Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - DnD > Archiwum sesji z działu DnD
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu DnD Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie DnD (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 30-09-2011, 14:17   #21
 
Aarine's Avatar
 
Reputacja: 1 Aarine nie jest za bardzo znanyAarine nie jest za bardzo znany
Afaren zaraz po śniadaniu zniknął na jakiś czas w lesie. Nie narzucajac nawet siodła na swego wierzchowca, ruszył lekkim kłusem przed siebie. Takie poranne orzeźwienie dobrze mu robiło, koń również powinien rozprostować kości przed męczącą podróżą. Zatoczył kilka kółek po okolicy oddychając świeżym powietrzem, wsłuchując sie w szum lasu. Zaraz po powrocie zastał drużynę niemalże przygotowaną do drogi, sam również uzupełnił tylko zapasy wody oraz pożywienia, dokonał błyskawicznego przeglądu ekwipunku po czym wygodnie rozsiadł się w siodle. Wyciągając zza pazuchy rumiane jabłko zaczął delektować sie jego smakiem, drugie zaś identyczne bez zastanowienia schrupał ze smakiem jego koń.

Afaren nie mógł sie pomylić,tego właśnie wymagała od niego jego profesja, pomyłka oznaczałaby totalną katastrofę fatalną w skutkach nie tylko dla niego, dlatego nie można było podchodzić do sprawy lekkomyślnie. Od tego zależało właśnie życie jego towarzyszy. Nawet jeżeli ci ludzie byli mu obcy, zobowiązał się do tego aby ich strzec, przecierać przed nimi drogi, ostrzegać przed niebezpieczeństwem, doprowadzić do celu. Elf składając raport Rognarowi miał wrażenie że jego drużyna wyraźnie się ożywiła. Dowódca podzielił najemników na dwie grupy, po czym wszyscy ruszyli w kierunku domniemanej zasadzki. Afaren oburzył się wręcz zachowaniem Kikaty, który to postanowił bez konsultacji wziąć sprawy w swoje ręce. Może i było to jakieś wyjście, wojownik będzie robił za przynęte, podczas gdy reszta grupy przejmie inicjatywe i wykorzysta element zaskoczenia. Niemniej jednak oponenci mogli być bardziej ogarnieci oraz spostrzegawczy, dlatego Afaren nie należał do zwolenników tego typu akcji, liczył na to iż uda sie podejść wroga niepostrzeżenie lub w najlepszym przypadku ominąć zasadzkę.

-Zrób coś Rognarze zanim ten głupiec nas pozabija,dziwi mnie to że wogóle zezwalasz na takie zachowanie-Szepnął do dowódcy, nie dostrzegając jednak żadnej reakcji ze strony przełożonego.

Nie czekając ani chwili, chwycił łuk w rękę zakładając strzałę na cięciwę, poprawiając miecz na plecach tak, aby można go było dobyć w każdej niemal sytuacji ruszył prawą stroną traktu w ślad za Rognarem i jego najemnikiem najciszej jak tylko potrafił.
 
__________________
-Bo ja też cię kocham głupku.A co to byłaby za miłość,gdyby kochającego nie było stać na trochę poświęcenia.-"Miecz Przeznaczenia"

Ostatnio edytowane przez Aarine : 30-09-2011 o 18:47.
Aarine jest offline  
Stary 30-09-2011, 19:20   #22
 
Ajas's Avatar
 
Reputacja: 1 Ajas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie coś
Grupa podzieliła się dość szybko, aczkolwiek [B Kikata[/b] postanowił postąpić według swego planu. O dziwo dowódca wyprawy pozwolił mu odjechać traktem, zaś na sprzeciwy elfa odpowiedział cicho. – Łatwiej nam będzie się podkraść jeżeli zbójcy skupią swoją uwagę na nim.
Trochę racji w tym było, chociaż dało się zobaczyć też wady tego planu. Jednak na dłuższe dysputy czasu nie było, a dwie grupki ruszyły różnymi stronami traktu. Tropiciel, jak i Jonas radzili sobie świetnie, bezszelestnie przemykając między gałęziami.
Oren mimo że trochę głośniejszy, zdawał się niemal niewidzialny, niczym kameleon wykorzystujący otoczenia do ukrycia swej tożsamości - zapewne jakieś magiczne sztuczki.
Kapłani którzy do przedzierania się przez lasy w ciszy nie przywykli, co jakiś czas złamali gałązkę czy zahaczyli się ubraniem o krzew, jednak nie były to na tyle głośne odgłosy by zwrócić na siebie czyjąkolwiek uwagę.

