Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - DnD > Archiwum sesji z działu DnD
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu DnD Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie DnD (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 14-11-2013, 18:08   #1
 
MrKroffin's Avatar
 
Reputacja: 1 MrKroffin ma wspaniałą reputacjęMrKroffin ma wspaniałą reputacjęMrKroffin ma wspaniałą reputacjęMrKroffin ma wspaniałą reputacjęMrKroffin ma wspaniałą reputacjęMrKroffin ma wspaniałą reputacjęMrKroffin ma wspaniałą reputacjęMrKroffin ma wspaniałą reputacjęMrKroffin ma wspaniałą reputacjęMrKroffin ma wspaniałą reputacjęMrKroffin ma wspaniałą reputację
[DnD 3.5/FR] Z miłości do złota...



Z miłości do złota
PROLOG

„Rybacy wiedzą, że morze jest niebezpieczne, a sztorm straszliwy, jednak nigdy nie traktują tych niebezpieczeństw jako wystarczającego powodu do tego, by pozostać na brzegu.”

Vincent van Gogh

Nad Wrotami pojawiły się chmury. Ciemne, burzowe chmury – jakby zwiastowały światu jakieś niepokojące wydarzenia. Ich skupisko zdawało mieścić się w samym sercu portu. Przez to, ta część miasta sprawiała wrażenie jeszcze bardziej obskurnej niż zwykle, a stojąca na rogu „Portowa” śmierdziała tanim piwem bardziej niż zazwyczaj. Właśnie dobiła „Złota Syrena”, której załoga chętnie zaczęła schodzić na stały ląd i licząc na odpoczynek od częstych ostatnio sztormów, rozpierzchła się po porcie. Wnet pojawiły się i dziwki portowe mające nadzieję na pierwsze zyski.

Wśród tego rozgardiaszu przy stole siedział czarnowłosy mężczyzna, któremu gdzieniegdzie starość doprawiła siwizny. Ogromna broda majestatycznie zakrywała wyraz irytacji powstały na licu wilka morskiego.


Kapitan Szarobrody

Obok kapitana stał wysoki elf o pożółkłej skórze podobnej do pergaminu. Oczy miał wpatrzone w dal, jakby czegoś wypatrywał, ale gałki oczne nie poruszały się ani trochę. Cała twarz starego elfa była nieruchoma, kamienna, a sylwetka mężczyzny sprawiała wrażenie jakby był w głębokiej i postępującej depresji.

Wzburzone morskie fale przelewały się raz po raz przez drewniane molo, na którym stali obaj mężczyźni. Nieopodal nich, zaraz obok trapu prowadzącego na „Aquernicę” wytatuowani od stóp do głów marynarze grali w kości. Potężnie zbudowany łysy mężczyzna chwycił znienacka chuderlawego żeglarza, który zarzucił mu oszustwa i zaczął trząść nim z całych sił. Zauważywszy całe zajście Lathidrill szepnął coś do kapitańskiego ucha. Brodacz odwrócił się i ryknął na podwładnych.

- Hulrik! Odstaw tego pajaca z powrotem na ziemię! – popatrzył na stojące obok nich beczki – Trzeba to wtoczyć na pokład, dalej!

Powrócił do siedzenia na krześle widząc, że zaczynają zbierać się jego kolejni potencjalni pracownicy. Nie zauważył już zapewne obelżywego gestu olbrzymiego człowieka, którego przed chwilą skarcił. Przed stołem zaczęła, jak zawsze w południe, zbierać się spora grupka śmiałków gotowych rękę sobie uciąć za samorodek złota. Problemem kapitana i maga nie był w żadnym wypadku brak chętnych do wyprawy w nieznane. Sprawą gnębiącą ogłoszeniodawców była jakość kandydatów, która nawiasem mówiąc nie należała do najlepszych. Każdego południa odkąd „Aquernica” przybiła do portu przed kapitanem Szarobrodym stawało całe lokalne hultajstwo. Ciężko było wśród person tego pokroju odnaleźć wartościowych górników i ochroniarzy tychże.

Już po kilku chwilach przed kapitanem i magiem stała cała kolejka rozochoconych obietnicami o złocie ludzi i nieludzi. Lathidrill szepnął coś znów do ucha kapitana. Ten tylko przytaknął, pociągnął łyka z butli wypełnionej grogiem i rozpoczął standardową, codzienną procedurę.

 

Ostatnio edytowane przez MrKroffin : 15-11-2013 o 21:54.
MrKroffin jest offline  
Stary 15-11-2013, 07:36   #2
Konto usunięte
 
