Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Horror i Świat Mroku > Archiwum sesji RPG z działu Horror i Świat Mroku
Zarejestruj się Użytkownicy


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 10-07-2009, 22:16   #1
 
madman's Avatar
 
Reputacja: 1 madman to imię znane każdemumadman to imię znane każdemumadman to imię znane każdemumadman to imię znane każdemumadman to imię znane każdemumadman to imię znane każdemumadman to imię znane każdemumadman to imię znane każdemumadman to imię znane każdemumadman to imię znane każdemumadman to imię znane każdemu
[KOTE] Krwawe Neony Tokio (18+)

KRWAWE NEONY TOKIO





[MEDIA]http://www.bbakira.co.uk/multimedia/Symphonic/AKIRA-%20Tetsuo.mp3[/MEDIA]



Akt pierwszy: Początek końca




Kazuo przyglądał się dachom budynków ze szczytu biurowca. Wiedział, że musi dać jakąś odpowiedź. Młody człowiek za jego plecami ubrany w garnitur zaczął się już chyba niecierpliwić.
-Jesteś głupcem.- rzekł krótko nie odwracając się . Z cienia wyjawiły się zmory mroku. Pradawni wojownicy martwi od wielu stuleci. Demon cofnął się kilka kroków rozglądając się z niepokojem.
-Co to jest? Co to ma znaczyć?!
-Zabić go.-
na tą komendę martwi Nija ruszyli na człowieka w eleganckim garniturze. Ten cofnął się jeszcze trochę po czym zatrzymał się. Zdecydował zrzucić to śmieszne przebranie. Jego nogi i ręce gwałtownie się rozciągnęły a korpus nieco skurczył, jego skóra sczerniała a kły urosły do nienaturalnej wielkości. Demon rósł w oczach, szwy garnituru popękały. W dłoni bestii zmaterializowała się katana wykonana z czarnego metalu połyskującego niesamowitą poświatą.
Rozpoczęli między sobą taniec śmierci i chociaż Demon ciął ciała martwych wojowników to nie był w stanie ich powstrzymać ani zabić. Oni byli szybcy i nieustępliwi, zmusili go do wycofywania się, przyparli do muru. Ich śmiercionośne ostrza wirowały na tle czerniejącej nocy. Jedno z nich przedarło się przez jego zastawy i przygwoździło do muru. Kolejne cięcia innych mieczy miarowo odcinały jego ręce i nogi. Demon czuł przeraźliwy ból, czekał na ostatni cios, który nie nadszedł. Kazuo odesłał swoich martwych wojowników. Stał przednim trzymając jego własną katanę. Podszedł do jego wiszącego korpusu broczącego krwią i przybitego do ściany. Przyłożył ostrze do jego szyi:
-Czy czujesz ten chłód? Oto śmierć przyszła po ciebie.
-Co ty wyprawiasz? Jesteś szalony!-
Kazuo zbliżył swe blade i popękane usta do jego ucha. Wyszeptał mu kilka zdań, które spowodowały zdziwienie i strach na twarzy Demona. Następnie skierował dwie czarne otchłanie które służyły mu za oczy na żałosny widok niegdyś dumnej i potężnej istoty. Mocniej przycisnął ostrze.
-Jesteś szalony!- szybki ruch ręką pozbawił bestię głowy. Kazuo bez zbędnych emocji wsadził ręce w kieszeń i ruszył w stronę zejścia z dachu. Nie miał czasu na takie głupoty.

***



Yumiko przez okno swojego mieszkania oglądała miasto pogrążające się w krwawych promieniach zachodzącego słońca. Długo rozmyślała nad wszystkim co ma się wydarzyć dzisiejszej nocy. O spotkaniu ze swoim Wu. Miała nadzieję, że uda jej się ich zmotywować do działania tak jak sama jest zmotywowana. Przecież ten przeklęty Kazuo jest teraz gdzieś tam i studiuje te manuskrypty, uczy się rytuałów. Zapewne zechce spróbować przywołać Króla Yama. Od wielu lat przyglądała się rozwojowi jej własnego Wu. Starała się pielęgnować i dbać o wzajemne relacje między jego członkami. Kilka lat temu została poproszona oprzewodzenie tej przedziwnej zbieraninie Kuej-jinów tak odmiennych od siebie i dumnych, tak nie pasujących do wszystkiego w co wierzyła i kochała. Jak dziś pamiętała wieczór gdy rozmawiała z Przodkiem Hakami:
- Rozumiem. Mam mieć na nich oko ponieważ nie dało się ich wpasować do żadnego innego Wu. Mam rację? Mam przewodzić grupie wyrzutków. Zgadza się? Nikt inny ich nie przyjął?
- Nie dostrzeżesz w nich dobra jeżeli niechżesz go widzieć. Nie daję tobie przywództwa nad nimi jako kary. Owszem, będzie to dla ciebie wyzwanie, ale jest w tym wszystkim więcej prawd.
-Więcej prawd? O czym mówisz mistrzu?
- O tym, że kiedyś się o nich upomnę, cała Japonia się o Was upomni.
- Nie rozumiem.
-Zrozumiesz.-
jak zawsze był wtedy zagadkowy. Jakby nie obecny, wpatrzony w gwiazdy. Zakończywszy swoje rozmyślania Yumiko ruszyła w noc. Przemierzała zatłoczone ulice tego upadającego miasta. Rozglądała się nerwowo i oglądała do tyłu. Była przekonana, że ktoś za nią podąża chociaż nikogo nie widziała. On mógł być teraz wszędzie. Czy się go bała? Najwidoczniej tak choć sama do końca nie zdawała sobie z tego sprawy. Przyspieszyła. Zbliżała się już godzina spotkania. Prawie była na miejscu. Nieprzyjemnie wiejący wiatr i drobna mżawka sprawiały, że ta część miasta wydawała się jeszcze mniej przyjazna. Szła opatulona płaszczem choć chłód nie mógł jej dolegać jak za życia. Pewnych przyzwyczajeń jednak trudno się pozbyć.

Cmętarz Aoyama powoli wyłaniał się z mroku. Ciągle zastanawiała się dlaczego akurat to miejsce przypadło wszystkim na spotkania. Czy to z powodu na odległość, która dzieli nas wszystkich od śmierci? Czy może z kolei ta cisza i spokój sprawiają, że każdy jest w stanie skupić swoje myśli, zrelaksować się. Na początku ona nie przepadała za tym miejscem i ledwie je tolerowała tylko dlatego bo reszcie ono pasowało. Ale z czasem nauczyła się je szanować. Bliskość duchów, za którymi nie przepadała powoli przestała jej przeszkadzać tak bardzo. Chociaż dzisiaj okolice cmentarza były mroczniejsze niż zwykle. Cienie grobów i pomników zdawały się dłuższe a drzewa bardziej wykręcone niż zwykle. Liście gnane przez wiatr po ścieżce, którą szła zdawały się tańczyć jakiś przedziwny, złowróżbny taniec. Yumiko starała się uważać na wszelkie znaki. Ostatecznie odnalazła starą małą świątynię w której znalazła schron przed wiatrem i deszczem.
To zawsze tutaj spotykali się członkowie jej Wu. Jednak tym razem świątynia była pusta i cicha. Nieco ją to zaniepokoiło ale nie pozostało jej nic innego jak mieć nadzieję, że wszyscy przybędą. Oparła się o ścianę i w milczeniu czekała na swych towarzyszy. Na jej twarzy malował się niepokój i zmartwienie. Czuła obecność Kazuo, nie wiedziała jak, nie potrafiła też tego udowodnić ale wiedziała, że w jakiś sposób ją obserwuje. Wspominała czasy gdy sprzed wielu laty dołączył do jej Wu jako młody Kuej-jin. Jeszcze jako Hin. Zawsze była pod wrażeniem łatwości z jaką radził sobie w kontaktach z duchami. Ponadto w każdej dziedzinie po kilku dniach ćwiczeń stawał się jednym z lepszych. Od tamtego czasu tak bardzo urósł w siłę i jednocześnie tak oddalił się od swego Dworu. Yumiko nie była w stanie powiedzieć czy go kochała ale na pewno darzyła jakimś głębszym uczuciem. Dzisiaj nie jest pewna czy dałaby radę go zniszczyć gdyby zaszła taka konieczność. Nienawidziła tych chwil gdy niebyła czegoś pewna. Prawie za każdym razem w takich sytuacjach jej P’o rosło w siłę i pragnęło wyrwać się na wolność.
Na zewnątrz wiał wiatr i padał deszcz. A Demon Yumiko się skradał.

