Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - DnD > Archiwum sesji z działu DnD
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu DnD Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie DnD (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 04-02-2012, 08:13   #11
Wiedźmin Właściwy
 
Draugdin's Avatar
 
Reputacja: 1 Draugdin ma wspaniałą reputacjęDraugdin ma wspaniałą reputacjęDraugdin ma wspaniałą reputacjęDraugdin ma wspaniałą reputacjęDraugdin ma wspaniałą reputacjęDraugdin ma wspaniałą reputacjęDraugdin ma wspaniałą reputacjęDraugdin ma wspaniałą reputacjęDraugdin ma wspaniałą reputacjęDraugdin ma wspaniałą reputacjęDraugdin ma wspaniałą reputację
Draug pokrzepiony wyśmienitym krasnoludzkim piwem – w końcu kto inny wie jak należycie ugości kamratów jak nie krasnoludzki karczmarz – był lekko oszołomiony ilości wypitego trunku.
Nie na tyle jednak by nie zareagować wzburzeniem na jawne wyrazy pogardy. Miał porywczy charakter i gdyby nie resztki rozsądku szeptającego mu do ucha już pewnie doszłoby do bitki i to nie byle jakiej. Prędzej do krwawej jatki. Powstrzymał się jednak o pochopnych czynów jednak obiecał sobie w duchu, że nie puści w niepamięć zniewagi.

W świetle nowych wydarzeń i informacji Filian zaproponował, że uda się na zwiad. Draug był człowiekiem, a raczej krasnoludem czynu. Adrenalina krążąca w jego żyłach z furią roju rozwścieczonych os dodała mu chęci, a właściwie potrzeby działa.

Czekaj. - Krzyknął do Filina. - Idę z tobą. Co dwa topory to nie jeden. Obcykamy co się da i wracamy z informacjami. No chyba, że sie te zielone plugastwa napatoczą to nie ręczę za siebie.
Poprawił zamocowanie topora i dziarskim krokiem podszedł do Filiana.
 
__________________
There can be only One Draugdin!

We're fools to make war on our brothers in arms.
Draugdin jest offline  
Stary 04-02-2012, 13:08   #12
 
Makotto's Avatar
 
Reputacja: 1 Makotto wkrótce będzie znanyMakotto wkrótce będzie znanyMakotto wkrótce będzie znanyMakotto wkrótce będzie znanyMakotto wkrótce będzie znanyMakotto wkrótce będzie znanyMakotto wkrótce będzie znanyMakotto wkrótce będzie znanyMakotto wkrótce będzie znanyMakotto wkrótce będzie znanyMakotto wkrótce będzie znany
Filian zamarł w pół kroku, odwrócony plecami do twarzyszy. Jego szeroki uśmiech nieco osłabł a sam krasnolud wzdął lekko wargi, oczami wodząc po niebie. W jego przypadku była to oznaka ciężkiej konsternacji połączonej z intensywnym myśleniem.

Finalnie odwrócił się na pięcie, kciukami wyrywając swoje bronie z pętelek przy pasku. Topory zafurkotały w powietrzy, wykonały dokładnie po trzy i pół obrotu, po czym wylądowały w wyciągniętych przed siebie dłoniach Filiana. Młody krasnolud oparł je o ramiona i wyszczerzył sie.

-Ale ja już mam dwa topor!- stwierdził z szerokim uśmiechem. Dobra, wstęp był, a teraz do meritum. Jak powiedzieć towarzyszowi z którym się już trochę po świecie pojeździło, że skrada się niczym żyrafa w pelerynie na zgrupowaniu rasistowskich słoni?

-Wiesz, Draug...- nabrał powietrza i wypalił.- Skradając się, robisz tyle hałasu co para szkiletów tańczących na blaszanym dachu.

Nim jednak towarzysz zdążył odpowiedzieć, Fil uniósł dłonie w obronnym geście.

