Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - DnD > Archiwum sesji z działu DnD
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu DnD Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie DnD (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 19-02-2017, 16:06   #121
 
Nefarius's Avatar
 
Reputacja: 1 Nefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputację
Kryspin milczał długą chwilę przyglądając się młodej wojowniczce. Venora spytała o kilka wolnych dni, lecz rycerz zdawał się zignorować ową prośbę, a jego twarz przybrała poważnego wyrazu.
-Oczywiście. Zgadzam się. Lecz nim odejdziesz powinnaś o czymś jeszcze wiedzieć...- zamilknął, po czym wstał od masywnego biurka i podszedł do okna, gdzie często obserwował trenujących rekrutów.
-Mam dla ciebie smutne wieści... Zaraz po tym jak ruszyłaś do Grumgish dotarła do nas wiadomość o śmierci sir Morimonda...- zamilknął dając Venorze chwilę na przetrawienie tej informacji -Zmarł przez sen, w łożu w swoim dworku...- rzekł znów dając jej chwilę -Dzisiaj miał dotrzeć do nas goniec z kopią dokumentu ostatniej woli Morimonda...- Kryspin podszedł do biurka i nalał pannie Oakenfold wody do szklanicy, a gdy odłożył dzban, położył jej dłoń na ramieniu na pocieszenie -Wiem jak bardzo miłowałaś i szanowałaś swego pierwszego mentora...-

Nim Venora cokolwiek odpowiedziała na korytarzu zadudniły ciężkie kroki stalowych buciorów, a chwilę później drzwi do komnaty Augusta zadudniły potężnie.
-Wejść!- nakazał rycerz.
Drzwi otworzyły się z cichym piskiem i w progu ukazał się zdyszany Albrecht -Strażnicy dróg trafili rannego najemnika. Twierdzi, że został napadnięty przez bandę gnolli. Wraz z dwójką kompanów eskortowali Mojardomusa dworku Benerdin...- słysząc te słowa Kryspin aż się wzdrygnął i spojrzał nerwowo na Venorę. Rycerka słyszała nie raz nazwę dworku, którego właścicielem wraz z zdobyciem rycerskiego tytułu stał się prawie trzy dekady temu sir Morimond.
-Prowadź go tu!- nakazał August.
-Już tu idzie. Był ranny i ledwie trzymał się na nogach. Medycy musieli zająć się jego ranami...-

Albrecht nie skończył zdania, gdy echem w korytarzu rozniósł się dźwięk kroków kilku osobników. Po chwili mężczyźni zakotłowali się przed drzwiami do komnaty, a do środka wkroczył czarnowłosy mąż w płytkowej zbroi, z kilkudniowym zarostem. Jego biało błękitna tunika była poplamiona obficie krwią, a on zaś był cały blady jak trup. Widać było, że faktycznie ledwie uszedł z życiem i tylko kapłańska magia objawienia ocaliła go w ostatniej chwili od wyzionięcia ducha.
-Melduj!- nakazał Kryspin.
-Podróżowaliśmy w czwórkę. Wczoraj wieczorem napotkaliśmy opuszczoną osadę kilka mil na północ stąd...- mężczyzna wziął głęboki wdech. Widać było, że wejście po schodach kosztowało go sporo energii -Zaszyliśmy się w jednej z chat i przed północą usłyszeliśmy hałasy na zewnątrz. Mój druh Ur-Shak wyszedł to sprawdzić i ni stąd ni zowąd pojawiła się banda gnolli. Było ich kilkunastu. Nie zdążyliśmy naliczyć. W momencie wywiązała się walka-


Człek zrobił trzy kroki w przód i złapał się oparcia stołka, na którym siedziała Venora -Walczyliśmy kilka chwil i nagle gnolle pouciekały. Gdy się zorientowaliśmy było już za późno, bo Sentin – lord zarządca zniknął. Ja oberwałem najbardziej więc moi kompani wysłali mnie z wieściami tutaj, sami zaś ruszyli na poszukiwania Sentina...-
Sir Agust wartko podszedł do swego biurka i przeczesał kilka zwojów, aż w końcu wybrał jeden i rozwinął. Była to stara mapa okolic na północ od Suzail
-Gdzie znajduje się ta osada?- spytał.
-Tutaj- mężczyzna wskazał palcem -Mniej więcej...-
-Dlaczego uprowadzili akurat zarządcę?- spytał Albrecht zza pleców gońca.

-Nie mam pojęcia panie. On jako jedyny nie władał mieczem. Być może dlatego. Wiem natomiast, że miał bardzo ważny list do młodej rycerki z waszego zakonu...- wyjaśnił. Venora od razu poczuła na sobie wzrok Kryspina i Albrechta.
-Udasz się na odpoczynek. My zaś wyślemy oddział paladynów na pomoc twoim kompanom- zarządził Agust.
-Nie ma mowy!- zaprotestował człek -Ruszam tam z powrotem. Oni mnie potrzebują!- sprzeciwił się głośno.
-Słucham?!- sir Agust zdziwił się wyraźnie.
-Wasze rozkazy możecie kierować do swoich podwładnych. Ja nim nie jestem. Wracam tam tak czy siak.- rzekł, łapiąc oddech.
-Przecież ledwie co na nogach stoisz- skomentował stojący z tyłu Albrecht.
-Dam radę- skomentował stanowczo.

-Dobrze to twoje zdrowie i twoja wola- skomentował August -Venoro podejmiesz się tej misji?- spytał, podejrzewając, że rycerka i tak będzie nalegała na pozwolenie na wyprawę.
-Albrechcie. Wybierz trójkę paladynów i przygotuj dla nich wierzchowce i cały sprzęt- rzekł Kryspin. Najstarszy w komnacie rycerz skinął głową i wyszedł.
-To lady Venora. Domyślam się, że list, który miał przy sobie Sentin był skierowany właśnie do niej...- mężczyzna spojrzał Venorze prosto w oczy i tylko wzruszył ramionami -Nie interesuje mnie ani list, ani jego adresat. Moim zadaniem było chronić lorda zarządcę i to jest mój priorytet...- odrzekł oschle najemnik.
Kryspin wziął głęboki wdech i spojrzał najpierw na rycerkę, potem na gońca -Wyjdź i czekaj w holu na parterze- nakazał. Mężczyzna kiwnął głową i wyszedł a Kryspin spojrzał na Venorę i gdy tylko drzwi do komnaty trzasnęły, rycerz zwrócił się do służki Helma -Dopiero co wróciłaś z trudnej wyprawy. Jeśli nie czujesz się na siłach, wyślemy kogoś innego...- zapewnił ją spokojnym tonem.


Rozdział IV: Magia i miecz


Zdobyte doświadczenie: 3500PD
 
__________________
A na sektorach, śląski koran, spora sfora fanów śląskiej dumy, znów wszyscy na Ruch katować głosowe struny!
Nefarius jest offline  
Stary 20-02-2017, 19:58   #122
Mag
 
Mag's Avatar
 
Reputacja: 1 Mag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputację
To był dla niej szok. Nie tego spodziewała się zastać po powrocie ze swojej pierwszej poważnej misji w roli dowódcy. Cała wesołość, duma i pewność, jakie jeszcze chwilę temu czuła, rozprysły się niczym dotknięte czarem dezintegracji.
Venora złożyła dłonie jak do modlitwy, unosząc je ku głowie by zakryć nimi usta. Spuściła pełen smutku wzrok i wbiła spojrzenie w blat biurka sir Augusta. Czuła... Pustkę.
Nawet nie słuchała z uwagą tego co dalej mówił Kryspin. Venora nawet nie wiedziała by sir Morimond cierpiał na jakąkolwiek chorobę, dlatego ta wieść o jego śmierci była dla niej tak bardzo niespodziewana. Sir August miał rację, rycerka darzyła swojego mentora wielką sympatią i olbrzymim zaufaniem. Zawsze był on dla niej osobą, której mogła się zwierzyć. Wiedziała też, że zawsze był chętny poratować ją radą. A teraz...

Paladynka nawet nie zwróciła większej uwagi na osoby, które wparowały do pokoju jej przełożonego. Dopiero po dłuższej chwili, w miarę jak kolejne osoby przychodziły i wychodziły z pomieszczenia, Venora w końcu się otrząsnęła. Na tyle na ile była w stanie po tych wieściach. Sens rozmów między mężczyznami zaczął do niej dochodzić. Zacisnęła dłonie w pięści i uniosła głowę, spoglądając na Augusta.
Pokręciła głową.
- Nie, nie, w porządku - wydusiła z siebie ściszonym głosem, by nie załamał jej się. Odwróciła spojrzenie. - Wezmę tylko świeże rzeczy… - zacisnęła zęby i wstała.

Rycerz odprowadził wzrokiem skołowaną Venorę. Nie dziwił go jej stan. Dopiero co powróciła z wielkiej wyprawy jako zwyciężczyni, pogromca gigantów. Jednak zamiast odpocząć, spotkać się z rodziną i celebrować to wspaniałe wydarzenie musiała wziąć na barki wieści o śmierci swego przełożonego. Kryspin milczał, gdyż żadne jego słowa nie dały by rady pocieszyć młodej paladynki. Śmierć jest nieodłącznym elementem życia. Venora musiała się z tym pogodzić, gdyż na drodze paladyna, śmierć pojawiała się zdecydowanie za często.
Służka Helma zamknęła za sobą drzwi do komnaty swego przełożonego i udała się do własnej celi, gdzie musiała błyskawicznie przygotować się do nowej wyprawy. Na szczęście była typem człowieka, który potrafił przysposobić się w mgnieniu oka i tak było tym razem.

