Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - DnD > Archiwum sesji z działu DnD
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu DnD Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie DnD (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 25-06-2017, 22:15   #201
 
Nefarius's Avatar
 
Reputacja: 1 Nefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputację
-Spróbowaliście chociaż?- spytała.
- Tak, próbowaliśmy przez cały ten czas odnaleźć to cholerne świecidełko - odparła jej mrużąc gniewnie oczy. - Przeczesaliśmy fort narażając życie, pozbyliśmy się bandy półorków pod wodzą szamana i niezliczone ilości zajadłych pająków - wymieniła spokojnym, ale zdecydowanym tonem. - A przecież zadanie jakie nam dałaś nie obejmowało przeszukiwania lochów i ruin. Przysługa miała polegać na tym, że mamy bezpiecznie doprowadzić twojego negocjatora do gigantów, a on miał z nimi rozmawiać - wspomniała - Wszystko to wypełniliśmy co do joty. Nie było mowy o żadnym zadaniu by wkupywać się w łaski gigantów. A to jest już wyprawa do Podmroku, to już zupełnie inna sytuacja. A mi czas się kończy - powiedziała z naciskiem. - Nie twierdzę, że nie pomogę pani w tym zadaniu, lecz mogę do niego podejść dopiero, gdy skończę to po co tu w ogóle przybyłam.
-Czegos sie dowiedzialam. Wiem o kaplance Bane’a. Moi informatorzy zdobyli informacje, gdzie moze przebywac, powtarzam moze. Nim bede miala pewnosc, minie jeszcze dzien, moze dwa. - oznajmila rycerce.

Venora zamknęła oczy i westchnęła przeciągle by uspokoić myśli. Ta informacja nieco ją ukoiła.
- Proszę mi powiedzieć - zaczęła i otworzyła oczy, wbijając spojrzenie w rudowłosą. - Tak szczerze... Czy naprawdę nie może sprawa z gigantami poczekać aż odzyskam bratanków? - zapytała, ale już zeszła z tonu, spokojniej wypowiadając słowa. - Bo jeśli ja obiecam, że pani w tym pomogę to dotrzymam słowa, nie zniknę bez słowa odpływając pierwszym lepszym statkiem do Cormyry. Lecz jeśli ja będę zwlekać za długo, wyruszę jutro do Podmroku, to kiedy pani potwierdzi miejsce pobytu kultystki, ja mogę nie wrócić na czas, albo po powrocie nie być w stanie wstać z łóżka kilka dni. Ona wtedy znów zniknie a ponowne znalezienie jej, będzie równać się z cudem.
-Wiem, że kapłanka udała się z kilkoma ludźmi na południowy wschód od Ilipur. Nie wiem jeszcze gdzie dokładnie, ciągle czekam na wiesci. Będziesz czekać bezczynnie? - spytała unosząc brew -Ja nie mogę sobie na to pozwolić. Najwyżej wyślę samego Ricko- dodała na koniec.
Okhe poruszyła bardzo ważny temat. Czy Venora byłaby w stanie wysiedzieć w miejscu, oczekując tylko aż informacje wrócą? Nie, nie byłaby i była tego doskonale świadoma wspominając 3 dniową podróż na statku gdzie czuła jak zamartwianie się i brak zajęcia zaczyna ją zapędzać na skraj obłędu. No i Ricko. Panna Oakenfold zdawała sobie sprawę, że bez niej i Albrechta to chłopaka czeka pewna śmierć.
- Pomówimy o szczegółach ponownej wyprawy w tamto miejsce po kolacji, dobrze? Teraz jestem tak zmęczona, że nie jestem w stanie trzeźwo myśleć - odparła Venora, a co mogła kapłanka uznać za zgodzenie się na udział w zadaniu.

-Niech tak będzie- odpowiedziała rudowłosa, nalewając sobie do pucharu odrobinę wina.
Panna Oakenfold skinęła jej głową i wyszła z jej izby. Na korytarzu stała chwilę, nie wiedząc co z sobą począć. W końcu skierowała swoje kroki do części posiadłości, gdzie mieściły się pokoje gościnne. Po drodze poprosiła Emmę by przygotowała dla niej kąpiel.
Wróciła do swojego pokoju z zamiarem rozebrania się, wykąpania i znalezienia Albrechta by z nim omówić swoje wątpliwości. Plany te jednak musiały ulec drobnym modyfikacjom, gdy zdała sobie sprawę z pewnej niedogodności. Mianowicie bez pomocy kapłana to prędzej zaśnie niż zdejmie sobie sama pancerz. Dlatego też do razu stanęła przed drzwiami towarzysza i zapukała w nie.
- Albrechcie, jesteś? - odezwała się.
-Wchodź, wchodź!- krzyknął zza drzwi. Gdy rycerka stanęła w progu ujrzała kompana pierwszy raz bez górnej partii ubrania. Albrecht był dobrze zbudowany, lecz nie był wyrzeźbiony jak młodzi giermkowie ćwiczący tężyznę fizyczną po treningach szermierki.
Kapłan siedział na łóżku czyszcząc swój buzdygan.
-Porozmawiałyście?- spytał.

Panna Oakenfold stojąc w drzwiach zawahała się czy wejść, czy wyjść. Wydawało jej się być nie na miejscu by nachodzić mężczyznę w takim momencie. Lecz gdy Albrecht kontynuował rozmowę to paladynka się przemogła i podeszła bliżej.
- Tak, wyjaśniłam jej kilka spraw, ona też pokazała swój punkt widzenia - odparła spoglądając niepewnie na kapłana. - Opowiem ci, ale czy mógłbyś mi... Najpierw pomóc zdjąć zbroję? - zapytała czując się, nie wiedzieć czemu, odrobinę skrępowaną. Albrecht skinął głową i wstał -W twojej izbie?- pytając sięgnął po koszulę i nałożył ją widząc zakłopotanie Venory.
Czarnowłosa skinęła głową, bo jakoś tak nie była w stanie powiedzieć słowa, a na jej bladej twarzy pojawił się rumieniec. Szybko skierowała się do drzwi i przeszła do swojego pokoju. Tam zaczęła odpinać pas z mieczami.
- Jak... Się czujesz? - zapytała kapłana odzyskując nieco rezon.

-Całkiem dobrze. Nie gorzej niż ty- odparł uśmiechając się tajemniczo -Przyjdzie kiedyś dzień, że przestaniesz martwić ludzi którym na tobie zależy swoją brawurą i predyspozycją do ładowania się w tarapaty?- spytał zabierając się za rzemienie z napierśnika.
Venora przeczesała włosy odsłaniając przy tym świeże blizny na skroni, które całkiem zgrabnie kryły się za kosmykami czarnych jak smoła włosów.
- To chyba będzie trudne w wykonaniu… - mruknęła, blado się uśmiechając. Miała dziwne wrażenie, że wciąż pieką ją policzki. Możliwym było, że zwyczajnie były otarte po walce z sowoniedźwiedziem. - Ale ja naprawdę nie robię tego specjalnie. Staram się być ostrożna jak to tylko możliwe - zaczęła się tłumaczyć.
Albrecht pokręcił głową i odpiął lewy naramiennik, kładąc go na ziemi obok łóżka -Co powiedziała ci Okhe?-
- Mniej więcej ustaliłyśmy tyle, że my swoją część umowy wykonaliśmy. Nie wymaga od nas udziału w poszukiwaniach klejnotu gigantów i jeśli zdecydujemy się uczestniczyć to już to będzie inna przysługa - zaczęła. - Ma też już pierwsze informacje o tym gdzie udała się kultystka, ale potrzebuje dnia, dwóch, a może i kolejnych trzech by to potwierdzić, więc... Możemy zostać tu do czasu aż potwierdzą się informacje, albo jutro wyruszyć spowrotem, jutro rano i liczyć że wrócimy tu na czas - widać było po niej niezdecydowanie. - Jesteś w tym ze mną razem i nie chce sama podejmować decyzji co zrobimy - stwierdziła spoglądając mu prosto w oczy.
 
