Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - DnD > Archiwum sesji z działu DnD
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu DnD Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie DnD (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 21-05-2015, 20:28   #1
 
Autumm's Avatar
 
Reputacja: 1 Autumm ma wspaniałą reputacjęAutumm ma wspaniałą reputacjęAutumm ma wspaniałą reputacjęAutumm ma wspaniałą reputacjęAutumm ma wspaniałą reputacjęAutumm ma wspaniałą reputacjęAutumm ma wspaniałą reputacjęAutumm ma wspaniałą reputacjęAutumm ma wspaniałą reputacjęAutumm ma wspaniałą reputacjęAutumm ma wspaniałą reputację
[Pathfinder] Smoki i karabiny

PROLOG

Płomień na wietrze

Soundtrack

[MEDIA]http://i.imgur.com/N5mT9am.jpg[/MEDIA]

Przyszła do wszystkich. Przyszła, kiedy spali mocnym snem, ludzie i smoki, w najczarniejszej godzinie nocy. Była piękna, tak piękna jak zamierające na jesień drzewo, obsypane martwymi liśćmi; dojrzała kobieta, w której dobroć matki splatała się w harmonijną jedność z gorącą krwią wojowniczki i tysiącletnią wiedzą mędrca.

Nic nie mówiła. W oczach, które widziały powstanie i kres niezliczonych imperiów, śmierci i narodziny niepoliczalnych mas ludzi i wszystkie zmiany, jakie kształtowały ten świat, był tylko smutek - i milcząca zgoda. Niektórzy płakali przez sen, wpatrzeni w ten przejmujący wizerunek; innych ogarniał dziwny spokój, jakby patrzyli w otchłań kosmosu.

Dla każdego miała słowo. Dar, którego nikt nie pamiętał po przebudzeniu, ale każdy pojął jego istotę - pożegnanie. Kiedy rano wszyscy zwlekali się do wspólnej sali, w jaskini, zwykle wypełnionej świergotem gadzich języków i gwarem ludzkich słów, powietrze było ciche i martwe.

Wszyscy wiedzieli. Słowa Mówcy były tylko ubraniem tej gorzkiej prawdy w dźwięki.

- Kryształowa Jaskinia poniosła dziś stratę, której nic nam nie osłodzi. - Mówca Jarve był postawnym, wysokim mężczyzną, który dźwigał na sobie bagaż wielu, wielu zim. Włosy dawno pokrył mu szron, a skórę zmarszczki; mimo to zawsze trzymał się prosto i dumnie. Dziś wyglądał jednak, jakby te wszystkie lata, którym się dotychczas twardo opierał, dopadły go wreszcie i zebrały straszliwe żniwo. Przygarbiony, zmęczony, mówił cicho i powoli, zaciskając kurczowo palce na gałce krótkiej różdżki.

- Matrona odeszła. Była naszą opiekunką, naszą strażniczką. Naszą matką i naszą przyjaciółką. Prowadziła Jeźdźców z Kryształowej Jaskini od kiedy pamiętają najstarsze kroniki. Bez jej wiedzy i mocy jesteśmy jak dzieci we mgle... - kilka osób zebranych przy stole, dawnym ołtarzu jakiejś zapomnianej świątyni, popatrzyło po sobie znacząco. Uważali, że Mówca przesadzał; dla wielu z nowych pilotów Matrona - wiekowa smoczyca, w której gnieździe mieli swoją siedzibę Jeźdźcy - była tylko mglistą legendą, mitem, który powtarza się tak długo, że traci on zupełnie pozory rzeczywistości. Większość z nich nie widziała nawet Prawdziwego Smoka na oczy.

- Wiem, co myślicie. Stary Jarve oszalał i bredzi. Widzę to w waszych oczach. - przez twarz Mówcy przemknął cień - Ale może bardziej przyziemne rzeczy dla was przemówią, skoro dla młodych całe te "bzdury" jak tradycja i honor nic nie znaczą. Bez Matrony nie będzie Jeźdźców. - wyciągnął sękaty palec naprzód i wskazał po kolei na każdego z ludzko-smoczego tłumu. - Poginiecie jak muchy. Jeden po drugim, spadniecie z nieba, prędzej czy później. Potracicie przyjaciół, kochanków, partnerów. Ale nikt nie przyjdzie na ich miejsce, nikt ich nie zastąpi. Nie urodzą się nowi Skrzydlaci, a ludzie się z nimi nie połączą. Tylko Prawdziwe Smoki maja moc udzielania tej komunii, która spaja dwie dusze w jedną. Inaczej... - rozkaszlał się - ...inaczej to tylko małpa siedząca okrakiem na bestii. Nic wielkiego.

Od stołu uniósł się chór oburzonych głosów i posykiwań; Mówca jednak uciszył gwar jednym ruchem ręki.

- Znam zasady. Jeśli nie możesz latać, nie jesteś już Jeźdźcem. Wspaniała istota, która udzielała mi zaszczytu dosiadania jej grzbietu, już nigdy nie wzbije się w powietrze. Odleciała z zachodnim wiatrem tam, gdzie legendy odchodzą na spoczynek. Ja podążam jej śladem. Ostatnią podróż muszę odbyć na własnych nogach; modliłem się do wszystkich bogów, by tak się nie stało, nie zostałem jednak wysłuchany. - przerwał i skinął dłonią. Zza jego pleców powoli wyszła umięśniona kobieta o krótko obciętych, pszenicznych włosach. Najlepszy pilot z Kryształowej Jaskini; nieprawdopodobnie utalentowana jeźdźczyni, powszechnie znana ze swojej sprawności, szaleńczej odwagi, uporu, bezpośredniości... i zamiłowania do hulanek. Oraz graniczącego z sadyzmem pragmatyzmu.

- Przekazuję wszystkie ważne sprawy Pierwszemu Jeźdźcowi i jej Skrzydlatej. Niech was prowadzi w tą zawieruchę; głęboko wierzę, że nie da duchowi Jeźdźców zgasnąć. A teraz - żegnajcie. Będę w swoich komnatach, a potem wyruszam. Niech wam wieją dobre wiatry! - uniósł dłoń i wykonał tradycyjny gest pokazujący, że można startować; powszechny znak życzenia komuś powodzenia. A potem z trudem przeszedł kilka kroków i zniknął w nawie; chwilę jeszcze w ciszy słychać było szuranie jego kroków.

Kara wyszła na środek. Jej tatuaże lśniły, kiedy napinała i rozluźniała ramiona, jakby szykując się do bitki, ale kiedy odezwała się, głos miała opanowany i pewny.

- Nie powiem, żebym cieszyła się z tego awansu. Oszczędzę wam jednak ckliwych mów ku pokrzepieniu. Mówicie z serca, Jeźdźcy. Chce usłyszeć wasze zdanie. Jeśli ktoś chce zająć moje miejsce, to niech powie od razu; Thrace jest gotowa do lotu choćby i w tej chwili... możemy się zmierzyć z kimkolwiek, bez zbędnej zwłoki. Ale oczekuję jakiś mądrzejszych propozycji...
 
