Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - DnD > Archiwum sesji z działu DnD
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu DnD Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie DnD (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 08-02-2013, 19:53   #1
 
Mendorian's Avatar
 
Reputacja: 1 Mendorian jest na bardzo dobrej drodzeMendorian jest na bardzo dobrej drodzeMendorian jest na bardzo dobrej drodzeMendorian jest na bardzo dobrej drodzeMendorian jest na bardzo dobrej drodzeMendorian jest na bardzo dobrej drodzeMendorian jest na bardzo dobrej drodzeMendorian jest na bardzo dobrej drodzeMendorian jest na bardzo dobrej drodzeMendorian jest na bardzo dobrej drodzeMendorian jest na bardzo dobrej drodze
[FR] Bastion Straconych Dusz

Chapter 1
Przeklęte Ruiny


Arturia Pendragon

Dyliżans którym jechała Arturia był ciągnięty przez dwa konie, nie było w środku nikogo poza nią i woźnicą który kierował końmi. Arturia jechała właśnie do Wrót Baldura które to były położone na wybrzeżu mieczy. Woźnica co chwilę spoglądał na Arturie, i na jej sakiewkę
- Jesteś pewna ze stać cię na tą podróż? - pytał podejrzliwie, bowiem jazda tym dyliżansem tania nie była.. na szczęście wszystko wynagradzało luksusowe wnętrze, siedzenie było tak miękkie jak królewskie łoże, więc podróż która trwała prawie trzy dni przebiegała bez bólów kręgosłupa, a woźnica pozwalał nocą patrolować kobiecie okolicę by sprawdziła czy nie ma tam żadnych bandytów. Od tak, by rozruszała kości od zbyt długiego siedzenia w jednym miejscu. Było późne południe kiedy to na drodze pojawił się wysoki mężczyzna z dwoma toporami w dłoniach. Stanął na środku drogi jak gdyby chciał zostać rozjechanym przez konie
- Co ten wariat sobie wyobraża?! - krzyknął woźnica i zatrzymał konie, mężczyzna nie odpowiedział ruszył w kierunku Dyliżansu - Te, paladynko szykuj broń.
Mężczyzna podniósł topór i podszedł do jednego z koni, przez chwilę go głaskał po czym spojrzał na woźnicę
- Kim ty kurwa jesteś? - zapytał woźnica, mężczyzną patrzył na niego przez chwilę ścisnął topór i uniósł go. Woźnica zeskoczył z wozu i zaczął biec w kierunku lasu. Mężczyzna natomiast sprawnym cięciem urąbał łeb jednemu koniowi, drugi koń zarżał.. zaczął tupać kopytami i już chciał uciec jednak nie zdążył bo mężczyzna i jego skrócił o głowę. Woźnica zniknął w gęstym lesie, mężczyzna spojrzał na Arturię, potem na jej sakiewkę
- Wiesz ze niebezpiecznie jest nosić przy sobie złoto? - zapytał z drwiącym uśmiechem na twarzy i wyciągnął rękę w stronę sakwy nie zdając sobie sprawy z tego ze Arturia nie jest bezbronną kobietą.


Ar'amil Ealoeth


,,Udaj się na Wybrzeże Mieczy.. i zobacz co się dzieje w podziemnych ruinach w pobliżu Wrót Baldura to wszystko jest bardzo podejrzane, podobno słyszano ze działa tam jakiś mroczny kult, zobacz czy plotki były prawdą.'' - to było zlecenie głowy rodziny Ealoeth, niejakiego Thomasa 56 letniego mężczyzny którego mądrość była większa od połowy społeczeństwa Zapomnianych Krain, za dawnych czasów mężczyzna ten był znanym poszukiwaczem przygód ale kiedy jego kręgosłup został połamany w wielkiej bitwie z orkami zaczął badać krainy za pomocą szpiegów takich jak Ar'amil. Szpieg jechał samotnie konno w stronę wrót Baldura, po drodze nie napotkał żadnych bandytów.. gangów ani orków więc wycieczka trwająca prawie dwa dni dobiegała końca a Ar'amil był cały i zdrowy. Wszystko przebiegało bez problemów aż do pewnego czasu... na drodze ujrzał dyliżans do niego były podpięte dwa konie jednak ich głowy znajdowały się parę metrów dalej od ciała.. był to okropny widok. Przez las uciekał woźnica,cały spocony i przerażony nie oglądając się za siebie a obok dyliżansu stał mężczyzna nękający jakąś kobietę w środku wozu (Arturia), trzymał dwa zakrwawione topory.