-Ale spokojnie, jak tylko znajdę jakiś orków, to od razu dam wam znać.
 
__________________
Hello.
My name is Inigo Montoya.
You killed my father.
Prepare to die...
Makotto jest offline  
Stary 05-02-2012, 06:37   #13
Wiedźmin Właściwy
 
Draugdin's Avatar
 
Reputacja: 1 Draugdin ma wspaniałą reputacjęDraugdin ma wspaniałą reputacjęDraugdin ma wspaniałą reputacjęDraugdin ma wspaniałą reputacjęDraugdin ma wspaniałą reputacjęDraugdin ma wspaniałą reputacjęDraugdin ma wspaniałą reputacjęDraugdin ma wspaniałą reputacjęDraugdin ma wspaniałą reputacjęDraugdin ma wspaniałą reputacjęDraugdin ma wspaniałą reputację
Draug prychnął tylko jak urażona księżniczka. Z drugiej jednak strony znał towarzysza już od jakiegoś czasu i od kilku przeżytych razem przygód. Wiedział, że ma rację, a krasnolud w pełnej zbroi nadaje się na cichy zwiad jak smok na targu.

- No dobra. Tylko szybko wracaj, bo aż mnie korci, żeby zagłębić topór w jakimś paskudnym orczym ryju.
 
__________________
There can be only One Draugdin!

We're fools to make war on our brothers in arms.
Draugdin jest offline  
Stary 07-02-2012, 10:55   #14
 
Stella's Avatar
 
Reputacja: 1 Stella jest na bardzo dobrej drodzeStella jest na bardzo dobrej drodzeStella jest na bardzo dobrej drodzeStella jest na bardzo dobrej drodzeStella jest na bardzo dobrej drodzeStella jest na bardzo dobrej drodzeStella jest na bardzo dobrej drodzeStella jest na bardzo dobrej drodzeStella jest na bardzo dobrej drodzeStella jest na bardzo dobrej drodzeStella jest na bardzo dobrej drodze
Ignis spojrzała krytycznie na szybkość Filiana w wyciąganiu jego toporów i pokiwała z uznaniem głową - jeszcze może się na coś przyda. Podeszła doń i sięgnęła po płaszcz.

- Fili, pójdę z Tobą i Ci pomogę - powiedziała głosem nieznoszącym sprzeciwu. - Przydam Ci się. A mam już dość tego parszywego miasteczka - dodała, w ostatniej chwili powstrzymując się przed splunięciem.
 
Stella jest offline  
Stary 09-02-2012, 11:31   #15
 
daamian87's Avatar
 
Reputacja: 1 daamian87 wkrótce będzie znanydaamian87 wkrótce będzie znanydaamian87 wkrótce będzie znanydaamian87 wkrótce będzie znanydaamian87 wkrótce będzie znanydaamian87 wkrótce będzie znanydaamian87 wkrótce będzie znanydaamian87 wkrótce będzie znanydaamian87 wkrótce będzie znanydaamian87 wkrótce będzie znanydaamian87 wkrótce będzie znany
Drużyna krasnoludzkich kamratów bez zbędnego marnowania czasu wyruszyła z miasteczka. Ciężkie buty uderzały miarowo w wybrukowane ulice. Towarzysze mieli nadzieję na znalezienie świeżych tropów po napadzie na karawanę. Sześć masywnych, krzepkich sylwetek o podobnym wzroście minęło tą samą bramę, którą jakiś czas temu wkroczyli do miasteczka. Tym razem strażnicy zajęci byli uspokajaniem sytuacji z kupcami, tak więc nikt nawet wzrokiem nie odprowadził kompanów. Prawie nikt.

