Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - DnD > Archiwum sesji z działu DnD
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu DnD Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie DnD (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 16-03-2014, 23:06   #1
Konto usunięte
 
Warlock's Avatar
 
Reputacja: 1 Warlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputację
[D&D 3.5, FR] Kłopoty w Shadowdale

Akt I: Kłopoty w Shadowdale




Cienista Dolina:
Wielu uważa Cienistą Dolinę za serce Zapomnianych Krain, nawet jeśli nie jest ona największą z nich, ani też najbardziej zamożną. Krainy są rozległe i zróżnicowane, zamieszkiwane przez różne kultury i obyczaje, ale to Cienista Dolina jest znana wszystkim, chociaż tak naprawdę jest tylko zwyczajną wioską o przeciętnych rozmiarach zlokalizowaną na wschód od tętniącego życiem Wybrzeża Mieczy. Swą wielką sławę zawdzięcza Bitwie pod Cienistą Doliną, gdzie tysiące atakujących Zhentilarów zostało pokonanych przez odwagę oraz pomysłowość jej mieszkańców. Karczma Starej Czaszki jest jedną z najbardziej znanych wylęgarni poszukiwaczy przygód w całym znanym świecie, ale tak naprawdę głównym powodem sławy tego miejsca jest jeden z jej osobliwych mieszkańców – sędziwy mędrzec zwany Elminstrem. Staruszek ten liczy sobie przeszło tysiąc wiosen, ale niestety od wielu lat nie angażuje się bezpośrednio w sprawy dotyczące mieszkańców okolicznych terenów jak to miał w zwyczaju kiedyś czynić. Woli samotny tryb życia zamknięty w swojej magicznej wieży znajdującej się nieopodal innej znanej budowli – wieży Ashaby. Tę drugą strukturę charakteryzuje niezwykła, wręcz niespotykana nigdzie indziej architektura, albowiem wieża ta jest zakręcona niczym spirala, a jej lochy prowadzą bardzo głęboko pod ziemię. Niektórzy powiadają, że w zamierzchłych czasach została zbudowana przez mroczne elfy z Podmroku i prowadzi ona wprost do skąpanego w wiecznych ciemnościach świata. Co by o niej nie powiedzieć, prawdą jest, że obecnie leży ona w rękach Lorda Mourngryma, prawowitego władcy Cienistej Doliny.



Wstęp:
Słońce powoli chyliło się ku zachodowi topiąc Faerun w krwistoczerwonym blasku. Dla małej wioski położonej w rzecznej dolinie była to pora o której rzemieślnicy kończyli swą ciężką pracę, farmerzy wracali z pól, a matki ganiły swe dzieci, które za wszelką cenę nie chciały wracać do domów - wszak tyle zabaw i tajemnic czekających na odkrycie oferował im otwarty świat. Wydawałoby się, że dzień minie bez niespodzianek, kiedy zupełnie niespodziewanie przez główną bramę wioski wparowała niska kobieta o wdzięcznym imieniu Icehyill wraz z karawaną kupiecką pełną taborów wypełnionych po brzegi luksusowymi towarami. Cichy sielankowy wieczór zmienił się w istny chaos po przybyciu nieoczekiwanych gości. Mieszkańcy pędem rzucili się w stronę karawany witając kupców złotem i dziką radością. Matki zaprzestały gonitwy za swymi dziećmi, by następnie wysyłać je uzbrojone w drewniane kije i garnki na głowach do rodzin zamieszkujących rzeczną dolinę, albowiem każdy śmiertelnik w promieniu kilku mil musiał dowiedzieć się o przybyciu kupieckiej karawany. Wśród handlarzy i strzegących ich żołnierzy byli też podróżni wszelkiej maści, ale w tym tłumie obcych sobie twarzy była pewna niecodzienna drużyna poszukiwaczy przygód, która cudem i bez uszczerbku na zdrowiu wymknęła się z kotła euforii udając się w stronę karczmy Starej Czaszki. To właśnie o nich i o czekającej ich niebezpiecznej przygodzie będzie ta opowieść.

Karczma Starej Czaszki:
Dwupiętrowy budynek w całości wykonany z wysokiej jakości drewna, który w porównaniu z innymi podobnymi przybytkami aż razi swym przepychem. Zwłaszcza jeśli mowa o wnętrzu, bo nie uświadczysz tu snopów siana zamiast krzeseł i pustych beczek po ogórkach w roli stolików. W okolicy mawia się, że karczma ta powinna być wzorem do naśladowania i trudno się z tym twierdzeniem nie zgodzić. Grube frontowe drzwi otwierają się do wielkiej sali zastawionej stolikami i krzesłami będących dziełem lokalnego stolarza słynącego z niezwykłej precyzji oraz oryginalnych dzieł. Z sufitu zwisa żyrandol wykonany z kości słoniowej i srebra, który lśni dziesiątkami małych szkarłatnych płomieni. Właścicielką tego uroczego miejsca jest młoda barmanka Jhaele Silvermane, która otrzymała ów lokal w spadku po swym ojcu. Nad ladą od której dziewczyna rzadko kiedy oddala się dalej niż na kilka metrów wisi ogromna czaszka rogatego stwora, lecz nie sposób stwierdzić do jakiej dokładnie bestii ona należy. Jedno jest pewne; to właśnie czaszce karczma ta zawdzięcza swą oryginalną nazwę.

W karczmie Starej Czaszki był względny porządek w przeciwieństwie do chaosu panującego za drzwiami. Ot, kilku starych klientów i podróżnych zdążyło już przepić swoją dzienną stawkę, a całą resztę trzeźwych osobników dopiero czekał ten smutny los. Przy stoliku ulokowanym tuż przed obłożonym marmurem kominkiem siedziała grupa żołnierzy najprawdopodobniej pochodzących z pobliskiego garnizonu. Odziani w mundury straży miejskiej pochłonięci byli cichą rozmową i unikali większych ilości alkoholu dbając w ten sposób o dobrą reputację. Na wygodnych fotelach przy oknie grupa podchmielonych krasnoludów przechwalała się głośno heroicznymi czynami wśród których pojawiły się wzmianki o zabiciu jedną ręką górskiego olbrzyma, a nawet opowieści o krasnoludzkich kobietach, o których wszyscy słyszeli, ale jakimś dziwnym trafem nikt ich nigdy nie widział. W przeciwległym kącie czterech cudzoziemców siedziało wokół okrągłego stolika wodząc półprzytomnym wzrokiem po otaczających ich twarzach, wyglądali na takich co lubią kłopoty - o czym świadczyły ich poobijane mordy. Większość stałych bywalców karczmy posadziła swoje szanowne cztery litery na zydlach przy długiej lśniącej jak tyłeczek młodej elfki ladzie, a to wszystko dzięki ciężkiej pracy Jhaele, która do znudzenia przecierała ją mokrą szmatką.






