Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Horror i Świat Mroku > Archiwum sesji RPG z działu Horror i Świat Mroku
Zarejestruj się Użytkownicy


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 15-06-2008, 14:57   #11
 
nonickname's Avatar
 
Reputacja: 1 nonickname ma wspaniałą reputacjęnonickname ma wspaniałą reputacjęnonickname ma wspaniałą reputacjęnonickname ma wspaniałą reputacjęnonickname ma wspaniałą reputacjęnonickname ma wspaniałą reputacjęnonickname ma wspaniałą reputacjęnonickname ma wspaniałą reputacjęnonickname ma wspaniałą reputacjęnonickname ma wspaniałą reputacjęnonickname ma wspaniałą reputację
Eryk padł na ziemię gdy mu kazano. Nieraz był w sytuacji zagrożenia życia, gdy watahy chuliganów otaczały go celem zabrania komórki. Wiedział, że należy uciekać jeśli się da, jeśli nie trzeba wszystko oddać, a jeśli istnieje sytuacja zagrożenia życia, a nie można uciekać - walczyć z całą zapalczywością i pokładami agresji jakie w nas drzemią.
Ta sytuacja był inna, ale nie wymykała się temu schematowi. Trzeba było wszystko oddać i pozwolić im się jak najszybciej oddalić. Nie robić problemów i cicho leżeć. Niech się stąd wyniosą zanim przyjedzie Policja. Jeśli to ją jacyś psychopaci, to nie jest dobrze zostać ich zakładnikami. Postrzał z Kałasznikowa to ciężkie obrażenia, nawet trafienie w kończynę jest w wiekszości przypadków śmiertelne.
Eryk leząc na zimnej posadzce starał się zająć czymś myśli. Być gdzieś indziej, 100 mil stąd. Albo 10 mil nad ziemią. Być bezpiecznym.
Spojrzał na Różę. Leżeli obok siebie, i patrzeli sobie w oczy. Zobaczył małą przerażoną dziewczynkę, dla której cała sytuacja była obca. Dziewczynka chciała poczuć się bezpiecznie, być przy kimś kto ją obroni.
Nagle zobaczył oczyma wyobraźni trzęsące się ręce kasjerki pakujące do torby pieniądze... cholera znów był tu. A tak dobrze szło. Skup się. Róża. Chwycił ją nieśmiało za rękę. Zacisnęła dłoń na jego palcach bardzo mocno. Uśmiechnął się do niej nieśmiało i puścił oczko. To była oczywiście maska, ale wiedział jak się zachować, by ukryć swoje prawdziwe uczucia. Wewnątrz cały drżał. Widać było, że Róża trochę się uspokoiła. Rozluźniła nieco uścisk, ale nie puszczała Eryka.
Myślał o tym co zrobi gdy wyjdzie z tego cało. Zje świetny Kebab, taki prawdziwy. Popije kilkoma piwami. Wracając do domu kupi lody i butelkę Jacka Dannelsa którego będzie pił z gwinta. Bezceremonialne chlanie ekskluzywnych alkoholi miało w sobie coś. Jeszcze raz spojrzał Róży w oczy...
A ona będzie musiała wrócić po wszystkim do domu. Cholera. Ona nie ma nikogo na kim może polegać. Bił się z myślami. Wziąć ją gdzieś na kolację? Na naprawdę dobrą kolację. Niech poczuje, że komuś na niej zależy...

Jak widać, rzeczywiście był myślami daleko stąd. Ale to nie zmienia faktu, że czuł oddech śmierci na plecach.
 
__________________
Arkham Radio
nonickname jest offline  
Stary 16-06-2008, 16:52   #12
 
MigdaelETher's Avatar
 
Reputacja: 1 MigdaelETher jest godny podziwuMigdaelETher jest godny podziwuMigdaelETher jest godny podziwuMigdaelETher jest godny podziwuMigdaelETher jest godny podziwuMigdaelETher jest godny podziwuMigdaelETher jest godny podziwuMigdaelETher jest godny podziwuMigdaelETher jest godny podziwuMigdaelETher jest godny podziwuMigdaelETher jest godny podziwu
Krótkie pipnięcie… wprowadź pin… wybierz kwotę… klawisze bankomatu były wypolerowane na wysoki połysk, przez setki naciskających je codziennie palców. Sto złotych… potwierdzenie… wypłata z wydrukiem. Z wnętrza urządzenia wydobył się krótki metaliczny dźwięk. Na niewielkim ekraniku wyświetlił się napis „ Dziękujemy za skorzystanie z usług naszego banku ”
Dziewczyna z rosnącym zniecierpliwieniem czekała, aż maszyna zwróci jej kartę i wypłaci pieniądze. Nic się jednak nie działo. Marysia zaczęła gorączkowo obmacywać automat, schyliła się i spojrzała w bezkresną czerń szpary do której przed chwila włożyła kartę bankomatową. Nadal nic. Wciskanie wszystkich klawiszy w różnej kolejności i konfiguracji, tez nie wiele pomogło. Wściekła na zepsuty bankomat, zbyt głośnych ludzi, dmuchająca zbyt gorącym powietrzem klimatyzację a przede wszystkim krnąbrnego i nieodpowiedzialnego Jacka, dziewczyna ruszyła walczyć o swoje z działem obsługi klienta.
Przy wejściu na salę prawie zderzyła się z ubranym na czarno mężczyzną. Rozdrażniona Mery rzucała mu spojrzenie z gatunku „ Co się gapisz baranie! Z drogi! ” i skierowała się do najbliższego okienka. Wyminęła kilka osób, mrucząc pod nosem zdawkowe przepraszam i zza pleców jakiegoś grubego jegomościa zwróciła się do kasjerki.

