|
Archiwum sesji z działu DnD Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie DnD (wraz z komentarzami) |
|
| Narzędzia wątku | Wygląd |
26-03-2006, 21:12 | #51 |
Reputacja: 1 | Ville Biegnie, parząc na zdyszanych współtowarzyszy, oraz uświadamiając sobie iż jeszcze chwile temu sekundy dzieliły go od śmierci zaczyna dostrzegać powagę sytuacji. W myślach krąży mu jeden obraz, twarz człowieka? Juz sam nie wie. Zamazany obraz postaci, która poświęciła swoje życie aby ocalić jego i innych. A co on robił? Stał i przyglądał sie całej sytuacji... spanikował! Nie, nigdy więcej. W takich chwilach trzeba działać!. Składając sobie samemu obietnice, biegnie wciąż wraz z towarzyszami czekając na dalszy przebieg sytuacji |
27-03-2006, 12:45 | #52 |
Reputacja: 1 | [center:a46b0dd099]***[/center:a46b0dd099] Kompania prędko przebiegła pod bramą i skierowała się w stronę lasu, który w odległości jakichś trzystu stóp od murów otaczał miasto. Teren przecinały dwa trakty, które wiodły wgłąb lasu w dwóch kierunkach. Koło nich świszczały strzały. Wierch z trudem targał Rotgara, mrucząc pod nosem przekleństwa. Musiał być znacznie silniejszy niż wyglądał, bo prawie dotrzymywał kroku reszcie. Ledwie przekroczyly ścianę lasu, od bramy dało się słyszeć odgłos rogu. Towarzysze skierowali spojrzenia w tym kierunku. Z bramy wysypały się dwa tuziny konnych. Błyskawicznie podzielili się na dwie grupy. Jedna z nich popędziła w stronę najbliższego traktu, a druga w kierunku lasu. Prosto na zmęczoną i zadyszaną kompanię. - Jeszcze trochę! - krzyknął Wierch ponownie zrywając się do biegu - Musimy ich zgubić! Drużyna ruszyła w głąb gęstego lasu, starając się trzymać z dala od traktu, w największej gęstwinie. Po dwudziestu minutach, może pół godzinie, odgłosy pogoni przycichły. Towarzysze nie byli już w stanie dalej biec. Pierwszy na ziemię osunął się Wierch, zrzucając z siebie nieprzytomnego i wciąż krwawiącego Rotgara. - Coś nas mało - mruknął Wierch - No tak, tamtego zabili, uratował z nas. Nie wyglądał na takiego. Skąd wyście go wytrzasnęli? Zamyślił się i w milczeniu potoczył wzrokiem po towarzyszach. - Ale, ale, zaraz - powiedział nagle - A gdzie jest ten mały, jak mu tam? Quanth...? - dopiero teraz wszyscy spostrzegli, że niziołka nie ma z nimi. Może zgubił się podczas ucieczki? - No tak, ale teraz już go nie znajdziemy - mruknął stary mężczyzna. [center:a46b0dd099]***[/center:a46b0dd099] |
28-03-2006, 10:47 | #53 |
Reputacja: 1 | Bordin Kiedy ekipa usiądzie w jednym miejscu, staję za drzewem, ale go nie dotykam!, i patrzę czy ktoś nie idzie. Jeśli już będę uspokojony, że nie wylezie nam tu jakiś skrytobójca to siadam z resztą kompanii i poprawiam bandaż na krwawiącej nodze, mówiąć: - Pieprzyć tego małego gnoja! - spluwam obok i zgrzytam zębami - K*rwa, Aegon, weź mię z tym pomóż, bo cholera prędzej sobie tę goleń amputuję niż opatrzę! A szkoda by tracić nogę z powodu dziurki w łydce. Rozglądam się po innych i uśmiecham: - No to żeśmy im pokazali! I nawet nienajgorzej wyszli! Jeden trup, jeden zaginiony, jeden ranny i jest jak trza! - zacieram łapy i sięgam do sakiewki, którą zdobyłem, przeliczając jej zawartość od razu na to, co mogę kupić za ten szmal. Narazie nic i nikt mnie nie ob-cho-dzi!.
