Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - DnD > Archiwum sesji z działu DnD
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu DnD Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie DnD (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 23-09-2011, 17:16   #11
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Koń zwał się Zefir. Tak przynajmniej powiedział pachołek, który koni pilnował. Może i to była prawda, bo podkarmiany kawałkami marchewki i jabłkiem reagował na takie miano. Nie wspominając już o tym, że imię odpowiadało charakterowi - Zefir był spokojny jak lekki wietrzyk.
Czy w razie potrzeby gnałby jak wściekły wicher? To do końca nie było pewne. Sądząc z budowy był do tego zdolny, ale i tak wiele zależało od duszy wierzchowca. I od owej potrzeby. Bo i człek biegnie szybciej, niż by mu się zdawało możliwym, gdy go pies wściekły goni. Jonas jednak, chociaż przygód szukał w świecie szerokim, nie pragnął, jak na razie przynajmniej, spotkać niczego, co by konia zmusiło do najwyższego wysiłku.

Jak na razie nie było takich zdarzeń. Podróż była spokojna i, nie czarujmy się, nudnawa. Wymarzona, prawdę mówiąc, dla statecznego kupca czy mieszczucha, a nie dla kogoś, kto żądny jest wrażeń. Z drugiej strony - Jonas nie narzekał. Nie słyszał również, by któryś z kompanów prosił któregoś z bogów o zesłanie niebezpiecznej przygody.
No i chyba nie miało być tak, że im więcej niebezpieczeństw wyrośnie na ich drodze, tym więcej pieniędzy wpadnie im do sakiewek. Wprost przeciwnie - mieli dostać zapłatę gdy Rognar dowiezie ten swój list na miejsce. Wszystko, co mogło w tym przeszkodzić, było całkowicie zbędne.
Oczywiście Jonas nie raz, nie dwa razy zastanawiał się, co takiego jest w tym liście, ale oficer uparcie nie chciał uchylić rąbka tajemnicy. Nawet Oren, chociaż do niego małomówny oficyjer najczęściej raczył otwierać usta, nie miał pojęcia, co zawiera tajemnicza przesyłka. I czemu jest taka cenna.
Przekaz na okaziciela na sto tysięcy sztuk złota? Listę kupców, których majątki mają zostać przejęte przez państwo? Tajne rozkazy zalecające atak na któreś z sąsiednich państw?
Przypuszczenia można było mnożyć w nieskończoność.
Ta tajemniczość nie podobała się Orenowi, który wspomniał o tym Jonasowi mimochodem. Czy jednak mag miał rację? Ta... Rognar dowiezie swoją przesyłkę, a wszyscy członkowie eskorty, miast cieszyć się łatwo zarobionym złotem trafią do lochów.

Podczas jazdy niewiele ze sobą rozmawiano, wieczorne popasy również nie obfitowały w liczne opowieści. Jonas także nie był zbyt rozmowny. No bo czym miał się chwalić? Tym, w jaki sposób dom rodzinny opuścił? Przygodami z niewiastami? A może bandytami trzema, co ich do spółki z Orenem wysłali do piachu?
Co prawda szkoda, że wówczas nie było z nimi Afarena. Elficki tropiciel z pewnością znalazłby obozowisko bandytów, a może i skrytkę z dobrami wszelakimi. Jeśli oczywiście istniała taka skrytka... No, ale o tym prawdę mówiąc nie warto było rozmyślać.Było, minęło.

Postój w Hula był dla Jonasa miłą, acz nie konieczną zmianą w rytmie podróży. Tyle nocy spędził w gospodzie pod gwiazdami, że jedna noc mniej, jedna więcej, nie miała zbyt wielkiego znaczenia. Przyjemniejsze było nie to, że można się wyspać w wygodnym (?) i czystym (?) łóżku, ale że nie trzeba samodzielnie szykować posiłku, a po kolacji kto inny pozmywa naczynia. A że okolica była nawiedzana przez ducha? Skoro ten duch szkody innej nie wyrządza, tylko garnki i noże kradnie... żaden problem. Widać uwagę na siebie chce zwrócić w taki dziwny sposób, skoro na samo pojawienie się nikt nie reaguje.
Może nie nieuwaga czy głupota powodem śmierci były? Może kochanek jakiś kłopotu się pozbył, a ciało wilkom zostawił? I takie rzeczy się zdarzały, a teraz ‘bidulka’ pomsty szuka? Kto wie... Może gdyby tak cierpliwie poczekać przy oknie, to by się ją zobaczyło? Tak jakoś z duchem Jonas nigdy się nie spotkał...
Z drugiej strony - pewnie lepiej się wyspać, niż przesiedzieć pół nocy czekając na ducha, a potem dzień cały ziewać w siodle. Jeśli duch ma zamiar go odwiedzić, to może go też i obudzić.

Może nie bogom trzeba było dziękować za posiłek, ale kapitanowi i gospodyni, co go smakowicie przyrządziła, ale dyskutować z Kleofasem na ten temat Jonas nie miał zamiaru. Prawdę mówiąc było mu to całkiem obojętne.
Bardziej był ciekaw, czy smak potraw dorówna ich zapachowi.
 
Kerm jest offline  
Stary 25-09-2011, 23:09   #12
 
pawelczas's Avatar
 
Reputacja: 1 pawelczas jest na bardzo dobrej drodzepawelczas jest na bardzo dobrej drodzepawelczas jest na bardzo dobrej drodzepawelczas jest na bardzo dobrej drodzepawelczas jest na bardzo dobrej drodzepawelczas jest na bardzo dobrej drodzepawelczas jest na bardzo dobrej drodzepawelczas jest na bardzo dobrej drodzepawelczas jest na bardzo dobrej drodzepawelczas jest na bardzo dobrej drodzepawelczas jest na bardzo dobrej drodze
Drugiego konia Samuraj prowadził przywiązanego do kulbaki Todo. Mimo tego, że było to zwierze zdecydowanie silniejsze, bardziej wolał wierzchowca, z którym przybył do tej barbarzyńskiej krainy. Miał do niego jakiś sentyment i więź, zwykle niewidzialną dla oczu postronnego obserwatora. Zlustrował za to swoich towarzyszy. Wszyscy w kompani byli osobami raczej niższej warstwy społecznej, nie mniej mających za sobą kilka przygód z mieczem w roli głównej.

