Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - DnD > Archiwum sesji z działu DnD
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu DnD Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie DnD (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 13-04-2019, 23:25   #231
 
Guren's Avatar
 
Reputacja: 1 Guren ma wspaniałą reputacjęGuren ma wspaniałą reputacjęGuren ma wspaniałą reputacjęGuren ma wspaniałą reputacjęGuren ma wspaniałą reputacjęGuren ma wspaniałą reputacjęGuren ma wspaniałą reputacjęGuren ma wspaniałą reputacjęGuren ma wspaniałą reputacjęGuren ma wspaniałą reputacjęGuren ma wspaniałą reputację
Na powierzchni czekała już Zaiobe. Wyraźnie znudzona zajęła upewnianiem się, że żaden z pokonanych troglodytów już się nie podniesie, wyciągnęła dłoń w stronę kobiet. Ale widząc w jakim nastroju była Arija podjęła “konwersację” z Hotarubi.
- “Trochę wam zajęło, gdzie reszta? A grabią siedlisko jaszczurów, to co sprawdzimy co te brudne ptaszyska zaszyły w swych gniazdach ? Widziałam parę błyskotek, które chowali. Te ptasie móżdżki myślały, że nic nie widzę HA !”- mówiąc to puściła dłoń Hotarubi po czym podleciała na piętro i machnęła dłonią by iść za nią.
Harpia rzeczywiście znała zakamarki w brudnych gniazdach ptaszysk, w których chowały swe najcenniejsze lub najbardziej błyszczące zdobycze. Po paru minutach przeszukiwania trójka kobiet uzbierała niemały stosik monet w różnych nominałach. Jednak to nie był koniec być może humanoidalne ptaszyska miały coś ze srok. Bowiem poza twardą gotówką uzbierała się spora kolekcja różnych błyskotek i drobnych klejnotów. Do tego doszło kilka cennych drobiazgów w postaci - zestawu rzeźbionych kości do gry, kielich z polerowanego drewna oraz parę ozdobnych talerzy być może zrabowanych z wyposażenia zamku lub z zasobów jakiegoś, nieszczęsnego wędrownego kupca. W ręce harpi wpadła za to zdobiona porcelanowa maska która przypadła jej tak bardzo do gustu, że nie wyglądało na to by zamierzała się z nią rozstać bez wcześniejszej dyskusji.

Reszta drużyny zmierzała do wyjścia gdy w głowie Lajosa rozległ się znajomy i wyraźnie podekscytowany głos Zaiobe.
-” Idę z dziewczynami uwolnić błyskotki z gniazd na piętrze te niedomyte ptaszyska już ich nie będą potrzebować. Zajrzyj skarbie do legowiska troglodytów jest zaraz po drodze, przez podwójne drzwi do dużej sali korytarzem na lewo. Po drodze powinna być też zamkowa zbrojownia z tego co pamiętam. Daj znać jako skończycie !’


Tak jak harpia wyjaśniła, za dużymi wrotami znaleźli podłużną salę będącą zapewne jadalnią dla troglodytów, a boczny korytarz prowadził do głównego siedliska oraz zbrojowni która znajdowała się za ciężkimi drewnianymi drzwiami.
Już na pierwszy rzut oka widać było, że zbrojownia nie była użytkowana od czasu oryginalnych mieszkańców, cokolwiek zresztą zaszło w zamku lata temu musiało skłonić obrońców do szybkiego ogołocenia tej sali. Choć pomiędzy przewróconymi stojakami na broń i zbroje dostrzegli kilka przedmiotów, które nie zostały zabrane w rogu sali po zdjęciu okrycia znaleźli zestaw zbroi półpłytowej , solidnie wykonaną stalową tarcze z symbolem, który kiedyś zapewne był herbem osady, na stojaku obok znajdowały się cztery ciężkie kusze wraz z zapasem amunicji, a zakurzona skrzynka przywalona jednym ze stojaków zawierała komplet ognia,alchemicznego zapewne stosowanego w czasie oblężenia.

Wspomniane siedlisko troglodytów musiało być kiedyś salą treningową dla straży zamkowej, obecnie zaś robiło za prowizoryczną “salę tronową” z siedziskiem na wprost drzwi zajmowanym zapewne jeszcze niedawno przez wodza jaszczurów, charakterystyczny odór zdradzał, że troglodyci spędzali w tym pomieszczeniu większość czasu.
Próbując zignorować tą “niedogodność” zajęli się przeszukiwaniem sali, Już na początku rzucił im się zestaw tarcz odrabiających ścianę nad prowizorycznym tronem, pawęż i mniejsza tarcza posiadały takie same zdobienie jak tarcza znaleziona w zbrojowni, a niewielki puklerz nosił ślady użytkowania.
Wśród “podarków” dla wodza schowanych zaraz obok jego legowiska znajdowała niemała kwota w monetach różnego nominału oraz skromna kolekcja kamieni półszlachetnych i drobnych błyskotek. Na uboczu znajdowało się kilka butelek zawierających różne wywary i oleje oraz niedbale rozrzucona sterta zwojów, wódz troglodytów być może nie dostrzegał prawdziwej wartości tych przedmiotów, a może zachowywał je na odpowiednią okazję? Teraz i tak było to już bez znaczenia bo przeszły w ręce nowych właścicieli. Ulfenka zmierzyła wzrokiem ich łupy po czym kiwając z uznaniem głową powiedziała:
- Zacny łup. Czy szukacie tu jeszcze czegoś ? Chciałabym poczuć już świeże powietrze za długo siedziałam w tym lochu w towarzystwie tego obleśnego ogra.
- Możemy stąd wyjść.- potwierdził Kenji, który jako użytkownik magii zajął się zwojami - Musiałbym przyjrzeć się tym zapiskom i określić jakie moce zawierają, ale nie w tym smrodzie. - dodał.

W czasie gdy grupa w podziemiach zbierała swe łupy i kierowała się do wyjścia Arija, Hotarubi i Zaiobe sprawdziły jeszcze kilka pokoi które powinny być bezpieczne według harpii. Dwa pomieszczenia oddzielone od jadalni krótkim korytarzem musiały kiedyś być pokojami służby. Pierwsze z nich było puste i wyraźnie nie użytkowane od czasu zniknięcia mieszkańców. Zbierając się do wyjścia Hotarubi zwróciła uwagę, że jedna z cegieł nad łóżkiem wydawała się obluzowana.
- Ciekawe.. - mruknęła do siebie kunoichi.
Po szybkim jej usunięciu znalazła zawiniątko a wewnątrz niego kilka srebrnych sztućców, wyglądało na to że jeden ze służących postanowił się wzbogacić kosztem tutejszego włodarza. Drugie pomieszczenie sprawiło im większy problem drzwi były zatrzaśnięte ale wspólnymi siłami udało im się je wyważyć czego zaraz pożałowały, gdy poczuły nieprzyjemny odór z wnętrza ciemnego pomieszczenia. Całe pomieszczenie od podłogi po ściany, łóżka i sufit było zarośnięte paskudnie wyglądającą pleśnią, na środku sali znajdowało się stos kości również pokryty grzybem. najwyraźniej ktokolwiek zaatakował zamek postanowił pozbyć się zwłok zamykając je tutaj i o nich zapominając choć jedna rzecz zwróciła ich uwagę żaden ze szkieletów nie miał czaszki.
Niezadowolone po mało owocnych poszukiwaniach skierowały się do sali w wieży zamkowej. Kiedyś musiała być pracownią jak wytłumaczyła Zaiobe . Na szczycie wieży znajdowała się biblioteka oraz jej gniazdo i nie było tam nic ciekawego. Kikonu musiał często tu przesiadywać pracując nad swym “arcydziełem” wszędzie były porozrzucane papiery i pojemniki po atramencie. Na środku sali ustawione było doskonale uporządkowane biurko i krzesło. Zapiski na nim były niezrozumiałe dla reszty, ale Hotarubi rozpoznała swój rodzimy język i to że były to różne szkice jego sztuki teatralnej.
- Artysta się znalazł, doprawdy.. - więcej nie miała do dodania.
Niestety i tutaj poza owocami prac Oni nie było nic godnego uwagi, tak samo w głównej sypialni, która była przez niego użytkowana pomimo, że pomieszczenie było utrzymane w takim stanie, że nawet wybredny szlachcic nie miał by protestów przed spędzeniem tu nocy nie znalazły nic cennego. Wyglądało na to że Kikonu nie był z tych co chowali skarby po kątach lub skrytkach.
Dopiero przeszukanie zbrukanej kaplicy, a dokładniej małego pomieszczenia tuż przy niej zajmowanego kiedyś przez tutejszego kapłana przyniosło efekty. W małym skromnym pokoiku na pierwszy rzut oka nie było nic cennego. Zirytowana tym harpia postanowiła dokładniej przetrząsnąć pomieszczenie. Pod łóżkiem zwróciła uwagę na małe pudełko schowane w rogu. Patrząc na stan tego pojemnika musiał on kiedyś należeć do oryginalnego opiekuna kapliczki. W jego wnętrzu znalazły się cztery zdobione strzały, kilka zwojów i skórzana opaskę z przytwierdzonym doń małym pudełeczkiem. Wszystkie przedmioty emanowały magią więc mogły uznać że przynajmniej tutaj nie zmarnowały czasu.

W sali balowej podróżniczki zobaczyły, że reszta drużyny też nie wróciła z pustymi rękoma. Przy czym Kelda chętnie wzięłaby oddech świeżego powietrza, by poczuć ponownie smak wolności, ale odór pozostawiony przez troglodytów skutecznie to udaremniał. Zamiast tego rozejrzała się po pobojowisku. Kiwając głową z uznaniem rzekła.
- To musiała być chwalebna bitwa. Pokonaliście tego wariata i jego stwory w jednej bitwie. - rozglądając się zalej dostrzegła skrzydlatą sylwetkę.
- Harpia wariata ! - od razu chwyciła za rękojeść miecza szykując się do walki lecz szybko jej zapał bitewny ostygł gdy zorientowała się że nikt z obecnych czy to awanturników, czy aby potworzyca nie szykował się do walki. Popatrzyła się po zebranych zdezorientowana wyraźnie próbując zrozumieć czemu nikt nie reaguje na szerzącą się harpii.

Zaś Zaiobe gdyby nie była niema, zapewne śmiałaby się teraz do rozpuku czy to z dezorientacji Ulfenki czy też tego że zamierzała ona walczyć z latającym przeciwnikiem uzbrojonym w łuk przy pomocy miecza. Wojowniczka chyba powoli zaczęła orientować się w sytuacji. Jednak wciąż trzymała dłoń blisko ostrza łypiąc nieufnie na Zaiobe jak i na nich wyraźnie oczekując odpowiedzi o którą nie zamierzała prosić.

- To Zaiobe, harpia taka. Nie tylko metaforyncza… Ale da się z nią wytrzymać. - rzekła paladyni.
- Jest z nami~! - poparła ją Hotarubi.
- Zaiobe jest naszą sojuszniczką, dzięki jej pomocy pokonaliśmy Kikonu. Hm… To może uściśnięcie sobie ręce? - wtrącił się Kenji.
- Serenae i Asmodeusz też BYWAJĄ sojusznikami. Więc uwierz.
Kobieta popatrzyła się jeszcze raz na haprię potem na czarownika jak by ten postradał zmysły gdy zasugerował uścisk dłoni, w końcu prychnęła jak by miało to wyrazić opinię o tym przymierzu.
- Lojalność nie jest jej cnotą jak widać. - skomentowała pod nosem bardziej mówiąc do siebie niż kogoś z obecnych. Zastanawiając się co dawało im taką pewność, że ludożerna potworzyca nie zwróci się nagle przeciw nim. Fakt, że jeszcze nie odezwała się słowem, tylko bardziej niepokoił ulfenkę która wolała mieć się na baczności w obecności harpii.
 
__________________
You are braver than you believe, stronger than you seem, and smarter than you think. Kubuś Puchatek aka Winnie the Pooh
Guren jest offline  
Stary 15-06-2019, 21:16   #232
 
Rodryg's Avatar
 
Reputacja: 1 Rodryg ma wspaniałą reputacjęRodryg ma wspaniałą reputacjęRodryg ma wspaniałą reputacjęRodryg ma wspaniałą reputacjęRodryg ma wspaniałą reputacjęRodryg ma wspaniałą reputacjęRodryg ma wspaniałą reputacjęRodryg ma wspaniałą reputacjęRodryg ma wspaniałą reputacjęRodryg ma wspaniałą reputacjęRodryg ma wspaniałą reputację
Dalsze poszukiwania minęły w osobliwej atmosferze z której Zaiobe czerpała niemałą radość z drażnienia Keldy swym uśmiechem ukazującym większość ostrych zębów. Fakt, że wojowniczka zastanawiała się czemu harpia wciąż milczy tylko bardziej ją bawił.
- “Jest prawie urocza z tym swym hardym spojrzeniem wojownika, jak ją złapali, to też próbowała zgrywać twardą i milczała bardziej niż ja. Buttersnips miała sporo błyskotek którymi ozdobiła swoje “dzieła”, dla mnie to marnowanie mięsa i biżuterii ale Kikonu był zachwycony jej sztuką.” - Zaiobe zaczęła tłumaczyć Lajosowi gdzie jeszcze warto zajrzeć - “Jeszcze obok sali tronowej gnieździło się kilku troglodytów wydaje mi się że mieli coś cennego bo nieudolnie próbowali coś przede mną ukryć. Głupie jaszczury zapewne to gdzieś schowały ale znalezienie ich skrytki nie powinno być trudne.“

Pomieszczenie które zajmowała Buttersnips było wypełnione różnymi dziełami taksydermicznymi. Niestety poza zwierzętami było kilka sylwetek humanoidów czasem pozszywanych ze zwierzęcymi elementami według wizji szalonej pośpiesznicy. Ulubione “okazy” były przyozdobione biżuterią, opuszczając makabryczną wystawę zajrzeli jeszcze do dwóch małych pomieszczeń w pobliżu wejścia. Kiedyś musiały one służyć jako składziki na początku nie dostrzegli tam nic godnego uwagi, w północnym pomieszczeniu jednak Zaiobe zauważyła kawałek czerwonego jedwabiu. Zapewne liczyła że znajdzie coś ładnego jednak kawałem materiału był niewielki zawinięto w niego kilka strzał, rozczarowała przekazała znalezisko reszcie.

Na koniec udali się przeszukać pomieszczenia obok sali tronowej. W pierwszym z nich zastali pobojowisko - stół na środku sali został uszkodzony dawno temu w czasie bitwy, a pod ścianami znajdowały się sypiące elementy zbroi na napierśnikach. Można było na nich dostrzec zatarty symbol przedstawiający smoka oplatającego zamkową wieżę. Spiralne schody prowadziły w górę do wieży zamkowej czyli pracowni i biblioteki. Zaś ta w dół prosto do leża troglodytów. Jednak nie wyglądało na to by było tu coś godnego uwagi. Hotarubi zwróciła uwagę na walające się po podłodze papiery, dokumenty i mapy okolicy,
- Zapewne straż używała tego pokoju podczas planowania swych działania okolicy… - zauważyła kunoichi.
Jeden z dokumentów zwrócił ich uwagę - szybko spisana notatka nosiła datę z roku w którym utracono kontakt z osadą. Strażnik który spisywał ten raport wspomniał, że niespodziewanie w środku nocy musiały wybuchnąć zamieszki w osadzie. Kilka z istotnych budynków stanęło w płomieniach. Wzmianka, że kapitan straży planował posłać oddział do miasta w celu rozeznania się w sytuacji mogła wywołać niepokoje. Niestety nie znaleźli żadnych dokumentów z późniejszą datą t. To co musiało zajść potem raczej nie dało im czasu na odpowiednie udokumentowanie sytuacji.
Pomieszczenie obok musiało służyć jako baraki. Obecnie łóżka były rozbite, a ich materace ułożone pod północną ścianą w prowizoryczne legowisko. Charakterystyczny zapach zdradzał, że było ono używane przez troglodytów. Zaiobe rozejrzała się po pokoju po czym rzuciła się w kierunku materaców. Wydobyła spod nich suknię bogato przyozdobioną złotymi nićmi i perłami. Lajos mógł tylko się skrzywić, gdy w jego głowie rozległ się szaleńczy skowy zachwytu jaki wydała by teraz niema harpia.
-”Śliczne i błyszczące ! Te głupie jaszczury chowały taki skarb, dobrze że zdechły szkoda tylko że przesiąkło ich smrodem. Powiedz pasuje mi ?” - zwróciła się do kapłana z drapieżną miną wciąż trzymając suknię.
- O ale ładna sukienka. - Arabel wyobraziła sobie Harpię w sukni i wzdrygnęła się. Więc szybko wsadziła doń Ameiko, a potem Rubi… natychmiast poderwała się - Pożyczysz? Albo sprzedasz?
- Chyba jej się podoba… - skwitowała Hotarubi nie wiedząc co myśleć o zachowaniu harpii.
- Ale ty byłabyś taka śliczna w sukience. Jesteś zgrabnym i delikatnym dziewczęciem, nie takim klocem jak ja. - zaśmiała się bella.
Harpia przez chwile się zastanawiała po czym ze zrezygnowaniem wcisnęła suknię Lajosowi któremu “powiedziała”.
- “Niestety nikt nie pomyślał o miejscu na skrzydła, jakoś zrekompensuje mi tą stratę przy podziale łupów. No i zapewne mogę liczyć na “pocieszenie” z twojej strony prawda ?”

Maguska nie była zadowolona. Liczyła, że znajdzie jakieś magiczne cudeńka, których jak nie sprzeda, to zatrzyma dla siebie, by pomogły jej w walce. Zamiast tego wzbogaciła się o trzy tuziny monet i tyle samo gemów. Na szczęście kilka sztuk strzał wydawał się być użyteczny oraz kilkanaście zwojów. Arija planowała pomóc Kenjemu w identyfikacji, mając nadzieję, że któryś ją zainteresuje na tyle, że postanowi go zachować. Nie utyskiwała więc, milcząc jak to miała w zwyczaju, ale jej spojrzenie ognistych oczu nie było już tak agresywne. Choć widząc frywolną harpię brało ją na dreszcze obrzydzenia i zazdrości.

Powrót do obozowiska odbył się w osobliwej atmosferze. Kelda dalej bacznie obserwowała Zaiobe, która nic z tego sobie nie robią “zagadywała” Lajosa. Maguska wciąż była w nienajlepszym humorze. Zaś Arabel i Hotarubi mogły lepiej obejrzeć ozdobna suknię należąca kiedyś do jakiejś arystokratki. Shalelu trzymała się na uboczu obserwując całą tą zbieraninę i zastanawiając jak się to może skończyć. No i była jeszcze kwestia tego jak karawana zareaguje na ich powrót w nowym towarzystwie.
“Ona go podrywa. I to na żywca. Ptakobieta podrywa Lajosa!” Myślała Arabela. Coś trzeba z tym zrobić. Popatrzyła na Keldę, była wojowniczką, czyli prawie jak Lajos, była odważna i na pewno lubiła wypić. Dobra partia. Trzeba działać.
- Keldo, skoro już się znamy… To czy masz chłopaka czy coś? - zapytała szczerząc się.
Ulfenka popatrzyła się na nią próbując zrozumieć skąd takie pytanie w końcu odparła.
- Nie jestem zamężna jeśli o to pytasz choć nie niem na co ci to wiedzieć.

