Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Horror i Świat Mroku > Archiwum sesji RPG z działu Horror i Świat Mroku
Zarejestruj się Użytkownicy


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 27-07-2008, 15:14   #41
Patronaty i PR
 
Redone's Avatar
 
Reputacja: 1 Redone ma wspaniałą reputacjęRedone ma wspaniałą reputacjęRedone ma wspaniałą reputacjęRedone ma wspaniałą reputacjęRedone ma wspaniałą reputacjęRedone ma wspaniałą reputacjęRedone ma wspaniałą reputacjęRedone ma wspaniałą reputacjęRedone ma wspaniałą reputacjęRedone ma wspaniałą reputacjęRedone ma wspaniałą reputację
Róża patrzyła tępo w jeden punkt i najwyraźniej nie miała zamiaru zmieniać swojej taktyki. Tylko czasem było widać lekkie ruchy gałek ocznych i mruganie powiekami. Poza tym siedziała skulona obejmując nogi rękami. Łzy spływały już coraz rzadziej, wkrótce pewnie przestanie płakać. Nie odwzajemniła jednak uśmiechu kobiety, która jej pomogła. Chciała, naprawdę chciała się uśmiechnąć, ale mięśnie odmówiły jej posłuszeństwa. Chwilę na nią patrzyła po czym spuściła wzrok.

Śpiew, który rozpoczął jeden z mężczyzn drażnił ją. To wszystko przestawało wyglądać jak napad, i wiedziała to pomimo tego, ze to pierwszy raz kiedy uczestniczy w napadzie. "Już teraz jest dziwnie a co będzie potem? Zaczną kurwa tańczyć?" Myśli dziewczyny pełne były ironicznych stwierdzeń i złorzeczeń. I zazdrości, że dla niektórych ten koszmar już sie skończył, a dla niej dopiero zaczął. Nie ma sprawiedliwości na tym świecie.

Odgłos karabinu sprawił jedynie, ze Róża zacisnęła mocno powieki i zadrżała. Jej oddech przyspieszył a serce znowu zaczęło walić. Przez chwilę bała się otwierać oczy, i można było zauważyć, że wciąż lekko drży lecz stara się z całych sił by to opanować. Kiepsko jej to wychodziło. Jedna łza zatrzymała się na końcu nosa drżąc razem z nią.

Uchyliła oczy i spojrzała na salę. Zrobiło się tu o wiele puściej gdy zakładnicy wyszli, ale zaraz o wiele straszniej. Czuł, ze w każdej chwili może być jeszcze gorzej. Ponownie zamknęła oczy i położyła głowę na kolanach. Wolała nie patrzeć co się tu będzie działo. I miała nadzieję, że szlochanie kobiety w końcu ustanie.
 
__________________
Courage doesn't always roar. Sometimes courage is the quiet voice at the end of the day saying, "I will try again tomorrow.” - Mary Anne Radmacher
Redone jest offline  
Stary 31-07-2008, 23:21   #42
 
Yarot's Avatar
 
Reputacja: 1 Yarot jest jak niezastąpione światło przewodnieYarot jest jak niezastąpione światło przewodnieYarot jest jak niezastąpione światło przewodnieYarot jest jak niezastąpione światło przewodnieYarot jest jak niezastąpione światło przewodnieYarot jest jak niezastąpione światło przewodnieYarot jest jak niezastąpione światło przewodnieYarot jest jak niezastąpione światło przewodnieYarot jest jak niezastąpione światło przewodnieYarot jest jak niezastąpione światło przewodnieYarot jest jak niezastąpione światło przewodnie
Free (3); + działania; ++ zaskoczenie

Szloch Kasi brzmiał dziwnie w tym miejscu. Z jednej strony bankowe okienka, z drugiej ulica wypełniona policyjnymi autami, wozami strażackimi oraz karetkami. I do tego zapach prochu, ostry i drażniący nos. To, co stało się za kontuarem zostało litościwie oszczędzone dla siedzących pod marmurową ścianą, ale nie wiadomo, czy właśnie to, nie było straszniejsze. Mózg człowieka zaczyna podstawiać wszelkie możliwe obrazy tego, czego nie widać. Tysiące zdjęć z telewizji przedstawiających napady, zabijania zakładników oraz równie bestialskie zachowania przemykało przez głowę każdego z ludzi. I tylko zaciśnięte usta, nastawione ucho, determinacja na twarzy czy wreszcie szloch, świadczyły o tym, że stało się tutaj coś strasznego.
Jęki rannego ucichły momentalnie. Od momentu strzału nie zabrzmiał ani jeden. Nie poruszył się też nikt z napastników poza przywódcą. Po wypaleniu papierosa i przy dźwiękach płaczu dziewczyny podszedł do szklanego okienka.

