Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - DnD > Archiwum sesji z działu DnD
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu DnD Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie DnD (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 11-02-2014, 21:49   #1
 
Garzzakhz's Avatar
 
Reputacja: 1 Garzzakhz wkrótce będzie znanyGarzzakhz wkrótce będzie znanyGarzzakhz wkrótce będzie znanyGarzzakhz wkrótce będzie znanyGarzzakhz wkrótce będzie znanyGarzzakhz wkrótce będzie znanyGarzzakhz wkrótce będzie znanyGarzzakhz wkrótce będzie znanyGarzzakhz wkrótce będzie znanyGarzzakhz wkrótce będzie znanyGarzzakhz wkrótce będzie znany
D&D [3.0] Legendy

ROZDZIAŁ PIERWSZY: PIERŚCIEŃ BARONA

Karawana toczyła się powoli, wyznaczonym traktem. Żar, który lał się z nieba doprowadzał do tego że typowa, prosta droga sprawiała podróżnikom duży problem. Konie szybko się męczyły, a także ludzie mieli problemy z wytrzymaniem nasilającego się upału.

Regdar szybkim ruchem zerwał hełm z głowy zanim ten sparzył mu głowę niczym rozgrzany węgiel. Była to już piąta doba jego podróży, a upał wzmagał się z dnia na dzień. Człowiek maszerując powoli przy wozie rozejrzał się po otoczeniu. Krajobraz nie zmieniał się już od dłuższego czasu, wciąż mijali polany rozdzielone gdzieniegdzie niewielkimi pagórkami. Gdy doświadczony wojownik nie zauważył nic co wzbudziłoby jego zainteresowanie lub niepokój, spojrzał na swego kompana. Krasnoludzki kapłan siedział wygodnie na tylnej belce powozu niczym kura na grzędzie. Regdar uśmiechnął się nieznacznie z niedowierzaniem. Eberk, bo tak nazywał się ów krasnolud, odkąd opuścili zakon dragonitów, ani razu nie zdjął swojego hełmu. Co więcej kapłan wyglądał jakby nie odczuwał doprowadzającego do szału gorąca. Twarz miał suchą, skroń nie pokrytą nawet chociażby jedną kropelką potu i jedyne co wskazywało na to że krasnoludowi może być za gorąco, to lekko zaczerwienione policzki. Gdy Eberk zorientował się że Regdar na niego patrzy odpowiedział spojrzeniem ze lekkim, przyjaznym, szczerym uśmiechem na twarzy. Jednak ani on ani człowiek nie odezwali się słowem. W sumie rzadko rozmawiali przez całą tę podróż. Wojownik traktował ją jako kolejne ważne zlecenie od zakonu, a kapłanowi najwyraźniej to odpowiadało. Mimo całej powagi zadania i osobistości jaką młody wojownik eskortował, była to kolejna nudna droga do przebycia. Dragonita nie spodziewał się nawet jakiejkolwiek walki, orki rzadko zapuszczały się w głąb terytorium republiki, a grupy innych wrogich stworzeń lub zbójców wybierały drogi mniej strzeżone lub takie, które prowadziły przez gęste lasy. Przy tym trakcie natomiast nie było się nawet gdzie ukryć. Strażnika z rozmyśleń wyrwał znajomy głos woźnicy.
- Widzę lśniące budynki miasteczka Lianne, już za kilka chwil będziemy mogli zasmakować ich piwa i dzie... Przerwał przypominając sobie o obecności kapłana Moradina.
- Świetnie - pomyślał Regdar, w końcu będzie miał okazję napić się dobrego piwa i zmyć z siebie pot i kurz.
***

