Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - DnD > Archiwum sesji z działu DnD
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu DnD Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie DnD (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 26-02-2014, 09:43   #101
 
Wojan's Avatar
 
Reputacja: 1 Wojan jest na bardzo dobrej drodzeWojan jest na bardzo dobrej drodzeWojan jest na bardzo dobrej drodzeWojan jest na bardzo dobrej drodzeWojan jest na bardzo dobrej drodzeWojan jest na bardzo dobrej drodzeWojan jest na bardzo dobrej drodzeWojan jest na bardzo dobrej drodzeWojan jest na bardzo dobrej drodzeWojan jest na bardzo dobrej drodzeWojan jest na bardzo dobrej drodze
Walka zakończyła się szybko i sprawnie. Grunald mógł ją spokojnie uznać do udanych, choć tak naprawdę był to rodzaj zaprawy lub bojowego treningu niż prawdziwy bój. Jednak niektórzy z jego kompanów nie podołali jego trudom.
Borysowi się nie dziwił, wszak chłop poszedł na pierwszy ogień. Nie było więc nic w tym dziwnego, że gość leżał teraz na ziemi i przypominał jeża lub poduszkę na igły jaką babka Grunalda trzymała na nocnym stoliku.
Duda jednak dał się zaskoczyć niczym ostatni frajer. Tego się nie spodziewał po bojowo nastawionym i pewnym siebie krasnalu. Widać nie każdy miał tyle umiejętności i pary w rękach, aby wyjść z bitki praktycznie bez szwanku.

Grunald popatrzył na konającego Borysa i już miał zabrać się za jakieś opatrywanie ran i próbę ratowania towarzysza, gdy zjawił się ten mały czaromiot. Bez słowa za to z pewną miną przystąpił do swoich czarów-marów.
Ledwo magiczna esencja spłynęła na Schwanz, ten zaraz zaczął mocniej oddychać i nawet się ruszać.

Wobec takiego stanu rzeczy, Grunald chwycił swój młot i ruszył zbadać korytarz przed nimi. To, że trzeba było ruszać dalej nie budziło żadnych wątpliwości kowala. Nie mogli zostać w tym miejscu, gdyż w każdej chwili banda zielonych kurdupli mogła się zebrać na odwagę i zaszarżować na nich w większej grupie.
- Pilnujcie tyłów! - zarządził, kierując rozkaz nie wiadomo do kogo - Ja idę do przodu obadać, co jest przed nami.
Idąc w głąb korytarz złapał jakąś leżącą na ziemi pochodnie i rozglądał się uważnie. Wzrokiem szukał wszelkich śladów aktywność, czy też ruchów. Rozglądał się też w poszukiwaniu ich małego, zielonego przyjaciela, który tylko dzięki niemu i Borysowi ocalił swoją cnotę przed nadpobudliwym i wyposzczonym mnichem, którego ścierwo leżało obok truchła jaszczura.
 
__________________
"Amnestia to jest dla złodziei, a my to jesteśmy Wojsko Polskie" mjr. Dekutowski ps. "Zapora"
"Świnie noszą koronę, orzeł w gównie tonie,
a czerwono białe płótno, porwał wiatr" Hans
Wojan jest offline  
Stary 26-02-2014, 14:48   #102
Konto usunięte
 
Warlock's Avatar
 
Reputacja: 1 Warlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputację
Próba zainicjowania dyplomatycznej rozmowy spełzła na niczym kiedy niewyparzona gębą Borysa doprowadziła do krwawej rozpierduchy. Prężenie muskułów może i było dobrą zagrywką, ale nie na obcym terytorium. Pozostałe przy życiu koboldy rozbiegły się znikając w odmętach podziemnych korytarzy. Teraz Eldon wiedział, że nie będzie mógł spać spokojnie, gdyż niemalże pewniakiem było, iż koboldy prędzej czy później wrócą z zamiarem położenia noża na gardle. A co jeśli te małe sukinsyny zaczną współpracować z czarodziejką przygotowując zasadzkę przeciw zbliżającej się zbrojnej kompanyji? Więcej wrogów do pokonania im nie trzeba było, tym bardziej, że istniał cień szansy przekabacenia ich na swoją stronę zanim drużynowy szałojownik otworzył gębę. Nie obyło się też bez strat własnych - mnich kończył swój żywot charcząc przy próbie złapania ostatniego oddechu, a Borys leżał w kałuży własnej krwi z tuzinem strzał wystających z piersi. Nie szkoda mu było ani jednego z nich, właściwie rzecz ujmując lepiej dla drużyny by ta dwójka szczezła na dnie pieczary niż kontynuowała z nimi podróż. Obaj idioci zasłużyli na wieczny spoczynek i Eldon szczerze żałował widząc gnoma traktującego Borysa zaklęciami kapłańskimi. Dobrze znał ich moc, gdyż sam posiadł je w swoim repertuarze.