Bailey Fence

Bailey stał przed budynkiem który kiedyś był jego domem, po wielu przygodach wrócił on do Wrót Baldura by spotkać się ze swoją matką i.. ojczymem. Bailey usłyszał odgłosy zabawy i krzyki dobiegające z domu, gdy zapukał usłyszał szuranie krzeseł, krzyki ucichły. Ktoś podszedł do drzwi o otworzył je, był to młody mężczyzna, 19 lat na oko w ręku trzymał miecz i celował nim w klatkę piersiową Baileya
- Jeżeli przyszedłeś tu po nią.. to wiedz ze będziesz musiał stawić mi czoła bandyto.. ona nie wydała waszego szefa, to nieporozumienie i nie macie prawa jej tknąć.. a jeżeli już chcecie musicie najpierw pokonać mnie. A wiedzcie ze potrafię powalić dziesięciu zbrojnych - zaczął grozić mężczyzna, nagle Bailey ujrzał kobietę stojącą za mężczyzną. Była to piękna kobieta o brązowych włosach i zielonych oczach, miała także piękną figurę której pozazdrościłaby nie jedna mieszkanka Wrót Baldura.
- Nie, nie możesz poświęcić siebie dla mnie.. to moja sprawa.. jeżeli moim przeznaczeniem jest umrzeć to niech tak się stanie.. bylebyś tylko ty przeżył mój kochany - powiedziała przerażona kobieta - Błagam, nie rób mu krzywdy.. mi możesz zrobić co tylko zechcesz.
Młody mężczyzna przyjrzał się Baileyowi, i schował miecz do pochwy
- Możesz już iść, nie masz się czego bać kochanie.. toż to syn poprzednich właścicieli tego domu - odparł mężczyzna - Najmocniej przepraszam za zamieszanie.. moja dziewczyna jest poszukiwana przez pewną organizację bandytów i staram się ją ochraniać za wszelką cenę. Wiadomo we Wrotach Baldura jest bezpiecznie ale warto zachować ostrożność, co do twojej rodziny, wyprowadzili się i nie mieszkają już tutaj. Szczegółowych informacji nie posiadam, ale za wszelką cenę chcieli opuścić Wrota, sam nie wiem dlaczego ukrywali to. Ale w ostatnich tygodniach jakie tu spędzili byli bardzo skryci i przerażeni.
Nagle przed drzwiami pojawił się pijany mężczyzna, wyglądał identycznie jak ten który otworzył drzwi.. prawdopodobnie byli braćmi bliźniakami
- Te, Imih co robimy z tymi poprzednimi właścicielami? Bo się w piwnicy strasznie kręcą, trzeba ich zabić póki straż chałupy nie przetrząsnęła - powiedział ledwo trzymając się na nogach. Imih zbladł i spojrzał na Baileya
- Nie słuchaj go,pijany jest - powiedział Imih przerażony - A teraz idziemy się bawić, bywaj przyjacielu.
Imih zamknął drzwi.. po chwili słychać było głośny huk.. prawdopodobnie pijany mężczyzna wywrócił się.

Altonserim & Samin

Altonserim i Samin siedzieli przy wielkim stole podczas wielkiej uczty, wokół stołu siedziało dziesięciu mężczyzn i pięć kobiet. Dwójka gnomów została zaproszona z powodu tego ze pomogli uwolnić dziewczynę właściciela domu z rąk bandytów, myśleli bowiem ze zarobią złoto. Niestety jako wyraz wdzięczności zostali zaproszeni na ucztę na której czuli się nie zręcznie, wszyscy traktowali ich jak dzieci z powodu ich wzrostu co bardzo ich irytowało. Podczas siedzenia przy stole rozległo się pukanie do drzwi [Bailey]
- Szybko, braciak.. schowaj ciała które są w piwnicy! - krzyknął właściciel domu do swojego brata bliźniaka siedzącego przy stole, potem spojrzał na swoją dziewczynę - Kochanie schowaj się..
Gdy zobaczył ze gnomy patrzą na niego podejrzliwie, właściciel zbladł i odparł
- Chowamy tam ciała bandytów którzy chcieli zabić moją dziewczynę.. chcieliśmy eee.. uniknąć rozlewu krwi - powiedział po czym udał się do drzwi z których rozlegało się pukanie. Dziewczyna właściciela wyskoczyła za nim, nie wysłuchała jego rozkazu. Po paru minutach wróciła z uśmiechem na twarzy
- Ah, to nic takiego.. nie potrzebnie zrobił z tego dramat.. ah ten mój kochanek - powiedziała dziewczyna właściciela usiadła obok gnomów i chwyciła kielich wina. Ledwo trzymający się na nogach brat bliźniak właściciela wyszedł z piwnicy i podszedł do drzwi, gdzie właściciel domu rozmawiał właśnie z jakimś chłopakiem..
- Te, Imih co robimy z tymi poprzednimi właścicielami?! Bo się w piwnicy strasznie kręcą, trzeba ich zabić póki straż chałupy nie przetrząsnęła! - krzyknął ledwo trzymając się na nogach. Właściciel trzasnął drzwiami i podbiegł do pijanego brata po czym popchnął go tak ze ten wywrócił się z głośnym hukiem na podłogę.
- Zamknij ryj jełopie! - krzyknął Imih (właściciel)
 

Ostatnio edytowane przez Mendorian : 23-07-2013 o 16:11.
Mendorian jest offline  
Stary 08-02-2013, 23:13   #2
 
Gerappa92's Avatar
 
Reputacja: 1 Gerappa92 jest godny podziwuGerappa92 jest godny podziwuGerappa92 jest godny podziwuGerappa92 jest godny podziwuGerappa92 jest godny podziwuGerappa92 jest godny podziwuGerappa92 jest godny podziwuGerappa92 jest godny podziwuGerappa92 jest godny podziwuGerappa92 jest godny podziwuGerappa92 jest godny podziwu
Alton, z miłą chęcią pomógł znajomemu który był znajomym jego znajomego. Bo w końcu 'jeden za wszystkich a wszyscy za jednego'. A chłopak miał doprawdy kłopot nie mały. Jego ukochana była w rękach jakichś zboczonych bandytów. Trzeba było interweniować.

Akcja przebiegła szybko bo porywacze okazali się kompletnie nie przygotowani. Później w ramach rekompensaty za pomoc gnom dostał zaproszenie za ucztę. Uczta nie była głupim pomysłem. Alton uwielbiał popić i zdrowo pojeść. I tak gnom o włosach czarnych jak smoła siedział właśnie przy długiej ławie i pił duszkiem z cynowego kufla. Nogi zwisały mu z ławy i kołysały się lekko. Kiedy skończył poić się gorzkim chmielowym trunkiem, odgryzł soczysty kawałek mięsa z nogi kurczaka którą dzierżył w ręce jak królewskie berło. Powoli i ze smakiem przeżuwał kawałek mięsa i z zaciekawionymi wielkimi czarnymi oczami wpatrywał się w dziewczynę, którą wyratowali. Spojrzenie było długie i niezręczne, typowe dla jedzącego i jednocześnie myślącego Altona. Coś mu tu nie pasowało. Tylko nie był pewien co. Czy ta biesiady nie jest jakaś podejrzana czy też ten kurczak jest słabo doprawiony. Nagle z zamyślenia wyrwało go pukanie do drzwi i wywołane tym niespodziewane zamieszanie.