Już po chwili to łowca stał się ofiarą, bowiem obie grupki podkradły się na tyle blisko miejsca, które elf uznał za miejsce zasadzki, iż na własne oczy ujrzeli czające się w zaroślach zagrożenie. Po każdej stronie drogi w krzakach siedziało po czterech „zbójców”. Rognar zaklął cicho na ich widok, nie dziwota jednak, kto bowiem spodziewał by się tu…


…goblinów! Z każdej strony drogi po trzy takie poczwary. Małe i pokraczne, uzbrojone w noże kuchenne, pałki oraz proste dzirty na plecach. Na ich pancerze składały się brudne szmaty jak i garnki na głowach, może to właśnie oni okradali nocami wioskę Hula, a prości mieszkańcy wszystką winę na ducha zwalali?
Małym zielonym szkarada towarzyszyło jednak też większe dla bohaterów zagrożenie.


Hobgobliny, po jednym z każdej strony drogi. Te istoty były sporo wyższe od swych słabszych kuzynów, jak i lepiej uzbrojone. W dłoniach trzymali zagięte kordelasy jak i proste drewniane tarczce. Przy udach przypięte mieli noże do rzucania, zaś paskudne cielska chroniły dobrze wykonane zbroje łuskowe.

Lecz co gobliny robiły w lasach na trakcie do Tarlen? Każdy wszak wiedział, że Królestwo Wielkiego Kryształu od lat walczy na granicach z zieloną zarazą, wypędzając ją coraz dalej, a pojedynczy goblin na ziemiach królestwa to rzadkość. Tu zaś siedziała cała banda, i jak by na to nie patrzeć uzbrojona po zęby.
Aczkolwiek ktos powiedział kiedyś – najpierw uderzaj potem pytaj. W tej sytuacji wydawała się to dobra taktyka bowiem goblinoidy raczej nie chciały dyskutować przy herbacie, a z zakładników łatwiej wydusić zeznania.

W momencie gdy grupka podkradła się do bandy goblinów ukrytych w krzakach, Kikata wyjechał na trakt w zagrożonym miejscu. Wojownik świadom był zasadzki, dla tego gotów był do zeskoczenia z konia w każdym momencie i stawienia czoła oprawcą. Gdy samuraj znalazł się w zasięgu wzroku bandy zbójeckiej, pozostała część drużyna dopiero zdążyła do goblinów podejść.
Gdy Hobgoblin zobaczył zbrojnego samuraja na koniu gwizdnął głośno i przeciągle, a dwa dzirty wyleciały z krzaków, po jednym z każdej strony traktu, w stronę Kikaty.
Jeden z drewnianych pocisków uderzył w zbroję białowłosego, odbijając się od niej z brzdękiem, tak prosta broń nie mogła równać się z kunsztem wschodnich płatnerzy.
Drugi goblin miał na nieszczęście samuraja więcej szczęścia, jego oszczep przeleciał tuż koło twarzy samuraja zrywając boleśnie skórę z policzka człowieka. Tayio powinien dziękować swym przodkom, że drewniany pocisk nie trafił go prosto w twarz bowiem marny był by to koniec.
Samuraj zeskoczył szybko z konia, dobywając katany, jednak wtedy jasnym stało się czemu hobgoblin gwizdnął głośno, zamiast cicho kazać swym pobratymcom zaatakować.
Oto bowiem z krzaków spory kawałek przed Kikatą, wypadł czarny rumak z uzbrojonym jeźdźcem na grzbiecie.



Czarnowłosy mężczyzna, słusznej budowy pochwycił za długi miecz i na swym wierzchowcu zaczął szarżować, na samuraja. Deszcz który padał coraz gęściej rozbijał się o jego zbroję łuskową, oraz tarczę na plecach. Samuraj stanął w obliczu nie lada wyzwania…

W tym czasie po prawej stronie traktu Karl i Thomas wyskoczyli na bandytów by ratować samuraja od walki na wszystkie fronty. Jeden z najemników, zamachnął się oburącz swym bojowym młotem, ale goblin z piskiem przerażenia, rzucił się do tyłu unikając ataku. Karl jednak przebił mieczem stwora, który umknął obuchowi jego brata, a stwór z kwikiem runął na ziemi w kałuży posoki.
Rognar ruszył wraz z najemnikami zderzając swój miecz z hobgoblińskim ostrzem. Paskudny uśmiech wykwitł na twarzy stwora, gdy zablokował atak i zaczął wymieniać ciosy z oficerem w tańcu śmierci ...
 
