Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - DnD > Archiwum sesji z działu DnD
Zarejestruj się Użytkownicy Oznacz fora jako przeczytane

Archiwum sesji z działu DnD Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie DnD (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 24-02-2006, 23:12   #1
 
rob'n'hut's Avatar
 
Reputacja: 1 rob'n'hut ma wyłączoną reputację
W imię Boga

Dzięki wam panowie, wszak przy innych stołach braknie już miejsca, a wypadałoby gdzie stare kości złożyć. Miło mi będzie posilać się w tak zacnej kompanii. Nada mi odwdzięczyć się jakoś za waszą gościnność. Nie zechcieli bychcie posłuchać opowieści? Tak? Rad temu jestem wielce. Zanim jednak prawić zacznę, muszę, z czystej skrupulatności, przypomnieć wydarzenia większości z was zapewne znane.

Otóż jakiś czas temu w królestwie Setalii na południu parła naprzód kultura i nauka, prężnie rozwijały się handel i gospodarka, ogółem, było pięknie i wspaniale. Pośród tych wspaniałości szczęśliwi ludzie i nieludzie o czymś zapomnieli. Dostatek i pokój spowodowały, że zapomniano o bogach. Opuszczone przez wiernych świątynie, jakby zapomniawszy o swej dawnej świetności, upadały. Na nic się zdały pokorne nawoływania kapłanów, coraz bardziej lekceważonych i traktowanych, że się tak wyrażę, jak kule u nogi państwa. To nie bogowie przecież wynaleźli pług, który tak ułatwiał prace na polu. To nie bogowie skonstruowali kuszę, jakże przydatną w razie ataku zbójów. To nie bogowie, wreszcie, pokonali Vdar'Ehadów, których książę Eryk, plugawy zdrajca, niech go krucy po wsze czasy dziobią, wpuścił do kraju. Słowem, bogowie stracili poważanie wśród ludności. Niespodziewanie okazało się, iż państwo działać może bez religii, i to działać całkiem nieźle. Religie jednak nie zaginęły, co to, to nie. Wyznawcy wielorakich bóstw przetrwali, jedni jawnie i wytrwale głosząc swoje racje, inni, pozostając w ukryciu i snując plany powrotu do władzy. A tak, władzy. Religia wszak zawsze była władzą, a stojący najwyżej w jej hierarchii - władcami. Duchowni całkiem, ale to całkiem wbrew pokornym regułom, niczym sępy wyrywające sobie łup, rozpoczęli więc walkę o wpływy. Krwawe a zacięte były to spory, przelano krew wielu. Opowiadać można by o tym długo, ważniejszy dla naszej opowieści jest jednak skutek tych zmagań.
Ach, sucho w gardle się robi. Dalibyście co. Najlepiej piwo, miodem też nie pogardzę. Dziękuję.

Otóż, w roku 823, dokładnie 823 lata po jakimś wielkim wydarzeniu, którego nikt dziś już nie pamięta, w mieście Tukont wyszli z podziemia Helioci - wyznawcy Pelora - i głosząc wiadomości o nadchodzącej zagładzie oraz sądzie ostatecznym szybko zyskali rzesze wyznawców i wezbrali na sile. Co najdziwniejsze, społeczeństwo, przesycone najwyraźniej wszechobecnym dobrobytem, z radością przyjęło wieści o rychłym końcu świata oraz odrzuceniu dóbr materialnych i konieczności oczyszczenia duszy.
Sądny dzień się zbliżał, a Helioci czas cały powiększali swe wpływy. Czemu, zapytacie, skoro lada dzień miała wszystkich bez wyjątku pochłonąć ziemia? Najwyraźniej Helioci doskonali wiedzieli, to o czym gorliwi wierni dowiedzieli się dopiero w swoim czasie - czyli w maju, kiedy to owa zagłada nastąpić miała. Niestety, a może stety, po maju przyszedł czerwiec, po czerwcu lipiec, a po nim, nawiasem mówiąc zimny wyjątkowo tego roku, sierpień. Koniec świata nie nastąpił. Co w takim razie, spytacie, zrobili wierni, niecierpliwie oczekujący raju? Otóż, miast rozerwać kłamców końmi, potraktowali ich jak bohaterów! Jakby to Heliotów zasługą było, że wulkan nie wybuchł, z nieba nie spadł deszcz krwi, a z ziemi nie wyszła dziewięciogłowa bestia.

