Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - DnD > Archiwum sesji z działu DnD
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu DnD Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie DnD (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 15-09-2014, 23:03   #1
 
ObywatelGranit's Avatar
 
Reputacja: 1 ObywatelGranit jest jak niezastąpione światło przewodnieObywatelGranit jest jak niezastąpione światło przewodnieObywatelGranit jest jak niezastąpione światło przewodnieObywatelGranit jest jak niezastąpione światło przewodnieObywatelGranit jest jak niezastąpione światło przewodnieObywatelGranit jest jak niezastąpione światło przewodnieObywatelGranit jest jak niezastąpione światło przewodnieObywatelGranit jest jak niezastąpione światło przewodnieObywatelGranit jest jak niezastąpione światło przewodnieObywatelGranit jest jak niezastąpione światło przewodnieObywatelGranit jest jak niezastąpione światło przewodnie
[D&D 3.5 FR] Płatne od ogona

Płatne od ogona


Na szlaku wiodącym do Przesieki, rzeka Neverwinter była waszym jedynym towarzyszem. Konia z rzędem temu, kto znalazłby bardziej kojącą scenerię na całej Północy.



W lustro wartko płynącej wody zaglądały dęby, cienioczuby i jesiony, stanowiące forpocztę słynnego Lasu Neverwinter. W powietrzu toczyła się prawdziwa bitwa między rojami owadów, a leśnym ptactwem, które uwijało się jak w ukropie by wykarmić głośne pisklaki. Co jakiś czas stada węgorzy przemykały tuż pod powierzchnią wody, prężąc swoje czarne brzuchy. Wiosna przyszła do Krain wraz z całym dobrodziejstwem inwentarza.

No właśnie...

Droga, chociaż niezbyt skomplikowana ("w górę rzeki, aż poczujecie smród niemytego kmiota" - jak dowiedzieliście się na rynku Neverwinter od pewnego niedogolonego jegomościa), to czasy swojej świetności miała dawno za sobą. Co gorsza, po ostatnich ulewach, całkowicie rozmiękła, zamieniając się w błotne koryto. Na niektórych odcinkach było tak źle, że Fili musiał schodzić ze swojego dzielnego kuca i maszerować na własnych nogach. Reszcie drużyny nie doskwierały podobne dylematy - nikt poza krasnoludem nie posiadał wierzchowca. Na wasze pocieszenie pozostawał fakt, iż lada moment waszym oczom miał ukazać się cel podróży. Wypadałoby zjeść coś lepszego niż suchary i suche mięso (ewentualnie bulionu z suchego mięsa z wkruszonymi doń sucharami). Nie wspominając już o dachu nad głową, balii z gorącą wodą i paru innych luksusach.


Gdy zaczęliście tracić nadzieję na możliwość doczyszczenia waszych butów, monotonię marszruty przerwał śpiew drozda. Ptaszek sfrunął z pobliskiej gałęzi i odśpiewał serenadę na ramieniu Filiego. Ten właściwie nic niewnoszący gest w jakiś sposób obudził w was motywację. Przyspieszyliście, ignorując zmęczenie i znużenie. W końcu, za załomem rzeki, dostrzegliście rozległą polanę, z licznymi zabudowaniami.

Chałupy gromadziły się wzdłuż brzegu rzeki, a także wokół szlaku, który zapętlał się w pobliżu centrum wsi. Teren, po którym się przemieszczaliście był niemal całkowicie płaski, co utrudniało szerszy ogląd. Z tego co zdołaliście dojrzeć, większość budynków zbudowano z bali - część z nich pokryto strzechą, a część gontem. Tylko największe z nich miały kamienną podmurówkę. Ściany domostw niedawno bielono, a z większości kominów (a raczej otworów w dachach) unosił się siwy dym - jak to w porze obiadowej. Zabudowania rozciągały się także w kierunku północno-zachodnim oraz północno-wschodnim (wzdłuż rzeki), niczym dwa ramiona sięgające w stronę Lasu Neverwinter. Po drugiej stronie wody, dostrzegliście zaledwie zarysy jakiś zabudowań, skryte w cieniu starych drzew.

Oczywiście poza nieprzebytą ścianą lasu.

Uświadomiliście sobie, że każdy skrawek tej miejscowości został wydarty naturze za pomocą siekier, radeł i niezmierzonej ludzkiej pracy. Wkrótce też waszym oczom ukazali się pierwsi mieszkańcy.

