Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - DnD > Archiwum sesji z działu DnD
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu DnD Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie DnD (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 21-04-2011, 13:05   #1
 
Bielon's Avatar
 
Reputacja: 1 Bielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputację
[D&D FR] I - Rywale

Rywale




Mieli szczęście. Od chwili kiedy opuścili Beregost układało im się różnie, raz lepiej, raz gorzej ale teraz, w końcu los uśmiechnął się do nich szerokim uśmiechem. Wczoraj, kiedy Lord Malcolm Derogey zwany „Skąpcem” wezwał ich z oberży na zamek przewidywali problemy. Byli wszak obcymi na szlaku a wszyscy wiedzieli, że obcy to ziarno wszystkich nieszczęść. Zwykle w najlepszych przypadkach tolerowano ich w oberżach, zajazdach i gospodach. Brzęczące, błyskająco się na złoto argumenty przemawiały do kies władyków, którzy wszak z takich szynków żyli. Jednak czym innym było tolerowanie przejezdnych w oberżach, czym innym handlowanie z nimi a czymś zupełnie innym zapraszanie ich na zamek. Nawet jeśli ów „zamek”; jak to miało miejsce w przypadku Lorda Malcolma Derogey’a; to ledwie wieża rycerska wzniesiona nad otoczoną palisadą osada.

Podejrzewali najgorsze a w sumie spotkało ich miłe zaskoczenie. Poczęstunek, który wszak był czymś wyjątkowym i tylko dzięki doświadczeniu Daeri, którą przy skromnej biesiadzie podpatrywali, był tylko początkiem dłuższej nasiadówki. Nasiadówki, w wyniku której znaleźli się teraz w lesie. Lord Malcolm, co okazało się kiedy okrzepli już po posiłku i zrozumieli, że los się do nich uśmiecha, miał problem. Problem w postaci bandy zbójców. Bandy zbójców, którzy napadali od czasu do czasu na przejeżdżających traktem kupców a że szlak ten biegł o dzień drogi od głównego traktu kupieckiego z Wrót Baldura do Beregostu, pozwalając ominąć mytnicze rogatki, przynosił Lordowi Malcolmowi nie małe zyski. Pozwalające mieć nadzieję na zmianę kurnej chaty w której mieszkał w kamienną wieżę. Albo i zamek w przyszłości. Mury, baszty, podgrodzia. Lord Malcolm marzył. Zwłaszcza po winie. Tyle, że by marzenia te ziścić, by stan dopływu gotówki utrzymać, należało pozbyć się zbójców. Zbójców, którzy po każdym napadzie znikali w lasach na zachód od traktu. Lasach przylegających do owianej sławą Kniei. Otuliska…

Lord nie był dusigroszem. Nie był jednak również głupkiem. Nie zapłacił za pozbycie się problemu z góry, ale też nie zamierzał oszczędzać gdyby wędrowcom udało się pozbyć owego zagrożenia. „Przynieście mi skradzione dobra i uwolnijcie od groźby bandytów a ja was ozłocę” mówił w pijackim widzie po wieczerzy. Rankiem doprecyzował. „Dam wam po dwadzieścia złotych na głowę za uwolnienie mnie od problemu zbójców. Tylko ich zabijcie, albo z moich ziem przegońcie. Raz a dobrze!”. Rankiem też wyjaśnił czemu nie może zrobić tego sam. W sposób rozbrajająco szczery. „Ludzi mi żal. Wiecie, to chłopi głównie, kmiecie co dzień przy bronie a jak co to najwyżej za włócznie chwytają. Jak taki może stanąć przeciw zbójcy? Prawdziwych zbrojnych to ja mam ledwie czterech. Jak ich na zbójców poślę i mi ich potną to co zrobię? A was mi nie żal…”. Cóż, przynajmniej był rozbrajająco szczery…