- Szybko, braciak.. schowaj ciała które są w piwnicy! - krzyknął właściciel domu do swojego brata bliźniaka siedzącego przy stole.

- Chcieliśmy eee.. uniknąć rozlewu krwi

- Te, Imih co robimy z tymi poprzednimi właścicielami?!

Na jego twarzy pojawił się zmieszany uśmiech. Z trudem przełknął kawałek kurczaka a potem tyrpnął łokciem Samina i przechylił się w jego stronę by do niego szepnąć.

-Najwidoczniej tym razem to ktoś nam zrobił psikusa. Od razu mi coś tu nie pasowało. - i zwinnym ruchem zsunął się z ławki - Na co czekasz? Idziesz zemną? Może wypadałoby zejść do piwnicy i dowiedzieć się o co tu właściwie chodzi? - rzucił do gnoma a po chwili zniknął pod stołem. Lawirował pomiędzy nogami i po cichutku oraz niepostrzeżenie spróbował przedostać się do piwnicy.
 
__________________
"Rzeczą ważniejszą od wiedzy jest wyobraźnia."
Albert Einstein
Gerappa92 jest offline  
Stary 08-02-2013, 23:32   #3
 
Smirrnov's Avatar
 
Reputacja: 1 Smirrnov wkrótce będzie znanySmirrnov wkrótce będzie znanySmirrnov wkrótce będzie znanySmirrnov wkrótce będzie znanySmirrnov wkrótce będzie znanySmirrnov wkrótce będzie znanySmirrnov wkrótce będzie znanySmirrnov wkrótce będzie znanySmirrnov wkrótce będzie znanySmirrnov wkrótce będzie znanySmirrnov wkrótce będzie znany
Ar'amil z uśmiechem na twarzy przyjął powierzone mu zadanie. Thomas, jak kazał na siebie wołać jego, bądź co bądź, krewny. Nie widział go już od ładnych kilku lat konwersując z nim listownie, ale jeśli dobrze pamiętał miałby wygląd około 60latka licząc ludzkimi standardami.Co nie znaczyłoby wcale że właśnie taką liczbę ów mężczyzna posiada. Może plecy odmawiały mu posłuszeństwa, lecz umysł pracował z dawną młodzieńczą werwą, a doświadczenie potrafiło przeanalizować każdą sytuację na kilkanaście sposobów. Ar'amil podziwiał krewniaka i darzył go ogromnym szacunkiem, jedyne co kuło go niczym drzazga w opuszku palca to odmienne nastawienie do otaczającego ich świata.
Pewnie gdyby nie tamten orczy bunt, to nadal siedziałbym na jakimś zapchlonym przyczółku nudząc się jak wiekowe smoczysko pomyślał Ar'amil przeżuwając końcówkę zerwanego po drodze źdźbła trawy.
Nad zębami, osadzonymi w zwyczajnie wyglądających ustach, tkwiły migdałowe oczy z zielonymi tęczówkami poprzecinanymi kolorem krwistej czerwieni. Prosty smukły nos rozdzielał obie źrenice ciekawie lustrujące podłoże po którym stąpały odziane, w całkiem normalne buty, stopy. Skórzana zbroja nie krępowała ruchów, a liczne ćwieki zostały zmatowione by nie odbijać niepożądanego światła. Dłonie ubrane w rękawice z obciętymi palcami pilnowały by broń przypadkiem nie "ożyła" hacząc o jakąś gałązkę. Ciemne włosy spadały na plecy splecione w warkocz, a szpiczaste uszy łowiły leniwe odgłosy puszczy. Śniada skóra wyłapywała delikatne podmuchy wiatru. Przedzierając się przez niewielkie drzewka i krzewy spokojne dźwięki lasu przerwało przedziwne i całkiem ludzkie darcie jadaczki.

- Święta czy co? - mruknął pod nosem rejestrując szaleńczy bieg jakiegoś człowieka. Do jego nozdrzy dotarł zapach krwi, a oczom ukazała się interesująca sceneria.
-Rzeczywiście święta. - mruknął ponownie uśmiechając się i analizując całą sytuację.

Odrąbane końskie łby prezentowały się okazale, biorąc pod uwagę, że to dłonie tego tam przy powozie sprawiły ich oderwanie od reszty ciała. Panna, której głos wyraźnie było słychać, na pewno nie prosiła o niezbyt umiejętne naprzykrzanie się osiłka. Ten, odziany jak to rzezimieszek, w naprędce skleconą imitację zbroi i wyglądające na znoszone łachy, stał przepięknie tyłem do elfa prezentując swoją nieciekawie wyglądającą rzyć.
Cóż, przynajmniej jakaś rozrywka pomyślał Ar'amil podkradając się ze spokojem do potencjalnego adwersarza powoli i prawie bezszelestnie wysuwając rapier, licząc na inteligencję nieznajomej by utrzymać topornika jeszcze trochę w tej idealnej pozycji.
Zobaczymy czy kuśtykając równie sprawnie machasz toporkami uśmiech zagościł twarzy elfa podczas gdy czubek rapiera zmierzał prosto w zgięcie nogi gdzie pancerz najcieńszy, a potencjał uszkodzeń ogromny. Lekki opór i po chwili ścięgna zostały na dobre uszkodzone więc cała postać mężczyzny, lubieżnie wyciągającego palce, ugięła się pod własnym ciężarem. Resztę dokończył za Ar'amila elegancki buzdygan zatapiając się w czubku głowy przeciwnika.