__________________
"Polecam inteligentną i terminową graczkę. I tylko graczkę. Jak z każdą kobietą - dyskusja jest bezcelowa - wie lepiej i ma rację nawet jak się myli." ~ by Aschaar [banned] 02.06.2014
Nieobecna 28.04 - 01.05!

Ostatnio edytowane przez Autumm : 04-06-2015 o 22:07.
Autumm jest offline  
Stary 23-05-2015, 21:54   #2
 
Drahini's Avatar
 
Reputacja: 1 Drahini ma z czego być dumnyDrahini ma z czego być dumnyDrahini ma z czego być dumnyDrahini ma z czego być dumnyDrahini ma z czego być dumnyDrahini ma z czego być dumnyDrahini ma z czego być dumnyDrahini ma z czego być dumnyDrahini ma z czego być dumnyDrahini ma z czego być dumnyDrahini ma z czego być dumny
Gniewomir Tambernero nie słuchał do końca słów Pierwszego Jeźdźca. Nie zamierzał też nikogo wyzywać na żadne pojedynki. Wyszedł z tłumu otaczającego mównicę i szukał wzrokiem Jarve’a w półmroku otulającym zebranych blaskiem dopiero rodzącego się dnia, który wpadał przez okna wybite w surowej skale pod sklepieniem.
- Athos, gdzie jesteś?
W jego głowie pojawiła się oczekiwana, przyjazna obecność.
- W Kaplicy – w umyśle mężczyzny rozległ się bas smoczego szeptu. Słowa układały się w głowie jakby to sam Gniewomir je pomyślał. – Czekam wschodu słońca.
- Mogłeś na mnie poczekać.
- Wybacz, Gniewko. Miałem nadzieję jeszcze z nią porozmawiać. Bezskuteczną. Już jej tu nie ma.
- Słyszałeś zatem…?
- Nie musiałem słyszeć, żeby wiedzieć. I Ty także – odparł jego smoczy partner. Jego głęboki głos, zazwyczaj dziarski, był wyjątkowo jakiś taki ścichły… i Gniewomir wiedział, że to nie z szacunku do miejsca, w którym aktualnie znajdował się jego smoczy partner. Smok był... hm... smutny i myślami gdzie indziej.
- Chcę porozmawiać z Mówcą. Dołączysz do nas?
- Nie.
- To może chociaż słuchaj moimi uszami?
- Nie. Chcę być sam. Znajdziesz mnie w łaźni, gdy skończysz.
- Nie chcesz wiedzieć, dlaczego odeszła?
- Wątpię, żeby Mówca to wiedział. Dam sobie wyciąć obie płetwy statecznikowe z ogona, że dzisiaj wyjątkowo będzie Milczycielem.
- Nie ma takiego słowa, Ati…
- Poza tym, czy to, że wiemy dlaczego, cokolwiek zmieni? – przerwał mu smok nieco mocniej. Zabolały go od tego skronie. - Matrona odeszła. Już jej tu nie ma. Znajdziesz mnie w łaźni. Bez odbioru.

Obca pustka, która pojawiła się w jego umyśle tam, gdzie wcześniej był cień smoczej obecności powiedział mu, że smok się odgrodził od niego. Gniewko zagryzł wąsa. Athos był wciąż dla niego zagadką, mimo że szanowali się i bardzo lubili, nie zżyli się ze sobą jeszcze tak mocno, jakby tego chciał. Starsi jeźdźcy mówią, że zaufanie między partnerami wzrasta w niebezpieczeństwie, a dotychczasowe misje Gniewomira i Athosa były raczej mało niebezpieczne. Konwojowanie, ochrona pomocy humanitarnej, pomoc przy przebudowie uszkodzonej tamy… takie tam – wszystko w słusznej sprawie i w zespole. Podczas, gdy z raportów wynika, że na przykład ostatnia misja Mówcy, której szczegóły wyjątkowo nie były utajnione, polegała na uprowadzeniu niebezpiecznego terrorysty z miasta ogarniętego chaosem po trzęsieniu ziemi. To że miało to miejsce pięć lat temu i żaden młody pilot tego nie widział? Jakie to ma znaczenie?

Z drugiej strony sam nie był pewny, jak zareaguje, kiedy już będą potrafili w pełni czytać sobie w myślach. Oczywiście smok w tym przypadku zawsze będzie na tej bardziej uprzywilejowanej pozycji, bo jest istotą nieporównanie bardziej rozwiniętą umysłowo od człowieka - nawet jeśli mowa o smokach hodowlanych - i żeby coś mu przekazać, Athos zawsze będzie musiał „zniżać się” do jego poziomu percepcji umysłowej. Co oznacza, że jego smok będzie mógł myśleć o czym tylko chce, a do niego będą docierały co najwyżej bardzo wymieszane ze sobą uczucia i emocjonalne reakcje smoka – bo te ostatnie potrafia zasłonić tylko Prawdziwe smoki oraz najstarsze smoki hodowlane. Gdy tymczasem Athos, jeśli będzie złośliwy, będzie mógł zawsze wejść do jego głowy. Nawet w najbardziej intymnej chwili spędzanej z Mirrą albo samotnie pod prysznicem. Oczywiście starsi jeźdźcy mówią, że smoki opracowały myślowy rodzaj pukania. Gdzie, zanurzając się w myśli partnera, żeby dotknąć jego jaźni, wysyłają myślomową coś na kształt przyjaznego trącenia nosem, jednocześnie na chwile odganiając od siebie myśli ludzkie. Tak jakby zatykały sobie uszy na to, co „myśli” akurat ich człowiek.

Gniewomir pokręcił głową, zniechęcony zarówno efektem rozmowy ze smokiem, niewesołymi myślami o Matronie, stresem przed telepatią, jak również i tym, że nie udało mu się w tłumie zlokalizować Mówcy. Ruszył więc do wyjścia, mijając po drodze postument z małym przedmiotem pod diamentowym kloszem. Była to jedyna pamiątka po legendarnym Vanleyu – smoczy bat, który chłopak dał do przegryzienia Nadziei, gdy odmówił zwierzchnikom spętania woli swojej smoczej towarzyszki. Metal dawno zmatowiał, a w miejscu przegryzienia wręcz skorodował od smoczej śliny. Rzemienie przewodzące prąd rozsypały się niemal na proszek pomimo starań konserwatora. Jednak każdy, kto widział ten przedmiot, mógł w nim rozpoznać smoczy bat z numerem przypisanym sierżantowi Vanleyowi. Ponoć Matrona pamiętała Vana. Ponoć Widziała go, gdy była jeszcze pisklęciem nie większym od tygodniowego szczenięcia. To było na kilka miesięcy przed śmiercią jego i Nadziei. Ponad trzysta lat temu. Świat od tego czasu poszedł naprzód. Ponoć – opatrzony szlachetnym przykładem tamtej dwójki - w dobrym kierunku.