Jednak szczęście się do nich uśmiechnęło. Może była to kwestia modlitwy jaką Ilian odprawił zaraz po wymarszu, przy kaplicy którą mieszkańcy Kurnika, osady Lorda Malcolma wznieśli na rozdrożu. Modlitwa natchnęła ich jakąś siłą, wiarą że im się uda. Chcieli wszak zarobić te dwadzieścia złotych na głowę. Chcieli znaleźć tych krwiopijców, którzy napadali na podążające przez ziemie Lorda Malcolma kupieckie wozy. Wozy, bo napadali na poszczególne wozy. W pięciu. Z szóstym na asekuracji. Tak wszyscy mówili. Lord, kmiecie, oberżysta z gospody „Zamkowej” w której się przecie na wstępie zatrzymali. Szóstka. Trzy godziny po wymarszu Daeri odkryła na skraju traktu ślady. Ślady dwóch ludzi, którzy z gęstwiny łozin najpewniej obserwowali szlak. Kiedy zaś ruszyła ich tropem wnet natrafiła na kolejne ślady, które wskazywały, że połączyli się oni z grupą innych. Małą grupą. Na tyle małą, by móc sądzić, że są to „ich ludzie”. Trop nie kluczył, jakby nieznajomi pewni byli swej bezkarności. Wiódł prosto ku ciemnej ścianie lasu. Ruszyli nim bez zwłoki.

W lesie zaczęły się schody, bo tropieni dwukrotnie brodzili strumieniem, może po to by zmylić pogoń a może dla tego, że maszerowali przez gęstwinę kolczastych krzewów i tylko strumień pozwalał pokonać ten teren bez ryzyka kaleczenia się o ostre kolce. Za każdym razem jednak znajdowali ślady i podążali nimi niczym najlepsze myśliwskie ogary. Las gęstniał z każdą chwilą, ale z liściastego śmietnika pełnego olch, brzóz i klonów porośniętych w kolczastymi bluszczami i wysokimi paprociami zmienił się w zwykły, iglasty. Bez gęstego podszycia. Dobrze i źle. Nikt tu im się skryć nie mógł czyniąc zasadzkę, ale i skryte podejście…


Mieli szczęście. Gęsty las zmienił się w rzadszy, bardziej liściasty a spomiędzy listowia wyłonił się zarys omszałych ruin ku którym wiódł śledzony przez nich trop. Zaś od strony ruin dał się słyszeć wesoły śmiech i gwar rozmów. Unoszący zaś się w powietrzu zapach ogniska i pieczeni wyraźnie dawał do zrozumienia, że zbójcy czują się w tym miejscu nad wyraz pewnie…



================================================

Proszę pod każdym postem o włączanie 3 wyników rzutów d20. I powodzenia Wam życzę.
 
Bielon jest offline  
Stary 21-04-2011, 17:15   #2
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Ilian zakończył modlitwę o powodzenie misji, a potem zadumał się na moment. Ich zadanie było bez wątpienia szczytne i Corellon Larethian powinien ich wesprzeć, jednak on, jako kapłan, miał świadomość, że należy liczyć nie tylko na przychylność bogów, ale i na własny spryt, odwagę, rozsądek.
- Daeri, zechcesz być naszymi oczami? - poprosił.
Któż z nich byłby lepszy od tropicielki? Z pewnością nie on.

Byli tacy, naiwni lub niezorientowani, co sądzili, iż kapłan ciągle ku niebiosom winien wznosić oczy i u swego boga pomocy szukać. Cóż... taki kapłan szybko zaryłby nosem w ziemię. Dlatego też idąc drogą (jeśli tak można było nazwać te bezdroża) wskazaną przez Daeri patrzył pod nogi oraz bacznie rozglądał się na boki. Jednak nie tyle podziwiał las (który wart był zwrócenia na niego uwagi), co wypatrywał ewentualnych śladów. A nuż któryś z bandytów zechciałby się odłączyć...

Żaden bandzior, na szczęście, nie zechciał zrobić skoku w bok, by utrudnić im zadanie. Ścigani w komplecie dotarli do ruin, które - sądząc po odgłosach i zapachach - stanowiły ich kryjówkę. Pozostawał teraz tylko jeden problem - podkraść się w tym momencie i zaatakować, gdy tamci oddają się rozrywkom, czy też poczekać do nocy, gdy bandyci najedzeni i napojeni zasną spokojnym snem, który przy odrobinie szczęścia zamieniłby się w wieczny.
Ale marzenia - marzeniami, a zdałoby się coś ustalić. Tak zwany plan.
- Co byście powiedzieli, by się podkraść i zaatakować teraz, gdy jedzą i piją - zaproponował szeptem.
Równocześnie bacznie się rozglądał, czy gdzieś nie zauważy jakiegoś wartownika. Nikt nie powiedział, że jak kto jest rabusiem, to musi być od razu idiotą.

