Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - DnD > Archiwum sesji z działu DnD
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu DnD Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie DnD (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 02-04-2016, 20:47   #91
 
TomaszJ's Avatar
 
Reputacja: 1 TomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputację
Ich gospodarz popatrywał raz na jedno, raz na drugie, nie wiedząc co począć. Ciągle pod wpływem uroku Maarin to bliżej undine się ustawił. Bayle wydawał się zafrasowany, Kass mieszała potrawkę, ostrożnie próbując jak smakuje. Skrzywiła się przy tym, co nie było dobrym sygnałem. Elin odwróciła się od dwójki kłócących się przyjaciół, ale to Dia jak zwykle zareagowała. Jej twarz zdradzała złość.
- Od początku tej wyprawy tylko narzekasz Val! Jesteś… jesteś zupełnie kimś innym. Nie jesteś już tym przyjacielem, którego pamiętam z klasztoru - wytknęła mu. - I nie chrzań mi tu o dorastaniu, bo jeszcze dwa dekadnie temu podglądałeś praczki we wsi. Przyjaciele nie oskarżają się wzajemnie! Tak, Maarin mogła popełnić błąd, ale wytykanie jej tego palcem tak że prawie go wkładasz jej w oko jest śmieszne i żałosne. Zamiast tego wymyśliłbyś co robić dalej - prychnęła i wyszła z chaty, siadając na schodach. Kiedy słowa rudowłosej przebrzmiały, izbę wypełnił spokojny głos paladyna.
- Lon, straciliśmy trochę czasu, ale da się jeszcze przekroczyć bagna za dnia?
Przewodnik skinął głową. Ciągle siedział przy śpiącej towarzyszce.
- W takim razie powinniśmy spróbować. Siedzenie w tej chacie mi się nie uśmiecha.
- Na pewno możemy go przekupić czymś innym od… naszych ciał - Elin odwróciła się od okna i uśmiechnęła krzywo.
Valerius był zmęczony i walką... i tym że na jego oczach inny człowiek omal nie został utopiony.
Ten widok i wszystkie nieprzyjemne emocje jakie nadal po nim odczuwał sprawiły, że słowa Dii spłynęły po nim jak po kaczce.
- Mi też się nie uśmiecha, ale jeszcze mniej utknięcie na środku bagien w nocy. Dlatego wolałbym ruszyć na moczary wraz ze świtem. Byśmy mieli cały dzień na dotarcie do ich granic… zresztą, dopóki ona nie dojdzie do siebie.- wskazał na przewodniczkę.- I tak jesteśmy zmuszeni tu zostać.-
Po tym zdarzeniu naprawdę nie miał ochoty na próbę godzenia się z Dią. Sam potrzebował otuchy i zrozumienia… ale nie spodziewał się uzyskać takiej pomocy od nikogo w tej grupie.
Podrapał się za uchem.- Pytanie tylko czym.. magii nie chce. Jedzenia pewnie też. Mogę go oddać mój magiczny pierścień jeśli to wystarczy na zdobycie jego przychylności... później. Ale w tej kwestii wolę z nim negocjować, gdy jego umysł będzie wolny od magicznego wpływu Maarin.-
Bitaan patrzył zdezorientowany na wszystkich. Sprawiał wrażenie jakby nie wiedzieli o czym mówią, bo w istocie nie miał pojęcia. Chwilę mu zajęło uświadomienie sobie co tak naprawdę się dzieje o czym wszyscy rozmawiają. Podniósł palec do góry i otworzył dziób.