Doskwierający upał niemal karał elfa za jego wcześniejsze przewinienia. Aramil odkąd opuścił stolicę nie mógł przestać myśleć o tym jak wielki błąd popełnił i jak wielkie miał on konsekwencje. Nie mógł zapomnieć jak dał sprowokować się aroganckiemu Hunetowi i wszcząć walkę korzystając ze swych wrodzonych zdolności magicznych. Taki rodzaj zachowania jak i czarowania było na Wielkiej Akademii Magii (Migicial Tiroth) surowo zabronione. Jedyne czym młody elf mógł się pocieszyć to fakt iż jego wróg Hunet Zarozumiały, także został z niej wydalony. Mimo to ta myśl nie ułatwiała mu powrotu do domu. Szczerze mówiąc Aramil odzwyczaił się od życia w rodzimej puszczy, a ciągły harmider miasta przypadł mu do gustu, co było nietypowe dla elfów. Co więcej zaklinacz odczuwał wstyd z każdą myślą że będzie musiał przyznać się swoim pobratymcom do popełnionego błędu. Wiele elfów na pewno będzie kpiło z jego postawy i przypominało o tym jak odradzali mu studiowanie na akademii założonej przez ludzi. Dlatego też Aramil opóźniał swój powrót jak tylko mógł najbardziej. Zamyślony nawet nie zauważył tego jak mocno zbliżył się do kolejnej osady.
- Lianne - wymruczał, po czym żwawym krokiem wszedł do miasteczka. W centrum na niewielkim piaszczystym placu otoczonym z każdej strony kolumnadą miało miejsce jakieś poruszenie. Wtem dało się słyszeć nawołujący mieszczan głos:
- Jaszczurcze stworzenia zwane koboldami przypuściły atak na lokalnego barona, który akurat brał udział w polowaniu. Wielmoży udało się uciec, ale potwory ukradły mu pierścień, symbol jego władzy, po czym znikły w dzikich ostępach. Baron zadeklarował, że wypłaci nagrodę - 300 sztuk złota - tym, którzy odzyskają pierścień.
Gdy herold skończył czytać plac niemal w kilka sekund opustoszał ponieważ ludzi bardziej zainteresowała kupiecka karawana, która przed chwilą wjechała do miasta. Jedynie dwie okute w ciężkie zbroje postaci pozostały przed heroldem. Był to wysoki i potężnie zbudowany człowiek oraz równie potężnie zbudowany lecz dwukrotnie mniejszy krasnolud, których herold niemal natychmiast zaczepił tuż po wygłoszeniu mowy.
- Witajcie zacni panowie, przenajświętszy kapłanie Moradina - wysłannik barona kłaniał się do samej ziemi i mówił z zaaferowaniem. - Może wy wesprzecie zhańbionego wielmoża?
 

Ostatnio edytowane przez Garzzakhz : 01-04-2014 o 21:39.
Garzzakhz jest offline  
Stary 04-04-2014, 16:33   #2
 