Bard podszedł do Yorna, poklepał go po plecach i zapytał ze słyszalną nutką troski w głosie. - Żyjesz Ty jeszcze, staruszku? - widząc ponure spojrzenie jakim obdarował go krasnolud uśmiechnął się sam do siebie ciesząc się w duszy, że jeszcze dycha, po czym dodał zgryźliwie jak to miał w zwyczaju. - Jakby zbierało Ci się na zawał serca to daj znać, wyślę kogoś po usługi pogrzebowe. A teraz nie ruszaj się, musimy Ciebie podreperować tu i ówdzie. - Eldon przyłożył dłoń do skroni krasnoluda (którą swoją drogą z trudem sięgnął), po czym rzucił zaklęcie leczące. - Co kurwa?! - wydarł się po chwili niziołek. - To nie była Twoja jucha? Świetnie… kolejne zaklęcie chuj strzelił.

···

- Pies was wszystkich chędożył! - powiedział odwracając się do reszty drużyny. - Następnym razem dajcie mi rozmawiać, chyba, że macie zamiar walczyć ze wszystkim co się rusza. - niziołek był wyraźnie niezadowolony z rozwoju sytuacji. - Sukinkot, który rozpętał cały ten bajzel powinien zdechnąć razem z resztą koboldów. - rzucił na odchodnę w kierunku samozwańczego księcia Danny chcąc dać mu do zrozumienia, że marnowanie zasobów magicznych na samobójców jest złym pomysłem. Bard nie czekał za odpowiedzią; skradając się w cieniu ruszył za potężnym barbarzyńcą wgłąb skrytego w mroku korytarza. Nie miał już ochoty przesłuchiwać jęńców. Zresztą... tortury to nie jego specjalność.
 
Warlock jest offline  
Stary 26-02-2014, 17:02   #103
 
Tiras Marekul's Avatar
 
Reputacja: 1 Tiras Marekul jest jak niezastąpione światło przewodnieTiras Marekul jest jak niezastąpione światło przewodnieTiras Marekul jest jak niezastąpione światło przewodnieTiras Marekul jest jak niezastąpione światło przewodnieTiras Marekul jest jak niezastąpione światło przewodnieTiras Marekul jest jak niezastąpione światło przewodnieTiras Marekul jest jak niezastąpione światło przewodnieTiras Marekul jest jak niezastąpione światło przewodnieTiras Marekul jest jak niezastąpione światło przewodnieTiras Marekul jest jak niezastąpione światło przewodnieTiras Marekul jest jak niezastąpione światło przewodnie
Tarcza krasnoluda przyjmowała na siebie kolejne bełty. Ogrom pocisków jakie fruwały w powietrzu był nie do ogarnięcia. Co rusz jakiś zbłąkany wystrzał odbijał się o powierzchnię stalowego koła, najczęściej wybroniony przypadkiem podczas mordowania kolejnych małych pokrak. Topór świszczał w powietrzu. Odcięte kończyny walały się pod nogami, tryskająca z tętnic krew plamiła ten nijaki krajobraz nadając mu rożne odcienie czerwieni. Gdy niedobitki zaczęły uciekać w popłochu, brodacz jakby spochmurniał. Chociaż walka z jaszczuroczłekiem była dość męcząca to Yorn nawet się nie zasapał, a z jego skroni kapało więcej wrogiej juchy niż kropel potu.
- Dopiero się rozgrzaliśmy, a wy już spierdalacie? – powiedział z grymasem. Oczekiwał że Agrad coś dopowie. Dorzuci coś dzieląc smutek z krasnoludzkim kamratem. Dopiero gdy to się nie stało, Yorn zauważył, że khazad leży w kałuży krwi trzymając się za rozwaloną grdykę.