__________________
A na sektorach, śląski koran, spora sfora fanów śląskiej dumy, znów wszyscy na Ruch katować głosowe struny!
Nefarius jest offline  
Stary 27-06-2017, 22:35   #202
Mag
 
Mag's Avatar
 
Reputacja: 1 Mag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputację
-Cóż ja za tobą…- zaczął zdanie, ale szybko odchrząknął -No jeśli usiedzisz tutaj na miejscu, poczekamy. Ale znając ciebie to pewnie nie przyjdzie ci to łatwo, a tak przynajmniej zrobimy coś pożytecznego. To moje zdanie- podkreślił.
Wyraźnie ucieszył ją tymi słowami, bo na jej twarzy było widać wyraźną ulgę.
- Chyba sam Helm mi ciebie zesłał - stwierdziła z szerokim uśmiechem. - Z Okhe mam pomówić jeszcze dziś po kolacji. Nie chciałam o niczym decydować teraz. Wszyscy jesteśmy umęczeni i musimy się przespać. Oh, nareszcie w łóżku - westchnęła. - Poprosiłam tą starszą kobietę o przygotowanie kąpieli. Powinieneś z niej skorzystać, ja najwyżej poczekam - zaproponowała i zaczęła odwiązywać drugi naramiennik.
-Skorzystam na pewno- odpowiedział z ulgą w głosie na samą myśl o balii ciepłej wody. Albrecht odsunął dłoń rycerki i sam zajął się rozwiązywaniem rzemieni z naramiennika.
-Ricko wspominał, że Okhe chce z nami wysłać swojego najlepszego wojownika - tego ciężko opancerzonego krasnoluda. Nie wyglądał na zbyt miłego osobnika, ale jeśli ma nam pomóc, to czemu nie…- zmienił temat.
Venorze nie pozostawało nic innego jak stać nieruchomo, niczym stojak i po prostu dać się mu rozebrać.

- Tropiciel by nam się bardziej przydał... - mruknęła przyglądając się jak kapłan siłuje się by rozplątać mocno zawiązany supeł. - Dobrze, że przynajmniej dostaniemy go do pomocy. No fakt przyjemniaczek to z niego żaden. Całkiem mrukliwy... Ale może taki jest tylko do obcych? Popatrz na Ricka, na początku tak się popisywał, ale później się uspokoił - zauważyła i zamyśliła się. Na jej twarzy pojawił się cień strachu. - Okhe mówiła, że jej informatorzy widzieli kultystkę jadącą na południowy wschód... Pewnie wywiozła chłopców do jakiejś twierdzy, a tam... - przygryzła wargę zmartwiona tym jak mieliby w takie miejsce wkroczyć. Ale też coś gorszego nie dawało jej spokoju. Nabrała powietrza w płuca i powoli wypuściła je. - Dziś w koszmarze, który miałam, widziałam jak składano ofiarę z młodej dziewczyny, jej krew spływała z rozciętego gardła... - wyznała wyjawiając jednocześnie swoje obawy, co do losu jej bratanków.
-Spójrz na to z drugiej strony. Jeśli chce mieć z nich pożytek musi dowieźć je żywe. A to oznacza opiekę, zapewnienie jedzenia. Może po prostu zostawiła ich tutaj, by pracowali gdzieś na jakimś magazynie, przy załadunku statków?- próbował ją pocieszyć.
Kapłan obszedł Venorę i stanął na przeciwko niej dotykając wskazującym palcem jej blizny na policzku.
-Nie myśl o tym w ten sposób. Myśl o tym, co spotka kapłankę Bane’a kiedy już ją dorwiemy…- uśmiechnął się złowrogo.

Panna Oakenfold, ze wzrokiem wpatrzonym gdzieś w przestrzeń, chwilę milczała myśląc nad tym co powiedział. Spojrzała w końcu na niego i lekko skinęła głową. W jej oczach pojawiła się czysta nienawiść, której jeszcze nigdy wcześniej nie czuła.
- Pożałuje dnia kiedy się urodziła - syknęła ze złością. Ale odetchnęła zaraz pełną piersią, opanowując się.
~ Nie powinnam tak... ~ I choć obecność nowego uczucia, które jej teraz towarzyszyło nie cieszyło jej to jednak poczuła się odrobinę lepiej. - Chyba nie dałabym rady sobie z tym, gdyby nie twoje wsparcie. Mam tylko nadzieję, że kiedyś uda mi się tobie odwdzięczyć. Jeśli mogę ci jakoś pomóc, by ta wyprawa była dla ciebie mniej uciążliwa to nie wahaj się mi mówić

-Może przyjdzie w końcu taki dzień, kiedy będę potrzebował twojej pomocy- odrzekł -Odpocznij. Obudzę cię na kolację- Albrecht pokłonił się lekko i zostawił rycerkę samą w izbie.

Venora przyglądała się chwilę zamkniętym drzwiom, po raz kolejny zachodząc w głowę czym też się przysłużyła Helmowi, że zesłał jej do po mocy tego kapłana. Ale mawia się też, że prawdziwych przyjaciół poznaje się w potrzebie. Paladynka uśmiechnęła się ciepło, myśląc o Albrechcie i tym ile wysiłku i cierpliwości musiało go kosztować podróżowanie z nią, a jednak jedyny raz kiedy jakkolwiek wspomniał, o niewygodach to na pokładzie statku. Był naprawdę najwspanialszym przyjacielem jakiego można było mieć.

Czarnowłosa rozejrzała się po pokoju. Na podłodze leżały ułożone elementy jej zbroi, tarcze i plecak oraz brudne ubranie. Czuła, że była potwornie zmęczona i uznała, że nie wytrwa z czekaniem, aż Albrecht zakończy korzystanie z przyjemności ciepłej kąpieli w balii. Dlatego też Venora ograniczyła się do zimnej wody jaka stała w wiadrze w kącie izby.
Szybka toaleta ją odrobinę ożywiła. Na tyle, że rozpakowała plecak i przysiadła do pobieżnego oczyszczenia Pożogi. Gładząc jej ostrze naoliwioną szmatką, przyglądała się obu tarczom. Nowa była zdecydowanie bardziej poręczna i lżejsza. Jednym słowem wygodniejsza. Lecz poprzednia... Rycerka zaczynała coraz bardziej odczuwać tęsknotę za domem. Za Cormyrem, którego herb widniał na licu tarczy, którą otrzymała z zakonnej zbrojowni od Virga. Obiecała sobie, że po powrocie zwróci zarówno tarczę, jak i pancerz które otrzymała. Oczywiście najpierw odda do naprawy zbroję. Zaczęła rozglądać się po ścianach i zauważyła duży gwóźdź wbity w jedną, w jej centralnym punkcie. Wyglądało jakby ktoś szykował miejsce na uwieszenie tam podobnego straszydła jakie łypało na śpiącego w pokoju Albrechta. Venora jednak znalazła sobie inne zastosowanie dla niego.

Skończyła czyścić Pożogę i odłożyła ją na stół. Wstała z podłogi i wzięła w ręce ciężką tarczę. Podeszła z nią do ściany i uwiesiła na niej. Odsunęła się o krok i krzyżując ręce przed sobą, przyjrzała się temu co zrobiła. Symbol purpurowego smoka dostojnie spoglądał na nią. Od razu w izbie zrobiło się przyjemniej.
Paladynka ziewnęła przeciągle i wtedy zmęczenie zaatakowało ją ze wzmożoną siłą. Nie walczyła już z sennością i położyła się do łóżka.


