Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - DnD > Archiwum sesji z działu DnD
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu DnD Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie DnD (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 30-05-2014, 18:06   #41
 
Plomiennoluski's Avatar
 
Reputacja: 1 Plomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputację
10ty Mirtula - Noc
Gdy Ronia z Rovanem zostali całkiem sam na sam, a cała czereda już spała smacznie w kołysce, kapłanka zwróciła się do męża lekko zaspanym i zmęczonym głosem.
- Faktycznie Pani Magii nad nami czuwa i wspomaga, nie tylko Geoff był w stanie zdobyć część zbiorów dla akademii wojskowej nieco taniej, w zamian za kopię części innych księgozbiorów, ty zdobyłeś pozwolenie, ja namówiłam amazonki z Dolin do przejścia pod nasze sztandary i dołączenia do sił mających stworzyć nowe szeryfostwa. Veissa wspominała coś o możliwości wynajęcia gnomów wcześniej stacjonujących w Gryfowie, o ile zapewni się im odpowiednie warunki. To jeszcze Tabitha jest w ciąży. Musimy jej jakoś podziękować. - Wymruczała do ucha na wpół nieprzytomnego ze zmęczenia maga.
- Tak, oczywiście kochanie, na pewno jakieś dary wotywne będą w sam... W ciąży?! - Rovan prawie poderwał się na równe nogi. Zanotował wszystkie inne wiadomości, przyswoił je na rozważenie i przetrawienie w przyszłości, ale ostatnia wiadomość całkowicie go rozbudziła. Z jednej strony nie był naiwny, wiedział doskonale że przyjaciel wraz z żoną nie próżnowali, zwłaszcza jeśli w łóżku potrafiła choć ćwierć tego co w boju, to jednak tak długo byli razem bez żadnych dzieci, że niemalże spisał ich na straty pod tym względem. Nie wspominając o tym, że spora część prowadzenia Złotej Kiści i Aelienthe, spadała na jej barki.
- ... będzie katedra, piękne witraże, oczywiście że to przybytek poświęcony naszej Matce Wszelkiej Magii, lewitująca dzwonnica będąca wieżą. - Ronia mówiła i zdawało się jakby miała wizję, zupełnie jakby nie zauważyła reakcji swojego męża, zapewne oczyma duszy widziała budynek o którym wspominała.
- Jasne, katedra, ale to jak się wyrobię ze wszystkim na miejscu, zacznę budować miasteczka pod nowymi szeryfostwami, pogratuluję Sontom i się wyśpię. - Na ćwierć przytomny mag zatkał usta małżonki swoimi ustami i przerwał jej monolog, miał zamiar się wyspać.


12ty Mirtula



Rovan zrobił sobie małą przerwę w przygotowywaniu umagicznionych ostrzy. Zarówno siedziba Warkoczy, jak i akademia były już w całości wykończone. Pentor skończył badanie węzłów pod jednym kątem, ale nie udało mu się odkryć przyczyny ich powstania. Obaj z Tiranem wiedzieli, że związane jest to częściowo z Mystrą, ale wszystko co miało w sobie splot było z nią związane. Nowe światła były już stworzone i w większości na swoich miejscach, rozgadane z kolegium bardów, kazał sobie przynieść do zbadania, zanim odesłał je na miejsce. Fresk został usunięty z terenów Akademii i spoczywał spokojnie w zamkowym skarbcu. Tiran był zmęczony, ale zadowolony z siebie, wszystko pędziło do przodu jak rozpędzony głaz ciężko byłoby to teraz zatrzymać. Zarzucił nawet syna hrabiego Otaku odpowiednimi zadaniami teoretycznymi, zastanawiał się właśnie jak mu to pójdzie, przyglądając się całkiem zgrabnie wychodzącym ćwiczeniom, kiedy pojawił się nieznajomy mnich. Wydarzenia potoczyły się odrobinę za szybko jak na gusta maga, ale musiał przyznać że Bokaru przedstawił swoje umiejętności.




Niezależnie od tego, że walczył z milicją, która zazwyczaj miała stanowić mur dla magów lub odpowiednio silniejszych formacji, miał przeciwko sobie olbrzymią grupę. Zaklaskał krótko w uznaniu, warunki mnicha były dobre, zwłaszcza że miał nauczać drogi Azutha. Biorąc pod uwagę katedrę na którą się zgodził, która miała być pod wezwaniem Mystry, mogło to jakoś zbalansować w oczach rady wpływy różnych religii w Złotej Kiści. Wyciągnął mieszek z dziesięcioma sztukami złota i kazał znaleźć wojowniczkę, która zadała skuteczny cios a następnie przekazać jej mieszek


15 Mirtula - Późne popołudnie


Budowa nowego budynku mieszkalnego dobiegła końca, miał pomieścić przeszło sto rodzin w zachodniej dzielnicy. Rovan zdążył do wykończyć tak samo jak kwatery dla gnomów, które z kolei mieściły się w klifie. Budynki pod klasztor co prawda powstały, jednak były póki co nie dokończone od wewnątrz. Nabór na członków gildii powoli ruszał, tak samo jak szkolenie wojowników w użytkowaniu magii, tak by mogli zasilić szeregi Wiatru Południa. Właśnie wracał do twierdzy, z Anabel i Izabelą tańczącymi na magicznym dysku, który przywołał wcześniej, by wygodniej trzymać księgę, kiedy przez portal zaczęły przechodzić gnomy. Był to kuriozalny widok, przechodziły oddziałami, jadąc na dogach, najpierw dwójka jezdnych z muszkietami, następnie laweta z działem, zaprzężona w dogi, wraz z gnomami, a na koniec kolejni jezdni z muszkietami. W miarę sprawnie przechodzili przez portal i kierowali się w stronę swoich nowych kwater. Pomocna tu była Veissa, którą dobrze znali i która bezbłędnie tłumaczyła im gdzie mają się udać.


Gdy dotarli w końcu do zamku, na Rovana czekała Tabitha, z wieściami, nie był jeszcze pewien czy uznać je za dobre czy złe, były to jednak wieści.
- Jeszcze w tym miesiącu czekają nas siedemdziesiąt trzy śluby z samej twojej i Roni gwardii. - Rzuciła w miarę spokojnie. - W tym Dźwięczna Nuta, Feniks i Jamros. - Tu już nie mogła utrzymać powagi, ucznia Rovana, tak zapalonego i oddanego magii, usidliła jedna z kobiet służących w Warkoczach. Margrabia podrapał się po brodzie, zastanawiając chwilę nad całą sytuacją, na koniec machnął ręką.
- Przynajmniej będą mieli gdzie mieszkać i się wprowadzać. Coś widzę że to dopiero pierwsza fala. - Mag rozpuścił dysk, na którym siedziały jego córki. - Biegiem się umyć i na kolację, ja zaraz do was dołączę. - Uśmiechnął się do obu i ponownie zwrócił do Tabithy. - Dobrze że wprowadziliśmy nakaz planowania, inaczej zaczęłaby się samowolka. Co ja mogę dać Jamrosowi jako prezent? - Zamyślił się na głos i ruszył do środka, podpierając się kosturem i wystawiając ramię, by jego jastrząb mógł spokojnie spocząć na ramieniu maga.
 
__________________
Wzory światła i ciemności pośród pajęczyny z kości...

Ostatnio edytowane przez Plomiennoluski : 01-06-2014 o 03:47.
Plomiennoluski jest offline  
Stary 14-07-2014, 13:58   #42
 
Cedryk's Avatar
 
Reputacja: 1 Cedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputację
Święto z okazji otwarcia Akademii Magicznej wypadło wspaniale. Dochody Marchii przez to wzrosły w tym czasie. Ludność była zadowolona, a morale wojska wspaniałe. Sielanka i magia.
Czy aby na pewno?




2 Mirtula 1972RD - Przed południem. Gabinet Margrabiego Rovana Tirana. Marchia Winnego Przedgórza; Szeryfowstwo: Aelienthe; Twierdza: Kamienna Łza; miasto: Złota Kiść; szeryf i właściciel: Margrabia Rovan Tiran.




- Panie myślę, iż ustalenia mogę przekazać twojej małżonce Wielmożny Margrabio. Skoro inne ważne sprawy wymagają Twojej obecności. - odpowiedź Alana z Waterdeep była dyplomatyczna do przesady.

Gdy Rovan już opuścił gabinet wojownik zwrócił się do Wezyr i Margrabiny.

- Wielmożne Panie, zatem zacznijmy od najprostszego. Jedwabniki nie maja wielkich wymagań w tym klimacie. Wystarcza tylko odpowiedniej wielkości pomieszczenie dobrze wentylowane, oraz drzewa morwowe, których wiele widziałem w okolicy, a dokładniej liście z tych drzew, które są pokarmem jedwabników. Druga sprawa akademia wojskowa myślę, iż z Marchii i okolic uda nam się znaleźć od pięciuset do ośmiu setek dzieci i młodzieży w różnym wieku, mających predyspozycje do zostania zbrojnymi. Bardziej zdolnych można będzie wyszkolić na zwiadowców i felczerów oddziałowych. Wybitnych zaś wyszkoli się na wojowników i łowców.
Co potrzeba. Budynków uzbrojenia i opancerzenia. Z początku wystarczy mniejsza ilość broni , gdyż wiele ćwiczeń, zwłaszcza z młodszymi rocznikami, można prowadzić przy zastosowaniu bokenów, mieczy wykonanych z babusa. Na każdy rocznik potrzeba dwoje opiekunów, kobiety i mężczyzny, wybranych ze zbrojnych, czyli potrzeba dwudziestu opiekunów. Do tego nauczyciel rzemiosł i innych umiejętności. Dokładniejsza ilość potrzebnych nauczycieli i szkolących znana będzie gdy poznamy ilość uczniów. Pozwoliłem się skorzystać z oddziałów mojej małżonki, które to przeszły Margrabino pod Twoje rozkazy. Rozesłałem je aby bez zbędnego zwracani uwagi rozejrzały się za odpowiednimi dziećmi. Wiem, że dzięki temu będziemy mieli chociaż cześć pracy z głowy. Zajmie to zapewne dekadzień.


Po tych słowach skłonił się lekko ku Tabithcie.

- Twoim zaś zadaniem, Wielmożny Wezyrze, będzie przygotować obwieszczeni o naborze do Akademii Wojskowej, które rozgłosi się po powrocie wysłanych szpiegów. Myślę, iż nabór do szkoły połączyć można z wymarszem na wyprawę badawczo osadniczą, czyli przeprowadzić dwudziestego tego miesiąca.

Tabitha pokiwała głową.

-Tak plany wyważone a termin sensowny. Tak przygotuję co trzeba i przekaże listę potrzebnych rzeczy Margrabiemu Tiranowi.




***




2-12 Mirtula 1972RD Różne miejsca na terenie Marchii. Marchia Winnego Przedgórza; właściciel: Margrabia Rovan Tiran.


Misja poszukiwania nadających się do szkolenia woskowego i uzdolnionych w tym kierunku dzieci była sukcesem. Dzięki potajemnemu działaniu kobiet z oddziału ORWM udało odnaleźć się, wytypować najzdolniejsze. Przynajmniej takie których zdolności można było wykryć dobrym wywiadem i obserwacją. Wysłane zbrojne zwracały uwagę nie tylko na zdolności i potencjał do walki, lecz też na cechy przywódcze i chęć współpracy w grupie.
W tym okresie wytypowano dziewięćdziesięcioro troje dzieci, które znalazły się na liście do natychmiastowego przyjęcia do Akademii Wojskowej.
Wśród nich kilkoro, zdaniem zbrojnych, nadawało się również do szkolenia w Klasztorze.

[MEDIA]http://www.youtube.com/watch?v=TNzP0fNiY4g[/MEDIA]

[MEDIA]http://www.youtube.com/watch?v=RQ_yz1F_S6U[/MEDIA]

[MEDIA]http://www.youtube.com/watch?v=5G7wXrUBLVU[/MEDIA]

[MEDIA]http://www.youtube.com/watch?v=i5jGSiEs-Q8[/MEDIA]






***




6 Mirtula 1972RD – Późne popołudnie. Kaplica Mystry w Kamiennej Łzie. Marchia Winnego Przedgórza; Szeryfowstwo: Aelienthe; Twierdza: Kamienna Łza; miasto: Złota Kiść; szeryf i właściciel: Margrabia Rovan Tiran.




Przez witraż z alegorią Mystry wpadało ostanie świtało tego dnia. Ronia, powolnymi ruchami jak zwykle, kończyła składanie szat liturgicznych. Kaplica, była już prawie opuszczona, jeśli nie liczyć ochrony margrabiny. Nagle, jak burza, wbiegła do kaplicy zapłakana dziewczyna i rzuciła się do nóg Roni. Kapłanka ze zdziwienia rozpostarła skrzydła. Siostry ORWM (Ochrona Roni Warkoczy Mystry) powoli zbliżyły się. Z ich twarzy wyczytać można było pytanie.
„Mamy wyrzucać , czy nie wyrzucać”


- Wielmożna Pani jestem tak szczęśliwa. - Przez łzy odezwała się Ollena.

Ronia ze zdziwieniem rozpoznał dziewczynę z burdelu „Czerwony Lewiatan”.

- Nie zachowuj się jak dziecko Olleno, tylko jak młoda kobieta a niedługo matka. Po pierwsze wstań, po drugie wytrzyj oczy. Skoro jesteś szczęśliwa wystarczy już może tych łez.

Spokojnie słowa uspokoiły dziewczynę. Przez drzwi weszła olbrzymia postać. Ochrona ruszył w kierunku intruza, lecz po chwili zatrzymały się rozpoznając jednego z dziesiętników Gwardii Rovana.


Dziesiętnik Berg Tardyn, to on zbliżała się nawą kaplicy zdawał się zajmować swoją postacią ją całą. Było to jednak tylko złudzenie. Ciemnoskóry olbrzym mierzył tylko siedem stóp. Niewiele mniej też miał w barach. Zdecydowanym krokiem podszedł do Olleny. Objął ją swym grubym niczym konar jazodrzewa ramieniem.

- Racz wybaczyć Wieleba Kapłanko Margrabino. Zachowanie mojej narzeczonej. Ledwo co Wielmożny Margrabia określił jej moc jako objawioną przez Mystrę. Miała się do Wielebnej Kapłanki zwrócić, tak nakazał Wielmożny Margrabia. Przybiegła do koszar i tam mi te wieści obwieściła, po czym wybuchnęła płaczem i pognała przed siebie. Ledwom za nią nadążył.

Ronia powoli składała skrzydła. W tym czasie przyglądała się tak dziwnie dobranej parze.
Ciemnoskóry olbrzym i drobna, po dziewczęco filigranowa, mierząca nie całe pięć i pół stopy Ollena. Uśmiechnęła się do swoich myśli.
„Jednak ten olbrzym jest ojcem dziecka , które nosi w łonie. Nie przestraszył się też tego, iż była Królową Radości i spotkał ją w burdelu”.

- Gratuluję Olleno. Widzę, iż oświadczyny odbyły się niedawno i nagle. - pytająco spojrzała na Tardyna.
- Było jak mówicie Wielmożna Margrabino. – odparł dziesiętnik – Oświadczyłem się Ollenie przedwczoraj. Wczoraj zameldowałem dowódcy i poprosiłem o wyznaczenie terminu.
- Olleno będziesz u mnie nowicjuszką. Przede mą będziesz też odpowiadała za swe postępy w nauce. Jako że musisz uzupełnić wiedzę, będziesz brała udział w zajęciach Freblówki, które ci wskaże. Resztę wiedzy potrzebnej nabędziesz ucząc się obserwując i słuchając moich nauk.
- Tak. Wielmożna Margrabino.
- Gratuluję odwagi i decyzji dziesiętniku Tardyn. Gratuluję też Wam syna. Ollena jest w ciąży
.

Dziesiętnik nagle stał się blady jak płótno. Ollena zachwiał się pod ciężarem oblubieńca.
Ronia nie traciła czasu na wzywanie pomocy. Podskoczyła i kilkoma mocnymi ciosami w twarz przywróciła do zmysłów olbrzyma.

- Jak widzę nie pisnęłaś nawet słowem narzeczonemu. - uśmiechnęła się do zawstydzonej dziewczyny
- Dziesiętniku Tarden. Wieszczyłam i wiem, że Ollena jest brzemienna. Jest to Twój syn. Wizja była w tej kwestii dokładna.

Olbrzym radośnie znaczą się zanosić śmiechem, po czym uradowany porwał na ręce Ollenę i zaczął ją podrzucać wykrzykując.

- Syn, syn będę miał syna.

Równie szybko się zreflektował i odstawił dziewczynę.

- Nic ci nie zrobiłem kochanie.
- Nie, oblubiony.


Ronia zaklaskała w dłonie aby przywołać ich uwagę.

- Pozostaje jeszcze kwestia tatuaży Olleno. Mogę je zlecić komuś usunąć.

Chodziło oczywiście o tatuaże, po których niemal na pierwszy rzut oka można rozpoznać dziwki i kurtyzany. W Złotej Kiści dziwki miały tatuowane winne pnącza i złotego koloru kiść winogron ciągnące się od każdego kącika oka i zachodzące na górną część policzka. Kurtyzany zaś tatuowały pojedynczy taki symbol na dekolcie.

- Nie pani. Nie wstydzę się mojej poprzedniej profesji. Zgodnie z tradycja wytatuuję na samej złotych gronach z symbolu srebrne obręcze oznaczające, iż nie jestem już Królową Radości lecz stateczną żoną. Wielebna Matko w podzięce Mystrze i tobie postanowiłam, iż na prawym policzku poniżej posiadanego wytatuuje jej symbol, na lewym zaś twój prywatny symbol Wielmożna Margrabino, srebrnego smoka.

- Wybrałaś nowicjuszko. Jednakowoż nie pozwolę aby jakiś marny artysta zajął się tymi tatuażami. Dostaniesz list do najlepszego w Marchii mistrza tatuażu, zawrę tam wytyczne co do wyglądu tych tatuaży i techniki jakie ma zastosować. Skoro pragniesz ta postąpić będziesz miała tatuaże, które cie upiększą. Nie, nie dziękuj Olleno uznaj to za dar o preceptora z okazji ślubu. Widzimy się jutro z rana, wtedy ustalę tok twojego nauczania.




***




9 Mirtula 1972RD Wzgórze z wieżą nr 9. Las Druidki - ranek.
Marchia Winnego Przedgórza; Szeryfowstwo: Aelienthe; Twierdza: Kamienna Łza; miasto: Złota Kiść; szeryf i właściciel: Margrabia Rovan Tiran.



Mgła znad lasu jeszcze nie opadła, gdy przed jaskinie druidki przybył niewielki poczet. Ronia jej ochrona, hrabina Iwoni, oraz niewielka grupka dzieci dziesięcioro, w tym szóstka winnych zamieszania.

Z jaskini wyszła druidka Chantuei, w postaci najchętniej przyjmowanej, Halruaańskiej starszej kobiety.

- Witaj Roniu, siostro Iwoni widzę, iż doprowadziliście uczniów.

Po tych słowach zwróciła się do dzieci i młodzieży.

- Pierwsza lekcja. Co czują drzewa. Pod koniec zadam wam pytania, żeby sprawdzić, czy aby ją dobrze zrozumieliście.

Ronia poczuła moc i przed nią nagle pojawiło się dziesięć bananowców.


- Cztery godziny jako drzewa powinno je więcej nauczyć niż tydzień wykładów. Po takiej nauczce zapewne już nigdy nie zniszczą żadnej rośliny.

- Nic im nie będzie? - Zapytał Ronia kołysząc i tuląc w chuście, Ronie Młodszą, Srebrnowłosą i Valeriusa.

Druidka roześmiał się.

- Jest równie bezpieczne jak użycie czaru piórkospadanie. Jeśli masz ochotę to mogę ciebie też na godzinę zamienić w drzewo. Nic się nie stanie, ani tobie, ani bliźniakom, które nosisz w łonie.

- Bliźnięta?

- Roniu, a wystarczyło zapytać Piękny Wzorek. Odpowiedziała by ci to samo. Tak chłopca i dziewczynkę. Więc jak chcesz przekonać się jak to jest być drzewem przez godzinę? W tym czasie wprowadzę młodą druidkę Mystry, jak wyczuwam, w arkana, przynajmniej cześć arkan. - zapytała, wymownie spoglądając na Iwoni.

- Wielmoża Margrabino to jakiś podstęp, nalegam abyś nie czyniła tego. - poprosiła jedna z OOR WM

Staruszka roześmiała się.

- Dobrze wyszkolone. Zapewne nie byłaś dziewczę przy Roni, gdy spotykałam się poprzednim razem. Wtedy to wiedziałabyś, iż moja zemsta jest szybka, straszliwa. Nawet połączone siły Złotej Kiści nie były by w stanie nic przeciw niej zrobić. Przybyłam tu aby nauczać.

- Chętnie spróbuje tego doświadczenia, ale co z maluchami?
- Przemienię je wraz z tobą tak będzie najlepiej, nawet tego nie spostrzegą.
- Zatem zrób tak, wszak muszę mieszkańcom powiedzieć, iż to co robisz tutaj z uczniami jest bezpieczne, a i sam tego spróbowałam
.

Po chwili na polanie stały trzy dodatkowe bananowce, a po polance latało srebrne smoczątko. Jeden większy z dwoma odrostami. Dwa mniejsze, w tym jeden połączony korzeniami z większym.

- Srebnowłosa nie opieraj się mojej magii, Słyszałaś naszą rozmowę. - druidka przemówiła w smoczym do smoczątka. - Zezwól na przemianę, a przybierzesz na godzinę postać drzewa, tak jak i Twoja matka i rodzeństwo.
Srebrnowłosa uspokojona przemową wylądowała przy bananowcach, a po chwili na polanie pojawił się kolejny młody bananowiec.




***



12 Mirtula 1972RD - Późne popołudnie. Gabinet Wezyr Tabithy. Marchia Winnego Przedgórza; Szeryfowstwo: Aelienthe; szeryf i właściciel: Margrabia Rovan Tiran.


Tabitha wieczorami zawsze wypełniała księgi. Sama lektura ich była ciekawa. Ostatnimi czasy głownie zapełnione były szybko powstającymi budynkami, wyposażeniem. Kontrola przepływu surowców, towarów i ludności była trudna. Mimo posiadania odpowiednich wyszkolonych zaufanego personelu Wezyr, musiała być na bieżąco z takimi danymi.
"Ilość urodzeń dzieci w ostatnim kwartale zwiększyła się. Widzę, iż od momentu wzmocnienia węzła ziemi i powstanie nowych na terenie miasta, rodzą się tylko Naznaczone Faerzress. Może to i dobrze będą lepiej przystosowane do życia w tym miejscu"
Dumała Wezyr w zamyśleniu masując pieszczotliwie brzuch. Kobiety w ciąży niekiedy wpadają w takie stany.


Nawet głośne pukanie, powtórzone kilkakrotnie, nie wyrwało jej z zadumy.

Zaskoczoną minę miał strażnik, który to nie słysząc wezwania do wejścia wszedł do gabinetu. Wezyr siedziała za biurkiem z rozmarzoną twarzą, masując swój brzuch. Nawet tak doświadczony zbrojny był zdziwiony. Pierwszy raz widział Wezyr Tabithe tak rozkojarzoną.

Dopiero po kilkukrotnym chrząknięciu Wezyr wyrwała się z zadumy.

- Tak, co się wydarzyło?
- Wielmożny Wezyrze, młody Hrabia Taranaka Otaku twierdzi, iż miał się zgłosić, Wielmożna.
- Tak, rzeczywiście miał się zgłosić, prosić.
- Tak jest.


Do gabinetu po chwili wszedł młodzian dostatnio odziany. Nawet nie potrafiąca rzucać czarów Tabitha była pewna, iż wiele elementów odzieży i przedmiotów, którymi był obwieszony jest magiczna.

- Tak, zatem Wielmożny Pan przebrną przez pierwsze zadania. Zatem popracujesz nad projektem bardziej ambitnym.
- Tak, Wielmożna Pani, z radością czekam na coś ambitniejszego.
- To się chwali o ile słowa twe prawdziwe są. Zadanie zatem, ambitne. Zaplanujesz i zaprojektujesz dwa zakłady. Hutę metali i szkła. Warunki, wytop dzienny metalu dwadzieścia ton, zaś szkła dwie tony. Do tego towarzyszące warsztaty. Czyli czeka cię badanie ksiąg, rozmowy z rzemieślnikami oraz opracowanie planu przyszłej budowy. Czyli musisz porozmawiać z odpowiednimi rzemieślnikami. Poza tym codziennie, poza daniami wolnymi, zaraz po obiedzie, będziesz otrzymywał pracę u odpowiednich fachowców zarządzających, czy to magazynami, czy też na ten przykład zbrojownią. To zajmować ci będzie dwie godziny. Jak będziecie mieli jakieś pytani możecie zawsze mnie odnaleźć. Teraz, jeśli nie macie więcej pytań, możecie odejść Wielmożny Panie.


Młodzieniec szybko wyszedł wprzódy lekko kłaniając się Wezyrowi.

"Tak, jeśli dobrze to wykona, będzie jak znalazł na przyszłość w końcu musimy zacząć wytopu bliżej miasta lub nawet w miejscu ku temu odpowiednim."

Pomyślała Tabitha, potem wróciła z zdwojoną uwagą do przeglądania ksiąg rachunkowych.



***



14-16 Mirtula 1972RD – Różne miasta ,osady na terenie Marchii. Marchia Winnego Przedgórza; Szeryfowstwo: Aelienthe; Twierdza: Kamienna Łza; miasto: Złota Kiść; szeryf i właściciel: Margrabia Rovan Tiran.


Codzienny spokój przerwał głos rogu. Na centralnym placu czekali już dwaj konni heroldowie czekający, aż tłum mieszkańców zbierze się. Gdy już uznali, ze jest ich wystarczająco wielu rozległ się ponownie róg.