Eldon był już przy krasnoludzie nim ten zdążył ogarnąć kiedy Agrad padł. Zaklęcie podziałało w takim stopniu, że energia przy skroniach wysuszyła zacieki z krwi.
- Nie, to nie moja jucha. Chciałeś mnie tym pocieszyć bo oni sobie poszli, czy co? – Burknął krasnolud. - Dołączę do Ciebie za chwilę.

Yorn podniósł leżący na ziemi topór Agrada. Obadał go, sprawdzając w jakim jest stanie i z jakiego metalu został wykonany. Starł rękawicą krew z ostrza, zakrwawioną dłoń ścisnął w pięść. Gdy gnom skończył czary na swoim rasowo kuzynem, Yorn podszedł. Przyklękając wcisnął w ręce krasnoluda jego topór.
- Trzymaj i nie puszczaj – rzekł po krasnoludzki. Agrad zacisnął ręce na trzonku. Yorn poklepał brodatego po ramieniu, wstał i poszedł na zwiad. Szybko dogonił kowala zostawiając Eldona za swoimi plecami. Poprawił tarczę, dobył broń.
 
Tiras Marekul jest offline  
Stary 27-02-2014, 00:45   #104
 
Demoon's Avatar
 
Reputacja: 1 Demoon jest na bardzo dobrej drodzeDemoon jest na bardzo dobrej drodzeDemoon jest na bardzo dobrej drodzeDemoon jest na bardzo dobrej drodzeDemoon jest na bardzo dobrej drodzeDemoon jest na bardzo dobrej drodzeDemoon jest na bardzo dobrej drodzeDemoon jest na bardzo dobrej drodzeDemoon jest na bardzo dobrej drodzeDemoon jest na bardzo dobrej drodzeDemoon jest na bardzo dobrej drodze
Po odezwie kompani postanowił zamienić kilka słów z jednym z towarzyszy. Podbiegł tak szybko, jak mógł, w stronę odchodzącego Eldona. Najwyraźniej był nie w humorze.

- Mości panie, poczekaj chwilę na kuzyna. - Rzucił zadyszany. - Rozumiem twoją złość. Jednak spójrz na to z innej perspektywy. Czy brawurowy czy nie, to dodatkowy wojownik o takich umiejętnościach zawsze się przyda. No i zrozum też mnie - warto uratować komuś takiemu życie. Jeśli wiesz o czym mówię, a myślę że nie jest ci to obce. - Dodał tonem, jakby mówił komplement, co potwierdziło delikatne skłonienie się.
- No i tak poza tym to poczekaj tu chwilę. Mamy niezałatwione sprawy z zielonymi pieskami.

Rozejrzał się po okolicy. Jeden z psiaków leżał, wciąż otumaniony po kolorowym zaklęciu drużynowego maga. Danny zwrócił się do Dudy:
- Agradzie, mamy tu jednego kobolda. Może go zwiążemy, docucimy i przesłuchamy? Warto byłoby go posłuchać. Ja do tego przesłucham ich szefa. - Zakończył, nie zwracając uwagi na zdziwione spojrzenia kompanów.

Podszedł parę kroków do jaszczura-szefa. Nieźle dostał, trzeba było przyznać. Ale głowa była wciąż w jednym kawałku, a tylko to się liczyło. No, do dzieła. Już dawno tego nie robił. To nie była magia, tylko coś o wiele bardziej pierwotnego...

Skontaktował się ze stałymi bywalcami swojego umysłu. Sumienie i Demon byli na swoim miejscu, a teraz ich potrzebował. W trójkę zaczęli powoli nawoływać. Gnom poczuł zwyczajowy dreszcz przerażenia przed wizytą legionów. Po chwili już był świadom ich obecności. Przyszli, liczni jak zawsze, na pewno kilka setek. Książę prawie już nie widział tego, co było dookoła. Tracił kontakt z rzeczywistością, odpływał. Jaszczura wyczuł intuicyjnie, podszedł do niego chwiejnym krokiem i przycupnął obok niego. Położył mu dwa palce na neandertalskim czole, po czym zjechał nimi niżej i podniósł jego powieki.