[MEDIA]http://www.youtube.com/watch?v=I17ZUalbY9s[/MEDIA]

Podróż spędził raczej na milczeniu. Nigdy nie należał do osób rozmownych, co nie znaczyło, że nie potrafił się wysławiać. Wszak należał do kasty samurajów, dla których nieznajomość retoryki i gry słownej była okazem braku wychowania, zaś w jego klanie jako przejaw zachowania niehonorowego. Ów milczenie brało się z tego, że szermierz nigdy zbyt dużo nie mówi, by nie ukazać swoich zdolności. Rozpuścił jednak swoje niemal idealnie mlecznobiałe włosy na wiatr, by dać się ponieść tutejszym bogom natury, którzy z pewnością owy wiatr wysyłali ku przekleństwu lub też radości mieszkańców. Wieczory Tayio spędzał nad medytacją z dala od swoich towarzyszy. W ten czas zdejmował swój pancerz, pozostając w samym błękitno- białym kimonie oraz obi. Jego twarz była podłużna i mogła przypominać elfią, choć zdecydowanie pozostała budowa wskazywała na jego ludzką budowę. Zwłaszcza wydawał się być zadowolony w chwili, gdy na niebie świecił księżyc. Nikt, prócz jego samego nie mógł wiedzieć tego, że go prawdziwym celem było obudzenie duchów przodków w swoim Daisho.

W chwili, gdy przybyli do wioski, wciąż swojego poglądu o towarzyszach nie zmienił, choć Kikata miał nadzieję, że zaprezentują sobą coś więcej niż tylko to, co widział w czasie drogi. Na myśl o tym, że zje coś oraz prześpi się w ciepłym łóżku, nawet zdecydował się na lekki uśmiech, choć mimo wszystko wolał ciepłe noce przy księżycu, bez zbędnego chamstwa i potencjalnych denatów. Poza tym, mogło go zdziwić nieco prośby skierowane do karczmarza:

- Gospodarzu. Pragnąłbym ryżu z posiekaną surową rybą, doprawionym kapustą oraz groszkiem.

- Surowa ryba?!- zdziwił się karczmarz- ależ panie, toż to porządna karczma i nie podajemy czegoś tak... obleśnego!
- Polejcie to ostrym sosem, a myślę, że znajdzie się wielu chętnych na tego typu danie- odpowiedział ze stoickim spokojem samuraj, wyciągając pałeczki z sakwy- do tego dzbanek białego wina oraz miskę.
- Chyba kielich- poprawił właściciel gospody
- Miskę, gospodarzu, miskę- Tayio pozwolił sobie nawet na lekki uśmiech

Zrezygnowany uderzył o swoje biodra i przyniósł danie dla gościa ze wschodu. Wzbudzał zdziwienie nie tylko swoim dziwnym strojem, ale sposobem jedzenia. Przede wszystkim jednak faktem, że nie jadł przy stole, ale klęcząc na poduszce, kładąc danie na ławce. Do miski co jakiś czas wlewał białego wina i unosząc do góry, wypijał. Raczej się nie przejmował, że wzbudza tym samym sensację.

Po posiłku zajął czas na ewentualne rozmowy, a następnie spoczął do łóżka, by odpocząć po całym dniu jazdy.

***

Samuraja, po kilku łykach wina wzięła w końcu senność, choć on tak na prawdę wierzył, że to bogini Hitomi kieruje jego pragnieniem, poprzez noc mówiąc, że pora dać odpoczynek ziemskiej powłoce jego duszy. Odkładając miseczkę, która służyła mu za naczynie do picia trunku(ponownie tym zachowaniem wzbudził zdziwienie wszystkich obecnych w karczmie), ukłonem żegnając się ze swoimi kompanami, skierował swoje kroki w stronę pokoju, wynajętego dla nich przez oficera. Tam już czekała przygotowana do założenia na jutro zbroja. Tayio wyciągnął zza pasa całe swoje Daisho i położył je niedaleko pancerza. Rozwiązał swoje obi i przewieisił na poręczy krzesła. Rozwinął następnie kimono i złożywszy je, położył na siedzeniu krzesła. Dopiero zostając w samych spodniach, uklęknął na łóżku, składając ręce i wypowiadając słowa modlitwy do bogini księżyca o bezpieczną noc. Dopiero teraz położył się do łóżka.
Gdy mężczyzna układał się w łóżku, poczuł nagle dziwne poruszenie w pokoju. Jak gdyby wiatr przywiał szepty rozmawiających za oknem, ale przecież gdy odmawiał modlitwe było cicho. Co dziwniejsze, zjawisko powtórzyłosię, tym razem przynosząc ze sobą po za niezrozumiałymi szeptami, chłód przeszywający całe ciało.
Bogowie, pomyślał Kikata, wstając z łóżka i nakładając szybko na siebie kimono, obwiązując obi, czyżby nawiedzali mnie Oni? A może to tylko mi się wydaje? Wszak to dziwna kraina i w ten sposób wieje wiatr? Chwycił zaraz potem swoje daisho i włożył je za pas. Przymknął oczy, starając się wsłuchać w szepty i czekając na jakiś znak z kim ma do czynienia.
Na znak wiele czekac nie było trzeba, gdy samuraj wstał, w prawym kącie pokoju coś zamigotało, a powietrze zawirowało, formując się w jakiś kształt Najpierw pojawiły się smukłe, blade nogi. Bose stopy unosiły się kilka cali nad ziemią, reszta sylwetki zas formowała się swym wolnym tempem. Szczupłe ciało, średniej długości przezroczyste włosy, biust okryty jedynie, zwiewną sukienką w kolorze krwi. Na koniec zaś błysnęły oczy, zimne niczym samo serce lodu.