Szóstka zmęczonych podróżą poszukiwaczy przygód wtargnęła do środka z hukiem zamykając za sobą drzwi jakby gonił ich wściekły troll. Nic bardziej mylnego; znaleźli schronienie w karczmie by odetchnąć od rozwrzeszczanych kupców i jeszcze głośniejszych kobiet, których irytujące paplanie odbijało się echem po wiosce. Wolny stolik znaleźli tuż przy prowadzących na górę schodach i usiedli wygodnie zdejmując ciężki ekwipunek, który przytaszczyli tu z odległych krain. Dookoła biegały powabne kelnerki z tacami pełnymi aromatycznych dań i lejącego się obficie alkoholu. Śpiewy i toasty wykrzykiwała podchmielona klientela, sztućce i kufle piwa brzęczały rytmiczne, a wszystko to w rytm granej przez bardów muzyki. Z każdą minutą robiło się coraz tłoczniej i karczma powoli zapełniała się po brzegi; cudzoziemcy wspólnie z mieszkańcami Cienistej Doliny świętowali przybycie karawany pełnej egzotycznych dóbr. No, cóż... wszystko wskazywało na to, że tego feralnego wieczoru nie uda im się odpocząć w ciszy i spokoju. Co gorsze; w okolicy nie było też żadnego zakapturzonego faceta, który obserwując ich z zaciemnionego kąta mógłby nagle podejść i wysłać ich na niebezpieczną wyprawę po sławę i bogactwa. Może jednak ta Cienista Dolina nie była taka jak opisywano ją w legendach?


Drusil Thant:
Przed wejściem do karczmy opchnąłeś staremu farmerowi konia obiecując sobie, że w końcu zapuścisz korzenie i pozostaniesz tu na dłużej. Może ta stara klacz pożyje dłużej niż jeden dzień na polu tego zgrzybiałego starca, a zresztą po co się tym przejmować? Któż mógłby sobie wyobrażać lepsze miejsce na wakacje od Cienistej Doliny? Tu nawet kelnerki nie leją po mordzie, gdy klepniesz je w zgrabny tyłeczek. To prawda co mówili o Starej Czaszce; obsługa jest najwyższej klasy.

Tiara:
Buntownicza dziewuszka rycerza o walecznym sercu, mówili. Jak ten przystojny mężczyzna mógł sobie za żonę wziąć taką zołzę, mówili... Ha! Wolne żarty! Ciemnocie można wcisnąć każdy kit, a szczytem blefu było wmówienie kupcom, że jesteś księżniczką ze zniszczonego przez wojnę pustynnego królestwa gdzieś na dalekim południu, a w dodatku podróżujesz u boku wiernego i zakochanego w Tobie rycerza. W końcu Ty jedna doskonale zdajesz sobie sprawę, że w życiu nie chodzi o honor czy o rodzinę. Najważniejsze jest by się dobrze bawić, a najlepiej cudzym kosztem.

Urhar Natos:

Życie do łatwych nie należy i Ty wiesz o tym doskonale. Do Cienistej Doliny trafiłeś w nadziei, że znajdziesz tu odpowiedź na dręczące Ciebie pytania (w szczególności te dotyczące twego pochodzenia), a także licząc na dobrze płatną pracę. Inni poszukiwacze przygód wyglądają równie dziwnie co Ty, więc przy odrobinie szczęścia może tym razem uda Ci się uniknąć nieprzychylnych uwag.

Merrem:

Paląc fajkowe ziele zastanawiałeś się w jakie gówno przyjdzie Ci wdepnąć tym razem. Wiedziałeś, że jest to raczej nieuniknione sugerując się chociażby krzywymi mordami reszty towarzyszy. Z drugiej strony mógłbyś dzięki ich pomocy zarobić lepiej niż przeciętny iluzjonista-cyrkowiec, ale sztuka polegała na tym by wyczuć odpowiedni moment i ulotnić się z całą górą złota zanim zaczniesz wąchać kwiatki od spodu. W końcu całe życie to jeden wielki spektakl, a my ledwie pionkami grającymi sztukę przed domagającymi się wrażeń bogami, nieprawdaż?

Kriger Ved-Slaget:
Powiedzieć kupcom, że Tiara to Twoja księżniczka to jedno, ale wcisnąć kit przebiegłej Tiarze, że pokażesz jej bogactwa tego świata to już zupełnie inna para kaloszy. Szkoda tylko, że wszystkie próby ucieczki od tej natrętnej dziewczyny spełzły na niczym, a było ich wiele. Z każdą kolejną Twój najdroższy skarb robił się coraz bardziej podejrzliwy i nie ustępował Ci co krok. Jeszcze chwila i dojdzie do tego, że nawet nie będziesz mógł odcedzić kartofle bez jej irytującej obecności. W każdym razie do Cienistej Doliny przybyłeś w nadziei, że jakiś pałętający się pod nogami goblin zrzuci z Ciebie kajdany niewoli, no bo w końcu kodeks honorowy nie pozwala odmówić damie.

Garnath Gerhanoriselbennor:
Krasnoludzka miłość do złota jest wręcz legendarna. Tym bardziej nikogo nie dziwi Twoja obecność wśród najemników, no bo przecież czy ktoś sobie wyobraża porządną drużynę poszukiwaczy przygód bez brodatego jegomościa machającego toporem na lewo i prawo? Podobno pod Spiralną Wieżą kryją się niezliczone bogactwa, które tylko czekają na to byś położył na nich swoje brudne łapska. Niestety, bycie najemnikiem to także szybka droga w zaświaty, ale kogo to obchodzi? Nie po to przybyłeś do Cienistej Doliny by wydać ostatni grosz na tutejsze piwo.