Helioci okazali się genialnymi strategami. Nie próżnując poczęli więc jeszcze żwawiej poszerzać wpływy. W krótkim czasie wiekowy i wielce naiwny król Alamir z całym dworem przyjął nową religię. Helionizm, jak zaczął być nazywany, stał się religią państwową, a czcigodny arcybiskup Pirelli, najwyższy dostojnik helioński, łaskawie obrał sobie za siedzibę zamek Castelloni w północnej Setalii, niedaleko miejscowości Arget. Helioci zaczęli sprawować bezwzględną władzę, całkowicie niemal podporządkowując sobie starego króla. W imię i na chwałę Pelora Setalia rozpoczęła podbój sąsiednich królestw, rozszerzając zasięg religii, której dogmatem znów stało się oczyszczenie duszy i przygotowanie na sąd ostateczny. Helionizm stał się powszechną religią w podbitych krajach, inne były nawracane pokojowo.
Miasta rosły w siłę, społeczeństwo wiejskie zaś ubożało. Ziemię przekazano duchowieństwu, na rzecz którego pracowali związani z ziemią chłopi. Wonczas, gdy chłopstwo radziło, czy też nie radziło sobie z pogarszającymi się wciąż warunkami życia, biskupi używali życia w swoich posiadłościach, co jakiś czas prawiąc kazania o pozbyciu się dóbr materialnych.

Na to tylko czekali, pozostający podówczas w ukryciu, wyznawcy innych bogów. Wykorzystując narastającą niechęć do bogatego i rozpustnego duchowieństwa Heliotów, kapłani jawnie nawoływali do zerwania z Argetiańską hydrą, do odebrania majątku kościołowi i powrotu do dawnego ustroju, zjednując sobie wielu sprzymierzeńców, głównie wśród ubogiej części społeczeństwa.
Okazało się jednak, cni panowie, iż Helioci nie zamiarują oddać władzy łacno. Żelazną ręką zaczęto karać wszelki przejaw herezji. Powołano tajne organizacje, których jedynym zadaniem było tropienie i unieszkodliwianie kacerzy. Inne od Helionizmu religie nie zostały oficjalnie zakazane, nikt już jednak ze swoją innością się nie obnosił.
Tak. Rozpoczęły się prześladowania religijne.

Jak zwykle najgorzej mieli nieludzie, nie bez powodu zresztą. Krasnoludy i elfy najostrzej sprzeciwiały się prześladowaniom, najostrzej były więc nękane. Co bardziej buńczuczni nieludzie zaczęli ukrywać się, tworząc drużyny bojowe, których głównym zajęciem była walka podjazdowa z wojskami heliońskimi. Inni pozostali w miastach, by po cichu dokonywać sabotażu oraz pozyskiwać informacje. Helioci nie pozostawali im dłużni. Kaci mieli pełne ręce roboty.

Ciężkie były to czasy, mili panowie.

[center:eaf94b09dd]***[/center:eaf94b09dd]

- Za... zabić? – zapytała z nieukrywanym zdumieniem szczupła postać w długiej szacie z kapturem.
- Wszystkich – powtórzył niski, spokojny głos. Jego właściciel stał przy oknie. Jasne światło nie pozwalało dostrzec jego twarzy.
- Ale... kobiety... dzieci...
- Wątpisz w słuszność moich decyzji? – w słowach zabrzmiała groźba.
- Nie ojcze. Ale... niewinni...
- Niewinni? – przerwał mu głos. Postać odeszła od okna, z cienia wyłoniła się pulchna głowa z tonsurą – Jak chcesz rozpoznać niewinnych? Czyżby mieli to wypisane na czołach?
Odpowiedziała mu cisza.
- Niewinnych rozpozna jedynie Bóg – kontynuował duchowny – U wrót nieba wszyscy zostaną osądzeni. Bóg odnajdzie swoje owieczki.


[center:eaf94b09dd]***[/center:eaf94b09dd]

Ciężkie były to czasy. Ciężkie i złe. Dla zabicia czasu opowiem wam o nich.

[center:eaf94b09dd]***[/center:eaf94b09dd]

- Uff, ależ dziś parno – mruknął Erwin – Koniec na dziś – zdecydował, ocierając pot z czoła. Zostawił narzędzia w magazynie i skierował się na rynek, do oberży. Gdy zbliżył się do placu z zaskoczeniem stwierdził, że cały jest zatłoczony. Ostatnimi czasy nie zdarzało się to często. Z zaciekawieniem podszedł bliżej i zaczął się przepychać żeby lepiej widzieć.