Już po kilku chwilach rycerka ruszyła żołnierskim krokiem, schodami w dół do holu. Jeszcze nie zdążyła zejść z ostatniego stopnia, gdy masywne drzwi do budynku otworzyły się i jej oczom ukazał się młody chłopak, trzymający oburącz zawinięty w płótno pakunek, który Venora mogła bez większych problemów rozpoznać jako oręż.
-Pani!- krzyknął widząc Oakenfoldównę -Sir Arthon mnie przysyła. Nakazał mi wręczyć ci to...- rzekł zbliżając się do kobiety. Najwyraźniej Arthon opisał siostrę na tyle dobrze, że młodzik nie miał wątpliwości, że rozmawia z dobrą osobą. Venora odebrała przesyłkę i odwinęła skrawek płótna odsłaniając rękojeść długiego miecza Barunga.
-Mam jeszcze to!- nagle przypomniał sobie, sięgając ręką do kieszeni, z której wyjął zalakowany liścik.
Venora wpierw przyjrzała się temu co przekazał jej chłopak. Całkiem zapomniała o łupach, ale zaraz wymusiła na sobie uśmiech. Który wyszedł jej niestety całkiem bardzo smutno.
- Dziękuję ci - odparła i wzięła od niego obie rzeczy. - Pozdrów ode mnie sir Arthona... Ah i przekaż mu, że musiałam już wyruszyć z miasta. Gdy wrócę to o wszystkim mu opowiem.
Młodzik pokłonił się lekko i wybiegł z budynku świątynnego znikając Venorze z oczu. Rycerka odprowadziła go wzrokiem i rozwinęła drobny, zawinięty w rulonik liścik.

Cytat:
Droga siostrzyczko.

Dzisiaj, wraz z delegatem z królewskiego dworu, zajmiemy się przesłuchiwaniem jeńca. Goblin odzyskał przytomność, lecz milczy. Przesłuchaniem zajmie się specjalista od rozwiązywania języka, więc nie powinnaś się martwić. Lepiej będzie dla Ciebie, jeśli nie będziesz na to patrzeć, lecz gdy tylko czegoś się dowiem, osobiście do Ciebie przyjdę z informacjami.
Póki co poprosiłem mego przyjaciela z zakonu Bojowych Magów, aby rzucił okiem specjalisty na miecz Barunga. To zaklęty oręż, który w walce staje w płomieniach. Miecz należy teraz do Ciebie.
Jestem z Ciebie dumny.

Pozdrawiam
A.
Panna Oakenfold uśmiechnęła się blado na treść listu. Powinna się ucieszyć, bo zdanie jej brata było dla niej bardzo ważne... ale w tej chwili nie była w stanie. Westchnęła cicho i złożyła list. Trzymając podarowany miecz za pochwę chwilę stała nie wiedząc co ze sobą zrobić.

Odwinęła więc z szarego płótna rękojeść oręża, a następnie całość. Miecz leżał bardzo dobrze w dłoni, choć zdawał się być nieco cięższy od tego, którym władała do tej pory. Misternie zdobiona rękojeść, oraz elegancka pochwa zostały wyczyszczone, nim trafiły do rycerki. Arthon zajął się jak widać wszystkim i to w mgnieniu oka. Kobieta przez chwilę zastanawiała się, skąd tak zacna broń znalazła się w rękach goblina, lecz do jej głowy powróciła świadomość o śmierci mentora, oraz kolejnej, czekającej jej wyprawie.

[media]http://i.imgur.com/UMuVH5q.png[/media]

Spojrzała w kierunku wyjścia, gdzie zniknął posłaniec jej brata. W końcu zabrała się w sobie, nie pozwalając jednocześnie na załamanie się, po czym ruszyła do stajni, miejsca gdzie Albrecht miał przyszykować sprzęt i wierzchowce dla grupy mającej iść na odsiecz.
 
__________________
"Just remember, there is a thin line between being a hero and being a memory"

Gram jako: Irya, Venora, Chris i Lyn

Ostatnio edytowane przez Mag : 20-02-2017 o 20:14.
Mag jest offline  
Stary 21-02-2017, 15:32   #123
 
Nefarius's Avatar
 
Reputacja: 1 Nefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputację
Venora opuściła gmach świątyni i ruszyła wzdłuż jego południowej ściany w kierunku stajni. Stajnia znajdowała się najdalej od wejścia na helmicką partycję Górnego Miasta. Po chwili marszu już widziała spory i zadbany budynek, przed którym wyczekiwał ja sir Albrecht i czworo adeptów zakutych w ciężką stal.
-To Bars, Luka, Manas i Wlad. To dobrze wyszkoleni paladyni. Bardzo lojalni i posłuszni.- zrekomendował młodzików, choć tak na prawdę jeden z nich nie był już taki młody. Albrecht stał kilka metrów przed nimi, trzymając za wodze przygotowanego do drogi, pięknego rumaka o czarnej maści.
-A to jest Młot. Mój wierny kompan. Ja już jestem za stary i zbyt obolały by go dosiadać. Pora żeby poznał nową właścicielkę...- rzekł wręczając Venorze uzdę.
-Nie chcę słyszeć protestów. Taki koń jak Młot musi biegać i walczyć inaczej osowieje i nie będzie z niego pożytku.- dodał prędko by uprzedzić ewentualne protesty Venory.

-Posłuchaj...- rycerz wziął głęboki wdech -Morimond był wielkim rycerzem, szlachetnym mężem, odrobinę dziwakiem, lecz był przede wszystkim członkiem starego zakonu Strażników tajemnic. To bardzo mały zakon liczący ledwie kilkudziesięciu rycerzy. W każdym razie Morimond był w posiadaniu bardzo cennej i niebezpiecznej wiedzy. Jest możliwość, że w liście, który ci posłał są takie informacje zawarte. Możliwe, że porwanie gońca nie było przypadkiem. Uważaj na siebie...- Albrecht pobłogosławił młodą paladynkę i odszedł w stronę budynku świątyni, lecz nim Venora zdążyła cokolwiek powiedzieć, czwórka rycerzy wyszła jej na przeciw i jak jeden mąż pokłonili się czarnowłosej rycerce.
-Lady Venoro, będziemy służyć oddanie nie bacząc na żadne ryzyko!- zadeklarował ten najstarszy, klękając przed nią na kolano z mieczem skierowanym, ostrzem w stronę ziemi.
-Jestm Wlad, syn Derima- przedstawił się raz jeszcze.


Paladyn wstał w końcu, a Venora kątem oka dostrzegła wychodzącego z wnętrza stajni gońca, który prowadził za wodze swojego wierzchowca. Mężczyzna dołączył do piątki sług Helma i po krótkiej chwili grupka ruszyła w drogę. Dobrą godzinę potrwało przedostanie się z Górnego Miasta do północnej bramy. Gawiedź zajęta własnym życiem nie zauważała nawet grupy rycerzy przemierzających konno główną arterię Suzail.
W końcu jednak dotarli do bramy i ruszyli galopem na północ w kierunku opuszczonej osady, gdzie goniec widział swych kompanów po raz ostatni. Dzień był jeszcze młody i utrzymując tempo dotrą na miejsce przed zmrokiem.
W trakcie podroży prawie w ogóle nie rozmawiali, bo to nie byłaby łatwa sprawa, lecz kiedy zatrzymali się na krótki postój przy niewielkim strumieniu goniec wyjawił swoje imię Venorze.
-Ernest jestem rzekł oziębłym tonem wchodząc z powrotem na grzbiet swego konia.


Tak oto dotarli do wzniesienia, z którego było widać całą okolicę. Opuszczona wioska, przy brzegu niewielkiego bajorka w blasku zachodzącego słońca robiła raczej nieprzyjemne wrażenie. Venora spoglądając w lewo widziała oddalone o dwie, może trzy mile wielkie, skalne wzniesienie, domyślając się, że właśnie gdzieś tam jest kryjówka gnolli.
-Widzicie tamten domek przy brzegu? Najbardziej oddalony na północ? Tam chcieliśmy obozować. Hałasy dobiegły z centralnej części wioski i tam też odbyła się potyczka...- człek pogładził się po bliznach od pazurów, na szyi i skrawku pleców. Magia lecząca ukoiła ból Ernesta, lecz nie mogła nic zrobić z bliznami po gnollich pazurach.
-Niebawem zajdzie słońce. Konie są zmęczone. Powinniśmy odpocząć, a nawet jeśli nocą znów przyjdą lepiej dla nas. Może uda się jakiegoś schwytać- zaproponował.
 
__________________
A na sektorach, śląski koran, spora sfora fanów śląskiej dumy, znów wszyscy na Ruch katować głosowe struny!
Nefarius jest offline  
Stary 22-02-2017, 15:31   #124
Mag
 
Mag's Avatar
 
Reputacja: 1 Mag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputację
Przez całą drogę starała sobie poradzić ze stratą. Przez większość drogi rycerka była niezwykle rozkojarzona, nie mogąc skupić się na tym nagłym zadaniu. Nie było dla niej proste by zebrać się w sobie, bo teraz wszystkie myśli krążyły tylko wokół wspomnień jakie miała z udziałem sir Morimonda.
- Trochę dziwakiem - powtórzyła sobie słowa kapłana. Czy możliwym było, że młoda paladynka była tak zauroczona tym, który rozpoznał w niej talent, że zwyczajnie tego nie widział?
A jeszcze nie dość tego, dalsze słowa Albrechta naprawdę ją zatrwożyły. Na wspomnienie tajemniczego bractwa do jakiego miał należeć jej mentor, Venorze przed oczami stanęły sceny z jej ostatniego snu o dziadku. Czy to był taki zakon jak ten, który widziała w swej sennej wizji? Czemu do niej był adresowany ten iście ważny list? Czemu gnole chciały dopaść zarządcę?

Niestety, ale w Venorze zaczynało kiełkować przeczucie, że odejście sir Morimonda Rolandsa wcale nie było naturalną śmiercią.

~***~

Paladynka przyglądała się przez dłuższą chwilę wiosce po czym wbiła spojrzenie w skały, tam gdzie wydawało jej się że mogły mieć swoje legowisko gnolle.
- Jeśli wzięli jeńców żywcem to pewnie tam ich zaprowadzili - stwierdziła i dopiero wtedy spojrzała na towarzyszy. - Słusznie, odpocznijmy. Ja mogę wziąć wartę, gdy już będzie noc, bo mój wzrok radzi sobie dobrze z ciemnością - dodała z wyjaśnieniem i odwróciła się do swojego konia.
Grupa pod przewodnictwem Venory ruszyła w dalszą drogę. Niedługo później opuścili szczyt wzniesienia i znaleźli się pomiędzy domkami opustoszałej osady. Z bliska atmosfera tajemniczego miejsca robiła się jeszcze bardziej ponura. Goniec zaprowadził ich środkiem wioski, prosto do -jakby się wydawało- najmniej zniszczonej czasem chatki. Kilkanaście metrów dalej znajdowała się niewielka stodoła, gdzie spokojnie mogli pomieścić wszystkie konie.