A było ono zdecydowanie bardziej wygodne niż ostatnim razem. Ale zawsze takie się miało odczucie gdy po paru dniach spędzonych na spaniu na ziemi, najczęściej w zbroi wracało się do cywilizowanego sposobu odpoczywania. Venora ułożyła się wygodnie na nim wtulając twarz w poduszkę. Okryła się pledem cała, łącznie z głową, by wpadające przez okno promienie słońca nie budziły jej.

~***~

Venora spała twardym snem. Dopiero silne i natarczywe pukanie do drzwi dało radę ją zbudzić. Kiedy zebrała się z łóżka i otworzyła drzwi ujrzała Grittę z szerokim uśmiechem na twarzy
-No zbieraj tyłek! Trzeba coś obgadać!- klepnęła rycerkę w ramię ruszając w kierunku jadalni.
Przy stole czekali już wszyscy łącznie z Okhe.
-Udało mi się dowiedzieć, że jeden z twoich bratanków został sprzedany tutaj w Ilipur do robót w polu- oznajmiła głośno, dumna ze swojego zwiadu. -Odbicie go będzie trudne, gdyż został sprzedany wpływowemu kupcowi o imieniu Kara’iet
Venora aż otworzyła szeroko oczy z wrażenia. Było to dla niej tak dużym zaskoczeniem, że nie wiedziała co powiedzieć. Dłońmi przetarła energicznie twarz. O czymś podobnym mówił jej wczoraj Albrecht, gdy ją pocieszał i teraz przeszło jej przez głowę czy przypadkiem nie śni jej się to. Lecz lekkie szczypanie, jakie poczuła gdy nieopatrznie przejechała palcem po świeżej bliźnie na policzku, zapewniło ją, że jest na jawie. Zaraz też spojrzała na kapłana i uśmiechnęła się do niego z nagłą radością.
 
__________________
"Just remember, there is a thin line between being a hero and being a memory"

Gram jako: Irya, Venora, Chris i Lyn
Mag jest offline  
Stary 27-06-2017, 23:34   #203
 
Nefarius's Avatar
 
Reputacja: 1 Nefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputację
-[i]Znam go. To półelf z Dolin. Przybył tu kilka lat temu i szybko zdobył poparcie Pomocnej Dłoni… skomentowała Okhe. -Ale do tej pory żyliśmy w neutralnych stosunkach…-
-Chcecie go odbić?- spytał Ricko.
-To niebezpieczne i ryzykowne… Chyba mam inny pomysł…- Okhe wstała od stołu i spojrzała na zakutego w stal krasnoluda -Malvoinie. Udasz się z nimi w góry. Odszukacie ten cały klejnot gigantów. Ty zaś - skierowała spojrzenie na Ricko -Udasz się ze mną do Ilipur. Pracy tutaj coraz więcej i potrzeba mi kilku młodzieńców do pomocy w polu... - rudowłosa spojrzała na Venorę
-Chcesz go wykupić?- spytał Albrecht
-Tak. To najmniej ryzykowne i najbezpieczniejsze wyjście zarazem- odpowiedziała Okhe, spoglądając na Venorę, oczekując jej komentarza na swój pomysł.
Paladynka skinęła energicznie głową.
- Tak, wykupienie go będzie najlepszym rozwiązaniem. Jeśli to tylko możliwe to nie chce uciekać się do rozwiązań siłowych. - stwierdziła. - Ale czy go rozpoznacie? - zapytała -z zawahaniem w głosie, spoglądając po Okhe i Ricku.

-Większość dzieciaków pracujących w porcie i polu to bezdomne sieroty z południa. Opiszesz go, a na pewno go rozpoznamy- odparł Ricko.
Venora wyglądała, że nie do końca wierzy w te zapewnienia, ale nie skomentowała.
- Obaj moi bratankowie są drobni, jasnej karnacji, niebieskoocy i o czarnych włosach. Jeśli wspomnisz moje imię to na pewno poznają - opisała chłopców, wyraźnie ożywiona.
-Zajmiemy się tym- Okhe przyklasnęła w dloń i służba wniosła kolację, rozkładając misy na stole
-A co ze mną? Przecież miałem dokończyć zadanie…- Ricko był wyraźnie niezadowolony z nowych rozkazów swej pani.
-Bez dyskusji. Malvoin uda się z Venorą i pomoże im szukać klejnotu. Pod ziemią czuje się lepiej niż ktokolwiek inny.- spojrzała kątem oka na krasnoluda, a ten stał niewzruszony niczym pomnik. Ricko fuknął tylko i zapełnił usta kęsem mięsa.
-Kiedy zdobędziecie klejnot udacie się do gigantów we dwójkę- Okhe zwróciła się do Albrechta i Venory -Giganci nie będą zadowoleni z obecności mojego przyjaciela…- nie od dziś było wiadomo, że giganci nie przepadali (delikatnie mówiąc) za krasnoludami i z wzajemnością.

Paladynkę zaskoczyło, że kapłanka zdecydowała się oddać jej odpowiedzialność za rozmowy z gigantami.
- Dobrze, tak też zrobimy - zapewniła ją. - Po kolacji chciałabym z panią pomówić o szczegółach prowadzenia tych negocjacji, co mogę im zaoferować z waszej strony, wraz z podaniem jakich tematów należy z gigantami unikać by ich nie urazić - poprosiła Venora i -spojrzała na elfkę. - Gritto jesteś wspaniała - pochwaliła ją przy wszystkich i dopiero wtedy zabrała się za jedzenie. Kiedy napchali brzuchy pyszną i sytą strawą, jadalnię opuścili wszyscy za wyjątkiem Venory i Okhe. Kobiety krótką chwilę rozmawiały o celu misji, lecz nim rudowłosa zdążyła przejść do szczegółów umowy z gigantami do pomieszczenia wkroczył Ricko.
-Wiem że cię zawiodłem, ale daj mi szansę to naprawić!- rzekł tonem butnego dziecka. Okhe posłała mu znudzone spojrzenie i wzruszyła bezuczuciowo ramionami.
-Już zdecydowałam, tracisz czas- odparła patrząc na niego kątem oka.
-Malvoin im nie pomoże z gigantami a ja znam na pamięć każdy argument, poradzę sobię...- nie odpuszczał chłopak. Kobieta w końcu uraczyła go spojrzeniem i spojrzała na Venorę jakby chciała się jej spytać o zdanie, ale w końcu wzięła głęboki wdech.
-Czyli będzie mi dane polegać na sobie w terenie?- spytała na głos kręcąc głową -Widzisz jak o mnie dbają?- kobieta wstała od stołu i podeszła do drzwi.
-Przypilnujcie go...- rzuciła od niechcenia Venorze, po czym opuściła jadalnię zostawiając ich samych.
-Ją przekonałem, to gigantów nie przekonam?- rzucił wesoło rycerce i również wyszedł.

