Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Horror i Świat Mroku > Archiwum sesji RPG z działu Horror i Świat Mroku
Zarejestruj się Użytkownicy


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 24-04-2018, 22:40   #41
 
waydack's Avatar
 
Reputacja: 1 waydack ma wspaniałą reputacjęwaydack ma wspaniałą reputacjęwaydack ma wspaniałą reputacjęwaydack ma wspaniałą reputacjęwaydack ma wspaniałą reputacjęwaydack ma wspaniałą reputacjęwaydack ma wspaniałą reputacjęwaydack ma wspaniałą reputacjęwaydack ma wspaniałą reputacjęwaydack ma wspaniałą reputacjęwaydack ma wspaniałą reputację
Jerome nigdy nie miał mocnej głowy do picia. Wiedział, że pół litra w niecałą godzinę to limit jego możliwości. Na szczęście przeciwnicy o tym nie wiedzieli, dlatego zasiadając za stołem sprawiał wrażenie pewnego siebie, gotowego trwać na posterunku do ostatniego kieliszka. Liczył, że wciągnie w pułapkę niebieskich w pułapkę i część ochlejtusów ryzykując zdrowiem porzyga się tracąc punkty. Liczył, liczył się i jak zwykle się przeliczył. Na szczęście sam tym razem nie zjebał i po piątym kieliszku, odszedł od stołu. Żeby zachować resztki godności przypomniał sobie nagle, że jest przecież na antybiotykach i nie może pić. By nadać swojemu kłamstewku wiarygodności padł na glebę zwijając się w konwulsjach i wzywając lekarza. Nie był jednak pewien czy ktoś jego pijacki bełkot zrozumiał.

Pięć kieliszków pozamiatało Jerome’em i nie miał siły obserwować dalszych zmagań. Doczołgał się do łóżka i zasnął. Spał do południa, potem wziął zimny prysznic i umył zęby. Z zasłyszanych rozmów usłyszał o niezwykłym wyczynie Sullivana. Pieprzony pies przepił wszystkich, kto by się spodziewał? Murzyn wparował do sypialni.
- Jack, mój stary przyjacielu! – rzucił się na Sullivana uradowany klepiąc go po plecach - Wiedziałem, że ich pozamiatasz brachu!
Spojrzał na pozostałych mężczyzn z aprobatą.
- W sumie nikt nie spierdolił….oprócz ciebie Hasselfoff.
Murzyn rozsiadł się na łóżku. Ściągnął koszulkę prezentując imponujący zestaw tatuaży. Uważny obserwator mógł zauważyć pewien dysonans. Na klatce Jerome miał wytatuowany wielki napis Thug Life, jednak plecy pokrywał Jezus. Lewe ramię oplatały czarne ciernie, prawe krzyż. Jerome prężąc bicepsy uważnie przyglądał się reakcjom kolegów. Był przekonany, że jego drużyna wygrała, więc nie musiał się już powstrzymywać. Musiał załatwić tą sprawę tu i teraz.

- Dobra a teraz słuchajcie. Wczoraj nie było okazji pogadać, więc powiem to teraz. Wiem, że do telewizji biorą różnych zboczeńców, mamy tu lesbijkę, ta czarna też chyba lubi baby. Skoro są lesby, to na pewno jest też pedał. Nie zamierzam spać w jednym pokoju z ciotami, więc jeśli któryś lubi krzyżować miecze, zabiera w tej chwili swój materac i idzie spać do panienek.

Jerome rozwalił się na łóżku zadowolony z siebie. Godzinę później nie było już mu do śmiechu. Okazało się, że czerwoni jednak przegrali! Jerome słuchał werdyktu z niedowierzaniem. Do pokoju wlókł się jak zombie, ostatni raz czuł się tak gdy odwozili go w kajdankach do aresztu śledczego. Gdyby nie kamery pewnie by się rozpłakał z rozpaczy. Zanim przyszła jego kolej na głosowanie wszedł do pokoju, uklęknął przy łóżku i wyciągnął z kieszeni mały różaniec. Nie obchodziło go co powiedzą koledzy z drużyny, nie wstydził się swojej wiary. W więzieniu też szydzili gdy służył do mszy pomagając więziennemu kapelanowi jako ministrant. Jezus odmienił jego życie, to dzięki niemu postanowił się zmienić. Dwa miliony dolców miały go uczynić gorliwym chrześcijaninem trzymającym się z dala od nielegalnych źródeł zarobku.
Jerome zaczął się modlić.
- Panie Boże, wiem, że masz wobec mnie jakiś plan. Ufam ci i zaakceptuję każdy twój wybór, nawet jak dzisiaj odpadnę. Proszę cię tylko o jedno. Żeby następny po mnie wyleciał Tornado. Amen.
Gdy skończył udał się do drugiego pokoju, zagłosować.
 

Ostatnio edytowane przez waydack : 24-04-2018 o 22:42.
waydack jest offline  
Stary 24-04-2018, 23:29   #42
Wiedźma
 
Buka's Avatar
 
Reputacja: 1 Buka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputację
Kelly czuła się fatalnie. Wypiła ledwie 3 kieliszki... dla niej były to jednak AŻ trzy kieliszki, do tego na pusty żołądek, jedynie z 3 godzinami snu, przy jej wyjątkowo, wyjątkowo słabej (no tak, tak)główce. To był naprawdę wielki sukces, i normalnie aż mały cud, że nie puściła od razu pawia...

A propo pawia.

Po tym jak skończyła pić, przez dłuższą chwilę obserwowała zmagania pozostałych, i za każdym razem, gdy ktoś wychylał kolejny kieliszek, dostawała gęsiej skórki. Wytrzymała tak może z kwadrans, gdy w końcu jej się paskudnie odbiło. Zatkała sobie usta dłonią, po czym z wyjątkowo "srającą" miną pobiegła czym prędzej na pięterko.