- Hola hola… moi mili. Wszak to nie Maarin, a ja wywabiłem potwory z ukrycia i niechybnej zasadzki jaką na nas planowały. To byłem ja i mój niefrasobliwy śpiew. Niech zatem zniknie to wiadro pomyj i oskarżeń Valeriusie, który trzymałeś przed chwilą nad naszą kapłanką. Nie ma tu mowy też o żadnym błędzie gdyż i ja, choć może i mam zeza, widziałem jakoby to Maarin stała i odganiała otaczające nas potwory. Daleko jej było od stania na boku i przyglądania się całej aferze z zainteresowaniem równym bezczynności. Czy jest coś o czym nie wiem? Byłem nieprzytomny gdy coś się stało? - zadał pytanie, lecz nikomu nie dał szansy odpowiedzieć. - Ba! Oczywiście że nie. Choć jasno stwierdzam że pokręciło mi zmysły, a ostatnia wycieczka zbliżyła mnie o kilka kroków do szaleństwa, to jednak ślepy nie byłem.
Zbliżył się do Valeriusa i położył mu dziarsko dłoń na ramieniu, poklepując przyjacielsko.
Zaklinacz spojrzał na ptaszysko wzruszył ramionami i tyle. Paplanina Bitaana spłynęła po nim jak po kaczce. Miał wrażenie, że jego gadanina to… pochlebstwa wycelowane w serduszko kapłanki. On znał tą sztuczkę… przyjąć na siebie wszelkie oskarżenia, by zyskać wdzięczność Maarin. Nie słyszał w nich ani skruchy, ani refleksji nad własnymi czynami. Czysta demagogia… Valerius, miał nadzieję że jednak coś do głowy obojgu weszło, że wszelka niefrasobliwość utonie na tych bagnach, przynajmniej do czasu ich opuszczenia. Nadzieja ta jednak jak płomyczek świecy była niewielka i łatwa do zgaszenia.
- Nie ma sensu spuszczać dzioba na kwintę - wycelował palec w Dię i pokiwał nim w powietrzu karcąco. - Nie ma sensu stroszyć piór. Widać że jest wśród nas ponury humor, a morale lekko szoruje brzuchem po bryle błota. Więc słuchajcie mych słów moi drodzy. Słuchajcie ich uważnie, bowiem oto co następuje. Kłótnie precz. Skupmy się na naszej misji…
Tu nachylił się do Valeriusa dodając konspiracyjnym szeptem.
- I nie warto przy jaszczurze kłapać dziobem o urokach i czarach, w jego osobę wycelowanych zwłaszcza.
Wszak nie wiedział o tym co Maarin uczyniła. Po czym kontynuował dalej głośniej. Skrzywił się przy tym nieco, gdyż zakuło go mocniej w ranie, jaką otrzymał od nieumarłego. Wszak nie zabandażował jej jeszcze, bo i nie było okazji.
- Niech no ja spojrzę na gospodarza naszego - tu powędrował do jaszczura. - Toż to chłop na schwał. Dzielna i zaradna istota, która z pewnością nam pomoże w naszej misji. Czyż nie zamieszkuje tych terenów? Takich niebezpiecznych i ponurych? Wszak tylko osoba o stalowych nerwach i sprycie większym niż u Dandeliona Zaradnego, mogła by tego dokonać… i dokonywać dzień po dniu. Za jedną cnotą idą zaś kolejne, tylko trzeba im dać szansę. Niechże no… dajmy mu szansę wspomóc nas słowem, radami i czynami…
 
