Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - DnD > Archiwum sesji z działu DnD
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu DnD Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie DnD (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 05-05-2016, 11:13   #11
 
Nefarius's Avatar
 
Reputacja: 1 Nefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputację
Błogosławiona cisza oznaczała dla Venory względnie spokojny sen. Choć paladynka miała gdzieś w głowie, że ghoule ciągle czyhają na nią, na zewnątrz to mimo wszystko czuła się na tyle bezpiecznie że próbowała usnąć. Wszak była w kaplicy wiecznie czujnego boga. Sen był nieunikniony, młoda kobieta czuła jak traci siły w mgnieniu oka i głowa sama jej opada. Powieki z resztą również. Ten dzień był ciężki a noc wcale nie lżejsza. W końcu Venora poddała się lękom i odpłynęła nawet nie wiedząc kiedy. Pozycja którą przyjęła nie była zbyt komfortowa i nie specjalnie sprzyjała dobremu wypoczynkowi, lecz pozwalała na najszybsze powstanie do walki w razie gdyby solidne drzwi w końcu nie wytrzymały naporu ghouli.
Venora śniła o swojej dawnej przeszłości, o ciepłym i wygodnym łóżku w rodzinnym domu, o rodzinie, oraz o życiu codziennym z czasów przed dołączenia do społeczności Helmitów.

Potworny huk wyrwał Venorę ze snu. Kobieta była w ciężkim szoku, a serce waliło jej tak samo jak wtedy gdy cudem uratowała się przed głodnymi ghoulami. Coś uderzyło w drzwi kaplicy i na pewno nie był to ghoul, gdyż tym razem drzwi aż zadrżały od impetu. Służka Helma nawet nie zdążyła złapać za miecz gdy usłyszała dziwne i donośne warknięcie po czym do je uszu dobiegł krótki dźwięk szamotaniny. Przez sekundę Venora była niemalże pewna, że słyszy dźwięk łamania kości, lecz co mogło spowodować takie wrażenie? Przecież to nie możliwe by ktoś tak szybko przyszedł jej z odsieczom? Venora zatrwożyła się mocno. A co jeśli przespała całą dobę ze zmęczenia? Co jeśli na zewnątrz walczy ktoś po jej stronie?
Kobieta wartko spojrzała przez niewielki witraż na zewnątrz. Księżyc zbliżał się do horyzontu zwiastując nierychły świt.

Głosy na zewnątrz ustały i zapanowała przez chwilę totalna cisza, do czasu aż miejscowa sowa nie postanowiła w końcu skomentować swoim popiskiwaniem tego co ujrzała za drzwiami kaplicy. Venora zbliżyła się do drzwi, bardziej włócząc nogi za sobą niż stawiając kroki. Kobieta przyłożyła ucho do zimnych drzwi, lecz nic po za dźwiękami natury nie usłyszała. Do świtu było już niedaleko.
 
__________________
A na sektorach, śląski koran, spora sfora fanów śląskiej dumy, znów wszyscy na Ruch katować głosowe struny!
Nefarius jest offline  
Stary 08-05-2016, 19:42   #12
Mag
 
Mag's Avatar
 
Reputacja: 1 Mag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputację
Starała uspokoić się po tym co tu się przed chwilą wydarzyło. Skupiła się na sobie. Nie czuła głodu ani pragnienia, więc pewnym zdawało się być, że nie straciła tu całej doby. Poza tym, według jej założeń, gdyby jednak przysnęła tak bardzo, to pomoc powinna przyjść przed nocą a nie w jej pełni. Nikogo też nie spodziewała się żeby ktoś z miasta przyszedł tu specjalnie wcześniej by jej pomóc. Robiło się co raz dziwniej i dziwniej. A już myślała, że ghule będą jej największym zmartwieniem.

Usiadła pod drzwiami i zamknęła oczy. Postanowiła sprawdzić czy coś złego nie kręci się w okolicy. Paladyni posiadali zdolność wykrywania zła na życzenie. Wyobraźnia Venory galopowała jak szalona po tym co przed chwilą miało miejsce i prawie była pewna, że te dziwne trzaski i warczenie pochodziło od wilkołaka, który właśnie zezłościł się, że coś mu chodzi po jego terytorium. Skoro to coś poradziło sobie z ghulami, które prawie ją zjadły to tym bardzieij nie powinna wychylać głowy z kaplicy.

"Niech w końcu nastanie ten świt" jęknęła w duchu. Nie chciała zwracać na siebie uwagi tego czegoś co było na zewnątrz. Jeszcze stwierdzi, że paladynka jest równie nieproszonym gościem co i kopacze. Tego Venora nie chciała prowokować. Wątpiła też, że uda jej się jeszcze zasnąć. Siedziała, więc pod drzwiami starając się nie zerkać za często w okienko dające jej pogląd czy słońce już postanowiło skierować swe promienie na świat.
 
__________________
"Just remember, there is a thin line between being a hero and being a memory"

Gram jako: Irya, Venora, Chris i Lyn
Mag jest offline  
Stary 11-05-2016, 16:47   #13
 
Nefarius's Avatar
 
Reputacja: 1 Nefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputację
11 dzień Czasu Kwiatów 1372 roku rachuby dolin. Cmentarz

Długo wyczekiwany świt w końcu nastał. Od chwili, gdy Venora usłyszała potężny harmider za drzwiami kaplicy już nie usnęła. Nawet nie próbowała. Do czasu gdy witraże w kaplicy nabrały żywszych kolorów za sprawą świtającego słońca, młoda służka Helma siedziała czujnie pod drzwiami raz po raz wytężając słuch, lecz po za budzącą się do życia przyrodą nie wyłapała żadnych niepokojących dźwięków. Koniec końców nastał czas by ruszać. Była niemal pewna, że za drzwiami już nikt na nią nie czeka, lecz mimo to odsuwając zasuwę ściskała rękojeść miecza tak mocno, że palce jej posiniały. Najpierw uchyliła kawałek drzwi, by wyjrzeć na zewnątrz. Już z tej perspektywy widziała ghoula, leżącego nieopodal w bezruchu. Venora wzięła głęboki wdech i otworzyła drzwi szerzej.