- Bankomat wciągnął mi kartę i nie wypłacił pieniędzy!

Tłuściutki mężczyzna popatrzył na nią z dezaprobatą.

- Kolejka jest! Nie widzisz smarkulo! – zniesmaczony odwrócił się do stojącego za nim staruszka – Patrz pan, ta dzisiejsza młodzież… Za grosz kultury!

- Śpieszy mi się! – prawie wykrzyczała Marysia puszczając mimo uszu wywody grubasa.

- Proszę usiąść i zaczekać. Zaraz ktoś pani pomoże – oznajmiła z uśmiechem pracownica banku.

Ci też pewnie mają wysokie standardy obsługi - złośliwie zauważyła Marysia, siadając na metalowym stołeczku na przeciwko wyjścia.

Nerwowo spojrzała na zegarek.
Wszystko przez Loftura. W tej chwili była go w stanie obarczyć odpowiedzialnością za powstanie dziury ozonowej, głód w Afryce a nawet rozpętanie II Wojny Światowej i wyginięcie dinozaurów.
Marysia wlepiła wzrok w resztki śnieżnej breji topniejącej na czubkach jej butów.

Nagle w pomieszczeniu zapanowało dziwne poruszenie, ktoś coś krzyknął. Dziewczyna uniosła wzrok i spojrzała wprost w wycelowaną w nią lufę karabinu. Mery zabrakło powietrza, kurczowo wbiła paznokcie w siedzenie krzesełka. Dzięki Bogu po chwili złapała oddech. Fale przenikliwego zimna i uporczywego gorąca na przemian zalewały jej ciało. Czarny golf zdawał się dusić i wgryzać w ciało tysiącem małych, szorstkich nitek.
Dziewczyna zgodnie z poleceniem powoli położyła się na ziemi. Długie czarne włosy lepiły się do twarzy pokrytej pośniegowym błotem. Brudna woda wdzierała się do oczu i nosa. Marysia skuliła się koło krzesełek starając się być jak najmniej widoczną. Leżała całkiem sama na końcu sali. Odruchowo spojrzała w kierunku przeszklonych drzwi, całych zalepionych ofertami nisko oprocentowanego kredytu mieszkaniowego. Nie miała szans, nawet jeśli by do nich dobiegła, wypadła by na ulicę z kulką w plecach. Poruszenie na środku sali trwało nadal, do uszu Marysi dobiegało szuranie, słyszała szepty, płacz. Ponad tymi odgłosami unosił się histeryczny, kobiecy szloch. Nagle usłyszała tępmy odgłos i kobieta zamilkła. Dziewczyna stłumiła falę mdłości, która ją ogarnęła.
Jeden z napastników odebrał klucze ochroniarzom i ruszył w kierunku drzwi wyjściowych. Marysia skuliła się jeszcze bardziej. Pryskające z pod ciężkich butów krople mokrego błota, spadły na jej głowę, kiedy mężczyzna przechodził obok. Po krótkiej szamotaninie z zamkiem i kluczami, bandyta wrócił na salę.

Mery myślała gorączkowo.

Jak to się może dziać naprawdę!? W środku dnia, w centrum Warszawy!?

Do oczu napłynęły jej łzy złości i bezsilności.

To wszystko przez niego i te jego cholernie Newrocki! - przeklinała w duchu Jacka.

A ci ochroniarze! Czemu nic nie robią!?

Samotna łza spłynęła jej po policzku i zmieszała się z mokra breją na podłodze. Gdyby nienawiść i złość potrafiły zabijać, bandyci już dawno leżeli by martwi. W Marysi kłębiło się tyle negatywnych uczuć, że zdołały by one uśmiercić nie tylko przestępców ale również klientów banku i pół ulicy Targowej.
 
