Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - DnD > Archiwum sesji z działu DnD
Zarejestruj się Użytkownicy Oznacz fora jako przeczytane

Archiwum sesji z działu DnD Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie DnD (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 10-01-2013, 20:38   #21
 
Irrlicht's Avatar
 
Reputacja: 1 Irrlicht wkrótce będzie znanyIrrlicht wkrótce będzie znanyIrrlicht wkrótce będzie znanyIrrlicht wkrótce będzie znanyIrrlicht wkrótce będzie znanyIrrlicht wkrótce będzie znanyIrrlicht wkrótce będzie znanyIrrlicht wkrótce będzie znanyIrrlicht wkrótce będzie znanyIrrlicht wkrótce będzie znanyIrrlicht wkrótce będzie znany
- Interesują mnie także mikstury wybuchowe – dokończyła Drakonia, patrząc na Branda, czarodzieja. - Domyślasz się już zatem, o co chodzi tutaj? Nie wahaj się zatem prosić mnie o pomoc w zdobyciu składników, jeśli takich będziesz mi potrzebował. Zdobycie ropuszej skóry to dla mnie pestka. Tak samo jak ucha wieśniaka. Ha – uśmiechnęła się, zabierając się do swojej kwatery. Potrzebowała spakować swoje własne trucizny. I zabrać kruka.

*

Wyruszyli o świcie. Kapłanka, jak zdawało się, nie była zainteresowana Drakonią ani jej wiadomością, co być może tylko wskazywało na to, kim była. A mogła być jeszcze jedną z tych typowych wiejskich dziewuch, nadal pod wrażeniem szat kapłańskich. Jak gdyby kapłani i bogowie mogli coś kiedykolwiek zmienić, lub zdziałać. Cóż, nieważne teraz. Później wypyta kapłankę o swoje sprawy.
Podczas podróży towarzyszył jej kruk, który czasem siadał na jej ramieniu. Jak gdyby był jakimś omenem. Nie nadała imienia krukowi. Nazywał się po prostu kruk. Przypałętał się kiedyś, lub przyleciał. I został po prostu.
Na szczęście, druid okazał się przydatny. Nieco z żalem ściągnęła bełt ze swojej kuszy naręcznej, który załadowała, widząc wykrzywione w krzakach wilcze pyski. Wilki nie były zagrożeniem dla grupy wojowników, szczególnie wygłodzone, zatem pewnie głupie. Żałowała zatem okazji, bo zamierzała postrzelać sobie do paru bestii. Co do druida, wydawał się on być typowym przedstawicielem swojej profesji: szanuj zwierzęta, pilnuj równowagi i tego typu bzdury. Niewiele mogła wyczytać z gnoma, nie miała zresztą takiego zamiaru.
Równowaga zresztą zawsze jest głupim pomysłem, pomyślała Drakonia, patrząc, jak druid karmił wilki. Powinni byli ich zabić.
Tymczasem słońce zachodziło, a Drakonia z każdą minutą dzielącą ją do zmierzchu czuła się coraz silniejsza. W mroku mogła zdziałać o wiele więcej niż wszyscy członkowie ich bandy razem wzięci. Ostatecznie, do tego wytrenował ją jej mistrz.
Tymczasem, kiedy przyglądali się starej i zmurszałej już budowli, w której ponoć miała być córka młynarza. Córka, kurwa, młynarza, pomyślała Drakonia, którą pewnie brali wszyscy ze wsi. To typowe. Córki młynarzy zawsze były rozchwytywane. Najłatwiej bowiem można było je dupczyć we młynach. Tak ponoć mówiły ludowe podania.
Odpędziwszy myśli o córce młynarza, zauważyła, że to właśnie druid stał się towarem rozchwytywanym w dzielnej drużynie poszukiwaczy przygód, czy raczej, tfu, drabów czyhających na łatwy zarobek Lub coś w tym stylu. To także jej się nie podobało.
- Panowie – podeszła do Jacka Woodesa i krasnoluda – śmiem wątpić, czy ktokolwiek jest lepszy do tej roboty, niż ja. Tak się znowuż składa, że w ciemności daję sobie radę o wiele lepiej niż ktokolwiek.
Przez parę chwil, na jej ręce, pojawiła się mała kulka ciemności, zasysająca światło w pobliżu.
- Pozwólcie zatem mi iść na zwiady. A później zobaczymy.
Nie zamierzała dyskutować z nimi. W ostateczności, stawką były pieniądze. Była to dostateczna motywacja do zrobienia wielu, wielu rzeczy.
Nawet zabijania. Wymacawszy sztylet za pasem, zanurzyła się w mrok, który gęstniał wszędzie tam, gdzie ona była. Dosłownie.
- Wrócę niedługo – rzekła na odchodnym.
 