__________________
It's so easy when you are evil.
Ajas jest offline  
Stary 09-10-2011, 21:01   #23
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Szli przez las cicho niczym myszki. Albo mieli taką wprawę, albo też szczęście uśmiechnęło się do nich. W każdym razie wrogowie, skupieni na obserwowaniu drogi, nie zauważyli nikogo zanim było za późno.
Trzy gobliny i ich dużo większy 'kuzyn', hobgoblin. Decyzja była szybka - trzeba było wykorzystać zaskoczenie i pozbyć się najgroźniejszego wroga.
Tu nie było miejsca na rycerskość i ogłaszanie przez herolda wyzwania do walki. Tu trzeba było atakować szybko i zdecydowanie, nie zważając na to, że tamten nie jest gotowy do walki.
Hobgoblin z pewnością nie spodziewał się, że ktoś go zajdzie od strony lasu i zanim zaczął w ogóle reagować, już rapier Jonasa wbił się w jego ramię na dobrych kilka cali. Raniony potwór ryknął z bólu. Odepchnął atakującego go Jonasa tarczą i sam wyciągnął miecz.
Jonas nie zamierzał czekać, aż hobgoblin użyje swego dość paskudnie wyglądającego oręża i powtórnie zaatakował. Hobgoblinowi nie pomógł ani pospiesznie dobyty oręż, ani tarcza, którą odepchnął Jonasa. Rapier prześlizgnął się obok zasłony. Tego ciosu przeciwnik już nie wytrzymał i zwalił się na ziemię.
Niewielki zielony stwór, nie przejmując się różnicą wzrostu, postanowił zemścić się na Jonasie za wysłanie swego potężniejszego kompana w objęcia Nerulla (czy w kogo tam wierzyły gobliny) i zaatakował wojownika sękatą pałką. Tu zemścił się nieco brak tarczy, na którą można by przyjąć uderzenie. Jonas uchylił się w ostatniej chwili, a potem sam zaatakował, wykorzystując rozpęd nacierającego stwora. Goblin nie miał czasu na obronę czy uniki. Zalany krwią zwalił się na ziemię.
Jonas rozejrzał się dokoła sprawdzając, komu trzeba by przyjść z pomocą. Jeszcze przed chwilą docierały do jego uszu odgłosy walki ale okazało się, że na szczęście wszyscy wrogowie zostali pokonani. Pozostało tylko sprawdzić, czy wszyscy nie żyją i zabrać ewentualne łupy.
Okazało się, że zarówno pierwszy, jak i drugi przeciwnik wyzionęli ducha. Jonas wytarł zakrwawione ostrze rapiera w szmaty, w jakie przyodziany był goblin, a potem schował broń.
Wojna jest po to, by zbrojni mężowie łupy brać mogli. Tak przynajmniej powiadają. To starcie wojną nie było i może dlatego z łupami też było kiepsko. Miecz, własność hobgoblina, mógł po sprzedaży przynieść parę monet, podobnie jak nóż. Dość dobry. Tarcza mogła posłużyć Jonasowi. W końcu to, że teraz z kimś walczyli nie oznaczało, że za chwilę znów nie staną do walki. A tarcza wyglądała na dość solidną.
Zabrawszy wszystko, co go interesowało, Jonas ruszył w stronę gdzie leżał pokonany przez Kikatę rycerz. Wyglądało na to, że ten jeszcze dycha. Może więc zechce odpowidzieć na kilka pytań. Na przykład kto i dlaczego zorganizował tę zasadzkę.
 