***

Haruko spała niespokojnie, jej marzenia senne nawiedziły potworne obrazy przedstawiające opustoszałe ulice Tokio. Śniła o ciszy i spokoju, które były tak nie naturalne w tej części miasta. Na około niebyło widać żywej duszy, ani samochodu, ani przechodnia. Nie wydobywał się żaden dźwięk. Wiatr roznosił śmieci po ulicy. Nagle dostrzegła małą dziewczynkę siedzącą na środku ulicy, odwróconą plecami w jej stronę. Widać było, że była brudna i zaniedbana. W rękach ściskała coś i tuliła do siebie.
Podeszła bliżej, ukucnęła przy niej, poklepała w ramię. Dziewczynka odwróciła się choć wciąż miała spuszczoną nisko głowę. Na rękach trzymała rozkładającą się już od kilku dni głowę starszej kobiety. Wtedy ta drobna osóbka uniosła swe oblicze trawione jakąś chorobą. Skórę miała pokrytą ropiejącymi pęcherzami. Z pustych oczodołów dziewczynki rozbiegło się po jej twarzy masa małych insektów. Jej krzyk odbijał się echem po pustych ulicach Tokio.

Obudziła się. Cała zlana potem i roztrzęsiona, zziębnięta. To kolejny już taki sen w tym tygodniu. Postanowiła, że nie może już dłużej funkcjonować w ten sposób. Nie jest w stanie się skupić. Wiedziała, że tylko jedna osoba jest w stanie jej pomóc. Wprawdzie Kasumi mieszkała zaledwie kilka przystanków metrem stąd, ale Haruko niebyła pewna czy w natłoku obowiązków będzie miała czas aby do niej dzisiaj przyjechać. Z drugiej strony czuła, że nie zaśnie spokojnie jeżeli czegoś z tym nie zrobi. Popołudniowa wizyta u babki Sousuke to jej jedyna nadzieja. Do tego czasu powinna poradzić sobie ze swymi obowiązkami.
 
__________________
D&D is a Heroic Fantasy.
Not a Peasant-oic Fantasy.
Know the difference.
Feel the difference.

Ostatnio edytowane przez madman : 10-07-2009 o 23:13.
madman jest offline  
Stary 11-07-2009, 14:34   #2
 
Zapatashura's Avatar
 
Reputacja: 1 Zapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputację
Mówi się, że Japończycy kochają się w rytualiźmie. Wszystko co robią, musi być uświęcone tradycją, przestudiowane, eleganckie i tak dalej i tak dalej. W końcu parzenie herbaty, czy układanie kwiatów zajmuje im wieki, prawda?
Może jednak chodziło tutaj o zwykły flegmatyzm? W końcu Japonia to kraj, który tkwił w średniowieczu aż do XIX wieku- jaki może być lepszy dowód na powolność?
Coś w tym mogło być. Niespieszność w ruchach Jina była bowiem niemal ostentacyjna: kabel wetknięty w wejście i przekręcony w jedną i drugą stronę, dla pewności. Wtyczka do kontaktu, sprawdzenie czy jest napięcie. Zapaliła się diodka, więc wszystko działało. Do wzmacniacza pozostało tylko podłączyć gitarę.


Jakim cudem Moritaka był członkiem dworu Bishamon, tego pewnie nie odkryje do końca swojego nieżycia. Zgrzybiali przodkowie pewnie dopatrywali się działań demonów w istnieniu elektryczności. Ukierunkowany przepływ elektronów brzmiałby pewnie dla nich, jak złowrogie zaklęcie zachodniego czarodzieja. Zresztą pewnie nawet nie wiedzieli czym jest elektron.

A tymczasem elektryczność dawała ogromne pole do innowacji i ulepszeń. Kolejne słowa, na których zakrztusiłby się Mandaryn. Dla Jina były jednak czymś naturalnym- technologia i wiedza która za nią stała była przecież dla niego niegdyś całym życiem. I choć wiele z tamtego okresu było przesłonięte mgłą, część wiedzy pozostała, a wraz z nią zamiłowanie do niej. Old habits, dies hard.
Zabawne, niektórych członków jego Wu szlag trafiał i jasna gorączka na samą myśl o zachodniej cywilizacji. Moritaka tymczasem trzymał w rękach gitarę, typowo zachodni instrument. Na domiar złego, była to gitara elektryczna, którą właśnie kończył podpinać do wzmacniacza. Ostatnie regulacje pokręteł...


Ot, trochę techniki- drgania strun umieszczonych w polu magnetycznym, są przekształcane w zmiany napięcia elektrycznego, a te interpretowane na dźwięki emitowane przez wzmacniacz. No i wszystko zapakowane, w stylowego Les Paula. Barbarzyństwo- powiedzieliby przodkowie.

-Rock- powiedział jedynie Jin i uderzył kostką w struny.


Z głośników wydobyły się czyste dźwięki przygrywki "Livin' on the Edge"- w opinii Moritaki jednego z najlepszych kawałków Aerosmith, czyli barbarzyńskiej grupy wyjców, obrażających prawdziwą muzykę, jak pewnie określiliby ich członkowie Bishamon. Wszak płaczliwe dźwięki shamisenu i łamane wokale brzmiące jak ostatnie słowa umierającego, to prawdziwa sztuka.

Jin jednak zaczął śpiewać na modłę amerykańską, bardziej agresywnie, z większym wyrazem- doskonałym głosem, jaki otrzymał w prezencie po Drugim Tchnieniu i perfekcyjną angielszczyzną, która była spadkiem po śmiertelnym żywocie.

There's somethin' wrong with the world today
I don't know what it is
Something's wrong with our eyes

We're seeing things in a different way
And God knows it ain't His
It sure ain't no surprise

Gdyby Kuei Jini zadali sobie choć minimalny trud poznania Europy i Ameryki, odkryliby że i gaijinów dotyka ten metafizyczny niepokój, zakłopotanie światem, jaki ich otacza. Tak obca muzyka, tak obcy język, tak doskonale mówił o tym, co odczuwało społeczeństwo nippońskich nieumarłych. Było w tym coś z cudownej ironii.

We're livin' on the edge

Żyjemy na krawędzi. U skraju Piątego Wieku, u drzwi końca świata jaki znamy. Nadchodził Wiek Przygnębienia, rządy demonów. Wiara w ten sądny dzień toczyła Kuei Jinów jak rak, odbierając im siły i rozum.

There's somethin' wrong with the world today
The light bulb's gettin' dim
There's meltdown in the sky

Jeśli dawać wiarę w to, co mówią Kwiaty Kości, to w zaświatach odczuwa się to samo. Niepowstrzymany rozkład, beznadzieję...

-Przepraszam- z kontemplacyjnego nastroju wyrwała Jina Miko. Kuei Jin odłożył gitarę, wszak niegrzecznym byłoby, gdyby zignorował Mię, szczególnie, że przecież przeprosiła. No i niezmiennie miał do niej słabość.


Większość Kuei Jinów by tego nie zrozumiała, przecież to była zwykła śmiertelniczka. Ale Smoki rzadko posługiwały się logiką, zdając się na uczucia i instynkty. Co prawda Miko oddziaływała głównie na te niższe instynkty Moritaki, ale z drugiej strony- wystarczyło na nią spojrzeć. Jak tu nie dać się zauroczyć tym oczom?

-Tak, o co chodzi?- spytał łagodnie.

-Nie powinieneś wybierać się na cmentarz?- pytanie uderzyło Jina jak młot. Cholera, to dzisiaj? Znowu? Oczywiście, że znowu, przecież tydzień w tydzień dzieje się dokładnie to samo. Nudne i nic nie wnoszące spotkanie Wu. Marudzenie Yumiko i... brrr. Peters i Noriko! Na samą myśl o tej dwójce nie chciało mu się ruszać z domu. Gaijin, który został gaki chyba jedynie przez pomyłkę. Co on w ogóle robił na dworze Bishamon? Pasował do niego jak hamburger do cesarskiego stołu.
A Noriko... na samą myśl o niej, robiło się Jinowi zimno. Cóż, to w końcu był jej popisowy numer. Jej chłodne ego nie ścierpiałoby, gdyby mógł ją przegapić ślepy i głuchy, więc manifestowało się w postaci przenośnej lodówki. No i ten jej zasrany fanatyzm- Moritaka był pewny, że ona chce go zabić. Szczęśliwie, jeśli w plotkach jest ziarno prawdy i ona poluje na Kainitów na terenach Genji, to jej dni są policzone. W końcu trafi na silniejszego od siebie, a biorąc pod uwagę fakt, że jest żółtodziobem- może to być następna środa.
Taaa... ale głupi mają szczęście, bo ona wciąż żyje.

-Jin?

-Co, co?- Moritaka znowu został wyrwany ze swoich przemyśleń.-A tak, cmentarz. Samochód jest gotowy do drogi, prawda?