brody's Avatar
 
Reputacja: 1 brody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputację
Nadeszła kolej minotaura. Zbliżył się do stolika pewnym krokiem i stanął przed kapitanem. Czuł na sobie spojrzenia stojących za nim, jak i całej załogi Aquernici zebranej w okolicy. Od momentu opuszczenia rodzimej wyspy Thraco przywykł już, że jego osoba wzbudza powszechne zainteresowania. Co prawda Faerun pełen był różnych ras i gatunków, ale osoba taka jak i tak była wyjątkowa i oryginalna. Thraco skłonił się nisko i rzekł swym dudniącym basowym głosem:
- Witaj kapitanie! Jestem Thraco. Myślę, że przyda ci się ktoś taki jak ja w twojej wyprawie. Wprawny ze mnie żeglarz, a i woj nie kiepski. Można by rzec, że matka poczęła mnie na morzu i żeglugę mam we krwi. Toporem operuje również wprawnie, a i krzepę mam nie lichą. To jak kapitanie, znajdzie się miejsce dla mnie na twym okręcie?
Kapitan podniósł głowę, by zobaczyć kolejnego domorosłego poszukiwacza przygód. Widok, który ujrzał sprawił, że oniemiał. Wysoki i postawny stwór zrobił na nim co najmniej piorunujące wrażenie. Elf zaś wydawał się być niewzruszony. Jego oczy zdawały się mówić, że nie takie rzeczy dane im było oglądać.
-Yyy.. ten tego.. - kapitan chyba został wytrącony z rytmu, w jakim pytał pozostałych. -Ty… pan… Żebyśmy sie dobrze zrozumieli! - nabrał nieco odwagi. - Nie chcę żadnych burd na pokładzie, to że jesteś większy od reszty nie znaczy, że masz robić problemy, jasne? Czym się zajmowałeś podczas służby na statku? I gdzieżeś pływał?
- Ja i burdy - zaśmiał się doniośle minotaur - Pan kapitan raczy żartować. Spokojny ze mnie gość i jak mi nikt w drogę nie wchodzi i po odciskach nie depcze, to nie ma się czego obawiać. A pływać to różnie. I przy brzegu, niedaleko rodzimej wyspy, coby ryb nałowić. I po morzu Mooshae z różnymi towarami, a i w stronę Wybrzeża Mieczy się kilka razy płynęło. Słowem obyty ze mnie gość. Sztormy i szkwał mi nie obce, a i bujanie na okręcie takoż nie. A takich ludzi ci widzę brakuje. Z tego co widzę, to większość tutejszych najmitów, to morze zna z opowieść, a okręty z książek.
Minotaur zaśmiał się ze swojego żartu i oparł oburącz o swój potężny topór.
- To jak jestem w załodze? - niecierpliwił się Thraco.
Elf stojący obok kapitana zaczął coś szybko szeptać do kapitana. Ten spojrzał ze zdziwieniem i nutką strachu na minotaura. W końcu postanowił się odezwać:
-Niech będzie, że ci zaufam, minotaurze. Wiedz jednak, że pan Lathidrill ma cię na oku i wystarczy jeden fałszywy ruch. Wiedz też, że jeżeli się będziesz dobrze spisywał możesz wiele osiągnąć. Aktualnie brak mi bosmana, może cię to interesuje? - przygryzł wargę, co poskutkowało podskoczeniem całej brody. - Witaj na Aquernice i się pilnuj, obserwujemy cię.
Elfi mag rzucił szybkie spojrzenie na Thraco, a następnie wrócił od jakże pasjonującego spoglądania na horyzont.
- A co ty z tych ciepłych - burknął minotaur w stronę maga - Takie zabawy to mnie nie interesują, więc obaczaj inszych chłopców.
Do kapitana zaś rzekł:
- Bosman to odpowiedzialna funkcja. Posłuch trze mieć i okręt dobrze znać. Ja tera to jedynie strachem mogę posłuch na załogantach wymóc, a taki bosman to o kant dupy potłuc. Na awanse przyjdzie jeszcze czas. Ja poznam waszych ludzi, a oni mnie. Jak się przekonają, że się na swoim fachu znam i zaufanie ich zdobędę, a przy tym i wam kapitanie się moja praca spodoba, to o bosmanieniu pogadamy. Tera to mi jeno samo zaciągnięcie się na wasz okręt wystarczy. Ciągnie mnie na morze. Przez ostatni rok po lądzie, żem wędrował i tęskno mi już do szumu fal i morskiej bryzy. To kiedy wypływamy? I gdzie mam swoje graty rzucić. - mówiąc to wskazał rogiem na niewielki worek leżący u jego stóp.
-Jak śmiesz tak się zwracać do pana Lathidrilla!? - wybuchnął Szarobrody. -Jeżeli zamierzasz się tak zwracać do swoich przełożonych to mimo swej wielkiej postury długo tutaj nie przetrwasz. Zaczepianie potężnego maga to chyba największa głupota jaką możesz uczynić...
- Spokojnie kapitanie - uniósł dłonie w pokojowym geście - Uczono mnie, że na morzu tyle każdy wart, co może dla okrętu i załogi zrobić. Nikogo obrażać nie zamierzam. Wrażliwy jeno na pewno zwroty jestem i ot tyle - uśmiechnął się ukazując rząd mocny i białych zębów - Pax jak to mawiają uczeni. To gdzie klamoty mogę cisnąć?
-NIe przerywaj mi, zrozumiano?! Tutaj ja zadaję pytania, ty odpowiadasz, ty mówisz wtedy, gdy ci na to pozwolę. - elf położył spokojnie dłoń na ramieniu kapitana nieco go uspokajając. - Co do pana Lathidrilla to zmienisz swoje zdanie jak zobaczysz go w akcji, a wystarczy poczekać na sztorm. Stanowiska bosmana nie proponuję ci oczywiście od teraz, ale z taką posturą z posłuchem problemów byś nie miał, a potrzeba nam kogoś z głową na karku. Co do twoich gratów to o tym pogadamy jak skończę zbierać załogę. Czyli już niedługo, bo kolejka coraz krótsza. Wypływamy dzisiaj, zaraz jak skończymy z panem Lathidrillem. A teraz już nie truj, tylko won na pokład.
Mag spojrzał ponownie na Thraco tym samym wzrokiem.
- Tatko mnie uczył, że krzykiem i strachem to jeno słabi i głupi rządzą. Posłuch z szacunku ma wynikać i tyle. Ja go jeszcze nie mam, bo nikt mnie nie zna. Czasu trochę upłynie i wykazać się będę miał szanse, to i na awanse przyjdzie kolej.
Thraco zabrał swój tobół i wszedł na pokład, mrucząc coś po nosem.

Minotaur wszedł na pokład i poczuł znajome kołysanie. Uśmiechnął się pod nosem. Na okręcie było kilkunastu marynarzy zajętych albo układaniem ostatnich skrzyń z prowiantem, albo ostatnimi chwilami relaksu przez wyjściem w morze. Thraco fachowym okiem popatrzył na statek i ocenił zarówno jego przydatność, przygotowanie do rejsu, jak i aspekty obronne. Nie było wątpliwości, że zaciągnął się do dość podejrzanej załogi. Zarówno osoba kapitana, jak i elfiego maga nie przypadła mu do gustu. Obaj byli aroganccy i nazbyt pewni siebie. Thraco wiedział, że takie cechy często na morzu mogą doprowadzić do tragedii. To, że stanowisko bosmana było wakatowane mocno zastanowiło wojownika. Patrząc jednak na załogę, czyli typów którzy bardziej nadają się jako anturaż w jakieś podłej spelunie, nie było w tym nic dziwnego.
Thraco nie miał żyłki przywódcy, choć jego ojciec wpajał mu, że jako syn wodza klanu musi umieć dowodzić ludźmi. Minotaur umiał, więc zarówno wymuszać posłuszeństwo, jak i zdobywać szacunek podległych mu ludzi.
- To może być ciekawa przygoda - pomyślał siadając na jednej ze skrzyń.
Swój tobół położył na ziemię, a topór oparł o maszt. Z zainteresowaniem śledził dalszą część naboru do załogi.
 
__________________
Konto usunięte na prośbę użytkownika.
brody jest offline  
Stary 15-11-2013, 08:26   #3
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Kolejka oczekujących do stołu, przy którym siedzieli rekrutujący była na tyle długa, że Brad powoli zaczął się zastanawiać, czy w ogóle zdoła się tam dopchać przed zmrokiem. Ale jednak znaczna część kandydatów odchodziła z kwitkiem i nim Brad zdążył umrzeć z głodu okazało się, że między nim a pytającymi znalazła się tylko jedna osoba, a i ta wnet odmaszerowała.
- Brad - przedstawił się. - Podobno poszukujecie chętnych na mały rejs - powiedział.
- Widziałeś ty kiedyś morze, chłopczyku? - zlustrował go niechętnie wzrokiem. -Wyglądasz raczej na takiego, co to nie dość, że nic nie robi to jeszcze kradnie bezczelnie. W ogóle żadni “my” dla ciebie, tylko “panowie”, rozumiesz? Co możesz mi zaoferować? Czemu niby miałbym przyjąć kogoś takiego jak ty?
- Chłopcy to prostują u szewca drewniane gwoździe - odparł Brad. - A morze widziałem, panowie. Zaś szefów czy kompanów nie okradam, nigdy. Sądziłem też, że takie umiejętności, jak otwieranie zamków czy rozbrajanie pułapek mogą się przydać na wyprawie.
- Złodziej z honorem, ha! - zakpił. - Wiedz jednak chłopcze, że jeśli będę chciał to właśnie będę nazywał cię chłopcem i zdaj sobie sprawę, że na morzu nie ma czasu na dyskusje, masz być całkowicie posłuszny. - Lathidrill zaczął spokojnie szeptać do ucha kapitana, wyprostował się i spojrzał chłodno na Brada. - Jeśli jesteś w stanie dumę swoją ukorzyć to możemy rozmawiać. A jesteś? - dodał kapitan.
- Duma? To nie duma - odparł Brad - tylko stwierdzenie faktu. Chłopcem nie jestem od ładnych paru lat. I nie nazywam się “Chłopiec”. Zaś polecenia umiem wykonywać, i to bez wahania. Jeśli więc, panowie, macie jeszcze jakieś pytania, to słucham.
-Zrozum mnie. Jeśli wykłócasz się o przezwisko to jak możesz mówić o pełnym posłuszeństwie, zapewne do wojska żeś się nigdy nie zaciągnął, co? Jasne, że nie. Tacy jak ty okradają jedynie uczciwych ludzi. Zapytam raz jeszcze i uważnie przemyśl odpowiedź - czy jesteś w stanie zakwestionować jakiekolwiek moje słowo?
- Mam wrażenie, że się nie rozumiemy, panie kapitanie - stwierdził Brad. - Nie umieram z głodu, nie uciekam przed szubienicą. Jeśli chce pan, kapitanie, zatrudnić kogoś do traktowania go jak smarkacza, to proszę sobie takiego kogoś poszukać. Ja się do czegoś takiego nie nadaję. Miałem nadzieję zatrudnić się u kogoś poważnego i takiego traktowania oczekuję. Jak rozumiem, moje usługi i umiejętności są zbędne.
- Na szacunek, młody, to trzeba sobie zasłużyć, a ja póki co widzę jedynie dumnego smarkacza.. - przerwał mu Lathidrill szepcząc do ucha. - Ale nie obruszaj się jak jakaś panna, zawsze taki cwaniak się na okręcie przyda. Pamiętaj jednak o szacunku, bo się nie dogadamy. Dobra, zmiataj na pokład, jeśli się nie rozmyśliłeś.
- Tak jest, panie kapitanie - odparł Brad, z mieszanymi uczuciami ruszając na pokład statku.
Bez wątpienia Szarobrody miał rację mówiąc, że na szacunek trzeba sobie zasłużyć. Jak na razie kapitan nie zrobił nic, by to osiągnąć.
- Pożyjemy, zobaczymy - mruknął do siebie Brad.
 