- Obudź się. - Rozkazał odległym głosem. Jaszczur posłuchał, zresztą jak każdy. Podniósł się do pozycji siedzącej, jednak był tylko swoim cieniem, duchem. Widział go tylko gnom.

- Czego? - Warknął. Zmarli nie lubili być budzeni.
- Chcę wiedzieć, jak wiele was tu jest, gdzie macie swoje obozowisko i czy są tu jacyś jaszczuroludzie oprócz was. Druga kwestia dotyczy ludzkiej szamanki. Gdzie ona poszła?

Spoglądał w niematerialne, jaszczurze oczy. Efekt był przerażająco dziwny. Nie czekał długo na odpowiedź, duch jaszczura szybko uległ i już otwierał paszczę żeby udzielić oczekiwanych odpowiedzi...

Używam Oracle Revelation - Voice of the Grave (działa tak samo jak czar Speak with the Dead)

 

Ostatnio edytowane przez Demoon : 02-03-2014 o 17:41.
Demoon jest offline  
Stary 27-02-2014, 22:24   #105
Konto usunięte
 
Warlock's Avatar
 
Reputacja: 1 Warlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputację
Eldon zbliżał się w ciszy do jednego z korytarzy kiedy powstrzymała go dłoń gnoma. Zadyszany karzeł mówił na tyle szybko, że bardowi zajęło kilka dłuższych chwil by przetworzyć informację. Odparł po dłuższym namyśle:

- Rozumiem Twoją troskę, ale ten scenariusz w swoim dosyć długim życiu przerabiałem już wiele razy i szybko potrafię wykalkulować długość żywota faceta, który z pianą w gębie przemierza obce sobie środowisko. - niziołek rzucił okiem na wciąż leżącego w kałuży własnej krwi Borysa, po czym westchnął głośno żałując, że zgodził się na tą wyprawę. - Podróżowałem wraz z Yornem przez prawie dwie dekady nie raz wpadając w poważne tarapaty, ale przeżyliśmy wszystko co nam los zgotował, bowiem potrafiliśmy wyciągać wnioski z naszych błędów i nauczyliśmy się przeciwdziałać własnym słabością. - bard zniżył ton głosu tak, że nikt poza jego rozmówcą nie był w stanie wyłapać choćby jednego słowa. - Ani Borys, ani ten jego przydupas nie należą do ludzi, którzy uczą się na błędach. Ten pierwszy to chodzące źródło kłopotów, a w dodatku prostak jakich mało. Chcesz mieć ich w drużynie to trzymaj ich jak najdalej ode mnie i od krasnoluda. - ostatnie zdanie zabrzmiało jak groźba, chociaż ton głosu nie uległ zmianie i dalej był przyjazny.

Niziołek odszedł od gnoma, gdyż nie miał zamiaru przesłuchiwać jaszczuropodobne stworzenia, ale też nie zniknął im całkowicie z pola widzenia. Postanowił zostawić barbarzyńcę samemu sobie, zamiast tego usiadł na kamieniu obok wyrwy w ścianie i wyciągnął z torby zielone jabłko, które zabrał ze sobą z powierzchni.
 
Warlock jest offline  
Stary 27-02-2014, 22:56   #106
Aro
 
Aro's Avatar
 
Reputacja: 1 Aro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputację
Walka, walka i po walce. Marcel starcie z jaszczurowatymi spędził skulony za głazem wraz z Neth, co i rusz posyłając jakiś pocisk czy inną niespodziankę w stronę lokatorów podziemnych korytarzy. Później natomiast, kiedy jedni rzucili się do pomocy świszczącym bliźnim, a drudzy do zwiadu kolejnych korytarzy, zaklinacz postanowił bliżej zapoznać się z powoli powracającym do przytomności koboldem. Ten próbował się odczołgać, ale Colbert stanowczo osadził go w miejscu, wbijając kolano pod żebra.

- Rozumie wspólny? - Marcel zapytał się grzecznie, a łuskowaty skwapliwie pokiwał głową w odpowiedzi. - Szukamy człowieka-szamana. Samicy. Wie, gdzie poszła?

Zachętą do szczerej odpowiedzi były marcelowe dłonie. Chociaż nie, nie dłonie - łapy. Zwieńczone długimi i ostrymi pazurami, wbijały się boleśnie w tkankę miękką na grdyce i między żebrami.