- Udało się? - spytał zerkając przez szybę na coś, co leży na zimnej posadzce.
- Taa...k - zacinając się odparł Zenek. - Tylko...nie wiem...
- Nie czas już na to. Stało się i wszyscy wiemy, że tak trzeba było - głos człowieka w czarnym płaszczu był stanowczy i pewny.
- Taa...k - przytaknął Zenek.
- Dobra. To chodźcie tutaj. Zostało jeszcze jedno do zrobienia.
Zenek i Mak ruszyli do przejścia. Wyglądali na wyczerpanych i zmęczonych. Powłóczyli nogami jak ludzie po ciężkiej pracy w kamieniołomach. Szurgali ciężkimi butami depcząc krwawą ścieżkę i nie zwracając większej uwagi na otoczenie. Może nie tyle nie zwracali, co ich reakcja nie była natychmiastowa.
Przywódca podszedł do nich i spojrzał w ich twarze. Położył rękę na ramieniu każdemu z nich.
- Chłopaki, dzięki za to wszystko. Teraz już wszystko jest tak, jak powinno być. Zrobiliśmy kawał solidnej roboty. I nie pozwolimy, by to się zmarnowało, prawda?
Mak kiwnął głową.
- Tylko że tam, na dole, poszło za mocno. Było jakieś przebicie...
- Trudno - przywódca machnął jedną ręką i poprawił karabin w drugiej. - Dla nas to już nie ma znaczenia prawda?
- Dla nas nie, ale dla nich... - Zenek machnął ręką w stronę zakładników.

Czarny płaszcz ruszył w stronę zegarka. Podszedł do okienka i zerwał go wprawnym ruchem. Wcisnął głęboko w kieszeń i z zaciśniętymi ustami powiedział:
- Za parę minut nie będzie to miało dla nikogo znaczenia.
Ruszył w stronę swoich towarzyszy. Czerwono niebieskie błyski zza okna rozświetlały jego twarz oraz lśniły na skórze płaszcza. Deszcz za oknem przeszedł w ulewę całkowicie rozmazując to, co działo się na ulicy. Stłumione dźwięki syren oraz silników pojazdów zatopione zostały w ogólnym szumie ulicy oraz szmerze deszczu. Przeznaczenie nadchodziło wielkimi krokami.
 
__________________
...and the Dead shall walk the Earth once more
_. : ! : .__. : ! : .__. : ! : .__. : ! : .__. : ! : .__. : ! : ._
Yarot jest offline  
Stary 21-08-2008, 10:01   #43
 
liliel's Avatar
 
Reputacja: 1 liliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputację
Aśka słuchała rozmowy bandytów w skupieniu starając się wyciągnąć jakieś logiczne wnioski.
Dwóch z nich wyglądało na wyczerpanych i nieobecnych. Ich dziwna niemoc rzucała się w oczy, prosiła się wręcz aby ją wykorzystać.

Taka sytuacja może się już nie nadarzyć - przemknęło jej przez myśl. Bezwiednie utkwiła wzrok w kałasznikowie wiszącym na ramieniu jednego z nich.

O czym ty myślisz idiotko – zaczęła się strofować w myślach – zawsze lubisz mieć wszystko poukładane i solidnie zaplanowane! A tu chodzi ci po głowie jakieś istne szaleństwo! Odebrać bandytom broń? Tu, teraz, tak po prostu? Najwyraźniej śpieszno ci do grobu! Z drugiej strony już nie raz ryzykowałaś. To dla ciebie nie pierwszyzna. Po prostu nie myśl za dużo i zrób to do cholery! Oni najwyraźniej chcą nas pozabijać. „Za parę minut nie będzie to miało dla nikogo znaczenia.” Jeden z nich użył dokładnie takich słów. Zabrzmiało to jakoś złowieszczo, Aśka. Jakby chcieli się nas zaraz pozbyć jak niechcianego balastu. Zrobią to? - myślała gorączkowo – Zaraz nas wystrzelają? A może wysadzą wszystko w powietrze? Och, są do tego zdolni. Tamtego mężczyznę zamordowali z zimną krwią! Popieprzone świry!

Szef przestępców podszedł właśnie do okienka numer dwa i skupił się na wiszącym tam staroświeckim zegarku. Dwóch pozostałych stało w pobliżu stołu, odwróceni niemal tyłem do nich. U jednego z nich wisiał niedbale przewieszony przez ramię karabin. Drugi był nieuzbrojony. I co najważniejsze obaj wyglądali jak śnięte ryby.