Na tropieniu i odnajdywaniu śladów Venora nie znała się w ogóle, lecz odciski psich łap na grząskim gruncie dostrzegła z łatwością. Było ich sporo, a to oznaczało, że mężczyzna nie przesadzał mówiąc o wielkiej sforze gnolli.
Ernest wszedł do chaty jako pierwszy. Tuż po przekroczeniu progu dało się wyczuć intensywny smród stęchlizny i zbutwiałego drewna, a poprzewracane, stare meble mogły odstraszyć, lecz według mężczyzny, pozostałe domostwa były w znacznie gorszym stanie, a tu nie było nawet dziur w dachu.
-Noce są ciepłe. Nie ma sensu palić w piecu. Lepiej będzie jeśli potwory z okolicy nie wiedziały o naszym przybyciu rzekł odpinając pasek z przytroczoną doń pochwą z mieczem. Ernest znalazł w miarę solidny skrawek podłogi i rozłożył tam swój śpiwór oraz koc.
-Gdy przyjdzie moja warta, obudźcie mnie- rzekł, po czym wsunął się w śpiwór i odwrócił plecami do paladynów.

Venora przyglądała się najemnikowi nieco zdziwiona jego zachowaniem. Zastanawiało ją czy taki dystans miał zawsze do wszystkich, czy zwyczajnie był przejęty tym całym atakiem. Sama przecież też nie miała teraz większej ochoty do rozmów. W końcu zabrała się i sama za szykowanie do odpoczynku. Zdjęła rękawice i przetarła dłonią twarz.
Spojrzała na paladynów i podeszła do nich bliżej.
- Wlad, weźmiesz pierwszą wartę. Luka ty po nim, a następnie Manas - rozkazała z przyzwyczajenia ostatnich dni, kiedy była dowódcą. - Gdy będzie już całkiem ciemno to obudzicie mnie. A gdy ja skończę to zastąpisz mnie ty, Bars. Ernest niech śpi, dużo dziś przeszedł - dodała ciszej, nie chcąc przeszkadzać wspomnianemu.


Venora ułożyła sobie posłanie w dogodnym dla siebie miejscu, w rogu izby gdzie miala widok na częściowo zabite dechami okna, oraz frontowe drzwi.
-Słyszeliście, nie zapomnijcie zaglądać do koni na swojej warcie- podkreślił Wlad. Młodsi od niego paladyni posłusznie dygnęli, po czym sami przygotowali swoje śpiwory. Żaden z nich nie zdejmował zbroi, bo było to zbyt ryzykowne.
Venora długą chwilę wpatrywała się zamyślona w szczeliny w prowizorycznych okiennicach. W głowie miała znacznie poważniejsze problemy niż kilka dni temu gdy zmierzała na potyczkę z goblinami. W końcu w izbie zapanowała względna cisza i od czasu do czasu słychać było tylko skrzypienie desek podłogowych, gdy wartujący paladyn przechodził z okna do okna, lub wychodził na zewnątrz by sprawdzić czy konie są bezpieczne.

~***~

-Jest za wcześnie! To jeszcze dziecko!- dziadek Venory próbował mówić szeptem, lecz emocje brały górę i mimowolnie podnosił swój ton na tyle, że stojąca kilka kroków dalej wnuczka wszystko słyszała. Dziewczynka nie przywiązywała zbyt wielkiej uwagi na słowa, które padały nieopodal. Całą swoją uwagę poświęciła obserwacji tajemniczego osobnika, z którym dyskutował jej dziadek. Był szczupły i wysoki. Wyższy od jej dziadka o głowę, a może i więcej. Jego blada cera momentami błyszczała gdy promienie słoneczne przebijały się między koronami drzew i docierały do miejsca, gdzie stał rosły mąż. Ten mimo, że zdawał się słuchać słów rozmówcy, nie odrywał wzroku od zachwyconej jego wyglądem Venory. Miał on w sobie coś nienaturalnego. Jego pociągła twarz wyrażała nieustanną powagę, zaś lazurowe oczy lustrowały świat w taki sposób, jakby pierwsze raz go widziały.

-Jej czas jest coraz bliżej...- odezwał się w końcu wysoki mężczyzna odrywając wzrok od Venory i skupiając się na jej dziadku.
-To małe dziecko. Nie jest jeszcze gotowa by zacząć szkolenie...- tłumaczył stary rycerz.
-Lecz ma już wizje w snach?- tajemniczy osobnik uniósł pytająco brew, zatrważając tym rozmówcę.
-Ma- odrzekł sucho starzec -Jest jednak za wcześnie!- zaprotestował. Rosły mąż znów spojrzał na dziewczynkę, dumając nad jej losem.
-Niech zatem będzie. Poczekam jeszcze trochę. Przyślę po nią mojego wysłannika, który od tej pory przyjmie na barki jej wizje...-
-Dziękuję ci panie. Dziękuję...- rycerz pokłonił się przed rozmówcą, a ten obojętnie go minął i podszedł do Venory kładąc jej dłoń na głowie. Dziewczynka powiodła za nim wzrokiem i ostatni raz spojrzała mu w oczy nim ten zniknął w oślepiającym błysku światła.

1 dzień Przypływu lata. Opuszczona wioska na północ od Suzail

-Wstawaj!- zachrypnięty głos przerwał piękny sen, a gdy Venora otworzyła oczy ujrzała pochylającego się nad nią Ernesta -Trzeba popracować trochę żelazem...- dodał po chwili. Venora rozejrzała się po izbie i ujrzała przygotowujących się do walki paladynów.
-Słyszałem jakieś hałasy na zewnątrz- rzekł Luka, wartko przypinając pochwę z mieczem do swojego paska...

Paladynka utkwiła zasypane i jakby nieobecne spojrzenie na Erneście. Nie mogła uwolnić myśli od tego co jej się przyśniło.
A sen przyniósł jej zadziwiająco dużo odpowiedzi, które całkiem sensownie wpasowywały się w wydarzenia ostatnich dni. Bo jeśli to właśnie jej mentor miał za nią mieć owe wizje, to jego śmierć mogła zgrywać się z pierwszym "snem" jaki miała, a jaki miał miejsce w noc przed wyruszeniem do Grumgish.

Cichy metaliczny brzęk jaki towarzyszył okutym w stal paladynom sprawił, że Venora w końcu skupiła się. Wstała i sięgnęła ku leżącej przy jej posłaniu broni.
- Z którego kierunku? - zapytała szeptem Lukę. - Wyjdę przodem, rozejrzeć się - dodała od razu. Rycerka planowała wpierw skupić się na wyczuciu czy coś złego nie kryje się w pobliżu.
 
__________________
"Just remember, there is a thin line between being a hero and being a memory"

Gram jako: Irya, Venora, Chris i Lyn
Mag jest offline  
Stary 22-02-2017, 18:44   #125
 
Nefarius's Avatar
 
Reputacja: 1 Nefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputację
Panna Oakenfold wydała rozkazy podkomendym i sięgnęła po miecz, następnie pchnęła drzwi lekko i wyjrzała na zewnątrz. Niebo tej nocy było przejrzyste i blask księżyca rozświetlał całą okolicę. Venora zamknęła na krótką chwilę oczy koncentrując się na wykryciu negatywnej energii, lecz nic nie poczuła. Być może hałasu narobiło jakieś zwierzę, lub momentami porywisty wiatr, który oddziaływał na stare, zniszczone chaty.
Zaraz za Venorą na zewnątrz wyłonili się pozostali paladyni i na końcu Ernest. Każdy dzierżył w gotowości miecz, by w razie czego być gotowym na ewentualną walkę. Rycerka ruszyła powoli na południe, między chatami rozglądając się uważnie. Martwą ciszę zagłuszała tylko szemrząca woda jeziora, oraz szept Luci, który odmawiał modlitwę do Helma. Nagle zza jednej z chat dobiegł ją chrapliwy jęk i właśnie tam paladynka skierowała swoje kroki. Wzięła głęboki wdech i pewnym krokiem wyłoniła się zza rogu odnajdując rannego mężczyznę.

Półork jak się szybko okazało miał liczne zadrapania na niechronionych pancerzem fragmentach ciała. Rosły i barczysty mężczyzna siedział na ziemi, oparty o ścianę chaty plecami, lecz gdy usłyszał kroki Venory nerwowo zerwał się na równe nogi.
-Helm... Na bogów... Już żem myślał, że przylazły za mną...- wycedził przez zęby.
-Ur - Shak!- Ernest od razu rozpoznał kompana i zbliżył się do niego -Potrzebuje leczenia...- rzekł do ogółu, licząc chyba że któryś z paladynów użyje objawionej mocy by pomóc półorkowi.
-Gdzie reszta?!- spytał nie tracąc czasu.
-Poszliśmy w góry. Błądziliśmy kilka godzin, aż natrafiliśmy na wejście do jakiegoś kurhanu, lecz nim zajrzeliśmy do środka z nieba spadły na nas przeklęte harpie. Grimholda strąciły do przepaści. Musiałem się wycofać. Nie wiem gdzie się podział Bolo...- wyjaśnił.


