Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Horror i Świat Mroku > Archiwum sesji RPG z działu Horror i Świat Mroku
Zarejestruj się Użytkownicy


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 15-01-2011, 15:09   #101
 
Sekal's Avatar
 
Reputacja: 1 Sekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputację
Środa, 26 październik 2016. 20:17 czasu lokalnego.
Droga stanowa nr 20, stan Waszyngton.



JORGENSTEN, RADCLIFFE

Anarchia. Piękne słowo, ale czy to ono było zaczątkiem do takich, a nie innych reakcji? W pewnych kręgach jednej, krótko znającej się grupy, nie było już miejsca na pojednanie. Słowa najwyraźniej mogły ranić, siekać i zmuszać do odwetów, znacznie poważniejszych, niż odwety słowne. W pewnych momentach nie liczyło się nic, prócz tych odwetów.
Jednym słowem: ludzie byli cudowni.
Niektórzy mogliby uznać, że to dobrze, że właśnie wymierali.

Swen miał ich wszystkich w dupie, gdy razem z Goranem szli do pokoju Radcliffa. Dziwak specjalnie wybrał sobie ten na samym końcu całego ich rzędu. Nie lubił ludzi, to pewne, z drugiej zaś strony, przecież tylko gadał. Czy rzeczywiście? Nathan wyszedł bardzo szybko po tej jego przemowie, ale nie miał zamiaru służyć jako posłaniec. Zignorował przekazanie odpowiedzi Greenowi, wracając do jadalni, by się ogrzać i wysuszyć. Zresztą nie czekali długo, szybko uznając milczenie za odmowę. W sumie czego się spodziewali? Daniel wcześniej miał innych w dupie, to dlaczego miałoby się to zmienić, nawet jeśli na dobrą sprawę notka mówiła o skróceniu męki?

Drewniany taras skrzypiał cicho, gdy podchodzili do drzwi. Głuche "Kto tam?" rozległo się ze środka. Ostre, niesympatyczne, czujne. Ale Jorgensten pchnął już drzwi, wchodząc do środka. Pewnie, zbyt pewnie. Tylko refleks Gorana, który pchnął go mocno do przodu, powalając na ziemię, uratował go przed zarobieniem kulki, która przebiła drzwi w tej samej chwili, gdy w pomieszczeniu rozległ się pistoletowy wystrzał. Dwie kolejne podążały za dwoma padającymi napastnikami. Daniel nie próżnował. Stół przewrócił się z trzaskiem, przyjmując na siebie serię z M-16. Ale Jugol nie był tego wieczora celnym strzelcem. Swen zerknął na niego, dostrzegając krew przesączającą się przez nogawkę spodni.
Radcliff nie zamierzał jednakże czekać dłużej. Rzucił się do okna, skacząc i przebijając szybę, której odłamki wyleciały na zewnątrz, w akompaniamencie kolejnych wystrzałów. Cel był wreszcie widoczny. Swen czuł odrzut broni, gdy wypluwała kolejne kule. Nawet skoczył na równe nogi, sycząc z bólu w skręconej stopie. Ale ich przeciwnik już zeskoczył z tarasu, znikając za domem. Krew, którą po sobie pozostawił, jasno świadczyła o tym, że dostał przynajmniej raz.

Było to jednak starcie nierozstrzygnięte.


THOMSON, MONTROSE

Pakowanie się było całkiem szybkie, gdy nie było do pakowania wiele. Strzelanina, która rozległa się na końcu rzędu pokoi, nie była długa, za to bardzo gwałtowna. Nie mieli ochoty sprawdzać, kto ją wygrał, miotając się bez konkretnego celu tylko przez kilka chwil. Thomson jakby tylko na to czekał, aby podjąć konkretną decyzję, tak samo nieodwołalną jak Swen czy Goran, gdy szli do Daniela. Silne jednostki zawsze wiedziały co robić i czego chcą. Słabe... słabe już w większości nie żyły, będąc szczerym.
David widział doskonale, jak Radcliffe wyskakuje ze swojego pokoju, jak gonią go kolejne wystrzały. Ale obserwował to już z siedzenia kierowcy, odpalając jeden z Humvee. Marie, wraz ze swoim sprzętem, była obok, pomagając pozostałym. Czas wciąż był istotny. Nikt nie wiedział, czy tamci zaspokoili swoją żądzę mordu. Nikt też nie chciał zostać w ich pobliżu.
Przerażeni gospodarze schowali się w swoich pokojach, nie wychodząc nawet na wołanie Dortohy, która mimo wszystko zostawiła pieniądze, biegnąc z powrotem do wozu.
Ruszyli.