 

Ostatnio edytowane przez Warlock : 11-12-2015 o 23:10.
Warlock jest offline  
Stary 17-03-2014, 16:51   #2
 
Tiras Marekul's Avatar
 
Reputacja: 1 Tiras Marekul jest jak niezastąpione światło przewodnieTiras Marekul jest jak niezastąpione światło przewodnieTiras Marekul jest jak niezastąpione światło przewodnieTiras Marekul jest jak niezastąpione światło przewodnieTiras Marekul jest jak niezastąpione światło przewodnieTiras Marekul jest jak niezastąpione światło przewodnieTiras Marekul jest jak niezastąpione światło przewodnieTiras Marekul jest jak niezastąpione światło przewodnieTiras Marekul jest jak niezastąpione światło przewodnieTiras Marekul jest jak niezastąpione światło przewodnieTiras Marekul jest jak niezastąpione światło przewodnie
- Co podać, panie? – Delikatny głos przebił się przez gwar. Barmanka uśmiechnęła się do rycerza czekając na zamówienie. Chłopak wziął hełm pod pachę ukazując długie, proste blond włosy. Odwzajemnił uśmiech przyglądając się kobiecie. A może bardziej dziewczynie? W talii ściągnięta była gorsetem który podtrzymywał okazały biust widoczny przez rozpiętą u góry białą koszulę. Nogi skryła pod jasnobrązową spódnicą sięgającą za kolana. Rzemienie od sandałów owinęła wokół filigranowych stóp i łydek. Włosy miała spięte z tyłu głowy aby nie przeszkadzały jej przy pracy. Najwyraźniej widok podobał się rycerzowi. Zastanawiał się co zamówić przyglądając się dziewce.
- Witaj Pani – powrócił do swych myśli na moment. - Skosztowałbym krasnowodzki porter jeśli jeszcze został choć mały dzbanuszek.
- Tani alkohol schodzi szybciej, porter zawsze jest - odpowiedziała. - Zaraz jedna z moich dziewczyn przyniesie do stołu. Podać coś jeszcze, panie?
- Na razie nie. Z pewnością później zamówimy coś do jedzenia. Ja wraz z moimi kompanami.
Kriger wygmerał sześć błyszczących srebrnych monet i położył je na blacie. Dziewczyna zagarnęła je i włożyła do kuferka pod szynkwasem.

Rycerz rozsiadł się wygodnie krzyżując ręce na blacie. Położył hełm obok lewej ręki. Po części przypominał wiaderko, gdyby nie wycięcia na oczy i odpowiednie wygięcia by hełm trzymał się głowy. Tarczę zaś oparł o krzesło. Wykonano ją ze stali na kształt typowej herbowej tarczy które można spotkać wszędzie. Na tej widnieje mocno już starty czerwony krzyż na białym tle. Kriger wygrał ją podczas jednego z pojedynków. Służka barmanki przyniosła spory dzban i nalała do każdego z kufli. Trunek o smoliście czarnej barwie spienił się wystając z każdego.
- Na krasnoludy zawsze można liczyć. Dostarczają dobrą broń, produkują dobry alkohol, a i kiedy trzeba to parę łbów rozłupać pomogą – rzucił rycerz do kompanów. Chciał rozpocząć rozmowę. Zdjął rękawice i położył obok hełmu.
- Karawana chyba dalej nie jedzie, tak mi się zdaje przynajmniej. Trzeba zarobić bo inaczej złoto rozejdzie się bardzo szybko i spać będziemy w stajni. Przynajmniej za opiekę nad moim koniem płacić nie musiałem. Inaczej zapewne złota nie starczyłoby nawet na ten dzban – pociągnął z kufla. – Po drugiej stronie ulicy zauważyłem tablicę z ogłoszeniami. Jutro jak odpoczniemy trzeba będzie się rozejrzeć, zasięgnąć języka.
Głos chłopaka był zadziwiająco niski. Nie pasował do młodej twarzy która nie zaznała jeszcze trudów życia. To powodowało zdziwienie i nasuwało podejrzenia, że mówi ktoś inny, a on tylko rusza ustami. Kriger skrzyżował wyprostowane nogi pod stołem. Spoczywając plecami na oparciu pociągał z kufla co jakiś czas słuchając przyśpiewek bardów.
 

Ostatnio edytowane przez Tiras Marekul : 17-03-2014 o 22:02.
Tiras Marekul jest offline  
Stary 17-03-2014, 21:50   #3
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Cienista Dolina.
Dotarcie tutaj, początkowo przynajmniej, zdecydowanie nie leżało w planach Urhara. Ale człowiek nie zawsze może iść tam, gdzie chce. Czasami los pcha go w całkiem innym kierunku, o czym Urhar przekonał się, gdy musiał nagle i niespodziewanie opuścić Suzail, wyjeżdżając z miasta pierwszą z brzegu bramą.

W gruncie rzeczy mógł trafić gorsze miejsce, niż ta akurat Dolina. Na razie co prawda nie wiedział, jakie, ale możliwości takie były, z pewnością.
A tu było jedzenie, picie, ładne kelnerki. Czegóż więcej do szczęścia potrzebuje zmęczony podróżnik? Prócz pełnej sakiewki, oczywiście?
Nie da się ukryć, że trzeba będzie odpocząć dzień lub dwa, a potem zacząć szukać jakiejś pracy.
W gruncie rzeczy dobrze by było, gdyby udało się im znaleźć coś jako grupa. W końcu jakoś się ze sobą dogadywali.

- Coś do zjedzenia poproszę - rzucił zamówienie, gdy na stole pojawił się dzban z trunkiem zamówionym przez Krigera.

- Twoje zdrowie. - Wzniósł kufel w stronę fundatora. - Może coś się tam znajdzie, wśród tych ogłoszeń. A jeśli nie, to popytamy wśród ludzi. W końcu znajdziemy coś ciekawego.

- Piękna pani - zwrócił się do dziewczyny, która postawiła przed nim miskę z jedzeniem. - Mogłabyś nam powiedzieć, co się dzieje ciekawego w okolicy?
 
Kerm jest offline  
Stary 17-03-2014, 23:34   #4
 
K.D.'s Avatar
 
Reputacja: 1 K.D. ma z czego być dumnyK.D. ma z czego być dumnyK.D. ma z czego być dumnyK.D. ma z czego być dumnyK.D. ma z czego być dumnyK.D. ma z czego być dumnyK.D. ma z czego być dumnyK.D. ma z czego być dumnyK.D. ma z czego być dumnyK.D. ma z czego być dumnyK.D. ma z czego być dumny
Drusil zmarszczył nos i machnął ręką przed nosem, jakby próbował odgonić nieprzyjemny swąd.