[center:eaf94b09dd]***[/center:eaf94b09dd]

Największy tłok był w centrum placu, wokół trzech usypanych stosów i drewnianego podestu, na którym stał mężczyzna w czapce z piórkiem. Przed podestem stały trzy spętane postacie w łachmanach – dwóch mężczyzn i kobieta – pilnowane przez grupkę strażników. Kobieta szarpała się i miotała przekleństwa w kierunku strażników. Dokoła stosów krzątało się kilku ludzi. Mężczyzna z piórkiem rozwinął trzymany w ręce zwój i potoczył wzrokiem po publiczności.
- Herezja ostatnimi czas wkradła się między nas – przemówił donośnym głosem. Po jego pierwszym słowie na placu zapadła całkowita niemal cisza – Kacerze głoszą fałszywe i bezbożne nauki, namawiając do chuci i lubieżności, nakazując krew wiernych przelewać, pragnąc obalić cały obecny ład i porządek, za pomocą którego wszelkie zbrodnie są karane, czyniąc na szkodę kraju całemu i społeczeństwu.
- Na mocy tedy ustanowionego prawa, pragnąc ów kacerski mór powstrzymać, po wnikliwym śledztwie ludzie ci zostali skazani na śmierć męczeńską przez spalenie na stosie
– mężczyzna z piórkiem zrobił przerwę dla lepszego efektu. Efekt został jednak zniweczony przez dziki pisk spętanej kobiety. Najbliższy strażnik uderzył ją mocno w twarz.
- Nie lza wam tedy żałować ni opłakiwać zdrajców – przemówił ponownie Piórko, gdy kobieta ucichła - Za czyn ten Pan nasz wynagrodzi was sowicie, a na miasto spłynie łaska boża.
Gdy skończył, na placu rozległy się niepewne pomruki. Tłum zafalował. Wszyscy podnieśli głowy by lepiej widzieć.
Tymczasem skazani zostali przywiązani do słupów. Kobieta wyzywała teraz mężczyznę z piórkiem, przeklinając jego rodzinę do szóstego pokolenia wprzód. Dwaj mężczyźni z pokorą poddali się działaniom strażników.
Po chwili słupy już stały. Stosy zostały podpalone. Ogień powoli piął się w górę. Drewno było najwidoczniej wilgotne, żeby skazani nie umarli zbyt szybko. Gdy ogień sięgnął stóp skazańców, na placu panowała cisza, przerywana tylko wyzwiskami kobiety. Płomienie pięły się coraz wyżej, a kobieta zaczęła rozdzierająco wrzeszczeć. Dwaj mężczyźni po obu jej stronach płonęli w ciszy z godnością.
Powiał wiatr. Po placu potoczył się swąd palonej skóry. Ogień prawie całkowicie skrył już postacie na słupach. Kobieta wciąż krzyczała, jeden z mężczyzn przyłączył się do niej, dając upust bólowi.
Niebo było czyste, pogoda wspaniała. Zachodzące słońce pobłyskiwały radośnie nad dachami domów.
Pierwsza umarła kobieta, a na placu zrobiło się znacznie ciszej. Zaraz po niej wyzionął ducha mężczyzna po lewej. Człowiek po prawej zaś płonął najdłużej modląc się z oczyma wzniesionymi ku niebu.
Po chwili i on oklapł na słupie.

[center:eaf94b09dd]***[/center:eaf94b09dd]

Kawałek dalej, na skraju placu, stała szóstka postaci, przyglądając się kaźni. Trzech ludzi, dwóch krasnoludów i niziołek. Zaiste, dziwna była to kompania. Połączyła ich zaś chęć przeżycia w tym parszywym świecie. A w szóstkę łatwiej przeżyć niż samemu, to jasne.

[center:eaf94b09dd]***[/center:eaf94b09dd]

Towarzysze skierowali swe kroki do oberży „Chleb i sól”, w której chwilowo byli zakwaterowani. Kwatera była, trzeba to przyznać, nędzna. Chleba i soli jednak nie brakowało. Piwa też nie.
Przechodząc ciasnymi, brudnymi uliczkami, gdzie domy zdawały się nachylać nad brukiem, jakby chciały zacisnąć się nad nim w mrocznych kleszczach, kompani widzieli zmartwione, sterane twarze mieszkańców, spoglądających na nich nieufnie. Słońce chyliło się ku zachodowi. Chwilami odnosili wrażenie, że ktoś ich śledzi, jednak nie zwracali na to uwagi - to uczucie towarzyszyło im od czasu przybycia do miasta. W karczmie zastał ich znajomy półmrok i znajomy smród, do którego zdążyli się już przyzwyczaić. W środku było pusto, jedynie dwie osoby w kącie, pogrążone w rozmowie. Za szerokim barem stał wąsaty, postawny oberżysta – Alun i jego córka, wcale ładna Iris. Gdy zajęliście miejsca za stołem karczmarz postawił przed każdym z was kufel piwa. Stał nad wami przez chwilę, oczekując na ewentualne zamówienia.

