Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - DnD > Archiwum sesji z działu DnD
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu DnD Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie DnD (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 02-11-2013, 21:22   #1
 
Zapatashura's Avatar
 
Reputacja: 1 Zapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputację
[D&D] Planescape: Wola

Sigil.

Większość istot w multiwersum nawet nie zrozumie tego terminu. Słowo to nic im nie powie, bo i nigdy się z nim nie spotkali. Chłopi, kowale, cieśle, rybacy, myśliwi, piekarze, kamieniarze- sól ziemi, twardy grunt na którym wznoszą się wielkie cywilizacje. Nie warto ich pytać o Sigil, bo nie posiadają wiedzy, która jest im zbędna.


Sigil.

Spytaj oń szamanów i kapłanów, druidów i czarodziejów, a oni ci odpowiedzą. Sigil to dla nich magiczny symbol, runa- sposób na zapisanie ezoterycznej magii. Narzędzie, źródło wiedzy- tym jest Sigil dla tych nielicznych istot, które kształtują światy za pomocą zaklęć i rytuałów.


Sigil.

Spytaj o nie diabły i demony, anioły i slaady. Oni mogą wskazać ci drogę, bowiem dla nich Sigil jest miejscem w samym centrum planów, ale poza planami. Dopiero istoty planów powiedzą, że Sigil jest miastem, skrzyżowaniem, drogowskazem- czymś dokąd się zmierza, skąd się odchodzi i przez które się podróżuje.


Sigil.

Spytaj o nie, jego mieszkańców. Oni ci powiedzą: "to Klatka, trepie. Cholerna Klatka. Spadaj stąd, póki jeszcze masz nogi".


[media]http://www.youtube.com/watch?v=wceAXM-sKkI[/media]
1

Pierwsze zetknięcie się z Sigil, to prawdziwy szok, szczególnie dla Pierwszaków. No bo jak tu nie doznać szoku, gdy całe życie chodzisz po ogromnej kuli (a czasami po dysku, co jest w sumie jeszcze logiczniejsze) i nagle znajdujesz się w jej wnętrzu? Nie w sensie dosłownym, w sumie nawet nie przybliżonym, ale daje pewne pojęcie.
Krzywizna Miasta Drzwi jest bowiem skierowana w górę, a nie w dół jak w przeważającej większości światów. Patrząc przed siebie nie zobaczysz tutaj horyzontu, dalszy plan nie ucieknie ci sprzed oczu, o nie. Patrząc przed siebie zobaczysz ulicę. Patrząc za siebie zobaczysz ulicę. Patrząc nad siebie też zobaczysz ulicę.

Bo Sigil znajduje się wewnątrz ogromnego pierścienia, a co się z tym wiąże- z każdego punktu miasta możesz zobaczyć inny punkt miasta. To znaczy mógłbyś, gdyby nie smog i nie opary. Ale czasami, gdy z planów Żywiołowego Chaosu napłynie świeże powietrze niebo trochę się przejaśnia i wtedy daleko, daleko nad swoją głową widzisz ludzi. I całe mnóstwo nieludzi, jak najbardziej. Ba, jeden czy dwóch z nich może patrzeć w górę, czyli prosto na ciebie. I bardzo szybko zrozumiesz, że termin góra prowadzi do nieporozumień.
Będąc w Mieście Drzwi, masz cały czas pod górkę. To taki dowcip mieszkańców; wziął się stąd, że życie w Sigil jest ciężkie, a poza tym...no cóż, w dosłowny słowa rozumieniu, faktycznie cały czas idzie się tu w górę.
Nie musisz się obawiać, grawitacja ciągnie w każdym miejscu na zewnątrz pierścienia. To nie tak, że jeśli rzucisz coś wysoko w górę, to przeleci na drugą stronę miasta. O nie, po prostu spadnie ci na łeb.

Och, nasłuchałeś się o magii tak? Myślisz, że mógłbyś sobie tak latać po całej Klatce i w najgorszym wypadku musiałbyś pokonać odległość równą jej średnicy, a nie leźć po połowie obwodu? No cóż, teoretycznie mógłbyś. W praktyce tylko bardzo pijani magowie się na to decydują.
Dlaczego? Bo gdyby coś cię po drodze zepchnęło, to mógłbyś wylecieć za pierścień. Co jest za pierścieniem, pytasz? To bardzo interesujące, faktycznie. Przecież skoro Sigil znajduje się wewnątrz pierścienia, to na zewnątrz też coś musi być. I to nawet nie trudno zaobserwować, bo przecież pierścień ma krawędzie i można sobie z nich wyjrzeć, prawda?
Nieprawda. Po pierwsze wszystkie krawędzie są zastawione budynkami. Wszystkie! Na całym obwodzie. Ale zawsze znajdzie się jakiś trep, który wlezie na dach i wyjrzy. I co widzi?
Nic. Autentyczne, najprawdziwsze nic. Nie "nic" nieobecność czegoś, tylko "nic" nic. Chciałbyś wylądować gdzieś w nicości? Magowi też nie chcą.
Więc łaź po ziemi! Że co? Że ptaki? No są ptaki, ale one są głupie. Łaź po ziemi i nie wydziwiaj.

Ale dokąd tutaj chodzić? W ogólnym zarysie, masz tylko sześć możliwości.
Najpierw jest Dzielnica Kupiecka. Najpierw, bo tutaj właśnie stoisz. To naprawdę szczęście wylądować najpierw tutaj. To przyzwoita okolica, sporo Synów Łaski. Mnóstwo handlarzy, sklepów, kramów i przyzwoitych tawern.
Dalej jest Dzielnica Gildii. Dziś już nie wiadomo gdzie się zaczyna jedna, a gdzie kończy druga. Pewną wskazówką jest ilość sklepów, im więcej tym bliżej Kupieckiej.
Potem jest Dzielnica Urzędnicza, też bardzo przyzwoita. I ma Halę Informacji, bardzo fajna sprawa dla Pierwszaka. No i Gmach Rozrywki, największa atrakcja turystyczna w Klatce.
Eee... dalej lepiej nie idź, bo w Ulu możesz dostać w łeb.
Ale zaraz po nim jest Niższa Dzielnica. Chociaż to też nie jest dobre miejsce. Czujesz ten fetorek w powietrzu? To właśnie z Niższej. Jedna wielka fabryka powiadam.
No i w końcu Dzielnica Pani. Centrum miejscowych dupków, bogaczy, arystokracji.

Jakiej Pani? Pani Bólu oczywiście, miłościwie nam panującej. Nie pytaj, nie powtarzaj, nie interesuj się i będzie dobrze.


krótki opis Sigil za pięć miedziaków u Wodziciela Yana!
Najlepsze usługi w Klatce!!
Najlepsze wycieczki, najlepsze bary, najlepsze noclegi!!!



"Sigil. Jedyne miasto w Wieloświecie, które nie *poznało* same siebie i zarazem jedyne które *poznało* same siebie.
Klatka. Torus. Sigil. Sfera Pani. Nadsfera. Forteca- kłódka, do której kluczem jest Ból....
Żadna nazwa nigdy nie odda prawdziwego znaczenia tego miejsca. A nawet ten, kto by *poznał* wszystkie jego nazwy wraz ze znaczeniami, nie uczyniłby nawet kroku ku *poznaniu* samej istoty tego miejsca.
"
- Dak'kon, githzerai

Prolog: Sigil

Cytat:
Cechy Sigil
Rodzaj: demiplan
Rozmiar i kształt: torus o obwodzie 20 mil i grubości 1,5 mili
Grawitacja: normalna
Niestałość: plan stały, możliwa zmienność pod boskimi wpływami (Pani Bólu)
Cechy specjalne: w Sigil nie działa magia przyzwań

Garion wiódł w Sigil spokojne życie. Chyba... To znaczy nie 'chyba spokojne', tylko chyba 'życie'. Sam zainteresowany nie był bowiem do końca świadomy, że w multiwersum liczni magowie i filozofowie dyskutowali, czy istoty takie jak Garion w ogóle można określić jako żywe. Magowie przemierzający Morze Astralne zastanawiali się, czy Odłamki są konstruktami, czy świadomymi istotami. Kapłani wysuwali prosty argument, że jeśli coś nie oddycha, nie je i nie rozmnaża się, to nie żyje. Egzotyczni psioni stawiali pytania, czy Odłamki są fragmentami jakiegoś wielkiego Umysłu, a przez to jedynie drobnymi aspektami jakieś innej istoty, czy samodzielnymi bytami. Garion również czasami zastanawiał się nad swoim istnieniem, a Sigil było rewelacyjnym miejscem, by szukać odpowiedzi na tego typu pytania. Niestety odpowiedzi w takim miejscu jak Klatka rzadko przychodzą za darmo. Garion parał się zatem najróżniejszych zajęć, by zdobyć trochę grosza. Fakt, że nie potrzebował do przeżycia praktycznie niczego, a i własny kąt posiadał jedynie dla wygody, znacznie ułatwiał gromadzenie majątku. Co do tej wygody, to też mogłaby podlegać dyskusji. Mieszkał bowiem w Niższej Dzielnicy.



2

W tym miejscu wypadałoby wyjaśnić, czym w ogóle jest Niższa Dzielnica. Jej nazwa oczywiście nie wzięła się z usytuowania w Sigil. W Klatce bowiem wszystko jest zasadniczo wyżej niż cała reszta i jednocześnie poniżej całej reszty z powodu takiej, a nie innej krzywizny Planu. Dzielnica została tak nazwana z powodu ogromnej liczby portali prowadzących do Żywiołowego Chaosu, który potocznie uznawany jest za skupisko niższych planów (bo na rycinach w magicznych kolegiach jest rysowany na samym dole, a Morze Astralne u góry). Efektem tak pięknych połączeń międzyplanarnych są wyziewy z Otchłani, upał z licznych ognistych planów i pył wraz z kurzem z planów pełnych pustyń i pustkowi. A jakby komuś w tym klimacie było zbyt przyjemnie, to smaczku i aromatu dodaje jeszcze Wielka Kuźnia.



3

Jeszcze przed Wojną Frakcji Kuźnia była siedzibą Bogowców, czy też Wyznawców Źródła jak to oficjalnie brzmiała ich nazwa. Ale kiedy musieli zmyć się z miasta, zostawili tę monstrualną budowlę pustą. Zaś ci którzy przyłączyli się do Oka Umysłu i zostali w Sigil, jakoś nie chcieli w niej dłużej pracować. A to oznaczało, że zrobiło się źle. Bo kiedy miażdżąca większość gwoździ, sztućców i metalowych kubków wytwarzana jest w jednym miejscu, a miejsce to przestaje funkcjonować... no, wkrada się chaos. Ludzie nie doceniają gwoździa, dopóki belka nie spadnie im na łeb.
Szczęśliwie Wielką Kuźnię przejęły Ostrzaki. Nikt już dzisiaj nie pamięta skąd się wzięły i jak zdobyły prawo własności. I nikogo to nie obchodzi. Ważne, że Kuźnia znowu produkuje gwoździe ("i noże i igły i brzytwy. Powiadam ci Hultaju, te Ostrzaki mają jakiś fetysz").



4

Niższa Dzielnica była naprawdę paskudnym miejscem. Czas w niej spędzony niechybnie kończył się chorobami płuc, wysypką i blednięciem włosów. Naprawdę, większość mieszkańców Niższej jest siwa na długo przed starością. Nie ma się co temu dziwić, skoro istnieje tutaj tyle określeń na wyziewy, co Pierwszacy mają na pogodę- jeśli nad dzielnicą wisi smog drewniany, to masz fart; kiedy wisi mięsny, lepiej zostać w domu jeśli nie chcesz pożegnać się z obiadem. Garion był tutaj jednak na uprzywilejowanej pozycji – nie posiadał płuc, skóry ani włosów. Tym samym unikał prawie wszystkich problemów dzielnicy. Ostatni, jaki pozostawał, był jednak bardziej kosmopolityczny i nie dyskryminował niczego na podstawie tego, czy żyje czy jest martwe, ani jak wygląda. Portale do Otchłani nieodłącznie wiążą się z demonami. Wiele z nich mieszkało w Niższej Dzielnicy, a na palcach galaretowatego sześcianu można było zliczyć te nieagresywne ("tak trepie. Faktycznie, galaretowaty sześcian nie ma palców. A to ci przypadek..."). Zdenerwowany demon ma w zwyczaju niszczyć wszystko co jest pod ręką. Szczególnie coś, co rzuca się w oczy. A Garion rzucał się w oczy nawet w takim mieście jak Sigil. Przetrwał jednak w swoim sąsiedztwie 20 lat, nauczył się schodzić Tanar'ri z drogi.

Tego dnia uwagę Gariona przykuł duży plakat wywieszony na bramie Kuźni. Było to ogłoszenie następującej treści:


Cytat:
Poszukiwani są wszelcy osobnicy doświadczeni w planarnych podróżach (wiek, płeć czy rasa nie grają roli!) w celu zdobycia egzotycznych przedmiotów do prywatnej kolekcji.
Nagroda płatna w astralnych diamentach.
Rozmiar plakatu był niewspółmierny do zamieszczonej w nim treści, resztę zapełniono więc ogromnym rysunkiem wyobrażającym jakiś dom.