Droga opadała lekko w dół, miasteczko znajdowało się bowiem na niewielkim wzniesieniu. Nogi same niosły do przodu, kopiąc co jakiś czas zabłąkany kamień bądź łamiąc leżący na drodze patyk. Słońce świeciło przyjemnie z nieba, a leki wietrzyk dawał nieco wytchnienia. Las, do którego po jakimś czasie weszła grupa krasnoludów żył swoim życiem. Wiewiórki skakały po drzewach, nosząc zapasy na zimę. Ptaki wiły gniazda w koronach drzew, a węże wylegiwały się na kamieniach, chłonąc słoneczne ciepło. Druid odetchnął głęboko, napawając się klimatem i atmosferą panującą w lesie.

Droga mijała dość szybko dzięki rozmowom i żartom, którymi co jakiś czas któryś z młodszych krasnoludów dzielił się ze swoimi kamratami. Grupa krasnoludów mijała kolejne zakręty, w dalszym ciągu poszukując miejsca, w którym dokonano napadu. I prawdopodobnie minęliby je, gdyby nie uważny wzrok młodego Filiana. Mimo braku śladów walki czy porozrzucanych zrabowanych towarów młody brodacz zainteresował się wydeptaną w kilku miejscach trawą, po obu stronach traktu. Mogło to świadczyć o napadzie, albo i kilku dzikich zwierzętach które akurat w tym miejscu urządziły sobie postój. Krótka dyskusja zakończyła się jedyną logiczną decyzją - trzeba było przeszukać okolicę. Każdy z krasnoludów rozpoczął dokładne oględziny terenu, który mógł być miejscem napadu.

Śladów było jak na lekarstwo. Kilka wydeptanych miejsc nie mogło świadczyć dobitnie o tym, że to odpowiednie miejsce. Wszelkie wątpliwości rozwiał jednak grot strzały, który Draug znalazł obok jednego z wydeptanych miejsc. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie to, że był to grot wykonany niezwykle starannie i dokładnie. Był świetnie wyważony, a jego boki były bardzo dobrze naostrzone. Ponadto, wielkość owego znaleziska nie odpowiadała zbytnio broni, jakiej używały orki. Te elementy nie pasowały jednak do teorii o orkach napadających karawany.


Towarzysze zdecydowali, iż pójdą tym tropem. Odnalezienie kolejnych śladów do łatwych nie należało. Co jakiś czas ktoś z kamratów odnalazł albo mocniej wciśniętą w ziemię trawę, albo odcisk dużego buta w podmokłej ziemi, jednak zdarzało się, iż błądzili po lesie przez kilkanaście minut szukając po omacku. Uporu i cierpliwości krasnoludom nigdy nie brakowało, co owocowało kolejnymi wskazówkami.

Kolejny znaleziony ślad zdziwił wszystkich. Jeśli dotychczas odnalezione ślady należały do osobnika czy osobników o dużych i masywnych butach, ważących dość sporo, o tyle nowy ślad do takich nie należał. Odcisk był ledwo widoczny, i musiał należeć do kogoś niezwykle lekkiego i delikatnego. Wywołało to w grupie lekką konsternację, jednak nikt nie zamierzał się poddać. Poszukiwania orków trwał nadal.

Po kolejnej godzinie spędzonej w lesie, gdzie grupa krasnoludzkich poszukiwaczy przygód pasowała jak pięść do nosa, ich poszukiwania przyniosły zamierzony efekt. W powietrzu dało się usłyszeć stłumiony odgłos rozmów. Vulfur bez problemu rozpoznał język, jakim się porozumiewano.
- To mowa elfów. - zakomunikował drużynie. Rozpoznawał ją dobrze, choć w tym wieku do łatwych to z pewnością nie należało.