- Czyni się wszem wiadome, iż dnia dwudziestego mirtula odbędzie się w Złotej Kiści badanie wszystkich dzieci, również sierot, w celu wybrania najlepszych kandydatów do powstającej Akademii Wojskowej. Uchylanie się od tego obowiązku skutkować będzie karami od kar pieniężnych, po konfiskatę mienia i banicję całej rodziny winnego buntu przeciwko Mojej Władzy. Jednocześnie przewidziano rekompensaty dla rodzin za rozłąkę z dzieckiem. W tym też dniu udostępnia się bezpłatnie kandydatom oraz ich rodzinom wszelkie stałe środki magicznego transportu takie jak telereportery oraz drzewa przejścia.
Podpisano Margrabia Rovan Tiran, członek Rady Halruaa.



***



16 Mirtula 1972RD - Ranek. Droga dzień drogi na zachód od Złotej Kiści. Marchia Winnego Przedgórza; Szeryfowstwo: Aelienthe; szeryf i właściciel: Margrabia Rovan Tiran.


Droga wiodła poprzez niezbyt gęsty las. Przeważały w nim bambusy i bananowce. Rankiem na płaskowyżu Nath podróżowanie było przyjemne. Temperatura nie przekraczał dwudziestu pięciu stopni Celsjusza. O tej porze już ptaki były rozbudzone. Z pomiędzy drzew było słychać ich trele. Pomiędzy ich głosy wdarł się tętent kłusu stworzenia cięższego od konia. Z zakrętu wypadł w wydłużonym kłusie dromader. Dosiadała go młoda dziewczyna w białym sarongu w białym turbanie i kwefie na twarzy. W odgłos kłusu wdarł się nagle trzask powalanego na drogę bananowca. Dziewczę zatrzymało dromadera przed powalonym bananowcem. Na drogę z zasadzki wyszło trzech zbójów. Smród ich niemytych ciął doleciał do dziewczyny nawet z takiej odległości.




- Oddawaj dziewko wszystko co tam masz, bo my ubodzy. - po tych słowach zarechotał przepitym głosem, najwyższy z nich, dzierżący w rekach dwuręczny topór.

- Tak, tego zacnego dromadera też. Despektu ci dziewko nie uczynimy, nie zapominamy potem wychędożyć. Nie będziesz z nami miała krzywdy. - zarechotał jego kompan.

Dziewczyna odtroczyła od siodła linę i rzuciła ją na drogę.

- Jestem Aana ap Yokuari zwana też "Siostrą Wiri*". ( pustynna trąba powietrzna * za Volem) Nie jesteście Halruaanami. Z jakiego to chlewu wypełzliście ścierwojady? Zróbcie sobie przysługę i zwiążcie się sami. Tak będzie znacznie dla was przyjemniej. Wtedy nie zapomnę Was w drodze do Złotej Kiści, karmić i poić.

- Musiałaś chyba na tym stworze mózg wytrząść dziewko, pospiesz się z oddawaniem złota, bo w innym przypadku zapomnimy o tobie i po ograbieniu nawet przyjemności mieć nie będziesz z chędożenia.

Dziewczyna sprawnie zeskoczyła z dromadera, po czym odwróciła się juuż uzbrojona w sejmitar, lewą zaś rękę ochroniła tarczą. Do tej pory zarówno tarczę i sejmitar skrywały fałdy sarongu. Nie tylko to skrywał. Gdy tak stała na ziemi okazało się, iż zapewne miał mniej lat niż się zdawało zbójom. Teraz, gdy tak stał na drodze, wyglądała tylko na czternaście lat. Wyglądało na to, że jest też co najmniej w piątym miesiącu ciąży.

- Nie gustuję w brzemiennych dziewczynko, brzydzę się niemi. Nici z chędożenia. No rzuć co tam masz na drogę i puścimy cię wolno. - zarechotał drwal.

- Anzelm Ty i Twoje głupie uprzedzenia. My tam z Reanem lubimy dziewki z chlebkiem w piecyku. Są często takie wyposzczone, a po wszystkim takie wdzięczne za chędożenie.

W czasie tej rozmowy zbóje ruszyli do ataku, a przynajmniej zajmowali dogodne do ataku miejsca. Drwal odszedł w prawo, ściągając, w ich mniemaniu, uwagę dziewczyny. Jego kompani obchodzili od tyłu dromadera. Był to ich błąd. Wystraszony ruchem z tyłu zwierz pierdnął tak straszliwie, iż smród powalił, nawet tak śmierdzących zbójów.

Dziewczyna znała tą przykrą przypadłość swojego wierzchowca.

Wtedy, gdy duszący się od smrodu i oślepieni łzami zbóje, starali się oddalić w jakieś bezpieczne miejsce, dziewczyna uderzyła na drwala. Natarła z taką furią, że źle konserwowany trzonek dwuręcznego torporu, rozszczepił się na dwoje.
Olbrzym zdziwiony wpatrywał się w rozrąbane na dwoje drzewce swojego topora, zatem po chwili dopiero spostrzegł, wypadające na drogę, jelita z rozciętego od mostka, po przyrodzenie brzucha.

- Jak.. .- zdołał wycharczeć, zanim nogi się pod nim ugięły.

Szybkimi ciosami dziewczę pozbawiło pozostałych zbójów zardzewiałych kordów, które to ci uważali za broń.

- No ścierwojady odwalić tą zawalidrogę, szybko. - kopniaki pogoniła krztuszących się jeszcze od smrodu wielbłądziego zbójów.

- Zanim jednak to zrobicie wszystkie noże i monety w rzucicie do tej sakwy, co to ją masz przewieszoną przez ramię ścierwojadzie. Potem zaś przygotujecie włóki dla waszego przywódcy, może jakaś nagroda za jego głowę w Złotej Kiści przypadnie. Potem zaś ty gawędziarzu zwiążesz swojego kumpla. Potem zaś ja ciebie zwiąże, będzie przednia zabawa. Jak będziecie grzeczni w drodze to nie zapomnę was karmić i poić. Jak sprawicie jakikolwiek problem, będziecie szli do Złotej Kiści niepojeni i nie karmieni, a to dwa dni drogi, więc możecie nie dojść.




***



16 Mirtula 1972RD - Późne popołudnie. Rzeka Matka Nath dzień drogi na południowy zachód od Złotej Kiści. Marchia Winnego Przedgórza; Szeryfowstwo: Aelienthe; szeryf i właściciel: Margrabia Rovan Tiran.


Był to już drugi dzień patrolu. Kapitan-szyper Kitsune patrolował z powietrza rzekę, przed swoim oddziałem czajek. Hepax leciał niezmordowanie, nagle wydał ostrzegawczy orli krzyk. Kobieta nauczyła się ufać wzrokowi hipogryfa. Pewne było, że coś się zbliżało. Po chwili na zachodzie dostrzegała trzy niewielkie plamki, które dość szybko się przybliżały. Były to trzy, olbrzymie jak domy, żeglujące w powietrzu statki. Ich błękitne żagle, przyozdobione symbolem Mystry, wydymały się wspaniale, napełnione magicznym wiatrem.


Kitsume podleciała bliżej. Na pokładzie najbliższego zauważyła tłum kobiet.

Złotowłosa kobieta dostano odziana przytknęła tubę do ust.

- Jakie wieści przynosisz posłańcze? Wyląduj na pokładzie.

Kitsume wylądowała na dobrze do tego celu przygotowanym pokładzie. Zresztą na dziobie spotrzebowała stajnie, z których rozległ się krzyk powitalny hipogryfa.

- Witam kapitanie, jestem Kitsune, Kapitan-szyper Straży Rzecznej Warkoczy Mystry Marchii Winnego Przedgórza.
- Panita Melansad "Córka Fal i Bryzy"
- odpowiedziała złotowłosa, złotooka Assimarka.
- Admirał "Potrójnego bata na wrogów", "Wiedźma Morska Mystry". - Oczy Kitsume rozszerzyły się ze zdumienia.
- Tak, tak też mnie nazywają moi wrogowie. - odpowiedziała z uśmiechem.
- Najwyższa Kapłanka Mystry Halruaa nakazała abym stawiła się na rozkazy Margarbiny Roni Tiran.

*

Dwa miesiące wcześniej.

Komnaty najwyższej kapłanki Mystry Halruaa, kipiały aż od drogich materiałów oraz magii.
Dysonans wprowadzała tylko skromnie odziana w szaty kapłanki Mystry avriel (skrzydlaty elf).

Asandra Welle Qwedr oczekiwał już od ponad godziny na przybycie Najwyższej Kapłanki Mystry.

W końcu przybyła. Wkroczyła pospiesznie.

- Mam dla ciebie zadanie. Wizje, mówią nam, iż będzie potrzebna pomoc w Dolinie Naht. Udasz się tam lecz nie bezpośrednio. Wpierw udasz się na wybrzeże do Zalazuu, tam piętnastego Tarasakha spotkasz z admirał Panita Melansad. Dostaniesz list dla niej, polecający jej również oddać się pod rozkazy Margabiny Roni Tiran. Po drodze, masz zebrać dla Margabiny, akolitów Mystry i zbrojnych wierzących w Mystrę, tylko kobiety. Zlikwiduj klasztor Sióstr Blasku Mystry. W Marchii Winnego Przedgórza bardziej przydadzą się te kapłanki i akolitki. Otrzymasz też ze skarbca osiemdziesiąt tysięcy sztuk złota na ich wyżywienie i ich zapłatę oraz wyposażenie. Pieniądze na wyposażenie przekażesz Margrabinie. W czasie podróży niech zbrojne używają tego co już mają.
Do Złotej Kiści przybędziecie zapewne w połowie Mirtula.




***



17 Mirtula 1972RD - Ranek. Okolice wioski Myrkully około dwóch godzin drogi na wschód od Złotej kiści. Marchia Winnego Przedgórza; Szeryfowstwo: Aelienthe; szeryf i właściciel: Margrabia Rovan Tiran.


Ferna Savo dziesiętnik Straży Warkoczy Mystry jak codziennie, samodzielnie wybrała kierunek patrolu. Przy takiej ilości regularnych patroli rozsyłanych z Złotej Kiści, jej był tylko pomocniczym. Dobrze o tym wiedziała. Tego dnia wybrał wschód od miasta ze względów praktycznych, z tego kierunku w tym dniu wiał wiatr, który przyjemnie chłodzi i orzeźwiał. Nie zawiodły jej te kalkulacje. Rozespane z początku siostry z WM szybko przychodziły do siebie. Już po godzinie takiej jazdy w oddziale nie było żadnej zaspanej, czy też nieprzytomnej z rozespania.

Nie poganiała koni z wielu praktycznych powodów. Jednym z z nich i może najważniejszym były towarzyszące oddziałowi psy. W końcu dwadzieścia dwa psy tresowanych do walki lub tropienia i ochrony, stanowiło jedną z groźniejszych broni jej oddziału.



Miała wydać już rozkaz do skręcenia na północ, usłyszała zza zasłony bambusów głośny płacz. Hy i Ora ruszyły w ciszy w zarośla przeszukując po drodze powalony bananowiec. Nagle rozległ się dziecięcy krzyk strachu.

- Z koni, pięć za mną reszta ubezpiecza.


To mówiąc zeskoczyła z jabłkowitej klaczy. Z nadziakiem w ręku przedarła się przez niewielki pas zarośli. Za nim na wzgórzu widać było duże stado owiec spokojnie pasących się. Bliżej za powalonym pniem bananowca leżała rozciągnięta na plecach, na jej oko, dziesięcioletnia blond włosa dziewczynka. Psy, towarzyszących jej sióstr, otaczały dziecko, lecz po ich zachowaniu od razu można było poznać, iż nie zagraża jej żadne niebezpieczeństwo, przynajmniej z ich strony.
Od strony stada owiec pędziły szczekając dwa kudłate owczarki.

- Odwołaj psy dziecko, nic ci nie zrobimy. Jesteśmy ze Straży Warkoczy Mystry.

Mówiąc to wskazała na ryngraf wiszący na jej piersi, na którym widoczny był herb Złotej Kiści.

- Nie jestem dzieckiem Pani, tylko kobieta i żoną. Sambo, Gryf pilnuj stada.

Skarcone psy karnie wróciły do pełnienia swoich obowiązków. W tym czasie dziewczynka podniosła się, otrzepała zielonkawy sarong. Potem wpatrzyła się intensywnie niebieskimi oczyma w Ferne.

Dziesiętnik roześmiała się, po czym zatknęła za pas wyjęty wprzódy nadziak.

- Cóż to dziecko każe ci myśleć, iż jesteś kobieta a nawet żoną.
- To, że spełniam powinności łóżkowe żony i nie tylko Pani.
- Nie jestem Panią, jestem dziesiętnikiem ale możesz mówić do mnie Ferna. Byłaś zaślubiona przed kapłanem Mystry lub Azutha, dziecko?
- Mnie zaś na imię Hikano Cedeku. Nie Ferno, a tak trzeba?
- Tak, inaczej związek jest nieważny, mniejsza jednak o to. Obrządek zawsze można przeprowadzić, widocznie nie długo jesteś żoną. Dlaczego jednak płaczesz?
- Masz rację. Ledwie trzy dni temu wziął mnie za żonę gospodarz Adama Cedeku. Płacze bo nie myślałam, iż spełnianie powinności małżeńskiej będzie tak boleć. Wprawdzie siostra-żona uprzedziła mnie, iż pierwszy raz zawsze boli i dostosowanie do męża też boli, ale nie myślałam że aż tak.
- Aha czyli jesteś sierotą, która zamiast wsiąść na wychowanie, wziął na żonę.
- Tak właśnie jest Ferno.


Po tych słowach dziewczynka uśmiechnęła się, zadowolona spostrzegawczością kobiety.
Tak Farna była spostrzegawcza, nawet inteligentna. Nikt głupi nie zostaje dziesiętnikiem w Straży WM. Teraz zaś z uśmiechem analizowała słowa dziewczynki.

„Wykorzystywanie wychowanków wbrew ich woli jest karane, lecz jeśli tylko tylko potwierdzi gospodarz związek przed kapłanem to będzie to legalne. A to stary kozioł młodego mięska mu się zachciało. Dwie młode wziął do łóżka. Chociaż z tego co widzę, za młode ale za to nie ma kary, wszak i młodsze są zaślubiane a nawet brane do łóżka. Swoją drogą co to za dziwne określenie siostra – żona. Trzeba popytać.”

- Tak jest to bolesne. Ma rację twoja siostra-żona. Twój mąż wziął sobie dwie sieroty na żony?
- Gdzież tam, drugą żoną jest jego córka Paloma.


„Drań kazirodztwo jest karane przez Mystrę śmiercią, niekiedy obojga przestępców.”
Dziesiętnik Warkoczy szybko analizowała sytuacje.

- A ile jest jeszcze dzieci w tym domu?
- Tylko Elza, młodsza siostrzyczka Palomy.
- Widziałaś kiedyś magiczny dom?
- Nie Farno, nie ma tu takich.
- Pewnie chesz zobaczyć.
- Tak, tak.



Dziewczynka podskakując klaskała w ręce.


-Przyprowadź zatem siostry. Pewnie też będą chciały obejrzeć. Siostry z oddziału zwiozą cię do domu i przywiozą z Twoimi siostrami. Ja tym czasem wszystko przygotuję. Odsunąć się.

To mówiąc zdjęła płaszcz strzepnęła nim i wypowiedziała słowo aktywujące. Przed nią, za sprawą magii, powstał niewielki parterowy kamienno-drewniany dom.

- Mogę zobaczyć w środku. – rozradowana dziewczynka wpatrywał się błyszczącymi euforią oczami w Farne.

- Jak przejdziesz z siostrami wtedy sobie wszystko dobrze obejrzycie.


Po tych słowach podeszła do Sióstr z oddziału. Szeptem wydała polecenia.


- Piątka jedzie. Przywieść dzieci. Zatrzymać tego potwora – gospodarza. Dwójka zatrzymuje pod strażą w domu. W tym czasie zorientować się w jego zasobach. Dokładne przeszukanie domu i obejścia. Na potrzeby rekompensat dla pokrzywdzonych.



*


Oczekiwanie na powrót Wysłanych z zadaniem dłużyło się. W tym czasie cześć z oddziału zajęła się przygotowaniem posiłku inne oporządzaniem koni. Kobiety z oddziału z radością zrzuciły z siebie wewnątrz domku ubrania i pozostały już bez nich. Tak było o wiele wygodniej.
Po po dwóch klepsydrach (pół godziny) wrócił podjazd z dziewczynkami. Farna przez zakratowane okno dojrzał płomiennorudą dziewczynkę nieco starszą od Hikano. Jak słusznie się domyślała była to Paloma. Równie rudowłosym stworzonkiem była Elza, wyrywająca podniecona nowością z ramion wiozącej jej zbrojnej.

Farna otworzyła drzwi i gestem zaprosiła dzieci do środka.

- Witaj Palomo jestem Farna. To ty jesteś siostrą – żoną Hikany?
- Tak dziesiętniku.
- Wydajesz mi się doświadczoną i mądrą. Chciałby ta prawda o bólu przy uprawianiu miłości było prawdą.


Potem mruknęła pod nosem cicho

- Przynajmniej w ich przypadku.

Po czym już głośno kontynuowała.

- Mam specjalna maść na otarcia bo pewno one sprawiają wam ból, rozbierzcie się to temu zaradzimy.
- Mnie też rozbierzcie!


Zakrzyknęła najmłodsza i podbiegła do Palomy. Po chwili sarongi leżały skotłowane na drewnianej podłodze. Elza w podskokach badała domek myszkując pomiędzy pryczami i oglądając stojaki ze zbrojami.

W tym czasie Ferna zajęła się starszymi dziewczynkami. Szybko przekonała się ze nie są już dziewicami czyli potwierdziły się ich słowa. Poważne otarcia płatków kobiecość świadczyło o tym, iż dodatkowo znęcał się nad dziewczynkami nie stosując żadnego środka ułatwiającego miłość.

- Od kiedy jesteś żoną Palomo? - kontynuowała śledztwo Strażniczka.
- Trzy lata temu jak miał siedem lat przy porodzie obumarł mnie matka i zostawiła Elze. Zaraz po tym przyszedł do mnie tata i powiedział, iż muszę mu zastąpić żonę w domu łóżku i w opiece nad Elzą.
- Poślubił ciebie przed kapłanem Mystry zatem?
- Nie.
- To widać kapłan uświadomił by, iż nie powinien obcować z tak młodą dziewczynką. Nie jesteście kobietami jeszcze wasze kwiaty kobiecości nie wytwarzają jeszcze wilgoci. I ..
- Wilgoci?
- Tak dorosłe kobiety wytwarzają ją co ułatwia wypełnianie obowiązków małżeńskich, a nawet czyni je przyjemnymi.
- To śmieszne.
- Pokażę wam zatem, chociaż nie jestem Waszą matką a ona w tych kwestiach objaśniać powinna.



Chwilę się pobudzała objaśniając jednocześnie.

- Tu są płatki kobiecości, tu pręcik , masując je po chwili u dojrzałej kobiety pojawia się wilgoć, taki śluz.

Po tych słowach udowodniła dziewczynkom swoje słowa.

- Dlatego kapłanki mówią aby poczekać, aż dziewczynka zacznie dojrzewać albo instruuje aby nawilżyć oliwą kwiat kobiecości bardzo młodej małżonki. Taki brak dbałości o Wasz dobrostan jest przestępstwem ale najmniejszym. Kazirodztwo jest niezgodne z nakazami Mystry, karane jest śmiercią. Ten potwór Twój ociec nie miał prawa brać na żonę swojej córki. Ty zaś , na ten przykład, nie mogłabyś poślubić swojego brata. Ba nawet dalej te obostrzenia idą. Dopiero kuzyni trzeciego stopnia mogą się pobrać.

- Nie mój ojciec nie jest potworem, to nie jest prawda ja skłamałam! Nie spełniałam obowiązków żony w łóżku!


Dziesiętnicza pokiwała smutno głową.

- Twoja dobroć wystawia o tobie najlepsze świadectwo, lecz jestem doświadczoną kobietą i wiem, iż nie jesteś już dziewicą. Zresztą prawdę lub kłamstwo tych czynów odkryją kapłani Mystry na procesie.
- Nie!... .. .


Po tych słowach Paloma rozpłakała się. Ferna przysiadła na łóżko przy niej i objęła ją ramieniem. Po chwili do nóg kobiety przypadła też Elza. Rozbeczał się widząc smutek swojej siostry, która traktował prawie jak matkę.
Dłuższą chwilę trwało pocieszanie i uspokajanie dziewczynek. Jedynie Hikano stała zszokowana spokojnie.
Gdy już szlochy ustały Ferna przemówiła.

- Palomo jesteś mądrym dzieckiem wiesz zatem dlaczego nie może być stosunków kazirodczych. Jeśli jeszcze nie wiesz zaraz ci wytłumaczę. Macie owce wiesz czemu nie kryje się owiec baranami jeśli są z jednego miotu lub jest to ich ojciec?
- Jagnięta rodzą się słabe zdeformowane albo martwe.
- Bardzo dobrze tak samo jest u ludzi. Pomyśl jaki los gotował dla Twojej młodszej siostry ten potwór Wasz ojciec. Zapewne gdy by miała siedem lat ona też została by siostrą-żoną. Ty pewnie byś wtedy już urodziła własne dziecko, być może zdeformowane. Co potem? Jeśli by to tez była córka była by kolejna wnuczka-żona?!...
- Tak Fenro... rozumiem ... coo...
- Nie martw się zabezpieczymy waszą przyszłość. Już teraz Siostry z oddziału Warkoczy Mystry zabezpieczają wasz majątek. Margrabina Ronia Tiran nasz najwyższa przełożona stworzyła sierociniec gdzie sieroty mają dobrze. Jest dla nich niemal jak matka, no może dobra cioteczka. Musicie zdecydować Palomo, Hikano czy nadal chcecie stanowić rodzinę , czy chcecie być siostrami.


Po tych słowach badawczo przyjrzał się dziewczynkom.

- Tak, jeśli wybaczysz mi Hikane głupotę. Powinnam się wcześniej domyśleć, iż to co robił ten potwór jest złe.
- Nie mam Ci czego wybaczać . Zawsze marzyłam o rodzinie i siostrach. Tak nadal chce abyśmy niby były.
- Zatem postanowione. Tak też będziecie figurowały w papierach sierocińca. Wiecie co najbardziej mnie denerwuje dziewczynki? To że nie dane było wam normalnie poznać smaku miłości prawdziwego uczucia. Miłość może być rozkoszą i przyjemnością a nie tylko bólem. Najlepsze chwile to te, gdy miłuje się z Rokanem, moim narzeczonym.
- Żenisz się niedługo?
- Tak ostatniego dnia miesiąca. Będzie wielka uroczystość. Wiele par małżeńskich oraz jednocześnie uroczystość otwarcia szkoły wojskowej.
- Fenro nie zechciał byś wziąć nas na wychowanie potrafimy dobrze pracować. Będziemy ci w domu pomocne.
- Palomo wiem, iż lękasz się przyszłości lecz niema czego. Naprawdę. Margrabina dba o sieroty niemal jak o własne dzieci. Jest wiele szkół do których możesz pójść. Akademia Magiczna, Akademia Wojskowa, Szkoła Treserów i Medyków sieroty maj tam miejsce i ile tylko maj ku temu predyspozycje chęci. Byłyście badane na obecność mocy? A co do przysposobienia waszej trójki muszę się zastanowić i porozmawiać z narzeczonym.
- U mnie nie wykryto.
Nie byłam badana.
- Odparła Hikane.
- Jak to? Przecież wszystkie dzieci miały być temu poddane.
- A od kiedy to wychowankowie na wsiach traktowani są jak dzieci rodzone. Jesteśmy tylko dodatkową parą rąk do pracy.
- Będziemy ci pomocą Ferno w domu i przy dziecku , które na pewno urodzisz Rokanowi.
- Nie naciskaj Palomo jesteś waleczna ale...
- Tak będę o to walczyła z tobą Ferno. Jeśli zadam ci cios zanim ty mnie powalisz to przyjmiesz moją propozycję.
- Dobrze, lecz gdy ci się to nie uda, stracisz szansę. Nie przyjmę Was. Siostry przygotujcie dwa równej długości kije z bambusa.


Wszystkie kobiety ruszyły na zewnątrz tak jak stały, czyli przeważnie gołe. Paloma sięgnęła po sarong.

- Zostaw musisz się nauczyć walczyć nago. Ubranie jest tylko ku naszej wygodzie i ochronie. Teraz to tylko będzie krótka walka.

Dziesiętnicza uśmiechnęła się złośliwie.
Przeciwniczkom rzucono przygotowane kije. Palomie ledwie udało się pochwycić kij, zaś dziesiętnik pewnie chwyciła kij i zawinęła nim młynka, po czym ukłoniła się widowni. Ten fakt wykorzystała jednak dziewczynka. Nie popisywała się. Chwyciła kij jedna ręką za sam koniec i wyciągnęła się w długim wypadzie. Ferna w ostatniej chwili wywinęła się półpiruetem.

- Żmijka kąsasz z zaskoczenia.

Ze śmiechem zareagował na atak. Potem jednak pokazał przewagę wyszkolenia, siły i doświadczenia. Szybkimi ciosami otwarła jej obronę. Zamarkowała potężny cios z góry i gdy dziewczynka zasłoniła się uderzyła od dołu w środek jej kija, wybijając go z słabego uchwytu. Potem to już była kwestia dokończenia.
Kij znalazł się pomiędzy nogami Palomy. Gdy dziesiętnik naparła dziewczynka potknęła się o niego lądując na plecach. Szybki młynek i koniec kija zatrzymał się kilka centymetrów od gardła obalonego dziecka.

Kobieta roześmiała się. Lecz to jej słowa zaskoczyły najbardziej pokonaną dziewczynkę.