Kerm jest offline  
Stary 10-10-2011, 12:03   #24
Konto usunięte
 
Ulli's Avatar
 
Reputacja: 1 Ulli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputację
Idąc starał się naśladować Jonasa. Brak mu było wojskowego doświadczenia, nauka w klasztorze skupiała się przecież na religii. Radził sobie jednak nie najgorzej.
Po dotarciu do przeciwnika Jonas rzucił się do bezpośredniego ataku. Kleofas nie był tak śmiały. Postanowił użyć kuszy co przyniosło efekt w postaci goblina położonego jednym strzałem. Następnie przywołał niebiańskiego psa, by wspomógł ich w walce. Jednak okazało się to niepotrzebne, bo towarzysze poradzili sobie świetnie i nie było już kogo zabijać poza jeźdźcem na koniu. Kapłan Św. Cuthberta złożył się do niego, ale i tu został uprzedzony, tym razem przez wojownika ze wschodu. Nie pozostało nic innego jak wznieść ręce w geście triumfu.
- Zwyyycięęstwo! - wyrwało się Kleofasowi.
Podszedł do pojmanego jeńca.
-Aaatakować uuczciwych oobywateli na ttraktach, to cięężżkie pprzeestępstwo.
Mmmam naddzięję, żżże zzostaniesz ssuroowo uukkarany.
 
__________________
Zawsze zgadzać się z Clutterbane!
Ulli jest offline  
Stary 10-10-2011, 22:31   #25
 
pawelczas's Avatar
 
Reputacja: 1 pawelczas jest na bardzo dobrej drodzepawelczas jest na bardzo dobrej drodzepawelczas jest na bardzo dobrej drodzepawelczas jest na bardzo dobrej drodzepawelczas jest na bardzo dobrej drodzepawelczas jest na bardzo dobrej drodzepawelczas jest na bardzo dobrej drodzepawelczas jest na bardzo dobrej drodzepawelczas jest na bardzo dobrej drodzepawelczas jest na bardzo dobrej drodzepawelczas jest na bardzo dobrej drodze
Widząc zbliżającego się przeciwnika, samuraj w przeciwieństwie do innych wojowników nie zszedł mu z drogi. Co ciekawe, przymknął nawet oczy. Nikt poza nim samym oraz tych, co znają tą technikę walki nie mógł wiedzieć o tym, że w ten sposób zbiera wokół siebie energię i stara się odczytać przeciwnika. Po chwili dopiero poczuł, że nie jest w stanie nic więcej zrobić, zaś jego ostrze załadowało się energią Ki tak mocną, jak mogła na tę chwilę. Delikatnym ruchem, ruszył do przodu, zaskakując nieco swojego przeciwnika tą reakcją, przez co zdobył inicjatywę. Biegnąc ciął swojego przeciwnika średnio śmiertelnym ciosem, lecz po chwili ci bardziej wrażliwi na ruchy magiczne mogli dostrzec słaby wybuch energii. Konny jednak nie pozostał dłużny, wykorzystując moment ciosu, samemu zadając poważne obrażenia Taiyo. Ten tylko warknął z bólu, zaś z ramienia zaczęła mu lecieć mocno krew. Wiedział, że drugi atak zmieni oblicze potyczki. Korzystając z tego, że konny zawracał zwierzę, ponownie zareagował, szarżując na niego. W czasie ciosu podniósł katanę bardziej do góry, by wbić się w zbroję wojownika. Cios nie dość, że był na tyle celny, co przeciął jeszcze gruby pancerz, dostając się do bardziej witalnych punktów. Samuraj, wykorzystał to, przeciągając cios tak długo, jak to było możliwe, by następnie uklęknąć z mieczem w jednej ręce. W tym czasie, jeździec spadł ze swojego wierzchowca. Tayio zdał sobie sprawę, że okoliczne walki już się skończyły, więc gestem tylko strzepnął krew z katany i schował ją do pochwy. W tym czasie zaczęli się schodzić inni kompani. W tym kapłan:

- Ojcze, zajmijcie się ranami innych, mnie zostawcie później.

Zaraz potem skierował się w stronę niezdolnego do walki jeźdźca. Mając wciąż rękę na rękojeści, spojrzał na wojownika, mówiąc:

- Walczyłeś dzielnie i prawie mnie zabiłeś. Jednak bogowie dzisiaj byli po mojej stronie, sprawiając, że los zwycięstwa spadł na mnie. Nim oddam ci ostatnie honory godne wojownika, odpowiedz mi najpierw na kilka pytań. Przede wszystkim, jakie jest twoje imię, wojowniku, skąd pochodzisz oraz czy masz jakąś rodzinę lub ród. Drugą rzeczą jest to, dlaczego zaatakowałeś podróżnych, którzy raczej nie chcieli walki, ale do tego zostali zmuszeni. Kolejną rzeczą jest to, dlaczego związałeś się z grupą istot nie ludzkich, zamiast walczyć pośród swoich? I wreszcie, czy działasz sam, czy z kimś jeszcze.

