Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - DnD > Archiwum sesji z działu DnD
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu DnD Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie DnD (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 19-06-2015, 21:25   #11
 
Darth's Avatar
 
Reputacja: 1 Darth ma wspaniałą przyszłośćDarth ma wspaniałą przyszłośćDarth ma wspaniałą przyszłośćDarth ma wspaniałą przyszłośćDarth ma wspaniałą przyszłośćDarth ma wspaniałą przyszłośćDarth ma wspaniałą przyszłośćDarth ma wspaniałą przyszłośćDarth ma wspaniałą przyszłośćDarth ma wspaniałą przyszłośćDarth ma wspaniałą przyszłość
Mężczyzna, w ciszy która nastąpiła po słowach Najwyższego Kapłana, odwrócił się, i ruszył w kierunku pary diabłów. Nawet jego cenny płaszcz sunął za nim po kamiennych płytach, obserwujący go mo8gli dostrzec pewną subtelną jakość w jego krokach. Nie była ona widoczna dla osób nieznających się na walce, ni dla tych którzy nie pojmowali sztuki władania; Verlan stąpał niczym lord wojny sprowadzony na ziemię. Sama jego postawa budziła wątpliwość w tych którzy chcieliby stawić mu czoło; nie wydawał się człowiekiem którego można było zatrzymać.

W rzeczy samej, jak gwiazdy w nocnym stawie, Czarna Dłoń znajdowała swe odbicie w Verlanie Popielnej Krwi. Bez strachu, bez najmniejszego wahania, wszedł w granice kręgu. Zza jego hełmu nie było widać jego wzroku, jego wyraz twarzy także pozostawał ukryty. Niemniej, gdy w ciszy przebrzmiał jego głos, był on niczym stal, nieugięty, i pełen mocy.
- Wysłucham waszych słów, przedstawiciele Dziewięciu Piekieł, Diabły z Nessus. - pewność siebie która brzmiała w jego słowach nie była udawana; przemawiało w niej doświadczenie setek wygranych walk i wielu lat wojowania.

Diablica uśmiechnęła się szerzej gdy tylko przestąpił krąg, jej bliźniaczy partner potarł w zamyśleniu posągową brodę. Ani drgnęli, z oczyma skupionymi na Verlanie, po części w pełnej uznania fascynacji, po części w nieludzkim skupieniu jakie może mieć drapieżca wpatrując się w ofiarę występującą naprzeciw. Potem zwrócili spojrzenia ku sobie, i gdy Verlan spoglądał w ich ciemne oczy, mógł przysiąc, że widząc w jednych odbicia drugich, zaczął słyszeć, ledwie bo ledwie, dwa rozmawiające szep…
- Niechaj twoi wrogowie korzą się, rozumiejąc twą wielkość, o Czempionie Tyrana, Verlanie Popielna Krew. - przemawiał mężczyzna, gdy kobieta się skłoniła niemo, po czym podeszła bliżej zakutego w adamant wojownika, przejeżdżając paznokciami po naramienniku i obchodząc Verlana, powoli, gdy jej towarzysz wciąż mówił.
- Przybywamy na Plan Śmiertelnych nie bez twojego udziału, dlatego nim zaczniemy mówić w imieniu Pana Grzechu, do Władcy, zapytamy my ciebie… czy jest coś
-...czego pragniesz. - wyszeptała już z diablica, obszedłszy go dookoła, i jakby opierając się na jego sylwetce znowu wyszła przed niego.