Nie było czasu do zastanowienia. Podniosła się automatycznie i zupełnie bezszelestnie ruszyła przed siebie. Pogratulowała sobie w duchu, że pozbyła się przed chwilą ciężkiego wełnianego płaszcza.

Jej ruchy zdradzały niebywałą zwinność. Wierzyła, że sobie poradzi, że to nie była samobójcza decyzja. Potrafiła działać bezgłośnie i niepostrzeżenie, miała w tym dużą wprawę. Skradała się przez krótki moment aż wyrosła nagle za plecami jednego z bandytów. Wykorzystała efekt zaskoczenia i błyskawicznie wyszarpnęła mu karabin. Facet był kompletnie oniemiały. Chyba opatrzność nad nią czuwała. Sama zdziwiła się jak ta szalona akcja gładko jej wyszła. Prawie się uśmiechnęła.

Pewnie chwyciła jego broń uskakując dwa kroki w tył i od razu wymierzyła w kierunku ich szefa. Teraz tylko on był uzbrojony. A co za tym idzie, potencjalnie niebezpieczny.

- Rzuć broń palancie! Migiem! - wykrzyknęła z determinacją i utkwiła wzrok w przywódcy napastników. Próbowała opanować przyspieszony oddech i lekkie drżenie rąk.

W co ty się pakujesz? - zdążyła jeszcze pomyśleć, ale było już za późno by zawrócić z raz obranej ścieżki.
 
liliel jest offline  
Stary 21-08-2008, 23:49   #44
 
Yarot's Avatar
 
Reputacja: 1 Yarot jest jak niezastąpione światło przewodnieYarot jest jak niezastąpione światło przewodnieYarot jest jak niezastąpione światło przewodnieYarot jest jak niezastąpione światło przewodnieYarot jest jak niezastąpione światło przewodnieYarot jest jak niezastąpione światło przewodnieYarot jest jak niezastąpione światło przewodnieYarot jest jak niezastąpione światło przewodnieYarot jest jak niezastąpione światło przewodnieYarot jest jak niezastąpione światło przewodnieYarot jest jak niezastąpione światło przewodnie
free (LI)

Działania Joasi były tak sprawne i pewnie przeprowadzone, że Mak nawet nie zdążył się zająknąć, gdy stracił karabin oraz równowagę. Zdołał wesprzeć się na ramieniu towarzysza, gdy usłyszał:
- Rzuć broń palancie! Migiem!
Przywódca napastników kątem oka dostrzegł co się dzieje, ale nie mógł zareagować wcześniej. Jedyne co mógł, to skierować lufę kałasznikowa w dziewczynę oraz w swoich towarzyszy, którzy stali na linii strzału. Słyszał też rozkaz, którego tu nie powinno być. Rozkaz, którego nie mógł posłuchać. A przynajmniej jeszcze nie teraz.
- A jak nie odłożę, to będziesz strzelać?
Uśmiech zabłąkał się na twarzy mężczyzny.
- Bo ja jestem gotów zabić. Tylko czy ty jesteś na to gotowa? Pozwól, że przypomnę Ci to, co mówiłem na początku. Nikomu się nic nie stanie, jeśli nikt nie będzie robił nic głupiego. Zostało naprawdę niewiele czasu i każdy z nas chce już to mieć za sobą. W tej chwili od Ciebie będzie zależeć, czy pójdzie to gładko czy jednak coś się jednak komuś dziś stanie.
Stojący blisko Joasi napastnicy cofnęli się i zerknęli na swojego przywódcę.
- Czas...-wybełkotał Zenek.
- Tak, czas, czas - powtórzył za nim człowiek w czarnym płaszczu ciągle patrząc się na dziewczynę. Już się nie uśmiechał. Złość na twarzy przemieszała mu się z bólem w oczach, żałość w kącikach ust przeszła płynnie w gniew zmarszczonych brwi. Wyglądało to tak, jakby skóra mężczyzny przechodziła metamorfozę i to w ułamku sekundy.
- Dobrze. Wygrałaś...wszyscy wygraliście - spojrzał na siedzącą resztę przy okienku numer 1. - Jednak ja nie pozwolę, by to, co się tu stało zostało zmarnowane. Nie pozwolę - głos zmienił mu się w płaczliwy pisk.
- Proszę, oddaj mi karabin. Jest on mi potrzebny. Tylko o to proszę. Możesz wystrzelać magazynek w sufit, ale oddaj mi karabin. Jeśli ci to pomoże, to ja też swój wystrzelam. Jak mówiłem, nikomu nie stanie się krzywda i dotrzymam słowa. Tylko czy wy zrobicie tak, jak was o to prosiłem?
A potem dodał już bardziej twardym i stanowczym głosem:
- Jeśli tego nie zrobisz, to ja chętnie opróżnię swój karabin. I nie będzie mnie obchodzić, czy strzelam w górę czy na boki - oczy zwęziły mu się tak, że ledwo można było zobaczyć białka.
- To jak będzie pani pomocna? Umowa?
 