Jeśli zrobi jakiś gwałtowny ruch, sugerujący ucieczkę lub próbę ataku, Tayio wyciąga katanę i przekazuje mu honory umierającego wojownika, czyli śmierć.
 
pawelczas jest offline  
Stary 11-10-2011, 09:57   #26
 
daamian87's Avatar
 
Reputacja: 1 daamian87 wkrótce będzie znanydaamian87 wkrótce będzie znanydaamian87 wkrótce będzie znanydaamian87 wkrótce będzie znanydaamian87 wkrótce będzie znanydaamian87 wkrótce będzie znanydaamian87 wkrótce będzie znanydaamian87 wkrótce będzie znanydaamian87 wkrótce będzie znanydaamian87 wkrótce będzie znanydaamian87 wkrótce będzie znany
Oren skradał się z nie najgorszym wynikiem. Nie był do tego przyzwyczajony, ale jak widać musiał mieć do tego wrodzony talent. Kiedy rozpoczęła się walka, czarodziej skupił się na tajemniczym mężczyźnie znajdującym się na drodze. W prawdzie na przeciwko niego stał Kikata, Oren nie chciał jednak ryzykować. Skupił się, mrucząc pod nosem tajemną formułę w języku, który tylko on sam rozumiał. Po chwili w jego dłoniach pojawiła się kula czystej energii. Po chwili wystrzeliła w kierunku tajemniczego mężczyzny, bezbłędnie trafiając go.

Kiedy pocisk szybował w kierunku swojego celu, mag przygotowywał już kolejny czar. Tym razem po dłuższej inkantacji z jego dłoni wystrzelił czarny promień, który ponownie poszybował w kierunku tajemniczego wojownika zwartego w walce z Kikatą. Oren po rzuceniu drugiego czaru odwrócił się od toczącej się na trakcie walki. Wydawało mu się, iż wystarczająco pomógł honorowemu wojownikowi. Pora była pomóc swoim towarzyszom.

Jego palce migały błyskawicznie a usta wypluwały kolejne linijki czarodziejskich zaklęć. W końcu jeden z goblinów ugodzony został mroźnym promieniem. Walka dobiegła końca.

Oren podszedł na trakt, przyglądając się leżącemu na ziemi mężczyźnie. Przysłuchał się przemowie Kikaty. Był daleki od zabijania mężczyzny. Jednak to nie on trzymał broń, ponadto nie on dowodził. Oczekiwał jakiejś reakcji ze strony kapitana, patrząc w jego kierunku wymownie.
 
__________________
"Marzę o cofnięciu czasu. Chciałbym wrócić na pewne rozstaje dróg w swoim życiu, jeszcze raz przeczytać uważnie napisy na drogowskazach i pójść w innym kierunku". - Janusz Leon Wiśniewski
daamian87 jest offline  
Stary 14-10-2011, 17:22   #27
 
Chester90's Avatar
 
Reputacja: 1 Chester90 ma z czego być dumnyChester90 ma z czego być dumnyChester90 ma z czego być dumnyChester90 ma z czego być dumnyChester90 ma z czego być dumnyChester90 ma z czego być dumnyChester90 ma z czego być dumnyChester90 ma z czego być dumnyChester90 ma z czego być dumnyChester90 ma z czego być dumnyChester90 ma z czego być dumny
Skradając się w kierunku zasadzki Jasper starał się czynić jak najmniej hałasu. Nie był w tym może tak dobry jak tropiciel, ale miał nadzieję, że w tym wypadku doza dobrej woli Pani i dużo dobrej chęci wystarczą. I faktycznie dotarli do przeciwnika kompletnie nie spodziewani, przy czym Jonas natychmiast rzucił się na najgroźniejszego wydawało się przeciwnika, czyli hobgoblina. Kapłan również ruszył na przeciwników z buzdyganem w dłoni, obierając sobie na cel jednego z mniejszych zielonoskórych – goblina. Jednak pierwszy cios chybił celu, gdy zielony zaalarmowany okrzykiem bólu hobgoblina poruszył się w nieodpowiednim momencie. Jednak Jasper wprawiony bądź co bądź w walce wręcz natychmiast uderzył po raz drugi tym razem na odlew. Z lepszym skutkiem bowiem przeciwnik mocno oberwał w żebra i definitywnie parę z nich miał już złamanych, a kapłan litując się już nad goblinem zadał ostatni cios z góry miażdżąc mu czaszkę.