Ghoul leżał bezwładnie na ubitej ziemi tuż przed samą kaplicą. Jego bok był dosłownie rozpruty czterema, głębokimi bruzdami. To musiały być pazury. To musiały być pazury czegoś na prawdę dużego. Tego była pewna, choć na badaniu zwłok nie znała się w ogóle.
Drugi z ghouli, ten którego raniła mieczem podczas starcia leżał kilka metrów dalej. To co zabiło ghoula przetrąciło mu kark i to z taką siłą, że głowa pozostała nienaturalnie wykręcona w bok. Venora nie miała wątpliwości, że cokolwiek to nie było rozprawiłoby się z nią równie łatwo co z ghoulami. Paladynka w końcu zebrała się w sobie i ruszyła w stronę Suzail. Marszowym krokiem opuściła cmentarz czujnie rozglądając się dookoła. Jej wzrok nie dostrzegł żadnych bestii, potworów i innego plugastwa, to też przyspieszyła kroku, by w końcu dotrzeć do świątyni, obmyć się i zdjąć ciążący już pancerz.

Marsz przez odcinek w lesie był dla młodej kobiety dość stresujący, lecz jak na paladyna przystało wiara dodawała jej otuchy i ostatecznie dotarła do kaplicy Silvanusa cało i bezpiecznie. Trakt przywitała głębokim wdechem ulgi. Teraz została jej już prosta droga do samego Suzail. Tego dnia pogoda nie dopisywała. Błękitne niebo nad Cormyrem zasłoniły szare i przygnębiające chmury, a chłodny wiatr od czasu do czasu rozwiewał włosy paladynki. Zbroja ciążyła coraz bardziej. Zmęczenie dawało jej w kość dlatego na jej twarzy pojawił się szczery jak złoto uśmiech, gdy z daleka dostrzegła majaczące nad murami wieże królewskiego zamku i kilku innych budowli wzniesionych w górnym mieście. Venora widziała również szczyt dachu świątyni Helma. Z przejściem przez bramę nie miała problemów. Zarówno straże jak i patrole Rycerzy w purpurze nie mieli zwyczaju zatrzymywać sług dobrych bogów nie kryjących swej wiary.

Dolne miasto, starówkę i bramy do górnego miasta pokonała szybko. Choć wciąż zastanawiała się co powiedzieć Augustowi. Kłamstwo było jej obce. Zarówno jako dziecko była uczona prawdomówności, jak i w klasztorze przysięgała na honor swój i przodków iż wyzbędzie się kłamstwa z swego życia aż do ostatniego tchu. Jakby nie patrzeć, swoją misję wykonała. Ghoule zostały pokonane. Może i nie przez nią, lecz koniec końców wykonała polecenie starszego kapłana. Gdy tylko wkroczyła na teren świątynny, od razu skierowała kroki do budynku gdzie swe kwatery mieli ważniejsi duchowni Helma, w tym August. Młodzi adepci rzadko tam zaglądali, lecz nie mieli żadnych zakazów. Kapłana spotkała na korytarzu, zaraz po wejściu schodami na piętro. Gdy tylko ją ujrzał uśmiechnął się i podszedł bliżej.
-Wróciłaś. Wiedziałem, że ci się uda.- rzekł, po czym położył jej dłoń na ramieniu zachęcając do opowiedzenia jak poszło.

 
__________________
A na sektorach, śląski koran, spora sfora fanów śląskiej dumy, znów wszyscy na Ruch katować głosowe struny!

Ostatnio edytowane przez Nefarius : 24-09-2017 o 14:22.
Nefarius jest offline  
Stary 13-05-2016, 23:22   #14
Mag
 
Mag's Avatar
 
Reputacja: 1 Mag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputację
Całą drogę przez las szła z duszą na ramieniu i mieczem w dłoni. Poddenerwowana nocnymi wydarzeniami i wyglądem zabitych na śmierć ghuli, w każdej chwili, spodziewała się, że coś może wyskoczyć na nią. Miała ochotę rzucić się biegiem i zatrzymać się dopiero w Suzail... Ale dobrze wiedziała, że padłaby bez sił dużo wcześniej. Pewnie nawet nie dotarłaby do kapliczki.
Dlatego też szła w pełni skupiona na rozglądaniu się po okolicy, starając się nie dać podejść. Choć robiło jej się słabo na myśl o pazurach, które zgładziły ścierwojady.
"A co gdyby mnie wywęszyło?" wzdrygnęła się.

Po dotarciu do kapliczki Silvanusa i wkroczeniu na trakt Venora poczuła się pewniej. Po dłuższej chwili marszu, zdecydowała w końcu uwiesić miecz do pasa. Poprawiła plecak i szła dalej.

Nigdy nie spodziewała się, że z tak wielką ulgą przywita miejski zgiełk. Poczucie bezpieczeństwa wnet odbudowało się w niej, gdy wkroczyła między zabudowania i mijała mieszkańców stolicy. Większość ignorowała ją bo wyglądała jak pospolity poszukiwacz przygód, który powrócił z wyprawy by znalezione dobra przemienić, za sprawą magii kupieckiej, w złoto.
Szeroki uśmiech nie opuszczał paladynki nawet, gdy przekroczyła świątynne mury i uświadomiła sobie, że oto zbliżył się czas by przyznać się do porażki. Nie dając sobie czasu do namysłu, od razu udała się by zdać raport, póki jeszcze nie wymyśli żadnej wymówki dla siebie.