- Wygrałaś.
- Jak to . Przecież pokonałaś mnie.
- Wygrałaś bo zawalczyłaś o swój los. Nie cofnęłaś się też pod groźbą. Wezmę waszą trójkę na wychowanie ty zaś trafisz do Akademii Wojskowej. Będziemy się widywały tylko dwa dni w dekadniu, bo obowiązuje tam skoszarowanie uczniów.


Siostry dopadły dziewczynki i z radości wyściskały, obcałowały.

W tym czasie Ferna zbliżyła się do już wyekwipowanych zbrojnych z oddziału.

- Wasza trójka dołączy do Sióstr pilnujących zbrodniarza. Sołtysa poinformować ze ma sprzedać majątek dzieci. Jeśli oszuka, pozna sprawiedliwość Warkoczy Mystry na swojej skórze. Potwora zaś gołego, na obitych kotami stopach pognać do Złotej Kiści i oddać Straży Miejskiej. Po dwa uderzenia na każda stopę. Pozna przyjemność kroczenia w siedmiomilowych butach. Macie dotrzeć do Złotej Kiści przed zmrokiem. Możecie gonić go kotami, lecz tak aby nie zabić, nie może też skapieć zaraz po przybyciu do miasta.
 
__________________
Choć kroczę doliną Śmierci, Zła się nie ulęknę.
Ktokolwiek walczy z potworami, powinien uważać, by sam nie stał się potworem.
gg 643974
Cedryk vel Dumaeg czasami z dopiskiem 1975

Ostatnio edytowane przez Cedryk : 06-08-2014 o 13:52.
Cedryk jest offline  
Stary 06-08-2014, 13:53   #43
 
Cedryk's Avatar
 
Reputacja: 1 Cedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputację
Po obiedzie. 17 Mirtula 1972RD . Sala audiencyjna w Kamiennej Łzie. Marchia Winnego Przedgórza; Szeryfowstwo: Aelienthe; Twierdza: Kamienna Łza; miasto: Złota Kiść; szeryf i właściciel: Margrabia Rovan Tiran.


W końcu stało się to czego od dłuższego czasu Rovan Tiran wyczekiwał. Przybył Czerwony czarodziej aby poddać się badaniu wymaganemu przez prawo ustanowione dla enklawy.
Wiódł ze sobą ponad sto osób. W tym magów Kapłanów Kossutha, różnego rodzaju rzemieślników oraz sługi. Zbrojni nie budzili większych problemów. Cały oddział „ Za złoto” pochodził z Implitur a wszelkie magiczne badania przeszedł bez problemów.
Sala audiencyjna była duża ale mimo to magiczne badanie, przepytywanie zgromadzonych ciągnęło się długo.

W końcu wszystko co nużące musi się skończyć do Rovana podeszli Pentor i Tabitha.

- Wielmożny Margrabio wszelkie Twoje zalecenia zostały przez Soressana Czerwonego Czarodzeja spełnione. Wątpliwości budzi jedynie status najniższych ranga służących. Twierdzą, iż są wyzwoleńcami a za pracę swoją otrzymują zapłatę. Podobne wątpliwości sprawia kwestia nałożnic Soressana. Twierdzą, że są wolne i wszelkie ich potrzeby zaspakaja czerwony czarodziej.

Rowan skinął głowa zamyślił wpatrując się w nałożnice. Po czym wstał z ozdobnego siedziska.




- W Haluraa nie ma niewolników, nie będzie ich też w Marchii. Zwracam się do was wyzwoleńcy i do was nałożnice, możecie zostać na terenie Marchii i tu żyć jako ludzie wolni lub wkroczyć na teren Enklawy gdzie wolno już posiadać niewolników. Każdy z w was będzie mógł żyć bezpiecznie w mieście. To w nim będziecie mieli Moją ochronę. Soressanie Czerwony Czarodzieju nie radzę ci wywierać zemsty na tych którzy zdecydują się pozostać i nie wkroczyć na teren enklawy. Jednakże jeśli uczynisz to sam lub poprzez sługi lub ludzi wynajętych, Moja sprawiedliwość będzie szybka.
Enklawa przestanie istnieć a ty będziesz martwy. Życzę dobrych interesów.


Po tych słowach usiadł na siedzisku, gestem zaś oddalił wszystkich obecnych z wyjątkiem Pentora, Tabithy i straży.




***




Po obiedzie. 17 Mirtula 1972RD . Biblioteka Akademii Magicznej. Marchia Winnego Przedgórza; Szeryfowstwo: Aelienthe; Twierdza: Kamienna Łza; miasto: Złota Kiść; szeryf i właściciel: Margrabia Rovan Tiran.



Izolda w podskokach podążała do Akademii Magicznej. Dzisiaj usłyszała o hydrze bestii której to głowy odrastają po ucięciu. Jednocześnie potrafiącym ziać ogniem i lodem nimi. Nie chciała uwierzyć w taką potworę. Tatko nie opowiedział jej o takiej. Kłótnia z nauczycielem była długa i burzliwa. W końcu dziewczynka z płaczem wybiegła ze szkoły. Uspokoiła się dopiero podczas obiadu z rodziną. Mama Ronia, Anabel upewniły ją, iż miła racje co do hydry, zaś ojciec, Margrabia Rovan, polecił aby poprawiła swoja wiedzę o potworach i bestiach magicznych.

„ - Informacje znajdziesz w każdej bibliotece, lecz idź do Tej w Akademii Magicznej jest największa najładniejsza oraz magiczna. - Potem uśmiechnął się do niej, tak jak to tylko on potrafi”.

Przed budynkiem zatrzymał jakąś starsza dziewczynkę w szkolnej szacie.

- Przepraszam. Jak dojść do biblioteki.
- Łatwo trafić. Wejdziesz przez te drzwi potem skręcisz w lewo, dojdziesz aż do takich dużych drzwi. To będzie biblioteka.


Uczennica Freblówki przez jakiś czas przyglądała się biegnącej w podskokach do Akademii Izoldzie. Nurtowało ja pytanie czego to dziecko może szukać w bibliotece a przede wszystkim dlaczego jej twarz wydawała się znajoma.

W tym czasie, również w podskokach, Izolda dotarła bo biblioteki. Przekroczywszy próg zamarła w zachwycie. Było się czym zachwycać. Przed nią, jak okiem sięgnąć, ciągnęły się w dwóch poziomach, cięte w winne wzory segmenty wypełnione książkami. W dogodnych miejscach umieszczono stoły na których stały magiczne lampy. Był to przykład pięknej sztuki zdobniczej. Przypominały kwiaty o rozwartym kielichu z czterema płatami. Po środku zaś była umieszczona figura czarodzieja opierającego się o laskę. Figurki te były punktem na którym skoncentrowano czar – nieustający płomień.
Sufit z czarno drewna zdobiony był freskami fantastycznych stworów. Po środku pysznił się wielki smok rozpościerający skrzydła.





Biblioteka jak aby nie była piękna, w końcu przestaje wywierać hipnotyczny wpływ.
Izolda szybko wyrwało się z pod tego wpływu. Ogrom biblioteki oszałamiał ją. Jak ma cokolwiek znaleźć wśród tylu woluminów.

- Halo, może mi ktoś pomóc.

Po chwili powtórzyła już głośniej.

- Potrzebuję pomocy.

Na pobliskim stanowisku młody człowiek uczący się na ostatnim roku Akademii przyłożył palec do ust i syknął próbując uciszyć.
Widząc nikłe zainteresowanie jej osobą dziewczynka wyjęła z sakiewki harmonijkę. Wprawnie oczyściła , stukając w otwarta dłoń.
Potem rozpoczęła grać starą balladę „Mag i jego laska”.
Nagle na ramieniu poczuła zimy dotyk i usłyszała cichy głos.

- Dziecko. Tu nie wolno muzykować ani hałasować.

Wystraszona szybko się obróciła. Za nią stało Coś. Właśnie Coś.

Na trzech pajęczych, wykonanych z łańcuchów, nogach, unosiła się platforma. Jakby kielich, na którym opasana spoczywał lampa podoba do tych stojących na stołach. Różniła się tylko figurką.
W tej lampie figurka przedstawiała czarodziejkę, na której ramieniu siedział kruk.
U dołu pod pod platformą na której umocowane były cztery nogi? Ramiona istoty, był jakby krótki lichtarz spot której podstawki wystawało osiem krótkich łańcuszków z haczykami, jakby nóg.

- Jestem Arlena "Pochodnia Wiedzy" bibliotekarka, historyk, znawca natury. Jestem tu aby pomagać. Kim jesteś i jakiej wiedzy poszukujesz.

Istota, przedmiot, przemawiał spokojnym kobiecym głosem. Zaskoczona i zdziwiona Izolda ledwo zdołał wykrztusi.

- M... m... mi... miłe spotkanie. Izolda Tiran. Szukam książki o potworach i stworzeniach magicznych.
- Izolda Tiran – Artem, córka Margrabiego Rovana Tirana. Wiek - osiem lat. Włosy - rude. Oczy – piwne.


Przez chwilę jakby przyglądała się dziewczynce i porównywała opis. Dziewczynka zaś zafascynowana patrzyła na nieustający płomień emanujący z Arleny.

- Czy to nie boli jak tak płoniesz?
- Nie, to magiczny ogień, nie parzy. Zresztą możesz się sama przekonać dotykając płomienia.


Dziecko natychmiast wyciągnęło dłoń i dotknęło płomienia. Uśmiech rozjaśnił jej twarz, gdy nie została, mimo swoich obaw, poparzona.

- Tak. Zapewne chodzi o jakąś książkę bez większych błędów, ale prosta w odbiorze. Czyli dział ogólny. „Przewodnik po potworach, wynaturzeniach, smokach, magicznych bestiach które spotkałem na swojej drodze” autor – Volothamp Geddarm. Mało błędów, swobodny styl. Nie nadaje się do poważnych studiów, chyba że dla literaturoznawców.


W czasie tego wykładu Arlena, szybko przemieszczał się na koniec biblioteki do działu ogólnego. Podała dziewczynce średniej wielkości książkę, na której okładce bohater walczył z jakimś stworem.


- Z działu ogólnego można pożyczać na dwa dekadnie książkę, potem trzeba zwrócić. Nie zapomnij bo będę musiał się do ciebie pofatygować lub porozmawiać z Margrabią.
- Dziękuje Arleno. Nie zapomnę .




***



Po obiedzie. 17 Mirtula 1972RD . Gabinet Margabiego. Marchia Winnego Przedgórza; Szeryfowstwo: Aelienthe; Twierdza: Kamienna Łza; miasto: Złota Kiść; szeryf i właściciel: Margrabia Rovan Tiran.



Pukanie do drzwi wyrwało Rovana z zadumy nad wyliczeniami projektu alchemicznego.

- Wejść.

Do pokoju wkroczył jeden z zbrojnych z Gwardii Rovana Delan jeden z pierwszych, który zdecydował się poddany magicznemu procesowi mineralizacji.

-Wielmożny Margarbio na korytarzu czeka kapałan Mystry w stroju podróżnym. Przybył wraz z latającymi statkami, na pokładzie "Latającego Konika Morskiego". Prosi o posłuchanie. A ha jeszcze jedno, jest z nim chłopiec dwu – trzy letni, tak na moje oko.

Przedziwny dreszcz przebiegł po karku maga. Czyżby miały się sprawdzić słowa Wezyra Netriarchy.

- Proś.

Do pokoju wszedł wysoki, dwudziestokilkuletni blond włosy kapłan. Jego twarz na ukos przecinał blizna po starym cięciu. Za rączkę trzymał wyrywającego się do Rovana dwu-trzy latka o kruczoczarnych włosach.

- Tata, tata.
- Wybacz Wielmożny Margrabio jego zachowanie.
- Nie mam czego wybaczać. Chyba wiem z czym przybywasz. Puść chłopca do mnie i opowiadaj od początku.


Puszczony malec przypadł do boku Rovana, objął go i cicho szlochał. Rovan niepewnym głaskaniem próbował uspokoić dziecko.


- Jestem Dako Akume. Kapłan Mystry. Do tej pory posługę pełniłem w Zalazuu, głównej bazie floty wojennej Halruaa. Dwa dekadnie temu niosłem ostatnia posługę pewnej kobiecie umierającej w karczmie. Niewiele zdążyłem jej pomóc, gdyż przybyłem, jak dla niej, za późno. O wiele za późno. Umierała na wyniszczająca chorobę. Zanim umarł wyszeptał tylko imię chłopca „Retan Tiran ojciec Margabia Rovan Tiran” i skonała”. Od karczmarz dowiedziałem się, że przybyła dzień wcześniej i wypytywała o statki płynące do Złotej Kiści. Miała na imię Amaltea. Była kurtyzaną. Na dekolcie miał wytatuowaną „Księgę i pióro”. Nie znam takiego luparu, ale też nie znam wszystkich zamtuzów w Halruaa. To jej sakiewka. Pobrałem tylko z niej opłatę za pogrzeb. Dzięki przychylności Mystry za podróż nic nie zapłaciłem. Zaokrętowałem się na "Latającym Koniku Morskim". Była zamożna zostało w niej jeszcze około tysiąca ośmiuset sztuk złota w przeliczeniu.

Na biurku położy znacznych rozmiarów sakwę. Z pleców zdjął worek.

- Tu zaś reszt jej rzeczy. Szkatułka z biżuterią, kilka książek, ubrania chłopca, ale żadnych dokumentów.


Chłopiec powoli się uspokajał. Rovan przyglądał się przedmiotom i mężczyźnie.

- Jeśli chłopiec faktycznie jest moim synem oddałeś mi wielką przysługę. Czego oczekujesz w zamian.

Kapłan skłonił się dwornie.

- Jedynym moim pragnieniem jest służenie Wielmożnemu Margrabiemu.



***



Późne popołudnie. 17 Mirtula 1972RD . Park przy Amfiteatrze. Marchia Winnego Przedgórza; Szeryfowstwo: Aelienthe; Twierdza: Kamienna Łza; miasto: Złota Kiść; szeryf i właściciel: Margrabia Rovan Tiran.


Park przy amfiteatrze powstał niedawno. Stworzyła go druidka Chaunteai Ellestreaa ap Soallanell na mocy porozumienia z Margrabią Rovanem Tiranem. Było to też ulubione miejsce wypoczynku Izolody. Ulubionym jej miejscem do czytania był stawik z wodospadem spływającym po zboczu wzniesienia na którym stała Twierdza Kamienna Łza. Tam też skierował swoje kroki dziewczynka z „Przewodnikiem” Vola. Magia druidki sprawiła, iż w parku zawsze była dogodna temperatura, wiał orzeźwiający wietrzy. Izolda skierowała swoje kroki w ulubione miejsce, w korzenie jazodrzewa, gdzie było ukształtowane wygodne miejsce do siedzenia.






Na szczęście nie był nikogo w jej ulubionym miejscu. Zasiadła szybko i zatopiła się w lekturze. Barwnie opisane przez Vola potwory na tyle ją zafascynowały iż nie zwracał uwagi na dokazujące i obserwujące ją corollaksy. O one obserwowały. Na jednej z gałęzi leżał zielonowłosa dziewczynka. Na jej plecach zaś przysiadła kapucynka. Była to oczywiście driada duch drzewa.



- Tak albo kriohydra albo pirohydra, nigdy łącznie w jednym stworze, miałam rację. Będzie musiał mnie przeprosić.

Na ustach małej pojawił się chochlikowaty uśmiech. Leniwie przewracała strony przyglądając się ilustracją . Prawa bezwiednie z sakiewki wyjęła harmonijkę wystukała o udo a potem zagrał skoczna melodyjkę. Obserwując z gałęzi driadka wymachiwała nogami w rytm melodii. W końcu wzrok Izoldy przyciągnęła ilustracja przedstawiająca drzewo, prawie takie jak to pod którym siedziała. Przerwała grę.

- Jazodrzew drewno jego stosowane w najlepszych instrumentach muzycznych. Oświetlone wywołanym magicznie światłem przez kilka minut błyszczy i skrzy się. Ze względu na rzadkość chronione przez driady i drzewce. Jakie drzewce, taki jak od strzały?
- Nie. Drzewiec we spólnej mowie , elfowie mówią ent. Opiekun drzew czasem nazywany Pasterzem Drzew dziecko.


Driada zgrabnie zeskoczyła z gałęzi i lekko wylądowała obok zdziwionej dziewczynki.

- Alahandera, a to moje drzewo Sammen. A ty kim jesteś dziecko?
- Tylko nie dziecko! Ty wcale nie jesteś starsza ode mnie. Jestem Izolda Tiran a mój tato jest margrabią. Hee...
- To niema znaczenia dzie... Izoldo. Ja ustalam swój wygląd. Przecież jestem duchem drzewa. Wybrałam taki wygląd bo tak mi podpowiedziała ziemia, wiatr i woda.


Driad wyglądała na dziesięcioletnią halruaankę. Wyróżniały ją tylko zielone włosy poprzetykane gałązkami różnej wielkości i grubości. Oczy miała intensywnie zielone a odziana jest w sarong zielono brązowego koloru. Wyciągnęła dłoń a na niej przysiadł na chwilę corollaks.

- To drzewo będzie drzewem przeskoku Izoldo gdy Margrabia zdecyduje gdzie mają zostać posadzone jego krewniaki. Ja jestem jego opiekunką. Dbać będę aby nikt mu krzywdy nie wyrządził. Czasami gdy uznam , ze już czas pozwolę nawet wyciąć zbędne konary. Masz piękną harmonijkę, okładki z drewna jazodrzewa. Wymieńmy się.



Po tych słowach roześmiał się i klasnęła w dłonie jak mała dziewczynka.

- Dam ci za nią ten oto flakon z pyłem wróżek.

Z sakwy wyciągnęła ozdobny flakon na podstawie z jakiegoś metalu.


- A co ten pył wróżek robi?
- Świeci w nocy lekkim blaskiem.
- Harmonijka jest prezentem od Mamy Roni, zrobię jej przykrość jeśli ją tak oddam. Umiesz choć grać na niej, jeśli tak to zapytam się i może się wymienimy, chociaż to moja ulubiona rzecz.
- Tak umiem, zapytaj się proszę pięknie . Będziemy razem grały.


Roześmiał się driada. Nagle rozległ się krzyk. Driada zaś czmychnęła wnikając się w jazodrzew.

- Izolda gdzie jesteś. Musimy iść do taty. Podobno mamy braciszka.



***



Wieczór. 17 Mirtula 1972RD. Kaplica Mystry w Kamiennej Łzie. Marchia Winnego Przedgórza; Szeryfowstwo: Aelienthe; Twierdza: Kamienna Łza; miasto: Złota Kiść; szeryf i właściciel: Margrabia Rovan Tiran.


W kaplicy zebrały się niezbędne osoby do odprawienia rytuału wieszczenia, Rovan, Pentor, Ronia z niemowlakami, Retan jego nowo poznany syn. Brakowało tylko starszych córek Rovana.

- Pentorze, wyjaśnij mi na srebrne promienie Selune, czemuż to ostatni rytuał wieszczenia zadziałał błędnie.
- Tak jak mówiłem Ci ostatnim razem potrzebna jest krew wszystkich twoich dzieci, które znasz, przede wszystkim jednak musi być co najmniej po jednym dziecku każdej płci twojej krwi. Tak tylko można uzyskać dokładna proroctwo. Teraz będziemy mieli dopiero wszystkie potrzebne składniki aby rytuał przeprowadzić prawidłowo.


Wtedy to z hukiem otwarły się drzwi kaplicy. Biegiem wpadły do niej Anabel z Izoldą. Gwardia Rovana dyskretnie zamknęła drzwi od zewnątrz.

- Dziewczynki podejdźcie, chcę wam przedstawić Retana, waszego przyrodniego brata.

Pierwsza podeszła Anabel, objęła chłopca i ucałował w usta.

- Jestem Anabel Twoja siostra.

Potem w podskokach Izolda porwał w ramiona chłopca wirował z nim i podrzucała. Retan rozradowany śmiał się w jej ramionach.

- Jeszcze, jeszcze do góry.

Izolda przestała wirować, dokładnie wycałowała brata.

- Jestem Izolda twoja starsza siostra braciszku.
- No dobrze dość już śmieszko.


Po tych słowach wziął na ramiona chłopca i zaniósł do siedzącej w jednej z wyściełanych ławek Roni.

- To moja żona Retanie, Ronia a w ramionach tuli twoje siostry.
- Żona, nie mama?
- Ależ będzie dla ciebie mamą. Mamą Ronią.


Chłopiec uśmiechnął się i wyciągnął ku Roni ręce. Perlisty śmiech Roni odbił się od niskiego sklepienia kaplicy. Usadziła dziecko na kolanach. Delikatnie aby nie zbudzić niemowlaków rozchyliła chustę w której je nosiła. Potem wskazując tłumaczyła.

- To twoje młodsze siostry, Srebrnowłosa i Ronia Młodsza, a tu pod drugiej stronie twój młodszy brat Valyrian.

Chłopiec przytulił się do dzieci i Roni ona zaś ucałował go i objęła ramionami.
Nagle jednak chłopiec zaczął się rozglądać i wyrywać.

- Kokomo, gdzie Kokomo...

Po tych słowach rozpłakał się. Rovan zareagował natychmiast ze sobie znanym wyczuciem otworzył drzwi i zakrzyknął.

- Wezwać ojca Dako Akume.

Po chwili zdyszany przybył wzmiankowany kapłan Mystry.

- Wielmożny Margrabio, Margrabino, Wielebny Ojcze.

Skłonił się przed obecnymi. Rovan zadał nurtujące go pytanie.

- Kim jest Kokomo, czy z Amalteą były jeszcze jakieś dzieci, może zwierzęta domowe?
- Nie, sprawdzałem i wypytywałem. Przybyła tylko z chłopcem. Konia zaś zaraz po przybyciu sprzedała.
- Możesz odejść.


Kapłan skłonił się i wyszedł. Roni w tym czasie udało się w miarę uspokoić Retana. Potem cały czas głaszcząc go po plecach, wstrząsanych tajonym szlochem, zapytała.

- Kokomo to twoja siostra?
- S...fyfy... sio... fyyy... siostrzyczka starsza.
- Co się stało?
- Ona chora. Zostawiła ją u dobrej pani. Powiedziała, że potem tata przywiezie Kokomo, a teraz musimy do taty.
- Nie płacz już. Tata na pewno znajdzie Kokomo i przywiezie do ciebie.


Kocie oczy Roni zwęziły się a ona intensywnie wpatrywała się w męża. Rovan doskonale wiedział, iż będzie głęboko w szambie, jeśli tego nie uczyni. Ronia nigdy by mu nie darowała.

Rovan bezradnie spojrzał na Pentora. Przyjaciel uśmiechnął się pokrzepiająco. Cicho zaś odpowiedział.

- Proste znając imię, mając twoją krew, Retana i Amaltei z łatwością odnajdę Kokomo. Nie Będzie to dla mnie przyjemne bo krwi dobrej już nie uzyskam i będę musiał użyć kawałka ciała. Potem trzeba będzie je przenieść do naszych katakumb pod klifem. Przecież nie chcesz aby jakiś nekromanta, wpływał na twego syna poprzez ciało jego matki. Potrzeba będzie czerech czarów deportacyjnych. Pierwszy skok do Zalazuu byliśmy tam kilkanaście razy. Potem wieszczenie. Skok w miejsce pobytu Kokomo. Powrót do Zalazuu. Potem zaś niestety z trumną z ciałem Amaltei skok do złotej kiści przydały by się też jakieś czary iluzyjne aby nie wystraszyć dzieci wyglądem ciał ich matki. Będą one też smród rozkładu skutecznie maskowały.

Po tej przemowie już głośniej powiedział.

- Będę potrzebował po kilkanaście kropli waszej krwi.

Rovan szybko rozciął sztyletem palec i utoczył do kryształowej czarki. Równie szybko poradziły sobie Izolda, Anabel i Ronia. Margrabina uspokoiła chłopca i ostrożnie utoczył mu krwi.

- Tak znajdziemy twoje rodzeństwo, jeśli jeszcze jakieś jest na świecie.

Niestety Ronia Młodsza nie zrozumiała tej konieczności. Zresztą jakie niemowlę zrozumie zadanie mu bólu. Ronia długo kołysał rozpłakane niemowlęta, bo krzyk skargi siostry wszystkie zareagowały płaczem. W tym czasie Retan podszedł do Izoldy i objął ją. Anabel , która chciała zachowywać się jak dobrze wychowana dama w końcu nie wytrzymał. Przyklękła przy bracie, porządnie go wyściskała i wycałowała. Potem ze śmiechem zaczęły wraz z Izoldą opowiadać chłopcu o cudach Złotej Kiści.

W tym czasie Pentor odprawił rytuał.
Rovan ujrzał to co w wizji widział Pentor, gdyż tak działa ten rytuał, Rovan był koncentratorem rytuału.

„Bliźniaki będą ostaniami dziećmi Roni”
błysk był nagły i wyraźny. „Tak jak i bolesna świadomość, iż będzie musiał o tym powiedzieć ukochanej”.
Nawiedził go też wizja jedynego jego dziecka. które jeszcze nie było pod jego opieka. Córka jego dziesięcioletnia Bella przebywa w klasztorze Mystry „Kwiatki Magii”. Bywał tam wielokrotnie.

Gdy ockną się z wizji Ronia rzeczowo stwierdziła.

- Jeszcze dzisiaj przywieź nasze dzieci, ile by ich nie było jeszcze.




***



Ranek 18 Mirtula 1972RD . Przed komnatami pary Margrabiowskiej. Marchia Winnego Przedgórza; Szeryfowstwo: Aelienthe; Twierdza: Kamienna Łza; miasto: Złota Kiść; szeryf i właściciel: Margrabia Rovan Tiran.