Zanim zdążył skończyć, powietrze przeszył świst a w drzewo tuż obok Ignis wbita została strzała. Na około towarzyszy dosłownie znikąd pojawiło się kilka smukłych sylwetek, odzianych w zielone płaszcze z kapturami, spod których wyłaniały się długie, czarne włosy. W smukłych dłoniach trzymane były łuki, a nałożone na cięciwy strzały wycelowane były w krasnoludzkich śledczych.
- Czego tutaj szukacie? - przemówił wysoki jak na standardy elfiej rasy mężczyzna, wychodząc spomiędzy drzew. Podobnie jak jego pobratymcy miał długie, kruczoczarne włosy rozpuszczone luźno z tyłu. Niebieskie oczy patrzyły przenikliwie na krasnoludy, zaś sam mężczyzna nie przejawiał objawów agresji. Z jego twarzy można było wyczytać zatroskanie i ból, jednak nie wrogość, nawet w stosunku do przedstawicieli brodatej rasy.


- Weszliście na teren naszego lasu bez zaproszenia, traktujemy was więc jako napastników. Mówcie szczerze albo w ogóle. - popatrzył na każdego z osobna. W powietrzu panowała przejmująca, nienaturalna wręcz cisza.
 
__________________
"Marzę o cofnięciu czasu. Chciałbym wrócić na pewne rozstaje dróg w swoim życiu, jeszcze raz przeczytać uważnie napisy na drogowskazach i pójść w innym kierunku". - Janusz Leon Wiśniewski
daamian87 jest offline  
Stary 09-02-2012, 17:03   #16
 
Stella's Avatar
 
Reputacja: 1 Stella jest na bardzo dobrej drodzeStella jest na bardzo dobrej drodzeStella jest na bardzo dobrej drodzeStella jest na bardzo dobrej drodzeStella jest na bardzo dobrej drodzeStella jest na bardzo dobrej drodzeStella jest na bardzo dobrej drodzeStella jest na bardzo dobrej drodzeStella jest na bardzo dobrej drodzeStella jest na bardzo dobrej drodzeStella jest na bardzo dobrej drodze
Ignis wyszła na przód, poprawiając lutnię. Miała nadzieję, że jej urok zadziała i na elfa. Uśmiechnęła się.

- Jesteśmy grupą przyjaciół i nie mieliśmy zamiaru skrzywdzić nikogo, ani też zniszczyć czegokolwiek w lesie. Czy Ty, albo Twoi współplemieńcy znaleźli tutaj ostatnio jakieś ślady orków? - spytała.

W głębi duszy zaczęła się martwić. Ani śladów orków dotąd. Czy ten grot mógł należeć do długouchych? I w co sobie burmistrz pogrywa?... Wszystko zaczęło się jej coraz bardziej nie podobać.
 
Stella jest offline  
Stary 09-02-2012, 19:20   #17
 
Makotto's Avatar
 
Reputacja: 1 Makotto wkrótce będzie znanyMakotto wkrótce będzie znanyMakotto wkrótce będzie znanyMakotto wkrótce będzie znanyMakotto wkrótce będzie znanyMakotto wkrótce będzie znanyMakotto wkrótce będzie znanyMakotto wkrótce będzie znanyMakotto wkrótce będzie znanyMakotto wkrótce będzie znanyMakotto wkrótce będzie znany
Szpiczastouche kochasie drzew. Przerośnięte wiewórki. Cholerne dranei. Pieprzone chudodupce. Maniacy długich łuków i płaskich cycków.

Filian miał wiele zastrzeżen wobec elfów, ale na pewno miał do nich więcej sympatii niż do pieprzonego burmistrza. Dlatego też nie sięgnął po broń tylko podszedł do drzewa i w czasie przemowy Ignis, wyjął zeń wbitą strzałę.

-Bo zostaliśmy wynajęci do wybicia orków, ale jak do tej pory żadnego śladu bytności zielonoskórych nie widziałem...- rzucił niby w przestrzeń, skupiony na grocie strzały.

W sumie, jakby okazało się że to elfy stoją za atakami na karawany, mieliby powód żeby opierdolić robotę dla spasionego wieprza i wrócić na trasę. Chociaż z drugiej strony w Ogrodzie Krypt powinny być raczej grobowce i nieumarłe stwory, a nie elfy. Ten wyglądał na księżycowego.