 
__________________
"Information age is the modern joke."

Ostatnio edytowane przez Aro : 27-02-2014 o 22:59.
Aro jest offline  
Stary 28-02-2014, 12:11   #107
 
Panicz's Avatar
 
Reputacja: 1 Panicz ma wspaniałą reputacjęPanicz ma wspaniałą reputacjęPanicz ma wspaniałą reputacjęPanicz ma wspaniałą reputacjęPanicz ma wspaniałą reputacjęPanicz ma wspaniałą reputacjęPanicz ma wspaniałą reputacjęPanicz ma wspaniałą reputacjęPanicz ma wspaniałą reputacjęPanicz ma wspaniałą reputacjęPanicz ma wspaniałą reputację
Podziemia, groty, jamy, jaskinie. Kopalnie, sztolnie, szyby, lochy, zapadliska, ruiny. W ogóle, różne takie dziury w ziemi, gdzie i ciemno jest, i zimno, i w ogóle nieprzyjemnie. Oprócz wyżej wymienionych cech, cisza była kolejną sprawą, która spajała je w jedną kategorię. Głucha cisza, którą raz na, zdawałoby się kwartał, bo w mroku czas jakoś dziwnie zwalniał i płynął ociężale, licząc się własnym, ustawionym dziwacznie zegarkiem, przerywała spadająca kropla, albo inny ambientowy detal.

Taka cisza była dla ocienionych trzewi Ziemi właściwą ścieżką dźwiękową i każde wtargnięcie w wystudiowany spokój bandy hałaśliwych powierzchniowców rwało bezgłośną melodię. I odbijało się między ścianami głębin dudniącym echem.

Tak, jak i teraz. Najpierw to były kroki, spokojne, żołnierskie, wpasowane w harmonijną nutę stałości. Potem śmiechy i gadki, następnie rozmowa, krzyki, wrzaski wreszcie, strzały i świsty, rąbnięcia i walnięcia, stęki i syki, krzyki, znów krzyki. A potem już tylko stęki. Znów stęki i jęczenia, cichsze i głośniejsze zawodzenia rannych. I początek przesłuchań. Przebudzenie cieni musiało kiedyś nastąpić. Ale tego, pieszczeni promykami słońca i żywieni wykwitami ziemi, turyści wiedzieć nie mogli. Nauka. Nauka miała przyjść z czasem.

- „Wie, gdzie poszła?” – syknął złowrogo Colbert, przyszpilając bezbronnego gada do wyżłobionego nacieku.

- „Gdzie ona poszła?” – zawtórował mu głos zza grobu. Głos chłodny, wietrzny, płynący gdzieś z dali, spoza wątłej istotki mieniącej się Księciem.

Danny

- „Nie patrz się po nich. Nic ci nie pomogą. Dla ciebie ich nie ma.” – Głos był czytelny, zrozumiały, iście nie gadzi. Choć chłodny, kryształowo czysty, to potwornie nieprzyjemny. Nie skrzekliwy, czy oślizgły, ale zimny. Tak bardzo zimny. TAK ZIMNY. – ”Oni nie widzą. Nawet pod nosem, pod twarzą samą, nie widzą. Są ślepi. Martwi na długo przed śmiercią.”

- „M-m-m… Miałeś odpowiadać na pytania! Na pytania, a nie… A nie gadać od rzeczy!” – zdenerwował się Danny. Dla dodania sobie animuszu nawet tupnął nogą. Liczył, że to może pomóc. Że wystraszy zjawę. Ale gdzie ona była? I gdzie on był? Gdzie był tak właściwie?

Poznawał… Poznawał gdzieś te zarysy. Tak, grota. Sylwetki kompanów w oddali, w krańcach pełgającego światła. Poza ciemną, lodowatą przestrzenią, w której klęczał. A kobold?

Leżał. Leżał tylko i kłapał paszczą, ślepia otwarte w przerażeniu, ale ciało nieruchome jak zmrożone pod lodową krą. I on też tak się czuł. Powietrze było chłodne, mgła wokół osadzała się szronem na gładzonej, przezroczystej powierzchni.