-W dupę sobie wsadź ten twój porter, Kriger- Żachnął się. -Ciemne piwa walą spalonym ziarnem i smakują jak woda z rzeki. Tutaj masz króla trunków- Druid wyszczerzył zęby i wzniósł spocony kieliszek. -Wódka! Z mieszaniny pszenicy i żyta, rosnących na słonecznych stokach południowych Dolin, wielokrotnie filtrowana. Czysta, bogata, delikatna. Rozpływa się w ustach paletą cytrusów, ciepłego karmelu i ziarna. Nie wolno jej pić jednym haustem - należy się nią delektować łyczek po łyczku. Luksusowa- Mrugnął do Tiary, przykładając naczynko do złożonych w dziobek ust i pauzując teatralnie, patrząc po swoich towarzyszach. Po dwóch sekundach, wzruszył ramionami i jebnął całą setkę, odstawiając kieliszek z trzaskiem na stół i robiąc zbolałą minę. -Żartuję. To zwykła berbelucha z kartofli rosnących za tą budą. Wykręca mordę, jak moja była- Odziany w karmazyn mężczyzna zagryzł szybko kawałkiem chleba i złożył ręce na piersi.

Thayańczyk był zasępiony. Menadżerstwo lokalu stanowczo zabroniło mu wstąpienia do Starej Czaszki z jego najukochańszymi towarzyszami podróży - Kuss i Zhuul, dwa gigantyczne raszemickie wilczarze, warowały wiernie w stajni, ignorując zaniepokojone spojrzenia odpoczywających tam chabet. Thant nie czuł się pewnie pozbawiony swoich małych morderców - gdyby to zależało od niego, chętnie zamieniłby ich miejscami z gnomem i krasnoludem. Odrobina niezobowiązującego rasizmu nigdy nikomu nie zaszkodziła.

Spojrzał po kompanach rozgrzanym wódką wzrokiem. Czas spędzony w Rashamenie sprawił, że rudzielec chcąc nie chcąc nasiąkł nawykami tych półnagich barbarzyńców. Dumni wojownicy ze wschodu wielką wagę przywiązywali do zwierząt, wierząc że każdego humanoida łączyła specjalna więź z poszczególnymi stworzeniami odpowiadającymi jego cechom charakteru i fizjonomii. Druid bawił się więc, porównując swoich towarzyszy do zwierzaków. Kriger był wilkiem - żylastym, niebezpiecznym i uważnym drapieżnikiem. Tiara była jak młoda kocica, nieprzewidywalna i tryskająca złośliwa kokieterią. Merrem przypominał mu mysz, czujną i hiperaktywną, jak wszystkie gnomy. Włochaty i zaciekły Garnath był oczywiście rosomakiem, nawet jeśli nie potrafił przegryźć ludzkiej kości jednym kłapnięciem szczęk. Urhara łatwo było sobie wyobrazić jako dostojnego białego orła - tak rzadki, szlachetny okaz.

Kim miałbym być ja?, pomyślał z uśmiechem Thant. Jebać te bzdury i zabobony. Był poskramiaczem lwów, nadzorcą i spektatorem tego niecodziennego zoo w jednym. Rozmyślając tak, druidowi umknęła zupełnie oczywistość której nie omieszkali zauważyć jego kompani - że jedyne zwierzę do którego mogliby go porównać był wąskodupcy, oślizgły szlauch. Martwooki, jadowity padalec. Odrażający i hipnotyzujący jak rozczłonkowane zwłoki kryjące się za nienaganną manierą i foremną facjatą.

-Najpierw przyjemność, potem praca, moi drodzy. Spójrzcie na tamtych czterech zakapiorów w kącie. Zakazane mordy, tłuste włosy, puste spojrzenia. Baniaki wypłukane szczynami i baccaranem. Ryje opuchnięte od chlania i kułaków latających podczas karczemnej burdy. Może się do nich przysiądziemy?- Zażartował Drusil, nalewając kolejny kieliszek siwuchy, ale pozostawiając go na boku, jakby o nim zaraz zapomniał. -Założę się o kolejkę że przed końcem wieczoru przyjdzie nam zobaczyć ten sławetny kwartet w akcji.
 

Ostatnio edytowane przez K.D. : 17-03-2014 o 23:39.
K.D. jest offline  
Stary 18-03-2014, 04:12   #5
Konto usunięte
 
Warlock's Avatar
 
Reputacja: 1 Warlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputację
- Oczywiście! - odparła z perlistym uśmiechem na twarzy młoda kelnerka słysząc maniery i pochlebiające jej słowa z ust białowłosego mężczyzny. - Poczekajcie chwilę, a ja wam coś przyniosę. - Puściła oko kokieteryjnie w stronę Urhara, po czym odwróciła się i wyszła na chwilę z karczmy.




Jeden z obskurnych typów grzejących tyłki po przeciwległej stronie sali dostrzegł drwiące gesty Drusila i śmiechy jego kompanów. Nie wiedział co prawda o czym była mowa, ale miał na tyle oleju w głowie by zrozumieć, że to z nich strojono sobie żarty. Szturchnął łokciem kolegę, wskazał głową roześmianych wędrowców, po czym szepnął mu coś na ucho i obaj głośno zarechotali. Od tego momentu nie przestali łypać na Drusila krzywym spojrzeniem modląc się w duchu by ten zwrócił na to uwagę, a tym samym sprowokował ich do wszczęcia bójki.

Dookoła zrobiło się naprawdę tłoczno i część klienteli musiało szukać miejsca na schodach. Kelnerki z tacami pełnymi jedzenia i alkoholu lawirowały między stolikami by z uśmiechem na twarzy dostarczyć zamówienia podchmielonym cudzoziemcom. Bardowie grali kolejne melodie, a roześmiana gawiedź śpiewała i tańczyła. W końcu frontowe drzwi otworzyły się by wpuścić do środka poznaną wcześniej dziewczynę, która teraz w ręku trzymała spory kawałek pergaminu. Rozłożyła go na stole przed twarzą Urhara. - To lista ogłoszeń, które rozwiesiłyśmy z dziewczynami kilka dni temu przed karczmą. - Powiedziała odgarniając z czoła kosmyk włosów. - Słyszałam też, że kupiec Pfinster szuka ludzi do pomocy. Nie wiem o co dokładnie chodzi, sami będziecie musieli go o to spytać. W każdym razie to ten z kozią bródką przy szynkwasie. - Wskazała palcem szczupłego mężczyznę w znoszonym ubraniu pochłoniętego rozmową z trzema innymi wędrowcami pochodzącymi z dalekiego południa. - A teraz wybaczcie panowie, ja muszę lecieć. Jhaele zabije mnie jeśli zobaczy, że z wami rozmawiam.




