Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - DnD > Archiwum sesji z działu DnD
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu DnD Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie DnD (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 06-11-2012, 15:02   #1
 
Mizuki's Avatar
 
Reputacja: 1 Mizuki wkrótce będzie znanyMizuki wkrótce będzie znanyMizuki wkrótce będzie znanyMizuki wkrótce będzie znanyMizuki wkrótce będzie znanyMizuki wkrótce będzie znanyMizuki wkrótce będzie znanyMizuki wkrótce będzie znanyMizuki wkrótce będzie znanyMizuki wkrótce będzie znanyMizuki wkrótce będzie znany
[FR] Opowieść zapisana krwią.

Wstęp
Miasto Magów


Wiele jest miast, które określa się mianem "cudownych", "magicznych", "mistycznych", "niesamowitych". Tutaj, w krainie skrytej za pasmem ostrych niczym smocze kły gór zwanej Halruaa, słowa te pozostawiają jedynie gorzki posmak w ustach... Niedosyt, szczególnie irytujący dla tych, którzy mistrzem słowa wszelakiego się zwą. Wielu bowiem poetów, arcymistrzów w swej dziedzinie, próbowało już w swych dziełach zanieść niesamowite obrazy z tej krainy dalej na północ. Wszystkich jednak trawiło to samo podłe uczucie ubogości ich opisów. Ni jak nie potrafili odnaleźć w językach tego świata słów, które oddały by wspaniałość całej Tej ziemi jak i jej serca, esencji - Halarahh. Stąd też już na wstępie, z wielką pokorą, Skryba te słowa spisujący, będzie miał czelność prosić czytelnika o wybaczenie mu jego ubytków w talencie operowania słowem... Daleko jest mu bowiem do Wielkich, którzy już nie raz rwali sobie posiwiałe włosy z głowy starając się oddać coś co dla słowa pisanego po dziś dzień pozostaje nieuchwytne...
Ta opowieść nie ma na celu wyniesienia na piedestały piękna tej krainy. Oddania blasku wspaniałości ją wypełniających. Będzie to historia zapisana krwią tych, którzy mieli nieszczęście odnaleźć się tutaj w czasie zapomnianym. Przemilczanym przez większość historyków i poetów niezdolnych doszukać się czegoś wartościowego, godnego zapamiętania w wydarzeniach wypisanych na tych stronicach.
Byc może z tych samych powodów co wcześniej - trudno bowiem pisać o koszmarach tak samo jak o wspaniałościach przez rozum ledwie ogarnianych. Z drugiej strony, rzadko kto pisać pragnie o sprawach tak okrutnych. O czasach kiedy krew nasyconą mocą splotu przelewano w ilościach do tej pory nikomu nieznanych...
Jak każda i ta opowieść ma swój niewinny początek.



Halarahh

Stawiając pierwszy krok na równie rozlewającej się od stóp gór niczym ocean u wyjścia z portu, podróżnik po raz pierwszy od dłuższego czasu mógł się poczuć bezpieczny. Oddać się w objęcia chwilowego zapomnienia górskie giganty i inne plugastwa czające się pośród zboczy i dolin, niczym strażnicy na posterunku. Porównanie jest to wybitnie trafne, pasmo górskie odgradza Halruaa od krain leżących na północy i wschodzie niczym wielki mur. Jednak nawet jego dzicy i skorzy do uniesień w boju strażnicy nie posiadają odwagi by narazić się magom trzymającym piecze nad tą krainą.
Trakty, choć ich niewiele, są tutaj wyjątkowo bezpieczne, co raduje strudzonego podróżnika, w szczególności takiego, który miał okazję podążać wieloma podobnymi w innych częściach Fearunu. Tylko głupsi z oprychów, pozbawieni instynktu samozachowawczego, porywali się na podróżnych - potencjalnych gości potężnych magów tej krainy. Ci mądrzejsi zaś wiedzieli, że prawdziwych bogactw należy szukać gdzie indziej...
Już po przebyciu kilku kilometrów ujawniała się jednak pewna tęsknota za klimatem panującym wśród szczytów. Chociaż daleko było do ogarniętego złą sławą, a pozostającego w pewnym sąsiedztwie, półwyspu Chultckiego, to jednak i temperatura, i wilgotność powietrza prędko dawały się we znaki. Rozciągające się po horyzont równiny, jedynie miejscami poprzecinane imponującymi, tropikalnymi lasami (co bardziej doświadczony podróżnik wiedział, że szukanie w nich cienia i ochłody jest równie beznadziejne co zatykanie rany po mieczu palcem) stawały się zmorą... Przyprawiając o myśl "Czy nie trafiłem z deszczu pod rynnę?". Zajazdy były tutaj rzadkością, niemniej jednak wytrwały podróżnik już pierwszego wieczoru swej wędrówki cieszyć się mógł schłodzonym piwem, smacznym, duszonym mięsem jak i własnym kątem. Jednocześnie już w miejscu tak pospolitym, określanym w większości miejsc na tym świecie jako "przydrożna buda", dało się poczuc przedsmak wspaniałości w stolicy kraju - Halarahh, o której snuto wiele niesamowitych, trudnych do uwierzenia opowieści. Kegi z piwem chłodził magiczny strumień wydobywający się z łbów kamiennych rzeźb smoków. Stoły były jedynie blatami lewitującymi w powietrzu, zaś tych którzy poprosili o chłodny bimber czekała niespodzianka! Kostki lodu tworzone na ich własnych oczach rękami oberżysty, któremu wyglądem daleko było do czarodzieja...