(musiałem niestety portret dać w załączniku.)
 
Załączone Grafiki
File Type: jpg wampir1.jpg (16.9 KB, 8 wyświetleń)
lastinn player
__________________
Kto lubi czytać, ten dokonuje wymiany godzin nudy, które są nieuchronne w życiu, na godziny rozkoszy.

Ostatnio edytowane przez Smirrnov : 10-02-2013 o 12:12.
Smirrnov jest offline  
Stary 10-02-2013, 11:20   #4
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Wysoki mężczyzna, w ciut podniszczonej zbroi, z zaciekawieniem, ale i z niepokojem, spoglądał na człowieka, który stał w wejściu do jego rodzinnego domu i zapewniał go, że jego całą rodzina nagle opuściła rodzinne gniazdo i w pospiechu wyjechała z Wrót.
Nie mieściło mu się to w głowie. W końcu nie tak znowu dawno był w domu. Nic nie słyszał o projekcie przeprowadzki. I z jakich niby powodów matka i ojczym mieliby porzucić cały interes i ruszyć w świat?

Bailey zamrugał, wpatrując się w zamknięte tuż przed jego nosem drzwi. W jego uszach dźwięczały słowa, wypowiedziane przez jakiegoś pijaczka, który wspomniał o konieczności zabicia paru, siedzących w piwnicy osób.
Z trudem opanował chęć wparowanie do środka i poderżnięcia kilku gardeł. Tamtych w środku, w JEGO domu, było trochę za dużo. Gdyby miał obok siebie swoich kompanów, rozwaliłby drzwi i zrobiliby porządek ze wszystkimi.
A gdyby się okazało, że pijaczek bredził w pijanym widzie? Cóż...

Bailey rozejrzał się dokoła, jakby szukał mądrej rady. Ta jednak nie nadchodziła. Na ulicy było tylko trzech strażników, szarpiących jakąś małą dziewczynkę. Żadnego z nich nie znał, a na dodatek nie wyglądali ani na mądrych, ani na zbyt odważnych. No i nie znał żadnego z nich. Równie dobrze, zamiast pomóc, mogliby wsadzić go do lochu.

- Pani Cowley, dzień dobry! - po paru stuknięciach drzwi domu sąsiadów otworzyły się.
- Bailey! Dawno cię nie było!
- Właśnie wróciłem - odparł Bailey. - Nie wie pani, co z moimi rodzicami?
- A nie. - Sąsiadka pokręciła głową. - Prawdę mówiąc nie widziałam ich od jakichś trzech, czterech dni.
Po wymienieniu paru grzeczności Bailey pożegnał się.

Swój własny dom znał równie dobrze, jak własną kieszeń i dostać się do środka mógłby nie tylko wykorzystując frontowe drzwi. Jeśli jednak pijaczek mówił prawdę, to należało wejść do piwnicy. A jeszcze lepiej - najpierw sprawdzić, czy ktoś w piwnicy faktycznie jest przetrzymywany.
Na pozór obojętnym krokiem przeszedł na tyły domu. Tu rosło drzewo, po którego gałęziach nieraz wydostawał się ze swojego pokoju. I wracał. Nawet na dach mógłby się dostać.
Nie to go jednak interesowało. Przynajmniej w tej chwili.
Przykucnął przy małym okienku, znajdującym się niemal na poziomie ziemi i zbił niewielką szybkę. Odsunął rygiel i otworzył okienko.
- Jest tam kto? - spytał.
 
Kerm jest offline  
Stary 11-02-2013, 14:35   #5
 
Hermit's Avatar
 
Reputacja: 1 Hermit jest na bardzo dobrej drodzeHermit jest na bardzo dobrej drodzeHermit jest na bardzo dobrej drodzeHermit jest na bardzo dobrej drodzeHermit jest na bardzo dobrej drodzeHermit jest na bardzo dobrej drodzeHermit jest na bardzo dobrej drodzeHermit jest na bardzo dobrej drodzeHermit jest na bardzo dobrej drodzeHermit jest na bardzo dobrej drodzeHermit jest na bardzo dobrej drodze
Dziwny los pchał młodzika w wszelkie nie znane mu strony, ale w takie w jakich się teraz podział nikt, ale to nikt z jego familii wiary by nie dał.
Dane mu było poznać Altonserima, chłopa równego jak pięść ziemi, gdzie zawiły los oraz ich nie do końca przekonywujące czyny posadziły ich za obliczem obstawionego stołu, gdzie atmosfera nie pachniała bzem czy lawendom, a papierzakiem.

Samin był Gnomem, dumnym z swego pochodzenia, jak i imienia nadanego mu przez tatusia i mamusie. Nosił nazwisko rzemieślników, lecz rzemieślnikiem nie był. Inteligencja, jaką przejawiał w swoich najmłodszych latach w połączeniu z bystrością i nadmierną pewnością siebie sprawiły iż rodzice, zamożni trochę, posłali szczeniaka na Akademie Sztuk Magicznych, gdzie na katedrze iluzji szybko wzbił swą osobę do rangi Lisa, przebiegłego skurczybyka. Ale to było kiedyś, dyplom był kiedyś, a teraz siedzi przed stołem opierając swą głowę o splecione dłonie lustrując okolice, co raz przytakując sztucznym uśmieszkiem spojrzenia postronnych.

Te, Imih co robimy z tymi poprzednimi właścicielami...

...zabić póki straż chałupy nie przetrząsnęła!

Gibkim uchem wychwycił to, na co czekał przed dłuższą chwile. Sam osobiście lubił psikusy, lecz nie do takiego stopnia by działa się krzywda niewinnym.

Alton chwile później wyrwał go z zadumy by ten szedł z nim, lecz zbył go krótkim skinięcie mgłowy i szybkim mrugnięciem. Miał inny plan, który wymagał skupienia.