- Hmph. Odpowiedź na to pytanie jest prosta. - Uśmiechnął się pod hełmem - Wygrać. Chcę zniszczyć każdego kto stanie mi na drodze, by na samym końcu zasiąść na tronie zbudowanym na kościach my wrogów, spojrzeć na ruiny ich królestw, i zobaczyć jak ci którzy przetrwali uginają swe kolana przed moją siłą i władzą. To… jest to czego pragnę.
- Jest to do spełnienia… - powiedziała, przeciągając palec pod brodą Verlana - Wszystko ma swoją cenę, lecz cóż to dla ciebie, Zdobywco?
- Cena ma znaczenie tylko wtedy gdy uniemożliwia zdobycie nagrody. - hełm poruszył się, a oczy spoczęły na diablicy - Wykorzystam wszystko i wszystkich, by zdobyć to czego pożądam… A cena? Krew, pot, złoto, czy nawet moja dusza, jakie to ma znaczenie? Służę Czarnemu Lordowi, by spełniać me ambicje. Jest moją rzeczą by pożądać władzy i potęgi, ciągle więcej władzy i potęgi. Nie ma kresu ku temu pragnieniu… - w jego głosie pojawiła się nuta rozbawienia - Ale nie muszę tego mówić tym którzy służą Lordowi Nessus, nieprawdaż? Powinniście rozumieć… ambicję która prowadzi mnie tą ścieżką.
- Istotnie. Do czegoż ci zatem dusza? Gdy nadejdzie twój czas, wszystkie twe ambicje przeminą, ustąpią służbie tyranowi w zaświatach. Za cenę duszy wówczas, mógłbyś być tam… - Verlan zdał sobie sprawę, że istota, wokół której odczuwał nieprzyjemne mrowienie gdy podeszła blisko, bardzo blisko, nachylając się twarzą nad jego ramieniem i szepcząc do ucha, patrzyła prosto na tron Najwyższego.
- Ach… - Verlan mruknął pod nosem - Do czegoż mi dusza…? - nachylił się i wyszeptał diablicy do ucha - Kto powiedział że mam zamiar zatrzymać swe ambicje po śmierci…? Istnieje jeszcze jedna rzecz, którą zdołam zdobyć tylko jeśli ta dusza ciągle należeć będzie do mnie… - uśmiechnął się, ciągle szeptając - Boskość… Nie mam zamiaru pozostać śmiertelnym, ni rządzić tylko tym jednym planem egzystencji… Nie jestem tak małym człowiekiem by pożądać tylko ziemskich tronów.
Diablica zachichotała, po czym odwróciła się ku drugiemu diabłowi i tak jak nagle urwała, tak on wybuchł rechotem. Obojga ich głosów.
- Bardzo dobrze. - powiedział diabeł, przerywając nagle. - Możemy zawrzeć taką umowę, nie mamy wszak jak wziąć twojej duszy jeżeli nigdy nie umrzesz a nigdy nie umrzesz skoro zostaniesz bogiem. Możemy to dla ciebie zrobić.
- Brak pewności siebie jest pierwszym krokiem do wahania, a moment zawahania się prowadzi do porażki. - Verlan parsknął, również rozbawiony - A zatem, hazard. Moc do spełnienia mych ambicji za cenę duszy po śmierci. Jeśli spełnię me ambicje, nie dostaniecie niczego… ale jeśli ja okażę się niewystarczający, zyskacie wszystko to czym byłem, jestem i będę. Szanse są odpowiednie, więc hazard jest uczciwy… czy nie zgodzicie się, Diabły z Nessus?
- To, co dla ciebie jest hazardem, o śmiertelny, dla nas jest umową.

Błyskawica, gdzieś spomiędzy chmur. W lśnieniu tak oślepiającym, ale tak krótkim, obydwoje stali tuż obok niego, ich twarze widział z profilu, gdyż uśmiechali się do siebie z zadowoleniem zwycięstwa, sukcesu. On wyjął niewielką tubę na zwoję, którą podał jej, która ją otworzyłaby wydobyć zwinięty pergamin pachnący jak świeżo prawiona ludzka skóra, po czym go rozwinęła, nawijając zarazem długości może trzech stóp… cyrograf na pokrowiec i wyciągnęła ku Verlanowi w tej samej chwili, gdy diabeł podawał mu wyjątkowo ostre pióro.

Zarazem coś odbierało temu zdarzeniu wydarzenia - diabły zdawały się skore, szczere, a zarazem realizować tak jedynie drobnostkę dla nich - to po co tu przybyły było czymś całkiem innym.
- Twoją krwią, jeżeli łaska, i pełnym mianem, Verlanie Popielna Krew. - wyszeptali.
Wojownik zdjął rękawicę z lewej dłoni, rozciął ją, i zanurzył pióro we krwi. Podpisał się, pełnym imieniem i nazwiskiem, jego pismo płynne, i zaskakująco ozdobne.

Diabelskie rodzeństwo z grzecznością odczekało na złożenie podpisu przez śmiertelnika, choć mimo pozornej ospałości w ich oczach widać było żądzę wymieszaną z… kalkulacją. Gdy podpis został złożony, ręka diabła w szerokim, pięknie szytym rękawie z atłasu powoli wychynęłaby przejąć cyrograf. Pokazał go drugiej istocie spoza świata, w której oczach widać było ukontentowanie odpowiadające minimalistycznie skinieniu głowy, na potwierdzenie uznania.

Ich oczy powędrowały ku Verlanowi. W diablicy nie było już nic z uwodzicielstwa, w diable nic z ciekawości. Wszystko zastąpione zostało kurtuazją i dostojeństwem, gdy niebo wciąż płakało od samej ich obecności.

Gdy na ich twarzach równocześnie powoli, wężowym pełznięciem wykwitły uśmiechy pychy, triumfu i przyzwolenia, Verlan poczuł, że teraz była chwila, by został nowym, pierwszym spośród wyznawców Tyrana na Torilu.

- Nasza transakcja została zawarta. - Ton Verlana był spokojny, niezwruszony zmianą w postawie diabłów - Wiem że zostanie dotrzymana. - W rzeczy samej, nonsensem było oczekiwać czegokolwiek innego. Obie strony respektowały stare zasady. Nie mówiąc o tym że próba oszukania jednego z czempionów Tyrana była niebezpieczna nawet w tych czasach.

