Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - DnD > Archiwum sesji z działu DnD
Zarejestruj się Użytkownicy Oznacz fora jako przeczytane

Archiwum sesji z działu DnD Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie DnD (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 03-09-2013, 11:21   #21
Aro
 
Aro's Avatar
 
Reputacja: 1 Aro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputację
Ysabelle też była gotowa do walki, jeszcze zanim wilcza sfora rozpoczęła swoją szarżę. W przeciwieństwie do Wardura, nie wyrwała się na front, zostając mniej więcej w tym samym miejscu, w którym zerwała się na nogi.

Lady pozostała w samej skórzni, odrzucając płaszcz gdzieś na bok, żeby nie krępował ruchów. Naciągnąwszy cieciwę łuku, zastygła przez chwilę w amazońskiej pozie, skupiając uwagę na jednym z czteronożnych gości.

Strzała świsnęła gdzieś po baronowej prawicy, gdy zwierzę skoczyło w jego stronę. Ugodzone pociskiem, zaskomlało żałośnie i przewaliło po ziemi. Już się nie podniosło.

Ale Ysabelle jakby tego nie zauważyła. Wyuczonymi ruchami już szykowała kolejną strzałę do lotu.
 
__________________
"Information age is the modern joke."
Aro jest offline  
Stary 03-09-2013, 12:21   #22
 
zelator89's Avatar
 
Reputacja: 1 zelator89 jest godny podziwuzelator89 jest godny podziwuzelator89 jest godny podziwuzelator89 jest godny podziwuzelator89 jest godny podziwuzelator89 jest godny podziwuzelator89 jest godny podziwuzelator89 jest godny podziwuzelator89 jest godny podziwuzelator89 jest godny podziwuzelator89 jest godny podziwu
Chyba zwiodła Davhorna pewność siebie i rozluźniona atmosfera skoro pozwolił sobie na drzemkę w tym nieprzyjaznym miejscu. A miał w głowię myśli, by stanąć na warcie...Cóż zmęczenie musiało dać się we znaki. Zerwał się łapczywie z szeroko rozwartymi oczami po usłyszeniu ujadania sfory. Miecz spoczywał przy jego boku jak najlepsza żona. Sięgnął po niego rozglądając się nerwowo dookoła.

- Do broni - wycharczał...- Do broni! - krzyknął tym razem z hukiem.

Wyskoczył na zewnątrz, tuż przed chatę przyjmując bojową pozę.
 
zelator89 jest offline  
Stary 03-09-2013, 12:45   #23
 
EngelbartKappa's Avatar
 
Reputacja: 1 EngelbartKappa jest jak klejnot wśród skałEngelbartKappa jest jak klejnot wśród skałEngelbartKappa jest jak klejnot wśród skałEngelbartKappa jest jak klejnot wśród skałEngelbartKappa jest jak klejnot wśród skałEngelbartKappa jest jak klejnot wśród skałEngelbartKappa jest jak klejnot wśród skałEngelbartKappa jest jak klejnot wśród skałEngelbartKappa jest jak klejnot wśród skałEngelbartKappa jest jak klejnot wśród skałEngelbartKappa jest jak klejnot wśród skał
Dareon Mire

Gotów do działania był na pierwszy, niosący się z oddali, odgłos ujadania dzikiej sfory. Nie miał zamiaru rzucać się w wir walki, zbyt droga mu była własna skóra. Lecz i nie miał zamiaru stać bezczynnie. Nie marnując czasu na czcze rozmyślania dorzucił drewna do ogniska, dla większej widoczności. Może i wilki, jeśli nawet można było te stworzenia tak zwać, nie bały się ognia, lecz przynajmniej łatwiej będzie je wyrżnąć w jego blasku.

Stanął pewniej na zniszczonym klepisku, uniósł kuszę, wycelował i strzelił. Pocisk leciał pewnie, to że w cel trafił zakomunikował żałosny pisk zwierzęcia i tylko to, bo Dareon już repetował kuszę, kręcąc korbą jakby od tego zależało jego życie. Może i zależało.