***

Venora skinęła Augustowi głową na powitanie. Natomiast na pochwałę opuściła wzrok.
- Cmentarz nawiedzały ghule - powiedziała zastanawiając się jak to całe wydarzenie ubrać w słowa. - Ale nie były tam z powodów żywieniowych. Ktoś kazał im czegoś szukać w grobach. Były dwa i zostały zgładzone… - westchnęła - Ale nie moja w tym zasługa była.
- Jak to? - spytał nie kryjąc lekkiego zdziwienia.
- Gdy skryłam się przed nimi w kaplicy to, niedługo przed świtem, coś jeszcze się pojawiło. Zaatakowało ghule, zabiło je, a gdy wraz z porankiem, wyszłam z kaplicy to nikogo już nie zastałam poza truchłami ścierwojadów - streściła najważniejsze wydarzenie ostatniej nocy.
-Rozumiem…- odrzekł August -Ilu ich było?- spytał.
- Jedna duża bestia - stwierdziła Venora z przekonaniem. - Musiała być wielka i mieć po cztery wielkie pazury bo takie ślady widziałam na truchłach ghuli - gestykulując rękoma próbowała oddać rozmiar obrażeń na ciałach ścierwojadów.
-Ilu ghouli napotkałaś na swej drodze?-
- Tylko dwa i tylko na cmentarzu. Sama droga, zarówno do jak i z cmentarza, minęła mi spokojnie - paladynka nie zamierzała niczego ukrywać.
-Brzmi niepokojąco... - westchnął -Pomyślę nad tym, trzeba to będzie sprawdzić, jeśli tylko można zapobiec jakiemuś nieszczęściu. Jesteś zmęczona? Chyba mam dla Ciebie kolejne zadanie.- dodał.
- Tak, koniecznie trzeba coś z tym zrobić, bo ten kto wysłał ghule to pośle nowe by szukały dalej - zgodziła się. Natomiast na wieść o kolejnym zadaniu Venora mimowolnie westchnęła. - Muszę odpocząć. Zaliczyłam starcie z ghulem i całą noc spędziłam w zbroi - nie łatwo było jej się do tego przyznać, ale ślady na jej pancerzu mogły i tak już ją z tym zdradzić.
-Oczywiście że tak.- zgodził się kapłan -Odpocznij a rano poślę po Ciebie jakiegoś adepta.- mężczyzna odwrócił się na pięcie lecz kilka kroków dalej odwrócił się jeszcze na chwilę -Venoro, dobra robota.- rzekł z poważną miną, po czym poszedł w swoją stronę.
Panna Oakenfold wyprostowała się słysząc pochwałę. Nawet nieco uśmiechnęła się czując małą iskierkę dumy. Ale była bardzo zmęczona. Odkąd emocje opadły to ledwo już trzymała się na nogach. Z ulgą przyjęła pozwolenie by odpoczęła.
Odwróciła się i ruszyła. Najpierw łaźnia, by obmyć się z trudów ostatniej doby, a później długo wyczekiwany sen w jej łóżku. Wspaniały plan.
 
__________________
"Just remember, there is a thin line between being a hero and being a memory"

Gram jako: Irya, Venora, Chris i Lyn
Mag jest offline  
Stary 14-05-2016, 17:43   #15
 
Nefarius's Avatar
 
Reputacja: 1 Nefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputację
12 dzień Czasu Kwiatów 1372 roku rachuby dolin. Suzail

Venora szybko poradziła sobie z przygotowaniem się do odpoczynku. Nawet nie wiedziała, że potrafi tak szybko zdejmować zbroję, a kąpieli tak krótkiej z własnej woli nigdy nie brała. Łóżko w jej celi było proste i nie dało się ukryć, że do wygodnego wiele mu brakowało. Tego poranka, jednak stało się jej ulubionym meblem. Gdy się ułożyła do snu, zrobiło jej się tak błogo, że aż przyłapała się na tym, że uśmiecha się sama do siebie. Sen przyszedł szybko. Venora była jak w transie i pukanie do drzwi trwało długo, zanim odzyskała świadomość. Gdy podniosła wzrok na niewielkie okienko w swej komnacie ujrzała słońce niewiele wyżej na niebie, niż kiedy się kładła. "Tak szybko?" pomyślała, zwlekając się z łóżka. Drzwi zajęczały jak to miały w zwyczaju i Venora ujrzała Griga. Młody chłopak był sierotą. Sir Bendrik jeden z ważniejszych w zakonie rycerzy dostrzegł podobno w dziecku na ulicy iskrę wiecznej czujności i postanowił zabrać go do zakonu i sprawić giermkiem, a następnie rycerzem.

Grig za dnia uczył się i pomagał w świątyni podczas nabożeństw, zaś gdy adepci ćwiczyli a rycerze zajmowali się swoimi sprawami pracował jako goniec i roznosił wiadomości zarówno na terenie świątynnym, jak i w całym Suzail.
-Pan August wzywa do siebie.- rzekł rzeczowo, po czym trochę się rozluźnił i nieco ściszonym głosem dodał -Spałaś pani całą dobę.- uprzedził ją uprzejmie. Venora nie pozwoliła kapłanowi długo czekać i szybko uporała się z poranną toaletą, oraz założeniem pancerza. Poprzedniego dnia nawet nie odmówiła modłów, więc miała tylko nadzieję, że Helm się na nią nie pogniewa.
Paladynka udała się do kwater rycerzy i kapłanów, gdzie skierowała kroki do celi Augusta. Mężczyzna wpuścił Venorę do środka i ugościł ciepło poczęstunkiem z maślanych ciastek.

Jego cela przypominała coś na kształt jednego, wielkiego ołtarza. Każdy centymetr ściany był pokryty symbolami Helma, od drewnianych zaczynając na platynowych kończąc. Wszędzie wisiały obrazy przedstawiające Helma, oraz znak rozpoznawczy jego kleru. August miał nawet przybite do ściany kartki z różnymi modlitwami i obrzędami. Pod okienkiem znajdowało się łóżko, podobne do tego co Venora miała w swojej celi, zaś obok stała mała szafeczka i pusta, drewniana misa.
-Wypoczęta?- spytał, lecz nie oczekiwał odpowiedzi. Skoro posłał po nią gońca to uznał, że dość czasu odpoczywała -To była twoja pierwsza samodzielna misja Venoro. Takich czeka cię tysiąc, a może jeszcze więcej.- rzekł poważnym tonem.