__________________
Zagrypiona...dogorywająca:(

Ostatnio edytowane przez MigdaelETher : 16-06-2008 o 17:30.
MigdaelETher jest offline  
Stary 16-06-2008, 23:27   #13
 
Yarot's Avatar
 
Reputacja: 1 Yarot jest jak niezastąpione światło przewodnieYarot jest jak niezastąpione światło przewodnieYarot jest jak niezastąpione światło przewodnieYarot jest jak niezastąpione światło przewodnieYarot jest jak niezastąpione światło przewodnieYarot jest jak niezastąpione światło przewodnieYarot jest jak niezastąpione światło przewodnieYarot jest jak niezastąpione światło przewodnieYarot jest jak niezastąpione światło przewodnieYarot jest jak niezastąpione światło przewodnieYarot jest jak niezastąpione światło przewodnie
All

Stłumione odgłosy syren doleciały do wnętrza pomieszczenia mimo zamkniętych drzwi i okien. Siedzący na ladzie chłopak przekręcił lekko głowę w pozycji nasłuchującej i trwał tak przez jakąś chwilę. Uśmiechnął się do siebie, poprawił karabiny w dłoniach i zeskoczył na podłogę. Spojrzał na leżących przed nim ludzi i powiedział:
- Słuchajcie. Zostało niewiele czasu dlatego liczę na to, że będziecie współpracować i nikomu nie stanie się krzywda. Jak słyszycie, już o nas wiedzą i zaraz może zacząć się tutaj coś, czego nikt z nas nie chce.

Napastnik podszedł do blatu przy okienku numer 2, odłożył jeden z karabinów na kontuar i wyjął z kieszeni zegarek. Z wyglądu przypominał starą busolę, które nosili kiedyś zamożni i chowali w kieszonce surduta. Długi łańcuszek, na którym był zawieszony zegarek, zwisał luźno spomiędzy palców chłopaka.
- Jeśli wszystko pójdzie zgodnie z planem, to wieczorem każdy z was będzie siedział sobie w domu i miał to za sobą.
Zawiesił zegarek nad okienkiem kasowym. Otworzył kopertę zegarka i przesunął wskazówki palcami.

- Gotowe. Teraz mam nadzieję, że dostaniemy to, po co przyszliśmy. Bo przecież liczy się kasa, prawda?
Jeden z leżących jęknął. Okazał się to być mężczyzna w sile wieku, ubrany w garnitur i starannie ogolony. Miał przy sobie tylko niewielki neseser oraz rogowe okulary na nosie. Po raz kolejny stęknął i zwinął się w kłębek na podłodze. Leżący obok niego instynktownie się odsunęli. Twarz mężczyzny wykrzywiała się od kolejnych uderzeń bólu a ciche jęki dobywały się zza zaciśniętych zębów. Chłopak z karabinem nadal stał przy okienku i niewzruszenie kontynuował to, co zaczął. Zatrzasnął kopertę i zostawił wiszący zegarek. Odwrócił się w stronę jęczącego mężczyzny i swoje niebieskie oczy wbił w leżącą postać.
- Przecież mówiłem, że nie chcemy kłopotów. Czy to tak naprawdę ciężko pojąć?
Pewnie chwycił karabin w obie dłonie i ruszył na środek sali do wijącego się człowieka w garniturze.

I wtedy, przez mgnienie oka, dosłownie na ułamek sekundy, powietrze zafalowało i lekkie drżenie przeszło pod podłogą. Przez ten krótki moment obraz rozmył się jak w gorącym powietrzu po czym wrócił do swojego poprzedniego wyglądu.
- Zenek - huknął na stojącego za szybami kamrata. - Zaczęło się. Zaraz będzie gorąco. Zobacz co z Makiem. Coś mi się wydaje, że udało się.
Chłopak kontynuował swój marsz w stronę leżącego. Sprawdził jeszcze teren wokół patrząc na ludzi, którzy starali się wyczytać przyszłość z jego twarzy. Kopnął delikatnie czubkiem buta nogę jęczącego i rzekł:
- Masz pecha stary. Masz cholernego pecha.

Trzasnęły drzwi prowadzące na zaplecze, którędy wyszedł Zenek. Jęki syren stały się coraz bardziej słyszalne. Silna ręka napastnika wyciągnęła się by chwycić kwilącego za klapy garnituru.
 
__________________
...and the Dead shall walk the Earth once more
_. : ! : .__. : ! : .__. : ! : .__. : ! : .__. : ! : .__. : ! : ._

Ostatnio edytowane przez Yarot : 16-06-2008 o 23:29.
Yarot jest offline  
Stary 19-06-2008, 21:43   #14
 
liliel's Avatar
 
Reputacja: 1 liliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputację
Syreny. Kawaleria nadciągnęła dość szybko. Czyżby ktoś zdążył zawiadomić policje? Może któryś z kasjerów wcisnął guzik zarezerwowany na takie incydenty? A może agencja ochrony śledziła na bieżąco system monitorowania i szybko zgłosiła przestępstwo? Nie znała się na tym. Cokolwiek jednak sprawiło, że odsiecz przybyła tak prędko pozbawiła ją złudzeń, że sprawa znajdzie szybki i szczęśliwy finał. Pewnie złodzieje zabarykadują się w środku razem z zakładnikami i Bóg jeden wie ile będzie to trwało.

Uniosła nieznacznie głowę i obserwowała co się dzieje. Jeden z napastników wyjął właśnie z kieszeni starą busolę. Co najmniej dziwne. Wiekowy zegarek zawieszony na łańcuszku, teraz nikt już takich nie używa. Wpatrywał się przez chwilę w jego tarczę po czym przesunął wskazówki palcami. Tylko po co? Czyżby rozpoczął jakieś odliczanie? Tylko do czego? Zbyt dużo pytań i żadnej odpowiedzi – Joanna analizowała całe zajście i próbowała coś z tego zrozumieć.