Irrlicht jest offline  
Stary 11-01-2013, 01:22   #22
Konto usunięte
 
Warlock's Avatar
 
Reputacja: 1 Warlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputację
Czarodziej z niemałym podziwem spoglądał na oddalającą się diablicę. -Interesujące... Skomentował cicho pod nosem i po raz ostatni zaciągnął się fajką. Wieczorem tuż przed snem zabrał się za przygotowywanie mikstur na improwizowanym stołku alchemicznym złożonym z krzeseł przytarganych z sali głównej. Pokój wypełniła ostra woń siarki.

***

Następnego dnia cztery mikstury płomienia były gotowe do użytku. Brand schował fiolki do specjalnej torby przygotowanej z myślą o transporcie lotnych i niebezpiecznych substancji. O poranku spotkali się z Dorien i ruszyli do starego dworku na ratunek córce młynarza. Wędrówka do ciężkich nie należała, bo choć nie poruszali się po najwyższej klasy traktcie handlowy, to mimo wszystko ów gościniec był w dobrym stanie. W czasie podróży wszedł w dysputę na temat arkanów magii z krasnoludzkim bardem. -Cieszę się, że o to ktoś wreszcie zapytał. Odparł niziołek kiedy Olhiver zapytał go o jego specjalizcję. -Skupiam się na magii poznania, mam też wrodzony talent wróżbiarstwa, jednakże wbrew obiegowej opinii nie da się wróżyć na żądanie. Ci co twierdzą, że potrafią to zwykli szarlatani. Dodał z pogardą w głosie. -Wizje przychodzą i odchodzą w sobie wyznaczonych momentach. Zrobił krótką pauzę, a jego przeszywające spojrzenie spoczęło na krasnoludzie. -Inaczej postrzegam świat niż większość śmiertelników. We wszystkim co żywe i martwe dostrzegam wyniszczający upływ czasu. Inaczej postrzegasz życie kiedy widzisz jak wszystko umiera na twoich oczach. Czas to pogromca bogów i najsilniejsza siła we wszechświecie.

Po drodze spotkali miłośnika natury - druida Glima, który to dołączył do drużyny po wcześniejszym zapoznaniu się z nią. Brand miał sporo wątpliwości związanych z nowym kompanem, ale postanowił nic nie mówić. Resztę podróży szedł w ciszy pykając z fajki od czasu do czasu rozmyślając o Tenserze i jego wkładzie w rozwój magii przemian. Kiedy zatrzymali się nad strumykiem czarodziej przekazał Drakonii fiolki wypełnione wybuchową substancją. -Wystarczy rzucić w przeciwnika. Instruował diablicę. Po ich rozbiciu ofiara oblewana jest stale gorącym i żrącym kwasem. Efekt stopionej skóry do końca życia gwarantowany. W jego głosie wychwycić można było nutkę satysfakcji. Cóż... nie codziennie mógł się popisać swymi zdolnościami alchemicznymi.

Brand od niechcenia przyglądał się falującym na wietrze liściom kiedy usłyszał cichy pomruk i warknięcie za swymi plecami. Z początku to zignorował, ale kiedy dźwięk się powtórzył czarodziej szybko odwrócił się. W jego kierunku zmierzały dwa rosłe wilki. Ich błyszczące ślepia wpatrywały się z głodem w niziołka, którego pewnie wzięły za czyjeś dziecko. Nim jednak Brand zdołał zrobić cokolwiek minął go druid, który jak poparzony pobiegł w kierunku dwóch wilków zupełnie bez broni. "Szaleniec!" pomyślał czarodziej, ale szybko zmienił zdanie kiedy zobaczył jak Glim uspokaja zwierzęta i następnie je karmi. -Powinniśmy byli je zjeść. Rzucił niziołek do gnoma kiedy owych bestii nie było w pobliżu - tak z przekory. Niektóre zwierzęta rozumieją nas lepiej niż my samych siebie.