Kerm jest offline  
Stary 15-11-2013, 11:30   #4
Wiedźmin Właściwy
 
Draugdin's Avatar
 
Reputacja: 1 Draugdin ma wspaniałą reputacjęDraugdin ma wspaniałą reputacjęDraugdin ma wspaniałą reputacjęDraugdin ma wspaniałą reputacjęDraugdin ma wspaniałą reputacjęDraugdin ma wspaniałą reputacjęDraugdin ma wspaniałą reputacjęDraugdin ma wspaniałą reputacjęDraugdin ma wspaniałą reputacjęDraugdin ma wspaniałą reputacjęDraugdin ma wspaniałą reputację
Draugdin czekał cierpliwie na swoją kolej. Nigdzie się nie spieszył więc oczekiwanie było sposobem na częściowe choćby zabicie nudy. Kiedy przyszła jego kolej stanął na wprost siedzącego przy stole mężczyzny i bez zwłoki odezwał się.
- Jeżeli ty jesteś Szarobrody to ja jestem tu w sprawie ogłoszenia. Jestem najemnikiem a takich podobno szukasz.
-Imię, do jasnej cholery, gdzieś ty się kultury uczył? - zaraz jednak złagodniał. - Byłeś kiedy na wojnie? Czym walczysz i jakie twoje doświadczenie w żegludze i szermierce?
Wojownik puścił zniewagę mimo uszu.
- Zwą mnie Draugdin i jestem najemnikiem. Także można powiedzieć że mam doświadczenie w walce. Walczę dwuręcznym mieczem i radzę sobie nie najgorzej. Natomiast jeśli chodzi o doświadczenie na wodzie to zdarzyło mi się już pływać na statku. Jak już wspomniałem z mieczem radzę sobie nie najgorzej, ale zamiast wierzyć mi na słowo lepiej żebyś sam to sprawdził zatrudniając mnie. Nie powinieneś żałować.
- Nie odpowiedziałeś mi, czyś brał udział w jakiejś wojnie, bitwie chociaż? Czy walczyłeś tylko na manekinach w koszarach? Tam gdzie płyniemy możemy spotkać różne dziwa, umiesz dostosować się do przeciwnika? Byłbyś w stanie, w grupie, oczywiście stawić czoła kotowi morskiemu? Jakbyś go podszedł, jaką byś wybrał taktykę walki, gdyby taka grupa zaatakowała statek?
- Zależy czy grupa jest zgrana czy nie. Jeżeli to pierwsze to mamy przesrane, a jak każdy w grupie wie gdzie jego miejsce to mielibyśmy jeszcze jakieś szanse. Zazwyczaj potrafię wykorzystać potęgę dwuręcznego miecza nie robiąc przy tym krzywdy sojusznikom. - Odpowiedź była prosta i rzeczowa.
-No dobrze, ale w końcu odpowiedz mi - byłeś w wojsku czy nie? - zaczął niecierpliwić się kapitan.
- W końcu chcesz wiedzieć czy byłem w wojsku czy brałem udział w walce bo jedno i drugie nie jest od siebie zależne. Żeby uciąć tą bezproduktywną dyskusję odpowiem tak: to pierwsze niekoniecznie byłem to drugie zdecydowanie brałem udział. - Ta dyskusja zaczynała go powoli irytować, ale rozumiał, że takie są zwyczajowe procedury w podobnych sytuacjach.
-Załóżmy… - mruknął pod nosem. - Tak czy inaczej i tak przewyższasz pewnie umiejętnościami całe to towarzystwo, a jeśli jednak źle oceniłeś swój potencjał to już będzie twoim problemem. Pytałem cię o wojsko, bo ono uczy posłuszeństwa i przypominam, że nie przeszedłem z tobą na ty. Zawsze kilku padnie na służbie, selekcja trwa. Sprawdzę cię, dlaczego niby nie? Na pokład, witaj na Aquernice.
- Tak jest Panie Kapitanie, jasna sprawa że Pan tu rządzi. - powiedział najemnik i udał się w kierunku statku.

Draugdin wiedział, że życie najemnika nie będzie łatwe tym bardziej, że w ostatnich niespokojnych czasach co raz trudniej było o porządne zlecenia. Wiedział więc, że nie należy zbytnio grymasić. Wiedział też, że nie można od razu odkrywać wszystkich kart, a w szczególności asów.
 
__________________
There can be only One Draugdin!

We're fools to make war on our brothers in arms.
Draugdin jest offline  
Stary 15-11-2013, 14:15   #5
 
Zormar's Avatar
 
Reputacja: 1 Zormar ma wspaniałą reputacjęZormar ma wspaniałą reputacjęZormar ma wspaniałą reputacjęZormar ma wspaniałą reputacjęZormar ma wspaniałą reputacjęZormar ma wspaniałą reputacjęZormar ma wspaniałą reputacjęZormar ma wspaniałą reputacjęZormar ma wspaniałą reputacjęZormar ma wspaniałą reputacjęZormar ma wspaniałą reputację
Makados w skupieniu przyglądał się hałaśliwej dziatwie ludu, która zebrała się w porcie, co było oczywiste przy tym, że płacono w złocie i to w wygórowanej liczbie. ~Muszę być dyskretny, od tego wszystko zależy.~ Przypomniał sobie w myślach, gdyż niedługo będzie jego kolej do rozmowy kwalifikacyjnej na statek. Twarz mężczyzny była częściowo skryta pod kapturem jego czarnej szaty, czy też jak kto woli odzienia wierzchniego. Gdyby nie to, iż ze zbliżaniem się do stołu kapitana, wykonywał kilka kroków, czy też rozglądał się dookoła, to czasem ktoś mógł by go wziąć za jakiś czarny posąg. Na plecach widniała zaś drewniana tarcza z żelaznymi okuciami po bokach. Wyglądała ona na dość nową i niezbyt naruszoną, a może po prostu Makados był tak zręcznym wojownikiem, że nikt nie zdążył jej uszkodzić? Choć równie dobrze mogło to świadczyć o dopiero zakupionym ekwipunku.