- To jakiś koszmar - Szepnęła, łapiąc powietrze, między kolejnymi falami wymiocin, wpadającymi do muszli klozetowej. Wymiotowała, szlochała, pluła, obejmowała kiblek i złorzeczyła. Prężyła się niczym kot przez dobre pół godziny, zalegając na podłodze obok sracza, i złorzecząc na cały świat. W końcu nie miała więcej czym rzygać. Umyła więc grzecznie ząbki, założyła nakładki na zęby, po czym walnęła się na swoje łóżko, i zasnęła dosłownie w 5 sekund.


~


Kilka godzin później, wredny Mistrz Gry wybudził ją swoimi wrzaskami z głośników. Był czas na spóźniony nieco lunch, i na ogłoszenie wyników pijaństwa.

I znowu czerwoni przegrali.

- No i czemu nie jestem w niebieskich?? - Cheerlederka przewróciła oczkami szepcząc z wielkimi pretensjami gdzieś do sufitu.

....

- Hi - Przywitała się z bandą pijaków w jadalni, unosząc dłoń w geście powitania, choć odezwała się o wiele mniej energicznie, niż wcześniej. Pierwszym, co zrobiła, było również otworzenie na oścież wszelkich możliwych okien i drzwi balkonowych, żeby przewietrzyć pomieszczenie z niedawnej libacji. Ubrana z kolei była dokładnie tak samo jak rano, nie zawracając sobie w tej chwili głowy swoim wyglądem.

Pizza była super. Lubiła pizzę. Zjadła pierwszy kawałek z salami, później z szynką, potem z pieczarkami, a czwarty z samym serem to już w sumie jedynie skubała, przyglądając się zmasakrowanym procentami współgraczom. Wszystko zaś zapijała solidnie sokiem pomarańczowym, a co chwilkę i obcierała dłonie i usta papierem kuchennym. Jakoś dochodziła do siebie, i chyba bardziej niż pozostali, powoli wracała do normy, do której sporo jednak jej jeszcze brakowało.

- Wypiłam ile mogłam - Powiedziała nagle dosyć cichym tonem, jakby przepraszając ogół? - Ja nie umiem pić... inaczej bym padła pod stołem, albo teges... nabrudziła, no wiecie nie? 3 punkty lepsze niż minus 5 nie? - Wzruszyła przepraszająco ramionami.




.
 
__________________
"Nawet nie można umrzeć w spokoju..." - by Lechu xD

Ostatnio edytowane przez Buka : 24-04-2018 o 23:38.
Buka jest offline  
Stary 24-04-2018, 23:48   #43
 
Armiel's Avatar
 
Reputacja: 1 Armiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputację
Uczestnicy dochodzili do siebie, wspomagając się jedzeniem, (na które niewielu było w stanie spojrzeć bez obrzydzenia) i napojami. Organizatorzy podrzucili wraz z obiadem sporą porcję środków przeciwbólowych i izotoników, które pomagały odzyskiwać nadszarpnięte zdrowie. Ale była to walka z okrutnym i podstępnym przeciwnikiem.

Kac gigant po pierwszym wyzwaniu spowodował, że program zmienił się w paradę tetryków kryjących się przed światłem, bladych, schorowanych i nieskorych do ekscesów. Nawet najtwardsi musieli przyznać, że jakakolwiek zabawa, impreza czy cokolwiek innego, była ostatnim, co przychodziło im do głów, w których mózgi albo puchły próbując wyrwać się na zewnątrz po rozerwaniu kości, albo zmieniały w płynną breję, która zdawała się wyciekać uszami.

Kolory, zapachy, dźwięki powodowały że co słabsi kondycyjnie [MG: niska Żywotność lub Sprawność] po prostu odchorowywali w kiblu, wymiotując, chociaż nie bardzo mieli czym.

DOM MARZEŃ i KOSZMARÓW zmienił się w dom torsji i jęków.
I tylko nieliczni udawali przed kamerami wyluzowanie, chociaż wiedzieli, jak blado musi wyglądać to ich imprezowania i udawanie. No, ale popularności wśród publiczności nie zdobywało się siedząc na tyłkach i biadoląc nad zniszczonym zdrowiem.

I to Czerwoni, w tak trudnych warunkach intelektualno – emocjonalno – zdrowotnych musieli podjąć pierwsi decyzję, kto wylatuje z programu.
Kolejno wchodzili do Samotni, niewielkiego pokoju z telewizorem, kamerą i mikrofonem szczelnie zamykanymi drzwiami otwieranymi zdalnie przez MISTRZA GRY gdy ktoś miał wejść do środka (chociaż wyjść można już było bez zgody Mistrza). I oddawali swoje głosy. A potem wracali do reszty skacowanych uczestników próbując się integrować, co było iście tytanicznym wyzwaniem zważywszy na stan zdrowia, w jakim większość się znajdowała.

Aż w końcu nadeszła pora kolacji, i o osiemnastej, tak jak to było praktykowane w pierwszej edycji teleturnieju, z głośników, rozszarpując ich wrażliwe zmysły, odezwał się modulowany elektronicznie głos Mistrza Gry.

- To była naprawdę trudna nominacja. Głosy rozkładały się niemal po równo na dwójkę uczestników. Chociaż oberwało się też naszej gwieździe – Davidowi Hassleffowi. Młodzież nie wybacza wylewania wódki. Chciałem powiedzieć, że aż cztery głosy otrzymała od was Irmina Wacken. W sumie nie wiem za co, ponieważ piła twardo, nie rozrabiała, nie szarogęsiła się. Nie rozumiem tego. Ale to wasz wybór i szanuję go, jako Mistrz Gry. Niestety. Irmina Wacken, bardzo mi przykro…

Specjalistka od teleturniejów przepychająca się łokciami do pokoju zbladła i wyglądało na to, że zaraz zwymiotuje.

- … ale zmuszona będziesz zostać w programie razem z tą bandą niewdzięczników. Pięć głosów otrzymuje bowiem Jerome Samboro i to on, jako pierwszy opuszcza DOM MARZEŃ i KOSZMARÓW.

Przez chwilę panowała cisza.