14 dzień Przypływu lata 1372 roku rachuby Dolin. Bezimienne góry, na południe od Ilipur


-No czegoś takiego się nie spodziewałam... zdumiona Gritta rozejrzała się po pozostałościach ogromnej twierdzy i otaczającym ich jarze.
-Tu jest bezpieczne miejsce. Możmy zostawić konie- zaproponował Albrecht, wskazując to samo miejsce, gdzie sami zostawili wierzchowce.
Malvoin skinął mu głową i tak poczynili. Krasnolud szedł jako pierwszy, choć pozornie wyglądał na wolniejszą od reszty osobę. O dziwo brodacz dobrze wiedział o jaki korytarz chodziło. Wystarczyło że posłuchał opis Venory i Ricko. Najwyraźniej zakuty w stal krasnolud był tu wcześniej. Kompani zapalili lampę i pochodnie, po czym ruszyli za wojownikiem do skrzyżowania korytarzy, a następnie w lewo prosto w kierunku wielkiej zapadliny. Na miejscu, krasnolud zatrzymał wszystkich gestem ręki i dobył z plecaka żeliwny szpikulec, oraz kilowy młot. Brodacz przyłożył szpikulec do gruntu i potężnie uderzył weń młotem kilka razy. Następnie odpiął od pasa związaną rzemieniem linę, rozplątał ją i splątał na szpikulcu. Czynność powtórzył z liną którą niósł Ricko i gdy miał pewność, że liny utrzymają jego ciężar ruszył jako pierwszy w dół.
-Ciekawe jak się wespnie w tej zbroi. Toż to z dziesięć metrów...- Harfiarka wychyliła się w przód zaglądając w dół. Malvoin czekał już na dole z pochodnią w ręku.
-Najpierw opuść mi lampę- polecił wojownik.

Ricko wartko wykonał jego polecenie: wciągnął linę na górę i przywiązał jej koniec do uchwytu lampy, po czym opuścił Malvoinowi w dół. Krasnolud odplątał lampę i obserwował ogromną jaskinię, kiedy pozostali kolejno do niego dołączali.
-Za czym wypatrywać, czego szukać?- spytała Gritta, naciągając linkę z kuszy.
-Pewnie samo cię znajdzie...- odparł brodacz, po czym sięgnął po topór za pas i ruszył w przód.
Wszędzie do okoła roiło się od skał, otoczonych ciemnością i unoszącym się w powietrzu kurzu. Czasami skały, które zapadły się wraz z górą były tak wielkie, że dwie, które się zblokowały tworzyły niemal kilometrowy tunel.
-Tak wygląda serce ziemi?- spytał zdumiony Ricko. Brodacz coś mu mruknął w odpowiedzi po krasnoludzku i nagle się zatrzymał.
-Czuję smród śluzu... Potrafię skurwiela zwęszyć na kilometr i mówię wam, że gdzieś tu kryje się pełzająca kupa gówna... warknął, wręczył latarnię Rickowi, zaś wolną ręką dobył tarczy.

 
__________________
A na sektorach, śląski koran, spora sfora fanów śląskiej dumy, znów wszyscy na Ruch katować głosowe struny!
Nefarius jest offline  
Stary 29-06-2017, 10:22   #204
Mag
 
Mag's Avatar
 
Reputacja: 1 Mag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputację
Krasnolud za wiele się nie pomylił. Niedługo później, tuż po wyjściu z sztucznego tunelu kompani dostrzegli dziwaczną, paskudną bryłę galarety. Twór sunął ospale w ich kierunku, chyba nie będąc świadomym ich obecności.
Venora obyła miecz i tarczę, ale nie ruszyła na przeciwnika. Stała przyglądając mu się.
- Z której strony to ma przód, a gdzie tył? - zapytał, niepewna jak zabrać się za tego dziwacznego przeciwnika. - To zwierze jest? Roślina? - pytała dalej i spojrzała po reszcie towarzyszy. - Ogień to coś przypali? - dociekała.
-Walcie tak długo aż się całkowicie rozbryzga...- syknął Malvoin gotując się do natarcia.
- Oby nie było z kwasu… - mruknęła pod nosem paladynka w obawie o swoją zbroję i czekała aż krasnolud ruszy, by pójść w jego ślady.
-Nie dajcie, żeby jebaniec was wciągnął, bo wtedy nikt wam nie pomoże…- warknął, po czym żwawo ruszył w kierunku stwora. Za nim pognała Venora i reszta. Krasnolud wywinął młyńca toporem i potężnym sieknięciem uderzył w masę śluzu. Śmierdząca paskudnie wydzielina chlupnęła gdzieś na posadzkę, lecz nim potwór zareagował został zaatakowany przez resztę śmiałków. Tuż za krasnoludem biegła Venora. Rycerka wzięła poteżny zamach, lecz tuż przed celem nadepnęła na coś niebywale śliskiego i omal nie upadła jak długa wprost pod stworzenie. Krasnolud posłał jej gniewne spojrzenie, lecz od razu skupił się na przeciwniku.

Kolejne ciosy spadły ze strony Albrechta i Ricko, którzy celnie trafili stwora, pozostawiając na dziwacznej tkance głębokie bruzdy. Galaretowaty sześcian nie pozostał im dłużny. Jego ciało nagle zmieniło nieco kształt i wydłużyło się, uderzając boleśnie Ricko. Młodzik zatoczył się do tyłu łapiąc się dłońmi za twarz.
-To kwas! Trzeba go uleczyć!- krzyknął Albrecht. Wtedy cudowny śpiew elfki poniósł się echem po jaskini, a młodzieniec przestał jęczeć i wierzgać jak cielę. To magia lecząca elfki pomogła chłopakowi.

- Szlag by to! - warknęła paladynka widząc rannego Ricka. Czuła się winna bo gdyby nie spudłowała to może chłopak by nie oberwał. - Chodź tu parszywy glucie! - krzyknęła do przeciwnika. Choć wątpiła, że istota posiada inteligencję, to liczyła, że zwróci ona na nią uwagę, zostawiając pozostałych. W końcu to jej skóra była w pewnym stopniu odporna na kwas. Malvoin uderzył swoim toporem raz i porządnie, a śluz stracił swoją zwartą formę i dosłownie na ich oczach rozpłynął się, wsiąkając błyskawicznie w podłoże i skały.
Albrecht podszedł do młodzika i złapał go za rękę, pomagając mu wstać.
-Żyjesz?- spytała go Harfiarka. Młodzik skinął jej głową w odpowiedzi.
-Idziemy… - burknął krasnolud i grupa bez tracenia czasu ruszyła na przód.
-Czego jeszcze możemy się tu spodziewać?- Ricko poprawił przekrzywiony na nim pancerz i spojrzał to na Malvoina, to na Albrechta, lecz żaden z mężów nie odpowiedział.
- Za długo by wymieniać - odparła mu za to Venora, która uważnie przyjarzała się każdemu towarzyszowi by upewnić się, że nie wymagali leczenia po spotkaniu z glutem. Na koniec podeszła do Ricka i bez słowa, tak po prostu, przetarła mu dłonią twarz by upewnić się, że nie zostały mu na skórze resztki kwasu, po czym trzymając mu dłoń na policzku wyleczyła pozostałe obrażenia jakie miał.

~***~

Plądrowanie ogromnej jaskini szło powoli i mozolnie. Malvoin raz za razem kreślił białym kawałkiem skały znaki, by odznaczyć zbadane miejsce.
-Strasznie tu duszno…- skarżyła się Gritta, na co krasnolud w odpowiedzi tylko warknął. Venora podejrzewała, że w prawdziwym Podmroku było znacznie gorzej.
-Cisza!- syknął Albrecht -Słyszycie?- kompani wytężyli słuch, jednocześnie łapiąc za broń, lecz w tych strasznych ciemnościach wypatrywanie wrogich istot praktycznie mijało się z celem. Nawet Venora czy Gritta nie widziały wszystkiego. Rycerka nagle dostrzegła kształt, który śmignął jej gdzieś w oddali i już wiedziała, że przyjdzie im walczyć z nieumarłymi cieniami.
- Duchy - ostrzegła wszystkich Venora.
-Uważajcie! Są wszędzie!- krzyknęła Gritta, łapiąc za swój krótki miecz, który zalśnił bladą poświatą magicznej esencji. Albrecht czym prędzej złapał za swój święty symbol, wetknięty pod pancerz, uniósł w górę i krzyknął z całych sił -Helmie przepędź bękarty kostuchy!- lecz Helm najwyraźniej nie dosłyszał za dobrze, gdyż objawiona moc nie była dość silna by zniszczyć cienie, a jedynie kilka przegnała precz.