Gromadka dzieci wybiegła zza winkla, niemal na was wpadając. Czterech chłopaków i trzy dziewczęta, chociaż z powodu warstwy brudu znajdującego się na ich buziach ciężko było to jednoznacznie stwierdzić.
- Oojaaciee!!! Poszukiwacze przygód! - krzyknął z zachwytem jeden z chłopaków, z burzą kasztanowych loków i zadartym nosem.
- Czy pokażą nam czary, Pol? - zapytała najdrobniejsza osóbka - dziewczynka, wnosząc po długich, złotych włosach.


- Cicho głupia! - syknęła jej nieco starsza koleżanka, o kruczo-czarnych włosach spiętych w chaotyczne kitki: - Babcia Ora mówiła, że lepiej nie wypytywać o takie rzeczy obcych, bo jeszcze zamienią cię w ropuchę!
Jeden z odważniejszych dzieciaków wyściubił nos i wbił spojrzenie wielkich, zielonych oczu w dłuższy z mieczy Draudgina:
- Proszę pana, a czy to prawdziwy miecz? - zapytał z drżeniem w głosie.

Przez okno pobliskiej chałupy wychyliła się młoda dziewczyna - na oko szesnastoletnia... może nawet osiemnastoletnia. Mrużąc oczy przed słońcem, spojrzała na was z zaciekawieniem. Podobnie mężczyzna rąbiący nieopodal drwa przerwał swoją pracę. Otarł pot z czoła, oparł siekierę o ziemię i krótko gwizdnął.
 
ObywatelGranit jest offline  
Stary 16-09-2014, 14:47   #2
 
Cedryk's Avatar
 
Reputacja: 1 Cedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputację
W czasie kilkumiesięcznego odpoczynku w Neverwiter Fili Hammerhaed zajmował się tym czym krasnoludy lubią się zajmować, tym w czym czują się najlepsze. Kuciem , kuciem i jeszcze raz kuciem. W międzyczasie zaś ćwiczył swoje umiejętności, uprzednio tylko opanowane na poziomie nowicjusza. Tak oddawanie czci Moradinowi trwa długo, wszak najlepszą dla niego ofiarą jest praca przy kowadle. Wstyd też ogarniał Filiego, że do tej pory musiał używać pancerzy i broni nie przez siebie wytworzonych. Tedy większość czasu nie spędzonego na nauce i w karczmie z nowo poznanymi towarzyszami, spędzał przed kowadłem.

Wszystko co dobre szybko się kończy, także pieniądze Filiego pomimo wdzięczności członka gildii szybko się kończyły. Nie tylko on cierpiał na tą przypadłość. Obwieszczanie z nagrodą , aż dziesięć sztuk złota za ogon kobolda zwróciło uwagę całej drużyny. Nagroda była zacna, tak około pięć razy wyższa od zwykłej, więc Fili przez skórę wyczuwał w niej jakiś haczyk. Jego obawy potęgowały narzekania Ptaszki, drozda będącego jego towarzyszem, jak by to co poniektórzy magowie stwierdzili chowańcem.
Fili cóż wyglądał jak młody krasnolud, czterdzieści sześć lat to żaden wiek dla krasnoluda, młodzik według miary ich rasy, ale to ocenić mógł tylko inny krasnolud. Bardzo wysoki, jak na krasnoluda, miał ponad sto trzydzieści centymetrów wzrostu, szczupły jak na krasnoluda, ważył ledwo siedemdziesiąt kilogramów. Rudowłosy włosy miał krótko przycięte, za to brodę gęstą, zadbaną, zaplecioną w dwa warkoczyki na których końcach skrzyły się posrebrzane zapinki.

Podróż był uciążliwa chociaż Fili zadbał jak najlepiej o wszelkie wygody i możliwość odprawiania rytuałów i modłów. Na kucu w sakwach woził nawet świerczynowy ołtarz podróżny, w którym, niczym w skrzyni, mieściły się wszystkie potrzebne do odprawiania mszy przedmioty. W czasie odprawiania rytuałów zawsze starła się albo naprawiać osprzęt towarzyszy albo jeśli nie miał on nic do naprawy, pracował nad arcymistrzowskim długim mieczem.

W końcu byli blisko. Ptaszka jak zwykle widząc nowe miejsce dała znać w sobie złośliwy sposób, odciwierkała serenadę. Potem jednak ptaszysko otworzyło swój dziób.
- Tak powinieneś śpiewać bardzie od siedmiu boleści. – wykrzyczała w poprawnym wspólnym.
- Dajże spokój Ptaszka, co ja jakiś niemądry elfi grajek. Jestem oratorem ponad elfie wydzieranie, które nazywają oni śpiewem.
- Orator srator , tylko gada i na bębenku przygrywa jak jaki wiejski grajek.
- Oj dam ci ziarno popamiętasz mnie ty niewdzięcznico, będzie smakowało jak ziemia za te oszczerstwa.