W końcu dotarli na miejsce. Drużyna stanęła w kręgu starając się naradzić przed wejściem do środka, lecz nim padły pierwsze propozycje diablica ruszyła do przodu twierdząc, że tylko ona się nadaje do tego zadania. -Cóż... W takim razie jestem za tym by Drakonia jako pierwsza wybadała teren... Stwierdził Brand z nutką ironii w głosie kiedy diablica stała tuż przy drzwiach frontowych.
 
__________________
[URL="www.lastinn.info/sesje-rpg-dnd/18553-pfrpg-legacy-of-fire-i.html"][B]Legacy of Fire:[/B][/URL] 26.10.2019

Ostatnio edytowane przez Warlock : 11-01-2013 o 22:34.
Warlock jest offline  
Stary 11-01-2013, 21:18   #23
 
daamian87's Avatar
 
Reputacja: 1 daamian87 wkrótce będzie znanydaamian87 wkrótce będzie znanydaamian87 wkrótce będzie znanydaamian87 wkrótce będzie znanydaamian87 wkrótce będzie znanydaamian87 wkrótce będzie znanydaamian87 wkrótce będzie znanydaamian87 wkrótce będzie znanydaamian87 wkrótce będzie znanydaamian87 wkrótce będzie znanydaamian87 wkrótce będzie znany
Dyskusja na temat tego, kto i w jaki sposób ma zbadać opuszczony budynek przedłużała się. W końcu diablica ruszyła do przodu.
-Uważaj na siebie.- powiedziała kapłanka do oddalającej się diablicy. Kleryczka zastanawiała się, czy było to najlepsze rozwiązanie. Osobiście chciała poprzeć pomysł wysłania do dworku jakiegoś zwierzęta dzięki pomocy druida, jednak nie dane jej było wyrazić swojego zdania.

Diablica bez najmniejszych problemów dotarła do budynku. Drewniane, podwójne drzwi wejściowe były zniszczone i częściowo wypadły z zawiasów. Wnętrze było zapuszczone, jednak na pierwszy rzut oka widać było, że ktoś tam regularnie przebywa. Kominek był używany, o czym świadczył popiół w palenisku i drwa przygotowane do następnego wieczoru. Kurz nie zalegał wszędzie, główne pomieszczenie (to z kominkiem) było wręcz czyste, w porównaniu do pozostałej części domu. Nigdzie nie było jednak ani dziewczyny ani jej śladów. Po za pokojem z kominkiem, na wykorzystywaną wyglądała piwnica. Drzwi prowadzące do niej były wzmocnione i naprawione. Śliskie schody prowadziły na dół, jednak kompletna ciemność panująca na dole nie pozwalała na sprawdzenie tego, co się tam znajduje.



Grupa stała ciągle w tym samym miejscu, obserwując przesuwającą się w stronę dworku plamę ciemności. Czas dłużył się i dłużył, a diablicy jak nie było tak nie było. W pewnym momencie zwierzęcy towarzysz druida podniósł ostrzegawczo uszy, wychwytując jakiś odległy i niedostępny dla ludzkich i nie-ludzkich postaci. Dopiero po dłuższej chwili pozostali mężczyźni usłyszeli odległy jeszcze, aczkolwiek wyraźnie zbliżający się tętent końskich kopyt. Konnych było przynajmniej sześciu, co dało się dość szybko ustalić. Z każdą chwilą zbliżali się do stojącej grupy. Nikt nie wiedział jakie mieli zamiary, ani kim byli.
-Chyba powinniśmy zejść z widoku, nie wiemy z kim mamy do czynienia, a te tereny nie są zbyt bezpieczne. - zaproponowała kapłanka, patrząc po zebranych. Nie chciała nimi przewodzić, jednak wolała coś zaproponować.
 
