lastinn

lastinn (http://lastinn.info/)
-   Archiwum sesji RPG z działu Horror i Świat Mroku (http://lastinn.info/archiwum-sesji-rpg-z-dzialu-horror-i-swiat-mroku/)
-   -   [Autorski] Nightmare (http://lastinn.info/archiwum-sesji-rpg-z-dzialu-horror-i-swiat-mroku/8095-autorski-nightmare.html)

Dreak 11-10-2009 21:56

[Autorski] Nightmare
 
[MEDIA]http://www.youtube.com/watch?v=m96jIBgSqaA&hl=pl[/MEDIA]

-Steve! Steve!
-Co znów?
-Nie uwierzysz! Dwadzieścia trzy ma kupców.
-Ha! Widać mam dziś szczęśliwy dzień!


"Steve Newman zaginął! Jeśli ktokolwiek posiada jakieś informację prosi się o niezwłoczne zgłoszenie na komisariat najbliższej policji!"

-Konradzie.. zatrzymaj się! Co za piękny dom... Zapisz numer!
-Tak, panno Johnson.

"Wdowa Johnson zaginęła! Podejrzewa się porwanie dla okupu!"

-Moje kochane pieseczki. Nie tu nie wolno! Na Sprzedaż? Spokojna odludna okolica i arcydzieło sztuki. Co wy na to pieseczki?

"Sir Alex Grey zaginął! Policja szuka ciała!"

Komisarz Peter Naro jeszcze długo wpatrywał się w te i wiele innych podobnych wycinków z gazet, wiedział że wszystkie zniknięcia zdarzyły się w przeciągu 1-3 dni.
-Oni muszą być ze sobą powiązani. Nie! Każdy mieszkał gdzie indziej, nie znali się, jedyne co ich łączy to, to że byli nadziani, a i tu znajduję się problem ten Steve? Skąd on tu? Zwykły agent nieruchomości nie zbyt zamożny. Ehh.. nic z tego nie rozumiem! Może za dużo widział?
Ta sprawa nie dawała mu spokoju lecz nie miał już sił. Jutro czekał go ciężki dzień może który w końcu rozwiąże te zagadkę.

13 listopad 1935 roku
Zakład Psychiatryczny w Londynie


Komisarz długo stał przed wejściem. Zdecydowanie nie lubił takich miejsc jak to. Z zamyśleń wyrwała go dłoń należąca do Johna Lokiego, dyrektora zakładu, która chwyciła go za ramie.

-Pan Komisarz? Tak wcześnie? Zapraszam! Zapraszam! Nie sądzę by coś Panu powiedziała ale jeśli Pan chce! To już tu proszę!

Loki otworzył drzwi i wpuścił Komisarza do pomieszczenia przypominającego zrujnowaną cele w kącie której siedziała trzęsąca się kobieta z opuszczoną głową.

-Dzień dobry.. Czy mogła powiedzieć mi pani o tamtych wydarzeniach?

Kobieta milczała odwróciła się plecami i zaczęła się kołysać mrucząc coś rytmicznie. Loki tylko zaśmiał się widząc nieudolne próby nawiązania rozmowy.

-Muszę pana opuścić mam dużo obowiązków ktoś z opieki będzie czekał przed drzwi. Mama nadzieje że uda się panu rozwiązać tą zagadkę. Do widzenia.

Loki szybkim krokiem opuścił pomieszczenie. Komisarz czuł że traci tu tylko czas.

-Ty i tak mi nic nie powiesz… Co doprowadziło cie do takiego stanu? Diabeł?

Kobieta zaczęła się szybciej kołysać.

-I co nic nie mam żadnego tropu… Ten psychopata zrobi to innym co zrobił tobie ale jest szansa że go powstrzymam.

Kobieta niespodziewanie zaczęła się śmiać wstała jej oczy były puste i mroczne tak straszne że Komisarz aż się wzdrygnął. Zaczęła mówić głosem tak strasznym i niepodobnym do ludzkiego że po Peterze przeszły ciarki.