__________________
...and the Dead shall walk the Earth once more
_. : ! : .__. : ! : .__. : ! : .__. : ! : .__. : ! : .__. : ! : ._
Yarot jest offline  
Stary 22-08-2008, 18:29   #45
 
liliel's Avatar
 
Reputacja: 1 liliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputację
- Obiecujesz, że nic się nikomu nie stanie? - Joasia zaśmiała się nerwowo – Wcześniej zdaje się też to obiecywaliście a teraz niewinny człowiek leży bez tchu na podłodze. Wasze słowo jest więc dla mnie jakby gówno warte. Prawda jest taka, że wam nie ufam i chyba trudno mi się dziwić, prawda? Jawicie mi się, bez urazy, jako banda psychopatów, którzy za nic mają ludzkie życie, popraw mnie jeśli się mylę.

- Z mojego punkt widzenia my tutaj odgrywamy rolę owiec a wy stada rozwścieczonych wilków – choć adrenalina buzowała w jej żyłach usilnie starała się zachować zimną krew i nie podnosić głosu – Więc wybacz, ale nie mam zamiaru oddać ci jedynej karty przetargowej jaką dysponujemy. Wystrzelanie magazynków to też marny pomysł. Ponownie zostaniemy bezbronni i zdani na waszą łaskę. Nie zastrzelicie nas bez amunicji ale równie dobrze będziecie mogli poderżnąć nam gardła albo przejść do rękoczynów.

- Aha, i pozwól, że rozwieje twoje wątpliwości. Chcesz wiedzieć, czy pociągnę za spust? Gdybyś zadał mi to pytanie dzisiaj rano zapewne odpowiedziałabym, że nie. Ale od dzisiejszego ranka mój światopogląd uległ diametralnym zmianom. Jeśli spostrzegę tylko, że kierujesz lufę w stronę zakładników przysięgam, że nafaszeruje twoje gnaty ołowiem. Nawet jeśli później wyrzuty sumienia zrujnują mi życie i będę zmuszona co noc oglądać w koszmarach twoją paskudną gębę.

- Nie chcę cię zastrzelić. Na litość boską naprawdę tego nie chcę! Ale zrobię to jeśli przyprzesz mnie do muru! - zacisnęła mocniej szczęki i przełknęła głośno ślinę. Ręce zaczęły jej się pocić. - Jeśli na prawdę nie chcesz ofiar to wyjaśnij mi coś. To mi nie wygląda na napad. Dzieje się tutaj coś dziwnego i chciałabym zrozumieć o co wam właściwie chodzi. Jeśli chcesz abym oddała ci karabin będziesz musiał mnie przekonać, że w moim interesie jest to zrobić.
 
liliel jest offline  
Stary 22-08-2008, 21:44   #46
 
Yarot's Avatar
 
Reputacja: 1 Yarot jest jak niezastąpione światło przewodnieYarot jest jak niezastąpione światło przewodnieYarot jest jak niezastąpione światło przewodnieYarot jest jak niezastąpione światło przewodnieYarot jest jak niezastąpione światło przewodnieYarot jest jak niezastąpione światło przewodnieYarot jest jak niezastąpione światło przewodnieYarot jest jak niezastąpione światło przewodnieYarot jest jak niezastąpione światło przewodnieYarot jest jak niezastąpione światło przewodnieYarot jest jak niezastąpione światło przewodnie
Free (LI)