-Oczywiście, zatankowany i zaparkowany pod domem.

Kolejna zmarnowana noc... Nie, żebym planował jakiekolwiek interesy na dzisiaj, ale...
-No to nie mam specjalnego wyboru- dość zrezygnowany Jin poszedł po swoją laskę. Wolał się bez niej nie pokazywać wśród Kuei Jinów, ci tak łatwo się obrażali, a on wciąż nie przyzwyczaił się do nowego ciała. Ostatnie czego mu było trzeba, to jakieś niekontrolowane, obraźliwe gesty.


-No to jedźmy- Moritaka miał pełną świadomość, że kiedyś w końcu będzie musiał nauczyć się samemu prowadzić samochód. Podróżowanie metrem było potwornie niewygodne, z taksówki nie zawsze można było skorzystać, a Miko... i tak już dość ją eksploatował. A poza tym... jaka to przyjemność z posiadania włoskiego wozu, kiedy nie potrafi się nim samemu jeździć? Owszem, pewnie mógłby kupić coś japońskiego, coś co kierowałoby się niemal samo. Tylko, że Jin miał dziwne wrażenie, że nie o to chodziło w idei samochodu.


Właśnie dlatego Moritaka wolał samochody zagraniczne, włoskie w szczególności. Po prostu miały w sobie styl i elegancję. Tak, tak- psuły się w przeciwieństwie do Toyot, ale to niska cena za ich wygląd i komfort. A to ostatnie przydawało się szczególnie, kiedy stało się w cholernym, tokijskim korku. A w nim właśnie teraz Jin utknął.

-Przepraszam, to może trochę potrwać zanim się ruszymy- Mia jako kierowca poczuwała się do odpowiedzialności za to, że samochód stał, zamiast jechać jak było mu to przeznaczone.
-To nie twoja wina, to typowe uroki naszej przeludnionej stolicy. Dzień, czy noc i tak nie da się spokojnie przejechać. Nie przejmuj się i dbaj by silnik nie zgasł.
Kiedy w końcu wyrwali się z korku, Jin był już prawie spóźniony. Normalnie by się tym przejął, brak punktualności jest bowiem strasznie nietaktowny, ale w stosunku do Wu? Im krócej musiał ich oglądać i cierpieć ich obecność, tym lepiej.

Kiedy quatroporte zatrzymało się w końcu pod cmentarzem, Moritaka był jakieś pięć minut w plecy. Idealnie na angielskie wejście, tyle że akurat jego Wu tego nie doceni. Szczerze mówiąc, Moritaka miał wątpliwości czy ktokolwiek poza Petersem wiedział gdzie w ogóle jest Anglia.
-Dziękuję Miko. Możesz jechać do domu, przespać się. Albo skoczyć na miasto, coś sobie kupić. Wrócę taksówką, więc nie musisz się mną przejmować.

Pożegnawszy swą służącą Moritaka ruszył do świątyni. W drodze poprawiał poły marynarki, wygładzał zagięcia jakie powstały podczas jazdy samochodem- przecież musiał jakoś wyglądać. A w swoim umyśle oddał się marudzeniu, rozrywce jaka zwykle towarzyszyła mu w trakcie spotkań ze swoim towarzyszami.
Cmentarz. Och, jakie to oryginalne i nie wyświechtane. Dzieci nocy spotykające się regularnie na przeklętym cmentarzu. Ale oni wszyscy przecież nie pasują do jakiegokolwiek cywilizowanego miejsca, banda gejsz i kowboj z Dzikiego Zachodu. No i naturalnie Lodówka, ona sama sprawia, że nie da się przeprowadzić spotkania w żadnym komfortowym miejscu, chyba że znudzi nam się nieżycie- hej, ludzie! Jesteśmy potworami, łapcie za kije i pochodnie!
O tak, Jin nie lubił swojego Wu, ale nie jemu było wybierać. A ponieważ był raptem rozbrykaną małpą, musiał przecierpieć swoje, pomagać na ile był w stanie i starać się trzymać istnienia. Naharował się, by starsi nie zabili go w trakcie Re, więc głupio byłoby, gdyby to wszystko poszło na marne w trakcie Koa.
Właśnie dlatego Moritaka przykleił sobie do twarzy swój przymilny uśmiech gdy tylko przekroczył próg świątyni i zaraz zgiął się w ukłonie. Z czystej przekory z prawą dłonią na sercu, w ukłonie europejskim nie japońskim.
-Matko, pragnę przeprosić za moje spóźnienie. Nic mnie nie tłumaczy i mogę liczyć tylko na twą wyrozumiałość.
 
Zapatashura jest offline  
Stary 11-07-2009, 18:33   #3
 
Highlander's Avatar
 
Reputacja: 1 Highlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputację
Ciemność, rozświetlana skąpo roztaczanym światłem kilku lamp. Ostry, metalowy przedmiot sunął wolno po białej powierzchni, rozcinając ją na dwoje. Powoli, jednak pewnie, posiadając wewnętrzne wyczucie kierunku. Był jak pędzel artysty za którym rozciągała się cienka smuga czerwonej farby. Jednak proces kreacji zdawał się subtelnie utrudniony, przez delikatne drżenie przykutego łańcuchami ciała i niewyraźne jęki wydobywające się z popękanych, łaknących wody ust. Pozbawione ładu słowa błagań i próśb opuszczały je co jakiś czas, trafiając w próżnię obojętności. Ktoś inny już dawno uświadomiłby sobie bezsens tego typu zagrań, jednak specyficzna osoba zdawała się bastionem nieugiętości. Było to nietypowe samo w sobie, biorąc pod uwagę, że chłopiec w kajdanach miał zaledwie szesnaście lat. Wychudzona, pokryta bliznami sylwetka zdawała się kobieca. Jego brązowe, przesączone łzami ślepia błagały o litość, delikatnie przysłonięte parawanem czarnych, długich włosów, zaś z młodzieńczej twarzy nie znikał niemal wyryty w niej wyraz bólu. Zamiast aktu łaski nastąpił kolejny ruch ostrza. Syknięcie i kilka kropel biegnących po ciele, wzbogacających obfitą kałużę u stóp ofiary. Palce kata beznamiętnie ujęły odcięty fragment przesączonej krwią skóry, odrzucając go niedbale na bok, w towarzystwie delikatnego pogłosu. Dłoń ukryta w skórzanej rękawicy chwyciła za poraniony bark, targnąwszy chłopaka bliżej, w celu dokładniejszego przyjrzenia się owocom kilkugodzinnej pracy na cielesnym płótnie. Pośród głębokich, wyżłobionych ran i stróżek wciąż płynącej posoki niełatwo było dopatrzyć się większego sensu czy przesłania, ale prawdziwa sztuka nigdy nie stanowiła łatwego zagadnienia dla prostych umysłów. Długość cięcia, kąt nachylenia, szerokość i głębokość. Wszystko było badane z dużą dozą samokrytyki. W końcu nie bez podstawy mówi się jakoby artyści nigdy nie byli zadowoleni ze swej pracy. Uchwyt zelżał.

- Hm. Dobrze Aki, w tym miejscu skończymy na dzisiaj.

Sadysta pozostawił ledwie przytomnego więźnia samemu sobie, podchodząc do starego, drewnianego stolika. Następnie ujął leżącą na meblu, pomiętą szmatkę, przejeżdżając po metalu ostrza i uważnie, z należytą starannością usuwając wszelkie ślady krwi. Wypowiedź z przed chwili wydawała się zupełnie spokojna i beztroska, nieco jakby kat nie zdawał sobie sprawy z bestialskości swych czynów, lub zwyczajnie przeszedł nad nimi do porządku dziennego. Następnie nóż został odłożony na stół, obok innych, podobnych mu przedmiotów. Gdy kat stanął pod metalowymi drzwiami, złote ślepia jeszcze raz odwróciły się aby spojrzeć na niefortunnego, skutego młodzieńca. Być może dręczyciel chciał powiedzieć zniewolonej postaci coś jeszcze, jednak gardło nie uwolniło pojedynczego dźwięku. Wrota zatrzasnęły się na głucho, pozostawiając umęczoną personę sam na sam z jej cierpieniem i beznadziejnością. Te mogły spokojnie kwitnąć aż do ich następnego spotkania.