Zanim sfora dostanie się do niego, zdoła wystrzelić jeszcze raz, może dwa… Potem zostanie mu tylko zatknięty za pasem rapier i sztylet… Miał jednak nadzieję, że nie dojdzie do tego, by musiał ich użyć. Nie wierzył, że będą wielką pomocą, w konfrontacji z rozszalałymi bestiami.
 
EngelbartKappa jest offline  
Stary 03-09-2013, 23:31   #24
 
Komtur's Avatar
 
Reputacja: 1 Komtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputację
Sir Reginald nie zamierzał tutaj ginąć, a zwłaszcza będąc zagryzionym przez zdziczałe psy. Nie zamierzał stawać do otwartej walki, chyba że zostanie zmuszony. Zerwał się więc szybko, dorzucił drew do ognia i nie czekając wiele, wspiął się na murowaną część chaty, która zapewne kiedyś była dużym chlebowym piecem. Schronienie to nie dawało szlachcicowi pełnego immunitetu, ale chroniło resztką komina jego plecy i dawało niezły wgląd na pole walki. Stąd Reginald mógł wesprzeć pociskami ze swej kuszy najbardziej zagrożonych towarzyszy, nie żeby ich kochał, ale bardziej nie kochał być zjedzonym przez rozszalałe bestie. Wkrótce potem wystrzelił pierwszy bełt prosto w szarżujące psisko.
 
Komtur jest offline  
Stary 05-09-2013, 10:20   #25
 
Bielon's Avatar
 
Reputacja: 1 Bielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputację
Wszystko potoczyło się błyskawicznie, ale i zebranym wokół ognia podróżnym oddać należało sprawiedliwość, stanęli w gotowości sprawnie i szybko. Tyle, że „szybko” i tak było zbyt wolno. Zbyt wiele bestii podkradło się do murów ich schronienia. Były zbyt blisko a podróżni w półmroku rozjaśnianym coraz większym blaskiem podsyconego dorzuconym chrustem ogniska nie byli już tak pewnymi strzelcami jak mogło to by mieć miejsce w blasku dnia...

Wardur pierwszy z rykiem rzucił się pod zwaloną ścianę, chcąc na rumowisku przyjąć szarżę czworonożnych bestii. To była słuszna, wyrachowana taktyka ale dziki szlachetka znał swe mocne strony i niemal od razu próbował wprawić się w furię, stan kiedy nic się dlań nie liczyło a przeciwnik był wyłącznie mięsem do sieczenia. Dobyte ostrza wyskoczyły na spotkanie pierwszego, szarżującego przez skarpę głazów przeciwnika i Wardur z wyciem rozpłatał futrzastą bestię od karku, przez tors. Krew bryznęła mu na twarz, ale on nie poczuł nawet tego, wyjąc dziko skoczył naprzód nie dostrzegając nawet wystrzelonego tuż obok niego pocisku, który powalił kolejnego czworonożnego napastnika...

Ysabelle pierwsza była gotowa do strzału, ale też nie było w tym nic dziwnego. Miała łuk a nie musiała szarpać się z mechanizmem korbowym kuszy. Jej strzała pomknęła na spotkanie bestii, która z boku zachodziła jej gburowatego towarzysza podróży, który rzucił się w wir walki. Nie czekając na podziękowania naciągnęła cięciwę po raz kolejny słysząc kolejne skowyty ranionych pociskami psów. Widać przyszedł czas na spóźnione zwykle kusze.