Wreszcie przyszła jego kolej i Makados podszedł spokojnym krokiem do stołu, za którym siedział Szarobrody.
-Przychodzę w sprawie ogłoszenia, a dokładniej tej części dotyczącej najemników.- Powiedział, po czym czekał na reakcję kapitana.
Szarobrody podniósł wzrok na zakapturzonego człowieka. Wymienił spojrzenia z magiem, po czym wytarł usta o rękaw i rzekł.
-Jak na ciebie wołają?
-Makados.- Odpowiedział krótko patrząc w oczy kapitana, a na ułamek sekundy przerzucił wzrok na maga, po czym powrócił do Szarobrodego, a oczy miał spokojne i pewne.
Lathidrill zauważywszy wzrok kapłana zaczął wpatrywać się weń bezczelnie i bez większego skrępowania. Jego żółte oczy zdawały się przeszywać na wylot postać Makadosa.
-Więc… -odezwał się kapitan. -W czym się specjalizujesz, hę?
-Jeśli chodzi o walkę, a o nią zapewne chodzi, to preferuję zwarcie - ruchem ręki odsłonił nadziak przy pasie. - choć na większe odległości sprawdzam się równie dobrze. Chcą panowie wiedzieć coś jeszcze?- Zakończył pytaniem Makados.
-Mnie też ta rozmowa nie sprawia przyjemności, chłopcze - mruknął. -Powiedz mi jeszcze tylko, czy rzygasz podczas sztormu i dlaczego niby powinienem cię przyjąć na statek.
-Jeśli dobrze znam swój żołądek, a zapewne tak jest, to wspomnianej przypadłości być nie powinno. Natomiast jeśli zaś chodzi o powody, dla których byłbym przydatny, to mam trochę doświadczenia z osobnikami parającymi się magią. Dochodzi do tego również to, iż nie widzę tutaj zbyt wielu osobników, którzy potrafili by konkretniej utrzymać miecz, a o dobrym władaniu przy tym tarczą nie wspominając. Na koniec dodam, iż los obdarzył mnie pewnymi zdolnościami, które pozwalają mi w pewnym stopniu wyleczyć rany swoje, jak i ewentualnych towarzyszy.- Wygłosił krótki monolog, po czym w skupieniu czekał na deklarację kapitana Szarobrodego oraz Lathidrilla.
Gdy wyrzekł słowa o leczeniu ran mag zaczął szeptać coś pod nosem. Makados poczuł lekkie mrowienie w karku, które potrwało ledwie kilka chwil. Szarobrody spojrzał na niego, jakby z wyrzutem i dodał.
-Masz rację, chłopcze. - zmierzył go jeszcze przez moment wzrokiem, rzucił spojrzenie Lathidrillowi, który wyszeptał mu kilka słów do ucha. - Witamy na Aquernice. Właź na pokład.




Po otrzymaniu miejsca na pokładzie Makados ruszył swoim dość żwawym, ale też nie śpiesznym krokiem w kierunku trapu, który z kolei prowadził na pokład okazałego statku. ~Założę się, że rzucił na mnie jakiś czar, najprawdopodobniej było to coś z rodzaju tych rozpoznawczych, muszę jeszcze bardziej mieć na baczności, gdy ten będzie w pobliżu, któż wie, co jeszcze będzie chciał zrobić.~ Myślał intensywnie, podczas, gdy zatrzymał się w połowie trapu i wpatrywał się w maga. ~Trzeba na niego uważać.~ Dodał na koniec swych rozważań, po czym wszedł na Aquernice.
 
Zormar jest offline  
Stary 15-11-2013, 17:48   #6
Konto usunięte
 
Ulli's Avatar
 
Reputacja: 1 Ulli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputację
Marduk stał ze spuszczoną głową i zaciętą miną przed biurkiem za którym siedział dostojny złotowłosy elf. Złotowłosy mierzył rozmówcę surowym, nieznoszącym sprzeciwu spojrzeniem. Był w końcu dziekanem Kolegium Taumaturgii i przywykł do rozkazywania

-Twoja postawa Marduku Fallethrinie stoi w sprzeczności z regulaminem studiów i zdrowym rozsądkiem. Minęło dziesięć lat odkąd jesteś z nami, najwyższy czas byś podjął specjalizację.

Młody elf podniósł głowę i otworzył usta chcąc coś powiedzieć. Złotowłosy uniósł dłoń każąc mu być cicho.

-Nie będziesz mówił więcej tych głupot Marduku. Wszechstronność to... wszechstronność tamto... Znam twoją śpiewkę. Jako Telemdil Illutavar dziekan Kolegium Taumaturgi mówię ci młodzieńcze, że to głupoty. Zaufaj mi, Mam prawie czterysta lat i całe życie param się magią. Mistrzostwo osiąga się ciężką pracą i wąską specjalizacją. Inaczej w niczym tak naprawdę nie będziesz dobry. Teraz odejdź i dobrze przemyśl to co ci powiedziałem. Masz na to dwa dni po których chcę usłyszeć twój wybór. Inaczej nie masz czego szukać na naszej uczelni. Żegnam studencie.

Młody elf odwrócił się i wyszedł bez słowa. Odetchnął głęboko dopiero gdy znalazł się na zewnątrz. Znalazłszy się przed budynkiem wyciągnął rękę i krzyknął „Szpon!”. Dorodny jastrząb siedzący na rynnie budynku uniwersytetu sfrunął i usiadł na zabezpieczonej rękawicą ręce.
- Dobry stary Szpon- powiedział do swojego ptasiego chowańca, głaszcząc go delikatnie po piersi- Co oni wiedzą. Może i parają się magią dłużej niż ja, ale wszystkich rozumów nie pozjadali. Nie pozostaje nam nic innego jak udowodnić im, że się mylą. Jeszcze dziś wyruszamy w drogę.

Poszedł bezpośrednio do domu. Pakowanie nie zajęło mu dużo czasu. Na szczęście rodziców o tej porze nie było. Obydwoje pracowali do późna w sklepie z artykułami magicznymi. Napisał na kawałku pergaminu kilka zdań o tym, że ich bardzo kocha, że poleca ich opiece bogów i że musi pójść własną drogą po czym opuścił rodzinne domostwo. Za parę srebrników kupił sobie miejsce na wozie zmierzającym na zachód.

Tak podróżując dotarł po kilku przesiadkach na wybrzeże. Droga upłynęła bez większych przygód, ale była dosyć męcząca. Sporo też kosztowała młodego adepta magii. Dlatego też zaraz po dotarciu na miejsce zaczął się rozglądać za jakąś pracą. Tak trafił na ogłoszenie Kapitana Szarobrodego.