-Krocząc ścieżką paladyna nie możesz poddawać się tak błahym sprawom jak sen, czy strach. My nie jesteśmy do tego stworzeni. My, paladyni jesteśmy ostatnią deską ratunku, niesiemy światłość a same wieści o naszym przybyciu do miasta powinny budzić lęk u skrytych iluzją złoczyńców i grzeszników. Mamy strzec dobra i porządku.- ciągle mówił poważnym tonem -Szczególnie my Venoro. Rycerze Wiecznie czujnego. Twoje szkolenia trwały długo i każdy z mistrzów przykładał całe serce do wytrenowania cię na prawdziwego rycerza. Nie lękaj się korzystać z tych treningów i zaufaj sama sobie. W życiu paladyna nie ma miejsca na strach, czy krycie się w kaplicy przed garstką nieumarłych.- teraz była już pewna, że August zwyczajnie ją zrugał. Być może nie dosłownie, lecz nie podobała mu się jej postawa po walce z ghoulami.

-Jednak co było to było. Teraz czas byś to przemyślała i wykonała odpowiednie kroki.- dodał już przyjemniejszym tonem. Jego głos brzmiał jak hymn prawdziwego fanatyzmu.
-Dość czasu odpoczywałaś. Zabierzesz miecz i tarczę, oraz to- August wyciągnął z kieszeni swych kapłańskich szat zapieczętowaną wiadomość na pergaminie -I udasz się do miasta, do szynku Boskie tchnienie. Spytasz tam o mężczyznę zwącego się Foigan. Wręczysz mu tę wiadomość. Jeśli zdecyduje się wykonać moje polecenie, udasz się z nim i wspomożesz go. Jeśli zaś się nie zgodzi...- zmrużył oczy -Przyjdź od razu, zamelduj mi.- kapłan odwrócił się plecami do Venory i skupił wzrok na wyglądaniu za okno, dając jej do zrozumienia, że czas na nią.
 
__________________
A na sektorach, śląski koran, spora sfora fanów śląskiej dumy, znów wszyscy na Ruch katować głosowe struny!

Ostatnio edytowane przez Nefarius : 24-09-2017 o 14:21.
Nefarius jest offline  
Stary 15-05-2016, 16:32   #16
Mag
 
Mag's Avatar
 
Reputacja: 1 Mag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputację
Podziękowała Grigowi za pobudkę i przekazanie wiadomości od Augusta. Lubiła tego chłopaka. Był niewątpliwie szczęściarzem, że sir Bendrik dostrzegł w nim potencjał. Teraz czekała go świetlana przyszłość...
Venora zdziwiła się na wieść, że przespała aż całą dobę.
"Musiałam być naprawdę zmęczona" przeszło jej przez myśl, gdy zabrała się do porannej toalety. W pomieszczeniu w którym przyszło jej mieszkać nie było wiele mebli. Raptem szafeczka, krzesło, stojak na zbroję i łóżko. To ostatnie zwykle bywało bardziej niewygodnie. Ostatniej nocy magicznym cudem stało się niezwykle wręcz przytulne. Venora nie miała tu wielu osobistych przedmiotów. Określenie wystroju ascetycznym minimalizmem było najlepszym określeniem.
Siedząc przed lustrem wyczesywała zmoczone włosy szczotką by zaczęły układać się zamiast sterczeć na wszystkie strony w porannym nieładzie. Ubrała na siebie codzienne szaty i nie chcąc by jej przełożony na nią czekał, od razu ze swojej celi, udała się do kwater rycerzy, przesuwając czas na posiłek na "po rozmowie".
Przyjemnie było nie czuć zmęczenia, na szczęście już nawet zapominała o stresie związanym z tamtym wydarzeniem. Tu, za murami świątyni czuła się niezwykle bezpiecznie.

Była głodna - od doby niczego nie jadła - więc z chęcią poczęstowała się zaproponowanymi ciastkami. Daleko im było to ciasteczek wypiekanych przez jej mamę, ale głód był najlepszą przyprawą, więc bez wahania poczęstowała się kilkoma.
Pierwszy raz była w pokoju Augusta. Rozglądając się po nim, tak by nie wyglądało to na wścibstwo, nieco zawstydziła się. "Wystrój" był, jak na jej gust, niepokojący. Kapliczki Helma nie mają tylu świętych znaków co cela Augusta. Starając się nie dać po sobie poznać jakie ma zdanie o takim eksponowaniu swojej wiary skupiła się na tym co do niej mówił.

I poczuła się mocno skonsternowana jego wywodem. Raptem dzień wcześniej pochwalił ją za to jak zadziałała, by teraz zrobić jej burę o dokładnie to samo...
Czuła się trochę tak jakby spodziewał się po niej więcej niż mogła zrobić... A może miał rację i zwyczajnie była tchórzem, którzy zasłaniał się wymówkami by zakryć swój brak odwagi do podjęcia walki ze złem...
Z każdym kolejnym słowem Augusta Venora zdawała się kurczyć w sobie. Nie miała odwagi przyznać, że chyba tylko przez interwencję samego Helma ghule nie zjadły jej. Jednak to pewnie by tylko bardziej zdenerwowało jej przełożonego. Zaczynała się zastanawiać, czy może rzeczywiście nie dość przykładała się do treningów i nauki. Pewne było, że modlitwy były jej kulą u nogi i czasem nawet zdarzało jej się pomylić ich treść. Ale skoro Helm jeszcze nie zesłał na nią za to piorunów to znaczyło tylko tyle, że nie koniecznie musiał mieć jej to za złe. Ale broń boże, nigdy nie powie tego Augustowi.