-Miejmy nadzieję, że udało mu się uciec...- Ernest spojrzał na Venorę -Trafisz tam z powrotem? Do tego kurhanu?- spytał kompana. Zielonoskóry podrapał się po głowie i wzruszył ramionami
-Powinienem- odrzekł.
-Co teraz? Jest jeszcze nadzieja dla mojego druha...- zauważył człek.
- Potrzebujesz leczenia? - Venora to pytanie skierowała do półorka, ignorując wcześniejsze stwierdzenie Ernesta co do tej konieczności. - Niestety nasze możliwości uzdrawiania nie są nieskończone, a nie wiemy w jakim stanie będą wasi towarzysze gdy do nich dotrzemy - dodała, by mężczyźni mieli tego świadomość. - Tak, ruszamy. Przybyliśmy tu w końcu z ratunkiem i póki jest cień szansy na znalezienie ich żywych to będę próbować - stwierdziła.
-Będę wdzięczny za jakąkolwiek pomoc. Nie musicie marnować na mnie całej leczącej magii.- stwierdził półork -Jestem Ur-Shak...- przedstawił się Venorze.
-Ile było tych harpii?- dopytywał Ernest.
-Zliczyłem trzy, albo cztery. Pojawiły się nagle, nawet nie dosłyszałem trzepotu ich skrzydeł…- odrzekł Ur-Shak.
-Przeklęte suki pewnie mają gdzieś tam swoje gniazda…
- Trzeba w takim razie mieć oczy skierowanie również ku niebu - stwierdziła Venora i podeszła do Ur-Shaka. Położyła mu na ramieniu dłoń i skoncentrowała się na leczniczej mocy.
Mężczyzna poczuł widoczną ulgę i gdy było już po wszystkim spojrzał na Venorę i skinął jej głową.
-Znacznie lepiej. Dobra, myślę, że takim składem przebijemy się do grobowca bez problemu…- rzekł, po czym poprawił swój napierśnik i położył dłoń na rękojeśći wystającego z pochwy miecza
-Chodźmy. Jeśli dobrze pójdzie to dotrzemy na miejsce jeszcze przed świtem- ponaglił kompana i posiłki, które ze sobą sprowadził.
-Domyślam się, że Sentin jest właśnie w kurhanie, który odkryliśmy przed atakiem harpii. Widziałem na kamiennym stopniu świeżą krew- dodał po chwili i ruszył na zachód w kierunku wzgórz.
-Mamy konie…- odezwał się Ernest
-Możecie jechać konno, ale może tam być niebezpiecznie dla nich…- półork pozostawił decyzję Venorze i jej kompanom.
- Jedziemy konno - zadecydowała panna Oakenfold, gdyż jej zdaniem pozostawienie ich samych w stajni oznaczało, że i tak będą zagrożone atakiem gnolli czy zwykłych drapieżników. - Nasze wierzchowce nie jest łatwo spłoszyć, a dzięki temu szybko dotrzemy do celu
-Właź- rzekł jeden z towarzyszących Venorze paladynów, wyciągając rękę do półorka, który jako jedyny nie miał wierzchowca.
-Jedziemy!- rycerka dała znak i cała grupa ruszyła w kierunku wzgórz. Tętent końskich kopyt obwieszczał całej okolicy ich przybycie, lecz teraz nie było co bawić się w podchody. Chodziło o ludzkie życie.

~***~

-To było gdzieś tu…- Ur-Shak zeskoczył z siodła wyprzedzając na nogach jadących konno, by lepiej się rozejrzeć. Skalna ścieżka prowadziła kilkadziesiąt metrów do skraju przepaści, zaś po drugiej jej stronie na szczycie wysokiej skały znajdowały się gniazda.
-Nie zwróciłem na nie uwagi, aż do momentu gdy harpie na nas zapikowały…- warknął półszeptem półork wskazując palcem gniazda.
-Musimy przejść wzdłuż tamtego urwiska jakieś sto kroków i dotrzemy do wejścia do jaskini- rzekł -Lecz trzymajcie się ściany za plecami, jeśli harpie znów zaatakują będą chciały część z nas zrzucić ze skał, a zająć się resztą. Nie pozwólcie wyciągnąć się nad szczelinę.- przestrzegł pozostałych półork, po czym ruszył przodem. Ścieżka faktycznie biegła aż do samego urwiska, gdzie skręcała w lewo na wąską, skalną półkę.
 
__________________
A na sektorach, śląski koran, spora sfora fanów śląskiej dumy, znów wszyscy na Ruch katować głosowe struny!
Nefarius jest offline  
Stary 25-02-2017, 16:35   #126
Mag
 
Mag's Avatar
 
Reputacja: 1 Mag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputację
Była to niebezpieczne trasa, gdyż z lewej strony mieli za sobą wysoką skalną ścianę, po której nie sposób byłoby się wspinać, zaś po prawej głębokie urwisko, w które wpadnięcie było równoznaczne ze śmiercią. No i jakby tego było mało, nieopodal swoje gniazda miała banda harpii.
-Gotowi?- spytał, po czym dobył miecza.
Venora wolała się nie zastanawiać nad tym w jak bardzo niebezpieczny rejon zawędrowali w poszukiwaniu porwanych przez gnolle. Nie dopuszczanie do siebie tego potrafiło sprawić, że człowiek po prostu brnął w to dalej. Bo to trzeba było po prostu zrobić.
Paladynka spojrzała po towarzyszących jej rycerzach, po czym wróciła spojrzeniem najpierw na Ernesta, później na półorka. Skinęła twierdząco głową.
- Idziemy - powiedziała i dobyła swojego nowego miecza.

Gdy Venora dobyła swego ostrza, towarzyszący jej rycerze, poszli w jej ślady, a następnie ruszyli za nią. Pierwszy ruszył Ur-Shak, trzymając się blisko ściany. Półork mknął lekko przygarbiony, w kierunku masywnego wejścia do kurhanu. Mieli do przejścia jakieś stopięćdziesiąt kroków, może trochę więcej. Niestety ciężkie opancerzenie helmickich strażników skutecznie uniemożliwiało jakiekolwiek próby przejścia po cichu. Idąc tuż za Ur-Shakiem Venora rozglądała się po skalnych szczytach wiedząc, że tylko jej bystry wzrok może w porę dostrzec niebezpieczeństwo.
O dziwo nikt i nic nie spadło im na głowy.
Wejście do kurhanu nie było w żaden sposób zabezpieczone, ot szeroka na półtora metra szczelina w skalnej ścianie, nad którą ktoś wydrążył kilka symboli w nieznanym Venorze dialekcie. Rycerka wślizgnęła się do wnętrza zaraz za półorkiem, lecz nim zdążyła rzucić okiem na cokolwiek w wnętrzu usłyszała gromki śmiech i ujadanie z zewnątrz.

-Harpie!- warknął zielonoskóry. Panna Oakenfold wychyliła głowę z kurhanu i dostrzegła dwie paskudne hybrydy człowieka i ptaka. Jedna z harpii ciskała na oślep sporymi kamieniami raczej nie popisując się celnością, lecz druga nieco odważniejsza sfrunęła w kierunku skalnej półki dążąc do bezpośredniego starcia. Obrzydliwe monstrum miało wysokość przeciętnego elfa i na tym kończyły się wspólne cechy tych ras. Potężne skrzydła o szarej barwie trzepotały nerwowo w powietrzu, a na paskudnej, kobiecej twarzy harpii pojawił się złowrogi uśmiech, ukazujący szereg ostrych kłów.
Harpia trzymałą w prawej dłoni hebanowy buzdygan, lecz pewnikiem nie była mistrzynią szermierki i był to bardziej straszak niż śmiercionośny oręż jak w przypadku Venorowego miecza.

[media]http://i.imgur.com/T4CE6mM.jpg[/media]

Podczas gdy pierwsza z bestii natarła ostatniego z kolumny Lukę, druga zaprzestała na chwilę ciskania kamieniami i wydała z siebie nienaturalnie piękny śpiew. Jej ujadanie onieśmielio niemal każdego z sześcioosobowej grupy, za wyjątkiem Venory i Wlada, który jako pierwszy ruszył do ataku, próbując przegonić potwora od swych kamratów.
Pozostali choć trzymali w ręku swój oręż, nawet nie myśleli by go unieść do walki. Ospałym krokiem niczym zombi zmierzali w kierunku urwiska...
Paladynka nie mogła uwierzyć, że coś tak szkaradnego mogło zaśpiewać tak pięknie. Lecz tej myśli nie poświęciła ani chwili dłużej tylko ruszyła za Wladem do ataku. Dopiero wtedy, zbliżając się do harpii, Venora dostrzegła dziwne zachowanie pozostałych. Otworzyła szerzej oczy.
- Wlad, ona ich zauroczyła! - krzyknęła do rycerza. - Spróbuj ich wybudzić z tego... transu, ja zajmę się harpiami! - dodała tonem rozkazu, a sama zaczęła się szykować do sięgnięcia swoim mieczem ku najbliższej pierzastej.

Mężczyzna wysłuchał młodszej od siebie rycerki, skinął jej głową i w pierwszej kolejności doskoczył do zakutych w stal paladynów. Pierwszego, trącił barkiem z impetem, tak że ten wyłożył się jak długi na ziemi, zaś pozostałych dwoje złapał za element pancerza chroniący szyję, szarpiąc ich energicznie do tyłu.
Na szczęście Ernest i Ur-Shak w porę oprzytomnieli sami, stojąc na skraju urwiska. Tymczasem Venora za ich plecami próbowała dźgnąć harpię swoim mieczem, lecz lawirująca w powietrzu potwora skutecznie unikała Pożogi. Harpia również nie próżnowała, wywijając na oślep swoją buławą. Mało tego bestia trafiłą Venorę, lecz elfia zbroja po raz kolejny przetrwała potężne grzmotnięcie i uchroniła właścicielkę od większych obrażeń.
- Powiedzcie mi proszę, że ktoś z was ma łuk - odezwała się z nadzieją w głosie Venora, która uważnie stawiając kroki machała swoim mieczem w kierunku skrzydlatej maszkary. - Nie zatrzymujemy się - dodała zaraz, spoglądając kątem oka ku dalszej części ścieżki wiodącej przy przepaści. - No chodź, no chodź tu! - krzyknęła do harpii, chcąc ją sprowokować do ataku, który może da jej samej okazję do zadania ciosu.