Był to zarazem ostatni z przeciwników, który padł martwy lub (jak w przypadku jeźdźca, z którym walczył wojownik wschodu) oszołomiony. Jasper ruszył w kierunku zwalonego z konia zbója, by usłyszeć co ten też ma do powiedzenia w sprawie nieudanej zasadzki. Miał tylko nadzieję, że to oficer weźmie sprawy w swoje ręce i nie pozwoli Kikacie dobić wojaka. A przynajmniej nie przed tym jak go przesłuchają.
 
__________________
Mogę kameleona barwami prześcignąć,
kształty stosownie zmieniać jak Proteusz,
Machiavela, łotra, uczyć w szkole.
Chester90 jest offline  
Stary 15-10-2011, 19:45   #28
 
Aarine's Avatar
 
Reputacja: 1 Aarine nie jest za bardzo znanyAarine nie jest za bardzo znany
Afaren lekko i cicho niczym kot ruszył w ślad za dowódcą i najemnikami. Zachowując odpowiedni dystans, aby w razie czego wypuścić strzałę w potencjalnego przeciwnika odbił lekko w głąb lasu zatapiając się w pobliskie haszcze. W momencie gdy na trakcie zaczęło wrzeć, Karl i Thomas ruszyli szarżą na zbójców zmierzających już w stronę Kikaty. Rognar popędził w ślad za nimi stając oko w oko z hobgoblinem, który na widok przeciwników wyszczerzył paskudnie kły nie wiadomo czy to z radości czy z przerażenia, bądź co bądź zasadzka sie udała. Pierwszy goblin padł przekłuty mieczem przez Karla. Afaren wypuszczając strzałę ugodził kolejnego zielonego w ramię, mimo iż pocisk przeszedł na wylot, napastnik niebezpiecznie skracał dystans ze wściekłością i obłędem w oczach. Elf miał dosłownie chwilę aby zająć odpowiednią pozycję oraz wydobyć miecz przewieszony przez plecy, zdołał jednak jeszcze wyprowadzić niepewny atak, który nie sięgnął niestety przeciwnika. Goblin w odwecie, dzierżąc w łapie zakrzywiony szeroki nóż, chlasnął Elfa po lewej dłoni. Afaren zaklął pod nosem zasłaniając się swoją klingą. Goblin zamierzając się do kolejnego ciosu nagle uświadomił sobie że to co przetoczyło się przed chwilą pod jego nogami to głowa hobgoblina, widząc to z piskiem zaczął sie wycofywać. Zanim zielonoskóry zdołał się odwrócić i zebrać do ucieczki, elf rozpłatał go potężnym ciosem zwalając na ziemię.

Nagle wokół zapanowała cisza, Afaren dopiero teraz zorientował się że jest już po wszystkim. Na szczęście nikt prócz Kikaty nie odniósł poważniejszych ran, elf odetchnął z ulgą, zapewne kapłani szybko postawią go na nogi, jest w dobrych rękach. Ruszył szybkim krokiem w kierunku towarzyszy gromadzących się wokół obezwładnionego jeźdźca, sięgnął do torby wydobywając z niej kilka bandaży po czym założył na ręke prowizoryczny opatrunek. Nadstawił uszu ciekaw co też tajemniczy bohater w czerni ma na swoje usprawiedliwienie.
 
__________________
-Bo ja też cię kocham głupku.A co to byłaby za miłość,gdyby kochającego nie było stać na trochę poświęcenia.-"Miecz Przeznaczenia"
Aarine jest offline  
Stary 15-10-2011, 19:51   #29
 
Ajas's Avatar
 
Reputacja: 1 Ajas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie coś
Wśród słuchaczy wybuchło pewne poruszenie, słuchanie o pojedynkach zawsze było ekscytujące. Kto jednak by się spodziewał, że Ci którzy mieli być wciągniętymi w zasadzkę sami stali się łowcami. Atak z lasu zmiażdżył gobliny i ich pobratymców niczym szarża kawalerii.
- A co z jeźdźcem Kikata go zabił? Czy może darował mu życie? –wyrwało się jednemu z młodszych osób które siedziały przy stoliku wędrowca. Staruszek uśmiechnął się tylko i spojrzał w sufit pomieszczenia rozmarzony.
- Och zapewne zabiłby jeźdźca, gdyby nie interwencja Rognara. W kraju tego wojownika przegranych w walce nie podawało się pod sąd. Walcz lub giń, zasada kodeksu honorowego której wszyscy starali się przestrzegać. No ale wszystkiego dowiecie się jeżeli będziecie słuchać uważnie. –dodał stary mężczyzna z tajemniczym uśmiechem, zaś młodzicy jak jeden mąż ucichli słuchając opowieści dalej.

