Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - DnD > Archiwum sesji z działu DnD
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu DnD Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie DnD (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 07-01-2016, 13:43   #1
 
Nefarius's Avatar
 
Reputacja: 1 Nefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputację
[FR 3,5ed] Od zera do...

FR 3,5ed. Od zera do...
Rozdział I: zaginiona dziewczynka

Marsember, jedno z większych miast Cormyru, nazywane bratem Suzail. Niewielka odległość od stolicy prowincji sprawia, że handel tutaj za sprawą sporej konkurencji stał się podstawowym źródłem dochodów miasta. Kupcy, którzy parali się tą profesją od lat, oraz zapracowali na dobre imię swoich gildii, sklepów, czy straganów mieli spokojną głowę w dniu codziennym. Zadowoleni klienci wracali a poczta pantoflowa działająca bez zarzutów sprowadzała coraz to nowych ochotników na wydanie ciężko zarobionego złota.
Miasto samo w sobie składało się z dwóch części. Pierwsza z nich, czyli północna znajdowała się na lądzie. Były tutaj większe gildie, domostwa zamożnych, budynki straży miejskiej, oraz organów władzy, a także koszary i co większe świątynie.
Druga część południowa nazywana była potocznie przez mieszkańców archipelagiem, lub po prostu wyspami. Powodem takiego nazewnictwa była struktura tej części miasta, składająca się z kilkunastu małym wysepek połączonych drewnianymi mostami i kładkami. Tam też znajdowały się doki, mniejsze sklepy, karczmy dla przeciętnych podróżników, malutkie świątynie i kapliczki, oraz cały owiany tajemnicą półświatek przestępczy.

Straże miejskie regularnie kontrolowały tętniące życiem, śmierdzące rybami i fekaliami wyspy, lecz mimo to czarny rynek, handel towarami zabronionymi, zakazane bójki na arenach, ulokowanych potajemnie w zaułkach, wszystko to napędza przypływ monet, które nie trafiają do opodatkowania.
Na wschodzie miasta znajduje się główny port, gdzie zakotwiczają największe łodzie, statki o okręty różnej maści. Port jak to port. Oferuje wiele ciężkiej i marnie opłacanej pracy, ogromną mieszankę narodowości i ras, oraz tysiące skrzeczących mew. Tutaj też znajduje się kilka większych cechów i gildii, które kilka lat temu zawarły niepisany sojusz o uczciwości wobec siebie wzajemni, co sprawiło że członkowie paktu, czytaj głowy i założyciele owych instytucji nie podbierają sobie klientów i w jakimś stopniu ze sobą współpracują. Port oddziela od zachodniej części miasta kamienny mur z bramą kontrolowaną głównie w nocy. To właśnie nieopodal tejże bramy znajdowała się posesja Vincenta.

~***~

Działka Courtez była przeciętnej wielkości. Mieściła na swym terenie duży dom, otoczony pięknym i zadbanym ogrodem oraz niewielką stajnię i warsztat, gdzie trzymano wszelkiej maści narzędzie potrzebne w życiu codziennym i utrzymywaniu porządków na terenie posesji. Sam Vincent był dobrze znaną personą w Marsember, choć daleko mu było do na prawdę grubych ryb handlu, to jednak należał do paktu handlarzy a jego cech jubilerów choć nie powalał rozmiarami i ilością zatrudnionych specjalistów, cieszył się jakością wydawanych na sprzedaż towarów i profesjonalizmem pracowników. Sklep jubilerski odwiedzały najbogatsze persony Marsember a i nierzadko zaglądali tam goście z Suzail czy jeszcze odleglejszych miast.
Ci którzy pracowali dla Vincenta mieli go za surowego, lecz uczciwego i sprawiedliwego w swych osądach i wypłacaniu wynagrodzenia człowieka. Postawny, zawsze szykownie odziany, nie traktował nikogo gorzej niezależnie od rasy czy wykonywanej przezeń profesji. Jego jedynym, czułym punktem było jedyne dziecko Marie.