***
Wysoki elf z włosami do ramion zaplecionymi w dwa krótkie warkocze czekał wraz z innymi na swoją kolej. Przez plecy miał przerzuconą lekką kuszę a do pasa przypasany miecz. Zapachy, które dochodziły do jego nozdrzy i towarzystwo dalekie były od jego oczekiwań, ale wrodzona duma nie pozwalała mu tego okazać. Jego twarz miała nieporuszony wyraz, gdy wreszcie przyszła jego kolej. Podszedł do stołu za którym siedział Szarobrody i nisko się ukłonił.
- Marduk Fallethrin Panie. Podobno szukacie chętnych na jakiś rejs. Jestem pewny, że się wam przydam. Jestem młodym magiem z Silverymoon.
Elf wyprostował się i powiódł, zdawać by się mogło, znudzonym spojrzeniem od kapitana do elfiego maga, który stał przy nim.
-Mag? - warknął kapitan. - Ano możesz się czasem przydać, ale wiesz, że to nie przelewki, prawda? Na morzu nie ma miejsca na uczone dysputy i mędrkowe pieprzenie. - w tym momencie Lathidrill zaczął mruczeć pod nosem jakieś słowa, a Marduk odczuł lekkie mrowienie w karku, które lada moment ustało. - Jeśli należysz do tych delikatnych, wywyższających się magików to u mnie miejsca nie znajdziesz na okręcie, zrozumiał?
Marduk lekko zmrużył oczy i kiwał tylko głową gdy przemawiał kapitan. Rzucił okiem na elfa, który stał za plecami kapitana. Trudno było ocenić co sobie w tym czasie myślał, w końcu przemówił.
- Zapewniam Panie, że nie będzie ze mną problemów. Ja raczej niewiele mówię. Wolę działanie, więc mędrkowania z mojej strony nie będzie. Są pewne rzeczy których chciałbym się dowiedzieć zanim wyruszymy. Jeśli zostanę przyjęty to chciałbym wiedzieć, czy gwarantujecie jakieś wynagrodzenie za tę ekspedycję, czy też nasz zarobek będzie wyłącznie z tego co znajdziemy na miejscu? Z czystej ciekawości jeszcze zapytam gdzie mniej więcej jest to opływające w bogactwa miejsce, gdzie się wybieramy?
Nerwowym ruchem pogładził włosy. Nie wiedział czy zadane pytania nie rozgniewają kapitana i czy w ogóle dostanie na nie odpowiedź.
Szarobrody głośno wypuścił powietrze z nozdrzy, zaś mag zauważywszy to położył mu deliktanie dłoń na ramieniu. -Zdawał się wpatrywać gdzieś ponad ramię Marduka.
-Powiedz mi, dlaczego powinienem udzielać ci takich informacji? - zirytował się kapitan, ale ręka elfa wydawała się działać na niego kojąco. - Czy nie sądzisz, elfie, że gdybym to teraz wygadał zostałbym co najwyżej z satysfakcją z odkrycia tej wyspy? Może taki cwany jesteś, że sądziłeś, iż powiem ci gdzie są skarby? Wynagrodzenia stałego nie ma. Złoto rozdzielać będę co jakiś czas zależnie od wyników i zaangażowania. Przypominam, że nie zbieram bandy hultajów, co rozgrabią całe złoto, tylko normalnych, pracowitych osób, które interesuje spory zarobek za sumiennie wykonaną robotę. - Lathidrill szepnął coś do kapitańskiego ucha. - W jakiej magii się specjalizujesz, elfie? - zapytał Szarobrody.
Marduk skłonił lekko głowę gdy Szarobrody składał wyjaśnienia. Znowu trudno było ocenić, czy odpowiedzi go zadowalają, czy wprost przeciwnie. Ożywił się dopiero gdy padło pytanie o szkołę magii. Przez twarz elfiego maga przebiegł lekki uśmiech.
- Nie specjalizuję się Kapitanie w żadnej szkole magii. Próbowano na mnie wymóc specjalizację, ale ja wybrałem niczym nie ograniczoną uniwersalność-Mówiąc to pomagał sobie delikatnymi gestami dłoni, jakby chciał nadać większej wagi swoim wyjaśnieniom -Wybrałem uniwersalność i wolność zamiast dusznych murów kolegiów magii w Silverymoon z ich ograniczonym myśleniem. Mam nadzieję, że spotka się to ze zrozumieniem twoim Panie i twojego doradcy- Wypowiedziawszy to złączył dłonie na wysokości piersi w geście przypominającym modlitwę i skłonił się w głębokim ukłonie w stronę Lathidrilla.
Stojący wcześniej sztywno elf w końcu uczynił jakiś ruch. Delikatnie skłonił głowę, nadal jednak wpatrując się nie w Marduka, ale powyżej niego.
-Pan Lathidrill nie jest moim doradcą, a wspólnikiem i zwracanie się do niego jest wysoce niestosowne. Ja jestem jego ustami, rozumiesz? Ale skąd miałeś wiedzieć. Jednak zapamiętaj to sobie. Nie znam się na arkanach magii, ale... - przerwał słysząc w uszach szept wspólnika. - Ale pan Lathidrill za tobą poświadczył, elfie. - jeszcze raz uważnie spojrzał na Marduka i powiedział cicho. - Witam cię na Aquernice.


Marduk wszedł na statek w zdecydowanie dobrym humorze. Chwilę wcześniej wyciągnął dłoń i przywołał Szpona, który czekał na swego pana na jednym z pali nabrzeża.
-Płyniemy ptaszku- powiedział pieszczotliwie do swego chowańca-Lubisz otwarte przestrzenie, więc powinno ci się spodobać.
Wyjął z mieszka przy pasie sztukę mięsa i podał ją jastrzębiowi do zjedzenia. Uśmiechnął się widząc jak ptak z apetytem się pożywia.
 

Ostatnio edytowane przez Ulli : 15-11-2013 o 21:45.
Ulli jest offline  
Stary 16-11-2013, 18:23   #7
 