Zjawa spojrzała na samuraja w milczeniu, jak gdyby badała jego duszę.
Samuraj wyprostował się dumnie, widząc zjawę. Słyszał od swojego ojca, że przodkowie nie raz nawiedzają członków rodziny, by dawać im rady lub też przestrogi, rzadko by sprawić zgubę i strach. Ta dusza wydawała się być jednak Tayio obca. Zawsze zdawało mu się, że przodkowie pojawiają się w stroju, który podporządkowuje się ich tradycji. Człowiek kodeksu, czyli samuraj, z daisho przy pasie, arstysta ze swoimi instrumentami. Ta jednak nie należała do przodka. Musiała być... tutejsza? Sam nie wiedział. Rozum mówił mu, że ma się bać. Serce, by stać i przyjąć wyzwanie. Wziął głęboki oddech i rzekł w języku wspólnym:
- Zbłąkana duszo- czegoż ode mnie pragniesz? Odnaleźć drogę dla ciebie w Niebiosa? Czy może pomścić twoją niegodną śmierć?
- Masz ze soba coś co mnie przyzywa. -odparła kobieta eterycznym odległym głosem. - Twoja broń, jest domem dla duchów, dlatego i ty możesz nas zobaczyć. -dodała jeszcze.
Więc to jednak duch przodków. Wygląda na to, że przyjmują formę zależnie od miejsca, w którym się właśnie znajdą. Czyżby świat duchowy nie miał żadnych granic? I wszystko zależy od tego, w jakiej części świata się znajdują. Wtedy przybierają dopiero formę, pomyślał samuraj.
Zaraz po tym, jak usłyszał te słowa, uklęknął przed duszą, gdyż wiedział, że potęgom niebiańskim należy się szacunek i honor, niemal równy innemu samurajowi:
- Tak też jestem zaszczycony, duszo mego miecza, że ujawniłaś się przede mną. Jakiż jednak jest twój cel opuszczenia waszej świątyni? Czyżbym porzucił swoje idee? Wystarczy słowo, a oddam się waszemu sprawiedliwemu osądowi i wyrokowi.
- Objawiałm się tu bowiem usłyszałam płacz, szloch innej duszy, takiej która zagubiła się w swym żalu. Wielki żal nie pozwala jej odejść, nie załatwione sprawy udaremniają jej wieczny odpoczynek. Chce żebyś jej pomógł, tak jak pomógłbyś tej niewieście za życia. Tak wyglądała za życia, tak jak ja teraz. Pomożesz tej duszy znaleźć spokój? -zakończył swój wywód jeden z twoich przodków
. - Tylko głupiec i człowiek pozbawiony honoru odmówił by udzielenia pomocy duszy, która zagubiła drogę do świata Śmierci. Przysięgam na wszystkich swoich prawych przodków i na kodeks, że odnajdę ją i wypełnię jej pragnienie.
Odpowiedział tylko, mówiąc szczerze z serca i bez krzty kłamstwa. W chwili wypowiadania tych słów, uderzył swoją pięścią w serce.
Zjawa uśmiechnęła się lekko kącikiem ust mówiąc. - Nie musisz jej szukać, bo sam byś jej nie odnalazł. Dusza jest mała i słaba, nie ma materialnej formy, będę waszym medium, dowiedz się jak ukoić jej ból. - po tych słowach przodek zamknął oczy a z jego ust wydobył się innym, słabszy i bardziej przerażony głos. - Ien to ty?
Powstał na pełne nogi i wyprostował się, kładąc dłoń na rękojeści swojej katany. Przyjrzałe się duszy i napełniwszy płuca zimnym powietrze, Tayio, rzekł dość(a przynajmniej się starał) pewnym głosem:
- Nie jestem Ien, zbłąkana duszo. Zwę się Tayio z rodu Kikatat, wiernego sługi klanu Żurawia. Powiedz mi, jakie imię nosiłaś, nim umarłaś oraz kim jest kobieta, o którą pytasz? Czy to osoba bliska twojej krwi czy sercu?
- Anna, zwałam się Anna. -odparła zjawa płaczliwym głosem i szlochając kontynuowała.- Mój Ien, tak naprawdę nazywa się, Ineam, ale nigdy nie lubił tego imienia było, jak to mówił bez duszy. Ohh mój biedny Ien, czeka na mój list. -zaszlochała dusza tragicznym głosem.
Więc to jednak mężczyzna? Hm... w zasadzie to by pasowało do historii o miłości samurajskiej. Zakochana kobieta i mężczyzna, blisko swojego serca. Samuraj jednak nie może kochać kobiety, gdyż jedyna miłość musi być skierowana w stronę swojego seniora. Poza tym- to chyba musiał być arstysta.
- Czy twój kochanek był artystą? Anno- san, powiedz mi kiedy zmarłaś i jak zginęłaś? Czy Ian- san miał coś w tym wspólnego? I czy ten list...czy schowałaś go gdzieś?
- Ien jest wspaniałym artystą, lubi śpiewać i opowiadać, chce zostać wspaniałym bardem. -oznajmiła dusza rozmarzonym głosem. - Zginęłam nie tak dawno temu, w tej formie jednak czas płynie inaczej, nie wiem kiedy dokładnie. Pisałam do niego list, Ien długo na niego czekał, skończyłam i miałam wracać do wioski, kiedy z lau nadciągnęły wilki, coś musiało je wypłoszyć, były przerażone i ogłupiałe. Nie miałam jak uciec. -odparła zjawa bez emocji. - A list.. list wpadł między korzenie starego dębu, pod którym siedziałam pisząc go.- dodała głosem wskazującym na nadejście kolejnego szlochu.
- Powiedz, Anno- san, jakiż był to las i koło jakiej wioski lub też miasta. Zadaniem mym bowiem będzie dostarczenie tego listu zamiast ciebie, byś mogła odnaleźć drogę do zaświatów. Na honor tego miecza i mój własny, obiecuję ci, że dostarczę ten list twojemu artyście.
Choć mam wrażenie, że ten cały jej kochanek to po prostu zwykły kurwigrajek, szukający pociechy w kobiecych ramionach. W wielu ramionach. Jeśli tak będzie, będę musiał w imię honoru tej duszy go zabić.
- Tutaj, w tym mieście mieszkałam, las zaś jeden w okolicy, wiedzie przez niego trakt prowadzący do Tarlen, tam też mój kochany Ien mieszka. Obiecał, że będzie czekał codziennie, od rana do wieczora przy bramie na posłańca z wiadomością. -westchnęła zjawa.- Na północ od studni, tam wilki mnie dopadły, mieszkańcy wiedza gdzie. -wyjaśniła jeszcze dusza.
- Ta studnia jest w lesie?
Spytał na wszelki wypadek, gdyż nie wiedzieć czemu to pytanie wydawało się mieć samurajowi najwięcej sensu. Nigdy nie widział studni w lesie
Zjawa zaś pierwszy raz zaśmiała się. - Nie, nie, w wiosce, studnia jest na skraju miasteczka a do lasu nie daleko- kobieta znowu zachichotała. - Łatwo ten dąb zauważyć, jest bardzo stary i rośnie na samym skraju puszczy.
Zamyśliłem się chwilę. O ile wiedział, to ta wioska jest po drodze, więc by wypełnić prośbę duszy, będzie musiał na chwilę się odłączyć.
- Dobrze, poszukam listu i oddam go twojemu wybrankowi, Anna- san. Przysięgam na swój honor.
Uderzyłem się pięscią w serce
Zjawa tylko uśmiechnęła się otwierając oczy po czym zniknęła w powiewie zimnego powietrza.