Wzmocnione, chropowate podeszwy raz po raz dotykały marmurowych., zdobionych pagórków zakrywających okolicę. Bezgłośnie, nie dając jakiejkolwiek informacji co do dokładnego położenia ich właściciela. Kiedy zimne ślepia wpatrywały się w stary budynek świątyni, mimika ukryta pod warstwą materiału uległa niemal niezauważalnej zmianie. Z apatycznej… na gorszą. Niechęć do tego typu przybytków, wydawała się być teoretycznie wyssana z palca i nie mająca więcej wartości w realnym świecie niż zabobonne gderanie starej kobiety, jednak za każdym razem gdy Peter trafiał w pobliże takich miejsc czuł subtelną formę niechęci i rozeźlenia, których nijak był w stanie sprecyzować. Do lokalizacji którą wybrała przewodząca im Yumiko zdołał z czasem przywyknąć. Siłą rzeczy był do tego zmuszony, nie chcąc okazać tak absurdalnej słabości. Porzucając roztrząsanie tej sprawy dalej i zabijając negatywne uczucia w zarodku, Vickers śmiało przekroczył próg, dokonując rozeznania osób zebranych. A raczej pojedynczej osoby, którą okazała się Matka ich grupy. Przybył więc drugi. Bez słowa skinął jej głową na powitanie, co mogło zostać pomylone z wyjątkowo pozbawioną koordynacji parodią ukłonu. Nie widział potrzeby by silić się na rozpoczęcie konwersacji przed przybyciem reszty osób. Nogi zaprowadziły go pod jeden z drewnianych filarów. Oparł się o belkę i przykucnął, czekając i nasiąkając błogą ciszą. Patrząc na bliżej nieokreślony punkt zawieszony w przestrzeni, okazjonalnie odrywając od niego wynaturzone spojrzenie i rzucając je w stronę kobiety. Wciąż jednak pozostawał milczący jak głaz. W końcu zaczęły schodzić się przedstawicielki płci pięknej, oraz Jin, który pojawił się spóźniony, bijąc w pierś i ukazując przepraszający wyraz twarzy, którego prawdziwość i szczerość można było przyrównać do tej typowej dla hollywoodzkiej fikcji. To jak bardzo nasiąknięty był dziedzictwem zachodu dało się wyłapać nawet w formie jego ukłonu. Dopiero ten oryginalny spektakl wyrwał zimnego mordercę z jego kamiennej postawy, powodując lekkie pokręcenie długowłosą głową i pomruk rozbawienia. Kulturowa fascynacja zachodem i specyficzne nastawienie Jin’a wobec świata nie uszły uwadze blondyna już podczas ich pierwszego spotkania, choć sprecyzowanie dlaczego wywołują u niego zawsze tak dobry humor, byłoby nieco kłopotliwe. Przynajmniej na chwilę obecną.
 
Highlander jest offline  
Stary 14-07-2009, 00:12   #4
 
Ayame's Avatar
 
Reputacja: 1 Ayame nie jest za bardzo znany
Chwikę potrwało zanim Haruko uspokoiła kołatające jej w piersi, niczym mały ptak w zbyt małej klatce, serce. Wciąż jeszcze drżącymi lekko dłońmi wygrzebała z małego przybornika papier ozdobiony w przepięknego jastrzębia, mającego podkreślić wagę sprawy z jaką się zwraca. Roztarła na kamieniu tusz, ujęła pędzel w 1/3 wysokości i sprawnymi, pełnymi gracji ruchami ręki napisała krótką notkę do Kasumi, proszącą o pilne spotkanie w dniu dzisiejszym (oczywiście, jeżeli ona wyrazi na to zgodę).




Kiedy kończyła wkładać list do koperty z białego jak śnieg papieru usłyszała nieśmiały głos swojej służącej.
- Haruko- sama, przyniosłam kimona do wyboru na dzisiaj a także posiłek. Czy mogę wejść?
- Tak, wejdź proszę.- to mówiąc napisała na kopercie adresata listu i zalakowała go.
Drewniane drzwi rozsunęły się, odsłaniając postać, na oko trzynastoletniej, dziewczynki. Nie byłaby brzydka i jej los nie byłby przypieczętowany, gdyby nie brzydka szrama na policzku, którą otrzymała podczas pożaru w jej domu. Sousuke proponował Haruko wiele służek o wiele bardziej wykwalifikowanych, jednak ta wzbudziła w niej szczególny rodzaj litości. Nie chciała też podać swojego imienia, dlatego gejsza nazywała ją "Bezimienną".
Służąca ukłoniła się, wzięła tackę z jedzeniem w ręce i zaniosła ją do swojej przełożonej. Odeszła troszkę, ukłoniła się drugi raz i ponownie wyszła z pokoju, wracając z naręczem kimon do wyboru. Haruko położyła list na stoliczku i zasiadła do jedzenia, w międzyczasie zastanawiając się nad wyborem odzienia. Uważając, by żadne ziarenko ryżu nie spadło jej z lakowanych, czarnych pałeczek ostatecznie zdecydowała się na uniwersalne kimono o kroju houmongi z odpowiednio dobranym do niego zielonym obi.



Po skończonym posiłku Bezimienna sprzątnęła stolik. Kiedy miała już się zabierać do zakładania na gejszę wybranego kimona, ta zastopowała ją ręką.
- Czy coś się stało, Haruko- sama?- zapytała skonsternowana młódka.
- O której przychodzi fryzjer?
- Powinien tu być za godzinę, Haruko-sama
- Bardzo dobrze. Mam dla ciebie misję do wypełnienia.- powiedziała sięgając po list- Zaniesiesz to Kasumi-san i poczekasz na odpowiedź. Zależy mi, żeby było to zrobione jak najszybciej i tak, by nikt cię nie zauważył. Czy mogę na tobie polegać?
Dziewczynie oczy się zalśniły, jednak pohamowała wybuch euforii i tylko pokornie skinęła głową.
- Jak zawsze może panienka na mnie polegać, Haruko-sama. Dostarczę ten list, kiedy będzie panienka poddawana zabiegowi fryzjerskiemu i wrócę nim zdąży się panienka zreflektować.
Haruko skinęła tylko głową, podała służce list i ze spokojem poddała się rytuałowi zakładania kimona. Do przyjścia fryzjera zostało jeszcze trochę czasu, więc kazała Bezimiennej dobrze rozczesać swoje długie, grube czarne pasma. Kiedy w końcu zjawił się stylista, Bezimienna zniknęła prawie niezauważalnie i wróciła po dłużej chwili, kiedy fryzura jej pani była prawie gotowa.



Fryzjer został odpowiednio wynagrodzony i opuścił chatkę. Bezimienna, na próżno starając się
ukryć podniecenie podała swojej pani odpowiedź, którą Haruko odebrała lekko drżącymi dłońmi. Pochwaliła powściągliwie Bezimienną i odesłała ją po porcję kruszonego lodu z syropem, gdyż było jej strasznie gorąco. Rozerwała rodową lakę i wyjęła piękny liliowy papier washi ze starannie wykaligrafowanymi znakami:

Rozumiem Twój problem.
Mam nadzieję, że godzina tygrysa(15.00-przyp.aut) Ci odpowiada Haruko-san.
Oczekuję na nasze rychłe spotkanie

Haruko wzięła głęboki oddech z ulgą. Teraz nareszcie będzie mogła pozbyć się wszystkich wątpliwości odnośnie dręczącego ją sennego koszmaru. Ma tylko nadzieję, że nie spotka tam Sousuke, choć o ile pamięć jej nie myliła, to wspominał jej, że dzisiaj do późna ma być czymś bardzo zajęty. Niedawno słyszała, jak ktoś mówił na zewnątrz, że jest już godzina psa (11.00- przyp.aut) a zajęć do zrobienia było wiele. Schowała wiadomość do małej, zrobionej z drewna różanego szkatułeczki razem z innymi listami, różnego pochodzenia i treści. Zjadła przyniesioną porcję lodów, nałożyła makijaż, założyła parę beżowych, lakowanych zori, ozdobną parasolkę przeciwsłoneczną i wyruszyła na spotkania z właścicielami herbaciarnii, którym obiecała wizytę, ze względu na dawny patronat. Podczas spotkania, jakgdyby mimochodem zerkała na Bezimienną, aby się upewnić czy zdążą na czas. Kasumi nieznosiła spóźniania i równie dobrze mogłaby ją wyrzucić z mieszkania, uznając niepunktualność za brak należytego szacunku. Kiedy wszystkie sprawy zostały pozałatwiane a właściciele herbaciarni zadowoleni i usatysfakcjonowani ze spotkania Haruko mogła udać się w drogę do babki Sousuke. Bezimienna złapała rikszę dla swojej pani i upewniwszy się, że gejsza ma wszelkie dogodności, udała się do domu, by czekać na wezwanie i zająć się swoimi obowiązkami. W kołyszącym środku transportu, pomimo przypominającej lalkę kamiennej twarzy, młoda kobieta czuła pomieszanie strachu i zniecierpliwienia. Co też powie jej Kasumi...?
 