Panna Oakenfold pokornie spuściła głowę.
- Zrobię wszystko co w mojej mocy by poprawić swoje zachowanie i godnie reprezentować Helma i jego sługi - odparła rycerzowi przyjmując od niego zapieczętowany list.
Z pewną dozą ulgi przyjęła koniec rozmowy. Spojrzała na pieczęć na pergaminie. - Postaram się by przekonać go do przyjęcia tego rozkazu - powiedziała po czym opuściła celę.
Wychodząc na korytarz poczuła już wyraźną ulgę. Przez swoje niepowodzenie na jej pierwszej misji wolała nie przebywać w świątyni. Zaraz zaczęłyby się pytania jej rówieśników o to jak jej poszło. I co miałaby im powiedzieć? Sama uważała, że postąpiła odpowiednio, ale skoro sir August uznał że jest wręcz przeciwnie to... Mocno zwątpiła w swoją zdolność oceny sytuacji.

Wróciła do siebie i już chciała zabrać się za wyczyszczenie zbroi, gdy burczenie w brzuchu przypomniało jej o głodzie. Wstała więc i udała się do kuchni by wyciągnąć dla siebie coś do jedzenia. Musiała się śpieszyć i liczyć, że nie spotka na swojej drodze Augusta, którego mogłoby zezłościć już to, że jeszcze nie wyszła załatwić powierzonej jej sprawy.

Najedzona, może nawet za bardzo, wróciła do swojej celi i oględnie przeczyściła swoją zbroję. Założyła ją, uczepiła do pasa miecz, a na plecy zarzuciła tarczę. Sprawdziła jeszcze czy przypadkiem nie zapomniała listu. Siedział on schowany za pazuchą czekając grzecznie na przekazanie go w prawowite ręce.
"Szynk Boskie tchnienie, znaleźć Foigana i dostarczyć mu list" podsumowała swoje zadanie gdy wyszła przez bramę wkraczając na ulicę miasta. Nie za bardzo orientowała się w mieście, bo i rzadko po nim sama chodziła. Postanowiła więc popytać strażników by wskazali jej drogę.
 
__________________
"Just remember, there is a thin line between being a hero and being a memory"

Gram jako: Irya, Venora, Chris i Lyn
Mag jest offline  
Stary 15-05-2016, 22:21   #17
 
Nefarius's Avatar
 
Reputacja: 1 Nefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputację
Boskie Tchnienie, jak się szybko Venora dowiedziała, znajdował się w dzielnicy powszechnie zwanej kupiecką. Swój czas spędzało tu za dnia najwięcej przyjezdnych. Suzail gościło masę najemników i wędrownych handlarzy, lecz właśnie w tej części miasta można ich było spotkać najwięcej. Sama gospoda nie była w żaden sposób nadzwyczajna. Ot piętrowy budynek, na którego parterze znajdowała się izba biesiadna, zaś na piętrze pokoje na wynajem. Dodatkowym budynkiem była niewielka stajnia, gdzie wierzchowce podróżnych mogły odpocząć równie spokojnie co sami podróżni. Drewniany szyld przedstawiający malowidło powiewu wiatru, zmuszającego suchy liść do tańca natury, bujał się skrzypiąc przy tym pordzewiałymi ogniwami łańcuchów.


Masa gości siedząca w środku nieco przytłoczyła Venorę. Nawet gdy spożywała razem z innymi adeptami wspólne posiłki wraz z wyżej postawionymi członkami kleru nie czuła się tak dziwnie jak teraz. Nie wiedziała w którą stronę zerkać, a różnorodność gości budziła w niej mieszane uczucia. W rogu biesiadnej, w wynajętym stoliku siedziała grupka, składająca się z półorka, kompletnie pozbawionego pancerza, o którego udo opierał się dwuręczny topór wojenny. Towarzyszyła mu kobieta, o bujnych, czarnych włosach w gorsecie z skóry. Towarzystwa dotrzymywał im wątły mężczyzna w fioletowej szacie, nie spuszczając dłoni z swego drewnianego kostura. Młode służki biegały pomiędzy stolikami dolewając piwa gościom. Niektórzy nawet nie wytrzymywali do momentu opróżnienia kufla i wołali o dolewkę kiedy jeszcze w naczyniu pienił się gorzki napój.

Po drugiej stronie izby siedziała grupka typowych kupców z dalekich krajów z wschodu. Ich łyse głowy były zdobione mistycznymi tatuażami, lecz na szczęście nie nosili oni czerwonych szat. Za barem znajdował się gruby, podstarzały krasnolud. Jego ruda broda sięgała niżej niż blat szynkwasu. Krasnolud nie narzekał na nudę. Co chwila tylko dolewał trunków i zmieniał baryłki na pełne.
-Linda! Ruszajże się żwawo!- ponaglił jedną z młodych dziewczyn by szybciej chodziła, lecz manewrowanie między spitymi gośćmi wcale nie było takie proste. Tutaj nikt nie dbał, że nawet nie ma południa. Każdy kto miał złoto, mógł się bawić, a krasnoludzki właściciel wcale nie narzekał. Gości było dobre dwa tuziny, a Venora miała odnaleźć tylko jednego, konkretnego męża.
 
__________________
A na sektorach, śląski koran, spora sfora fanów śląskiej dumy, znów wszyscy na Ruch katować głosowe struny!
Nefarius jest offline  
Stary 17-05-2016, 14:56   #18
Mag
 
Mag's Avatar
 
Reputacja: 1 Mag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputację
Do końca nie była pewna jak powinna zachować się w miejscu takim jak to. Uznała jednak, że wypytywanie przypadkowych osób o mężczyznę, którego szukała a i jedyne co o nim wiedziała to imię, nie koniecznie musiało być najlepszym pomysłem. Stała, więc chwilę w przejściu, usuwając się z niego dopiero jak kolejni goście idący za nią również chcieli wejść do środka i by to sobie umożliwić przepchnęli Venorę na bok. Panna Oakenfold nie czuła z tego powodu wielkiej urazy. Spojrzała tylko na nich i wróciła do przyglądania się gościom i pracownikom karczmy. Szkoda, że poszukiwany nie wiedział, że przyszła to do niego i sam nie wyszedł jej na spotkanie...

