|
| Narzędzia wątku | Wygląd |
24-04-2018, 22:40 | #41 |
Reputacja: 1 | Jerome nigdy nie miał mocnej głowy do picia. Wiedział, że pół litra w niecałą godzinę to limit jego możliwości. Na szczęście przeciwnicy o tym nie wiedzieli, dlatego zasiadając za stołem sprawiał wrażenie pewnego siebie, gotowego trwać na posterunku do ostatniego kieliszka. Liczył, że wciągnie w pułapkę niebieskich w pułapkę i część ochlejtusów ryzykując zdrowiem porzyga się tracąc punkty. Liczył, liczył się i jak zwykle się przeliczył. Na szczęście sam tym razem nie zjebał i po piątym kieliszku, odszedł od stołu. Żeby zachować resztki godności przypomniał sobie nagle, że jest przecież na antybiotykach i nie może pić. By nadać swojemu kłamstewku wiarygodności padł na glebę zwijając się w konwulsjach i wzywając lekarza. Nie był jednak pewien czy ktoś jego pijacki bełkot zrozumiał. Pięć kieliszków pozamiatało Jerome’em i nie miał siły obserwować dalszych zmagań. Doczołgał się do łóżka i zasnął. Spał do południa, potem wziął zimny prysznic i umył zęby. Z zasłyszanych rozmów usłyszał o niezwykłym wyczynie Sullivana. Pieprzony pies przepił wszystkich, kto by się spodziewał? Murzyn wparował do sypialni. - Jack, mój stary przyjacielu! – rzucił się na Sullivana uradowany klepiąc go po plecach - Wiedziałem, że ich pozamiatasz brachu! Spojrzał na pozostałych mężczyzn z aprobatą. - W sumie nikt nie spierdolił….oprócz ciebie Hasselfoff. Murzyn rozsiadł się na łóżku. Ściągnął koszulkę prezentując imponujący zestaw tatuaży. Uważny obserwator mógł zauważyć pewien dysonans. Na klatce Jerome miał wytatuowany wielki napis Thug Life, jednak plecy pokrywał Jezus. Lewe ramię oplatały czarne ciernie, prawe krzyż. Jerome prężąc bicepsy uważnie przyglądał się reakcjom kolegów. Był przekonany, że jego drużyna wygrała, więc nie musiał się już powstrzymywać. Musiał załatwić tą sprawę tu i teraz. - Dobra a teraz słuchajcie. Wczoraj nie było okazji pogadać, więc powiem to teraz. Wiem, że do telewizji biorą różnych zboczeńców, mamy tu lesbijkę, ta czarna też chyba lubi baby. Skoro są lesby, to na pewno jest też pedał. Nie zamierzam spać w jednym pokoju z ciotami, więc jeśli któryś lubi krzyżować miecze, zabiera w tej chwili swój materac i idzie spać do panienek. Jerome rozwalił się na łóżku zadowolony z siebie. Godzinę później nie było już mu do śmiechu. Okazało się, że czerwoni jednak przegrali! Jerome słuchał werdyktu z niedowierzaniem. Do pokoju wlókł się jak zombie, ostatni raz czuł się tak gdy odwozili go w kajdankach do aresztu śledczego. Gdyby nie kamery pewnie by się rozpłakał z rozpaczy. Zanim przyszła jego kolej na głosowanie wszedł do pokoju, uklęknął przy łóżku i wyciągnął z kieszeni mały różaniec. Nie obchodziło go co powiedzą koledzy z drużyny, nie wstydził się swojej wiary. W więzieniu też szydzili gdy służył do mszy pomagając więziennemu kapelanowi jako ministrant. Jezus odmienił jego życie, to dzięki niemu postanowił się zmienić. Dwa miliony dolców miały go uczynić gorliwym chrześcijaninem trzymającym się z dala od nielegalnych źródeł zarobku. Jerome zaczął się modlić. - Panie Boże, wiem, że masz wobec mnie jakiś plan. Ufam ci i zaakceptuję każdy twój wybór, nawet jak dzisiaj odpadnę. Proszę cię tylko o jedno. Żeby następny po mnie wyleciał Tornado. Amen. Gdy skończył udał się do drugiego pokoju, zagłosować. Ostatnio edytowane przez waydack : 24-04-2018 o 22:42. |
