lastinn

lastinn (http://lastinn.info/)
-   Archiwum sesji z działu DnD (http://lastinn.info/archiwum-sesji-z-dzialu-dnd/)
-   -   [Pathfinder, 18+] Uśpieni: Przebudzenie (http://lastinn.info/archiwum-sesji-z-dzialu-dnd/15961-pathfinder-18-uspieni-przebudzenie.html)

Nami 02-07-2016 20:57


Przemęczeni, z licznymi, krwawiącymi ranami oraz przerażeniem w oczach, ruszyli przed siebie. Nie wiedzieli dokąd doprowadzi ich decyzja, którą podjęli będąc jeszcze w mieście. Czy cierpieliby większe katusze? A może udałoby się im znaleźć dla siebie miejsce, stosunkowo bezpieczne, kojące ból duszy? Huków z garłacza było jeszcze kilkanaście, szybko stracili rachubę, a kierunku tego dudniącego w głowie dźwięku nie potrafili określić. Poharatane ciała z trudem znosiły więcej i więcej, a zdawało się to być dopiero początkiem. Krok po kroku, krople krwi znaczyły ścieżkę za ich śladem, nogi po dłuższej chwili biegu odmówiły posłuszeństwa. Ucieczka donikąd zdawała się być marnym pomysłem, jednak innego nie posiadali. Byli samotni w wielkim, nieznanym świecie, prócz siebie nie posiadali nikogo. Nie rozpoznawali w obcym otoczeniu niczego, co choć na chwilę dałoby im nadzieję. Gwałtowny bieg, nerwowe ruchy pozwalające na szybkie rozejrzenie się wokół, chwilowe postoje w ciszy, żeby wysłuchać dźwięków z okolicy - wszystko to sprawiało, że czuli się psychicznie wyczerpani. Kiedy ich umysły zaczęły tracić na jasności oceny sytuacji, zaczęły być zmęczone ciągłymi lękami i niepewnością, w ich napięte ciała wstąpił brak energii. Powłócząc nogami szli dalej, osłabionymi dłoniami odgarniając rozłożyste liście grodzące im drogę. Ich spostrzegawczość ograniczyła się minimum, powieki bez większego udziału mięśni zaczęły przysłaniać obraz, jakby kurtyna tego przedstawienia w końcu miała dobiec końca. Ciężki oddech wywołał ból w klatce piersiowej. Ucisk serca, zwolnione tętno, ukłucie w płucach, które zatykało drogi oddechowe, wszystko to nasilało się z każdą kolejną utraconą kroplą krwi. We wspomnieniach widzieli tajemnicze drzewo pełne wisielców i zaczęli żałować, że do nich nie dołączyli. Czy naprawdę był sens znosić tyle cierpień? W imię czego? Dawne życie przepadło, miłość ulotniła się z chwilą stracenia w piekielnych odmętach, a wiara w przezwyciężenie przeszkód zdawała się oddalać na nieosiągalną odległość. Wyciągając rękę przed siebie nie czuli już możliwości chwycenia się czegoś, co pozwoliłoby im uwolnić się z tego koszmaru.

Błagam, obudź mnie.


Snucie się w największym upale, sprawiało, że ciała coraz bardziej kłaniały się ku ziemi. Gdyby nagle zostali zaatakowani, zapewne nie daliby rady odeprzeć gwałtownych ataków agresora. Przez chwilę byli pewni, że zajrzeli śmierci w oczy i to nie po raz pierwszy. Każdy z nich pamiętał ostatnie sekundy swojego życia, kiedy mglisty cień stanął tuż przed nimi i zbliżał ku nim swoje kroki. W tamtej chwili pochłonął ich całkowicie, a gdy się zbudzili, byli już w piekle. Tutaj życie było inne. Niebezpieczne, przepełnione bólem, cierpieniem i trawiącymi cielesną powłokę zakażeniami. Wszystko było nieznośne o kilkakroć bardziej, często skłaniając lub podsuwając myśli samobójcze. Niektóre jednostki jednak, zamieniały samodestrukcje na motywację do przetrwania, na znalezienie drogi ku wolności, aby tylko uciec z piekielnych otchłani - wierzyli, że było to możliwe. Właśnie te końcowe wnioski sprawiały, że odnajdowali w sobie zapasy sił, aby wciąż brnąć na przód, a kolejne potknięcia traktować jako przeszkodę, która wzmacnia ich ducha. Wyczerpanie ustąpiło na moment, dopiero kiedy odgarnęli kolejne krzewy, a zza ich liści dostrzegli miasto. Początkowej uldze ustąpił wstręt i odraza, gdy zrozumieli jego stan. Wkraczając na wydeptaną przez ludzkie stopy glebę, poczuli w nozdrzach odór świeżej juchy. Posoka jak i humanoidalne szczątki wyścieliły bruk miasta aż po same jego brzegi. Wszędzie, gdzie nie postawili stopy, ślizgali się na szczątkach, z których wciąż sączyła się krew. Czerwony, śliski płyn stał się basenem tej małej metropolii, porozwalane kawałki ludzkiego mięcha po jakimś czasie zaczną gnić i zbierać na sobie stada much oraz robactwa. Wszyscy byli mieszkańcy mieli charakterystyczną ranę, w postaci postrzału w głowę. Rozwalona czaszka, a z niej wypływające resztki mózgu, cały widok oraz smród przyprawiał o mdłości, aż w końcu ktoś zwymiotował, dokładając do obrzydliwości tego obrazu dodatkowy smród. Przebudzeni nie mieli gdzie postawić kroku, aby nie nadepnąć na czyjeś zmiażdżone truchło, aby krwawa miazga nie ufajdała ich skóry czy odzienia. Gdy stali zamurowani, zatykając drogi oddechowe dłońmi i szmatami, chroniąc się przed odorem, z nieba spłynęło kilka, białych jak śnieg piór. Podróżni śledzili ich lot, kiedy niespiesznie opadały, aby w ostateczności ubrudzić się w świeżo rozlanej krwi. To był znak, przestroga przed tym, co być może niedługo i ich może spotkać, bo skoro spotkało nawet jego… To czemu miałoby ominąć ich?



Nami 02-07-2016 21:02

Are you, are you, coming to the tree?
Where I told you to run, so we'd both be free

Strange things did happen here
No stranger would it be
If we met at midnight
In the hanging tree

Are you, are you, coming to the tree?
Wear a necklace of rope, side by side with me

Strange things did happen here
No stranger would it be
If we met at midnight
In the hanging tree





Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 17:15.

Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0


1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172