Skąd taki wniosek? Słoneczne nie uznałyby ich za wartych rozmowy, leśne otoczyłby ich kordonem włóczni a dzikiego elfa w lesie nie zobaczysz. Po prostu. Nie i już.
 
__________________
Hello.
My name is Inigo Montoya.
You killed my father.
Prepare to die...
Makotto jest offline  
Stary 13-02-2012, 23:28   #18
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
W mieście nie mieli nic do roboty. A może nawet by znaleźli coś do roboty, ale atmosfera zdecydowanie za tym nie przemawiała. Po cóż było czekać, aż strażnicy, pod przywództwem sekretarza, spróbują na siłę ich wysłać na poszukiwania towarów.

Zbadanie śladów na terenie napadu przyniosły niewielkie efekty. Jeden grot, na dodatek niezbyt wyglądający na robotę orków, o niczym nie świadczył - nie przemawiał ani za, ani przeciw jakiejkolwiek teorii. Nie pozostawało zrobić nic innego, jak ruszyć tropem napastników.
- Ma zireh - powiedział, rzucając najpopularniejszy chyba czar, zastępujący magom zwykłą zbroję. Kuszę miał gotową do strzału od jakiegoś czasu.

Tropienie tropieniem, ślady śladami... Chyba jednak tropiciele nie spisali się najlepiej, bo nie dość, że jakimś cudem zgubili napastników, to jeszcze nie zdołali dostrzec zasadzki.
- Zapewne wiecie wszystko o tym, co się dzieje w okolicy - powiedział. - Zapewne wiecie, gdzie są te orki.
 
Kerm jest offline  
Stary 14-02-2012, 22:56   #19
Wiedźmin Właściwy
 
Draugdin's Avatar
 
Reputacja: 1 Draugdin ma wspaniałą reputacjęDraugdin ma wspaniałą reputacjęDraugdin ma wspaniałą reputacjęDraugdin ma wspaniałą reputacjęDraugdin ma wspaniałą reputacjęDraugdin ma wspaniałą reputacjęDraugdin ma wspaniałą reputacjęDraugdin ma wspaniałą reputacjęDraugdin ma wspaniałą reputacjęDraugdin ma wspaniałą reputacjęDraugdin ma wspaniałą reputację
Draug nie odzywał się. Wiele do powiedzenia nie miał. Wolał gdy za niego mówiły czyny. Jednak sytuacja w jakiej się znaleźli nie dawała pola do "dyskusji". Przynajmniej nie do takiej, która nie zakończyła by się rzezią.

Opierając dłonie na pasie z czego jedną nie znacznie bliżej topora starał się nie zdradzać chęci chwycenia za broń. Czekał na dalszy rozwój wypadków.
 
__________________
There can be only One Draugdin!

We're fools to make war on our brothers in arms.
Draugdin jest offline  
Stary 28-02-2012, 12:39   #20
 