- Ponoć, ponoć… Same „ponoć” – mruczał do siebie, dochodząc do przestronnego łuku wyjścia i tam niespodziewanie zoczył Jarve’a, który również wychodził.
- Jarve! Mówco, proszę zaczekaj – zawołał za odchodzącym. – Chciałbym z tobą porozmawiać. – dogonił siwowłosego najemnika. Spojrzał w oczy swojemu mentorowi i wypalił od razu – Ja Ci wierzę. Nie uważam Cię za wariata, Jarve. Czułem dzisiaj wielki smutek niewiadomego pochodzenia, gdy się obudziłem. Było tak, jakby zabrakło czegoś, co zawsze było, przez całe moje życie. Frapujące uczucie dla 32-letniego mężczyzny. Mój dziadek opowiadał mi o tym, jak raz widział Ciebie i Matronę razem w Wylęgarni. – informację, że dziadkowi mózg zeżarł Alzheimer zachował dla siebie jako małoistotną. - Wiem, że ona istnieje i że jest niewysłowienie piękna i mądra. Powiedz mi proszę czy odeszła, czy… umarła? A jeżeli odeszła to dokąd i co to oznacza dla nas?

Gniewomir miał jeszcze jedno pytanie na końcu języka, ale uznał, że będzie zbyt osobiste. W końcu jeśli nawet smocza matka powiedziała coś swojemu człowiekowi przed odejściem, to było to przeznaczone tylko i wyłącznie dla jego uszu.
 

Ostatnio edytowane przez Drahini : 24-05-2015 o 16:10.
Drahini jest offline  
Stary 23-05-2015, 23:24   #3
 
Autumm's Avatar
 
Reputacja: 1 Autumm ma wspaniałą reputacjęAutumm ma wspaniałą reputacjęAutumm ma wspaniałą reputacjęAutumm ma wspaniałą reputacjęAutumm ma wspaniałą reputacjęAutumm ma wspaniałą reputacjęAutumm ma wspaniałą reputacjęAutumm ma wspaniałą reputacjęAutumm ma wspaniałą reputacjęAutumm ma wspaniałą reputacjęAutumm ma wspaniałą reputację
GNIEWKO

Wyjście Gniewka w trakcie, a właściwe nawet na początku narady, na której miały się przecież ważyć dalsze losy całej kompanii, nie pozostało niezauważone. Nikt nie zawołał za nim - Jeźdźcy z samej swej istoty byli zbieraniną mocnych indywidualności, które wzajemnie szanowały swoją odrębność - ale czuł na plecach ciężkie, a może nawet i zawiedzione spojrzenia towarzyszy. Był przecież jednym z doświadczonych "lataczy", którego zdanie powinno liczyć się w rozpoczynającej się zajadłej dyskusji. Jednak dla Gniewomira były sprawy ważne... i ważniejsze. A Mówca mógł zniknąć w każdej chwili, zanim odpowiedziałby wojownikowi na dręczące go pytania.

Dogonił starca na schodach prowadzących do archiwum i biblioteki. Wyblakłe oczy mężczyzny spojrzały ze zdumieniem na Gniewka, jakby Jarve nie spodziewał się, że ktokolwiek za nim pójdzie, a potem Mówca odwrócił głowę i podjął przerwaną wędrówkę w górę.

- Mówią, że jest taki wiatr... wiatr zmian. Wieje rzadko; ale kiedy się rozpędzi, jego podmuch przewraca karty historii. Na tym wietrze smoki, kiedy nadejdzie ich czas, odlatują w miejsce, które znają tylko one, by tam oczekiwać na kres dni. Matrona wciąż zieje ogniem, jeśli ci o to chodzi... ale nie należy już do tego świata. - westchnął ciężko - Odeszła na swoich warunkach, w pokoju. Przynajmniej tyle...

Dotarli do szerokiej platformy; większą jej część zajmowało potężne wejście do biblioteki. Jarve przejechał palcami po zdobiących portal, zatartych dawno znakach.

- Każda kompania Jeźdźców korzysta z opieki Prawdziwego Smoka. To on jest strażnikiem i sędzią paktów, jakie są zawierane między Skrzydlatymi, a ludźmi. Bez tej trzeciej siły nie ma harmonii; jest tylko przemoc, dominacja jednej rasy nad drugą. W tą czy inną stronę. - rozłożył ręce - Matrona nie była pierwszą Opiekunką. Ale w tych czasach... boję się, że może być ostatnią.

Zapatrzył się w ciemność, która skrywała starannie spisaną i posegregowaną historię Jeźdźców i Skrzydlatych, dzieło kolejnych pokoleń Mówców.

- Pamiętasz swój sen, chłopcze? Co widziałeś? - spytał nieobecnym głosem.
 
__________________
"Polecam inteligentną i terminową graczkę. I tylko graczkę. Jak z każdą kobietą - dyskusja jest bezcelowa - wie lepiej i ma rację nawet jak się myli." ~ by Aschaar [banned] 02.06.2014
Nieobecna 28.04 - 01.05!

Ostatnio edytowane przez Autumm : 24-05-2015 o 00:03.
Autumm jest offline  
Stary 25-05-2015, 19:59   #4
 
abishai's Avatar
 
Reputacja: 1 abishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputację
Jarvis siedział… jak zwykle zresztą, w półmroku. W tej części jaskinie do której blask nie dochodził do jego oczu. Nie przepadał za blaskiem słońca, zawsze zasłaniając wrażliwe oczy przyciemnionymi szkłami okularów.Otulony płaszczem i opierając dłonie na laseczce przyglądał się odchodzącemu byłemu przywódcy ich małej rodzinki… jak i nowej przywódczyni rzucającej wyzwanie potencjalnym konkurentom.
Natomiast sam Jarvis był rozdrażniony. Nocne “pożegnanie” pozostawiło w nim poczucie straty, a teraz dołożyło się jeszcze owa irytacja wywołana pożegnaniem Javre i zachowaniem Kary.
Stojący w półmroku, wysoki i chudy Jarvis rozglądał się po pozostałych Jeźdźcach… niczym strach na wróble postawiony w kącie.

Kara rzucała nieme wyzwanie z uśmiechem na ustach, a Jarvis uniósł dłoń powoli w górę i… poprawił okulary, rezygnując z tej okazji do potyczki z Karą.
Wiedział że by przegrał, nie miał wszak dość doświadczenia a Godiva nie była łatwą we współpracy smoczycą. Poza tym Jarvis wątpił by był dobrym przywódcą Jeźdźców na te ciężki czasy. Nie miał wątpliwości natomiast, że Kara tym bardziej nie była. Tym bardziej sytuację pogarszała decyzja Javre o odejściu. Było to bardzo dramatyczne i jeszcze bardziej… głupie.
Skoro stracili Matronę, to tym bardziej potrzebny Mówca, który trwał przy tradycji i miał doświadczenie.
Pragmatyczna Kara… go nie miała, podobnie jak i nutki mistycyzmu, która czyniła z Jeźdźców Smoków coś więcej niż kolejnych powietrznych bandytów.