***

Następnego poranka postarał się obudzić jako pierwszy. Nie zabrał jeszcze ze sobą całego ekwipunku. Schodząc na dół, czekał, aż któryś z miejscowych(z którym mógłby swobodnie porozmawiać) pojawi się, zwłaszcza karczmarz. W chwili, gdy ujrzał go wreszcie, spokojnym(acz eleganckim) krokiem podszedł do niego i ukłonił się:

- Witajcie gospodarzu. Ufam, że noc była dla was płodna pod względem snów. Pragnął bym mieć do was pytanie. Oficerowi rzekliście, że zmarła tutaj jakaś dziewczyna. Wiecie, gdzie znaleziono jej ciało? Chciałbym złożyć modlitwy swoim bogom o to, by nie byli dla niej zbyt surowi.
 

Ostatnio edytowane przez pawelczas : 26-09-2011 o 14:33.
pawelczas jest offline  
Stary 25-09-2011, 23:12   #13
 
Aarine's Avatar
 
Reputacja: 1 Aarine nie jest za bardzo znanyAarine nie jest za bardzo znany
Afaren, deklarując swój udział w wyprawie nie spodziewał się że sprawy potoczą się tak szybko. Ledwie zdążył przegryżć kawałek żółtego sera, zamienić kilka słów z właścicielem karczmy, a już stajenny wykrzykiwał coś z zewnątrz pod jego adresem. Od wielu dni marzyła mu się ciepła, pożywna strawa, jednak i tym razem przyjemności trzeba było odstawić w kąt. W końcu nie mógł pozwolić aby robota, którą własnie zahaczył przemknęła mu przed nosem. Całe towarzystwo urzędujące przed karczmą wydawało się być niesłychanie niecierpliwe, lepiej więc nie ryzykować. Kręcąc z niedowierzaniem głową, elf wyszedł na werande karczmy. Wierzchowiec, który na niego czekał był karej maści, w pełnym munsztrunku dumnie prezentował napinające sie z każdym ruchem mięśnie, siodło wydawało się być wygodne. Afaren lekkim, miękkim krokiem wskoczył na zwierza, poklepał go po grzbiecie szepcząc mu coś do ucha z uśmiechem na twarzy. Przekłusował kilka okrążeń po placu, był wyraźnie zadowolony.

-Coś czuję mój miły,że będziesz moim jedynym druchem w tej podróży-szepnał jeszcze raz, po czym rozejrzał się po gotujących sie do drogi awanturnikach.

Elf nie był zbyt towarzyski, nie miał też w zwyczaju bratać się na dłużej z kimkolwiek, nie potrzebował towarzystwa. Pracą najemnika zajmował się już dłuższy czas, działał sam, był doświadczony w tej dziedzinie a życie wiele go nauczyło, czekał zatem na rozwój zdarzeń. Jednak jeśli sprawy przybrałyby niekorzystny obrót, był w stanie komuś zaufać. -Czas pokaże-pomyslał.

Pogoda dopisywała, praktycznie przez te trzy dni podróży warunki były zaskakująco sprzyjające jak na tą porę roku. Afaren roboty miał niewiele, mówił niewiele, jadł także niewiele, liczył na to że w Hula czeka podróżnych obfia uczta. Od czasu do czasu zapuszczał się w głąb lasu wysuwając się na daleko na przód, jednak nic nie stało na ich drodze, teren był czysty. Zdarzało się spotkać kilku kupców na trakcie, nic podejrzanego, nudziło sie niesamowicie. Jedyną osobą, która zaszczyciła go rozmową podczas wędrówki był niejaki Oren Norr- czarnoskóry czarodziej. Mężczyźni zamienili kilka słow między sobą. Elf natomiast od początku nie darzył go zbytnią sympatią, nie ufał czarodziejom, nikt nie wie czego się po nich spodziewać. Na dodatek Oren coraz więcej czasu spędzał na długich rozmowach z Rognarem, cokolwiek dowódca knuł, mag mógł być w to zamieszany. Ostrożności nigdy za wiele.