Efekt był nieciekawy. Tak wiele papieru, a tak mało informacji. Jak wielka była nagroda? Astralne diamenty były dużo warte, ale co innego dostać w zapłacie jeden, a co innego dziesięć. No i kto w ogóle był zleceniodawcą? I gdzie go można było spotkać? Zapewne w narysowanym domu, lecz gdzie on się znajdował? Tak wiele pytań, tak mało odpowiedzi. A mimo to treść plakatu zainteresowała Gariona. Zdecydował się podjąć zlecenia... o ile, rzecz jasna, znajdzie dom i zleceniodawcę.



Estel mogła wybrać tyle różnych miejsc na osiedlenie się w Sigil. W dzielnicy Gildii mieściły się czynszowe kamieniczki za naprawdę przystępną cenę. Albo Dzielnica Kupiecka pełna gospód, które co prawda trochę kosztowały, ale reprezentowały sobą naprawdę wysoki poziom. W Niższej Dzielnicy mieścił się Sztylet i Firkin, tawerna, która była zarazem ogrodem, miejsce spotkań eladrinów, elfów, bariaurów i wszelakich ras ceniących uroki przyrody. Aedd’aine nie wybrała żadnego z tych miejsc, decydując się zamieszkać w Dzielnicy Urzędniczej, która była co prawda przyzwoita… ale może trochę za przyzwoita. Ceny tam były zawyżone i czasami trudno było związać koniec z końcem. Ale nie to było najgorsze, o nie. Eladrinka mogła mieszkać w Dzielnicy Urzędniczej, ale większość swego czasu spędzała w Ulu. Spędzanie czasu w Ulu z własnej woli jest uniwersalną oznaką szaleństwa w większości Planów.



5

O Ulu można było powiedzieć wiele rzeczy. Chyba, że chciało się powiedzieć coś dobrego, to wtedy zostawało milczenie. Gdyby jakieś bóstwo wzięło w dwie garści slumsy największych miast Torilu, wrzuciło je do wora, solidnie potrząsnęło po czym wysypało wszystko w błoto i dla dobrego efektu chwile po tym poskakało, to wyszedłby z tego Ul. W tej dzielnicy wszystko było brudne do tego stopnia, że gdyby ktoś wszedł do Ula z jednej strony w białych szatach, to wyszedłby od stóp do głów brązowy. Naturalnei zakładając, że w ogóle by wyszedł. W Ulu mieszkali najbrutalniejsi i najgłupsi przestępcy w całym Sigil. Szansa oberwania po mordzie, albo bycia dźgniętym nożem była tutaj większa od szansy usłyszenia ‘dzień dobry’. Ale Estel miała dobre serce i starała się pomagać mieszkańcom Ula na ile mogła. Pomagała w Lecznicy Wyczerpanej Duszy i chodziła po krętych uliczkach oferując swe lecznicze usługi. W zamian mieszkańcy odpłacali się kieszonkostwem i napaściami. Ul odznaczał się bowiem mentalnością szalonego psa, który gryząc rękę która go karmi, merdał przy tym radośnie ogonem. Ta ponura zbieranina oblepionych brudem slumsów i niszczejących kamienic bardziej pasowała robactwu niż humanoidom. Dlatego właśnie jakiś idiota nazwał go w niepamiętnych czasach Ulem, najwyraźniej nie wiedząc jak pracowite i uporządkowane są pszczoły.
Na domiar złego w dzielnicy rozpanoszyła się nowa choroba. Dziwny rodzaj gorączki połączonej z obfitym krwawieniem, która zazwyczaj kończyła się dla pacjenta śmiercią. Jeśli jakiś hultaj złapał to choróbsko, to jeśli miał szczęście umierał szybko na ulicy. Jeśli miał pecha, znajdował go jakiś medyk i zabierał do Lecznicy. Wyczerpana Dusza nie była tak fatalnym miejscem jak kiedyś, ale wciąż sztuka lekarska była w niej ważniejsza od pacjenta. Powszechnym było w niej powiedzenie “operacja się udała, pacjent zmarł”. Pewnie dlatego Aedd’aine wolała leczyć na świeżym powietrzu niż w ceglanej, oblepionej brudem Lecznicy, w której kraty w oknach były grube jak męskie ramię. Z drugiej strony, jeśli ktokolwiek miał znaleźć lekarstwo na gorączke krwotoczną, to tylko medycy z Wyczerpanej Duszy. Nikt inny bowiem epidemią się nie przejmował. Ot, w dzielnicach Urzędniczej i Niższej straż na wszelki wypadek ładowała bełt w każdego, kto wyszedł z Ula i kaszlnął. Jedyną szansą dla biedaków z Ula było zdobycie pieniędzy na odpowiednie badania i zatrudnienie prawdziwych specjalistów i kapłanów. Nikt jakoś nie garnął się do rozwiązywania w tym celu sakiewki. I z całej tej sytuacji cieszyli się tylko Grabarze, którzy w swej Kostnicy dzień i noc palili piętrzące się zwłoki.



6

Możliwe jednak, że istniała jakaś nadzieja. Na bramie Kostnicy bowiem Estel natknęła się na duży, choć zaskakująco ubogi w informacje plakat:
Cytat:
Poszukiwani są wszelcy osobnicy doświadczeni w planarnych podróżach (wiek, płeć czy rasa nie grają roli!) w celu zdobycia egzotycznych przedmiotów do prywatnej kolekcji.
Nagroda płatna w astralnych diamentach.
Cytat:
Ot, dwa zdania i rysunek jakiegoś domu. Żadnych szczegółów, żadnych adresów ani nazwisk. Ale astralne diamenty były warte majątek - mogły ocalić wiele żywotów. Eladrinka postanowiła więc tą sprawą żywo się zainteresować.



Dotian wraz z siostrą przebywali w Sigil w bardzo dobrej okolicy. Dzielnica Urzędnicza cieszyła się dobrą renomą, a miejscy możnowdładcy nie szczędzili grosza na zapewnienie bezpieczeństwa i czystości na ulicach. Rzecz jasna - zapewnienia bezpieczeństwa sobie, ale mieszkańcom też coś z tego skapywało. Ulice dystryktu administracyjnego były pozamiatane i wyczyszczone ze śmieci, kolcokrzew nie porastał każdego muru i każdej studzienki kanalizacyjnej, liczne posągi były wypolerowane i utrzymywane w stanie minimalnego osrania przez gołębie. Większość ulic w dzielnicy była elegancko oświetlona, a jeśli jakaś nie była- zawsze czekała tam zgraja chłopców światła (a wieść miejska niesie, że było wśród nich mniej złodziei niż w innych dzielnicach). Jednym słowem, w Dzielnicy Urzędniczej panował porządek. Porządek wynikał zaś z prawa. Prawo, naturalnie, wynikało z dekretów urzędników, dzięki czemu śmiałkowie i tępaki lądowali za kratami za nieobyczajne zachowanie, śmiecenie, czy konspiracje (do której przesłanką było krzywe spojrzenie na jakiegoś arystokratę). Inni, którzy byli dostatecznie nieporadni i głupi, wpadali w ręce Synów Łaski, których w Dzielnicy Urzędniczej było przynajmniej tyle, co w ich siedzibie - Więzieniu w Dzielnicy Pani. Gdyby tak jeszcze w mieście wciąż znajdowali się członkowie Harmonium, to w Urzędniczej wszyscy chodziliby jak w zegarku.



7

Wracając jednak do Dotiana i jego siostry. Pewnym nadużyciem było stwierdzenie, że oboje przebywali w Dzielnicy Urzędniczej. Poemy pracowała w Przybytku Zaspokajania Żądz Intelektualnych, gdzie miała zapewniony wikt i opierunek. Było to doprawdy dziwne miejsce, znajdujące się w Sigil od wieków i przechodzące z rąk do rąk wielu właścicieli. Przybytek był burdelem, choć głośno mówiło się o tym tylko na osobności, jako że słowo ‘burdel’ jest wulgarne i mogłoby skończyć się niepotrzebnym zainteresowaniem miejskiej straży. Było też burdelem jedynym w swoim rodzaju - pozwalało na zaspokojenie najbardziej wyuzdanych żądz, lecz wyłącznie intelektualnych, jak wskazywała nazwa. Przyjemności cielesne nie były dostatecznie perwersyjne, aby oferowały je pracowniczki Przybytku. Twierdził tak sukkub, który założył ten przybytek jako pomniejszą inwestycję Czuciowców - jednej z wielu frakcji Klatki, których od dawna nie ma już w mieście. Tak jak i historycznego sukkuba, którego dzieje wieki temu nagle się urwały. Jedni twierdzili, że został zgładzony przez paladyna Tyra, inni że zginął w Wojnie Frakcji, jeszcze inni że po prostu opuścił Sigil by nigdy nie wrócić. Wszystkie te opowieści można było usłyszeć w samym Przybytku od dziewczyn, które usłyszały je od swoich mentorek i każda dała by słowo, że to jej wersja opisuje prawdę.



8

Dotian jednak pracy w Przybytku nie znalazł. Tym samym nieustannie potrzebował źródeł zarobku, by utrzymać się w drogiej Dzielnicy Urzędniczej. A to wynajmował się jako ochroniarz, a to łowca nagród. Żadne z tych zajęć jednak nie przynosiło wielkich profitów a i nie zaspokajało żądzy przygód wojownika, który spędził szmat czasu na polach bitew Żywiołowego Chaosu. Tego dnia, jak często mu się to zdarzało, zaszedł pod Halę Informacji mając nadzieję znaleźć jakieś ogłoszenie o lukratywnej pracy.



9

Hala Informacji mieściła się tuż przy Hali Zapisów- ogromnej wieży, która była jedną z najważniejszych budowli w dzielnicy. Dawno temu Hala Zapisów była siedzibą Przeznaczonych, zanim ci zostali z miasta wywaleni razem z pozostałymi frakcjami. Od tamtego czasu Hala trochę podupadła, chociaż i tak była teraz w lepszym stanie niż wtedy, kiedy została ograbiona przez mieszkańców ze wszystkich dokumentów jakie się w niej znajdowały- aktów własności, urodzeń, ślubów, weksli, zeznań podatkowych, życzliwych donosów i całej masy innych świstków. Po dość długiej fazie zamknięcia teraz znowu prosperowała pod czujnym okiem urzędników, a koło niej jak to zawsze było stała otwarta dla mieszkańców Hala Informacji.
Ta w odróżnieniu od swojego ojczystego gmachu zawierała informacje powszechnie dostępne i rzadko kiedy spisane. Jeśli chciałeś posłuchać wykładu na temat Wojny Krwi- powinieneś iść tutaj. Jeśli chciałeś dowiedzieć się jakie są tradycje seksualne tieflingów- tak, też tutaj. A jeżeli szukałeś pracy, zawsze mogłeś liczyć na jakiegoś krzykacza oferującego zatrudnienie u swego mocodawcy za marny brzdęk, albo ogłoszenie na tablicy obiecujące niewiele lepszy brzdęk za trochę gorszą robotę. Dziś było nie inaczej. Wzrok Dotiana przyciągnął jednak w szczególności duży plakat, który wyraźnie był przerostem formy nad treścią.
Cytat:
Poszukiwani są wszelcy osobnicy doświadczeni w planarnych podróżach (wiek, płeć czy rasa nie grają roli!) w celu zdobycia egzotycznych przedmiotów do prywatnej kolekcji.
Nagroda płatna w astralnych diamentach.
Cytat:
Pierwszym wyzwaniem związanym z ofertą było to, że nigdzie nawet nie zasugerowano, kto był ofiarodawcą. Czyżby to była jakaś forma testu? Jeśli ktoś nie potrafi odnaleźć zleceniodawcy, to tym bardziej nie odnajdzie egzotycznych przedmiotów? A może był to najzwyklejszy w Sferach żart? Z jakichs powodów Twinklestar postanowił sprawdzić.



__________________________________
1 - filmik z gry Planescape: Torment
2 - Planescape: Torment, główny motyw muzyczny
3 - grafika Wielkiej Kuźni z podręcznika "Factol's Manifesto"
4 - grafika z podręcznika "AD&D 2e Monstrous Compendium Annual Vol. III"
5 - Planescape: Torment, motyw muzyczny Sigil
6 - grafika Kostnicy z podręcznika "In the Cage - a Guide to Sigil"
7 - Planescape: Torment, motyw Nie-Sławy
8 - Fall-From-Grace autorstwa denis48
9 - grafika Gmachu Zapisów z podręcznika “Factol’s Manifesto”
 

Ostatnio edytowane przez Zapatashura : 27-03-2016 o 23:00.
Zapatashura jest offline  
Stary 04-11-2013, 04:43   #2
 
Plomiennoluski's Avatar
 
Reputacja: 1 Plomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputację
Niższa dzielnica miała swoje cienie i blaski, większość blasków pochodziła jednak z płomieni, demonicznych oczu i odblasków na wypolerowanej stali. Dla pierwszaków były to więc w zasadzie same cienie, zwłaszcza kiedy próbowali zaczerpnąć powietrza pełną piersią. Gorion na całe szczęście nie musiał oddychać, pozostawiał tą część przyjemność związaną z okolicami gdzie mieszkał nieco bardziej organicznym bytom. Zapewne dalej by siedział w swoim niewielkim schronieniu nad badaniami i tomiskami, gdyby nie fakt, że w Klatce trzeba było co jakiś czas wyjść rozejrzeć się po okolicy, sprawdzić co w klocokrzewie piszczy. Nie dało się tutaj przetrwać inaczej, a nazywał przecież to miejsce swoim domem od dobrych dwudziestu lat. Twarze się zmieniały, tak samo jak przebrania istot dookoła, niektórych rozpoznawał jedynie po ich umysłach, które dla niego były ciepłymi plamami pośród zimnych twarzy i ścian. Ta przechadzka okazała się wiele bardziej owocna niż większość, przynajmniej teoretycznie.