****

Obozowisko wciąż było na swoim miejscu i wyglądało na to że w czasie ich nieobecności nie spotkały ich żadne nieprzyjemności lub problemy. Henric pełnił wartę siedząc na dachu jednego z wozów, przywitał ich krótkim gestem gdy tylko się zbliżyli po czym zamrugał i przetarł oczy by upewnić się czy dobrze widzi. Jednak wzrok go nie zawodził i skrzydlata postać rzeczywiście była harpią i do tego nie spętaną jak jeniec a idącą swobodnie z resztą grupy. Pojawienie się “potworzycy” w obozowisku wywołało niemałe poruszenie wśród obecnych którzy przyglądali się osobliwemu gościowi szeptając między sobą. Całe zamieszanie oczywiście przyciągnęło uwagę Sandru który musiał sprawdzić czemu ich grupę witano szemraniem a nie bardziej jowialnie, szef karawany uniósł; pytająco brwi gdy zobaczył dodatkowego gościa poza uratowaną ulfenką.
- Widzę że wróciliście z czymś więcej niż łupami i uratowaną niewiastą, możecie mi to wyjaśnić ? - zapytał równocześnie dając reszcie karawany znak by się trochę uspokoili.
- Zaiste musicie mieć bardzo interesującą historię do opowiedzenia, bo takich rzeczy nie widuje się często. - Koya wtrąciła się do dyskusji przyglądając się bacznie Zaiobe oraz przenosząc wzrok na Shalelu jakby oczekując od niej odpowiedzi, ta tylko wzruszyła ramionami i skierowała spojrzenie na Lajosa.
Sama Zaiobe wciąż się uśmiechała choć był to raczej nerwowy uśmiech na zamku może i dopuściła się zdrady ale wciąż była na “swoim terenie” teraz jednak była otoczona przez obcych na ich terytorium i gdzieś w środku zaczęła się zastanawiać czy to wszystko było dobrym pomysłem oraz czemu dała się namówić wygadanemu kapłanowi.
- A bo spotkaliśmy ptasich kultystów i Zajobe pomogła nam ich za… bić. Co u Ameiko?
- Zaiobe jest naszą przyjaciółką. - wyjaśnił szybko Kenji, nierad, że Arabell się wypowiedziała jako pierwsza - To może dziwnie zabrzmieć, ale jest tu razem z nami, z naszej obopólnej woli. Prawda? - spytał, spoglądając na Lajosa i samą zainteresowaną.
- Pomogła nam na zamku z ogrami i w rozpoznaniu terenu. - przyznała Hotarubi. Ją osobiście przechodziły ciary od harpii, skoro nie było jak się z nią porozumieć. Z tymi trudami w komunikacji wolała być szczera - Tylko że Lajos musi robić za jej tłumacza
- Hm - Kenji znowu się wtrącił - Pomogła nam w walce i badaniu zamku, nie ma się czego bać.
- Przyjaciółka to bardzo daleko idące słowo… Ja bym powiedziała.... Niewróg! Ona jest niewrogą harpią… Co u Ameiko?
- Nieprzyjaciele naszych nieprzyjaciół są naszymi przyjaciółmi. - zacytowała Rubi.
Koya i Sandru wymienili spojrzenia próbując zrozumieć ich tłumaczenia i zastanawiając się czy nie padli ofiarą jakiegoś uroku ze strony harpii. Nim mogli się zdecydować co począć odezwał się Lajos.
- Zapewne zgodzisz się ze mną Wielce Szanowna Koyo że Bogowie działają czasami w pokręcony sposób i nieznane są ich ścieżki oraz zamiary? Otóż Pijany Szczęściarz zesłał nam pomoc tego skrzydlatego cudu piękności, a która była krzywdzona i zniewolona przez potwornego Kikonu! Pomogliśmy, więc sobie nawzajem. Czyż nie jest to piękne oraz szlachetne nie oceniać naszych bliźnich nie po wyglądzie acz po czynach!? Ta biedna, acz dzielna skrzywdzona przez los ptaszyna mogła strzelić mi strzałę między ocz! Lecz zamiast tego uratowała mi życie oraz wyleczyła rany. Uwierzyła bowiem, że my jesteśmy ulepieni z innej gliny i nie będziemy oceniać nikogo po wyglądzie! Czy to nie Jutrzenka bogini drugich szans nie naucza nas że nie mamy wpływu na to kim się rodzimy ? Z punktu widzenia takiej Harpii to pewno wyglądamy obleśnie bez ciepłych piórek a z pewnością od małego opowiadano jej historie o wstrętnych poszukiwaczach przygód. Czy te różnice powinny zapobiec owocnej współpracy ? Czy nie możemy podróżować wspólnie ciesząc się wolnością szlaku ? Czy wolno nam narażać Zaiobe na nietolerancyjne odwiedziny osób mniej wyrozumiałych a samych siebie na brak dodatkowych oczu w przestworzach ? NIE POWIADAM WAM NIE WOLNO! - Zakończył gromko i zamknął oczy oczekując burzy oklasków i łez wzruszeń.
Harutobi jak to często było po takich przemowach Lajos musiała zwalczyć odruch by zacząć go oklaskiwać.

Lajoas przemowa Dyplomacja 8+8=16+4 za poparcie reszty = 20



Zaiobe na podkreślenie słów kapłana spróbowała uśmiechnąć się przyjaźnie, niestety nerwy i ostre zęby sprawiły że uśmiech był bardziej groteskowy niż niewinny. Zapanowała grobowa cisza przerwana nagle pojedynczymi oklaskami Sabina biła dość energiczne brawa i nawet szturchaniec od Henrica nie mógł jej powstrzymać.
- To było takie piękne ! - skomentowała przez łzy, inni w karawanie zaczęli znowu między sobą szeptać, w międzyczasie Koya i Sandru ponownie wymienili spojrzenia po czym mężczyzna westchnął ciężko.
- Dobra, witam więc oficjalnie w naszej karawanie… - widząc że Zaiobe nic nie odpowiedziała spytał :- Ona mnie rozumie ? Bo pierwszy raz widzę cichą harpię.
Koya wciąż bacznie obserwując harpię dodała.
- Ta wyprawa robi się coraz ciekawsza. Co do Ameiko, to nic nowego nie mówiła na razie choć jakiś czas przed powrotem się jakby zbudziła i szeptała coś że tak blisko a tak daleko.
- Przynajmniej się jej nie pogorszyło. -zauwazyła kunoichi.- Co do Zaiobe mam wrażenie, że mniej więcej nas rozumie, ale szczegóły nieraz musi jej tłumaczyć Lajos
Ewangelista dumnie wypiął pierś następnie skłonił głowę Sabrinie i Panu Sandaru w geście podziękowania - Co do Zaiobe niestety jest niemową ale wszystko doskonale rozumie a jak kogoś dotknie to może się z tą osobą porozmawiać myślami - Wyjaśnił.
- Niestety nie udało nam się zdziałać wiele w sprawie Ameiko… Pewne jest jeno to że ktoś zaatakował tą osadę jakieś dwadzieścia lat temu. Spotkaliśmy za to Spivey bardzo miłą Azatkę który o dziwo jest kapłanką Desny! Opiekuje się cmentarzem ale mówię o tym dlatego że natrafiliśmy na ... - Już chciał powiedzieć “splugawioną kaplice” ale w porę ugryzł się w język żeby nie urazić uczuć religijnych skrzydlatej towarzyszki - Kaplice która niegdyś należała do Pani podróży ale została przekształcona w miejsce kultu innego bóstwa o odmiennych poglądach. Pomyślałem Pani Koyu że mogłabyś rekonsekrować ołtarz aby potem zostawić go pod opieką Azatki może ten uczynek zadowoliłby Panią Podróży na tyle że wskazała by tobie poprzez wizje gdzie mamy się udać żeby pomóc Ameiko? - Zaproponował.
Arabel posmutniała bardzo, słysząc, że nie udało jej się pomóc.
- Rano udajemy się do zamku i albo odkryjemy co się stało z Ameiko, albo spalimy ten zamek do gołej ziemi.
-”Przypomnij mi kim jest ta cała Ameiko ? Waszą przywódczynią bo wszyscy ciągle o niej mówią ?”- Zaiobe spytała mentalnie kapłana zaciekawiona tym że całe zamieszanie i wyprawa kręciła się wokół jednej osoby.
- Ameiko to gwiazda świecąca nad spowitym przez mrok światem Nasza duchowa przewodniczka niczym latarnia oświetlająca naszą drogę. Dzięki niej poznaliśmy czym jest dobro, piękno i mądrość. Niestety, wszelakie siły ciemności się zmówiły, aby ją pognębić - rzekła ze smutkiem.
”- Ameiko to wspaniała przyjaciółka doskonała bardka i wzór poszukiwaczki przygód która zyski ze swych przygód zainwestowała w zyskowną karczmę! Jej przodkowie mieszkali w tym zamku o czym niedawno się dowiedziała i teraz coś ją przeklęło”- Odpowiedział myślami na pytanie harpii.
- Dobrze że mi o tym mówisz poczynię odpowiednie przygotowania do oczyszczenia kaplicy. Chętnie też poznam tą Spivey nie często ma się okazję spotkać służkę pieśni sfer pochodzącą z jej domu. To może być dobry omen. - staruszka nie wyglądała na zmartwioną wieścią o zniszczonej kaplicy a nawet na pocieszenie faktem że nawet w takim miejscu można było znaleźć promyk nadziei w postaci służki Desny.
- Nie stójmy tak, mamy akurat gulasz to możecie nam dokładnie opowiedzieć co zaszło. Rozumiem że nasi “goście” też się dołączą ? - Sandru spojrzał się w kierunku Keldy oraz Zaiobe.
- Oczywiście, jestem wam dłużna za ratunek. Mogę się odpłacić pomagając w waszej karawanie, potrafię walczyć oraz radzę sobie w dziczy więc zapewne się przydam. Jeśli wasza karawana zagościłaby w moje rodzinne strony Kalsgardu to moi bliscy odwdzięczą się wam za okazaną mi pomoc. - ulfenka od razu odpowiedziała po czym bez dodawania czegokolwiek więcej skierowała się w stronę ogniska.
Reszta obozowiska powróciła do swych zajęć od czasu do czasu rzucając ukradkowe spojrzenia w stronę awanturników i ich nietypowych gości. Kelda jadła w milczeniu, Zaiobe gdy tylko dostała swoją porcję odfrunęła na dach pobliskiego powozu i zaczęła bacznie badać potrawę.
- “Hmm, zazwyczaj jadam na surowo i krwisto, zobaczmy czy to całe gotowanie jest takie dobre jak mówią. A wiesz jeszcze nie omówiłam twojej “nagrody” za pomoc z Kikonu i przekonanie mnie do dołączenia do was.” - harpia zagadała do kapłana biorąc pierwszy kęs, niektórzy mogli się zastanawiać co za trunek musiał pić Lajos, że tak szybko poczerwieniał na twarzy.
- A nie myślałaś, żeby przejść na wygetarianizm?
- Lajos nalej i mi! To był dłuugi i upiorny dzień! - oświadczyła Hotarubi po znalezieniu kubka
- Tak, wszyscy musimy się napić.
~Gotowanie jest o tyle przydatne że ciepło rozkurcza ci żołądek i pozwala szybciej się nasycić mniejszą porcją. Flaki z umierającej ofiary też są pewno ciepłe ale nie tak równomiernie jak porządnie odgrzany gulasz. Ja też mam dla ciebie nagrodę za zaszczycenie mnie twą fascynującą obecnością ~- Zakończył przemyślenia kulinarne nieudolnym flirtowaniem. Nie był pewien czy przypominanie harpii o ciepłych ludzkich flaczkach przed schadzkę jest dobrym pomysłem ale naprawdę był nią zafascynowany nie tylko pod względem fizycznym ale również patrząc na odmienne doświadczenia życiowe harpii.
Harutobi wyrwała go z zamyślenia - Pijany Szczęściarzu z braku karczmy w szczerym polu pozwól mi stworzyć trunek który jest jednym ze sposobów na rozgrzanie ciał i umysłów! Pozwól nam oblać zwycięstwo, uczcić to co dziś się udało oraz zrelaksować się aby jutro ruszyć z nowymi siłami rozwiązywać nowe problemy.- Pomodlił się i według świętego obowiązku swej wiary upewnił się że każda chętna istota otrzyma tego wieczora przydział gorzałki.
”Hm, całkiem dobre to chyba może mi się spodobać…” - odparła telepatycznie harpią pochłaniając szybko swoją porcję oraz dość chętnie popijając trunkiem,na sam koniec wlepiła wzrok w kapłana uśmiechając się do niego jak drapieżnik do zdobyczy. Korzystając z faktu że telepatyczna więź była dość dyskretną formą komunikacji Zaiobe chętnie i barwnie malowała przed Lajosem obraz “nagród” jakie go czekają, wkrótce też przekonał się że wcale nie wyolbrzymiała obiecując mu przerzycie jedyne w swoim rodzaju…
 

Ostatnio edytowane przez Rodryg : 15-06-2019 o 21:19.
Rodryg jest offline  
Stary 12-08-2019, 22:54   #233
 
Brilchan's Avatar
 
Reputacja: 1 Brilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputację
“Hmm, lubisz zaskakiwać, a wyglądasz tak niepozornie na pierwszy rzut oka. Choć wciąż zdajesz się dość chuderlawy…” - skomentowała harpia przymilając się do niego po fakcie wciąż uśmiechając się drapieżnie -” Czy to ten moment w którym wy nieopierzeni oprawiacie ten swój dziwny rytuał rozmawiania o swoim życiu tak jak opisują to w swoich książkach ?”
-“Widzisz nie liczy się siłą, ale technika jakiej używasz. Ale muszę przyznać, że było to jedne z najbardziej intensywnych doświadczeń mojego życia.”- Obmyślał komplementem na komplement. Doświadczenie było tym mocniejsze, że poprzez więź mentalną odczuwał również jej pragnienia i emocje.
-Moja historia nie jest jakoś bardzo ciekawa, ale wszystko wskazuje na to że mieliśmy z woli losu i Bogów zupełnie inne doświadczenia życiowe. Dlatego to co dla mnie zwykłe może tobie wydać się egzotyczne.” - Gdyby opowiadał historie na głos zrobiły teraz pauzę na nabranie oddech. Choć myśli krążyły szybko pamiętał słowa nauczyciela Retoryki o potrzebie dania słuchaczowi szansy na odpoczynek oraz przyswojenie informacji.

“- Pochodzę ze średnio zamożnej kupieckiej rodziny. Miałem w sumie szczęśliwe dzieciństwo kochającą rodzinę… Choć ojciec zawsze był odległy, zimny i zajęty pracą, to nigdy nie miałem wątpliwości, że mnie kocha. Dużo zainwestował w moją edukację wynajmując nauczycieli, którzy mieli przygotować mnie w przyszłości do prowadzenia sklepu. Niestety nigdy nie miałem głowy do cyfr i buchalterii... Ojciec chciał mnie zamknąć do końca życia w zakurzonym sklepie, a ja chciałem zwiedzić świat! Choć moja młodsza siostra Bree o wiele lepiej poradziłaby sobie z prowadzeniem interesu, to stary pierdziel uparł się, że to musi być pierworodny męski potomek. Zatem odebrałem mu wybór uciekając zainspirowany historiami o bohaterstwie Lady Ameiko z Sandpoint, która również zbuntowała się przeciwko rodzinie i uratowała całe miasto. By potem za zyski z przygód kupiła karczmę! ” - Wyjaśnił.

"- Karczmy w moim życiu, to bardzo ważne miejsca, bo wymykałem się do nich starając się uciec z wypełnionego surowymi zasadami domu. Z początku marzyłem, żeby zostać bardem jak Ameiko, ale choć głos mam dobry okazało się, że brakuje mi muzycznego słuchu. Kiedy zapijałem smutki poznałem przy kuflu mego Mistrza - wielkiego elfiego podróżnika, który po wysłuchaniu moich problemów zaproponował, że wyszkoli mnie na sługę Pijanego Szczęściarza. Ponieważ z lekcji wkładanych mi do głowy rózgami przez pryncypałów ojca, to najlepiej wchodziły mi geografia i retoryka, to zdecydowałem się zostać Ewangelistą Caydena aby nieść innym istotom dobrą nowinę przypadkowego boga. Dawać im wolność alkoholu. Słownej inspiracji tak samo jak mój Mistrz zesłany na mą drogę przez naszego wspólnego patrona uwolnił mnie od narzuconych przez tradycję rodzinną obowiązków pozwalając szukać mojego własnego szczęścia "- Zakończył z uśmiechem.

"- A jaka jest historia twojego życia ptaszyno? Wiesz chciałem spędzić z tobą czas nie tylko dlatego, że jesteś super piękna, ale ponieważ naprawdę fascynuje mnie to czego w życiu doświadczyłaś. Z tego co mi wcześniej mówiłaś inne potwory źle cię traktowały, lecz ty nie rzuciłaś się na nas bezrozumnie ani nie próbowałaś wbić nam noża w plecy gdy Kikonu już nie żył. A mogłaś przecież wystrzelić tą strzałę w moje oko i przejąć władzę nad zamkiem. Nie mógłbym cię nawet za to winić, bo większość poszukiwaczy przygód to bandy chciwych morderców. Cieszę się że jednak trafiliśmy na siebie i jesteśmy odmienni. Z tego co mówisz wynika że czytałaś romanse i książki przygodowe czy to cię zainspirowało do bycia taką jaka jesteś? Jak wyglądało twoje dzieciństwo ? Pisklęctwo? Co miało na ciebie wpływ? W co wierzysz? Co cię motywuje do działania? "- Poprzez łącze myślowe Zaiobe mogła wyczuć że nie są to puste słowa mające na celu przypodobanie się jej w nadziei na kolejne zbliżenia lecz szczerze zainteresowanie ze strony kapłana.

Harpia zamrugała parę razy zaskoczona nagłą wylewnością. Chyba jej rozumienie ludzkiego humoru nie było zbyt dobre skoro potraktował jej żart zupełnie poważnie. Była też zaskoczona zainteresowaniem jej przeszłością chwilę zbierała myśli w końcu to był chyba pierwszy raz gdy musiała odpowiedzieć sobie na takie pytanie.

-”Ja… nie pamiętam niczego ze swojego życia przed tym jak zbudziłam się w pewnej jaskini w górach daleko na wschód stąd ponad dwa lata temu. Oczywiście były inne harpie, które twierdziły że mnie znają i że należymy do jednego plemienia. Choć wciąż nie do końca wierzę we wszystko co mówiły… Jestem pewna, że tamten srebrny naszyjnik ze szmaragdem był mój. Siostrzyczka skorzystała na mojej amnezji.” - harpią błądziła myślami po wczesnych wspomnieniach po czym wróciła do tematu - ”Życie w plemieniu było... specyficzne. Wy ludzie zapewne nazwaliściebyście je barbarzyńskim. W sumie się wam nie dziwię. Ten smród. Feh... Reszta twierdziła, że mi się we łbie poprzewracało, gdy przyłapały mnie na kąpieli lub gdy zwracałam na to uwagę. Potem musiałam słuchać, że chce się ucywilizować i że zmieniam się w miejską harpię. Oczywiście nie jesteśmy jakimiś degeneratami pożerającymi własne dzieci jak te paskudne ptaszyska z zamku. Dzieciaki uczy się podstaw i trzyma w gnieździe dopóki się nie usamodzielnią a jeśli matka zginie, to reszta grupy przejmuje nad nim opiekę. No chyba że któraś sparzy się z jedną z tych bezlotnych paskudztw. Wtedy zamiast normalnej harpi rodzi się taka szkarada z rozdzierającym wrzaskiem. Też mamy swoje rozrywki choć alkoholu niestety nie za to śpiew… - na chwilę przerwała i zapadła niewygodna cisza po czym kontynuowała -” No i tańce w czasie burz i wichur na chwałę naszego pana, wątpię by nieloty miały coś co mogły by się z tym równać ! Oczywiście zgrają rządzi najsilniejsza matrona no i jej doradczynie zazwyczaj pobłogosławione przez Pazuzu lub dzierżące moc burz. Kiedy sama zaczęłam manifestować błogosławieństwo, ta stara wiedźma oczywiście poczuła się zagrożona. Nie zamierzałam czekać aż zdecyduje się coś ze mną zrobić, więc prowadzona wizjami zawędrowałam aż tutaj. W końcu z jakiegoś powodu lord Pazuzu odebrał głowy w zamian za błogosławieństwo… tylko nie dokońca wiem co mam zrobić. Co do czytania to już wcześniej próbowałam i jedyne dobre co otrzymałam od Kikonu to parę lekcji, a jako że i tak gnieżdżę się w bibliotece to skorzystałam z tego co było pod ręką.”

Lajos słuchał uważnie zwierzeń harpii, które pozwalały mu lepiej zrozumieć jej psychikę i zachowania. Reszta wieczoru minęła na dyskusjach o drobnych rzeczach jakie różniły harpie i “nieloty”, różnych rozrywkach oraz osobistych opowieściach z życia.
 