-Witaj, zwą mnie Afaren-skłonił lekko głowę elf.
-Poluje w tych lasach, przybyłem całkiem niedawno, jednak zwierza tutaj coraz mniej, więc niewiele na tym zarobie. Chyba przyjdzie opuścić te strony, nic mnie tu nie trzyma.
-A teraz wybacz, obowiązki wzywają, mam nadzieję że jeszcze nadarzy sie okazja do rozmowy-uśmiechnął się z nutką szyderstwa,po czym ruszył galopem w kierunku gęstszego lasu.

Trzeciego dnia przedzierania się przez gęstwiny, ulgą wręcz były wyłaniające się zza ściany drzew wiejskie zabudowania. Wędrowcy zatrzymali się w miejscowej karczmie, nikogo z podróżnych nie spotkał zawód, ugoszczono ich iście po królewsku. Wieczorem każdy udał się w swoją stronę. Elf syty i zadowolony ułożył sie w miękkim łożu, czekał na to od dawna, wspaniałe to uczucie. Sen spadł na niego niemal natychmiast. Następnego dnia wcześnie z rana był gotów do dalszej podróży, wstał jako pierwszy z całej drużyny, zastanawiał sie co też przyniesie kolejny dzień wyprawy.
 
__________________
-Bo ja też cię kocham głupku.A co to byłaby za miłość,gdyby kochającego nie było stać na trochę poświęcenia.-"Miecz Przeznaczenia"

Ostatnio edytowane przez Aarine : 25-09-2011 o 23:19.
Aarine jest offline  
Stary 26-09-2011, 14:11   #14
 
Chester90's Avatar
 
Reputacja: 1 Chester90 ma z czego być dumnyChester90 ma z czego być dumnyChester90 ma z czego być dumnyChester90 ma z czego być dumnyChester90 ma z czego być dumnyChester90 ma z czego być dumnyChester90 ma z czego być dumnyChester90 ma z czego być dumnyChester90 ma z czego być dumnyChester90 ma z czego być dumnyChester90 ma z czego być dumny
Siwek, którego otrzymał Jasper od pachołka był bardzo spokojnym wierzchowcem. Nawet nie obyty w siodle kapłan bez problemu utrzymywał się na koniu. ba nawet udawało mu się kierować zwierzakiem dokładnie w taki sposób jaki sobie w danej chwili zażyczył. Jakie to człowiek może w sobie odnaleźć umiejętności, jeśli tylko nadarza się ku temu okazja zesłana z woli bogini. Jasper cieszył się, że po zakończeniu podróży będzie mógł zatrzymać konia. Z jego pomocą niewątpliwie będzie mu się łatwiej i szybciej podróżowało, a to oznaczało, że słowo Wee Jas dotrze do większej ilości miejsc i więcej ludzi będzie mogło wysłuchać nauk bogini. Kapłan poklepał z uśmiechem konika po szyi.

- Przyczynisz się do wypełnienia woli bogini, przyjacielu. - Zwierzak naturalnie nie odpowiedział, ale reagując najwyraźniej na dotyk cicho parsknął. – Będziesz się nazywać Huragan, albowiem z prędkością porywistych wiatrów razem będziemy docierać do nowych miast, by szerzyć wolę, Kamiennej Pani.

Koń nie zgłaszał protestów, więc słowo weszło w fazę czynu i wierzchowiec zyskał sobie nowe miano.

~*~
Podróż mijała póki co spokojnie. Kompania nie natrafiła na żadnych bandytów, nie było więc okazji się wykazać przed oficerem. Kapłan bynajmniej się tym nie martwił. Im mniej problemów tym lepiej. Niech bogini chroni ich przed niebezpieczeństwami podczas tej podróży. Z towarzyszami rozmawiał rzadko. Od kiedy przybył do świątyni stał się raczej osobą cichą i z pokorą wypełniającą swoje obowiązki, co odbiło się teraz na jego zachowaniu poza przybytkiem bożym. Jasper ograniczał się w swych wypowiedziach do uprzejmych, acz lakonicznych wypowiedzi wiedząc, że jeśli będzie okazja podyskutować na jakieś wznioślejsze tematy niźli pogoda, w pełni będzie mógł się jeszcze wykazać.

Trzeciego dnia podróży drużyna przybyła do miasteczka Hula, w którym to oficer zarządził postój i nocleg, obierając za kwaterę miejscową karczmę. Zamówił dla wszystkich pokoje oraz ciepłą strawę, płacąc z własnej kieszeni. Najwyraźniej na pieniądzach mu nie zbywało. Podczas rozmowy z karczmarzem kapitan został też poinformowany, że po okolicy włóczy się duch jakiejś dziewczyny zagryzionej przez wilki. Kapłan średnio wierzył w takie opowieści. W świątyni uczyli go, że zmarli rzadko wracają w swojej eterycznej postaci na ten pełen łez padół. Dodatkowo informacja o znikaniu przedmiotów codziennego użytku także nadawała opowieści znamion ludzkiej fantazji. Nigdy nie słyszał by duchy były zainteresowane kradzieżą garnków. Ludzkie potrawy na nic im się już nie były potrzebne przecież. Niemniej jeśli będzie okazja i nie będzie to kolidowało zbytnio z ich obecną misją, obiecał sobie bliżej zaznajomić się z tą sprawą. Póki co jednak udał się do swego pokoju na modlitwę i spoczynek.
 