W pomieszczeniu panował zgiełk, nie mówiąc już o nasilającym się chaosie. Młody, dobrze odziany adept sztuk magicznych chwile później zsunął się z ławy pod wielki stół, gdzie rozpoczął grę w której był mistrzem.

Kilkoma szybkimi, stanowczymi ruchami wyczarował czar, który znany był mu od dawien dawna. Tańczące światła za oknami miały symbolizować pochodnie, strażników w mniemaniu małego czarodzieja, a widmowy odgłos miał biesiadujących w tym upewnić.
Czar ten pochłonął resztki jego uwagi, koncentrując się na szczęku zbrojnych, dwojga w jego mniemaniu rozmawiających niewyraźnym głosem. Odgłos miał zatrzymać się przy drzwiach, gdzie przerodzić się miał w gruby, stanowczy męski głos.

- Jam jest Jonatan Altun, dziesiętnik straży doborowej. Wiemy o przetrzymywaniu gospodarzy. Macie pięć minut na uwolnienie zakładników i kapitulacje, a ujdziecie z życiem.

Pozostało czekać na reakcje.
 
__________________
"Ten, któremu starczy odwagi i wytrwałości, by przez całe życie wpatrywać się w mrok, pierwszy dojrzy w nim przebłysk światła"
Chan
Hermit jest offline  
Stary 11-02-2013, 17:29   #6
 
Mendorian's Avatar
 
Reputacja: 1 Mendorian jest na bardzo dobrej drodzeMendorian jest na bardzo dobrej drodzeMendorian jest na bardzo dobrej drodzeMendorian jest na bardzo dobrej drodzeMendorian jest na bardzo dobrej drodzeMendorian jest na bardzo dobrej drodzeMendorian jest na bardzo dobrej drodzeMendorian jest na bardzo dobrej drodzeMendorian jest na bardzo dobrej drodzeMendorian jest na bardzo dobrej drodzeMendorian jest na bardzo dobrej drodze
Arturia Pendragon & Ar'amil Ealoeth

Muzyka
Barbarzyńca już miał zamiar wyrwać sakiewkę Arturii kiedy to nagle pojawił się mężczyzna.. elf dokładnie siedział on na koniu który galopował w stronę bandyty, A'rmil trzymał w ręku miecz.
- Obrońca uciśnionych się znalazł - jęknął barbarzyńca, Ar'mil próbował uderzyć go w zgięcie nogi jednak bandyta był szybszy wcześniej zauważył w który punkt celuje miecz i wzrok elfa i szybko zablokował cios... udało mu się go zablokować jednak jego topór nie wytrzymał siły uderzenia i pękł na pół.
- Ku*wa... dostałem te topory od ojca... wiele lat temu, byłem wtedy dzieckiem. I ty śmiałeś go zniszczyć nędzny elfie? - zapytał wściekły barbarzyńca - I ty go śmiałeś zniszczyć?!
Bandyta ku zaskoczeniu elfa nie zaatakował, przyłożył on palce do ust i zagwizdał, zza krzaków zaczęły wyłaniać się sylwetki mężczyzn, także barbarzyńców.
- Ten dyliżans wpadł w zasadzkę.. siedzimy tu od dwóch dni czekając na jakiś powóz który będzie przewoził jakieś piękne panienki, albo złoto - odparł jeden z dziesięciu barbarzyńców - Jesteśmy Krwawymi Harpiami, gildią bandytów znaną na całym wybrzeżu mieczy.. atakujemy, grabimy i każdy się nas obawia. Teraz wy będziecie jednymi z naszych ofiar.
Walka z nimi nie miała najmniejszego sensu, zarówno Arturia jak i A'rmil wiedzieli o tym. Gdyby wdali się z nimi w bójkę zapewne obydwoje by skończyli krótsi o łeb. Barbarzyńcy chwycili Arturię za włosy i wytargali z wozu, po czym nałożyli jej chustę na oczy tak by nic nie widziała. Kolejny był elf, otoczyli go i szybko nałożyli chustę na oczy
- A teraz udacie się z nami do naszej kryjówki.. szef zdecyduje co z wami zrobi

Muzyka

Arturia i A'rmil nic nie widzieli, szli z barbarzyńcami ponad godzinę.. po chwili usłyszeli dźwięk otwierającej się klapy i zaczęli schodzić po krętych schodach. Barbarzyńcy co jakiś czas im ubliżali, A'mil słyszał rżenie swojego konia...
- Stul ryj koniu zasrany! - krzyknął jeden z bandytów - Bo ci łeb ukręcę!
Ciągnięcie konia po tak krętych schodach musiało być nie lada wyzwaniem. Pierwsze co bohaterowie usłyszeli schodząc w dół to śpiew barda (link u góry). Gdy już zeszli usłyszeli głos szefa
- Coście mi tu przyprowadzili? - zapytał grubym głosem, barbarzyńcy ściągnęli bohaterom chusty z oczu, ujrzeli oni obok śpiewającego barda, tłum barbarzyńców którzy popijali piwo, bili się.. liczyli monety, a szef siedział na wielkim czerwonym tronie na samym środku podziemi, obok stały dwie nagie panienki, po lewej brunetka a po prawej blondynka.
- Napadliśmy na ich dyliżans i stawiali opór.. stwierdziliśmy ze ty wybierzesz im karę - odparł jeden z barbarzyńców. Szef rozciągnął się
- Mam pomysł - zaczął i uśmiechnął się drwiąco - Wydano poprzedniego dowódcę naszej gildii była to pewna kobieta.. zrobiła to złośliwe, porwaliśmy ją by odpowiednio ukarać ale kilku bohaterów się zjawiło i odbili ją z naszych rąk zabijając przy tym kliku naszych ludzi. Jeżeli należycie do ludzi dobrych dodam ze jest to wiedźma z przeklętych ruin, pragnie przejąć wybrzeże mieczy razem ze swoim chłopakiem.. chcemy byście skrócili ją o głowę, obecnie przebywa we wrotach Baldura..
Gdy dowódca skończył, jeden z barbarzyńców wyrwał Arturii sakiewkę
- Oddamy wam sakiewkę i konia kiedy skończycie robotę, to jak podwieźć was do Wrót Baldura? - odparł barbarzyńca widząc minę paladynki.