Brilchan jest offline  
Stary 14-08-2019, 22:55   #234
 
Guren's Avatar
 
Reputacja: 1 Guren ma wspaniałą reputacjęGuren ma wspaniałą reputacjęGuren ma wspaniałą reputacjęGuren ma wspaniałą reputacjęGuren ma wspaniałą reputacjęGuren ma wspaniałą reputacjęGuren ma wspaniałą reputacjęGuren ma wspaniałą reputacjęGuren ma wspaniałą reputacjęGuren ma wspaniałą reputacjęGuren ma wspaniałą reputację
Reszta dnia minęła we względnym spokoju. Każdy zajął się swoimi sprawami i obowiązkami, a ci którzy potrzebowali pomocy uzdrowiciela odwiedzili Koye. Ameiko wyglądała na spokojną. Jak gdyby lada moment miała się po prostu zbudzić, lecz nic takiego się nie stało.
- To całe to zamieszanie o nią ?” - Lajos mógł usłyszeć ponownie głos harpii, a wkrótce i ujrzeć jej twarz zaglądającą przez okno powozu w którym leżała Ameiko.
Zanim zebrali się do wyjścia ciało kobiety nagle zesztywniało. Zaczęła łapać powietrze po czym beznamiętnym głosem wyszeptała:
- Klucz którego poszukujecie spoczywa w uścisku dziesięciorękiego… Jego lęk jest waszym największym sprzymierzeńcem… po tych słowach wróciła do swego spokojnego snu.
- To chyba macie kolejną odpowiedź na wasz problem. - skomentowała Koya.
- Mei! - Arabel pobiegła do Ameiko i uklękła u jej nóg i trwała tak aż do północy jeśli nikt jej nieprzerwał

Przed udaniem się na spoczynek ci biegli w sztuce magicznej przyjrzeli się łupom. Szybko zorientowali się, że cep oraz morgensztern były zaklęte. Tak samo egzotyczny oręż Kikonu, który pozwalał dzierżącemu wezwać na pomoc wielką osę. Dodatkowo zauważyli aurę magiczną pochodzącą ze starty łupów zdobytych na ogrze. Szybko przekonali się, że emanowała ona z brunatnego jakby przybrudzonego klejnotu. Niestety kamień uparcie opierał się pierwszym próbom zbadania. Dopiero bardziej skomplikowane zaklęcie badawcze pozwoliło zidentyfikować go jako jeden z klejnotów żywiołów, w tym przypadku związany z wymiarem żywiołu ziemi.
***

Następnego ranka szykowali się do kolejnej wyprawy. Tym razem na ochotnika zgłosiła się Kelda, która zapewniała ich o swej biegłości w walce. Choć zapewne też chciała tym sposobem odbudować swój nadszarpnięty honor i dumę. Zaiobe z kolei chciała wrócić do swego gniazda zlokalizowanego w zamkowej bibliotece. Choć raczej nie była skora po błąkania się z nimi po lochach pod zamkiem. Chociaż napomknęła, że chętnie obejrzy zamkowy skarbiec oraz by dali jej znać gdy zdecydują się tam udać.
- Hej ! Zaczekajcie! - usłyszeli zaraz po wymarszu na obrzeżu zrujnowanej osady. Za sobą ujrzeli Sandru, który gdy tylko ich dogonił powiedział.
- Ameiko znowu coś powiedziała choć nie wiem czy po prostu jej się coś nie przyśniło, ale lepiej byście wiedzieli. Jak to szło… “Dziadek czeka w mroku, lecz nie wie kim był.” Nie wiem czy to coś znaczy, ale zdecydowaliśmy wam to przekazać. Heh… Dobrze, że was dogoniłem nim odeszliście dalej.
- Bardzo to zagadkowe - skomentował Kenji -postaramy się to mieć na uwadze, ale to bardziej zgadywanie. - dodał. Zastanawiał się, kim jest duch, który przemawiał przez Ameiko. I czemu musiał być tak odrealniony?
- Może przemawiają przez nią duchy przodków? -zauważyła Hotarubi- Niestety z reguły przepowiednie nie są dokładne.
- Ha, czyli jej dziadek ją opętał, aby przejąć jej ciało i żyć wiecznie. To bardzo często się zdarza. Phrazma powinna się tym zająć. Idziemy do lochów! - rzekła Bell.
Kenji po raz kolejny wybrał milczenie, skonfrontowany bezpośrednio z “specjalnymi” wypowiedziami Belli.

Wkrótce dotarli do zamku górującego nad zniszczoną osadą, tam na głównym placu. Zaiobe wzbiła się w powietrze kierując się do najwyższej wieży. Dała znać, że będzie tam na nich czekać i by dali jej znać gdy znajdą coś godnego uwagi. Kelda wydawała się zadowolona z nieobecności harpii. Wchodząc do głównej sali skierowali swe kroki do pojedynczych stalowych drzwi tuż obok tronu. Niestety tak jak zostali poinformowani były one zamknięte na głucho i od dawna nie używane. Już mieli szykować się do ich wyważenia lub też skierowania się na piętro, gdy przypomnieli sobie o starym kluczu odnalezionym w zrujnowanej latarni.

Po potraktowaniu magią był on w trochę lepszym stanie, ale mimo to z oporem wszedł do zamka. Zgrzyt zastanego mechanizmu obwieścił ich przybycie. Zaiobe nie kłamała, gdy mówiła, że nikt tutaj nie zaglądał. Podłoga była pokryta grubą warstwą nienaruszonego kurzu. Wnętrze było “przyozdobione” zrujnowanymi gobelinami oraz plamami zaschłej krwi świadczącej, że dawno temu doszło tu do brutalnej jatki. Cisza oraz nienaturalny chłód bijący z tego pomieszczenia nadawał mu złowroga aurę. Jednak wbrew ich obawom nie wyskoczyło na nich żadne widmo. Krótki korytarz prowadził do pary drzwi ledwo wiszących na zawiasach. Obecnie te pomieszczenia ich nie interesowały.

Trzecie drzwi leżące w drzazgach na posadzce strzegły kiedyś dostępu do schodów prowadzących do skarbca. Oświetlając sobie drogę na dół zorientowali się, że stare ślady krwi na schodach wcale nie były tak zaschnięte. Stróżki krwi zaczęły spływać ku środkowi krwawego śladu. W następnej chwili ujrzeli grupę szkarłatnych widm odzianych w pancerze straży toczących zażarty bój przeciw jakiemuś niewidocznemu napastnikowi. Jednak po chwili walka ustała, a zdezorientowane duchy spojrzały się na ich grupę. Zasalutowały jak by otrzymały nowy rozkaz od swego przełożonego. Gdy tylko widma zniknęły wraz z towarzyszącym im nienaturalnym chłodem a atmosfera w pomieszczeniu stała się lżejsza, w końcu dotarli do skarbca ale tam napotkali inną przeszkodę.
- Czemu mnie nie dziwi, że to miejsce jest nawiedzone? - skomentowała Hotarubi.
- Stare zamki zwykle tak mają. Wiek i przeszłość odciskają mroczne piętno, którego nic nie zmyje - rzekła ponuro Arabel i przyjrzawszy się Rubi położyła jej rękę na ramieniu - Ale to są na pew tylko niegroźne strachy Rubi!

Zaokrąglony korytarz prowadzący do zamkowego skarbca kończył się stalowymi prętami za nimi dało dojrzeć się ślady brutalnej walki stoczonej lata temu. Otworzone na oścież kamienne wrota ukazywały wnętrze dwóch pustych skarbców. Niestety nie dostrzegali żadnego zamka lub mechanizmu, który pozwoliłby na usunięcie przeszkody. Pręty wyglądały na wmurowane w strop i sufit. Hotarubi zauważyła jednak, że po obu stronach znajdowały się niewielkie okrągłe zagłębienia w których wyrzeźbiono ledwo dostrzegalne symbole. Ten po prawej przedstawiał księżyc, a po lewej słońce.
- Hm… - Kenji zastanowił się głośno - Odpowiednia ilość pocisków kwasu mogłaby to zniszczyć, ale nie wiem ile czasu by to zajęło. Jakieś pomysły?
- Tutaj są jakieś symbole we wgłębieniach - kunoichi postanowiła podzielić się znaleziskiem.- Po prawej jest księżyc, a po lewej słońce. Czy mówi to coś komuś?
- Moje pierwsze skojarzenie jest takie, że w świetle słońca lub księżyca można sobie otworzyć drogę, ale to bardzo luźne skojarzenie. - powiedział zaklinacz.
- Czyli albo odbijamy światło kilkoma lustrami, albo jakoś wybijamy dziurę… Albo je dotkniemy - rzekła Arabell.
- Chwila, chwila -wtrącił Kenji -Czy my nie mamy jakiegoś dysku? Z zamkiem i księżycem? Po walce z Kikonu? Kto go ma, muszę na niego spojrzeć.
- Pytanie tylko czy należy je dopasować dokładnie zgodnie z symbolami, czy naprzeciwlegle? - zauważyła kunocihi.- No nic… Spróbuję najpierw dopasować po symbolach, oby nic złego nie wyskoczyło…
Dysk doskonale pasował do otworu w ścianie. Przez chwilę nic się nie działo, lecz ci bardziej wyczuleni mogli usłyszeć stłumiony odgłos jakiegoś mechanizmu głęboko w ścianie po obu stronach po czym jakaś siła wypchnęła dysk na zewnątrz. Po spróbowaniu tego samego z drugim otworem nic się nie stało. Za to badanie śladów magii wykazało, że dysk emanował bardzo nikłą aurą transmutacji. Wdać musiał on reagować z zamurowanym mechanizmem w ścianie lecz bez drugiego “klucza” nie mogli tu zbyt wiele zdziałać.
 
__________________
You are braver than you believe, stronger than you seem, and smarter than you think. Kubuś Puchatek aka Winnie the Pooh
Guren jest offline  
Stary 24-08-2019, 22:13   #235
 
Kaworu's Avatar
 
Reputacja: 1 Kaworu ma wspaniałą reputacjęKaworu ma wspaniałą reputacjęKaworu ma wspaniałą reputacjęKaworu ma wspaniałą reputacjęKaworu ma wspaniałą reputacjęKaworu ma wspaniałą reputacjęKaworu ma wspaniałą reputacjęKaworu ma wspaniałą reputacjęKaworu ma wspaniałą reputacjęKaworu ma wspaniałą reputacjęKaworu ma wspaniałą reputację
Na piętrze usłyszeli skrzypienie, jedne z drzwi w wąskim korytarzu uchyliły się i ujrzeli sylwetkę odzianą w zrujnowaną zbroję płytową łypiąc na nich nienawistnie szkarłatnymi ślepiami.


Nieumarły chwycił ostrze i ruszył w kierunku żyjących.

Hotarubi spróbowała skorzystać z faktu, że upiór mógł jej jeszcze nie spostrzec. Naładowała energią Ki jeden ze swoich shurikenów. Potem cisnęła nim w upiora- celując między oczy. Skupienie pomogło w szybkim dorzuceniu następnego.

Pierwsza w kierunku upiora rzuciła się Arija szybki cios musiał zaskoczyć nieumarłego bo ten nie zdołał zasłonić się przed ciosem, nie próbował też uchylić się przed shurikenami kunoichi, tylko jeden trafił celu ale wyrządził znaczne szkody.

Lajos i Arabel szybko rozpoznali napastnika jako bardzo groźnego nieumarłego będącego formą pośrednią między widmem a fizycznym nieumarłym, upiór emanował aurą śmierci i mógł wyssać energię życiową i duszę ofiary samym dotykiem, kapłana dodatkowo martwił fakt że nieumarły chwycił za miecz co mogło świadczyć że mają do czynienia z jeszcze groźniejszą odmianą upiora.

Kenji wycofał się ostrożnie do tyłu, jak najdalej od nieumarłego, jednocześnie ciskając w niego magicznym pociskiem.

Pociski poczyniły znaczne szkody jednak nieumarły nagle wrzasnął rzucając się w kierunku Ariji oraz wpadając pomiędzy innych napastników.

- Według przeklętych rozkazów wszyscy intruzi muszą zginąć ! - wyprowadził celne pchnięcie swym ostrzem, gdy ostrze zagłębiło się w ciało Arija poczuła nienaturalny chłód jakby zła siła próbowała wycisnąć z niej chęć do życia jednak oparła się temu uczuciu.

- Mówiłam, nieumarły dziadek. Posłuchaj, tak czy siak, jesteś martwy dziadku. – Bella dobyła miecz i natarła.

Upiór wykorzystał lukę w obronie paladyn gdy ta chwytała swe ostrze sam wyprowadził szybkie pchnięcie w szczelinę pancerza, poczuła jak ciepło opuszcza jej ciało w okolicy rany lecz z determinacją godną błogosławionego wojownika nie uległa i wyprowadziła własne pchnięcie. Niestety jej atak nie okazał się celny tak samo jak cięcie wyprowadzone przez Keldę która tylko siarczyście zaklęła na swój marny pokaz szermierki.

Może był to uśmiech losu a może maguska chciała pokazać pozostałym wojowniczkom prawdziwą szermierkę lecz jej następne cięcie wyprowadzone od dołu rozbroiło truposza, dosłownie odrąbując jego ramię.

Upiór zachwiał się jakby był w szoku po czym z normalną ludzką ulgą w głosie wydyszał.

- Wolność… od przeklętej służby… - ciało zaczęło się rozpadać w pył nim jeszcze uderzyło o posadzkę, upadająca zbroja i ostrze z metalicznym trzaskiem oznajmiły koniec walki.

-Spoczywaj w pokoju, wojowniku - pożegnał go Kenji. Wydawało mu się to bardzo na miejscu, choć nie znał jego imienia i nie wiedział, jak go godnie pochować - Arijo, jesteś ranna? - spytał, zwracając się do swojej kompanki.

- A nie widać ?! - syknęła maguska sama oglądając odniesioną ranę.

- To zależy. Na krucjacie sierżant mówił nam, że lekka rana to urwana ręka, a ciężka zaczyna się od urąbanej głowy – paladyn popatrzyła na resztki truposza - Ciekawe kto to był?

- Może coś przy nim znajdziemy, to się dowiemy… - stwierdziła Hotarubi grzebiąc przy zbroi rycerza.

Szybkie oględziny pokonanego nieumarłego pozwoliły stwierdzić że musiał być on kiedyś ważną personą na zamku prawdopodobnie kapitanem straży jeśli sugerować się jego rynsztunkiem. Zbroja niestety była w nie najlepszym stanie i naprawa jej wymagałaby ręki kogoś doświadczonego. Miecz był solidnie wykonany, a fakt że pomimo tylu lat w rękach nieumarłego nie został stępiony mógł sugerować, że klinga była zaklęta. Ostatnim przedmiotem godnym ich uwagi był misternie hełm ozdobiony wizerunkami smoków. Zapewne sporo wart sugerując się kunsztem wykonania. Niestety po za tym nie znaleźli nic co mogłoby im pomóc w dotarciu do skarbca. Pokój zajmowany przez truposza musiał być kiedyś jego osobistą kwaterą, patrząc na kiedyś dobrej jakości łoże, krzesło tapicerowane skórą oraz stolik do pisania, jednak obecnie cały sprzęt był rozbity i porąbany. Zapewne w efekcie wyładowywania frustracji za nieumarłą egzystencję.-

Drugie pomieszczenie musiało być osobistym biurem. Sugerując się zniszczonym sprzętem w postaci biurka, paru krzeseł i porozrzucanych notatek w niewielkiej wnęce dostrzegli wąskie schody prowadzące na górę.-

Hotarubi Percepcja: 15+7=22

Hotarubi rozglądając się po pomieszczeniu zwróciła uwagę na stos notatek przygniecionych przewróconym biurkiem, zapiski nie były w tak złym stanie pomimo upływu lat. Czytając mogła stwierdzić, że musiały być to osobiste zapiski kapitana z dnia ataku na zamek. Wspominał w nich o nieznanych napastnikach odzianych w ciemne stroje którzy przeniknęli do zamku w środku nocy po tym jak wybuchło zamieszanie na podzamczu…

- Tutaj są jakieś zapiski. - powiedziała do towarzyszy. - Wygląda na to, że kapitana straży. Te są o ataku na ten zamek przez ubranych na czarno napastników… Sądząc po opisie chodziło o wojowników ninja.

Arabel popatrzyła na Rubi. To na pewno był zbieg okoliczności. Rubi była miła, urocza, delikatna, słodka, i bardzo grzeczna. I była ninja. Nie mogła mieć nic wspólnego z takimi napadaczami zamkowymi.
- Jesteś pewna Rubiś? To mogli być zwykli bandyci albo kultyści Nogrobera czy coś! - rzekła paladyni.

- Oczywiście mogli się znaleźć jacyś naśladowcy. Trochę stąd do mojej ojczyzny.- przyznała Mikanka.

- Hm… - Kenji zastanowił się na głos - Skąd ninja tutaj? Jakaś… inwazja z naszego kraju? Wygnany klan? A może rzeczywiście jakaś podróbka?

- Tej sprawy już nie wyjaśnimy, a my mamy do przeczesania przynajmniej z 2 pokoje. A z tego co mówiła Zaiobe to jeden jest nawiedzony, a drugie to siedlisko ptaszysk w podziemiu. Wybór jest jasny. Ale czym dysponujemy przeciwko duchom i wszystkiemu co nawiedzone?

Kenji rzucił badawcze spojrzenia Lajosowi, ten wszak był kapłanem.

- Zabijmy ptaki. One są złe, - rzekła paladyni.

- Możemy zabić ptaki. To że poznałem jedną sympatyczną harpie nie znaczy że zacznę bronić wszystkiego co pierzaste. W sumie może dobrze byłoby odwiedzić ptaszynę w jej gniazdku? Ale niech wam będzie najpierw kolejny truposz - Wypowiedział się Lajos a widząc pytające spojrzenie maga rozwinął temat - Widzisz Kenij, nie jestem tradycyjnym kapłanem i lepiej niż zniszczenie nieumarłych idzie mi inspirowanie lub straszenie żywych. Trupy niestety są na mój urok osobisty odporne. Stąd zawczasu przygotowałem siedem bukłaków święconego wina którymi mogę się podzielić jeżeli ktoś chętny jak polejesz żywego trupa czy ducha to poparzy go niczym kwas. No i jeszcze mogę przywołać tą pozytywną energię która nas leczy to im powinna zaszkodzić - Wyjaśnił następnie wyciągnął z juków dwa bukłaki z błogosławionym winem i pomachał nimi zachęcająco.

Kenji wziął jeden z bukłaków. Lepsze to niż nic, ale wolałby, żeby Lajos był w stanie zająć się nieumarłymi bardziej bezpośrednio - To co, zmarli? - spytał, patrząc po swoich towarzyszach

Ewangelista z uśmiechem przekazał towarzyszowi trunek nasączony pozytywną energią drugi przyczepił sobie do pasa żeby w razie potrzeby szybko użyć w pustą dłoń chwycił różdżkę leczenia lekkich ran.-
- Arijka, Bella chodźcie podleczę wam te zadrapania przed kolejną potyczką. Pamiętajcie przy tym żeby nie pić bo wtedy cała wymodlona moc winiaka pójdzie w kiszki. Niestety - krew po wypiciu nie porazi wampira, a mocz nie odstraszy zmory tylko podziała na was jak najzwyklejszy sikacz - Dodał z uśmiechem.
-
Bez przeszkód dotarli wąskimi schodami na piętro zamku po drodze mijając krwawe ślady dawnej rzezi jaka rozegrała się w tych salach, straż zamkowa musiała dzielnie ale daremnie opierać się najeźdźcom nim ulegli zdecydowanie nieludzkim napastnikom jeśli mogli sugerować się bruzdami w kamiennych ścianach i suficie sali. Puste pomieszczenie musiało kiedyś być jedną z zamkowych zbrojowni, stąd bez problemu trafili do jadalni gdzie mieli wrażenie że brakuje kilku ciał pokonanych wrogów. Drzwi które według Zaiobe prowadziły do nawiedzonego pokoju nie wyglądały imponująco. Musiały prowadzić do magazynu lub pomieszczenia o podobnym przeznaczeniu. Oczywiście nie dało się ich normalnie otworzyć - musiały być zabarykadowane z drugiej strony lub porostu wypaczyć przez lata, bardziej niepokojące było to że zaraz po chwyceniu za uchwyt dało się słyszeć stłumiony paniczny dziecięcy płacz…

- Spokojnie młodę napijesz się trochę to ci się od razu lżej na duszy zrobi i przejdziesz na drugą stronę - Pocieszał zjawę Lajos odkorkowując przy okazji bukłak by tym razem być gotów do ataku na zjawę - Bello możesz wyważać. Ja wbiegnę zaraz za tobą aby napoić i udobruchać zagubioną duszyczkę

Arabel zaniepokoiło zniknięcie kilku trupów. Kanibalizm był dla wielu ras normą, a jeszcze inne jadały ciała przedstawicieli innych ras. W gruncie rzeczy pieczona ludzina nie odstawała od wieprzowinki, prawda? Pozieleniała na samą myśl. Ślady walki… Kto w gruncie rzeczy zdobył ten zamek? Krukole? Nie do końca rozumiała, jak przedstawiają ich relacje ze stworami jak Kikonu. A reszta monstrów? Ale mogli zdobyć ten loch kiedy indziej… Potem

Usłyszawszy łkanie uklękła przed drzwiami i zapytała.

- Cześć, kim jesteś? Ja nazywam się Arabel.

Arija już wyciągnęła swój oręż, porzucając go w dłoni jak wprawna szermierka. Pokój nawiedzony, czy nie, pewnikiem zostanie przez nią przeszukany. Wypadałoby jednak, by uwięziona dusza zaznała wreszcie spokoju.

- Nie jestem pewna, czy raczenie ducha świętym napojem pomoże mu jakkolwiek… za to wiem, że zdecydowanie może mu to sprawić ból… a chyba dość się ta dusza nacierpiała, nie sądzisz kapłanie? - spytała oschle Lajosa, celowo zwracając się do niego jak do obcego. Urażona kobieca duma, nadal bolała.