Ayame jest offline  
Stary 14-07-2009, 02:15   #5
 
Famir's Avatar
 
Reputacja: 1 Famir nie jest za bardzo znanyFamir nie jest za bardzo znanyFamir nie jest za bardzo znanyFamir nie jest za bardzo znanyFamir nie jest za bardzo znanyFamir nie jest za bardzo znany

Nick słyszał wielokrotnie już opowieści o "łowcy", który zabija wszystkich podobnych niemu - wampirów z zachodu. Osobiście nie wierzył w te bajeczki, ale fakt faktem ludzie nie wracali przed świtem a ich grupka zaczęła się robić z nocy na noc coraz mniej liczna. Nic dziwnego, że przełożeniu w końcu się wkurzyli nie na żarty i zarządzili eksterminacje zabójcy - czymkolwiek by to nie było - w trybie natychmiastowym. Szkoda, że tylko nie powiedzieli jeszcze jak tajemniczego mordercę znaleźć. Jak do cholery znaleźć coś czego nikt z naszych nie widział a jeżeli już zobaczył to nie było mu dane z nikim podzielić się z tym. Nic przedzierał się przez kolejne krzaki poirytowany całą sytuacją. Dostał cynk że łowcę można znaleźć w lesie niedaleko cmentarza. Nie no... scena rodem z horrorów klasy B.
-Pięknie kurwa... pięknie...
Przeklnął po czym splunął na ziemię. Czuł, że jest obserwowany - nie miał co prawda na to żadnych dowodów, ale ten tego... instynkt mu podpowiadał. Mięśnie miał napięte do granic możliwości jakby zaraz jakieś zombie miało wyskoczyć zza krzaka.
-Dajesz sukinkocie... - mruknął pod nosem coraz bardziej zdenerwowany czekaniem. Drzewa rosły tak gęsto, że prawie zasłaniały całkowicie niebo. Z każdym kolejnym krokiem robiło się coraz ciemniej. Chłodny wiatr uderzył go prosto w twarz zupełnie niczym fala chłodu. W tej samej chwili poczuł że stal zagłębia się w jego ciało od góry tnąc wzdłuż całego ciała wywołując fontannę krwi. Zaczął płonąć od środka i rozpadać się na zewnątrz. Ostatnią rzeczą jaką widział były tylko oczy swego zabójcy... a może to była nieprzenikniona ciemność nocy? Choć w tej chwili zdawało mu się, że tak właściwie to jedno i to samo.



***

W kierunku świątyni skierowała się fala gwałtownego lodowatego wiatru, który na chwilę odczuwalnie obniżył temperaturę. Sam ten fakt wystarczył zebranym członkom Wu by stwierdzić kto się zbliża. Ktoś kiedyś żartował, że Noriko rozkazuje wiatrowi by ten zawsze jej towarzyszył i biedny wiatr nie ma dość odwagi by się sprzeciwić. Traktowane to było raczej jako żart i docinka odnośnie jej osoby, ale oczywiście nikt tego nie powiedział jej tego wprost. Niemniej jednak nie było znane żadne szczególne wytłumaczenie tego zjawiska więc sprawę zostawiono samej sobie stwierdzając, że "tak jest i już". Z zasłony mroku wyłoniła się postać w białym stroju splamionym krwią. Poruszała się szybko, ale przy tym cicho... prawie bezszelestnie. Osoby postronne mogłyby nawet na chwilę pomyśleć, że to jakaś zjawa snuje się w ich kierunku. Na szczęście nie była to pierwsza sytuacja kiedy Noriko przybywała ze "zbyt dużym dodatkiem czerwieni" więc nie budziło to już ani zbyt dużego szoku ani zaskoczenia. Twarz jak zawsze beznamiętna i wpatrzona w bliżej nieokreślonym kierunku. Zupełnie jakby wzrokiem pochłaniała wszystko, ale nie zwracała przy tym uwagi na nic konkretnego. Tym samym kolejna kuei-jin przybyła na spotkanie.
 
Famir jest offline  
Stary 15-07-2009, 04:18   #6
 
MigdaelETher's Avatar
 
Reputacja: 1 MigdaelETher jest godny podziwuMigdaelETher jest godny podziwuMigdaelETher jest godny podziwuMigdaelETher jest godny podziwuMigdaelETher jest godny podziwuMigdaelETher jest godny podziwuMigdaelETher jest godny podziwuMigdaelETher jest godny podziwuMigdaelETher jest godny podziwuMigdaelETher jest godny podziwuMigdaelETher jest godny podziwu

"Jest święto zmarłych
O sobie nie myśl jednak
Że się nie liczysz"

Issa




Noc, niczym wdzięczna kochanka, brała w posiadanie dzielnicę Shinbashi. Jej pełne gwiazd oczy spoglądały z góry na ciasną, miejscami obskurną i kiczowatą zabudowę. Utkane z ostatnich promieni zachodzącego słońca usta, całowały dachy domów, a delikatne, spowite w mrok dłonie pieściły czule stacje metra i małe, karłowate parki, poprzecinanie wąskimi betonowymi alejkami. Youkiko stała pogrążona w modlitwie, na przeciw ołtarzyka w niewielkiej światynce. Ta otoczona czymś ma kształt miniaturowego ogrodu, budowla o charakterystycznym spadzistym dachu, zdawał się niepasującym elementem, archaiczną skamieliną w tej plątaninie stali, szkła i betonu, jaką była tokijska metropolia. Delikatne światło papierowych lampionów, słodkawy zapach kadzidełek i dobiegający z oddali wieczorny koncert cykad tworzyły specyficzny nastrój wszechogarniającego, błogiego spokoju, który młoda kobieta tak uwielbiała. Jej wyostrzonym, dziesiątkami lat nieumarłej egzystencji zmysłom nie umknął fakt, że czyjeś oczy bacznie śledziły każdy jej ruch. Powoli z gracją, jakby od niechcenia odwróciła się do skrytego w mroku przy wejściu obserwatora.

- Co taki mały chłopiec jak ty robi tu sam, o tej porze, nie powinieneś przypadkiem siedzieć teraz w domu i odrabiać lekcje? - cichym, melodyjnym głosem zwróciła się do malca, który przestraszony i zawstydzony, odkryciem jego obecności, stał jak słup soli w kącie, wbijając wzrok w ziemię.

Zaszeleścił ręcznie malowany jedwab, wykwintnego kimona, z pod fałdów którego dobiegł delikatny dźwięk srebrnego dzwoneczka, kiedy ruszyła w kierunku chłopca. Pogładziła delikatnie jego ciemne, miękkie włoski i ujęła pod brodę, zmuszając by spojrzał jej w oczy.

- Nie bój się. Powiedz mi gdzie jest twoja mama i twój tata, zgubiłeś się? - wyszeptała łagodnie - Jak masz na imię?

- Akihito, proszę pani... - wzrok chłopca uciekł w bok, unikając spojrzenia jej nad wyraz ciemnych, skośnych oczu - Tata... tata jest w pracy, a mama...

Nagle jakby coś pękło we wnętrzu jego małego, trzęsącego się jak osika ciałka. Ich spojrzenia spotkały się. Oczy dziecka, było w nich coś niezwykłego, ten bezbrzeżny smutek, tęsknota ukryta gdzieś w cieniu długich, czarnych rzęs. Dziewczyna spojrzała głębiej, poza chwilę obecną, poza doczesny, otaczający ich świat. Drobna sylwetka chłopca skąpana była w czarnym chi, które niczym wielka kałamarnica, oplotło dziecko falującymi, pulsującymi mackami, jak swą zdobycz. Jednak nie to przykuło jej uwagę, za plecami malca stała przeraźliwie wychudzona, blada, kobieca postać zawodząc potępieńczo.




- Moje dziecko...Moje dziecko... - widmowe ramiona próbowały, bezskutecznie objąć małego Akihito.

- Widziałem panią. Przychodzi tu pani co wieczór i modli się. Jest pani taka smutna... - nieświadomy tego co właśnie zobaczyła Yukiko malec wyrzucał z siebie kolejne słowa, prawie na bezdechu - Czy ktoś pani umarł? Czy wie pani co się dziej z ludźmi po śmierci? Czy oni mogą...zostać wśród nas?

Młoda kobieta z powagą skinęła głową, na znak, że doskonale rozumie o co chodzi jej małemu rozmówcy.

- Chodź Akihito - wyciągnęła do niego drobną, nienaturalnie bladą dłoń - Przejdźmy się po ogrodzie. Opowiem Ci pewna historię...a potem odprowadzę cię do rodziców.

Chłopczyk wzdrygnął się nieco kiedy kościste, lodowate palce oplotły jego małą, pulchniutką dłoń. Ruszyli przed siebie.