Rycerka wzięła potężny zamach mając dość miejsca i celnie ugodziła fruwającą bestię w brzuch. Krew harpii trysnęła obficie na skalną półkę, a ostrze nowego miecza Venory buchnęło płomieniami. Harpia zaskrzeczała głośno i wartko odfrunęła po za zasięg miecza paladynki. Tymora tej nocy nie była zbyt przychylna dla przeciwników Venory. Druga z bestii ciskając kamieniami z powietrza źle wycelowała i potężnie huknęła swoją towarzyszkę w plecy.
-Prędko! Do kurhanu!- krzyknął Ernest.
- Ruszajcie, będę osłaniać tyły! - rozkazała Venora paladynom, cofając się, ale wciąż szukając sposobności do ciachnięcia przeciwnika. Miała ona najlepsze opancerzenie więc takie rozwiązanie wydawało jej się najbardziej odpowiednie. - Wlad, pilnuj mnie, żebym nie spadła gdy będę się cofać!-

Chwilę później grupa, z Venorą na tyle znalazła się bezpiecznie we wnętrzu kurhanu. Raniona harpia najwyraźniej miała dosyć walki i trzymała się na dystans, nie zbliżając się pod zasięg miecza Venory. Gdy służka Helma wbiegła do grobowca poczuła na twarzy powiew mroźnego wiatru.
-Jest krew...- syknął Ur-Shak pochylając się nad kilkoma w miarę świeżymi kroplami krwi na gładkiej posadzce.
-Ruszajmy...- ponaglał Ernest. Korytarz skręcał lekko w prawo, kierując grupkę w dół. Po kilku chwilach energicznego marszu kompania dotarła do miejsca, gdzie korytarz rozwidlał się na lewo i prawo, a podłoże przestało być pochyłe w dół. Półork uniósł pochodnię wyżej, jakby chciał rozświetlić nieco więcej przestrzeni.
-No i co teraz? Lewo? Czy prawo?- Ernest spojrzał na Venorę pytająco.
Paladynka przeszła na przód, stając przed rozwidleniem przyjrzała się mu uważnie. Gestem ręki poprosiła półorka, żeby zabrał pochodnię, bo zaczęła razić ją po oczach. Przyglądała się podłożu, szukając śladów stóp czy krwi, którą już wcześniej dostrzegli. Nie znalazła jednak ani śladów krwi ani odcisków, posadzka była płaska i w miarę czysta, przykryta sporą ilością kurzu.
- Chodźmy w prawo - stwierdziła Venora i ruszyła przodem.
 
__________________
"Just remember, there is a thin line between being a hero and being a memory"

Gram jako: Irya, Venora, Chris i Lyn
Mag jest offline  
Stary 27-02-2017, 21:30   #127
 
Nefarius's Avatar
 
Reputacja: 1 Nefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputację
W powietrzu unosił się zapach wilgotnego futra, oraz stęchlizny, było to jednak normalne w takich miejscach, tak przynajmniej twierdził Ernest, który w drodze do opuszczonej wioski wspomniał o młodzieńczych latach spędzonych na plądrowaniu lochów i jaskiń.
-Te kurwie córy będą na nas tam czekać. Musimy być przygotowani, kiedy będziemy wracać z powrotem- rzekł Ur-Shak przerywając ciszę. Echo jego głosu niosło się po korytarzu obwieszczając ich przybycie, lecz nie głośniej niż ciężkie kroki stalowych buciorów czwórki paladynów. Korytarz w końcu kończył się na masywnych, stalowych wrotach, na których znajdowały się różnorodne symbole oraz płaskorzeźba przypominająca demoniczne monstra wypełzające z czegoś co przypominało studnię.
-Nie podoba mi się to...- syknął jeden z młodszych paladynów.
-Całe to miejsce jest przesiąknięte złą mocą...- skomentował Wlad.

-Znowu krew. Tutaj więcej. Wygląda na to, że chwilę tutaj leżał i zdążył stracić trochę krwi...- Ur-Shak dotknął koniuszkiem palca zakrwawionej posadzki.
-Otwieramy?- spytał spoglądając na Venorę, a następnie na stalowe wrota.
Słowa Wlada były stwierdzeniem czegoś co dla Venory było oczywiste. Ona również czuła to ile zła miało w sobie to miejsce. Przyglądając się płaskorzeźbom położyła na nich dłoń. Nie tak dawno brat opowiedział jej jak zginął ich dziadek. Rycerka zacisnęła zęby i spojrzała na ślady krwi.
- Teraz już się nie cofniemy. Broń w dłoń - odparła i sama popchnęła wrota. Jednak nie było tak łatwo jak się spodziewała. Venora z całych sił zaparła się, lecz wrota nie przesunęły się nawet o kilka cali, ledwie drgnęły można by powiedzieć. Na szczęście otaczało ją sześcioro mężczyzn, którzy jak z bicza strzelił od chęci pomocy, aż się zakotłowali wokół rycerki. Przeciwko takiej sile drzwi uległy momentalnie. Przez szczelinę Venora ujrzała potężny hol, o wysokim sklepieniu zupełnie jakby ktoś wydrążył tutaj kryjówkę dla gigantów.


Za wrotami ujrzeli szeroki na trzy metry chodnik, po którego obu stronach znajdowała się głęboka przepaść. Chodnik prowadził do miejsca, kamiennego okręgu wypełnionego płonącą oliwą. W tamtym miejscu chodnik rozwidlał się na cztery drogi prowadząc do jeszcze większych wrót niż te, które kompani dopiero co otworzyli.
Wysokie na pięć metrów wrota zabudowane były kamiennymi blokami, zaś nad całością czuwały cztery posągi, każdy nad jedną parą wrót.
Kilka skromnych pochodni rozświetlało wnętrze przedsionku grobowca.
Panna Oakenfold wkroczyła na chodnik prowadzący ku płomieniom. Idąc rozglądała się czujnie, również w dół, ku przepaści rozciągającej się po obu jej stronach. Szła przodem, kurczowo zaciskając dłoń na rękojeści Pożogi. Zastanawiała się czy przypadkiem nie powinni byli skręcić w tą drugą odnogę.
"Nie, ślady krwi były przed drzwiami prowadzącymi tu" sama zapewniła się co do słuszności podjęcia decyzji.
Obok każdej pary wrót znajdowały się kamienne pomniki przedstawiające wijącego się truposza w szacie z kapturem na głowie. Nad wrotami zaś znajdowały się znacznie większe rzeźby przedstawiające różne postacie. Kamienne wrota robiły niesamowite wrażenie, a ich waga mogła liczyć nawet i pół tony.

Wrota były jednak uchylone. Venora opuściła wzrok na idealnie gładką posadzkę i zauważyła krwawy pas na ziemi, wzdłuż ściany. Nie miała wątpliwości, że ktoś wykrwawiający się na śmierć był gdzieś zwyczajnie wleczony. Krwawy ślad kończył się przy trzecich od lewej wrotach. Venora skierowała swe kroki w tamtym kierunku. Masywne drzwi były uchylone jeszcze bardziej niż te pierwsze, które zbadała rycerka. Szpara była wąska, lecz nie na tyle by były jakieś problemy z przeciśnięciem się dalej.
Venora, pełna nadziei, że to wszystko nie skończy się śmiercią w męczarniach, po krótkim zawahaniu, w końcu zbliżyła się do szpary w drzwiach i wcisnęła się w nią.
Za drzwiami czekał ją kolejny korytarz, na tyle długi, że rycerka nie mogła wypatrzyć jego krańca. Tutaj smród stęchlizny ustępował padlinie, oraz intensywnemu zapachowi futra. Gnolle były blisko, tego Venora była pewna.
Paladynka odwróciła się by spojrzeć na swoich kompanów.
- Jesteśmy blisko ich leża. Szykujcie się na walkę - szepnęła, choć prawdę mówiąc samo szczękanie ich pancerzy wystarczyło by zdradzić ich obecność.
Panna Oakenfold wyprostowała się i zaczęła iść.
Towarzyszący jej mężczyźni poczęli przeciskać się za przykładem swej dowódczyni jeden, po drugim. Najpierw Ur-Shak, później Ernest, a na końcu paladyni z zamykającym grupę Wladem. Stawiali kroki ostrożnie i najciszej jak to się dało, lecz Tymora znów się do nich uśmiechała, gdyż po przebyciu kilkunastu metrów do ich uszu dobiegł dźwięk rytmicznie dudniących bębnów. Podczas gdy Venora martwiła się, że ich element zaskoczenia nie wypali, gnolle w najlepsze bawiły się gdzieś tu niedaleko.
Hałas zachęcił rycerkę by przyśpieszyć kroku.
- Ernest, ja i moi ludzie zajmiemy się gnollami, ty szukasz Setina. Jak go znajdziesz, wynosimy się. To jest rozkaz - powiedziała do mężczyzn.

Mężczyzna wzruszył obojętnie ramionami. Najwyraźniej rozkazy Venory średnio go interesowały, a przynajmniej takie sprawiał wrażenie. Korytarz, którym szli zakręcał w prawo. Venora wychyliła głowę za róg i ujrzała grobowiec. Mogiły wewnątrz były poprzewracane i splądrowane, a na środku pomieszczenia znajdowała się sterta kości i to całkiem niedawno obgryzanych. Rycerka nie zastanawiała się, kim lub czym była ostatnia kolacja bandy pięciu gnolli, którym przyjrzała się w drugiej kolejności. Słyszała wiele o tych parszywych bestiach, lecz dopiero tego dnia widziała je na oczy po raz pierwszy. Wzrostem ją przewyższały, ich ramiona zdawały się być silne i gibkie. Gnolle miały paskudne mordy hien, porykując i powarkując do dudniących w katakumbach rytmów. Na samym końcu Venora dostrzegła wyróżniającego się gnolla, który operował bębnami. Postawny i znacznie bardziej umięśniony stwór o rudej grzywie, idącej od czoła aż do przygarbionego grzbietu.