- Jerome. Zabierz swoje rzeczy i udaj się ŚCIEŻKĄ PRZEGRANYCH do Wrót Hańby.

Oznaczało to, że czarnoskóry były więzień musi wziąć skromne bagaże i udać się pod drzwi. Regulamin pod tym względem był jasny.

Kilkanaście minut później Jerome ruszył w stronę otwierających się drzwi, zza którymi czekał samochód.

Kiedy szedł, z głośników leciała muzyka szkalująca jego dokonania. Pierwszy przegrany zawsze miał specjalną „oprawę”.

W końcu drzwi się zamknęły i Jerome, decyzją współgraczy, zniknął z programu.

- Dobra. Teraz mała zmiana organizacyjna. Do drużyny CZERWONYCH na miejsce naszego krótkodystansowego, czarnego konia wchodzi czarna, dzika kocica – April. April, przenieś swoje rzeczy do pokoju CZERWONYCH DZIEWCZYN. Wszystkim radzę dobrze odpocząć, bo jutro zaczynamy nowy dzień i nowe wyzwanie. Tym razem sprawdzimy nie wasze mocne żołądki i głowy, ale wytrzymałość na stres i wysiłek. Ważna będzie gra zespołowa. A dzięki największemu opijusowi CZERWONI zyskają dodatkowe 3 punkty na starcie. Tak więc, odpoczywajcie, zbierajcie siły, bo jutro przed wami naprawdę długi, długi dzień. Dużo dłuższy, niż pobyt naszego czarnego konia w DOMU. Jak on miał na imię, ktoś jeszcze pamięta. I Irmina, nieładnie było głosować na Davida Hasselhoffa! Myślę, że skreśliłaś swoją szanse na autograf!

- Kutas – syknęła Irmina w stronę głośników.
 
Armiel jest offline  
Stary 25-04-2018, 08:12   #44
 
waydack's Avatar
 
Reputacja: 1 waydack ma wspaniałą reputacjęwaydack ma wspaniałą reputacjęwaydack ma wspaniałą reputacjęwaydack ma wspaniałą reputacjęwaydack ma wspaniałą reputacjęwaydack ma wspaniałą reputacjęwaydack ma wspaniałą reputacjęwaydack ma wspaniałą reputacjęwaydack ma wspaniałą reputacjęwaydack ma wspaniałą reputacjęwaydack ma wspaniałą reputację
- To skandal! Rasizm! Ten program jest ustawiony, zgłoszę to do UNICEF-u! –grzmiał oburzony Jerome w stronę kamer nie mogąc się pogodzić z porażką. Jego bilans był żałosny. Wracał do domu z potężnym kacem i podartym dresem jednak sam musiał przyznać, że kariera telewizyjna, choć krótka, bardzo mu się spodobała i już myślał gdzie się zaczepić następnym razem.

Nie był by sobą gdyby nie myślał o zemście. Zastanawiał się czy ochrona zdąży go złapać zanim wyszcza się do basenu, w grę też wchodziły rękoczyny, miał do wyrównania rachunki z tym pyskatym komikiem, który go prowokował przy stole podczas pijackich zawodów. Ostatecznie postanowił odejść z programu z godnością, więc kiedy tylko nakradł jedzenia i schował do walizki niedopitą butelkę whisky ruszył w stronę drzwi.
- Jeszcze się spotkamy, wiem jak się nazywacie – pożegnał się w swoim stylu. Po chwili jednak się zreflektował i wrócił.
- Big Brother i tak jest lepszy. Powodzenia frajerzy
I wyszedł opuszczając Dom Marzeń i Koszmarów.
 
waydack jest offline  
Stary 26-04-2018, 01:48   #45
 
Marrrt's Avatar
 
Reputacja: 1 Marrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputację
Wiecie jak to jest z tymi rudymi laskami, nie? Patrzysz na taką, patrzysz i zawsze w końcu przez myśl przejdzie odwieczne pytanie, na którym niejeden tęgi mędrzec już poległ rwąc sobie bezsilnie włosy z głowy.
Czy ona tam na dole też jest ruda? Powinna. A jednak z rudymi jak pszczołami. Nigdy nic nie wiadomo.

Triple Kay więc choć kibicował swoim jak należy, a poza swoim również i czerwonym z ostatniej trójki, których wynik był iście epicki, nie mógł wyzbyć się tej natrętnej myśli. I właściwie wcale nie chciał. Wręcz przeciwnie im bardziej wypity duszkiem alkohol rozpoczynał migrację do krwi i do łba wrestlera, tym większa była jego ciekawość. A że Faith robiła się naprawdę na miękko, to przekonanie się o tym mogło być na wyciągnięcie ręki.

Co jednak tania whiskey to tania whiskey i wkrótce, choć Triple Kay wcale do walki z Czerwonymi całego serca z premedytacją nie włożył stawiając bardziej na show niż bicie rekordu, podrywing nie był już chwilowo tak ciekawy jak łóżko i wizja śniadania. Tym bardziej, że i Faith zważywszy na to ile wypiła, była zapewne w znacznie gorszym stanie. Jutro też jest dzień. Skinął na wkurwionego ilością rzygów Tornado, żeby mu pomógł jeszcze kilka zalegających zwłok do łóżek zataszczyć w tym White’a i Brandona i walnął się na łóżku. Tylko Jeromem się nie zainteresował. Nie, że z premedytacją. Po prostu heel to heel.

Pokimać jednak nie pokimał specjalnie. Wstawał co i rusz a to do kibla, a to sprawdzając, czy już śniadanie rzucili. Zajrzał kilka razy Hasselhoffa, czy staruszek żyw jeszcze napewno. Kurwa… Ale by było jakby się Knight Rider na wizji przekręcił. Mistrz Gry jednak nijakiej karetki nie wzywał to i pewnie mieli sposoby by się upewnić, że nic mu nie będzie. Postawił mu na stoliku obok łóżka szklanicę z kranówą, bo… cholera… No miał szacun dla gwiazd. A to, że się taki wojownik jak David zwalił pod stół nim dobrze zaczął, to… no wow. Takie akcje to najlepsi piszą.
Potem wrócił jeszcze trochę pokimać.