Bailey Fence

Muzyka

Bailey wskoczył przez okno do swego pokoju, stan pokoju był nienaruszony. Był tak samo umeblowany, wszystko było tak samo ułożone jak w dzień w którym opuścił rodzinny dom. Na dole wszyscy świetnie się bawili, słychać było śpiewy.. okrzyki radości i fałszywego właściciela wydzierającego się na swego brata bliźniaka.
- Słyszeliście ten huk na górze?! - krzyknął jakiś mężczyzna przerażony... Bailey nie znał tego głosu więc to zapewne jeden z uczestników ,,Imprezy'' , mężczyzna musiał mieć naprawdę dobry słuch skoro słyszał wejście Baileya do środka. Nie było odpowiedzi, albo nikt nie usłyszał tego krzyku (co było raczej nie możliwe) albo ktoś odpowiedział na tyle cicho ze Fance tego nie usłyszał. Jednak przez dłuższą chwilę wsłuchiwania się nikt nie wchodził na górę, Bailey pomodlił się w duchu by tak pozostało. Nagle.. drzwi otworzyły się, do środka weszła dziewczyna ,,fałszywego właściciela''
- To znowu ty... - jęknęła - Mówiłam ze twoich rodziców tu nie ma, a ty niegrzeczny chłopczyku nie uwierzyłaś.. będę musiała cię za to ukarać
Nagle w ręku kobiety pojawiła się mała kula ognia
- Będę musiała cię przypalić.. przykro mi chłopczyku.. trzeba było być grzecznym. - powiedziała z drwiącym uśmiechem na twarzy.. nagle z dołu dobiegł krzyk i walenie do drzwi
- - Jam jest Jonatan Altun, dziesiętnik straży doborowej. Wiemy o przetrzymywaniu gospodarzy. Macie pięć minut na uwolnienie zakładników i kapitulacje, a ujdziecie z życiem.
- I jeszcze naskarżyłeś straży.. teraz to spalę cię i zjem na kolacje.. będziesz daniem głównym dzisiejszej uczty - odparła dziewczyna ,,wiedźma''


Altonserim & Samin

Alton zbliżał się do drzwi od piwnicy by sprawdzić co się dzieje w środku, Samin jednak uznał ze nie pójdzie z nim tam. Prawdopodobnie był tchórzem, nagle Alton ujrzał pochodnie w oknie i usłyszał pukanie do drzwi.
- Kto to znowu kurwa?! - krzyknął wściekły właściciel, wziął duży łyk piwa i chwycił udko kurczaka ze stołu, obgryzając udko szedł w stronę drzwi.
- Jam jest Jonatan Altun, dziesiętnik straży doborowej. Wiemy o przetrzymywaniu gospodarzy. Macie pięć minut na uwolnienie zakładników i kapitulacje, a ujdziecie z życiem!. - wszyscy usłyszeli głos strażnika, właściciel zrobił szerokie oczy i upuścił udko na podłogę. Wyciągnął on z szafki obok krótki miecz i podszedł z nim do leżącego na podłodze brata, przyłożył miecz do jego gardła i podciął go.
- To przez ciebie gnoju! - krzyknął wściekły i zaciął ciąć głowę brata, goście zaczęli krzyczeć przerażeni i wyskakiwali przez okno z domu popychając się przy tym. Głowa brata została oddzielona od reszty ciała
- To przez ciebie gnoju! - krzyczał fałszywy właściciel, prawdopodobnie mężczyzna był chory psychicznie.. nawet nie miał zamiaru otwierać drzwi.
- WYPIERDALAJCIE STĄD GNOMY ZASRANE! - krzyknął w stronę gnomów którzy jako jedyni pozostali w budynku.
 
Mendorian jest offline  
Stary 11-02-2013, 19:16   #7
 
Smirrnov's Avatar
 
Reputacja: 1 Smirrnov wkrótce będzie znanySmirrnov wkrótce będzie znanySmirrnov wkrótce będzie znanySmirrnov wkrótce będzie znanySmirrnov wkrótce będzie znanySmirrnov wkrótce będzie znanySmirrnov wkrótce będzie znanySmirrnov wkrótce będzie znanySmirrnov wkrótce będzie znanySmirrnov wkrótce będzie znanySmirrnov wkrótce będzie znany
Co ze mnie za dureń. Że też musiałem szarżować. Dlaczego tak bardzo chciałem rozrywki co? Może gdybym się dogadał. Cóż, nie jestem w tym dobry ale mogłem spróbować. Takie a nie inne myśli kłębiły się po głowie łotrzyka gdy związany i w pewnym sensie bez wzroku szedł prowadzony silną ręką bandyty. Podtrzymywała ona całą postać Ar'amila gdy po omacku schodził w dół. Stęchły zapach, echo oraz wyraźny chłód prowadziły do prostego wniosku. Lochy lub piwnica.
Hej, mi możecie ubliżać ale konia zostawcie w spokoju krzyknął w swoim wnętrzu Dostałem go darmo i nawet prosić nie musiałem, więc należy mu się szacunek dodał już spokojniejszym tonem. Dochodzące do ich uszu dźwięki jasno sugerowały, że instrument przeżywa tortury amatorstwa, a dobór słów i tematyki nie był niczym więcej jak pomyjami rzuconymi szczurom do ścieku.