Eillif's Avatar
 
Reputacja: 1 Eillif wkrótce będzie znanyEillif wkrótce będzie znanyEillif wkrótce będzie znanyEillif wkrótce będzie znanyEillif wkrótce będzie znanyEillif wkrótce będzie znanyEillif wkrótce będzie znanyEillif wkrótce będzie znanyEillif wkrótce będzie znanyEillif wkrótce będzie znanyEillif wkrótce będzie znany
Młoda kobieta stojąca gdzieś na końcu kolejki wcale nie wyglądała na znużoną czekaniem, a wręcz przeciwnie, wydawało się, jakby sprawiało jej ono przyjemność.
Prowadziła ożywioną rozmowę z innymi kolejkowiczami, jednak przez cały czas zerkając to w stronę kapitana, to na szczęściarzy wchodzących na pokład. Kiedy mężczyzna stojący przed nią odszedł bez słowa ze spuszczoną głową, Adza nie straciła pewności siebie. Wykonała gest mający na celu poprawienie włosów, który nic jednak nie zmienił w jej czarnej, postrzępionej fryzurze, a następnie uśmiechnęła się najładniej jak potrafiła. Pewnym krokiem ruszyła w stronę kapitana siedzącego przy stoliku.
-Witam, witam. Jak mniemam, mam przyjemność rozmawiać z kapitanem Szarobrodym? Nazywam się Adza i nie cierpię tych sztucznych rozmów. Na pewno dobrze Pan wie, po co tu jestem, więc proszę, przejdźmy do rzeczy.
Kapitan podniósł wzrok.
-Tak, masz przyjemność. Widzę, że cię konkrety interesują, mnie także. - zmarszczył brwi - Ale na co ty, dziewczyno, możesz przydać mi się na okręcie? Morze to nie miejsce dla dziewek.
- Nie zamierzam przekonywać kapitana co do użyteczności kobiet na morzu, bo i ja sama czasami w to wątpię. Przyszłam tu, aby przekonać, że przyjmując mnie do załogi nikt nie pożałuje. - odpowiedziała z pewnością w głosie, wciąż nie przestając się uśmiechać.
-Mam doświadczenie. - dodała po chwili. - [i]Swojego czasu dużo pływałam. Byłam nawigatorką na okręcie. Poza tym umiem sama o siebie zadbać i nie pozwolę sobie w kaszę dmuchać. Czy to nie wystarczy?[i/]
-Jako kobieta jesteś słabsza od mężczyzn i to jest prawda, czy nam się to podoba, czy nie. W czym możesz być lepsza od tamtych? - wskazał na stojących za Adzą w kolejce ludzi -Wiedz też, że nawet jeśli byś się dostała to moi żeglarze są przesądni, twierdzą, że baba na pokładzie pecha im przyniesie, przygotuj się też na obelżywe propozycje i ciągłe klepanie po tyłku. Poradzisz sobie z tyloma chłopami, co to baby nie widzieli od dłuższego czasu? Teraz to jeszcze pół biedy, bo dopiero wypływamy, ale wraz z czasem będą coraz bardziej nachalni.
Adza roześmiała się.
-Co do tego kapitan może być spokojny. Wiedziałam na co się piszę przychodząc tu i wiem jak wygląda życie na statku. Skoro tu jestem, znaczy to, że podjęłam decyzję i jej nie zmienię.- powiedziała zdecydowanym głosem.
- A jeżeli chodzi o umiejętności, to jak już mówiłam. Sama o siebie zadbam. Jestem zaklinaczką. Bawię się czarami. Potrafię się bronić, a i z atakiem nie będzie problemów. Poza tym, owszem, baby są słabsze od mężczyzn pod pewnymi względami, ale mają też parę wrodzonych umiejętności, o których nie powinno się zapominać.- dziewczyna puściła oko do kapitana.
Szarobrody chyba się uśmiechnął, przynajmniej jego broda podskoczyła, co mogło na to wskazywać.
-Eh… i co ja mam z tobą zrobić? - spojrzał pytająco na stojącego obok niego Lathidrilla, ten zaś nachylił się i zaczął szeptać. Kapitan w końcu przemówił. - Niech będzie, mam na mojej wyspie kilka bab, co to mają większe jaja niż ci tutaj marynarze. Jeśli twierdzisz, że sobie poradzisz, rybeńko, to ja nie będę ci stawał na drodze. - po chwili milczenia dodał. - Witaj na Aquernice.
Na twarzy zaklinaczki pojawił się promienny uśmiech. Nagle wstała i wyciągnęła rękę w stronę kapitana, ale chwilę potem ją schowała.
- Proszę mi wybaczyć. Nigdy nie wiem, jak zachować się w takich sytuacjach. Ale chyba jak powiem: „Dziękuję, Pan kapitan się na mnie nie zawiedzie”, to wystarczy?
Jednak uścisnęła rękę do kapitana. Kapitan, zanim zaklinaczka uścisnęła mu dłoń, wstał i podciągnął pas. Z czymś na kształt uśmiechu przyjął uścisk.
-Nie jesteśmy na jakimś bankiecie, tutaj kultura to najmniejszy z problemów. - zauważywszy, że Adza podaje dłoń jego wspólnikowi, szybko odsunął jej rękę od elfa. -Wybacz, rybeńko, ale jest tutaj taka zasada, że do pana Lathidrilla nie zwracamy się w żaden sposób, chyba, że on sam do ciebie zagada. Uważaj na to, a teraz już idź, zaraz kończymy. Mam już dość ludzi.
-Tak jest, kapitanie. - kiwnęła głową na znak, że zrozumiała, a na jej twarz znowu powrócił uśmiech.
Podniosła plecak leżący obok krzesła i szybkim krokiem podążyła w stronę trapu prowadzącego na “Aquernicę”. Gdy ruszyła, kapitan pozwolił sobie jeszcze przez chwilę poobserwować jej kołyszące się biodra.
-Tak jak mówiłam Rufus. Znowu na morzu. Czujesz to? - rzekła do szczura siedzącego w kieszeni jej kurtki. - Za chwilę usiądziemy i cię nakarmię, ale mógłbyś okazać choć trochę radości.
Pierwszą rzeczą jaką zrobiła Adza po wejściu na pokład było dokładne zlustrowanie zarówno statku, jak i załogi. Jako, że każdy zajęty był swoimi sprawami i nikt nie zwracał na nią zbytniej uwagi, usiadła pod jedną z burt. Szczur od razu wybiegł z kieszeni i usiadł na nodze zaklinaczki. Dziewczyna otworzyła plecak i po chwili wyjęła z niego kawałek żółtego sera, który wręczyła Rufusowi. Chwilę potem zajęta była obserwowaniem jej nowych towarzyszy. Przy jednym z nich zatrzymała się na dłużej.
-Rufus, proszę cię, abyś był uważny. Widzisz tego magusa z jastrzębiem? Nie podoba mi się ta sytuacja. To może być bardzo niebezpieczne. Dlatego proszę cię, abyś zbytnio się nie wychylał, dopóki nie rozwiążę tej sprawy - Zamyśliła się na chwilę, ale zaraz potem uśmiech znowu powrócił na twarz. Wstała i opierając się o burtę, wpatrywała się w bezkresne morze. Dopiero teraz uświadomiła sobie, jak długo na to czekała.
 

Ostatnio edytowane przez Eillif : 17-11-2013 o 16:21.
Eillif jest offline  
Stary 16-11-2013, 23:35   #8
 
MrKroffin's Avatar
 
Reputacja: 1 MrKroffin ma wspaniałą reputacjęMrKroffin ma wspaniałą reputacjęMrKroffin ma wspaniałą reputacjęMrKroffin ma wspaniałą reputacjęMrKroffin ma wspaniałą reputacjęMrKroffin ma wspaniałą reputacjęMrKroffin ma wspaniałą reputacjęMrKroffin ma wspaniałą reputacjęMrKroffin ma wspaniałą reputacjęMrKroffin ma wspaniałą reputacjęMrKroffin ma wspaniałą reputację

Aquernica

Wielki galeon prezentował się bardzo okazale lekko kołysząc się na falach. Trzy maszty dumnie wzbijały się w górę, a armaty wystające z kadłuba dodawały mu nieco bojowego wyglądu. Dziób zdobiła naga syrena, a kawałek dalej – na burcie widniał pozłacany napis „Aquernica”. Na rufie majestatycznie stał ster, a obok niego leżało kilka grubych lin. Wchodząc z trapu dało się zauważyć drzwi prowadzące do kajut, do mesy i idąc dalej, do małego wyjścia na zewnątrz.

Wszyscy marynarze zaczęli zbierać się na pokładzie, powracając z „Portowej”. Większość załogi Szarobrodego stanowili ludzie, bardziej pasujący do więzienia niż okrętu. Były też między nimi spore kontrasty – jedni rośli i silni, drudzy wychudzeni i słabi. Kilku z nich wydawało się mieć objawy szkorbutu. Poza ludźmi bystre oko wypatrzeć tutaj mogło kilku elfów i półelfów, niziołów i z rzadka jakiegoś krasnoluda. Ci, którzy znajdowali się już na pokładzie skupili się wokół postaci z lutnią w rękach głośno śpiewającej jakąś żeglarską pieśń.

***

Chętnych w kolejce nie ubywało. Mimo, że w błyskawicznym tempie większość kandydatów odchodziła sprzed kapitańskiego stołu, odrzucona przez dwuosobową komisję albo zniesmaczona chamskimi odzywkami kapitana, to co rusz przybywali nowi, a niektórzy spośród odrzuconych postanowili spróbować raz jeszcze licząc, że mag i kapitan zapomnieli ich twarzy.