Panna Oakenfold chwilę poświęciła na przyjrzenie się temu największemu. Jeśli założyć, że w stadzie gnolli największy i najsilniejszy stawał się przywódcą to właśnie tego rudego oceniała jako ich herszta. Zaraz skryła się na powrót i spojrzała po swoich towarzyszach.
- Wyjdę pierwsza, zainteresuje ich sobą, wy ruszycie dopiero jak się na mnie rzucą - choć mówiła szeptem to ton rozkazu był wyraźny. Mężczyźni spojrzeli na siebie pytająco, nie wiedząc czy ich dowódczyni mówi aby poważnie. Wyraz jej twarzy tłamsił wszelkie wątpliwości w zarodku.
-Rób jak uważasz…- skomentował Ernest, który najwyraźniej nie do końca wierzył w umiejętności bojowe paladynki. Upewniwszy się, że towarzysze dobrze ją zrozumieli, Venora dobyła Pożogi i swej tarczy, po czym wyłoniła się zza rogu. Początkowo niezauważona, przez żadnego z wrogich stworów, rycerka zrobiła kilka kroków aż w końcu jej pancerz zalśnił refleksami świetlnymi kilku pochodni wewnątrz grobowca. Rudogrzywy momentalnie przestał grać na bębnach, a gnolle powiodły wzrokiem za spojrzeniem swego herszta.
-A Ty tu czego ludzka suko?- warknął ledwie zrozumiałym dla Venory głosem.
 
__________________
A na sektorach, śląski koran, spora sfora fanów śląskiej dumy, znów wszyscy na Ruch katować głosowe struny!
Nefarius jest offline  
Stary 28-02-2017, 22:49   #128
Mag
 
Mag's Avatar
 
Reputacja: 1 Mag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputację
Paladynka nie wiedziała czy to tylko jej się wydawało, czy te gnolle były zauroczone tymi bębnami jak kiedyś widziała gobliny, które dopiero co Cormyr pokonał.
- Macie mojego człowieka - powiedziała, a jej głos poniósł się echem przez salę. - Oddajcie go, a nic wam się nie stanie - dodała, bo zawsze trzeba przynajmniej mieć nadzieję, że rozum jednak odwiedzi te parszywe łby.
Ha!- zakrzyknął stwór szczerząc pożółkłe kły. Bestia odłożyła na bok bębny i wstała, nie robiąc żadnych agresywnych i nerwowych ruchów. Co dziwne, pozostałe gnolle siedziały nieruchomo, obserwując całe zajście.
-Ludzka suka myśli, że będziemy się targować…- dodał po chwili robiąc w jej kierunku kilka spokojnych kroków -A czym ty mi chcesz zagrozić?- spytał przekrzywiając lekko łepetynę w bok.

Venora stała wyprostowana, czekając aż gnoll do niej się zbliży.
- Na razie proponuję pokojowe rozwiązanie - odparła. - Oddaj mojego człowieka, a rozejdziemy się się bez rozlewu krwi - uniosła wyżej brodę. - Chyba, że jednak wolisz skończyć jak gobliny i ich herszt imieniem Barung, którego miecz teraz dzierżę.
Stwór pociągnął mocno nosem -Sram na twojego Barunga i na twój miecz…- rzekł przeciągle, na co, co niektórzy jego współplemieńcy zarechotali głupkowato -Po za tym…- uniósł ramiona jak na powitanie -Gdzie tu widzisz swojego człowieka?- spytał znów przechylając lekko głowę w bok.
Paladynka spojrzała mu prosto w oko, którym na nią łypał.
- Jeśli go już zjedliście to będzie bardzo źle - odpowiedziała głośno panna Oakenfold. - Wtedy moja umowa będzie nieważna. Więc lepiej, żeby się znalazł... - dodała, choć w duszy sama nie mogła uwierzyć, że naprawdę teraz próbowała dojść do porozumienia z rudym gnollem na dyplomatycznej ścieżce.
-Heee…- stęknął obserwując kobietę od stóp do głów -Ludzka suka przekonała mnie…- dodał, po czym odwrócił się do niej plecami i podszedł do kopca z kości, po czym potężnym kopniakiem rozsypał wszystkie szczątki po grobowcu, głośno się przy tym śmiejąc -Znajdź go sobie…- rzekł ponownie unosząc ręce na boki. Najwyraźniej jego kompani wiedzieli, że bitka jest rzeczą nieuniknioną i pozostałe gnolle prędko wstały dobywając swych prowizorycznych oręży.
Venora przyglądając się przywódcy stada, przez drobną chwilę, nawet miała nadzieję, że udało jej się do niego przemówić. Zacisnęła szczęki po tym jak ten rozsypał stertę kości. Albo rzeczywiście go zjedli, albo woleli się droczyć. Tak czy inaczej, paladynka zaspokoiła własne potrzeby sumienia i teraz mając je czyste, mogła zrobić to co powinno się z takimi parszywymi bestiami robić.
- Wyzywam cię na pojedynek - powiedziała spokojnie i powoli ruszyła w kierunku rudzielca. - Tylko ty i ja, bo przecież nie boisz się przegrać z kobietą, prawda?

Stwór zamarł w bezruchu na krótką chwilę, lecz w końcu się odwrócił i spojrzał na nią chłodno. Gnoll wyszczerzył zębiska i przytaknął głową Venorze -Niech będzie…- wycharczał gardłowo, po czym pochylił się i podniósł z podłogi swój dwuręczny topór, który leżał obok odstawionych bębnów. Gnoll zaszczekał a jego współplemieńcy posłusznie odsunęli się z środka grobowca.
Gnoll złapał swój topór oburącz i wziął potężny zamach od boku, lecz miast Venory, pociągnięty impetem własnego wymachu, wbił swój oręż w jednego z współplemieńców posyłając go w zaświaty, a jakby tego było za mało zabity gnoll runął na ziemię z wbitym w pierś toporem, tak, że rudy herszt musiał poświęcić sporo wysiłku na wyszarpanie broni z truchła.
Venora widząc to, w pierwszej chwili oniemiała. Lecz tym razem nie była aż tak zaskoczona jak wtedy gdy Barung wyrżnął się u jej stóp. Choć szczerze mówiąc, to jak niefortunnie chybił ją rudzielec, było niewiele mniej zaskakujące. Ale też nie zamierzała stać i patrzeć jak reszta widowni. Uspokoiła własny oddech, skupiając się na ataku, który miała wyprowadzić. Paladynka skumulowała energię na swej broni. Zaatakowała z szarży w rudogrzywego, wyprowadzając od dołu cios ostrzem swego miecza.

Trafiła go idealnie pod żebra na lewym boku, a siła z jaką naparła na gnolla, była na tyle duża, że bez problemu poprowadziła palące ogniem ostrze Pożogi ku górze. Miecz bezlitośnie rozorał ciało przeciwnika. Krew trysnęła z trzewi ranionego, zdobiąc szkarłatem zbroję Venory, która zdawała się być niewzruszona tym widokiem. Nic dziwnego, w końcu ledwo co wróciła z bitwy, która porządnie zaprawiła ją w boju.
Gnoll zaskomlał i wybałuszył oczy z paraliżującego bólu, gdy jego wnętrzności skwierczały na gorącej klindze oręża paladynki. Panna Oakenfold, niczym wprawny rzeźnik, rozcięła cały bok swego przeciwnika, sprawiając nawet, że jego lewa ręka trzymała się tylko na kilku ścięgnach. Na koniec, napędzana bitewną euforią, odepchnęła go kopniakiem, żeby zrobić sobie dystans dla kolejnego ciosu mieczem. Znów wzięła zamach, celując w okrwawiony bok rudego gnolla.

Pół człek pół hiena, był łatwym celem i Venora zbytnio nie musiała się starać by wysłać go w otchłań. Potężnym pchnięciem przebiła gołą pierś gnolla, nie dając mu żadnych szans na przeżycie. Poturbowane truchło runęło na ziemię, tuż pod nogami rycerki. Boska opatrzność świeciła nad nią, lecz to był zaledwie kolejny etap jej wyprawy do kurhanu. Pozostałe gnolle widząc jak paladynka zaszlachtowała ich przywódcę zebrały się w kupkę z uniesionym orężem, lecz w głowach chyba mieli plan ucieczki aniżeli walki. Najwyraźniej spektakularne zwycięstwo Venory złamało ich morale w każdy możliwy sposób.

Rycerka wyprostowała się z głośnym westchnięciem. Sama była pod wrażeniem, ale choć tego nie okazywała, to była też bardzo spięta. Z rękami opuszczonymi po bokach odsunęła się od pokonanego. Wydawało jej się, że go dobiła, ale strzeżonego bóg strzeże... Dopiero wtedy odwróciła głowę spoglądając na resztę gnolli.
- Ma być spokój! - krzyknęła na nie z przestrogą w głosie. - To żaden z was, nie straci już tu życia - uniosła miecz i jego końcem wskazała na pierwszego z brzegu gnolla. - Zapytam jeszcze raz…
Po tych słowach spojrzała ku przejściu, za którym kryli się jej ludzie.
- Wlad, wyjdźcie i zacznijcie przeszukiwać jaskinię! - krzyknęła do swoich i natychmiast wróciła spojrzeniem na gnolle.
- Gdzie jest mój człowiek - powiedziała bezpośrednio do tego wybranego przez siebie. brzydala, bo uznała, że kierowanie słów w tłum będzie niczym rzucanie grochem o ścianę.
 
__________________
"Just remember, there is a thin line between being a hero and being a memory"

Gram jako: Irya, Venora, Chris i Lyn
Mag jest offline  
Stary 01-03-2017, 12:03   #129
 
Nefarius's Avatar
 
Reputacja: 1 Nefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputację
Gnolle spojrzały na “wybranego” przez rycerkę osobnika do pertraktacji. Stwory powarkiwały do niego i ewidentnie nagabywały do czegoś w podwspólnej mowie, z której Venora rozumiała tylko pojedyncze słowa. Gdy Wlad wyłonił się z mroku korytarza sfora popadła w obłęd. Potwory już nie warczały a zwyczajnie ujadały i kąsały powietrze, jakby chciały z oddali ugryźć paladyna, bądź zwyczajnie go odstraszyć.
Mężczyzna z obrzydzeniem wyrysowanym na twarzy minął skupioną w jedność grupkę gnolli, po czym zabrał się do roboty. Uważnie przebadał wzrokiem każdy kąt i skrawek grobowca. Było to dość spore, kwadratowe pomieszczenie którego ściana mierzyła około sześciu metrów długości. Sklepienie sufitu znajdowało się dobre trzy metry nad ich głowami i wyglądało bardzo pewnie i stabilnie, zupełnie jakby to krasnoludy wydrążyły tak zacne podziemne korytarze.
-Ja… Powiedzieć… Powiedzieć…- w końcu odezwała się jedna z półhien, lecz to spotkało się z gwałtowną reakcją jego współplemieńców, którzy nim Venora zdążyła zareagować zadali mu trzy błyskawiczne ciosy w plecy, posyłając go w zaświaty.