Szara przechodząca w purpurę dłoń wysunęła się z rękawa szaty i pewnym ruchem zerwała plakat. Garion przyjrzał się bliżej domowi przedstawionemu na obrazku. Rozejrzał się dookoła, to raczej nie wyglądało na coś z Niższej, bliżej Dzielnicy Pani. Jednak w Mieście Drzwi nic nie było pewne, jedne miejsca znikały w ciągu nocy, inne zmieniały się nie do poznania. Zrolował ogłoszenie i wsadził je pod szatę. Nogi praktycznie same poniosły go w miejsce, gdzie mógł się czegoś dowiedzieć. Dzielnica Handlowa, jak sama nazwa wskazywała, była miejscem handlu, jeśli czegoś nie można było dostać na niej w Sigil, to nie można było tego kupić wcale, wystarczyło mieć dość brzdęku... ewentualnie innych środków handlowych. Dusze i przysługi bywały równie popularne co namacalna waluta.

Proces dopytywania się o drogę lub ewentualnego przewodnika przez odłamek był dość specyficzny. Zamiast kłopotać się ze słowami i masą języków jakimi mówiono w pobliżu targowiska, zwyczajnie zalewał umysły dookoła siebie obrazem domu z plakatu i czekał na przebłysk rozpoznania na którejś z twarzy. Ominął jednego z biesów szerokim łukiem, mimo przebłysku zrozumienia, to samo zrobił z githyanką, wątpił żeby te dwie istoty chętnie wskazały mu poprawną drogę, mimo tego że w Sigil często dochodziło do przeróżnych anomalii. Zdecydował się pertraktować w końcu ze sferotkniętym ziemi. Trochę to zajęło, ale dał się przekonać do roli przewodnika za nieco brzdęku.


Nieco więcej czasu zajęło kluczenie między uliczkami, alejkami i budynkami zanim dotarli na miejsce. Garion przyjrzał się dokładnie elewacji i zapłacił genasiemu. Rysunek na plakacie był wcale udaną kopią samego miejsca. Rozejrzał się dookoła, za ewentualnymi strzelcami na dachach czy innymi niemiłymi niespodziankami. Nie miał zamiaru być ofiarą łowców jeleni. Wreszcie wyciągnął dłoń i zastukał energicznie kołatką.


------------------------------------------------------------
Shardmind by numberslayer
 
__________________
Wzory światła i ciemności pośród pajęczyny z kości...
Plomiennoluski jest offline  
Stary 07-11-2013, 11:23   #3
 
Kelly's Avatar
 
Reputacja: 1 Kelly ma wyłączoną reputację
Ktokolwiek napisał cokolwiek o Sigil, dobrego czy złego, napisał zbyt mało stanowczo, by oddać naturę tego miejsca. Pokręconego jak wirujący nad kwiatem bąk, pragnący dobrać się do ociekającego miodem kielicha. Niektórzy mówią: Miasto Bram, Droga do Wolności, inni powiadają: Gówniany Sracz, którego drzwi zatkał ktoś na wyjątkowo solidny skobel. Którzy mają rację? Oczywiście wszyscy, bowiem to jest właśnie Sigil, porąbane miejsce chronione przez istotę, której imienia strach nawet wymówić.




Dziwne jest Sigil, ale wśród owego dziwactwa znaczna część jego mieszkańców stara się zachować chociażby resztki zdrowego rozsądku. Pracują, piją, uprawiają seks, dokładnie jak wszyscy inni, no prawie wszyscy, istnieją bowiem także rasy, których takie przyziemne kwestie nie dotykają kompletnie. Zaś gatunków rozmaitych istot jest mnóstwo. Jeśli kiedyś widziałeś elfy, krasnoludy, niziołki, jeśli spotkałeś genazich oraz giganty, orków, gobasy, trolle oraz kilka innych, jeśli myślisz, że to wszystko, jesteś w wielkim błędzie. Idąc ulicami Sigil bowiem możesz spotkać istoty, które przyprawią cię o drżenie łydek oraz swędzenie nagle spoconych pach. Dostrzeżesz pięknego asimona o niebiańskim obliczu oraz wstrętną, błyskającą mrocznymi fleszami nienawiści postać tanar'riego, czy baatezu. Gdzieś obok przebiegnie czworonogi bariaur pędzący za swoimi sprawami, przypominający centauro-człowieko-barana. Gdzieniegdzie spokojnym krokiem będzie przechadzał się dziwacznej postury, lecz względnie przyzwoity, przedstawiciel githzerai, albo niezwykle podobny do niego członek nikczemnego gatunku githyanki. Nie mówiąc już właściwie o całym mnóstwie pomniejszych istot mieszanej krwi niebieńskiej, nazywanych asimarami oraz otchłannej, czyli tielfingów, których zwą niekiedy diablętami. To jest jedynie początek długiego spisu ras, jakie można dostrzec w tym dziwnym miejscu.

Takie właśnie zestawienie pomieszanych gatunków widział także Dotian, idący czystą oraz elegancko utrzymaną ulicą Gildii Urzędników. Udawał się obecnie do Przybytku Zaspokajania Żądz Intelektualnych, czyli burdelu dla mózgowców, gdzie zamiast organów płciowych, poddawano słodko-drażniącej pieszczocie spragnione umysły. Drapieżnie uniesiony penis oraz okryta rosą cielesnej żądzy łechtaczka nie stanowiły żadnego wyzwania dla istot przekonanych, że prawdziwe perwersje można wyzwolić jedynie wewnątrz tajemniczej sfery umysłu. Melody odpowiadało to. Siostra Dotiana zawsze bowiem miała manierę intelektualistki, skoro zaś jeszcze można było przy tym zarobić ładne pieniądze, dlaczego by nie ... Tak właśnie rozpoczęła pracę wedle słów poety:

... Dobrze mi tu płacą
Za to, co i tak wszak lubię ....

Można więc rzec, że znalazła ścieżkę swojej kariery, sprawując na miejscu przybytku zarówno posługę kapłańską, jak bardziej klasyczną, biorąc pod uwagę miejsce pracy. Jednak Dotian nie wykorzystywał rodzinnych koneksji w tym miejscu. Ściślej mówiąc odwiedzał je po to wyłącznie, żeby spotkać siostrę, rezygnując stanowczo z podniecania się intelektualnymi perwersjami. Po bowiem pierwsze, ruszały go bardziej normalne dla ludzkiego mężczyzny sprawy, po drugie zaś tliła się wewnątrz niego nutka romantyzmu, który oczekiwał, że miłości fizycznej będzie także towarzyszyć uczucie.




Właśnie wolna Melody przyjęła go w stroju służbowym, dość skąpym, jak przystało na burdel, oraz dość eleganckim, jak przystało na lokal wysokiej klasy. Składał się głównie z jasnych kawałków jedwabiu przyozdobionego złotem oraz półprzeźroczystego muślinu, skrywających nieco intymne miejsca, lecz jednocześnie prowokujących klienta do myśli: jakie cudowności zobaczyłby, gdyby się nieco odsłoniły. Melody była ładną brunetką o długich włosach i błękitnych źrenicach, ciele zaś smukłym, lecz nie pozbawionym walorów kobiecego piękna. Miała niespecjalnie wielkie, lecz kształtne piersi, wąską talię, krągłe biodra, ładne nogi, ręce, szyję ... Największą jednak zaletą kapłanki była twarz, pełna subtelności, delikatna oraz niezwykle dziewczęca, jakby wykuta rzeźbiarskim dłutem wyjątkowo utalentowanego mistrza. Uśmiechała się też, jakoś tak pięknie ...

Dotian pojmował doskonale, że ładna oraz inteligentna dziewczyna może się podobać, ale spoglądał na siostrę, jak właściwie chyba każdy brat. Doskonale pamiętał wspólne psikusy, zabawy, dziecinne bójki, wypłakiwanie się na ramieniu po wielkich, niespełnionych, nastoletnich miłościach, wreszcie wyprawę oraz walki. Kochali się oraz pomagali sobie, choć każde inaczej ułożyło swoje losy oraz, po przybyciu do Sigil, na inne sposoby szukało szczęścia i sposobu na poprawę bytu. Nie zazdrościł jej, ale cieszył się, że wreszcie udało się dziewczynie gdzieś załapać, zaś siostra nieraz udzielała mu informacji, dzięki którym znalazł jakieś chwilowe zajęcie. Przybytek bowiem Zaspokajania Żądz Intelektualnych należał niewątpliwie, jak każdy burdel, do najbardziej plotkarskich miejsc Sigil.

Rodzeństwo uścisnęło się radośnie, chociaż nieco zafrasowana Melody wyjaśniła, że nie ma zbyt wiele czasu, gdyż za kilka pacierzy do Sune przychodzi stały klient, pewien podstarzały drow, od dawna znudzony okropieństwami, które zwykła wymyślać jego porąbana rasa. Nagwałcił się, natorturował, namordował już tyle przez swój długaśny żywot, że te klasycznie drowie rozrywki nie sprawiały mu już wystarczająco mocnej podniety. Co innego jednak dominacja intelektualna! Matriarchat ciemnego plemienia elfów pozostawił na nim swój trwały ślad. Wykazanie potęgi swojego umysłu przed kobietą, szczególnie zaś kapłanką sprawiało, że czuł się ponownie młody, jak parę stuleci temu. Nieważne właściwie, że wszystko było udawane! Uwielbiał chwile delektowania się miażdżącą, w jego mniemaniu, siłą intelektu i za to gotów był płacić wielkie pieniądze. Podniecało go to, ruszało, uderzało niczym cudownie pieprzna fala rozkoszy. Nieraz potem przywoływał ją wewnątrz swojej wyobraźni, kiedy samotnie onanizował się fizyczno-psychicznie czekając na kolejne burdelowe spotkanie.
- Potrzebuję twojej pomocy – zaczął Dotian. - Chwila dosłownie ...
- Mam nieco odłożonego u szefowej grosza, jeśli potrzebujesz
... - przerwała szybko Melody, pewnie dumając, co zmalował ponownie jej brat.
- Nie tym razem, słowo, nic nie zrobiłem. Słuchaj, szukam pewnego miejsca?
- Miejsca, jakiego miejsca
? - zdziwiła się.
- Budynku dokładnie.
- Coś związanego z pracą
? - zainteresowała się.
- I tak i nie. Posłuchaj ... - streścił jej ogłoszenie. - Jak więc widzisz, może udałoby się znaleźć pracę za solidną płacę.
- Astralne diamenty, hm, aż trudno uwierzyć
... - była pod wrażeniem. Każdy byłby zresztą, biorąc pod uwagę sposób wynagrodzenia.
- Wiem doskonale, jeśli jednak to prawda ... - wszedł jej w słowo wręcz.
- ... to byłaby wspaniała okazja – dokończyła zdanie zastanawiająca się nad tym wszystkim Melody.
- Właśnie dokładnie tak jak mówisz – przytaknął. - Tyle jednak, że nie wiem, gdzie jest ten budynek. Przeoczenie nadawcy, specjalny brak mający wzbudzić zainteresowanie, jakaś próba, ech, nie mam pojęcia.
- Jak wygląda?
- Daj mi coś do pisania, zaraz pokażę
.

Wkrótce pod wprawną ręką Dotiana, który wprawdzie nie był artystą, lecz specem od konstrukcji oblężniczo – obronnych, zaczął powstawać dom, owszem w wersji uproszczonej, lecz zaznaczającej najważniejsze szczegóły. Pokazującej dokładnie liczbę pięter, wieżyczek, okien, a także prezentujące wyraźnie najistotniejsze szczegóły zdobiennicze, czyli po prostu to, co zapamiętałby każdy wojskowy architekt.
- Jak więc można dostrzec – wyjaśniał siostrze – budynek jest dość charakterystyczny. Bogaty zdobieniami oraz mający kompletnie pokręcony styl, przeładowany detalami wręcz. Niewątpliwie
sensowne byłoby założenie, że leży gdzieś w Dzielnicy Urzędniczej, może Gildyjnej ... naprawdę pojęcia nie mam ...
- Niestety ja też, teraz zaś się śpieszę ... dobra jest, braciszku. Zostaw mi obrazek, popytam dziewczyn, one zaś swoich klientów, może uda ci się pomóc. No daj teraz buziaka, dobra, muszę pędzić ... - całus muskający policzek, parę szybkich wskazówek i ustalenie kolejnego spotkania, wreszcie miły, rysujący się na jej ustach uśmiech oraz machnięcie dłonią na do widzenia, właściwie już spoza kotarki prowadzącej na korytarz, zakończyły wizytę.

Potem ponownie były długie, czyste ulice Dzielnicy Urzędników.




Śpieszący się przechodnie, rozdyskutowani kapłani. Jakiś ilihtid stojący pod ścianą budynku pewnie oczekiwał kogoś, wyróżniający się potężnym pancerzem jaszczuroludź szedł dumnie środkiem, natomiast pokryty szeregiem blizn barbarzyńca uśmiechał się nieco krzywo do młodej dziewczyny tieflingów. Ruch taki, jak zwykle na tych ulicach wieczorową porą.