Po prawdzie Jarvis nie czuł silnie związany z jeźdźcami najczęściej podejmując misję samotnie. Najlepiej czuł się w towarzystwie swego pupilka i swych “dzieeeci”, jak nazywał stada przyzywanych przez siebie stworów. No i Godivy… choć akurat smoczyca była przeciwieństwem, tajemniczego i dziwacznego maga, który trafił do tej jaskini jakieś sześć lat temu, nie wiadomo skąd.
Sprawy nie ułatwiał akcent maga mocno podkreślający “r” w każdym słowie które je miało, a czasem i w słowach które tej litery mieć nie powinny.
Enigmatyczny samotnik wiecznie otulony płaszczem i z kapeluszem na głowie, zawsze z okularami na nosie, budził różne odczucia… w tym rzadko zaufanie.
Więc nie nadawał się na przywódcę bardziej niż Kara, która rzuciła wyzwanie i... to wystarczyło, by spacyfikować wszelki opór wśród innych jeźdźców. Przynajmniej większości i przynajmniej na razie.

Jarvis bez problemu dostrzegał niechęć do nowej roli Kary u Vortigena zwanego dużym. Jeźdźca o nieprzeciętnej sile jeżdżącym na nieprzeciętnie dużym, acz ciężkim i mało zwrotnym smoku Balsifie, zwanym przez innych Beczułką z racji okrągłego brzucha, lub Spaślakiem przez Godivę.
Vortigen był silnym i doświadczonym wojownikiem, który z pewnością mógł dorównywać Karze w walce. O ile odbywałaby się ona na stałej powierzchni, bo w powietrzu to niewątpliwie ona triumfowała.
Co więcej podobnie jak Kara, Vortigen miał swoich popleczników, do których jednak Jarvis się nie zaliczał.
Na razie jednak, nawet Vortigen ograniczał się do niechętnego łypania, więc Jarvis uniósł dłoń, by przyciągnąć uwagę Kary i spytał wprost.- To kiedy wyrruszymy szukarć następnej Matrrony? I w jak licznych grrupkach?
 
__________________
I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny.
abishai jest offline  
Stary 25-05-2015, 21:47   #5
 
Drahini's Avatar
 
Reputacja: 1 Drahini ma z czego być dumnyDrahini ma z czego być dumnyDrahini ma z czego być dumnyDrahini ma z czego być dumnyDrahini ma z czego być dumnyDrahini ma z czego być dumnyDrahini ma z czego być dumnyDrahini ma z czego być dumnyDrahini ma z czego być dumnyDrahini ma z czego być dumnyDrahini ma z czego być dumny
- Bursztynowe światło.

Gniewomir zdobył się na te rzeczową odpowiedź na pytanie Mówcy, mając nadzieję, że nie zabrzmi to zbyt literacko. Powinien powiedzieć pomarańczowe, ale do cholery ono nie było pomarańczowe. Było bursztynowe. Miało w sobie coś ze szkarłatu późnojesiennych liści bluszczu obrastających jedną ze ścian domu rodziców Mirry i złota światła porannego załamującego się w krysztale Kaplicy. Albo Ona chciała, żeby mu się kojarzyło z tymi obrazami…

- Nie wiem, co zostawiła Athosowi, ponieważ on jest dużo bardziej przybity ode mnie i nie za bardzo chce o tym rozmawiać. Ja natomiast z tej nocy pamiętam tylko tyle, że usłyszałem słowo, które sprawiło mi wielką radość i... ból zarazem. Ale nie pamiętam go w ogóle. Mirra twierdzi, że obudziłem ją, obiecując wyraźnie, że „udam się na trawers tej gwiazdy”, co jest zupełnie nielogiczne tak z geograficznego jak i logicznego punktu widzenia. Bo przecież nie można się iść po trawersie gwiazdy – rzucił, nieco sfrustrowany, pocierając otwartą dłonią o krótkie włosy zarastające mu podstawę czaszki i wodząc wzrokiem od Mówcy po grzbiety opasłych tomów kronik. Pokręcił głową i wrócił spojrzeniem do Mówcy:
- Zresztą... Póki co to chyba i tak nie rozwiązuje naszych problemów, nawet gdybym potrafił sobie owo słowo przypomnieć. Jaskinia została osierocona. Dobrze wiemy obaj, że rodzaj podejmowanych misji i charakter kompanii określa charakter i wola Smoka, który się nią opiekuje. My straciliśmy Matronę, więc jeśli Kara zechce, to dopóki nie znajdziemy nowego Smoka może zaprowadzić swoje porządki, ale musi przynajmniej udawać, że stara się odnaleźć dla Jaskini jakiegoś nowego Patrona – zakończył, nie kryjąc irytacji. Lecz po chwili dodał jeszcze: – Co konkretnie według Ciebie powinniśmy teraz zrobić? Dlaczego nie powiesz Karze, żeby zaniechać przyjmowania wszelkich zleceń, a skupić się na poszukiwaniu odpowiedniego Patrona?
 

Ostatnio edytowane przez Drahini : 25-05-2015 o 21:50.
Drahini jest offline  
Stary 26-05-2015, 05:03   #6
 
Plomiennoluski's Avatar
 
Reputacja: 1 Plomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputację
Mężczyzna zmęczony wcinał swoje śniadanie. Jakąś godzinę wcześniej wrócili z patrolu razem z Nilamem. Mimo przelotu przez dwie burzowe chmury, zarówno jego ciuchy jak i włosy były suche, jakby od miesiąca kropli wody nie widziały. Włosom i brodzie przydałyby się jednak solidne postrzyżyny. Mimo to z zapałem spożywał swoją owsiankę, obecnie o smaku średnio wysmażonego steka. Zapowiadała się wspaniała drzemka, oczyma wyobraźni Agnis już się widział w wygodnym łóżku.


Cały piękny plan jednak diabli wzięli po rewelacjach Mówcy. Nilam na zdziwienie czarownika odpowiedział jedynie mentanym ziewnięciem. Dla niego smoka obecnie ważniejszy był sen. Zwłaszcza że ominęła go możliwość pożegnania się z Matroną. Agnis przewrócił brązowymi oczyma i na chwilę, jego stukające o stół paznokcie, zmieniły się w prawdziwe smocze szpony. Jednak tylko na chwilę. Przywołał się szybko do porządku i ruszył do małego tłumu, jaki się zgromadził dookoła Kary. Imię pasowało jak ulał, zwłaszcza teraz, pokarało ich. Kogo jak kogo, ale ją dać na pierwszą? Z drugiej strony, była tak pragmatyczna, że w czasie kryzysu mogła okazać się najlepsza. Nawet jeśli miałoby to oznaczać poświęcenie kilku ludzi bądź smoków.