24-04-2018, 23:29 | #42 |
Wiedźma Reputacja: 1 | Kelly czuła się fatalnie. Wypiła ledwie 3 kieliszki... dla niej były to jednak AŻ trzy kieliszki, do tego na pusty żołądek, jedynie z 3 godzinami snu, przy jej wyjątkowo, wyjątkowo słabej (no tak, tak)główce. To był naprawdę wielki sukces, i normalnie aż mały cud, że nie puściła od razu pawia... A propo pawia. Po tym jak skończyła pić, przez dłuższą chwilę obserwowała zmagania pozostałych, i za każdym razem, gdy ktoś wychylał kolejny kieliszek, dostawała gęsiej skórki. Wytrzymała tak może z kwadrans, gdy w końcu jej się paskudnie odbiło. Zatkała sobie usta dłonią, po czym z wyjątkowo "srającą" miną pobiegła czym prędzej na pięterko. - To jakiś koszmar - Szepnęła, łapiąc powietrze, między kolejnymi falami wymiocin, wpadającymi do muszli klozetowej. Wymiotowała, szlochała, pluła, obejmowała kiblek i złorzeczyła. Prężyła się niczym kot przez dobre pół godziny, zalegając na podłodze obok sracza, i złorzecząc na cały świat. W końcu nie miała więcej czym rzygać. Umyła więc grzecznie ząbki, założyła nakładki na zęby, po czym walnęła się na swoje łóżko, i zasnęła dosłownie w 5 sekund. ~ Kilka godzin później, wredny Mistrz Gry wybudził ją swoimi wrzaskami z głośników. Był czas na spóźniony nieco lunch, i na ogłoszenie wyników pijaństwa. I znowu czerwoni przegrali. - No i czemu nie jestem w niebieskich?? - Cheerlederka przewróciła oczkami szepcząc z wielkimi pretensjami gdzieś do sufitu. .... - Hi - Przywitała się z bandą pijaków w jadalni, unosząc dłoń w geście powitania, choć odezwała się o wiele mniej energicznie, niż wcześniej. Pierwszym, co zrobiła, było również otworzenie na oścież wszelkich możliwych okien i drzwi balkonowych, żeby przewietrzyć pomieszczenie z niedawnej libacji. Ubrana z kolei była dokładnie tak samo jak rano, nie zawracając sobie w tej chwili głowy swoim wyglądem. Pizza była super. Lubiła pizzę. Zjadła pierwszy kawałek z salami, później z szynką, potem z pieczarkami, a czwarty z samym serem to już w sumie jedynie skubała, przyglądając się zmasakrowanym procentami współgraczom. Wszystko zaś zapijała solidnie sokiem pomarańczowym, a co chwilkę i obcierała dłonie i usta papierem kuchennym. Jakoś dochodziła do siebie, i chyba bardziej niż pozostali, powoli wracała do normy, do której sporo jednak jej jeszcze brakowało. - Wypiłam ile mogłam - Powiedziała nagle dosyć cichym tonem, jakby przepraszając ogół? - Ja nie umiem pić... inaczej bym padła pod stołem, albo teges... nabrudziła, no wiecie nie? 3 punkty lepsze niż minus 5 nie? - Wzruszyła przepraszająco ramionami. .