Lista Ogłoszeń:
Na otrzymanym przez was pergaminie przypięte były inne mniejsze notatki. Większość z nich była typowo kupieckimi ofertami zachęcającymi podróżnych do odwiedzenia ich sklepów, ale spośród przeszło tuzina informacji znaleźliście dwie interesujące. Pierwsza była krótką ofertą niejakiego Beregona Hillstara, a brzmiała ona następująco:

,,160 sztuk złota dla osoby, która przyniesie sprawiedliwość złodziejom bydła! Odwiedźcie mój dom po więcej informacji.”

Druga wiadomość była o wiele bardziej interesująca, ale z pewnością to zlecenie było znacznie trudniejsze w realizacji i wymagało więcej czasu:

,,Sześćset sztuk złota oraz połowę zebranych łupów dla drużyny poszukiwaczy przygód, która przeprowadzi rekonesans w podziemiach Wieży Ashaby. Zainteresowani ofertą proszeni są o wstawienie się w garnizonie.” ~ Kapitan Thurbal

Była tam jeszcze jedna interesująca notka, chociaż już niezwiązana bezpośrednio z żadnym zleceniem:

,,Plotki na sprzedaż! Szukasz zatrudnienia lub pomocnych informacji? Dobrze trafiłeś, jam Llewellyn Gadatliwy zapoznam Ciebie ze wszystkimi tajemnicami tej uroczej mieściny. Pytaj o mnie w karczmie Starej Czaszki!”
 

Ostatnio edytowane przez Warlock : 18-05-2014 o 21:08.
Warlock jest offline  
Stary 18-03-2014, 10:34   #6
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
- Drusilu, pewnie masz rację, ale tylko sam nie zaczynaj rozróby - Urhar zwrócił się do druida. - Jeśli sprowokujesz rozróbę, to nas stąd wywalą na zbity pysk, a tu są ładne dziewczyny i dobre jedzenie - dokończył, gdy przełknął pierwszy kęs przyniesionej mu potrawy. - Szkoda by było, bo to ponoć najlepsza karczma w okolicy.


- Stokrotne dzięki, skarbie. - Obdarzył kelnerkę pięknym uśmiechem i napiwkiem. Inwestycje czasami się opłacają, a to było nie tylko wyrażenie wdzięczności, ale i swoista inwestycja.
Przesunął bliżej dostarczoną przez dziewczynę listę, po czym szybko przesunął po niej wzrokiem.

- Taaa... Może zaczniemy od czegoś prostego? - spytał po chwili. - Dla rozgrzewki małe polowanie na złodziei bydła? Sto sześćdziesiąt sztuk złota piechotą nie chodzi. A potem byśmy poszli pozwiedzać podziemia?
- Bo w tego Llewellyna Gadatliwego to ja niezbyt wierzę - dodał.
Był przekonany, że uzyskane od Llewellyna informacje byłyby drogie i niekoniecznie zgodne z prawdą.
 
Kerm jest offline  
Stary 18-03-2014, 17:45   #7
 
Tiras Marekul's Avatar
 
Reputacja: 1 Tiras Marekul jest jak niezastąpione światło przewodnieTiras Marekul jest jak niezastąpione światło przewodnieTiras Marekul jest jak niezastąpione światło przewodnieTiras Marekul jest jak niezastąpione światło przewodnieTiras Marekul jest jak niezastąpione światło przewodnieTiras Marekul jest jak niezastąpione światło przewodnieTiras Marekul jest jak niezastąpione światło przewodnieTiras Marekul jest jak niezastąpione światło przewodnieTiras Marekul jest jak niezastąpione światło przewodnieTiras Marekul jest jak niezastąpione światło przewodnieTiras Marekul jest jak niezastąpione światło przewodnie
- Nie znasz się druidzie – bąknął machając ręką dając do zrozumienia, że opinia rudzielca go mało obchodzi. Wypił dopiero połowę kufla i już odczuwał zadowolenie z zamówionego trunku. Z początku smakował jak popiół. Po chwili ujawniała się wyraźna nuta różnych owoców, najprawdopodobniej cytrusowych. Niestety kiedy przestawało się pić, napój pozostawiał przykrą gorycz w gardle. Aby tego uniknąć, Kriger zrobił kolejny łyk na nowo przywołując smak cytrusów.

- Godzi się tak lać po mordach z góry skazanych na porażkę łotrów? – Rycerz zadał pytanie bardziej sobie niż kompanom.
– Niby to łotry, krzywdzą i wykorzystują innych dla własnej korzyści. Takich trzeba tępić jednakże poprzez sprawiedliwy osąd – dumał. Można by pomyśleć, że to wina alkoholu, jednak poznając bliżej Krigera dochodziło się do wniosku, że filozofować mógł on na tematy przeróżne.
- Niezbyt obchodzi mnie ich los, ale bez potrzeby szlachtował ich nie będę. Chyba, że dadzą mi powód… - nie dokończył. Pociągnął z kufla.

- Polowanie na złodziei brzmi dobrze – Kriger zwrócił się do Urhara. – I tak będziemy potrzebować funduszy na zejście do podziemi. A sto pięćdziesiąt czy ile tam mówiłeś sztuk złota brzmi zacnie - zamyślił się.
- Może tamte zakapiory, to Ci których trzeba poszukać?
 