Usiadł na krawędzi stołu z nogą przełożoną pod udem i wsłuchiwał się dokładnie. Jarvis zadał przynajmniej od razu rzeczowe pytanie. Sam zresztą zaczął się zastanawiać nad tym, gdzie można by wytrzasnąć prawdziwego smoka. - Ktoś wie może gdzie jest potomstwo Matrony? Może któreś ma akurat wakat i chętnie by się u nas zadomowiło w takim razie? - Rzucił najprostszym rozwiązaniem Agnis. - Jeśli nie, to wybrać się na poszukiwania jakiegoś przychylnego smoka tam gdzie się rodzą a nie umierają? Nie żeby mogli nam o tym wspomnieć wcześniej, a nie akurat dzisiaj, łatwiej szukać jak ma się jakiś zapas czasu. - Kontynuował swoją myśl mężczyzna. Nie obchodziły go waśnie i konflikty, zazwyczaj z wszystkimi dobrze się dogadywał. Więc dla niego, najważniejsze było załatwienie sprawy. - W ostateczności, zajrzeć na obrzeża Wczorajszego Sztormu i czatować na okazję aż się jakiś pojawi i go wyłowić do nas. - Zakończył przebierając palcami w brodzie. Miał na myśli niewielki obszar lądu, który był wiecznie objęty magicznym sztormem. Nigdy nie wiadomo było co z niego wyleci, lub co się zauważy w chmurach na jego obrzeżach. Niektórzy twierdzili że miejsce to, jest wszystkim co pozostało z przeszłości kontynentu, który został zniszczony w potężnej magicznej wojnie bądź wypadku nieostrożnego arcymaga. Dla innych z kolei była to kolebka wszystkich sztormów, albo portal do innego świata. Podobno nawet ktoś wiedział gdzie dokładnie się to miejsce znajduje. Jednak dla większości była to jedynie stara legenda.
 
__________________
Wzory światła i ciemności pośród pajęczyny z kości...
Plomiennoluski jest offline  
Stary 02-06-2015, 02:27   #7
 
Autumm's Avatar
 
Reputacja: 1 Autumm ma wspaniałą reputacjęAutumm ma wspaniałą reputacjęAutumm ma wspaniałą reputacjęAutumm ma wspaniałą reputacjęAutumm ma wspaniałą reputacjęAutumm ma wspaniałą reputacjęAutumm ma wspaniałą reputacjęAutumm ma wspaniałą reputacjęAutumm ma wspaniałą reputacjęAutumm ma wspaniałą reputacjęAutumm ma wspaniałą reputację
GNIEWKO

- A dlaczego *ty* jej tego nie powiesz? - Jarve odwrócił głowę, a wśród śnieżnej plątaniny brody pojawiło się niewielkie drgnięcie. Uśmiech?
- Mój czas jako Mówcy się skończył; teraz mam inne zadanie. Nie wiem, czy nie ważniejsze niż to, które miałem tutaj. - Mówca zaczął manewrować coś przy swoich palcach, a potem sapnął ciężko.

- Proszę, chłopcze. - wyciągnął otwartą dłoń do Gniewka; leżał na niej srebrny, poczerniały i wygładzony od upływu wieków pierścień, topornie rzeźbiony w kształt sowy. Starszy mężczyzna włożył go w rękę młodszego i zdecydowanie zacisnął jego dłoń.
- Nikt nie nada ci tytułu, którego sam sobie nie wywalczysz. Potraktuj jednak ten mały podarunek jako obietnicę, że może któregoś dnia będziesz czuł się na siłach dźwignąć to dziedzictwo. I symbol tego, że zawsze można znaleźć z każdym wspólny język. Mnie czeka już tylko bezlitosna walka; nie będzie mi potrzebny. Na wszystkie pytania, które mi zadałeś, sam znasz odpowiedź. Idź, przekaż ją innym... - Javre wyprostował się lekko, jakby ubyło mu nieco ciężaru i zgryzot. A potem odwrócił się od drzwi biblioteki i podjął na nowo wędrówkę w górę, do swojej kwatery.

RESZTA

Po kilku rozsądnych propozycjach - i kilku mniej - zgodnie z przewidywaniami rozpętała się burza słów. Niesnaski wywołane tym, że to Kara ma sprawować teraz władzę - a przynajmniej nadawać kierunek - zeszły na dalszy plan w obliczu tego, że każdy miał swój "najlepszy" pomysł co trzeba dalej czynić, a wszyscy jakby na chwilę zapomnieli, że mają się kogoś słuchać. Jeźdźców, którzy mogli brać udział w naradach była niecała kompania, ale hałasu i zamieszania potrafili robić za dywizję. Całe szczęście, że chociaż Skrzydlaci wyczuli powagę chwili i raczej nie próbowali wtrącać się mentalnie w dyskusję...

Dopiero kiedy temperatura sporów sięgnęła takich wartości, że zaczęło się wstawanie od stołu i demonstracyjne łapanie za broń, powietrze przeciął ostry dźwięk sygnałowego gwizdka, używanego do koordynowania ruchu latającej formacji. Wszyscy instynktownie umilkli, oczekując dalszych sygnałów, ale doczekali się tylko dyscyplinującego chrząknięcia stojącej za pulpitem kobiety.

- Spójrzcie na siebie. Biegacie w kółko jak kurczak bez łba, a nawet jeszcze nic się nie stało... nic poważniejszego. - w oczach Pierwszego Jeźdźca odbiła się pogarda... i kiepsko maskowane zwątpienie, jakby Kara zastanawiała się, czy naprawdę chce przewodzić reszcie. Potarła skronie, wzięła głębszy oddech i powiedziała - Nikt nie może dowiedzieć się o naszym osłabieniu. Kto wie, jak zareagowali by na to nasi wrogowie... i jak przełożyłoby się to na kontrakty. Dlatego będziemy kontynuować nasze misje tak, jakby nic nie zmieniło. CISZA! - ryknęła, waląc płasko ręką w wypolerowany kamień, bo z sali zaczęła podnosić się kolejna fala uwag. - ...i dyskretnie rozglądać się za nowy Patronem. Jeśli ktoś się nie zgadza z tym...
- ...to może rzucić ci wyzwanie, wiemy. - Vortigen oparł się jedną ręką na blacie, a drugą wymierzył w Karę oskarżycielski palec - Myślisz, że długo będziesz nas trzymać w szachu, opierając się na swoim talencie do podniebnych tańców i odwołując się do zmurszałej tradycji? - zmrużył oczy.

Dwójka Jeźdźców chwilę mierzyła się wzrokiem, a potem postawny wojownik zrobił zniesmaczoną minę.