- Gotowe. Teraz mam nadzieję, że dostaniemy to, po co przyszliśmy. Bo przecież liczy się kasa, prawda?

Przez chwilę nie była pewna po co ta deklaracja. Przecież to oczywiste, że przyszli po pieniądze. Ale odniosła wrażenie jakby przestępca chciał ich o tym fakcie zapewnić. Może jednak kłamał? Ale jeśli nie są tu po pieniądze to po co? Miała jedynie nadzieję, że nie natrafiła na grupę obłąkanych psychopatów, którzy po prostu chcieli sobie postrzelać.

I wtedy mężczyzna na podłodze zaczął się zwijać i wydawać stłumione jęki. Był niedaleko jej. Widziała jego twarz. Cała sytuacja wydała jej się jakaś groteskowa. Facet najwyraźniej cierpiał, mógł w każdej chwili wyzionąć ducha ale wszyscy odwracali jedynie wzrok i odsuwali się dyskretnie jakby był trędowaty. Czy ona także powinna udawać, że nic się nie dzieje? Pogodzić się z faktem, że nie jest w stanie mu pomóc? Pozwolić by zawładnęła nią błogosławiona ignorancja? Facet ma chyba napad padaczki, może jakiś atak paniki. Jeśli czegoś zaraz nie zrobią to się udusi, a w najlepszym wypadku odgryzie sobie język.

A później obraz zafalował i podłoga lekko zadrżała. Złudzenie? Raczej nie. Działo się tutaj coś dziwnego. Na dodatek to zaburzenie rzeczywistości nie zrobiło na bandycie najmniejszego wrażenia. Wyglądał raczej jakby się tego spodziewał.

Napastnik podchodził właśnie do zwijającego się w konwulsjach mężczyzny. Chyba chciał pochwycić go za ubranie. Joanna była przekonana, że bynajmniej pokojowych zamiarów nie ma.

Przez moment tysiąc różnych obrazów przemknęło jej przed oczami. Tyle różnych potencjalnych dróg, a może wybrać tylko jedną. A czas nagli.

Co robić? Czy pozostać biernym? Pozwolić by ignorancja i strach odebrały mi resztki ludzkich odruchów? W takich stresowych i ekstremalnych sytuacjach wszystko co siedzi w człowieku wychodzi nagle na jaw. Uśpione na co dzień instynkty, drzemiące spokojnie w najciemniejszych zakamarkach ludzkiej duszy wypływają na sam wierzch, jak kropla oliwy wrzucona do szklanki z wodą. I okazuje się czy jesteśmy bardziej ludźmi czy bardziej zwierzętami - przemknęła jej posępna myśl.

Doznała tego dziwnego uczucia gdy przez moment walczą w człowieku dwie przeciwstawne postawy a decyzję trzeba podjąć natychmiast więc wybór zazwyczaj jest po prostu przypadkowy i nieprzemyślany. Tak właśnie Joanna zastanawiała się czy wykazać się współczuciem wobec tego obcego mężczyzny. Zareagować czy może patrzeć obojętnie jak faceta wykończą a potem obwiniać się przez resztę swojego życia, że nic nie zrobiła kiedy ktoś usilnie potrzebował pomocy?

Nie znała tego człowieka. Nic dla niej nie znaczył. Ale jeśli pozwoli by wygrały w niej obojętność i lęk o własną skórę to czy będzie potrafiła później bez obrzydzenia spojrzeć w lustro? A może raczej będzie budzić się zlana potem i przypominać sobie jego wykrzywioną bólem twarz? A jeśli jednak coś powie czy to w ogóle cokolwiek zmieni? Pewnie nic, ale może chociaż jej sumienie pozostanie czyste. O ile oczywiście nie oberwie najpierw kolbą karabinu jak ta kobieta przed momentem i nie padnie na miejscu trupem. Co powinna zrobić? Co robić?

Niewiele myśląc podniosła się na klęczki i uniosła ręce wysoko do góry w poddańczym geście.
- Poczekaj - powiedziała spokojnie - Pozwól mu jakoś pomóc. W waszym interesie jest chyba aby nikomu z zakładników nie stała się krzywda. Jeśli on umrze to będzie oznaczało rozbój ze skutkiem śmiertelnym, a za to mogą posadzić was najmniej na 25 lat...

Ale jesteś głupia i naiwna Aśka – przeklęła się w duchu - Po co ci to było? Mogłaś siedzieć cicho idiotko. Ale nie! Tobie zachciało się strugać bohatera! To teraz się módl, żeby facet nie przetrącił ci karku albo nie wpakował kulki między oczy. Jesteś za młoda żeby umierać do jasnej cholery.
 