- Nie! Tolo nie bawi się ze złymi ludźmi… - umarły odpowiedział rozpaczliwym krzykiem i płaczem który przeszedł w skowyt przypominający wycie wilka. Wspólnymi siłami Arabel i reszty wybili stare drzwi z zawiasów i wpadli do pomieszczenia które kiedyś musiało być spiżarka sugerując się porozrzucanymi beczułkami i skrzyniami. Dostrzegli też postać nieumarłego podobna do tego którego spotkali w nawiedzonej piwnicy w Sandpoint, tylko że ten groteskowy szkielet dziecka miał czaszkę wilka która zawarczała groźnie gdy tylko wkroczyli do jego więzienia.

- Czy twoja dusza została jakoś rozszczepiona? - Hotarubi spróbowała spytać ducha. Może pozostało w nim na tyle rozsądnego myślenia.

- On cierpi do cholery… nie każcie mu rzeczowo odpowiadać! - Zdenerwowała się maguska na idiotyczność poczynań ninja i paladyn.

Kenji stał z tyłu, gotów w każdej chwili rzucić zaklęcie, z swoim wachlarzem w jednej dłoni i butelką świętego trunku w drugiej - Może powinniśmy ją zniszczyć? - spytał - Znaczy, nie wiem czy możemy tę duszę w jakikolwiek inny sposób odesłać w zaświaty, a wiemy, że cierpi. Może powinniśmy ją, hm, “zabić” z litości? - spojrzał niepewnie na Ariję. Pewnie i jemu się dostanie.

- Może sam odejdzie jeśli mu jakoś pomożemy? Zobaczmy jak zareaguje. - zaproponowała Hotarubi. Potem lekko się skłoniła przed zjawą - Czcigodny duchu jak cię zwą? I jak możemy ci pomóc?

Nieumarły ruszył w kierunku kunoichi która wkrótce miała przekonać się żę umarły był zbyt pochłonięty własną rozpaczą i strachem by docenić ten gest dobroci. Zewsząd mogła usłyszeć szlochy jak gdyby cała gromada dzieci zanosiła się rozpaczliwym płaczem, wilcze szczęki rozwarły się. Ani magiczna salwa Kenjiego która trafiła w pierś nieumarłej karykatury dziecka ani jej zwinność nie uchroniły jej przed ugryzieniem, rana nie wyglądała poważnie lecz nagle poczuła się zmęczona jak gdyby opuściły ją siły a wraz z nimi chęć do życia…

- Rozumiem, że to oznacza “Nie”. -powiedziała Hotarubi wyciągając swoje miecze. Spróbowała w odwecie zranić potworne dziecko.

Arabel przyglądała się szczątkom ze smutkiem, ale wiedziała, że nie można nic innego zrobić. Zaatakowała mieczem.

- Spokojnie, zniszczymy tego biedaka, a raczej to co zostało z jego duszy. A potem poprosimy Spifiego i Panią Koyę, żeby wyprawili mu pogrzeb na cmentarzu obok zamku. Wtedy jego dusza zyska spokój tak jak to było z tym biednym dzieciakiem kowala w Sandpoint. - Spróbował pocieszyć resztę i pomóc im pozbyć się wątpliwości jakie wiązały się ze zwalczeniem duszka. Jego słowa nie miały jednak swej zwykłej mocy pośród zrozpaczonego wycia. Dlatego odkorkował bukłak i chlusnął jego święconą zawartością w dzieciaka - Spokojnie Tolo nie opieraj się twój ból ma się ku końcowi - Zapewniał zjawę.

Błogosławiony trunek ciśnięty w stronę nieumarłego sięgnął celu. Przez chwilę rozbłysnął słabym blaskiem paląc nieumarłe ciało, zaraz potem do pomieszczenia wpadła Arija lecz niestety umarły uchylił się przed ostrzem. Mniej szczęścia miał, gdy do ataku przystąpiła Arabel. Mimo tłoku panującego w małym pomieszczeniu wzięła potężny zamach, a jej cios okazał się druzgocący. Jednak nie wystarczył do zakończenia przeklętej egzystencji.

Kelda ku swemu niezadowoleniu mogła tylko obserwować toczącą się walkę zza drzwi. Po prostu nie było dość miejsca by pomieścić kolejnego napastnika, w tym czasie Hotarubi przystąpiła do ataku - niestety bezskutecznie. Nieumarły uchylił się przed obydwoma ostrzami.

Chwile potem między walczącymi śmignęły dwa magiczne pociski trafiając bezbłędnie w pierś,. Nagle zapanowała cisza, a niewielki szkielet zaczął pękać, by po chwili obrócić się w stertę prochów, kurzu i podartych szmat.

- Tyle - rzekła Bella ponuro.

- Spoczywaj w pokoju. Czy powinniśmy go pochować lub jakoś wyegzorcyzmować kości? - spytała kunoichi.

- Gdzieś tu powinny być jego zwłoki. Trzeba będzie poprosić Panią Koyę i tego duszka który opiekuje się tu cmentarzem o pochówek. Wtedy biedne dziecko odzyska spokój a ten duch zrodzony z cierpienia nie oddtworzy się. Lepiej zróbmy to od razu bo nie jestem pewien ile czasu zajmuje zmorze powrót - Odpowiedział na pytanie kapłan. Zaczął szukać szczątków Tola w duchu dziękując swemu patronowi za pomoc w uwolnieniu dzieciaczka z tego koszmaru.

-”Co wy tam wyprawiacie na dole ?! I czemu słyszałam wycie wilka z wnętrza zamku ?” - Lajos usłyszał zdenerwowany głos harpii w swojej głowie, potyczka była szybka lecz niedyskretna.

”-Walczyliśmy z duchem małego dziecka które bawiło się w wilka. Wszystko wskazuje na to że działo się to jeszcze przed przejęciem zamku przez Kikonu. Wiesz coś może o tym okresie ? Wszystko wskazuję na to że była wielka bitwa zanim tamten nieudacznik się tu sprowadził” - Lajos odpowiedział mentalnie na pytanie i zadał własne.

- To dla nas normalka.

-”Widmo dziecka ? Ha! Ciekawe jakby te durne ptaszyska zareagowały na tę nowinę, choć z nieumarłymi nigdy nie wiadomo. Mówiłam już że nie był zbyt dokładny w swych opowieściach tylko że było wielkie zwycięstwo gdzie sztormy zgładziły ostatnich tchórzliwych nieprzyjaciół. Swoją rolę w tym wszystkim też zapewne wyolbrzymił.”

Odnalezienie szczątków nie było trudne. Hotarubi dostrzegła charakterystyczną stertę drewna opałowego oraz koksowników, pod którymi znaleźli kości. Dziecko prawdopodobnie próbowało się ukryć w magazynie, gdzie niestety zostało przygniecione. Dziecięce bazgroły wykonane węglem na ścianie świadczyły, że nie była to natychmiastowa śmierć. Kunoichi jednak mogła dostrzec w rysunkach niepokojąco znajome sylwetki ludzi w ciemnych strojach i maskach prowadzone przez wielkie rogate postacie noszące charakterystyczne samurajskie hełmy których nie dało się pomylić z niczym innym…

- Co tutaj robią podobizny wojowników ninja… Więc jednak… - powiedziała do siebie Hotarubi. Dodała głośniej: - Gdzie mamy pochować dziecko?

-[i] Ale ci ninja bronili mieszkańców i dzielnie polegli walcząc z tym zamaskowanymi wojownikami?

- Na cmentarzu pod zamkiem, to wciąż jest uświęcona ziemia która ma swojego strażnika-kapłana. Bez sensu jest wieźć zwłoki tego biedactwa do Sandpoint skoro tu ma pewnie pochowanego kogoś z rodziny - Odpowiedział Lajos.

- Zgadzam się, powinniśmy pochować biedne dziecko. - Lajos zyskał poparcie Kenji’ego - Im szybciej tym lepiej.

- W sumie, zróbmy to teraz! Skarby tyle czekały to nie uciekną nam a duszom należy się spokój. Powinniśmy też urządzić pogrzeb dla tamtej zjawy dowódcy można zakopać resztki napierśnika imię powinno dać radę się odczytać z jego notatek a miecz możemy zatrzymać. Tyle się nacierpiał oraz tak długo służył w tym zamku że należy się mu godny pochówek - Rzekł ewangelista zdecydowanym tonem.

- Hej a może ten szef strażników był jakimś przodkiem Ameiko ? “Dziadek czeka w mroku ale nie wie kim był” ten dowódca straży czekał w mroku i przez dziesięciolecia koszmarnej egzystencji upiora zapomniał kim był… Może jak go pochowamy to wypełnimy obowiązek wobec jej przodków i się przebudzi ?! - Dodał uszczęśliwiony.

- Hm… - Kenji zastanowił się - To możliwe, ale przepowiednia jest na tyle mglista, że może dotyczyć wszystkiego i niczego zarazem. Mimo wszystko, dalej uważam, że powinniśmy pochować dziecko, może strażnika też. Mamy jakąś łopatę?

- Spokojnie… pochowamy, tyle już tu leżał, że kilka chwil go nie zbawi - mruknęła maguska, przyglądając się ciałku, a przynajmniej temu co z niego zostało. Dusza dziecka została odesłana, ale… trzeba było ją jeszcze pomścić. Ariji zapłonęły oczy, odnajdując w tej koszmarnej historii jakąś potrzebę do własnej vendetty… a może lubiła po prostu zabijać.

- Może jednak zabijmy pierw potwory czy co tam tu mieszka, bo ponownie go wskrzeszą - rzekła paladyn.

- Niech wam będzie. A może warto pomyśleć o odnowieniu zamku ? Wybiliśmy większość potworów, mamy już cmentarz oraz kapłana Azatke której odnowimy świątynie… Podczas swoich podróży na pewno zdobędziemy fortunę tak jak Pani Ameiko tylko że zamiast karczmy odnowilibyśmy zamek! Mógłbym tu założyć browar moje trunki ściągnęły by tu kupców i osadników miła perspektywa na emeryturę... - Rozmarzył się Lajos - To może skoro już tu jesteśmy dokończymy zwiedzanie piwinicy zanim zerkniemy do gniazd ? - Zaproponował chcąc dać Zaiobe nieco przestrzeni i odpoczynku od siebie.

- Tak zamek, odnowimy go i w ogóle. Najlepiej to sprowadzimy takiego Brewoja, co napisał dwunastotomowy podręcznik zamkowania heroicznego. To na pewno dzielnie kompetentny wownik!! – dodała Bella.

- Możemy zobaczyć piwnicę. - powiedział Kenji - Po prawdzie to chcę zobaczyć cały ten zamek, musimy się upewnić, że żadne nieprzyjemne niespodzianki na nas tu nie czekają… i może wtedy się dowiemy jak pomóc Aiko?

Po wydobyciu i zabezpieczeniu szczątek skierowali się do podziemi zamku. Pierwsze pomieszczenie, które sprawdzili przylegało do porzuconej kuchni. Północne drzwi kryły krótki korytarz nagle skręcający na lewo i kończył się w niewielkim niewykończonym kwadratowym pomieszczeniem. Jeden z narożników otwierał się na niemałą grotę o niskim sklepieniu wypełnioną stalagmitami i stalaktytami. Można by było uznać że budowniczy porzucili pracę, jednak wzdłuż północnej ściany wyrzeźbiono wąski deptak prowadzący do końca groty.

Hotarubi przy bliższych oględzinach zlokalizowała zamaskowane drzwi, niestety zamek nie poddał się jej zabiegom, odnaleziony wcześniej klucz też niestety nie był pomocny. Po lokalizacji drzwi mogli zgadywać że była to ukryta droga ucieczki dla mieszkańców w czasie oblężenia, dalsze próby otwarcia były by zapewne zbyt czasochłonne.

Drzwi w zachodnim krańcu kuchni kryły krótki korytarz zakończony kolejnymi drewnianymi drzwiami te były w dość kiepskim stanie, dało się wyczuć wilgoć która przez lata wypaczyła drewno. Arabel przystąpiła do standardowej metody otwierania drzwi niechętnych do współpracy z awanturnikami, pierwsze uderzenie przyniosło marny skutek za to za drugim zmusiło je do kapitulacji. Drzwi wypadły z zawiasów i wpadły do środka ciemnego pomieszczenia, razem z zaskoczoną paladyn która nie zdołała złapać równowagi i wylądowała na starym drewnie. Wnętrze pomieszczenia które kiedyś musiało być zamkową pralnią było wilgotne i pokryte grubą warstwą różnokolorowej pleśni, a której towarzyszył odór zepsutego powietrza. Na samym środku pomieszczenia znajdowało się szczególnie duże skupisko zielonej pleśni ukoronowane wieloma grzybami o fioletowych kapeluszach. Przez chwilę wydawało im się, że skupisko grzybów na środku poruszyło się. Lecz wkrótce mieli pewność, że nie były to zwidy, a fioletowe grzyby rzeczywiście reagowały na ich obecność w pomieszczeniu chociaż dość ociężale.

- Czy tylko ja widzę, że te grzyby się poruszają? - spytała kunoichi. Przy okazji dyskretnie się uszczypnęła w dłoń.

- Dobrze widzisz Rubi to grzyby. Uważam że trzeba je wypalić zanim się bardziej rozlezą Kenij Arjia macie jakieś magiczny ogień na podorędziu ? Mogę stworzyć wódkę i je oblać żeby się lepiej fajczyły - Zaproponował.

- Mówisz i masz… - Maguska nie uraczyła kapłana spojrzeniem, ale nie mogąc się oprzeć chęci zabicia każdego plugastwa co stanie jej na drodze, wypowiedziała magiczną inkantację przywołujacą falę żywiołu ognia.

- Dobra robota! Uważaj Bello w razie czego cię uleczę ale to pewnie nic przyjemnego szczególnie w metalowej zbroi… Może po wszystkim zjemy przysmażane grzybki ? Choć nie wiem czy nie będą trujące - Lajos rzucał dowcipami i pochwałami aby podbudować morale drużyny. Nie zauważył zmiany w zachowaniu maguski bo z jego punktu widzenia od początku ich znajomości zawsze była dla niego wredna i zgryźliwa.

Arija wpadła do pomieszczenia przeskakując nad wciąż leżąca Arabel i dosłownie zalała siedlisko grzybów strumieniem ognia, o dziwo pomimo swądu spalenizny agresywna grzybnią wciąż wyglądała na chętną do walki.

Kenji rzucił w potwora magicznym pociskiem, mając nadzieję, że to go osłabi.

Hotarubi czując przypływ odwagi uznała, że nie ma potrzeby by się czaić z atakiem. To w końcu tylko grzyb. Gdzie miałby mieć mózg? Ruszyła na niego z mieczami szarżując z flanki.

- Noż kurwa! - zawołała paladyni wstając Ale, że pieczarki atakujo? Zajebie, co za burdel i małpi sracz zrobiliście z tego zamku. Tutejsi nieumarli powinni za darmo dostać pomoc Bodaka w celach zaprowadzenia higeny - i szarżnęła furiaście.

Hotarubi zgrabnie przeskoczyła nad zbierającą się Arabel i wyprowadziła zgrabne cięcie pozbywając się kilku fioletowych kapeluszy pokrytych przezroczystą mazią. Kenji poprawił zaraz po tym serią magicznych pocisków a gdy tylko paladyn powstała zakończyła wszystko ciężkim uderzeniem swego ostrza.

Rozglądając się po wnętrzu zawilgoconego i opanowanego przez mniej agresywną pleśń pomieszczenia dostrzegli w jednym z narożników niewielki podgniły wiklinowy kosz, jego wnętrzu były dwa niewielkie flakony oraz mieszek kryjący w sobie kilka monet, rzeźbiony kawałek kości i nadszarpnięty przez wilgoć zwój. Poza tym nie natknęli się na nic godnego uwagi. Maguska zwinęła cały łup do swojego plecaka, bo nadgnity kontener w którym go znaleźli był mało poręczny, jeśli nie w ogóle.
 
Kaworu jest offline  
Stary 29-08-2019, 22:26   #236
 
Rodryg's Avatar
 
Reputacja: 1 Rodryg ma wspaniałą reputacjęRodryg ma wspaniałą reputacjęRodryg ma wspaniałą reputacjęRodryg ma wspaniałą reputacjęRodryg ma wspaniałą reputacjęRodryg ma wspaniałą reputacjęRodryg ma wspaniałą reputacjęRodryg ma wspaniałą reputacjęRodryg ma wspaniałą reputacjęRodryg ma wspaniałą reputacjęRodryg ma wspaniałą reputację
Dalsze poszukiwania doprowadziły ich w nie wykończonym korytarzem do zamkowej krypty. Stalowa ażurowa krata blokowała wejście, a po środku znajdowały się drewniane drzwi przyozdobione wizerunkiem Pharasmy siedzącej na swym tronie i wydającej wyrok nad rzędem dusz. Niestety drzwi były zamknięte. Za kratą dało się dostrzec szereg sarkofagów ulokowanych w niewielkich alkowach wzdłuż północnej i południowej ściany, choć wszystkie były pootwierane i puste. Przy dostępnym oświetleniu dostrzegli też, że część pomieszczenia wraz z tylną ścianą zapadły się odsłaniając sporą grotę wypełnioną lśniącymi drobinkami unoszącymi się w powietrzu i słabo oświetlającymi otoczenie…
- Kenji masz może przygotowany czar otwierania zamków? - spytała skupiona na obserwowaniu jaskini Arija. - Sprawdziłabym to zawalone miejsce… No i może znaleźlibyśmy szczątki, które można by z powrotem pochować.
- Niestety nie, mam tylko pociski kwasowe… myślisz, że jak obleję kwasem drzwi, to w końcu się rozpadną? - spytał zaklinacz.
- Na chłopski rozum powinny… pod warunkiem, że ta brama nie jest z jakiegoś specjalnego metalu lub co gorsza magiczna… - Maguska zrobiła krok w tył i przyjrzała się kracie. - Można też osłabić kwasem łączenia i wyważyć całość kopniakiem…
- A może mi dacie przy tym pomajstrować. - zaproponowała Hotarubi- Znam się nieźle na zamkach. Jeśli nie jest zbyt skomplikowany i dacie mi trochę ciszy ze spokojem to mogę dać radę.
Lajos pokiwał głową i zaczął mówić do pozostałych ściszonym głosem- Mam teorie że ten atak na zamek to byli ci wrogowie tego dziadka Ameiko o których wspominał w liście i że porwali zwłoki z tamtych sarkofagów żeby je jakoś upokorzyć.- Podzielił się własnymi domysłami.

W czasie gdy inni rozważali co począć z napotkaną przeszkodą, Hotarubi zaczęła majstrować przy zamku. Był całkiem solidny, ale przy odrobinie szczęścia popartej umiejętnościami udało się z niego wydobyć charakterystyczne kliknięcie obwieszczające otwarcie.
- Widzisz Rubiś! Zdolna taka jesteś. Moje metody są bardziej inwazyjne. - rzekła paladyni - Mam doświadczenie. Tymi rękami otworzyłam niejedne zamknięte wrota.
Arija zadowolona, że nie musi marnować swoich zaklęć, weszła bez słowa do środka krypty.

Pootwierane sarkofagi były puste. Nie znaleźli w nich żadnych szczątków, ani przedmiotów z którymi chowano zmarłych. Pozostało im jedynie sprawdzić zapadłą część krypty prowadząca do groty. Jednak gdy tylko zbliżyli się do krawędzi powietrze wypełnił upiorny blask, który przybrał znajomą postać Pharasmy z malunku na drzwiach.
-“Odrzućcie swą broń i wejdźcie do domeny zmarłych w pokoju.” - powiedziała beznamiętnym głosem po varisiańsku patrząc z dezaprobatą na awanturników przeszukujących kryptę.
Oh, iluzja? - pomyślał Kenji patrząc na boginię - Albo objawienie, licho wie.
- Ehkem. - zaklinacz odchrząknął - Nie możemy, nie wiemy co czai się w tych podziemiach. Jest tu dużo potworów i nie jesteśmy w stanie sobie z nimi poradzić bez broni. Przykro mi..
- Tak jest! - i paladyni odłożyła miecz pod ścianę.
[i]- Arabell![i] - krzyknął Kenji -To niebezpieczne!
- Może po prostu pójdziemy? Póki co to nic tutaj nie było wartego uwagi. - skwitowała Hotarubi zirytowana podejściem ducha.
- Tam mogą być jakieś skarby… - stwierdziła maguska. - Może nawet jakieś magiczne przedmioty? Zbroja? Buty? - Kobieta na chwilę rozmarzyła się, po czym potrząsnęła głową.
- Tak czy siak… bez broni to dość niebezpieczna wyprawa… Arabel… i ty k l e r y k u… nie wiecie może z jakim umarlakiem mamy do czynienia?
- Jeżeli naprawdę jesteś wysłannikiem Pharsmy to wiedziałobyś że my wręcz pomagamy zmarłym odnaleźć spokój i napotkane ciała odnosimy na cmentarz…. - Powiedział Lajos z szacunkiem odkładając trzymaną w ręku broń,choć odrobinie nieufnie zaczął przeszukiwać w pamięci nauki Mistrza o boskich objawieniach.
Kapłan już miał odłożyć broń gdy przypomniał sobie że przecież Pharasma była znana z tego że większość wizji i wiadomości przekazywała poprzez swych popleczników.
-Dobrze a teraz otrzymajcie swą nagrodę pewną śmierć ! - postać się rozwiała a głos nie był ludzki a bardziej demoniczny jakby wypowiadany wieloma głosami. Coś odpadło od sufitu groty rozpościerając skrzydła przy obecnym oświetleniu latarni mogli dostrzec monstrualną postać. Przypominającą demoniczną ośmiornicę z potworną twarzą błoniastymi skrzydłami i wieloma mackami, niektóre z nich były zakończone złowrogo wyglądającymi szponami.
- Ale czemu… - Paladyni zamarła ze zgrozy.