__________________
Mogę kameleona barwami prześcignąć,
kształty stosownie zmieniać jak Proteusz,
Machiavela, łotra, uczyć w szkole.
Chester90 jest offline  
Stary 26-09-2011, 15:16   #15
 
Ajas's Avatar
 
Reputacja: 1 Ajas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie coś
Noc minęła spokojnie, jedynie Kikata uświadczył spotkania z zagubioną duszą. Inni poszukiwacze przygód, niczym pod wpływem zaklęcia odpłynęli w krainy snów, a łóżka nie wypuszczały ich nawet na chwilę ze swych objęć.
Samuraj wstał jako pierwszy, jeszcze nim zapiał kogut, nic dziwnego wszak zadanie powierzyli mu jego przodkowie. Karczmarz którego, białowłosy wojownik zapytał o zagryzioną przez wilki dziewczynę, zdziwił się tym zainteresowanie, jednak odpowiedział bez zbędnego ociągania. – Anu wim, widzisz Paniczu tą studnie? –zapytał wskazując przez okno. – Idź pan od niej w tamtą stronę, a natrafisz na duże store drzewo, pod nim to znaleźliśmy bidulkę. –wytłumaczył wskazując palcem kierunek.
Samuraj nie mógł obie na zwłokę pozwolić, bowiem niedługo wszyscy inni opuszczą ciepłe łóżka, i dalej będzie trzeba ruszać. Kikata ruszył więc we wskazanym kierunku i szybko odnalazł wskazane przez karczmarza miejsce. Stary dąb, o bujnej koronie, stał na skraju lasu, przez który mieli dziś przedzierać się bohaterowie. Była to las o wiele gęstszy niż kępy drzewek, przez które jak dotąd przejeżdżali. Lasek znajdował się w wąwozie, zapewne dawno temu, w miejscu którym teraz biegł trakt, płynęła rzeka.
No ale nie było teraz czasu, na podziwianie cudów przyrody, czas gonił, a samuraj musiał odnaleźć list. Dłoń mężczyzny, szybko zagłębiła się między korzenie starego drzewa, a palce musnęły o coś. Z trudem udało się w końcu pochwycić, przedmiot, zaś po chwili brudny rulon papieru znowu zobaczył światło dzienne.



List zapieczętowany był prostym sznurkiem, napisany na najtańszym pergaminie. Wojownik ze wschodu jednak nie miał zamiaru łamać pieczęci, schował jedynie rulonik do plecaka, i składając krótką modlitwę, ruszył z powrotem do karczmy...

~*~

- Nie przeczytał listu? –zdziwił się jeden ze słuchających przerywając na chwile opowieść starca. - Przecież to nie musiał być list, mogła to być jakaś mapa albo, albo... – nie dokończył jednak swych słów pod karcącym spojrzeniem morskich oczu.
- Widzisz chłopcze, Kikata Tayio był osobnikiem, który niezwykle cenił tak zapomniane dziś pojęcie honoru. Zapamiętaj młodzieńcze, że wtykanie nosa w nie swoje listy to czyn naprawdę paskudny i zasługujący jedynie na potępienie.
Młodzian speszył się wyraźnie opuszczając wzrok, zaś Wędrowiec wrócił do przerwanej historii.

~*~

Kiedy Samuraj wrócił do karczmy, wszyscy siedzieli już przy śniadaniu, mężczyzna szybko dołączył do grupy, zaś kapitan rad z tego że wszyscy już się pojawili oświadczył.
- Przez najbliższe dwa dni będziemy jechać lasem, to teren najbardziej niebezpieczny, często w gęstwinie kryją się zbójcy. Na trakcie do Tarlen to tu najczęściej do napadów dochodzi, więc miejmy oczy otwarte.
Nowina ta nie była zbyt pocieszająca, ale w końcu nie płaciło się najemnikom za miłe towarzystwo, jeżeli jacyś bandyci się pojawią, pracodawcę obronić będzie trzeba.

Po spożytym posiłku, awanturnicy zabrali swe rzeczy z pokojów i ponownie usiedli na koniach. Karczmarz pożegnał ich swym bezzębnym uśmiechem, po czym cała wyprawa ruszyła w stronę lasu.
Afaren co chwile wypuszczał się do przodu na zwiad, jednak kilka pierwszych godzin wyprawy okazało się równie spokojne co ostatnie drzwi. Ptaki ćwierkały, lekki wietrzyk poruszał koronami drzew, a zbierające się na niebie chmury zwiastowały nadejście deszczu.
Kiedy dzień powoli chylił się ku końcowi, a pierwsze kropelki opadły z nieba na hełmy i pancerze elf ponownie wypuścił się naprzód na swym koniu. Wytężył wzrok jak i słuch, szukając śladów zasadzki. Tym razem coś niepokojąco przykuło jego uwagę. Kawałek przed sobą gdzieś w krzakach przy trakcie , usłyszał jakiś cichy niezrozumiały mamrot oraz pękającą gałązkę. Po chwili kolejne mamrotanie dało się słyszeć z tej samej odległości acz po drugiej stronie drogi. Czyżby zasadzka? A może jedynie omamy?
Zbagatelizować tego nie można było, ale jeżeli ktoś krył się w krzakach, to i pokazać mu że zasadzkę się wykryło było by głupotą. Tak więc elf rozglądał się jeszcze chwilę, po czym zawrócił jak gdyby nigdy nic, już z daleka krzycząc że droga wolna. Dopiero gdy podjechał do oficera i reszty drużyny, napomniał ich o swoich podejrzeniach oraz o dziwnych mamrotach. Rognar gestem kazał się wszystkim zatrzymać po czym oznajmił.
- Trzeba to sprawdzić. Zejdźcie z koni, niech połowa ruszy jedną stroną lasu, reszta drugą. Zobaczymy kto tu kogo w zasadzkę złapie.
Teraz wystarczyło tylko się odpowiednio podzielić i podkraść się do teoretycznego zagrożenia. Łatwo powiedzieć, a trudniej zrobić.
 