Plan miał prosty - podkraść się, zaatakować znienacka, zadać ciosy, komu się da, a potem wykończyć tych, którzy przeżyli pierwszy atak.


_____________________
18, 14, 10
 

Ostatnio edytowane przez Kerm : 22-04-2011 o 11:23.
Kerm jest offline  
Stary 21-04-2011, 20:59   #3
 
Lilith's Avatar
 
Reputacja: 1 Lilith ma w sobie cośLilith ma w sobie cośLilith ma w sobie cośLilith ma w sobie cośLilith ma w sobie cośLilith ma w sobie cośLilith ma w sobie cośLilith ma w sobie cośLilith ma w sobie cośLilith ma w sobie cośLilith ma w sobie coś
Humor Tilien, początkowo dość sceptycznie nastawionej do gościny w, powiedzmy sobie szczerze, nie za wysokich progach Jego Lordowskiej Mości, Malcolma Derogey, zdecydowanie poprawił się na wieść o możliwości zarobienia na jego kłopotach. Wojowniczka czy nie wojowniczka, każda kobieta ma jednak prawo do zmienności nastrojów. Następnego więc dnia, kiedy “Pan na włościach” nieco ostygł i wytrzeźwiał, spochmurniała nieco, gdy tak szumnie zwane “ozłocenie”, ograniczyło się do dwudziestu złociszy na głowę. Stało się nagle jasne, skąd wziął się niezbyt zacny przydomek przy jego rodowym nazwisku. A już miała nadzieję, że marzenie o własnym wierzchowcu właśnie staje się osiągalne... Że też chociaż nie raczył zaofiarować tej kwoty za głowę, a nie na głowę.

Przynajmniej prawdomówność Derogey’a nie budziła w niej większych wątpliwości, bo ten nie bawiąc się w podchody otwarcie przyznał, że ma w d... użym poważaniu to, kto przeżyje starcie ze zbójcami - oni czy zbójcy. Pewnie nie miałby nic przeciwko, gdyby udało mu się zaoszczędzić którąś z tych dwudziestek, które przeznaczył “na łeb”. Cóż, jedna głowa w tę, czy jedna we wtę... Najbardziej pewnie ucieszyłoby go, gdyby wytłukli się nawzajem do nogi. Gdyby pozbył się kłopotu z łotrami obierającymi go z zysków, nie tracąc przy tym jednego złocisza, stałby się najszczęśliwszym człowiekiem w okolicy.

Szczere mówiąc jej samej niczym jaskółeczka przeleciała przez głowę myśl, że wcale nie byłoby tak źle, gdyby jedno z niiich...
Tilien warknęła sobie cicho pod nosem, a jej spojrzenie mimo woli spoczęło na plecach Tharivola.
Dobrze, że akurat Ilian zatrzymał się, czując potrzebę zwrócenia się o wsparcie do swego bóstwa. Poskromiło to nieco, rodzące się w jej główce, nikczemne pomysły. Przyszło jej tylko prosić o wybaczenie zarówno patrona Iliana, jak i Pelora. I przyznać trzeba, że poczuła się nieco lepiej pozbywając się natrętnych myśli. Złodziejaszek mógł się nie obawiać w najbliższym czasie, że wzrok Tilien wypali mu dziurę w potylicy.

Daeri, jak zwykle przeszła samą siebie. Tilien nie miała pojęcia czy to jakieś czary, czy wrodzone talenty. W każdym bądź razie przyjęła odnalezienie przez tropicielkę świeżych śladów dwóch ludzi na skraju, bądź co bądź, uczęszczanego od czasu do czasu traktu z należnym respektem. Sama potrafiłaby wytropić najwyżej dzika w kartoflisku. A i to pewnie dopiero wtedy, gdyby na niego wdepnęła.