Następnego dnia przed południem już był u siostry. Pracująca noc całą kobieta dopiero wstała, koszmarnie iście ziewając. Patrzyła jakoś przy tym na braciszka ciężkostrawnym wzrokiem, który zna każdy, gdy zdarzy mu się obudzić kogoś mocno zaspanego. Dopiero ciepły herbaciany napar pomógł nieco, przełamując naburmuszenie dziewczyny. Połagodniała nieco, chociaż do wesołości sporo jeszcze jej brakowało.
- Masz niedojdo, znalazłam ci – podała mu złożoną kartkę, na której widniały jedynie dwa słowa: Dzielnica Gildii. Przeczytał je głośno.
-Tylko tyle – wyrwało mu się odruchowo.
- A pewnie, jeszcze czego – naburmuszyła się, jednak wyjaśniła. - Tyle zdołał sobie przypomnieć jeden z naszych klientów. Ty pewnie myślisz, że to łatwo tak? Niby budynek charakterystyczny, ale Sigil jest wielkie. Wspaniałych domostw jest mnóstwo, ciesz się, że chociaż tyle znalazłam.
- Dzielnica Gildii
? - powtórzył Dotian.
- Tak właśnie, facet zaklinał na wszelkie świętości, że kojarzy ten budynek właśnie stamtąd.
- Popytam
- Tak dokładnie zrób, a teraz wybacz, idę się powylegiwać w wannie, bowiem jeśli ciepła woda nie postawi mnie na nogi, to nie wiem co przy tym pomogłoby
.

Chwilę potem był już w Dzielnicy Gildii. Tradycyjne miejsce zamieszkania rzemieślników, artystów, kupców oraz ogólnie średnich warstw społeczeństwa przyjęło go tradycyjnie grzecznie. Poszukujący budynku Dotian pytał wyłącznie osoby wyglądające na jako tako przyzwoitsze, toteż zawsze otrzymywał kulturalną odpowiedź wzbogaconą słówkiem proszę:
- Przykro mi, proszę pana, nie mam pojęcia.
- Proszę wybaczyć, ale nie kojarzę.
- Proszę się odpierdolić.

Przynajmniej takie były najczęstsze, zaś kilka innych okazało się błędnym tropem.




Wreszcie spotkał miłą dziewczynę – tieflinga, która wydawała się poznawać wspomnianą budowlę. Choć mówiła dosyć enigmatycznym, pełnym wahania głosem.
- Wydaje mi się, że ... - urwała jakby zastanawiając się nad słowami Dotiana, który opisał jej dom – wydaje mi się – powtórzyła lekko niepewnie – właściwie wydaje mi się na pewno chyba, że widziałam go. Właściwie dokładnie taki sam, jak pan właśnie opowiada.
- Byłbym pani naprawdę wdzięczny. Szukam tego budynku już całkiem długo, jeśli wie pani, byłoby świetnie.
- Tak chyba dokładnie pamiętam. Wiem niewątpliwie, że widziałam go. Taki jest interesujący oraz ciekawił mnie. Miał taki sympatyczny dach, mocno pochyły, jednak niech pan sobie wyobrazi, jakiś kotek łaził sobie po owej krzywiźnie. Bardzo ciekawe!
- Pani powiada, kotek.
- Taki piękny puszysty, mający parę białych łatek na swoim futerku
- wyjaśniła. - Bardzo lubię koty, a jak pan?
- Wolę psy.
- Też je lubię, ale smaczniejsze są jednak koty
– stwierdziła panna tiefling.
- Aaa jeść ... - pojął wreszcie.
- Jeść właśnie – uśmiechnęła się – idę do jakiejś miłej gospody.
- Natomiast jednak ja szukam owego domu. Pamięta pani, gdzie jest
? - niecierpliwił go miły dla ucha, ale niewiele mówiący szczebiot. Właściwie odnosił przekonanie, że ma kolejny ślepy strzał, nawet kiedy dziewczyna wreszcie coś wyjaśniła. Ale jednak nie! Na podstawie wskazówek dziewczyny odnalazł boczną uliczkę. Był dom! Dokładnie właśnie ten budynek, którego długo poszukiwał.


-------------------


Obrazki z
Fantasy Girl Priestess Tenderness Wind Chen Lin Anime Photo Shared By Bryn | Fans Share Images

trg-art (Bartlomiej Turek) on deviantART

Samize (Samiz�) on deviantART

Candy-Janney (Candy D. Janney) on deviantART

cytat piosenki: Nasza klasa Jacka Kaczmarskiego
 

Ostatnio edytowane przez Kelly : 07-11-2013 o 18:49.
Kelly jest offline  
Stary 08-11-2013, 17:28   #4
 
Blaithinn's Avatar
 
Reputacja: 1 Blaithinn ma z czego być dumnyBlaithinn ma z czego być dumnyBlaithinn ma z czego być dumnyBlaithinn ma z czego być dumnyBlaithinn ma z czego być dumnyBlaithinn ma z czego być dumnyBlaithinn ma z czego być dumnyBlaithinn ma z czego być dumnyBlaithinn ma z czego być dumnyBlaithinn ma z czego być dumnyBlaithinn ma z czego być dumny
Wielokrotnie zastanawiała się co ją podkusiło, by przybyć do Sigil, jeszcze częściej dumała dlaczego z takim uporem chodzi do Ula i próbuje pomóc tym, którzy chyba w ogóle tej pomocy nie pragną. Klatka drażniła ją coraz bardziej, a Ul doprowadzał na skraj rozpaczy. Bywała tam przez większą część tygodnia, pozostałe dni pożytkując na zarabianie pieniędzy leczeniem innych eldrinów i elfów, grając na harfie w Sztylecie i Firkinie, bądź po prostu odpoczywając tam. Te krótkie momenty oddechu pozwaly zachować jej jeszcze resztki zdrowia psychicznego, które bywało mocno wystawiane na próby przez Ul. Dzielnica ta zdawała się być czystym Chaosem, a wszyscy jej mieszkańcy mniej bądz bardziej szaleni. Może dlatego nie potrafiła ich zostawić? Może ciągle tkwiący w sercu cierń sprawiał, iż w ten sposób próbowała zmazać poczucie winy? Nie wiedziała, zdawała sobie jednak sprawę, że jeszcze trochę i w końcu będzie musiała opuścić to miejsce. Najpierw jednak należało znaleźć jakiś sposób na panoszącą się w Ulu zarazę.

Ogłoszenie pojawiło się jak na życzenie. Astralne diamenty, które ktoś proponował, mogłyby pomóc rozwiązać problem tajemniczej choroby. Pytaniem pozostawało kto jest zleceniodawcą i gdzie znajduje się przedstawiony na rysunku budynek. Przyjrzała się dokładnie detalom budowli chcąc jak najlepiej zapamiętać szczegóły i skierowała swe kroki w stronę Dzielnicy Urzędniczej. Zamierzała odwiedzić swoje dwie ulubione tawerny i tam zasięgnąć języka. Najpierw jednak musiała skorzystać z łaźni i przebrać się w coś odpowiedniejszego.

“Pod strumykiem” była niewielkim przybytkiem kąpielowym ulokowanym bliżej bramy prowadzącej do Ula i gubiącej się gdzieś wśród bardziej reprezentatywnych budowli ją otaczających. Estel lubiła tam bywać, gdyż ceny nie należały do zbyt wygórowanych. Stojąca w wejściu elfka uśmiechnęła się do niej, gdy podeszła uiścić opłatę, po czym zawołała młodziutką asimarkę, która poprowadziła ją do przebieralni.
Tam z ulgą zrzuciła ubranie, upięła wysoko włosy i poszła do centralnego pomieszczenia. Miała szczęście, gdyż nie było nikogo poza jeszcze jedną klientką.



Obmyła się najpierw i dokładnie spłukała, w tym czasie kobieta zdążyła już zanurzyć się w basenie i kapłanka czuła jej wzrok na sobie. Nie przejmowała się tym, nie miała się czego wstydzić, choć może jej ciało było trochę chudsze niż powinno - praca w Ulu robiła swoje.
Wstała i z naturalną gracją weszła do gorącej wody uśmiechając się lekko do drugiej klientki. Usiadła spokojnie po przeciwnej stronie niż ona na specjalnej ławeczce umieszczonej przy brzegu basenu. Przymknęła oczy ciesząc się chwilą spokoju. Nie dane jednak jej było nacieszyć się nim zbyt długo, gdyż usłyszała kroki i w głównej sali pojawiły się kolejne klientki, a także mężczyzna mający w sobie z całą pewnością dużą domieszkę krwi mrocznych.



Zamarła wpatrując się w niego zafascynowana, a on podszedł na skraj basenu i zwrócił się do niej i drugiej kobiety miękkim głosem.
- Która z Pań zamawiała masaż?
Tamta wstała płynnym gestem odpowiadając tym samym na pytanie.
- Zapraszam, zatem. - wskazał drugi korytarz i poczekał aż kobieta ruszyła, by do niej dołączyć.
Estel otrząsnęła się, by ujrzeć dwie elfki wchodzące do basenu. Były tak pochłonięte rozmową, że zdawały się w ogóle nie dostrzegać tego co dzieje się wokół nich. Kapłanka westchnęła cicho i wstała. Nie miała ochoty dłużej tu zostawać.
W przebieralni ubrała przyniesioną z mieszkania prostą, zieloną suknię, rozczesała włosy i zostawiła je rozpuszczone, po czym przejrzawszy się w lustrze ruszyła najpierw do Firkina.
Grywała tam na harfie, miała stałą publiczność i znajomych, więc większe szanse, iż czegoś się dowie były właśnie tam.

WRZUTA - 17-In Taberna (Germany, XIII)

Tawerna ta mieszcząca się w Niższej Dzielnicy była prawdziwą oazą w dżungli Sigil. Bardziej niż gospodę przypominała w zasadzie oranżerię czy szklarnię i była oblegana przez istoty z wyższych Planów. Eladrinka zaraz po wejściu została wchłonięta przez wielobarwny tłum. Gdzieś z boku ktoś wykrzyknął jej imię, machnęła powitalnie ręką i zaczęła przepychać się w stronę szynku, by przywitać się z właścicielem. Bariaur uśmiechnął się na jej widok.
- Będziesz dzisiaj grała? - zapytał zaraz po powitaniu i podał jej kielich słodkiego wina.
Skinęła głową w podzięce.
- Niestety nie, mam sprawę do załatwienia. - odparła siadając przy ladzie.
- Jakiś specjalny chory? - zerknął na nią podejrzliwie. - Mam nadzieję, że nie przyprowadziłaś tu nikogo…
- To zupełnie co innego. - uśmiechnęła się lekko upijając łyk trunku, który jak zawsze smakował tutaj jak w domu. - Może nawet będziesz mógł mi pomóc. - stwierdziła i opowiedziała o ogłoszeniu dokładnie opisując wygląd budynku. Mężczyzna pokręcił lekko głową.
- Niestety, nie pomogę. Nic mi to nie mówi. Będziesz musiała popytać innych.
- Tak zrobię. - odparła i biorąc kielich ruszyła na obchód tawerny.
Kilka godzin i wypitych trunków później zniechęcona ulokowała się w alkierzu. Nikt nic nie wiedział, za to wszyscy pytali kiedy będzie grała, znaleźli się też chętni to pogłębienia znajomości. Estel obawiała się, że jeszcze kolejny kielich wina i nie będzie miała nic przeciwko temu.
- Nie troskaj się droga Estel. - usłyszała znajomy głos, który wyrwał ją z zamyślenia.
Uniosła błękitne spojrzenie, by ujrzeć Severa - Aasimona, z którym kilkakrotnie współpracowała. Zaprosiła go gestem by usiadł.
- Witaj, Severze. - uśmiechnęła się lekko do niego. - Staram się być dobrej myśli.
- I bardzo dobrze, gdyż wiem, gdzie jest miejsce o które pytasz. - powiedział spokojnie dosiadając się.
Spojrzała na niego uważnie z nadzieją w oczach.
Pokiwał lekko głową.
- Tylko mam prośbę. - spojrzał na nią uważnie. - Nie pójdziesz tam od razu, tylko najpierw się prześpisz. - dokończył.
Eladrinka spojrzała na niego kompletnie zaskoczona.
- Gdybym Cie nie znała, stwierdziłabym, że próbujes zmnie namówić do wspólnego snu. - zaśmiała się cicho. - A Ty się martwisz… - spoważniała. - To niezwykłe w Sigil, dlatego chyba będę musiała się do rady zastosować.
Uśmiechnął się z wyraźną ulgą.
- Za dużo wypiłaś, to nie byłby dobry pomysł, by iść załatwiać w tym stanie interesy. - pokiwał lekko głową jakby do siebie, ale zaraz kontynuował widząc lekkie zmarszczenie jej brwi. - Budynek znajduje się w Dzielnicy Gildii.
- Dziękuję Severze. - skinęła głową w podzięce i postawiła mu szklanicę cydru. - Wypij proszę za moje powodzenie. - uśmiechnęła się i wstała od stołu.
- Uważaj na siebie.
Posłała mu ostatni uśmiech i ruszyła w kierunku wyjścia.