W końcu dotarli do wioski gdzie opadła ich grupka dzieci.
- Sztuczek się wam huncwoty zachciało? – zakrzyknął Fili, uśmiechając się pod gęstą brodą.
- To i dobrze wyczułyście jestem magiem, wielkim magiem Ptaszka mi świadkiem.
- Bardem a nie magiem wszeteczny krasnoludzie.

Odezwał się drozd przysiadając na ramieniu krasnoluda, co wywołało okrzyki wśród zgromadzonej dzieciarni.
- Mag, ma gadającego ptaka.
- Rozumnego wy małe głupole.
– odezwała się Ptaszka wyniośle.
- Tak, który z was huncwoty chce popróbować chleba, co to smak ma jak tort?
- A co to jest tort?
- odezwała się najmłodsza z dziewczynek.
- Tort to tort, takie ciasto ze słodkościami. Coś jak placek z jagodami. – dodał Fili gdy zrozumiał, iż w tej wiosce raczej tortów się nie robi.

Potem wyciągnął chleb. Jego palce szybko wybiły melodię a usta wymówiły śpiewnie zaklęcie. Po czym odkroił kawałek chleb i zaczął się rozkoszować smakiem tortu.

- Najlepszy jaki jadłem.
- To chleb.
– zawołała najstarsza z dziewczynek.
- Na pewno? No to sama spróbuj makolągwo jedna.

Dzieciarnia rzuciła się na dzielony przez Filiego chleb, który dzięki prostej sztuce miał faktycznie smak najlepszego tortu jaki Fili jadł w swoim życiu.
 
__________________
Choć kroczę doliną Śmierci, Zła się nie ulęknę.
Ktokolwiek walczy z potworami, powinien uważać, by sam nie stał się potworem.
gg 643974
Cedryk vel Dumaeg czasami z dopiskiem 1975

Ostatnio edytowane przez Cedryk : 22-09-2014 o 13:30.
Cedryk jest offline  
Stary 17-09-2014, 19:23   #3
 
Zormar's Avatar
 
Reputacja: 1 Zormar ma wspaniałą reputacjęZormar ma wspaniałą reputacjęZormar ma wspaniałą reputacjęZormar ma wspaniałą reputacjęZormar ma wspaniałą reputacjęZormar ma wspaniałą reputacjęZormar ma wspaniałą reputacjęZormar ma wspaniałą reputacjęZormar ma wspaniałą reputacjęZormar ma wspaniałą reputacjęZormar ma wspaniałą reputację
~Wiosna...~ stwierdził Rardas z pewną dozą smutku, a następnie cicho westchnął. Już kilka dni minęło od momentu, gdy opuścili Neverwinter. Zewsząd dochodził świergot ptaków, a wokoło wprost było czuć budzącą się naturę. Mimo tego piękna na jego twarzy nie zagościł uśmiech. Po chwili zaczął wpatrywać się w pełznące po błękicie nieba chmury i westchnął po raz kolejny...

Mężczyzna odziany był w ciemnoczerwoną koszulę oraz czarne długie spodnie, które częściowo skrywały ciemne, skórzane buty. Samą koszulę można było dostrzec dopiero z bliższej odległości, gdyż na nią Rardas wdzianą miał porządną skórznie, która charakteryzowała się wysokim stopniem wykonania jak i ciemniejszą barwą. Sprawiało to wrażenie, że jego sylwetka -średnia i dość szczupła- zdawała się zlewać. Efekt ten potęgował ciemny płaszcz, którym był szczelnie okryty, a kruczoczarne włosy dodatkowo wzmacniały całość. Jego towarzysze wiedzieli, że przy pasie miał swą szablę przytroczoną ze strony lewej, a natomiast z przeciwnej w takt jego kroków kołysał się kołczan, z którego wystawał szaropióre lotki strzał. Na nrocie obok klamry trzymał się ukośnie sztylet. W lewym ręku trzymał łuk. Natomiast w drugiej swej ręce trzymał worek, w którym to zwyczajowo trzymał resztę swego skąpego ekwipunku. Rardas twarz miał pociągłą, skórę bladoszarą, a oczy ciemnoniebieskie.

Reszta drużyny spotkała go marznącego na drodze, lecz z dobroci serca pozwoliła się przyłączyć do karawany, która to ciągnęła ku miastu Neverwinter. Na nieszczęście ta została napadnięta przez bandytów, którzy to na dodatek porwali córkę jednego z kupców. Ruszyli na ratunek, wdali się w walkę, a następnie wrócili z dziewczynką do pozostałych. Rardas nie wyjaśnił do tej pory pozostałym za wiele o tym, dlaczego postanowił ruszyć wraz z nimi na odsiecz i na razie nie zamierzał.