Ostatnio edytowane przez liliel : 19-06-2008 o 21:50.
liliel jest offline  
Stary 20-06-2008, 09:24   #15
 
Xawante's Avatar
 
Reputacja: 1 Xawante jest godny podziwuXawante jest godny podziwuXawante jest godny podziwuXawante jest godny podziwuXawante jest godny podziwuXawante jest godny podziwuXawante jest godny podziwuXawante jest godny podziwuXawante jest godny podziwuXawante jest godny podziwuXawante jest godny podziwu
Kaśce wydawało się,że czas stanął w miejscu. Próby zmuszenia się do logicznego myślenia przyniosły pewien skutek. Fakt nadal sytuacja była beznadziejna, ale obezwładniający strach jakby zelżał... Delikatnie, powoli uniosła głowę.
Lepiej poznać "potwora z szafy" niż ciągle wyobrażać sobie, pazury i pysk pełen ostrych kłów- znów ludowe mądrości babci były tym co przyszło jej do głowy.
Do jej uszu doleciał stłumiony odgłos syren. W sercu pojawiła się iskierka nadziei, że ten koszmar niedługo się skończy, ale słowa jednego z bandytów rozwiały jej złudzenia.
Boże, oni nie mają masek...przecież...chcą nas pozabijać czy liczą na to, że jesteśmy zbyt przestraszeni aby zapamiętać ich wygląd???
Zauważyła jak mężczyzna wyjmuje staroświecki zegarek na łańcuszku, przedmiot wydawał się tutaj nie na miejscu jakby...jakby przeniesiono go z innej epoki.Przesunął palcem wskazówki.
-Gotowe.Teraz mam nadzieję, że dostaniemy, to po co przyszliśmy. Bo przecież liczy się kasa, prawda?
W tym momencie rozległ się cichy jęk. Kaśka odwróciła głowę w jego kierunku. Jakiś mężczyzna najwyraźniej zwijał się z bólu. Ludzie wokół niego odsuwali się, jakby zwiększenie odległości mogło zapewnić im bezpieczeństwo.
Mężczyzna, jeszcze chwilę temu "bawiący się swoim" zegarkiem, ruszył w kierunku zwijającego się zakładnika. Jego postawa i ton głosu nie wróżył jęczącemu niczego dobrego...
Nagle świat jakby zafalował, rozmył się. Kaśka zamrugała kilka razy.
Cholerny stres- pomyślała.
Sytuacja robiła się co najmniej niebezpieczna dla zwijającego się na podłodze mężczyzny.
Co robić??? Cholera, cholera... przecież on mu zaraz coś zrobi, zresztą facet najwyraźniej potrzebuje pomocy. Jeśli umrze tym popaprańcom będzie już wszystko jedno czy przeżyjemy czy nie, trup jest trup.
Kiedy w niej instynkt samozachowawczy i chęć przeżycia walczyły z odruchem niesienia pomocy, rozległ się spokojny kobiecy głos.
-Poczekaj- powiedziała dziewczyna- Pozwól mu jakoś pomóc. W waszym interesie jest chyba aby nikomu z zakładników nie stała się krzywda. Jeśli on umrze to będzie oznaczało rozbój ze skutkiem śmiertelnym, a za to mogą posadzić was najmniej na 25 lat... Mówiąc to dziewczyna podniosła ręce do góry...
Kaśka zadrżała. To co zrobiła tamta ... było bardzo odważne i cholernie ryzykowne. Czuła, że jeśli nie stanie się cud to będą dwa trupy i już wiedziała, że nie może po prostu leżeć i nic nie robić. Nie będzie chować się za plecami innych jak jakiś tchórz...
Powoli klękła i podniosła ręce, które ewidentnie się trzęsły. Przełknęła ślinę i spojrzała na dziewczynę.
- Ona ma rację ... pozwólcie mu pomóc. - starała się aby jej głos brzmiał pewnie ale zdawała sobie sprawę jak marnie jej to wychodzi.
-To wy macie broń i dyktujecie warunki. Nie róbcie mu krzywd. Pozwólcie się nim zająć. Przecież nie jesteśmy w stanie wam w żaden sposób zagrozić. Proszę...
Sama nie wiedziała skąd wzięło się w niej tyle odwagi. Właściwie nie wiedziała nawet czy to odwaga czy skrajna głupota. Wiedziała tylko, że musiała tak postąpić inaczej, po wszystkim, nie mogłaby spojrzeć sobie w oczy.
 