- „Wiedziałeś, że musisz tu przybyć. Nie mów o przygodach. Nie oszukuj się.” – Zjawa świsnęła gdzieś nad uchem, niewidzialna, a zarazem wszechobecna, zjeżyła włos na ciele karzełka. – ”Wiesz, że tu nie należysz. Ciągnie cię tam w głąb. Czujesz już ten zapach. Czujesz?”

Gnom przestraszył się, spróbował uciec od wizji, ale nawet nie potrafił. To była fizyczność, obecność. To nie mógł być majak. Z majaku mógłby się wyrwać, wybudzić, wyjść i trzasnąć drzwiami. A tu próbował nawet się oddalić, odejść od trupa, iść ku płomieniom latarni w grocie, gdzie koczowali kamraci. Na nic.

- ”Zapach trupiarni.” – Kontynuował głos. – ”Trupa. Śmierć, mogilna słodycz, wezwanie grobu. Jesteś już blisko. Nie opieraj się. Przecież nie wierzysz w przypadek? To miałby być przypadek? To mógłby być przypadek?”.

- ”Odejdź maro! Idź przecz!” – wrzasnął Książę i szarpnął się, jakby próbował wyswobodzić się z pęt, choć wokół była tylko chłodna, mleczna mgiełka mrozu.

- ”Sprowadzisz ich. Sprowadzisz ich wszystkich i zrozumiesz. Już nie będziesz się opierał.” – Mara zamajaczyła gdzieś na skraju spojrzenia, ale przestraszony wzrok niczego nie zarejestrował. Może i niczego takiego po prostu nie było. – ”Najtrudniej jest puścić się w otchłań. Puścić swój chwyt.”

- „Ale przecież ty nie trzymasz się już nawet palcem. Boisz się własnej natury?” – Głos dudnił, a uszy pulsowały bólem. – ”Boisz się samego siebie? Co cię tam trzyma, jeśli nawet teraz rozmawiasz z trupami? Jak to sobie tłumaczysz?”

Głos zahuczał, jak myśliwski róg, siłą samego dźwięku zwalając karła na lód.

- ”ZOBACZ! Zobacz, jak bliskie ci są te powłoki. Te worki mięsa i kości. Jak dobrze cię rozumieją!” – Huk wzbierał coraz mocniej. – ”Zobacz, jak ściekają w piasek, jak gniją i kruszeją w nicość. Zobacz, jak…”

- „DOŚĆ!” – wrzasnął Danny, świadom formującej się przed oczami wizji.

Wizji, której nie chciał zobaczyć. I leżał teraz między nimi. Między kompanami, worami krwi i mięcha, zespolonymi z nim nie przypadkiem, a przeznaczeniem. Zmierzającymi w głąb, tam, gdzie prowadził go trupi instynkt. Leżał i dyszał ciężko, pośród zdziwionych i rozbawionych spojrzeń reszty.

Kobold nie przemówił. Przemówił kto inny.

Marcel

- “Nie! Nie-nie! Nie rusz!” – jęczał wystraszony gad. – ”Mów, mów! Poszli, samica być. Dół, poszli. Dali jeść, broń, pójść.”

- „Kto?”

- „Szamanka. Poszli, wy. Wy, ludź. Dużo, oooo…” – Kobold spróbował pokazać, jak dużo, ale szpony Colberta nie pozostawiały pola do manewru. – ”Dali jeść trup. Dwa trup dali, broń, miecz. Pójść dół. Ooo, oo!”

- „Tam?”

- „O, oo! Tam, tam pójść! Tam źle, tam źle!” – Stworek miał mało rozbudowany tezaurus. Co poradzić. – ”Tam pójść, nie wróć. Nie wróć, źle. Źle, trup, trup, trup, trup, trup!”

- „E…” – Grunald, który wypuścił się na przód grupy zwrócił się z dali do kompanionów. – ”Ten karzełek, co w dupę dostał lezie dalej. Ślady są, można tropić.”