Venora, zaciskając mocno dłoń na rękojeści miecza, przyglądała się staraniom kapłana, myśląc co sama powinna zrobić. Walka mieczem przeciw duchom nie zapowiadała się dobrze. Dlatego postanowiła pójść za przykładem Albrechta i spróbować odegnać nieumarłych. Sięgnęła po swój medalion z symbolem boga i zaczęła recytować słowa modlitwy, podobnie jak jej kompan chwilę temu.
- Helmie, ześlij mi moc bym mogła przepędzić te potępione dusze - paladynka pierwszy raz to robiła, ale skupiła się na tym w pełni. Święty symbol Venory rozbłysnął momentalnie, jaskrawym światłem. Część cieni, które rycerka zdołała dostrzec na moment zatańczyła chaotycznie w powietrzu (pewnikiem z bólu), po czym uciekła daleko po za zasięg światła pochodni. Za plecami paladynki niósł się piękny śpiew Gritty. Pieśń opowiadała o dzielnych herosach walczących z siłami zła.
Ricko doskoczył do jednego z umrzyków i wyprowadził potężne cięcie z boku, lecz miecz tylko przeszedł bezszelestnie przez zjawę.
Malvoin również nie próżnował. Potężny cios topora rozproszył czarną materię, skupiającą nieumarłego w jedną całość. Brodacz wykorzystał impet wyprowadzonego ciosu, obrócił się wokół własnej osi i uderzył kolejny cień, z takim samym efektem. Cienie nagle zniknęły, jakby były świadome zbliżającej się porażki.
-Uważajcie, to jeszcze nie koniec…- ostrzegł ich Malvoin -Wszyscy cali?-

Panna Oakenfold puściła w końcu medalion, nie chowając go już.
- Jestem cała, a ty? - odparła do krasnoluda i rozejrzała się po wszystkich. - Gritta, w porządku? Albrecht? Ricko?
Dopiero po upewnieniu się, że nikt nie odniósł obrażeń mogli ruszyć dalej. Prowadził nie kto inny jak krasnolud. Pozostali zbytnio nie protestowali, gdyż po pierwsze maszerowali za znawcą podziemi, a po drugie za opancerzonym od stóp do głów wojakiem. Krasnolud nie wahał się ani przez chwilę. Dobrze wiedział, gdzie idzie i to budziło jeszcze większe zainteresowaniem osobą Malvoina u Venory. Brodacz szedł żołnierskim krokiem, milcząc i rozglądając się uważnie dookoła. Maszerowali dobre dwie godziny, nim grupa dotarła do ogromnej szczeliny w ziemi, szerokiej na piętnaście metrów, wysokiej na kilkaset metrów. Gdzieś tam hen wysoko, było widać blade światło słońca docierające do głębi przez pęknięcia w skalnym szczycie góry. Trudno było stwierdzić jak głęboka jest, lecz chyba każdy z grupy domyślał się, że w dół jest nie mniej metrów niż w górę. Powietrze tutaj było nieco lżejsze niż w poprzedniej jaskini. Momentami kompani czuli delikatny powiew podziemnego wiatru.
-Po drugiej stronie mostu znajduje się korytarz, wypełniony grzybami. Pod żadnym pozorem ich nie dotykajcie, gdyż wypuszczają otumaniający pył- przestrzegł ich.

 
__________________
"Just remember, there is a thin line between being a hero and being a memory"

Gram jako: Irya, Venora, Chris i Lyn
Mag jest offline  
Stary 29-06-2017, 11:17   #205
 
Nefarius's Avatar
 
Reputacja: 1 Nefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputację
-Skąd w zasadzie tyle wiesz o tym miejscu?- spytał śmiało Albrecht. Stalowy kołnierz hełmu zapiszczał, kiedy brodacz odwrócił głowę w jego kierunku -Bo tu już kiedyś byłem- odpowiedział chłodno.
-Przeżyłeś. Oby i nam się udało- Helmita śmiało dyskutował z brodaczem.
Paladynka tylko westchnęła na optymizm kapłana.
-Myślę, że wiem co ma ten kryształ. Już z tym kiedyś walczyłem i omal nie poległem…- odparł brodacz -Idziemy do najgłębszej jaskini, gdzie swoje leżę ma istota tak zła, że nie chcieli jej nawet w Otchłani i tak paskudna, że przed laty mieszkańcy góry modlili się, żeby pozostał uspany… - warknął krasnolud.
-Co masz na myśli?- Gritta nie do końca rozumiała słowa brodacza.
-To nie była warownia a więzienie. Strażnicy zginęli, kiedy więzień się przebudził i ukazał swój gniew… - krasnolud nie owijał w bawełnę.
-Trzęsienie ziemi… To była sprawka tego czegoś…- Albrecht zamyślił się na chwilę.
-Ci którzy zostali pod ziemią i nie mogli się wydostać zginęli w strasznych męczarniach. Ponoć to czart, którego lękają się nawet inne czarty…- Malvoin uniósł swój topór i potrząsnął nim przed kompanami.

-Ale kiedy go spotkałem ostatni raz, byłem młokosem. Teraz chętnie odpłacę mu za ból i cierpienie - zdawał się być pewien swojej racji.
Venora była zaskoczona tym co mówił krasnolud. Nawet nieco się zezłościła, że dopiero teraz o tym wspomniał, bo mogliby się lepiej przygotować na to spotkanie. Lecz już i tak nie było sensu się o to kłócić. Już tu byli i nie zamierzali się wracać.
-To nic. Jest z nami łowczyni demonów - Albrecht wskazał ręką Venorę z całkiem poważną miną.
Venorę aż w piersi zabolało na wspomnienie o tym.
- Tak, a nasz zakon chce to wydarzenie nawet wpisać do księgi cudów - odparła mu rycerka, nie wdając się w szczegóły okoliczności towarzyszących tej walce. Tym razem jednak nie obawiała się powtórki wydarzeń, bo wtedy była słabsza, ale też najbardziej doświadczona spośród walczących rycerzy. Teraz było co innego. Sama czuła się pewniej, a i miała ze sobą dwóch zaprawionych w bojach towarzyszy. - W każdym razie, paladyn jest najbardziej odpowiednią osobą by zgładzić to plugastwo - dodała z zacięciem w głosie.
Malvoin jednak tego nie skomentował i ruszył na most.