Ślady znikały w lesie, ale dzięki bogom, przypadkowi, albo poczuciu bezkarności bandziorów, wiodły prosto, jak w mordę strzelił. Z bystrooką Daeri na czele, praktycznie nie zgubili ich przez całą drogę wiodącą do ruin wznoszących się w środku lasu. Łajdaki, o ile słuch i węch jej nie mylił, mieli czelność doskonale się bawić, co dość mocno przeważyło na ich niekorzyść, podnosząc Tilien ciśnienie. Propozycja Iliana wydała jej się nader kusząca.
- A żeby się udławili łajzy niemyte. Nieźle się bawią na ludzkiej krwawicy się tucząc - wysyczała mu prawie do ucha. - Wygląda na to, że nie obawiają się zanadto zbrojnej interwencji naszego dzielnego chlebodawcy. Aliści warto by sprawdzić czy jakiś na czatach nie siedzi - wyraziła wątpliwość ciut głośniejszym szeptem, by usłyszała ją pozostała dwójka.

Wznoszące się ciągle wysoko, choć zrujnowane mocno mury mogły kryć jakiegoś ostrożniejszego od reszty kompanii obserwatora. Jeśli tak w istocie było, lepiej byłoby go z nich zdjąć celnym strzałem, zanim zauważyłby podkradających się wysłanników miejscowego wymiaru sprawiedliwości.
- Co o tym myślicie? - spytała, kiedy już podzieliła się z towarzyszami swoimi bystrymi spostrzeżeniami.
Czuła niemałą ochotę, by porachować gnaty zadufanym w sobie rzezimieszkom. Odechce im się śmiać jak jednemu z drugim przejedzie stalą po żebrach.

_______________
8, 14, 15
 
__________________
"Niebo wisi na włosku. Kto wie czy nie na ostatnim. Kto ma oczy, niech patrzy. Kto ma uszy, niech słucha. Kto ma rozum, niech ucieka" (..?)

Ostatnio edytowane przez Lilith : 23-04-2011 o 15:32. Powód: Dodana kursywa w wypowiedziach
Lilith jest offline  
Stary 21-04-2011, 22:44   #4
 
Imuviel's Avatar
 
Reputacja: 1 Imuviel jest godny podziwuImuviel jest godny podziwuImuviel jest godny podziwuImuviel jest godny podziwuImuviel jest godny podziwuImuviel jest godny podziwuImuviel jest godny podziwuImuviel jest godny podziwuImuviel jest godny podziwuImuviel jest godny podziwuImuviel jest godny podziwu
To wszystko było dla Daeri bardzo fortunne. Najpierw towarzystwo z którym dało się przynajmniej jako tako przeżyć, a teraz owe zlecenie. I zaproszenie od Lorda!


Uśmiechnęła się. Rozszyfrowywanie tropów było niczym czytanie księgi po dłuższej przerwie. Z początku myślała, że chyba nie da rady, ale dwadzieścia sztuk złota przyjemnie ciążyłoby w sakiewce...
Potem wszystko rozwiązało się jakby samo, pomimo zmyłek w postaci wody, ale tropicielka ani myślała zawieść. Ale zbójcy będą mieli niespodziankę!

- Mamy element zaskoczenia, ale nie ma co ryzykować. Zdaję się na was – rzuciła Daeri, gdy doszło do ustalania planu działania.


1, 2, 9,
 
__________________
moja postać =/= ja // Tak, jestem kobietą.
Imuviel jest offline  
Stary 21-04-2011, 23:27   #5
 
Shooty's Avatar
 
Reputacja: 1 Shooty jest na bardzo dobrej drodzeShooty jest na bardzo dobrej drodzeShooty jest na bardzo dobrej drodzeShooty jest na bardzo dobrej drodzeShooty jest na bardzo dobrej drodzeShooty jest na bardzo dobrej drodzeShooty jest na bardzo dobrej drodzeShooty jest na bardzo dobrej drodzeShooty jest na bardzo dobrej drodzeShooty jest na bardzo dobrej drodzeShooty jest na bardzo dobrej drodze
Tharivol zdziwił się faktem, że tym razem przyjdzie mu zarobić na siebie w pełni legalnie. No cóż - zawsze jakaś odmiana. Nie lubił oficjalnych spotkań, więc zaproszenie od Największego z Lordów bardziej go zniesmaczyło, aniżeli ucieszyło. Chociaż dwadzieścia sztuk złota piechotą nie chodzi. Co prawda, na kradzieżach i zabójstwach często zarabiał więcej, ale przynajmniej raz wypadałoby zrobić coś zgodnie z prawem. Zaraz, zaraz... Przecież ich zadanie opierało się właśnie na morderstwach, czyż nie?