GREEN

Słyszał strzały.
Nie znał wyniku, ale przecież wiadomo było, co to za strzały i dlaczego się rozległy. Chciał pomóc Swenowi, czy miał wyjście, by tego nie robić? Zawsze było jakieś wyjście, nie dało się oszukać tej prawdy. Choćby śmierć, która to się zbliżała, to oddalała, gdy gorączka się zwiększyła. Ktoś mu przyniósł jedzenie i picie, ale nie został nawet na chwilę, by porozmawiać. Mógł ich winić?
Sam powinien wiedzieć, kim był. Sam powinien wiedzieć, dlaczego chciał pomóc bandycie pragnącemu wywrzeć zemstę na kimś, kto źle o nim mówił.
Tak, Green był sam. Sam ze swoimi myślami.
Gdzieś tam rozległ się nagły warkot silnika Humvee, zagłuszający ciszę, która nastąpiła po końcu krótkie strzelaniny.
Nikt nawet nie zbliżył się do jego pokoju, choć słyszał, jak wcześniej ktoś wybiegał z tego obok.
Nagle zawibrował telefon, wciąż jeszcze cały mimo wszystkich tych przeżyć. Sms od wspólnika był krótki i rzeczowy.
"Znalazłem twoją rodzinę. Skontaktuj się ze mną."
Ale zasięg znów zniknął, nie pozwalając wykonać połączenia, a sama wiadomość była sprzed godziny, dopiero teraz dochodząc.
Nagle był jeszcze bardziej sam, niż kilka chwil wcześniej.


MONTROSE

W Humvee było ciasno. Ciasno i niewygodnie, w końcu wojskowy wóz nie był stworzony do umilania podróży swoim pasażerom. Ale nie było też źle, choć wyspać mogło się tylko najmniejsze dziecko, siedzące na kolanach matki. Szeroki samochód kołysał lekko, gdy Thomson kierował go na asfaltową drogę, wracając do przerwanej ze względu na Greena podróży. Telefon zawibrował niespodziewanie. Prócz kilku nieodebranych połączeń, na które nie dało się odpowiedzieć, był jeszcze sms od narzeczonego.
"Wyrwaliśmy się z miasta! Jedziemy na północny-wschód, jak najdalej od skupisk ludzi."
Tylko tyle. Albo aż tyle.


JORGENTEN, RADCLIFFE

Warkot silnika Humvee zaskoczył ich, gdy lizali swoje rany, blisko siebie, ale jednocześnie daleko.
Goran oberwał w nogę, ale nie było to nic bardzo groźnego. Lekko tylko kulał, gdy podniósł się z obandażowanym udem. Do pościgu jednak się nie nadawał, podobnie jak i Swen, obserwujący odjeżdżający samochód. Mieli ich dość, zapewne. Tylko co ze szczepionką?

Radcliffe zresztą mógł myśleć to samo, ukryty w chwilowo bezpiecznym cieniu. Było tu jednak mokro, a on prócz spluwy niewiele więcej miał przy sobie. A w sobie kulę. Ból promieniował na całe ciało, zmuszając do zgrzytania zębami. Niezbędna była pomoc, ale kto mógłby mu jej teraz udzielić, jak nie on sam? Thomson, wraz z kobietami i dziećmi zawinął się i odjechał.

Na parkingu pozostał już tylko jeden Humvee i jeden stary pickup.
A czyż samochody nie były teraz niezbędnikiem, jedną z rzeczy, bez których nie dało się przetrwać?


Tym razem w sali z owalnym stołem siedział tylko jeden mężczyzna, ubrany w czarny, doskonale dopasowany garnitur. Dobry obserwator dostrzegłby czerwone żyłki w białkach jego oczu i głębokie cienie pod oczami. Człowiek ten nie spał przez dłuższy czas. Łyknął jakąś tabletkę, może z kofeiną lub innym pobudzaczem. Najwyraźniej nie zamierzał spać jeszcze przez jakiś czas.
Z nowoczesnego stołu wyjechały w górę ramy holograficznych monitorów, rozbłyskając obrazami twarzy. Utworzyły okrąg. Nieziemsko droga, nowoczesna technologia. Tylko Umbrella mogła sobie na taką pozwolić w chwili, gdy ta wcale nie była niezbędna. Mężczyzna mówił krótko, zdając swój raport. Miał jeszcze wiele innych spraw do załatwienia, a to nie było oficjalne spotkanie.
- Zarażenie w miastach dziewięćdziesiąt pięć procent. Na pozostałych terenach około siedemdziesiąt procent. Na terenie stanów wszystko zgodnie z planem. Rozpylanie antidotum rozpoczniemy równo o północy. Pochwycone cele numer jeden i dwa. Cel numer cztery: potwierdzone unieszkodliwienie. Jutro czekamy na raporty z negocjacji. Problemy występują tylko z naszymi placówkami, kilka z nich musiało zostać zamkniętych i oczyszczonych.
Zamilkł, biorąc szklankę z wodą i wypił powoli kilka łyków. Kilka twarzy poruszyło ustami, ale nie wydobył się z nich żaden dźwięk. Najwyraźniej przekaz był tylko w jedną stronę. Nienamierzalny?
- Wirus X mutuje. Potwierdzona niezdolność przywrócenia zarażonych do życia. Jeśli jutro nie będzie bardzo wyraźnego postępu w negocjacjach, wirus może wymknąć się spod kontroli. Zarząd nie życzy sobie takich komplikacji. Bez odbioru.
Twarze zniknęły, a monitory schowały się w stole. Mężczyzna przetarł twarz dłonią. Miał jeszcze wiele do zrobienia.



[MEDIA]http://www.youtube.com/v/GK6iTM8kREU?fs=1&hl=pl_PL[/MEDIA]


Dziękuję wszystkim za grę w drugiej części Ceny Życia.
 
Sekal jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 22:08.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172