Tiras Marekul jest offline  
Stary 18-03-2014, 22:12   #8
 
Someirhle's Avatar
 
Reputacja: 1 Someirhle ma wspaniałą reputacjęSomeirhle ma wspaniałą reputacjęSomeirhle ma wspaniałą reputacjęSomeirhle ma wspaniałą reputacjęSomeirhle ma wspaniałą reputacjęSomeirhle ma wspaniałą reputacjęSomeirhle ma wspaniałą reputacjęSomeirhle ma wspaniałą reputacjęSomeirhle ma wspaniałą reputacjęSomeirhle ma wspaniałą reputacjęSomeirhle ma wspaniałą reputację
Garnath jak dotychczas siedział cicho, zachmurzony. Kolejne dni mijały w podróży, minął już dobry miesiąc, w czasie którym jedyne co osiągnął, to znaczny dystans między aktualnym miejscem pobytu, a domem. Może to i lepiej, ostatecznie trudno byłoby coś zdziałać tam, gdzie był znany. Z drugiej strony, przypominało to ucieczkę, a to nie było to, co powinien robić prawdziwy krasnolud, nawet wedle jego własnego, nowoczesnego osądu.
A skoro już mowa o krasnoludzkich powinnościach, to tamci przy oknie pozwalali sobie ciut przydużo, wedle jego gustu. Nie to, żeby sam stronił od trunków - ale wszelkie napitki służą tylko mocnej głowie i należy wiedzieć, kiedy przestać. Sądząc po tematach, jakie poczęto poruszać w tamtym towarzystwie, i to głośno, ci tutaj mieli już dość. Być może powinien udzielić im reprymendy, ale z drugiej strony, obawiał się ich reakcji. Nie chodziło bynajmniej o ewentualne siniaki, tym, czego chciał uniknąć, był śmiech.

Bo kogóż zobaczą? Owszem, był wysoki, jak na krasnoluda, jednak brakowało mu potężnej budowy, charakteryzującej jego ziomków - zwiotczałe, chore mięśnie nie budziły niczyjego respektu, mimo wyczerpujących treningów. Cóż, cena głupoty. Być może pomógłby obrotny język i zdobny strój, jednak czy wrażenie nie rozwiałoby się ledwie by się przedstawił? Nazwisko, które sobie wybrał, po miesiącu podróży, rozmyślań i paru próbach praktycznych nie brzmiało już tak dobrze.
Osobną sprawą była broń. Orężem, jaki sobie wybrał, był niewielki, wspaniale wykonany, lekki młotek. Była to broń nawiązująca do wspaniałych krasnoludzkich tradycji wojennych i kowalskich, wykuta z wielką precyzją, stanowiąca jego zbrojmistrzowski majstersztyk, jednocześnie zaś swoją konstrukcją - lekkością, niewielkim rozmiarem, doskonałym wyważeniem - przystosowana była do jego osobistego stylu walki, który faworyzował precyzyjne, maksymalnie skuteczne uderzenia ponad niekontrolowaną siłę ciosu, wprowadzając nową jakość do krasnoludzkich metod walki. Doskonałe połączenie starego i nowego, tradycji i postępu. Jednak w porównaniu z typowym toporem czy młotem nie wyglądał w żaden sposób nie wyglądał imponująco, jak zresztą żadna z lekkich i poręcznych broni, jakie ze sobą nosił, może z wyjątkiem kuszy. Jednak ta się nie liczyła, z oczywistych względów.
Być może, gdyby któryś poczuł na twarzy uderzenie jego lewej ręki, ukrytej przemyślnie pod połą zachodzącego na ramię płaszcza (była tam specjalnie do tego celu naszyta pętla, która zaczepiała o odpowiedni guzik na ubraniu, tak by materiał nie zsunął się przypadkiem), nabrałby nieco respektu dla subtelniejszych metod. na lewej dłoni nosił bowiem nabijaną kolcami pancerną rękawicę - tak że właściwie zawsze był uzbrojony. Prawdopodobnie jednak uznali by to za niegodne sztuczki. Jeszcze w grobie krzywiliby głupie mordy, zniesmaczeni.
Co jeszcze miał? Plecak pełen przydatnego sprzętu na każdą okazję? Szpargały. Chudziutką sakiewkę? Żebraczy książę, zaiste. Zbyt krótką, bo praktycznie przyciętą brodę, parę tanich pierścieni, może nieco gładszą twarz niż przeciętny krasnal i to wszystko. Nie miał nic właściwe.

Takie oto ponure myśli snuł Garnath.

"Ale to się zmieni" pomyślał jeszcze. "To się zmienić musi, bowiem ostatecznie racja jest po mojej stronie ,nawet jeśli fortuna skąpi mi uśmiechów; już ja o to zadbam." Ocknąwszy się z rozmyślań, niezbyt pocieszony, choć zdeterminowany, zaczął przysłuchiwać się toczonej przy stole rozmowie. A trzeba przyznać, że jego towarzysze nie tracili czasu - jak się okazało, zdobyli już spis ogłoszeń. Dobrze, nareszcie jakaś robota, od tej bezczynności głupiał już chyba ,jeśli nachodziły go wątpliwości co do spraw oczywistych.

- Pokaż no to... - rzucił, wciąż w niezbyt dobrym nastroju, szybko się jednak zmitygował - Znaczy, mógłbym też spojrzeć, jeśli można prosić? - zsunął się ze stołka i przeszedł do miejsca Urhara, żeby nie zabierać mu pergaminu.
- Sto sześćdziesiąt... To by było prawie dwadzieścia siedem złociszy na jednego... Nie za wiele, jak na być może parę dni roboty... - mruknął, jednak głębiej rozważając ofertę, zaczął już dostrzegać dodatkowe metody zarobku - ostatecznie już skradzione dobra można było zwrócić za znaleźne, a musiał też być ktoś, kto kradzione bydło skupywał, wobec czego zależało mu na dyskrecji. Był jeszcze jeden czynnik, który warto było rozważyć i tylko tym podzielił się z towarzyszami:
- Można by się w tym czasie rozeznać po okolicy i wywiedzieć o te lochy. Słyszałem coś o tych podziemiach, ale nie sposób rozeznać, co z tego było zwykłą blagą i bajaniem. Może tu, w okolicy, dałoby się zasięgnąć bardziej wiarygodnych informacji. -
-Tu nic o laniu po mordach, ani szlachtowaniu nie ma. Stoi tu, że to dla osoby, co złodziejom bydła sprawiedliwość przyniesie, czyli chyba coś specjalnie dla was, mości rycerzu. - rzucił jeszcze na użytek Krigera, po czym dodał - Ale to chyba jeszcze nie wszystkie możliwości, była wszak mowa o jakimś kupcu...? Który to, pokażcie, chętnie pójdę i się z nim rozmówię. -
Nie rozważał na razie oferty Llewellyna Gadatliwego, bowiem żeby handlować, wpierw trza mieć czym, a na żebry nie pójdzie. Zresztą, z elfia to imię brzmiało, a na elfach polegać z kolei nie można było żadną miarą. Zaś co do podziemi... Co do podziemi, będzie jeszcze czas, by oswoić się z tą myślą.
 