Hałas obudził Ronię. Zresztą jaka matka śpi głęboko kiedy karmi aż troje niemowląt. Pomoc mamek była przydatna lecz nie zdejmował obowiązków z odpowiedzialnej matki. Zresztą Ronia nie była by sobą gdyby nie pomagał nawet w karmieniu dzieci mamek. W końcu nie jest gołym powiedzeniem brat mleczny. Już kilkakrotnie zastępował Ronia karmiąc trojaczki Wein Song, gdy ta nie zdążyła dojść z zajęć w Freblówce. Nigdy nie traktował tego jako przykry czy uciążliwy obowiązek. Wein jednak była zawsze w takim przypadku zażenowana i rozpływał się w podziękowaniach. Narzuciła na siebie tylko zielony sarong. Wyjrzała. Na korytarzu kobieta w średnim wieku szarpała się ze strażami. Ledo dawały jej radę w przecież zbrojni z Gwardziści Rovana i zbrojne z OORWM były wybierane z najlepszych. Kobieta dostrzegła Ronię.

- Wielmożna Margrabino błagam o pomoc, inaczej klątwa spadnie na moją głowę, za moją głupotę.

Kobieta w kącikach oczu miał wytatuowane czerwonkę różę przesłoniętą w połowie kotarą. Przypomniała sobie skąd znał ta kobietę. To madam burdelu „Czerwony Lewiatan” Belinda Fenere.

- Puścić. Ty zaś mów o co chodzi powoli i po kolei.
- Jestem ...
- Wiem kim jesteś, do rzeczy.
- Wielmożna pani tam może dziecko nienarodzone a nawet matka umrzeć przez moją głupotę. Skąd jednak miałam wiedzieć, że ten bydlak przemyci własną linę i na cła noc bezlitośnie zwiąże w baleron Yvonne, a ona w ósmym miesiącu już. Pani pomóżcie. Wszyscy mówią, iż wy znacie się najlepiej w mieście na akuszerstwie i ciąży kobiecej.


W drzwiach komnat margrabiowskich pojawiła się Anet pokojowa Roni.

- Budź Brendę, zbieramy dzieci, poślij umyślnego do Olleny z wiadomością, że ma się stawić w „Czerwonym Lewiatanie”, będzie mi potrzebna jej pomoc.

W międzyczasie Ronia prawidłowo obwiązał się sarongiem odpowiednie go drapując. Wkroczył do sypialni, szybkimi ruchami przewiązała się chustą darem od Mystry, po czym wygodnie w niej rozmieściła niemowlaki.

- Anet weźmiesz trojaczki Wein, poślij też do niej sługę by poinformował ją, że znajdzie nas w „Czerwonym Lewiatanie”.
- Tak. Wielmożna Margrabino
.

OORWM sprawnie sformowały ochronę. Ronia machając z pośpiechu skrzydłami parł przez miasto. Wielu spotkanych mieszczan zastanowiło się cóż tak poirytowało z rana ich Margrabinę.
Bardziej bywali wiedzieli, iż wróży to czyjąś śmierć.

„Czerwony Lewiatan” jak na zwykły burdel charakteryzował się gustownym wystrojem. W głównych pomieszczeniach widać było efekty magicznych działań i zmysł artystyczny Rovana.



Ronia prowadzona była na piętro gdzie głównie były pokoje rozkoszy. Z mijanej wartowni dochodziły podniesione męskie głosy. Jednak ważniejsze dla Roni było sprawdzenie stanu ciężarnej.

W pokoju królowe radości masowały sztywne członki ciężarnej. Na ciele jej widoczne były wyraźne ślady sznura, którym skrępowana był dziewczyna. Ronia niemal potknęła się o sznur.


- Co on tu jeszcze robi? Zabierzcie ten sznur zanim ktoś się na nim zabije. Jak się czujesz?
- Wielmożna Margrabino dobrze.
- Nie mów, widzę że sprawia ci to jeszcze ból.
- Poruszaj rękoma.
- Nie mogę Margrabino.
- Rozcierajcie dalej. Umiecie dokonać masażu? Jeśli nie to wezwijcie z dołu łaziebne. Macie tu jakieś pomieszczenie, gdzie można dzieci zostawić?
- Tu obok Wielmożna Margarbino zaraz jest odpowiedni pokoik.


Faktycznie był tam niewielki salonik z kanapami i fotelem.

- Wy dwie - wskazała na zbrojne z OORWM,
- zostaniecie z dziećmi i Brendą. Anet pogoń obsługę kuchni. Wiesz, że potrzeba pięć kilogramów odpowiednio pokrojonego i ugotowanego mięsa dla Srebrnowłosej. Dopilnuj tego.


W czasie gdy wydawała polecenia układał dzieci na kanapie.

- Brendo połóż tu swoją córeczkę, tu obok, dzieci Wein też Anet.

Potem nakryła wszystkie dzieci chustą ochrony podarowaną przez Mystrę.

- Brendo ty z jednej strony usiądź, ty zaś z drugiej. - wskazała na jedną z OORWM (Oddział Ochrony Roni Warkoczy Mystry).
- Ależ W...
- Wiem, że jesteś mi oddana i chcesz mnie bronić, lecz nie zapominaj, iż obrona mnie to też obrona moich dzieci.
- Tak Wie...
- Dość wiem, że teraz ci przykro.


Po tych słowach wyszła. W pokoju czekał już na Ronię dziesiętnik straży miejskiej.

- Wielmożna Margrabino jakiś wielki szlachcic sembijski awanturuje się i chce mówić z władzą.
- Szlachcic?
- Ten bydlak kupiec co Yvonne związał.
- rozwiała wątpliwości Roni madam.
- To on jeszcze nie w lochu. - wzrok roni motał błyskawice. Kocie źrenice Roni zwężały się ze złości.


Ruszyła na dół po schodach wachlując skrzydłami. Wpadła do wartowni jak burza.

- Nie tak prędko dziewko. Ładna jesteś i skrzydlata takiej nie miałem, jeszcze zdążę ci dogodzić, tylko załatwię sprawę z ichnim szlachetką.



Plugawe słowa wyrwały się z ust równie obleśnego grubasa.

- Milcz bestio.

Wysyczała Ronia.

- Żadna kurwa nie będzi...

Ronia błyskawicznie wysunęła kocie pazury. Nim ktokolwiek zdążył się ruszyć z miejsca rozległy się dwa policzki i krzyk bólu grubasa.
Kupiec ruszył z pięściami do ataku, lecz natychmiast zastopowany został przez zbrojną z OORWM, potem zapałali go strażnicy miejscy.
Wszyscy zebrani wyraźnie mogli zobaczyć pięć krwawych pręg, zostawionych na każdym z policzków grubasa.

- Zatem znamy oskarżenie. Atak, obraza mojej osoby. Dwa doprowadzeni do cierpienia funkcjonariusz miejskiego. Gnido tutaj królowe rozkoszy są traktowane jako funkcjonariusze miejscy. Za pierwsze przewinienie śmierć i konfiskata wszelkiego mienia, za drugie w zależności od statusu nawet do tysiąca sztuk złota.
- Zdurniałaś kurwo.


Cios pilnującego strażnika był mocny i celny. Na podłogę w fontannie krwi poleciało pięć zębów w tym trzy złote.

- Wielmożna Margrabino czy tyle zębów wystarczy na razie, czy też mam wybijać dalej?

Zadał rzeczowo pytanie zbrojny.

- Starczy.
- szSembia potrafi szię upomniesz o swojego szlachszysza, jesztem Argen Soargylem głowa rodu. „Zawsze odpłaszamy”, kurwo.
- Tak zam to motto, w Dolinie Radła też poznaliśmy wasze metody. Nie wystraszysz, mnie tymi słabymi groźbami. Kupczyki z Sembii na złotych tacach przyniosą mi cały majątek twojego plugawego rodu.
- Głupiasz.
- To ty jesteś głupi. Jak zablokujemy Sembii handel wprowadzimy przymus składu i dziewięćdziesięcio procentowe cło, to nie tylko majątek ale głowy wszystkich członków twojego rodu od dzieci począwszy, po starców przyniosą i to na złotych tacach. Tacy to wy jesteście szlachciurki-kupczyki z Sembii. Zabrać go do lochu. Mierzi mnie jego obecność.
- Wielebna Matko Yvonne rodzi. Coś jest nie tak jak powinno być.


Z góry zbiegł w tym czasie Ollena, która widocznie przybyła w międzyczasie.
Na jej policzka widoczny był kunszt magicznego tatuażysty. Tatuaże żyły własnym życiem. Gwiazdy z symbolu Mystry błyszczały jakby mocą, zaś droga magii wiła się. Srebrny smok ziejący z początku lodem reagując na nastrój Olleny przysiadł niespokojnie z rozpostartymi skrzydłami.

Faktycznie pierwsze co zobaczyła Ronia to ślady wód płodowych na pościeli. Rodząca wyginał się w silnych bólach spowodowanych skurczami porodowymi.



- Połóżcie ją z brzegu łóżka, tak abym miał do niej dojście chociaż jednej strony potem poszukajcie sobie jakiegoś zajęcia i nie przeszkadzajcie. Anet zagospodaruj je jakoś. Zapędź do jakiś prac byle mi nie pętały się niepotrzebnie w pobliżu. Cholerne łoża nadają się tylko do zamtuza.


Faktycznie łoża byłe olbrzymie od ściany do ściany i długie na siedem stóp. Nadawały się tylko do burdelu, gdzie często trzeba przyjmować kilku klientów na raz, aby zaspokoić ich żądze.

- Olleno potrzymaj ją za dłoń.

Nowicjuszka tylko skinęła głową. Roni wystarczyło jedno dotkniecie brzucha rodzącej. Dziecku się tak spieszyło, że zamiast próbować wyjść głową do przodku na świat, to ustawiło się w najgorszej pozycji - bokiem.

Dłonie margrabiny pracowały szybko. Czas się liczył. Dzięki umiejętnościom, wiedzy, sile dłoni i palców, udało się Roni w ciągu dwóch modlitw ustawić dziecko w prawidłowej pozycji. Po tej operacji rodząca i kapłanka spływały potem.

„Piękny wzorku potrzebuję abyś sprowadziła na piętro „Czerwonego Lewiatana” jakąś rodząca w tej chwili kobieta sukę czy też kotkę. Ty się w tych kwestiach najlepiej orientujesz”.

Wysłała mentalny przekaz do swojego chowańca.

Już dawno spostrzegała Ronia, iż obecność innej rodzącej istoty ułatwia poród, zatem i twierdzenia Pięknego Wzorku o tym, że dobrze jej w pobliżu ciężarnych, musi mieć jakieś podłoże magiczne. Ta kwestia od dłuższego czasu nurtował młodą czarodziejkę/kapłankę Mystry.
Z sąsiedniego pokoju rozległ się okrzyk zaskoczenia. W chwilę potem do pokoju wleciała biała rovanionka. Piękny Wzorek niosła w pyszczku młodego rovaniona.

„To dzisiaj”

Domyśliła się.

Chowaniec wylądował, odłożył młode, po czym wygodnie się ulokował u boku rodzącej. Rovanionka zaczęła wylizywać swoje młode. W tym czasie odpowiedziała głosem wielce podobnym do głosy Roni.

- Tak. W końcu Rovaniony wywodzą się od kotów. Nie lubimy rodzić w tłumie. Radzę ci też przygotować cztery kosze, duże ale niskie, wstawić do sypialni. W końcu pierwszy miot naturalnie narodzonych Rovanionów nie może być umieszczony w stajni. Dlatego też nie ma tutaj Antracyta i Pawiego Oczka. Burdzej potrzebują ich matki ich młodych.

[MEDIA]http://www.youtube.com/watch?v=hEdHkf6DCpk[/MEDIA]

Wtedy to nastąpiły skurcze u obu rodzących. Yvonne zacisnęła dłonie z jednej strony na dłoni Olleny , z drugiej strony na sierści Wzorka. Skurcz trwał około dwóch modlitw. Magiczna kotka powiła w tym czasie kolejne skrzydlate kociątko.

W międzyczasie rozległ się płacz głodnych niemowląt. Koncert pierwsze rozpoczęły trojaczki Wein. Ronia opuściła rodzące Brenda karmiła już jedno z trojaczków.

„Widocznie jeszcze nie ma przerwy pomiędzy zajęciami w freblówce inaczej Wein już by była.”

Pomyślała Ronia biorąc pozostałą dwójkę.
Yvonne dojrzawszy niemowlaki rozpromieniła się. Ronia podała jedno z trojaczków Wein rodzącej.

- Nakarm Makiego ja zajmę się drugim maluchem. Z doświadczenia wiem, iż to pomaga przezwyciężać ból.

Niemowlaki Wein szybko nasyciły się, normalne to jest dla stworzeń naznaczonych Faerrzess. Wtedy też do pokoju wpadł ich młoda matka. Pokłoniła się i zarumieniła. Na jej sarongu widoczne były plamki wilgoci spowodowane nadmiarem mleka.

-Nie dziękuj, tylko zabierz ich. Przynieś Srebrnowłosą i Ronię Młodszą. Daj Ronię Młodszą Yvonne karmienie uspakaja ją.

Faktycznie. Następne skurcze, które nastąpiły w czasie gdy karmiła Ronie Młodszą, zdawały się nie wywoływać prawie bólu u rodzącej.

- Zabierz Srebrnowłosą i daj Wein. Wyssała ze mnie całe jak smok.

Poród wchodził już w decydującą fazę. Margrabina sprawnie odebrała dziecko. W międzyczasie jej chowaniec urodziła kolejne cztery młode.
Zdrowy krzyk noworodka był radością dla wszystkich obecnych.

- Masz syna Yvonne. Ktoś tu się w rachunkach pomylił bo jest on donoszony, ba nawet jak na moje oko przenoszony.

Ronia ruszyła do sąsiadującego pokoiku. Na podłodze stało młode złote smoczątko w swej prawdziwej postaci. Przed nim stała taca z gotowanym mięsem. Srebrnowłosa śledziła wzrokiem, każdy kąsek. Brenda i Wein nie nadążały z przeżuwaniem mięsa dla niej. Ronia szybko dołączyła do mamek. Proces karmienia był skomplikowany. Mleko Roni jako główny katalizator przemian mięsa w pożywienie zdatne dla Srebrnowłosej, mleko mamek wspomagające. Do tego przeżuwanie gotowanego mięsa w trakcie którego ślina kobiet karmiących mlekiem smoczycę przemienia mięso w pożywienie dla niej. Karmienie zaś co trzy godziny. Nic dziwnego, że Ronia potrzebowała pomocy mamek.



***



Po obiedzie 18 Mirtula 1972RD . Gabinet Roni w Ochronce. Marchia Winnego Przedgórza; Szeryfowstwo: Aelienthe; Twierdza: Kamienna Łza; miasto: Złota Kiść; szeryf i właściciel: Margrabia Rovan Tiran.


Zbrojna otwarła drzwi. Ronia siedząc za biurkiem ujrzał stacją w drzwiach dziewczynę.

- Wielmożna Margrabino Aana ap Yokuari prosi o spotkanie.

Kapłanka tylko skinęła ręką.

Dziewczyna weszła i skłoniła się.

- Wielebna Matko Szanowny Allan z Waterdeep przysyłał mnie.
- Allan, a to w jakim celu? Czekaj coś sobie przypominam, ktoś mi mówił, że jakieś dziewczę dostarczyło bandytów dzisiaj do miasta. Domyślam się, że to ty. Niestety nie przewidujemy żadnych nagród za takie czyny.
- Nie chodzi o nagrodę Wielebna Matko. Przeczytałam w jednej z wsi, że tworzycie szkolę wojowników. Chciałam się do niej dostać. Skierowano mnie do szanownego Allana,a on tu do Was Wielebna Matko. Może chodziło mu o moją ciążę.
- Dobrze opowiedz mi wszystko co opowiedziałaś Allanowi.
- Moja rodzina to koczownicy z sawanny i pustyni na zachód i południe od Marchii. Od najmłodszych lat wszystkie dzieci są szkolone walki, tak samo mnie szkolono. Pewnego dnia wybrałam się na polowanie, a burza piaskowa zagnała mnie ku Kamiennym Palcom. Do tej pory nikt z mojego plemienia nie wiedział, iż jest w nich przejście do Podmroku. Gdy nocowałam z dobrze ukrytej szczeliny wyszły drowy. Pojmały mnie. Dla swojej zabawy gwałcili przez całą noc. Gdy się rankiem ocknęłam już ich nie było. Chciałam o tym zapomnieć. Lecz gwałt miał swoje następstwa. Gdy rodzina odkryła, że jestem w ciąży z drowem nakazała spędzić płód. Nie mogłam się na to zgodzić. Musiałam opuścić plemię. To jest cała historia.
- Tak, wiem zatem dlaczego Allan przysłał cie do mnie.
- Wielebna Matko czy mam opuścić Marchię.
- Spokojnie dziecko. Wprawdzie urodzisz półdrowa, al e nie każdy półdrow to Crinti. Zbadam jeszcze proforma twój charter, ale spodziewam się, iż będziesz miał taki jak ja. Neutralny do prawa /chaosu i dobry.


Badanie potwierdziło przypuszczenia margrabiny.

- Niczym się nie martw a tak przy okazji ile masz lat, to ważne do szkoły do której cię przyjmiemy.
- W Śródlecie skończę czternaście Wielebna Matko.




***



Wieczór 18 Mirtula 1972RD . Gdzieś na terenie Ściany Wschodniej.


Pentor przeklinał swoją głupotę . Tylko on mógł skoczyć do nieznanego węzła ziemi. On i Rovan. Na szczęście wszystko poszło dobrze. Kapłan znalazł się na zalesionej niskimi drzewami półce skalnej. U podnóża, sto metrów niżej, rozpościerała się otoczona z wszystkich stron wysokimi i stromymi górami dolina. Długa była na więcej niż mile morską, szeroka zaś na prawie dwie mile.
Na wprost, po przeciwnej stronie widoczne było jedyne dojście do doliny, niezbyt szeroka przełęcz.
Końce doliny po lewej i prawej stronie zasnuwała para z gejzerów. Na wprost niemal pośrodku było jeziorko. Wokół niego pasło się stado alpak.


Nie to jednak było najważniejsze w dolinie obozowało plemię orków. O ile Pentor potrafił oszacować składało się z czterech, pięciu setek orków różnej płci i w różnym wieku. No i około tysiąca goblinów niewolników.



***



Noc18/19 Mirtula 1972RD . Dzielnica Twierdzy – Złota Kiść . Marchia Winnego Przedgórza; Szeryfowstwo: Aelienthe; Twierdza: Kamienna Łza; miasto: Złota Kiść; szeryf i właściciel: Margrabia Rovan Tiran.



Dach nagrzany po całym dniu był wygodnym spokojnym miejscem. Mame specjalnie go wybrała na miejsce gdzie będzie rodziła, gdyż mieszkanie poniżej było nie zamieszkane. Wylizywał właśnie drugiego swojego potomka, gdy usłyszała dochodzące z okna opuszczonego mieszkania głosy.

- Jak idzie korumpowanie urzędników Marchii Be...
- Bez nazwisk głupcze. W Złotej Kiści bez powodzenia wszyscy na ważniejszych stanowiskach są fanatycznie lojalni wobec Tirana. Nie mamy nawet możliwości przekupić dziesiętników z którymi w innych hrabstwach idzie banalnie łatwo. Niejakie sukcesy mamy w Gryfim Kamieniu, Starym Bagnie, Valirii udało się przekupić część rad miejskich.
- A jak w sprawie porwania chowańca Margrabiego.


W tym momencie trzasnęła zamykana okiennica. Żadne głosy nie dobiegły już z dołu do uszu Mame.



***



Ranek. 19 Mirtula 1972RD . Wzgórze z wieżą nr 9. Las Druidki - ranek. Marchia Winnego Przedgórza; Szeryfowstwo: Aelienthe; Twierdza: Kamienna Łza; miasto: Złota Kiść; szeryf i właściciel: Margrabia Rovan Tiran.



Drogą do jaskini szła grupa dwanaściorga dzieci. Przed jaskinią oczekiwała na nich Ellestreaa ap Soallanell. Przysiadła na kunsztownie zdobionej drewnianej ławie ustawionej przy wejściu do jaskini. U jej stóp leżała lwica leniwie przyglądająca się nachodzącym. Duidka uśmiechnęła się.



- Witajcie uczniowie. Lekcje z drzewami dobrze zrozumiała jedynie Izolda, reszta widocznie nie była jeszcze na nią gotowa. Za jakiś czas powtórzymy ją. Dzisiejsza lekcja wyda się wam pewnie ciekawsza. Zaczniecie zapoznawać się z życiem zwierząt. Tym razem drapieżniki. Zapolujecie z Mmmrrranną. Macie słuchać jej wskazówek, od nich może zależeć kiedyś wasze życie.

Lwica leniwie podniosła się.

- Młode dziś zapolujemy niedaleko. Zapolujemy na oryksa. Nie patrzcie się tak dziwnie. Pani Ellestreaa przebudziła mnie dając zdolność rozumowania. Pani.
- Fakt.


Po chwili przed jaskinią stało stadko młodych lwów. Mmmrrranna ryknęła i ruszyła w dół wzgórza, za nią pobiegli przemieni uczniowie druidki.
 
__________________
Choć kroczę doliną Śmierci, Zła się nie ulęknę.
Ktokolwiek walczy z potworami, powinien uważać, by sam nie stał się potworem.
gg 643974
Cedryk vel Dumaeg czasami z dopiskiem 1975

Ostatnio edytowane przez Cedryk : 02-01-2015 o 18:56.
Cedryk jest offline  
Stary 09-08-2014, 15:59   #44
 
Cedryk's Avatar
 
Reputacja: 1 Cedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputację
Południe. 19 Mirtula 1972RD . Burdel „Czerwony Lewiatan” - dzielnica Twierdzy. Marchia Winnego Przedgórza; Szeryfowstwo: Aelienthe; Twierdza: Kamienna Łza; miasto: Złota Kiść; szeryf i właściciel: Margrabia Rovan Tiran.



Pukanie do drzwi przerwało Belindzie Fenere madam burdelu podliczanie wczorajszych przychodów. Codzienna żmudna praca zanim zjawią się zbrojni z płatnikiem po cześć zarobku należnego Margarbiemu, oraz po pieniądze na fundusz „Zakończenia pracy”. W końcu każda królową radości czeka odejście z fachu, a wtedy warto mieć zebraną znaczna gotówkę. Sama Belinda gdy zakończyła pracę jako królowa rokoszy zebrała dość złota na otworzenie własnego burdelu, gdyby tylko chciała taki otworzyć. Jednakże była zadowolona z zarządzaniem zamtuzem w Złotej Kiści.

- Wejść.

Do gabinetu weszła Helena Vell jedna bardziej doświadczonych „driad”, tak zwano w „Czerwonym Lewiatanie” królowe radości w wieku między dwudziestym a trzydziestym rokiem życia. Helena była nie tylko doświadczona ale była też prawą ręką madame.


- Madame „łabędzica” i „lew” szukają zatrudnienia. Chcą dołączyć do królowych i królów radości.

Wskazała na wchodzących. Dziewczyna mogła mieć około dwunastu lat, chłopak osiemnastu, oboje byli urodziwi. Według nazw stosowanych w tym burdelu łabędzica i lew.
(król rozkoszy 12-15 łabędzie, 16-20 lew, 21-30 faun; królowa rozkoszy 12-15 łabędzica, 16-20 nimfa, 21-30 driada)

- Oboje jesteście urodziwi, lecz to nie wystarczy aby zostaliście przyjęci do naszego grona. Co umiecie?

Pierwszy odezwał się pewnie młodzieniec.

- Potrafię zadowolić każdą kobietę i dać jej rokosz. Nie mam też problemu z dawaniem radości mężczyznom.

Młoda kobieta dygnęła.

- Madame, jestem Ardora. Jestem dziewicą. Potrafię ręką i ustami zaspokoić każdego mężczyznę i kobietę. Nie obce mi są też tajniki wejścia „tylną bramą”.
- Wiecie, że muszę to sprawdzić. Udowodnicie to. Ty młodzieńcze zaspokoisz naszą kandydatkę i wejdziesz w nią przez „tylną bramę”. Ardoro zrobisz to samo, zadowolisz go i sprawdzisz jak reaguje na wejście „tylną bramą”. Helena was oceni. Możecie odejść.


Odprawiła ich gestem ręki. Dziewczyna nie dała się odprawić.

- Madam brakuje mi narzędzia do sprawdzenia „tylnego wejścia” tego króla radości.
- Fakt zdałaś pierwszy test, test - wiedzy.


Po tych słowach wyjęła z szuflady kawałek zalantaru, wygładzony i ukształtowany w kształt męskiego przyrodzenia.

- Oliwę znajdziecie w szafce przy łóżku, a teraz nie wystawiajcie już mojej cierpliwości na próbę.

*

Jakieś trzy klepsydry później Helena wróciła.

- Oboje się nadają. Pozwoliłam sobie w międzyczasie sprowadzić kapłana aby sprawdził czy są płodni. Już sprawdził, oboje mogą mieć dzieci.
- Dobrze, że o tym pamiętałaś oszczędziłaś mi zachodu. Teraz wezwij „łabędzice”.


Po tych słowach chwile się zamyśliła.

- Musicie poznać nasze zasady. Z zapłaty otrzymujecie ćwierć zarobku do ręki. Reszta jest gromadzona na czas gdy postanowicie zerwać z zawodem. Wasze pieniądze są pod opieka płatnika wyznaczonego przez Wezyra, gdyż „Czerwony Lewiatan” jest własnością Margrabiego. W związku tym mamy też inne przywileje. Traktuje się nas w razie napaści jak funkcjonariuszy miejskich, to jest jak na ten przykład członków straży miejskiej czy też nauczycieli, opiekunów ze szkół Marchii. Ardoro co rok w każdej grupie kobiet losuje się te która ma odstawić spożywanie korzenia nara. Ma ona zajść w ciążę, aby zadowalać klientów lubiących kobiety z „chlebkiem w piecyku”.

Do gabinetu weszło dziewięć młodych kobiet w wieku zbliżonym do wieku Ardory.

- Łabędzice w związku z tym, że Ollena odeszła aby wyjść za mąż trzeba ponownie losować.

Po tych słowach wymownie potrząsała sakiewką w której grzechotały kulki.