- Zlitujcie się nad nami, zastrzelcie tego muzyka - mruknął elf starając się nie wpaść, a przynajmniej zrobić to prawie jak nieumyślnie, na całkiem miłe kształty panny.

Gdy chusty zostały z silnym szarpnięciem zdjęte Ar'amil zlustrował całe pomieszczenie. Piwnica jak piwnica, nie za ciepła nie za zimna. Dodatkowo atmosferę podgrzewały alkoholowe wyziewy bandy i dwie całkiem całkiem kobitki. Krańce pseudospeluny, wśród wrzawy i ogólnego rozgardiaszu, ginęły w mroku niedostrzegalnym już dla wrażliwych oczu łotrzyka. No, może poza szarym zarysem ścian i skrzyń zasłoniętych niemytymi cielskami nic nie docierało do oczu Ar'amila. Z uśmiechem na twarzy elf zauważył że jego darmowy koń ma się dobrze pomimo kilku rąk uderzających ciągle jego ciało w ramach "zaprzyjaźnienia".

- Przytulnie - wyrwało mu się

Kuksaniec głownią któregoś z bandytów na dobre obrzydził mu dalsze komentarze. Siedzący na środku pomieszczenia wódz, o niecodziennym i podkreślającym jego "wodzowskość" stroju, odezwał się do nich prosząc o dziwne zadanie. Tak czy inaczej chodziło o morderstwo i przy okazji zwiedzanie miasta. Niezgorsza propozycja. Może to o te ruiny nawet chodziło Thomasowi. szeroki uśmiech zagościł na myślowej twarzy Ar'amila

- No dobrze panie wielki wodzu. Przepraszam za nieporozumienie z wcześniej. Spłoszyło mi konia więc wiecie panie, szybka reakcja na pojawiające się zagrożenie. Gdzie zatem znajdziemy daną wiedźmę i czy sztosik z tej sakiewki nie mógłby zostać oddany w jakiejś części? Skoro mamy ją znaleźć musimy mieć stosowne argumenty dyplomacyjne a sami wiecie że nic tak nie otwiera drzwi i ust jak dobry trunek lub kilka "upominków" by takowy trunek nabyć.

- Słuchaj no gnoju - powiedział wódz wściekły - Nie mam zamiaru się z tobą targować.. robisz to albo twoja głowa będzie nabita na palu. Macie argumenty, wiedźma morduje ludzi, i razem ze swym chłopakiem w przeklętych ruinach kombinują jak by tu przejąć wybrzeże mieczy.

- Nie, jakoś się przyzwyczaiłem do własnej głowy. - odparł Ar'amil nie zwracając uwagi na podenerwowany głos wodza - Niech więc będzie. A konia możecie zatrzymać, nie potrzebuję go, to taki prezent od losu, przysporzył mi tylko kłopotów. - spojrzał na towarzyszkę - Skoro to wszystko to liczę przynajmniej na wskazanie kierunku w którym mam się udać do wyjścia. Oczywiście, możecie mi pomóc zakrywając oczy, żebym nie widział itp. Znam takie procedury. -odrzekł do wodza czekając na reakcje jego ludzi.
 
__________________
Kto lubi czytać, ten dokonuje wymiany godzin nudy, które są nieuchronne w życiu, na godziny rozkoszy.
Smirrnov jest offline  
Stary 11-02-2013, 20:00   #8
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Wspięcie się na rosnące pod oknem drzewo nigdy nie stanowiło dla Baileya trudności. Prawdę mówiąc mógłby to zrobić w środku burzy, w strugach lejącej się z nieba wody. W środku dnia nie stanowiło to najmniejszego problemu.
Gruba gałąź nawet się nie ugięła, gdy wykorzystując ją w niczym żeglarze schodzący na ląd wykorzystywali trap, dotarł w pobliże swojego okna. A dokładniej - okna swojego pokoju.
Okiennice były otwarte na oścież. Ostrożny rzut oka do wnętrza pozwolił stwierdzić, że w pokoju nikogo nie było. I oby jak najdłużej tak pozostało...
Żałował trochę, że nie mógł wejść od razu do piwnicy, ale drzwi prowadzące tam z zewnątrz zamknięte były na kłódkę i jej rozwalenie zaalarmowałoby zapewne mieszkańców domu. Aktualnych mieszkańców domu.

Ostrożnie podważył haczyk i po otworzył okno. Po cichu wślizgnął się do środka, tak samo, jak to robił już wielokrotnie w ciągu swego życia.
Nie zrobił najmniejszego nawet hałasu, ale mimo tego ktoś z siedzących na dole krzyknął, że na górze coś się dzieje. Był zapewne w pijanym widzie, albo też stało się coś, o czym Bailey nie miał pojęcia. Pozostawało przygotować się na przybycie kogoś, kto chciałby sprawdzić, czy alarm był prawdziwy.
Sięgnął po miecz.

Nie spodziewał się, prawdę mówiąc, że ktoś zechce tu wejść. I z pewnością nie spodziewał się, że tym kimś będzie piękna kobieta chcąca go rozgrzać. Jednak sposób, w jaki chciała to uczynić, wcale Baileyowi nie odpowiadał.

Gdy chcesz kogoś zabić, nie powinieneś, w żadnym wypadku, upajać się pięknem swego głosu, I zamiast gadać, należy zabierać się do dzieła.
Dlatego też Bailey nie miał zamiaru iść w ślady swej rozmówczyni i gadać, gadać, gadać...
Czarodziejka była blisko. Bardzo blisko.
Zaatakował, robiąc krok do przodu i zadając cios.
Miał w planie takie piękne, nieco skośne cięcie, które jego uroczej oponentce rozwaliłoby rękę. Albo, przy odrobinie szczęścia, rozcięło brzuch.
 