Maguska szybko zorientowała się że mają do czynienia z decapusem który na dodatek był demonicznym pomiotem, nim jednak mogła zareagować stwór wykrzyczał w ich kierunk serię bluźnierstw w otchłannym.
Wnętrze krypty na chwilę zamieniło się wypełniając duszącym i wszechogarniającym mrokiem jakby zło tego i innego świata przybrało postać tylko by wyrządzić im krzywdę, wszyscy dotkliwie odczuli ten plugawy atak. Arija bezwładnie osunęła się na ziemię a demoniczny pomiot zarechotał triumfalnie na ten widok.
- Jam Nindizengo będę waszą zgubą ! Pazuzu ojcze patrz na swe dziecię ! - demon zakrzyknął przepełniony pewnością siebie, jednak miast rzucić się do ataku zaczął coś robić mackami szybko dostrzegli różdżkę która wkrótce wypluła smugę ognia w kierunku Arabel ku uciesze potwora.
W całym zamieszaniu Kelda zamierzała rzucić się w kierunku monstrum lecz zamiast tego doskoczyła do nieprzytomnej magiczki wydobywając z jej pasa jeden z eliksirów i wlewając jej do gardła. Arija odzyskała przytomność lecz wciąż odczuwała mdłości po bluźnierczym ataku… kobieta podziękowała cicho za pomoc i spróbowała się podnieść, by wycofać się za plecy towarzyszy.

Hotarubi uznała, że to nie moment, by opłakiwać rany przyjaciółki. Pozostawiony przy życiu potwór pozostawał zaś zbyt dużym niebezpieczeństwem. Licząc, że towarzysze jakoś ją wesprą, kunoichi ruszyła zaatakować z flanki przeciwnika.
Kenji nie miał zbyt wiele czasu na myślenie. Szybko rzucił swój najnowszy czar - Skrzący Pył - w celu oślepienia potwornej ośmiornicy.
Lajos nie był do końca pewien co zrobić po tym, druzgocącym ataku demona miał wiele możliwości począwszy od podniesienia na duchu rannych i wystraszonych towarzyszy słowami lub poprzez zaleczenie ich ran dawką pozytywnej energii. Po namyślę postanowił jednak użyć czaru który chronił przed demonicznymi mocami złych przybyszów.

- Caydenie proszę cię ześlij mi łaskę ochrony przeciw złu i plugawości. Niech twa moc i łaska zapewnią osłonę przed podstępnym plugastwem - Pomodlił się… I klepnął plecy Arabel przekazując jej moc błogosławieństwa ochronnego. Bał się niepomiernie że teraz gdy pokazał że jest kapłanem demoniczny głowonóg postanowi go rozszarpać jednak ta odrobina taktyki którą lizną od Mikańskiego nauczyciela wykładającego mu traktaty Mistrza Sun Tzu podpowiadała mu że musi postawić na ich najsilniejszą kartę którą była Bella!

Pozostało mieć nadzieję że w tym hazardzie podobnie jak przy kościach uśmiechnie się do niego Pijany Szczęściarz.
- Na światło Jutrzenki! Giń - Krzyknęła Arabel i ruszyła na potwora.
Paladyn natarła na pewien siebie pomiot Pazuzu prowadzone błogosławioną mocą ostrze cięło powietrze nie sięgając celu na co demon zarechotał ale tylko na chwilę bo tuż zanim nastąpiła eksplozja srebrno-złotego pyłu. Okazję wykorzystała Hotarubi doskakujac do oślepionego demona i korzystając z tego że nie mógł się skutecznie obronić wyprowadziła paskudne cięcie. Ryk maszkary wypełnił kryptę i jaskinię gdy z jego boku zaczęła sączyć się czarna posoka poprzecinana zielonkawymi żyłkami, niezdarnie zatrzepotał skrzydłami i na oślep zaczął wycofywać się pod sklepienie groty. Niestety zrobił to nieostrożnie otwierając się na kolejne precyzyjne cięcie kunoichi oraz potężne uderzenie ostrzem paladyn, znów zaczął wymachiwać różdżką w kierunku Arabel lecz celowanie na wyczucie skończyło się tylko osmoleniem ściany groty. W tym czasie za plecami wojowniczek pojawiła się kelda z wyraźną rządzą mordu na twarzy cisnęła oszczepem w kierunku monstrum lecz trafiła tylko sklepienie groty.
- Ty ochydna ochydni! Walcz jak paladyni ty kurzysynu!
Maguska dobyła łuku, który nasyciła swoją mocą. Następnie przybrała odpowiednią pozycję do linii strzału i wycelowała w potwora pocisk sięgnął zdezorientowanego celu który znów zawył rzucając przekleństwami w otchłannym.
- Dawaj to. - rzekła Arabel, wyrwała oszczep i cisnęła w stronę potwora - Giń Ninjago!
- Niech to… - syknęła Hotarubi, gdy stwór się wzbił. Schowała na razie miecze. Licząc, że błogosławieństwa Lajosa zrobią swoje rzuciła w stronę Nindizego shurikeny.
Wyrwany z rąk ulfenki oszczep sięgnął celu wchodząc głęboko w bok pomiotu który zaczął wrzeszczeć w agonii, rzut kunoichi nie był już tak celny. Kenji cisął dwoma pociskami w kierunku Nindizego lecz gdy te sięgnęły plugowego ciała po prostu się rozprysły nie robiąc żadnej krzywdy.
- Do boju przyjaciele! Już go niemal mamy w garści! Rubi, Bello, Arijo doskonała robota! Kenij świetny pomysł z tym pyłem! Keldo dziękuję za wspomożenie naszej przyjaciółki. Zaraz wyślemy cię na tamten świat to wtedy twój papa sobie o tobie przypomni! Ile tu już siedzisz pomiocie przegniły?! Zobaczysz, że Pharasma się nie ucieszy za podszywanie się pod nią! - Krzyczał motywacyjne pochwały do przyjaciół i prześmiewcze groźby w kierunku potwora żeby podnieść drużynę na duchu.
Następnie zdjął z pleców kuszę i unosząc ją w górę cichszym głosem dodał - Reflektuje ktoś czy sam mam strzelać ? - Spytał. Nie czuł się pewnie jako strzelec a mógłby leczyć rany ale tym wolał się głośno nie chwalić
- Podaj mi! - Hotarubi zamachała ręką do ewangelisty. Złapawszy kuszę wycelowała w przeciwnika.
Monstrum odzyskało wzrok i widząc swe rany zawyło żałośnie w obłędzie.
- Zguba ! Aaaa ! Ojcze ratuj, Pazuzu ojcze !- wrzeszcząc we wszystkich znanych se językach pomiot wleciał głębiej do groty zaś cała okolica nagle się zaciemniła nawet przypięte do pasów latarnie rzucały mizerne światło. Choć nie dla wszystkich był to problem Arija bez problemu posłała kolejną strzałę która sięgnęła celu, półdemon miotał się ostatkiem sił. Kelda zirytowana odebraniem broni cisnęła kolejnym oszczepem lecz słaba widoczność uniemożliwiła jej trafienie celu.
Arabel ponownie chwyciła jeden z oszczepów Keldy która tym razem nie protestowała widząc skuteczność jej ostatniego ataku tym razem jednak rzut był niecelny, tak samo kolejna salwa magicznnych pocisków Kenjiego. Paladyn zmówiła krótką modlitwę do swej patronki o dodanie sił. W tym samym czasie, Lajos zmawiakł podobną modlitwę w intencji wszystkich obecnych. Zaś Hotarubi przymierzała się do strzału z kuszy, niestety i ten pocisk nie sięgnął celu.
- NIE ZGINĘ TAK NĘDZNIE ZABIORĘ WAS ZE SOBĄ DO OJCA ! - demoniczny pomiot wrzasnął po czym z szaleńczym wrzaskiem pofrunął prosto na Arabel nie bacząc na własne bezpieczeństwo. Cios był druzgocący. Nie został zadany ostrymi szponami ani paszczą pełną ostrych kłów. W ostatniej chwili Nindinzengo zaczął okładać paladyn swymi mackami ze wszystkich stron.
Brutalne ciosy pozbawiły ją przytomności, lecz pomiot otchłani na tym nie skończył. Macki oplotły Arabel nim zdążyły upaść i zacisnęły się na jej ciele. Wszyscy mogli usłyszeć paskudny dźwięk miażdzonego ciała, kości i metalu. Nadgle jednak został przerwany wściekłym wrzaskiem. Kelda odrzuciła swój oszczep i zaczęła dobywać swego ostrz. Pół-demon wyprowadził potężne uderzenie jedną z macek zakończonych ostrzem. Zakosztowały krwi wojowniczki, lecz to nie wystarczyło, by ją powstrzymać. Trzymany oburącz miecz zagłębił się w czerepie zapomnianego pomiotu Pazuzu, który rozluźnił chwyt na ledwo żywej paladyn.
Następnie z impetem runął w dół groty brocząc na wszystkie strony swą paskudną czarna posoką. Wydając z siebie nieludzkie dźwięki dogorywał w męczarniach wewnątrz swego wieloletniego legowiska, spotykając koniec którego tak bardzo chciał uniknąć…



Nindizego - Zapomniany pomiot Pazuzu

Inicjatywa:
Nindizego 18+7=25
Arija: 9+4=13
Hotarubi: 4+6=10
Kelda: 13+1=14
Kenji: 5+6=11
Lajos: 2+2=4
Arabel: 13

Runda zaskoczenia:
Unoszenie się w miejscu-Latanie 17+18=35 Unholy Blight: Obrażenia 28 [Pełne obrażenia Dobrym, połowa neutralnym] Mdłości 1 runda
Arija [25/32] 5+4=9 Pełne obrażenia [-3/32 HP] Nieprzytomna + Mdłości
Hotarubi: [32/33] 6+1=7 Obrażenia 14 [18/33]
Kelda: [32] 8+2=10 Obrażenia 14 [18/32]
Kenji [26] 11+6=17 Polowa Obrażeń [12/26]
Lajos: [32] 9+7=16 Połowa obrażeń [18/32]
Arabel: [42] 20+6=26 Połowa obrażeń [28/42]

Runda 1
Nindizego: Use Magic device: 8+13=21 Scorching Ray Arabel: 8+9=17vs 10 Obrażenia: 15 [HP 13/42 HP]
Kelda: Ruch do Ariji i podanie jej eliksiru: 4+4+3=11 Arija HP [8/32 HP]
Arija: wycofuje się na tył.
Arabel: Ugodzenie Zła [+2 Atak/AC +4 obrażeń] + Chwycenie broni i atak: 7+9=16 Pudło
Kenji: Glitterdust: 4+9=13 vs 15 Nindizengo oślepiony
Hotarubi: Ruch z dobyciem broni i Atak: 9+7=16 trafienie w ślepego 2+4+2+5=13 [63/76]
Lajos: Ochrona przed złem na Arabel [+2 AR/Save]

Runda 2
Nindizego: Wycofanie ataki okazyjne ! Arabel: 9+9=18 Obrażenia: 6+1+17=24 Hotarubi: 16+7=23 Obrażenia: 2+5+6+3=16 Nindizego [24/76]HP UMD 13+13=26 Promień w Arabel Miss? 16 Pudło
Kelda: Szał+ Ruch i rzut oszczepem: 5+4=9 Pudło
Arija: będzie strzelać z łuku,arcane pool na łuk +1 do ataku i dmg, rzut 22+1 = 23 Obrażenia 5+1=6 [18/76]
Arabel: Atak oszczepem: 14+6=20 Obrażenia: 6+6=12 [6/76 HP]
Kenji: Magiczny pocisk:Przebicie odporności na czary 5+4=9 vs 17 Nieudane Nindizengo wola: 12+9=21 Odzyskuje wzrok
Hotarubi: Shuriken 6+6=12 Pudło
Lajos: Inspiruje odwagę + chwyta za kuszę.

Runda 3

Nindizego: Panika! Wycofanie się i rzuca Ciemność
Kelda: Rzut oszczepem: Miss? 5 Pudło
Arija: Strzał z łuku 16+7=23 Obrażenia: 2+2=4 [2/76]
Arabel: Rzut oszczepem: 4+7=11 Pudło Nakładanie: 6 19
Kenji: Magiczny pocisk: 8+4=12 Nie przebito odporności na czary
Hotarubi: Przejęcie i strzał z kuszy: 5+7=12
Lajos: Channel energy żeby leczyć siebie i ekipę. 4 Arabel 23 Hotarubi 22 Arija 12 Lajos 22 Kenji 16 Kelda 22

Runda 4
Nindizengo: Ugodzenie dobra szarża na Arabel ! 15+14=29 Obrażenia: 5+4+16=25 Pochwycenie? Chwyt i miażdżenie 3+6=9 Arabel HP [-11]
Kelda: Dobycie miecza okazyjny szponem Nindizego: 7+10=17 Obrażenia: 4+4=8 Kelda HP [12] Atak mieczem: 11+9=20 Obrażenia: 7+7=14-5 Redukcja przeciw broni nie magicznej =9 Nindizego HP [-7] Obrażenia od upadku 2-5=0
+480 PD

 
Rodryg jest offline  
Stary 12-09-2019, 22:12   #237
 
Guren's Avatar
 
Reputacja: 1 Guren ma wspaniałą reputacjęGuren ma wspaniałą reputacjęGuren ma wspaniałą reputacjęGuren ma wspaniałą reputacjęGuren ma wspaniałą reputacjęGuren ma wspaniałą reputacjęGuren ma wspaniałą reputacjęGuren ma wspaniałą reputacjęGuren ma wspaniałą reputacjęGuren ma wspaniałą reputacjęGuren ma wspaniałą reputację
- Arabello! - kunoichi ruszyła do biegu, gdy tylko Nidzidzo padł. Czuła jak jej serce staje ze zmartwień o paladynkę. Jej stan wyglądał poważnie.
Zapadła w sen. Mroczny i ciężki… Tonęła coraz głębiej. Nagle znalazła się na wzgórzu wyrastającym pośród szkarłatnej, wyschniętej równiny. Nieliczne kępki czerwonej trawy kiwały się na wietrze, który unosił woń zakrzepłej krwi. Paladyna zagubiona rozejrzała się wokół i spojrzała na słońce i poczuła otuchę:”Tam gdzie słońce, tam jest ma Pani”. Nagle wiatr się zerwał i słońce rozbłysło oślepiającym, szkarłatnym blaskiem. Biło zeń gorąco jak z pieca hutniczego. Paladyni uklękła, wiatr się zerwał. W świetlistej poświacie zobaczyła sylwetkę.
- Moja Pani! Serenae! Czy umarłam? Czy przyjmiesz mnie do siebie. - łzy ciekły jej po policzkach.
- Jeszcze żyjesz… Co się stanie potem… to zależy od twoich towarzyszy. Uważają, że jesteś dobra - postać zamilkła na chwilę - Chciałaś bym cię przyjęła? Ja?
- Służyłam ci wiernie. Byłam ci oddana moja pani - rzekła nie rozumiejąc pytania.
- Zaiste - postać podeszła do niej i mogła ją zobaczyć. Była to wysoka kobieta, na jej głowie znajdowała się korona z czerwonego złota. Odziana była w skórzany płaszcz… Nie! To były skrzydła! Uśmiechnęła się ukazując parę kłów - Służyłaś mi wiernie!
- Nie! - zakrzyknęła paladyn i wyciągnęła miecz w pozbawionej nadziei próbie przeciwstawienia się pani demonów, ale zobaczyła, że miecz jest wykonany z czarnego metalu, a jej ramię jest odziane w zbroję barwy czarnoszkarłatnej.
- Nie może być! - wypuściła miecz i usiłowała zedrzeć z dłoni metal, ale był przyrośnięty do ciała! - To nie jest prawda! - zakrzyknęła z rozpaczą.
- To, że Arabel Selarne wróciła do domu po pięciu latach demonicznej niewoli? Czy, że nie upadła? Nie została służką władców rany? - kobieta uśmiechnęła się nachyliła do Arabel chcąc złożyć na ustach Arabel pocałunek. Nagle jasne światło spowiło paladyni i ta zniknęła.

Arabel była otoczona przez jasne, kojące światło. Płakała w objęciach innej kobiety, młodszej nawet od niej i starszej jednocześnie po tysiąc tysięcy razy.
- Dlaczego… Gdzie ja byłam! Czy to co mówiła
- Cii... Moje dziecko. Już się nie lękaj. Bogowie i demony czasem wyświadczają sobie drobne przysługi. By zahartować stal, trzeba dodać nieco węgla. - i złożyła pocałunek na ustach paladyni.

Arija podeszła do nieprzytomnej elfki i polała jej rany miksturą.
- Kapłanie rusz dupę! - krzyknęła do Lajosa.
- Arabello, trzymaj się! Zostań po naszej stronie! - Hotarubi przyklękła przy paladynce chwytając ją za rękę. Czuła, że zbierają jej się łzy do oczu.
Lajos zamarł na chwilę widząc efekty brutalnego ataku potwora nie był wojownikiem a jego czas bycia poszukiwaczem przygód też był raczej krótki… Krzyk Maguski wyrwał go z szoku Ewangelista wyciągnął zza pasa różdżkę leczenia i podbiegł do rannej - Nie pozwolę ci umrzeć przyjaciółko! Masz żyć!- Krzyknął przyzywając moc magicznego przedmiotu.
Kenji obserwował wszystko z boku. Nie miał jak pomóc Arabell, postanowił więc nie wtrącać się i nie przeszkadzać innym w leczeniu kobiety. Choć oczywiście się martwił. Co by powiedziała Aiko, gdyby paladynka zginęła? Były blisko, nie mógł myśleć o tym, co czułaby jego przyjaciółka gdyby Belli się coś stało.

Leczenie zapewnione przez eliksir i różdżkę przywróciło świadomość Arabel. Obudziła się otoczona przez innych oraz przy akompaniamencie wrzasków wciąż konającego pół demona.
- Trzeba go dobić! - rzuciła ostro Kelda spoglądając w półmrok groty gdzie wciąż wiło się demoniczne cielsko - I sprawdzić czy jest tutaj to czego szukacie. Ma ktoś sznur ?
- Arabello! - Hotarubi rzuciła się na szyje przyjaciółce. Z radości pocałowała ją przy tym w usta.
- No nie wiem - powiedział Kenji - Może powinniśmy mu pozwolić zdychać w męczarniach? - stwierdził, odkrywając w sobie mroczne instynkty.
- W dupie mam jego męczarnie, jeśli jeszcze chwilę będę musiała słuchać jego jazgotu to przerobię go na mielonkę - mruknęła Arija, które przeszła już troska o towarzyszkę.
- Zajmę się nim - dodała, wstając i wyciągając miecz nałożyła na niego zaklęcie.