__________________ "Nawet nie można umrzeć w spokoju..." - by Lechu xD Ostatnio edytowane przez Buka : 24-04-2018 o 23:38. |
24-04-2018, 23:48 | #43 |
Reputacja: 1 | Uczestnicy dochodzili do siebie, wspomagając się jedzeniem, (na które niewielu było w stanie spojrzeć bez obrzydzenia) i napojami. Organizatorzy podrzucili wraz z obiadem sporą porcję środków przeciwbólowych i izotoników, które pomagały odzyskiwać nadszarpnięte zdrowie. Ale była to walka z okrutnym i podstępnym przeciwnikiem. Kac gigant po pierwszym wyzwaniu spowodował, że program zmienił się w paradę tetryków kryjących się przed światłem, bladych, schorowanych i nieskorych do ekscesów. Nawet najtwardsi musieli przyznać, że jakakolwiek zabawa, impreza czy cokolwiek innego, była ostatnim, co przychodziło im do głów, w których mózgi albo puchły próbując wyrwać się na zewnątrz po rozerwaniu kości, albo zmieniały w płynną breję, która zdawała się wyciekać uszami. Kolory, zapachy, dźwięki powodowały że co słabsi kondycyjnie [MG: niska Żywotność lub Sprawność] po prostu odchorowywali w kiblu, wymiotując, chociaż nie bardzo mieli czym. DOM MARZEŃ i KOSZMARÓW zmienił się w dom torsji i jęków. I tylko nieliczni udawali przed kamerami wyluzowanie, chociaż wiedzieli, jak blado musi wyglądać to ich imprezowania i udawanie. No, ale popularności wśród publiczności nie zdobywało się siedząc na tyłkach i biadoląc nad zniszczonym zdrowiem. I to Czerwoni, w tak trudnych warunkach intelektualno – emocjonalno – zdrowotnych musieli podjąć pierwsi decyzję, kto wylatuje z programu. Kolejno wchodzili do Samotni, niewielkiego pokoju z telewizorem, kamerą i mikrofonem szczelnie zamykanymi drzwiami otwieranymi zdalnie przez MISTRZA GRY gdy ktoś miał wejść do środka (chociaż wyjść można już było bez zgody Mistrza). I oddawali swoje głosy. A potem wracali do reszty skacowanych uczestników próbując się integrować, co było iście tytanicznym wyzwaniem zważywszy na stan zdrowia, w jakim większość się znajdowała. Aż w końcu nadeszła pora kolacji, i o osiemnastej, tak jak to było praktykowane w pierwszej edycji teleturnieju, z głośników, rozszarpując ich wrażliwe zmysły, odezwał się modulowany elektronicznie głos Mistrza Gry. - To była naprawdę trudna nominacja. Głosy rozkładały się niemal po równo na dwójkę uczestników. Chociaż oberwało się też naszej gwieździe – Davidowi Hassleffowi. Młodzież nie wybacza wylewania wódki. Chciałem powiedzieć, że aż cztery głosy otrzymała od was Irmina Wacken. W sumie nie wiem za co, ponieważ piła twardo, nie rozrabiała, nie szarogęsiła się. Nie rozumiem tego. Ale to wasz wybór i szanuję go, jako Mistrz Gry. Niestety. Irmina Wacken, bardzo mi przykro… Specjalistka od teleturniejów przepychająca się łokciami do pokoju zbladła i wyglądało na to, że zaraz zwymiotuje. - … ale zmuszona będziesz zostać w programie razem z tą bandą niewdzięczników. Pięć głosów otrzymuje bowiem Jerome Samboro i to on, jako pierwszy opuszcza DOM MARZEŃ i KOSZMARÓW. Przez chwilę panowała cisza. - Jerome. Zabierz swoje rzeczy i udaj się ŚCIEŻKĄ PRZEGRANYCH do Wrót Hańby. Oznaczało to, że czarnoskóry były więzień musi wziąć skromne bagaże i udać się pod drzwi. Regulamin pod tym względem był jasny. Kilkanaście minut później Jerome ruszył w stronę otwierających się drzwi, zza którymi czekał samochód. Kiedy szedł, z głośników leciała muzyka szkalująca jego dokonania. Pierwszy przegrany zawsze miał specjalną „oprawę”. W końcu drzwi się zamknęły i Jerome, decyzją współgraczy, zniknął z programu. - Dobra. Teraz mała zmiana organizacyjna. Do drużyny CZERWONYCH na miejsce naszego krótkodystansowego, czarnego konia wchodzi czarna, dzika kocica – April. April, przenieś swoje rzeczy do pokoju CZERWONYCH DZIEWCZYN. Wszystkim radzę dobrze odpocząć, bo jutro zaczynamy nowy dzień i nowe wyzwanie. Tym razem sprawdzimy nie wasze mocne żołądki i głowy, ale wytrzymałość na stres i wysiłek. Ważna będzie gra zespołowa. A dzięki największemu opijusowi CZERWONI zyskają dodatkowe 3 punkty na starcie. Tak więc, odpoczywajcie, zbierajcie siły, bo jutro przed wami naprawdę długi, długi dzień. Dużo dłuższy, niż pobyt naszego czarnego konia w DOMU. Jak on miał na imię, ktoś jeszcze pamięta. I Irmina, nieładnie było głosować na Davida Hasselhoffa! Myślę, że skreśliłaś swoją szanse na autograf! - Kutas – syknęła Irmina w stronę głośników. |