Człowiek z karabinem nie zmienił swojej pozycji ani o centymetr. Oblizał wargę, poprawił chwyt na kolbie i podniósł go bardzo wolno do góry.
- Nikomu nic się nie stało. Ten ktoś nigdy nie był z wami i ... to on jest przyczyną tej sytuacji, która was tu spotkała. Zatem to jemu powinniście podziękować, ale powiedzmy, że zrobiliśmy to w waszym imieniu.
Światła za oknem nadal wściekle wgryzały się w okna banku. Deszcz spływał strugami po szybach a odgłosy ruchu, syren i krzyków dolatywały przytłumione jak poprzednio.
- Teraz zaś nie mam czasu na gierki. Skoro tak stawiasz sprawę, to nie mam wyjścia. Przepraszam ciebie i innych za to, przez co musieli przejść, ale to dla dobra nas wszystkich. Kiedyś może docenicie to. A teraz ... Mak ... Zenek ... Wota!
Ostatnie słowo wykrzyczał skacząc w bok.
To wystarczyło by dziewczyna zobaczyła jak dwóch napastników stojących przed nią gwałtownie spina się i w ich twarzach pojawia się zacięcie. Oczy wpatrują się w twarz Joanny. Mięśnie pod kurtkami tężeją a cała postawa wskazuje na gotowość do działania. Sekunda zaczyna trwać całą wieczność a kropla potu z policzka Maka zawisa na ten jeden moment oczekiwania w powietrzu jak bańka mydlana. Wszystko zaczyna dziać się tu i teraz. I decyzje podjęte będą z całą pewnością nieodwracalne.
 
__________________
...and the Dead shall walk the Earth once more
_. : ! : .__. : ! : .__. : ! : .__. : ! : .__. : ! : .__. : ! : ._
Yarot jest offline  
Stary 23-08-2008, 11:12   #47
 
liliel's Avatar
 
Reputacja: 1 liliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputację
- Chyba do cna oszalałam, ale mam zamiar ci uwierzyć. - Joasia głośno odetchnęła jakby spadł jej z barków ogromny ciężar. Przemówienie mężczyzny zabrzmiało dziwnie szczerze i przekonująco. Przeprosiny były ostatnią rzeczą jakiej oczekiwała z ust bandyty a zapewnienie, że działają dla ich własnego dobra pozbawiło jej ostatecznie pewności siebie. Może brak jej szerszej perspektywy aby ocenić obiektywnie fakty? Może oni istotnie nie mają do końca złych zamiarów? Zresztą, większość ludzi wypuścili. Nadal nie rozumiała kierujących nimi pobudek ale najwyraźniej mocno wierzyli w słuszność tego co robią. Działy się tutaj rzeczy, których Aśka nie potrafiła wyjaśnić i nie pozostało jej teraz nic innego jak zdać się na własną intuicję.

- Proszę, nie zawiedź mojego zaufania. - wyjęła z broni z magazynek i odrzuciła go jak najdalej od siebie po czym rzuciła karabin w stronę przywódcy napastników. Sama uniosła ręce wysoko do góry zaciskając intuicyjnie powieki. Zamarła w oczekiwaniu. Podświadomie spodziewała się, że cała sprawa nie ujdzie jej płazem i zostanie teraz ukarana za swoją zuchwałość.
 
liliel jest offline  
Stary 24-08-2008, 00:03   #48
 
Yarot's Avatar
 
Reputacja: 1 Yarot jest jak niezastąpione światło przewodnieYarot jest jak niezastąpione światło przewodnieYarot jest jak niezastąpione światło przewodnieYarot jest jak niezastąpione światło przewodnieYarot jest jak niezastąpione światło przewodnieYarot jest jak niezastąpione światło przewodnieYarot jest jak niezastąpione światło przewodnieYarot jest jak niezastąpione światło przewodnieYarot jest jak niezastąpione światło przewodnieYarot jest jak niezastąpione światło przewodnieYarot jest jak niezastąpione światło przewodnie
Free (3);

Zenek i Mak dopadli Joasię jak ta stała z zamkniętymi oczyma czekając na rozwój wypadków. Uderzyli z impetem przewracając się całą trójką na kamienną posadzkę. Bezwład oraz pęd pchnął wszystkich pod kanapy przy oknie. Przywódca tymczasem podskoczył do karabinu oraz do magazynka. Słychać było szczęk zamka i trzask zastawki, gdy magazynek znowu znalazł się na swoim miejscu.

Mężczyźni wstali. Pomogli wstać Joannie. Dziewczyna nadal zdezorientowana nie wiedziała, co się dzieje. Milcząco, skinięciem głowy, przywódca wskazał jej miejsce razem z innymi. Jego twarz stała się kamienną maską przez którą nie dało się przejrzeć żadnych zamiarów. Gdy dziewczyna dołączyła do pozostałych zakładników, trzej mężczyźni znów znaleźli się razem.
- Wiesz, co masz robić. Teraz naprawdę nie mamy czasu - mówił przywódca do tego z tatuażem na szyi.
- Wie...em. Ja...
- Nie kończ. Każdy z nas by to zrobił i każdy ma swoją rolę. Dopełnij swoją a nic, co tu zostało zrobione nie pójdzie na marne. Nie miałem lepszego kumpla...