__________________
Cogito ergo argh...!

Ostatnio edytowane przez Someirhle : 18-03-2014 o 23:49.
Someirhle jest offline  
Stary 19-03-2014, 01:18   #9
 
Proxy's Avatar
 
Reputacja: 1 Proxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputację
Księżniczka południa była wielce zadowolona ze swojego tytułu. Całą podróż grzecznie zniosła oglądając wszystko skupionym wzrokiem i wsłuchując się we wszystko. Wiele satysfakcji sprawiało towarzystwo poświęcające jej uwagę. Choć przy swoim wybranku nie odzywała się często, z premedytacją zrzucając gadanie na niego, to spijała każde słowo do niej kierowane. Wizja kolejnych zdarzeń była dla niej każdego dnia coraz bardziej wspanialsza a jej zachłanność rosła tak samo równomiernie.

W karczmie również siedziała spokojnie, może nieco znużona, w sposób dla siebie wygodny. Podciągnięte do siebie kolana z piętami biuciorów osadzonych na krześle zamiast na podłodze, jakoś mieszcząc się ze wszystkim na dość niewielkiej powierzchni. Cóż, a może z południu nie mają krzeseł i wszyscy siadają na ziemi? W każdym razie jeśli o siadaniu na gorącej piaszczystej ziemi południa mowa, nie można robić tego gołą nogą a trzeba mocnym materiałem, który wytrzyma takowe warunki. Właśnie z takiego materiału miała na sobie płaszcz sięgający do kolan jak i całą resztę podróżnego ubioru zasłaniającego ściśle całe ciało. Nie był może to ostatni krzyk mody, również nie był to idealnie pasujący na nią rozmiar, jednak takie zadanie ma podróżny strój. Jest funkcjonalny a nie przepiękny. Jego estetyczne niedociągnięcia nadrabiała biżuterią, którą nosiła prawie wszędzie, gdzie się dało. Parę kolczyków w uszach na raz, naszyjniki, ozdoby wszelakie, wszystko by przykuć na siebie chwilę uwagi, która uwielbiała. Również jej starania estetyczne zatroszczyły się o ignorantów nie rozglądających się po okolicy. Specjalnie dla nich pryskała się przeróżnymi pachnidłami, których zapach unosił się bez przerwy. Oczywiście dobrany swą siłą by nie był nachalny, lecz cały czas obecny. Wracając jeszcze do rzeczy, które nosiła nie dało się niezauważyć jeszcze dwóch rzeczy. Jej wielkiego plecaka wypchanego najprawdopodobniej wszystkim tym, czym chwalić się podczas drogi jest niewygodnie. Nabrzmiały i naciągnięty ze wszystkich stron musiał skrywać jej wszystkie kosztowności, w końcu nie bez powodu nigdy się z nim nie rozstała. Zaznaczyć też trzeba, że z takim plecakiem wiecznie na barkach siedzieć na krześle z oparciem można było tylko bokiem. Ostatnią rzeczą wieńczącą jej osobę był pióropusz w barwach czerwieni, granatu, brązu i bieli, z przewagą tego pierwszego. Jego pióra rozchodziły się regularnie do tyłu tworząc godną przyszłej królowej koronę, która również zawsze była obecna na jej głowie. Wszystko to umieszczone było na rzeczy najpiękniejszej we wszystkim. Zdobionej i rzeźbionej w metalu tiarze. Nic dziwnego nie było, że w samo zadowoleniu nakazała się z nią identyfikować. A czymże przecież byłaby prawdziwa księżniczka bez swojej korony?

Tak więc wyglądała księżniczka południa o skrywanej przed słońcem młodej jasnej cerze i o niemalże elfich rysach twarzy. W swojej delikatności jednak miała pewną dozę dzikości tamtejszych tron z nieżadko drapieżnym wzrokiem. Los jednak ostatni czasy był jej przychylny i dawał wiele powodów do radości i brak zmartwień. Na niemalże każdą zaczepkę towarzyszy reagowała uśmiechem satysfakcji z chwili uwagi. Lubiła w tym wiele rzeczy a najbardziej żarty jak i nieco złośliwości. Ożywiła się nieco na wieść o czymkolwiek, co niosło ze sobą złoto. Przysłuchując się z zainteresowaniem nie mogła się powstrzymać, by capnąć pergamin dla siebie, tuż po tym jak cherlawy krasnolud skończył czytać. Patrzyła na nią przez chwile, by na końcu rozpromienić się. Wstała zgrabnie na równe nogi i stanęła za Krigerem, pochylając się położyła listę ogłoszeń tuż przed nim. Następnie jednak wcale nie chciała się prostować a jeszcze bardziej ugięła przy nim i oplotła go rękoma jak żmija swoją ofiarę. Przymiliła się do jego głowy jello wplatając palce we włosy i drapiąc delikatnie.

- Spójrz na to mój rycerzyku - szeptała mu do ucha z niezwykle szelmowskim uśmiechem - Cóż za wspaniałe miejsce... Zaledwie nasza wspólna trzecia pełnia a już tyle do wyboru, że aż ciężko mi zdecydować... Nie mogę się doczekać aż pokażesz mi wszystko, co przyrzekałeś.

- Musisz uzbroić się w cierpliwość. Dobrze wiesz, że nie jest łatwo zebrać fortunę o jakiej marzysz. Możesz być pewna, że zejście do podziemi doprowadzi Cię niemal do szaleństwa. W takich miejscach zawsze jest dużo skarbów – rycerz wyszeptał tak aby usłyszała to tylko ona.

Wredna paskuda z satysfakcją łasiła się przy jego uchu, jednak mężczyzna dawno nauczył się, że ta nie odzywa się bezinteresownie, zawsze musi coś chcieć i nie trzeba na to długo czekać. Naturalnym więc było, że tym razem inaczej być nie mogło.

- Cała ta podróż była długa i wyczerpująca... Jestem piekielnie głodna... A wiesz, że wtedy bardzo się niecierpliwię... - zołza ukradkiem przygryzła delikatnie zębiskami miejsce za jego uchem kryjąc to przed wszystkimi w kolejnej pieszczocie - Szkodą wielką byłoby gdybyś nie zdążył mi wszystkiego pokazać...