*


Nieco później na tablicy ogłoszeniowej na centralnym placu oraz na ścianie przy drzwiach wejściowych do "Czerwonego Lewiatana" pojawiło się zawiadomienie.

Cytat:
Zostań Królem/Królową Ars Amandi.
Królem/Królową Sztuki Miłosnej.

Główna wygrana Noc z piękna dziewicą.

Warunki zwycięstwa.
W dniach od 30 Mirtula do 29 Kythorna zaznać miłości z wszystkimi pełnoprawnymi Królowymi Radości z "Czerwonego Lewiatana".
One też ocenią kunszt miłowania danego konkurenta.
Oceny będzie się sumować.
Osoba, która będzie miała najwyższą sumaryczną ocenę będzie zwycięzcą.



***



Ranek. 20 Mirtula 1972RD . Dzielnica Łąk. Marchia Winnego Przedgórza; Szeryfowstwo: Aelienthe; Twierdza: Kamienna Łza; miasto: Złota Kiść; szeryf i właściciel: Margrabia Rovan Tiran.



W mieście wyraźnie można było wyczuć napięcie. Dzisiejszy dzień miał obfitować w wydarzenia.
Najważniejszym z wydarzeń jednakże było rozpoczęcie wyprawy podejmowanej w celu utworzenia pięciu nowych szeryfowst. Rekrutacje do Szkoły Wojskowej też była wyczekiwane przez wiele osób.
Mieszkańcy mogli też usłyszeć obwieszczanie o mającym się odbyć trzydziestego Mirtula, grupowym ślubie. Około sto par ma stanąć na ślubnym kobiercu. Ogłoszono też na ten dzień oficjalne uroczystości z okazji otwarcia Szkoły Wojskowej.

Tłumy zebrały się na łąkach Dzielnicy Łąkowej. Tylko tam było można zgromadzić taka liczbę zainteresowanych mieszkańców. Wojska wyruszające na wyprawę stały już w równych szykach. Eskadra "Potrójny bat na wrogów", która miała prowadzić zwiad powietrzny już unosiła się leniwie dwadzieścia metrów ponad ziemią.


Tłum gromadził się przed fragmentem katedry. Iluzja Rovan była bardzo silna. Przedstawiała wygląd kawałka katedry, cześć z ołtarzem kaplicami i tryptykiem Mystryjskim. Zwykły stół przykrywała iluzja planowego w katedrze stołu ołtarzowego. Przedmioty kultu jednakże były prawdziwe. W najbliższej okolicy słychać było też muzykę, wyczuć można było kosztowne kadzidła, wszystko to było częścią iluzji Margrabiego.

Wszyscy w podnieceniu oczekiwali na mszę prowadzona przez Pentora wespół z ukochaną Margrabiną.
Wielu zastanowiło się jak będzie treść przemówienia Margrabiego Rovana Tirana.



***



Po obiedzie. 21 Mirtula 1972RD . Dzielnica Łąk. Marchia Winnego Przedgórza; Szeryfowstwo: Aelienthe; Twierdza: Kamienna Łza; miasto: Złota Kiść; szeryf i właściciel: Margrabia Rovan Tiran.



Malika skończyła już na ten dzień szkolenie przydzielonego jej gryfa. Znajoma tkaczka miał dla niej mieć na dzisiaj przygotowana zamówioną miesiąc wcześniej narzutę na łoże oraz gobelin. Ruszyła zatem wydeptana ścieżką w kierunku bramy wewnętrznej prowadzącej. Po lewej minęła już zagospodarowana enklawę Czerwonych Czarodziejów. Jej niewysoki mur patrolował uzbrojony zbrojny. Niedaleko od niej bawiła się czwórka dziewczynek. Przerzucały się między sobą jakimś okrągłym skórzanym przedmiotem, próbując trafić do dwóch ustawionych na trawie koszy. Wesołe ich głosy i przekomarzania dochodziły nawet do ścieżki. Malika na chwilę zatrzymał się przyglądając zabawie dziewczynek.

- Trzy do pięciu dla nas.
- Nieprawda kosz się przewrócił...


Malika drgnęła czując poruszenie w swoim łonie. Opiekuńczym gestem przykryła brzuch i ruszyła dalej. Drogę jednak zastąpiła jej grupa roześmianych młodych ludzi. Trzech młodzianów i jedna dziewczyna.
Wyróżniał się w tej grupie wysoki rudy chłopak, będący najwyraźniej ich przywódcą.

- A dokąd to Orcza dziwko, nie wstyd ci między porządnymi ludźmi chodzić.

Treserka chciała ominąć grupkę lecz młodzieńcy ciągle zastępowali jej drogę.

- Proszę przepuście mnie.
- Na kolan orcza dziwko. Proś tak jak powinnaś prosić lepszych od ciebie.


Po tych słowach pchnął ją. Przewróciła się upadając na kolana.

- No wreszcie odpowiednia pozycja dla ciebie orcza kurwo. Teraz proś, ale proś dobrze bym był zadowolony.
- Bardzo proszę przepuścicie mnie.
- Nawet prosić nie potrafisz. Zatem poprosisz tak jak każda orcza kurwa. Ssij orcza dziwko.


Po tych podniósł sarong ukazując celujący w niebo członek. Towarzysząca grupie dziewczyna chwyciła go za ramię.

- Zostaw ją Evan. To już nie jest śmieszne.
- Wemela odczep się. Musi mi być powolna.


Po tych słowach pchnął dziewczynę, która poleciła na plecy.

- Tako, Ben trzymajcie ta orczą kurę, będzie ssała i będzie jej się to podobało.

Młodzieńcy chwycili pod ramiona Malike. Evan zbliżył się do pochwyconej.

- Ssij nie będę powtarzał dwa razy.
- Nigdy.


W oczach rudowłosego zapłonęły ogniki złości. Z całych sił kopnął brzemienną w brzuch. Malika momentalnie zwróciła posiłek. Głowę oprała o obrzygana trawę. Zwijał się też wstrząsana bólami.
Nagle poczuła, iż coś moczy i zalewa jej całe uda. Młodzieńcy przytrzymujący Malike odskoczyli o kilka stóp.

- Czemu nie trzymacie.
- Ma już dość Evan, nie wydurniaj się.
- Ja powiem kiedy będzie miała dość.


Wtedy nadbiegły bawiące się niedaleko dziewczynki. Towarzyszył im trzy corallaksy.

- Zostawcie ją. – krzyczały już z daleka nadbiegając.
- Nie wtrącajcie się smarkule. To nie wasza sprawa. Uciekajcie bo i wam przetrzepię skórę.

Chwycił leżący opodal kawał bambusowego kija, potem ruszył w kierunku dziewczynek.

Izolda i Anabel wyszarpnęły mistrzowskiej roboty sztylety wykonane z żywego metalu.

- Błąd.

Syknęły obie.
Evan jednak nie zwracał na nic uwagi zaszarżował na nie. Fatyczny błąd nie zważał na nic w wym na zachodzące go od tyłu po bokach Evii i Gerdę. Zanim zdołał rudzielec dopaść córki Rovana, dopadły do Gerda i Evii błyskawicznie przecinając ścięgna pod kolanami. Pęd prowodyra spowodował, iż walnął pyskiem w ziemię, gdy nogi już nie mogły go utrzymać.

Od strony wewnętrznej bramy Dzielnicy Twierdzy nadbiegał oddział straży miejskiej pod wodzą dziesiętnika.

- Wielmożne Panienki czy nic Wam ten bydlak nie zrobił?

Już z daleka krzyczał.

- Nam nic. Jednak zranił kobietę. Sprowadźcie wóz dla niej. Zaś ta trójkę zaprowadzicie do kaplicy Mysty i sprowadźcie Mamę Ronię, Nie musicie obchodzić się ostrożnie z tymi bandytami
- Wielmożna Panno nie trzeba wozu. Wezmę ranną w ramiona i zaniosę skoro o czas chodzi.


Zgłosił się Anton kowal z milicji, mający służbę w staży w ramach serwitutów. Był to kawał chłopa i z łatwością, delikatnie podniósł Malike. Anabel dostrzegła martwe dziecko, na ścieżce.

- Poroniła biedaczka, dziecko było wyraźnie naznaczone faerrzess. Za to karą jest śmierć.

Potem zebrał szczątki dziecka w czystą chustę, którą miała w sakwie i ostrożnie owinęła. Potem umieściła je w sakwie.

*

Około jednej klepsydry później w kaplicy zebrał się świadkowe, bandyci i poszkodowana.
Zawiadomiona Ronia, dźwigając jak zwykle dzieci w chuście, wpadła w towarzystwie czwórki zbrojnych z OORWM. Podbiegła do córek Rovana, które uważała za swoje.

- Nic wam się nie stało Izolda, Anabel?
- Nic Mamo Roniu. Wykorzystałyśmy to czego nauczyła nas o polowaniu Mmmrrranna. Odwróciłyśmy uwagę, Evii i Gerda zaś podcięły bandycie ścięgna w nogach. Kobieta poroniła. Dziecko było naznaczone faerrzess.


Stwierdziła Anabel podając zawiniątko ze szczątkami.

- Zaraz wszystkiego się dowiemy.

Przeniosła zawiniątko i ostrożnie ułożyła ma ołtarzu.

- Matko Magii daj Swojej pokornej słudze wejrzeć w przeszłość, abym mogła odkryć całą prawdę.

Ołtarz i kapłankę objęły skrzące się opadające gwiazdy widoczny znak obecności Mystry.
Na ołtarzu pojawiły się w kolejności księga, różdżka, diamentowa pusta w środku kula. Na końcu na ołtarzu pojawiło się niemowlę, po chwili rozległ się płacz dziecka. Noworodek był bardzo duży. Skóra dziewczynki miała kolor oliwkowy w odcieniu zieleni, była też poznaczona brązowymi żyłkami naznaczenia Faerrzess. Większa szczęka i żuchwa były typowe dla półorka. Ronia wiedziała, iż dziewczynka będzie na szczęście bardzo podobna do matki. Kapłanka wiedziała, iż księga oraz różdżka są darami dla niej od Mystry.

- Oto wola Mytry. Jej wola jest abyśmy w Marchi nie oceniali istot według uprzedzeń rasowych lecz według charakteru i uczynków.

W tym czasie do ołtarza podbiegła Malika. Porwał dziecko w ramiona wtedy tez obecna jeszcze moc Mystry uzdrowiła jej rany.

- Wemelo twoja wina jest tylko chęć akceptacji przez ukochanego mężczyznę, źle tylko ulokowałaś uczucia. Jednakże kara musi być. Przez rok, bez zapłaty, będziesz niańką tego dziecka, będziesz pomagał Malice w domu a nawet w razie potrzeby będziesz mamką.


Potem zwróciła się do dwóch młodzieńców.

- Poczekacie na decyzję Margrabiego w lochu.

Następnie podeszła do ołtarza podniosła z niego kulę.

- Evanie z woli Mystry masz być przez dziesięć dni torturowany. Każdego dnia ma być z ciebie mistrzowsko zdjęta skóra. Pod wieczór będziesz leczony, tak aby następnego dnia w pełni sił przyjąć kolejną porcję tortur. Ostatniego dnia wieczorem zostaniesz uwieziony w tej kuli na wieki. Mystra wierzy w możliwość poprawy każdego, nawet tak chaotycznego i złego stworzenia jak ty. Uwolniony zostaniesz gdy zrozumiesz swe czyny a twój charakter stanie się prawy i dobry. Rodzina Tirana będzie gwarantem twojego wiecznego uwięzienia.

Rudowłosy zawył jak bestia z otchłani, którą był według czynów.



***



Ranek 22 Mirtula 1972RD. Złota Kiść - dolina górska, gdzieś na terenie Ściany Zachodniej.


Wyprawa mająca na celu zdobycie doliny górskiej wyruszyła zgodnie z planami. W pierwszej kolejności Rovan Tiran wraz z Ellestreaą ap Soallanell przeszli drzwiami na półkę. Wtedy to, dzięki przygotowanym zawczasu magicznym przedmiotom, druidka powołał do istnienia jazodrzew, czyniąc go drzewem przeskoku połączonym z węzłowymi w złotej kiści. Potem dzięki drzewu przeskoku na półkę dotarły oddziały.



***



Południe. 28 Mirtula 1972RD . Pół dnia drogi rzeką na zachód od Złotej Kiści. Szeryfowstwo: Aelienthe; Twierdza: Kamienna Łza; miasto: Złota Kiść; szeryf i właściciel: Margrabia Rovan Tiran.


Kitsume coraz bardziej ufała swojemu hipogyfowi. Holk którego ścigała rosną jej w oczach.
Zadnie było w jej mniemaniu proste.


W końcu zbliżyła się na odległość głosu wzmocnionego metalową tubą.

- Kapitanie Marten zgodnie z prawem Marchii zawróćcie do Złotej Kiści. Tam Wielmożny Margrabia wymierzy wam karę za nielegalny zaciąg na wasz holk. W Marchii Winnego Przedgórza zakazany jest werbunek poprzez porywanie uśpionych, spitych, ogłuszonych mieszkańców.
- Żadna dziewka nie będzie mi wydawał rozkazów na moim statku.
- Kapitanie Marten bądźcie rozsądni. Za to grozi tylko grzywna, w przypadku pierwszego takiego występku na terenie Marchii Winnego Przedgórza. Nawet mając dwa działa nie przepłyniecie obok kasztelu „Most Gnomi”, który ma możliwość przegrodzenia rzeki łańcuchem.
 
__________________
Choć kroczę doliną Śmierci, Zła się nie ulęknę.
Ktokolwiek walczy z potworami, powinien uważać, by sam nie stał się potworem.
gg 643974
Cedryk vel Dumaeg czasami z dopiskiem 1975

Ostatnio edytowane przez Cedryk : 10-08-2014 o 12:02.
Cedryk jest offline  
Stary 31-08-2014, 04:19   #45
 
Plomiennoluski's Avatar
 
Reputacja: 1 Plomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputację
Pomieszczenie dla jedwabników i drzewa morwowe, nie były wielkim problemem, Rovan musiał jedynie wyznaczyć dla nich odpowiednie miejsce. Zdecydował się ustawić je niedaleko budynków gospodarczych, w pobliżu obozu nomadów. Ich pojawienie się w takiej liczbie w Aelienthe, oznaczało że oddawanie dzieci na naukę w Ferblówce wprowadzało pewne komplikacje. Dzieciaki musiały gdzieś mieszkać, a nie do końca pasowały do miasta wraz ze swymi opiekunami. Nie było więc sensu podwójnie komplikować życia, zmuszając wolne duchy do mieszkania w kamiennych budowlach. By tego uniknąć, zostało również wyznaczone niejako stałe obozowisko dla plemienia Lwów.


Tak więc miasteczko namiotów otaczało przyszłą przędzalnię i hodowlę. Z jednej strony pozornie łatwo było się tam dostać, z drugiej, nomadzi zwykle znali swoich lepiej, niż mieszkańcy miasta, które powstało nie tak dawno temu i ciągle się zmieniało, czasami z dnia na dzień. Szkoła powstała w porozumieniu z Alanem, wraz z pełnym wyposażeniem, mogła budzić zazdrość nie tylko w najbliższej okolicy. Chociaż niektórym mogłoby się zdawać że w Halruaa takie rzeczy zdawały się zbyteczne, to jednak każdy rozsądny mag dobrze wiedział że żadnej wojny nie da się wygrać samymi zaklęciami. Dobrze przygotowane wojsko na miejscu stanowiło trzon siły obronnej tej magokracji. Wstępny nabór do szkoły poszedł całkiem dobrze, ale w drugiej połowie miesiąca, miał nastąpić pełen odsiew wszystkich, którzy pochodzili z dalszych części Marchii lub nie wpadli w oko zwiadowcom.






17nasty Mirtula Po obiedzie


Badanie w sali audiencyjnej ciągnęło się i zajmowało cenny czas, ale było konieczne. Tak samo jak podkreślenie ostrzeżenia odnośnie warunków i przypomnienie wyzwoleńcom że mogą odejść ze służby czarownika. Wątpił że to zrobią, ale mogli nie być świadomi tego faktu. Kiedy wszyscy poza jego najbliższymi doradcami wyszli, pokiwał powoli głową.
- Będą z nimi kłopoty, ale lepiej tu, gdzie można ich kontrolować, niż gdzie indziej. - Rzucił spokojnie po odejściu wszystkich.
- Może przynajmniej na początku będą grzeczni. - Powiedział z uśmiechem Pentor, wpatrując się w gobelin na ścianie.
- Wierzysz w to? - Pytanie Tabithy było jak najbardziej rzeczowe.
- Nie, trzeba będzie ich od początku obserwować i mieć do nich ograniczone zaufanie, jak do żmij, z której wyciska się jad, zanim puści się ją wolno. - Kapłan wzruszył ramionami. - Nie zmienia to jednak, że na chwilę obecną zdają się wywiązywać ze swojej części umowy. Przekonamy się za jakiś czas, co jest grą pozorów, a co faktycznymi działaniami.


Rozmowę i dumanie nad ewentualnymi planami Thaiczyków przerwał jeden ze strażników.
- Powietrzne statki przybyły do miasta, trzy jednostki, tak jak donosiły raporty. - Przekazał Daren.
- Dziękuję, możesz odejść. - Rovan wraz z resztą ruszył na dach, magiczna winda poniosła całą trójkę, żeby oszczędzić wezyrce wchodzenia po schodach odpuścili sobie wchodzenie na wieżę. Do miasta zbliżały się trzy karaki płynąc majestatycznie w przestworzach. Z tego co doniosła Kitsune, były to statki wysłane przez kościół Mystry, pełne ludzi i sprzętu na rozkazy Ronii.
- Żona pełna niespodzianek i spróbuj tu jej podskoczyć. - Mruknął magowi na ucho Pentor.
- Jestem ciężarna a nie głucha. - Tabitha pogroziła mężowi palcem z szerokim uśmiechem na twarzy.
- Tak, delikatnie rzecz ujmując. Przynajmniej przydadzą się do patrolowania, zwłaszcza nieba, jak i transport wojska gdyby zaszła potrzeba. Pytanie tylko, jakie kłopoty przewiduje matka przełożona, że oddelegowała tutaj trzy okręty z pełną obsadą. Można mieć tylko nadzieję, że okażą się zbyteczne i będą jedynie dobrym dodatkiem. - Wymruczał na wpół do siebie, po części do reszty mag.




17nasty Mirtula po obiedzie


Pojawienie się kapłana wraz z dzieciakiem, było co najmniej niespodziewane. Delikatnie rzecz ujmując. Ostatnio zdawało się że co chwila z zakątków przeszłości wyskakuje jakiś trup, a jeśli nie coś martwego, to jakaś jego latorośl lub prawdopodobnie latorośl. Retan wyglądał jakby faktycznie mógł być synem Rovana, te włosy i oczy, a swego czasu zdarzało mu się wiele nierozsądnych rzeczy. Zakładanie rodziny do całkiem niedawna było dla niego na jednym z ostatnich miejsc. Przyjrzał się dokładnie kapłanowi, który sprowadził do niego chłopca. Nie kojarzył go ze swojego pobytu w Zalazuu, nie miało to jednak większego znaczenia, spędził tam niedużo czasu jako Ogar, zaś sama kobieta jak twierdził mężczyzna, dopiero niedawno tam dotarła.
- Na pewno znajdzie się miejsce dla kogoś tak oddanego prawdzie i ostatniej woli zmarłej kobiety. - Na chwile obecną nie wnikał, czy faktycznie było to oddanie, czy raczej chęć zaskarbienia sobie zaufania. Miał czas ocenić to za jakiś czas. Zaczął kreślić szybką notkę, która nakazywała wypłacenie Dako dwóch i pół tysiąca złotych suwerenów. - Dziękuję również za przywiezienie rzeczy do niej należącej, proszę przekaż to Tanisowi, mojemu asystentowi. Przejrzę wszystko co pozostało po matce Retana. - Skinął głową kapłanowi i spojrzał na wszystko, co pozostało po kobiecie, szukając śladów magii i czegokolwiek, co pomogłoby pobudzić jego pamięć. Zazwyczaj nie korzystał z usług prostytutek, jednak nic nie przychodziło mu do głowy.


Gdy kapłan wyszedł, przyjrzał się chłopcu ponownie, badając go zarówno zwykłym, jak i magicznym wzrokiem. Nie widział jednak nic nietypowego, poza nieco wystraszonym, kilkuletnim szkrabem. - Spokojnie, wkrótce dowiemy się na pewno. - Zwrócił się po części do chłopca, po części do siebie. Otworzył szkatułkę i przejrzał leżące w niej kosztowności, na końcu zaś książki. Gdy obejrzał wszystko, nalał sobie wina, a chłopcu soku do niewielkiej wyczarowanej czarki. - Pewnie jesteś spragniony, napij się. Muszę coś napisać i załatwić kilka rzeczy, ale zaraz sobie porozmawiamy i przejdziemy się do bawialni. - Skreślił kolejną notkę, tym razem do Sariona, z rozkazami odnośnie sprawdzenia kapłana, który przywiózł chłopca. Wszystko zdawało się być zgodne z prawdą, ale zdrowa dawka paranoi jeszcze mu do tej pory nie zaszkodziła. Wstał i przekazał notkę Delanowi, by ten dostarczył ją gdzie trzeba. Ciężko było o bardziej lojalnego człowieka, nie miał zamiaru nigdy tego robić, ale dzięki procesowi mineralizacji, był w stanie całkowicie kontrolować jego działania i ruchy. - Przekażcie też Tulii, żeby przed kolacją spotkała się ze mną, zdaje się że będzie komuś potrzebny nowy zestaw odzieży. - Gromadka podopiecznych zaczynała się rozrastać do przerażających rozmiarów.






17nasty Mirtula WIECZÓR


Rytuał pozostawiał niewiele złudzeń, miał jeszcze córkę. Na dodatek była w miejscu, które znał całkiem nieźle. Tyle że zdawało się, że była już całkiem spora, całkiem jakby była pamiątką z jego młodości. Wypadało jeszcze powiedzieć Ronii, że bliźniaki będą ich ostatnimi dziećmi. Niemalże przewrócił oczami, czekała go wyprawa i to jeszcze dzisiaj w nocy, a zdawało się że nie był już tak młody jak kiedyś. Czuł jednak powinność, zwłaszcza po tym, jak w ciągu dnia do miasta wrócił patrol z ojcem, który wykorzystywał własną córkę. Oczywiście czekała go kara zgodna z całą surowością prawa w tym temacie, jego, nie zaś nieświadomą czegokolwiek dziewczynkę.
- Spróbuję wrócić przed północą, dużo ich nie zostało, przyszykujcie sypialnię dla Belli. - Spróbował przywołać na twarz uśmiech. Chociaż średnio mu to wychodziło. Ruszył na dach i przywołał cienistego wierzchowca. Miał zamiar obrócić w tą i z powrotem jeszcze tego wieczora do klasztoru. Po chwili stał się kolejnym cieniem pośród nocy, gdy kopyta nierealnego konia zaczęły odbijać się od powietrza.



Nawet Chirokki, ostatnimi czasy zwykle siedzący na ramieniu Rovana, wolał się schować za pazuchę niż ryzykować bycie porwanym przez wiatr przy tej prędkości, mógłby nie nadążyć. Zaś cienisty wierzchowiec nie wykazywał nawet odrobiny zmęczenia. Nie minęło półtorej miarki świecy, kiedy teleportował się niedaleko bram Kwiatków Magii, nie wypadało lądować bezpośrednio na dziedzińcu, jeszcze ktoś nadgorliwy mógłby chcieć go strącić. Klasztor by jednak odrobinę za daleko, by nawet tak rączy wierzchowiec dowiózł go do domu z powrotem przed północą. Kiedy się przedstawił, nie zajęło długo nim zaprowadzono go do ksieni klasztoru.
- Trochę cię nie było, słyszałam że cię nieco uziemili w jednym miejscu, ale cóż sprowadza margrabię i jednego z ogarów w nasze skromne progi. - Matka przełożona wskazała Rovanomi krzesło, była już starsza, dobrze po pięćdziesiątce. - Gonisz kogoś, szukasz, a może ktoś ci depcze po piętach nicponiu?
- Przyjechałem po Bellę.Nie ścigam nikogo, skończyły się czasy ganiania na złamanie karku, ba, nawet postanowili mnie wciągnąć do rady. Jakbym nie miał dość kłopotów na głowie. - Tiran odpowiedział spokojnie, przy starej mateczce zawsze nieco się rozluźniał, aż żałował że nie ma czasu zatrzymać się na dłużej.
- Bella... Bella, hmm którą z nich? Mamy trzy, Bellę akolitkę, zielarkę i jedno z dzieci w naszym przyklasztornym sierocińcu. No i skoro nikogo nie ścigasz, to po co po nią przyjechałeś nicponiu, mów mi tu zaraz. - Twarz Serui zrobiła się spięta a oczy twarde jak stal. Wiedziała doskonale z kim rozmawia, a kiedy Rovan kogoś szukał, zwykle kończyło się to sądem dla nieszczęśnika.
- Spokojnie, przyjechałem po Bellę, Bellę Tiran. - Poczekał aż ta informacja wsiąknie odrobinę w uszy przełożonej. - Ma około dziesięciu lat, na imię ma Bella, wiem jak wygląda, dzisiaj się dowiedziałem, chcę ją zabrać zanim ktokolwiek spróbuje wykorzystać ją przeciwko mnie. Co z kolei oznaczałoby problemy dla niej, być może nawet śmierć. Co chyba zresztą ważniejsze, ustatkowałem się i czas na rodzinę, całą. Zdziwiłabyś jak się ostatnio rozrosła. - Margrabia od razu wyłuszczył całą sprawę, nie bawiąc się w żadne gierki. Cisza, która zapadła po jego słowach była dłuższa niż zwykle.
- Więc mówisz, że nasza mała Bella, to twoja córka? Musiałbyś mieć wtedy... No proszę proszę, znam cię nieco nicponiu, ale najpierw będę musiała to potwierdzić za pomocą magii. - Spojrzała wyczekująco na Rovana.
- Nie ma problemu , byłem na to przygotowany, o ile nie potrwa to zbyt długo, obiecałem żonie, ze przed północą postaram się być w domu. - Mag uśmiechnął się szeroko do kapłanki. Ta z kolei wstała i wyszła na chwilę za drzwi.
- Anai, mogłabyś obudzić i przyprowadzić tutaj młodą Bellę? - Rzuciła cicho do młodej dziewczyny pełniącej akurat dyżur.