***

Śniadanie wciągnął z entuzjazmem popijając wodą i izotonikami jak koń. Co prawda takie żarcie jak pizza nienajlepiej na formę działało, ale chuj z tym. Należało im się.

Po śniadaniu ruszył prosto na taras rezydencji by odetchnąć w końcu od przesyconego wymiociną powietrza, które już samo w sobie było teraz o wiele gorsze od zalegającej w żołądku wódą. Przewrócił niechcący ustawione przy wyjściu butelki i aż zagwizdał z podziwem. To chyba jakiś nowy rekord był, bo walało się tu chyba z dwadzieścia butelek opróżnionych w ciągu 30 kurwa minut…
Podniósł jedną i pokręcił głową ze śmiechem. Ale szajs. Po czym wyszedł.

Pogoda była zajebista. Ciepło i wiatr kołyszący palmami. Nim jednak zdołał rozejrzeć się nieco bardziej po ogrodzie, obok pojawiła się Faith. A więc sama przyszła… Duma Triple Kaya uniosła kąciki jego ust i wyprostowała go nieco. Ale gdy na nią spojrzał, to nie zobaczył typowej dupofanki. Jakoś tak dało się odnieść wrażenie, że choć jest nadal zdrowo nawalona, to do tego raczej zdenerwowana…
Obejrzał się za siebie gdzie śniadanie dobiegało końca. Przed Czerwonymi była pierwsza nominacja…
- Chodźmy obejdziemy tę chawirę.
Daleko nie zaszli.

Jakim cudem ruda wciąż się poruszała pozostawało zagadką na równi z pochodzeniem posągów Wyspy Wielkanocnej. Być może mózg zamroczony horrendalną dawką promili zapomniał, że w podobnych przypadkach należy odciąć się i zapaść w czerń zanim mało świadomy człowiek zrobi coś, czego potem będzie żałował. Allen poruszała się więc do przodu tropem węża i prawie potykając o własne nogi ze skutkiem wypadkowym. Do tego ciepły klimat działał pogarszająco na samopoczucie,a już jedną wizytę w kiblu tego poranka zaliczyła. Tak, było za ciepło. Wolałaby coś bardziej umiarkowanego, najlepiej na biegunie północnym. Tam może kac nie byłby aż tak straszny.

Mimo całego wachlarza przeciwności losu, cel ustawiła sobie jasny i klarowny, jak woda spłukująca wymiociny z muszli klozetowej parę minut wstecz. Od zawsze lubiła dużych facetów, a wrestler wyglądał tak, jakby jednym gongiem w pysk mógł jej przetrącić przypadkowo kark. Idealnie.
- Chawire… - chyba chciała się zaśmiać, ale skończyło się czknięciem i potrząsaniem głową. - Piwnice… w piwnicy ogląda się kotki - dobełkotała przypominając sobie ten detal metodą skojarzeń.
Krzaki rosnące przy drodze miały jakieś kwiaty, raczej nie róże. Róże miały kolce, a te inne… Faith wydawało się, że to dobry pomysł, gdy przy kolejnym kroku zatoczyła się już z premedytacją, uderzając dryblasa z bara i pchając na zielony klomb
A ta co? - Pomyślał wrestler gdy dziewucha zaczęła ni z tego ni z owego napierać na niego, zdaje się by przewrócić go na najbliższą rabatę. Zaśmiał się i przy kolejnym popchnięciu po prostu pozwolił się powalić. Nie omieszkał jednak złapać ją za rękę i pociągnąć za sobą między zielska.
- I co? - zgrzytnął zębami i korzystając z bliskości przejechał dłońmi po jej ramionacha, talii i biodrach, na których zacisnął chwyt - Majsterkowiczko? Kotki w piwnicy? Z ciebie jest niezły kot…
Przewrócił ich gwałtownie na drugą stronę dewastując klomb, tak, że teraz ona była pod nim.
Dopiero w poziomie szło namacalnie przekonać się o różnicy w gabarytach między dwoma sylwetkami. Ta na górze była mniejsza i wylądowała niczym na materacu… i to tak z dobrej woli, bo siłą niewiele by zdziałała.
- Koty śmierdzą i liżą się po dupie - prychnęła słysząc porównanie. Na więcej nie pozwolił ruch rąk na ciele, odpędzając myśli od nieprzyjemnie włochatych tematów na te bardziej kosmate. Ruda stęknęła, uśmiech się jej poszerzył gdy gapiła się w dół na zapaśnika. Z tej perspektywy jeszcze go nie widziała, cholera. Wychodziło że straciła przez to całkiem sporo, ale wszystko szło nadrobić.
- Już jesteś łatwy wielkoludzie, czy przynieść ci jeszcze jedną butelkę? - spytała zadziornie, pochylając się nad nim aż do momentu, gdy prawie zetknęli się nosami. Miał zacne oczy, nie zgrywał chama i tym wydojeniem 0,7 naprawdę pokolorował Allen na zaimponowany. - Ale wiesz… zawsze możesz odklepać matę… czy co tam klepiecie na koniec rundy.
Triple Kay wyszczerzył się i w odpowiedzi klepnął dziewczynę w tyłek, na którym zastygła na chwilę jego wielka dłoń.
- Przekonajmy się - mruknął w rude pukle zasłaniające jej ucho - Kto pierwszy klepnie w matę…
Faith odpowiedziała podobnym grymasem: zębatym i pełnym radochy. Uniosła się odrobinę, wsuwając dłoń między oba ciała aż dłoń znalazła się tam gdzie wychwalany przez Mistrza Gry klucz wrestlera. Albo wajcha, albo inna fikuśna nazwa dla starego, dobrego kutasa.
- Przekonajmy się - przyjęła wyzwanie, zaciskając palce.

***

Do salonu wrócił z wielce zadowoloną miną wyrażającą zupełny brak zrozumienie dla nadal cierpiących w domu libacjuszy.
Klasnął w ręce na widok White'a, który chyba już się całkiem dobudził.
- To co? Pijemy coś?
 