Odkąd przybyliście do miasta, nie czuliście się tu dobrze. Atmosfera nie była przyjazna. Wszędzie, może oprócz karczmy, czuliście się nieswojo. Ponadto zanosiło się na kolejny dzień bez śladu okazji na pracę. A pieniądze w sakwach kończyły się...

[center:eaf94b09dd]***[/center:eaf94b09dd]
 
rob'n'hut jest offline  
Stary 28-02-2006, 23:28   #2
 
Bergan's Avatar
 
Reputacja: 1 Bergan ma wspaniałą przyszłośćBergan ma wspaniałą przyszłośćBergan ma wspaniałą przyszłośćBergan ma wspaniałą przyszłośćBergan ma wspaniałą przyszłośćBergan ma wspaniałą przyszłośćBergan ma wspaniałą przyszłośćBergan ma wspaniałą przyszłośćBergan ma wspaniałą przyszłośćBergan ma wspaniałą przyszłośćBergan ma wspaniałą przyszłość
Bordin

Idąc po spektaklu w stronę meliny, gadam jak zwykle - głośno i niewyszukanie, bogato gestykulując:
- Wiecie co?! Ludzie to mają na*ebane w tych łbach i to lepiej niż na*ebany troll w psim g*wnie! Jak to można tak wziąć byle kogo i zjarać na takim drewnie?! To beznadziejnie...nudne! Ja to bym ich wziął tak - najpierw tam schłostać, posypać rany solą, żeby poczuli kto tu rządzi, a na koniec na żywca rozczłonkować! I wtedy to ma sens! Wtedy każdy zobaczy coś naprawdę ekscytującego, hahaha- klaszczę donośnie i otwieram z kopa drzwi "Chleba..." - Dla mnie piwo ciemne i wódki, szynkarz, ale migiem, bo cosik tu klimat słaby macie i ciśnienie muszem se podnieść! Fffffssssiuuu - gwiżdżę głośno na bałwana, jeśli nie będzie wiedziałco robić, a potem usadawiam się z drużynką na krzesłach i wykonuję to co zawsze wykonuję siadając do stołu - wbijam topór w podłogę.
Rozsiadam się potem wygodnie, rękawice kładę na stole i gładzę moją rudą, szczecinowatą brodę, z której tak dumny jestem, kręcąc splecione na niej warkoczyki wokół palca. Dobrze, że nie ma tu ludzi, bo cosik tutejsza ludność taka ospała jest, ale cóż się dziwić jak palą ludzkie mięcho na ulicy? Mi też by się odechciało żyć, bo jak przy takim smrodzie piwo wychylić? Moje ruchliwe spojrzenie lustruje całe pomieszczenie, ale zapewne g*wno zobaczę, bo jest to pewno jedna z tych ruder zwanych "gospodą, gdzie nie ma szczurów, ni myszów". Odchylam też nieco szyszak na tył głowy i bekam wesoło.Po tym jak trunki staną przy mnie piwo wypijam szybko, a wódkę pociągam małymi łyczkami.
- K*rrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrwa! - wycieram usta i spluwam na deski - No, jak to jest gorzała to mówcie mi od dzisiaj "Goblin"! Wraah, co za obrzydliwe świństwo...toż to prawie woda a nie wóda! No karczmarz! - wywijam paluchem na szynkarza - Ty lepiej uważaj co kransoludowi podajesz, bo nie każdy będzie taki uprzejmy jak ja! Nie płacę za to! - i rzucam butelką o ścianę - Ścierwo ludzkie i śmieć! Tfu! - rzęsciście posyłam ślinę w to samo miejsce co wcześniej.
- No a wy panowie - patrzę po mojej nieco smętnej drużynce - nie uważacie, że coś tak tutej dziwnie jest, do k*rwy nędzy? Nie wiem jak wy, ale mi cosik siem wydawało, że jakieś szumowiny za nami szły. Jeśli to skrytobójcy to...- wyciągam z pochwy nóż, w oku płonie mi szaleńcza iskra i wbijam go w blat aż wyjdzie na drugą stronę -...niech mi wpadnie w łapska to chciałby na takim stosiku się posmażyć! Jakiem Bordin, ja p*erdolę!
..."Ciągle jestem za Tobą...hhhhssss. Nie uciekniesz mi"- słyszę ten sam głos! Ten sam uparty, wstrętny i niepokojący głos! Bałbym się, gdybym był jakąś pierdołą, ale on mnie po prostu wk*rwia doszczętnie!
-CO?! - zrywam się a stołek spada z łomotem na podłogę, a ja się rozglądam - Znowu ty?! Wynoś się! - łapię się za głowę - WYNOŚ, demoniszczu, bo wyrwę ci nogi z d*py i tak poprzestawiam, że jak srać będziesz to będziesz własne g*wno żarł! Aaaargh!
Wyrywam topór z podłogi i czekam aż to coś się pojawi! Nie dam się zwariować! Nie dam!!!
-[i]Chłopaki! - wrzeszczę do mojej drużyny, a w oczach mam jedynie paranoję i to taką naprawdę porządną - Oni tu są! Słyszę ich! Śledzą nas! Słyszę ich napewno, ja to wiem!...- i ciągle się rozglądam, spokojniejszy, ale czujny. Jeśli tylko jeden wyściubi nos ze swojej skrytobójczej kryjówki to straci nie tylko nos...
 