25-04-2018, 08:12 | #44 |
Reputacja: 1 | - To skandal! Rasizm! Ten program jest ustawiony, zgłoszę to do UNICEF-u! –grzmiał oburzony Jerome w stronę kamer nie mogąc się pogodzić z porażką. Jego bilans był żałosny. Wracał do domu z potężnym kacem i podartym dresem jednak sam musiał przyznać, że kariera telewizyjna, choć krótka, bardzo mu się spodobała i już myślał gdzie się zaczepić następnym razem. Nie był by sobą gdyby nie myślał o zemście. Zastanawiał się czy ochrona zdąży go złapać zanim wyszcza się do basenu, w grę też wchodziły rękoczyny, miał do wyrównania rachunki z tym pyskatym komikiem, który go prowokował przy stole podczas pijackich zawodów. Ostatecznie postanowił odejść z programu z godnością, więc kiedy tylko nakradł jedzenia i schował do walizki niedopitą butelkę whisky ruszył w stronę drzwi. - Jeszcze się spotkamy, wiem jak się nazywacie – pożegnał się w swoim stylu. Po chwili jednak się zreflektował i wrócił. - Big Brother i tak jest lepszy. Powodzenia frajerzy I wyszedł opuszczając Dom Marzeń i Koszmarów. |
26-04-2018, 01:48 | #45 |
Reputacja: 1 |
__________________ "Beer is proof that God loves us and wants us to be happy" Benjamin Franklin |
26-04-2018, 10:50 | #46 |
Administrator Reputacja: 1 | A kto nie wypije, Jeśli człowiek nie chce zrobić z siebie pijanej swini czy małpy, to musi wiedzieć, kiedy przestać. Mark czuł, że nieco przeholował, a chociaż trzymał się na nogach, to był świadomy tego, że balansuje gdzieś tak na krawędzi... i że i tak przyjdzie mu zapłacić za tę odrobinę szaleństwa. Nie miał zamiaru kibicować do końca. Wprost przeciwnie - miał świadomość, że jeśli ktoś puści pawia, to i jemu może się przytrafić takie faux pas, a wtedy cały wysiłek wezmą diabli. Dlatego też zmył się z sali, a gdy tylko znalazł się w ubikacji, poza bacznymi oczami różnych kamer, postarał się pozbyć chociaż części alkoholowego balastu. Miał wrażenie, że nie tylko on oddał się tej rozsądnej, acz mało fotogenicznej czynności... i że nie tylko on żałował, że więcej alkoholu zostało w żyłach, niż poszło w kanalizację. A potem, by dojść do siebie i nie wyglądać jak parudniowy nieboszczyk, wziął prysznic. * * * Jedzenie postawiono przed nimi o parę godzin zbyt późno. Kolejny sadystyczny pomysł - bądź szanownego Mistrza, bądź któregoś z jego pomagierów. Nie da się ukryć - Mark zasiadł do stołu bardziej z rozsądku, niż z głodu, ale zmaltretowany żołądek dość szybko uległ podszeptom rozumu i Czerwony zawodnik dał przykład swej drużynie, w jaki sposób radzić sobie problemami po pijatyce. A potem poszedł się integrować z innymi. * * * To, co człowiek robi z musu, szybko przestaje być przyjemnością. Wlewać w siebie morze alkoholu tylko dlatego, że jakiś dureń sobie wymyślił taki a nie inny sposób torturowania szczęśliwców, co się znaleźli na pokładzie Domu Marzeń? Głupi pomysł. Mimo tego wszyscy trwali (mniej lub bardziej dzielnie) na posterunku... w przypadku Czerwonych zgoła niepotrzebnie, bo i tak przegrali. I dlaczego? Bo Niebiescy wygrali poprzednią rundę. A przez kogo? Kto zjawił się ostatni w sypialni? Czy to dlatego znaczna część Czerwonych zagłosowała na Jerome'a, czy raczej przeciwko niemu? Czy to właśnie dzięki temu "wygrał" z Irminą? Trudno było powiedzieć. Ważne było, że wyleciał z Domu, a Czerwoni, w zamian za twardego zawodnika, dostali jakąś okolczykowaną, niegrzeczną ponoć panienkę. Nie wygląd jednak się liczy, a wola walki, prawda? |
