Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Postapokalipsa > Archiwum sesji z działu Postapokalipsa
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Postapokalipsa Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Postapo (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 20-01-2020, 01:02   #1
 
Amduat's Avatar
 
Reputacja: 1 Amduat ma wspaniałą reputacjęAmduat ma wspaniałą reputacjęAmduat ma wspaniałą reputacjęAmduat ma wspaniałą reputacjęAmduat ma wspaniałą reputacjęAmduat ma wspaniałą reputacjęAmduat ma wspaniałą reputacjęAmduat ma wspaniałą reputacjęAmduat ma wspaniałą reputacjęAmduat ma wspaniałą reputacjęAmduat ma wspaniałą reputację
Vita Reducta [+18]

[MEDIA]http://www.youtube.com/watch?v=Ss8t7a8n0U4[/MEDIA]

Zabawną regułą było, że każdy w swoim dzieciństwie, czy to dwadzieścia, czy czterdzieści lat temu, podobnie sobie planował, że jako niedobre dziecko będzie przynajmniej dobrym dorosłym, lecz nikomu nie wyszło. Młodzieżowe problemy rozpięte na cięciwie ja - Bóg - kosmos straciły na znaczeniu, przeszły w rozterki na linii ja - Urząd Skarbowy. Świat został tak przestawiony, że już nieuleganie pokusom było dowodem siły charakteru, a czas sobie płynął i płynął wbrew woli co poniektórych. Trudno sterować takim rwącym nurtem: rzeka rozpędza się, rwie lejce, zbacza wbrew nam tu i tam, rozwidla w mniej godne koryta, następnie, miast do morza, wpada na mielizny, spaceruje po miękkim, złotym piasku, rybki w niej podskakują, daremnie łapiąc oddech, wreszcie całkiem wysycha. Crystal Stringer nie pragnęła wiele, chciała po prostu być szczęśliwa. To smutne, że zamierzenia tak rzadko się spełniają…

Mijając stojący w sypialni telewizor i przechodząc do łazienki, ujrzała kątem oka naburmuszoną gębę jakiejś kobiety, zajmującą większość ekranu. Gadała od dłuższej chwili, ale dopiero teraz dotarł do słuchaczki sens wypowiadanych słów:
- Współcześnie samobójstwo ocenia się jako efekt patologicznego stanu psychiki. - twarz na ekranie patrzyła zimno, jak martwa jaszczurka, na widza, poprzez szklany kineskop - Przyczyną samobójstw są więc w głównej mierze przewlekłe zaburzenia psychiczne, zaburzenia osobowości, nerwice, depresje, alkoholizm. Ponadto narażeni są na nie ludzie starzy, samotni, nieuleczalnie chorzy, społecznie wyizolowani, przeżywający stratę, a także osoby o słabej woli, czy z wcześniejszymi próbami samobójczymi. Osobną grupę stanowią ludzie młodzi nie radzący sobie z problemami, bądź przeżywający konflikty i brak akceptacji i miłości. Próby samobójcze są wówczas krzykiem o zainteresowanie i miłość. Do tego dochodzi utrata wartości religijnych i moralnych, poczucie braku sensu życia i wiary w przyszłość. Należy jednak odróżnić próby samobójcze ludzi młodych od samookaleczeń. Te ostatnie są zwykle sposobem pozbycia się napięcia, emocjonalnego odrętwienia i pragnienia poczucia czegoś, nawet bólu, a mogą być też prośbą o pomoc. Po takim okaleczeniu często pojawia się spokój, ale następnie wstyd i wina.

Na chwilę twarz zniknęła, zastąpił ją obraz jasnożółtych, piaskowych płytek, jakimi wyłożono łazienkę. Niewielką, ciasnawą. Z pralką wstawioną między wannę, a sedes, przez co kładąc się wewnątrz tej pierwszej, dało się ukryć przynajmniej do połowy za białym pudłem z okrągłą szybką drzwiczek.
Idealnie.