__________________
- Sir, jesteśmy otoczeni!
- Tak?! To wspaniale! Teraz możemy strzelać w każdym kierunku!
Bergan jest offline  
Stary 01-03-2006, 00:08   #3
 
m7chau's Avatar
 
Reputacja: 1 m7chau ma wyłączoną reputację
Ville(czyt. Łil)
A może by tak jako barman? Pomyślał, po czym zaczął drapać się po swej młodzieńczej brodzie. Nie, nie po to uczono mnie posługiwania sie mieczem, aby teraz podawać komuś piwo i sprzątać czyjeś wymiociny po całonocnej zabawie, czy wynosić poobijańców po jakiejś niewiadomo czemu rozpoczętej burdzie. Nie, to nie dla mnie. To może chociaż jako opiekun. Nie, to też zdecydowanie odpada, bo czego ja bym dzieci uczył? Posługiwania sie bronią? Czy opowiadał im jakieś sprośne historie? Nie, to bynajmniej było by nie na miejscu. Więc co mi pozostaje? Jedynie poszukać jakiegoś zajęcia, gdzie będę mógł podnieść swoje umiejętności bojowe przy okazji zarabiając trochę monet. Może jakaś misja ochronna? Albo chociaż odnalezienie zaginionej osoby, czy uratowanie pięknej dziewicy z rąk paskudnego smoka... a może odwrotnie? Nie, o czym ja myślę... zresztą co ja bym zrobił takiemu smokowi z moim zwykłym mieczem, chyba jedynie pazurki zaostrzył. Pomyślał, następnie rozejrzał się po twarzach współtowarzyszy zatrzymując się na chwilę na postaci Bordin'a miotającego się z toporem na środku karczmy. Krasnoludy, niepokonane, nieokiełznane i niewychowane... pomyślał. Wstał od stołu i zachowując bezpieczną odległość - dłuższą niż zamach toporem - podszedł do krasnoluda mówiąc:
Spokojnie Bordin, nie ma tu nikogo poza nami, a już na pewno nie ma tu żadnych duchów, mar, czy złowieszczych istot. Siądź i napij się z nami piwa. Musimy omówić pewne sprawy i przede wszystkim znaleźć jakąś godną naszych postaci pracę, z godziwą zapłatą oczywiście
Gestem ręki wskazał mu siedzenie, czekając z przyjazną miną, aż krasnolud pierwszy usiądzie, po czym sam przyłącza sie do reszty towarzyszy:
Sądzę, że powinniśmy popytać sie ważniejszych osób w tym mieście, czy nie mieli by dla nas jakiejś pracy... czy może chociaż tego barmana, czy nie znał by kogoś kto mógłby nam w tym pomóc. Bo monet coraz mniej w naszych sakiewkach, a jeść i pić trzeba.
Rozejrzał sie po twarzach współtowarzyszy szukając choć cienia zrozumienia słów, które przed chwilą wypowiedział...
Kto był by najlepszy do tej roli? Sam bym się zgłosił, jednak mój młodzieńczy wygląd mylnie mógłby nakłonić kogoś do wplątania nas w jakąś zasadzkę czy chęci wykorzystania nas do jakiejś paskudnej roboty. Więc kto by sie chciał rozejrzeć i trochę powypytywać?
 