__________________
Bez podpisu.
TomaszJ jest offline  
Stary 02-04-2016, 20:58   #92
 
Zapatashura's Avatar
 
Reputacja: 1 Zapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputację
Zaklinacz uderzył się tylko w czoło i załamał się: nie wiedząc nad czym bardziej, nad naiwnością barda, czy też jego błędną wiarą w własną siłę przekonywania. Stworek który udzielił im pod urokiem schronienia, nie był ani dzielny, ani szlachetny. Był małym tchórzliwym i chutliwym oportunistą, jak znany Valeriusowi karczmarz.
Spojrzał na kapłankę i mrugnął okiem.
- Niechże no… o cóż chciałaś go tam spytać? Naszego gospodarza kochanego?
Maarin uśmiechnęła się do Bitaana kierując zaraz swe spojrzenie na jaszczuroczłeka.
- Powiedz mi mój przyjacielu, bo potrzebujemy dostać się na drugą stronę bagien, znasz ty jakąś bezpieczną drogę? Czego powinniśmy się wystrzegać prócz hałasowania? Zależy nam bardzo na opuszczeniu bagien przed zmrokiem.
Undine pozostawiła komentarz do wcześniejszej sytuacji dla siebie. Ani to czas, ani to miejsce.
Jaszczuroczłek jeszcze musiał być pod wpływem modlitwy, bo jego wargi rozciągnęły się w uśmiechu.
- Nie ma drógssss… nie ma śssscieżek. Ja ssssna pssszejście, ale po ccssso iśśść? Tam więsssej ssstwory! Omijać sss wodę. Ssssiedzą pod nią… czssekają.
- Naszych przewodników moglibyśmy zostawić - powiedziała cicho Elin. - Na bagnach już pokazali, że się nie znają.
- Ale tu ich nie zostawimy- zaoponował cicho i stanowczo Valerius. Może i dla zaklinacza przewodnicy byli tylko imionami doczepionymi do twarzy. Ale też byli częścią wyprawy. Też byli żywymi ludźmi.- Musimy wszyscy, łącznie z przewodnikami przejść na suchy ląd.
- Ależ mój przyjacielu, nie mówię o udeptanej drodze. Chcielibyśmy wiedzieć którędy pójść aby w miarę bezpiecznie przedostać się na druga stronę bagien. Szukamy świątyni i bardzo chcielibyśmy do niej dotrzeć. Potrzebna nam do tego twoja wiedza - kontynuowała kapłanka kładąc dłoń na ramieniu jaszczuroczłeka. Kwestia zostawienia przewodników nie była głupia, tylko czy będą wiedzieć w którym kierunku iść? Niespecjalnie znali się chyba na kierunkach świata.
- Jaa… sss… - gospodarz zastanawiał się wyraźnie, mrugając szybko oczami. - Ja nie umiećśś opissssać droga, sss. Śśświątynia? Budowle sss, sssatopione na śsssrodku bagien.
- Och? - zdziwiła się Maarin i spojrzała na przewodnika. - To nie o tym mówiła szamanka prawda?
- To prawdopodobnie pozostałości po kulcie - do rozmowy cicho wtrącił się Lon. - Świątynia jest za bagnami, tak jak i nasz wróg.
Maarin pokiwała głową i wróciła wzrokiem do gospodarza.
- No dobrze, a więc mamy się wystrzegać wody i hałasu. Co jeszcze? Może są jakieś rośliny, których musimy się wystrzegać? Zwierzęta? Cokolwiek?
- Mnósssstwo! - zasyczał w odpowiedzi. - Bagno niebesssspieczne. Musssieć uważać. Musssieć iść, nie zatrsszymywać sss. Sssą rosstropniki, płassszczowce, blisssy i orgassski…
Kapłanka na moment przybrała grymas konsternacji. Nikt jednak nie pospieszył z dalszymi pytaniami.
- A jak one wyglądają..? - zapytała niepewnie musiała się pospieszyć bo zaraz będą mieli problem z gospodarzem.
- Lina.. - szepnął cicho Valerius podchodząc od tyłu do kapłanki i szepcząc jej do ucha sugestię. - Jedna z ksiąg w zapomnianym archiwum pokazywała erotyczne wiązanie liną, miłosne zabawy z Kara-Tur. Wmów mu że takie figle są ciekawe i podniecające i użyj podstępem liny do skrępowania go.
Harpagon stał sobie z boku gadanie zostawiając innym, po prostu słuchał i wypatrywał zagrożeń. Jak dla niego, powinni zostawić w cholerę tego jaszczura, albo poszukać w chacie dowodów, że to on wzywa te nieumarłe cholerstwa, w końcu po jaką inną cholerę mieszkać na takich bagnach?
W końcu uznał że coś powie.
- Może jednak pomysł przejścia przez bagna był błędny. Wybierzmy dłuższą drogę. Cicho powinniśmy wrócić na stały ląd.
Valerius wzruszył ramionami słysząc te słowa. W sumie… dla zaklinacza to żadna różnica. Tylko więcej czasu stracą. Nie zaszli wszak daleko w głąb w tych bagien. W teorii mogą wrócić.
- Spytaj go czy są w okolicy inni przedstawiciele jego rasy… ilu i gdzie- szepnął do ucha Maarin.
- Nie nie nie… - odpowiedział szybko Bitaan na sugestię Harpagona. - Ponownego spotkania z przerośniętym gospodarzem puszczy nie chcę ryzykować. Jest duży, zły i groźny. Groźniejszy niż te bagna. Skoro już w nie weszliśmy, brnijmy dalej.
Skierował uwagę na jaszczura.
- Drogi przyjacielu. Rzeknij proszę. Jakbyś miał nas przeprowadzić przez bagna bezpiecznie i bez żadnych przygód, kiedy byś wyruszył?
 