Crystal postawiła na pralce głośnik bluetooth i wróciła do sypialni, znów mijając gadający telewizor. Przystanęła, martwym wzrokiem gapiąc się na gadające głowy. Ktoś inny mógłby uznać to za znak, sygnał. Ona była zbyt otępiała i zmęczona, aby doszukiwać się czegokolwiek. Sprawiała wrażenie kogoś, kto kiedyś zgubił coś bardzo cennego, a teraz nie może sobie przypomnieć, co to było, jak wyglądało albo co by z tym zrobiła, gdyby to znalazła. I oto była, stale błądząca po swych wewnętrznych komnatach, korytarzach, podziemiach, składach, i jeśli nawet natknęła się na coś, co zgubiła, jak mogła to rozpoznać? Przechodziła znużona i dalej szukała… chyba jedynie z przyzwyczajenia, bo nadzieja umarła już dawno.

Tym razem telepudło pokazywało gębę podstarzałego, łysego gościa w czarnej koszuli, okularach i z koloratką pod szyją. On dla odmiany przemawiał kompletnie inaczej, patrząc na Crystal ciepło, z troską. Nie był antypatii jak babsztyl przed nim.
- Biorąc pod uwagę powyższe okoliczności, zmienił się stosunek Kościoła do samobójców. W przeszłości potępiano ich i odmawiano pogrzebu kościelnego. Dzisiaj, chociaż czyn samobójczy pozostaje godny potępienia, podchodzi się z należnym szacunkiem do osoby, która się go dopuściła. Kościół modli się za samobójców, wyprasza im Boże miłosierdzie. Wspomaga również osoby usiłujące popełnić samobójstwo, pomagając im w przezwyciężaniu kryzysu i odnalezieniu sensu życia. Opieką duchową obejmuje także rodzinę i przyjaciół zmarłego. Pozwala im zrozumieć, że ich bliski upadł… w miłosierne objęcie wielkodusznego Boga - ksiądz patrzył prosto w oczy Stringer, a przynajmniej ona miała takie wrażenie.

Wyłączyła więc telewizor, zgarniając z szafki przy oknie butelkę miodowego Jim Beama. Opróżnioną do połowy, dla animuszu i żeby ręce przestały się trząść. Znieczulenie… przed bólem, tym fizycznym - jego chyba bała się najbardziej.

Włączyła telefon, zawczasu wyciszając wszelkie dzwonki, aby nikt jej nie przeszkadzał. Sparowane z głośnikami urządzenie od razu zaświergotało od strony łazienki, chwilę później popłynęła stamtąd spokojna muzyka. Miała grać cały czas, póki nie znajdą ciała. Jedna, ta sama, ukochana piosenka.

- We are kneeling at the river's edge and tempting, all the steps to follow closer right behind… - Nucąc pod nosem razem z LP, Crystal przemierzała łazienkę od i do krawędzi wanny, znosząc wszystko co potrzeba. Musiało być idealnie, perfekcyjnie. Niczego nie mogło zabraknąć, zadbała o to wyjątkowo skrupulatnie. Ubrana w ulubioną zieloną sukienkę znosiła skrupulatnie masę drobiazgów, stawiając je na pralce, albo lustrze lub półce przy samej wannie. Poruszała się pewnie, spokojnie… tak jakby nic wielkiego się nie działo. Ciało działało, otępiały mózg raz po raz przypominał sobie powody dla których robiła przygotowania. Już niedługo, dosłownie zaraz… wszystko się skończy. Wreszcie uwolni się od bólu, syfu… tego, co przez ostatnie lata stało się jej udziałem. Popatrzyła w lustro, sprawdzając czy przypadkiem nie rozmazała makijażu, a potem przełożyła nogę w szpilce przez krawędź wanny.

Oooh, I will ask you for mercy
I will come to you blind
What you’ll see is the worst me
I'm not the last of my kind

Wchodząc do gorącej wody, czuła że mimo wstawienia, cała drży ze strachu i oczekiwania. Najpierw usiadła, powoli i ostrożnie. Nie chciała się poślizgnąć - durna, irracjonalna myśl szybko wyparowała jej z głowy. Było dziwnie, zwykle kąpała się nago, a teraz patrzyła jak zielony materiał nasącza się wodą, ciemniejąc w oczach. Pomogła mu, układając się praktycznie poziomo na tyle, na ile pozwalała wielkość wanny. Czekała, musiała chwile poczekać. Przeczytała w końcu, że w ciepłej wodzie śmierć boli najmniej. Nie będzie też wymiotowania, ani płukania żołądka. Czysta, prosta i bezpowrotna droga na drugą stronę. Wreszcie ujęła odłożoną na półkę przy głowie żyletkę - nową, nieużywaną i piekielnie ostrą.