m7chau jest offline  
Stary 01-03-2006, 01:17   #4
 
Satan^^'s Avatar
 
Reputacja: 1 Satan^^ ma w sobie cośSatan^^ ma w sobie cośSatan^^ ma w sobie cośSatan^^ ma w sobie cośSatan^^ ma w sobie cośSatan^^ ma w sobie cośSatan^^ ma w sobie cośSatan^^ ma w sobie cośSatan^^ ma w sobie cośSatan^^ ma w sobie cośSatan^^ ma w sobie coś
Quanthillion
Trzecim z towarzyszy był, wystający niewiele ponad stół , niziołek dokładnie lustrujący to co się przednim dzieje. Ubrany był w zniszczony skórzany płaszcz podróżny, skórznie oraz spodnie wepchnięte pod cholewę buta. Całym jego ,widocznym wyposażeniem był krótki miecz zwieszony u boku oraz wytrychy lekko wystawające z licznych kieszeni.Myśli Quantha odleciały daleko do czasów kiedy to jeszcze był dzieckiem i ... Zostały brutalnie przerwane przez dzikie wrzaski towarzyszącego mu krasnoluda. Jak zwykle będzie bitka ...pomyślał zażenowany Quanth.Czy ten cholerny krasnolud mógłby choć raz zachować się jak należy... To było pytanie retoryczne uświadomił sobie po chwili.Sprawdził zawartość sakiewki wiszącej przy pasie. Ehhh jak zwykle pusto ,jak ja k**** kocham ten świat i teraz jeszcze ta inkwizycja.Ehhh... Quanthowi często towarzyszyły wyłącznie myśli więc przyzwyczaił się mówić do siebie.Po sprawdzeniu sakwy dokładnie przywiązał ją z powrotem i pijąc piwo dalej siedział cichaczem pod ścianą i obserwował co się dzieje.
 
Satan^^ jest offline  
Stary 01-03-2006, 14:43   #5
 
Aegon's Avatar
 
Reputacja: 1 Aegon jest godny podziwuAegon jest godny podziwuAegon jest godny podziwuAegon jest godny podziwuAegon jest godny podziwuAegon jest godny podziwuAegon jest godny podziwuAegon jest godny podziwuAegon jest godny podziwuAegon jest godny podziwuAegon jest godny podziwu
Aegon
Krasnolud Aegon był ubrany w czarny płaszcz, przysłaniający wszystko, co miał ubrane pod spodem. Jedynie od czasu do czasu podzwaniał jakiś fragment zbroi, by oznajmić, że wciąż tam jest. Był dość spokojnym przedstawicielem swojej rasy, więc nie podzielał szaleństwa Bordina.
Drogi Bordinie, nie możesz tak łatwo wpadać w swój szał, bo kiedyś rozwalisz całą karczmę. pozwólcie, że to ja zapytam naszego gospodarza o pracę.
Pociąga łyk z kufla i idzie do karczmarza.
Karczmarzu, czy znajdzie się w tym mieście jakaś praca? Czy może mamy jej szukać gdzie indziej? Jeśli sam nie przetrzymujesz jakiś ofert, albo nie wiesz, gdzie można jakieś znaleźć, to chyba wyjedziemy.
 
Aegon jest offline  
Stary 01-03-2006, 16:15   #6
 
rob'n'hut's Avatar
 
Reputacja: 1 rob'n'hut ma wyłączoną reputację
[center:cef4aba072]***[/center:cef4aba072]
Karczmarz posłusznie przyniósł zamówione trunki, po czym wrócił za ladę i bez cienia emocji na twarzy obserwował wybryki Bordina, najwyraźniej przywykłszy już do nich. Mężczyźni w kącie patrzyli natomiast na krasnoluda z zaciekawieniem.
Gdy Bordin uspokoił się, Aegon wstał i podszedł do baru. Deski zaskrzypiały cicho. Gdy oberżysta słuchał pytania, jego twarz pociemniała. Pochylił się w stronę krasnoluda.
- Roboty, mój przyjacielu, u nas dostatek. Jednak jak podejrzewam nie interesuje was sprzątanie chałup - spojrzał z uwagą na Aegona - Choć i dla was pewnikiem coś by się znalazło.
- Helioci szukają takich jak wy - podjął po krótkiej przerwie - Ale to niebezpieczna praca. Poza tym trudno ich odnaleźć. Działają w ukryciu. Władze miejskie, nie tutaj tylko, ale wszędzie, tolerują ich, nie mają wyboru zresztą. Helioci dostarczają im zaś cennych informacji, więc obie strony z układu raczej nie zrezygnują.
Karczmarz przerwał. Aegon już miał odejść, gdy ten złapał go z ramię.
- Możecie też... - zawahał się - Możecie też szukać pracy u przeciwników Heliotów. - rozejrzał się nerwowo dokoła, jakby bojąc się, że spod ławy wyjdzie Heliota i zaaresztuje go, co zresztą ostatnio było całkiem prawdopodobne - Ale to robota równie niebezpieczna i mniej pewna. Może lepiej płatna - ściszył głos, tak, że krasnolud ledwo go słyszał - No i tych jeszcze trudniej znaleźć.
Karczmarz spojrzał niepwenie na Aegona, jakby zastanawiając się, czy dobrze zrobił mówiąc mu tak dużo, po czym złapał ścierkę i zaczął dość nerwowo szorować blat.