Dareon z Reginaldem pierwsi rzucili się do rozniecania ognia. Dorzucony błyskawicznie chrust zajął się słabym, rosnącym z każdą chwilą ogniem rozświetlając majdan w obrębie murów i rzucając cienie na korony pobliskich drzew. Osłonięte murami i rumowiskiem trawy tonęły w półmroku. W nich właśnie kotłowała się warcząca, wściekła, szczerząca zęby tłuszcza. Reginald widział to najlepiej, bowiem swoim zwyczajem zdołał znaleźć miejsce wyniesione, osłonięte choć z jednej strony, skąd mógł razić wrogów spokojniejszy o swą skórę. Strzelili równocześnie, trafili obaj. Tę samą bestię. Marnotrawstwo zważywszy na śmiertelność obu pocisków, ale nie było czasu się nad tym rozwodzić. Obaj zaczęli na wyścigi naciągać kuszę. Ysabelle ze swoim łukiem miała znacznie lżej...

Davorhn … zgłupiał. Gminne określenie rycerstwa „zakutym łbem” wywodziło się ze zwykłej złości i zawiści. Tyle że bywały przypadki, które to określenie odzwierciedlały bezwzględnie. Davorhn.... musiał mieć bardzo rycerskie korzenie lub też musiał mieć pierś iście wypełnioną bezbrzeżną odwagą, bowiem bez wahania porzucił dające ułudę bezpieczeństwa schronienie w trzech ścianach zrujnowanej chaty i z orężem w dłoni wypadł na zewnątrz. Może było to również wina oręża – mieczem dwuręcznym w ciasnocie ścian ciężko było by operować.

Nie miał czasu ogarnąć wzrokiem skrytej w mroku sfory. Ledwie znalazł się za ścianą domu a z boku wypadła nań szczerząca kły furia. Miecz niezręcznie jakoś, powoli ruszył bestii na spotkanie, ale ona była już przy nim i mijając nieszkodliwą klingę wpiła się kłami w osłonięte łuską przedramię rycerza. Tyle że Davorhn nie należał do ułomków. Jego ruch był płynny i szybki, a dla roztrzaskanego o ścianę wilka był również ostateczny. Davorhn poprawił prędko cios dwa razy i dopiero wtedy poczuł, że bestia puściła. W ostatniej chwili. Kolejne dwie sadziły już ku rycerzowi długimi susami. Znów uniósł miecz i znów trwało to całą wieczność. Dwuręczny miecz nie był najlepszym orężem do walki z wściekłą, szybką i liczną sforą. Ale miał tylko jego i musiał mu on wystarczyć. Zaparł się i wziął zamach odsuwając się nieco od ściany, która chroniła mu plecy ale krępowała ruchy. Cios, którym rozpłatał jednego z napastników porwał szczerzące zębiska ciało w powietrze, ochlapując mu twarz juchą. Drugi z psów był już jednak przy nim i skoczył mu do gardła. Davorhn z przerażeniem dostrzegł kątem oka kolejne bestie. Nim puścił miecz łapiąc oburącz kudłatego napastnika, który rzucił mu się do gardła...

Waldur był już na szczycie skarpy tnąc po psich pyskach co odważniejsze ze zwierząt. Dwa miecze śpiewały w jego dłoni pieśń w której akompaniament grały kusze i łuk. Tyle, że był to lament bądź psalm. Elegia opłakująca poległych. Bo sfora, którą ujrzał z osypiska, była tak liczna że nie sposób było ją utrzymać w ryzach dwoma mieczami. Zrozumiał to w tej samej chwili, kiedy sześć szarych bestii skoczyło jednocześnie w jego stronę. Bełt porwał jedną, cisnął pod nogi jej kompanów, ale i tak na Waldura zwaliła się warcząca tłuszcza. On zaś odpowiedział jej równie wściekłym warczeniem, po czym niczym bestie wściekły rzucił się im na spotkanie nie zważając na zęby wbijające mu się nogi, rwące ciało do kości. Jak jaka lawina, która runęła na spotkanie drugiej. Dzika i pierwotna. Ważąca swe siły z drugim równie silnym żywiołem.

Pozostawieni w obrębie murów kusznicy i łuczniczka wnet dostrzegli wyłaniające się z osypiska i pozostałości odrzwi czworonożne sylwetki. Sadzące z wykrzywionymi grymasem prymitywnej wściekłości pyskami na spotkanie przeznaczeniu.