Miała już zatrzymać jedną z dziewcząt roznoszących jadło i napitek, ale okazały się one być niezwykle zwinne i szybko przemykały się pomiędzy gośćmi do i z kuchni. Venora wątpiła, że będzie miała szansę którąś zaczepić by pomogły jej znaleźć osobę przez nią poszukiwaną.

Nie myśląc wiele więcej podeszła do krasnoluda, właściciela tego przybytku. Akurat wyczekała moment kiedy nikt z nim nie rozmawiał, służki rozeszły się z piwem na tacach, a on liczył coś za ladą.
- Przepraszam, czy mógłby mi pan pomóc? - zapytała z uprzejmością w głosie paladynka. - Szukam jednego mężczyzny. Na imię mu Foigan - dodała z przyjemnym uśmiechem na twarzy.
Krasnolud ścierał szarą szmatą blat szynkwasu uważnie mu się przy tym przyglądając. Najwyraźniej dbał on o porządek w swoim lokalu, bo na nudę na pewno nie narzekał. Gdy kobieta tylko się do niego zbliżyła spojrzał na nią z powagą. Pewnikiem brodacz stał na jakimś taborecie, bądź czymś podobnym gdyż głowę miał na wysokości piersi Venory, a nie jej brzucha.

Brodacz zmrużył oczy i odrobinę niegrzecznie przyjrzał się uważnie młódce. Venora trochę słyszała o krasnoludach. Wiedziała, że to dziwaczna nacja o lekkim podejściu do higieny osobistej, czy powszechnie znanym skąpstwie. Krasnoludom daleko było do ideału, lecz nadrabiały w walce swoją zawziętością oraz niezłomnością. Karczmarz wysłuchał słów Venory, lecz nie odpowiedział od razu. Milczał długą chwilę jakby zastanawiał się czy koniecznie musi odpowiedzieć na to pytanie. W końcu jednak wziął głębszy wdech i burknął pod nosem.
-Hm… Foigana dziecko szukasz? Ano mógłbym Ci pomóc. Pod warunkiem, że nie grożą mu kłopoty!- szybko podkreślił.

-To ten typek w czarnym płaszczu, pod oknem z fajką w ustach.- wskazał skinieniem głowy odpowiedni kierunek. Venora ujrzała stolik, lecz jedyną osobą, która miała w tej chwili dymiącą fajkę w ustach był inny krasnolud. Faktycznie miał czarny płaszcz. Mężczyzna siedział z rosłym półorkiem przy stoliku i spokojnie popijał sobie czerwone wino. Był młody jak na krasnoluda. Jego twarz nie była oszpecona żadną blizną, a to dla walecznych krasnoludów częsta cecha rozpoznawcza. Włosy miał spięte w kucyk, zaś broda rozdzielona była na dwa warkocze. Foigan siedział lekko zgarbiony, lecz nie sposób się dało dostrzec śladów zbroi, ani tarczy, ani nawet topora czy młota. Obok, oparta o stolik stała natomiast laska. Prosty i nie przesadzony zdobieniami kostur z drewna zdawał się być brodacza, gdyż dwuręczny miecz, czyli jedyna broń na widoku w najbliższej okolicy krasnoluda, oparty był o udo towarzyszącego mu półorka.
Venora chwilę przyglądała się krasnoludowi z kosturem. Widok osobnika tej rasy z kosturem w ręku należał do tych z rodzaju osobliwych. Ale imię w sumie miał takie "krasnoludzkie" w jej odczuciu.
- Bardzo dziękuję za pomoc - powiedziała do karczmarza z lekkim skinieniem głowy.
Nie pozostawało jej nic innego jak podejść do Foigana. Pewnym siebie krokiem skierowała się do jego stolika. Kilka razy musiała zatrzymać się żeby nie zderzyć z przebiegającą dziewczyną z tacą, aż w końcu dotarła do celu.
- Przepraszam, czy panu na imię Foigan? - zapytała, gdy stanęła przed krasnoludem i z racji różnicy wzrostu patrzyła na niego z góry. Chwilowo zignorowała towarzystwo jakie miał.
Brodacz uśmiechnął się nie spuszczając wzroku od pucharu z winem -Ano jestem Foigan. A któż pyta? I skąd zna moje imię?- odrzekł spokojnym tonem.



- Venora Oakenfold - przedstawiła się z lekkim uśmiechem. - Mam dla Pana wiadomość - i to mówiąc sięgnęła za pazuchę by wyciągnąć list. Zaraz po tym podała go krasnoludowi. - Czy mogę się dosiąść? - zapytała w międzyczasie.
-Proszę.- odrzekł mężczyzna, po czym przyjął zwinięty pergamin -Wina?- spytał wskazując gestem dłoni dzban. Venora czuła na sobie wzrok półorka, lecz jak do tej pory dobrze jej szło ignorowanie zielonoskórego -[i]I darujmy sobie konwenanse. Nie jestem pan Foigan. Po prostu Foigan. Brodacz w końcu spojrzał na paladynkę, po czym rozwinął wiadomość i przeczytał spokojnie.
-To wiadomość od Augusta. Trzeba było od razu mówić, że on cię przysłał.- wzdrygnął się, po czym wrócił do czytania treści listu.
-August ma dla mnie pracę. Możesz przekazać, że jeszcze dzisiaj się za to zabiorę.- dodał po chwili.