In the muddy water we’re falling
In the muddy water we’re crawling
Holds me down
Hold me now
Sold me out
In the muddy water we’re falling

Butelka bourbona została opróżniona do końca trzema głośnymi łykami, do samego dna i końca. Pusta wróciła na pralkę, a Crystal przyłożyła żyletkę do skóry nadgarstka, parskając bo przypomniała sobie o tych wszystkich atencjuszkach tnących się w poprzek. Ona nie robiła tego dla atencji, dlatego zaciskając zęby cięła wzdłuż, otwierając ciało od nadgarstka w kierunku łokcia na dobre siedem centymetrów. Syczała przy tym, na chwilę straciła rezon. Bolało, piekło jak diabli… mimo ciepłej wody. Krew szybko wypełniła ranę, wypływając do wanny i barwiąc wodę na różowo. Po pierwszej, przyszła pora na drugą rękę, tam też poszło sprawnie.


Stringer wróciła do pozycji leżącej. Patrząc na sufit przeszło jej przez głowę, że dzieci powinny być wychowywane od najwcześniejszych lat w świadomości, iż są beznadziejnie samotne; lecz że uświadomienie sobie tej świadomości jest ich siłą. Wtedy mogą sobie pozwolić na wszelkie miłości bez obawy, że jakikolwiek zawód może je złamać. Będą na przykład wiedziały, że każde rozczarowanie trwa tylko ograniczony czas, zależny od wrażliwości osobnika i natężenia uczucia. Nieszczęścia osobiste, jeżeli nie są chorobą lub śmiercią, nie zasługują na szacunek, są one zawsze przemijające. O tym poucza ogólnoludzkie doświadczenie i wszystkie biblioteki świata. Nie jest słuszne, by każdy człowiek przekonywał się na sobie i przerabiał sam na nowo starą drogę po to, by w końcu dojść do tych samych opłakanych rezultatów, co jego poprzednicy. Znacznie prościej uwierzyć im na słowo i starać się zacząć żyć właśnie od tego momentu, kiedy oni skończyli. A więc na przykład, jeżeli cudze doświadczenie poucza, że wszelkie cierpienia miłosne trwają maksimum kilka lat i że jednak zawsze mijają, czy nie lepiej zamiast babrać się w nich, skrócić okres ich trwania. Okazuje się, że jest to całkiem możliwe.

Szkoda tylko że ona nie miała tyle czasu, ani cierpliwości. Ani siły. Wygrała wygoda. Albo tchórzostwo. Ciężko było jej spojrzeć wstecz i jasno określić kiedy zaczęła się ścieżka prowadząca ją do tego momentu. Nie umiała wskazać pierwszego kroku, pierwszych metrów rozbiegu przed szybkim sprintem ku całkowitej destrukcji, depresji i spirali zdarzeń wymierzających jej kolejne ciosy, aż wreszcie nie miała już siły podnosić się następny raz. Każdy miał jakąś granicę, własną linię po przekroczeniu której już nie miał po co wracać.
Myśli cichły, cichł oddech. Woda w wannie z różowej zmieniła się w ciemnoczerwoną, oczom coraz trudniej było się skupić jednym punkcie na suficie, powieki ciążyły coraz mocniej… aż wreszcie opadły. Chwilę później zatrzymał się oddech, ustała praca serca. Mózg działał jeszcze parę minut, nim i on nie zakończył istnienia z powodu braku tlenu.