Co komu pisane miał wnet pokazać nieubłagany i obojętny na wszystko czas...




.

===============================

5k20, pleas
 
__________________
Bielon "Bielon" Bielon
Bielon jest offline  
Stary 05-09-2013, 17:55   #26
 
zelator89's Avatar
 
Reputacja: 1 zelator89 jest godny podziwuzelator89 jest godny podziwuzelator89 jest godny podziwuzelator89 jest godny podziwuzelator89 jest godny podziwuzelator89 jest godny podziwuzelator89 jest godny podziwuzelator89 jest godny podziwuzelator89 jest godny podziwuzelator89 jest godny podziwuzelator89 jest godny podziwu
Po ataku sfory zadziałał instynkt. Nie było czasu na przygotowania, obmyślanie taktyki. Trzeba było działać szybko i skutecznie w tych ułamkach sekund. Tak mu się przynajmniej zdawało. Davhorn nie przywykł do walki z takimi bestiami i trzeba rzec, że w ogóle z potworami. Owszem zdarzało mu się ubijać orki, gobliny a i coś większego też by się znalazło. Ale był to wyjątek od reguły. Walczył zawsze z ludźmi i wiedział czego się po takim przeciwniku spodziewać, wystarczyło rzucić okiem na uzbrojenie, ot cała filozofia. W tym przypadku musiał wykorzystać to co zawsze ratowało mu życie. Miecz dwuręczny nie należał do najłatwiejszych w operowaniu. Potrzeba było dużej siły żeby zadać skuteczny cios z racji jego wagi oraz co ważne, mieć dużo miejsca wokół. Aczkolwiek taki cios z reguły był śmiertelny. Teraz jednak należało walczyć o życie i bez broni. Pomimo rozpłatania jednej bestii dał się powalić na glebę. Widocznie ciężar ostrza jak i noszonej zbroi nie pomagał w tej potyczce. Ryj szczerzący kły zbliżał się do gardła, aby raz na zawsze pozbawić go życia. Nie tak powinien zginąć wojownik. Śmierć jawiła mu się zawsze jako wyzwolenie. O ile była to chwalebna śmierć w bitwie skoro żywot parszywy. Tak go uczono i tak też zostało.
Złapał bestię mocnym uściskiem i z całych sił jakie miał próbował przekręcić jej łeb z grymasem bólu na twarzy.

Rzuty: 9 12 19 8 13
 
zelator89 jest offline  
Stary 05-09-2013, 18:45   #27
 
czajos's Avatar
 
Reputacja: 1 czajos jest godny podziwuczajos jest godny podziwuczajos jest godny podziwuczajos jest godny podziwuczajos jest godny podziwuczajos jest godny podziwuczajos jest godny podziwuczajos jest godny podziwuczajos jest godny podziwuczajos jest godny podziwuczajos jest godny podziwu
Baron Warburg ,Wódz wichrowych plemion nie miał w planie sprzedać łatwo swojej skóry. W jego żyłach płynęła krew pierwszych ludzi, a ci byli najdoskonalszymi wojownikami jakich nosiła ziemia. Z jego gardła wydobywał się ryk tak przeraźliwy ,że mógł by poderwać z grobów umarłych. Sfora napierała z każdej strony ,flanki zajęte przez bestie , dwie poczwary na froncie i kolejna która właśnie wskoczyła mu na plecy i darła o kolczugę pazurami. Barbarzyńca jednak nie zważał na to ból ,nie istniał on ,tak samo jak zmęczenie czy strach. Pochylił się on do przodu zrzucając bestie z pleców płynnym ruchem uderzył w jej korpus by z radością przywitać falę ciepła juchy która zalała mu twarz. Ostrza mieczy jakby same szukały celu , co prawda nikt nie nazwał by stylu walki Barona tańcem, taniec ma rytm taniec ma zasady ,style i figury. Baron walczył inaczej, ostrza poruszały się niezależnie zupełnie jakby były żywymi istotami, ciosy nie przechodziły jeden w drugi były to jakby szarpnięcia niespodziewane skoki i ugryzienia, jego ostrza same były jak wilki, dzikie chaotyczne i nie wyszkolone, a jednak zabójcze. Baron odnosił rany ale to dostrzegali tylko jego towarzysze. Kolejny przeciwnik pojawił się w polu widzenia , kolejny cios został zadany, znowu popłynęła krew ...
================================================== =======
12,9,19,6,6
 