Alduril's Avatar
 
Reputacja: 1 Alduril nie jest za bardzo znany
Regdarowi wystarczyło zobaczyć tyle, by poczuć skrajną niechęć do herolda. Przyzwyczajony do wojskowego porządku gardził taką uniżonością. W armii nawet będąc ruganym przez dowódce chorągwi za nieutrzymanie pozycji, stało się z uniesioną brodą.
- Czy na prawdę wydaje ci się, że kapłan Moradina wraz ze swoją eskortą ma czas ganiać po lesie za koboldami? - Wojownik odezwał się pierwszy, nie dając Eberkowi szansy na reakcję.
- Ależ wielmożni Panowie, okażcie dobrą wolę. To zadanie to dla was jak nic, najłatwiejsza rzecz pod Słońcem, a zaskarbilibyście sobie wdzięczność Barona Edenborough oraz całego miasteczka Lianne! - wciąż namawiał głosiciel.
- Nie wyraziłem się może dość jasno. Słuchaj Ty chły...
- Regdarze! Spokojnie, nie ma żadnych powodów do agresji. Witam, jestem Eberk, kapłan Boga Moradina. Przepraszam za mojego przyjaciela, ta pogoda nie służy podróżowaniu w pancerzu. - Eberk zrobił krótką pauzę, by zobaczyć czy nie uraził zbytnio dumy swojego ochroniarza, zaraz jednak kontynuował - Niemniej jednak przyznać muszę mu racje, mamy ogromnie ważniejszy cel, misję nie cierpiącą zwłoki, dlatego z problemem koboldów będzie musiał się uporać kto inny.
- Swoją drogą, - Wtrącił się Regdar - czemu baron nie weźmie swoich podkomendnych? Na pewno ma własną drużynę. I dlaczego publicznie ogłasza, że został pobity przez Koboldy. To nie przystoi szlachcie. Gdzieś w tym wszystkim jest ukryty haczyk. Eberku, sugeruję byśmy zostawili herolda i udali się do gospody.
Eberk podrapał się po brodzie kiwając głową - Ten wojownik faktycznie może mieć rację, wszystko to wygląda podejrzanie. Nadgorliwy Herold, baron którego nazwisko ledwie obiło mi się o uszy, nie warto się w to pakować. - pomyślał.
- No nic, życzymy powodzenia dobry człowieku, jednak na nas już czas. - powiedział szybko kapłan i razem ze swym ochroniarzem minęli Herolda.
- Czekajcie, zacni jegomościowie, proszę! To aż 300 sztuk złota, mówię prawdę, koboldów było po prostu dużo, atakowały z zaskoczenia! Hej! - krzyczał do oddalających się człowieka i krasnoluda.
- Spokojnie, nie oni, to ja - wszyscy obrócili się w stronę skąd dobiegł ich ten dźwięczny, wręcz śpiewny głos. Stał tam elf ubrany w skórzany strój, krój charakterystyczny dla podróżników. - Z chęcią pozbędę się kilku koboldów, akurat zaczynało mi brakować funduszy.
Regdar i Eberk spojrzeli po sobie, bez zamieniania słowa zgodzili się zostać i zobaczyć jak rozwinie się sytuacja.
- Zbawco! Po stokroć jestem Ci wdzięczny, wspaniale! - krzyczał podekscytowany Herold - Jeżeli wolno mi tylko zapytać, z góry przepraszam za zwątpienie, ale czy da radę Pan sam?
- Myślę, że kilka jaszczurek nie będzie stanowiło problemu. Jestem zaklinaczem - powiedział Aramil, dumnie akcentując ostatnie słowo.
Eberk zauważył jak na twarzy reprezentanta Barona na ułamek sekundy pojawił się chytry uśmiech, a może mu się tylko zdawało. - Za tą cała farsą, kryje się jakiś sekret, może to ma związek z moim zadaniem w tym regionie...Niee, to niemożliwe, ale przeczucie nie pozwala mi tego tak zostawić - analizował sytuację w myślach kapłan Moradina. - No cóż, Moradinie, obyś czuwał nad nami, bo może popełniam ogromny błąd.
- Po zastanowieniu, my też pomożemy - odezwał się Eberk, zaskakując wszystkich, a najbardziej Regdara, któremu z wrażenia aż otwarły się usta.
- Szczęśliwy dzień! Niestety nagroda nie może wzrosnąć, gdyż Baron nie dał mi możliwości jej negocjowania, dlatego będą się musieli Panowie podzielić, będę czekać przy gospodzie, jak Panowie będą gotowi, zaprowadzę was na miejsce zdarzenia! - powiedział niemal jednym tchem Herold, po czym szybko się oddalił, jakby bał się, że zaraz znów ktoś zmieni zdanie.
- Witam, jestem Eberk, kapłan Boga Moradina, a to eskortujący mnie wojownik, Regdar - odezwał się krasnolud, po czym podszedł i wyciągnął dłoń do elfa.
- Aramil, miło mi - uścisnął dłoń Eberka i skinął głową do Regdara, który stał 2 kroki za kapłanem, wyraźnie niezadowolony z obrotu spraw. - nie potrzebuję pomocy, ale nie mam też nic przeciwko abyście wykonali to zadanie ze mną, zapytam tylko jak chcecie rozdzielić nagrodę? - spytał elf.
- Zasadniczo to możesz zatrzymać prawie całą nagrodę, my weźmiemy tylko tyle ile zapłacimy za prowiant i ewentualne naprawy ekwipunku.
- Skąd taka nagła zmiana nastawienia, słuchając waszej wcześniejszej rozmowy z tym jegomościem, odniosłem wrażenie, że wam się spieszy, macie inną "misję". - powiedział podejrzliwie Aramil.
- Czasami zdarza mi się źle ocenić sytuację, jako kapłan powinienem udzielać pomocy, a koboldy, skoro stały się aż tak zuchwałe, mogą stać się zagrożeniem dla tego miasteczka. - odpowiedział Eberk, starając się zamaskować prawdziwe intencje.
- Rozumiem, jeżeli nie będziemy sobie przeszkadzać to całkiem szybko uporamy się z tym zleceniem, jest dosyć wcześnie, możemy wyruszyć jeszcze dzisiaj. - powiedział elf - Przekonamy się, co tak na prawdę chcesz odkryć krasnoludzie - dokończył wypowiedź w myślach.
- Dobrze, w takim razie spotkajmy się za jakieś dwie godziny pod gospodą. - zaproponował kapłan.
Aramil odpowiedział jedynie skinieniem głowy i oddalił się miękkim i bardzo szybkim krokiem. Regdar i Eberk stali jeszcze przez chwilę w miejscu, obserwując oddalającego się zaklinacza.
- Pójdę gdzieś zdeponować nasze bagaże, a potem może zdążymy coś zjeść i się napić przed wyruszeniem z Heroldem. Nie wiem dlaczego zrobiłeś to, co zrobiłeś, ale nie podoba mi się to Eberku. - krótko rzekł Regdar, po czym oddalił się w stronę karawany.
- Mnie też się to nie podoba - powiedział do siebie Eberk - mnie też...
 