We are kneeling at the river's edge and tempting
All the steps to follow closer right behind…


Leżący na szafce w pokoju telefon pokazał 19:38, muzyka wciąż grała. Raz za razem, odtwarzana, zapętlona piosenka. Tykający na ścianie zegar bezlitośnie odmierzał uciekające sekundy, woda w wannie bardzo powoli, lecz wreszcie ostygła, otulając ciemno szkarłatnym kocem blade ciało blondynki, ubranej w zieloną, krótką sukienkę. Leżała skulona, z podkurczonymi rękoma i z jasnowłosą skronią opartą o zagłówek z ręcznika. Słońce za oknem znikało z każdym kwadransem, aż wreszcie zapanowała całkowita ciemność. Przynajmniej wewnątrz domu. Na zewnątrz, po ulicy jeździły samochody, dało się słyszeć silniki mruczące całkiem niedaleko.

One też wreszcie ucichły, ograniczając się do jednego krótkiego warkotu co parę godzin. Stojący na pralce głośnik zawczasu podpięty pod ładowarkę wciąż grał samo. LP, a raczej Laura Pergolizzi, śpiewała, kończyła śpiewać i zaczynała od nowa... póki głośnik nie zaskrzeczał nagle i nie popłynęła z niego kompletnie inna melodia.

 
__________________
Coca-Cola, sometimes WAR
Amduat jest offline  
Stary 02-02-2020, 02:18   #2
 
Trollka's Avatar
 
Reputacja: 1 Trollka ma wspaniałą reputacjęTrollka ma wspaniałą reputacjęTrollka ma wspaniałą reputacjęTrollka ma wspaniałą reputacjęTrollka ma wspaniałą reputacjęTrollka ma wspaniałą reputacjęTrollka ma wspaniałą reputacjęTrollka ma wspaniałą reputacjęTrollka ma wspaniałą reputacjęTrollka ma wspaniałą reputacjęTrollka ma wspaniałą reputację
[MEDIA]http://www.youtube.com/watch?v=kxqJuc1HHbg[/MEDIA]
Ból.

Czy trup może go odczuwać?

Wybuch jasnej supernowej, zaraz po zjeździe w miękką, mroczną nicość bez początku i końca. Uczucie spadania bez startu i finału, jakby cała wieczność miała być tylko lotem przez ciemność…

Wieczność miała jednak inne plany.

Biel rozbłysła tam, gdzie królował mrok, dłoń odruchowo wyciągnęła się w stronę światła. Mówili tak przecież, by iść stronę światła. Dryfować w stronę światła, albo w jego kierunku spadać.


Nikt, kto nie doświadczył kiedykolwiek nicości, nie potrafi pojąć, co ona naprawdę oznacza. Nie chodzi tu o żadną otchłań czy pustkę, ale po prostu nieobecność czegokolwiek. Nicość przybiera różne formy, objawia się w obrazach i kształtach, lecz one nie przesłaniają jej prawdziwej natury. Nie istnieje ruch. Nie ma pragnień ani smutku. Nicość nie boli. Ona pochłania.
Trwanie w niej, zapadanie i rozmycie ostatnich iskier świadomości sprawiłoby Crystal przyjemność… gdyby wciąż była do emocji zdolna. Bądź odczuwania czegokolwiek.

Ale to pieprzone światło, jakby zaraz nad głową. Tuż za zasięgiem wyciągniętej dłoni przytwierdzonej do rozprutego żyletką nadgarstka.

Ból i chłód.

Czy trup może czuć cokolwiek?

Wraz ze światłem odszedł niebyt, wracało powoli coś, jakiś pierwiastek osobowości. Skrawek ducha, albo okruch duszy, zawieszony w płynnej przestrzeni z dala od czasu.

Za życia zawsze bała się ciemności, mroku, który nie ma końca, czasu, który nie ma końca w ciemności, tego, co w niej jest, porusza się, widzi ją i obserwuje, mimo że ona nic nie widzi, nie wie, przed czym uciekać i dokąd - część jaźni to pamięta. Maleńki mikrob przechowujący wspomnienia a przenośnym dysku zewnętrznym, lub innym diabelstwie.

Światło majaczyło coraz bliżej, uszy zaczęły słyszeć niski, piskliwy ton, narastający z każdą mijającą… sekundą? Chwilą? Czym odmierzać czas w miejscu poza czasem?