Mak skinął głową, poklepał po twarzy i wykrzywił twarz w parodii uśmiechu.
- Czaa...as na mnieee.
Ruszył za kontuar. Zenek przeszedł przez szybę i już zaczął coś podnosić z ziemi. Gdy dołączył do niego drugi z mężczyzn, razem chwycili to coś i zaczęli ciągnąć. Po chwili okazało się, że to zabity zakładnik. Teraz było dokładnie widać, że cała klatka piersiowa zamieniła się w krwawą miazgę. Nikt nie miał prawa tego przeżyć. Krwawy ślad ciągnął się za tą niecodzienną grupą jak cieknące paliwo za samochodem. Napastnicy nie zwracali jednak na to uwagi.
- Szybciej, szybciej - poganiał ich dowódca, zerkając co chwila za okno. Nie tracił jednak ze wzroku nikogo z zakładników. Pomny tego, co się jeszcze przed chwilą stało, pilnował wszystko i wszystkich.

Tymczasem Mak rzucił trupa na podłogę. Zdarł z siebie kurtkę i ubrał go w nią z pomocą Zenka. Nie wyglądało to najlepiej, ale jak podniósł go w górę i oparł na ramieniu, to sprawiało to wrażenie, że mężczyzna zasłabł i ktoś mu pomaga stanąć na własnych nogach. Oczywiście zakrwawione spodnie zdradzały wszystko, jednak nikt się z tego powodu nie martwił. A już Mak najmniej. Chwycił pewnie za kołnierz ciało, oparł je na swoim boku i zaczął ciągnąć ku drzwiom. Zenek podbiegł do niego i dał mu karabin. Było to trudne, bo bezwładny trup chyba ze trzy razy prawie się przewracał, gdy napastnik tracił nad nim panowanie usiłując ustawić karabin w dłoni. Gdy po raz kolejny ta próba się nie powiodła, stanęli bezradnie przed drzwiami i spojrzeli na swojego przywódcę. Ten tylko skinął głową i podniósł zaciśniętą pięść do serca, jak przy przysiędze. To wystarczyło, by znów dwójka jego towarzyszy walczyła z ciałem i jego ułożeniem.

Podeszli do drzwi. Zza zalewanych regularnymi potokami wody szyb nie było wiele widać. Jedynie szare plamy i ciemne kształty. Zenek odbezpieczył karabin i wystrzelił w sufit. Trzymał palec na spuście a pocisk za pociskiem uderzał w sufit odłupując tynk, zaprawę oraz rozsiewając wokół resztki styropianowych paneli. Gdy puste uderzenia iglicy przerwały huk wystrzału, Zenek podszedł do drzwi i otworzył je z klucza. Gwar ulicy wdarł się do środka razem z wilgocią oraz mokrym tchnieniem miasta. Mak skulił się na trupem, ale trzymał go prosto.
- Chcemy vana na lotnisko - krzyknął w zaciągnięty deszczem środek ulicy. - Pełny bak oraz milion złotych w drobnych nominałach. Każda minuta spóźnienia, to jeden trup. Ten tu jest na dobry początek...
Mak cisnął przed siebie trupa. Padł bezwładnie na płyty chodnikowe. Zenek wyszczerzył zęby w szarówkę i poprawił w ręku karabin z pustym magazynkiem.
- Słyszeliście psy? Dawać tu zaraz...
BAM! BAM! BAM!
Dudniące echo przetoczyło się przez hall i doszło do uszu zakładników. Zobaczyli też jak dwójka stojąca w drzwiach pada na ziemię wciśnięta siłą odrzutu do wnętrza banku. Nikt nie jęknął, nikt nawet nie krzyknął. Posypało się szkło. Krzyki na zewnątrz wzmogły się.