czajos jest offline  
Stary 06-09-2013, 18:21   #28
 
EngelbartKappa's Avatar
 
Reputacja: 1 EngelbartKappa jest jak klejnot wśród skałEngelbartKappa jest jak klejnot wśród skałEngelbartKappa jest jak klejnot wśród skałEngelbartKappa jest jak klejnot wśród skałEngelbartKappa jest jak klejnot wśród skałEngelbartKappa jest jak klejnot wśród skałEngelbartKappa jest jak klejnot wśród skałEngelbartKappa jest jak klejnot wśród skałEngelbartKappa jest jak klejnot wśród skałEngelbartKappa jest jak klejnot wśród skałEngelbartKappa jest jak klejnot wśród skał
Dareon Mire

Czworonożne bestie, potwory z piekła rodem, nie lękające się ni ognia, ni stali, wkraczały w obręb zrujnowanej chaty, nieubłaganie niczym sama zguba. Wydawało się, że nic więcej ich nie obchodzi, niż tylko dorwanie się do ludzkiego mięsa, rozrywając ciało, krusząc kości, rozbryzgując ciepłą krew po posadzce… Dareon kręcił korbą, czuł jakby cały świat wokół niego zamarł, liczyła się tylko ta cholerna korba, jeszcze tylko jeden obrót, tylko jeden… Z otępienia wyrwało go rżenie koni.

W umyśle Dareona odpowiednie zębatki wskoczyły na swoje miejsca, jeden rzut oka po zdziczałej sforze i stanie jego towarzyszy, którzy otoczeni przez bestie, ledwo trzymali się na nogach, wystarczył by Mire mógł podjąć decyzję.
- Kto żyw na koń! Trzeba uciekać. Nie damy im rady! – nie marnując czasu zawiesił kuszę przy pasie i wskakując po opartych o resztki ścian belkach ze sklepienia, wbiegł na szczyt ściany.

Konie miały się dobrze, na tyle na ile stan przerażonego zwierzęcia można było określić na dobry. Lecz żyły, co w tej chwili liczyło się najbardziej. Wyrywały się jak oszalałe, ale przywiązane były na tyle mocno, że poza głębokimi otarciami od powrozu, nie stała im się krzywda. Dareon nie znał odpowiedzi na pytanie, dlaczegóż wilki oszczędziły ich wierzchowce, domyślał się, że te bestie mogły już dawniej zakosztować ludzkiego mięsa, a to zasmakowało im bardziej niż zwierzęce. Ostatnią jednak rzeczą jaką teraz chciał rozważać, były gusta kulinarne tych piekielnych ogarów.

Kątem oka ujrzał jedną z bestii rzucającą się nań z kłami, z pyska toczyła się piana, a oczy lśniły krwawym blaskiem. Dareon skoczył. Zbyt wolno. Ostre jak brzytwy zębiska zacisnęły się mu na łydce, szarpiąc i rozrywając ubranie, skórę i mięso. Nim ból całkowicie przytłoczył Mire’a, zdołał się on jeszcze uczepić końskiej szyi. Impet uderzenia zmusił bestię do rozluźnienia chwytu i puszczenia zdobyczy… Na krótko. Potworny wilk nie miał zamiaru ustąpić, gdy już raz zasmakował słodkiej krwi.