Nie lubiła łamać raz danego słowa, więc na poszukiwania budynku wybrała się dopiero następnego ranka, gdy alkohol wywietrzał z głowy i odespała parę ostatnich dni. Podpytywanie przechodniów było równie skuteczne co bywalców Sztyletu i Firkina, ale i tym razem szczęście jej sprzyjało, gdyż w pewnym momencie po prostu się zorientowała, że stoi przed poszukiwanym budynkiem. Podeszła do drzwi, rozejrzała się uważnie i zapukała.

__________________________________________________ __________
Obrazek 1 - Kopeikingallery.com
Obrazek 2 - Ylafa on deviantART
 
Blaithinn jest offline  
Stary 09-11-2013, 23:30   #5
 
Zapatashura's Avatar
 
Reputacja: 1 Zapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputację
Ulice Sigil są dziwne z wielu powodów. Jednym z nich jest to, że można chodzić nimi całe życie i zawsze dojść do tego samego miejsca, aż nagle z dnia na dzień ulica kończy się ślepym zaułkiem. Albo co gorsza wyjściem na teren ulicznego gangu. Albo już w ogóle fatalnie – portalem do Żywiołowego Chaosu. Trójka awanturników szukając budowli z plakatu nie wiedziała, że kiedyś znajdowała się ona na dużym placu, otoczona wyśmienitymi domostwami i była świadkiem licznych przyjęć bogatych handlarzy, wpływowych urzędników, a nawet faktoli – przywódców Frakcji. Od tamtych dni chwały minęły jednak stulecia. Liczba Frakcji spadała od kilkudziesięciu, przez piętnaście po Wielkim Przewrocie, aż do okolic zera po Wojnie Frakcji. Tak samo budynek z centrum placu przemieścił się wgłąb ulicy, a potem gdzieś w boczną alejkę. Jakiś tępak mógłby w tym miejscu zakrzyknąć „ale jak to; budynki nie dostają nóg i nie chodzą”! Faktycznie, nie chodzą. Dokładnie tak jak dabusy, które sprawiają, że miasto niezauważalnie, lecz nieustannie zmienia swoje oblicze. To co milenium temu było placem zdążyło zostać zrównane z ziemią, na której następnie postawiono nowe budynki, tworzące nowe ulice. „A niby jak te całe dabusy to robią, skoro nie chodzą”? Jak to trzeba wszystko Pierwszakom tłumaczyć...



1

Dabusy są sługami Pani Bólu. Są wysokie, smukłe, ich cera ma chorobliwą, zielonkawą barwę, a włosy są siwiuteńkie, jakby całe dnie spędzali w Niższej Dzielnicy (co nierzadko jest prawdą). Pod swoimi szatami prawdopodobnie mają nogi, ale z nich nie korzystają – unoszą się bowiem kilka stóp nad ziemią. Nikt za bardzo nie wie, dlaczego wybrali sobie taki sposób poruszania się, a jeśli je o to spytać, to odpowiadają:

Cytat:

2
Naprawdę! Porozumiewają się tworząc w powietrzu unoszące się symbole. I trzeba mieć nie lada łeb, żeby rozgryźć o co im w ogóle chodzi.

Dość jednak dygresji. Estel, Dotian i Garion, każde w swoim tempie odnalazło w końcu właściwą uliczkę. Dzielnica Gildii była jedną z bezpieczniejszych, ale każdy zbaczając z głównych ulic Klatki musiał być czujny. Poza tym każde z trójki poszukiwaczy przygód liczyło się z tym, że ogłoszenie mogło być zwykłą podpuchą. To, że wskazany budynek znajdował się na uboczu jedynie wzmagało czujność. Jak każde z nich się jednak przekonało- niesłusznie. Po przebyciu wąskiej i krętej alejki oczom ukazywało się podupadłe, lecz wciąż sprawiające duże wrażenie domostwo.





3

Nie było wysokie, raptem dwupiętrowe, ale centralna wieża górowała nad każdym, kto się do niego zbliżał. Ciemne drewno było zmurszałe i przez ostatnie stulecie gościło na pewno więcej korników niż prawdziwych domowników. Szczerze mówiąc, ktoś przesądny gotów byłby powiedzieć, że dom był nawiedzony. We wszystkich wszak opowieściach, nawiedzone domy opisywało się dokładnie tak, jak ten stary budynek przed który jeden po drugim, niezależnie od siebie przybywali skuszeni plakatem awanturnicy.
Pierwszym spośród nich był Garion. Kołatka przy próbie wykorzystania jej do tego, do czego została stworzona, zachrzęściła od rdzy i pozostała w dłoni Odłamka. Ten, pierwotnie lekko zdziwiony, postanowił nie trudzić się dłużej tymi dziwnymi zwyczajami istot żywych i po prostu otworzył drzwi. Te zaskrzypiały przeraźliwie na zawiasach, a następne zazgrzytały na podłodze, na którą osiadły. Skrzydło dało się jedynie uchylić, dalej nie chciało ustąpić. Można je było prawdopodobnie wyważyć, lecz Garion nie zdecydował się na takie rozwiązanie. Przecisnął się jedynie, pozostawiając domostwo otwarte dla tych, którzy mieli dopiero przybyć za nim.
Drugą osobą okazała się Aedd'aine. Choć wejście było uchylone, zastukała grzecznie mając nadzieję na jakąś reakcję domownika. Nic jednak takiego nie nastąpiło. Eladrinka ostrożnie wśliznęła się do środka i doświadczyła tego, co kompletnie zignorował Odłamek – powietrza. Zapach potwornej stęchlizny uderzył ją w nozdrza szybko stając się pretendentem do miana najgorszego gazu jaki można wdychać.
Ostatnim spośród trójki przybyszów okazał się Dotian. I on poszedł w ślady poprzedników, przeciskając się przez uchylone drzwi i doświadczając widoków i zapachów, które jakoś nie przystawały do wizji zapłaty w astralnych diamentach. Budowla w środku była niestety dość nieciekawa- pajęczyny, kurz, próchniejące drewno. Nie zachował się żaden majestat, który ratował dom od zewnątrz.
I tak oto trzy osoby przemierzały pełne kurzu i pajęczyn korytarze domostwa, szukając osoby odpowiedzialnej za ogłoszenie. Garion, jako że był pierwszy, zwiedził niemal całą budowlę. Parter i piętro. Wejście do wieżyczki zamknięte było na głucho, a na dobijanie się do drzwi nie odpowiadał absolutnie nikt. Wszystko to zaczynało wyglądać jak to, co śmiertelnicy nazywali 'żartem'. Odłamek najwyraźniej po prostu tracił czas. I dlatego też skierował się do wyjścia.
Estel zdążyła obejrzeć prawie cały parter – ogromne pokoje, wypełnione stołami, stolikami, krzesłami i fotelami, które pewnie połamałyby się pod byle ciężarem. Gdyby nie to, że Ul solidnie zahartował eladrinkę, cały ten bród i pająki wygoniłyby ją pewnie z budynku dawno temu. Tak jednak się nie stało. Zamiast tego zaalarmowało ją skrzypienie schodów. Ostrożnie, spodziewając się prędzej napaści niż spotkania zleceniodawcy tajemniczego ogłoszenia, Estel skierowała się do klatki schodowej. I tam też ujrzała schodzącą na dół bardzo dziwaczną istotę: szaro-purpurowy kryształ, wyrzeźbiony w na poły humanoidalny kształt. Konstrukt, jak nic. Zdawało się, że to jakiś golem. Może stróż tego miejsca?
Ostatniemu z przybyszów, Dotianowi, nie dane było spokojnie pozwiedzać wiekowego domostwa. Wystarczyło przejść zatęchłym, zakurzonym hallem, by prócz poirytowanych nieoczekiwanym najściem pajączków, dojrzeć inne żywe istoty. A przynajmniej jedną - srebrnowłosą elfkę, ubraną w prostą, zieloną suknię. Gdyby odziana była w biel, Twinklestar gotów byłby uwierzyć, że zobaczył ducha, a dom naprawdę jest nawiedzony. Może i zresztą był. Purpurowa, poruszająca się, kryształowa rzeźba stojąca na schodach nie przypominała niczego żywego. Kojarzyła się wojownikowi raczej z żywiołakami, jakie zdarzało mu się widywać w Dziewiątym Bastionie.


___________________________________
1 - Dabus By Eric Deschamps
2 - Rebus By Ed Cox
3 - Ennio Moricone: "Osservatori Osservati"
 

Ostatnio edytowane przez Zapatashura : 27-03-2016 o 23:03.
Zapatashura jest offline  
Stary 22-11-2013, 09:30   #6
 
Kelly's Avatar
 
Reputacja: 1 Kelly ma wyłączoną reputację
Estel była zła. Nie dość, że najpewniej dała się oszukać, to jeszcze właśnie niszczyła sobie jedną z niewielu sukienek nadających się do zakładania na jakieś spotkania. Ponure rozważania przerwał jej dźwięk skrzypiących schodów ruszyła więc w tamtym kierunku i
zamarła widząc konstrukt. Strażnik? Jakaś próba?
- Szukam właściciela. - odezwała się w stronę tej dziwnej istoty, nie bardzo wiedząc czy w ogóle jej odpowie, czy od razu zaatakuje, a może kompletnie zignoruje.
Garion spojrzał uważniej na eladrinkę, zdawało się że to przedstawicielka tej rasy, chociaż nie miał pewności, organiczni jakoś często mu się mylili.
- Ja też. - Odłamek postanowił użyć głosu, czynił to rzadko, ale wolał nie przestraszyć samicy, czy też kobiety jak woleli się nazywać. Przyjrzał się jej uważnie od stóp do głów i przemówił prosto do jej umysłu. - Poza jednymi zamkniętymi drzwiami w wieżyczce niczego tu nie ma - Nie lubił swojego przypominającego kryształowe dzwoneczki głosu, wolał komunikować się bezpośrednio.
Drgnęła zaskoczona głosem w jej głowie a także swobodną odpowiedzią istoty, która wskazywałaby, iż ma do czynienia z przedstawicielem bądź przedstawicielką nieznanego jej gatunku rozumnego.
- Wybaczcie, proszę tak obcesowe powitanie. - odpowiedziała tradycyjnym sposobem i skinęła głową powitalnie. - Wygląda na to, że ktoś zrobił nam kawał… - westchnęła.

Chyba wyszła kicha, przynajmniej tak początkowo Dotianowi się wydawało. Wlazł jakoś przez te półprzymknięte drzwi do środka, lecz powitały go wyłącznie stare, pokryte pajęczynami rupiecie, które wywoływały wyłącznie chęć kichania. Bowiem tumany kurzu wznosiły się przy każdym kroku. Moment trwało, zanim potrafił dostrzec przez pogrążony półmrokiem hall cokolwiek, poza ową starzyzną.
- Czyżby to była dalsza część próby, czy ktoś zrobił paskudny kawał? - mruknął pod nosem, kiedy nagle dostrzegł kogoś na schodach schodzących do wejściowego pomieszczenia. Bystrooki pewnie elf mógłby widzieć coś więcej, ale on póki co dostrzegał jedynie smukłą, pełną gracji kobiecą sylwetkę. Piękne włosy dziewczyny iskrzyły prawdziwym srebrem, zaś zieleń sukni pięknie z nimi kontrastowała. Oblicza jednak, póki co, nie potrafił jeszcze rozpoznać. Ktoś ponadto był jeszcze chyba za nią, ale ogólnie to już jakiś niemal cień. Kobieta wymieniła z cieniem kilka uwag, zbyt cichych, żeby być zrozumiałymi dla Dotiana. Widocznie była właścicielką tego budynku.
- No, wreszcie – mruknął pod nosem, zas głośno powiedział.
- Witam panią, przyszedłem tutaj w sprawie pani ogłoszenia przedstawiającego wizerunek niniejszego budynku. Czy jest może jeszcze aktualne? - spytał głośno dziewczynę.

Robiło się interesująco, czyżby jednak dziewczyna tylko podpuszczała bo że również szuka czegoś z ogłoszenia? Czyżby sama była organizatorką a tamten mężczyzna rozpoznał ją i wiedział coś więcej? Pytania bezustannie napływały do głowy Odłamka, o ile to nią myślał, nikt nigdy nie zdołał tego na dobre ustalić. Trzeba było przygotować się na dodatkowe niespodzianki, w takim miejscu mogło czaić się wszystko. Posłał kulę łagodnego światła mniej więcej na środek pokoju, tak by objęła wszystkich stojących na dole swoim blaskiem.

Ktoś wziął ją za właścicielkę? Czy elfka pozwoliłaby na doprowadzenie domostwa do takiego stanu? Przez chwilę mignęło jej wspomnienie pokoju oświetlonego jedynie blaskiem kominka i pająka chodzącego po poręczy łóżka. Nie! Nie czas o tym myśleć. Coraz bardziej żałowała wyboru stroju, jeszcze ją będą brali za twórczynię tego zamieszania. Odwróciła się w stronę mówiącego, by wyprowadzić go z błędu, gdy niespodziewanie pojawiła się kula światła. Zamrugała zaskoczona, a po chwili na jej twarzy odmalowało się jeszcze większe zdziwienie, gdy ujrzała i rozpoznała wojownika.
- Dotianie, Ty również tutaj?
Chyba jakos przesłyszał się, kiedy musnęło uszy jego własne imię. Dotianie bowiem rzekła, srebrzystym, niczym górski strumień głosem. Ale właściwie, także jednak on kojarzył tą piękną, wysublimowaną tonację, którą mogły wydać jedynie struny głosowe elfiej dziewczyny. Początkowo wydawało mu się to dziwaczne, jak bowiem, albo właściwie, jakim sposobem mogłaby się tutaj pojawić ONA? Pewnie ktoś podobny … jednak nie! Niewątpliwie był to jej głos, własnie jej, niczyj inny. Ale jednak …
- Estel Estel - powtórzył imię dziewczyny - to ty? Naprawdę właśnie ty, powiedz proszę … - czyżby elfka, pełna wyjątkowego uroku Estel była autorka tego dziwacznego ogłoszenia.