26-04-2018, 22:03 | #47 | |
Reputacja: 1 |
__________________
| |
26-04-2018, 23:15 | #48 |
Reputacja: 1 | Bethany była przekonana, że nie żyje. Tuż po otwarciu oczy czekał na nią brutalny świat pełen bólu, wyschniętego na wiór przełyku i wrażenia utraty całego ciepła. Owinęła się w koc i zajrzała do łazienki, gdzie skrupulatnie, przez dobry kwadrans szorowała zęby. Potem zabłądziła. Trafiła do salonu, tarasem przeszła do ogrodu, okrążyła basen wnikliwie mu się przyglądając jakby szukała przewoźnika przez rzekę Styks. Znów pomyślała czy śpi czy umarła i w tym przekonaniu utwierdził ją obraz kopulującej w krzakach pary. Bethany Payne mocniej okręciła się kocem i jak strzała pognała do sypialni Niebieskich. Męskiej sypialni, gdzie ululany w pieleszach drzemał Patrick White, łyżwiarz figurowy z rentą inwalidzką. - Wrestlingowiec i Ruda... - Urzędniczka natrętnie potrząsała za ramię Patricka. - Oni... Gdy ten otworzył oczy zobaczył jak palec wskazujący prawej ręki Bethany nurkuje w okręgu złożonym przez dwa palce jej lewej dłoni. Jeszcze raz. I kolejny. - Niech im idzie na zdrowie - mruknął Patrick, nie otwierając oczu. Po solidnym posiłku, kac-kupie i godnej drzemce czuł że kac morderca w końcu go opuszcza. To było miłe uczucie, którym lubił się delektować w pozycji horyzontalnej. Chyba pomału dojrzewał do pobudki i małego drinka. - Hej Mała, jak głowa. - Czuję jakbym rozpadła się na małe okruszki i dwuletnie dziecko złożyło mnie do kupy na chybił trafił i scaliło klejem do papieru - wyjaśniła i położyła się obok White'a. - Posuń się. Posunął się o dokładnie te kilka centymetrów, które umożliwiły jej położenie się obok, ale nie na tyle by leżeć osobno. Wyczucie przestrzeni godne zawodowego tancerza, i to nadal z zamkniętymi oczami. - Przejdzie. Polecam klina. - Czy to pozwoli mi być zabawną? Powinnam być zabawna - jęknęła filigranowa blondynka poprawiając okulary by mogła się White'owi lepiej przyjrzeć. - Kurwa, oni to zrobili specjalnie - ściszyła głos do szeptu. - Seks się sprzedaje. Kurwa... Nie wylecą w następną turze bo ludzie lubią śledzić losy romansów. Muszę nawiązać jakąś... no wiesz, relację. Na wąskich ustach White'a rozciągnął się uśmiech rozbawienia. Dziewczyna mówiła o tym jak o rozgrywce w Chińczyka i zdawała się zupełnie poważna. - Strategia godna Machiavellego. Jakieś konkretne plany? - Widzimy się za kwadrans w kuchni - zdecydowała z zaciętą miną godną generała Custera. - Myślenie zostaw mnie. |
26-04-2018, 23:21 | #49 |
Majster Cziter Reputacja: 1 | Frank Moore - optymistyczny surwiwalowiec ~ Więcej nie piję… Normalnie przechodzę na abstynencję… ~ pobudka była straszna. Nawet nie był do końca pewny która z nich właściwie była ta ostateczna. Obrazy, głosy, dźwięki, wspomnienia mieszały się w jeden, wielki majakowy kogel - mogel. Nie mógł uwierzyć w to co mu się wyłaniało z tych majaków. Coś chyba musiało mu się poplątać. Z dziesięć kolejek? W ile? W kwadrans? Dwa? Przecież to chyba by z litr wódy było… No nie, na pewno coś mu się źle pamiętało, przecież i tak wszystko mu się nadal kręciło i mieszało. Walczyły w nim dwie sprzeczne koncepcje. Jedna namawiała go by spać dalej i dać sobie spokój z czymkolwiek innym, druga jakoś parła na żołądek, gardło i pęcherz by jednak zwlec się z wyra. Hmm… Z wyra? Podniósł głowę i rozejrzał się. Znowu skacowane fakty docierały do umysłu znacznie później niż to co rejestrowały oczy same z siebie. Ale tak. Był na łóżku. Znowu. Znowu skacowany. Chociaż tym razem sam bez dwóch fajnych foczek jak ostatnio. Z drugiej strony jednak obudził się sam