Idealnie pustym, spokojnym. Pozwalającym trwać po wyrwaniu z błogiej nicości nieistnienia. Spokój burzony nagłymi przebłyskami pamięci. Mrok ciągnący chłodem od dołu, tam gdzie dryfują nogi. W blasku obraz niewielkiej łazienki wyłożonej żółtymi płytkami kupionymi na wyprzedaży w pobliskim Wal-marcie za psie pieniądze… bo żółty jest optymistycznym kolorem, a w jej życiu brakowało optymizmu. Żółte płytki miały być symbolem zmian, wprowadzania barw do egzystencji przypominającej czarno-biały film… takie tam, pierdolenie podłapane od wiecznie uśmiechniętej terapeutki.

Łazienka wyłożona płytkami w kolorze hafta rzuconego po ostrej libacji, zagryzanej zbyt dużą ilością mango, pomarańczy i innych cytrusów. Tropikalny Paw - nazwa idealna dla tego koloru.
W podobnym odcieniu były żaluzje w oknie, dywanik przy wannie i sama wanna, wyposażona oczywiście w zasłonę prysznicową w, a jak!, kolorze bełta po jajecznicy. Na stojącej obok pralce masa pierdół i drobnostek, pluszowych misiów i niepasująca do koncepcji kolekcji trochę wyrośniętej nastolatki, pusta butelka po bourbonie. Obok stała wanna, pełna czarnej wody… albo ciemnoczerwonej. Więżącej podłużny, blady kształt przyodziany w butelkową zieleń.

Patrzenie na to sprawia ból… znowu. Krótkie, kłujące uczucie przeszywające kokon obojętności. To tylko padlina, już nic wielkiego o co warto ronić łzy, wszak śmierć odzierała z osobowości każdego, kto jeszcze niedawno żył, przemieniała go w rzecz, uprzedmiotowiała.
Ciało stawało się mięsem, nazwisko numerem, rany śladami, zwłoki trupem.
Istota ludzka była już tylko wspomnieniem. Rozpływała się w nicości, zostawiając po sobie jedynie zjawy ożywiane przez pamięć… albo świnie.

Są świnie, które brzydzą się własnym świństwem, ale nie uciekają przed nim z powodu tej samej skrajności doznania, która sprawia, że przerażony człowiek nie ucieka przed zagrożeniem. Są świnie przeznaczenia, które nie uciekają przed codzienną banalnością, bo hipnotyzuje je własna niemoc. Są ptaki zafascynowane myślą węża; muchy, które idą po gałęzi, niczego nie widząc, aż znajdą się w lepkim zasięgu języka kameleona. Tak samo Crystal prowadziła powoli na spacer po gałęzi drzewa zwyczajności swoją świadomą nieświadomość. Tak samo prowadziła na spacer swoje przeznaczenie, które idzie naprzód, chociaż ona nie idzie; jej czas, który płynie, chociaż ona stoi w miejscu. Pisała na szkle, w kurzu konieczności, swoje imię wielkimi literami; codzienny podpis paktu ze śmiercią.

Ze śmiercią? Nie, nawet nie ze śmiercią. Kto żył tak jak ona, nie umiera: kończy, więdnie, rozkłada się. Miejsce, w którym stała, trwa, kiedy ona w nim nie stoi, ulica, którą chodziła, trwa, kiedy jej na niej nie widać, dom, w którym mieszkała, jest zamieszkany przez kogoś innego. Oto wszystko i nazywamy to nicością; jednak nawet tej tragedii negacji nie możemy wystawić, licząc na aplauz, bo nawet nie mamy pewności, że to jest nicość - my, rośliny zarówno prawdy, jak życia, kurz, który jest zarówno wewnątrz, jak i na zewnątrz szyb, wnuki Przeznaczenia i pasierbowie Boga, który poślubił Wieczną Noc, kiedy została wdową po Chaosie, prawdziwym ojcu ludzkości.