- Skoro i tak czekamy, może masz kilku ludzi wartych polecenia, którzy lepiej sobie radzą z liczbami niż świętymi tekstami? Szukam księgowych i poborców, zwłaszcza tych drugich. Zaś z całkiem innej strony, uważaj na przesyłki z Lath, ostatnio sporo tam Pyłu Podróżnych z tego co słyszałem od mniej lub bardziej zaufanych źródeł. - Mag zagadnął kobietę, kiedy czekali na przyprowadzenie dziewczynki.
- Potrzebujesz gryzipiórków? Dobre sobie, tu ich nie znajdziesz, ale spróbuję ci załatwić nieco takich, którzy bardziej przejmują się tym, czy im się kolumny zgadzają, niż jaki miesiąc mamy. Tutaj nie miałabym z nich pożytku za wielkiego, zakładam że im rozsądnie zapłacisz. - Odparła Serui po chwili milczenia.
- Coś się da wymyślić. Stawka w miarę normalna dla fachowców, chcę ponownie uruchomić i doprowadzić do porządku system śluz na Matce Nath. - Dodał Tiran.








Rozmawiali jeszcze trochę, zanim do gabinetu wprowadzono dziewczynkę. Była nieco zaspana i zdenerwowana, mimo ciekawośći.
- Bello, musimy coś sprawdzić, od tego zależy twoja przyszłość. Potrzebuję od was obojga po 3 krople krwi. Nie patrz tak, nie chcę na razie rozbudzać twoich nadziei, więc później ci powiem o co chodziło. - Serui delikatnie, lecz pewnie wzięła rękę dziewczynki i nakłuła środkowy palec, to samo uczyniła z Rowanem. Następnie pozwoliła trzem kroplom skapnąć na brzegi niewielkiej patery. Odprawiła nad nią krótki rytuał i spojrzała najpierw na maga, następnie na Bellę.
- Gratuluję, zdaje się że właśnie znaleźliśmy twojego ojca dziecko. Poznaj Margrabiego Rovana Tiran. - Słowa kobiety wywołały na twarzy Belli szok, a po chwili dało się wyraźnie zobaczyć walkę między radością, a przerażeniem i odrazą.
- Hmm fakt, możliwe że obecna moja forma nieco może cię odstraszać. Teraz lepiej? Tak wyglądałem zanim zmieniły mnie eksperymenty przy węzłach, nie ma się czego bać, to nic strasznego. - Okrył się iluzją by przypominać prawdziwego siebie sprzed otrzymania daru węzłów jak sam to nazywał. - Obawiam się że nie mogę ci zostawić wiele wyboru, gdyby sytuacja była inna, mógłbym cię pytać o zdanie, czy wolisz zostać tutaj, czy może jechać ze mną i dołączyć do rodziny. Jednak na chwilę obecną, obawiam się że pozostawienie cię tutaj, mogłoby się skończyć twoim porwaniem, śmiercią lub czymś gorszym. - Nie był najlepszy w obchodzeniu się z dziećmi, zazwyczaj zajmował się ściganiem kogoś, a od w miarę niedawna, budową i zarządzaniem szeryfostwem. To wcale nie pomagało w kontakcie z dziećmi.
- Podobno moi rodzice nie żyją, więc jak możesz być jednym z nich? - Zapytała z niedowierzaniem dziewczynka, dla niej było to zbyt szczęśliwe, by mogło być prawdziwe.
- Tak nam się zdawało, twoja mama umarła przy połogu a nikt nie wiedział zupełnie nic na temat twojego taty. - Odparła przełożona.
- Możliwe, a nie zawsze jest podstawa, by szukać rodziców za pomocą magii, to zwykle dość kosztowne i żmudne poszukiwania. - Dodał Tiran. - Chociaż wolałbym, gdybym wiedział o tobie i innych wcześniej. - Powiedział w zamyśleniu ogar.
- Chciałabym się najpierw pożegnać z moimi przyjaciółkami jeśli to możliwe. - Dziewczynka skierowała się do przełożonej.



Krótko przed północą, cienisty wierzchowiec wylądował na dachu Kamiennej Łzy, co prawda zaalarmowali po drodze jeden z patroli, ale już wcześniej zostali uprzedzeni, że tej nocy sam margrabia będzie przemierzać nocne niebo. Tą noc Bella miała spędzić już w zamku.




Margrabia najpierw wziął gorącą kąpiel, zanim położył się przy żonie, był skonany. Na dodatek musiał jeszcze przemycić żonie wieści odnośnie ich przyszłego potomstwa, czy raczej jego braku poza bliźniakami. Ułożył się obok Ronii i pocałował ją w kark. Ciągle przyzwyczajał się do jej futerka i skrzydeł, tak samo, jak ona przyzwyczajał się do jego kamiennej skóry i plątaniny gałązek zamiast włosów.
- Misja zakończona sukcesem, wszystkie doczesne i przyszłe nasze latorośle są już w domu. Piątka naszych, dwoje w drodze, dwoje przysposobionych. Jutro poszukamy siostry Retana i będzie komplet, większą kohortą Mystra i Azuth w swej szczodrości postanowili nas nie obarczać. - Wyszeptał żonie do ucha, co jakiś czas przerywając by lekko przygryźć jej kark. Trochę zajęło mu uspokojenie kapłanki, kiedy dotarło do niej pełne znaczenie tego co powiedział, ale w końcu mu się udało, lub tak mu się przynajmniej zdawało.






18nasty Mirtula


Noc minęła szybko zarówno Pentorowi, jak i Rovanomi, obaj wstali jeszcze przed świtem. Czekał ich pracowity dzień z dala od Aelienthe. Najpierw wyjechali konno poza obszar działania węzłów, wierzchowce zostawiając w stajni przy portalu do Dolin. Dopiero potem Tiran przeniósł ich do Zalazuu. Jeśli dobrze wnioskował z opowieści kapłana, musieli się najpierw udać na tutejszy cmentarz i dokonać ekshumacji. Same formalności normalnie zajęłyby sporo czasu, na szczęście obecna pozycja Rovana i odrobina złota nieco przyśpieszyły cały proces. Nawet w Zalazuu, gdzie koteria urzędników próbowała się wywyższać ponad swoje umiejętności, tworząc sterty niepotrzebnych procedur było to możliwe.


Smród bijący od rozkładającego się ciała był nieznośny, ale nieco czarów iluzji, w które samemu chciało się wierzyć, odrobinę pomogły go zatuszować. Pentor zaś używając fiolki z krwią Retana i kawałka palca Amaltei, zaczął odprawiać rytuał, mający ustalić gdzie obecnie znajduje się Kokomo. Obu mężczyznom ukazała się gospoda Rybi Ogon, wyglądająca, jakby leżała w sporej wsi lub malutkim nadmorskim miasteczku. Byli gotowi na kolejny etap podróży.


Po teleportacji przywitała ich morska bryza i skrzek mew. W oddali na morzu można było dostrzec łodzie rybackie, najprawdopodobniej tym właśnie zajmowała się większość mieszkańców. Ich nagłe pojawienie się, przerwało leniwe przedpołudnie dla kilku bywalców karczmy. Rovan jak i Pentor ze swoimi zmianami może nie robiliby wrażenia w większych miastach, ale tutaj przykuwali spojrzenie, tak samo jak zbroja z łuski czerwonego smoka na kapłanie. Czarodziej podszedł do karczmarki stojącej za kontuarem.
- Witaj dobra kobieto, szukamy Kokomo. - Z dymu uformował głowę dziewczynki tak, jak widział ją w wizji, kiedy Pentor wieszczył gdzie się obecnie znajduje.
- Hmm a jest tutaj, kobiecina zostawiła ją tutej ze dwa tygodnie temu żeby wydobrzało biedaczysko, sama też nie najlepiej wyglądała. Z takim małym chłopcem jechała. - Odparła kobieta.
- Niestety, Almatei nie ma już z nami, przybyłem by się nią zaopiekować. - Kontynuował margrabia.
- Przykro mi to słyszeć. Pomaga mężowi w stajni, to dobrze że będzie się miał nią kto zaopiekować. Idę po kurę na rosół, zaprowadzę was. - Jak powiedziała, tak zrobiła, zaprowadziła ich na tyły gospody, wskazując stodołę, gdzie miał być mąż, sama zaś ruszyła w kierunku kurnika. Wkrótce wróciła z kurą i wprowadziła mężczyzn Zatrzymała się jednak na chwilę. Ze stodoły słychać było głosy.
- Nie bijcie panie gospodarzu juz będe posłuszna, - tak będziesz posłuszna zapamiętasz to na całe życie. - Najpierw dało się słyszeć głos dziecka, potem całkiem niski mężczyzny.


Zapomniana kura dała drapaka gdacząc jak opętana, kiedy dłoń karczmarki bezwładnie się rozluźniła, zobaczyła dokładnie to samo co Rovan i Pentor. Wóz, a obok nich stertę worków, na niej zaś gołą sześciolatkę nad którą stał równie goły karczmarz ze stojącym przyrodzeniem. Reakcja czarodzieja była niedyplomatyczna, wyćwiczona jeszcze z czasów, kiedy był ogarem magów. Zaklęcie sparaliżowało gospodarza, zanim ten zdążył się zorientować co się dzieje. Podszedł do dziewczynki i przykrył ją swoim płaszczem. - Kokomo, owiń się, jeśli masz jakieś swoje rzeczy, przynieś je i zabieramy cię stąd do Retana. Pentor, idź z nią, a ja załatwię sprawy tutaj. - Rovan pokręcił głową, kiedy kapłan wyprowadził dziewczynkę.
- Najpierw u mnie, teraz tu, czy to jakaś plaga? Rozumiem wyzwolenie i swobodę seksualną, wczesną inicjację, ale przymierzanie się do zgwałcenia malutkiej dziewczynki, która została powierzona tymczasowo waszej opiece? - W powietrzu rozległy się ciche słowa, a Rovan zaczął kreślić w powietrzu na przemian złote i srebrne runy. - Natychmiast wyruszysz do najbliższego przedstawiciela Halruaa na tych terenach i wyznasz im wszystko co zrobiłeś w ciągu ostatnich dwóch lat, zaczynając od dziś. Wszystko dokładnie zgodnie z prawdą, na koniec złożysz zaprzysiężone zeznanie. Wtedy twój geas wygaśnie. Kiedy tak się stanie, powtórzysz wszystko już bez magicznego przymusu. To będzie dla ciebie łagodniejsze rozwiązanie, jeśli zeznania nie będą się pokrywać, wyciągną z ciebie prawdę inaczej. Będę cię obserwował, a teraz ruszaj, zanim osądzę cię i skażę na miejscu, mimo że te tereny to nie moja jurysdykcja. - Runy jedna po drugiej zaczęły wnikać w ciało mężczyzny lekko przy nim trzepiąc przy okazji. Następnie wyszedł ze stodoły, zostawiając jeszcze sparaliżowanego mężczyznę i znieruchomiałą kobietę samym sobie. Zastanawiał się czy pozwoli mu wypełnić przymus, czy raczej będzie próbowała go zabić, zanim ten postawi chociażby krok. Zaczekał na przyjaciela i siostrę Retana na dole, gdy tylko oboje się zjawili, przeniósł ich z powrotem do Zalazuu, w pobliże cmentarza. Czekała go mało przyjemna rozmowa z przerażonym i zszokowanym dzieckiem, w której miał dodatkowo przekazać smutne wieści na temat jej matki.
 
__________________
Wzory światła i ciemności pośród pajęczyny z kości...

Ostatnio edytowane przez Plomiennoluski : 31-08-2014 o 14:38. Powód: Teleportacja do Kwiatków Magii
Plomiennoluski jest offline  
Stary 31-08-2014, 04:21   #46
 
Plomiennoluski's Avatar
 
Reputacja: 1 Plomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputację
18nasty Mirtula - południe




Gdy tylko pojawili się ponownie niedaleko teleportu do Dolin, na Rovana już czekał posłaniec. Tak samo jak ktoś z jego osobistej gwardii, mogłoby się zdawać że potężny mag na swoich włościach jej nie potrzebuje, ale Nath bardzo szybko weryfikowała te poglądy. Dwa jastrzębie poderwały się do lotu z ramion przyjaciół na krótkie rozprostowanie skrzydeł, jednak jeszcze przed murami miasta opadły ponownie na swoje miejsca. Niechętnie, ale były już zbyt bystre, by same nie poznać się na niebezpieczeństwie. Przynajmniej Chirokki, zaś Ferro poszedł w ślady kompana.


Było blisko południa, kiedy Kokomo zobaczyła się w końcu z Retanem a ciało Almatei zostało przeniesione do katakumb w klifie. Dopiero po tym zapoznał się w pełni z wydarzeniami tego ranka. Sembijski kupiec po raz drugi ważył się naruszyć tutejsze prawa, a na dodatek obrazić i podnieść rękę na jego małżonkę. Siedział niedaleko Tabithy rozważając dalsze opcje.
- Oczywiście dla kupca śmierć. Solidnie, pokazowo, może zjedzenie żywcem przez mrówki, ale dopiero po pełnym przesłuchaniu, to wszystko mi śmierdzi prowokacją, to już drugi w krótkim czasie. Wozy i całą zawartość będzie trzeba dokładnie sprawdzić po zarekwirowaniu. Cła dla Sembijczyków zostaną podwojone, walutę sembijską trzeba będzie deklarować, tak samo jak Thayską, pod groźbą konfiskaty przy czym heraldowie mają ogłaszać że waluta Thay z rozkazu hrabiego Brodatego, Sembijska z naszego. Mieszkańcy dostaną ofertę wymiany jeden do jednego. Jeśli rodzina będzie chciała odzyskać to co zostanie z ciała kupca, będą musieli wpłacić pięćdziesiąt tysięcy sztuk złota w walucie Halruaa, ciało po ekgzekucji zostanie spalone i zdezintegrowane. W końcu to ichni szlachcice ostatnio sobie poczynali, więc należy wnioskować że cały naród jest podobny do swoich przywódców, więc jeśli kolejny szlachcic z Sembii dopuści się na tych ziemiach poważnego przestępstwa, wprowadzone zostanie prawo składu a cła dla nich będą czterokrotnie wyższe niż dla reszty. Zaś ich waluta zostanie całkowicie zdelegalizowana. Skoro nie umieją uszanować praw jak cywilizowani ludzie, może jako niewolnicy złotej monety się nieco zreflektują. Tego kupca przetrzymamy najpierw w lochu kilka dni, coś mi się zdaje że nieco więcej niż to dla niego zdrowe. Te papiery przewozowe wydają się lekko nieadekwatne dla głowy rodu kupieckiego na wyprawę aż tutaj. - Podsumował sucho margrabia. - Co do wykupu ciała, to opcja tylko i wyłącznie jeśli rodzina będzie się o nie dopytywać.
- Coś poza tym? Można ich solidnie przycisnąć, dużego pola do manewru nie mają. - Wtrąciła swoją opinię Tabitha.
- Można, ale chcę żeby sobie sami pętlę na szyję założyli. Jedna piąta wartości Jest inna kwestia, którą chciałbym z tobą poruszyć. Potrzebujesz kogoś, kto ci będzie pomagał w prowadzeniu ksiąg i zarządzaniu, kiedy maluch będzie rósł i zaraz po tym jak się urodzi. Musimy wspólnie poszukać odpowiedniego kandydata. Wątpię by znalazł się ktoś równie wprawny jak ty, ale pomocy i tak potrzebujesz. Trochę nas wystawili, zamiast jednego szeryfostwa, teraz mamy trzy i jedno, które ma dopiero powstać, dwie trzecie ludności hrabstwa mieszka u nas. Przyznam się że nigdy się na to nie pisałem, ale zostawienie wszystiego samemu sobie obecnie chyba nie jest już opcją. - Uśmiechnął się do wezyrki i pogładził Chirrokiego po głowie, na co ten zaskrzeczał, zgadzając się ze słowami swojego czarodzieja.
- Na pewno przyda się ktoś do pomocy. - Tabitha uśmiechnęła się odpowiadając i głaszcząc brzuch. - Im szybciej tym lepiej, nie wątpię że znasz jeszcze kogoś zaufanego, ale trzeba go jeszcze wprowadzić w codzienność Marchii. Jest tego trochę. - Dodała po krótkim namyśle.




18nasty Mirtula, wieczór


Odkrycie Pentora było niczym wsadzenie kija w mrowisko. Znalezienie kolejnego węzła było bardzo interesujące, przez chociażby samo położenie, ale obecność orków była tu najważniejsza. Całkiem sporego plemienia na dobrą sprawę. By przedyskutować tą kwestię, zebrali się wszyscy mający coś sensownego do powiedzenia w tej sprawie. Poza zwyczajową czwórką, również wszystkie niebianki towarzyszące Ronii, Alan, oraz kilku ważniejszych zbrojnych z Gwardii. Padało mnóstwo różnych propozycji, mniej lub bardziej realnych, ale udało im się dopracować jeden sensowny, nie wymagający zaangażowania olbrzymich sił. Mieszanka szoku i przerażenia, która miała zdziałać więcej, niż masowe wymordowanie wszystkich orków dziesiątkami czarów.






19nasty Mirtula, przed śniadaniem


Rowan był całkiem dobudzony, kiedy Mame przyleciała wraz ze swoimi maluchami. Najpierw ułożyła je w koszu, który został już przygotowany zgodnie ze wskazaniami. Dopiero później zdała relację z wieczornego spotkania w pustym mieszkaniu. Rozkazy Rovana były proste, obserwować, wyposażyć patrole w okolicy w sieci, składowane w rozsądnej odległości, sprowadzić usypiającą truciznę drowów, tak żeby ewentualnych delikwentów uśpić, zanim ci będą w stanie uciec, lub użyć trucizny na sobie. Do tego, mieli dostać jedną dawkę pyłu antymagii, by uniemożliwić ewentualną ucieczkę desperacką próbą teleportacji. Ten jednak musiał dopiero sprokurować, więc musiał poczekać przynajmniej kilka dni z tym dodatkowym zabezpieczeniem.




W porze obiadowej, kiedy margrabia wyściubił nos z pracowni, zebrał przy okazji nieco nowinek i wieści. Dziewczynki były zajęte u druidki, musiał przyznać, że były one wyjątkowe. Miał nadzieję że będą miały pozytywny skutek. Tuż po obiedzie spotkał się dwoma hrabiami w sali tronowej. Urwo Meng oraz Otaku mieli żywotne interesy, jeden chciał przekazać swoje ziemie i władze komuś rozsądnemu, drugi był gotów podpisać się pod umowami handlowymi, byle Rovan uczył bezpośrednio jego syna. Zasiedli więc do wstępnych rozmów, póki co jedynie przerzucając się propozycjami. Rovan nie miał zamiaru nikomu mówić, że najłatwiej byłoby mu, gdyby Taranaki poślubił córkę Urwo, nie znał go jednak jeszcze na tyle, by choćby spekulować czy takie rozwiązanie wchodziło w grę. Jednak lepsze poznanie, mogło zostawiać otwartą furtkę.


20 Mirtula




- Mieszkańcy Złotej Kiści, Marchii Winnego Przedgórza, Halruaańczycy. Niektórzy z nas mieszkali tu od wieków, inni przybyli całkiem niedawno. Jednak wszyscy razem tworzymy to miejsce, nasza różnorodność, to po części nasza siła, dzięki niej, jesteśmy w stanie podołać wielu wyzwaniom i niebezpieczeństwom. Dzisiaj czeka nas kolejne z nich, niejako podwójne. Musimy stawić czoło niebezpieczeństwom, które mogły powstać korzystając z tego, że część Nath nie jest zabezpieczona tak jak należy. Brakuje tam odważnych ludzi, jacy znaleźli się tutaj, którzy mogliby w tym pomóc. Tak więc to na nasze barki spada ta podwójna odpowiedzialność, ochrona naszych własnych rodzin, nie dopuszczenie, by coś zagrażało naszym ziomkom a co więcej, rozwój, zarówno gospodarczy, jak i zagospodarowanie ziem, które leżą pośród Ścian, ale nie zawsze czuły że są częścią Halruaa . - Gdy skończył mówić, przekazał pałeczkę Pentorowi i Ronii, którzy poprowadzili resztę ceremonii, błogosławiąc wojska, mające wyruszyć na zwiad, a mogące napotkać na swej drodze nekromantę, jeśli wizje nie myliły Rovana, te zaś bywały bardzo zwodnicze.


Przez bramę ruszyły setki zbrojnych, zarówno zbrojnych Rovana, nomadów z plemienia Lwów, amazonki pod rozkazami Ronii, a nawet słonie. Dwa ze statków, które przybyły niedawno, a zostały oddelegowane do zwiadu, z oczywistych względów nie przeszły przez bramę. Zamiast tego, majestatycznie przeleciały nad murami. Wszystko to w otoczeniu tysięcy rozwrzeszczanych ptaków. Dla samego Rovana, takie oficjalne pożegnania były niepotrzebne, ale wiedział że dla niektórych to naprawdę wielki dzień. Wyjeżdżali zmierzyć się z niebezpieczeństwem, nie wiedząc czy w ogóle powrócą, zaś cała wyprawa niosła ze sobą możliwości wielu zmian. Druga, o wiele mniejsza wyprawa, złożona głównie z treserek, ruszyła na poszukiwanie stada słoni do wyszkolenia dla hrabiego.






Tłumy przybyły nie tylko z powodu wymarszu i pożegnań z wyprawą, czy po to by podziwiać latające statki. Tego dnia miał również nastąpić nabór do akademii wojskowej. Tak więc z całej Marchii stawiły dzieci w odpowiednim wieku, tak jak miały obowiązek. Pojawiły się również dzieci z poza Winnego Przedgórza, przybyły również z Impiltur, gdzie w placówce handlowej jeden z heroldów zostawił ogłoszenie. Łącznie przeszło siedemset dzieci zostało przyjętych do akademii w różnych rocznikach. Część z nich od razu do najstarszego, który za rok miałby ją ukończyć. To z kolei zmuszało do przemyślenia kwestii co zrobić z tymi, którzy szkolenie ukończą i zaprojektowania odpowiednich sypialni. Rovan dopisał sobie to do listy rzeczy do przygotowania na najbliższy czas.






21 Mirtula, wieczór


Atak na treserkę i jego konsekwencje, pogłębiły bruzdy zmęczenia na kamiennej twarzy Rovana. Zza oficjalnej maski spoglądał na stojących przed nim dwóch zakutych młodzianów. Prowodyr miał już swoją wyznaczoną karę, którą zapewne z chęcią zamieniłby na śmierć. Dzięki bezpośredniej interwencji Matki Magii był do pewnego stopnia w kropce. Karą za zabójstwo naznaczonego Faerzes była śmierć, jednak dziecko żyło, na dodatek jedynie pomagali Evanowi.
- Wasza głupota, chęć zabawy kosztem innych, nie patrząc na ich krzywdę oraz uprzedzenia, doprowadziły do największego możliwego nieszczęścia. Dziś wieczorem przed kratami waszych cel zostaną ustawione lustra, wykorzystajcie je dobrze i zapamiętajcie sobie dokładnie jak wyglądacie, ponieważ przez najbliższe trzy lata, zaczynając od jutra, będziecie wyglądać jak półorki. W czasie wolnym od pracy, będziecie pomagać w szkole treserek i uczyć się szacunku do życia i innych. Za trzy lata, jeśli uznane zostanie że poczyniliście wystarczające faktyczne postępy i się poprawiliście, zostanie wam przywrócony wasz obecny wygląd. Jeśli zaś nie, zostaniecie zamienieni w świnie. Do lochu z nimi. - Gdy zabrano mężczyzn, zdjął maskę i rozejrzał się po opustoszałej sali audiencyjnej. Poza golemami i jego przyboczną strażą nie było tu nikogo. Rozmasował skronie i ruszył do bawialni, czekało go złożenie gratulacji dziewczynkom.






W bawialni czekał mały tłumek, nic dziwnego, zebrała się tu całkiem spora część dworu, który powstał całkiem niedawno. Większa jego część była na usługach Ronii i niejako całej czeredy dzieci, które należały do rodziny. Bern Garare, syn Olafa, został przyjęty jako kandydat na rycerza, tak samo jak Karina Żwawe Oko, która na przekór ojcu wolała obracać mieczem, niż zgłębiać tajemnice magii, oboje mieli wkrótce obchodzić siedemnaste urodziny. Naomi i Fareng, bliźniaki jednego z magów, którzy dołączyli do gildii. Reszta stanowiła pstry przekrój w wieku od trzech do dwunastu lat, różnego pochodzenia, w większości jednak wybrani przez Ronię. Gerda i Evii również były wśród nich, jako towarzyszki Anabel i Izoldy. Mimo że na początku miesiąca solidnie narozrabiały. Mimo to, pogratulował całej czwórce poradzenia sobie ze zdarzeniem.






22 Mirtula, ranek




Jazodrzew zasadzony przez druidkę był wspaniały, jak wszystkie okazy tych drzew. Tu na dodatek mógł wspierać swoją naturalną moc za pomocą Faerzes, zastanawiał się jaki wpływ będzie to miało na roślinę, zarówno tutaj jak i w kiści. Zaduma jednak trwała tylko chwilę, lekko zakręciło mu się w głowie od górskiego powietrza. Miał plan, ale przeczuwał pewne komplikacje. Póki co jednak dał znak.