Nathias's Avatar
 
Reputacja: 1 Nathias wkrótce będzie znanyNathias wkrótce będzie znanyNathias wkrótce będzie znanyNathias wkrótce będzie znanyNathias wkrótce będzie znanyNathias wkrótce będzie znanyNathias wkrótce będzie znanyNathias wkrótce będzie znanyNathias wkrótce będzie znanyNathias wkrótce będzie znanyNathias wkrótce będzie znany
Otoczeni przez spore komando elfów, byli całkowicie wystawieni na atak. Szczęśliwie, dowódca nie przejawiał ochoty do przelania krasnoludzkiej krwi. Wręcz przeciwnie. Był nadwyraz spokojny, czego nie można było powiedzieć o niektórych podrostkach, podróżujących w otowarzystwie Vulfura. Krasnolud miał tylko nadzieję, że zwalczą oni swój zapał i uprzedzenia rasowe.
-To nie jest żadną tajemnicą. Władze pobliskiego miasteczka wynajęły nas, abyśmy odnaleźli bandę orków, która rzekomo napadła na karawanę kupiecką, łupiąc wszystkie towary. Mieliśmy nadzieję, że odnaleźliśmy miejsce ataku. Było ono jednak dość osobliwe. Żadnej krwi, Żadnego ognia. Orkowie, których spotkałem w swoich podróżach, nie martwili się o zacieranie śladów, a tym bardziej o to, by puścić wszystkich kupców wolno. Zagłębiliśmy się więc w las i tak oto spotkaliśmy was - Krasnolud wytrząsnął resztkę popiołu z fajki, po czym nabił ją i ponownie odpalił. W tym czasie Ignis zaczęła swoje popisy z lutnią. Vulfur nie bardzo wiedział co o tym sądzić. Możliwość, że bardka urzecze elfów swoją pieśnią, była jak jeden do sta. A i to przypadało na każdego elfa oddzielnie.
- Ale gdzie moje maniery. Jestem Vulfur, sługa Dugmarena Jasnego Płaszcza, to jest Ignis Dębowa Tarcza, Filian Greywords, Delg Glarson, Borgin Szalona Szarża oraz Draug Szybki Topór - zaczął pokolei wskazywać towarzyszy przedstawiając ich.
- Mniemam iż wałęsająca się po okolicy banda orków, nie jest dla was dobrą nowiną. Jestem przekonany, że wiecie coś na ten temat. Myślę, że moglibyśmy sobie pomóc w tej sprawie.
Vulfur bacznie przyglądał się dowódcy komanda. Elf był spokojny, o chłodnym spojrzeniu. Spokojnie wysłuchał tego, co krasnolud ma do powiedzenia, i sprawiał wrażenie jakby ważył to, co chce powiedzieć. Coś tutaj wybitnie nie pasowało krasnoludowi. Całe miejsce, gdzie rozegrał się atak, było po prostu za czyste. Kupcy, którzy powrócili nawet bez zadraśnięcia, te dziwne ślady w lesie no i wreszcie grot, który krasnolud trzymał w dłoni. Elfie strzały nie fruwają bez przyczyny. Coś tu wybitnie było nie tak.

Elf popatrzył lekko zdenerwowany widząc, jak krasnolud wytrzepuje żar na ziemię. Wzrok smukłego mężczyny wbil się w postać starego brodacza, sam elf nie skomentował tego jednak ani słowem. Z każdym kolejnym słowem wypowiadanym przez Vulfura twarz elfa tężniała coraz bardziej. Kiedy kapłan skończył, głos ponownie zabrał szpiczastouchy.
- Nie pomożemy nikomu, kto przybywa z miasta. Nie potrzebujemy waszej pomocy. Wynoście się z lasu. - powtórzy mocno zdenerwowany elf.

- Nie jesteśmy z miasta. Podróżujemy od jakiegoś czasu po świecie. Zatrzymalismy się tutaj, jako jeden z wielu postojów w naszej podróży i nadarzyła się okazja na zarobienie paru groszy. Nic więcej - krasnolud zastanawiał się, czy powiedzieć o znalezionym grocie, powstrzymał się jednak. Ta informacja może się jeszcze przydać.
- Ale to was pewnie nie przekona - kontynuował Vulfur - Widzę, że macie jakiś zatarg z mieszkańcami miasta. Czym tutaj wam miejscowi podpadli?

- Miasto to nasz problem, a nasze problemy to nie wasza sprawa. - odburknął elf, choć nieco mniej agresywnie niż przed momentem.
- A co do orków, to rabują przecież tylko karawany burmistrza, więc o co chodzi? - wypalił jeden z podkomendnych elfa stojący po prawej stronie Vulfura. Jego dowódca rozmawiający z krasnoludami skarcił go wzrokiem.