- Teraz… Będziemy rozmawiać jako przedstawiciele Pana Grzechu i Czarnego Lorda. Mówcie. Będę słuchać.
- Spójrz. Nie rozumie niczego, tak strachliwy. - powiedziała diablica do partnera. Ten pochylił głowę… na bok, mimo braku zmiany wyrazu twarzy z uśmiechu, przyglądał się Verlanowi ze zdziwieniem.
- Czy nie jest teraz chwila, byś sięgnął po okupioną duszą władzę, Verlanie Popielna Krew?
Verlan stał w ciszy. Jego oczy powoli przesunęły się po twarzach dookoła niego. Zatrzymał się na sekundę dłużej na Władcy Porządku, po czym wróciły do diabłów.
- Och? - uśmiechnął się do siebie - To nie może być tak proste… prawda? - uniósł delikatnie brew, jego irytacja nastawieniem diabłów powoli zmieniała się w rozbawienie.
- To zależy, o aniele gniewu. - skontrastował diabeł.
- Zdaje się, że nie słuchałeś sam siebie zawierając pakt. Nonszalancja przy oddawaniu swej duszy nie jest drogą do władzy. - odparła, nagle jak gdyby znudzona diablica.
- Jestem mniej niedbały niż ci się wydaje, diablico. - warknął krótko Verlan - A gdy chce się pewnego dnia rządzić światem… oraz obszarami poza nim… powinno się brać wszystko pod uwagę. Nawet zdradę ze strony możliwych sojuszników. - uśmiechnął się groźnie, choć jego hełm dobrze to ukrywał. - Zwłaszcza zdradę ze strony możliwych sojuszników. Zwłaszcza gdy ci mogą coś zyskać na twojej śmierci. - Mężczyzna wyminął oboje, kierując się w stronę tronu najwyższego kapłana. - Niedocenianie mnie jest błędem, który wielu popełniło. Ufam że wy nie jesteście jednymi z nich.
- Grozisz nam, śmiertelniku? - uśmiechnęła się diablica, gdy jej brat gestem prosił ją o ciszę.
- Verlanie Popielna Krew. - zwrócił się do niego po prostu - Twoja chwila przeminęła. Jeżeli potrzebujesz bawić się w gry słowne z nami, dlaczego Tyran miałby cię wesprzeć? Mamy informacje. Przekaż je swojemu panu… jeżeli chcesz żyć. - powiedział po prostu, utraciwszy nutę…
Entuzjazmu? Ekscytacji? Czymkolwiek to było, teraz już tego nie było.
- Niedocenianie śmiertelników źle się kończy. Czarne słońce na naszym niebie jest tego dowodem. - Uśmiechnął się okrutnie - Wysłucham waszych słów.
Diabły zdawały się zbywać słowa Verlana, tocząc grę utarczek słownych. Płomiennowłosa przemówiła, a jej mowa, jej słowa sączyły jak przepowiednia, jak słowa z transu, jak tajemnica wszechświata, której rąbka uchylono oszukaniem samego Ao.
- W miesiącu Ches u wybrzeży Tethyru, kraju wolności wylądował najprzedniejszy żołnierz Abeir-Torilu, nigdykapłan, który nie dzierży miecza, i którego dni są policzone, i ma ze sobą… - zawahała się.
Jej usta się poruszały, drgały delikatnie, jak nieśmiałe trzepotanie unurzanego w płytkiej kałuży motyla, niemogącego się przemóc, zebrać dość sił by wystartować.
-...Księgę. - z wysiłkiem, jak gdyby westchnięciem dokończył jej współpracownik, nie mniej zmagając się z tym jednym słowem.
Diablica potrzebowała chwili odpoczynku. Przymknęła oczy i nie uśmiechała się już.
- A w… niej zawarty jest klucz do zwycięstwa wroga.
Diabeł otworzył oczy.
- To już wszystko. - powiedział za swoją siostrę, współpracownicę, współistotę, dzieląc oznaki jej wycieńczenia tę dziwną, krótką wiadomością.
- A Alturiak kończy się dzisiejszej nocy… - wymruczał Verlan - Tethyr… - błyskawicznie przypomniał sobie mapę - Nic w porównaniu z Wybrzeżem Mieczy pod względem linii brzegowej. ale w dalszym ciągu… miesiąc by tropić pojedynczego człowieka. - rzucił jeszcze wzrokiem na diabły - I nie ma nic więcej…? - zapytał, upewniając się.
- Nie ma nic więcej. - odpowiedzieli mu równocześnie rozmówcy, przy geście uprzejmości, ukłonie w przypadku diablicy i dygnięciu w przypadku diabła.
- Rozumiem… - odparł Verlan, i zamilkł przez moment. Widać było że rozważał słowa które zostały mu dane.
 
__________________
Najczęstszy ludzki błąd - nie przewidzieć burzy w piękny czas.
Niccolo Machiavelli
Darth jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 07:43.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172