Kiedy doszli do niewielkiej sadzawki, Yukiko wskazała chłopcu ławeczkę, ustawioną tu zapewne by ten kto zwita do tego urokliwego zakątka, mógł w spokoju cieszyć oczy i kontemplować jego piękno. Gdy ubrany w szkolny mundurek, maluch usadowił się wygodnie, dziewczyna stanęła przed nim i zanuciła cichym, melancholijnym głosem.

- Opowiem ci historie o upiorze z lampionami w kształcie piwonii - jej drobne stopy poruszały się w rytm wyśpiewywanych słów, a ukryte w obszernych rękawach kimona dłonie, opadały i unosiły się delikatnie, tworząc oprawę dla smutnej opowieści.




~ Był sobie razu pewnego, samuraj młody. Jego chwalebne czyny i nieskazitelny charakter przyniosły mu wielką sławę. Wkrótce stał się potężnym dajmio i pojął za żonę córkę pewnego wielmoży, która powiła mu piękną córeczkę. Niestety, niedługo potem, nadobna małżonka wielkiego dajmio zapadła na zdrowiu i zanim śliwa ume straciła swe kwiaty, wydała swe ostatnie tchnienie i odeszła na zawsze, pozostawiając męża i wszystkich domowników w wielkim smutku. Lata mijały, samuraj wziął sobie drugą żonę tak samo piękną, co podłą i bezwzględną. Nowa żona nie znosiła córki swego męża, dokuczała jej na każdym kroku. W końcu wpadła na pomysł, żeby pozbyć się pasierbicy wydając ją za mąż. Dajmio z ciężkim sercem, uległ podszeptom złej żony. Zawezwał więc na dwór syna swego dawano zmarłego przyjaciela, któremu na łożu śmierci obiecał, że zaopiekuje się jego ukochanym dzieckiem i jeśli sam nie doczeka się męskiego potomka uczyni go swym spadkobiercą. Druga żona przestraszyła się, gdy tylko usłyszała o planach męża. Ponieważ jednak była jeszcze młoda, wierzyła, że zdoła urodzić swemu panu syna i to on, a więc i ona odziedziczą majątek po jego śmierci. Jednak los zaśmiał się obłudnicy w twarz. Córka dajmio zakochała się od pierwszego wejrzenia w młodym samuraju, który przybył by pojąć ją za żonę. Nic dziwnego gdyż był on mężem o niezwykle pięknej powierzchowności, czystym sercu, a i bronią posługiwał się wybornie. Kiedy tylko pojawił się na dworze, macocha zapragnęła skrycie zdobyć tego pięknego młodzieńca dla siebie. Gdy jednak ten odrzucił jej zaloty, a wręcz zagroził, że powie panu jaką niegodziwą kobietą jest jego żona, rozwścieczona obłudnica uknuła intrygę która na zawsze rozdzieliła młodych. Panienka z żalu za ukochanym zachorowała i w wkrótce potem umarła. W trzy dni po jej śmierci w ciemną, bezksiężycową noc do drzwi domu samuraja zapukały dwie, odziane w stroje podróżne kobiety, które oświetlały sobie drogę lampionami w kształcie piwonii i poprosiły o schronienie. Uradowany młodzieniec od razu rozpoznał w jednej z nich swą ukochaną. Nad ranem jednak kobiety znikły, a samuraj podupadł na zdrowiu. Następnej nocy sytuacja się powtórzyła. Młoda panienka tłumaczyła swe zniknięcie, tym, że musi się ukrywać, przed ojcem, od którego uciekła, a który teraz by zmazać plamę na swym honorze ściga ją, by ją zabić. Nad ranem okazało się, że kobiety podobnie jak poprzednio znowu zniknęły, a młodzieńca trawi jakaś nieznana choroba. Zawezwano więc słynnego medyka i fizjonomistę. Starzec od razu zbadał chorego dokładnie i zapytał czy ostatnio nie zmarł ktoś z bliskiej mu rodziny. Samuraj zaprzeczył, ale poruszony troską jaką medyk wykazywał o jego zdrowie zwierzył mu się ze swych rozterek. To wystarczyło doktorowi, od razu wiedział kto tak naprawdę odwiedza młodzieńca w nocy i co jest przyczyna jego tajemniczej choroby. Tak się bowiem złożyło, iż ów medyk leczył przed nieszczęśliwą panienkę, która na łożu śmierci wyraziła ostatnie życzenie by na zawsze połączyć się z ukochanym. Starzec dał nieszczęśnikowi poświęcony talizman, że szczerego złota, który miał go ochronić przed duchem dziewczyny, która powróciła na ziemię by zabrać go ze sobą do krainy umarłych. Dzięki talizmanowi duch nieszczęśliwie zakochanej nie nawiedził więcej domu samuraja, a on sam zaczął powracać do zdrowia. Jednak pewien nieuczciwy sługa podmienił złoty talizman na bezwartościowe świecidełko i uciekł z łupem. Tej nocy, zanim zapiał kur do domu ukochanego wrócił zrozpaczony i rozwścieczony duch dziewczyny. Gdy rankiem sługa wszedł obudzić swego pana, znalazł na jego posłaniu wysuszone zwłoki, których usta zastygły w błogim uśmiechu. ~

Zanim Yukiko skończyła opowieść chłopczyk zasnął ukołysany przez jej melodyjny głos i powabny taniec. Kobieta podeszła do ławeczki i niczym troskliwa matka wzięła malca w objęcia. Ostre kły zatopiły się w jego delikatnym młodym ciałku. Piła powoli, powoli wysysała z chłopca wszystkie smutki, całą rozpacz i żal, całe czarne chi. Kiedy skończyła delikatnie ułożyła zimne truchło dziecka z powrotem na ławce i pogładziła je po główce. Odeszła powoli nie śpiesząc się, po drodze minęła ją, widoczna tylko dla niej kobieta z uśmiechniętym dzieckiem na rękach. Akihito odwrócił się i pomachał do pięknej pani, która opowiedziała mu taką ciekawą historię.

Na poddaszu okiya panował półmrok. Przy świeczce, która dawała niewiele światła siedziała młoda kobieta. Jej delikatne palce dzierżyły pędzelek i wprawnymi ruchami kreśliła kolejne kanji Aki - promienny ; Hito - dobrodziejstwo. Mała, drewniana tabliczka zawisła na ścianie, koło dziesiątek innych, każda z nich zapisana była imieniem i skrywała inna historię oraz była wyrazem ogromnego szacunku jaki podążająca ścieżką Pieśni Cienia żywiła w stosunku do zmarłych.



Słowiki śpiewały słodko, promienie księżyca wpadały przez otwarte okno, kiedy Yukiko wyciągała z kolejnych klatek metalowe szufladki i zsypywała ich zawartość do wielkiej alabastrowej misy. Potem tłuczkiem starannie rozrobiła jej zawartość z wodą, aż powstała jednolita biała papka.

- Minako - szepczący głos zdawał się docierać do najodleglejszych części domu.

Po chwili w drzwiach stanęła starsza kobieta w ciemno zielonym, prostym kimonie. Yukiko jak dziś miała przed oczami scenę, kiedy okaa-san przyprowadziła do domu małą Minako. Gdyby ich losy potoczyły się inaczej możne została by starszą siostrą tej niespełna osiemdziesięcioletniej dziś staruszki.

- Pomóż mi się umalować, dziś w nocy czeka mnie jeszcze jedno ważne spotkanie - powiedziała młoda kobieta podając starowince alabastrowa misę.

Kiedy skończyły Yukiko jeszcze raz spojrzała na swoje odbicie w lustrze, sprawdzając krytycznym okiem, czy każdy element jej stroju jest perfekcyjny jak zwykle. Z gracją wsunęła stopy w geta z czarnej laki, kiedy odchodziła wąską ulicą srebrny dzwoneczek dźwięczał zalotnie ukryty głęboko w jej zimnym, martwym wnętrzu.
 
__________________
Zagrypiona...dogorywająca:(

Ostatnio edytowane przez MigdaelETher : 16-07-2009 o 11:04.
MigdaelETher jest offline  
Stary 17-07-2009, 05:16   #7
 
madman's Avatar
 
Reputacja: 1 madman to imię znane każdemumadman to imię znane każdemumadman to imię znane każdemumadman to imię znane każdemumadman to imię znane każdemumadman to imię znane każdemumadman to imię znane każdemumadman to imię znane każdemumadman to imię znane każdemumadman to imię znane każdemumadman to imię znane każdemu
Tokio kipiało życiem, kipiało Chi. Samochody gnały po ulicach pozostawiając smugi swoich świateł. Piesi przepychali się chodnikami zatraceni w swoich życiach i niejasnych celach. Jedni idą do pracy inni z niej wracają, ci na imprezę a tamci już po, jeszcze inni wyszli na ulice sami nie wiedząc w jakim celu snując się niczym cienie.