__________________
"Beer is proof that God loves us and wants us to be happy"
Benjamin Franklin
Marrrt jest offline  
Stary 26-04-2018, 10:50   #46
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
A kto nie wypije,
tego we dwa kije...


Jeśli człowiek nie chce zrobić z siebie pijanej swini czy małpy, to musi wiedzieć, kiedy przestać. Mark czuł, że nieco przeholował, a chociaż trzymał się na nogach, to był świadomy tego, że balansuje gdzieś tak na krawędzi... i że i tak przyjdzie mu zapłacić za tę odrobinę szaleństwa.
Nie miał zamiaru kibicować do końca. Wprost przeciwnie - miał świadomość, że jeśli ktoś puści pawia, to i jemu może się przytrafić takie faux pas, a wtedy cały wysiłek wezmą diabli. Dlatego też zmył się z sali, a gdy tylko znalazł się w ubikacji, poza bacznymi oczami różnych kamer, postarał się pozbyć chociaż części alkoholowego balastu.
Miał wrażenie, że nie tylko on oddał się tej rozsądnej, acz mało fotogenicznej czynności... i że nie tylko on żałował, że więcej alkoholu zostało w żyłach, niż poszło w kanalizację.

A potem, by dojść do siebie i nie wyglądać jak parudniowy nieboszczyk, wziął prysznic.

* * *


Jedzenie postawiono przed nimi o parę godzin zbyt późno.
Kolejny sadystyczny pomysł - bądź szanownego Mistrza, bądź któregoś z jego pomagierów.
Nie da się ukryć - Mark zasiadł do stołu bardziej z rozsądku, niż z głodu, ale zmaltretowany żołądek dość szybko uległ podszeptom rozumu i Czerwony zawodnik dał przykład swej drużynie, w jaki sposób radzić sobie problemami po pijatyce.
A potem poszedł się integrować z innymi.

* * *


To, co człowiek robi z musu, szybko przestaje być przyjemnością.
Wlewać w siebie morze alkoholu tylko dlatego, że jakiś dureń sobie wymyślił taki a nie inny sposób torturowania szczęśliwców, co się znaleźli na pokładzie Domu Marzeń? Głupi pomysł.
Mimo tego wszyscy trwali (mniej lub bardziej dzielnie) na posterunku... w przypadku Czerwonych zgoła niepotrzebnie, bo i tak przegrali. I dlaczego? Bo Niebiescy wygrali poprzednią rundę. A przez kogo? Kto zjawił się ostatni w sypialni?

Czy to dlatego znaczna część Czerwonych zagłosowała na Jerome'a, czy raczej przeciwko niemu? Czy to właśnie dzięki temu "wygrał" z Irminą?
Trudno było powiedzieć.
Ważne było, że wyleciał z Domu, a Czerwoni, w zamian za twardego zawodnika, dostali jakąś okolczykowaną, niegrzeczną ponoć panienkę. Nie wygląd jednak się liczy, a wola walki, prawda?
 
Kerm jest offline  
Stary 26-04-2018, 22:03   #47
 
Trollka's Avatar
 
Reputacja: 1 Trollka ma wspaniałą reputacjęTrollka ma wspaniałą reputacjęTrollka ma wspaniałą reputacjęTrollka ma wspaniałą reputacjęTrollka ma wspaniałą reputacjęTrollka ma wspaniałą reputacjęTrollka ma wspaniałą reputacjęTrollka ma wspaniałą reputacjęTrollka ma wspaniałą reputacjęTrollka ma wspaniałą reputacjęTrollka ma wspaniałą reputację
- Rasistowskie gówno - taki był pierwszy i jedyny komentarz Madueke do wyniku głosowania. Oczywiście odpadł ten o odmiennym kolorze skóry, Biali nie zmarnowali okazji aby pognębić kogoś innego niż oni. Pod skórą czuła, że ona będzie następna. Pozbędą się jej żeby odciąć od możliwości wygranej. Bali się konkurencji. Wiedzieli, że jest od nich lepsza.

Pokazała tym bladym chujkom jak się pije, przepiła prawie wszystkich. Został stary pies który wątrobę upłynnił pewnie na służbie w przerwie między skuwaniem i pałowaniem przypadkowo zatrzymanych braci i sióstr Nwakego. Białe fiuty z odrobiną władzy to uwielbiały. Nadużywać pozycji, okazywać pogardę.

Drugi został rudzielec o spojrzeniu psychopaty, ale przynajmniej kobieta. To jeszcze dało się przełknąć. Niestety nadmiaru wódy już nie. Pierwszy haft Murzynki poleciał na podłogę w korytarzu, drugim już trafiła do zlewu. Przy nim też zasnęła, wybierając łazienkę akurat bez dozoru kamer, co i tak nie miało znaczenia, skoro potem białasy znosiły uczestników popijawy do łóżek. Przynajmniej na coś się przydali.
Ten jeden raz.

***


Śniadanie z obiadem, za jednym przysiadem było jak uśmiech losu na loterii, albo anulowanie mandatu za zbyt szybką jazdę. Madueke przed jedzeniem rzuciła się na prochy, popijając je butelką wody. Dobrej, czystej i bez bąbelków. Odczekała kwadrans i dopiero zjadła pierwszy kawałek pizzy. Drugi, trzeci i czwarty weszły same, popychane nowymi porcjami wody. Piąty wzięła w zęby i z butelką niebieskiego izotonika ulotniła się z dala od reszty. Jakoś na kacu nie mogła gapić się na ich kłamliwe mordy.
 