czyli bez dwóch pijanych facetów wokół siebie. A. No i dupa go nie bolała. No tak. Trzeba umieć na sytuację spojrzeć pozytywnie i z optymizmem. Patrząc na to pod takim kątem no to właściwie obudził się w całkiem komfortowych warunkach. Chociaż nadal nie pamiętał jak znalazł się na tym łóżku. Tak zmotywowany postanowił jednak wybrać tą bardziej aktywną opcję. --- Prysznic znacznie pomógł. I na przetrzeźwienie, i na samopoczucie, i na skojarzenie paru faktów z odległej, pijackiej czasoprzestrzeni. Wykruszali się. Zostawało ich coraz mniej. Właściwie z niebieskich został tylko ten… eee…. jak mu było? No ten, co się na wstępie gibał z Alice… A! I te cycki Alice! Coś mu zaświtało nagłym echem wspomnienia, o hihrającej się blondynie i tym spijaniem z dekoltu. No. To był niezły numer. A no i ta czarna została z niebieskich i jakiś kolo. A od nich no ta kozacka ruda Faith, on sam no i ten stary, łysol. Ta brunetka od niebieskich też nieźle się trzymała. Pamiętał, że jak go pszyszpiliło i wymiotło od stołu to jeszcze zostali łysol, czarna i Faith. Ale dalej już kompletnie nic nie pamiętał. --- Przegraną przyjął spokojnie. Właściwie miał satysfakcję, że nie odpadł pierwszy a nawet w końcówce. I do tego nie zawalił sprawy jakimś pawiem czy co. Nikt nie leciał do niego z pięściami czy pretensjami to chyba nic nie odwalił po pijaku albo innym urwał się film podobnie jak jemu więc na jedno by wychodziło. Nie miał pretensji ani do czerwonych, ani niebieskich, cały konkurs uważał za przegięcie. Chociaż jak MG powiedział jak niewiele im brakowało to jednak zrobiło mu się trochę żal. Szkoda. Przecież walczyli z takim zaangażowaniem. No przynajmniej te ostatnie pół tuzina co zostało przy stole najdłużej. Przynajmniej Jack, okazało się, że tak ma na imię ten “stary i łysy” bo nawet jak gdzieś na popijawie się przewinęło to i tak nie zapamiętał. Więc chociaż on uratował indywidualny honor grupy. Ehh… I jeszcze trzeba było te głosowanie zrobić. Teraz? Na kacu? Raaanyyy… Ten program był źle prowadzony jak oczekiwał od napromilowanego Franka jakiegoś głosowania. Przynajmniej trzeźwego. Ale przynajmniej żarcie dowieźli. Przy paśniku chyba spotkali się wszyscy albo prawie. Chociaż Moore był tak zdechły jakby widział ich z jakiś tydzień temu. A pewnie z pół dnia góra minęło. Z początku szama szła mu opornie jakby miał jeść ścierny papier. Ale napoje, dużo napoi, tym razem bez promili, i kawa, dużo kawy, jakoś wlały w niego świeże życie. - No chłopie, ale ty masz spust. Szacun. - przepił do zwycięzcy porannego szaleństwa ale tym razem kawą. - No wy dziewczyny też dałyście czadu. Też szacun. - zwrócił się z uśmiechem i do rudej i o czarnoskórej. Co by nie mówić był zaskoczony, że dwie tak niepozorne pod promilowym względem dziewczyny okazały się tak pomiłowo odporne. - No ale chłopaki, my też chyba nie mamy siary. - klepnął w ramię obydwu chłopaków z niebieskich z którymi odpadli chyba w podobnym momencie. - Tobie też nieźle szło. - uśmiechnął się do tej brunetki którą udało im się przepić chyba tylko z kolejkę czy dwie. A potem jakoś poszło. Zaczął się dzień. Znaczy przynajmniej dla Franka. Ale postanowił sobie darować promilowe ekscesy bo chyba by w końcu na jakiś OIOM trafił czy inny ostry dyżur o tego przepicia.
__________________ MG pomaga chętniej tym Graczom którzy radzą sobie sami Jeśli czytasz jakąś moją sesję i uważasz, że to coś dla Ciebie to daj znać na pw, zobaczymy co da się zrobić |
26-04-2018, 23:36 | #50 |
Elitarystyczny Nowotwór Reputacja: 1 | Hangover blues: Kurt i Alicia
__________________ Jeśli w sesji strony tematu sesji przybywają w postępie arytmetycznym a strony komentarzy w postępie geometrycznym, prawdopodobieństwo że sesja spadnie z rowerka wynosi ponad 99% - I prawo PBFowania Leminkainena |
| |