Maguska sprawnie zeszła po stromym zawalonym zboczu i znalazła się przy konającym pomiocie precyzyjne cięcie ostrzem naładowanym czarem zakończyło żywot Nindizengo. Wydał z siebie jeszcze jeden ostatni krzyk. W nienaturalny wręcz sposób zaczął krwawić z ran, czarna posoka zaczęła wrzeć i parować w kontakcie z powietrzem. Macki zwinęły się do środka i demoniczne cielsko zaczęło przypominać zdechłego pająka by w końcu zastygnąć w tej pozycji po paru sekundach, ciało straciło kolor i było zaschnięte jakby należało do dawno zakonserwowanej mumii.
Kelda skinęła tylko głową po czym spojrzała się na resztę czekając aż będa gotowi by kontynuować eksplorację, w tym czasie Arija bez problemu wyrwała różdżkę trzymaną zaschniętej macce oraz spostrzegła srebrną rzeźbioną obręcz na skroni monstrum. Zaciekawiona rzuciła czarem wykrycia magii, przyglądając się “diademowi”. Jeśli ten okaże się magiczny, wyrwie go… choćby miała pokroić trupa na cienkie plasterki.
- Na dole czysto! - krzyknęła do grupy. -Przynajmniej na razie.
Arabel poderwała się nagle wybudzona ze strasznego snu… o ile to był sen, co było bardzo mało prawdopodobne. Czuła usta przy swoich i odpowiedziała na pocałunek. Objęła osobę, którą całowała. Cudowny dreszcz wstrząsnął jej ciałem.
- Serenae… - szepnęła. Otworzyła oczy.
- Rubi? - zapytała zaskoczona. Dlaczego? Kiedy? Jak? Przecież śliczna Rubi uważała ją za swoją przyjaciółkę… A może?
Wstała i popatrzyła na Ninjago, lub tam gdzie leżał.
- Mam nadzieję, że nie miał rodzeństwa. - mruknęła.
-Proponuję, żebyśmy wszyscy wrócili do obozu. Zużyliśmy dużo zasobów na walkę z tym czymś i jesteśmy zmęczeni - Kenji jak zwykle był rozsądny.
- Tak, to dobry pomysł - przyznała mu Rubi. Dłońmi starała się ukryć rumieniec na twarzy. Pocałowała Arabellę. Chyba zwariowała, ale to była cenna chwila szczęścia.
- Znając opinie jaką ma jego Ojciec, to rodzeństwa ma pewnie od metra. Ale skoro nikt nie odpowiedział na jego błagania wątpię, żeby jego los kogokolwiek obchodził. Zresztą nie ma on opinii patrona, którego cokolwiek obchodzi po za walką ze swoją byłą kochanką. Stąd mam nadzieje nawrócić naszą pierzastą przyjaciółkę - Skomentował Lajos.
- Odpoczynek jest dobrym pomysłem. Przejdę się do Zajobe zobaczyć czy nie potrzebuje pomocy z dźwiganiem czegoś - Dodał.

W czasie, gdy reszta, ku irytacji Keldy, debatowała nad “taktycznym odwrotem” po brutalnym starciu, maguska bez problemu zdjęła magiczny diadem z truchła pomiotu, które rzeczywiście było zasuszone i dość lekkie, zupełnie jak mumia.
Rozglądając się po sporych rozmiarów grocie, dostrzegła węższe przejście do kolejnych jaskiń prowadzące na północ, Łączyła się z drugą komorą, prowadzącą na południowy wschód.Jak dobrze się orientowała, w pobliże więzienia.
Tym co zwróciło jej uwagę, był spory otwór w południowej ścianie groty. Ptaszyska “przyozdobiły” go malunkami, które zapewne miały przedstawiać ich demonicznego patrona Pazuzu. Mogła zgadywać, że było to legowisko Nindinzengo oraz miejsce kultu…
Ariji rozbłysły oczy. Leże oznaczało różne skarby, a dla skarbów warto czasem zaryzykować.
- Eeej?! Schodzicie czy nie? Chyba znalazłam kaplicę Pazuzu! Sprawdzę co tam jest! - krzyknęła go skitranych u góry kompanów, po czym ostrożnie i z bronią w ręku, ruszyła w kierunku domniemanego legowiska.
- Eh… - powiedział Kenji. Czy właśnie nie wspominał, że zużył większość swoich zaklęć? Wątpił, by w kaplicy było coś niebezpiecznego, ale gdyby tak było, byliby w większości bezbronni. Do cholery, przecież dwie największe wojowniczki grupy - Bella i Arija właśnie - prawie zginęły przed chwilą! Tak trudno było to zrozumieć?!
- Idę… Ja i Rubi idziemy ci pomóc. - Arabell ruszyła tam gdzie Ajira.
- A tak… Oczywiście. Pójdę z wami - wymamrotała Hotarubi oblewając się rumieńcem. Czyżby Bella miała coś powiedzieć o pocałunku. - Trzeba znaleźć kaplicę, tak, tak.
- Eh… - powtórzył się Kenji - No dobra, idę z Wami… - wymamrotał.
 
__________________
You are braver than you believe, stronger than you seem, and smarter than you think. Kubuś Puchatek aka Winnie the Pooh
Guren jest offline  
Stary 19-09-2019, 19:25   #238
 
Slan's Avatar
 
Reputacja: 1 Slan ma wspaniałą reputacjęSlan ma wspaniałą reputacjęSlan ma wspaniałą reputacjęSlan ma wspaniałą reputacjęSlan ma wspaniałą reputacjęSlan ma wspaniałą reputacjęSlan ma wspaniałą reputacjęSlan ma wspaniałą reputacjęSlan ma wspaniałą reputacjęSlan ma wspaniałą reputacjęSlan ma wspaniałą reputację
Krótki tunel przyozdobiony krwawymi malunkami prowadził do niewielkiej groty w której ujrzeli groteskowy widok. Sterta kości należących do kruko-ludzi otaczała resztki mięsistego jaja emanującego odorem siarki. Pomimo że to co kryło się w jego wnętrzu dawno się wykluło, to resztki wciąż były wilgotne a żyłki przecinające tkankę wciąż powoli pulsowały. Groteskowy wieniec z kości ustępował miejsca płaskiemu kamieniowi na którym stał topornie wyciosany totem przedstawiający Pazuzu. Naokoło podobizny demonicznego patrona niebios i latających potworności złożone były dary. Jak nóż gwiazdowy przyozdobiony symbolem Desny, niewielka tarcza z herbem Brinewall, sporych rozmiarów perła oraz pierścień z wyrzeźbioną głową barana. Była też tam oczywiście niemała kolekcja kosztowności i klejnotów. Wśród której znajdował się ozdobny kompas oraz niewielki dysk wykonany z ciemnego drewna oprawiony w srebrną ramkę, przedstawiający zamek na tle nocnego nieba z księżycem w pełni.
- Oh, chyba tego potrzebujemy, czyż nie? - spytał Kenji, wskazując na dysk.[/i]
Maguska, po ówczesnym sprawdzeniu czy nie ma żadnych niebezpiecznych aur na przedmiotach, bezceremonialnie zaczęła wszystko pakować do swojego plecaka. Miała nosa z tym leżem i miała wrażenie, że całkiem dobrze się obłowiła, ale zanim spocznie na laurach, czekało ją dużo roboty.
- Nie wiem czy potrzebujemy czy nie, ale ta jaskinia musi zostać porządnie zbadana, więc zamiast udawać przydatnych, ruszcie się i zacznijcie przeszukiwać tą cholerną dziurę - sarknęła Arija, mając powoli dość towarzyszy, którzy do zbędnego gadania rwali się jako pierwsi, ale do faktycznej pracy nie było nikogo.
- W końcu będziemy mogli otworzyć bramę! - Hotarubi przejęła dysk. - Co za szczęście! Już myślałam, że został stracony. Weźmy co cenniejsze rzeczy i natychmiast sprawdźmy czy da się ją otworzyć! Potem się je podzieli. -zabrała się za przeszukiwanie północnej części komnaty.




- O jaki ładny nóż, Weź go Kenji. Ja na momencik. - rzekła i poszła za Hotarubi. Przyklękła przy przyjaciółce.
- To co się stało… nie było chyba… Ja miałam sen i… nie wystraszyłaś się? - zapytała zmieszana
- Potem chodźmy zobaczyć, czy tym rzem pieczeć zadziała. - zawołała kunoichi do Kenjiego. Następnie zwróciła się do paladynki: - Byłaś w bardzo złym stanie. To było straszne… Ja się bardzo o ciebie bałam…. I Bello czy coś złego ci się śniło?
- Śniły mi się… rzeczy. Moja przeszłość… ja jej nie znam, ale… - zawahała się - Mam podejrzenia, źe było inaczej niż wszyscy wierzą…
- To nadal może być tylko sen bez znaczenia, Bello. Zwykły koszmar… Reakcja na stan ciała

W parę minut zagarnięto wszystkie kosztowności i wartościowe przedmioty pozostawiając tylko kości oraz statuetkę Pazuzu stojąca samotnie na środku ołtarza. Totem emanował magią podobnie jak kilka innych przedmiotów, lecz w jego przypadku magiczna aura była bardziej złowroga.

Przeszukanie pozostałej części jaskiń zajęło im trochę czasu. Część prowadziła z powrotem w stronę zamkowych podziemi gdzie po krótkiej wspinaczce stanęli przed murowaną ścianą- ta w której Hotarubi odnalazła ukryty mechanizm, otwierający przejście do lochu. Wciąż w nim zalegało truchło ogra.
- Nie tu śmierdzi. - warknęła Bella
Kompleks jaskiń prowadzący na północ był poplątany i zupełnie porzucony poza paroma martwymi kruko-ludźmi, którzy musieli się tutaj wycofać po batalii w sali balowej gdzie w końcu skonali. Kilka zawalonych tuneli musiało kiedyś prowadzić jeszcze głębiej pod ziemię. Jedna odnoga prowadziła na powierzchnię. Wylot tunelu znajdował się w niewielkim zagajniku tuż pod murami zamku.

W końcu po upewnieniu się, że niczego nie przeoczyli w tej części podziemi, zdecydowali się skierować do zamkowego skarbca. Tak jak się spodziewali drugi dysk pasował do mechanizmu. Stalowe pręty ze zgrzytem zaczęły opadać, by w końcu zniknąć w niewielkich otworach w podłodze. Droga do skarbców była wolna. Jednak już stojąc w przejściu widać było że obydwa skarbce były zupełnie ogołocone - lecz nie to było ich zmartwieniem w tej chwili. Gdy tylko przekroczyli próg przedsionka usłyszeli żałosny skowyt pełen cierpienia. Pył na podłodze zawirował wokół starych śladów krwi, by w końcu przyjąć prawie ze solidną postać. Przed nimi stała widmowa postać starszego tiańskiego mężczyzny odzianego w tradycyjny strój. Trzymał katanę lecz jego postawa była defensywna jakby czekał na atak który miał nieuchronnie nadejść.


Percepcja:
Arabel: 19+8=27
Kenji: 13+9=22



Kenjiemu ta postać wydawała się dość znajoma, choć nie mógł skojarzyć skąd znał tą twarz. Za to Arabel przypomniała sobie jeden z portretów rodowych które widziała w posiadłości Kaijitsu. Widmo przed nią było nikim innym jak Rokuro Kaijitsu dziadkiem Arabel we własnej niematerialnej osobie.
-[i] wielu rzeczy się spodziewałam, ale nie czegoś takiego… [/I- wymamrotała Hotarubi sięgając ręką w pobliże swoich mieczy. Nie podobał jej się ten stwór.
-Ha! Czyli ty jesteś tym dziadkiem, który kradnie siły życiowe Ameko lub chce ukraść jej ciało. - wyciągnęła broń.
- Hm? O czym mówisz Bello, nie rozumiem? - spytał Kenji.
- No dziadek Ameiko, widziałam jego portret w jej domu. Przed chwilą zabiliśmy twoją prawą rękę sługo Pazuzuzuzu, więc nie możesz liczyć na jego pomoc! - zakrzyknęła.
- Dziadek pani Ameiko miałby wsółpracować z Pazuzu? - Hotarubi trudno było w to uwierzyć.
- Przepraszam. - Kenji grzecznie zwrócił się do ducha - Jesteśmy przyjaciółmi Ameiko. Gdy zbliżyła się do zamku, straciła przytomność, jakaś klątwa na nią spadła. Wie pan coś o tym? Może nam pan pomóc? - spytał zaklinacz.
Arija obładowana skarbami, spoglądała to na ducha, to na towarzyszy… przy czym patrząc w kierunku znajomych, krzywiła się jakby widziała bandę bezmózgich kretynów, których najchętniej by zostawiła na pastwę potworów, ale przyzwoitość jej na to nie pozwalała. Niemniej, nie przekraczała progu skarbca i trzymała się bardziej z tyłu, bo nie widziała sensu w rozmowie z kolejny, przeklętym duchem.
 
__________________
Myśl tysiąckrotna to tysiąckroć powtórzone kłamstwo.
Myśl jednokrotna, to niewypowiedziana prawda...
Cisza nastanie.
Awatar Rilija
Slan jest offline  
Stary 28-09-2019, 13:20   #239
 
Guren's Avatar
 
Reputacja: 1 Guren ma wspaniałą reputacjęGuren ma wspaniałą reputacjęGuren ma wspaniałą reputacjęGuren ma wspaniałą reputacjęGuren ma wspaniałą reputacjęGuren ma wspaniałą reputacjęGuren ma wspaniałą reputacjęGuren ma wspaniałą reputacjęGuren ma wspaniałą reputacjęGuren ma wspaniałą reputacjęGuren ma wspaniałą reputację
Sprawa zamku
Krótki tunel przyozdobiony krwawymi malunkami prowadził do niewielkiej groty w której ujrzeli groteskowy widok. Sterta kości należących do kruko-ludzi otaczała resztki mięsistego jaja emanującego odorem siarki. Pomimo, że to co kryło się w jego wnętrzu dawno się wykluło, to resztki wciąż były wilgotne, a żyłki przecinające tkankę wciąż powoli pulsowały. Groteskowy wieniec z kości ustępował miejsca płaskiemu kamieniowi na którym stał topornie wyciosany totem przedstawiający Pazuzu. Naokoło podobizny demonicznego patrona niebios i latających potworności złożone były dary. Jak nóż gwiazdowy przyozdobiony symbolem Desny, niewielka tarcza z herbem Brinewall, sporych rozmiarów perła oraz pierścień z wyrzeźbioną głową barana. Była też tam oczywiście niemała kolekcja kosztowności i klejnotów. Wśród której znajdował się ozdobny kompas oraz niewielki dysk wykonany z ciemnego drewna oprawiony w srebrną ramkę, przedstawiający zamek na tle nocnego nieba z księżycem w pełni.
- Oh, chyba tego potrzebujemy, czyż nie? - spytał Kenji, wskazując na dysk.[/i]
Maguska, po wcześniejszym sprawdzeniu, czy nie ma żadnych niebezpiecznych aur na przedmiotach, bezceremonialnie zaczęła wszystko pakować do swojego plecaka. Miała nosa z tym leżem. I miała wrażenie, że całkiem dobrze się obłowiła, ale zanim spocznie na laurach, czekało ją dużo roboty.
- Nie wiem czy potrzebujemy czy nie, ale ta jaskinia musi zostać porządnie zbadana, więc zamiast udawać przydatnych, ruszcie się i zacznijcie przeszukiwać tą cholerną dziurę! - sarknęła Arija, mając powoli dość towarzyszy, którzy do zbędnego gadania rwali się jako pierwsi, ale do faktycznej pracy nie było nikogo.
- W końcu będziemy mogli otworzyć bramę! - Hotarubi przejęła dysk. - Co za szczęście! Już myślałam, że został stracony. Weźmy co cenniejsze rzeczy i natychmiast sprawdźmy czy da się ją otworzyć! Potem się je podzieli. -zabrała się za przeszukiwanie północnej części komnaty.

Kwestia fantów
- O jaki ładny nóż, Weź go Kenji. Ja na momencik. - rzekła i poszła za Hotarubi. Przyklękła przy przyjaciółce.
- To co się stało… nie było chyba… Ja miałam sen i… nie wystraszyłaś się? - zapytała zmieszana
- Potem chodźmy zobaczyć, czy tym razem pieczęć zadziała. - zawołała kunoichi do Kenjiego. Następnie zwróciła się do paladynki: - Byłaś w bardzo złym stanie. To było straszne… Ja się bardzo o ciebie bałam…. I Bello czy coś złego ci się śniło?
- Śniły mi się… rzeczy. Moja przeszłość… ja jej nie znam, ale… - zawahała się - Mam podejrzenia, że było inaczej niż wszyscy wierzą…
- To nadal może być tylko sen bez znaczenia, Bello. Zwykły koszmar… Reakcja umysłu na stan ciała

W parę minut zagarnięto wszystkie kosztowności i wartościowe przedmioty pozostawiając tylko kości oraz statuetkę Pazuzu stojąca samotnie na środku ołtarza. Totem emanował magią podobnie jak kilka innych przedmiotów, lecz w jego przypadku magiczna aura była bardziej złowroga.

Przeszukanie pozostałej części jaskiń zajęło im trochę czasu. Część prowadziła z powrotem w stronę zamkowych podziemi gdzie po krótkiej wspinaczce stanęli przed murowaną ścianą- ta w której Hotarubi znalazła ukryty mechanizm, otwierający przejście do lochu. Wciąż w nim zalegało truchło ogra.
- Nie tu śmierdzi. - warknęła Bella
Kompleks jaskiń prowadzący na północ był poplątany i zupełnie porzucony poza paroma martwymi kruko-ludźmi, którzy musieli się tutaj wycofać po batalii w sali balowej gdzie w końcu skonali. Kilka zawalonych tuneli musiało kiedyś prowadzić jeszcze głębiej pod ziemię. Jedna odnoga prowadziła na powierzchnię. Wylot tunelu znajdował się w niewielkim zagajniku tuż pod murami zamku.

Skarbiec
W końcu po upewnieniu się, że niczego nie przeoczyli w tej części podziemi, zdecydowali się skierować do zamkowego skarbca. Tak jak się spodziewali drugi dysk pasował do mechanizmu. Stalowe pręty ze zgrzytem zaczęły opadać, by w końcu zniknąć w niewielkich otworach w podłodze. Droga do skarbców była wolna. Jednak już stojąc w przejściu widać było że obydwa skarbce były zupełnie ogołocone - lecz nie to było ich zmartwieniem w tej chwili. Gdy tylko przekroczyli próg przedsionka usłyszeli żałosny skowyt pełen cierpienia. Pył na podłodze zawirował wokół starych śladów krwi, by w końcu przyjąć prawie ze solidną postać. Przed nimi stała widmowa postać starszego Tańskiego mężczyzny odzianego w tradycyjny strój. Trzymał katanę lecz jego postawa była defensywna jakby czekał na atak który miał nieuchronnie nadejść.


Percepcja:
Arabel: 19+8=27
Kenji: 13+9=22



Upiór
Kenjiemu ta postać wydawała się dość znajoma, choć nie mógł skojarzyć skąd znał tą twarz. Za to Arabel przypomniała sobie jeden z portretów rodowych które widziała w posiadłości Kaijitsu. Widmo przed nią było nikim innym jak Rokuro Kaijitsu dziadkiem Arabel we własnej niematerialnej osobie.
-[i] Wielu rzeczy się spodziewałam, ale nie czegoś takiego… [/I- wymamrotała Hotarubi sięgając ręką w pobliże swoich mieczy. Nie podobał jej się ten stwór.
- Ha! Czyli ty jesteś tym dziadkiem, który kradnie siły życiowe Ameko lub chce ukraść jej ciało - wyciągnęła broń.
- Hm? O czym mówisz Bello, nie rozumiem? - spytał Kenji.
- No dziadek Ameiko, widziałam jego portret w jej domu. Przed chwilą zabiliśmy twoją prawą rękę sługo Pazuzuzuzu, więc nie możesz liczyć na jego pomoc! - zakrzyknęła.
- Dziadek pani Ameiko miałby współpracować z Pazuzu? - Hotarubi trudno było w to uwierzyć.
- Przepraszam - Kenji grzecznie zwrócił się do ducha - Jesteśmy przyjaciółmi Ameiko. Gdy zbliżyła się do zamku, straciła przytomność, jakaś klątwa na nią spadła. Wie pan coś o tym? Może nam pan pomóc? - spytał zaklinacz.
Arija obładowana skarbami, spoglądała to na ducha, to na towarzyszy… przy czym patrząc w kierunku znajomych, krzywiła się jakby widziała bandę bezmózgich kretynów, których najchętniej by zostawiła na pastwę potworów, ale przyzwoitość jej na to nie pozwalała. Niemniej, nie przekraczała progu skarbca i trzymała się bardziej z tyłu, bo nie widziała sensu w rozmowie z kolejny, przeklętym duchem.
Widmo bacznie wyczekiwało ataku który jednak nie nadszedł cała dyskusja a zwłaszcza wspomnienie o rodzinie zdawało się dezorientować ducha.
- Dziadkiem, kogo ? Nie znam nikogo o tym imieniu. Co to za podstęp ? Wasi podli panowie was przysłali bo nie mają honoru samemu stawić mi czoła czy też przysłali was na śmierć by potem mnie dobić i odebrać to.. to… co … to ? - upiór wyraźnie przeżywał dawną batalię lecz nie mógł sobie przypomnieć czegoś ważnego co było przyczyną całej rzezi. W całym zamieszaniu usłyszeli charakterystyczne kroki na schodach a Lajos usłyszał głos Zaiobe w swojej głowie.
-”Hej miałeś mi powiedzieć gdy będziecie otwierać skarbce ! Też chcę zobaczyć co tam… o widzę że jest tutaj ciekawie.”
Upiór spojrzał się na postać harpii i natychmiast ponownie przyjął pozycję obronną z uniesionym wysoko ostrzem.
- Kolejna służka nieczystych duchów i przeklętego tengu ! Chodźcie i zgińcie dla swych panów bo przysięgam że poślę was do piekieł na honor mego rodu ja… R… ro ? - duch wciąż czekał na atak z ich strony lecz na twarzy ponownie dało się dostrzec dezorientację i wyraźny wysiłek w przypomnieniu sobie czegoś istotnego.
W międzyczasie Lajos mógł się tylko skrzywić gdy we wnętrzu jego czaszki rozległ się wściekły wrzask harpii.
-” Że jak mnie nazwała ta niedołężna stetryczała kupa ektoplazmy ?! Roznieśmy go na strzępy nie będzie mnie wyzywać jakiś duch który ledwo orientuje się w tym co dzieje się wokół niego ! Słuchasz mnie ?!” - Zaiobe już sięgała po swój łuk wyraźnie skora do bitki zwłaszcza przy znaczącej przewadze liczebnej, choć wciąż czekała na odpowiedź Lajosa.
- Eee, to harpia nie twoja kumpel? Słuchaj, Ameiko Kaijitsu, to twoja wnuczka. Zasłabła gdy tu trafiliśmy i tak sądzimy, że chcesz jej ukraść jej siły życiowe, rozumiesz? . - Arabel spróbowała wyjaśnić.
- Uwzględniamy, że to mogło być niezamierzone, ale skrzywdziłeś swoją wnuczkę - Hotarubi spróbowała podejść ducha dyplomatycznie. A przynajmniej zapobiec rozjuszeniu go. - Lajos? A tobie co?
Widmo zamarło słysząc znajomo brzmiące nazwisko rodowe, jego wzrok odzyskał klarowność. Opuszczając miecz odparł zbolałym głosem
- Pamiętam to nazwisko… jak maska kryjąca przed nieprzyjaciółmi.
 