-Ty człowieku powstrzymać? Posłuchaj mnie! Zaczęło się 21 października a ma skończyć dzisiaj! Uciekłam ze szponów diabła. Ja umrę! Oferta 23! Steve! Wiktoriański dom! Piekło minionych lat, naszych czasów i twoich koszmarów. Demony bawią się tobą nie umieraj i nie łam zasad stracisz życie i duszę! Zabij przewodnika! Zabij Lokiego! Zabierze duszę! Chłopak w koszulce piłkarskiej! Nie pozwól mu tam wejść! Narkotyki! Oczyść umysł nie zabij dziecka kiedy zadzwoni zegar! Kobieta z czarną torbą ciągnie do zguby! Nie ratuj jej! Jesteś zbyt ważny! Oni się Ciebie boją! Dwudziestego trzeciego dnia nie musisz się już bać choć oni będą cie straszyć! Czarny to wojownik… uratuje ci życie jeśli zabierzesz mu nóż! Komputer prawdę Ci powie kiedy zwątpisz i będziesz myślał że to koniec!

Nagle drzwi się otworzyły a kobieta padła nieprzytomna. Stał w nich Loki.

-Dobrze Komisarzu myślę że już pora by pan dał jej odpocząć.
-Tak, myślę że ma pan racje. Strasznie pan zbladł…
-Chyba jakieś choróbsko mnie łapie. He He He.
-Miłego dnia.
-I nawzajem panie komisarzu.
-Witaj moja droga.. Przede mną nie uciekniesz. Twoja dusza przegrała.

***
Peter puszczał jeszcze kilka razy tą taśmę, te brednie nie dawały mu spokoju cały czas o nich myślał jadąc do domu. Było już dość późno ziewną i przetarł oczy ze zmęczenia, nim się zorientował na drogę weszła kobieta z wózkiem. Nacisnął na hamulec i zatrzymał się tuż przed wózkiem.. ciężko oddychał a kobieta zniknęła jak cień. Długo stał w tym miejscu w bezruchu tylko dysząc ciężko a tą cisze przerwały uderzenia oddalonego Big Bena.

„Oczyść umysł nie zabij dziecka kiedy zadzwoni zegar!”

Po powrocie do domu jeszcze długo nie mógł spać. Bał się.

14 listopad 1935r


"Dyrektor zakładu psychiatrycznego John L. zabił swoją pacjentkę po czym popełnił samobójstwo!"


„Ja umrę! (…) Zabij Lokiego! Zabierze duszę!”

-To nie możliwe… to przypadki... Nie, takie rzeczy się nie dzieją muszę racjonalnie myśleć.

Peter chciał oderwać się na chwile od tego wszystkiego, siadł na chwile do komputera chciał jedynie sprawdzić pocztę w końcu chyba sprawa rozwiązana. Na ekranie pojawiła mu się reklama.

„Nie licz na przypadki! Zaufaj naszym wskazówkom! Już dziś kup dom z naszej oferty. Darmowa prezentacja!”

"Komputer prawdę Ci powie kiedy zwątpisz i będziesz myśleć że to koniec!"

-Nie licz na przypadki… Zaufaj naszym wskazówkom… Zaraz czy to nie ta firma w której pracował ten zaginiony przewodnik? Tak „Nasza Oferta” Numer 23. „Dom z historią z epoki Wiktoriańskiej”


"Oferta 23! Steve! Wiktoriański dom!"


-Chyba trzeba się tam wybrać.


15 listopada 1935r
Londyńskie przedmieścia


Peter nie był wielkim znawcą ale z czystym sumieniem mógł stwierdzić że dom ten był wielkim arcydziełem. Długo nie mógł oderwać od niego oczu zanim zaczął badać ludzi oczekujących na jego prezentacje. Jego wzrok zatrzymał się na niespełna szesnastoletnim chłopaku w koszulce ostatnio na topie Arsenalu.

"Chłopak w koszulce piłkarskiej! Nie pozwól mu tam wejść! Narkotyki!"


Nie wiedział czemu to robi, czuł że to głupota. Ufać kobiecie z psychiatryka było to czyste szaleństwo ale ostatnio nic w jego życiu nie było normalne.