Być może stwory podejrzewały, że umrą tak, czy siak, to też postanowiły zabrać swoje tajemnice ze sobą do grobu. Kolejny w kolejce gnoll oblizał z ostrza sztyletu krew swego zabitego kamrata i wyszczerzył zębiska -Może nas pokonacie, ale jej nic nie zatrzyma…- rzekł chrapliwym głosem, na co reszta gnolli zareagowała entuzjastycznym popiskiwaniem i skamleniem -Ona zna magię. Ona przyzywa z innych światów i wyrywa dusze śmierci z rąk, niedługo się przekonacie… Na pewno…-
Wlad w końcu nie wytrzymał i dobył swego miecza, stając między gnollem a Venorą
-O kim mówisz śmierdzący potworze?!- krzyknął na całe gardło aż się trzęsąc z nerwów.
-O Vermirian hee…- odrzekł gnoll, rechocząc złowrogo. Panna Oakenfold zaklęła w duchu, że sfora zabiła chętnego do rozmów. Położyła jednak dłoń na ramieniu paladyna i spojrzała mu w oczy. Pokręciła nieznacznie głową w uspokajającym geście. Następnie skierowała wzrok na rozochoconego gnolla.

- Proszę, mów więcej o niej - odparła do niego z chłodnym spokojem. Następnie zrobiła krok w przód, później następny i kolejny, aż znalazła się przy zasztyletowanym gnollu, by sprawdzić czy jeszcze choć trochę dycha.
Dech opuścił ciało bestii razem z wielką kałużą krwi na posadzce. Nie żył na amen i nie dało się interweniować, lecz Venora spodziewała się, że już niebawem pozna tajemniczą Vermirian.
-Mów o niej więcej? Nieee… Nic ci nie powiem. Wy ludzie, jesteście nie lepsi od gnolli, orków czy drowów z Podmroku. Obiecujecie, deklarujecie, lecz wasze ręce wbijają tak samo sztylety w plecy jak my. Nie można wam ufać i nie będziem się z wami układać…- dodał szczerząc wybrakowane zębiska.
- A cóż to dostaniecie w zamian za lojalność od tej tajemniczej osoby? - ciągnęła Venora, w głównej mierze tylko po to by skupić na sobie uwagę gnolli, by jej towarzysze mogli spokojnie przeszukać to miejsce.
-Jest takim samym demonem jak ty, żądnym krwi i wydającym wszystkim do okoła polecenia. Tyle, że ona nie łże i nie kryje się pod symbolami z pancerza czy peleryny... - odrzekł mierząc wzrokiem Wlada -Tam za grobem znajdziesz worek, a w nim złoto…- pokierował rycerza, lecz Wlad zwyczajnie zignorował słowa gnolla szukając dalej ze spokojem czegokolwiek wartościowego.

- Skoro jestem takim samym demonem... - Venora wstała od martwego gnolla i wyprostowała się. - To może też tak jak i ona nie łgam. Czy warto tak się upierać, kiedy zwykła, prosta odpowiedź na pytanie "gdzie jest mój towarzysz", może uratować każdemu z was życie? - miała nadzieję zasiać chociaż kilku gnollom z tłumu ziarno zwątpienia - Oddacie mojego człowieka, a my odejdziemy i zostawimy was w spokoju. Może warto sprawdzić moją prawdomówność - powiedziała głośno, tak by jej słowa rozniosły się po całym pomieszczeniu.
-Twój człowiek nie żyje. Nikt kto trafił przed oblicze naszej pani, nie przeżył. Szczędzi tylko nas, za służbę. Twoja gadanina jest stratą czasu…- gnoll najwyraźniej wiedział, że tego wieczoru poleje się krew natomiast nie wierzył, że będzie to krew paladynów.
- Strasznie się rządzisz - odparła mu Venora. - Nie pytam ciebie tylko resztę - dodała z naciskiem, spoglądając po pozostałych gnollach. W myślach sama o sobie stwierdziła, że chyba musi być strasznie zmęczona podróżą i podjęciem się jeszcze tej wyprawy, skoro nadal usilnie stara się przekonać gnolle do współpracy. W każdym razie coraz bardziej wzbierała w niej irytacja.
-Gniewu wiedźmy lękają się bardziej niż twojego miecza. Tak jak i ja…- odrzekł zajadle stwór.

- Nawet mi tu nie drgnąć! - huknęła paladynka na przerażone gnolle i rozejrzała się po pomieszczeniu. Chwilowo skończyły jej się pomysły, więc zaniechała dalszego przesłuchiwania gnoli. Ruszyła więc w kierunku bębnów, przy których wybijał rytm martwy już przywódca i zaczęła sama szukać czy nie ma śladów krwi, ale innych niż rudego gnolla. Miała nadzieję, że znajdą tu gdzieś zaginionego.
Niestety, jedynym trupem w grobowcu był rudogrzywy, no i kościane szczątki, lecz po nich nie dało się stwierdzić kim był ów trup, choć Venora widziała wyróżniającą się między gnatami czaszkę, która na pewno należała do człowieka. Po kilku chwilach poszukiwań Wlad w końcu natrafił na wspomniany worek, do którego od razu zajrzał. W środku brzęczało trochę monet, oraz kilka innych świecidełek.
-Znam ten wisior!- krzyknął Ernest, gdy paladyn dłońmi przebierał w zawartości miecha -To wisior Sentina!- dodał po krótkiej chwili wyłaniając się z półmroku korytarza.
Venorę zainteresowały słowa najemnika, więc zaraz stanęła przy Wladzie i Erneście.

- Natrafiliście na ślady krwi? Na pewno go tu przywlekli - stwierdziła i sięgnęła dłonią po medalion by mu się przyjrzeć. - Erneście, droga wolna jeśli chcesz na własną rękę z nich wyciągać informacji
-Jest tu wszędzie pełno śladów krwi…- odrzekł Wlad -Lecz zbyt wiele jak na jednego człowieka…- dodał upewniając Venorę w tym, że gnolle sprowadziły do tego kurhanu nie jedną ofiarę.
-Ja nie mam cierpliwości do gadania z takimi…- spojrzał z pogardą na czwórkę gnolli -bestiami… Ale mój przyjaciel z chęcią z jednym pogada- stwierdził, po czym zawołał skrytego za rogiem korytarza Ur-Shaka. Półork dołączył do swego znajomka mierząc wzrokiem równie wysokiego gnolla, co on sam. Gnoll uśmiechnął się szeroko ukazując swoje kły, co najprawdopodobniej tylko rozjuszyło spokojnego i opanowanego jak do tej pory Ur-Shaka. Półork złapał gnolla za kark lewą ręką zaś prawą potężnym ciosem wbił w mordę stwora aż do połowy przedramienia. Widząc to pozostałe gnolle wzdrygnęły się nerwowo, lecz zarówno Wlad jak i Ernest przytrzymali ich na dystans obnażonymi mieczami.

-Nawet nie drgniecie…- szepnął helmita wskazując potwory ostrzem miecza.
W tym samym czasie półork siłował się z gnollem gmerając ręką w paszczy oponenta. Gnoll próbował zacisnąć szczęki, lecz stalowy karwasz na przedramieniu Ur-Shaka był dość wytrzymały by przetrwać tę próbę. Gnoll nagle wybałuszył oczy i zaskamlał a Ur-Shak jednym, błyskawicznym ruchem wyrwał język potwora pozostawiając go wijącego się w spazmach bólu. Półork pomachał obrzydliwym trofeum przed oczami pozostałych gnolli i to chyba przechyliło szalę. Przerażone gnolle rzuciły się w akcie desperacji na grupę ludzi, lecz padły pod naporem mieczy swoich przeciwników w kilka chwil.
-No to na tyle z przesłuchań. Mamy jeszcze trzy grobowce do przeszukania. Nie traćmy czasu- zaproponował Ernest patrząc jak jego półorczy kompan ciska wyrwanym językiem w wykrwawiającego się, ostatniego żywego gnolla.
-Lady Venoro, co z tym?- Wlad potrząsnął workiem z monetami i błyskotkami.
 
__________________
A na sektorach, śląski koran, spora sfora fanów śląskiej dumy, znów wszyscy na Ruch katować głosowe struny!
Nefarius jest offline  
Stary 02-03-2017, 22:16   #130
Mag
 
Mag's Avatar
 
Reputacja: 1 Mag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputację
Nie była zadowolona z tego jak się to skończyło. Jednak gnolle same wybrały to rozwiązanie. Pocieszała się jednak tym, że przynajmniej obyło się bez strat własnych.
- Zabieramy ze sobą - odpowiedziała Wladowi i spojrzała na Ernesta. - Racja, musimy się pośpieszyć - zgodziła się z nim i pierwsza ruszyła by przejść do kolejnego pomieszczenia.
Niedługo później grupa dotarła do głównego holu, gdzie znajdowała się “płonąca studnia”. Zostały im trzy grobowce do przeszukania, a decyzja od którego zaczną należała do Venory.
- No to idziemy po kolei - westchnęła kobieta widząc ile jeszcze zajmie im to czasu. - Luka, zostaniesz tu przy ogniu na czatach na wypadek, gdyby ktoś odwiedził to miejsce, żeby nas tym nie zaskoczył - rozkazała. - A my - spojrzała po reszcie - zajmiemy się kolejną salą - dodała i wskazała pierwsze drzwi po lewo od tych, skąd dopiero co wyszli. Ponownie ruszyła pierwsza.