__________________
I see a red door and I want it painted black
No colors anymore I want them to turn black.
Trollka jest offline  
Stary 26-04-2018, 23:15   #48
 
liliel's Avatar
 
Reputacja: 1 liliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputację
Bethany była przekonana, że nie żyje. Tuż po otwarciu oczy czekał na nią brutalny świat pełen bólu, wyschniętego na wiór przełyku i wrażenia utraty całego ciepła. Owinęła się w koc i zajrzała do łazienki, gdzie skrupulatnie, przez dobry kwadrans szorowała zęby. Potem zabłądziła. Trafiła do salonu, tarasem przeszła do ogrodu, okrążyła basen wnikliwie mu się przyglądając jakby szukała przewoźnika przez rzekę Styks. Znów pomyślała czy śpi czy umarła i w tym przekonaniu utwierdził ją obraz kopulującej w krzakach pary. Bethany Payne mocniej okręciła się kocem i jak strzała pognała do sypialni Niebieskich. Męskiej sypialni, gdzie ululany w pieleszach drzemał Patrick White, łyżwiarz figurowy z rentą inwalidzką.
- Wrestlingowiec i Ruda... - Urzędniczka natrętnie potrząsała za ramię Patricka. - Oni...
Gdy ten otworzył oczy zobaczył jak palec wskazujący prawej ręki Bethany nurkuje w okręgu złożonym przez dwa palce jej lewej dłoni. Jeszcze raz. I kolejny.
- Niech im idzie na zdrowie - mruknął Patrick, nie otwierając oczu. Po solidnym posiłku, kac-kupie i godnej drzemce czuł że kac morderca w końcu go opuszcza. To było miłe uczucie, którym lubił się delektować w pozycji horyzontalnej. Chyba pomału dojrzewał do pobudki i małego drinka. - Hej Mała, jak głowa.
- Czuję jakbym rozpadła się na małe okruszki i dwuletnie dziecko złożyło mnie do kupy na chybił trafił i scaliło klejem do papieru - wyjaśniła i położyła się obok White'a. - Posuń się.
Posunął się o dokładnie te kilka centymetrów, które umożliwiły jej położenie się obok, ale nie na tyle by leżeć osobno. Wyczucie przestrzeni godne zawodowego tancerza, i to nadal z zamkniętymi oczami.
- Przejdzie. Polecam klina.
- Czy to pozwoli mi być zabawną? Powinnam być zabawna - jęknęła filigranowa blondynka poprawiając okulary by mogła się White'owi lepiej przyjrzeć. - Kurwa, oni to zrobili specjalnie - ściszyła głos do szeptu. - Seks się sprzedaje. Kurwa... Nie wylecą w następną turze bo ludzie lubią śledzić losy romansów. Muszę nawiązać jakąś... no wiesz, relację.
Na wąskich ustach White'a rozciągnął się uśmiech rozbawienia. Dziewczyna mówiła o tym jak o rozgrywce w Chińczyka i zdawała się zupełnie poważna.
- Strategia godna Machiavellego. Jakieś konkretne plany?
- Widzimy się za kwadrans w kuchni - zdecydowała z zaciętą miną godną generała Custera. - Myślenie zostaw mnie.
 
liliel jest offline  
Stary 26-04-2018, 23:21   #49
Majster Cziter
 
Pipboy79's Avatar
 
Reputacja: 1 Pipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputację
Frank Moore - optymistyczny surwiwalowiec


~ Więcej nie piję… Normalnie przechodzę na abstynencję… ~ pobudka była straszna. Nawet nie był do końca pewny która z nich właściwie była ta ostateczna. Obrazy, głosy, dźwięki, wspomnienia mieszały się w jeden, wielki majakowy kogel - mogel. Nie mógł uwierzyć w to co mu się wyłaniało z tych majaków. Coś chyba musiało mu się poplątać. Z dziesięć kolejek? W ile? W kwadrans? Dwa? Przecież to chyba by z litr wódy było… No nie, na pewno coś mu się źle pamiętało, przecież i tak wszystko mu się nadal kręciło i mieszało.

Walczyły w nim dwie sprzeczne koncepcje. Jedna namawiała go by spać dalej i dać sobie spokój z czymkolwiek innym, druga jakoś parła na żołądek, gardło i pęcherz by jednak zwlec się z wyra. Hmm… Z wyra?

Podniósł głowę i rozejrzał się. Znowu skacowane fakty docierały do umysłu znacznie później niż to co rejestrowały oczy same z siebie. Ale tak. Był na łóżku. Znowu. Znowu skacowany. Chociaż tym razem sam bez dwóch fajnych foczek jak ostatnio. Z drugiej strony jednak obudził się sam czyli bez dwóch pijanych facetów wokół siebie. A. No i dupa go nie bolała. No tak. Trzeba umieć na sytuację spojrzeć pozytywnie i z optymizmem. Patrząc na to pod takim kątem no to właściwie obudził się w całkiem komfortowych warunkach. Chociaż nadal nie pamiętał jak znalazł się na tym łóżku. Tak zmotywowany postanowił jednak wybrać tą bardziej aktywną opcję.


---



Prysznic znacznie pomógł. I na przetrzeźwienie, i na samopoczucie, i na skojarzenie paru faktów z odległej, pijackiej czasoprzestrzeni. Wykruszali się. Zostawało ich coraz mniej. Właściwie z niebieskich został tylko ten… eee…. jak mu było? No ten, co się na wstępie gibał z Alice… A! I te cycki Alice! Coś mu zaświtało nagłym echem wspomnienia, o hihrającej się blondynie i tym spijaniem z dekoltu. No. To był niezły numer. A no i ta czarna została z niebieskich i jakiś kolo. A od nich no ta kozacka ruda Faith, on sam no i ten stary, łysol. Ta brunetka od niebieskich też nieźle się trzymała. Pamiętał, że jak go pszyszpiliło i wymiotło od stołu to jeszcze zostali łysol, czarna i Faith. Ale dalej już kompletnie nic nie pamiętał.