Krew, krwawiąca dość oszczędnie, ale zauważalnie, odmalowała kropkowany szlaczek wzdłuż całej groty, klucząc między stalaktytami i wiodąc dalej w głąb jaskiń. W czarną, wilgotną norę, w której iść trzeba było mocno pochylonym. A w przypadku Grunalda – wzrost nie zawsze błogosławieństwem – niemal na klęczkach…
 

Ostatnio edytowane przez Panicz : 28-02-2014 o 12:16.
Panicz jest offline  
Stary 28-02-2014, 16:55   #108
 
Demoon's Avatar
 
Reputacja: 1 Demoon jest na bardzo dobrej drodzeDemoon jest na bardzo dobrej drodzeDemoon jest na bardzo dobrej drodzeDemoon jest na bardzo dobrej drodzeDemoon jest na bardzo dobrej drodzeDemoon jest na bardzo dobrej drodzeDemoon jest na bardzo dobrej drodzeDemoon jest na bardzo dobrej drodzeDemoon jest na bardzo dobrej drodzeDemoon jest na bardzo dobrej drodzeDemoon jest na bardzo dobrej drodze
Serce gnoma, mimo swych małych rozmiarów, biło jak oszalałe. Rozmawianie ze zmarłymi zawsze zostawiało ślady na psychice, ale tym razem... Czuł, jakby nie rozmawiał z duchem jaszczura, tylko... Swoim? Tak, przemówiło coś, co stanowiło esencję jego duszy już od długiego czasu. Rozmawiał ze swoją klątwą w najczystszej postaci.

- To wszystko wymknęło się spod kontroli. - Dodał na głos, trzymając się rękami za głowę i potrząsając nią. Niby to wszystko wiedział, to siedziało w końcu w nim, ale konfrontacja 'twarzą w twarz' wstrząsnęła nim do głębi. W jego umyśle trwała burza miliona myśli, na dodatek widać to było także na zewnątrz. Żwir i niewielkie kamyczki podnosiły się wokół gnoma i odlatywały na kilka stóp, jakby rzucała nimi jakaś niematerialna siła. Książę chodził znerwicowany to w jedną, to w drugą stronę, wciąż nie mogąc uwierzyć w to, co zobaczył.

- Przecież o tym wszystkim dobrze wiesz, zostałeś związany ze światem duchów na całe swoje życie. - Głos Sumienia wyrwał się z gardła samego Danny'ego. Zupełnie nie kontrolował burzy swojego wnętrza. Wszystkie swoje siły mentalne próbował skupić na przemyśleniu tego, co usłyszał. Ledwie mu wychodziło. Przypominał sobie słowa zjawy o celu tej podziemnej podróży.

- Jak myślisz, powinienem im powiedzieć? - Pytał się zakłopotany mieszkańców swojej głowy, jednak znowu nie udało mu się tego utrzymać w ciszy. Nieważne, ewentualne konsekwencje nie zaprzątały głowy gnoma. Bardziej zastanawiało go, dlaczego Sumienie i Demon milczą.

~ 'Sprowadzisz ich wszystkich i zrozumiesz.' ~ Powtarzał, już w myślach, słowa ducha jak mantrę. Jego umysł tworzył różne możliwe scenariusze, każdy gorszy od poprzedniego. Łączył je tylko jeden schemat. W tej kopalni musi istnieć jakaś potęga, z której spotkaniem nikt do tej pory się nie liczył. Właściwie nikt poza Dannym dalej nie spodziewał się, że ta wydawałoby się prosta misja może mieć potężne skutki uboczne. Każda istota o zdrowym rozsądku, posiadając wiedzę jaką miał teraz Książę, ostrzegłaby swoich towarzyszy i wynieśliby się stąd wszyscy wpizdu. Ale za to istota o zdrowym rozsądku nie posiadła by tej wiedzy...

- Pójdę tam, muszę spotkać się ze swoim przeznaczeniem. - Wypowiedział się w końcu pewnym głosem. Naraz chyba cały syf leżący w promieniu trzech stóp od gnoma podleciał aż pod sufit, po czym rozbryznął się w najmniejszych drobinach po całym pomieszczeniu.

Danny już wiedział. Ba! Był już nawet zdeterminowany. To nie sposób na życie, żeby uciekać od przeznaczenia, o którym się wie. Udawać, że żyje się zgodnie ze swoimi przekonaniami... Od teraz to już nie do wykonania. Popatrzył po swoich towarzyszach już trzeźwiejszym wzrokiem. Od razu ogarnęło go obrzydzenie, do umysłu wkradły się wspomnienia o worach krwi i kości. Obrzydzała go fizyczność, obrzydzało go nawet własne ciało. Zamknął oczy, skupił się na wnętrzu.
Wiedział, co należy robić. Determinacją próbował ukryć przerażenie, jakie wypełniało każdą część jego duszy.
 