- Nie ma takiej potrzeby - pokręciła głową. Uniosła lekko dłoń w geście, że nie chce wina.
Była wyraźnie zadowolona, że się zgodził, bo z tego co wnioskowała, że słów Augusta to raczej spodziewała się, że mężczyzna może nie być chętny na przyjęcie tego zadania. - Miałam mojego przełożonego informować tylko, gdyby pan... Gdybyś się tego nie podjął. Ja natomiast mam ciebie wspomóc w wykonaniu zadania - wyjaśniła mu wprost.
Mężczyzna zmrużył oczy. Chwilę w milczeniu przyglądał się Venorze po czym wzruszył ramionami -Chyba nie ma takiej potrzeby.- rzekł po chwili -Mam udać się do wioski Grumgish i odebrać jakąś księgę od miejscowego kapłana Illmatera. Nie trzeba w tym ani eskorty ani asysty.- wyjaśnił spokojnie.

- Sir Kryspin nalegał bym tobie towarzyszyła - Venora zaznaczyła tymi słowami, że nie jest to jej kaprys, a otrzymany od przełożonego rozkaz, z którym nie zamierzała polemizować.
-Dobrze. Wróć tu za godzinę. Będę gotów do drogi. Zabierz ze sobą jedzenie na drogę, bo może nam zejść kilka dni.
Paladynka uśmiechnęła się szeroko na jego słowa. Wstała od stołu.
- W takim razie do zobaczenia - skinęła mu głową i odeszła od nich.
Godzina dawała jej dość czasu by mogła wrócić się do świątyni i pobrać z kuchni prowiant na drogę. Dzięki temu będzie mogła zaoszczędzić fundusze jakie miała bo mogły jej się przydać na inne, nieprzewidziane wydatki. A przy okazji, jeśli napotka Augusta to będzie mogła mu powiedzieć, że wyruszają z Foiganem jeszcze dziś. Panna Oakenfold była bardzo pozytywnie nastawiona na tą podróż. Wspominając słowa krasnoluda pomyślała tylko tyle, że przecież jej wyprawa na cmentarz też miała być zwykłym spacerem
 
__________________
"Just remember, there is a thin line between being a hero and being a memory"

Gram jako: Irya, Venora, Chris i Lyn
Mag jest offline  
Stary 20-05-2016, 12:22   #19
 
Nefarius's Avatar
 
Reputacja: 1 Nefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputację
Gdy Venora wróciła pod Boskie Tchnienie, Foigan czekał już na nią na zewnątrz. Krasnolud siedział na dwukółce, do której zaprzęgnięty był młody, lecz wyglądający na silnego i zdrowego- kuc. Krasnolud pykał swoją fajkę rozczesując w między czasie jasną brodę sięgającą mu piersi. Dopiero teraz kobieta ujrzała wystającą z pod długiego, podróżnego płaszcza srogą księgę, zabezpieczoną przed zniszczeniem stalowymi okuciami rogów, przytwierdzoną do krasnoludzkiego paska cienkim łańcuchem, lecz dość wytrzymałym by brodacz nie musiał się martwić, że zgubi swoje tomiszcze podczas biegu, bądź walki.
Oczywiście jak na krasnoluda przystało, miał też przy sobie wojenny toporek, wszak rasowych zamiłowań do wojaczki nie dało się wyzbyć tak na pstryknięcie palca.

-Jesteś.- machnął jej na powitanie -Poznaj mojego starego znajomka. To Rupert.- wskazał kuca -Rupert, to Venora. Venora jest mniejsza od Kurs'hwika, ale nosi na sobie więcej żelastwa, więc nie licz na fory.- zażartował puszczając młodej kobiecie oczko. Zdawał się być specyficznym osobnikiem, lecz nie był gburem i bucem jak większość krasnoludów. Foigan właśnie kończył rozczesywać swoją brodę. Krasnolud podzielił ją na dwie części i szybko splutł w warkocz, zaś spinką w kształcie gobliniej głowy sprawił iż warkocze się nie rozplątywały.
-Wskakuj.- zachęcił Venorę gestem ręki, robiąc jej trochę miejsca na siedzisku. Venora pierwszy raz miała styczność z dwukółką. Jej ojciec zawsze używał wielkiego wozu do transportu drewna czy narzędzi. Paladynka szybko się przyzwyczaiła na szczęście do niewygód pojazdu -Czasowo nie zaoszczędzimy zbyt wiele, lecz przynajmniej sił nie stracisz na marsz.- rzekł z uśmiechem na ustach -Odstaw tarczę na tył. Jest tam parę moich rzeczy i worek z żarciem dla Ruperta, ale powinno starczyć miejsca i na twoje rzeczy.-

zachęcał Venorę by poczuła się jak u siebie. Dwójka podróżników ruszyła. Foigan strasznie się garbił kiedy powoził, a dymiąca fajka w ustach dodawała mu wieku, lecz on zdawał się o to nie dbać w ogóle. Przedarcie się z centrum Suzail do zachodniej bramy nie było prostą sprawą, gdyż po drodze krasnolud musiał uważać by Rupert nie staranował jakiegoś kupca, których było tu na pęczki, bądź też nieuważnego dziecka. Z resztą takich jak on było tutaj wielu. Wędrowni handlarze, karawany transportowe, najemnicy i wielu wielu innych.
Wyjazd z Suzail zajął im ponad godzinę, lecz gdy tylko znaleźli się za murami, brodacz rozsiadł się wygodnie. Teraz jedynym stresem dla krasnoluda był dylemat, czy wystarczy mu na podróż fajkowego ziela.
-Czeka nas długa podróż. Może mi coś o sobie opowiesz?- zagaił, lecz nie czekając na odpowiedź wręczył Venorze wodze i odchylił płaszcz, po czym sięgnął dłonią do wewnętrznej kieszonki w swych szatach.
-Krasnoludzka przepalanka. Najlepszy samogon w południowym Cormyrze.- zachęcał Venorę by spróbowała.