---



Przegraną przyjął spokojnie. Właściwie miał satysfakcję, że nie odpadł pierwszy a nawet w końcówce. I do tego nie zawalił sprawy jakimś pawiem czy co. Nikt nie leciał do niego z pięściami czy pretensjami to chyba nic nie odwalił po pijaku albo innym urwał się film podobnie jak jemu więc na jedno by wychodziło. Nie miał pretensji ani do czerwonych, ani niebieskich, cały konkurs uważał za przegięcie. Chociaż jak MG powiedział jak niewiele im brakowało to jednak zrobiło mu się trochę żal. Szkoda. Przecież walczyli z takim zaangażowaniem. No przynajmniej te ostatnie pół tuzina co zostało przy stole najdłużej. Przynajmniej Jack, okazało się, że tak ma na imię ten “stary i łysy” bo nawet jak gdzieś na popijawie się przewinęło to i tak nie zapamiętał. Więc chociaż on uratował indywidualny honor grupy. Ehh… I jeszcze trzeba było te głosowanie zrobić. Teraz? Na kacu? Raaanyyy… Ten program był źle prowadzony jak oczekiwał od napromilowanego Franka jakiegoś głosowania. Przynajmniej trzeźwego.

Ale przynajmniej żarcie dowieźli. Przy paśniku chyba spotkali się wszyscy albo prawie. Chociaż Moore był tak zdechły jakby widział ich z jakiś tydzień temu. A pewnie z pół dnia góra minęło. Z początku szama szła mu opornie jakby miał jeść ścierny papier. Ale napoje, dużo napoi, tym razem bez promili, i kawa, dużo kawy, jakoś wlały w niego świeże życie.

- No chłopie, ale ty masz spust. Szacun. - przepił do zwycięzcy porannego szaleństwa ale tym razem kawą. - No wy dziewczyny też dałyście czadu. Też szacun. - zwrócił się z uśmiechem i do rudej i o czarnoskórej. Co by nie mówić był zaskoczony, że dwie tak niepozorne pod promilowym względem dziewczyny okazały się tak pomiłowo odporne. - No ale chłopaki, my też chyba nie mamy siary. - klepnął w ramię obydwu chłopaków z niebieskich z którymi odpadli chyba w podobnym momencie. - Tobie też nieźle szło. - uśmiechnął się do tej brunetki którą udało im się przepić chyba tylko z kolejkę czy dwie. A potem jakoś poszło. Zaczął się dzień. Znaczy przynajmniej dla Franka. Ale postanowił sobie darować promilowe ekscesy bo chyba by w końcu na jakiś OIOM trafił czy inny ostry dyżur o tego przepicia.
 
__________________
MG pomaga chętniej tym Graczom którzy radzą sobie sami

Jeśli czytasz jakąś moją sesję i uważasz, że to coś dla Ciebie to daj znać na pw, zobaczymy co da się zrobić
Pipboy79 jest offline  
Stary 26-04-2018, 23:36   #50
Elitarystyczny Nowotwór
 
Zombianna's Avatar
 
Reputacja: 1 Zombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputację
Hangover blues: Kurt i Alicia

Stanęła przed Hottrain’em ślicznotka w czerwonej sukience i zapytała o piosenkę a może o Jezusa. Bluzkę miała zmoczoną alkoholem i Kurtowi stanął w pamięci jeden z koncertów, na którym jego fanki polewały się alkoholem w podobny sposób. A po koncercie był pamiętna orgia, po której musieli się tłumaczyć przed sądem, bo wykorzystano tam kilka nieletnich dziewczyn.

Rockman próbował wstać z kanapy. Ale pijacki dreszczyk przeszedł Kurt mocniej chciał zacisnąć dłoń na twardym gryfie, który niefortunnie wyślizgnął mu się z ręki i uderzył go w kolano.. przesunął ręką po strunach, choć chętniej przesunąłby rękę po biodrach Alicji.

Kurt uśmiechnął się do kamery robiąc minę.
- Oczywiście znam ten kawałek. Zagram Ci z przyjemnością. Ale może napijemy się kawy i zapalimy. Bo przez pijackie zawody dały mi się we znaki. Przytul starego Kurta.

Mrugnął do Alicji dając jej sygnał żeby przesunęli się dwa kroki w stronę kamery. Publiczność lubi takie sympatyczne gesty i przyjaźnie między uczestnikami. Oboje mogą zyskać dzięki temu głosy.

- Później mogę ci pokazać kilka chwytów. Mam doświadczenie. A wierzę, że byłabyś sumienną uczennicą.

Obietnica, propozycja i komplement, wymieszane w spójną melodię padającą z ust starego czarta, który nie do końca plasował się w przedziale wiekowym zwykle opatrzonym podobną fiszką. Mamił, obiecywał, a blondynka wodziła za nim wzrokiem niczym zauroczona grą zaklinacza kobra. Mrużyła oczy, przygryzając dolną wargę i oddychała płytko, przez nos.
Płynący w krwioobiegu alkohol wprawiał jej ciało w powolne, miarowe kołysanie do gitarowego taktu, słyszanego jeszcze przed chwilą od strony fotela. Nie na darmo mawiano, że w przypadku rockmanów czas staje w miejscu, zatrzymany magią talentu, gdy nie liczyła się ilość zmarszczek, bądź coraz bielsze skronie.

Urwanie się melodii odczuła prawie fizycznie, falą dreszczy wzdłuż kręgosłupa, zaś serce wypełniła nostalgia. Lubiła muzykę, lecz nie nowoczesne łupanki nastawione na zapętlony bit i płytkie teksty płodzone masowo przez produkty wytwórni muzycznych, gdyż artystami nie dało się ich nazwać. Kurt jednak grał inaczej, przyciągał uwagę. Nie tylko melomanów z zamiłowania. Zwykli śmiertelnicy również nie pozostawali obojętni… i tak kawa. Od rana miała ochotę na kofeinę zamiast której Dom ofiarował im whisky.
W zbyt dużej ilości.

Przebijanie się przez aparat mowy szło ciężko, język plątał się Alicii. Musiały więc starczyć gesty. Wyciągnęła ramiona, bardziej niż chętnie służąc za podporę dla rockmana i wypełniając jednocześnie punkt programu pod tytułem “Przytul Kurta”. Uśmiechała się szeroko, od czasu do czasu wybuchając krótkim chichotem - przy nim zakrywała usta wierzchem dłoni, kręcąc do kompletu jasnowłosą głową.
- N… wpierw kawa? - wreszcie pokonała słabość, ruchem dłoni wskazując gdzieś przed siebie.