Podczas miesięcy spędzonych w tym zacnym gronie pokazał, że jest osobą praktyczną, spokojną oraz trzeźwo myślącą. Nie należał przy tym do tych szczególnie wylewnych, czy skłonnych do rozmów. Odzywał się dość rzadko, a wtedy to też raczej zdawkowo. Pozostali często wiedzieli go pogrążonego w zadumie na sobie tylko znane tematy.
Rardas, z tego co spostrzegli, nie był przyzwyczajony do życia w luksusie. Okazywało to między innymi to, że posiłki spożywał początkowo pośpiesznie, lecz z czasem zaczął się nimi wprost delektować, choć były to najzwyklejsze kluski. Mężczyzna wstydził się swojej biesiej krwi, gdyż ciągle starał się ukrywać swój ogon. No cóż, życie kogoś takiego jak on najpewniej nie należało do sielanki. Nie ukazywał, by życie go specjalnie rozpieszczało, gdyż przez większość czasu wydawał się być smutnym, a co baczniejsi dostrzegli w jego oczach sporo bólu.

Wracając jednako do spraw obecnych, to trzymał się on na tyłach grupy. Wolał chwile samotności, gdyż dawały mu pewne specyficzne bezpieczeństwo, którego pragnął. Przesiekę dojrzeli już z większej odległości, lecz dobry kawałek drogi był jeszcze przed nimi. Rozmyta droga nie ułatwiała im podróży, co najbardziej odczuł to Fili, który musiał czasami zsiadać ze swego wiernego wierzchowca, którym był kucyk. Mimo wszystkich przeciwności wreszcie zbliżyli się do celu swojej podróży. Być może czekało na nich posłanie lepsze od mokrej ziemi, a strawa była bardziej urozmaicona niż to, co jadali przez poprzednie dni.

Pierwsze powitały ich dzieci, które były bardzo podekscytowane pojawieniem się nieznajomych. W dość dużym stopniu można było przypuszczać, że już nie pierwszy dzień oczekiwały na przybycie kogoś, kto miałby zająć się tutejszym problemem. Rardas jak wcześniej trzymał się raczej na uboczu, a do tego szybko poprawiał ułożenie płaszcza, gdyż nie chciał, by fakt, iż ma ogon wyszedł na jaw. Poradziwszy sobie sprawnie z tym problemem zaczął on obserwować całą scenę, a po chwili również okolicę. Jego uwagę przyciągnął mężczyzna, który na nich gwizdnął. Oznaczało to, że najpewniej ma im coś do powiedzenia. Rardas odczekał, aż pozostali ruszą w tamtym kierunku, by następnie ruszyć kawałeczek za nimi.
 

Ostatnio edytowane przez Zormar : 17-09-2014 o 19:26.
Zormar jest offline  
Stary 18-09-2014, 08:56   #4
Wiedźmin Właściwy
 
Draugdin's Avatar
 
Reputacja: 1 Draugdin ma wspaniałą reputacjęDraugdin ma wspaniałą reputacjęDraugdin ma wspaniałą reputacjęDraugdin ma wspaniałą reputacjęDraugdin ma wspaniałą reputacjęDraugdin ma wspaniałą reputacjęDraugdin ma wspaniałą reputacjęDraugdin ma wspaniałą reputacjęDraugdin ma wspaniałą reputacjęDraugdin ma wspaniałą reputacjęDraugdin ma wspaniałą reputację
Draugdin Shadowdancer był wojownikiem z dziada pradziada. Przyjdzie jeszcze lepszy czas żeby poznać dokładniejszą historię jego życia. Na tą chwilę ważne jest to, że od jakiego już czasu przemierzał Wybrzeże Mieczy wszerz i wzdłuż podejmując się dostępnych zleceń dla najemników. Raz mu się wiodło lepiej, raz gorzej. Podsumowując nie przelewało mu się, ale wszystko co posiadał dorobił się ciężką pracą własnych rąk. Dlatego też nigdy się nie poddawał i zawsze dożył do obranego celu. Tak go nauczył ojciec.

Wojownik był stosunkowo młody choć nie można było tego poznać po pobieżnym na niego spojrzeniu. Jego ogorzała od pracy w kuźni twarz dodatkowo wyposażona w w krótko przyciętą brodę i wąsy sprawiała wrażenie, że jest znacznie starszy niż w rzeczywistości. Jedynie jego intensywnie niebieskie oczy zdradzały prawdziwy wiek. Budowę miał standardową chociaż wprawne oko potrafiło wyłowić mięśnie twarde jak stal. Poruszał się przy tym nadzwyczaj lekko. Niejeden kto nie widział jego tańca z mieczami mógłby się zawieść na szybkości jego ruchu względem do wyglądu, a walce dwoma orężami Draugdin czuł się jak ryba w wodzie.