~***~

Kilka godzin później duet kompanów chcąc, nie chcąc musiał zorganizować sobie postój. Dzień chylił się ku końcowi, niebo powoli zaczęło szarzeć a do celu według krasnoludzkich obliczeń jeszcze "trochę drogi" pozostało. Okolica była bardzo urodziwa. Z oddali na zachodzie majaczyły górskie masywy. Foigan uwolnił Ruperta z brzemienia niewygodnej dwukółki, po czym przywiązał go sznurem do niewielkiego drzewka pod którym miał zamiar rozbić obozowisko. Zielona trawa aż się prosiła żeby głodny kuc mógł trochę jej poskubać.
-Nazbieraj drewno, a ja przygotuję całą resztę.- zwrócił się do niej brodacz, po czym bez namysłu zaczął zbierać kamienie na okręg wokół ogniska. Na szczęście zadanie nie było zbyt ciężkie, gdyż kilkadziesiąt metrów dalej stało uschnięte i połamane drzewo.
 
__________________
A na sektorach, śląski koran, spora sfora fanów śląskiej dumy, znów wszyscy na Ruch katować głosowe struny!
Nefarius jest offline  
Stary 24-05-2016, 22:32   #20
Mag
 
Mag's Avatar
 
Reputacja: 1 Mag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputację
Ucieszyła się na widok czekającego na nią krasnoluda z kosturem, a jeszcze bardziej, gdy dowiedziała się, że nie będą podróżować pieszo.
- Witaj Rupercie - uśmiechnęła się i poklepała delikatnie kuca po szyi, gdy właściciel zwierzęcia mu je przedstawił. Wyciągnęła też z plecaka kawałek najbardziej suchego pieczywa jakie miała i dała zwierzakowi.
Bardzo podobało jej się nastawianie jakie miał Foigan. Lubiła osoby otwarte, uprzejme i potrafiące żartować, a krasnolud wydawał się jej być również sympatyczny.
Zrobiła tak jak powiedział jej kompan i odstawiła swoją tarczę i plecak na tył dwukółki po czym sama wsiadła na siedzisko. Miecz pozostał przy jej pasie. Będąc już w drodze do bramy miasta, Venora zaczynała zastanawiać się, czy przypadkiem pieszo szybciej nie udałoby się przeprawić poza mury Suzail. Musieli chyba wpaść w najbardziej ruchliwe godziny na ulicach, bo dawno takiego tłumu tu nie widziała.

Dlatego też z wielką ulgą odetchnęła, gdy nareszcie wyjechali poza bramę, na trakt. Podobnie jak i Foigan, Venora w końcu rozsiadła się wygodniej na dwukółce. Na jego propozycję uśmiechnęła się promiennie. Za to trzymając w jednej dłoni wodze, wzięła do wolnej ręki butelkę podaną jej przez krasnoluda, odrobinę skrzywiła się, gdy powiedział jej czym jest zawartość.
- Nie chcę, żebyś myślał, że jestem abstynentem czy coś - zaraz zaczęła się tłumaczyć ze swojej reakcji. Nie chciała, żeby poczuł się tym urażony. - Po prostu, jestem świeżo pasowanym paladynem i całkiem niedawno świętowałam ten dzień dość... No cóż, za kołnierz nie wylewałam - stwierdziła na koniec oddając Foiganowi butelkę, co znaczyło nic więcej jak tymczasowy wstręt do alkoholu. Przynajmniej liczyła na to, że nie był to permanentny stan.
- Co ja mogłabym o sobie powiedzieć... - Venora zamyśliła się. Wiele tego nie było, gdyż jej droga tak naprawdę dopiero co się rozpoczęła. - Mój ojciec jest właścicielem tartaku niedaleko Marsember. Przez to całe dzieciństwo spędziłam w lesie. Miałam czterech starszych braci. Niestety najstarszy zmarł... Wypadek przy pracy, kłoda spadła na niego... Ale to było dawno - nieco spochmurniała na to wspomnienie. - Dwóch jest w cormyskiej armii - po tonie głosu można było wywnioskować, że jest z tego faktu dumna. - A najmłodszy został z rodzicami i powoli przejmuje rodzinny interes - dodała już na powrót zadowolona. - A ja miałam szczęście, że Helm skierował kroki sir Morimonta Rolandsa do tartaku mojego ojca, gdy świątynia potrzebowała drewna na remont dachu - uśmiechnęła się szeroko. - Dzięki temu dostrzegł on we mnie potencjał i zabrał do świątyni Helma na szkolenie bym mogła w przyszłości walczyć o dobro - można było odnieść wrażenie, że dla Venory, bycie paladynem było przywilejem i chyba nawet z tego powodu czuła się wyjątkowa. Ale gdy wspominała o swoim bogu nie można byłoby powiedzieć, że jest fanatyczką. W żadnym razie. Zdecydowanie z większym entuzjazmem wspominała tego, który odkrył w niej powołanie. - Od kilku już lat szkolę się pod okiem kapłanów i rycerzy Helma, a niedawno zostałam pasowana na rycerza - pewnie duma z tego faktu byłaby większa, gdyby jej spotkanie z ghulami skończyło się na pozbyciu się ich własnoręcznie.

~***~

Pomimo całego dnia w podróży Venora czuła się świetnie. Zdecydowanie nie mogła się doczekać, gdy będzie miała własnego rumaka, z którym zwiedzi cały Faerun. Marzył jej się taki silny i duży koń bojowy, który może nie jest tak silny i masywny jak pociągowe, które miał jej ojciec, ale też wzbudza podziw.
Niestety była bardzo świadoma, że do tego momentu musi jeszcze trochę poczekać…

Skinęła głową Foiganowi, że już się zabiera za szukanie drewna. Rozejrzała się i zaraz dostrzegła idealny opał, suche i już połamane drzewo. Bez ociągania się ruszyła do pniaka.
- Jeśli chcesz, to ja mogę wziąć pierwszą wartę - zaproponowała krasnoludowi. - Chyba, że wolisz, żebym wzięła drugą, to też nie problem dla mnie - dodała na tyle głośno by ją usłyszał.
 
__________________
"Just remember, there is a thin line between being a hero and being a memory"

Gram jako: Irya, Venora, Chris i Lyn
Mag jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 01:54.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172