Kompani pokonali kamienny most i wkroczyli do kolejnego tunelu, tyle że po drugiej stronie wyrwy. Był to stromy w dół korytarz wysoki na pięć metrów. Nie byłoby w nim nic nadzwyczajnego, gdyby nie kamienne głowy wyrzeźbione co kilkanaście metrów po obu stronach tunelu. Powierzchnię ogromnych rzeźb pokrywały tysiące grzybów. Po kolejnej godzinie marszu kompani dotarli do miejsca, gdzie korytarz wpadał do ogromnej jaskini, pełnej stalaktytów i stalagmitów. Niezwykle ciężko im się tutaj oddychało, nawet Malvlinowi. Krasnolud zarządził postój.
-Bardzo miło tu jest. Przyjemnie i na pewno nie nudno. Ale czy pogadanki z gigantami są warte naszego życia?- wypaliła Gritta.
Venora już miała jej odpowiedzieć, ale ubiegł ją krasnolud.
-Ja wykonuję rozkazy. Choć jak się domyślam sprawa gignatów nie, ale sprawa twoich bratanków na pewno jest dla ciebie ważna jak życie…- brodacz spojrzał na Venorę z pod garnkowego hełmu. Venora zmrużyła oczy zastanawiając się czy kapłanka Kossutha wspomniała mu o nowych ustaleniach jakie obie poczyniły. Uznała, że nie.
-A to chyba po to tu jesteście. Pani Okhe to nie byle targowy kupczyna. Zawarłyście umowę i zaklinam się na swój honor, że stara się równie mocno dotrzymać swojej części umowy co wy idąc tu ze mną po klejnot gigantów…- odpowiedział jednym tchem krasnolud. Gritta nie skomentowała tych słów i spuściła tylko wzrok w dół.
Panna Oakenfold nie skomentowała tego. Tym bardziej, że to za sprawą zwiadu Gritty odnalazł się jej bratanek, a nie kontaktów Okhe. Lecz wieść, że w tym miejscu panoszy się demon, dawało paladynce dodatkową motywację by tu być. Jej obowiązkiem było walczyć z nimi. W tym miejscu nie mieli paladynów i tym sobie tłumaczyła, że ci którzy uwięzili demona, nie mogli go w inny sposób zgładzić. Venorę zaczęło zastanawiać czy to nie jest wolą boską, że tu się znalazła.


-A ty gdzie leziesz?- brodacz krzyknął do Albrechta, który powoli szedł w przeciwnym kierunku do tego, skąd przyszli -Głuchy?! Gadam do ciebie!- krzyczał wojownik, lecz Helmita nie reagował. Krasnolud posłał Rickowi karcące spojrzenie, że chłopak jeszcze nie zareagował. Ricko błyskawicznie zerwał się za Albrechtem i złapał go za rękę. Dopiero wtedy Albrecht zwrócił na niego uwagę.
-Gdzie leziesz sam?- spytał kapłana.
-Ja? Nigdzie przecież nie lezę…- odpowiedział mocno zdezorientowany.
Zaraz też przy nich stanęła zatroskana Venora. Przyjrzała się uważnie kapłanowi skupiając się głównie na jego spojrzeniu. Obawiała się, że mógł się nawdychać tego pyłu z grzybów.
- Albrechcie, jak się czujesz? - zapytała. Zaszła go od drugiej strony i razem z Rickiem poprowadzili go z powrotem do miejsca gdzie odpoczywali. - Dotykałeś coś po drodze?
-Dobrze…- odpowiedział od niechcenia, cały czas patrząc gdzieś w czeluści jaskini, spowite mrokiem.
-Posłuchajcie. Niebawem zbliżymy się do jego terytorium. Ty, wąska w pasie…- brodacz spojrzał na Grittę -Jeśli dojdzie do walki zajmiemy się nim, ty zaś sprytnie rozejrzysz się za klejnotem. Musimy mieć pewność, że nawet jeśli mielibyśmy się odwrócić to klejnot będzie nasz…- Agentka Harfy naburmuszyła się, gdy usłyszała określenie, jakiego w stosunku do niej użył Malvoin, patrząc na Venorę, co rycerka o tym myśli.
Paladynka skinęła głową.
- Tak, to dobry pomysł - zgodziła się. - Jeśli naprawdę jest to piekielna istota to skupi się w pełni na mnie, a ja zrobię wszystko by go sobą zająć - stwierdziła i spojrzała na Albrechta, którego zachowanie wciąż ją martwiło. Skierowała odruchowo wzrok w kierunku gdzie on się przyglądał i skupiła na wyczuwaniu zła.
 
__________________
A na sektorach, śląski koran, spora sfora fanów śląskiej dumy, znów wszyscy na Ruch katować głosowe struny!
Nefarius jest offline  
Stary 29-06-2017, 16:39   #206
Mag
 
Mag's Avatar
 
Reputacja: 1 Mag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputację
-Niech cię nie zgubi pewność siebie. Ten czart nie jest wrogiem dobrych istot. Tak samo nienawidzi dobrotliwych rycerzy, jak i swoich. Gdyby doszło do walki nie oczekujcie żadnych schematów. Zaatakuje każdego, przy najmniejszej okazji. Nie spodziewajcie się po nim żadnej przewidywalności…- zamyślił się, a kiedy tak chwilę dumał aż ściskał dłoń na trzonku topora.
Venora pokręciła głową. Schematów zachowań się nie doszukiwała, w końcu jeden pokonany demon nie czynił jej w żadnym razie znawcą ich zwyczajów.
- Nie mówi przeze mnie pycha a rozsądek. Demony pragną niszczyć wszystko co dobre, a paladyni wyjątkowo działają im na nerwy. No i jestem też przecież kobietą, a to w jakiś dziwny sposób jeszcze bardziej rozjusza złe istoty - westchnęła.
Malvoin skinął jej głową, lecz nic więcej nie odpowiedział.
-Odpoczniemy jeszcze chwilę i ruszamy dalej- oznajmił. Venora jednak bardziej skupiała się na Albrechcie stojącym nieruchomo, ze wzrokiem wbitym gdzieś w ciemną dal.
- Albrechcie, co się z tobą dzieje? - tym razem panna Oakenfold zaczęła się poważnie o niego martwić. Ona sama nie wyczuwała niczego niepokojącego tam gdzie spoglądał kapłan, ale obawiała się, że mógł on ulec jakiemuś otumaniającemu działaniu otoczenia. Nie miała pojęcia jak go spod takiego efektu wyrwać, bo w tym stanie nie dość, że nie mogli liczyć na jego pomoc, która była im tak bardzo potrzebna to jeszcze sam mógł sobie zrobić krzywdę. W końcu Venora zdecydowała się na drastyczny krok. Uderzyła kapłana otwartą dłonią w policzek.

Mężczyzna otrząsnął się i spojrzał rycerce głęboko w oczy. -Wyczułem to…- szepnął do niej -przemówił do mnie w nieznanym mi języku… Słyszałem go w głowie…- rzekł do Venory.
- Niedobrze... - mruknęła z ciężkim westchnięciem paladynka spoglądając w kierunku gdzie do tej pory wpatrywał się Albrecht. - Nasz przeciwnik na pewno jest silny. Masz jakiś sposób by uchronić nas przed tym? - stwierdziła, bo nie wątpiła w to, że kapłan miał silną wolę. - Przepraszam, że cię uderzyłam - dodała zaraz.
-Znam zaklęcie, które uchroni nas przed opętaniem. Muszę, jednak wymodlić je w odpowiednim momencie, by starczyło nam czasu jego działania na walkę z potworem… - odpowiedział, ignorując wzmiankę o spoliczkowaniu go. Kapłan widocznie rozumiał intencje towarzyszki.
-Dobra… Koniec tego postoju. Ruszamy dalej!- warknął z tyłu krasnolud. Kompani zebrali się i ruszyli na przód.

Jaskinia ciągnęła się jeszcze kilkaset kroków, aż w końcu dotarli do ściany, w której znajdowało się wyciosane wejście.