Xawante jest offline  
Stary 20-06-2008, 10:16   #16
 
nonickname's Avatar
 
Reputacja: 1 nonickname ma wspaniałą reputacjęnonickname ma wspaniałą reputacjęnonickname ma wspaniałą reputacjęnonickname ma wspaniałą reputacjęnonickname ma wspaniałą reputacjęnonickname ma wspaniałą reputacjęnonickname ma wspaniałą reputacjęnonickname ma wspaniałą reputacjęnonickname ma wspaniałą reputacjęnonickname ma wspaniałą reputacjęnonickname ma wspaniałą reputację
Do świadomości Eryka zaczęła docierać powoli i z mozołem otaczająca go rzeczywistość.
Syreny, trudno określić czy to policja, ale z całą pewnością dzięki słuchowi absolutnemu będzie pierwszym który się zorientuje. Oby to nie do nich, oby nie policja. Nie będzie dobrze, gdy zabarykadują się tu z zakładnikami. Miał złe przeczucia. Tak jak tego pamiętnego dnia, gdy matka wróciła z pracy do domu i powiedziała co się stało z ojcem.
Będzie jeszcze gorzej, gdy ten mężczyzna zwijający się z bólu umrze. Wtedy może tym świrom już nie robić różnicy... jeden trup, czy dziesięć... No i są niezamaskowani. To daje do myślenia. Coś tu jest nie tak, do tego ten zegarek i kpiące pytanie: przecież chodzi o kasę, nie?
Coraz bardziej mu się to nie podobało. Ale chłodna analiza pozwoliła mu zapanować w jakimś stopniu nad strachem. Jego oddech się uspokoił.
Gdy dwie młode kobiety poprosiły o interwencję w sprawie mężczyzny, wiedział, że nie można zmarnować takiej szansy. Włączył się do rozmowy, mając nadzieję, iż napastnicy stracą nieco rezonu.

- Ymm. Znam się na udzielaniu pierwszej pomocy, jeśli mogę... ?

Wiedział, że w tej chwili każda osoba przyłączająca się do deklaracji będzie na wagę złota. Że mogą w ten sposób zdominować oprawców i wywrzeć na tyle silną presję, aby się zgodzili. Czasem warto być studentem psychologii. Oczywiście to było ryzykowne zagranie i nie gwarantowało sukcesu. Myślał o tych wszystkich przypadkach, gdy pomagał ludziom po przedawkowaniu narkotyków... Umiał ułożyć ofiarę w bezpiecznej pozycji, umiał oczyścić przełyk z ciał obcych. Nie umiał robić sztucznego oddychania, ale robił kiedyś masaż serca. Szkoda, że tamten masaż nie zdążył pomóc i 16 letnia dziewczyna zmarła...
 
__________________
Arkham Radio
nonickname jest offline  
Stary 25-06-2008, 21:52   #17
Patronaty i PR
 
Redone's Avatar
 
Reputacja: 1 Redone ma wspaniałą reputacjęRedone ma wspaniałą reputacjęRedone ma wspaniałą reputacjęRedone ma wspaniałą reputacjęRedone ma wspaniałą reputacjęRedone ma wspaniałą reputacjęRedone ma wspaniałą reputacjęRedone ma wspaniałą reputacjęRedone ma wspaniałą reputacjęRedone ma wspaniałą reputacjęRedone ma wspaniałą reputację
Róża kątem oka obserwowała co robią te bandziory. Zamykała oczy gdy tylko ktoś spojrzał w jej kierunku. Strach bardzo ją paraliżował i właściwie jedyny ruch to unoszenie się klatki piersiowej i właśnie mruganie oczami. Strach to... straszna rzecz.

I nagle to dziwne uczucie, jakby drżenie, falowanie powietrza. To nie jest coś co na ogół widzi się w bankach. Róża myślała że to zmysły płatają jej figla, ale kiedy spojrzała na innych ludzi także wydawali się zdezorientowani. To wydarzenie wkrótce nie było już w centrum uwagi bo oto jakiś człowiek znalazł się w opałach. Ludzie szlachetnie rzucili się mu na pomoc ale Róża miała to głęboko gdzieś. Jak dla niej koleś mógł tu wykitować byle zamieszanie było jak najdalej od niej. Nie, zdecydowanie nie miała zamiaru pomagać mężczyźnie, i zdenerwowała się że Eryk się zaoferował. Pierdolony zbawca świata... ciekawe jak będzie zbawiał ten świat z kulką w głowie.

"Głupi" powtarzała w myślach dziewczyna.
 
__________________
Courage doesn't always roar. Sometimes courage is the quiet voice at the end of the day saying, "I will try again tomorrow.” - Mary Anne Radmacher
Redone jest offline  
Stary 26-06-2008, 21:22   #18
 
MigdaelETher's Avatar
 
Reputacja: 1 MigdaelETher jest godny podziwuMigdaelETher jest godny podziwuMigdaelETher jest godny podziwuMigdaelETher jest godny podziwuMigdaelETher jest godny podziwuMigdaelETher jest godny podziwuMigdaelETher jest godny podziwuMigdaelETher jest godny podziwuMigdaelETher jest godny podziwuMigdaelETher jest godny podziwuMigdaelETher jest godny podziwu
Marysia leżała najbliżej drzwi, więc chyba jako pierwsza usłyszała przeciągły głos syreny. W pierwszej chwili odetchnęła z ulgą i poczuła ogromną radość, że zaraz to wszystko się skończy. Dobrzy policjanci zaaresztują złych bandytów a ona pójdzie wieczorem na piwo z Vampirią i cała ta sprawa stanie się tylko ciekawą anegdotką opowiadaną w gronie znajomych. Kiedy do reszty dotarły dźwięki zbliżającej się odsieczy w głównej sali zapanowało pewne poruszenie.

Bandyta jednym zdaniem rozbił nadzieje Marysi, zaszczepiając w jej duszy ziarno niepokoju.

Co będzie, jeśli policja weźmie budynek szturmem? Co będzie, jeśli wywiąże się strzelanina!? – rozmaite sceny z amerykańskich produkcji klasy B stanęły Mery przed oczami.