Nosił dwa miecze - długi i krótki. Długi był mistrzowsko wykonany, prezent od ojca. Krótki nie był jakąś specjalną bronią, ale w walce dwoma orężami stanowiły jedność z posługującym się nimi wojownikiem. Jako zbroję nosił koszulkę kolczą, która mniej krępowała ruchy od innych typów zbroi przy takim stylu walki. Resztę ekwipunku dopełniał łuk refleksyjny, którym wojownik potrafił się nie najgorzej posługiwać.
Draugdin był zdyscyplinowany, spokojny i stanowczy. Był także zwolennikiem przestrzegania prawa.



Z obecną drużyną podróżował już jakiś czas od czasu pierwszego wspólnego zlecenia kiedy to ścieżki ich życia się skrzyżowały. Jak dotąd dobrze im się współpracowało pomimo tego że z grubsza rzecz ujmując każdy z nich był swoistą indywidualnością w swoim rodzaju. Miał wrażenie, że współpracowało im się dobrze ze sobą choć miał też świadomość, że żaden z nich głośno się do tego nie przyzna. W szczególności zaś przeważnie milczący Rardas.

Ta więc pewnego wiosennego dnia na horyzoncie ich oczom ukazł się cel ich obecnej podróży. Cel podróży i kolejnego zlecenia. Osada Przesieka. Poprawiając ekwipunek przez głowę przebiegła mu myśl co przyniosą najbliższe dni.
 
__________________
There can be only One Draugdin!

We're fools to make war on our brothers in arms.
Draugdin jest offline  
Stary 19-09-2014, 10:53   #5
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Nareszcie będzie się można pozbyć błocka z butów, pomyślał wysoki, młody mężczyzna, o gładko wygolonej twarzy. Chociaż - nie da się ukryć (a co i on sam przyznawał) - niewiele tam było do golenia.
Odsunął z czoła nieposłuszny kosmyk włosów, po czym uśmiechnął się lekko do dziewczynki, a następnie skinął głową dziewczynie.
Potem zwrócił się do mężczyzny.

- Niech łaska Tempusa będzie z wami - powiedział. - Gdzie możemy znaleźć Starszego Hogana?
 

Ostatnio edytowane przez Kerm : 19-09-2014 o 10:59.
Kerm jest offline  
Stary 19-09-2014, 15:23   #6
 
Morfik's Avatar
 
Reputacja: 1 Morfik ma wspaniałą reputacjęMorfik ma wspaniałą reputacjęMorfik ma wspaniałą reputacjęMorfik ma wspaniałą reputacjęMorfik ma wspaniałą reputacjęMorfik ma wspaniałą reputacjęMorfik ma wspaniałą reputacjęMorfik ma wspaniałą reputacjęMorfik ma wspaniałą reputacjęMorfik ma wspaniałą reputacjęMorfik ma wspaniałą reputację
Błoto, błoto, wszędzie błoto. Gdyby wiedział, że cała ich podróż będzie tak wyglądała, nigdy w życiu nie zgodziłby się na nią. 10 sztuk złota od ogona… Lepiej żeby to miejsce było pełne koboldów. Wszystko było brudne, jego czarny płaszcz, brązowe skórzane buty, już nawet nie pamiętał jakiego koloru były jego spodnie, teraz całe pokryte brudem.
- Nie dojdziemy do tego przeklętego miejsca – rzucił w stronę swoich towarzyszy Athlen. Wszyscy w grupie wiedzieli, że Rayra wiecznie narzeka na wszystko. Najchętniej siedziałby tylko w karczmie i pił piwo w znacznych ilościach, z przerwami na zabawianie się z kobietami lekkich obyczajów. Każdy kto pierwszy raz spotykał Athlena, nigdy w życiu nie powiedziałby, że tak świetnie może posługiwać się rapierem lub sztyletem.

**

Athlen lekko uśmiechnął się na wspomnienie. Oczywiście znał ją tylko z opowiadań innych ludzi, sam nie mógł jej pamiętać. Wszyscy jego towarzysze wiedzą, że Athlen Cierpi on również na syndrom „Piotrusia Pana”. Jest wiecznym chłopcem, który chce się bawić i wyciągnąć z życia najwięcej przyjemności. Jeżeli ma na coś ochotę, to zazwyczaj, bez cienia walki wewnętrznej, po prostu to realizuje, bez dbania o salonowe etykiety. Nie myśli na razie o ustatkowaniu się i zakończeniu awanturniczego trybu życia. Na szczęście nikomu z jego wesołej kompanii to nie przeszkadza, póki przez swoje picie i hulaszczy tryb życia nie straci swoich umiejętności.