Światło powoli gasło, znów zapadała ciemność. Zniknęła łazienka, zniknęło skręcone, blade ciało w wannie pełnej zimnej, żelazistej wody i już na niewidzialnym horyzoncie pojawiła się nadzieja na powrót w niebyt, gdzie nie ma nic, prócz nicości - na samą myśl o tym resztki świadomości wypełnił spokój… i właśnie wtedy rozdarcie nicości pojawiło się tuż za jej plecami, wylewając z siebie nieprzebrane fale strachu, nienawiści i rozpaczy. Ciągnęło ją z mocą, której nie potrafiłby się oprzeć żaden śmiertelnik.

Birds flying high you know how I feel

Nie walczyła. Rozłożyła tylko ręce i pozwoliła wciągnąć się w spiralę szaleństwa, ciesząc się, że to już koniec. Czuła się zmęczona, tak potwornie zmęczona. Przejmująca samotność i pustka wypełniały całe jej serce, zmieniając je w twardy, oszalały ze smutku ochłap bijącego tylko z przyzwyczajenia mięsa. Od dawna czuła się martwa, nikomu niepotrzebna. Wszyscy ją opuszczali. Na zawsze pozostanie sama, wiedziała o tym. Nawet związki które tworzyła i adoptowała ziwerzęta, z nadzieją że rozproszą na chwilę jej melancholię - rozpadały się po pewnym czasie, ponownie zostawiając ją na pastwę szaleństwa.

Sun in the sky you know how I feel

Trwało to jedynie krótką chwilę, a gdy ponownie otworzyła oczy znalazła się w miejscu, którego w żaden sposób nie mógł ogarnąć ludzki umysł. Kolory i kształty nieznane nigdzie indziej, wykraczające poza jej rozumowanie, przelewały się bezustannie. Zmieniały w ciągle coś nowego i coraz koszmarniejszego. Nie wiedziała gdzie jest góra, a gdzie dół. Czy stoi, leży, siedzi...a może unosi się w szalejącej wichurze niczym drżący liść. Modliła się już tylko o to, by szaleństwo się skończyło.

Głowę wypełnił pisk nie do wytrzymania, mieszając się z włąsnym wrzaskiem przez pozbawiona ust duszę, słyszała wyróżniające się słowa.

It's a new dawn
It's a new day
It's a new life
For me


Kolejne szarpnięcie, ciemność… i nowy wybuch, następnej supernowej.

Pragnęła jedynie nadziei na nicość po śmierci. Myśl o innym życiu męczyła ją i napawała lękiem. Jeżeli nie zaadaptowała się i nie zdołała przywiązać do życia na ziemi, to czyż mógłby jej odpowiadać jakiś inny świat? Przecież ten świat nie był jej światem. Był to świat ludzi bezczelnych, cynicznych i zachłannych, ludzi o wiecznie głodnych gardłach i oczach, świat gruboskórnych sprzedawczyków sumień, którzy pokornie się kłaniają przed możnymi ziemi i niebios. Był to świat osobników stworzonych na podobieństwo wygłodzonych psów, które dla kawałka ścierwa łaszą się i żebraczo merdają ogonem przed jatką.

Rezygnacja i rozpacz… ostatni rozbłysk bólu, doprowadzający do szaleństwa.
Wrażenie jazdy ekspresową winą, a później rozpadania się na kawałki.

Wbrew temu, co śpiewała Nina Simone:
- And I'm feeling good...

Prosto w obskurnej, ciemnej łazience, o rzygożółtych płytkach.


 
__________________
I see a red door and I want it painted black
No colors anymore I want them to turn black.
Trollka jest offline  
Stary 15-11-2020, 14:36   #3
 
Amduat's Avatar
 
Reputacja: 1 Amduat ma wspaniałą reputacjęAmduat ma wspaniałą reputacjęAmduat ma wspaniałą reputacjęAmduat ma wspaniałą reputacjęAmduat ma wspaniałą reputacjęAmduat ma wspaniałą reputacjęAmduat ma wspaniałą reputacjęAmduat ma wspaniałą reputacjęAmduat ma wspaniałą reputacjęAmduat ma wspaniałą reputacjęAmduat ma wspaniałą reputację
[MEDIA]http://www.youtube.com/watch?v=R2ZQIMPzqOY[/MEDIA]
Oddech to pierwsza rzecz, jaką dostajemy po narodzinach i ostatnia, jaką oddajemy przed śmiercią. To tak proste, że wydaje się bez znaczenia, a jednak jest najważniejsze - zaczerpnąć powietrza i jeszcze raz… ten pierwszy raz.