- Spójrz na to - ponowiła jakby temat, który niby miała zacząć parę chwil temu.

Tak, to była kolejna z wielu rzeczy, których Kriger zdążył się nauczyć - jego zmora mogła zagadać wszystkich na śmierć, lub gadaniem ją odwlec.

Przerwała drapanie jego głowy, by sięgnąć ręką i szpiczastym zakończeniem palca wskazującego stuknąć na ogłoszenie dotyczące bydłokradów.

- Wygląda bardzo smakowicie… - oceniła z błyskiem w oku aż Kriger mógł sobie wyobrazić jej napływającą ślinę w jej ustach - Z radością zajmę się tym, gdy Ty będziesz plótł nasze wspólne gniazdko w jakimś uroczym miejscu...

- Plecenie gniazdka nie będzie konieczne. A złodziei zostaw mnie. Nie chcemy chyba byś połamała sobie pazurki – młodzieniec podrapał się w miejscu pieszczot. Lekko uniósł prawą stronę ust w złośliwym uśmiechu. Rycerz pozostawiał wiele niedopowiedzeń dając się paskudzie wygadać.

- Jestem głodna - syknęła nie na żarty do jego ucha nie będąc do końca zadowolona z zadziornej odpowiedzi - Ale dobrze… - zastanowiła się szybko nad osobą, która miała pokazać jej wszystkie drogocenności - Możemy zrobić wyjątek: Jeden będzie dla mnie, z resztą będziesz mógł zrobić, co zechcesz - odpowiedziała ciężkim dla siebie kompromisem.

Po tym żmija odsunęła się nieco przyozdabiając swoją twarzyczkę głębokim uśmiechem satysfakcji. Odwinęła się od rycerza i stając obok niego odczepiła kawałek interesującego ją ogłoszenia. Patrząc odezwała się w końcu do reszty.

- Obawiam się, że na taką marnotę będzie zbyt tłoczno jak na wszystkich. Mogę was zapewnić, że mój luby sam uradzi ich jeszcze do świtu. Nieprawdaż? - mówiła zadowolona i pewna siebie kończąc pytaniem na które nie oczekiwała odpowiedzi.

Świstek został zgnieciony w dłoni i wylądował gdzieś w kieszeni płaszcza.
 

Ostatnio edytowane przez Proxy : 19-03-2014 o 02:16.
Proxy jest offline  
Stary 19-03-2014, 09:50   #10
 
Qumi's Avatar
 
Reputacja: 1 Qumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetny
Gnom rozsiadł się wygodnie na krześle, machając tyłeczkiem na strony niczym nioska. Rzadko kto myślał o niskich rasach przy projektowaniu gospód, więc niestety i tym razem krzesło było zbyt niskie i oczy Merrema miały piękny widok w linii prostej na kant stołu. Choć gnom musiał przyznać, że do tej pory nie miał przyjemności podziwiać tak wspaniałego kantu z tyloma żłobieniami po burdach i znudzonych gościach, uniósł dłoń i zaczął energicznie machać.

Po chwili zjawiła się jedna z kobiet z obsługi lokalu.

-Tak? – spytała łagodnym tonem.

- Ah! Dziękuję, dziękuję. Miło z Twojej strony. – dziewczyna uniosła brew lekko zmieszana. Nie była pewna za co gnom jej dziękuje, ale za nim zdążyła zapytać - To raczej lekko wstydliwy temat, ale czy mógłbym dostać poduszkę pod moje bułeczki? –szybko dodał ukazując na twarzy grymas bólu.

-Oh, ummm… tak… muszę spytać… – odparła coraz bardziej zmieszana dziewczyna.

- I kufel lokalnego trunku.- dodał odprawiając dziewczynę szerokim uśmiechem.

Chwilę potem przyszła ta sama dziewczyna, lekko zawstydzona, z poduszką i kuflem trunku. Gnom podziękował jej i zaczął sączyć piwo.

Merrem był gnomem o raczej bladej cerze sugerującej, że wolał spędzać czas w mieście niż na łonie natury. Kruczoczarne włosy gnoma stanowiły ciekawą mieszaninę chaosu i ładu dzięki opasce podtrzymującej je w górze. Nieodzowną częścią ubioru gnoma były również wielkie okulary, które zajmowały niemal połowę jego twarzy sprawiając wrażenie, że oczy gnoma były nienaturalnie dużych rozmiarów.

Gnom rozejrzał się powoli, z szerokim uśmiechem, dookoła. Wziął głęboki łyk przyjemnie drapiącego jego gardło dymu z fajki i zaczął myśleć. Nie lubił tracić czasu. Jego nowi kompani najwyraźniej również. Początkowo wsłuchiwał się w ich rozmowy. Rozmowy wysokich zawsze były wyjątkowo interesujące i intrygujące dla młodego gnoma. Żył z nimi już parę lat, ale wciąż go zaskakiwały.

– Złodzieje bydła - zamyślił się gnom - Przypomina mi to historię mojego wujka Berekhera. Miał on z 20 kur w swoim gospodarstwie. Niosły piękne, duże jaja - zakreślił dłońmi z precyzją czarodzieja jaja o średnicy 5 centymetrów, lekko podkręcając ruch dłoni-Pewnego dnia zaczęły jednak znikać.- wziął łyk piwa –Najpierw jedna, potem dwie i tak dalej. Wraz żoną, a była to zacna kobieta – pamiętam, że robiła urocze wianki z kwiatów dla mnie i innych dzieci we wiosce. Stokrotki i krokusy. Choć pracowała na farmie jej dłonie były bardzo delikatne i zwinne. Twierdziła, że to dzięki balsamowi od starej Edel, miejscowej znachorki. Ha! Mój były mistrz i stara Edel oficjalnie byli zgorzkniałymi rywalami, ale nie raz widziałem ją wymykającą się ukradkiem z komnaty mistrza w środku nocy. Dziwna to rzecz ta miłość. Sam nigdy nie miałem przyjemności, ale mój sąsiad – Frigendap niemal co tydzień kochał się w kimś nowym. Dziwny to był gnom, jesteśmy raczej wstrzemięźliwy w tych sprawach. Zaraz… gdzie ja to byłem? – wzruszył ramionami po chwili zastanowienia.
 
Qumi jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 09:15.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172