Oddziały zaczęły przechodzić przez drzewo wraz z kilkoma magami, którzy mieli towarzyszyć całej wyprawie. Główny trzon stanowiły oddziały prochowe, które miały za zadanie przerazić orki, do tego nieco konnicy i pieszych, do pomocy w zabezpieczaniu doliny. Na każdy oddział rzucono zaklęcie piórko spadania, tak, że po kolei zeskakiwali z półki skalnej, lądując na dole bez szwanku. Zaraz za każdym szeregiem gnomów, powstawała iluzja kolejnego oddziału, wizualnie podwajając ilość wojowników. Jednak nie gnomy i huki wystrzałów muszkietów miały stanowić najważniejszą broń w tym starciu.


Nad doliną rozległy się ryki a w powietrzu zalśniły łuski smoków. Nie wszystko było tu iluzją. Przynajmniej jeden ze smoków był prawdziwy, reszta była niebianami z oddziałów Ronii, okrytymi iluzją. Wyglądały jak potężne bestie, zaś trzymane w dłoniach różdżki płonących dłoni i ognistego podmuchu, dopełniały całości. Całości porannego krajobrazu dla orków dopełniały dwa półsmocze słonie. Kiedy muszkiety zaczęły strzelać w kierunku obozowiska orków i zasłaniać wszystko dymem, wyglądało to jak frontalne uderzenie potężnej armii, będącej jedynie wsparciem dla kohorty smoków. Reakcja była przewidywalna, mimo że szeregi wojowników Złotej Kiści, zaczynały się miejscami chwiać a niektórzy nawet padali nieprzytomni. Nawet w ostatnich szeregach mimo braku bezpośredniego kontaktu z przeciwnikiem.


Nie tak długo później, oddziały kiści zaczęły przeczesywać dolinę, szukając tych, którzy nie uciekli, lub chcieli dalej walczyć, mimo bezsensu takiego działania. Rovan cieszył się że najbrutalniejsze zaklęcia jakie przygotował, na wypadek niepowodzenia taktyki, zostały w jego repertuarze. Kwasowe chmury i im podobne faktycznie mogłyby zostawić dolinę niepotrzebnie pełną kości. Zamiast tego, dzięki lirom i bardom, zaczynała powstawać tama, która po zapełnieniu powstałego zbiornika, mogła stanowić dodatkową ochronę, zaś w wypadku ataku z dolin, lub wyjścia drowów z jaskiń, zostać wysadzona, doprowadzając do zalania nadchodzącego przeciwnika, lub rzeczonych jaskiń.




22 Mirtula, Twierdza Victoria


W czasie kiedy trwała ofensywa na Ścianie Wschodniej, w twierdzy Victoria trwały magiczne prace budowlane dzięki reszcie lir. Bardowie skoncentrowali się na budynkach mieszkalnych i szkole, mającej dopełniać pośpiesznie stworzoną przez samozwańca budowlę. Obecnie była dzielona przez nomadów i Halruaańczyków, którzy zostali przeniesieni ze względu na zagrożenie najazdami orków. Nie wszystkie zmiany im się podobały, ale wieści dotyczące doliny i orków, które miały ich wkrótce dojść, mogły nieco poprawić ich morale. Póki co jednak, trwała przebudowa i budowa, tak by można było wykorzystać to miejsce, jako coś więcej niż jedynie stadninę koni i siedziby rolników czy czeladników.






23 Mirtula


Prace budowlane trwały nie tylko w Dolinach, gdzie wykańczana właśnie była placówka handlowa. Na rzece w samej Marchii również wrzało, śluzy, które od dawna nie były naprawiane ani modernizowane, przeżywały drugą młodość. Trzy najważniejsze punkty były właśnie naprawiane, a tuż przy nich powstawały punkty poboru cła. Po jednym w każdym szeryfostwie. Do Marchii wkrótce mieli dotrzeć również odpowiedni kandydaci na celników, tak przynajmniej wynikało z listu, jaki Rovan otrzymał od Seriui. Miał kilka odpowiednich osób na miejscu, ale potrzebował ich o wiele więcej, by upewnić się, że podatki i cła spływają w odpowiedniej kwocie do skarbca.




25ty Mirtula


Pod wieczór w mieście pojawił się Pentor, przywożąc mieszane nowiny. Udało się znaleźć węzeł i miejsce pod przyszłe miasto. Jednak dwa dni drogi od miasta wyprawa natrafiła na ogromne cmentarzysko, które wyglądało jak efekty przejścia armii nekromanty.


Tysiące szkieletów zwierząt, od małych stworzeń, po gepardy i antylopy, a miejscami nawet większe stworzenia. Niczym całe cmentarzysko przeniesione z miejsca na miejsce, lub szkielety zebrane z całej równiny.
- Ciężko określić w jakim kierunku ruszył nekromanta, czy ma obecnie ze sobą armię, czy też tworzy ją na miejscu. Za to węzeł leży na wyspie, na rzece. Całkiem sporej, oblewanej przez rzekę niejako z dwóch stron. Na lekkim wyniesieniu, zresztą musisz sam zobaczyć. - Powiedział Pentor rzucając się na fotel. - Na chwilę obecną problemów jeszcze nie spotkaliśmy. - Kontynuował kapłan.
- Dobrze, zobaczymy jak dokładnie uda się zagospodarować to miejsce. - Odparł margrabia.






Niedużo później, obaj zabezpieczali węzeł na nowych terenach. Nie miały one jeszcze nazwy jako takiej. Jednak miejsce zdawało się najlepsze pod budowę twierdzy jak i miasta, na dodatek pozwalało na doskonałą kontrolę rzeki, która w Halruaa była najlepszym środkiem transportu towarów. Zaraz po zamknięciu węzła, Rovan dosiadł magicznego wierzchowca, by przyjrzeć się okolicy z powietrza. Miał prowizoryczne plany twierdzy na nowe tereny, ale tu potrzeba było czegoś bardziej dopasowanego.






28my Mirtula


Kapitan Marten najwyraźniej jednak zbytnio ufał w swój statek i jego wyposażenie, ani myślał zawracać. Płynął dalej ignorując nawoływania Kitsune. Najwyraźniej wieści co się dzieje z piratami lub rzecznymi przestępcami na terenach Marchii. Widząc brak efektów, Kutsune odfrunęła, zostawiając Martena w złudnym przekonaniu, że mu się upiekło.


Czasu było dość, by przygotować komitet powitalny na rzece. Łańcuch został podniesiony, balisty i katapulty przygotowane po obu stronach rzeki. Nawet obie składane łodzie, dzieła ręki Rovana, z których rzadko korzystano poza Złotą Kiścią, kołysały się swobodnie na rzece, na każdą załadowano wcześniej po baliście z obsługą. W spotkaniu z tymi argumentami już nie miał zamiaru polemizować. Gdy tylko zameldowano mu kapitanowi o tym co na niego czeka, zawrócił w kierunku miasta. Co jakiś czas nad pokładem przelatywały jedynie cień, przypominając załodze że nie są sami, a każdy, kto spróbuje uciec na brzeg, może mieć jeszcze większe problemy.


29 Mirtula


Po śniadaniu, jak każdego dziewiątego dnia dziesięciodnia, dziewczynki stawiły się u druidki. Biorąc pod uwagę ochronę wraz z dziewczynkami, znów zrobiła się z tego mała procesja. Ellestrea była jednak na to jak najbardziej gotowa.


W tym czasie z kolei Rovan pracował w podziemiach gildii. Magiczne właściwości laboratorium były mu bardzo na rękę. Kilku zaufanych magów, zaczynało już nawet pracę wraz z nim. Na razie bardziej polegała na zapoznaniu się z samymi pracowniami, badaniami nowych członków, uzupełnianiem biblioteki i tym podobnymi sprawami. Mimo to, wkrótce wszytko miało ruszyć pełną parą. Zwłaszcza że szkolenie magiczne dla wojowników Wiatru Południa, przebiegało pomyślnie, niektórzy byli w stanie opanować podstawy w stopniu zadowalającym, inni kończyli je powoli. Stajnie czekały na latające wierzchowce. Rovan cieszył się z całości, którą udało mu się stworzyć. Zawsze bardziej zależało mu na badaniach czy tworzeniu nowych rodzajów magii. Póki co jednak kończył przygotowywanie ksiąg zaklęć dla żony, córki i kilku, dla najlepszych uczniów akademii na najbliższe lata. Przez warsztat przeszło ostatnio sporo i był bardziej niż zadowolony z pracowni. Dowiodła zresztą swojej wartości, kiedy umagiczniał ostrza, czy tworzył różdżki potrzebne do ataku na dolinę. Kiedy już skończył z księgami, umieścił je w węźle, większość z nich miała poczekać zanim zostanie wykorzystana, więc mogły spokojnie wylądować w skarbcu na dłużej, pod okiem golemów i magicznych pułapek. Niedaleko skrzyni z przeklętymi przedmiotami.


Wyznaczył młodemu Otaku spotkanie tuż po obiedzie, siedział w gabinecie, przeglądając plany huty, które stworzył na polecenie Tabithy, kiedy wprowadzono Taranku. Margrabia nie zdjął soczewek, których ostatnio używał praktycznie bezustannie. Najwyraźniej za długo siedział ostatnimi czasy po nocach, lub wzrok psuł mu się od czegoś innego.
- Usiądź. - Mag wskazał chłopcu. - Nie najgorzej, mam nadzieję że faktycznie sam je robiłeś. Często lepiej się samemu namęczyć, lub nauczyć, żeby później być w stanie coś zrobić, a jeśli nie ma się czasu, to ocenić kompetencje osoby, której się to zleca. Spójrz tutaj. - Odwrócił plany w stronę młodzieńca. - Trzeba nanieść drobne poprawki, chociaż ogólnie projekt daje rade. Trzeba nieco zmienić budowę pieca, najlepiej na pozwalający kontrolować uzyskiwany stop. Różny będzie na potrzeby płatnerzy, a inny na kowalskie narzędzia, ale to na pewno wiesz. Tutaj można dodać odprowadzanie dla nadmiaru ciepła, tutaj... - Rovan rozgadał się solidnie, przerwał mu dopiero chrapliwy głos Chirrokiego. Przypominający o tym, że nie rozprostowywał jeszcze dzisiaj skrzydeł a i gościowi wypadałoby napoić. Mag dokończył mówić na temat opcji i dodatkowych możliwości związanych z hutą, w międzyczasie nalewając dwa kielichy wina. Jeden podsunął młodemu Otaku. - Idziemy, pora na przerobienie innego zagadnienia, nie mniej ważnego. - Poprowadził ich do portalu prowadzącego do Jeziorzan. Gdy pojawili się w twierdzy zarządzanej obecnie przez Liliel, skinął strażnikom i ruszył na jedną z wież - Dzisiaj zajmiemy się drogami i ich wpływem. Pozytywnym jak i negatywnym. Możesz na przykładzie porównania sieci drogowej Aelienthe, Starego Bagna oraz ziem twojego ojca. Możesz czysto hipotetyczną. Niemniej jednak, zamieścisz tam definicję drogi według siebie. Możesz wracać do Kiści, ja muszę się jeszcze rozmówić z Liliel. - Rozejrzał się z wieży, skąd rozciągał się dobry widok zarówno na drogę, jak i jezioro, od którego nazwę wzięła cała okolica. Zbierał się od jakiegoś czasu na zbadanie go, ale zawsze brakowało mu czasu. Postanowił zostawić to na kolejny ranek, kiedy wszyscy będą zajęci festynem i przygotowaniami do ceremonii.


Teraz jednak poczekał aż młodzieniec odejdzie a jastrząb spokojnie wróci na ramię swego właściciela. Mag zawarł małą umowę z chowańcem. Do czasu, kiedy przygotuje dla niego specjalne przedmioty, których mógłby sam użyć w przypadku napaści, Chirroki będzie się oddalać wyłącznie w bezpiecznych miejscach, w których pojawią się niespodziewanie. Gdy jastrząb spoczął na jego ramieniu, ruszył rozmówić się z Liliel na temat przekupnych wojskowych i urzędników. Miał przygotowany specjalnie na tą rozmowę czar ciszy, nie chciał żadnych wścibskich uszu, w torbie zaś czekała niewielka tablica i kreda, wystarczające, żeby nie zostawić żadnych śladów konwersacji.


30 Mirtula


Z samego rana Rovan zajął się zaklęciami wieszczenia. Najpierw jak zwykle odnoszące się do zagrożeń dla Aelienthe i Marchii, następnie takimi, jakie czekały na jego rodzinę. Na sam koniec spróbował wyłowić spiskowców i co kryje się w głębi jeziora w Starym Bagnie. Dopiero kiedy z tym skończył, ruszył dołączyć do festynu i przygotowań ceremonii. Należała mu się chwila przerwy od badań nad nowymi materiałami, zaklinania przedmiotów, ganiania za orkami, czy wydawaniem sądów.


Miasto jak i budynek, w którym mieli zamieszkać nowożeńcy były odświętnie przystrojone. W całym mieście panowała dobra atmosfera, w końcu wesela były pozytywnymi wydarzeniami, a co dopiero taka ich ilość na raz. Dzisiaj to nie oni byli w centrum uwagi, a ludzie, których niejako popchnęli ku sobie. Cała ceremonia prowadzona była przez Ronię i kilka innych kapłanek, zarówno niebianki przybyłe wcześniej, jak też te, które niedawno przyleciały na statku. Dzieci w wieku od pięciu do dziewięciu lat, rozrzucały płatki kwiatów przed procesją blisko osiemdziesięciu par. Prowadził Teodor Dźwięczna nuta, wraz z jedną z setniczek z Warkoczy, dalej Olaf z jego wybranką i cała feeria innych. Ceremonia przeciągała się do południa, mimo że przysięgi były składane jednocześnie. Rovan z Chirokki na ramieniu przyglądał się wszystkiemu z boku. Miał honorowe wygodne miejsce, by móc pogratulować nowożeńcom jako jeden z pierwszych, ale to wszystko, poza tym jedynie pilnował, żeby nikt nie zakłócał ceremonii, od czasu do czasu głaszcząc swego chowańca po łebku lub plecach.
 
__________________
Wzory światła i ciemności pośród pajęczyny z kości...

Ostatnio edytowane przez Plomiennoluski : 31-08-2014 o 15:45.
Plomiennoluski jest offline  
Stary 01-01-2015, 22:21   #47
 
Cedryk's Avatar
 
Reputacja: 1 Cedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputację
Przed południe, 22 Mirtula 1972RD . Górska Kotlina. Marchia Winnego Przedgórza; szeryf i właściciel: Margrabia Rovan Tiran.

Walka była szybka i mało krwawa, popłoch to straszliwa broń. Dłużej trwało powolne przeczesywanie i dobijanie niedobitków, którzy nie umknęli z kotliny. Dzięki magiczny lirom prace inżynieryjne przyprowadzono sprawnie, nawet zaczęto wypełniać zbiornik na przełęczy wodą z magicznych karafek, miał on odciąć kotlinę od gór.
Margrabiostwo przechadzało się po kotlinie podziwiając pasące się już prawie spokojne alpaki.

Jednakże w pobliżu było słychać wzburzone krzyki, zatem skierowali tam swoje kroki. Zbliżając się można było poznać wzburzony głos Anabel.

- Precz bydlaki, precz mordercy, nie pozwolę będziecie musieli mnie zabić.

Słysząc takie słowa, Ronia wzbiła się w powietrze, delikatnie podtrzymując dzieci śpiące w chuście darze Mystry. Przybyła na miejsce na dłużą chwilę przed Rovanem. Ten zaś zbliżając się słyszał już cichszy męski głos. Gdy zbliżył się ujrzał nawet zabawną scenę. Po środku stała Anabel, dzierżąc jeszcze w ręce różdżkę z czarem piórkospadania, na przeciw rosłego dziesiętnika z Gwardii Rovana oraz jego oddziału, nieco obok powoli wachlując skrzydłami stała uśmiechając się Ronia. Za Anabel stała wyższa od niej i roślejsza półorczyca, dzierżąc coś co z daleka wyglądało na sztylet. Za nią kuliło się kilkoro chyba półorczych dzieci.

- Ależ wielmoża Margrabino i ty Wielmożna Panno rozkaz był wyraźny, zabić wszystkich uzbrojonych.
- Oddała się w moja opiekę i nie pozwolę.
- Ale zraniła jednego z moich ludzi.
- To idiota, po co próbował się do niej dobierać.


W końcu Ronia postanowiła przerwać i nie męczyć biednego dziesiętnika decyzją, której nie potrafił podjąć.

- Spocznij, odwołuje rozkaz. Wyjaśnijmy więc co tutaj widzimy, bo co widzi oddział i jego dziesiętnik domyślam się. Zagrożenie. Anabel wyjaśnij co się tu stało i co Ty widzisz.

[MEDIA]http://images69.fotosik.pl/487/5d0d92b7e0ee7d62med.jpg[/MEDIA]

Anabel dygnęła w w stronę Roni a potem swojego ojca.

- Mamo Roniu, Ojcze. Srebrnożyłka wraz tymi dziećmi poddała mi się bo nie chwiała już być tą najniższą z najniższych u orków. Taki sam los spotkał by te dzieci ze względu na naznaczenie Faerzes.

Faktycznie gdy się uważniej przyjrzeć na twarzy półorczycy widoczne były srebrne żyłki.

- Ależ to jest dorosła orczyca Wielmożna Panno.

Odkrzyknął jeden z zbrojnych z oddziału trzymający się za broczący krwią bok.

- Milcz głupcze. Srebrnożyłko powiedz ile masz lat.
- Najniższa z najniższych widziała dziesięć zim. - odpowiedział zapytana płynnym wspólnym.
- Kłamie orcza suka.
- Dość bo skończysz w lochu.


Głos Roni ciął jak bicz czyste powietrze górskie.

- Dziesiętniku wydajesz mi się rozsądny, odpowiedz co widzisz.
- Orczą yyy półorczą samicę z bronią, broniącą młodych.
- Zatem rozwiejmy tą maskradę. Srebnożyłko podaj mi swą broń i to co skrywasz pod ubraniem. Zaprzestań tego denerwującego poniżającego zwyczaju z nazywaniem się najniższą z najniższych. Jesteś mądrzejsza niż udajesz, skoro udało ci się przekonać Anabel do pomocy.
- Tak Wielka Matko.


Po tych słowach podała Roni sztylet a spod ubrania wyjęła zawieszony uprzednio na szyi, owinięty w skórę przedmiot, który nadawał wygląd zbliżony do dorosłej orczycy. Ronia rzuciła sztylet mężowi. Rovan od razu poznał, iż jest to marna drewniana atrapa, służąca raczej do krojenia pożywienia, niż do walki. W tym czasie margrabina odwinęła książkę ze skóry.

- Zatem zobaczmy cóż to takiego ciekawego czytają dorosłe orczyce. Tak Vola „ Przewodnik po Ferunie”.

Potem uśmiechnęła się do męża.

- Urodzone na twoim ternie mężu, naznaczone tak jak będą naznaczone nasze bliźniaki, cóż rozkażesz.

Po plecach margrabiego przebieg zimy dreszcz. Lepiej dla niego by było, aby się w decyzji nie pomylił.




***




Południe 2 Kythorna 1972RD . Gabinet Rovana Tirana. Marchia Winnego Przedgórza; Szeryfowstwo: Aelienthe; Twierdza: Kamienna Łza; miasto: Złota Kiść; szeryf i właściciel: Margrabia Rovan Tiran.

Rovan dumał nad ostaniami sprawami. Populacja Rovanionów zwiększyła się w pierwszym miocie o jedenaście samiczek i dziesięć samców. Trzeba będzie zdecydować komu przypadną, zapewne dzieciom, lecz jeszcze zostaje czternaście do rozdysponowania. Zdobycie Górskiej Kotliny poszło nadspodziewanie dobrze mimo kilku mankamentów. Żołnierze padali zemdleni jak muchy po nawet niewielkim wysiłku. Po konsultacjach ze swoimi doradcami i dowódcą Akademii Wojskowej, postanowiono skoszarować tam cześć uczniów akademii, których będzie się szkoliło na oddziały górskie. Życie, szkolenie i nauka w takich warunkach, powinno przystosować te oddziały do działania na takich wysokościach.

Spokój pracy przerwało natarczywe pukanie. Czuwający i czekający na polecenia paź - goniec, otworzył je. Do gabinetu wkroczyła WM niosąca na rękach kilkuletnie dziecko.

- Wielmożny Margrabio Narri Booll kapita-szyper Straży Rzecznej Warkoczy Mystry Marchii Winnego Przedgórza z raportem.

Potem zamilkła czekając na rozkaz. Rovan znudzony protokołem kiwnął głową, aby kontynuowała.

- Wielmożny Margrabio prowadziłam patrol pięciu czajek powyżej Złotej Kiści,. Wczorajszego dnia rankiem natknęliśmy się na wpół zatopione i spalone tratwy flisacze. Jak zapewne wiesz jest to najłatwiejszy sposób transportu drewna, oraz innych towarów. Zgodnie z informacjami traty te też przewoziły inne cenniejsze towary. Załogi nie odnaleziono. Godzinę w górę biegu rzeki moje podkomendne spostrzegły błąkające się dziecko. Wygląda na to, iż jest ona z tych tratw. Nie potrafimy jednak się z nią porozumieć. Wielmożny Margrabio postanowiłam zatem aby przedstawić ta sprawę Twojej Osobie, więżąc iż będziesz potrafił coś przydatnego dowiedzieć się od tego dziecka.

Potem zamilkła czekając na rozkazy. Jak widać nie wszystkie kobiety cechowała empatia i matczyne uczucia. Tej kobiecie ich najwyraźniej brakowało.




***



Wieczór 12 Kythorna 1972RD . Dzielnica Twierdzy. Marchia Winnego Przedgórza; Szeryfowstwo: Aelienthe; Twierdza: Kamienna Łza; miasto: Złota Kiść; szeryf i właściciel: Margrabia Rovan Tiran.


Zasadzka była przygotowana starannie. Wybrani ludzie z Gwardii Rovana czekali w mieszkaniu spiskowców uprzednio wypiwszy eliksiry niewidzialności. Usłyszawszy rozmowę w obcym języku przygotowali sieci. Gdy ciemne postacie weszły z ciemnego korytarz do równie ciemnego pokoju, poleciały na nich sieci. Ciszę wieczoru przerwał dziewczęcy głos krzyczący we wspólnym.
„Mamo bandyci.”

Po odsłonięciu niegasnącej pochodni, w świetle, oczom Gwardzistów ukazała się oplątana pięcioosobowa rodzina. To jedna z trzech dziewczynek sharyjek krzyczała piskliwie.

Wtedy to do mieszkania wpadł, prawie przewracając się o skrępowanych sieciami, kilkunastoletni paź-goniec, krzycząc jeszcze w biegu

- Akcja odwołana. Wracać do koszar.

Widząc, iż przybył za późno zaczerwienił się i wybąkał.

- Przepraszam, zmyliłem drogę i pobłądziłem.




***



Noc 28/29 Kythorna 1972RD . Dzielnica Twierdzy i dzielnica Pastwisk. Marchia Winnego Przedgórza; Szeryfowstwo: Aelienthe; Twierdza: Kamienna Łza; miasto: Złota Kiść; szeryf i właściciel: Margrabia Rovan Tiran.



Mykoła wracał z popijawy w jednego z licznych teraz w Dzielnicy Twierdzy barów. Szedł wesoły ku Akademii Wojskowej, gdy potknął się o coś. Zaklął gdyż poczuł, iż wpadł w jakąś kałużę.
Podniósł do oczu i w blasku księżyca ujrzał krew. Spojrzał w kierunku nóg i ujrzał rozciągnięte na ścieżce ciało. Z krzykiem pognał ku niedalekiej bramie dzielnicy Twierdzy.



Wczesny ranek 29 Kythorna 1972 RD.

- Wielmożny Margarbio – Anet zaaferowana potrząsała ramię Rovana. Budząc go ze snu i starając się nie zbudzić zmęczonej Roni ani dzieci.
- Wielmożny Pentor nalegał na spotkanie bardzo ważne, tak powiedział.

Na korytarzu czekał już Pentor, szybko poprowadził Rovana ku lazaretowi.
Na stole leżało ciało młodej kobiety w skórzni na piersi wisiał ryngraf z symbolem stylizowaną czajką na tle symbolu Mystry.

- To jedna z załóg nazywanych Terierami Margabiny bo odznaczyły się już w walkach. Parszywa śmierć. Musisz coś zobaczyć.

Na znak jeden zbrojny podniósł ciało i ustawił je tak jakby stało, drugi przytrzymał głowę aby nie opadła. Ciało obrócone było plecami do patrzących. Pentor wyjął własny sztylet. Zademonstrował cios na ranie w powolnym tempie.

- Tak zadano cios. Z góry uderzając poprzek żuchwy ocierając się o nią widać zadrapanie. Potem cios był przedłużony tak, że trafił niezawodnie w tętnicę szyjną, potem przebił gardło. Gdyby nie umarła od szoku, udusiła by się własną krwią, jednakże było to jej oszczędzone umarła od ciosu. To znaczy, że jest to profesjonalny morderca i zna mankamenty zbrój, które na służbie nosi Straż Rzeczna. Ich kołnierze są stosunkowy niskie i nie chronią przed takim ciosem.




***



Po południu10 Flamerule 1372RD. Gabinet Rovana. Marchia Winnego Przedgórza; Szeryfowstwo: Aelienthe; Twierdza: Kamienna Łza; miasto: Złota Kiść; szeryf i właściciel: Margrabia Rovan Tiran.


Rovan zawiadomiony pędził do gabinetu z prywatnych laboratoriów. Czekała tak już Hrabia Ariston Brodatyz doradcą, Ronia oraz Pentor z Tabithą. Ronia była w szóstym miesiącu ciąży Tabitha w trzecim, lecz obie promieniały szczęściem i piękniały w oczach. Gdy uspokoił oddech wszedł.
Hrabia zabawiał obecnych niezobowiązującą rozmową, lecz dało się wyczuć wyraźne napięcie.
Hrabia zaczął bez ogródek

- Wyrośliście ponad miarę Rovanie. To mnie też niepokoi. Zaniepokojony zaś staję się niebezpieczny. Możecie być dla mnie niebezpieczni lub być sprzymierzeńcem. Niebezpieczeństwo zaś zwykłym niszczyć w zarodku. Normalnie zaproponował bym mariaż i wydanie jednej z moich córek za ciebie Rovanie.