__________________
It's so easy when you are evil.
Ajas jest offline  
Stary 27-09-2011, 13:11   #16
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Jedni rankiem się modlą, inni studiują księgi, jeszcze inni leżą do ostatniej chwili, jak długo się da odwlekając moment opuszczenia pościeli. Jonas nie należał do żadnej z tych grup. Oczywiście znał zalety wygodnego łóżka i jego przewagę nad mchem czy trawą, ale... nie przyjmował do wiadomości odwiecznej prawdy głoszącej, że “kto rano wstaje, ten cały dzień ziewa”. odrzucał również znane powiedzenie wywodzące się z kręgów kupieckich - kto później wstaje, ten mniej traci.
Dzień rozpoczęła, jak zawsze, rozgrzewka, a potem intensywny trening - walka z cieniem. Pięć minut dziesięć, piętnaście... Dopiero później Jonas zszedł na dół by nieco się umyć przy studni, a potem usiadł przy stole w towarzystwie tych, co zdążyli się wygrzebać z betów i zejść na dół.
Śniadania, jak wszyscy wiedzą, bywają lepsze i gorsze. W tej gospodzie karmiono całkiem nieźle, zaś świadomość, że następne posiłki trzeba będzie robić samemu wpływała pozytywnie na atrakcyjność jedzenia, które mieli przed sobą.

Wieści przyniesione przez Afarena zdawały się potwierdzać wcześniejsze słowa kapitana o wkroczeniu na niebezpieczne tereny. Czy faktycznie była tam zasadzka - tego nie wiedział żaden z nich. Chyba, że był wśród nich zdrajca. Ale lepiej było założyć, że ktoś tam na nich czeka i się rozczarować, niż wpakować się z zamkniętymi oczami w pułapkę.
Gdy tylko padł rozkaz, by zsiąść z koni Jonas skierował się na lewą stronę drogi. Nie robiąc hałasu zeskoczył z siodła, a gdy tylko znalazł się na ziemi przywiązał cugle Zefira do kulbaki poprzedzającego go wierzchowca.
Z bronią w ręku, najciszej jak się dało, ruszył przez las w stronę domniemanej zasadzki.
 
Kerm jest offline  
Stary 28-09-2011, 00:20   #17
 
pawelczas's Avatar
 
Reputacja: 1 pawelczas jest na bardzo dobrej drodzepawelczas jest na bardzo dobrej drodzepawelczas jest na bardzo dobrej drodzepawelczas jest na bardzo dobrej drodzepawelczas jest na bardzo dobrej drodzepawelczas jest na bardzo dobrej drodzepawelczas jest na bardzo dobrej drodzepawelczas jest na bardzo dobrej drodzepawelczas jest na bardzo dobrej drodzepawelczas jest na bardzo dobrej drodzepawelczas jest na bardzo dobrej drodze
- Nie, Rognar- san- odpowiedział samuraj, jako jedyny nie schodząc z konia- nie tak postępuje prawdziwy wojownik. Wolę spojrzeć w twarz wrogowi niż kryć się po krzakach jak jakiś chłop i prostak. Jeśli chcecie, wy możecie tak zrobić, lecz nie ja.

Tayio zeskoczył jednak z konia i przesiadł się na swojego drugiego, którego jak do tej pory prowadził przywiązanego do kulbaki. Szkoda mu było jego wierzchowca, z którym przebył kilka przygód. Nie przejmując się zdziwieniem wszystkich obecnych(choć miał wrażenie, że właśnie przyczepili mu notkę "samobójca"), zawiązawszy włosy w kucyk, ruszył na podjezdku wzdłuż drogi.

Jego plan miał również drugie dno. Honor nie pozwalał mu na to, by kryć się w krzakach, ale skoro jego towarzysze nie rozumieli zasad Bushido, niech wykorzystają jego zachowanie, by zaatakować z zaskoczenia przeciwników. Mając cały czas przymknięte oczy, przysłuchiwał się otoczeniu każdemu ruchowi traw czy też drzew. Dłoń miał cały czas na swojej katanie, jakby czekając tylko na znak, by zeskoczyć z konia i wyszukać pierwszego oponenta.
 
pawelczas jest offline  
Stary 28-09-2011, 11:40   #18
Konto usunięte
 
Ulli's Avatar
 
Reputacja: 1 Ulli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputację
Raport elfiego zwiadowcy wniósł spore ożywienie w nudną dotychczas podróż.
Kleofas ucieszył się słysząc o możliwej zasadzce. "W końcu będę mógł udowodnić dowódcy swoją przydatność i zrobić coś pożytecznego."

Podczas nauki w klasztorze przeczytał i wysłuchał wielu eposów rycerskich. Była to część szkolenia mająca wykształcić prospołeczne postawy. Męstwo i oddanie w służbie władzy przynosi korzyści - takie płynęło z nich zazwyczaj przesłanie.

Gdy Kikata oznajmił, że zastosuje własny plan, Kleofas pokręcił głową. Uznał, że taka samowola i jawne sprzeciwianie się dowódcy powinno zostać napomniane.
- Źllle czyyynisz wojooowniku. Paaan Rognar jest twoooim dooowódcą. Czyy twóóój koddeks nie kkaaże słłuchać rozkazóów? Bęędę moodlił się za ciiiebie do święętego Cuuthberta.
Zsiadł posłusznie z konia i przywiązał go w krzakach. Ciężką drewnianą tarczę przerzucił na plecy, zaś buzdygan wetknął za pas. Napiął kuszę i założył bełt a tak przygotowany zaczął skradać się w ślad za Jonasem lewą stroną.
 