Na to tylko czekał przywódca. Przeszedł na środek sali i zaczął strzelać do okien. Szklane tafle padały jedna po drugiej wpuszczając do środka świeże powietrze i wilgoć. Siąpanie deszczu stało się głośniejsze. Znów było wyraźnie słychać, że magazynek został wystrzelony w całości. Wtedy obrócił się w stronę siedzżcych i klęczących . Za plecami została mu przestrzeń, której właśnie dostarczył miejsca na ekspansję i która zdawała się mieć w sobie cały świat. Nie zwracał uwagi na to, co dzieje się za plecami, jakby tu i teraz liczyło się ponad wszystko.
- Zostańcie na miejscach i nikomu nic się nie stanie. Zacznie się strzelanina i nie chcę by ktoś jeszcze tu oberwał. Trzymajcie głowy nisko i...
Dało się zauważyć jak za jego plecami, w wejściu pojawiła się czarna postać w hełmie i z krótkim karabinem w dłoni. Zaraz za nim pojawiły się trzy inne, bliźniaczo podobne postacie. Czerwone światełka celowników zatańczyły po ścianach.
- ... żegnajcie.
Podniósł karabin do góry jakby chciał strzelić do zakładników. Gdy tylko był w połowie drogi zagrzechotały karabinki nowoprzybyłych. Przywódca napastników wygiął się w łuk i przewrócił ciężko. Łuski i potłuczone szkło zachrzęściło pod stopami jednostki uderzeniowej. Martwe oko napastnika wciąż patrzyło na niedoszłe ofiary a twarz wyrażała bezbrzeżny spokój i przeświadczenie, że wszystko poszło z planem.
Coś zagrało w kieszeni spodni u leżącego.
♫♫♫They're off to find the hero of the day ♫♫♫
♫♫♫But what if they should fall by someone's wicked way♫♫♫
Komórka. Potem nastąpiło puknięcie jak wystrzał z szampana na nowy rok. Coś się zadymiło i melodia umilkła. W pomieszczeniu zaroiło się od postaci z karabinami i w czarnych mundurach.
 
__________________
...and the Dead shall walk the Earth once more
_. : ! : .__. : ! : .__. : ! : .__. : ! : .__. : ! : .__. : ! : ._
Yarot jest offline  
Stary 24-08-2008, 23:35   #49
 
liliel's Avatar
 
Reputacja: 1 liliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputację
Joasia tak jak zakładała została obezwładniona ale nic poza tym się nie stało. Nikt nie zrobił jej krzywdy tylko wskazano jej miejsce przy reszcie zakładników i odprowadzono w tamtą stronę. Usiadła przygnębiona i spuściła głowę unikając wzroku pozostałych. Nie miała zamiaru się przed nimi tłumaczyć. Zrobiła to co uznała za słuszne. Może jej zachowanie nie było do końca logicznie ale postąpiła w zgodzie z własnym sumieniem.

Kolejne wydarzenia zaskoczyły ją jeszcze bardziej. A najdziwniejsze było to, że napastnicy dotrzymali słowa. Nic im się nie stało a pożegnalna mowa przywódcy zabrzmiała prawie troskliwie. Aśka poczuła się nieswojo. Jeszcze przed momentem nienawidziła ich całym sercem a teraz prawie im współczuła.

- Zostańcie na miejscach i nikomu nic się nie stanie. Zacznie się strzelanina i nie chcę by ktoś jeszcze tu oberwał. Trzymajcie głowy nisko i...żegnajcie.

To była jak egzekucja. Dobrowolnie podłożyli swoje głowy pod topór i patrzyli beznamiętnie jak odbiera się im życie. Przywódca upadł jako ostatni podziurawiony serią pocisków. Jego twarz zachowała łagodny spokojny wyraz. Jakby odchodził w przeświadczeniu, że wykonał swoje zadanie z nawiązką. Ich śmierć była więc od początku wkalkulowana w plan. Przyszli tutaj w konkretnym celu, zrobili swoje i pożegnali się z życiem. Wydawało się to Aśce irracjonalne ale nie mogła znaleźć innego wytłumaczenia. Po co tutaj przybyli? Robili coś na dole to jedno. I zabili jednego z zakładników to drugie. Ta śmierć nie była przypadkowa. Dlatego jeden z nich nazwał go „niemiecką świnią”. Wiedział, że jest Niemcem ponieważ go znał. - zaczęła snuć różne teorie aby poukładać sobie to wszystko w głowie - I była jeszcze jedna osoba. Szara eminencja, która pociągała za wszystkie sznurki. Ktoś z kim szef kontaktował się przez telefon. A teraz aparat sam się spalił i nie będzie możliwe dojście do człowieka, który tym wszystkim sterował. W uszach wciąż słyszała słowa piosenki sączące się jeszcze przed chwilą z aparatu. „The hero of the day”. Czy tym właśnie byli? Bohaterami? Tak im się chyba zdawało. Albo ktoś sprawnie nimi manipulował i napompował ich czaszki jakąś wypaczoną ideologią. Swoją misję wypełniali wręcz fanatycznie, bezwzględnie wierzyli w słuszność swoich decyzji.

Ale to już nie jej problem. Ona musi wrócić teraz do domu i wziąć się w garść. Wpaść w wir rutynowych czynności i zapomnieć o tym koszmarze. Tyle trupów. Tyle krwi. I tyle niewyjaśnionych okoliczności.