-Witam, Komisarz Peter Naro, Londyńska Policja.
-Witam, jakiś problem Komisarzu?
-Nie będzie problemu jeśli pański syn opróżni kieszenie.
-Przepraszam nie rozumiem.
-Podejrzewam że pański syn posiada narkotyki.
-To poważny zarzut panie Komisarzu. Znam swojego syna i wiem że nigdy nie ruszyłby żadnych świństw. Ma pan jakiś nakaz?
-Czyżby jednak Pan się obawiał jeśli jest tak jak Pan mówi syn nie powinien się niczym martwić.


Chłopak próbował wykorzystać zamieszanie i szybko pozbyć się problemu w ostatniej chwili Peter złapał go za rękę.

-Ty gówniarzu! Co Ty sobie myślisz?! Prasa mnie zniszczy jak się dowie że mój syn został aresztowany jak jakiś cpun!
-Spokojnie, nie muszę go aresztować. Skonfiskuje to i myślę że Pan lepiej to załatwi. Ale proszę stąd odejść.
-Dziękuje Komisarzu! Jestem Pana dłużnikiem. Proszę mi wierzyć ja już mu wybije to z głowy!


-To jest jakieś szaleństwo ta sprawa coraz bardziej mnie przeraża...


Młody, elegancko ubrany mężczyzna stanął na progu i donośnym głosem powiedział:

-Witajcie! Proszę wchodzić! Mam nadzieje że to co Państwo dzisiaj usłyszą przekona państwa do kupno tego pięknego domu.

Przewodnik opowiadał o bogatej historii domu która nie za bardzo interesowała Petera lecz na wielu twarzach widać było wielkie zainteresowanie. Komisarz trzymał się z dala oglądając piękne portrety z dala od grupy i kiedy już myślał że stracił tylko czas... zaczął się ich koszmar. Tłum zaczął krzyczeć, a ze schodów powoli stoczyło się coś co wyglądało jak worek połamanych kości. Kobiety krzyczały, mężczyźni stali osłupieni niektórzy byli oburzeni sądząc że to niesmaczny chwyt reklamowy większość ruszyła do wyjścia lecz drzwi były zamknięte niektórzy rozwścieczeni próbowali rozbić okna ale nic z tego. Przewodnik stał jak posąg, jedynie wykrztuszając z siebie dwa słowa.

-Steve? Steve...

Podszedł do ciała i chwycił je za zimną rękę, po jego policzku spłynęła pojedyncza łza. Wszyscy oburzeni, sądząc nadal że to żart, próbowali zdemolować drzwi. Jedynie Peter patrzył na tą scenę, a potem stało się coś czego się nie spodziewał. Trup chwycił chłopaka za gardło i nim osłupiały Peter zdążył zareagować zmiażdżył mu kark. Steve powoli wstał jego zastygłe stawy zaczęły nieprzyjemnie strzelać.

-Nie wyjdziecie!

Przemówił tak strasznym głosem ze zwrócił uwagę każdego na sali. Peter wzdrygnął się ale wciąż nie mógł uwierzyć w to co widzi.

-Nie wyjdziecie, nie próbujcie. Zaczęła się zabawa. Dwadzieścia trzy dni grozy. Musicie przeżyć.

Wszyscy stali przerażeni w tłumu wyrwał się jeden mężczyzna.

-To jakiś żart. Ty śmieciu zabijcie Cię za takie żarty.

Uderzył Steve wkładając całą siłę. Skóra na twarzy zaginionego przewodnika pękła a szczęka przestawiła się w nienaturalny sposób ale Steve nawet nie drgnął przegniłą ręką nastawił szczękę. Szybkim ruchem wbił mu palce tuż pod klatką piersiową i podniósł. Mężczyzna się zaczął przeraźliwie krzyczeć. Drugą ręka chwycił go za głowę i szybkim ruchem wyrwał ją. Tłum zaczął krzyczeć i lamentować. Upiorny przewodnik rzucił truchło na ziemie.

-Powodzenia.