**

W końcu po kilku dniach udało im się dotrzeć do jakiejś wsi.
Byle mieli dużo alkoholu i porządny kominek, żeby się ogrzać… Lub kobiety i to i to dobrze grzeje – pomyślał Athlen i podrapał się po swoich krótkich, brązowych włosach. Gdy weszli w głąb wsi, nagle zostali zaatakowani przez grupę małych dzieci. Athlen skrzywił się, nienawidził dzieci. Jakieś dziecko podeszło do Draudgina.
- Proszę pana, a czy to prawdziwy miecz? – zapytał z drżeniem w głosie.
Athlen podszedł do dzieciaka, kucnął obok niego i podrapał się po zaroście.
- Oczywiście, że prawdziwy i lepiej uważaj chłopczyku, jest bardzo ostry, a ten pan baaardzo nie lubi dzieci, więc lepiej go nie denerwować, rozumiemy się? – Athlen uśmiechnął się do dzieciaka odsłaniając swój złoty ząb.
 

Ostatnio edytowane przez Morfik : 17-01-2016 o 12:58.
Morfik jest offline  
Stary 20-09-2014, 13:45   #7
 
ObywatelGranit's Avatar
 
Reputacja: 1 ObywatelGranit jest jak niezastąpione światło przewodnieObywatelGranit jest jak niezastąpione światło przewodnieObywatelGranit jest jak niezastąpione światło przewodnieObywatelGranit jest jak niezastąpione światło przewodnieObywatelGranit jest jak niezastąpione światło przewodnieObywatelGranit jest jak niezastąpione światło przewodnieObywatelGranit jest jak niezastąpione światło przewodnieObywatelGranit jest jak niezastąpione światło przewodnieObywatelGranit jest jak niezastąpione światło przewodnieObywatelGranit jest jak niezastąpione światło przewodnieObywatelGranit jest jak niezastąpione światło przewodnie
Dziewczynka o złotych włosach z rozdziawioną buzią przyglądała się rzucającemu prostą sztuczkę Filiemu. Kiedy reszta dzieci niczym stado wilków rzuciła się na zaczarowany bochenek, ona dalej wpatrywała się w krasnoluda. W końcu skosztowała chleba i uśmiechnęła się promiennie.
- Proszę, to dla pana! – na swej drobnej rączce trzymała garść leśnych owoców, chyba jagód. Część z nich była lekko zgnieciona, ale mimo to wyglądały bardzo apetycznie.
Wkrótce dołączyła do rozchichotanej grupki.

Chłopak, który zapytał o miecz, teraz słuchał słów Athlena z rosnącym przerażeniem.
- T-t-tak r-r-rozumiemy się – wybąkał, odwrócił się na pięcie i dał dyla.

Wesoły rozgardiasz zagłuszyło barytonowe szczekanie. Okazało się, że mężczyzna rąbiący drwa nie gwizdał na was, tylko na swojego włochatego towarzysza.


- Major, noga!
Pies posłusznie przykleił się do nogi pana.
- A wy bachory co? Obcych zagadujecie? Jak się wasze matki dowiedzą to tydzień nie usiądziecie! Już mi stąd! - Właściciel psa ofuknął gromadkę, która rozpierzchła się z piskiem.
- Chwała Matce, podróżni. Starszego znajdziecie w jego gospodzie, w samym środku wsi. Idźcie ścieżką, aż miniecie kaplicę – zamilkł i zmierzył was wzrokiem. Było to zdecydowanie taksujące spojrzenie. Podczas całej krótkiej rozmowy jego lewa ręka spoczywała na trzonku siekiery. W końcu i jednak uśmiechnął się krzywo i głową wskazał kierunek.

Pozostawiając mężczyznę i jego psa, ruszyliście. Mijane przez was domostwa miały zadbane obejścia i rozkwitające ogrody.


Za zagrodami krzątały się kury, gęsi i kaczki, a do palików przywiązane były tłuste kozy. Zauważyliście, że praktycznie każdego domu strzegł myśliwski pies, a ganki chałup zdobiły misternie wyrzeźbione symbole.


Po przejściu jakiś pięćdziesięciu metrów, minęliście pierwszy budynek z kamienną podmurówką. Oznaczony był szyldem przedstawiającym widły i beczkę, na którym wypisano nazwę: "Skład handlowy". Droga w tym miejscu rozwidlała się – mogliście ostro skręcić w prawo – w kierunku rzeki, albo dalej iść prosto – kierując się do centrum wsi. Pozostaliście wierni wskazówkom mężczyzny. Po minięciu kilku domostw ścieżka znów się rozgałęziała. W pobliżu skrzyżowania znajdowały się dwa godne odnotowania budynki. Pierwszy z nich był urokliwym kościółkiem lub kaplicą, nad którego portalem widniał znany wam symbol rozkwitającej róży, otoczonej kłosami zboża.