- Dość tej błazenady. Nie muszę prężyć muskułów, żeby cokolwiek udowadniać. Sama się pogrążysz, Pierwsza. I to już niedługo. - warknął i kiwnął dłonią na swoich towarzyszy - Wszystko już wiemy. Ruszajmy, niektórzy tu mają robotę do zrobienia. Poważniejszą, niż knucie za plecami wszystkich i podlizywanie się zgrzybiałym starcom, tylko po to, żeby zagarnąć władzę. - rzucił i wyszedł ze swoim orszakiem, odprowadzany morderczym spojrzeniem jasnowłosej kobiety.

Nastrój na sali zważył się momentalnie; kilka osób też zrobiło ruch, jakby zamierzało wyjść; w końcu zrezygnowana Kara machnęła na to wszystko ręką i zgromadzenie zaczęło się rozchodzić i łączyć w mniejsze, nadal zawzięcie dyskutujące grupki. Wyglądało na to, że z jakąkolwiek poważniejszą dyskusją trzeba poczekać, aż emocje opadną, a ludzie spokojnie przetrawią wszystkie informacje.

Agnisa i Jarvisa "złapali" przy wyjściu członkowie skrzydła Kary i poprosili o poczekanie chwilę; w miarę jak wspólna sala pustoszała, została w niej może ćwiartka ogólnej liczby Jeźdźców; to byli wszyscy ci, którzy wcześniej opowiadali się za poszukiwaniem nowego Patrona.

- Ktoś chce się ze mną zamienić? Zupełnie pokojowo ustąpię, to oferta jedyna w swoim rodzaju... - Pierwsza rzuciła gorzkim dowcipem i nalała sobie kubek wina; przechyliła napój do ust jednym haustem i od razu napełniła naczynie ponownie - Nie dziwie się, że Jarve osiwiał... Więc uważacie, że powinniśmy jednak poszukać nowej Matrony...? - spojrzała na zgromadzonych ludzi - Pogląd, którego większość nie podziela... Ale obiecałam Mówcy, że spróbuję i tej szansy. Zwalniam was z wszystkich dotychczasowych zajęć, ale nie mogę dać wam za dużo czasu. Teraz jest nów... więc kolejnego nowiu spotykamy się znów, niezależnie od tego, co uda wam się znaleźć. Polecicie na cztery strony świata, więc skrzydła z konieczności będą mniejsze... i mieszane. - wymieniła skład poszczególnych grup. Było ich pięć; Agnis i Jarvis znaleźli się w ostatniej, najmniejszej, złożonej tylko z ich dwójki.

- Agnis, Jarvis. Dla was mam osobne zadanie. - Kara pochyliła się nad stołem tak, żeby tylko oni ją słyszeli - Matrona zniknęła niespodziewanie. Ale wcześniej dochodziły mnie i Mówcę słuchy, że wszystkie smoki są czymś zaniepokojone. Doprawdy nie wiem, co może przerażać tak potężne istoty - i wolę się nie domyślać - ale nie jesteśmy jedynymi, którzy interesują się sprawami Prawdziwych Smoków. Od jakiegoś czasu ktoś intensywnie szuka informacji o Jeźdźcach, ich Patronach i zbiera smocze "pamiątki". Nie wiem, czy jedno ma związek z drugim... ale byłabym głupcem, zostawiając to bez uwagi. Zbadacie sprawę i ocenicie, czy jest czym się jeszcze dodatkowo martwić. Uważajcie na siebie... szczególnie ty. - położyła dłoń na ramieniu Agnisa - Mówca mówił, że krew jest w tobie silna. I nie wiem, czy teraz to lepiej, czy może gorzej...

Westchnęła i wyprostowała się, mówiąc już donośnym głosem:

- Vera, sprawdź kto nie ma teraz przydziału i skieruj go pod dowództwo Agnisa. Potrzebuję dwójkę jakiś ogarniętych ludzi. Jego skrzydło ma być gotowe na dziś, na nocny lot. Wykorzystajcie dobrze ten czas, chłopaki. - zasalutowała dwójce czaromiotów i odwróciła się na pięcie, zostawiając ich samych w pustej sali.
 
__________________
"Polecam inteligentną i terminową graczkę. I tylko graczkę. Jak z każdą kobietą - dyskusja jest bezcelowa - wie lepiej i ma rację nawet jak się myli." ~ by Aschaar [banned] 02.06.2014
Nieobecna 28.04 - 01.05!
Autumm jest offline  
Stary 03-06-2015, 00:42   #8
 
Drahini's Avatar
 
Reputacja: 1 Drahini ma z czego być dumnyDrahini ma z czego być dumnyDrahini ma z czego być dumnyDrahini ma z czego być dumnyDrahini ma z czego być dumnyDrahini ma z czego być dumnyDrahini ma z czego być dumnyDrahini ma z czego być dumnyDrahini ma z czego być dumnyDrahini ma z czego być dumnyDrahini ma z czego być dumny
Gniewomir, zirytowany zagadkowością Mówcy i jego… małomównością, zszedł do Łaźni, poszukać Athosa. Kompleks kąpielowy był w zasadzie wielkim zbiornikiem wód termalnych, w których pławiło się podnóże góry. Był teraz całkowicie pusty, jeśli nie liczyć obecności Athosa, którą odczuwał jak obecność swojego własnego ciała. Nie było tu żadnego światła poza żyłami lawy, które płynęły wyrzeźbionymi w tym celu korytarzykami. Baseny pełne wody nieco cieplejszej niż temperatura ciała wypełniały to miejsce oczyszczającą parą. Gniewek ruszył wgłęb piwnicznej jaskini, szukając swojego smoczego towarzysza. Nie znalazł go, ale stopień skalny, na którym leżały schludnie złożone komponenty jego zbroi. Smok mógł po prostu podlecieć do występu skalnego, Gniewek jednak musiał przejść całą tę grotę, chodnikiem biegnącym naokoło tuż przy ścianie, żeby dojść do tego miejsca, dodatkowo zaglądając po drodze do jednej z zakrytych materiałem półek, żeby zabrać z niej suchy ręcznik dla siebie.

Wymieniając kilka myśli ze smokiem, rozebrał się dużo bardziej niedbale od Athosa, rzucając rzeczy zamiast odkładać je składać. W blasku lawowej wstęgi błysnęło sześć owalnych blizn ułożonych w półkole na jego prawym boku. Ten sam wzór na plecach i brzuchu, który ktoś obcy tutaj mógłby pomylić z wymyślnym tatuażem, był w rzeczywistości pamiątką po ugryzieniu zwierzęcia, które miało szczerą nadzieję, jeśli nie pożreć go żywcem, to przynajmniej rozszarpać w strzępki.