Pierwszy raz zawsze był najgorszy, najtrudniejszy, czy chodziło o jazdę na rowerze, trening na siłowni, kaca czy cała resztę początkowych dróg do celów obieranych spontanicznie przez większość życia.
W przypadku Crystal przerwanego, na własną odpowiedzialność - w stanie wzburzenia ,depresji, niepoczytalności…
Kogo to obchodziło?

Cisza jest słowem, które nie jest słowem, a oddech przedmiotem, który nie jest przedmiotem.
Ciemną, praktycznie czarną w półmroku powierzchnię wody przecięła drobna zmarszczka. Do tej pory idealnie gładka ciecz kryjąca martwe ciało drgnęła. Tak samo drgnął lewy kącik uchylonych, sinych ust.

Taflę wody przecięła druga zmarszczka, po niej kolejna. Zanurzona pod powierzchnią czarnej purpury dłoń zacisnęła się kurczowo żeby równie niespodziewanie rozluźnić chwyt. Druga przewieszona przez krawędź zadrżała, drapiąc paznokciami po jasnej emalii.

Powietrze tężało, aż do momentu, gdy praktycznie dałoby się je kroić nożem, gdyby w łazience znalazł się ktokolwiek i akurat ów nóż miał.
Wisząca w kloszu przy lustrze żarówka zapaliła się, żeby zgasnąć i znów krótko się zapalić tym przytłumionym, brudnopomarańczowym światłem jakie miała na parę minut przed całkowitym wypaleniem. Za oknem zerwał się wiatr, waląc w okna gałęziami rosnącego nieopodal drzewa z wściekłością domagając się aby co jest martwe - martwym pozostało.
Naturalna kolej rzeczy, odwieczny cykl i krąg życia… brutalnie gwałcone ciemną, już nie cichą nocą.

Gdzieś na ulicy zapiszczał samochodowy alarm: jeden, drugi. Dziesiąty. Dołączyło do nich opętańcze wycie i szczekanie okolicznych psów. Stroboskop przy lustrze mrugał szaleńczo, to chowając w mroku, to wyławiając z niego trzęsące się ciało w ataku epilepsji, rozchlapujące po podłodze krwawą wodę.

Pierwszy oddech nigdy nie jest niczym przyjemnym. Przy narodzinach towarzyszy krzykowi i wizgowi płaczącego noworodka, wyrwanego z kojącej, ciemnej i ciepłej kryjówki dobrego snu prosto w zimny, kanciasty i twardy świat koszmaru poza łonem matki.
Tak właśnie działo się ze snami. Te dobre miały na tyle przyzwoitości, by zniknąć na zawsze wraz z nastaniem świtu. Natomiast koszmary paskudnym zwyczajem ciągle wracały i dręczyły.
Ten Stringer nie zamierzał odpuścić, ani tym bardziej wypuścić jej - nie pozwalał rozpuścić w nicości.

Pierwszemu oddechowi towarzyszył głośny jęk, zdrętwiało ciało nie chciało słuchać, mięśnie drżały i brakowało im koordynacji. Do tego śliska, mokra wanna przez której rant cudem udało się jej przewiesić zanim nie wypadła na zalaną wodą i zasypaną kawałkami żarówki podłogę.
Ból zastałych płuc, zastałych mięśni i ścierpniętych kończyn. Sprzeciw organizmu, któremu odmówiono odpoczynku.
Gwizd w uszach, śmiech i szloch wydobywający się z piersi obleczonej zieloną sukienką.

Niezrozumienie mącące resztki ledwo co odzyskanych zmysłów, rozmazany obraz i Nina Simone szydząca z kalekiego chrząszcza niemrawo czołgającego się po podłodze. Kolory mieszające się w pokracznym kalejdoskopie pełnym wybuchów światła i ataków mroku.