Zaczął wchodzić powoli na górę obijając głową mężczyzny o każdy stopień.

-On... On.. nie żyje... to nie żarty..
-Spójrzcie za okno.. Czerwona mgła...


Drzwi nagle same się otworzyły. Nie widać było nic mgła przysłaniała wszystko. Drzwi stały otwarte ale mgła unosiła się tak jakby oddzielało ją okno lub jakaś inna przezroczysta bariera. Droga była wolna ale nikt nie odważył się wyjść.

-Wszystko jest lepsze niż to.

Kobieta z torebką po dwóch krokach zniknęła im z oczu.

-I co zwykła mgła banda głupków.. Aaaa! Coś mnie chyba ukąsiło. Moja noga! AAAAAAAA! Odgryzło mi nogę! AAAA! Ratunku! POMOCY! AAA! Zostaw mnie a ręką! AAA nie czuje nóg! AAAAA!


"Kobieta z czarną torbą ciągnie do zguby! Nie ratuj jej!"


-Trzeba jej pomoc!


Młody mężczyzna wbiegł w gęstą mgłę i wszystko ucichło. Każdy wpatrywał się w drzwi, nagle przy ziemi pojawiła się wystająca z mgły drgającą ręka mężczyzny ktoś ją chwycił i próbował go wciągnąć, lecz ku jego zaskoczeniu szybko poleciał do tyłu trzymając jedynie krwawiący kawałek mięsa który kiedyś był ręką. Na progu stanął Steve.

-23 dni ha.. ha.. ha..

I zniknął w mrocznej mgle...

ZauraK 16-10-2009 15:33

Na Londyńskich przedmieściach, w kierunku wiktoriańskiej rezydencji, spacerkiem zmierzał średniej budowy mężczyzna wysoki na 5 stóp i 7. Natknął się właśnie na artykuł o sobie w przeglądanym Times'ie i znudzony pobieżnie go przeglądał.
"Nowy milioner w Wielkiej Brytani. Martin White [...] Pomimo doskonałych wyników w nauce, nigdy nie chciał się dopasować do ogółu. Cenił i nadal ceni sobie swoją indywidualność. [...] Szczególną słabość miał do wiktoriańskiego zamku nieopodal którego mieszkał. [...] studia Oxford University [...] Majątek Pana White szacuje się na ponad 4 000 000 funtów. [...] Obecnie ten ekscentryczny milioner poszukuje domu swoich marzeń. [...] ostatnio M. White'a widziano w Londynie w pobliżu jednego z okazałych wiktoriańskich domów [...]"
- 4 miliony... - mruknął i roześmiał się na głos z niedoszacowanej kwoty.
Widok był nieco niespotykany - wyglądający na trzydziestolatka brunet śmiejący się w głos na ulicy. W dodatku jeszcze to ubranie: biała koszula w dziwaczne zielone znaczki z wielkim kołnierzem, białe bawełniane spodnie i wypolerowane na błysk białe pantofle. Do tego kontrastujące: czarny pasek i wielkie ciemne okulary. Z daleka wyglądał jakby miał jeszcze kominiarkę białą na twarzy, gdyż w swej bladości w ogóle się nie odcinała od koloru ubrania.
Dochodząc do domu upuścił z wrażenia gazetę, tak wspaniałego domu jeszcze nie widział. Nie mógł oderwać od niego oczu i zanim się spostrzegł zderzył się z jakimś człowiekiem ciągnącym za sobą nastolatka.
- Uważaj jak chodzisz pokrako - rzucił podnosząc z ziemi okulary. Obrzuciwszy swymi bystrymi zielonymi oczami osobnika, który nawet się niezatrzymał, rozpoznał w nim człowieka spotkanego tydzień temu podczas oglądania innego domu. Nałożył okulary i w nienajlepszym już humorze ruszył ku ludziom oczekującym na prezentacje domu. Nie zdążył się dobrze przyjrzeć oczekującym kiedy młody, elegancko ubrany mężczyzna stanął na progu i donośnym głosem powiedział:
- Witajcie! Proszę wchodzić! Mam nadzieje że to co Państwo dzisiaj usłyszą przekona państwa do kupno tego pięknego domu.
Cała grupka ruszyła do wejścia. Martin policzył mimowolnie wchodzących ludzi. - Dwanaście osób. Ze mną trzynaście będzie. - Zaczął się zastanawiać czy przesądy związane z trzynastką są prawdziwe. Szybko jednak zapomniał o swoich rozważaniach chłonąc z wielkim zainteresowaniem słowa przewodnika opowiadającego o bogatej historii domu.
Z epoki wiktoriańskiej wyrwał go krzyk stojącej obok kobiety. Miał już się odezwać rugając ją za zakłócanie spokoju, ale zaczęli panikować także inni. Po chwili dotarło do niego dopiero o co chodzi i popatrzył na schody. Widok był niesmaczny i przyprawiający o dreszcze. Stał sparaliżowany obserwując rozwój wypadków. Do jego świadomości wdarło się imię Steve i chociaż nie wiedział kto to powiedział, to rozumiał, że mowa o tym czymś na schodach. Ocknął się dopiero na głos Steva
- Nie wyjdziecie, nie próbujcie. Zaczęła się zabawa. Dwadzieścia trzy dni grozy. Musicie przeżyć.
Widział jak jakiś postawny mężczyzna rzucił się na gospodarza domu i jak chwilę później Steve podrzucał w ręku jego urwaną głowę. Martinowi zrobiło sie trochę niedobrze, w żołądku poczuł skurcz, zupełnie taki sam jak przy spotkaniu z psami, który serdecznie nienawidził. Strach, tak, to strach pukał do drzwi jego świadomości. Nie zauważył nawet kiedy Steve odszedł.
Zaczęły napływać do niego nowe głosy:
- On... On.. nie żyje... to nie żarty..
- Spójrzcie za okno.. Czerwona mgła...