Przy tych słowach uważnie wpatrywał się w Ronię a nie Margrabiego. Ronia zbladła chwyciła się za brzuch, po chwili jednak się opanowała. Milcząco wpatrzyła się hrabiego. Ten uśmiechną się i skinął głową z uśmiechem Roni.

- Uczycie się politycznego zachowania Pani. Rad jestem z tego. Zatem faktyczną moją ofertą jest mariaż naszych dzieci. Oczywiście będzie to małżeństwo polityczne a raczej małżeństwa polityczne. Sześcioro z twoich dzieci poślubi sześcioro moich potomków. Będą to bliźniaki oraz Ronia Młodsza, gdyż w nich płynie krew obojga was lub są tak postrzegane prawnie. Troje zaś musi być twojej krwi Rovanie. Jednakże dwoje musi być męskimi potomkami, czyli tutaj wybór się zawęża. Tak wiem, że bliźniaki to będą chłopiec i dziewczynka. Śluby odbędą się jeśli zgodzicie się w Święto Księżyca, w innym przypadku zabezpieczę byt swojej rodziny niszcząc was. Nie, nie chcę zabierać wam dzieci, nawet przysporzę wam własnych. Przyślę je do was gdyż małżonkowie winni mieszkać razem. Przyślę je już teraz wybranych w większej liczbie aby mogliście wybrać z pośród kandydatów lub sami przyszli małżonkowie wybrali. Słyszałem, iż Anabel jest posłuszną córką, więc sądzę, iż będzie wśród wybranych, dla niej ma upatrzonych dwóch kandydatów, obaj mając moc, jeden zostanie czarodziejem drugi kapłanem Mystry. W przypadku Anabel pokładziny nastąpią w czasie ślubu, oczekuję jak najszybciej wnuka z tego związku. Dam wam noc na przemyślenie czy wybieracie wojnę czy też pokój. Rovanie pamiętaj o mojej znaczącej pozycji w Radzie, która znaczy często więcej niż siła militarna. Osłodzę jednak ci gorycz przyjęcia tej propozycji Pani, zaakceptuję i wprowadzę po wsze czasy, póki nasz rody będą istnieć, prawa przez was ustanowione na terenie całego hrabstwa. Jednocześnie sam zrezygnuję z prawa pierwszej krwi w podzięce Mystrze za połączanie naszych rodów. Jednocześnie wprowadzę po wsze czasy zakaz używania i wprowadzania w życie praw pierwszej krwi i podobnych na ternie całego hrabstwa. Oczywiście dopiero po ślubach. Teraz was opuszczę, powrócę jutro w tej samej porze aby wysłuchać waszej decyzji.



***



Ranek 20 Eleint 1372RD. Matka Nath. Marchia Winnego Przedgórza; Szeryfowstwo: Aelienthe; szeryf i właściciel: Margrabia Rovan Tiran.

Atak był błyskawiczny ledwo na tratwach spostrzeżono zagrożenie, spadło już one na marynarzy i ochronę. Długie strzały szybko zdziesiątkowały załogę i obrońców. Długie czółna z załogą szybko podpłynęły i równie szybko nastąpił atak zamaskowanych postaci. W jedną modlitwę wszyscy na tratwach byli martwi. W niecałe pół dzwonu najcenniejsze rzeczy przeniesione były na czółna. Tratwy spływały w dół rzeki płonąc by spocząć na jej dnie lub osiąść na brzegu.


***



Wieczór 25 Marpenoth 1372RD. Szkoła treserek i medyków. Marchia Winnego Przedgórza; Szeryfowstwo: Aelienthe; Twierdza: Kamienna Łza; miasto: Złota Kiść; szeryf i właściciel: Margrabia Rovan Tiran.

Korytarze wypełniał gwar powodowany przez uczniów oraz akuszerki, Rovan temu się jednak nie dziwił, wszakże niemal cała kadra nauczycielek odpoczywała po lub właśnie rodziła. Mimo tego, iż z szacunkiem ustępowano mu miejsca, trochę czasu zabrało dotarcie na piętro. Gdy minął już kobieca Ochronę Roni w pokoju ujrzał cud. Na dwóch łózkach złączonych bokiem leżały kobiety karmiące nowo narodzone dzieci. Po lewej młoda treserka karmiąc dziewczynkę o oliwkowo zielonej skórze, naznaczoną wyraźnie mocą węzła ziemi. Po prawej margrabina Ronia sama przemieniona mocą tych węzłów. Warte to obrazu dwie kobiety złączone wpierw cierpieniem a teraz radością narodzin. Antracytowo czarne futerko Roni pięknie kontrastował z lekko oliwkowym odcienie skóry bliźniaków, brat i siostry, naznaczonych Faerzes i wybranych przez Mystrę o czym wiedzieli tylko nieliczni. Pokój wypełniała rodzina Rovan i jego przyjaciele. Srebrnowłosa w postaci smoczej oparła głowę o bok Roni. Z zainteresowaniem rozdwojonym językiem badała smak i zapach nowego rodzeństw, by zapamiętać je na wieki.
Urodziła tak jak przepowiedziała już dawno, tak jak chciał aby to się odbyło, pomagając innym rodzącym.
 
__________________
Choć kroczę doliną Śmierci, Zła się nie ulęknę.
Ktokolwiek walczy z potworami, powinien uważać, by sam nie stał się potworem.
gg 643974
Cedryk vel Dumaeg czasami z dopiskiem 1975

Ostatnio edytowane przez Cedryk : 02-01-2015 o 18:55.
Cedryk jest offline  
Stary 17-01-2015, 17:09   #48
 
Plomiennoluski's Avatar
 
Reputacja: 1 Plomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputację
Przed południe, 22 Mirtula 1372RD . Górska Kotlina. Marchia Winnego Przedgórza; szeryf i właściciel: Margrabia Rovan Tiran.




Wszystko przebiegało sprawniej niż można było zakładać, mimo że oddziały marchii w tutejszych warunkach męczyły się praktycznie momentalnie. Jednak jak się okazało, z rodziną najlepiej wychodzi się na portretach. Znowu któreś z jego dzieci wszczynało zamieszanie. Nie twierdził że bezpodstawnie.
- Annabel ma rację. Po pierwsze, jeśli się poddała, to zostawimy ją w spokoju. Po drugie... nie nazwałbym tego bronią. Jeśli jeden z twoich ludzi został tym zraniony to nie wróży to dobrze i proszę, wytłumacz mi w jaki sposób do tego doszło, że w pełni opancerzony człowiek został zraniony kawałkiem drewna. Opancerzony i uzbrojony, idący wraz z oddziałem, wyszkolony do walki. - Margrabia podniósł otwartą dłoń kiedy mężczyzna zbierał się do mówienia. - Daruj sobie, zanim palniesz coś naprawdę głupiego. Co do półorczej samicy, weź pod uwagę, że w mieście za kilka miesięcy będziemy mieli dość sporo właśnie takich dzieci o oliwkowej skórze. Lepiej żebyś zaczął się przyzwyczajać. Dzieci i zwierzęta naznaczone Faerzes rosną szybciej jeśli jeszcze tego nie zauważyłeś. Wydają się większe i nieco szybciej dorastają. - Przeniósł wzrok na Annabel. - Jeśli się oddała pod twoją opiekę... to jest pod twoją opieką. Przynajmniej póki co. Najpierw przeprowadzę sobie z nią rozmowę na temat plemienia, z którym do tej pory mieszkała i na temat orków w okolicy ogólnie. Zwłaszcza że tak doskonale zna wspólną mowę. - Mogła się okazać interesującym źródłem informacji, zwłaszcza że same chciały odejść od orków, tylko że gdyby próbowały uciec, zapewne zostałyby szybko złapane i zabite. Wypytana o swoje plemię, drowy i ewentualnych sprzymierzeńców nie wiedziała jednak w zasadzie nic. Może poza tym, że praktycznie wszystkie naznaczone dzieci lub dorosłe orki z plemienia były wraz z nią.










Aelienthe, a w zasadzie Marchia Winnego Przedgórza z przyległościami, rozrastała się nad miarę. Nie to było w planach, ale najwyraźniej ludziom wydawało się że tu będzie im się żyło lepiej. Niosło to ze sobą również negatywne strony. Rzeczni piraci nieco się rozzuchwalili, paląc tratwy i mordując flisaków. Z pierwszego z tych ataków, ocalało dziecko, chociaż było tak przerażone, że postradało mowę. Wszelkie próby komunikacji czy zwykłej czy magicznej niestety zawiodły, co nie powinno dziwić, biorąc pod uwagę chaos jaki bił z jej myśli. Ronia doradziła by dać jej po prostu czas. Tymczasowo zostało umieszczone w sierocińcu, do czasu aż mu się polepszy i będzie w stanie ponownie porozumieć się ze światem lub wyjawić czy ma jakąś żyjącą rodzinę. Wiem jedynie że jest córką rodziny kupieckiej i nazywa się Taira Raugid.


Poza piratami, do morderstwa doszło również w Złotej Kiści. Było nieuniknione że kiedyś w końcu do tego dojdzie. Żyjemy na niespokojnym świecie, pełnym złych ludzi. Trop poprowadził psy do łaźni w burdelu. Miejsca, z którego w wolne dni korzysta dziesiątki osób. Po wspomożeniu się rozmowami z korralaksami, przesłuchaniem kotów, które były w okolicy w miejscu zdarzenia, kamieni i oczywiście samych pracujących w Czerwonym Lewiatanie a następnie oddzieleniu podejrzanych, śledztwo umknęło w martwym punkcie. Ktokolwiek to zrobił, był dobry w swoim fachu. Grono podejrzanych zostało mocno zawężone, ale bez żadnych konkretnych dowodów, nie dało się nikomu udowodnić winy. Tak więc wszyscy z ostatniego grona zostali oddani pod obserwację. Zaś do marchii zaproszono Irenthe i Gamala, dwójkę ludzi, którzy znani byli pod kilkoma imionami różnym ludziom. Mało kto wiedział jednak że naprawdę zajmują się zdobywaniem informacji i ich chronieniem.


Sprawa Ronii i Srebrnowłosej na szczęście zostały dokładnie załatwione. Dokumenty z oficjalnymi pieczęciami wszystko potwierdzały. Przyspieszenie biurokratycznej procedury może nieco kosztowało, ale lepsze było to, niż zawieszenie w niepewnej sytuacji.


Bezczelny Sembijski kupiec, którego resztki zostały zwrócone rodzinie zgodnie z obwieszczonymi warunkami, miał czelność posunąć się do pogróżek w stronę rodziny Tiran. Od momentu, kiedy oficjalnie go upomniano, że śle pogróżki pod adresem Margrabi, zaprzestał jawnych i oficjalnych pogróżek. Za to zwiększyła się ilość niewielkich sembijskich karawan podróżujących po Marchii. Zapewne mających na celu zdobycie informacji lub zorganizowanie jakiegoś kontrataku. Zwiadowcy i szpiedzy mają to na uwadze, ale na razie jedyne akcje podjęte przeciwko ewentualnym wrogim agentom, to dezinformacja i obserwacja. Nie bardziej wzmożona niż zwykle.


Prace nad nowymi materiałami zostały w końcu ukończone. Szkłostal jak i mieszanka żywej stali może w końcu zostać wykorzystana. Ta pierwsza głównie do produkcji pancerzy i być może pieniędzy, mogących zastąpić złoto i platynę. Wymaga to przemyślenia i zgody rady, ale może być sensowne.


Zakończyło się również rozpoznanie na terenach nowych szeryfostw. Plemię lwów zostało nagodzone terenami na południu, oczywiście ci, którzy brali udział w wyprawie. Jest to część terenów pod władaniem Marchii Winnego Przedgórza i zawierająca rzekę, jak i góry. Z okolic został ściągnięty jednorazowy podatek na pokrycie kosztów budowy miast i fortec. Nie spotkało się to z najlepszym przyjęciem, ale mogło być o wiele gorzej, nie był on zresztą przesadnie wysoki, ziemia tutaj nie była aż tak żyzna a i ludzie zamieszkiwali te tereny w nieco inny sposób. Każdy zalążek miasta jest budowany na Faerzes. Dodatkowo zasadzono w nich Jazodrzewa, połączone głównie ze Złotą Kiścią. Każde z nich ma opiekuńczą driadę. Te w Aelienthe są dość potężne, reszta nie aż tak, ale wystarczająco, by zabezpieczyć je przed niepowołanymi podróżnymi i kradzieżami z drzewa.


Co do samych miast z kolei. Kalnui, szeryfostwo Marchii. Jak to dziwnie wygląda pod piórem margrabiego, który niedawno przejmował się głównie tym, czy uda mu się wytropić przestępcę czy niedozwolone użycie magii, czy nie. Kalnui, miasto na rzece. Położone na skalistej wyspie, otoczonej z każdej strony wodą. Nawet w przypadku oblężenia nie będą mieli problemów z wodą, czy rybami, o ile ktoś nie wytruje całej rzeki, co jest raczej mało wykonalne. Centralna twierdza za wewnętrznym pierścieniem murów. Do tego dwie strażnice przy zewnętrznym pierścieniu, strzegącymi obu stron.


Marchia rozrastała się do sporych rozmiarów, od Kalnui, po zdobytą pod koniec Mirtula przełęcz w górach. W tej ostatniej skoszarowano część uczniów akademii wojskowej, żeby przyzwyczajali się do dużych wysokości. Sprowadzono tam też alpaki na miejsce zbiegłych z orkami stad. Doskonale nadający się do tworzenia szkła piasek, żyła żywego metalu a nawet żyła kamieni ksieżycowych jedynie zwiększała wartość przełęczy. Obecność tych klejnotów nie była zbytnim zdziwieniem, biorąc pod uwagę gejzery i pobliskie jezioro magmy. Wyprawa pod przewodnictwem Pentora znalazła również miejsca pod pozostałe trzy szeryfostwa, Kamienne Piargi, Zenit i Cernu. Z Kamiennych Piargów kapłan sprowadził coś bardziej cennego dla Złotej Kiści. Loxo o imieniu Harn, z plemienia Satru, będącego łowcą, mediatorem ze swoim ludem, jak i starym przyjacielem. Został powitany w Złotej Kiści z otwartymi ramionami.


Wracając jednak do rozrostu Marchii. To zarówno miara sukcesu, jak i kolebka nowych problemów. Ledwo rozpoczęła się przebudowa jednej z wież twierdzy na kwatery mieszkalne, a w Kiści pojawił się Ariston Brodaty. Z propozycją nie do odrzucenia. Propozycja połączenia rodzin, lub wojny domowej w przypadku odrzucenia oferty. Konflikt między nami miałby katastrofalne skutki, magiczna wojna w Nath, przejściu między Halruaa i Dambrath. Zostawiając spustoszenie i wolny wjazd dla drowów i cintrii. Nie miałoby znaczenia, który z nas by zwyciężył. Zostało jedynie zgodzić się na śluby między dziećmi. Warunki na jakich miało odbyć się zacieśnienie więzi między rodami nie były złe, nawet zadziwiająco dobre. W trakcie prywatnej rozmowy między mną a Brodatym przyznał się że został niejako postawiony pod ścianą przez swój niemały harem, a nie był okrutnikiem ani dość młody, żeby stłumić zapędy żon siłą bądź retoryką. Jako że przyszli małżonkowie mieli zamieszkać razem w Złotej Kiści, sprawa dokończenia przebudowy wieży zrobiła się jeszcze bardziej paląca. Toteż trzeba było się tym zająć od razu. Wieża została poszerzona, wstawiono tam sypialnie, łaźnię, nieco wspólnej przestrzeni. Do tego dorobiono przejście z kwater mieszkalnych do sali tronowej. Zaoszczędzi kilku wycieczek i czasu, ostatnio coraz więcej zajmują raporty i papierzyska. Co zaś do samych ślubów, mają się odbyć w czasie Święta Księżyca. Zaklęcia wieszczące dawały dość pomyślne rezultaty, poza Anabel, przy niej nie były zbyt precyzyjne, więc na jej barki spadła ostateczna decyzja. Wybrała młodzieńca obdarzonego mocą kapłańską o imieniu Behir. Bliźniakom przypadły z kolei Abani i Neal, młodszej Roni Jasper, Valtharysowi i Retanowi zaś Pragati i Sarit. Matki zostały z nimi tylko przez miesiąc, od Eleasias zaś opiekę nad nimi przejęły mamki.




Hallruaa zawsze wydawało się dość jednolite. Nath takie nie jest, mimo że to część magokracji. Do Aelienthe przybyła delegacja klanu niziołków. Zwykle w takich sytuacjach ludzie przybijają wszystko co się da do podłogi, obeszło się jednak bez incydentów. Chcieli osiedlić się na ziemiach Marchii i zacząć hodować szczepy winne. Starszyzna klanu nie została odprawiona z niczym. Zezwolono im na osiedlenie się na zachód od Złotej Kiści, nad rzeką, w jednej trzeciej drogi do Kalnui. Osada powstała na prawach Halruaa panujących w Aelienthe, co przeszło bez zgrzytów, jednak pięć setek dorosłych niziołków z ponad setką dzieci może być ciekawym dodatkiem.








Końca dobiegła w końcu również budowa katedry. Mury stały już od dawna, najważniejszą częścią jednak były ogromne witraże i lewitująca wieża. Można zrozumieć przepych i wielkość tej katedry chociażby z powodu Ronii i bliźniaków. W Ścianach znajdowały się przecież ogromne świątynie poświęcone głównie Mystrze. Teraz jednak potężna katedra stała również w zachodniej dzielnicy Złotej Kiści. Dziesiątki, jeśli nie setki akolitów i załogantów z floty kościoła Matki Magii miały gdzie się zakwaterować. Trzeba jednak przyznać, że sam gmach, wzmocnione magią witraże i wieża robią wrażenie. Większa część robót została zakończona przed Śródleciem, tak więc festyn udało się rozbić niejako na dwie części, jedną przy katedrze, drugą zaś na rynku. Miasto zresztą pękało w szwach. Festyn uświetnił pokaz sztuczek w wykonaniu uczniów po przeszkoleniu z podstaw magii. Nie obyło się to bez zgrzytów, gdy kilku uczniów prezentowało promienie mrozu, doprowadzając do stworzenia małej tafli lodu. Ktoś wpadł na pomysł pojeżdżenia na niej dla ochłody i złamał nogę. Jednak poza kilkoma drobnymi incydentami, Śródlecie było bardzo udane. Obfite Plony obchodzono już po zakończeniu wszelkich prac. Tak więc wieczór został zwieńczony pokazem magicznych fajerwerków i iluzji prowadzonym z lewitującej wieży.


Bliźniaki w końcu przyszły na świat, razem z całkiem sporą gromadką półorków a właściwie półorczynek. Widok sam w sobie był ciekawy i wzruszający. Przez chwilę cała rodzina była w komplecie. Nikt nie śmiał przeszkadzać w tym momencie, poza rozwrzeszczanymi maluchami, które po raz pierwszy miały bezpośredni kontakt ze światem.




Rovan odłożył pióro i schował swoje najbardziej osobiste zapiski kroniki. Kiedyś będzie w stanie przenieść je do biblioteki, ale to za wiele lat, kiedy większość wydarzeń w nich opisanych, zostanie dawno zatartych we wspomnieniach ludzi.


Wieczór 27 Marpenoth 1372RD. Gabinet Rovana. Marchia Winnego Przedgórza; Szeryfowstwo: Aelienthe; Twierdza: Kamienna Łza; miasto: Złota Kiść; szeryf i właściciel: Margrabia Rovan Tiran.


Pora była późna, a przed margrabią piętrzyły się jak zawsze papiery. Tym razem były jednak zepchnięte na bok. Przygotowywał obecnie listę ważniejszą, niż większość raportów i dokumentów jakie leżały na biurku. Zwiadowcy mieli dalej się zajmować tym co zawsze, chociaż główne wysiłki mieli skupiać na znalezieniu i dostarczeniu wiadomości o siedzibie oraz powiązaniach piratów rzecznych. Zwiększenie handlu rzecznego i jej przepustowości samego szlaku musiało przyciągnąć piratów, ale trzeba było sobie poradzić z tym elementem. Mógł mocno podminować rozwijający się w Aelienthe handel. Irenthe i Gamal mieli skompletować swoją siatkę, najlepiej w oparciu o ludzi Rovana jeśli to było możliwe, lub wyszkolonych na miejscu. Nie był to jednak warunek konieczny. Czarodziej oczekiwał rezultatów i miał nadzieję że będą mu w stanie ich dostarczyć. Działając zapobiegawczo i ochronnie. Trwały poszukiwania maga renegata, co prawda całość terenów objętych działaniem wypaczonego węzła przy Victorii została wyświęcona, ale mag dalej był niebezpiecznym przestępcą, którego należało znaleźć. Syn Otaku spisywał się całkiem nieźle, chociaż czasami miewał problemy pojęciem szerszych efektów, jakie mogły wywoływać pewne decyzje. Mimo całego zabiegania, jednak znajdywał dotychczas dla niego czas przynajmniej raz w tygodniu. Osada produkcyjna na przełęczy została w końcu nazwana Jastrzębie Gniazdo, miała się zając produkcją szkłostali i chłodzącego stopu, czy raczej półproduktów do nich, proces samego ich tworzenia był znany niewielu osobom i na razie tak miało pozostać. Rovan liczył na to, że ich unikalność sprawi, że będą pożądanym towarem przynajmniej w okolicy, gdzie temperatura była zabójczym przeciwnikiem. Większość i tak miała trafić na wyposażenie oddziałów marchii, przynajmniej z początku, ale na dłuższą metę materiały te mogły mieć zastosowanie również handlowe. Eksport wina i innych towarów do Impiltur i Dolin, szedł nienajgorzej dzięki stałym teleportom i placówkom handlowym. Z kolei stworzenie przeszło pięćdziesięciu pereł mocy w celach obronnych i codziennych na potrzeby węzła Gildii, spowodowało przyspieszenie produkcji kiedy było to konieczne a dodatkowo zwiększało potencjał obronny. Dzięki nim, można było poświęcić kilka zaklęć codziennego użytku i przywołać coś odpowiednio potężnego, gdyby zaszła taka konieczność. Na razie jednak jego osobiste prace koncentrowały się na przenośnym pałacu, mimo że nazwa była nieco myląca, jako że można go było przenieść raz i po prostu umieścić gdzie się chciało wejście do niego a nie zajmował prawie w ogóle miejsca w tutejszym świecie. Dodatkowo, prace trwały nad wskaźnikiem dostrojonym do każdego członka rodziny, który miał wskazywać stan zdrowia i ogólny stan każdej osoby, oraz miejsce przebywania, chociaż ta ostatnia część była najmniej dokładna ze wszystkich. Na warsztat w przyszłości miało jednak pójść wyposażenie dla sił marchii, głównie przedmioty komunikacyjne, ale i umagicznione pancerze i broń. Przeszedł do dalszej pozycji na liście, jaką były słonie dla hrabiego, miały dostarczyć całkiem ciekawej siły w powietrzu. To zaś oznaczało, że najlepiej oddelegować alchemików, do wytwarzania substancji, które można swobodnie zrzucać z grzbietu latającego wierzchowca, bez narażania się zbytniego. Zaplanował też spotkanie ze swoją jubilerką, w celu omówienia wprowadzenia nowej waluty w na ziemiach Rovana, jak i najlepszego wykorzystania żyły kamienia księżycowego z Jastrzębiego Gniazda. Osobno dopisał też coś dla Aureliusza i Geoffa, uzupełnienie księgozbiorów z zakresu geografii, natury i leczenia oraz jeśli to możliwe, fizjologii smoków. Harn miał kontynuować zwiad i rozmowy z innymi plemionami swojej rasy na ziemiach Marchii Winnego Przedgórza. Pentor z wiadomych względów zaś miał grzecznie siedzieć na miejscu. W przeciwnym razie Tabitha urwałaby Rovanowi głowę, lub przynajmniej spróbowała. Pomoc Teriona Gronbersara, jej nowego asystenta, który miał ją zastąpić na czas połogu i na krótko po narodzinach dziecka, była całkiem duża, ale wciąż się uczył, ciężko było zastąpić w pełni kogoś, kto patrzył od samego początku jak trawiasty kawałek ziemi nad rzeką zamienia się w całkiem ludne miasto. Zdecydował też o wysłaniu jednego z oddziałów straży miejskiej wpierw do Jeziorzan, następnie do Kaostel, po miesiącu w każde miejsce. Mieli poznać okoliczne miasta, ale również donosić o czymś niepokojącym czy nietypowym. Było też coś, co nieco ciążyło mu na sercu. Chirroki był z nim od dawna, przeszli razem przez wiele, ale biorąc pod uwagę w jakim był niebezpieczeństwie porwania poprzez nową pozycję Rovana, wspólnie zadecydowali o jednym, trzeba było coś z tym zrobić. Jastrzębiowi nie widział się powrót do ptasiego móżdżku, jaki miała większość jego braci, ani chowanie się po bezpiecznych miejscach, zamiast latać w przestworzach. Zadecydowali więc że poproszą Elestreaę o pomoc w przebudzeniu chowańca. Co prawda zerwałoby to więź między nimi, ale obaj wiedzieli że muszą podjąć jakieś kroki. To z kolei wiązało się z Rovanionami, większość została przydzielona, zwłaszcza ze względu na zbliżające się śluby, zostało jeszcze kilka nierozdzielonych, ale te mogły chwilowo poczekać niezwiązane.
 
__________________
Wzory światła i ciemności pośród pajęczyny z kości...

Ostatnio edytowane przez Plomiennoluski : 17-01-2015 o 18:50.
Plomiennoluski jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 12:24.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172