W domu Courtez znajdowała się służba kilka osób z poza rodziny, które od jakiegoś czasu dzieliło dach z rodziną, kilku strażników posesji. Regularnie w ciągu dnia przybywało tu kilka, czasem kilkanaście osób. Handlarze, przyjaciele rodziny, nauczyciele małej Marie i wiele innych osób. Vincent ostatnimi czasy poświęcał znacznie więcej uwagi krnąbrnej córce, która z impetem weszła w czas pokwitania i buntu. Ostoją spokoju i melisą na nerwy pana Courtez była jego żona Anabell. Kobieta wywodząca się z plebsu, którą Courtez dawno temu wyrwał z rąk tyranicznego ojca rolnika zmuszającego córkę i żonę do niezwykle ciężkiej pracy w roli. Anabell była nazywana przez wielu Illmaterem w kobiecym ciele, albowiem zawsze można było liczyć na dobre słowo a nie raz i na materialną zapomogę z jej strony. Szczupła i niebrzydka kobieta zdawała się mieć twardsze nerwy od swego małżonka, mimo że to on trzymał mocną, solidną ręką cały interes, który napędzał jego rosnący majątek. Vincent nie oddawał czci Tymorze, czy też innym bogom kupców. W ogrodzie stała piękna i zadbana kaplica Kelemvora.

~***~

-Nie spałem od wczoraj, wybaczcie mi...- burknął Vinc, pocierając dłonią twarz. Tuż po świcie wezwał do siebie dwójkę młodych ludzi, którym ufał bardziej niż straży miejskiej czy najemnym awanturnikom. Thazar i Athea doskonale wiedzieli, że prędzej czy później przyjdzie dzień kiedy przyjdzie im się odwdzięczyć za pomoc, jaką okazała im rodzina Courtez. Stali w milczeniu przed Vincentem czekając na polecenia, zerkając na siebie co jakiś czas. Znali się trochę, wszak mieszkali pod jednym dachem, choć Athea służyła małej Marie mądrością i odpowiedziami na pytania dotyczące kobiecej natury, to jednak Thazar był ulubieńcem dziewczynki. Mała psotnica uwielbiała magiczne sztuczki uratowanego rozbitka, który miał w oczach taki błysk, co przyciągał ludzi (nie tylko kobiety).
-Udasz się na wyspy. Można ją spotkać w Trójnogim psie.- Vincent podniósł ospały wzrok na Thazara -Odszukasz Tajgę i wypytacie każdego kogo się da. Ta przebiegła cholera ma gadane jak mało kto. Może razem czegoś się dowiecie.- rzekł chłodno po czym sięgnął do szuflady biurka i wyciągnął brzęczący złotem mieszek.

Vincent rzucił złoto Thazarowi -To zaliczka dla Tajgi. Jeśli uda wam się czegoś dowiedzieć wrócicie po więcej.- mężczyzna spojrzał na Atheę.
-Nidrim pracował już dla mnie. Nie przepadam za gnomami, są strasznie irytujące ale dobrze robi się z nimi interesy i są słowne jak mało kto. Niedawno przybył do Marsember. Tuż za bramą do portu jest szynk Czas odpoczynku. Tam go znajdziesz. Pokręcicie się za miastem. Poszukacie jakichkolwiek śladów. Spytajcie kogo tylko się da. Mężczyzna wyjął drugi mieszek ze złotem i również wręczył go Athei.
-To na początek dla gnoma. rzekł W między czasie postaram się wytrzasnąć wam kogoś do pomocy. A teraz ruszajcie.- gdy para młodych ludzi opuściła izbę Vincent podniósł się i podszedł do okna, odprowadzając wzrokiem Thazara i Atheę do bram posiadłości.
-Każ posłać po łowcę. Przyda się.- zwrócił się do żony.
 
__________________
A na sektorach, śląski koran, spora sfora fanów śląskiej dumy, znów wszyscy na Ruch katować głosowe struny!

Ostatnio edytowane przez Nefarius : 07-01-2016 o 13:47.
Nefarius jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 09:00.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172