Oczywiście, przed podróżą kapłan i wojowniczka zdecydowali się odprawić swoje czcigodne rytuały. Tharivol dołączył do nich, gdy tylko zrozumiał, że ci przemawiają do jego boga, Corellona Latheriana. Również uklęknął, opuszczając wzrok i wypowiadając w myślach modlitwy. Nie trwało to długo, mieszaniec nie przepadał za długimi ceremoniami.

Nieodłączną częścią ich wypraw były nieprzyjemne spojrzenia Tilien ciążące na jego plecach. To również nie należało do wielkich zmartwień - mężczyzna wychodził z założenia, że kiedyś przyjdzie moment, w którym ich relacje choć trochę się ogrzeją.

W trakcie drogi Tharivol napawał się pięknem świata, w którym przyszło mu żyć. Nie mógł powstrzymać się przed jękami zachwytu na widok szczególnie dobrze wyglądających kwiatów czy innych roślin. Najzabawniejszy był tu kontrast pomiędzy jego brutalną i okrutną naturą, a korzeniami elfów, które dawały o sobie znać w takich chwilach. No cóż, najważniejsze, iż przyroda jest piękna.

Półelf z uwagą posłuchał propozycji ataku. W gruncie rzeczy podzielał zdanie towarzyszy, ale ledwo się powstrzymywał przed rzuceniem jakiejś złośliwości. Aby jak najprędzej odpędzić złe myśli, pokiwał tylko głową na zgodę.

_______________
11, 14, 7
 

Ostatnio edytowane przez Shooty : 21-04-2011 o 23:34.
Shooty jest offline  
Stary 22-04-2011, 11:22   #6
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Wszyscy z ochotą przystali na przedstawione przez Iliana propozycję. Problem polegał na tym jednak, że propozycje były dwie, a nikt nie raczył określić dokładnie, którą z nich wybiera.
Ilian bacznym spojrzeniem obrzucił pozostałą trójkę, usiłując z ich twarzy wyczytać, którą z wersji wybierają - natychmiastowy atak, czy też czekanie do wieczora.
- Dobrze by było - po chwili męczącej ciszy odezwała się Tilien - gdybyście się przeszli na mały rekonesans - spojrzała na Daeri i Tharivola - ty w lewo, ty w prawo. Jeśli jest jakiś strażnik, to go zdejmiecie po cichu. Jeśli nie, to ustalicie, w jakim stanie są mury, jak się można dostać do środka.
- Może uda się wam dokładniej sprawdzić, w jakim oni są miejscu, żebyśmy nie biegali na oślep po tych ruinach - dodał Ilian.
- Jak tylko wrócicie, to zaatakujemy - mówiła dalej Tilien. - Póki się bawią w najlepsze i nie myślą o bożym świecie. Co wy na to?
Wprawne ucho mogłoby wychwycić pewną nutę nalegania. Coś jak ‘mam jednak nadzieję, że się zgodzicie’. Z odrobiną subtelnego nacisku.
 
Kerm jest offline  
Stary 22-04-2011, 11:24   #7
 
Lilith's Avatar
 
Reputacja: 1 Lilith ma w sobie cośLilith ma w sobie cośLilith ma w sobie cośLilith ma w sobie cośLilith ma w sobie cośLilith ma w sobie cośLilith ma w sobie cośLilith ma w sobie cośLilith ma w sobie cośLilith ma w sobie cośLilith ma w sobie coś
- A zatem, jak tylko Tharivol zadźga tego potencjalnego strażnika - spróbował podsumować wszystko Ilian - i da znać, że droga wolna, wkraczamy z tylu stron, ile jest wejść... Jeśli wejść nam starczy, oczywiście.
Jako że były to ruiny, to prowadzących do wnętrza przejść powinno starczyć dla wszystkich...

- Ja wpadam z mieczem, chyba, że ktoś wystawi mi się na strzał - doprecyzowała Tilian. - Wtedy posyłam jedną strzałę. A potem miecz w garść i ciach...
Chyba że oberwę. Ale o tym wolała nie mówić głośno. Ani nawet nie myśleć.