Ulli jest offline  
Stary 28-09-2011, 12:55   #19
 
daamian87's Avatar
 
Reputacja: 1 daamian87 wkrótce będzie znanydaamian87 wkrótce będzie znanydaamian87 wkrótce będzie znanydaamian87 wkrótce będzie znanydaamian87 wkrótce będzie znanydaamian87 wkrótce będzie znanydaamian87 wkrótce będzie znanydaamian87 wkrótce będzie znanydaamian87 wkrótce będzie znanydaamian87 wkrótce będzie znanydaamian87 wkrótce będzie znany
Poranek przywitał Orena czytającego swoją księgę i przygotowującego czary na kolejny dzień podróży. Prawdę mówiąc, każdy dzień rozpoczynał od tej czynności. Uporządkowany tryb życia pozwalał mu zaoszczędzić wiele czasu i nie zapomnieć o niczym istotnym.

Kiedy skończył, zaczął zbierać swoje rzeczy do torby. W wewnętrznej kieszeni swojej szaty poczuł małe poruszenie. Sięgnął tam ręką, chwytając futrzastą kulkę.


Położył na stoliku swojego towarzysza. Grundek, bo tak nazwany został szczur, rozglądał się po pokoju niczym człowiek. Kiedy skończył, stanął na dwóch łapkach domagając się codziennej porcji jedzenia. Oren podał mu duży kawałek sera i pogładził go po grzbiecie palcem.
-Skończyłeś leniuchować przyjacielu?- spytał z uśmiechem swojego pupilka.

Kiedy Grundek zajmował się pałaszowaniem otrzymanej porcji sera, Oren kończył zbieranie swoich rzeczy. Kiedy wszystko już było na swoim miejscu, czarnoskóry mężczyzna zabrał swojego towarzysza i zamknąwszy pokój, udał się na dół do wspólnej sali.

Do stołu zasiadł jako jeden z ostatnich. Przywitał wszystkich uśmiechem i wesołym "Witajcie", po czym przystąpił do konsumpcji. Wędzona kiełbasa, ser i jajecznica smakowały wybornie. Na szlaku rzadko można zjeść coś smacznego i ciepłego, więc Oren nie omieszkał nałożyć sobie dokładki. Ukradkiem schował też kawałek kiełbasy dla swojego chowańca.

Wyjazd w dalsza drogę nastąpił dość wcześnie. Kolejne odcinki drogi podróżni zostawiali za sobą. W dalszym ciągu podróż nie przynosiła nic, po za nudą i oglądaniem krajobrazów. Nie przeszkadzało to jednak nikomu. Bogowie podsłuchiwali chyba jednak myśli niektórych, bowiem kolejny patrol Rognara przyniósł niepokojące wieści. Na trakcie przed nimi prawdopodobnie oczekiwała zasadzka.

Oren zsiadł z konia bez słowa. Nie skomentował zachowania Kakiaty. Jeśli honor nie pozwalał mu walczyć poprzez zasadzkę i zaskoczenie, wszystkie słowa będą zbędne. Nie rozumiał jego zachowania, nie zamierzał jednak z tym walczyć.

Sam udał się za Jonasem i Kleofasem, rozglądając się uważnie. Miał nadzieję, że ewentualni przeciwnicy nie będą wyjątkowo zdolnymi w swoim fachu i nie przygotują się na atak z zaskoczenia.
 
__________________
"Marzę o cofnięciu czasu. Chciałbym wrócić na pewne rozstaje dróg w swoim życiu, jeszcze raz przeczytać uważnie napisy na drogowskazach i pójść w innym kierunku". - Janusz Leon Wiśniewski
daamian87 jest offline  
Stary 30-09-2011, 13:56   #20
 
Chester90's Avatar
 
Reputacja: 1 Chester90 ma z czego być dumnyChester90 ma z czego być dumnyChester90 ma z czego być dumnyChester90 ma z czego być dumnyChester90 ma z czego być dumnyChester90 ma z czego być dumnyChester90 ma z czego być dumnyChester90 ma z czego być dumnyChester90 ma z czego być dumnyChester90 ma z czego być dumnyChester90 ma z czego być dumny
Wyruszenie w dalszą podróż miało nastąpić z samego rana dlatego też Jasper wstał niemal równo ze wschodem słońca by mieć wystarczająco dużo czasu na modlitwę i poranną toaletę. Zawsze starał się zaczynać i kończyć swój dzień wznosząc prośby i podziękowania do Rubinowej Zaklinaczki. To sprawiało, że Wee Jas przychylniej patrzyła na swojego sługę. Po tym jak wreszcie wstał z klęczek młody kapłan udał się na podwórze przed karczmą, gdzie poprzedniego dnia zauważył studnię. Teraz miał zamiar skorzystać z niej by chociaż trochę się odświeżyć i po tej czynności wyruszył z powrotem do tawerny na śniadanie, skinąwszy po drodze Jonasowi, któremu też najwyraźniej zamarzyła się odrobina czystej wody.

~*~
Wieści przyniesione przez ich elfiego zwiadowcę były doskonałym potwierdzeniem słów dowódcy o niebezpieczeństwach miejscowej kniei. Postępując zgodnie z rozkazem kapitana Jasper zeskoczył z konia i w ślad za wojownikiem przywiązał wodze wierzchowca do jadącego przed nim zwierzęcia. Nie zamierzał komentować słów dziwnego wojownika. Jeśli przedkładał honor nad słowa zwierzchnika jego sprawa. Dla Jaspera posłuszeństwo wobec starszych rangą było jednym z podstawowych elementów wychowania świątynnego, więc nie zamierzał się spierać. Zresztą plan wydawał się sensowny. Narzucił jeszcze na ramię tarczę, a w dłoń chwycił buzdygan i wyruszył w ślad za resztą najemników w stronę domniemanej zasadzki.
 
__________________
Mogę kameleona barwami prześcignąć,
kształty stosownie zmieniać jak Proteusz,
Machiavela, łotra, uczyć w szkole.
Chester90 jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 06:27.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172