby się jej w drodze do sławy filmowej? Nie chciała całe życie być przecież znana jednie na scenie Youtube czy nawet Internetu. Była stworzona do czegoś więcej, a skoro zyskała już konkretną sławę w kręgach YT, to mogła przecież dalej pociągnąć swoje doświadczenie.Jeżeli potrafiła swoimi filmami na tej platformie wzbudzać strach w oglądających, to czemu miałaby odmawiać sobie sięgnięcia po większy kaliber?

Już sobie wyobrażała minę Stevena, gdy to właśnie Eileen stanie na światowym świeczniku filmowym! Zaraz odrzuci babsztyla, co go omotał, aby błagać swoją prawdziwą miłość o możliwość powrotu. Eileen wtedy będzie udawać niechętną, aby w końcu łaskaw...

Lufa pistoletu skierowana w dziewczynę skutecznie odrzuciła wszystkie niepotrzebne myśli, którymi teraz zarzucała sobie głowę. W jednym momencie Eileen straciła oddech, jedynie wpatrując się bez ruchu w zamachowca. Nigdy nie rozumiała czemu ludzie truchleją w śmiertelnym zagrożeniu - a teraz sama tego doświadczała. Przez ten ułamek sekundy wydawało jej się, że widzi przeszłe zdarzenia, radosne chwile związane z tymi osobami...
...z osobami, które teraz chciała wołać o pomoc...
...skryć się w nich...
...nie chciała umierać w samotności.

Brak bólu, mimo huku wystrzału, odegnał od niej możliwość śmierci w tej sekundzie.

A jednak śmierć nie odeszła daleko.

Eileen spojrzała w stronę dziewczyny leżącej w kałuży krwi, która charczała w agonalnym już odruchu. Ryan nie musiała być lekarzem, aby wiedzieć, że w tej sytuacji nieznajoma tak naprawdę jest już martwa...

A jednak... nie umiała po prostu...
Eileen dopadła do dziewczyny, nie zwracając uwagi, że krew brudzi jej ubranie. porzuciła obok kamerę, nawet jej nie wyłączając. Działała tak, jak i zawsze sądziła, iż działać będzie musiała w przyszłości gdy skończy studia medyczne.
Być spokojnym.
Starać się ratować.

- DAJCIE LEKARZA! - Eileen krzyknęła w stronę żołnierzy, sama robiąc co było w jej mocy, aby spowolnić szalony upływ krwi. W głębi duszy wiedziała, że to zda się na nic. Prawdopodobnie tętnica szyjna została przerwana. O innych obrażeniach nie było nawet co wspominać.
- Jestem z tobą... - szepnęła do dziewczyny, nie chcąc pozostawić jej całkowicie samej.

 
__________________
Writing is a socially acceptable form of schizophrenia.
Zell jest offline  
Stary 28-06-2018, 14:53   #50
 
merill's Avatar
 
Reputacja: 1 merill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputację
Nawet nie zdążył się uchylić, kiedy pocisk z pistoletu zrykoszetował na opancerzonych drzwiach Hummera. Przez moment świat zwolnił a potem przyspieszył jakby ktoś bawił się pilotem od odtwarzacza filmów wideo. Abramsowi bardzo się nie podobało, że w tym filmie gra główną rolę. Nie zdążył nawet wydać komendy, kiedy drugi strzał powalił dotychczasowego adwersarza. Facet runął na ziemię, krwawiąc obficie, a będąca zakładnikiem kobieta krzyczała spazmatycznie. Policjant, który załatwił faceta z pistoletem zwalił się z nóg.

- Szefie mamy rannego cywila - usłyszał głos w słuchawce. On sam patrzył na policjanta, który też wydawał się ranny.

- Operatorzy wkm -ów i kierowcy zostają w wozach, zobaczycie u kogoś broń bądź podejrzane zachowanie, strzelać - głos miał twardy i napięty. Bardzo starał się zamaskować swój stres. - Reszta dzielimy się na dwa zespoły. Mike bierz medyka i do tej dziewczyny, reszta ze mną, sprawdzimy co z gliną. Oczy dookoła głowy i uważać na perymetr. Niech nikt nie waży się zdejmować maski czy nie mieć rękawiczek na rękach!

Miał obowiązek zadbać o rannych cywili, ale musiał pamiętać też o bezpieczeństwie swoich ludzi. Kiedy wyjaśnił by się status rannych cywilów, następnym zadaniem było sprawdzenie wnętrza budynku posterunku i nawiązanie kontaktu z jakimiś przedstawicielami miejscowej władzy. Zanim ruszyli puścił jeszcze na megafony wezwanie ponawiające: - Wszystkie osoby cywilne mają natychmiast opuścić to miejsce. Udajcie się do domu i zostańcie tam.
 
__________________
Czekamy ciebie, ty odwieczny wrogu, morderco krwawy tłumu naszych braci, Czekamy ciebie, nie żeby zapłacić, lecz chlebem witać na rodzinnym progu. Żebyś ty wiedział nienawistny zbawco, jakiej ci śmierci życzymy w podzięce i jak bezsilnie zaciskamy ręce pomocy prosząc, podstępny oprawco. GG:11844451
merill jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 10:59.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172