- Jakieś jeszcze propozycje? - spytał Ilian. Rozładował i ponownie naciągnął kuszę, a potem sprawdził, czy miecz dobrze wychodzi z pochwy.

- Gorzej, jeśli to strażnicy zauważą nas pierwsi - mruknął Tharivol. - Wiecie, umiemy się skradać i takie tam, ale nieomylni nie jesteśmy, także popełniamy błędy. Choć w gruncie rzeczy się z wami zgadzam. Zobaczymy jednak, jak pójdzie wykonanie. W końcu wypadki chodzą po... ludziach - Tu Tharivol uśmiechnął się w typowym dla siebie stylu - szyderczo i okrutnie, jakby zamierzał właśnie wyrwać komuś język.
 
__________________
"Niebo wisi na włosku. Kto wie czy nie na ostatnim. Kto ma oczy, niech patrzy. Kto ma uszy, niech słucha. Kto ma rozum, niech ucieka" (..?)

Ostatnio edytowane przez Lilith : 23-04-2011 o 15:33. Powód: Dodana kursywa w wypowiedziach
Lilith jest offline  
Stary 22-04-2011, 11:30   #8
 
Shooty's Avatar
 
Reputacja: 1 Shooty jest na bardzo dobrej drodzeShooty jest na bardzo dobrej drodzeShooty jest na bardzo dobrej drodzeShooty jest na bardzo dobrej drodzeShooty jest na bardzo dobrej drodzeShooty jest na bardzo dobrej drodzeShooty jest na bardzo dobrej drodzeShooty jest na bardzo dobrej drodzeShooty jest na bardzo dobrej drodzeShooty jest na bardzo dobrej drodzeShooty jest na bardzo dobrej drodze
- A czy ja cudów oczekuję? - prychnęła rozdrażniona ni z tego ni z owego Tilien. - Niech każdy wiosłuje takim wiosłem jakie ma. Będzie dobrze. - Mrugnęła w końcu porozumiewawczo.
Tharivol nie zdejmował uśmiechu z twarzy.
- Jasne, że będzie dobrze. W końcu musi być dobrze. Tylko dla kogo... Dla nich czy dla nas?
- Możesz się wycofać - wtrącil się Ilian. Tharivol już mógłby wyrosnąć z tego dziecięcego przynudzania. Zdawać by się mogło, że dorosły mężczyzna, a marudzi jak małe dziecko.
- I tak kiedyś zginę. Jeśli to ma być dzisiaj, to będzie to dzisiaj, więc nie mam nic do stracenia.
No to czego miągwisz, pomyślał Ilian.
- Oprócz dwudziestu złociszy. - Tilien pokazała Tharviolowi czubek języka. - Koniec dyskusji. Wóz, albo przewóz. Nie przyszliśmy tu debatować.
Tharivol miał ochotę na długi monolog, po którym zdenerwuje rozmówczynię, kiwając tylko głową, ale niestety przeliczył się. Choć w sumie... i tak tylko kiwnął głową.
 
Shooty jest offline  
Stary 22-04-2011, 22:59   #9
 
Bielon's Avatar
 
Reputacja: 1 Bielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputację
Plan mieli dobry. I wciąż mieli szczęście. Tharivol i Daeri ruszyli niemal zaraz po tym jak zapadła decyzja. Kryjąc się w lichym podszyciu ruszyli ku ruinom wypatrując straży i wsłuchując się odgłosy rozmów „obozowiczów”. Rozdzielili się dopiero w chwili, kiedy skrycie, bez wypłaszania straży, udało im się niemal dość do zwalonych murów a ich oczom ukazało się ognisko i piątka siedzących przy ognisku mężów. Każdy ruszył w swoją stronę, dookoła obozowiska. Jasnym było, że za chwilę jeśli nie spotka ich nic złego, znajdą się po jego drugiej stronie. A zbójcy znajdą się między młotem a kowadłem. Ruszyli więc powolutku, ostrożnie badając każdy skrawek ziemi na którym się poruszali, nieustannie trzymając się cieni, gęstwin i chaszczy. Stojącym w oddali Ilien i Tilianowi zdało się, że wszystko trwa nieskończenie długo…

Tropicielka i złodziej poruszali się z iście kocią gracją, ale po krótkiej chwili zrozumieli, że tak po prawdzie to mogli by obejść obozowisko krokiem marszowym z dużą szansą na to, że nie zobaczy ich nikt. Tam, przy ognisku, dyskutanci mieli sporo własnych spraw na głowie. Początkowo nie dało się zrozumieć o czym rozmawiają, ale po chwili, kiedy udało się zbliżyć do resztek okalających dziedziniec murków i ścian wyraźnie dobiegły do podkradającej się tropicielki i złodzieja ludzkie, podniesione głosy.