Kazuo stojąc spokojnie między nimi obserwował czarny słup górujący nad ulicami. Wpatrywał się w niego bardzo intensywnie jakby samym spojrzeniem mógł jakoś wpłynąć na to olbrzymie źródło tak drogocennej energii. Z torby wyciągnął poszarpany kawał jakiegoś bardzo starego płótna, które zdawało się byś częścią jakiegoś prastarego bezcennego manuskryptu. Przez chwilę go studiował, porównywał do obiektu obserwowanego przez siebie. Po czym bez ceremonialnie zaczął po nim coś zakreślać i wypisywać jakby to był jakiś nic nie waty skrawek papieru.
-Tak. Jeszcze tylko parę dni i będziemy o krok bliżej. Mały krok dla ludzkości…- powolnym krokiem ruszył w stronę słupa niknąc w tłumie przechodni.

***

Yumiko jakby zbudzona ze snu rozejrzała się po wszystkich zgromadzonych w okolicy malutkiej świątyni. Jej wzrok powoli powiódł po siedzącym nie opodal, opartym o kolumnę Peterze. Jego jasne włosy i jego pochodzenie jeszcze nigdy jej tak bardzo nie przeszkadzały jak dzisiaj. Zastanawiała się jak do tego istnienia w ogóle doszło, jak Bogowie mogli na to zezwolić. Następnie spojrzała na Moritakę stojącego nieopodal w eleganckim garniturze. W takim samym stopniu próbował przyozdobić swój wygląd jak i swą dusze przymiotami zachodu. Kiedy wreszcie zacznie doceniać to kim jest naprawdę? Jej wzrok skierował się na Noriko, zagubione dziewczę bawiące się swoim drugim tchnieniem i z beztroską ryzykując utratę ostatniej deski ratunku. Pilnujące prawa a nie potrafiące się w stosownej formie pojawić w świętym miejscu. Pokiwała lekko głową. Spojrzała na Youkiko, zimną i nieruchomą niczym głaz. Tylko jej rozbiegane i żywe oczy wskazywały, że jeszcze jest z nami, że nie odpłynęła do świata duchów, który zdaje się cenić bardziej niż ten. Yumiko westchnęła. Po czym odezwała się zwracając do wszystkich swój cichy ale melodyjny głos:
- Cieszę się, że udało się wam wszystkim dotrzeć tutaj w zdrowiu.- ukradkiem spojrzała w stronę Noriko
- Dzisiejsze spotkanie nie będzie takie jak zazwyczaj. Dzisiaj rozpoczniemy łów, który jest ważny dla nas, dla Domu Bishamon a może nawet dla wszystkich Shen. Akuma, którego musimy zatrzymać nie jest podobny do innych z jakimi być może mieliście styczność. Kiedyś był jednym z nas ale Kazuo opuścił już swą drogę i teraz służy Królom Yama. Wiadomym jest, że skradł pradawne manuskrypty Dworu Czarnego Żółwia, które zawierają wiele zakazanych rytuałów i nie są przeznaczone dla jego oczu. Otrzymałam pozwolenie Domu aby zająć się tym osobiście. Przechodząc do rzeczy chciałabym abyśmy podzielili się na dwie drużyny aby przyspieszyć cały proces. Mam przeczucie, że powinniśmy się spieszyć.
Chcę wiedzieć co właściwie się na tych zwojach znajduje i w jaki sposób może to wykorzystać Kazuo. Informacje te posiada bardzo stary i szanowany Kuej-jin o imieniu Josuke. Jest on spokojnym i oczekującym szacunku Żurawiem dlatego myślę, że ty Youkiko będziesz się nadawała do tej pertraktacji. Mieszka on w dzielnicy Kanda lecz trzeba przejść przez Ginzę. Dlatego chciałabym abyś to ty Moritaka towarzyszył jej w tej wyprawie. Wiem, że masz kontakty w tamtych rejonach, zresztą widać, że potrafisz tam się zlać z tłumem. Oto adres.-
wręczyła mu ozdobny papier z adresem.
-Noriko i Peter, dla was mam poważniejsze i bardziej niebezpieczne zadanie. Ponieważ uważam was za wielkich wojowników to właśnie wy rozpoczniecie poszukiwanie i zbieranie wiedzy na jego temat. Jeżeli już go odnajdziecie to ograniczcie się do obserwacji, tylko razem jesteśmy w stanie go pokonać. To jest lista miejsc w których zwykł przebywać wiele lat temu, może natraficie tam na jakiś ślad.- przykucnęła przy Peterze i wręczyła mu zapisaną kartkę papieru.
- Ja sama zajmę się innymi sprawami, mam kilka znajomości, spróbuję pociągnąć za kilka sznurków, może dowiem się czegoś więcej… zapewne macie wiele pytań odnośnie Kazuo i całego zadania… pytajcie.- wyczerpana tą długą przemową zwiesiła głowę w oczekiwaniu na pytania.

***



Dom Kasumi leżał w biedniejszej części Tokio. Nie należał też do tych bogatych. Staruszka jak zawsze powitała ją bardzo ciepło, jak własną córkę. Chociaż coś z jej twarzy zdradzało Haruko, że jest ona zaniepokojona a nawet wystraszona. Wnętrze pokoju, w którym ją ugościła było przyciemnione, w wielu miejscach paliły się ostre kadzidła a na około porozwieszane były talizmany odganiające złe duchy.
Obie damy usiadły naprzeciwko siebie przez dłuższą chwilę oddając się w milczeniu rytuałowi parzenia herbaty. Po narastającej chwili milczenia Kasumi zapytała wprost:
-A więc moja droga. Opowiedz mi swój sen. Opisz mi swoje przeczucia i obawy a ja spróbuję wyczytać z twoich gwiazd ich prawdziwe znaczenie.- jej słowa jak zwykle miały działanie uspakajające i hipnotyzujące. Haruko poczuła przyjemne odrętwienie, strach i zmęczenie spowodowane koszmarem uleciały gdzieś w dal. Otaczało ją ciepło i spokój. Powoli ogarniał zdrowy sen, niemal trans.
 
__________________
D&D is a Heroic Fantasy.
Not a Peasant-oic Fantasy.
Know the difference.
Feel the difference.

Ostatnio edytowane przez madman : 17-07-2009 o 05:22.
madman jest offline  
Stary 21-07-2009, 19:49   #8
 
Zapatashura's Avatar
 
Reputacja: 1 Zapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputację
Dobra, może się po prostu przesłyszałem- to była pierwsza myśl, która przeszła Jinowi przez głowę. To była oczywiście myśl desperacka, taka maleńka i słaba jak noworodek. Moritaka mógł być ślepy, ale dałby pewnie w pysk każdemu, kto powiedziałby, że jest głuchy. Yumiko do reszty zwariowała! Nie istniało żadne inne wytłumaczenie.
Ależ nie, istnieje inne wytłumaczenie. To Dwór, Dwór postanowił się nas w końcu pozbyć. Ładnie i efektywnie, w ramach mięsa armatniego. Akuma! Mamy upolować Akumę? Zgraja małp? Może po prostu dajcie nam wszystkim tanto i każcie wypruć sobie flaki? Owszem, dość długo będziemy się zabijać tą metodą, ale w końcu się uda. No i będzie w tym o wiele mniej zachodu.

No kto normalny mógłby uznać, że oni się do tego nadają? Nie dziwne, że Bishamon traci pozycję z każdą nocą, skoro podejmuje tak debilne decyzje.
W dodatku nie mogę odmówić. Kusso!

Fala myśli była obezwładniająca. Nie trzeba też specjalnie dodawać, że P'o sobie tego nie słuchało z uśmiechem i pewnie połowa marudzenia, była jego podszeptami. W efekcie, gdy Jin dostał do ręki karteczkę, praktycznie nie wiedział co w ogóle do niego powiedziano. Jego mózg przestał przyjmować informacje gdzieś tak koło "pozwolenia Domu". Poza tym ogromnego wysiłku woli wymagało od niego schowanie tej kartki do kieszeni, zamiast zgniecenia jej i rzucenia na ziemię.