Zapatashura jest offline  
Stary 04-04-2016, 18:44   #93
 
Asderuki's Avatar
 
Reputacja: 1 Asderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputację
Jaczuroludź otworzył szerzej swoje oczka i zamrugał, analizując pytanie i odpowiedź na nie. Spojrzał przez okno w stronę nieba.
- Jak nasssszybciej. Pssszed sssmrokiem byśśśmy doszli. Ale po sso iśsssć?
- Gdyż mamy taką misję - Maarin włożyła tyle entuzjazmu ile mogła w te słowa. - A z misji zawsze są jakieś nagrody.
- Nagrodsssy? - zamrugał szybko swoimi oczkami. - Ja chssscieć, by Glymssa ssssnów do wiosssska przyjąćsss! Taka sssss nagroda?
- T… - kapłanka zawahała się. Nie chciała kłamać. - To jest możliwe. Dlaczego cię z niej wyrzucili Glymsie?
Wioska… czyli mogą natknąć się na kolejnych jaszczurów. Może nastawionych i pokojowo, ale niekoniecznie gościnnych. Valeriusowi nie podobał się pomysł wyruszenia od razu… a jeszcze mniej zostawienia tu Lona i Jiiyi. Jakkolwiek jako przewodnicy sprawdzali się średnio często znikając nie wiadomo po co i zostawiając drużynę na pastwę wydarzeń, to jednak zostawienie ich tutaj samych, było odrażającym postępkiem. No cóż… Mordine spojrzał na wypoczywającą przewodniczkę. Od niej zależała sytuacja, jeśli była w stanie… mogli wyruszyć od razu, co Valeriusowi niekoniecznie się podobało, ale na co mógł się ostatecznie zgodzić. Jeśli jednak nadal była zbyt słaba, to cóż… Mordine nie zamierzał stąd się ruszyć.
- Glymss sssły, chssiał cosssśś sssmienić! - jaszczuroczłek pokiwał głową energicznie, po czym nią pokręcił. - Sss, wiossska ssbyt blisssko, sssbyt niebessspieczna, ale Glymssa nie sssłuchać i wyrzucić z siossska.
- Jeśli wyjdziemy teraz moglibyśmy się wstawić za tobą i pomóc wrócić do wioski - uśmiechnęła się kapłanka. - Zgoda?
Alan przysłuchiwał się w milczeniu wymianie zdań. Ledwie skończył dopinać ostatnie klamry trzymające jego skórzaną zbroję w całości, a już tego żałował. Dżungla była zbyt upalna jak na jego gust. Z drugiej strony tendencja pakowania się jego towarzyszy w kłopoty (półorka przy okazji też), wymagała odpowiedniej ochrony.
-Im szybiecj ruszymy do wioski, tym lepiej - wtrącił się cicho, jakby mając nadzieję że nie zwróci na siebie uwagi. -Jeśli przewodniczka nie może iść sama, mogę ją nieść.
Glyms pokręcił energicznie głową.
- Glymsss nie chsssce do wiossska, oni tam zginą sss! Glyms chssse by wiossska possszła ss bagien.
- Tak się stanie, Alan nie zrozumiał - powiedziała Maarin czując poirytowanie. - Przeprowadź nas, a pomożemy ci w przekonaniu istot z twojej wioski aby się przenieśli. Chodźmy już.
Kłamstwo… albo komplikacja. Tak czy siak kłopotliwa dla Maarin decyzja, Mordine jednak nie wtrącał się w to. Na razie musieli wyjść z tych bagien. Zaklinacz wolałby by zrobili to jutro, ale skoro wszystkim się spieszyło. Decyzja Valeriusa zależała jednak od stanu ich przewodniczki i jej zdolności do ruszania. Ostrożnie jednak otworzył drzwi do chaty jaszczura by wyjrzeć przez szczelinę i sprawdzić, czy się nieumarli uspokoili.
- Mam na nich oko - warujący pod drzwiami Harpagon uspokoił zaklinacza, ale przepuścił go by sam zobaczył. Żołnierz sprawiał wrażenie jakby było mu wszystko jedno jaka decyzja zapadnie... i chyba było. Po prostu wesprze decyzję ostateczną.
Maarin podeszła do przewodniczki i w końcu przyjrzała się jej. Skorzystała z torby medycznej jaką wciąż przy sobie miała i pomogła na tyle aby postawić kobietę na nogi.
- Wracajcie do swojej wioski - powiedziała tylko samej szykując się do wyjścia.
 