Dareon nie miał zamiaru spełnić tych zachcianek. Błysnął nóż, oswabadzając jego konia, który wierzgnął, tak szaleńczo, że o mały włos nie zrzucił Dareona, który czuł że słabnie… Wepchnął nóż za pas i pogonił konia, wyszarpując wiszący przy biodrze rapier, modląc się w duchu by pozostało mu wystarczająco sił, by pchnąć wilka w pysk, gdy tylko się zbliży…

*****

9, 18, 5, 16, 16
 
__________________
I became insane, with long intervals of horrible sanity.
EngelbartKappa jest offline  
Stary 06-09-2013, 19:25   #29
Aro
 
Aro's Avatar
 
Reputacja: 1 Aro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputację
- Pojebało do reszty!? – Ysabelle krzyknęła do Dareona, ale ten już zaczął się ewakuować.

Lady, gdyby tylko miała więcej czasu, uświadomiłaby go, że ucieczka na koniu w mrok nocy, z wilczą sforą depczącą po piętach zakrawała na próbę samobójczą. Nie licząc psowatych, które łatwo mogły powalić wierzchowca, niebezpieczeństwo stanowiło również nieznane, czające się w ciemnościach ich otaczających. No, ale jeśli Dareon chciał sprawdzić, czy jest w łaskach Fortuny, to nie zamierzała go zatrzymywać.

Zwłaszcza że sama szykowała się do przetestowania swoje szczęścia. Davhorn oraz Wardur byli gdzieś na zewnątrz, gdzie śmierć była większym prawdopodobieństwem niż w obrębie trzech ścian. Reginald, który przycupnął sobie gdzieś w górze poza zasięgiem wilczych szczęk, miał chyba najlepiej z nich wszystkich.

Ysabelle mogła w sumie liczyć tylko na samą siebie, bo i sama przecież była teraz na placu boju. Zdołała jeszcze ustrzelić pierwszego czworożnego, który wwalił się do chaty. Kolejnego jednak przywitała już z łukiem przewieszonym przez ramię, z wydobytą z ogniska żagwią w jednej dłoni i swoim wiernym mieczem w drugiej.

Smród fajczącego się futra był nieprzyjemny, ale nie znajdował się wysoko na markizowej liście niedogodności. Nawet to, że dogorywające zwierzę wykrwawiało się jej na buty nie robiło na Ysabelle większego wrażenia.

Kolejny czworożny gość był ostrożniejszy. Krążył jak sęp, wyczekując odpowiedniego momentu do uderzenia. Lady natomiast uważnie go obserwowała i ścisnęła pewniej oręż, w oczekiwaniu na atak.

Kiedy nadszedł, była gotowa.



========================================
10, 9, 13, 18, 14
 
__________________
"Information age is the modern joke."
Aro jest offline  
Stary 06-09-2013, 21:47   #30
 
Komtur's Avatar
 
Reputacja: 1 Komtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputację
Zaczynało się robić nieciekawie, zwłaszcza wtedy gdy jeden z towarzyszy podróży zaczął uciekać. Lady Ysabelle skwitowała to krótko i dobitnie, a Reginaldowi nie pozostało nic innego tylko przytaknąć. Szlachcic próbował znaleźć jakieś plusy w tej sytuacji i chyba jakieś jednak zobaczył, bo choć odeszła jedna strzelająca para rąk to istniała szansa, że spora część watahy rzuci się za zbiegiem. Dalej więc pan na Czarnolesie napinał swą kuszę i wysyłał pociski prosto w futrzane bestie. Celując starał się wypatrzeć który ze stworów dowodzi całą tą psiarnią. Zabicie przywódcy stada mogłoby przynieść nieoczekiwany zwrot w walce i to właśnie na ich korzyść.

Widząc że lady Ysabelle nie może już dalej strzelać z łuku, sir Reginald postanowił wspomóc ją trochę.

- Na górę mościa panno! - krzyknął do niej - Będę cię osłaniał!

To była dla nich jedyna szansa, utrzymać się tu na podwyższeniu i spróbować ustrzelić samca przewodnika.

--------------------------------------------------------------------------

16,19,5,5,18
 
Komtur jest offline  
 


Narzędzia wątku
Wygląd

Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 20:31.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172