Po dwóch dniach marszu na horyzoncie wyrastały już dziwaczne, strzeliste kształty. Często odchylające się od pionu w trudny do pojęcia sposób, mimo to smagając swymi wierzchołkami spacerujące po niebie chmury. Przy odrobinie szczęścia można było dostrzec również zapierające dech w piersiach żaglowce-statki powietrzne, snujące się w powietrzu z równą gracją co te bardziej "codzienne" po wodzie. Kto zasięgnął wiedzy o tym miejscu nim rozpoczął swoją podróż był mniej zdziwiony tym widokiem. Każdy niemal zapisek wspominał o szybujących statkach, których mieszkańcy Halruaa posiadać mieli całą flotę.
Dopiero po kolejnych kilku godzinach, kiedy to las otaczający pierścieniem stolicę nieco się przerzedzał oczom ukazywały się kamienne, poprzecinane pręgami stali mury. Na ich powierzchni, w wielu miejscach, wyryto kolosalnych rozmiarów runy ochronne. Plotki głosiły, że jedynie nocą odrkyc można było wspaniałość tego widoku, kiedy te starożytne dzieła magów chłoną światło księżyca promieniejąc siłą tysięcy pochodni.
Nie sposób pominąć niewielkich "osad" jakie utworzyły się przy drodze, zaledwie kilka metrów przed miejskimi bramami. Te tanie gospody, podobne tym, które spotkać można na trakcie prowadzącym od gór aż do stolicy, raczej nie cieszyły się wielką popularnością, jednak z racji niewielkich rozmiarów (jak na stolicę państwa) Halarahh, czasami znalazł się klient i dla nich. Najczęściej służący czy najemnik, na którego nocleg pracodawca nie chciał wydawać dodatkowych złotych monet po drugiej stronie bramy, czy też zwyczajnie(co się zdarzało) nie wystarczyło już tam dla niego miejsca. Taka sytuacja nie miała jednak w Halarahh miejsca od kilkudziesięciu lat. Przyjezdni zwykli raczej odwiedzać stolicę narodu magów w ilościach mało imponujących, łatwych do osadzenia w tawernach miejskich, czy też do ugoszczenia w posiadłościach samych magów.
Zatrzymując się prze jedną z potężnych bram strzegących mieszkańców stolicy przed nieproszonymi gośćmi, podróżnik zmuszony był już zadzierać głowę by dostrzec szczyty niesamowitych, strzelistych budowli wznoszących się wysoko ponad mury. Same bramy były zjawiskiem nie mniej zadziwiającym niżeli te budowle, czy rozświetlone mury... Potężne wrota, wykonane były z nienaturalnie długich pasm drewna, przecięte w poprzek potężnymi, żelaznym zbrojeniem. Po ich bokach zwisały ku ziemi dwa, zdobione odważniki. Podobnie jak mury i one opisane zostały magicznymi runami. Te jednak wypełniały się światłem dopiero za wolą czarodzieja stróżującego przed bramą, opadając w kierunku ziemi i wprawiając potężne skrzydła w ruch... Ukazując przybyszowi wspaniałości skryte po drugiej stronie.