Ostatnio edytowane przez Kerm : 11-02-2013 o 21:55.
Kerm jest offline  
Stary 11-02-2013, 21:05   #9
 
Gerappa92's Avatar
 
Reputacja: 1 Gerappa92 jest godny podziwuGerappa92 jest godny podziwuGerappa92 jest godny podziwuGerappa92 jest godny podziwuGerappa92 jest godny podziwuGerappa92 jest godny podziwuGerappa92 jest godny podziwuGerappa92 jest godny podziwuGerappa92 jest godny podziwuGerappa92 jest godny podziwuGerappa92 jest godny podziwu
Alton lawirując pod blatem stołu zauważył że jego gnomi kompan nie podąża za nim. Szeptał pod wąsem jakieś niezrozumiałe formuły a zwinnymi palcami wyciągał magiczną esencje z dziwacznych komponentów. Czarnowłosy gnom zamyślił się trochę wpatrując się w ten obraz. Spojrzał się na swoje dłonie zastanawiając się czy on też by tak potrafił. W końcu to nie może być takie trudne. Potrząsnął nagle głową jakby otrząsając się ze zbędnych myśli i ruszył dalej ku swojemu celowi. Kiedy dotarł do końca stołu rzucił się na ziemie i przeczołgał pod jednym z krzeseł.

Gnom rzucił okiem na biesiadników. Pili, jedli, gadali i wyglądało na to że nikt nie zwrócił uwagi na to że niespodziewanie znikł. Ale Alton nigdy nie narzekał na brak zainteresowania, było mu to po prostu na rękę. I w ten sposób bezszelestnie przemieścił się do drzwiczek piwnicy. Szarpnął za klamkę ale drzwiczki były zamknięte. Zajrzał do zamka i ocenił mechanizm. Standardowy, prosty zameczek na który nie potrzebował dłużej niż 3 minutki. Już sięgał za pazuchę po swoje narzędzia kiedy nagle pojawiły się jakieś światła za oknem a potem rozległo się pukanie do drzwi i tajemniczy głos. Alton spojrzał w stronę Samina a ten puścił w jego stronę oczko. Ach więc nad tym pracował przebiegły Samin. Szeroki uśmiech uwydatnił u Altona dziury w policzkach, jednak zaraz uśmiech spełzł z twarzy gnoma. Rzekomy właściciel domu właśnie odciął głowę swojemu bratu. Krew rozlała się po podłodze i w pomieszczeniu rozległa się panika. Z tego zamieszania, łotrzykowi aż wytrychy wysypały się z rąk. Kiedy zaczął je zbierać rozległ się krzyk.

-WYPIERDALAJCIE STĄD GNOMY ZASRANE!

Młodzieniec trzymał w ręku zakrwawiony miecz a w jego krzyku tkwiła nutka szaleństwa. Altonowi mimowolnie uniosła się brew wyrażająca zdziwienie. Jednak rzucenie się z okrzykiem bojowym przez gnoma na wariata byłoby nie mniejszym szaleństwem. Szczególnie biorąc pod uwagę fakt że za drzwiami nie było żadnego dziesiętnika straży doborowej. Zachowując upozorowany spokój ukłonił się w stronę szaleńca przy tym dyskretnie wyciągając sztylet z ukrytej pochwy w bucie. Ukrywając go za plecami ruszył powoli w stronę wyjścia. Widząc jednak że obłąkany facet wlepia w niego krwiożerczy wzrok wskoczył szybko pod stół i z wyciągniętym przed siebie sztyletem obserwował poczynania czubka.
 
__________________
"Rzeczą ważniejszą od wiedzy jest wyobraźnia."
Albert Einstein
Gerappa92 jest offline  
Stary 15-02-2013, 14:35   #10
 
Hermit's Avatar
 
Reputacja: 1 Hermit jest na bardzo dobrej drodzeHermit jest na bardzo dobrej drodzeHermit jest na bardzo dobrej drodzeHermit jest na bardzo dobrej drodzeHermit jest na bardzo dobrej drodzeHermit jest na bardzo dobrej drodzeHermit jest na bardzo dobrej drodzeHermit jest na bardzo dobrej drodzeHermit jest na bardzo dobrej drodzeHermit jest na bardzo dobrej drodzeHermit jest na bardzo dobrej drodze
Na widok makabry odbywającej się nieopodal, młody adept sztuk magicznych zamarł w bezruchu. Jego oczy błądziły przestraszone od truchła, oddzielonej głowy przez sprawcę mordu, gdzie mimowolne skierowały się w stronę wyjścia.
W głębi ducha wiedział, że nie może zostawić tej sprawy w takiej postaci, lecz atuty które jeszcze posiadał ograniczały go od sytuacji w jakiej się znalazł.
Szybkim ruchem dorwał plecak, który leżał przy jednej z nóg stołu, i nagle poczuł iż o czymś zapomniał. Asmon...



Smolisty kot, typowo leniwie dla jego osoby przewracał się z pół przymkniętego plecaka, wychylił łeb patrząc z zaciekawieniem na swego pana. Szybkim ruchem dłoni Samin nakazał mu się ukryć, gdzie równie typowo nie miał zamiaru słuchać...

Do stołu doskoczył Alton, co pozwalało działać.

- Słuchaj - rzekł w gnomim - on może zaraz zejść i zabić gospodarzy, albo rzucić się na nas. Trzeba działać, przygotuj się.

Samin szybkim ruchem dobył komponenty potrzebne do jednego z podstawowych czarów które nie jednemu magowi uratowały rzyć. W razie fałszywego ruchu w ich stronę przygotowany miał Magiczny pocisk.
 
__________________
"Ten, któremu starczy odwagi i wytrwałości, by przez całe życie wpatrywać się w mrok, pierwszy dojrzy w nim przebłysk światła"
Chan
Hermit jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 08:54.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172