__________________
"Marzę o cofnięciu czasu. Chciałbym wrócić na pewne rozstaje dróg w swoim życiu, jeszcze raz przeczytać uważnie napisy na drogowskazach i pójść w innym kierunku". - Janusz Leon Wiśniewski

Ostatnio edytowane przez daamian87 : 12-01-2013 o 10:14.
daamian87 jest offline  
Stary 11-01-2013, 22:49   #24
 
Gerappa92's Avatar
 
Reputacja: 1 Gerappa92 jest godny podziwuGerappa92 jest godny podziwuGerappa92 jest godny podziwuGerappa92 jest godny podziwuGerappa92 jest godny podziwuGerappa92 jest godny podziwuGerappa92 jest godny podziwuGerappa92 jest godny podziwuGerappa92 jest godny podziwuGerappa92 jest godny podziwuGerappa92 jest godny podziwu
Drakonia wybiła się przed szereg. Czterech chłopów debatuję a dziewczyna działa. Ugodziło to w honor krasnoluda bo przez nią wyszli na tchórzy. Jednak wcale nie miał zamiaru za nią ruszyć. Diablica poruszała się zwinnie i widać było, że nadawała się do takiej roboty. I ta ciemność, która przybyła na jej zawołanie... Trochę go to przeraziło.

Nie mógł widzieć co robi Drakonia ale mimo to przyglądał się budowli, jakby czekając na jakiś znak. Jednak kiedy tętent końskich kopyt dobiegł uszu Olhiviera, od razu oderwał wzrok od ruiny i skierował go w stronę tego dźwięku.

-Nie wiemy z kim mamy do czynienia? No to zaraz się dowiemy.

Popatrzył z lekką pogardą na kapłankę. Już raz wyszedł na tchórza, teraz miał okazję aby się zrehabilitować. Odszedł od bramy by siąść na niskim murku i napić się wody z bukłaka. Z zza pasa wyciągnął swój młot bojowy i położył go tuż pod ręką, tak żeby było go dobrze widać. Na wszelki też wypadek w rękaw wsadził buteleczkę pełną żółtego żrącego kwasu.
 
__________________
"Rzeczą ważniejszą od wiedzy jest wyobraźnia."
Albert Einstein
Gerappa92 jest offline  
Stary 13-01-2013, 12:42   #25
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Stać i czekać, aż inni wykonają całą robotę - to w zasadzie całkiem dobry pomysł. Chociaż jednak takie podejście do sprawy jest wyznawane przez wiele osób, John nie zamierzał postępować według tej zasady. Zamiast stać bezczynni wolał zbadać ślady wokół budynku. U nuż dałoby się dostrzec coś ciekawego? A nuż ich przybycie (nie tak znowu dyskretne) skłoni kogoś do opuszczenia domu tylnym wyjściem?
Ledwo jednak zaczął zrealizować swój zamiar w oddali rozległ się tętent kopyt.


Byli tacy, którzy nie potrafili wysłuchać dobrej rady, byli tacy, którzy musieli się wpychać przed innych. Jack nie miał nic przeciwko temu. Przynajmniej tak długo, dopóki nie prowadziło to do nieporozumień, lub nie narażało innych na niebezpieczeństwo.
O ile Draconia może i miała rację, pchając się do wnętrza budynku (chociaż znacznie rozsądniej było nie popisywać się, a wysłać jakiegoś zwierzaka), o tyle pożal się Boże "wyczyn" barda świadczył o bezmyślności i zadufaniu.

- Chcesz w razie starcia służyć za żywą tarczę? - rzucił pod adresem Olhiviera.

Sam, z gotową do użycia procą, cofnął się pod osłonę drzew.
 
Kerm jest offline  
Stary 14-01-2013, 09:00   #26
 
Nathias's Avatar
 
Reputacja: 1 Nathias wkrótce będzie znanyNathias wkrótce będzie znanyNathias wkrótce będzie znanyNathias wkrótce będzie znanyNathias wkrótce będzie znanyNathias wkrótce będzie znanyNathias wkrótce będzie znanyNathias wkrótce będzie znanyNathias wkrótce będzie znanyNathias wkrótce będzie znanyNathias wkrótce będzie znany
Nie wszyscy byli zadowoleni z takiego obrotu spraw. Widać było w oczach większości, że chętnie sprawdzili by sprawność swoich ostrzy na dwóch osamotnionych i zagłodzonych niemal do szaleństwa wilkach. Szczęśliwie nikt nie był na tyle głupi, by przeszkadzać druidowi w jego zabiegach. Swoją drogą, po powrocie z wyprawy, Glim musiał sprawdzić ten niepokojący omen. W dziczy jest dość zwierzyny, by wilki nie polowały na ludzi przy często uczęszczanym trakcie. I gdzie podziała się reszta watahy? To wszystko nie dawało spokoju gnomowi, jednak musiało poczekać. Niewykluczone, że sprawa szalejących w okolicy ogrów ma z tym coś wspólnego. Teraz jednak trzeba było trzymać się przewodniczki.