Zagubienie, piekące jak przypalone do żywej kości przedramiona, żelazisty smród krwi i metaliczny posmak w ustach.
Pytanie wiercące czaszkę podobnie do sygnału telefonu, drącego się... skądś. Z daleka, z innej galaktyki i linii czasowej.
upierdliwy dzwonek ustawiony na połączenia przychodzące nie mógł zagłuszyć powtarzanego wciąż pytania.

Dlaczego?

Dlaczego?

Dlaczego?!




[MEDIA]http://www.youtube.com/watch?v=2y6kop0VTXY[/MEDIA]


W życiu każdej młodej dziewczyny nadchodzi moment,kiedy całkowicie obcy człowiek każde jej wspiąć się po wysokiej drabinie na obiad na dachu.Niemal w każdym przypadku najlepiej w takiej sytuacji odmówić i biec do domu,żeby zadzwonić do psychiatryka,z którego ten człowiek uciekł… lecz co zrobić, gdy samemu chciało się umrzeć? Wtedy to właśnie zamknięcie w bezpiecznych czterech ścianach szpitala wydaje się jedynym słusznym rozwiązaniem niosącym ze sobą cień nadziei, że będzie… się jeszcze istnieć za tydzień, miesiac, cyz dwa lata.

Wyobraźmy sobie szpital psychiatryczny. Co widzimy? Miękkie ściany, drzwi bez klamek, kraty, nastrój grozy, kaftany, szalony psychiatra i upiorny personel. Takie stereotypowe wizje nie pochodzą zapewne z osobistego doświadczenia. Promuje je raczej przemysł kinematograficzny. Pochodzenia takiego obrazu szpitala psychiatrycznego w kinie można doszukiwać się w niechlubnych początkach psychiatrii. Pierwsze szpitale psychiatryczne były rzeczywiście dość upiorne, a stosowane w nich praktyki kontrowersyjne. Kto nie słyszał o osławionej w filmach i opowieściach lobotomii, przykuwaniu do ścian, leczeniu środkami wymiotnymi lub elektrowstrząsach?

Jednak mroczny obraz psychiatryków powinien odejść do lamusa już po roku 1792, gdy Philippe Pinel, uważany za ojca psychiatrii humanitarnej, wprowadził nowe praktyki leczenia osób psychicznie chorych. Filmowcom jednak ciężko zrezygnować z negatywnego obrazu szpitali psychiatrycznych. Jest to chwytliwy temat, będący idealnym tłem dla mrożących krew w żyłach horrorów. Jednak to, co służy przemysłowi kinematograficznemu, nie zawsze służy samym placówkom. Zły wizerunek szpitali psychiatrycznych przyczynia się do tego, że społeczeństwo spostrzega je w sposób stereotypowy, kompletnie nie adekwatny do rzeczywistości. To wszystko powoduje lęk przed szpitalami psychiatrycznymi, obniża zaufanie do personelu i wzmaga naznaczenie społeczne pacjentów.
Czy jednak jest się czego bać? Dla Abigail psychiatryk był pozytywnym zaskoczeniem po tuzinie obejrzanych wcześniej filmów z tematem w tle. State Hospital Buffalo miał działać w harmonii z naturą. Obok budynku stały kolektory słoneczne, wybudowano również system pomp ciepła. W okresie grzewczym miało to pozwolić wykorzystywać energię słoneczną pobraną i zmagazynowaną w lecie. Zimne powietrze wykorzystywano też do klimatyzowania pomieszczeń. Na terenie szpitala zasadzono też ok. 25tys. sztuk roślin oraz 341 drzew.
– To nie tylko troska o środowisko naturalne, co oczywiście jest niesłychane istotne, ale także dążenie do częściowego uniezależnienia się i zróżnicowania źródeł energii – mówił w czasie otwarcia budynku Adam Jadesen prezes zarządu. Sprawiał tak ciepłe i miłe wrażenie, zarówno on, jak i jego placówka… Pozory jednak bardzo lubiły mylić.
Węże też wyglądają całkiem sympatycznie, dopóki nie wgryzą ci się w szyję.
 
__________________
Coca-Cola, sometimes WAR
Amduat jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 05:37.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172