Kurt doskonałe czuł się towarzystwie pięknej kobiety. Poprzytulać się z tak uroczą dziewczyną było niezwykle miło. Pewnie niejeden z podstarzałych tatuśków na kanapie chciałby być na jego miejscu. Kurtowi przeszło przez myśl. Jeszcze działam na kobiety, zwrócić uwagę tak obłędnej piękności to nie byle jaki wyczyn. Jak to mawiał jeden z jego kolegów z zespołu: dobrze zbudowana kobieta i rozcięta suknia zawsze znajdą jakiś gwóźdź na drodze. Kurt był tym gwoździem, na którym chwilowo zaczepiła się Alicja. Hottrain nie czuł się zardzewiały przynajmniej w fundamentalnych dla mężczyzny kwestiach. Dlatego myślał o sobie bardziej jako o twardym gwoździu programu, który musi zrobić show, a nie przysłowiowym gwoździu do trumny.

- Kawa. Chodźmy. - ujął Alicję pod rękę jak szarmancki dżentelmen i wspólnie poszukali ekspresu z kawą. Nie widzieli zbyt wielu innych uczestników pijackich zawodów. Prawie wszyscy byli ululani, a to dopiero początek dnia. Ten Mistrz ceremonii to niezły wariat, pewnie zaraz wymyśli nowe wyzwanie, póki jesteśmy zmęczeni po alkoholu.

Oboje byli mocno wstawieni. Znaleźli sobie wygodne miejsce pod czujnym, cyklopowym okiem kamery. Usiedli razem delektując się świeżo mieloną kawą. Suchość w gardle rockmana ustąpiła pod wpływem kilku pierwszych łyków kawy. Kurt zagrał obiecany kawałek Johnnego.

- Lubisz tego artystę? - zapytał ślicznotkę. - Obiecałem Ci lekcję gry na gitarze.

[MEDIA]http://www.youtube.com/watch?v=rXw9v8z7YIY[/MEDIA]

Kurt wiedział, że w towarzystwie tak pięknej kobiety jak Alicja uwaga publiczności oglądającej show będzie, co najmniej podwojona. A młodociani fani urodziwej blondynki, być może zainteresują się nauką gry na instrumencie.

Magia czarnego naparu zdawała się działać zbawiennie na szare komórki zmasakrowane porannym wyzwaniem. Alicia reagowała coraz żywiej, mniej chaotycznie strzelając dookoła zamglonym wzrokiem. Dała się prowadzić i usiadła grzecznie na wskazanym miejscu, poświęcając towarzyszowi całą uwagę. Nie tylko Mistrz Gry obserwował ich poczynania. O wiele szersza widownia siedziała gdzieś po drugiej stronie łącza i wciąż oceniała, poruszając wagą sympatii bez chwili przerwy.

Wystarczyło jednak parę znajomych taktów, aby wszelkie problemy związane ze słupkiem poparcia, głosowaniami i nominacjami odeszły w niepamięć. W jednej chwili za sprawą magika z gitarą, Winter przeniosła się do lepszego miejsca.
Siedziała z nogą założoną na nogę, trącając Kurta bucikiem w rytm melodii. Głowa też jej chodziła, wąskie palce bębniły o kolano. Od przemoczonej sukienki trąciło tanim whisky, jakże pasującym do klimatu, choć podrażniającym wrażliwy ponad wszelką miarę żołądek… lecz to również się nie liczyło.

- Jak można nie lubić Johnny’ego? On i Danzig to moje dzieciństwo. Tata ich słuchał - spytała raczej retorycznie, przepijając kwestię łykiem kawy, gdy piosenka się skończyła. Powinna zażartować, podziękować… tylko język wciąż stał jej kołkiem w gardle, a obraz dwoił się i czasami troił. Zaraz też zaczęła się lekcja, na której starała się skupić na tyle, na ile dała radę.

W dłoniach Hottraina instrument zdawał się żyć własnym życiem, jego palce same znajdowały odpowiednie chwyty, posyłając w powietrze konkretnie zaplanowane dźwięki. Nie było mowy, aby pijana blondynka dorównała mu w stopniu choć… miernym.
- Wygląda skomplikowanie - przyznała, robiąc smutną minę. Wyciągnęła jednak ręce po instrument - Ale nie przekonamy się, jeśli nie spróbujemy, prawda? - zaakcentowała pytanie uniesieniem lewej brwi i naraz zbystrzała, przenosząc spojrzenie z gitary na twarz rockmana. Przy nim wypadała blado, jeśli chodzi o wielki, świat i blaski sławy. Skoro zaś oboje wylądowali na jednej kanapie trzeba było korzystać - Hej Kurt, znałeś Johnny’ego Casha?

- Znałem kochana. -
Zaśmiał się Kurt. - Mogę Ci nawet opowiedzieć prawdziwą anegdotę o Johnnym jaka rozegrała się przed koncertem na festiwalu. To był chyba Boston jeśli mnie pamięć nie myli. No ale to cię będzie kosztować 10 sekund pracy. Zgadzasz się?

Blondynka przekrzywiła kark, wydymając do kompletu usta w karykaturze podejrzliwej miny.
- Wystarczy ci dziesięć sekund? - spytała, wachlując rzęsami co pozwoliło przemielić wszelkie za i przeciw, oraz sformułować drugie pytanie - Mam grać w ciemno? Za opowieść o Johnnym? - postukała palcem w policzek, udając że nad sprawą się intensywnie zastanawia i finalnie dała za wygraną - Zgadzam, niech będzie va banque.
 
__________________
Jeśli w sesji strony tematu sesji przybywają w postępie arytmetycznym a strony komentarzy w postępie geometrycznym, prawdopodobieństwo że sesja spadnie z rowerka wynosi ponad 99% - I prawo PBFowania Leminkainena
Zombianna jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 08:11.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172