- Mówię wam, nawet nie stęknął! Jakby Josh tu był, to by wam rzekł jak to było. Normalnie dostał w plecy w sraczu. Kiedy miał gacie do pół łyd spuszczone. Wielki mi tu łowca nagród. Hehehee! – zawtórowało mu kilku. Przy ognisku siedziało czterech a dwóch leżało na zwalonych na ziemię futrach. Jednak nie mieli przy sobie zbyt wiele ekwipunku, bowiem ruiny musiały być ich sadybą. I tropicielka i złodziejaszek skryty w gąszczu paproci dostrzegli prowizoryczny szałas, gdzie wyraźnie rozłożono posłania i poukładano w stosy oręż. Tam też tlił się ogień a nad nim wisiał kociołek z którego lekko parowało. Zbójcy ważyli strawę.

- Pierdu pierdu. Jakby nie to, że srał to dziś by cię z nami nie było. – odparł mu inny, jeden z leżących. Przy ognisku przycichło.

- Jak kurwa nie było? Co ty myślisz kozojebie, że ja sroce spod ogona wypadłem?


- A wiem ja komu ty spod ogona wypadywałeś? – filozofia ponad wszystko. – Ale jeszcze raz rozewrzesz pysk a ci do niego nasram. Rozumiesz? – w głosie leżącego słychac było żelazną nutę. Zbójcy chwilę mierzyli się spojrzeniami, po czym inny leżący, wyraźnie pragnący rozładować napięcie które można było kroić, splunął i ozwał się w głos.

- Trza by warty wystawić. Po strawie. Idźcie kocioł obrócić i przynieście go tutaj. Mam nadzieję, że się nie przypaliło, głodny jestem…

Dwaj siedzący zbójcy wnet skoczyli do wiszącego przy szałasie nad żarem kociołka. Zaś złodziej i tropicielka powoli wrócili do swoich. Wiedzieli już, że zbójców jest sześciu i że póki co nie ma straży. I że stan ten zmienić się miał lada chwila…

.
 
Bielon jest offline  
Stary 23-04-2011, 14:55   #10
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
- Może jakiś sygnał do ataku warto by ustalić? - zaproponował Ilian. - Jak wy będziecie tam, a mamy zaatakować z różnych stron, to po co macie biegać w kółko...
Tilien przytaknęła. Podczas wspólnej wędrówki Daeri nieraz nad wyraz udanie naśladowała czy to ptaki, czy to zwierzęta, takie wilki na przykład. Oczywiście ponure wycie czy hukanie puszczyka postawiłoby bandytów na nogi, ale na przykład taki derkacz.


To by był dobry pomysł.

- W takim razie, jeśli nie będzie strażników i uznacie, że możemy zaatakować, to nie wracajcie do nas. Ustawcie się na pozycjach, na tyłach ruin. Daeri, powtórz trzy razy to znane “krret krret” drekacza, a potem jeszcze raz - powiedziała, ponownie wczuwając się w rolę przywódcy. Coraz częściej wydawało się jej, że jest do tego wprost stworzona. - My z Ilianem podkradniemy się od frontu, a ja udam cykanie świerszcza. To akurat potrafię - skrzywiła się. - Wtedy zaatakujemy. Po jednym strzale, a potem bierzemy się za miecze.

Zaledwie dwójka zwiadowców zniknęła im z oczu, Tilien poczęła wiercić się i kręcić niecierpliwie. Wydawało jej się, że ciut przydługo ich nie ma. Nastawiała ucha czy też nie dotrą do nich jakieś niepokojące dźwięki świadczące o tym, że zbójcy w jakiś sposób zorientowali się, iż są podglądani.

___________________
18, 5, 2
 
Kerm jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 10:39.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172