Asderuki jest offline  
Stary 09-04-2016, 20:41   #94
 
Lady's Avatar
 
Reputacja: 1 Lady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputację
Glyms był bardziej niż entuzjastyczny do poprowadzenia do wioski swoich nowych przyjaciół. Na dodatek chcieli pomóc Glymsowi, więc jakżeby mógł im odmówić? Zdążył nawet potrawki z kotła, jakości i zawartości której ciągle nie zbadano, nalać do drewnianej miski i podstawić Maarin z gestem polecającym zjedzenie jej. Kapłanka zajęta, po raz pierwszy od czasu niedawnych wydarzeń, opatrywaniem i sprawdzaniem stanu Jiiiy, mogła uznać to nagabywanie za lekko irytujące, ale chyba tylko złamanie uroku powstrzymałoby jaszczuroludzia.
Przewodnicy wysłuchali propozycji. Wyszeptali między sobą kilka słów zanim Lon obwieścił ich decyzję.
- Poczekamy tutaj, skoro zabieracie tego tam - zerknął na ciągle próbującego kogoś nakarmić Glymsa. - Może będziecie musieli wracać, wtedy poprowadzimy do naszej wioski. Jak za trzy dni się nie pojawicie, zawrócimy.
Był to pewien kompromis, również na niepowodzenie z obecnym, zauroczonym przewodnikiem.
- No to wyjaśnione, zbierajmy się - wydała zdecydowaną komendę Elin, na którą akurat przypadł czas próby karmienia ze strony gospodarza.

Kilka chwil później byli już na dole, ostrożnie i na tyle cicho na ile mogli, ponownie przemierzali bagno, nurzając się nie raz aż do pasa w śmierdzącej, lepkiej wodzie i osuwając w mulistym dnie. Glyms co kilka minut zatrzymywał się i zmuszał do tego wszystkich, przykładając palec do ust. Była to męcząca przeprawa, stresująca także, wielokrotnie widzieli w oddali pojedynczych nieumarłych, a także inne stworzenia pływające lub brodzące wodzie. Alan był pewien, że gdzieś na granicy wzroku dostrzegł długiego, pokrytego zrogowaciałą skórą, długiego na dziesięć metrów gada sunącego po powierzchni bagna. Maarin kilka razy poczuła jak coś otarło się o nią, Bitaan czuł się coraz cięższy i cięższy, Valerius tylko dzięki instynktowi uniknął wielkiego na dwie pięści pająka, który opuszczał się z jakiejś gałęzi prosto na jego twarz. Tylko Harp parł do przodu niestrudzenie, zawzięty jak zwykle.

Trwało to sporo czasu i było męczące, ale ich przewodnik doskonale znał teren i przeprowadził ich bezpiecznie. Weszli na pełny zarośli i starych drzew pagórek, a ich oczom ukazał się niezwykły widok, oddalony od nich jeszcze spory kawałek.


Niewątpliwie były to zabudowania, ale stworzone na ogromnych drzewach. Szczególnie jedno z nich, z krzywym pniem szerokim na kilkadziesiąt metrów, stanowiło “bazę” dla drewnianych domów. Wszędzie były też linowe mosty i drewniane kładki, łączące poszczególne wysepki na bagnie. Kręciły się tam też małe z tej odległości, humanoidalne postacie.
- Wiossska! - wysyczał Glyms. Nagle znieruchomiał.
Wystarczyło przyjrzeć się szczegółom, aby zrozumieć, że coś jest mocno nie tak. Pojedyncze domy na pojedynczych drzewach wydawały się puste, za to masa stworzeń kłębiła się u podstawy największego z nich. Wyraźnie dzielili się na dwie grupy, z których jedna, znacznie liczniejsza - niepokojąco przypominająca z wolnych ruchów nieumarłych - szturmowała drugą, broniącą się trochę powyżej. Wioska Glymsa została zaatakowana.