Jak się okazało, drużyna nie udała się prosto w okolice siedliska ogrów, ale do starego dworku, który lata świetności ma już dawno za sobą i powoli las przejmował go w swoje władanie. Prawdopodobnie Dorien chciała sprawdzić przydatność najemników. Glim też był tego bardzo ciekaw, więc nie protestował.

Po dotarciu na miejsce rozgorzała dyskusja, kto ma się czym zająć, a w szczególności, kto ma sprawdzić wnętrze.
-O przyjaciół mych, nie martwcie się - odparł do towarzyszy na zadawane pytania
-Jednak inny ktoś, pragnie zadaniem zając się - skinął na Drakonię.
Zirytowana kobieta miała najwyraźniej dosyć dysputy i postanowiła załatwić sprawę samemu. Widać brak zainteresowania jej osobą dał o sobie znać - ciekawe.

Nie mniej jednak, sprawa rozwiązała się. Drakonia poszła na zwiad, a reszta pozostała przed dworkiem. W tym momencie do grupy dołączył Zook - wilczy towarzysz druida, który do tej pory przebywał w głuszy. Czujna atmosfera udzieliła się także i jemu, siedział więc spokojnie strzygąc uszami. Nie minęło więcej jak kilka minut, gdy Zook usłyszał coś niepokojącego, zwracając się w stronę traktu. Po chwili to samo usłyszeli pozostali - tętent kopyt. Wielu kopyt. Mimo, że grupa była stosunkowo liczna, lepiej było zachować czujność, więc wszyscy, łącznie z druidem uznali, że lepiej zejść przyjezdnym z oczu. Wszyscy poza krasnoludem. Nie wiadomo, czy to rodowa buńczuczność, pragnienie przygody, czy żądza nowej opowieści, którą mógł zabawiać ludzi pchnęła go do jawnego obnażenia broni wobec przyjezdnych. Nie było to istotne - było już zbyt późno, by coś z tym zrobić.
 