-Rozumiem. W takim razie myślę, że najlepiej będzie, jak pójdziemy każdy w swoją stronę - powiedział krasnolud czekając na jakąś reakcję elfa.

- Kto was tutaj wysłał? - spytał po chwili milczenia czarnowłosy elf.

Krasnolud zaciągnął się pachnącą fajką po czym odrzekł
- Niejaki Menner Świński Zad. Z tego co wiem, to jakiś przydupas burmistrza miasta. Widać było, że bardzo go zabolała strata tej karawany, bo miotał kurwami na lewo i prawo. - krasnolud beztrosko pykał fajkę, jednak widać było, że sprawa jest bardziej skomplikowana. Fakt, że łupem padają tylko karawany należące do burmistrza też nie uszedł jego uwadze. Krasnolud miał już pewną teorię, jednak lepiej było wstrzymać się z jakimikolwiek osądami.

- I wynajął do tego bandę krasnoludów? Przecież to rasista pełną gębą! - skomentował wypowiedź brodacza elf.

- Też mnie to zdziwiło. Może uznał, że do eksterminacji orków krasnoludy nadają się najlepiej. Albo stwierdził, że jeśli coś pójdzie nie tak, to nikt się krasnoludami nie przejmie, lub też będzie mógł zwalić winę za brudną robotę na nas. A może po prostu potrzebuje swoich goryli do utrzymania w ryzach miasta. Zaczniemy się tym martwić, gdy będzie chciał nas wycyckać, czego na pewno spróbuje. A jak znam moich towarzyszy, to dobrze się to dla niego nie skończy.

- Chciałbym to zobaczyć. - odpowiedział z uśmiechem elf. Atmosfera wyraźnie się rozluźniała. Wszystko zmierzało ku dobremu, acz droga jeszcze była długa.

- Jak każdy naszego pokroju - odparł krasnolud gładząc się po siwej brodzie - Dobrze, że wyjaśniliśmy sobie to i owo. Ciekaw tylko jestem, co takiego skradziono, że posunęli się do tego stopnia. No nic, trzeba się będzie do tego zabrać od innej strony. Jeśli nie macie do nas żadnej sprawy, to udamy się w swoją stronę.

Przez chwilę elf nie odezwał się ani słowem. Kiedy jednak prawie wszystkie brodate postacie ruszyły z powrotem w stronę drogi, przemówił ponownie.
- Vulfurze, mniemam iż jako krasnolud mogę liczyć na twój honor i to, czego dowiesz się teraz pozostanie między nami. To samo tyczy się twoich towarzyszy. - przerwał, czekając na odpowiedź wiekowego krasnoluda.

Krasnolud z zaciekawieniem popatrzył na elfa.
- Czego jak czego, ale honoru krasnoludom odmówić nie można. A na pewno nie tej kompanii.

- Cieszy mnie to. - bez cienia radości w głosie odparł efl. Popatrzył na każdego z krasnoludów po kolei i powiedział spokojnym, opanowanym głosem.
- Orków nie ma. Wyniosły się stąd kilka dekadni temu. To my napadamy na karawany burmistrza w odwecie za zabicie kilkunastu naszych współplemieńców.

Vulfur uśmiechnął się pod nosem.
- Tak też sądziłem - po czym pokazał grot strzały, który znaleźli na polanie - elfi tropiciele nie wypuszczają strzał daremnie.
- Jednak włodarzy udało wam się skutecznie przekonać, że to faktycznie orkowie napadli na karawanę. Jasny Płaszcz mi świadkiem, że nie znoszę konfliktów rasowych... Same tylko przez to problemy są - krasnolud zamyślił się zaciągając się fajką.
- Co udało wam się zrabować? Jak rozumiem, nie była to pierwsza karawana, ale dopiero po tej, wynajęto nas. Musiało tam być coś niezwykle cennego dla burmistrza.