Alan rozglądając się wypatrzył coś więcej. Na podeście jednego z pojedynczych domów na drzewie, może pięćdziesiąt metrów od nich, stało stworzenie równie bacznie co oni przyglądające się bitwie.


Zgarbiona i zakutana istota co chwilę potrząsała kosturem i pokrzykiwała, odwrócona do nich tyłem. Na górę dało się dostać po drabince sznurowej lub kładce, która prowadziła najpierw do innego domu, a dopiero potem na dół. Jedynie przez moment wydawało się, że ta istota jest tu sama. Na dole, przy wejściu na drabinkę, stał nieruchomo niski, ale szeroki w barach humanoid, z tej odległości przypominając golema, o jakich tylko do tej pory słyszeli lub czytali. W domu przy kładce natomiast wydawało się, że jest jakiś ruch, ale nie dało się powiedzieć kto kręci się w środku.
- SSsSsssssSaaaaaaAa!
Wrzasnął nagle Glyms, podskakując i odskakując od pobliskiej Maarin.
- Źśsslliii! Przyprowadsssić tu Glyymsss, sssostawiśśś Glyymssssa! - jaszczuroludź krzyczał i syczał coraz głośniej. Urok Maarin właśnie teraz postanowił się zakończyć. Kwestią czasu było, aż wszystkie okoliczne potencjalne zagrożenia usłyszą go i dostrzegą całą grupkę.
 
Lady jest offline  
Stary 21-04-2016, 14:37   #95
 
Zapatashura's Avatar
 
Reputacja: 1 Zapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputację
Harpagon ogarnął pole bitwy żołnierskim okiem. Jeszcze niedawno ogrom zniszczeń i groza wzięłaby górę, ale od tamtego czasu młodzieniec okrzepł i zahartował się w boju. to po prostu była kolejna walka, którą musiał przeżyć, lub wygrać, zależnie jak zdecyduje kapryśny los.To mogło być zbyt wiele dla jego towarzyszy, to nie będzie radosna potyczka. Był gotów wziąść ciężar na siebie, jak zwykle. Ale już wiedział, że nalegać nie będzie.
- Szybka decyzja - powiedział do grupy - improwizujemy, czy moja komenda?
Maarin nie odpowiedziała chcąc desperacko zasłonić usta, czy też paszczę, jaszczuroczłeka. Zastanawiała się czemu Harp gadał zamiast samemu go uciszyć. Glyms wcale nie chciał dać się uspokoić, szczególnie kapłance, od której odskoczył, sycząc coraz głośniej.
- Cichaj..! - syknęła. - Skoro już tu jesteśmy to możemy pomóc twoim pobratymcom. Jak przeżyją będziesz mógł ich łatwiej przekonać do zmiany zamieszkania.
Półork nie był zadowolony z faktu, że ich zaczarowany przewodnik zaczął hałasować. Nie podobał mu się zresztą sam fakt, że został zaczarowany, co jedynie utwierdzało chłopaka w przekonaniu, że powinien się trzymać od kapłanki na dystans. W tej konkretnej chwili nie robiło mu to jednak dużej różnicy. Walka wywoływała dość hałasu, by nikt nie zwracał na nich uwagi. Nawet trzymająca kostur postać, pewnie kolejny szaman, albo inna wiedźma. Alan klepnął najbliższego towarzysza, wskazując skrytą sylwetkę.
Kapłanka spojrzała intensywnie na jaszczuroczłeka chcąc mu dać do zrozumienia, żeby naprawdę trzymał zęby na kłódkę. Przeniosła spojrzenie na pole bitwy i zauważonego przez Alana szamana.
- Nie ma co nam do tej walki na dole się nawet włączać. Naszym celem jest ta istota na górze. Dia dałabyś radę odwrócić uwagę tego… golema?
- Mogę do niego strzelić, ale… nie wiem jak ty, ale ja nawet nie do końca wiem co to jest golem - mruknęła cicho rudowłosa.
Harp wzruszył ramionami i nie komentował. Skoro Maarin chce dowodzić, on się podporządkuje i nie było z tym problemu, byle by pozostali też wykonywali polecenia. Lepszy jeden wódz, niż żaden, a undine nie była durniem . Sprawdził szybko ekwipunek i czekał na polecenia.
- Lepiej będzie zakraść się niezauważonym i zabić z zaskoczenia- stwierdził Valerius przyglądając się sytuacji i oceniając ją.- Lepiej żeby Harp albo Alan zajęli się odwracaniem uwagi. Oni przynajmniej mają szansę przetrwać ewentualny pierwszy cios, jeśli golem by ich dopadł. Dia mogłaby się wkraść niezauważona i zaatakować znienacka.
- Nie chodzi mi o walkę Val, przestań ją niańczyć. Poradzi sobie, najwyżej ucieknie. A na tego na górze możemy potrzebować wszystkich sił, szczególnie tych co potrafią mocno uderzyć. Mam wrażenie, że to on odpowiada za tych nieumarłych - undine zdawała się być nieco mniej cierpliwa niż dotychczas.
- A ty - zwróciła się do jaszczura. - Jak nie chcesz walczyć, to zostań tutaj i nie przeszkadzaj. Jeśli miły ci los wioski, to pomóż.
 