__________________
Drink up me hearties, yo ho...
Nathias jest offline  
Stary 14-01-2013, 13:16   #27
 
Irrlicht's Avatar
 
Reputacja: 1 Irrlicht wkrótce będzie znanyIrrlicht wkrótce będzie znanyIrrlicht wkrótce będzie znanyIrrlicht wkrótce będzie znanyIrrlicht wkrótce będzie znanyIrrlicht wkrótce będzie znanyIrrlicht wkrótce będzie znanyIrrlicht wkrótce będzie znanyIrrlicht wkrótce będzie znanyIrrlicht wkrótce będzie znanyIrrlicht wkrótce będzie znany
Niewiele zostało do zmierzchu. Cienie gęstniały i wydłużały się, kiedy czarnowłosa dziewczyna kroczyła ostrożnie w stronę dworu, nasłuchując i przystając niekiedy, rozglądając się. Jednak nie działo się nic. Teren wokół dworku wydawał się być tak samo martwy, jak i sam dworek. Tylko gra pobliskich świerszczy i brzęczenie cykad wydawały się przełamywać ciszę, kiedy Drakonia w końcu weszła do środka, obejrzawszy się raz jeszcze za siebie, na grupę towarzyszy do podziału łupów, którzy w oddali wydawali się na coś czekać. Nieważne, pomyślała Drakonia.
Środek był pusty, nie licząc śmieci i wywróconych mebli, zbutwiałych ław i stołów. Diabelstwo zadało sobie trud, by przeszukać pokoje, jednak nie znalazła nic, co by mogło zaspokoić jej chciwość. Nieco zirytowana, potarła czoło, patrząc na śmieciowisko znajdujące się wokół niej.
Ostatecznie, jej oczy padły na wejście do piwnicy. Cóż, pomyślała, jeśli nie tam, to gdzie?
Zeszła zatem do podziemi. Dotychczas nie napotkała nikogo, co tylko wzmogło jej podejrzliwość. Niewątpliwie, jeśli był tutaj ktokolwiek, to musiał być dobrze strzeżony... Lub martwy. W obu przypadkach nie podobała jej się ta perspektywa.
Kiedy zeszła po śliskich, zaniedbanych schodach, jej wizja przeszła miarowo w czarno-białą. Było oczywiste, że jakakolwiek istota bez umiejętności widzenia w ciemnościach nie zobaczyłaby nic. W tym jednak wypadku nie pomogło jej to wiele, bowiem piwnica była urządzona tak samo ubogo, jak reszta dworu. Rozbite beczki i parę desek było jedynym, co znalazła w piwnicy. Do czasu, kiedy natrafiła na drzwi.
Kiedy spróbowała otworzyć, stwierdziła, że były zamknięte. Nasłuchując, stwierdziła, że za drzwiami piwnicy ktoś był, jednak konkretniejszych dźwięków nie mogła się wywiedzieć.
Zamknięte drzwi, największy wróg wszystkich poszukiwaczy przygód bez wyjątku, do diabła. Pierwszym, o czym pomyślała, były cztery fiolki mikstury wybuchowej, którą dał jej czarodziej, jednak nie była pewna, czy proste wywary mogą wysadzić całkiem solidnie wyglądające drzwi. Nie chciała także zwrócić niczyjej uwagi dźwiękiem wybuchu.
Ostatecznie, to było wszystko, na co tak naprawdę liczyła. Sprawdzić, co jest w środku. A w środku, poza zamkniętymi drzwiami, nie było nic.
Wyszła z piwnicy ponownie, zastanawiając się, co zamierza zrobić. Nie opuściła jednak swojej gardy – koniec końców, nie wiedziała, kiedy ten, który zamknął drzwi, wróci. Ona sama zamierzała po prostu powrócić do drużyny, aby powiedzieć im o drzwiach. I o fakcie, że są zamknięte. I że niekoniecznie trzeba te drzwi wyłamać tudzież otworzyć wytrychem, a wystarczyło po prostu poczekać, aż ktoś przyjedzie. Tak. Drakonia była bardzo, bardzo cierpliwą dziewczyną. Stać ją było na to. Prosta robota: przyjść i opowiedzieć później, co w środku.
W drodze powrotnej była jednak tak samo ostrożna, jak idąc do dworu. Tym bardziej, że wyglądało na to, że coś się w istocie działo. Coś złego. Kiedy dostrzegła w oddali nieobecność Woodesa, a także całej reszty kompanii, zaklęła cicho. Nie mogła ich zostawić ani na chwilę, a już pakowali się w kłopoty. Tylko krasnolud stał na trakcie.
Mrucząc szeptem przekleństwa, cicho zeszła z ubitego traktu, zapuszczając się w chaszcze i drzewa. Kroczyła powoli, ciągle obserwując, co robi banda, którą właśnie co opuściła. Wiedziała, że zwrócą na siebie uwagę całej okolicy, a i tak jednak nie chciała dać się zaskoczyć przez kogokolwiek. Wyciągnąwszy przed siebie rękę z naręczną kuszą, skradała się w stronę tak zwanych poszukiwaczy przygód, którzy, jak się właśnie okazywało, wykazywali nadmierną żądzę krwi.
Miała tylko nadzieję, że kapłanka wykaże znacznie więcej rozumu niż pozostali i schowa się. Drakonia przeczuwała, że przed kimkolwiek wyciągali broń jej kompani, zapewne miał jakiś związek z dworkiem. Niespecjalnie miała ochotę na bitwę.
 

Ostatnio edytowane przez Irrlicht : 14-01-2013 o 13:57.
Irrlicht jest offline  
Stary 15-01-2013, 00:09   #28
Konto usunięte
 
Warlock's Avatar
 
Reputacja: 1 Warlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputację
Słysząc tętent kopyt niziołek zanucił pod nosem czarodziejską formułę. Jego mistyczny śpiew potoczył się po okolicy, lecz zanim jeźdźcy nadeszli ten rzucił się w pobliskie krzewy szykując w gotowości kuszę na którą wcześniej nałożył bełt.