- Burmistrz to niezwykły chciwiec i skąpiec. Dla niego strata choćby sztuki złota to nieomal jak bankructwo. - z uśmiechem odparł elf.
- W karawanach nie było nic nadzwyczajnego, jeśli o to pytasz. Przedmioty do sklepów prowadzonych przez niego, trochę broni i eliksirów. Nic ponadto.
- Rozumiem. Nie mam pomysłu co z tym zrobić... Choć może jest pewien trop, lecz bardzo nikły. Gdy Menner wypluwał całe śniadanie na moich towarzyszy, postanowiłem się przyjrzeć miasteczku. I dzięki boskiej pomocy Jasnego Płaszcza odkryłem bardzo niepokojącą rzecz. Nasz mocodawca, nosi na szyi dość niezwykły medalion. Nie widziałem go bezpośrednio. Jednak wyczułem. Emanowała z niego bardzo silna, zła aura. Tak silna, ze otumaniła mnie na kilka minut. Od tamtej pory zastanawiam się, gdzie to zaszufladkować. Może ty masz jakieś informacje, które by mogły sprawę rozwiązać?

- Nie jestem wam w stanie pomóc w tej kwestii. - odparł elf, kręcąc głową.
- Jednak jest coś, co może mieć z tym związek. Jak zapewne wiecie, orki nie należą do stworzeń strachliwych, jednak coś, lub ktoś, je przegonił. Żyły w opuszczonej kopalni należącej nigdyś do przedstawicieli waszego ludu, na północnym wschodzie od miasteczka. Wydobywano tam nigdyś złoto. Może tam znajdziecie jakiś trop? - zaproponował szpiczastouchy.

- Niezły pomysł. Jeżeli faktycznie wyniosły się z tąd niecały miesiąc temu, to powinny tam pozostać jeszcze jakieś ślady. Poza tym i tak nie mamy nic lepszego do roboty - uśmiechną się szeroko krasnolud, po czym szybko spoważniał.
- Chciałbym się jeszcze dowiedzieć w jakich okolicznościach zginęli twoi druhowie. Chcę wiedzieć, czy możemy to dodać do długiej listy: “Czemu skopać tyłek Mennerowi”.

Twarz elfa wyraźnie spochmurniała. Przez chwilę milczał, jednak w końcu odpowiedział.
- Pięciu naszych poszło do miasta. To były młodziaki, dopiero dorastali. Poszli się napić do baru twojego rodaka. Po wyjściu z karczmy chcieli od razu wyjść z miasta, ale nie pozwolili im na to strażnicy. Wywiązała się szarpanina, wtedy strażnicy zaatakowali jednego z nich, Merowa. Oni nie mieli broni. Zaszlachtowali ich jak dzikie świnie. - mówiąc to elf wpatrywał się otępiałym wzrokiem w drzewo.

Zapanowała dość długa cisza, której nikt nie ważył się przerwać. Każdy z elfów spóścił głowę i prawdopodobnie wspominał przyjaciół, lub modlił się za spokój ich duszy.
- Nie martw się. Prędzej czy później, zapłacą za wszystkie zbrodnie.

- Bogowie o tym zdecydują. My możemy być co najwyżej narzędziami w ich rękach - dodał.

Po tych słowach elfy w mgnieniu oka zginęły w gęstwinie lasu pozostawiając krasnoludy same sobie. Dowiedzieli się w sumie wszystkiego, czego potrzebowali do wykonania zadania dla miasta. Jednak Vulfur wcale nie miał zamiaru tych informacji przekazywać Mennerowi. Natomiast to, co elf powiedział o kopalni złota... Tak, koniecznie trzeba było to sprawdzić. Szczególnie w przypadku tego, co wyczuł u Mennera. Może przeszukanie kopalni naświetli trochę obraz dziwnego zniknięcia orków i tajemniczego medalionu, o którym do tej pory wiedział tylko on? Czas pokaże.
 
__________________
Drink up me hearties, yo ho...
Nathias jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 19:26.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172