Zgodnie z poleceniem Venory, Luka stanął jak posąg przy bramie do grobowca, z którego właśnie wyszli. Był paladynem Helma i rola strażnika była mu wpajana od najmłodszych lat, kiedy zaczął szkolenie. Rycerka obrała kierunek i zbliżyła się wraz z resztą towarzyszących jej mężczyzn do bramy kolejnego grobowca. Te jednak ani drgnęły nawet gdy cały zapas sił włożyli wszyscy członkowie grupy ratowniczej. Venora spojrzała z konsternacją na twarzy na całe wrota. Kolejne symbole, oraz kolejne słowa, których nawet nie potrafiła poskładać w spójną całość.
-Zostały jeszcze dwa…- burknął Ur-Shak.
-A pierwszy od lewej…- Ernest wskazał pierwsze wejście do grobowca, które zbadali -Były uchylone- zaproponował kolejną drogę do zbadania.
Paladynka oparła się plecami o wrota, które tak uparcie nie chciały ich przepuścić. Towarzyszył temu metaliczny dźwięk gdy stal jej zbroi przeszurała po kamiennych drzwiach.
- Tak, to dobry pomysł - pochwaliła i odeszła od zamkniętych wrót. Dopiero gdy odeszła od nich jakiś kawałek to odwróciła się ku nim by spojrzeć na znaki. - Henk by pewnie wiedział co te symbole znaczą - powiedziała sama do siebie. Chwilę więc przyglądała się płaskorzeźbom by spróbować je zapamiętać. Nie liczyła jednak, że to się uda, a znowu odrysowanie tego wymagałoby posiadania czegoś do pisania.
Powoli więc panna Oakenfold odeszła od tych drzwi i skierowała się tam, gdzie zaproponował Ernest.

Grupa ruszyła dziarskim krokiem w stronę wyznaczonego przez Ernesta grobowca. Wrota były uchylone na tyle, że dało się wsadzić do środka rękę, lecz po paru chwilach napierania na nie, drgnęły lekko i w końcu udało się je uchylić na tyle by kompani wśliznęli się do środka. Korytarz za drzwiami biegł w taki sam sposób jak w poprzednim grobowcu, lecz w środku nie było smrodu futra a jedynie zapach stęchlizny i zgnilizny. Grupa podążyła za Venorą w kierunk głębiej. Już po chwili znaleźli się w samym grobowcu, gdzie panowała mroczna atmosfera, jakby mieszkało tu coś znacznie gorszego od gnolli i wiedźmy. W ścianie wydrążono miejsce na kilkanaście kamiennych sarkofagow, zaś na środku pomieszczenia stały trzy większe sarkofagi, z których jeden był kompletnie zniszczony. Pochodnia Ernesta lekko rozświetlała wnętrze tego miejsca, a jej płomień tańczył jak przeciąg zagrał
-Pusto…- burknął ponuro półrok.

Paladynka postanowiła dokładnie przyjrzeć się temu miejscu. Stonowała więc w sobie pośpiech i chęć przejścia do kolejnego pomieszczenia, i weszła w głąb grobowca. Uważnie przyglądała się ścianom oraz sarkofagom. Przy tych ostatnich starała się doszukać informacji kogo pochowano. Pochyliła się nawet przy nich, by przypatrzeć się czy nie były suwane - bo może w którejś przetrzymywano ich zaginionego.
Nagle płomień pochodni Ernesta niemal przygasł od silnego powiewu przeciągu, a z wnętrza strzaskanego sakrofagu wyłoniła się biała jak mleko mgła, która między nogami rycerzy pomknęła błyskawicznie w kierunku wejścia do grobowca, gdzie zawirowała w miejscu i przybrała kształtów humanoida. Po krótkiej chwili mglisty kształt zaczął przypominać ludzkiego mężczyznę w zbroi o długich do ramion, siwych włosach i bladej cerze.
-Dlaczego burzycie mój spokój…- syknął a jego głos odbił się echem od ścian z litej skały.

[media]http://i.imgur.com/Jzg3p0O.jpg[/media]


Venora aż cofnęła się w tył widząc jak z mgły wyłania się widmo. W pierwszej chwili nawet chciała sięgnąć po miecz, lecz powstrzymała się, gdy duch ich nie zaatakował, tylko zadał pytanie.
- Wybacz nam to najście - odparła pochylając głowę z szacunkiem, bo zupełnie nie miała pomysłu jak powinna zareagować. - Nie chcieliśmy zakłócać spokoju... Sir - dodała na koniec nie pewna czy ten tytuł był właściwy. - Zboczyliśmy tu w poszukiwaniu naszego towarzysza, którego porwały gnolle. Nie chciały one jednak nam wskazać miejsca ukrycia porwanego i tak, przypadkiem, naszliśmy jaśnie pana…
-Sir? Pan? Nie…- zjawa zadumała się na chwilę -Jestem Bjorg. Wojownik i syn tej ziemi…- rzekł po chwili -Gnolle… Spotkałem kiedyś za życia kilka… Rozpłatałem je swoim toporem…- rzekł a mgła unosząca się kilka centymetrów nad posadzką nagle wystrzeliła w górę formując się w ręk zjawy niczym iluzja, w dwuręczny topór.
-A więc to te pokraczne, parszywe stwory plądrują groby moich przodków i współplemieńców?- spytał obserwując kolejno Venorę, jej opancerzonych kompanów, a na końcu Ernesta i Ur-Shaka.

Rycerka nieco się odprężyła.
- Jestem Venora Oakenfold, paladynka, służka Helma - przedstawiła się zjawie. - Ja i moi towarzysze - rzuciła na nich spojrzeniem przez ramię. - Właśnie zgładziliśmy gnolle, które się tu zagnieździły. Znaleźliśmy też zebrane przez nie kosztowności, które uznaliśmy, że należały do porwanych przez nie ofiar, których kości jest w tym kurhanie całe mnóstwo - wyjaśniła od razu, by nie rozzłościć ducha gdy sam spostrzeże wór złota. - Jeśli jednak to są przedmioty twoich towarzyszy to pozostawimy je w tej krypcie.
-Moim towarzyszom nie trza złota, a spokoju…- odrzekł nostalgicznym tonem -I mylisz się, jeśli twierdzisz, że gładziliście gnolle, które się tu zagnieździły… Aż dziwne, że ich nie słyszycie. Mi pęka głowa od tego rabanu, który nieustannie robią…- pokręcił głową.
Venora odruchowo rozejrzała się po jego słowach. Ale zaraz wytłumaczyła sobie, że pewnie jako duch może słyszeć inne martwe dusze.
- Czas nas nagli - odparła mu w końcu - Czy byłbyś w stanie nam jakoś pomóc? Wskazać miejsce gdzie w tym kurhanie znajdują się jakieś żywe dusze poza naszą grupą? - zapytała z nadzieją w głosie.
-Grobowce są zabezpieczone potężną magią, która więzi mnie tu w środku. Wiem, że na pewno jakieś przekleństwo gnieździ się za ścianą… Lecz wrót do środka nie da się otworzyć od tak. Trzeba głośno wypowiedzieć magiczne słowo, które je otworzy…- wyjaśnił zamieniając mglisty topór w kostur, na którym zjawa zdawała się teraz podpierać.
- Tego więc zdecydowanie nie chcemy - stwierdziła Venora, bardziej do siebie niż do widziadła. - Czemu jesteś więźniem tej krypty, zamiast odejść jak każda dusza po śmierci? Zjawa zdawała się wziąć głęboki, pełen smutku wdech, tak to przynajmniej wyglądało -Nie wiem, co mnie więzi. Być może grzechy z przeszłości nie pozwalają mi zaznać spokoju, a może coś innego trzyma mnie tu między światami…- wzruszył ramionami i spojrzał na Venorę -Przez kamienne ściany przenika silna, czarna magia. Przeraża mnie i was również powinna…- dodał na koniec.
-Nas nic nie przeraża! Powiedz nam jak wejść do pozostałych grobowców a je wyczyścimy!- rzekł butnie Wlad. Duch zmierzył paladyna wzrokiem od stóp do głów i zdawał się uśmiechnąć pod nosem -Grobowiec obok mojego jest odpieczętowany. Jeśli go oczyścicie, powiem wam jak otworzyć ostatni…- zaproponował.
Rycerka miała dziwne wrażenie, że dokładnie wiedziała o jakiej czarnej magii wspomina Bjorg. Spojrzała karcąco na Wlada i jego postawę. W tej chwili przypominał on jej Ludwika.
- Czego mamy się spodziewać w odpieczętowanej komnacie? - zapytała ducha. Na razie nie zamierzała podejmować decyzji czy zdecyduje się otworzyć salę, w której zamknięte było wspomniane zło. Na teraz po prostu musieli i tak spróbować znaleźć Sentina, choć nadzieja na to zaczynała więdnąć w Venorze. Zganiła się też w myślach za to, że bardziej jej doskwierało to, że nie dowie się co to za wieści dla niej niósł, niż się przejmowała o życie posłańca.
-Nie wiem. Nie mogę wydostać się z tego grobowca…- odpowiedziała zjawa -Widziałem przez ostatnie dni, przewinęło się tędy mnóstwo istot. A może to były te same, tylko się kręciły tam i z powrotem?- spytał jakby sam nie był pewien, po czym zrobił skwaszoną minę i dotknął się dłońmi w skroń

-Tego nie da się wytrzymać. Ich skomlenie i ujadanie doprowadza mnie do szału. Musicie coś z tym zrobić…- Okazało się, że duch najwyraźniej nie martwił się o groby swoich współplemieńców, a zwyczajnie nie może znieść wieczności w akompaniamencie ujadania gnolli. Co nie zmieniało faktu, że Venora przybyła w służbie Helma i jej obowiązkiem było wytępić wszelkie zło w tych podziemiach.
-Jeśli oczyścicie sąsiedni grobowiec, powiem wam jak możecie dostać się do tamtego zamkniętego, gdzie siedzi ta istota, której szukacie…- wzruszył ramionami, po czym rozpłynął się w mgle, która po paru chwilach zniknęła.
-Ja z chęcią pomacham mieczem…- rzekł Ur-shak.
Venora skinęła głową do półorka.
- Chodźmy więc - powiedziała i powoli ruszyła do tej drugiej komnaty.
 
__________________
"Just remember, there is a thin line between being a hero and being a memory"

Gram jako: Irya, Venora, Chris i Lyn

Ostatnio edytowane przez Mag : 02-03-2017 o 22:21.
Mag jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 09:30.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172