Brand zaklnął pod nosem widząc samobójczą postawę krasnoluda. Czyżby zwykły bard chciał przyjąć na siebie nadciągających napastników? Cóż... jeśli chce zginąć sam to nikt mu tego nie zabroni.
 
__________________
[URL="www.lastinn.info/sesje-rpg-dnd/18553-pfrpg-legacy-of-fire-i.html"][B]Legacy of Fire:[/B][/URL] 26.10.2019
Warlock jest offline  
Stary 16-01-2013, 09:57   #29
 
daamian87's Avatar
 
Reputacja: 1 daamian87 wkrótce będzie znanydaamian87 wkrótce będzie znanydaamian87 wkrótce będzie znanydaamian87 wkrótce będzie znanydaamian87 wkrótce będzie znanydaamian87 wkrótce będzie znanydaamian87 wkrótce będzie znanydaamian87 wkrótce będzie znanydaamian87 wkrótce będzie znanydaamian87 wkrótce będzie znanydaamian87 wkrótce będzie znany
Na drodze, po kilku nerwowych chwilach, pojawiło się sześciu jeźdźców. Każdy z nich był uzbrojony, i to w cale nie gorzej niż dobry poszukiwacz przygód. Jeźdźcy mieli miecze, dwóch z nich miało też kusze przytroczone do siodeł. Na widok samotnego krasnoluda przyśpieszyli, podjeżdżając do krzepkiego barda i otaczając go zwartym kręgiem. Olhivier mógł przez krótką chwilę przyjrzeć się mężczyznom. W kwiecie wieku, zarośnięci i hardzi jeźdźcy. Na ich twarzach widać było zacięcie i doświadczenie. Jeden z nich nie pasował jednak do grupy. Był gładko ogolony, a jego ubranie wyraźnie odstawało od tego, co nosili pozostali. Samo odzienie można było uznać za bogate, a pokaźna sakiewka u jego pasa jak i pięknie wykonana i zdobiona broń tylko utwierdzały obserwatora w przekonaniu, iż na kolację nie jada suchego chleba popijając go wodą. Pozostali mężczyźni nie wyglądali na biednych, jednak dysponowali wyraźnie mniejszymi środkami na ekwipunek i ubiór niż ten młody człowiek.

Krążyli na około krasnoluda, przyglądając mu się uważnie. W końcu jeden z nich zapytał.
-Czego tu szukasz, pokurczu?- warknął nieprzyjemnym głosem.
Widok nadjeżdżających sześciu uzbrojonych po zęby mężczyzn nieco zgasił w nim odwagę. Krasnolud miał nadzieję raczej na jakąś karawanę bądź coś w ten deseń. Niestety, była to jakaś nieciekawa banda i miała do niego widocznie problem. Lecz krasnolud nie z takich opresji już wychodził. Musiał tylko improwizować. Na zaczepkę jednego z nich ze spokojem odrzekł w stronę dostojnie ubranego młodzieńca.
- Jestem Olhivier Cierpliwy z klanu Rosomaka - i tu wskazał na swój sygnet rodowy, który zabłysł nienaturalnie purpurą i turkusem. - zwany również jako pogromca orków, orklinów i hobgoblinów z gór Tarasowych. Od kilku dni tropie te kurwy i śmiem twierdzić, że kilka z nich ukryło się w tych ruinach. - wskazał na zarośniętą budowlę za plecami.
- A ty, młodzieńcze, czy widzisz ten młot? - zwrócił się nagle do człowieka, który nazwał go przykurczem po czym przejechał dłonią nad swoim orężem zsypując kilka różnobarwnych iskier dla dobrego efektu. - Waż słowa, o ile chcesz zachować swój upośledzony mózg w czaszce. Bo kiedy ja tracę cierpliwość to on wchodzi do gry. - spojrzał groźnie po czym zwrócił się znowu do bogato ubranego młodzieńca lecz z miną raczej wyrażającą zniecierpliwienie.
- A wy czego chcecie od poczciwego krasnoluda?
Mężczyźni popatrzyli zdziwieni na krasnoluda.
- Patrzcie, nie dość że pokurcz, to jeszcze pyskuje.- zaśmiał się wysoki, barczysty mężczyzna który na plecach miał przewieszony duży, dwuręczny miecz.
- Sam tu jesteś, czy więcej takich jak ty się tu kręci?- spytał niższy od przedmówcy, aczkolwiek bardzo nieprzyjemny z twarzy jegomość z blizną zamiast prawego ucha. Jeźdźcy wciąż krążyli w około krasnoluda.
Wydawało mu się że to jakaś eskorta tego zamożnego, więc próbował z nim konwersować. Niestety milczał. Odzywały się tylko zbiry, na których Olhivier widocznie nie zrobił wrażenia. Jednak warto było próbować. Zresztą nie miał innego wyjścia jak ciągnąć to dalej.
-Nie słyszałeś kim jestem? Łowcy pracują sami. W szarży nie patrze kto mi pod obuch wpadnie. A teraz wybaczcie, muszę zająć się swoim celem. Mam nadzieje że nie spłoszyliście tych dziwek.
Zgarnął swój młot i skierował się w stronę placyku. Popatrzył wymownie na zagradzającego mu drogę jeźdźca. Czekał aż usunie mu się z drogi.
Żaden z mężczyzn nie miał zamiaru przepuścić krasnoluda.
- Bierzemy pokurcza? Zawsze to kilka monet więcej będzie. Przyda się pewnie w jakiejś kopalni, może Mearl będzie chciał go kupić. przemówił ten bez ucha. Potem dla krasnoluda nastała kompleta ciemność, poprzedzona wybuchem bólu gdzieś z tyłu głowy.