__________________
You are braver than you believe, stronger than you seem, and smarter than you think. Kubuś Puchatek aka Winnie the Pooh
Guren jest offline  
Stary 04-10-2019, 23:30   #240
 
Rodryg's Avatar
 
Reputacja: 1 Rodryg ma wspaniałą reputacjęRodryg ma wspaniałą reputacjęRodryg ma wspaniałą reputacjęRodryg ma wspaniałą reputacjęRodryg ma wspaniałą reputacjęRodryg ma wspaniałą reputacjęRodryg ma wspaniałą reputacjęRodryg ma wspaniałą reputacjęRodryg ma wspaniałą reputacjęRodryg ma wspaniałą reputacjęRodryg ma wspaniałą reputację
Upuszczając widmowe ostrze uniósł ramiona ku sklepieniu krypty i wydał z siebie pełen bólu okrzyk mogło się wydawać że pomieszczenie aż zadrżało, następnie ponownie spojrzał się na zebranych przytomnym wzrokiem, łzy złożone z pyłu spływały po widmowym obliczu.
- Zabierzcie Pieczęć daleko stąd... do mego dziecka... nie jest już tutaj bezpieczna… ja nie jestem już godzien jej strzec… -mówiąc to duch wskazał na ścianę tuż obok wejścia do krypty po czym wydał z siebie zbolały okrzyk a jego sylwetka rozpadła się w pył.
- W moich stronach widma się tak nie zachowują przynajmniej dopóki się ich nie usiecze… - rzuciła zdezorientowana ulfenka próbując pojąć co właśnie się stało.
- Eee to ja chyba tak wpływam na ludzi. Jestem troszkę konfundująca… - potem dotarło do niej paladyn i dodała - Szybko! Pieczęci szukajmy!
Maguska niepewnie ruszyła do środka, by czym prędzej mieć całą sprawę za sobą, choć miała niemiłe wrażenie, że choć widmo zniknęło to niebezpieczeństwo nadal czyhało nad drużyną.
- Uważajcie pod nogi… mogą tu być jakieś pułapki.
Hotarubi rozejrzała się w poszukiwaniu pułapek.
- Oby faktycznie wystarczyło odnieść pieczęć do pani Ameiko.
Początkowo poszukiwania nie były owocne. Poza śladami walki w przedsionku obydwa skarbce były ogołocone. Pomimo wysiłków wydawało się, że nie znajdą nic godnego uwagi. Dopiero gdy zwrócili uwagę na ścianę wskazaną przez widmo, Hotarubi dostrzegła bardzo dobrze zakamuflowane drzwi oraz mechanizm otwierający. Drzwi otwierały się na krótki korytarz kolejna gładka ściana także kryła mechanizm. Przejście otworzyło się na niewielką ciemną salę trzecią kryptę, która nie została jeszcze odkryta przez grabieżców. Właściwie pomieszczenie było niewykończone wschodnia ściana była pozostałością groty która musiała się tu znajdować, w równym rzędzie stały trzy kufry z ciemnego drewna okute brązem. Wszystkie zamki wyglądały na solidną robotę przy których otwarciu będzie trzeba się trochę napracować. Jednak gdy tylko weszli do niewielkiej sali zamek w środkowym kufrze zazgrzytał, po czym wieko z impetem odskoczyło uderzając o szorstką ścianie, wewnątrz znajdował się tylko jeden przedmiot.
Niewielkie kwadratowe pudełko o szerokości około dwudziestu centymetrów i podobnej wysokości wykonane z lakierowanego drewna, na czerwonym tle wymalowane były wizerunki wijących się wężo-podobnych smoków. Niewielki pojemnik wyglądał osobliwie spoczywając samotnie pośrodku znacznie większego kufra...



Kenji podszedł powoli, pełen trwogi i podniecenia, do maleńkiego kuferka i wziął go w swoje ręce - Czyli to pozwoli nam wybudzić Ameiko?- spytał bardziej siebie niż innych - Dobrze, weźmy je do niej. Mam nadzieję, że się już wybudzi, martwię się o nią… - stwierdził, biorąc skarb w swe dłonie.
- Obejrzyjmy tylko, co jest w tych dwóch skrzyniach. -zaproponowała Hotarubi. - Może być tam coś przydatnego.
- Hm… mruknął Kenji nieprzytomnie. Obecnie był zbyt przejęty potencjalnym rozwiązaniem problemów Aiko by zwrócić uwagę na cokolwiek innego.
- Tak Rubi, tylko pułapek się strzeż, te wężesmoki to znamionują coś cennego.
- W porządku…- skinęła głową. Spróbowała wypatrzeć w skrzynce cokolwiek podejrzanego, co mogłoby wskazywać na istnienie pułapki w pudełku.

W czasie gdy Hotarubi zajmowała się badaniem trzyczęściowego pudełka Zaiobe zacierając ręce zbliżyła się do pozostałych kufrów niestety żaden nie był otwarty co wyraźnie zirytowało harpię ku uciesze Keldy.
-”Długo będzie oglądać to pudełko mogłaby je w końcu otworzyć i pokazać co jest w środku lub te kufry…” - skomentowała mentalnie nie zadowolona z braku skarbów a raczej dostępu do nich.

Hotarubi skończyła oglądanie pudełka stwierdziła że nie było w nim nic podejrzanego żadnych pułapek ani też zamków, ot poszczególne elementy były odpowiednio dopasowane by zapewnić szczelne zamknięcie. Uchyliła pokrywę pierwszej przegrody która okazała się pusta nie zrażona tym sprawdziła następną, tam jej oczom ukazała się niewielka kamienna rzeźba przedstawiająca smoka…



Wizje Jadeitu

Zebranych w skarbcu ogarnęło nagłe zamroczenie chwilę później nie znajdowali się w podziemiach zamku, a na polanie na skraju rozległego lasu, nagłe rozpętała się straszliwa burza a spośród drzew wyłoniła się wielka armia złożona z różnych stworzeń odzianych w dziwne zbroje i dzierżących egzotyczne bronie prowadzona przez złe duchy przyodziane w śmiertelne ciało o płonącej skórze, błyszczących ślepiach i ostrych kłach. Potworna armia jak grom z jasnego nieba spadła na niczego niespodziewającą się niewielką Tiańską osadę, rozpoczynając krwawą rzeź, Pięć Sztormów dotarło do Minkai...

Wizja rozmyła się lecz nie zakończyła teraz ujrzeli młodego mężczyznę odzianego w szaty cesarskie stojącego przy niewielkiej prostej studni u jego boku stał zaufany przyjaciel w samurajskiej zbroi. Zmartwiony atakiem cesarz Shigure władca Minkai za późno dostrzegł że sylwetka jego przyjaciela urosła prawie trzykrotnie przywdziewając zbroję z jadeitu, postać dobyła miecza i jednym zdradzieckim uderzeniem zakończyła żywot cesarza strącając ciało do studni i triumfalnie unosząc skrwawioną katanę nad głową. Także i ten obraz ustąpił miejsca kolejnemu…

Tym razem znaleźli się bliżej rodzinnych stron w sporym Ulfeńskim mieście choć nigdy tu nie byli wiedzieli że znajdują się w Kalsgardzie na północ od Varisi. Młody Tiańczyk w którym rozpoznali Rokuro Kaijitsu a wcześniej zwany Amatatsu Tsukoku trzymał w dłoniach bogato zdobioną katanę ostrze rodowe Sushen, przed nim stał ulfeński kupiec odziany w zacne szaty. Fynn Snaevald podziękował Rokuro za dobry interes odbierając od mężczyzny ostrze i w zamian wręczając mu sakwę wypełniona kosztownościami które warte były niemały majątek…

W końcu dziedziczka rodu Amatatsu, Ameiko Kaijitsu zbudziła się lecz nie znajdowała się na niewielkim łóżku pośród varisiańskiej karawany a w pałacowej sali siedziała na jadeitowym tronie odziana w szaty godne cesarzowej. Oparła się na jednej z poręczy spoglądając w lustro a postać w lustrze zrobiła to samo. Szybko zorientowali się że nie było to odbicie kobieta w zwierciadle nosiła mniej krzykliwe szaty niż Ameiko, na jej twarzy dało dostrzec się rodzinne podobieństwo, Ameik nie była ostatnia z rodu…
- Hej co jest z wami ?! - wizje zakończyły się i ponownie znajdowali się w sekretnym skarbcu przed pod zamkiem Brinewall z odrętwienia wyrwały ich słowa Keldy która wyglądała na zdenerwowaną.
- W końcu na parę sekund zesztywnieliście jak jakieś posągi już myślałam że to jakaś klątwa…
- Mieliśmy… widzenie. - powiedział Kenji. Ciężko mu było powiedzieć co znaczyła ta wizja, zwłaszcza jej ostatnia część. Czy mieli szukać siostry Ameiko? Pomóc jej w zostaniu Cesarzową? Czy Ameiko już się wybudziła?
- Czy to co widzieliśmy przed chwilą pochodziło z pudełka? - Hotarubi zamrugała parokrotnie, by zwalczyć resztki odrętwienia.
“Jakiś dziwny ten smok” pomyślała Arabel, a potem ogarnęła ją wizja. Może powinna się przyzwyczaić.
- Ale o co chodzi? Siostra Ameiko na tronie… Te potwory? Czemu sprzedano ostrze… No na pewno, aby założyć Brinewall….. Ale nic nie rozumiem? Czemu osoba na tronie wygląda jak Ameiko i jest jej siostrą? Czy Ameiko jest… - wstrzymała oddech.
-Chodźmy z pieczęcią do Ameiko. - zdecydował Kenji. Teraz, gdy pierwszy szok po wizji minął, wiedział, co musi zrobić, by ją uzdrowić.
- Wizje mają to do siebie, że wiesz kiedy się sprawdziły dopiero po fakcie… - podsumowała Hotarubi- A to pudełko lepiej nie otwierać, ale musimy je zabrać dla bezpieczeństwa ogółu.

Zabierając ze sobą dwie wciąż zamknięte kufry ruszyli w drogę powrotną do obozowiska by przekonać się czy w końcu udało im się zbudzić Ameiko. W drodze powrotnej Lajos mógł zauważyć że harpią była wybitnie milcząca i nad czymś zamyślona.

W obozie na spotkanie wyszedł im Sandru który wyraźnie był w dobrym humorze.
- Ameiko niedawno się wybudziła i zgaduję że maczaliście w tym palce. Powiedziała że musi z wami porozmawiać. Choć najpierw Koya przymusiła ją by coś zjadła i odzyskała siły, powinna na was czekać w swoim wozie.

Pozostawiając kufry na jednym z wozów udali się do Ameiko która właśnie kończyła dopijać herbatę pilnowana prezes Koyę.
- Więcej już nie zmieszczę i naprawdę nie musicie nade mną tak skakać mówiłam że czuję się dobre.
-Tak, tak… ale jak by się ci pogorszyło to daj znać i nie nadwyrężaj się.
- staruszka odparła na protesty dziewczyny po czym zgarniając talerze i opuszczając towarzystwo.
- Naprawdę, człowiek zapadnie w śpiączkę na parę dni, a wszyscy zachowują się jakby ktoś umierał. - Ameiko zaśmiała się po czym zakaszlała upijając jeszcze trochę z kubka powiedziała poważniejszym głosem.
- Cóż wygląda na to że rodzinna tajemnica okazała się większa niż przypuszczałam ale o tym już raczej wiecie. Musimy poważnie porozmawiać o tym co dalej… Zamierzam wyruszyć do Minkai nie mogę tak tego teraz pozostawić gdy wiem. Oczywiście po tym jak uporządkuję swoje sprawy tutaj. Oczywiście to wasza decyzja czy będziecie chcieli wyruszyć ze mną. Jeszcze nic nie mówiłam Sandru ani Koyi, nie oczekuję że będziecie chcieli wyruszyć w taką podróż od tak… No i zgaduję że sami też macie parę pytań.
- Aiko, z Tobą ruszę wszędzie - odparł Kenji. Nie wyobrażał sobie zostawienia przyjaciółki, zwłaszcza w takiej sytuacji - Ale mam jedno pytanie - czy masz siostrę?
- Od dawna podejrzewałam, że pani Ameiko pochodzi ze szlacheckiego rodu. - zapewniła Hotarubi. - Skoro wybieracie się do Minaki to przyda się więcej osób, które stamtąd pochodzą jak ja. Choćby dlatego pójdę z wami - przyłożyła rękę do piersi.
Jakkolwiek powrót do ojczyzny jej się nie uśmiechał, to podejrzewała, że co jak co za panią Ameiko pójdzie większość drużyny. Ktoś powinien im pomóc. Zwłaszcza Arabelli przy jej pobudkach do czynienia szlachetnych czynów.
Arabel gdy tylko zobaczyła, że Ameiko jest zdrowa pobiegła i chciała ją wyściskać, ale z biegu nagle przeszła na przyklęknięcie na jedno kolano. Wyciągnęła miecz rękojeścią do kobiety
- Lady Ameiko, proszę o przyjęcie mnie na twoją dozgonną służbę!
- Tym sposobem dorobiłam się osobistego rycerza…Oj Arabel co ja z tobą pocznę… - zaśmiała się Ameiko po czym pomogła wstać paladyn po czym zwróciła się do reszty.
- Co tylko uznasz za stosowne. - rzekła paladyni nie zauważając jak to brzmiało.
- Dziękuję za zaufanie, zrozumiałabym gdybyście zdecydowali się tu pozostać co do pytania o siostrę… to skomplikowane. Kobieta z wizji to Amaya Kaijitsu z Westcrown mamy wspólnego ojca… spotkałam ją tylko dwa razy. Dlatego możecie się domyślić, że nasze relacje są dość specyficzne. Chociaż po pogrzebie ojca utrzymywaliśmy kontakt listowny. Właściwie wspominała, że chce odwiedzić rodzinne włości w Magnimarze chociaż ostatniego czasu kontakt się urwał. Dziwne, że pojawiła się w wizji. Choć teoretycznie biorąc pod uwagę, że mamy wspólnego ojca, to teoretycznie jest druga w kolejce do tronu. Nawet jeśli nie z prawego łoża. Chyba powinnam się z nią skontaktować w bardziej bezpośredni sposób… zastanawiam się czy i ona otrzymała jakieś widzenie skoro wszyscy ją widzieliśmy w wizji.
- Jak rozumiem zawsze miałyście dobre relacje…? - spytał nieśmiało Kenji. Wolał się upewnić.
- Trudno powiedzieć czy można mieć dobrą relację z siostrą którą spotkałam dwa razy i o której istnieniu dowiedziałam się po śmierci ojca… próbujemy się dogadać. - odparła Ameiko wzruszając ramionami.
- Z tego co wiem chował ją w rodowej posiadłości w Magnimarze w tajemnicy przed resztą rodziny po jego śmierci przyjęła nazwisko i wyniosła się do Westcrown w Cheliax potem spotkałyśmy się jeszcze raz i próbowałyśmy utrzymać kontakt. Tak jak mówiłam wspominała coś o wizycie, ale potem nie otrzymałam żadnych listów, więc coś się stało lub po prostu straż graniczna Cheliax zaczęła bardziej interesować się cudza korespondencją.
- Wasza nawyższość, ma przysięga rozciąga się również na wyniesioną rodzinę waszej najwyższości.
- Tak to już jest, gdy rodzina powstaje z obowiązków i polityki, a nie z miłości, czy szacunku. Coś o tym wiem… - Hotarubi zmarszczyła brwi, gdy pomyślała o swoim dzieciństwie. - Słyszała o rodzicach, którzy zapewniali swojemu potomstwu Bardzo Traumatyczne przeżycia. Zawsze sobie powtarzałam, że mogłam mieć gorzej. Że przynajmniej otrzymałam korzystną edukację i szkolenia. Ale… Ojca nie znam, a matka nie należała do czułych… Nie wyróżniała mnie spośród innych dzieci z klanu. Może fakt, że urodziłam się z ogonem miał coś do rzeczy, a może od początku miałam być po prostu ogniwem do ciągłości rodu?
Cóż jeśli ruszę z wami Pani Ameiko może będę mieć okazję o to zapytać? Jeśli nie, to trudno, ale ja za wami o Pani idę. Przyda się ktoś więcej z Mikan.

Arabel popatrzyła na Rubi skonsternowana. Nie myślała, że jej najlepsza przyjaciółka mogła mieć kłopoty z rodziną. Porozmawia z nią o tym!