Po drugiej stronie bram wszelkie prawa rządzące światem zdawały się tracić na znaczeniu. Byc może zwyczajnie przestawały tutaj istnieć? Na pewno nie jeden słyszał opowieści o znamienitych, elfich siedzibach. O budynkach stworzonych z kryształów nieskazitelnych niczym cera samych twórców. O magicznych ścieżkach prowadzących często wzdłuż sufitów lub po stromych zboczach. O unoszących się w powietrzu budowlach... W tym miejscu jednak wszystko, dosłownie wszystko, wydawało się postawione na głowie.
Budowle niepasujące do siebie wzajemnie. Wyrwane każda z innego świata... Wieże- chociaż jest to określenie trywialne, nie oddające złożoności i znakomitości tych monumentów - wyrastały nad mniejsze domostwa, niczym potężne dęby z pańskich ogrodów, gdzieś z serca miasta. Często trudno było sprecyzować słowami czym tak naprawdę są... Wygięte niczym sękate laski, to znowu bryłowate sześciany lewitujące nad ziemią. Zlane, jakby stworzone z żywego ciała. Istniały też budowle przypominające dzieło insektów... Ba! Majestatyczne budowle nieraz przypominały swym kształtem same zwierzęta: lwy, sowy, orły, smoki. "Przerost formy nad treścią..."- z pewnością pomyślałby podróżnik przytłoczony majestatem tego miejsca.
Pozostałe budynki, o bardziej skromnej fasadzie, wydawały się jedynie wypełnieniem pustej przestrzeni pomiędzy monumentalnymi budowlami magów. Zaglądając do wnętrza większości z nich, szybko dochodziło się do wniosku, że i tutaj mistrzowie splotu przyłożyli swoją dłoń.
Wiele z nich wydawało się ciasnych, wbitych w szereg między pozostałe niczym gwóźdź. Przekraczając próg miało się jednak przekonanie, że są o wiele bardziej przestronne niżeli można by się było tego spodziewać. Czasami wręcz przybysz zza bram przecierał swe oczy, wkraczając do niewielkiego budyneczku wciśniętego pomiędzy wiele mu podobnych, lecz wbrew oczekiwaniom jego oczom ukazywała się przestronna, zdolna pomieścić dziesiątki osób wraz z dobytkiem życia izba.

Wielkim błędem, grzechem wręcz, byłoby nie wspomnieć o innej wspaniałej budowli, składającej się na urok Halarahh... Która w równie mocno, a może i bardziej, uderzała w świadomość wędrowca. Patrząc na nią mógł on mieć pewność, że podobnego widoku nie uświadczy jak Fearun szeroki. Mowa tutaj o wspaniałej, monumentalnej wręcz budowli służącej jako przystań dla szybujących statków, z których to Halaruaa słynie. Kompleks budynków, wzniesionych na platformach, skupiający się dookoła jednej, potężnej fortecy. Magiczna technologia tak pilnie strzeżona przez, mimo że podzielonych na frakcję, najwyższych magów narodu.
Przystań wzniesiono na najgłębszej części miasta, daleko od murów i skupionych w jego sercu wież. Tuż nad brzegiem słonowodnego Jeziora Halruaa, którego wody uważane były za bezwzględne i wymieszane w ponurych proporcjach z krwią nieostrożnych rybaków czy pyszałkowatych najeźdźców. Była to bowiem jedyna droga do tej krainy dla tych, którzy obawiali się słynnej Ściany Halruaa - wspomnianych wcześniej pasm górskich- a mniej straszną była dla nich wizja opłynięcia Chultu i jego owianych złą sławą wód.
 
__________________
"...niech nie opuszcza ciebie twoja siostra Pogarda
dla szpiclów katów tchórzy - oni wygrają
pójdą na twój pogrzeb i z ulgą rzucą grudę
a kornik napisze twój uładzony życiorys"

Ostatnio edytowane przez Mizuki : 18-11-2012 o 22:56.
Mizuki jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 14:12.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172