Towarzysze krasnoluda musieli odetchnąć z ulgą słysząc, że ten ich nie wydał. Odprężenie nie trwało jednak długo. Kiedy ich krzepki kompan chciał opuścić krąg utworzony z jeźdźców, jeden z nich wyciągnął mała, grubą pałkę obitą skórą, po czym zdzielił nią barda przez głową. Ten padł na ziemię tracąc przytomność. Dwóch jeźdźców zeszło z konia i wpakowali nieprzytomnego krasnala na jednego z koni.
- Rozejrzyjcie się po okolicy, chuj wie czy nie ma ich tutaj więcej.- warknął ten uzbrojony w dwuręczny miecz. Dwóch mężczyzn z kuszami i mieczami ruszyło w stronę miasteczka traktem, rozglądając się uważnie. Na szczęście kryjówka towarzyszy była na tyle dobra, by bandyci ich nie zobaczyli. Pozostała część jeźdźców ruszyła do dworu, wlokąc barda ze sobą.

Dwaj mężczyźni, wysłani na zwiad zniknęli za zakrętem.

Mężczyzna nr 1 - (12 PW), KP 10, RO +0,+0,+2
Mężczyzna nr 2 - (15 PW), KP 14, RO +2,+0,+0 (
 
__________________
"Marzę o cofnięciu czasu. Chciałbym wrócić na pewne rozstaje dróg w swoim życiu, jeszcze raz przeczytać uważnie napisy na drogowskazach i pójść w innym kierunku". - Janusz Leon Wiśniewski

Ostatnio edytowane przez daamian87 : 18-01-2013 o 22:10.
daamian87 jest offline  
Stary 16-01-2013, 12:04   #30
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Na głupotę, podobno, nie ma lekarstwa. A może to było bohaterstwo, od głupoty czasami nie do odróżnienia?
Gdy na trakcie pojawiło się sześciu jeźdźców, Jack spróbował zlać się z otoczeniem. Nigdy nie wiadomo, kogo spotka się na swej drodze - porządnych ludzi, czy rzezimieszków. I zdecydowanie lepiej było zachować nieco ostrożności, niż z radością rzucać się na spotkanie z nieznajomymi.

Wnet okazało się, że to nie Olhivier ma rację, a ci, co postanowili w ukryciu poczekać na rozwój sytuacji. Na szczęście krasnolud nie zginął... Jeszcze. Nie było wiadomo, co tamci dalej wymyślą. Od razu widać było, że pokojowych zamiarów to nie mają.

- Weźmy się za tamtych dwóch - zaproponował, gdy jeźdźcy się rozdzielili i dwóch pojechało sprawdzić okolicę. - Wyrównamy nieco szanse. Potem spróbujemy uwolnić Olhiviera.
 
Kerm jest offline  
 


Narzędzia wątku
Wygląd

Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 15:03.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172