[center:cef4aba072]***[/center:cef4aba072]
 
rob'n'hut jest offline  
Stary 01-03-2006, 17:05   #7
 
Durendal's Avatar
 
Reputacja: 1 Durendal ma wspaniałą reputacjęDurendal ma wspaniałą reputacjęDurendal ma wspaniałą reputacjęDurendal ma wspaniałą reputacjęDurendal ma wspaniałą reputacjęDurendal ma wspaniałą reputacjęDurendal ma wspaniałą reputacjęDurendal ma wspaniałą reputacjęDurendal ma wspaniałą reputacjęDurendal ma wspaniałą reputacjęDurendal ma wspaniałą reputację
Holger
Przy stoliku razem z resztą drużyny zasiada średniego wzrostu człowiek, ubrany w obszerną wełniana bluzę oliwkowego koloru i skórzane spodnie których wygląd wyraźnie sugeruje, że przez długi czas służyły właścicielowi jako obrus, ręcznik i serwetka w jednym. Z cholewy jego prawego buta wystaje lekko rękojeść sztyletu, a rapier w wysłużonej pochwie z wężowej skóry wisi u lewego boku. Z oparcia jego krzesła zwiesza się długi szary płaszcz.
Gładząc długą bliznę na prawym policzku z wyraźna dezaprobatą patrzy na szaleństwa Bordina.
Jak tak dalej pójdzie ten idiota ściągnie nam na karki straż miejską albo nie daj boże świątynną. Pomyślał, kręcąc głową, po czym wstał i poszedł za Aegonem by lepiej słyszeć jego rozmowę z karczmarzem.
Usłyszawszy odpowiedź barmana, opiera sie niedbale o szynkwas i ściszonym głosem rzuca pytanie:
A z którymi możesz nas skontaktować? A po chwili dodaje- O ile to nie przerasta twoich możliwości...[/b]
 
__________________
Oj Toto to już chyba nie jest Kansas...
"Ideologia zawsze wynika z przyczyn osobistych, ja nie podaję wrogowi ręki chyba, że chcę mu połamać palce"
Durendal jest offline  
Stary 01-03-2006, 17:15   #8
 
Klauth's Avatar
 
Reputacja: 1 Klauth ma wyłączoną reputację
Black RaVen

Ostatni z tej dość nietypowej grupki przypo... tak naprawdę to on nic nie przypominał. Może po trochu jakąś zjawę. Jednak gdy tylko się go dotknęło wracało się na ziemię i uznawano go za człowieka. Czarna długa szata spowijała jego ciało. Na głowie miał kaptur zasłaniający całą twarz. Na plecach przypięta była jego broń. Niby zwykła a jednak nikt jej nigdy wcześniej nie widział. Jakaś tak tajemnicza. Podczas dokonywania egzekucji nic nie mówił, tylko patrzył na śmierć winnych. Gdy wracali do karczmy szedł na końcu, jakby nad czymś nieustannie myślał. Wybuchy złości Bordin'a nie zrobiły na nim żadnego wrażenia. Milczący, szedł dalej. Nikogo to nie zdziwiło, ponieważ odkąd się znali odezwał się bodaj 3 a może 4 razy. Po pewnej chwili od wejścia do karczmy, podszedł do baru i o coś poprosił. Barman lekko otrząsł się, jęknął i poszedł na zaplecze po żądany trunek. Wziąwszy szklankę podszedł do stolika kompanów. Rzucił im bezgłośnie Jestem z wami. Wy musicie zadecydować. I usiadł w końcu stolika, popijąc zwolna otrzymaną ciecz. Tylko oczy "chodziły" mu od ściany do ściany obserwujące rozmowę krasnoluda z karczmarzem.
 