Przestępcy wyglądali na profesjonalistów. Ten, którego dziewczyna od początku, instynktownie uznała za szefa, zawiesił w widocznym miejscu stary, stylowy zegarek.

Cóż, przynajmniej facet ma dobry gust – z przekąsem pomyślała Marysia. – Wszystko mają idealnie zaplanowane. Pewnie pięć minut na wejście, pięć na opróżnienie kasy i kolejne pięć na ucieczkę… Ale co będzie jeśli coś pokrzyżuje ich misterny plan…?

Ta myśl przyszła Marysi do głowy w złym momencie.

Z odległego końca sali dobiegło głuche stęknięcie, pojękiwanie, jakieś szmery i szuranie. Dziewczyna nie widziała dokładnie co się właściwie stało ponieważ widok przesłaniały jej dwa rzędy krzesełek i ciała leżących na podłodze ludzi. Sprawy zaczęły przybierać coraz gorszy obrót, kiedy bandyta o chłodnych, niebieskich oczach ruszył w kierunku kulących się na podłodze ludzi z karabinem w dłoni.
Marysia z przerażaniem wpatrywała się w scenę rozgrywającą się po przeciwległej stronie sali, kiedy nagle…
Całym ciałem dziewczyna poczuła jak podłoga pod nią dalekatnie drży. Otaczające ją powietrze zafalowało jak w upalny dzień nad rozgrzaną, asfaltową nawierzchnią.

- Co do diabła…!!!- syknęła Marysia, przylegając jeszcze bardziej do podłogi.

Ze środka sali dotarł do niej podniecony głos jednego z napastników. Drugi, stojący niedaleko Mery, ruszył wykonać rzucone mu przez „szefa” polecenie. Dziewczyna korzystając z chwilowego zamieszania, odczołgała się w niszę utworzoną między krzesełkami a cienką gipsową ścianką. W tej, jak jej się wydawało, bezpiecznej kryjówce czekała na dalszy rozwój wydarzeń. Dopiero teraz dotarł do niej sens słów bandyty.

Co się zaczęło?! Cholera może oni podłożyli tu bombę!!! Na pewno, założyli materiał wybuchowy, sami uciekną a budynek pogrzebie świadków i policjantów, którzy tu wtargną, żeby ich aresztować!!! A oni spokojnie uciekną, w tym zamieszaniu!!! – mózg Mery pracował gorączkowo, podsuwając jej coraz to nowe i straszniejsze wizje niedalekiej przyszłości.

Poruszenie na środku sali narastało z każdą chwilą. Marysia słyszała ciche, stanowcze słowa napastnika, jakieś dwa kobiece głosy próbujące nawoływać do racjonalnego podejścia do sprawy. Z tego co dziewczyna zdołała zrozumieć, ktoś źle się poczuł. Jakiś młody, męski głos zaoferował pomoc.

Może ona też powinna? - impulsywna, narwana, bohaterska część osobowości Marysi walczyła z pierwotnym instynktem samozachowawczym.

Z miejsca w którym się znalazła miała jeszcze gorszy widok niż poprzednio. Co mogła w tej chwili zrobić, oprócz zdekonspirowania swojego, w miarę bezpiecznego położenia? Przecież, jak się odezwie, rabusie zauważą ją i każą się położyć z resztą na środku sali. Lepiej na razie poczekać na rozwój sytuacji. Nawet nie wiadomo, czy dranie zgodzą się na udzielenie pomocy cierpiącemu biedakowi.
 
__________________
Zagrypiona...dogorywająca:(

Ostatnio edytowane przez MigdaelETher : 26-06-2008 o 22:07.
MigdaelETher jest offline  
Stary 26-06-2008, 23:06   #19
 
Yarot's Avatar
 
Reputacja: 1 Yarot jest jak niezastąpione światło przewodnieYarot jest jak niezastąpione światło przewodnieYarot jest jak niezastąpione światło przewodnieYarot jest jak niezastąpione światło przewodnieYarot jest jak niezastąpione światło przewodnieYarot jest jak niezastąpione światło przewodnieYarot jest jak niezastąpione światło przewodnieYarot jest jak niezastąpione światło przewodnieYarot jest jak niezastąpione światło przewodnieYarot jest jak niezastąpione światło przewodnieYarot jest jak niezastąpione światło przewodnie
Free (LI, NO, XA) (Perswazja "-")