- Miejcie się na baczności - odezwała się Venora nim ruszyli dalej. Uznała, że każdy powinien mieć tego świadomość. - Ta istota jest w stanie opętać. Albrecht w odpowiednim momencie użyje czaru, który nas przed tym będzie chronił, ale nie będzie on trwał za długo - przestrzegła.
Malvoin wszedł jako pierwszy. Korytarz był na tyle ciasny, że musieli maszerować pojedynczo, jeden za drugim. Na szczęście był krótki i już po paru chwilach dotarli do ogromnej komnaty. W środku znajdowały się ogromne, kamienne naczynia, wypełnione płonącą oliwą. Ogień doskonale rozświetlał większość pomieszczenia. Panował tutaj smród zgnilizny, siarki i zepsucia. Ricko nie wytrzymał i zwymiotował tuż po wyjściu z korytarza, gdzieś pod ścianą.
-A to co do ciężkiej cholery…- krasnolud wbił swój przenikliwy wzrok w żeliwną klatkę przymocowaną łańcuchami do sufitu, tak że zwisała metr nad posadzką. W środku znajdowała się czarcia istota o czerwonej jak krew skórze, czarnymi jak smoła włosami i małymi rogami wyrastającymi ze skroni. Stwór wpatrywał się złowrogo w przybyłych.
-Co tu się dzieje?...- syknął Albrecht.
-Nie wiem, ale to nie ten skurwiel, którego ostatnio tu widziałem…- odparł krasnolud.


Czarcie istoty były odporne na ogień. Dlatego paladynka sięgnęła po Ślepy Los, który bardziej się w tej chwili mógł przydać. Skupiła się na wyczuciu zła. Lecz, ku własnemu niezadowoleniu, nikogo poza uwięzionym w klatce piekielnym pomiotem, nie wyczuła.
~ Czyżby się ukrywał przede mną? ~ przeszło jej przez myśl.
- Nie rozpraszajcie się, szukamy zguby i wynosimy się - powiedziała Venora.
-Śmiertelnicy!- zawołała uwięziona istota we wspólnej mowie -Uwolnijcie mnie! Uwolnijcie, a nie pożałujecie!-
- Oczywiście - sarknęła paladynka. - Jak można by żałować nagłego ciosu w plecy? - dodała z ironią w głosie, gdy zaczęła rozglądać się po pomieszczeniu.
-Nagłego ciosu w plecy?- oburzył się stwór. -Ja jestem Baatezu! A Baatezu zawsze dotrzymują danego słowa i nie łamią obietnic!- warknął zaciskając teatralnie dłoń w pięść.
- Gdzie jest ten drugi? - zapytała czarcią istotę Venora, mrużąc gniewnie oczy.
-Jest tu gdzieś… czeka na odpowiedni moment by zetrzeć was w pył… Tak jak poprzednich… Uwolnijcie mnie, a przysięgam na dziewięć piekieł, że pomogę wam się z nim rozprawić i odejdę nie robiąc wam żadnej krzywdy…- zarzekał się czart.
Na wspomnienie o innych osobach, które tu przybyły, Venora spojrzała na krasnoluda. Zastanowiło ją czy to właśnie giganci już kogoś nie wrobili wcześniej w szukanie dla nich zguby.
- I mamy ci tak zaufać, wierząc na słowo? - pokręciła głową paladynka. - Wskaż nam gdzie twój oprawca skrył kryształ, a rozważę na poważnie twoją ofertę - powiedziała na odczepne, nie wierząc, że czart się na cokolwiek im przyda.
-Nie rozumiesz nic bękarcie niebian… Beze mnie go nie zabijecie…- wyszczerzył pożółkłe kły.

- A to ciekawa obelga - odparła Venora, która do swojego niebiańskiego pochodzenia wciąż nie była w stanie się przekonać. - Wyjaśnij dlaczego bez ciebie go nie pokonamy? - zapytała, podchodząc na dwa metry od więźnia. - Dlaczego uwolnienie jednego czarta dla zabicia innego czarta ma jakkolwiek być w naszym interesie. - zapytała, ale spojrzała pytająco na Albrechta i Malvoina.
Krasnolud kompletnie ignorował gadanie czarta, szukając intensywnie klejnotu.

Gdy Venora spojrzała na Albrechta poczuła jak robi jej się w brzuchu ciepło. Mężczyzna zamachnął się swoim buzdyganem prosto w jej głowę. Kapłan minął celu o milimetry, a rycerka poczuła na twarzy powiew, który spowodował oręż. Jego oczy płonęły niczym piekło.
-Zdepczę was nędzne robaki!- krzyknął Albrecht, lecz nie swoim głosem. Czart w klatce wzdrygnął się na ten widok -Już tu jest! Zetnij łańcuch! Opuść klatkę, bo za chwilę nic z was nie zostanie!- ponaglił Venorę, lecz Albrecht nie dał jej czasu na myślenie, gdyż od razu natarł na nią po raz kolejny...
Venora była w ciężkim szoku po tym ataku. Mimo nienawistnego spojrzenia jakim spoglądał na nią mężczyzna to paladynka i nie była w stanie unieść broni przeciw kapłanowi.
- Albrecht opanuj się! To ja, Venora, nie chcesz mnie przecież skrzywdzić! - wrzasnęła osłaniając się tarczą i ruszyła na niego by go powalić i obezwładnić. Kątem oka spojrzała na więźnia.
Rycerka natarła na Albrechta, uderzając go barkiem z całej swojej siły. Kapłan nie zdołał zachować równowagi i padł na plecy, lecz nie miał zamiaru odpuścić i od razu zaczął się zbierać z ziemi.
 
__________________
"Just remember, there is a thin line between being a hero and being a memory"

Gram jako: Irya, Venora, Chris i Lyn
Mag jest offline  
Stary 30-06-2017, 10:59   #207
 
Nefarius's Avatar
 
Reputacja: 1 Nefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputację
-Co tam się dzieje?!- krzyknął krasnolud, który dopiero teraz dostrzegł szamotaninę pod klatką. Nawet Ricko doskoczył do rycerki stając u jej boku.
Venora nie zamierzała pozwolić opętanemu się podnieść. Przydusiła go tarczą do ziemi, napierając na niego całym swoim ciężarem.
- Czarcie - Powiedziała do diabła. -[/i] Uwolnimy cię, a ty nam pomożesz w walce z tym złem i nie odwrócisz się przeciw nam. A po pokonaniu go nasze drogi rozejdą się i ty natychmiast odejdziesz w pokoju do swego świata. Przyrzeknij![/i] - krzyknęła do więźnia rozważnie dobierając słowa.
-Przyrzekam - odparł rycerce.
Panna Oakenfold intensywnie myślała nad tym czy właśnie nie zmierza do popełnia wielkiego błędu. Ale jak krasnolud mówił, demon z tego miejsca wszystkich nie nawidził po równo, a czart z klatki naprawdę się go bał i choć to dziwnie brzmiało, to Venora nie czuła od niego złych intencji.

- Umowa stoi. Ricko, uwolnij go! - krzyknęła, samej nadal mocując się z kapłanem i starając się mu wyrwać z ręki buzdygan. Przeszło jej przez myśl, żeby aktywować moc zaklętą w tarczy, ale zrezygnowała w obawie, że może to jakkolwiek skrzywdzić Albrechta.
Teraz jak się tak nad tym zastanowić, to nie dziwiło, że ze wszystkich demon wybrał właśnie jego. Paladynki nie był w stanie opętać i choć w tej kwestii pewności nie miała to jednak takiej możliwości nie dopuszczała nawet do myśli, by nawet na chwilę w siebie nie zwątpić.
Natomiast Albrecht nie dość, że dawał wszystkim olbrzymie wsparcie w walce nie tylko orężem,lecz i magią kapłańską, to był też tą osobą, na której pannie Oakenfold zależało najbardziej i pewnym było, że nie podniesie na niego ręki, ani nie pozwoli by ktokolwiek inny go skrzywdził. - Albrechcie, weź się w garść, bo nie mamy na to czasu! - warknęła zła na własną bezsilność.
Albrecht dostał nagle przypływu siły, zapewne płynącej z opętania przez demona. Mężczyzna z łatwością odepchnął ręce Venory i złapał ją potężnie za szyję. Kobieta poczuła jak w sekundę traci dech i siły. Kapłan cisnął ją w bok i wstał prędko łapiąc za buzdygan. Venora na szczęście też szybko oprzytomniała i prędko podniosła się na nogi dobywając miecza profilaktycznie.
-Zdechniecie tu wszyscy…- warknął Helmita kręcąc młyńca w powietrzu.