Lathidrill stał już dłuższy czas na baczność, jakby połknął kij. W tym momencie nieobecne oczy elfa nagle wróciły z dalekich mentalnych podróży, a cały mag poruszył się gwałtownie. Nachylił się do Szarobrodego i powiedział cicho:

- Myślę, że już starczy, kapitanie.
- Racja, mamy tych, którzy byli potrzebni. – zwrócił się do tłumu. – Wynoście się, szczury lądowe! Koniec zapisów! – spojrzał na swojego wspólnika, a niezadowolony tłum zaczął szemrać i już po chwili zniknął – Masz jakieś uwagi?
- Trzeba bacznie obserwować minotaura, zdaje się ceni sobie mocno niezależność, a to niepożądane. Podobnie zresztą jak ten złodziej, którego zwykłeś nazywać „chłopcem”. Proponuję, abyś tego zaprzestał, po co nastawiać go do nas negatywnie? Tacy bardzo łatwo wbijają nóż w plecy tych, których nie lubią. Wojownik chyba stara się nawiązać z nami jak najlepsze stosunki. Może warto by sprawdzić, jak rzeczywiście zachowa się w walce, bo już mieliśmy niejednego mu podobnego, co to zwiewał gdzie pieprz rośnie jak walka nastała. Ten zakapturzony, ubrany na czarno jest kapłanem, nie wiem jednak jeszcze jakiego bóstwa, ale taki strój może wskazywać na jakiegoś złego boga, zajmę się tą sprawą, bo może nam przynieść kłopoty. Elfi mag zrobił na mnie pozytywne wrażenie, ciekawi mnie jego brak specjalizacji, nie kłamał mówiąc to. Poobserwuję i jego. I jest jeszcze ta, co ci chyba wpadła w oko. Uważaj, żeby cię to nie zwiodło. Już cię sobie owinęła wokół palca, a skoro pakuje się na okręt wypełniony najemnikami i walka jej nieobca to kto wie, jaka żmija może z niej być. Do reszty obiekcji nie mam.


Lathidrill

- Masz rację, jak zawsze masz rację… – krzyknął do kilku marynarzy na molo. – Co wy tu jeszcze robicie, jazda na pokład!
Elfi mag także tam się udał zamyślony, a kapitan, który szedł za nim nakazał wciągać kotwicę i rozwijać żagle.

***

Kotwica w górze. Załoga robiła wrażenie dobrze zgranej, każdy znał tu swoje miejsce. Aquernica znów ruszyła w morze, a na jej pokładzie zebrali się wszyscy zrekrutowani kandydaci. Kapitan pojawił się na statku na samym końcu i kazał zebranym czekać. Sam zaś zaczął chodzić między różnymi miejscami na statku i krzyczeć na marynarzy, którzy w jego mniemaniu, pracowali zbyt wolno. Wreszcie cały ten rozgardiasz się trochę uspokoił, a w żagle zaczął mocno dąć wiatr.

Lathidrill przez ten cały czas stał nieruchomo na rufie spoglądając na horyzont, zupełnie tak samo jak czynił to podczas rozmów z najemnikami i robotnikami. Poruszył się dopiero, gdy Szarobrody podszedł do nowoprzyjętych i zaczął przemowę. Elf stanął po jego prawicy.

-Jak już mówiłem każdemu z was – witajcie na Aquernice – zaczął wilk morski. – Istnieje tu kilka zasad, żebyście mi z galeonu nie zrobili burdelu. Po pierwsze zostaliście wybrani spośród wielu, wielu chętnych. Doceńcie to. Po drugie, moje słowo jest święte. Świętsze od wszystkich bóstw, przynajmniej tutaj, na moim statku. Jeśli ktoś ma co do tego jakieś obiekcje to śmiało może wyskakiwać za burtę. – rzucił niemiłe spojrzenie Bradowi Do portu jeszcze blisko, wpław dopłyniecie. Po trzecie, już kilku z was popełniło ten błąd – nie odzywacie się do pana Lathidrilla, chyba że to on zagada do was, na co szansa jest minimalna. Jeśli macie doń jakąś sprawę mówicie mi. Zaczepianie pana Lathidrilla skończy się dla was… a zresztą sami się przekonacie. Po czwarte, nie obchodzą mnie wasze spory. To, że jeden czy dwóch wyzionie ducha na pokładzie to norma i nie ma co rozpaczać. Jeśli któryś z was wpadł jednak teraz na pomysł urządzenia masakry to się niemiło przejedzie. Nie obchodzi mnie to, że jeden ukradł drugiemu rodowy miecz po dziadku, jasne? Wy pilnujecie swoich gratów., nie ja. Jeśli jednak ruszycie coś ze statku co należy do mnie to spotkacie się z rekinami albo wybebeszymy was na miejscu. Choć ta pierwsza możliwość jest bardziej prawdopodobna, nie chcę zachlapać pokładu krwią. Po piąte, do kubryków poprowadzi was Hulrik. – wskazał na rosłego mężczyznę, którego wcześniej wyzywał na molo. – Tam możecie rzucić wszelkie swoje tałatajstwo. On też oprowadzi was po okręcie i pokaże wszystkie ważne pomieszczenia. Spotkamy się wszyscy wieczorem w mesie, na wieczerzy.


Hulrik

Po tych słowach oddalił się, a wraz z nim Lathidrill. Wielki mężczyzna imieniem Hulrik powiedział niezwykle wysokim, niemalże dziecięcym głosem „Za mną”. Kilku nowych parsknęło śmiechem, ale zauważywszy groźną minę Hulrika natychmiast spoważnieli. Żeglarz oprowadził ich po najważniejszych miejscach okrętu i wytłumaczył między innymi, aby nigdy nie pukali do pokojów Szarobrodego i jego wspólnika, bo jest to niestosowne, a poza tym i tak nikt im nie otworzy. Przydzielił ich też do kubryków. Do jednego z nich przypisał wszystkich sześciu bohaterów i kazał im wybrać koje. Na koniec odszedł mówiąc, że dzisiejszy dzień jest wolny. Na tę wieść rozentuzjazmowani marynarze już zaczęli planować turniej w walce na pięści czy wspólne spotkanie z grogiem i pieśnią w roli głównej.
 

Ostatnio edytowane przez MrKroffin : 16-11-2013 o 23:38.
MrKroffin jest offline  
Stary 17-11-2013, 00:58   #9
 
Zormar's Avatar
 
Reputacja: 1 Zormar ma wspaniałą reputacjęZormar ma wspaniałą reputacjęZormar ma wspaniałą reputacjęZormar ma wspaniałą reputacjęZormar ma wspaniałą reputacjęZormar ma wspaniałą reputacjęZormar ma wspaniałą reputacjęZormar ma wspaniałą reputacjęZormar ma wspaniałą reputacjęZormar ma wspaniałą reputacjęZormar ma wspaniałą reputację
Makados w milczeniu stał oparty o jeden z masztów statku, na który go przyjęto. Trzeba to było kapitanowi przyznać, że jego łajba prezentowała się całkiem nieźle. Sama załoga zaś już trochę gorzej, choć i tak dość dobrze. Gdy lustrował całą kompanię marynarzy ujrzał przede wszystkim ludzi przeróżnej postury i budowy, czasem zobaczył też jakiegoś elfa, czy półelfa, a nawet krasnolud tutaj się znalazł. ~Krasnolud na statku, na pełnym morzu, a to ciekawe.~ Pomyślał kapłan zauważając niskiego, krępego brodacza.