Po chwili salę wypełnili mężczyźni w czarnych uniformach. Kawaleria przybyła z odsieczą. Pozabijali bandytów dokładnie zgodnie z ich wolą tak aby odpowiedzi na pytania tamci zabrali ze sobą do grobu. Inna sprawa czy Aśka chciała znać na nie odpowiedzi. Albo czy powinna się w całą sprawę zagłębiać. Już mnie to nie dotyczy – pomyślała jeszcze raz i odgoniła od siebie ponure myśli.

Podniosła się z ziemi, zgarnęła swój płaszcz i zaczęła kierować się w stronę drzwi. Musiała stąd wyjść, zaczerpnąć świeżego powietrza. To pomieszczenie wydało jej się nagle klatką, z której musiała po prostu uciec. Spojrzała jeszcze na swój mocno przybrudzony płaszcz i zaczęła nerwowo strzepywać z niego brud. Nie cierpiała nieporządku, chaosu i niezorganizowania a wszystko co działo się w tym banku z tym jej się właśnie kojarzyło. Chciała po prostu wrócić do swojego nieskomplikowanego życia. Do planowania, układania, swoich harmonogramów i życia według zegarka. Dziś parszywy los przyparł ją do muru i zmusił do działania wbrew swoim zasadom. Ale prawda była taka, że ona nie była na co dzień tą dziewczyną. Tą, która chciała pomóc rannemu, która podała nieznajomej dłoń a wreszcie tą, która odebrała karabin bandytom. Nie, to nie była ona. Tamta dziewczyna odeszła teraz wraz z mijającym poczuciem zagrożenia. Tamta dziewczyna była niebezpieczna i nieobliczalna i wcale się Aśce nie podobała.

Joasia nie chciała już o tym myśleć. Teraz marzyła po prostu o powrocie do swojego monotonnego życia. Miała dość atrakcji jak na jeden dzień.
 

Ostatnio edytowane przez liliel : 24-08-2008 o 23:47.
liliel jest offline  
Stary 25-08-2008, 12:51   #50
 
Xawante's Avatar
 
Reputacja: 1 Xawante jest godny podziwuXawante jest godny podziwuXawante jest godny podziwuXawante jest godny podziwuXawante jest godny podziwuXawante jest godny podziwuXawante jest godny podziwuXawante jest godny podziwuXawante jest godny podziwuXawante jest godny podziwuXawante jest godny podziwu
Dla Kaśki wszystko potoczyło się w mgnieniu oka. Najpierw strzał, potem jej własny płacz..właściwie niewiele do niej docierało...była przerażona i zdezorientowana. Jak przez mgłę docierały do niej strzępy tego co się działo dookoła... i przerażało coraz bardziej.

- Za parę minut nie będzie to miało dla nikogo znaczenia. Chyba właśnie te słowa ciut ja otrzeźwiły. Bała się i wiedziała,że to jeszcze nie koniec zabijania na dziś. Coś jej mówiło, że będzie więcej trupów...
Potem wszystko potoczyło się błyskawicznie. Jedna z dziewczyn zaczęła się skradać w kierunku faceta z bronią.Robiła to tak zwinnie i pewnie jakby miała to we krwi...Kaśka wstrzymała oddech.
Dziewczyna odebrała broń napastnikowi..tyle tylko, że cała sytuacja wcale nie wyglądała wesoło. Cała ich rozmowa, to wszystko nie miało sensu. To zwyczajnie nie trzymało sie kupy ! Z przerażeniem obserwowała jak koszmar się wypełnia. Dziewczyna oddała broń... a tamci...tamci poszli jak owce na rzeź. Tego była pewna wiedzieli, doskonale wiedzieli, że tu zginą. Wiedzieli od początku.

"Co może być tak ważne, żeby bez żalu oddać za to życie bo przecież nie chodziło o kasę !!"

Najpierw ci dwaj przy drzwiach...po prostu wystawili się na strzały. Potem ostatni z nich padł ...mieli puste magazynki, opróżnili je aby nie zrobić nikomu krzywdy przypadkiem... zadbali o nich, choć był to kolejny nonsens.

Kaśka podniosła głowę kiedy umilkły ostatnie strzały, do środka wchodzili jacyś ludzie a ona nie mogła oderwać oczu od ciała i plamy krwi. Nie wiedziała dlaczego, ale podniosła sie powoli i ruszyła w jego stronę.
 
__________________
Jesteś tym czego pragniesz. Jesteś tym czego chcesz.
Jesteś tym co potrafisz i tym kim być chcesz.

Ostatnio edytowane przez Xawante : 25-08-2008 o 13:50.
Xawante jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 13:45.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172