Zapatashura jest offline  
Stary 23-04-2016, 21:00   #96
 
abishai's Avatar
 
Reputacja: 1 abishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputację
Post wspólny

- O ile zdąży uciec… Nie bierzesz pod uwagę, że twoje kalkulacje mogą okazać się błędne.- wyjaśnił swoje zdanie Valerius.- Nie powiedziałem, że Harp czy Alan ma się mierzyć z golemem w walce. To absurd. Stwierdziłem tylko, że mają szansę przeżyć jeśli ich dogoni. No i nie mówię że obaj mają odwracać uwagę. Tylko jeden z nich wystarczy.
- To nie piknik i nie miejsce na dyskusje. Nie jojcz, tylko podaj alternatywę -
uciął Harp - Ja proponuję taki plan: Odciągnę golema, Bayle i Elin ruszą na platformę cicho i nisko. Reszta kryje się za drzewami i obserwuje dowódcę. Jak ten zauważy mnie lub skradających się ostrzelajcie go nie wychylając się za mocno, skupcie jego uwagę odciągając od Elin i Bayla. - tu chłopak miał nadzieję, że nawet Alana to nie przerośnie - Jak oni wejdą na platformę, pomagacie mi z golemem lub powstrzymujecie posiłki. Maarin, ty osłaniasz mnie leczeniem, a potem dołączasz do szturmujących platformę wodza. Oczywiście inny plan też jest mi na rękę. Tylko go dajcie. Możemy zacząć od tego że Maarin może go spłukać z tej sterty desek. Lub Alan walnie toporem w odpowiednie miejsce by się całość rozpadła.
“Przecież właśnie mówiłem, by ciebie… użyć jako przynęty.”- westchnął w duchu zaklinacz mając wrażenie, że Harp przede wszystkim słyszał tylko siebie. Miał też wrażenie że Harp jak zwykle przecenia siebie i nie docenia przeciwnika. Ale… pewnych rzeczy lepiej uczyć się na własnej skórze. Skoro wszyscy tacy mądrzy, to cóż… Mordine popatrzy co z ich mądrości wyniknie.
Półork słuchał dywagacji swoich towarzyszy, ale bez szczególnej uwagi. Wielka bestia była tylko jedna, a zatem chroniła wejścia tylko na jedno drzewo. Wydawała się dość ciężka i niezgrabna, więc możliwe że wchodzenie po linowych drabinkach było poza jej możliwościami. Wystarczyło zatem wspiąć się do drugiej chatki i przejść kładką do szamana.
- Tamtędy- odezwał się półork. -Na górę i przez pomost. Z dala od... golema - wypowiedział ostrożnie nieznane mu słowo.
Bitaan pomagał do tej pory z Maarin w uciszaniu jaszczurzego przewodnika powtarzając pod dziobem “Ciii… no ciiii…. cicho…”. Nie słuchał do końca wymiany zdań pomiędzy towarzyszami. Zaczął zwracać na nich uwagę dopiero gdy Glyms był uspokojony (w przeciwnym razie zamierzał rzucić na niego Uśpienie).
Powiódł spojrzeniem tam gdzie wskazał Alan i kiwnął głową. Zaczął mówić szybko.
- Dobry plan Harp. Bardzo dobry… jestem za. Tylko… Alan ci pomoże z tym odciąganiem uwagi Golema. Bo jak ten się rzuci, to lepiej mieć dwie pary silnych rąk i kocią kapłankę w zanadrzu. Ja zaś pójdę na górę z Elin, drogą wskazaną przez Alana. Bayle w tym swoim pancerzu to raczej małoskradny.
- Elin ma silny umysł, Bayla i Maarin chronią Bogowie
- Harp wyjaśnił - Doświadczenie nauczyło, że mnie, więc zapewne i pozostałych łatwo zaczarować. Ostatnio mag wyłączył mnie z walki na długo.
Harp przyjrzał się też drabince którą wypatrzył Alan. Był półkrwi orkiem, więc lepiej widział w półmroku... czy mogło to być ich przewagą? Przechodząc nadziemnym przejściem będą w wąskim gardle i jak na strzelnicy. Odwrotnie jak powstrzymani przez nich orkowie w czasie przeprawy przez góry kilka dni temu. Sprytne, ale ryzykowne, ocenił w myślach. A Alan pomagający mu z golemem... jakoś nie mieściło mu się to w głowie. Niech zostanie przy łuku, na tyle ma odwagi.