Garion przyglądał się dwójce, najwyraźniej się znali. Coraz więcej wskazywało na to, że całe to ogłoszenie, mogło być ich sprawką a przed nim urządzali jedynie przedstawienie. Może też całkowicie się mylił i zostali tu zwabieni tak samo jak on. Wolał się jednak przygotować i miał zamiar się bronić przy jakichkolwiek przejawach agresji z ich strony.
- To wasza sprawka? - Przekazał bezpośrednio do głów obojga i rzucił plakat z miejsca gdzie stał, na podłogę między nimi.
W łagodnym świetle kuli dało się dostrzec, iż zielona suknia eladrinki jest lekko znoszona i pozbawiona jakichkolwiek ozdób. Dziewczyna nie wyglądała na osobę mogącą posiadać astralne diamenty, ale sam budynek również nie mieścił się w kategoriach posiadania przez kogoś nimi dysponującego. To był Dotian, wygląd i sposób mówienia pasowały, tylko co on robił w takim miejscu jak Sigil? Już, już otwierała usta by odpowiedzieć z uśmiechem wojownikowi, gdy usłyszała pytanie w swej głowie. Zwróciła się ponownie w stronę dziwnej istoty.
- A czy wyglądam na kogoś, kto posiada astralne diamenty? - odparła spokojnie, choć kompletnie nie mieściło się w jej głowie, by ktoś mógł pomyśleć, że może zrobić taki głupi żart. Bo to wszystko najwyraźniej było jakimś żartem.
- Pozory mylą, nie zaprzeczyłaś że to wasza sprawka. - Odparł krótko i rzeczowo odłamek, jedynie kobiecie. Często nie rozumiał ludzi, byli jedną z większych zagadek, już Dabusy było łatwiej zrozumieć.
- Nie ja dałam to ogłoszenie - odpowiedziała cierpliwie. - Przyszłam po to, by na nie odpowiedzieć.
- Całkiem jak ja
. - Powiedział beznamiętnie w umysłach obojga. Nie dodał, że uważa to jedynie za prawdopodobne, czy też że ufa znającej się parce tak samo jak każdemu innemu klatkowiczowi, czyli wcale. - Na górze są jedne zamknięte drzwi… można je sprawdzić lub opuścić to miejsce, niczego innego tu nie ma. - Dodał po chwili.
- Możemy spróbować otworzyć tamte drzwi… - powiedziała coś mało przekonanym głosem i zerknęła pytająco najpierw na Dotiana, by potem skierować spojrzenie na Gariona. Szczerze powiedziawszy wolałaby stąd wyjść i spokojnie porozmawiać z mężczyzną, ale jeśli nie dowie się czy to napewno głupi kawał, jeszcze długo będzie się nad tym głowić.

Dominujące kompletnie zaskoczenie nie pozwoliło Dotianowi odpowiedzieć wcześniej, tylko wręcz przymurowało do podłogi, niczym przylepione klejem jaskiniowych sznurkowców. Pewnie dlatego właśnie ani się nie odezwał do Estel, która potwierdziła, że jest właśnie jego znajomą, ani do rzucającego niemiłe sugestie obcego stwora. Po prostu przeczekał, przestał, aż wreszcie doszedł do siebie.
- Miło cię widzieć, Estel – odpowiedział elfce nieco formalnie, gdyż po pierwsze ona także trzymała konwenans, po wtóre był jeszcze ów osobnik. Zresztą właściwie dlaczego miałaby nie trzymać? Poznali się kiedyś, ot tyle właściwie, nawet jeśli mu się podobała ... - Natomiast właściwie pan – odpowiedział głośno dziwacznej istocie – się nieco pomylił. Być bowiem może, że to właśnie pana sprawka, bowiem niby co wiem na pański temat? Tyle jednak, iż zakładam, że powiada pan prawdę, co do owego ogłoszenia. Identycznie dosłownie wczoraj przeczytałem ja oraz stwierdziłem, że to pewnie dobra okazja zarobku. Wątpliwe jednak, żeby właściciel takiej rupieciarni płacił diamentami, dlatego zastanawiam się, czy po prostu nie wyjść ... jednak właściwie, skoro jakoś już tu przytuptaliśmy, spróbujmy otworzyć owe, przez pana wspomniane drzwi – miał właśnie taki obyczaj, że do obcych zawsze zwracał się z daleko posuniętym, lecz chłodnym szacunkiem. Taki właściwie rodzaj grzecznego powiedzenia: nie życzę sobie ani uwag, ani poufałości. Taki sposób wypowiadania się znikał po bliższym poznaniu danej osoby.

Trzymała konwenans, gdyż sama nie bardzo wiedziała jak się zachować. Polubiła Dotiana, ale też ciągle obawiała się, że usłyszy krążące o niej plotki wśród niektórych żołnierzy i straci jego szacunek. Nie miała pewności, że właśnie w czasie kiedy się nie widzieli, nie dotarły do niego. Poza tym kryształowy osobnik gadał wprost do jej głowy, co mocno dekoncentrowało. Jednak, na "Miło Cię widzieć, Estel" wojownika, uśmiechnęła się promiennie.
- Ciebie również - w barwie jej głosu dało się wychwycić dużo cieplejsze tony.- Sporo czasu minęło. Kto by się spodziewał, że kolejny raz spotkamy się właśnie w Sigil - uśmiechnęła się ponownie.
- Nikt pewnie - przyznał - ciekawie się stało … Cieszę się, że spotkałem cię, choć okoliczności są dziwne, ale co tam. Ważne jest, że jakoś się udało. Natomiast co do tego budynku. Miałem jakąś nadzieję, że to ogłoszenie jest prawdziwe, tymczasem chyba wątpię, ale chodźmy do tamtych drzwi. Przy tym ogłoszeniu, które czytałem, nie było podanych namiarów. Może właściciel - ekscentryk ponownie bawi się jakoś z tymi, którzy przeczytali jego ogłoszenie - dumał Dotian nad sytuacją.
- Chodźmy - Zgodził się z ludźmi i ruszył w stronę drzwi do wieżyczki. Wolał wiedzieć czy znajdzie się tu wreszcie coś sensownego czy jedynie tracił czas. Co prawda, gdyby faktycznie nikt tu nie mieszkał, można było pomyśleć o przeniesieniu tu pracowni, w okolicy było wyraźnie mniej demonów.
Poczekała aż Dotian do niej podejdzie i dopiero wtedy ruszyła po schodach na górę.
 
Kelly jest offline  
Stary 22-11-2013, 11:31   #7
 
Plomiennoluski's Avatar
 
Reputacja: 1 Plomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputację
Już wchodząc na górę dałoby się usłyszeć nowy dźwięk rozchodzący się po domostwie. Dałoby się, gdyby schody nie trzeszczały tak potwornie pod stopami. Niestety trzeszczały, więc eladrinka wyłapała hałas dopiero stojąc pewnie na piętrze. Dźwięk docierający do jej uszu zupełnie nie pasował jej do otoczenia, ale jak na złość nie chciał brzmieć inaczej - stukot kopyt.
- Pewnie właśnie tam, kryje się nasz sympatyczny kombinator, albo owe drzwi jednak nic nie znaczą, tak czy siak trzeba sprawdzić - rzekł lekko krzywiący się Dotian cichym głosem, właściwie bardziej do powietrza, niźli jakiejkolwiek osoby.

Estel straciła zainteresowanie drzwiami, gdy dotarli na szczyt schodów. Przez chwilę uważnie nasłuchiwała, by potem odwrócić się w stronę korytarza, z którego zdawało się jej, że dochodzi stukot.
- Wydaje mi się, że powinniśmy jednak zainteresować się tym kierunkiem. - powiedziała ostrożnie wskazując korytarz. - Słyszę coś… - spiczaste uszka lekko drgnęły jakby się chciała upewnić czy napewno dobrze słyszy i pokiwała lekko głową potwierdzając swoje słowa.
- Dziwne, wcześniej niczego tam nie było. - Mentalny głos odłamka można było odebrać jako mruknięcie. - Uważajcie na portale, tu nigdy nic nie wiadomo. - Dodał odwracając się we wskazanym przez kobietę kierunku, jednak tak, by mieć za sobą przynajmniej częściowo ścianę.

- Znaczy właściwie co słyszysz? - spytał elfkę Dotian. Miała niewątpliwie doskonały słuch, wojownik bowiem nie słyszał niczego poza trzeszczeniem podłóg.

- Stukot kopyt... - odparła krzywiac się delikatnie. - Wiem, że brzmi to dziwnie, ale tak jest. - dodała gdyby ktoś chciał podważyć jej słowa.

Garion rozejrzał się za jakimkolwiek podestem, po którym kopytne mogłyby się dostać na piętro, ale niczego takiego nie zauważył. Zamrugał jedynie trzy razy patrząc na kobietę, chociaż wyglądało to specyficznie, jego oczy po prostu znikały bez śladu. Nie był pewien czy ta się na pewno dobrze czuje. - W takim razie lepiej to sprawdźmy, ostrożnie. Kopyta na piętrze nawet tutaj nie są normalne. - Podsumował odłamek.

Wystarczyło jedynie parę kroków wgłąb korytarza, by odgłosy kopyt stały się wyraźniejsze. Nie tyle jednak dlatego, że trójka zbliżała się do źródła odgłosu, a bardziej dlatego, że odgłos zbliżał się do trójki. Stuk-stuk, stuk-stuk, stuk-stuk. To co było jednak najdziwniejsze to to, że stukot wcale nie dobiegał z głębi korytarza, tylko znad niego. Jakby koń zbiegający po wzgórzu. Było to bardzo surrealistyczne, lecz jakoś pasowało do Miasta Drzwi. Poza tym, po domach wyglądających na nawiedzone zawsze można spodziewać się ducha. Nawet jeśli to duch konia. Czy bardziej precyzyjnie centaura, który wyłonił się nagle z sufitu tuż przed poszukiwaczami przygód.



Jeśli już mielibyśmy być zupełnie precyzyjni - to centaurzycy, w dodatku nagiej. Chociaż w terminie ‘‘ubrany duch’ coś by po prostu nie pasowało.

Podrapał się po głowie mając usta otwarte ze szczerze solidnego zdziwienia.
- Ech tego … - wydukał zaskoczony pojawieniem się centaurzycy. Bowiem jednak reszta oraz jej duchowość właściwie nie była jakaś wyjątkowa. Pewnie niemało mieszkańców Sigil widziało jeszcze dziwniejsze istoty. Spojrzał na Estel. Duchy bowiem raczej stanowiły jej domenę. Może miała jakiekolwiek pojęcie, co było grane.

Garion miał podejście nieco bardziej pragmatyczne, w końcu przyszedł tu w związku z ogłoszeniem. Duch raczej miałby problemy z ich rozwieszaniem, ale nie takie rzeczy mogły się tu zdarzyć. - To ty rozwiesiłaś ogłoszenia? - Zapytał prawie dyplomatycznie czarodziej.

Duch uśmiechnął się, jakoś tak naturalnie i prawie sympatycznie. Zbliżył się do Gariona, a sposób w jaki się poruszał był dla istot żywych bardzo dziwny. Centaurzyca unosiła się stopę nad ziemię, wyglądała przez to jakby chodziła w powietrzu. Mimo to w korytarzu wyraźnie rozlegał się stukot jej kopyt, choć te niczego nie dotykały. Gdy pierwszy szok minął cała trójka mogła się uważnie przyjrzeć niematerialnej istocie. Jej włosy, czy też raczej grzywa i ogon były srebrzyste, bardzo podobne w swej barwie do włosów Estel. Sierść pokrywająca jej końskie ciało była gładka i wchodziła w bardzo kojący dla oka odcień brązu. Za życia była pewnie bardzo piękna, teraz jednak jej wygląd szpeciła wyraźnie widoczna, głęboka rana w jej ludzkim boku. Nie sposób było też przeoczyć to, że miała rogi.

Duch wyciągnął swą rękę i przesunął nią przez plakat. Tak jak można się było spodziewać po opowieściach o duchach, jej ręka przeszła na wskroś pergaminu.
- Nie. To nie ja ‘rozwiesiłam’ te ogłoszenie - odezwała się silnym i dźwięcznym głosem, nie mającym nic wspólnego z potępieńczym wyciem.

Kapłanka milczała dłuższą chwilę od czasu pojawienia się ducha centaurzycy. Próbowała delikatnie wybadać jej energię.
- Sądzę, że rozmowa o Pani, jakby jej tu nie było nie jest najlepszym pomysłem. - uśmiechnęła się do Dotiana. - A czy Pani poprosiła o rozwieszenie tego ogłoszenia? - zapytała grzecznie.

-To bardzo mądre pytanie - pochwalił duch. - Odpowiedź na nie brzmi ‘tak’.