- Oj Arabel... - Ameiko mogła tylko przewrócić oczami gdy paladyn zaczęła ją tytułować “najwyższością”.
- Tak czy inaczej naszym następnym celem podróży powinien być Kalsgard który w pewnym sensie jest handlową stolicą na Ziemiach Królów Linnormów. Sandru już tam bywał więc nie powinno być problemu z dotarciem na miejsce. Więcej problemów będziemy mieli z dotarciem do Tian Xia. Większość handlu odbywa się drogą morską, a sezon na przeprawy przez Koronę Świata już się zakończył. Choć o tym byśmy musieli porozmawiać już z samym Sandru. Chociaż opowiadał, że niektóre karawany podróżują poza sezonem, więc może zna jakichś przewodników którzy by nam z tym pomogli? Wpierw powinniśmy skupić się na odnalezieniu Flynna Snaevalda i odzyskaniu Suishen, zakładając, że po tych wszystkich latach wciąż jest w jego posiadaniu lub wciąż żyje… Dopiero wtedy będziemy mogli planować dalszą podróż.
-Z Tobą wszędzie Ameiko.- Kenji znów potwierdził swoje oddanie przyjaciółce.
- Służba Waszej Miłości będzie sensem mej egzystencji. Od tej pary zobowiązuje się zgadywać wszystkie wasze - o moja niebiańskość - rozkazy nawet te niewypowiedziane i niepomyślane. Będę strzec Waszej Doskonałości w absolutnie każdym momencie egzystencji, a każdy, komu choćby przyjdzie na myśl nieokazanie odpowiednio absolutnego respektu o żywa bogini krocząca po tym padole łez zostanie ukarany z totalną i bezwzględną surowością!
- Ten Flynn Snaevalda brzmi jak dobry trop. Wiadomo cokolwiek o jego miejscu pobytu? - spytała kunoichi.
- Naprawdę wolała bym gdybyś nie tytułowała mnie cały czas jej wysokością… - Ameiko wróciła się do Arabel, tego że zaczynało być to męczące i lekko irytujące wolała na głos nie mówić.
- Co do kupca to wiem z wizji tyle co wy czyli to że powinniśmy go szukać w Kalsgardzie, jeśli był znanym kupcem to zapewne wpadniemy na jakiś trop.
- Ależ ja mogą tytułować was waszą wspaniałością, doskonałością, najlepszejszością arcydobrością, muzykosferością, co tylko zapragniesz nadcesarskość. Gdzie jest ten Karlsgard? jak dużą a armię o monarchności moja? Życzysz sobie te miasto spalone, złupione czy podbite. - oczy beli się świeciły.
- To jak sobie życzycie, żeby was tytułować Pani Ameiko? - spytała Hotarubi. Uznała, że po za potrzebną grzecznością lepiej nie zarzucać współrodaczki uprzejmościami. Bo skoro sobie tego nie życzy. Tylko ją przytłoczy, a tytuł “Pani Ameiko” chyba wystarczy? - Jak daleko stąd do Kalsgardu?
Kenji chrząknął wymownie, a następnie przewrócił oczami, słuchając Belli.
-”Bogowie, co z nią jest nie tak?” spytał sam siebie w myślach, nie pierwszy i zapewne nie ostatni raz.
-Dajcie mi moment, Arabel chodź no tutaj… - Ameiko rzekła zmęczonym głosem gestykulując w kierunku paladyn, gdy tylko ta się przychyliła została pacnięta w czoło przez minkankę.
- Nikt niczego nie będzie palił i jaka armia ? Ochłoń trochę bo zaczynam się martwić zwłaszcza że jak pamiętam jesteś paladynem więc zachowuj się odpowiednio. Jak tak bardzo chcesz być moim rycerzem to powinnaś mnie odpowiednio reprezentować. Przeszło ci już ? - wyszeptała po czym zakasłała i zwróciła się do reszty.
- Jak dobrze się orientuję z Brinewall do Kalskardu jest kawał drogi i jak byśmy wyruszyli teraz to dotarcie tam zajęło by około dwóch tygodni, Sandru zapewne nie będzie trudno namówić ale będzie zapewne chciał odpowiednio zaopatrzyć karawanę. Sama też muszę załatwić kwestię rodzinnego majątku, huty szkła no i Rdzawego Smoka by przekazać to w odpowiednie zaufane ręce. Więc rozsądnie byłoby wpierw powrócić do Sandpoint zwłaszcza że zgaduję że wy też macie jeszcze własne sprawy w okolicy lub przynajmniej chcecie się pożegnać z bliskimi lub poinformować kogoś o tej wyprawie zamiast znikać z powierzchni ziemi bez słowa.
- Przepraszam wasza… Ameiko Po prostu… Zawsze byłaś ozdobą Sandpoint. Chyba po prostu zawsze wszyscy czuliśmy, że jesteś cesarzową.
- Ja osobiście wolałbym wyruszyć tak szybko jak się tylko da, ale oczywiście jestem w stanie poczekać na resztę. I fakt, jeśli mamy wyruszać na inny kontynent to powinniśmy się przygotować i załatwić wszystkie nasze sprawy. - wyznał Kenji.
- Nie pozostawiłam niczego specjalnie ważnego w Sandpoint. Jak dla mnie możemy wyruszyć jak tylko zrobimy zapasy. - oświadczyła Hotarubi z ręką na piersi. Potem zwróciła się do paladynki: - Myślę, że pochodzenie pani Ameiko da się rozwiązać po drodze. Czy raczej w tej chwili nic w tej sprawie nie zrobimy.
- Nie wybiegajcie tak bardzo w przyszłość jeszcze muszę rozmówić się z Sandru raczej nie wszyscy w jego karawanie mogą się pisać na taką wyprawę. Poza tym musicie mi jeszcze opowiedzieć co się działo od chwili gdy straciłam przytomność chyba nie myśleliście że wam odpuszczę tą opowieść. - bardka uśmiechnęła się na myśl o przygodach jakie mieli i jakie wkrótce ich czekają.

Ameiko z zainteresowaniem wysłuchała ich relacji z wyprawy do nie do końca opuszczonego zamku i starciu z obłąkanym samozwańczym władcą którego arogancja doprowadziła do zguby i zdrady przez uskrzydloną kochankę. Ten ostatni kawałek zainteresował bardkę która zaczęła coś notować mamrocząc pod nosem że mogłaby być z tego dobra pieśń lub sztuka. Wysłuchała też relacji z ostatniej wyprawy gdzie starli się z ukrytym demonicznym pomiotem w podziemiach zamku i w końcu odkryli przyczynę ataku który doprowadził do zguby osady oraz jej dziadka. Ameiko nie umknęła ironia tego że nieprzyjaciel zaatakował z drugiego kontynentu tylko by nie odnaleźć pieczęci ukrytej tuż pod ich nosem a na dodatek zawieść w zniszczeniu jej rodu.

Tak jak Ameiko przypuszczała Sandru wcale nie opierał się gdy przedstawiła mu propozycję wyprawy choć zapewne sama musiała być zaskoczona tym z jakim entuzjazmem przyjął ten pomysł. Varisianin zaczął już snuć wizję tego jaki prestiż mógłby zyskać gdy ta wyprawa osiągnie sukces, mogłoby to oznaczać powstanie nowego szlaku handlowego z odległymi krainami gdzie obecnie dominował jedynie handel drogą morską. Koya także wydawała się nagle odmłodnieć o co najmniej dziesięć lat fizycznie i dwadzieścia duchowo. Stwierdziła że chciała odbyć ostatnią podróż nim przyjdzie stanąć jej po śmierci przed obliczem patronki wędrowców ale fakt że nadarzyła się jej taka okazja musiała chyba być błogosławieństwem od samej Desny. Shalelu do całej propozycji podeszła z charakterystycznym dla siebie dystansem choć wspomniała że słyszała o plemionach śnieżnych elfów nieustannie przemierzających tereny Korony Świata i z chęcią spotkałaby się ze swymi pobratymcami, napomknęła też o fantastycznych historiach jakoby w samym Tian Xia miało istnieć niezależne królestwo elfów o kulturze i zwyczajach zupełnie odmiennych od ich Avistańskich kuzynów.

Niestety nie wszyscy byli tak entuzjastyczni wobec wizji wyprawy w dalekie strony. Kilku pracowników Sandru miało tutaj swoje rodziny i sprawy których nie mogli ot tak pozostawić. Także Lajos ku zaskoczeniu niektórych zdecydował się pozostać wspominając że mogą do odstawić przy Riddleporcie gdzie chętnie wesprze lokalną kaplicę, no i miasto tak specyficzne może miej mieć problemów z obecnością harpii. Sama Zaiobe była dość zamyślona i dużo czasu spędzała z Lajosem i Koyą prowadząc debaty teologiczne i ku zaskoczeniu obojga harpia była dość otwarta na nowe idee być może też doznała jakiegoś objawienia w podziemiach zamku gdy odkryli pieczęć.

Arija nie wykazywała entuzjazmu na daleką wyprawę w obce strony by w końcu stwierdzić że zamierza oddzielić się od karawany w okolicach Zatoki Roderica gdzie będzie mogła łatwo znaleźć statek zmierzający do do Magnimaru.

Następny dzień po triumfalnym powrocie zszedł na zwijaniu obozowiska oraz przygotowaniach do drogi, Koya i Lajos zajęci byli przygotowywaniem do re-konsekracji zamkowej kaplicy i oczyszczeniu okolicy z plugawych śladów bytowania pomiotu Pazuzu. Gdy wrócili towarzyszyła im Spivey która była zachwycona spotkaniem innej kapłanki Desny i chętnie pomogła im w ich sprawunkach przy okazji stwierdzając że po tym jak zamek został oczyszczony jej obecność tutaj i stanie na straży cmentarza było raczej bezcelowe. Koya chętnie zaproponowała jej miejsce w karawanie nie pozostawiając reszcie zbyt wiele do powiedzenia w tej kwestii.

W tym samym czasie Hotarubi mogła spokojnie rozpracować zamki dwóch kufrów wyniesionych z ukrytego skarbca gdzie odnaleźli pieczęć rodową. Po kilkunastu minutach metodycznej pracy udało się jej otworzyć kufry odkrywając dawno zapomniane skarby. Oczywiście inni też byli zainteresowani ich zawartością więc całe otwarcie przerodziło się w niewielką uroczystość.

Pierwszym godnym uwagi skarbem była pełna zbroja płytowa przyozdobiona złoto-szkarłatnymi zdobieniami przedstawiającymi symbolikę związaną z kultem Sarenrae. Obok pancerza spoczywał też ozdobny tabard zapewne stanowiący komplet do pancerza. Sama zbroja nie nosiła wyraźnych śladów używania lub udziału w bitwie, być może miała pełnić funkcję ceremonialną lub też poprzedni właściciel nie miał okazji nosić go w bitwie. Dokładniejsze oględziny mogły sugerować to drugie jako że rynsztunek był zaklęty magią ochronną a ponadto adekwatnie do nauk Jutrzenki noszący mógł magicznie rozświetlić okolicę rzucając światło z samego pancerza lub dotkniętego przezeń przedmiotu, magia pozwalała też uchronić konającego przed śmiercią jeśli takie było życzenie noszącego. Ciekawy był też fakt że pancerz był w dokładnym rozmiarze Arabel o czym się mogła przekonać po przymierzeniu, pasował na nią jak ulał.

Hotarubi zwróciła uwagę na jedwabne zawiniątko wewnątrz którego znalazła ozdobny krótki łuk wykonany z czarnego drewna. Cięciwa zdawała się być wykonana z czystego srebra jednak nie był to metal. Gdy wzięła go do ręki wokoło rozległ się złowieszczy chichot któremu towarzyszyły niewielkie świetliste kule, które równie szybko zniknęły. Po ostrożnych oględzinach mogli stwierdzić, że nie była to jakaś klątwa lecz zaklęcia zawarte w łuku poza uczynieniem go bardziej śmiercionośną bronią pozwalały na życzenie emitować różne odgłosy oraz przywoływać kilka tańczących świateł podobnych do ogników. Ponadto te kuglarskie sztuczki mogły być wplecione w wystrzeloną z łuku strzałę, najprawdopodobniej ktoś stworzył ten oręż z myślą o dywersji lub miał też wybitnie spaczone poczucie humoru i wykorzystywał łuk do straszenia wędrowców imitując stado błędnych ogników w towarzystwie niepokojących odgłosów.
- Po ostatnich wydarzeniach stwierdziłam, że przydałby mi się łuk. Znalezienie zwykłego byłoby wystarczająco łaskawym gestem od bogów, ale zaczarowany to dopiero. - stwierdziła po oględzinach broni.- Znajdę dla jego broni dodatkowe zastosowanie w dywersji godnej wojowników cienia. - zapowiedziała.

Drugi kufer również zawierał kolekcję magicznych przedmiotów oraz klejnotów. Kenji zainteresował się kolekcją ładnie oprawionych zwojów które emitowały specyficzną magią, zawartość szczegółowo opisywała parę zaklęć z dziedziny iluzji oraz zauroczeń i jak dobrze rozumiał funkcjonowały one podobnie do magicznych grymuarów. Po długim i dokładnym studiowaniu oraz stosowaniu się do zalecanych ćwiczeń ktoś z wrodzoną magią mógł przyswoić sobie wiedzę na temat czarów tak jak czynią to czarodzieje akademiccy. Oczywiście tak jak w przypadku grymuarów proces ten pochłaniał wplecione w zwoje magię zmieniając ję w kolekcję ciekawych lecz nie magicznych traktatów o magii. W drodze powrotnej i okresie przygotowań powinien mieć dość czasu na dokładne przestudiowanie interesujących go fragmentów...
Arija też znalazła coś dla siebie. Zgarnęła ładnie podszyte srebrną nicią rękawice i parę świecidełek. Lajos wybrał dla siebie ozdobny kufel na piwo oraz ładny naszyjnik ze szmaragdem, który wkrótce zapewne znajdzie nową właścicielkę.


Droga powrotna minęła w spokoju dzięki czemu udawało im się utrzymać odpowiednie tempo podróży i zgodnie z planem dotarli do Riddleportu gdzie pożegnali się z Lajosem oraz Zaiobe w przebraniu. Jednak wracając do obozowiska natknęli się na zdenerwowanego Sandru.
- Dlatego omijam to miasto, zbliżysz się z karawaną i już ktoś się zacznie interesować za bardzo. - tutaj spojrzał w stronę niewielkiego zagajnika gdzie po wysileniu wzroku dostrzegli sylwetkę zakapturzonego jeźdźca. - Już chyba od godziny nas obserwuje, prawdopodobnie czatuje dla któregoś z gangów więc możemy spodziewać się kł…
Przerwał gdy zauważył ruch, jeździec zaczął się zbliżać do karawany tylko by w pewnym momencie się zatrzymać i zsiąść z konia. Podchodząc pieszo postać odsłoniła kaptur ukazując prawie, że znajome im oblicze na widok którego Ameiko rozdziawiła usta.


- Amaya ?!
- Witaj siostro, najwyraźniej nie mogłam sobie wybrać lepszego momentu na wizytę.
- To nie tak że się nie cieszę na twój widok ale skąd się tutaj wzięłaś ? - Ameiko doszła do siebie by w końcu zadać nurtujące ją pytanie.
- Przeczuwałam, że jak na was poczekam to w końcu was spotkam na szlaku w tych okolicach, w Sandpoint powiedzieli mi że wyruszyłaś na wyprawę wpierw miałam zamiar poczekać na twój powrót, ale coś mnie ruszyło by ruszyć za tobą. Z tego co słyszałam mieliście ciekawą podróż, Wilcze Ucho to taka przyjazna osada… Niestety mieli problem z gangiem “przemytników” którym zamarzyło się przejęcie kontroli poprzez zamach na starszyznę. Na szczęście nie udany. Zapewne wcale nie miało to związku z tym że przez parę dni moim śladem podążała para nieciekawych typów lub wyciem w nocy. Wpierw chciałam zatrzymać się w Zatoce Roderica, ale też zdecydowałam się poczekać na granicy “cywilizowanej varisi” jak niektórzy mawiają o Riddleporcie. Osobliwe miasto dość niebezpieczne, kontrolowane przez gangi. Wiedzieliście, że jest cała dzielnica kontrolowana przez gang o którym krążą plotki że wszyscy jego członkowie są szczurołakami ? Jakoś po wizycie w tym rejonie już nie widziałam tej podejrzanej parki która tylko przypadkiem za mną podążała.
Arabel była skonsternowana. Ta zbroja… Pamiętała swoje wizje gdy umierała, więc ta zbroja i jej moc… Co bogowie planowali?
A potem spotkała siostrę Ameiko…
“Dwie Ameiko. Dwie Ameiko. Dwie Amieko… Dwimieko duamiko.” - odbijało się ehem w jej głowie.
W końcu zamknęła usta i uśmiechnęła się i podeszła do Amayę i uścisnęła ją z całej siły.
- To cudownie poznać siostrę Ameiko. Jest jedną z moich najdroższych przyjaciółek I wiesz, byliśmy w waszej starej siedzibie i tam okazało się, że Ameiko jest cesarzową Minkan i jedziemy odzyskać jej tron. - puściła ją - Idziesz z nami?
Hotarubi zlustrowała zazdrośnie zbroję Amayi. Przydałaby się jej taka. Chyba i Arabeli podobała się- trudno było kunoichi ocenić- czy bardziej zbroja, czy posiadaczka. Dlatego pragnienie zdobycia nowej zbroi wzrosło u Hotarubi. Przykryła dłonią usta, gdy usłyszała wypowiedź paladynki. Jej przyjaciółka widocznie nie brała pod uwagę, że odnalezione rodzeństwo Pani Ameiko równe jest kolejnemu pretendentowi o tron. Przesadna poufałość względem potencjalnego rywala była według niej niewskazana.
Po lekkim skłonie uśmiechnęła się jednak uprzejmie do przybyłej:
- Miło mi poznać Panią Amayę. Również towarzyszę Dostojnej Ameiko. Możecie mi mówić Hotarubi.
-Witam. Kenji Yoshida, zaklinacz. - przywitał się prosto, nie wiedząc jeszcze co sądzić o siostrze Ameiko. Musiałby poświęcić na rozgryzienie jej osobowości trochę czasu, ale póki co wydawała się być miłą osobą.
Amaya mogła jedynie krótko jęknąć gdy znalazła się się w żelaznym uścisku Arabel, lecz z ulgą złapała powietrze gdy była już wolna.
- Amaya Kaijitsu z Westcrown, skromna wydmuchiwaczka szkła. - przedstawiła się gdy już zebrała się w sobie po mocnym powitaniu przez paladyn.
- No patrząc na ciebie to biznes musi być bardziej opłacalny niż prowadzenie karczmy. - Ameiko sarkastycznie odparła mierząc wzrokiem siostrę i jej rynsztunek. Ta przez chwilę milczała po czym uśmiechając się odparła.
- Tak, bycie posłuszną obywatelką korony mogło działać w Westcrown, ale w tych stronach raczej mało kto mnie zna, a wyglądanie na bezbronnego podróżnika raczej by się nie sprawdziło. Powiedzmy, że moje poglądy i działania nie spodobały się paru osobom w Cheliax. Raczej nie powiązali osoby skromnej wydmuchiwaczki szkła z pewnymi wydarzeniami. Jednak na wszelki wypadek i dla bezpieczeństwa innych zdecydowałam się przyśpieszyć moje odwiedziny, może i lepiej? Przynajmniej nie miałam wymówek, by bardziej to odwlekać, naprawdę chciałam cię zobaczyć.
Ameiko bez słowa zbliżyła się do siostry po czym uściskała ją serdecznie mówiąc.
- Dobrze cię widzieć. - Amaya odwzajemniła uścisk choć patrząc na siostry można było odnieść wrażenie że uścisk był trochę niezręczny a obie kobiety trochę zagubione w tej sytuacji.
-To co to było mówione o cesarzowej i wyprawie do Minkan ?
-Umm…
-Ciekawe czy to ma związek z tym dziwnym snem, a raczej wizją którą miałam kilka dni temu.
- Tak właściwie to nawet dobrze że przyjechałaś. Łatwiej będzie to wszystko wytłumaczyć no i nie będę musiała wysyłać listu z wyjaśnieniami po których uznałabyś mnie za obłąkaną. - odpowiedziała Ameiko zapraszając ją gestem dłoni w kierunku karawany.
- Rzeczywiście jak by nie patrzeć niezwykły zbieg okoliczności… W sumie przez całą drogę zastanawiałam się co mogło cię skłonić do tak nagłej wyprawy.

Amaya została przedstawiona reszcie karawany po czym obie siostry odbyły długą rozmowę o rodzinnych tajemnicach i dziedzictwie. Amaya odwdzięczyła się opowieścią, że swojej podróży ich śladem oraz opisem swojej wizji, która była prawie identyczna poza ostatnim elementem gdzie z jej perspektywy to Ameiko była postacią w lustrze przy tronie. Jak sama stwierdziła przyjechała z rodzinną wizytą, a po ostatnich wydarzeniach nie śpieszyło się jej z powrotem do Cheliax. Ani nie miała zobowiązań, które by ją tutaj trzymały tak więc zgodziła się na wyprawę śladami rodzinnych tajemnic.

Droga powrotna przebiegała bez większych nieprzyjemności, czy niespodzianek. W Zatoce Roderica pożegnali się z Ariją, która zamierzała tutaj znaleźć sobie nowe zajęcie. Po dotarciu do Sandpoint Ameiko zajęła się sprawami związanymi z jej majątkiem, parę razy zażartowała, że czuła się jakby spisywała własny testament. Rdzawy Smok miał przejść w ręce Bethany Corwin zaufanej przyjaciółki i pracownicy Ameiko która w sumie była przekonana, że to tylko tymczasowe rozwiązanie i do czasu jej powrotu “przechowa” dla niej interes. Rodzinna huta szkła oryginalnie miała przejść w ręce Amayi jednak ta swoją niespodziewaną wizytą i dołączeniem do wyprawy pokrzyżowała te plany. Sama zasugerowała też siostrze by nie rozpędzała się z przekazywaniem rodzinnych włości i majątku zakładając, że wszystko dobrze się skończy jedna z nich zapewne wróci w te strony. Jej rozwiązanie zakładało przekazanie tymczasowe przekazanie majątku w ręce miasta oraz pracowników zakładu tak by nie pozbawiać nikogo pracy, a w przypadku braku życia z ich strony w okresie kilku najbliższych lat przejąć nad nim pełna kontrolę.
W tym samy czasie gdy siostry zajmowały się kwestiami prawno-majątkowymi, Sandru skupił swoją energię na organizowaniu swojej karawany znajdowaniu nowych osób. Takich które byłyby zainteresowane taką wyprawą poza głównym sezonem. Na tym polu udało mu się odnieść niemały sukces kilku kupców z Magnimaru, a także osób prywatnych z Loży Poszukiwaczy było zainteresowanych sponsorowaniem karawany. W końcu dowiedzenie, że podróż szlakiem lądowym była też możliwa i opłacalna poza głównym sezonem było opłacalną inwestycją.

Wkrótce wszystko było gotowe i ponownie ruszyli znajomym już szlakiem w okolice Brinewall. Potem jeszcze dalej ku Ziemiom Królów Linnorm gdzie czekały na nich kolejne przygody i niebezpieczeństwa oraz tajemnice…

kONIEC ROZDZIAŁU I
 

Ostatnio edytowane przez Rodryg : 05-10-2019 o 19:57.
Rodryg jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 16:22.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172