- AAAAAaaaaaaassssss...!!!! - wrzasnął Glyms, którego nie zdołał nikt uspokoić, skoro każdy robił to tylko na pół gwizdka, na dobrą sprawę ignorując jego syczenie. Bayle złapał go mocno i spróbował zakneblować ręką, co przerodziło się w szamotaninę. Było już jednak za późno. Szaman przestał wydziwiać swoim kosturem i odwrócił się nagle. Dostrzegł ich, bo nie mogło być inaczej skoro nawet odrobiny się nie cofnęli. Wrzasnął i golem uaktywnił się, zwracając w ich stronę. Dia, która miała już w ręku łuk, wypuściła strzałę, ale niecelnie.
- Ruszcie się gaduły, spróbuję zająć to coś! Tylko niech ktoś mi pomoże!
Elin otoczyła się ochronną, delikatnie błyszczącą barierą, dookoła nich uniosła się lekka mgła co mogło być efektem zaklęcia Kass, ale trochę za późno rzuconego. Bitaan zakończył swoje zaklęcie i jaszczuroludź oklapł w ramionach paladyna. Co się jednak stało, to już się stało.
- Rozproszyć się! - krzyknął Harp - Łukiem za mną naprzód! Ogień wedle woli!
Harpagon zamierzał sprowokować golema, a następnie ustawić się do kontrszarży improwizowaną piką. Dużo nie da, ale napewno go spowolni.
Bitaan kraknął niezadowolony i ujął w szpony łuk. Z kołczanu dobył strzałę gotując się do walki i póki co obserwując szamana. Zastanawiał się czy ten stanie do walki czy zacznie się wycofywać. Póki co bard ruszył za Harpagonem, ale był gotów odbić w innym kierunku, jeśli to pozwoliłoby mu zbliżyć się do przeciwnika. Golemem póki co się nie przejmował. Miał nadzieję, że inni będą się przejmować bardziej.
A Glymsa i rozgadanych ugotuje na niesmaczną potrawkę jak już będzie po wszystkim - tak właśnie postanowił.
Valerius pochwycił w dłonie kuszę odsuwając się w bok i przyglądając konstruktowi. Jakoś wątpił by cokolwiek mogło zranić to… coś… Dlatego wybrał na cel obiekt, bardziej tego warty… samego dziwnego szamana uznając, że po jego śmierci sam golem przestanie być aktywny tracąc pana. I dlatego posłał w kierunku szamana pocisk z kuszy.
Alan nie posłuchał Harpagona, zamiast tego pobiegł ku drabince prowadzącej do chaty z pomostem. Szaman zdawał się lepszym celem dla topora niż kolejny ogromny potwór.
Maarin zaś ku zaskoczeniu została na miejscu.
- Brawo - mruknęła do jaszczuroczłeka i odsunęła się za najbliższe drzewo.
 
__________________
I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny.
abishai jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 09:30.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172