Pewnie bowiem, aż uśmiechnął się do siebie, Estel była mądra oraz bardzo ładna, dlatego pozostawił dziewczynie rozmowę. Wojownik bowiem był od spraw wojowniczych.
Odłamek niemalże się uśmiechnął, duch najwyraźniej chciał się bawić w zagadki, i branie słów całkowicie dosłownie. To mu nie przeszkadzało. W zasadzie, było nawet w stylu ogłoszenia, co mogło potwierdzać jego prawdziwość, tylko czego mógł chcieć duch, na co były mu a właściwie jej magiczne przedmioty. Skąd chciała ściągnąć astralne diamenty, o których wspomniane było na plakacie. Odpowiedzi rodziły kolejne pytania.
- Przedmioty, o których była mowa w ogłoszeniu miałyby trafić do twojej kolekcji, czy jesteś jedynie zlecasz ich dostarczenie, lub jesteś jedynie pośrednikiem kogoś, kto chciałby zlecić ich zdobycie? Czy też po prostu jesteś tu wyłącznie by skontaktować się z tymi, którzy odpowiedzą na ogłoszenie? - Zapytał z zaciekawieniem. Prawdopodobnie odrobinę się zapętlał, ale wolał dodać kilka różnych opcji, na wypadek, gdyby duch ponownie chciał odpowiadać jedynie na konkretne aspekty pytań.

- Kolekcja jest moja. Śmierć mego ciała nie zabiła moich zainteresowań - odparła centaurzyca.

Na czole eladrinki pojawiła się lekka zmarszczka, gdy Odłamek wyrzucił z siebie cały szereg pytań. Zadecydowanie zadał ich zbyt dużo na raz, choć duch zdawał się mieć doskonały kontakt z tym światem. - Jakiego rodzaju przedmioty Panią interesują?

- Długo by opowiadać. Streśćmy je na razie słowem egzotyczne - odparł wymijająco duch. Cofnął się też parę kroków i ukłonił nagle na przednich nogach. - Rozpoczęliśmy zdaje się naszą znajomość na złej stopie. Nazywam się Annabell. Jak widzicie jestem martwa, przez co nie muszę się obawiać, że jakiś pazerny tanar’ri, albo diablę mnie zabije. Mogłoby mnie jednak okraść, dlatego za miejsce spotkania kandydatów obrałam ten dom. Nagroda dla tych, którzy podejmą się mego zlecenia znajduje się gdzie indziej. Czy wyjawię czego szukam zależy od tego, co wy sobą reprezentujecie. Kim jesteście i co potraficie?

Estel zmieszała się. Duch centaurzycy o doskonałch manierach? Sigil ciągle ją zaskakiwało. Natychmiast również ukłoniła się z typową elfią gracją.
- Proszę o wybaczenie. Jestem Estel Aedd’aine. Kapłanka, uzdrowicielka, zielarka. Przez mniej więcej dziesięć lat wędrowałam po Sferach niosąc pomoc tam gdzie była potrzebna. Głównie w Zapomianych Krainach i na Szarych Pustkowiach. Nie walczę, leczę i wspieram duchowo i psychicznie, jeśli zajdzie taka potrzeba. - Nie dodała, iż zdarzało się, że to ona potrzebowała wsparcia psychicznego, ale teraz obok był Dotian, więc nie miała się czym martwić.

Dotian wcale się nie dziwił, że istota duchowa ukryła owe klejnoty gdzie indziej. Estel jako tako poznał, była dobrą osobą, ale nie wszyscy kandydaci mogli takimi być. Pewnie wielu zgarnęłoby klejnoty, później natomiast przyprowadziło kapłana dla egzorcyzmów. Mrugnął wesoło do elfiej dziewczyny oraz odpowiedział centaurzycy.
- Jestem wojownikiem pochodzącech ze Starych Wzgórz, małego miasta cormyrskiego, imieniem Dotian. Toczyłem walki broniąc Bastionu oraz na Szarych Pustkowiach, terenach Dziczy, czy Zapomnianych Krainach. Należałem do oddziału najemnego kapitana Bishopa, którego pewnie kojarzysz, jako że jest centaurem. Dowodził nami, dopóki nie zdecydował się odejść oraz zawrzeć spokojne stadło ze swoją ukochaną, także należącą do centaurzego plemienia oczywiście. Wśród kompanii nikt nawet nie poznał jej imienia, ale po odejściu kapitana, rozpadła się także nasza grupa. Wraz właśnie z siostrą trafiłem do Sigil. Ona jakoś znalazła satysfakcjonującą pracę, natomiast ja liczyłem, że uda mi się dostać do grupy poszukującej okazów.
- Umiem przeżyć tam, gdzie większość istot ma z tym problem… od dwudziestu lat mieszkam w Niższej Dzielnicy. Jestem magiem, znam się na wiedzy w zasadzie przeróżnej, za opłatą zajmowałem się niszczeniem przeklętych przedmiotów i tym podobnymi. Walczę jeśli trzeba, jeśli coś próbuje mnie zniszczyć, to zazwyczaj to unicestwiam jeśli mam taką możliwość. Zwą mnie Garion, fragment Bramy. - Zakończył odłamek, można było wyczuć, że nie chodziło mu o zwykłą bramę.
 
__________________
Wzory światła i ciemności pośród pajęczyny z kości...
Plomiennoluski jest offline  
Stary 22-11-2013, 23:42   #8
 
Blaithinn's Avatar
 
Reputacja: 1 Blaithinn ma z czego być dumnyBlaithinn ma z czego być dumnyBlaithinn ma z czego być dumnyBlaithinn ma z czego być dumnyBlaithinn ma z czego być dumnyBlaithinn ma z czego być dumnyBlaithinn ma z czego być dumnyBlaithinn ma z czego być dumnyBlaithinn ma z czego być dumnyBlaithinn ma z czego być dumnyBlaithinn ma z czego być dumny
-Kapłanka, wojownik i mag - Annabell skinęła głową. -Ale moje zadanie nie zalicza się do prostych. Skąd mam wiedzieć, że mu sprostacie?
- Pewnie właściwie na takiej samej zasadzie, jak my, czyli także nie wiemy. Bowiem niby skąd moglibyśmy wiedzieć, skoro nawet nie wiemy, czy mamy wykraść jajo jakiemuś smokowi, czy też kupić bułkę na pchlim targu. Nie wiemy także, czy nam zapłacisz, więc przepraszam, póki co wydaje się jednak, że nie ryzykujesz niczym, my zaś tak. Wybacz ponadto, ale skoro powiesiłaś głoszenie, nawet nie osobiście, doskonale musiałaś sobie zdawać sprawę, że przyjdą do ciebie rozmaite istoty. Niektóre godne zaufania, inne mniej, jedne silne, inne słabe, jedne doświadczone, inne mniej. Skoro właśnie tak, pewnie jakoś myślałas także, jak owych chętnych sprawdzić - odpowiedział uśmiechnięty Dotian, bowiem owa centaurzyca przytaczała średnie argumenty. Przynajmniej póki co. Gdyby jakieś wielkie tajemnice im zdradziła, lub wypłaciła zaliczkę, wtedy może owszem, miałaby jakieś podstawy do zastanawiania się. Ale póki co nawet słowem tego nie wspomniała, ponadto musiała zdać sobie sprawę, że właśnie ona będzie musiała podjąć jakąś decyzję, zaś pytanie dotyczące sprostania kompletnie niewiadomej wyprawie stanowczo do sensownego rozwiązania jej nie zbliżało nawet najmniejsze tyci.

-Szczerze mówiąc, nie myślałam jak sprawdzać kandydatów. Liczyłam po prostu, że przedstawią swe kwalifikacje. Albo przynajmniej będą się chwalić, że zabijali smoki, lub splunęli w twarz bogom - odparł z uśmiechem duch. -Niech jednak będzie jak wolicie. Weteran wojen w Żywiołowym Chaosie, mag z Klatki i planarna uzdrowicielka - wyliczył sobie na palcach. -Powinniście przeżyć w Arvandorze z takimi życiorysami.
- Chwalić się smokami. Uf właściwie czegoś tego nie powiedziała? Wymyślać smoki padłe pod mieczem oraz zaklęciem można naprawdę nieźle, nawet jeśli ktoś nie jest bardem - stwierdził wojownik dziwiąc się centaurzycy. Przecież wymyslać pierdoły mógł każdy cymbał spod ławy. - Ale wspomniany Arvandor, hm, nie wiem niczego poza jakimiś ogólnikami.

Kapłanka cała drgnęła wewnętrznie, gdy została wymieniona nazwa jej ojczystej Sfery, na zewnątrz zachowała jednak kompletny spokój.
- Pochodzę z Arvandoru - powiedziała jakby nigdy nic. - Sądzę, więc, że nie będzie problemu z przeżyciem, ale cóż takiego mamy zdobyć… - spojrzała uważnie na Annabell - że moglibyśmy według Pani mieć kłopoty.
- To jedna sprawa co, druga sprawa za ile. - Dodał Garion, słowa słowami, zdobywanie artefaktów lub przedmiotów swoją drogą, ale jakby nie patrzeć, nie przyszli tu w celach charytatywnych. Zdaje się, że nawet kapłanka nie miała zamiaru robić tego za darmo.
Centaurzyca widocznie ucieszyła się na słowa eladrinki. -To powinno znacznie uprościć wam zadanie. Nie będziecie się trudzić, by nie wejść w drogę jakiejś lokalnej Sile. Co do tego co mielibyście zdobyć i za ile, to już dłuższa historia. Zaoferowałabym wam zejście do salonu i wygodne rozparcie się w fotelach, ale obawiam się, że nie ma tam żadnych foteli od lat. Musicie się zatem uzbroić w trochę cierpliwości - oznajmiła. - Poszukuję rośliny zwanej mchem niepamięci. Ale nie byle jakiego szczepu. Interesuje mnie jedynie mech porastający jedną z wysp Archipelagu Arvandoru, zwanej Księżycową Wyspą. Martwy, wysuszony mech jest dla mnie bezużyteczny i nie zapłacę za niego żadnego brzdęku. Macie jednak wśród siebie kapłankę, dostarczenie mi niewyschłego szczepu nie powinno zatem sprawić wam jakiegokolwiek problemu. Co do zapłaty, będę chojna. Po jednym astralnym diamencie dla każdego z was. Czy tam trzy na grupę, a podzielicie je jak uznacie za stosowne. To już nie moja sprawa - Annabell wzruszyła ramionami. -Jakieś pytania?

- Ten sam mech niepamięci pożerający wspomnienia istot rozumnych? Koniecznie żywy? - Garion wewnętrznie westchnął i zastanowił się czy zna jakiekolwiek zaklęcia, które dałyby tą istotę unieszkodliwić nie zabijając. Nie było tego zbyt wiele.
- Nie wiem, jak ten mech wygląda, ani co porabia, ale słowa twoje brzmią średnio ciekawie. - Czy istnieją jakieś sposoby na dostarczenie tego względnie bezpiecznie? - spytał Dotian pozostałych.
- Unieszkodliwić, uśpić, zamrozić, na miejscu ożywić, lub obezwładnić, zamknąć w czymś, podtrzymywać przy życiu w czasie transportu i tu wypuścić? - Ton mimo że w głowie, był nieco pytający. - Ważniejsze gdzie jest najbliższy portal, jaki jest do niego klucz. No i zebrać to, co będzie wam potrzebne do przeżycia - Dodał odłamek, nie wspominał o tym że osobiście nie musiał jeść, pić, oddychać a i spanie było u niego dość specyficznym staniem.
- Czyli wspomniany mech to jakich wredny mech? - spytał, bowiem początkowo nie wiedział, czy to jakaś niemiła roślinka, czy po prostu specyfik, który niebezpieczny bywa jedynie podany przez jakąś osobę. - Estel opowiedz proszę - zaproponował elfiej dziewczynie - coś na temat Arvandoru. Skoro właśnie stamdąd pochodzisz, pewnie wiesz wszystko na temat tamtej krainy. Kojarzysz wspomniany mech? - dopytywał się Dotian dalej sympatycznej kapłanki.

Estel pokiwała delikatnie głową wyraźnie zamyślona.
- Owszem, owy mech wspomnienia zabiera pożartym przez siebie istotom, więc trzeba być przy nim ostrożnym… Natomiast co do Księżycowej Wyspy - zawsze pogrążona jest w ciemnościach nocy, to chyba to co ją wyróżnia najbardziej od innych. O samym Arvandorze dużo by opowiadać - uśmiechnęła się tęsknie. - To kraina porośnięta wieczną, pradawną puszczą. Jest dzika i nieokiełznana. Nie ma na niej zbyt wiele typowych miast, są natomiast zamieszkałe polany czy drzewa. Co do mchu… jakaś solidna skrzynia na przechowanie, by go odgrodzić od nas i jednocześnie zapewnić mu warunki do przeżycia… Może to byłoby dobre.
- Mamy nosić ze sobą skrzynię? - odezwał się nieco sceptycznie Dotian jakoś średnio wyobrażajacy sobie ów wspomniany transport. - Ale jakoś damy radę, może na miejscu coś wymyślimy. Ponadto może Arvandor okaże się miły mając takiego przewodnika - uśmiechnął się do Estel.
-Co wymyślicie i co zrobicie - wtrąciła centaurzyca - to nie moja sprawa. Jak się dostaniecie do Arvandoru też nie. Interesuje mnie wyłącznie mech i po jego otrzymaniu wypłacę należną nagrodę.
- A martwy, ale niewysuszony, mógłby być? - spytała eladrinka centaurzycy z namysłem.
-Jak najbardziej - zgodziła się Annabell. -Nie planuję go sadzić, nie miałabym jak utrzymać konewki, żeby go podlewać - dodała żartem.