Tambernero zsunął się ostrożnie do ciepłej wody z cichym pluskiem, który zniknął pod przepastnym sklepieniem Łaźni. Przepłynął kilka metrów, a potem położył się na plecach, zamykając oczy i przez zalane wodą uszy słuchał szeptu własnej krwi. Założony na palec pierścień, do którego nie był jeszcze przyzwyczajony, dziwnie drażnił i Giewomir nie zdołał się całkowicie oddać kojącej medytacji, świadomy posiadania tego palca serdecznego, na którym nałożył dar od Mówcy. Równe oddychanie, cisza, ciepło i poczucie nieważkiego unoszenia się w tej przyjaznej czarno-czerwonej przestrzeni nie ukoiły jego nerwów.

Właśnie miał się poddać i jeszcze chwile popływać, kiedy jego ciało otoczyły bąbelki powietrza, łaskocząc zwłaszcza pobliźniony bok. Podpłynęła pod niego jeszcze cieplejsza woda z głębi, a powierzchnia basenu wokół niego mocno się wzburzyła.

Athos powoli i z namaszczeniem wynurzył swój wielki łeb z mineralnej toni i zawiesił go ociekającym wodą na długiej szyi tuż nad głową Gniewomira. Był najcięższy i najsilniejszy ze wszystkich obecnych w Jaskini smoków. Tracił przez to na szybkości, ale za był wytrzymały. I kochał wodę. Smok i człowiek patrzyli sobie w oczy bez słowa. Fiołkowe tęczówki smoka jarzyły się lekko jak zawsze. Nikłe, pomarańczowe światło Łaźni nie zdołało ich zagłuszyć ani też wyciągnąć głębokiego, atramentowego granatu ze smoczych łusek – były tutaj doskonale czarne i błyszczące od wilgoci. Smok powoli wypuścił z nozdrzy dwa strumienie bardzo ciepłej pary, otaczając głowę i tors swojego ludzkiego partnera białawym kłębem powitania. Podniósł w wodzie jedną ze swoich łap, a Gniewomir poczuł to najpierw jako kolejną falę gorącej wody wyniesionej z dna, usiłującej wypchnąć go nad powierzchnię. Pazur serdecznego, smoczego palca stuknął delikatnie o podobiznę sowy na palcu Gniewomira. Athos zabuczał basowo z głębi swej piersi, a dźwięk był tak mocny, że rezonował w klatce piersiowej Tambernero.
Gniewek uśmiechnął się smutno. Zaskakujące było, że najlepiej rozumieli się ze sobą, kiedy nie rozmawiali.

Smok w końcu przemówił:
- Przyjdą po nas i dadzą nam zadanie.
- Myślisz? – Mężczyzna zapytał na głos. Czasami jeszcze wolał wokalizować swoje odpowiedzi do smoka, kiedy byli koło siebie na odległość głosu. Powodowało to jednak, że dziwnie wyglądali wówczas pośród ludzi, kiedy on odpowiadał na niezadane pytania. O ile w Kryształowej Jaskini byli do tego przyzwyczajeni, o tyle ci, których spotykał na swoich misjach, przyglądali mu się często dużo wnikliwiej.
- Taak – zadudnił wolno smok w jego umyśle miękkim szeptem. – Jej smoczyca powiedziała mi, że twoje odejście zostało źle przyjęte.
- W dupie mam konwenanse.
- W dupie masz ostatnio wiele ciekawych rzeczy.
- Chcesz zobaczyć? – zapytał Gniewomir.
Athos uniósł łeb i udając oburzenie wydał z siebie dźwięk – krótki, nosowy ryk skrzyżowany z automobilowym klaksonem, wyrażający u niego zaperzenie się lub irytację. Powierzchnię basenu za jaszczurzą szyją przebiły dwa ostre wierzchołki smoczych skrzydeł, które Athos rozłożył w wodzie i mocno się nimi zamachnął, odpychając siebie od Gniewka i Gniewka od niego. Tambernero obrócił się na brzuch i na przekór smokowi, dopłynął do niego crawlem. Zatoczyli kilka kółek wokół siebie, po czym wyszli z wody.
- Zaniosę Cię na górę. Mogą chcieć z tobą porozmawiać… To jeszcze nie rozkaz, ale za chwile może nim być – ogłosił smok, kiedy Gniewomir się suszył i ubierał.
- Zostaniesz ze mną? – zapytał, gdy kilka minut później już schodził z jego grzbietu przed mieszkaniem jego i jego partnerki.
- Nie. Jeszcze chwile nie. Ale wrócę, kiedy będzie trzeba. Chcę jeszcze chwile pobyć sam. – Athos jeszcze raz spojrzał na pierścień z sową. Spokój i fiołkowość jego ślepi były zatracające.
Przez chwilkę nasłuchiwał, kręcąc łbem, ale gdy Gniewomir już otwierał usta, żeby zapytać, o co chodzi, smok przemówił ponownie:
- To dziewczynka. Słyszę ją głośno i wyraźnie nawet pomimo siły, z jaką bije serce Mirry – Athos spojrzał prosto w oczy zbaraniałego ze zdumienia Gniewomira i lekko skłonił łeb w wyrazie gratulacji nim odleciał. – Noc przynosi nam różne rzeczy – usłyszał Gniewek, patrząc, jak jego smok metodycznie pracuje skrzydłami, oddalając się od niego. – To zbawienne że jedne są dobre a inne smucą. Równowaga nie zepchnęła nas jeszcze w chaos dzięki temu…
 

Ostatnio edytowane przez Drahini : 03-06-2015 o 07:23.
Drahini jest offline  
Stary 03-06-2015, 02:30   #9
 
Plomiennoluski's Avatar
 
Reputacja: 1 Plomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputację
Agnis zastanowił się chwilę i przez głowę przeszła mu cała kawalkada istot, które mogłyby zaniepokoić smoki, nawet bez pojawiania się w okolicy, a wśród młodych nawet wzbudzić popłoch, gdyby się nagle zmaterializowały. Sam by zapewne wiał gdzie pieprz rośnie. Na szczęście były tak rzadkie, lub niespotykane że zwykle nikt się nimi nie przejmował. Natomiast wariatów szukających wiedzy o smokach i pamiątek czy artefaktów z nimi związanych było znacznie więcej. Zwłaszcza takich zbierających fragmenty ciała czy kości, przekonani że mają magiczne właściwości. W zasadzie to dobrze byli przekonani. Zwrócił się do nowo mianowanej pierwszej. - Mogą mieć coś wspólnego, ale jeśli już to albo są przez kogoś kierowani, chcą coś sprowadzić, albo zwyczajnie chcą więcej mocy i magii. Skąd są ostatnie doniesienia o takich osobach lub istotach? Jakby mnie kto pytał, będę udawał że ze smokami nie mam absolutnie nic wspólnego, drobne zmiany w wyglądzie czy coś co rozproszy czyjąś uwagę i będą mieli inne rzeczy na głowie niż dociekanie kim jestem. - Po tych słowach wyciągnął zza ucha Kary błyszczącą złotem monetę, która rozpłynęła się po chwili w powietrzu. - Jarvis, ty słyszałeś coś więcej na temat tych poszukiwaczy? - Zagadnął maga.