__________________ - Sir, jesteśmy otoczeni! - Tak?! To wspaniale! Teraz możemy strzelać w każdym kierunku! |
28-03-2006, 23:20 | #54 |
Reputacja: 1 | Aegon Nie tak szybko Bordinie, nie tak szybko. Mam tutaj ciężej rannych od ciebie. Odwraca się w kierunku Rotgara i mówi do Wiercha: Pewnie przydałaby się pomoc? Nie czekając na odpowiedź rzuca czar leczący. Leczenie Lekkich Ran A dla ciebie, Bordinie, nie mogę wiele zrobić. Ale jakoś to będzie. Leczy Bordinowi nogę. Leczenie drobnych ran |
30-03-2006, 10:00 | #55 |
Reputacja: 1 | Holger Dysząc ciężko. zatrzymuje się z resztą kompanii. Przez chwilę odpoczywa. Po czym rzuca krótko: Rozejrzę się trochę, i stanę na czujce żeby nic nam się przypadkiem na kark nie zwaliło. Póki co zachowujcie się cicho. Co do zaginionego nie możemy już nic zrobić. Po czym znika w lesie, skradając się i nasłuchując obchodzi najbliższy teren. Gdy skończy cofa się kawałek w kierunku skraju lasu, nie odchodzac jednak zbyt daleko od towarzyszy i przyczaja się za drzewem i pilnie nasłuchuje ewentualnej pogoni, gotów w każdej chwili zaalarmowac resztę.
__________________ Oj Toto to już chyba nie jest Kansas... "Ideologia zawsze wynika z przyczyn osobistych, ja nie podaję wrogowi ręki chyba, że chcę mu połamać palce" |
02-04-2006, 12:10 | #56 |
Reputacja: 1 | Ville Zdyszany i wciąż przerażony wydarzeniami, które jeszcze przed kilkoma minutami miały miejsce powoli dochodzi do siebie. Gdy już udało mu się opanować emocje oraz w miarę wyrównać prace serca, zwraca się do Bordina. Zadowolony jesteś z siebie, wszyscy mogliśmy zginąć ! Ale co tam, co Cie obchodzi nasze życie. Tyle że i Ty zapłacił byś głową za swoje wygłupy. Ten nieszczęśnik oddał życie za nas, za to żebyśmy mogli uciec a ty zachowujesz sie jak gdyby nic się nie stało. Ot proszę wielka mądrość krasnoludzka. Na przyszłość polecam większą rozwagę. Wypowiadając te słowa z wielce poważną miną nie przestaje myśleć o tym że ktoś był w stanie poświęcić życie za garstkę nieznanych mu osób. I co teraz? Zwraca się w stronę nowych towarzyszy Macie jakiś plan, przecież nie możemy tu zostać bo prędzej czy później i tak nas znajdą. A ja nie po to opuściłem swój dom rodzinny aby teraz błąkać się po jakimś lesie poszukiwany za zabicie strażnika. A juz na pewno nie mam zamiaru za to zawisnąć! |
13-04-2006, 13:23 | #57 |
Reputacja: 1 | Aegon Po krótkim namyśle wstał szybko. Tak, myślę, że powinniśmy już iść. Ktoś jeszcze potrzebuje pomocy? Czas goni. Rzeczywiście nie możemy dać się złapać. Jeśli ktoś chce coś zjeść, czy załatwić inne pilne sprawy, to szybko. [ Moderowany przez: [color=#330000:980cc5f7fe]fleischman @ [/b:980cc5f7fe]2006-07-31, 23:46 ][/color:980cc5f7fe] Klamka a raczej kłódka zapadła. W sprawie ponownego otworzenia, PW do któregoś z modów. |