Drugi musiał być więc gospodą, do której wedle ogłoszenia mieli stawiać się poszukiwacze drogocennych koboldzich ogonów.


Z wnętrza nie dobiegały was żadne hałasy, czy dźwięki muzyki. Najwyraźniej dla Przesieki czas na zabawę przychodził wraz z końcem dnia.

Drzwi przybytku były uchylone, zaś w środku przyjemnie pachniało pieczonym mięsiwem. Nad waszymi głowami rozpościerały się girlandy czosnku, a na ścianach roiło się od głów martwych zwierząt – zwanych gdzieniegdzie trofeami myśliwskimi. W szczególności waszą uwagę przykuł olbrzymi wilczy łeb, znajdujący się nad obudowanym kamieniami paleniskiem (aktualnie wygaszonym). Zamiast stołów znajdowały się tam długie ławy, lśniące od niezliczonych warstw trunków i tłuszczu, wsiąkających w nie od lat. Gdy tylko minęliście próg, w waszą stronę zerknęła dziewka służebna – pyzata kobieta, o bujnych kształtach i ogniście rudych włosach. Obok niej, przy jednej z ław, siedział starzec, o wątrobianych plamach pokrywając jego skronie, a także tęgi mężczyzna, z ręką usztywnioną w drewnianych łubkach. Rzecz jasna ich spojrzenia również spoczęły na waszych skromnych osobach.

Dziewka służebna nie przestając zamiatać, zwróciła się do was:
- Dzień dobry! A kogoż to niesie? – uśmiechnęła się ciepło.
 
ObywatelGranit jest offline  
Stary 21-09-2014, 17:41   #8
 
Zormar's Avatar
 
Reputacja: 1 Zormar ma wspaniałą reputacjęZormar ma wspaniałą reputacjęZormar ma wspaniałą reputacjęZormar ma wspaniałą reputacjęZormar ma wspaniałą reputacjęZormar ma wspaniałą reputacjęZormar ma wspaniałą reputacjęZormar ma wspaniałą reputacjęZormar ma wspaniałą reputacjęZormar ma wspaniałą reputacjęZormar ma wspaniałą reputację
Rardas w milczeniu obserwował całe zajście z dziećmi. Widać było, że życie na wsi im służyło. Były zdrowe, radosne oraz pełne życia. ~Kiedyś też tacy byliśmy... byłem...~ zerknął do wspomnieć, po czym spuścił wzrok. Szybko go jednak podniósł, gdyż zabrzmiało szczekanie, a koło gromadki przebiegł włochaty pies. Jak szybko się zorientował to właśnie jego wzywał mężczyzna z siekierą. Na jego słowa dzieci rozbiegły się, a on sam odezwał się do nich. Pozdrowił ich na swój sposób, po czym opisał drogę, która miała ich pokierować do gospody. To właśnie tam miał na nich czekać zleceniodawca. Rardas skinieniem głowy podziękował za pomoc, po czym ruszył z pozostałymi we wskazanym kierunku.

Droga prowadziła koło kilku chat. Każda była zadbana, a obok tychże kręciły się psy. Dostrzegalne również były ogródki, lecz tym co zwróciło uwagę Rardasa w największym stopniu były symbole wyryte na gankach. Widać było, że zostały wykonane z pieczołowitością. Najpewniej miały jakieś specjalne znaczenie, albo też były symbolem bóstwa. Tylko jakiego? Tego Raradas nie wiedział. ~Róża otoczona kłosami zbóż... Czyżby jakaś bogini natury? Hmmm.... Możliwe...~ pomyślał gdy mijali kolejną już chatę.

Wreszcie natrafili na rozwidlenie przy którym stał budynek składu handlowego, który to był najpewniej jedynym miejscem w wiosce, gdzie można było nabyć jakiś ekwipunek. Wedle rady udali się ku centrum, a tam natrafili na gospodę, a co było ciekawsze na kaplicę. To właśnie ona potwierdziła przypuszczenia Rardasa, co do symbolu na gankach. Teraz był pewien, że jest to symbol bóstwa. Do tego jego charakter przemawiał raczej za tym, że nie jest złe, więc mogli się czuć bezpiecznie. Wreszcie stanęli przed celem swojej małej wyprawy. Rardas puścił pozostałych przodem, a sam postanowił wejść przy końcu.