Kusso! To miała być zwykła, nuda noc. Przecierpię z nimi te parę godzin i będę miał wolne. A zamiast tego harakiri!
Spokój, spokój, uspokój się!
- Jin sam przywoływał się do porządku i próbował ukoić skołatane nerwy, które napinały się w nim jak struny gitary. Na wpół jedynie świadomie ruszył sobie na tył świątyni. Modlitwa, potrzeba mu chwili modlitwy. Tej uroczej nocy, chyba zrozumie, czemu Smoki zwykły dbać o duchy. Bo kiedy ich szlag trafi, a jakimś cudem nie zostaną przemieleni przez Cykl, to może duchy się odwdzięczą na tamtym świecie?
Moritaka uklęknął nabożnie. Wyjął zapalniczkę i odpalił jedną ze świeczek, niechaj świeci umarłym na błogosławieństwo. Pewnie, to było nieortodoksyjne, pewnie Lodówka zaraz utnie mu za tą zapalniczkę głowę, ale to krósza śmierć niż rozczłonkowanie przez akumę.
Jin zagłębił się w modlitwie, spokojne powtarzanie w umyśle mantr mogło być potwornie nudne, ale przynajmniej działało kojąco. A on potrzebował trzeźwości umysłu, by nie dać się ponieść swemu P'o.
 
Zapatashura jest offline  
Stary 22-07-2009, 12:52   #9
 
MigdaelETher's Avatar
 
Reputacja: 1 MigdaelETher jest godny podziwuMigdaelETher jest godny podziwuMigdaelETher jest godny podziwuMigdaelETher jest godny podziwuMigdaelETher jest godny podziwuMigdaelETher jest godny podziwuMigdaelETher jest godny podziwuMigdaelETher jest godny podziwuMigdaelETher jest godny podziwuMigdaelETher jest godny podziwuMigdaelETher jest godny podziwu
"Ognie na grobach
I nam przyjdzie iść drogą
Przez nie wskazaną"

Issa


Oczy Yukiko rozszerzyły się z przerażenia. Kobieta przysłoniła półotwarte usta, z których wydobył się jęk przerażenia, rękawem kimona. Cóż za ignorancja, cóż za bezmyślność. Dziewczyna nie mogła pojąc co takiego myślała sobie Noriko, przychodząc tu, w takim stanie. Oczyściła umysł, zamknęła oczy, a kiedy je otworzyła, z przerażenia postąpiła o krok do tyłu. Duchy zmarłych były rozgniewane, zawodziły potępieńczo, skarżąc się na zniewagę jakiej dopuściła się ta nieczysta istota, swa obecnością burząc spokój tego uświęconego miejsca ich spoczynku. To jednak samo w sobie nie stanowiło żadnego zagrożenia dla zgromadzonych tu Kuei-jinów, za to stojąca nieopodal wejścia do świątyni istota, już tak.




Na razie tylko stała i wpatrywała się w nich swoimi widmowymi oczami, ale wyszczerzone w paskudnym grymasie kły, na których rubinowymi kroplami zastygła krew jakiejś nieszczęsnej istoty, nie wróżyły niczego dobrego. Yukiko zadrżała, spokojny głos Matki oderwał ją od makabrycznego obrazu, jaki odmalowało przed nią Jadeitowe Królestwo.

Wysłuchawszy Yumiko, kobieta skłoniła głowę na znak szacunku oraz akceptacji wyznaczonej jej roli. Nie miała innego wyjścia, Matka była członkiem Wu, którego najbardziej poważał i nie ośmieliłaby się odmówić jej prośbie. Spojrzenie jej czarnych, chłodnych oczu powędrowało ku Moritace. Nie mieli za sobą nic wspólnego, oboje dobrze o ty wiedzieli, zapewne mężczyzna odczuwał do niej niechęć, podobnie jak ona do niego. Reprezentowali dokładnie dwa przeciwne bieguny, ona tą tradycyjną, przez niektórych zapewne nazywaną archaiczną i skostniałą Japonię, on z kolei świat nowomodnych, zapatrzonych w kulturę zachodu młodych ludzi.

Czy będą ze sobą w stanie współpracować?
- zastanawiała się - Muszą dla dobra Wu, Przodka i Dworu!

Nagle Yukiko zastygła w bezruchu, widząc co robi Smok. Była zdruzgotana, ten przepełniony szkarłatnym chi hedonista, wykazał się większa kultura i taktem, niż obecna tu przedstawicielka ścieżki Dostojnego Żurawia, fakt, że sposób w jaki to zrobił pozostawiał wiele do życzenia, ale zawsze to coś... Kobieta zapaliła kadzidełko i zaintonowała cichym, melodyjnym głosem.

" Mówię do ciebie, dostojna duszo.
Mówię do ciebie, dostojna duszo mojego ojca,
który stał się bogiem.
Mimo, że dniem i nocą modliłem się,
byś jako stulatek otrzymał słynne imię,
mogę teraz tylko martwic się i skarżyć,
że opuszczasz widzialny świat,
by przejść w ciemne zaświaty.
Proszę cię z całą czcią, wysłuchaj w spokoju,
jak my, twoi krewni zebraliśmy się w smutku i ze skargą,
by składać ofiary z jedzenia,
odprawiać uroczystości żałobne..."

Sintoistyczna modlitwa do zmarłych


Kiedy skończyła, wyciągnęła z ukrytej w rękawie kieszonki dorodną brzoskwinie i zostawiła ją na ołtarzu, tuż koło kadzidełka, jako ofiarę dla głodnych duchów.

- Czcigodna Matko, zanim ośmielę się zapytać o wielce czcigodnego Josuke, a potem zapewne rozejdziemy się by wykonać powierzone nam zadania - dziewczyna zwróciła się z szacunkiem do Yumiko - Pragnę abyśmy poddali Noriko rytuałowi oczyszczenia, gdyż jako istota nieczysta, może na nas sprowadzić niebezpieczeństwo i kłopoty zanim jeszcze opuścimy to miejsce.

Wolniutko, drobnymi kroczkami Yukiko podeszła do niewielkiej świątynnej studzienki. W pomieszczeniu rozległ się cichutki, stłumiony dźwięk dzwoneczka. Zaczerpnęła z niej, drewnianą chochelką wody i nalała ją do kamiennej misy, przeznaczonej do rytualnej ablucji.

- Noriko podejdź do mnie proszę - dziewczyna wyciągnęła drobna, bladą dłoń w kierunku kobiety w okrwawionym kimonie.
 
__________________
Zagrypiona...dogorywająca:(

Ostatnio edytowane przez MigdaelETher : 22-07-2009 o 17:18.
MigdaelETher jest offline  
Stary 22-07-2009, 20:28   #10
 
Famir's Avatar
 
Reputacja: 1 Famir nie jest za bardzo znanyFamir nie jest za bardzo znanyFamir nie jest za bardzo znanyFamir nie jest za bardzo znanyFamir nie jest za bardzo znanyFamir nie jest za bardzo znany
Noriko tylko skinęła głową kiedy matka powiedziała o stojącym przed nimi zadaniu. Nie było żadnych zbędnych narzekań, nie było wyrazów sprzeciwu - tylko naturalna i bezwarunkowa akceptacja z jej strony. Nie rozumiała czemu inni tak bardzo się boją Akumy. Strach był jej od odrodzenia obcy - jeszcze nie spotkała się z problemem który by ją przerastał i pozostawiał w powątpiewaniu jej zdolności. Kto wie może ta misja pozwoli poczuć wkońcu jakąś barierę, której przebycie będzie kosztować wiele wysiłku, potu i krwi. Zamknęła oczy pogrążając się w kompletacji nad przeciwnościami losu które przyjdzie jej pokonać z podniesioną głową i dumą w sercu.

- Czcigodna Matko, zanim ośmielę się zapytać o wielce czcigodnego Josuke, a potem zapewne rozejdziemy się by wykonać powierzone nam zadania.Pragnę abyśmy poddali Noriko rytuałowi oczyszczenia, gdyż jako istota nieczysta, może na nas sprowadzić niebezpieczeństwo i kłopoty zanim jeszcze opuścimy to miejsce.
Noriko na dźwięk tych słów otworzyła gwałtownie oczy. Reszta ciała nie ruszyła się nawet o milimetr. Chłodny powiew wiatru zatańczył wokół niej po czym rozszedł się we wszystkich kierunkach trzymając się blisko podłoża. Głowa dziewczyny powoli skierowała się w kierunku Yukiko. Nie patrzyła na jej rękę ani na twarz - pochłaniają w całości wzrokiem. Było to spojrzenie nauczycielki karcącej ucznia linijką po dłoniach - z tym że Noriko nie używała linijki.
-Nie mam zamiaru podchodzić i powiem to tylko raz. Jeśli uznam, że potrzebuję rytuału oczyszczenia lub jakiegokolwiek innego to o niego poproszę. Poruszanie tej kwestii w innych okolicznościach uznam za obrazę. - mówiła powoli i wyraźnie z nieukrywaną nutką wyższości w głosie - Znaj swoje miejsce. - wróciła do poprzedniej pozycji, zamknęła oczy i zaczęła rozmyślać jakby nic się nie stało.
 
Famir jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 09:15.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172