~*~

Gdy wszystkie zielone maszkary zostały dobite większość osób skierował swe kroki pospiesznie na trakt, gdzie ranny samuraj stał nad pokonanym rycerzem. Jedynie Jonas zajął się przeszukiwaniem ciał poległych zielonych stworów. Co dziwne po za ekwipunkiem nie mili przy sobie sakiewek, czy prywatnych przedmiotów. Oznaczało to więc , że albo nikogo jeszcze nie napadli, albo co bardziej prawdopodobne, gdzieś w lesie krył się ich obóz, gdzie łupy z grabieży przetrzymywali. Mimo to wojownik zabrał cześć uzbrojenia pokonanych, by w przyszłości trochę grosza za to otrzymać.
Gdy Kikata wygłosił swoją przemowę, jeździec spojrzał na niego tylko twardo, nie otwierając nawet ust, widać groźba śmierci nie robiła na nim wrażenia. Nim jednak wojownik ze wschodu podjął się dobicia przeciwnika, Rognar złapał go za ramię mówiąc poważnym tonem.
- Wystarczy Kikata, tutaj tak nie postępujemy. Oczywiście gdyby był to normalny rozbójnik po wypytaniu kazałbym skrócić go o głowę, ale spójrzcie na to.- mówiąc to oficer wskazał na tarcze jeźdźca, który oczyma żądnymi mordu przeszywał oficera z Devek.

Tarcza, była stalowa i dobrze wykonana, jednak dowódca wyprawy nie miał na myśli kunsztu kowala spod którego młota wyszedł ten element uzbrojenia. Na tarczy bowiem wymalowany był herb rodowy, coś czego prawdziwy rycerz nigdy się nie pozbywa.


Czarny kruk z pierścieniem w dziobie, zasiadający na koronie władcy. Niewiele rodów szlacheckich mogło poszczycić się koroną królewską w swym znaku rodowym, tylko te które stały najbliżej króla dostępowały tego zaszczytu.
- On nic wam nie powie, prędzej odgryzie sobie język. –stwierdził Rognar. – Thomas, Karl, zaklebnujcie i zwiążcie tego jeźdźca, kapłani zajmijcie się rannymi, potem wszyscy będziecie mi potrzebni. – po tych słowach oficer, ruszył w stronę ciał goblińskich by przeszukać je tak jak to wcześniej uczynił Jonas.
Dwaj bracia sprawnie związali wojownika, zawczasu go rozbrajając, w tym czasie dwaj kapłani mieli czas by zając się ranami kompanów, a w szczególności stanem samuraja, który dopiero teraz odczuł skutki utraty krwi. Białowłosy osunął się po drzewie a pot spłynął mu po czole, śmierć dziś minęła go tylko o włos.
Kiedy jednak magia o leczniczej mocy spłynęła na ciało wojownika, poczuł on ulgę jakiej dawno nie zaznał, niczym ciepła kąpiel po ciężkim zimowym dniu.
Deszcz który zaczął kropić przed walką, teraz opadał już z nieba strumieniami, ograniczając widoczność jak i dźwięk. Rognar, wezwał wszystkich w krzaki gdzie wcześniej ukrywały się gobliny by zminimalizować skutki ulewy. Wrogi jeździec został przywiązany do drzewa, kawałek od drużyny i teraz pilnowali go dwaj bracia.
- Winny wam jestem chyba kilka słów wyjaśnienia.- oznajmił Rognar siadając na mokrym pniaku. – To nie była zwykła zasadzka, spodziewałem się czegoś takiego, aczkolwiek nie ze strony ludzi. Rycerz którego pojmaliśmy, należy do rodu Czarnych Kruków, jednego z najbardziej wpływowych domów szlacheckich tego królestwa. Mam nadzieje, że to tylko jakaś czarna owca w rodzinie, bowiem Czarne Kruki zawsze były wierne sprawą Królestwa Wielkiego Kryształu. –oficer westchnął i kontynuował. – Gobliny, hobgobliny, orkowie i całe to zielone plugastwo, walczymy z nimi od dawna. Ich plemiona coraz rzadziej nacierały na nasze granice ostatnimi czasy. Jednak zaledwie kilkanaście dni temu, nasz zwiad natknął się na duży oddział tych stworzeń kryjący się przy granicy z fortem Devek. Nie ma wątpliwości, że szykują one atak. Dla tego też zostałem wysłany z listem proszącym o wsparcie ze strony Tarlen, a za ochronę wzięliśmy najemników, by nie osłabiać obrony fortu, jak i nie wzbudzać niepotrzebnego strachu wśród obywateli. Pośpieszne ruchy wojsk zawsze wyglądają gorzej, niż zbieranie wojów najemnych. – oficer zdjął hełm i zakręcił nim w dłoniach a mokre włosy opadły mu na twarz.
- Spodziewałem się możliwej zasadzki w celu zdobycia listu, bowiem nasz zwiad został złapany i tylko cudem udało im się uciec. Jednak obecność rycerza z rodu Czarnych Kruków wzbudza we mnie niezwykły niepokój. Tak więc trzeba ustalić jak najwięcej się da… i tu rodzi się moja prośba do was. –Rognar westchnął po czym powstał nakładając hełm. – Żaden z pokonanych nie miał przy sobie rzeczy osobistych, co znaczy że gdzieś blisko jest ich obóz. Znajdźcie go i zdobądźcie jak najwięcej informacji a premia was nie minie. Ja wraz z Karlem i Thomasem przypilnujemy tutaj pojmanego, i spróbujemy cos z niego wydusić. Mogę na was liczyć?
 