Ostatnio edytowane przez Alduril : 05-04-2014 o 01:58.
Alduril jest offline  
Stary 12-04-2014, 18:09   #3
 
Gauldur's Avatar
 
Reputacja: 1 Gauldur nie jest za bardzo znany
Aramil po przejściu kilku przecznic usiadł pod wielkim dębem rosnącym na granicy z małym ogródkiem zielarskim znajdującym się na tyłach obrośniętego bluszczem domu. Cień drzewa skutecznie zmniejszył przejmujące uczucie gorąca. Zamknął oczy i stając się głuchy na wszystko co dzieje się wokół niego, zaczął rozmyślać.
-300 sztuk złota ? Cóż to za brednie. Toż to za taką sumę mógłby kupić sobie nowy piękny pierścień. Skoro jednak jest w stanie wyłożyć taki majątek, to oznacza, ze pierścień musi być wart jeszcze więcej. Jaki jest więc cel wynajmowania do wyprawy obcych ludzi, czyżby nie spodziewał sie, ze możemy go okraść ? Ta wyprawa może się okazać pułapką. Być może Baron zaczeka na nas przy puszczy i gdy tylko wyjdziemy z pierścieniem, on spróbuje odebrać nam cenną błyskotkę . Jest też taka ewentualność , że ów Baron jest zwyczajnie głupi i obrasta w kosztownościach, a ten pierścień jest jakąś jego pamiątką.
No nic, co ma być to będzie i tak już się podjąłem tego zadania. Po za tym kilka marnych koboltów, bądź innego rodzaju tałatajstwa nie jest żadną konkurencją dla takiego elfa jak ja. Do puszczy jeszcze mi nie spieszno, a skoro w domu nie było mnie od kilku lat, to te kilka dni wyprawy nie zrobią mej rodzinie różnicy. Jeśli nagroda jest prawda to nie wrócę do domu z pustymi rękoma , a to chociaż trochę zrekompensuje innym, moje niesłuszne wydalenie z akademii ...-


Młody elf zatracony we własnych myślach nie odczuł zupełnie upływającego czasu. Wielu ludzi go mijających uznało iż zapadł w sen, a dzieci bawiące sie nieopodal były przekonane, ze jest on nowym posągiem zielarki ( bo to do niej należał dom wraz z ogródkiem). Zaklinacza wytrącił z transu mały wróbel który usiadł na jego prawym ramieniu i pewnie tak jak dzieci sądził iż jest on kawałkiem wymodelowanej przez dłuto skały.
-Słońce znacznie przesunęło sie już na niebie, chyba czas udać się pod gospodę- powiedział sam do siebie.
Aramil podniósł sie z ziemi ( ku zdziwieniu bawiących sie dzieci) i udał sie w umówione miejsce.
Gdy dotarł pod gospodę zobaczył siedzącego na ławce Eberka, widocznie znudzonego czekaniem Regdara i nerwowo rozglądającego sie dookoła Herolda.
- Ehhh, najwyrazniej jestem spózniony- powiedział w myślach.
- Ahhhh dotarł i nasz ostatni towarzysz ! - krzyknął Herold widocznie podekscytowany pojawieniem sie elfa.- Lepiej późno niż wcale.
-Bardzo przepraszam za zwłokę, ale miałem kilka ważnych spraw do załatwienia w mieście i nie spodziewałem sie, że mogą zająć tyle czasu- odpowiedział lekko zmieszany zaklinacz.
- Ważne sprawy, hę ? Jeśli spanie pod drzewem to ważna sprawa, to ciekaw jestem co jest dla ciebie błahostką- wtrącił uszczypliwie Redgar.- minąłem Cię ponad godzinę temu, próbowałem porozmawiać, ale nie reagowałeś, spałeś jak zabity.
-Redgarze, odpoczynek przed wyruszeniem w wyprawę to również " ważna sprawa", czasu już nie cofniemy, a nasz nowy znajomy wcale nie spóźnił się znacząco- mówił Eberk, śmiejąc sie przy tym serdecznie.- jesteśmy w komplecie wiec możemy przejść do sprawy dla której tu jesteśmy. Heroldzie, czy możemy wyruszać ?
- Ależ oczywiście, oczywiiiiiiiście. Aby odnaleźć pierścień Barona, musicie wejść do puszczy nieopodal miasta. Zaprowadzę was w okolice prawdopodobnego zaginięcia, oj tak zaprowadzę was tam- mówił zachwycony i nazbyt podekscytowany Herold- Ja jednak nie wejdę tam z wami, będziecie musieli radzić sobie sami. Zupełnie sami.
- Nie traćmy więc czasu i ruszajmy- wtrącił ze znudzeniem Aramil, którego powoli denerwował sposób bycia Herolda.
- A więc w drogę - powiedział Eberk i skinął w stronę Regdara, który uniósł sie z miecza na którym cały czas sie opierał.
Nowo utworzona drużyna wyrusza na wyprawę.
 

Ostatnio edytowane przez Gauldur : 12-04-2014 o 18:12.
Gauldur jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 11:07.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172