Po oględzinach marynarzy przyszła pora, by spotkać się na pokładzie z resztą tych, którzy doznali zaszczytu bycia wybranymi do roli ochroniarzy. Z tego co widział to nikt z nich się raczej nie wyróżniał za bardzo, no może z wyjątkiem pewnej dwójki. Pierwszą personą z tego dziwnego duetu był sporawy minotaur o czarnych włosach pokrywających jego umięśnione ciało. ~Niebywałe, że też coś takiego jak on przyjęli na ten rejs. Prawdziwa niespodzianka można by rzec. Ciekawostką jest, czy udało by się z nim nawiązać jakąś współpracę, bo muskuł mu nie brak, a co za tym idzie pewnego szacunku ze strony zwykłych wieśniaków też mu pewnie nie brak, tylko ciekawe czy oddawali mu szacunek przed, czy po tym, jak zaczęli przed nim uciekać? Ciekawe, czy to jest naprawdę taki tur jak widać na pierwszy rzut oka, czy może koza w wilczej skórze?~ Myślał intensywnie podczas krótkiego lustrowania minotaura. Następnie przerzucił swoje spojrzenie na kobietę, której uroda była co najmniej egzotyczna. Było to dość niezwykłe w tych stronach. ~Pewnie pochodzi z południa.~ Założył Makados, po czym zaczął się wsłuchiwać w słowa Szarobrodego, który wreszcie zaszczycił ich swoją uwagą, a towarzyszył mu jak zwykle Lathidrill.

Podczas przemowy kapitana, mężczyzna poświęcał temu tylko część swojej uwagi, gdyż obserwował mag, który zaś stał po prawicy wilka morskiego. Mimo swojego podzielenia uwagi, kapłan nie uroniła żadnego słowa ich pracodawcy, choć na wspomnienie o bogach i ich świętości lekko się zezłościł, to pozwolił sobie tylko na leciutki uśmieszek, który jak szybko się pojawił, takoż i prędko zniknął z twarzy kapłana.

Gdy kapitan skończył swoją mowę wstępną ruszył jak i reszta tej dziatwy za Hurlikiem, który odpowiadał za ich zakwaterowanie na tym okręcie, jak i za oprowadzenie ich po statku. Makados bacznie się wszystkiemu przyglądał, gdyż jak nauczyło go już życie, nigdy nie wiadomo, kiedy będzie potrzebna droga ucieczki, czy też miejsce, gdzie można się było spokojnie zastanowić. Gdy dotarł do kubryków, okazało się, iż dzieli go razem z minotaurem, tą "urodziwą" kobietą, jakimś elfem, oraz dwoma mężczyznami, z czego jeden był jak dostrzegł dość młody. Nie czekając na niczyje ceregiele wybrał sobie jedną koję, która mieściła się bliżej środka statku. Zostawił swój ekwipunek, a konkretnie plecak, gdzie było tylko kilka zwykłych gratów, typu worek, czy składane posłanie. (nie ma tu w żadnym wypadku świętego symbolu) Resztę, czyli między innymi kuszę, czy sakiewkę miał przy sobie, po części skryte pod czarnym materiałem, a po części odsłonięte. Zaraz po tym wyszedł z kubryku, by wrócić na górny pokład, gdyż wolał się zawczasu powdychać czystego powietrza, niż przesiadywać w małej klitce, a w dodatku z włochatym minotaurem.

Gdy był już na pokładzie, to stanął przy barierce ster burty i zaczął wpatrywać się w zamyśleniu w niebo. Musiał się zastanowić nad kilkoma rzeczami, gdyż wiedział, iż nie będzie to jeden z najprzyjemniejszych rejsów w jego życiu. Do tego musiał się strzec, by nie był to jego ostatni rejs.
-Panie mój, daj mi siły.- Wyszepnął do siebie, ledwie słyszalnie nawet dla własnych uszu, podczas gdy w prawej dłoni jego palce zręcznie okręcały srebrną monetę.

[MEDIA]http://www.youtube.com/watch?v=wbokdZh7_Gg[/MEDIA]
Czas: 0-10.
 

Ostatnio edytowane przez Zormar : 17-11-2013 o 09:59.
Zormar jest offline  
Stary 17-11-2013, 16:26   #10
Konto usunięte
 
Ulli's Avatar
 
Reputacja: 1 Ulli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputację
Marduk po wejściu na okręt rozejrzał się uważnie dookoła. Nic szczególnego nie przykuło jego uwagi. No może poza minotaurem, który zwrócił jego uwagę już w chwili, gdy stał w kolejce. Z kimś takim w drużynie żadna potyczka nie będzie straszna. Na trochę dłużej zawiesił oko na kobiecie, która weszła na statek po nim. Wyglądała mu na kogoś parającego się magią a więc konkurencję. Na tym jednak zaprzestał przyglądania się otoczeniu. Statek odbijał od brzegu. Ze Szponem siedzącym na chronionej rękawicą ręce poszedł na dziób okrętu, żeby podziwiać krajobrazy i dać swojemu ptakowi okazję do rozprostowania skrzydeł. Szpon skwapliwie z tej okazji skorzystał. Wzbił się na kilkanaście metrów i zaczął zataczać koła nad okrętem, przy okazji bawiąc się w berka z mewami, które atakowały go zaciekle.


Z czasem jak zaczęli oddalać się od portu mewy zaczęły dawać za wygraną i kolejno, jedna po drugiej zawracały na brzeg. Jastrząb wydał zwycięski okrzyk, głośne Kirk! Krija! Po czym zniżył lot na na nowo przysiadł na rękawicy swojego pana. Marduk uśmiechnął się i zawrócił w kierunku rufy, bo usłyszał głos bosmana zwołujących wszystkich na przemówienie kapitana.

W przemówieniu nie było niczego zaskakującego. Marduk wysłuchał go więc spokojnie nie przerywając swoimi pytaniami. Postarał się jedynie zapamiętać imię marynarza, który miał ich oprowadzić po okręcie. Hulrik, bo tak nazywał się ów marynarz, zaprowadził ich do kubryku, gdzie Marduk na swoim hamaku pozostawił swój miecz i kuszę ze strzałami. Miał nadzieję, że rzeczy te nie zostaną skradzione. Noszenie ich było nieco uciążliwe. Nie zdecydował się jednak na pozostawienie plecaka zawierającego między innymi największy skarb maga, jego księgę zaklęć. Tu już nie mógł ryzykować. Bez księgi czuł się nagi.

Gdy wraz z Hurlikiem zawędrowali do kambuzu zagadał uprzejmie kuka czy nie znalazłyby się jakieś ochłapy dla jastrzębia. Kucharz okazał się dosyć uprzejmy i wskazał elfowi kosz z odpadkami gdzie na wierzchu leżały okrawki mięsa. Zaopatrzony w pokarm dla swojego towarzysza kontynuował zwiedzanie. Nie było tam zbyt wiele ciekawych dla elfiego maga rzeczy i szybko się znudził. Na szczęście oprowadzanie się skończyło i każdy mógł zająć się sobą.

Marduk powrócił na dziób okrętu, by pozwolić latać swojemu jastrzębiowi i przy okazji podziwiać morski krajobraz.


Podziwiając piękno przyrody wrócił myślami do domu rodzinnego w Silverymoon. Miał nadzieję, że rodzice mu wybaczyli tą ucieczkę. Taka w końcu jest kolej życia. Każdy ma własny los i musi podążać własną drogą. Był bardzo ciekawy dokąd zaprowadzi go jego droga.
 
Ulli jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 06:24.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172