Mimowolnie spojrzał, a do jego świadomość zarejestrowała fakt, że mgła wcale nie była czerwona, raczej karmazynowa. Bez żadnego uprzedzenia, drzwi same się otworzyły. Na zewnątrz nie widać było nic tylko mgłę przysłaniającą wszystko.
- Wszystko jest lepsze niż to. - rzuciła kobieta z torebką, która wcześniej krzyczała Martinowi do ucha. Ruszyła i po dwóch krokach zniknęła z oczu. Już zbierał się aby iść w jej ślady gdy usłyszał jej głos.
- I co zwykła mgła banda głupków.. Aaaa! Coś mnie chyba ukąsiło. Moja noga! AAAAAAAA! Odgryzło mi nogę! AAAA! Ratunku! POMOCY! AAA! Zostaw mnie a ręką! AAA nie czuje nóg! AAAAA!
Młody mężczyzna krzyknął - Trzeba jej pomóc! - i wbiegł w gęstą mgłę. Wszystko ucichło. Martin wpatrywał się intensywnie w przestrzeń za drzwiami, i aż zadrżał kiedy nagle przy ziemi pojawiła się wystająca z mgły drgającą ręka mężczyzny. Zanim zdążył pomyśleć już ją trzymał i próbował wciągnąć jej właściciela do środka. Ku jego zaskoczeniu poleciał do tyłu trzymając jedynie krwawiący kawałek mięsa który kiedyś był ręką. Z obrzydzeniem odrzucił rękę przed siebie oglądając swoje bielutkie ubranie pochlapane krwią.
Na progu stanął Steve i podniósł leżącą u jego stóp rękę zarzucając ją sobie na ramię. Martin w szaleńczym tempie cofał się do tyłu szorując tyłkiem po podłodze aż uderzył plecami o ścianę.
- 23 dni ha.. ha.. ha.. - rzucił Steve i zniknął w mrocznej mgle.
Drżąc ściągnął okulary i zaczął się nieprzytomnym wzrokiem rozglądać wokół szukając pomocy, zrozumienia, wytłumaczenia. To wszystko przekraczało jego pojmowanie, wykraczało poza ramy jego uwielbianej logiki.
- Pomocy - szeptał - Pomocy.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 23:48.

Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0


1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172