Klauth jest offline  
Stary 01-03-2006, 19:33   #9
 
Satan^^'s Avatar
 
Reputacja: 1 Satan^^ ma w sobie cośSatan^^ ma w sobie cośSatan^^ ma w sobie cośSatan^^ ma w sobie cośSatan^^ ma w sobie cośSatan^^ ma w sobie cośSatan^^ ma w sobie cośSatan^^ ma w sobie cośSatan^^ ma w sobie cośSatan^^ ma w sobie cośSatan^^ ma w sobie coś
Quanthillion

Dalej siedział i obserwował aż w pewnym momencie jego uwagę przykuł widok karczmarza rozprawiającego o czymś z Ageonem.Próbował wychwycić jakieś skrawki informacji , było to trudne z powodu nadal szamoczącego się krasnoluda oraz zwykłego tawernianego gwaru jednak mimo to udało mu się usłyszeć słowo "praca".To wzburzyło w nim krew z pieniędzmi było krucho a on raczej wolał jeść chleb z solą niż sól z chlebem... To jednak nie wszystko, w rozmowie krasnoluda z karczmarzem w zainteresowała go również napomniana przez niego sprawa , o której wyraźnie bał się napomnieć ,ponieważ zanim to zrobił szybko zlustrował salę ,jakby kogoś szukał a tajemnicze słowa i tak wymówił szeptem. To bardzo zainteresowało Quantha , lecz postanowił zapytać oto Ageona dopiero gdy ten wróci do stolika.Mam nadzieje że dopisze nam tym razem szczęście pomyślał Quanth taaaak szczęście ...
 
Satan^^ jest offline  
Stary 01-03-2006, 19:38   #10
 
Bergan's Avatar
 
Reputacja: 1 Bergan ma wspaniałą przyszłośćBergan ma wspaniałą przyszłośćBergan ma wspaniałą przyszłośćBergan ma wspaniałą przyszłośćBergan ma wspaniałą przyszłośćBergan ma wspaniałą przyszłośćBergan ma wspaniałą przyszłośćBergan ma wspaniałą przyszłośćBergan ma wspaniałą przyszłośćBergan ma wspaniałą przyszłośćBergan ma wspaniałą przyszłość
Bordin

-Uciszajcie mnie, uciszajcie, a jak ktoś nas porżnie od tyłu halabardami to wteeeedy będzie gadane "O kurwa, Bordin, ja p*erdolę! Miałeś rację!". Tak będzie! - siadam wk*rwiony i znowu wbijam topór w podłogę. Po chwili markotnej ciszy walę pięścią w stół i mówię dalej - Mnie przeczucie nigdy nie myli! Pamiętacie jak mówiłem pod bramami Waterdeep, że ta grupa strażników to wcale nie chce nas konwojować do burmistrza tylko nas zachlastać?! Pamiętacie, bo wtedy każdemu z nas doszło po dziesięć nowych blizn na kark, a dlatego, że nikt nie wyjął wcześniej broni, bo co?! Bo Bordin ma paranoję! Ja ze swoją paranoją jestem zdrowszy niż wy wszyscy razem wzięci, k*rwa! - drapię się po brodzie i znowu walę pięścią w stół - Sam Czarny! Nie mówi tylko patrzy z zawziętością jak inni umierają! Nawet nie beka! To gorszy świr ni...
...Buaaahahahahaha! A może chcesz zjeeeeść goooooblina?! Buaaahahaha!
- słyszę piskliwy, skrzeczący nagle głos obok siebie i szybko się oglądam, ale nikogo nie widzę.
- No żesz! - pęka mi nagle żyłka i wywalam stół, wyrywam topór z desek i z kopa wbiegam w drzwi karczmy - Chodź tu zafajdany p*erdolniku! Tak ci zaraz zak*rwię, że p*erdolnie ci p*erdolony łeb na ch*j kawałaków! Nie wpieniaj mnie, bo k*rwa nawet nie wiesz na ile sposobów mogę cię z*jebać!
Rozglądam się nieustannie z szokiem w oczach, ciężko dyszę i gadam do siebie, ale choćby nie wiem co, to znajdę drania, który ze mną się bawi w ciuciu babkę i zabiję go! Jednak widzę, że żaden przeciwnik się nie pojawia i nieco zasmucony faktem, że go teraz nie zabiję, włażę w drzwi i mówię do kompanów:
- Chodźcie! Przecież zawsze wiadomo, gdzie szukać roboty! W slumsach, gdzie jest pełno żebraków, morderców i ludzi szukających takich jak my! Jedna lepsza melina, gdzie nie łazi straż i można kogoś zapoznać! - patrzę po nich - No...chyba, że macie cykora, głąby.
Uśmiecham się krasnoludzim uśmiechem i wychodzę przed budynek. Jak ta banda próżniaków nie ruszy tyłków to ja idę sam i mam ich wszystkich gdzieś. Znajdę ich później!
- Czeeeeeeeeeeeekam! - wrzeszczę jeszcze ostatni raz.
 
__________________
- Sir, jesteśmy otoczeni!
- Tak?! To wspaniale! Teraz możemy strzelać w każdym kierunku!
Bergan jest offline  
 


Narzędzia wątku
Wygląd

Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 16:00.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172