Demoon jest offline  
Stary 28-02-2014, 22:16   #109
 
Wojan's Avatar
 
Reputacja: 1 Wojan jest na bardzo dobrej drodzeWojan jest na bardzo dobrej drodzeWojan jest na bardzo dobrej drodzeWojan jest na bardzo dobrej drodzeWojan jest na bardzo dobrej drodzeWojan jest na bardzo dobrej drodzeWojan jest na bardzo dobrej drodzeWojan jest na bardzo dobrej drodzeWojan jest na bardzo dobrej drodzeWojan jest na bardzo dobrej drodzeWojan jest na bardzo dobrej drodze
Tym razem zwiad kowala na coś się przydał. Mim panujących wokół ciemności, rozbijanych tylko migotliwym płomieniem pochodni, Grunald znalazł wyraźny trop. Świeże ślady krwi, zapewne jednego z tych małych pokurczy. Być może był to nawet ten sam na którego cnotę dybał niewyżyty mnich, który już wącha kwiatki od spodu.
Grunald ruszył tym tropem zostawiając za sobą grupę. Słyszał jak to co niektórzy przymierzają się do przesłuchań. I choć kowal był dobry w zadawaniu cierpienia, to zostawił to zadanie innym wierząc, że będą wiedzieli o co pytać. On nie był tutaj od myślenia tylko od działania.
Ślady doprowadziły go do wąskiego i niskiego tunelu. Niestety gabaryty ciała kowala nie pozwalały, aby ruszyć dalej za tropem. Barbarzyńca odwrócił się w kierunku Eldona i rzekł:
- Ja dalej nie dam rady. Może ty się zmieścisz. Jakby, co będę cię ubezpieczał. Chyba, że poszukamy jakiegoś innego wejścia do tego tunelu.
 
__________________
"Amnestia to jest dla złodziei, a my to jesteśmy Wojsko Polskie" mjr. Dekutowski ps. "Zapora"
"Świnie noszą koronę, orzeł w gównie tonie,
a czerwono białe płótno, porwał wiatr" Hans
Wojan jest offline  
Stary 01-03-2014, 16:39   #110
 
Harard's Avatar
 
Reputacja: 1 Harard jest godny podziwuHarard jest godny podziwuHarard jest godny podziwuHarard jest godny podziwuHarard jest godny podziwuHarard jest godny podziwuHarard jest godny podziwuHarard jest godny podziwuHarard jest godny podziwuHarard jest godny podziwuHarard jest godny podziwu
Chwała bogom za solidarność wysokich inaczej. Kurduplasty kompan podszedł, choć jak dla Dudy wyjątkowo nonszalancko i popisowo (taaak, Agrad znał takie truuudne słowa) zamachał ręką i jakoś cieplej na duszy się zrobiło. Jasny tunel już nie wzywał, matula z tatulem już nie wołali z oddali „chodź do nas wreszcie, co się będziesz kurwa tak męczył na tym łez padole!”. Krasnolud zamrugał oczami, ścisnął lekko rękę Netki, bo rozczuliła go troska dziewczyny. Ścisnął mocniej Słomkę w łapskach, którą podał mu Yorn. Skinął mu głową poważnie, zamrugał znowu... Blisko było tym razem. Duda nie miał w zwyczaju rozczulać się nad sobą bardziej niż statystyczny khazad, ale coś tam drgnęło w duszy na dole. Musi na popasie na dudach pograć, bo go melankolija zeżre razem z butami...

Tymczasem kompania wzięła się za pożyteczne rzeczy. Część poszła na zwiad, część wzięła się za przesłuchania. Duda długo wytrzeszczał oczy na konusa gadającego z jarszczurowatym trupem. Trupem! Czego to nie wymyślą... Tfu... zasrane magiki. Podszedł do więźnia jeszcze żywego i błysnął białkami oczu, po czym zademonstrował świeżą i zakrwawioną jeszcze bliznę na szyi dla lepszego efektu.
- Kiedy to było, zasrańcu? Kiedyście ich widzieli?
 
Harard jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 16:55.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172