__________________
It's so easy when you are evil.
Ajas jest offline  
Stary 15-10-2011, 20:20   #30
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Sytuacja zrobiła się bardziej niż ciekawa. Planowany atak goblinów na królestwo stwarzał pewne szanse dla tych, co szukali przygód i okazji do wzbogacenia się. Wojna jest po to...
Oczywiście możliwość zdrady ze strony wpływowych rodów stanowiło pewną komplikację. Albo nawet większą. Wszak wiadomą rzeczą było, iż im wyżej człowiek stoi, tym ma większe ambicje. A jeśli kto znajduje się tuż obok tronu, to czemu miałby nie chcieć wspiąć się o mały szczebelek? To było wszak możliwe.
Oczywiście możliwe również było, że Rognar miał rację, że mieli do czynienia z czarną owcą. Albo też z kimś, kto w ogóle nie jest Czarnym Krukiem. W końcu podkopanie zaufania do najpoważniejszego sojusznika... to by był prawdziwy sukces. I osłabienie królestwa.
- Warto by się dowiedzieć, czy to jest prawdziwy członek tego rodu - powiedział Jonas. - Równie dobrze mógł się pod niego podszyć. Zabić prawowitego właściciela tej tarczy.
A tak na marginesie... przy odrobinie cierpliwości i odpowiednich metodach perswazji każdy człowiek powie prawdę. Ale tu decyzja należała tylko do Rognara. On nie miał zamiaru niczego mu podpowiadać.
Oficer popatrzył w zamyśleniu na Jonasa.
- To dobry pomysł - powiedział po chwili. - To dobry pomysł, aczkolwiek nie mam w tej chwili pomysłu jak dowieść, czy to prawdziwy członek rodu czy też nie.
- W każdym z zamożniejszych rodów panuje moda na magiczne amulety, w kształcie godła
- dodał - które lekko świeca w rękach prawowitego właściciela, to taki mały sposób na wywyższanie się i pokazywanie innym zasobności swojej sakiewki. Ten tutaj takiego przy sobie nie miał, ale możliwe, że jest on w obozie, ukryty w jakiejś rodowej skrzyni no albo, że to przebieraniec. Tak czy inaczej na chwilę obecną nie mamy jak tego ustalić.

- Mamy zwiadowcę - odparł na propozycję Rognara. - Nie sądzę też, żeby nasi przeciwnicy zacierali ślady. Powinniśmy odszukać tamten obóz. Zobaczymy, czy znajdziemy jakiś przedmiot w kształcie godła.
O innych ciekawych rzeczach, które tam mogli znaleźć, nie należało wspominać.
- Ktoś powinien przeżyć, prawda?
 

Ostatnio edytowane przez Kerm : 15-10-2011 o 21:28. Powód: Wypowiedź Rognara
Kerm jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 07:29.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172