Dłuższe rozmowy w domostwie nie miały już chyba sensu. Centaurzyca oferowała mnóstwo brzdęku, ale uważała równocześnie, że zwalnia ją to z udzielania wskazówek czy pomocy trójce poszukiwaczy przygód. Wciąż jednak, nawet jeśli w gronie pozbawionym ducha, warto było zastanowić się nad kilkoma kwestiami: jak dostać się do Arvandoru? Jak się wyekwipować na taką wyprawę? Jak upolować Mech Niepamięci? Przezorny wszak zawsze jest ubezpieczony.
 
Blaithinn jest offline  
Stary 29-11-2013, 04:14   #9
 
Plomiennoluski's Avatar
 
Reputacja: 1 Plomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputację
Niepewny sytuacji Dotian po prostu spytał - Czy ktokolwiek ma jakikolwiek pomysł, jak tam się dostać? Bowiem właściwie jakoś. Co do mnie nie mam ani klucza, ani nie znam przejścia na tamten plan, ani pojęcia nie mam, kto mógłby wiedzieć coś takiego? - rozbrajająco wygłosił swoją doklarację niewiedzy.
- Kilka. Znaleźć stały portal do Arvandoru, co będzie kosztować krocie. Najtaniej wyjdzie znaleźć skrzyżowanie Fey, a potem z dzikiej krainy przejść do Arvandoru, dłuższa droga, ale taniej to wyjdzie. Potrzeba więc przewodnika do skrzyżowania i czegoś w czym będziemy mogli trzymać mszaka. - Odparł Odłamek. - Dobicie się do położenia portalu w Hali Informacji trochę zajmie, głównie czasu, chyba że kogoś stać na łapówki, wtedy prędzej. Oczywiście dostać można też te informacje prywatnie… za więcej. - Podsumował Garion.
- Zawsze mogę też spróbować popytać znajomych. - zaproponowała kapłanka. - Może znajdzie się ktoś, kto udzieli mi informacji za darmo bądź w ramach wymiany za przysługę.
- Gdybym bogatym był, takich misji bym się nie podejmował. Łapówki dlatego dać nie mogę, jednak mam nieco znajomych, którzy obsługują wiele osób, mogę tam rozpuścić wici oraz poprosić, aby się może ktoś dowiedział - wyjaśnił Dotian.

Garion zamyślił się nad słowami dwójki, w Klatce przysługa była potężną walutą, na dodatek bardzo niewdzięczną. Zaś ci, którzy dawali informacje za darmo, zazwyczaj mieli w tym swój interes.
- W takim razie proponuję by każde spróbowało dowiedzieć się czegoś na własną rękę i spotkać ponownie za dwa dni. Pod Gmachem Informacji, w południe. - Głos maga ponownie zabrzmiał w głowach dwójki.
- Rozsądny pomysł - przyznał wojownik. - Estel, miałabyś ochotę spotkać się oraz powspominać dawne czasy? - spytał piękną elfkę.
Skinęła głową na znak zgody po propozycji Garona i uśmiechnęła ciepło gdy Dotian zaproponował spotkanie.
- To chyba najlepszy pomysł, byśmy osobno poszukali informacji, większe szanse że coś znajdziemy. Bardzo chętnie, Dotianie. - dodała patrząc łagodnie na wojownika.
- Wobec tego spotkajmy się wieczorem. Masz jakąś ulubioną karczmę? - spytał ją wojownik- Spokojnie jakoś do tego czasu rozpuszczę wici.
- Dobrze. Sztylet i Firkin w niższej Dzielnicy. Pewnie spędzę tam większość dnia zbierając informacje.
- Wobec tego do zobaczenia, do zobaczenia także tobie, czarodzieju, może uda nam się cokolwiek znaleźć interesującego.

Garion opuścił zaniedbany dom, najpierw kiwając obojgu głową na znak zgody. Teraz było całkiem jasne, czemu wydawał się zaniedbany i opuszczony. Skoro jego jedyną mieszkanką, lub prawdopodobnie jedyną, była martwa centaurzyca, nie mogło to zbytnio dziwić. Skierował swe kroki, ku Hali Informacji, zdawało się to najsensowniejszym miejscem. W środku było wystarczająco wiele zapisków, by zagubić się tam na całe wieki, problemem było znalezienie właściwych informacji. Dlatego też informacje nie były tam dostępne za darmo, czasem zaś niepełne.

Zasuszony urzędnik, który prawdopodobnie częściej oglądał zakurzone tomiszcza, niż choćby swoje własne dłonie, odebrał od maga kwitek i rzucił na niego okiem, dopisał na dole cenę i oddał go odłamkowi. Ten widząc że opiewa on na zaledwie 10 sztuk złota, skwapliwie odliczył kwotę z niewielkiej sumy jaką zwykle przy sobie nosił w metalu i cierpliwi poczekał na powrót urzędnika. Nie minął nawet kwadrans, kiedy dostał swoją informację. Portal znajdował się w Zielonym Młynie, karczmie znajdującej się w Niższej Dzielnicy, kojarzył ją, choć nie zaglądał jeśli nie szukał informacji. Nie pił, nie jadł, zwykle nie szukał towarzystwa, więc tego typu przybytki były dla niego całkowitym zbytkiem i wystawał tam z tłumu jeszcze bardziej niż zwykle. Pamiętał że często widywał w okolicy elfy, centaury i wszystko co tylko miało większy związek z lasami. Usta maga niemalże rozciągnęły się w uśmiechu, znalazł drzwi.
- Klucz? – Zapytał człowieka, który dostarczył mu informację. Ten nie wydawał się przesadnie zdziwiony tym, że zamiast kulturalnie użyć głosu, ten zwizualizował pytanie w jego głowie.
- Dwadzieścia sztuk złota i podanie... – Wyciągnął kartę papieru ze sterty leżącej nieopodal. – Po wypełnieniu należy je zwrócić tutaj i wpłacić brdzęk, zostanie rozpatrzone w ciągu trzydziestu dni, po tym czasie należy ponownie przyjść do Hali Informacji. – Głos urzędnika był w zasadzie wyprany z emocji, biorąc pod uwagę stertę gotowych podań, wygłaszał tą kwestię po raz setny, tego dnia. Garion przyjrzał się dokładnie podaniu i jego kryształy nieco zbledły. Imię nie było problemem, potem już było pod górkę, nie miał imienia, rasa ciągle podlegała dyspucie czy w ogóle powinna zostać zakwalifikowana jako istota rozumna i żywa, płeć była w zasadzie nijaka, mimo że upodobnił się swego czasu bardziej do męskiej płci, ile miał dokładnie lat nie miał absolutnie żadnego pojęcia, czy powinien liczyć od czasu stworzenia Bramy, co dawałoby efekt eonów, czy też od przebudzenia, które było mgliste i nie był nawet dokładnie w stanie określić kiedy nastąpiło. Nie wspominając już o tym, który to był rok. Miejsce urodzenia było równie niejasne jak cała reszta, w zasadzie, mógł uzupełnić kartę jedynie o imię, zawód i miejsce zamieszkania. Z tak dziurawym podaniem wątpił by gdziekolwiek zaszedł. Schował je, podziękował i wyszedł czym prędzej.

Więcej szczęścia miał w samej rzeczonej karczmie, kilka kufli tu i tam, pozwoliło wpaść na trop kogoś, kto mógłby zająć się dostarczeniem klucza prawie że od ręki, jednak nie tanio. Pięć sztuk platyny było istnym majątkiem. Co prawda miał nieco oszczędności i starczyłoby na taką inwestycję, po zamienieniu magicznego pyłu na metalowy brzdęk w dzielnicy handlowej się znaczy. Postanowił jednak poczekać, sprawdzić czy pozostała dwójka nie znalazła czegoś na własną rękę. Jeśli chcieli współdziałać, musieli się dorzucić. Skrzat z długiem za pijaństwo, nie miał zamiaru się ruszać nigdzie przez najbliższe kilka dni.

Garion ruszył do karczmy, w której miał spotkać się człowiek i eladrinka, zdawało mi się że właśnie takich ras są. Czasem miewał problemy z odróżnianiem ras. Gdyby nie zastał żadnego z nich pod Sztyletem, mógł zawsze poczekać na godzinę umówionego spotkania, tym razem wolał jednak działać szybko, było mu zresztą prawie po drodze do domu.
 
__________________
Wzory światła i ciemności pośród pajęczyny z kości...
Plomiennoluski jest offline  
Stary 03-12-2013, 11:26   #10
 
Blaithinn's Avatar
 
Reputacja: 1 Blaithinn ma z czego być dumnyBlaithinn ma z czego być dumnyBlaithinn ma z czego być dumnyBlaithinn ma z czego być dumnyBlaithinn ma z czego być dumnyBlaithinn ma z czego być dumnyBlaithinn ma z czego być dumnyBlaithinn ma z czego być dumnyBlaithinn ma z czego być dumnyBlaithinn ma z czego być dumnyBlaithinn ma z czego być dumny
Nie spodziewała się takiego rozwinięcia sytuacji. Spotkanie Dotiana w Klatce było bardziej niż zaskakujące, a cel wyprawy… Cóż… Zastanawiała się czy nie wrócić do Arvandoru, to dostała wyraźny pretekst. Tylko czy to bezpieczne? Czy On nie będzie na nią czekał? Już tyle nocy minęło bez snów… Może zrezygnował? Zresztą nie wyruszy sama, będzie z nią ten dziwny mag i Dotian… Biały rycerz, jak go nazywała w myślach, gdyż maniery i język wojownika pasowały bardziej do paladyna na białym koniu niż zwykłego wojaka. Lubiła go, przebywając z nim czuła się niczym dama, chociaż bogowie wiedzą, iż na to nie zasłużyła.
Teraz jednak, to nie był czas by rozważać tego typu sprawy, będzie się martwić podczas podróży. Musiała jakoś zdobyć informacje na temat tego portalu… Przez chwilę rozważała możliwość znalezienia jednego z informatorów w Ulu, ale uznała, że to będzie ostateczne wyjście. W Sztylecie i Firkinie powinno jej się udać dowiedzieć tego co potrzebuje.
Przebrała się w domu w swoją ulubioną błękitną suknię, wzięła harfę i ruszła do tawerny.
Gospoda była zatłoczona niezależnie od godziny, więc jak zwykle, zanim dotarła do właściciela, zdążyła przywitać się z kilkoma znajomymi.
- Kogóż, to ja widzę. - centaur uśmiechnął się szeroko. - Często u nas bywasz ostatnio.
- Dzień dobry, Arenie. - posłała mu delikatny uśmiech. - Mam znowu pytanie.
- Oho.. ciekawska się ostatnio zrobiłaś. - zaśmiał się rubasznie. - O cóż takiego chodzi?
- Nie wiesz może przypadkiem, bądź nie znasz oosoby, która by wiedziała, gdzie znajduje się portal do Arvandoru? - wyrzuciła z siebie jednym tchem.
Aren spoważniał i przyjrzał się jej uważnie.
- Wiesz, że takich informacji nie udziela się za darmo?
- Zdaję sobie z tego sprawę. Co byś chciał w zamian?
- Miesiąc codziennych Twoich występów. - odparł centaur całkowicie poważnie, a potem uśmiechnął się wesoło widząc jak eladrinka oddycha z ulgą.
- Tylko będę musiała niedługo wyruszyć w podróż, która troszkę może mi zająć. - zaczęła powoli. - Dlatego też potrzebuję tej informacji.
- To ustalmy tak. Od dzisiaj do momentu wyjazdu grywasz co wieczór, potem jak wrócisz kontynuujesz występy przez miesiąc. Co Ty na to?
Westchnęła w duchu, ale cena i tak była niewielka. Poza tym lubiła grać.
- Dobrze, zgadzam się. Umowa stoi.
- Wierzę, że kapłanka Twojego pokroju potrafi dotrzymać słowa. - Estel skinęła lekko głową. - No dobrze, to wiedz, że przejście jest tutaj.
Kapłanka dosłownie zastrzygła uszami.
- Spokojnie. - Arien się zaśmiał. - Ale nie bezpośrednie. Stąd trafisz do skrzyżowania Fey, które zaprowadzi Cię do Krainy Wróżek. Stamtąd nie powinnaś mieć problemu z trafieniem do Arvandoru. Jest tylko jeden mały problem.
- Jaki?
- Przejście pojawia się co kilka dni, dość nieregularnie, a poza tym jest uśpione. Będziesz potrzebować rytuału, by je otworzyć.
- Rozumiem, ale to i tak doskonałe wieści mi powiedziałeś. - uśmiechnęła się z wdzięcznością. - Dziękuję, mogę zagrać nawet teraz.
Centaur wskazał jej zwyczajowe miejsce pod rozłożystym drzewem w centrum lokalu. Eladrinka zasiadła więc i zaczęła przygrywać bywalcom, bez śpiewu na razie. Pieśni zarezerwowane były na wieczór.
 
Blaithinn jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 00:19.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172