Gdy już rozeszli się każdy do swoich zajęć, w tym wypadku dla Agnisa był to marsz do łóżka. Czarownik odezwał się do swego kompana. - Słyszałeś wszystko Nilam? Wieczorem szykuje się wycieczka. - Myśli przebijały się nieco jak przez watę, prawie jakby smok spał. - Tsss nawet łuski nie można spokojnie wygrzać. Ma jednak rację po części, wypadałoby to sprawdzić. Z takimi wariatami różnie bywa. Jednego dnia to tylko nieszkodliwa plotka, drugiego chcą ci przerobić łuski i szpony na amulety. Kładź się spać, jak w nocy spadasz z siodła, to jesteś bezużyteczny. - Usłyszał w odpowiedzi ostre myśli towarzysza. - Ha, czasem robię to celowo. - Odciął się jeździec. - Oczywiście... ale nie jeśli akurat przysnąłeś i zwyczajnie zleciałeś. - Zakończył konwersację smok, zapewne odwracając się na drugie skrzydło. Agnis nie bardzo miał zamiar się dzisiaj kłócić, więc tylko zrzucił buty i rzucił się styrany na łóżko. Po chwili już spał głęboko. W końcu był w domu, a nie na patrolu.


Śniły mu się łuski, smoki, syczenie błyskawice. Nie po raz pierwszy, zapewne też nie ostatni. Smocza krew znowu dawała o sobie znać. Miał jej w sobie całkiem sporo, może nie na tyle by być półsmokiem, ale właśnie z niej czerpał swoją magiczną moc. Dlatego wolał sypiać sam, czasem zdarzało się że przy koszmarach, z jego palców wyrastały prawdziwie smocze szpony. Wolał mieć rozszarpane łóżko lub siennik niż śpiącą koło niego osobę. Sny były niespokojne, niespójne, ale nie były to koszmary. Mógł być zresztą pewien, że kiedy przyjdzie pora przygotowań, a dalej by spał, Nilam go obudzi.
 
__________________
Wzory światła i ciemności pośród pajęczyny z kości...
Plomiennoluski jest offline  
Stary 03-06-2015, 16:24   #10
 
Autumm's Avatar
 
Reputacja: 1 Autumm ma wspaniałą reputacjęAutumm ma wspaniałą reputacjęAutumm ma wspaniałą reputacjęAutumm ma wspaniałą reputacjęAutumm ma wspaniałą reputacjęAutumm ma wspaniałą reputacjęAutumm ma wspaniałą reputacjęAutumm ma wspaniałą reputacjęAutumm ma wspaniałą reputacjęAutumm ma wspaniałą reputacjęAutumm ma wspaniałą reputację
GNIEWKO

- Tu jesteś. Jak myślałam. - opierająca się o kamienną ścianę kobieta pokiwała głową, śmiejąc się lekko. Ciemnoskóra, ubrana w lekkie ciuchy podkreślające jej piękne ciało, przytrzymywała jedną ręką całą górę jakiś papierów i ksiąg, a drugą poprawiała małe, okrągłe binokle, przyglądając się wojownikowi z wyrazem twarzy jaki ma kot, zanim skoczy na tłustą mysz.

Nazywała się Vera i była "drugą" w oddziale Kary. Pilot z niej był najwyżej przeciętny, jeśli nie marny jak na zajmowaną pozycję - ale lepszego taktyka i organizatora trudno było znaleźć nawet wśród bardziej doświadczonych Jeźdźców. Dodatkowo jej niemal nieludzka umiejętność gromadzenia wszystkich plotek i pikantnych szczególików z życia innych ludzi (i Skrzydlatych) oraz inne talenty - z rodzaju tych, które wywołują niezdrowe zainteresowanie płci przeciwnej - czyniła z niej osobę o tyle popularną, co o ugruntowanej opinii kogoś, kto ma poważne wpływy w całym "gnieździe".

- Gratulacje dla świeżo upieczonego taty. - Vera ruszyła powolnym, rozkołysanym krokiem w kierunku Gniewka, a w jej ruchach był zarówno koci erotyzm, jak i ukryta groźba gotowej kąsać kobry.

- Więc to tak. Jakiś mały "nielot" jest ważniejszy niż przyszłość całego klanu. Proszę, proszę... - ciemnoskóra podeszła tak blisko mężczyzny, że gdyby nie ubranie, zapewne czułby gorąc jej odsłoniętej skóry. W nozdrza wojownika wwiercał się dobrze znany mu zapach egzotycznych perfum.
- Powiedz mi... - szepnęła kobieta, zbliżając swoje usta do szyi Gniewka - Co ty w niej widzisz? Czyżby takie uziemione coś było w czymkolwiek lepsze ode mnie? A może daje się chętniej ujeżdżać niż Athos? - syknęła niespodziewanie - Nie wystawiasz sobie najlepszej opinii, mój kochany, robiąc bachora służbie...

"Nielotami" czy podobnymi określaniami nazywano - w niektórych grupach Jeźdźców, przekonanych o swojej wyższości - cały zastęp ludzi, którzy nie będąc pilotami, zajmowali się wszystkim tym w Jaskini, co pozwalało całej kompanii funkcjonować bez zgrzytów: lekarzy, kucharzy, pisarzy... i innych. Teoretycznie mieli oni te same prawa, co Jeźdźcy... w praktyce mało kto przejmował się ich zdaniem czy samą obecnością. Zwyczajem było to, że ich głos nie był brany pod uwagę podczas podejmowania ważnych decyzji - a w ich "zbiorowym imieniu" przemawiał Mówca, sprawujący nadzór nad "obsługą".

- Obawiam się, że nowy Mówca będzie musiał zapewnić przyszłej, szczęśliwej mamie lepsze warunki, niż taka malutka klitka, w dodatku z uciążliwym współlokatorem. Jeśli oczywiście Mirra będzie zdolna do pracy, bo dla darmozjadów nie mamy wcale miejsca. - Vera odstąpiła na kilka kroków, przygryzając wargę w udawanym zatroskaniu - Całe szczęście, że znam nowego przełożonego nielotów. To ja, tak się fartownie składa. - poprawiła jeszcze raz okulary i przekręciła lekko głowę, spoglądając na Gniewka z ciekawością - Myślisz, że taki nędzny, zdradziecki fiutek jak ty będzie w stanie przekonać nowego Mówcę, żeby był łaskawy dla takiej małej wywłoki, która na dodatek odciąga Jeźdźców od naprawdę poważnych kwestii...? Mhm...? - spytała zaczepnie, kładąc pewnym gestem rękę na biodrze.
 
__________________
"Polecam inteligentną i terminową graczkę. I tylko graczkę. Jak z każdą kobietą - dyskusja jest bezcelowa - wie lepiej i ma rację nawet jak się myli." ~ by Aschaar [banned] 02.06.2014
Nieobecna 28.04 - 01.05!
Autumm jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 10:06.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172