Wewnątrz było cicho oraz pustawo. Dostrzegł tylko kobietę zamiatająca podłogę, starca oraz tęgiego mężczyznę. Ciekawe były trofea wiszące na ścianach, a zwłaszcza głowa potężnego wilka nad kominkiem. Widząc te kły czuło się pewną dozę szacunku dla tego zwierzęcia, choć już nie żyło. Jako pierwsza przywitała ich kobieta. Rardas rzucił tylko ciche: "Witaj", aczkolwiek nie jako pierwszy. Nie był dobry w nawiązywaniu kontaktów, więc zostawił tą sprawę tym, którzy się do tego lepiej nadawali. Myślał szczególnie o Filim, gdyż krasnolud należał do person otwartych i pewnych siebie.
 
Zormar jest offline  
Stary 21-09-2014, 18:30   #9
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Wioska była zadbana. Wyjątkowo nawet zadbana. I widać było, że nikt tu nie cierpi biedy. A to stwarzało pewne nadzieje na to, że widniejące na ogłoszeniu obietnice będą miały szanse na częściową choćby realizację.
A uśmiech i wygląd pracującej tu kobiety stwarzały nadzieję na dobre przyjęcie i dobry posiłek.

- Dzień dobry - powiedział, odpowiadając uśmiechem na uśmiech. - Przeczytaliśmy ogłoszenie i szukamy w tej chwili Starszego Hogana.

Postanowił przejść do rzeczy od razu, bez owijania w bawełnę.
 
Kerm jest offline  
Stary 22-09-2014, 14:36   #10
 
Cedryk's Avatar
 
Reputacja: 1 Cedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputację
Fili uśmiechnął się pod brodą do dziewczynki, dwornie skłonił po czym siłą magii kuglarstwa podniósł powoli jagody z otwartej dłoni dziewczynki i skierował prosto do swoich otwartych ust.

- Pozer - ćwierknęła Ptaszka.
- Dziękuję „Księżniczko” bardzo dobre. Teraz czas zadbać byś chociaż przez jakiś czas miała piękne odzienie.

Z sakiewki prosto do dłoni Filiego wleciały nici. W tym czasie, odzież dziecka pod skoncentrowanym wzrokiem krasnoluda, powoli się oczyszczała. Dziewczynka stała zadziwiona, obserwując ze zdumieniem jak je ubrudzona ziemią i trawą sukienka staje się czysta. Fili poruszył dłonią i nitka zaczęła za sprawą czaru zszywać rozdarcie w sukience, które mała zdobyła przechodząc za chłopkami przez płot.

- Tak teraz jeszcze kolor twojej sukni. „Księżniczkom” przystoi złoto zatem złoty.

To mówiąc ponownie się skoncentrował i po chwili sukienka przybrał kolor starego złota.

Drwal wtedy przerwał zabawę dzieci przerywając i Filiemu

- No zmykajcie już bawić się gdzie indziej, dorośli muszą pogadać . „Księżniczko” ten kolor suknia będzie miał tylko jakiś czas. Tyle akurat aby się pobawić.

Ptaszka siedział na ramieniu krasnoluda, ocierała główkę o jego brodę i obserwował psisko.
Orator Kapłan Moradina nie był zachwycony, iż przerwano mu zabawę.

- Gospodarzu cożeście tacy kwaśni, że dzieciom bawić się nie pozwalacie. Trochę radości im nie zaszkodzi. Wasza mina kwasi pewnie mleko a obecność mrozi wszystko.

Po tych słowach krasnolud spojrzał z uśmiechem na dłoń chłopa spoczywającą na trzonku siekiery. Chłop wstrząsną ręką i spojrzał zdumiony na krasnoluda gdy poczuł, iż faktycznie trzonek siekiery, na której opierał rękę, stał się chłodny w dotyku.

- Niech wam Moradin i Wielka Matka sprzyjają gospodarzu. Niech nauczą też czerpania radości z drobnych rzeczy. – po tych słowach roześmiał się i ruszył za towarzyszami.
Przed gospodą złapał jakiegoś stajennego rzucił mu pół srebrnika i nakazał dobrze zaopiekować się „Baryłką”. Chwycił tylko sakwy z kuca i podążył do karczmy .

- Witajcie pokój Moradina tej karczmie. Jako rzekł mój towarzysz szukamy Waszego Starszego. Słoneczko w międzyczasie podaj nam dzban porządnie schłodzonego piwa. - uśmiechnął się do kelnerki Fili.
 
__________________
Choć kroczę doliną Śmierci, Zła się nie ulęknę.
Ktokolwiek walczy z potworami, powinien uważać, by sam nie stał się potworem.
gg 643974
Cedryk vel Dumaeg czasami z dopiskiem 1975

Ostatnio edytowane przez Cedryk : 23-09-2014 o 14:36.
Cedryk jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 05:48.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172