- Dwadzieścia pięć lat? - spojrzał na Joasię ale nie puścił chwytu.
- Najmniej - odparła spokojnie dziewczyna ciągle klęcząc. Napastnik patrzył w jej oczy, ale żadna ze stron nie mogła w nich wyczytać niczego, co by mogło pomóc w sytuacji. Po chwili jego wzrok uciekł w bok. Lekkie szuranie obok przyciągnęło jego uwagę. To Kasia przyklękła na kolanach i powiedziała:
- Ona ma rację ... pozwólcie mu pomóc.To wy macie broń i dyktujecie warunki. Nie róbcie mu krzywd. Pozwólcie się nim zająć. Przecież nie jesteśmy w stanie wam w żaden sposób zagrozić. Proszę...
- Nie jestem zainteresowany - uśmiechnął się. Nawet wyglądało to przyjemnie. - A teraz proszę po prostu się położyć i być posłusznymi zakładniczkami - dokończył. Pobielała skóra na ręku w którym trzyma karabin świadczy, że uchwyt się wzmocnił. Mężczyzna w jego drugim ręku nadal jęczał, wciągając przy tym spazmatycznie powietrze.
- Ymm. Znam się na udzielaniu pierwszej pomocy, jeśli mogę... ? - padło od strony Eryka. Taktyka rozpraszania uwagi faktycznie działała, choć napastnik najwyraźniej nie zamierzał puszczać swojej ofiary. Karabinem dał tylko znak, by wszyscy położyli się na ziemi. Wyraz jego twarzy nie był już taki miły.
- Przemyśl to jeszcze raz... Proszę... - Joasia spojrzała na niego hardo ale posłusznie położyła się na ziemi. Policzek dotknął zimnej powierzchni podłogi, ale uniosła jeszcze głowę by posłać mu ostatnie spojrzenie. - Nie chcesz go mieć na sumieniu chłopcze.

Potrząsnął cierpiącym mężczyzną jak manekinem a na policzki wpełzła mu czerwień rumieńca. Usta wykrzywiły się w parodii uśmiechu odsłaniając białe zęby.
- Nie mówcie mi co mam robić - warknął. Znów potrząsnął wijącym się mężczyzną nie zważając na jego obecność. - Niech nikt mi kurwa nie mówi, co mam robić!! - wydarł się na całe gardło. Echo poniosło ten krzyk w najdalsze i najciemniejsze kąty pomieszczenia. Gdy przeminęło, gniew bandyty opadł.
- A ty - zwrócił się do trzymanego zakładnika - masz się zamknąć. Masz wreszcie przestać. Czy nie rozumiesz po polsku niemiecka świnio? - ciągle z gniewem w głosie, ale już znacznie spokojniej, zapytał trzymanego. Ten pojękiwał, choć czynił to znacznie mniej energiczniej niż poprzednio.
Do uszu innych docierało wszystko to, co się działo niemal na środku pomieszczenia bankowego. Zarówno Róża jak i Mery wszystko dobrze słyszały, bo i trudno było nie słyszeć krzyków. Inni, leżący bliżej lub dalej nie śmieli podnieść głowy czy wzroku. Każdy chciał przeczekać to, co się tu działo i mieć to z głowy.
 
__________________
...and the Dead shall walk the Earth once more
_. : ! : .__. : ! : .__. : ! : .__. : ! : .__. : ! : .__. : ! : ._
Yarot jest offline  
Stary 01-07-2008, 19:54   #20
Patronaty i PR
 
Redone's Avatar
 
Reputacja: 1 Redone ma wspaniałą reputacjęRedone ma wspaniałą reputacjęRedone ma wspaniałą reputacjęRedone ma wspaniałą reputacjęRedone ma wspaniałą reputacjęRedone ma wspaniałą reputacjęRedone ma wspaniałą reputacjęRedone ma wspaniałą reputacjęRedone ma wspaniałą reputacjęRedone ma wspaniałą reputacjęRedone ma wspaniałą reputację
"Głupcy, głupcy i tyle! Czy oni naprawdę myśleli, że coś zdziałają? Że nagle odezwie się w tym człowieku dobre serduszko? Zadziwiające ile jeszcze jest naiwnych ludzi na tym zasranym świecie."

Kolejna łza spełzła po policzku spadając na chłodna posadzkę. Kropla nie rozprysnęła się, za krótką drogę miała do przebycia. Róża obserwowała wszystko, ale wciąż nie mogła uwierzyć że to co widzi i to co słyszy jest prawdą. Zdecydowanie jednak wierzyła w to co czuje, a czuła strach. Strach, który sprawiał że włosy na rękach stawały na baczność, a nieprzyjemne dreszcze wędrowały po plecach w tę i z powrotem, niczym fale obmywające brzeg plaży.

A mogła sobie teraz siedzieć na lekcjach i kłócić się z nauczycielką, ponownie zdobywać sobie nieprzychylność ludzi. Mogła na przerwie zapalić sobie papierosa w toalecie, a potem zajrzeć do biblioteki i wypożyczyć tę nową książkę o walkach Wikingów. A następnie wróciła by do domu, zaparzyła sobie herbatę i zagłębiła się w swój świat, świat literek i pachnących, białych stron książek.

Tymczasem ma tutaj akcję jak z niezłego kryminału, sprawdza się powiedzenie, ze najlepsze historie pisze samo życie. Jutro pewnie będzie można o tym wydarzeniu przeczytać w gazetach. Jeśli dla Róży i innych osób w banku będzie jakieś jutro.
 
__________________
Courage doesn't always roar. Sometimes courage is the quiet voice at the end of the day saying, "I will try again tomorrow.” - Mary Anne Radmacher
Redone jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 16:28.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172