W tym samym czasie Ricko siłował się z klatką, w której był uwięziony diabeł. Czart wskazał palcem łańcuch, na którym zawieszona była klatka.
-Łańcuch głupcze, łańcuch!- krzyknął, Ricko próbował się wdrapać, lecz ciężka zbroja skutecznie mu to unieszkodliwiła.
Nagle głębia jaskini buchnęła płomieniami i ich oczom ukazał się paskudny stwór wielkości trolla. Jego paskudna morda oszpecona była wieloma bliznami, oraz ogromnymi zębiskami. Stwór uniósł rękę i w tym samym momencie Albrecht natarł na Venorę. Jego buzdygan uderzył w naramiennik Venory, lecz pozostawił jedynie drobne wgniecenie w pancerzu. Widząc to wszystko Malvoin dobył zza paska mały toporek do rzucania. Brodacz lekko ugiął nogi i wycelował, po czym cisnął toporem w powietrze. Tymora znów im sprzyjała, gdyż rzut był niemal perfekcyjny. Ogniwo łańcucha pękło, lecz klatka jeszcze wisiała na łańcuchu. Wtedy zamknięty w niej czart i wiszący na niej Ricko próbowali ją zerwać.
Malvoin podniósł z ziemi swój topór i pognał w stronę potwora.


Ogniwo w końcu pękło i klatka spadła z głośnym hałasem rozpadając się w drzazgi, Ricko upadł na plecy, a diabeł rozprostował ręce i dobył falowanego miecza
-Zgwałcę twoje zwłoki a potem zrobię z nich potrawkę!- warknął diabeł ruszając śladem Malvoina w kierunku demona. Venora chciała pomóc w boju, lecz na jej drodze stał opętany Albrecht, który atakował ją nie na żarty, a jego oczy nieustannie pulsowały żarem Otchłani.
Rycerka nieustannie i intensywnie myślała o tym jak mogłaby wyrwać kapłana spod władania demona. Kątem oka spoglądała na poczynania pozostałych.
Niestety jedyne co jej przychodziło do głowy to to, że będzie musiała pozbawić go w jakiś sposób przytomności.
- Albrecht, wiem że jesteś w stanie się mu oprzeć - warknęła i natarła na niego, samej osłaniając się tarczą, chcąc go z całych sił pchać na ścianę, co może go ogłuszy.
Opętany kapłan odsunął się o krok i gdy Venora obok niego przebiegła uderzył ją potwornie w plecy. Kobieta czuła jak promieniujący z łopatki ból pozbawia ją na chwilę tchu.
Gdzieś tam za jej plecami trwał zażarty bój z demonem, ale Venora nie mogła na chwilę spuścić z oczu Albrechta.

- Helmie pomóż mi opanować twego sługę - wycedziła przez zęby Venora. Lecz to, że oberwała sprawiło, że odrobinę łatwiej jej przyszło podjęcie decyzji o użyciu właściwości tarczy i wyzwoliła z niej moc ochrony przeciw złu.
Tarcza zalśniła bladą poświatą, która po chwili otoczyła ciało Venory. Mimo to Albrecht nie miał zamiaru odpuszczać i znów natarł buzdyganem. Boska aura z mocy tarczy spłynęła na pannę Oakenfold, lecz silny cios kapłana znów sprawił rycerce wiele bólu.
Venora syknęła. Zacisnęła dłoń na mieczu, ale mimo wszystko nadal starała się tylko powalić kapłana, nie robiąc mu przy tym krzywdy. Rycerka natarła na kompana i uderzyła go tarczą, lecz kapłan odepchnął ją bez problemu
-Najpierw zetrę w proch twoich przyjaciół a potem wezwę tuzin demonów by rżnęli twoje żałosne truchło godzinami!- warknął do niej Albrecht.
Słowa demona, które włożył w usta kapłana wywołały w Venorze zimny dreszcz, który przeszedł jej po całych plecach. A to wywołało odruch nad którym tylko po części zapanowała. Zamachnęła się mieczem w głowę i tylko w ostatniej chwili ustawiła go płazem, by uderzyć nim jedynie na odlew.

Venora uderzyła płazem miecza w skroń kapłana, na tyle mocno by rozciąć skórę. Stróżka krwi spłynęła po jego twarzy, lecz on tylko się uśmiechnął złowrogo. Albrecht wyprowadził zamaszysty cios buzdyganem, ale Venora zdołała uskoczyć w tył unikając kolejnego kuksańca.
Powiedzieć, że miała wyrzuty sumienia było mało. Łudziła się że może chociaż kapłan ocknie się, lecz to się nie stało.
- Albrechcie, potrzebuję cię - powiedziała zbolałym tonem głosu. Znów zamachnęła się mieczem, ale celowała w uda, ponownie ustawiając miecz płazem.
Miecz nie wyrządził większej krzywdy Albrechtowi, sam zaś odpłacił jej agresywnym ciosem w bok. Buzdygan wgniótł kolejną płytkę w napierśniku Venory, w ogóle jej nie żałując.
Panna Oakenfold zdała sobie sprawę, że w ten sposób niczego nie zdziała i da się tylko zabić. Demon miał nad kapłanem kontrolę i bawił się zapewne przednio ich kosztem.
~ Uwolnię cię ~ paladynka zrobiła krok w tył, osłoniła się tarczą i położyła dłoń na sobie by uleczyć się całą posiadaną mocą. Teraz musiała wytrwać. Zaszarżowała na demona, wkładając w cios energię karcącą zło.
 
__________________
A na sektorach, śląski koran, spora sfora fanów śląskiej dumy, znów wszyscy na Ruch katować głosowe struny!
Nefarius jest offline  
Stary 30-06-2017, 12:56   #208
Mag
 
Mag's Avatar
 
Reputacja: 1 Mag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputację
-Ej! Gdzie mi uciekasz?!- krzyknął Albrecht zniekształconym głosem. Za jej plecami niósł się jego grzmiący śmiech. Venora zaszarżowała na czarta równając się z Malvoinem i uwolnionym diabłem, wtedy demon uderzył pięściami w podłoże z taką siłą, że aż kawałki stropu spadły na ziemię. Ziemia się zatrzęsła, ale na szczęście każdy z przeciwników demona ustał na nogach. Venora zamachnęła się mieczem, lecz jego ostrze nawet nie ustrzępiło twardej skóry czarta. Demon uderzył rycerkę masywną piąchą w brzuch omal nie powalając jej na plecy.
Czart próbował poprawić z drugiej strony, ale rycerka dostrzegła jego zamiary kątem oka i odskoczyła w bok.
-Venoro!- usłyszała z tyłu, za plecami. Przeraźliwy krzyk Gritty zwrócił uwagę rycerki. Dopiero teraz zauważyła Albrechta siadającego na leżącej elfce, wymierzając jej potężne ciosy pięścią w twarz, z szaleńczym uśmiechem na ustach.
-Zajmij się nim do kurwy nędzy!- ponaglił ją Malvoin. Venora powiodła wzrokiem po jaskini i dostrzegła Ricko, rzucającego się z mieczem Grittcie na pomoc. Venora domyślała się, że młodzieniec nie będzie tak delikatny w stosunku do kapłana jak ona była.
Demon był za potężny dla młodej paladynki i nawet wkładając w walkę całe serce, nie była w stanie nic mu zrobić. Powinna była skupić się na opętanym kapłanie... Popełniała błąd za błędem i to się okrutnie mściło na niej i to w najgorszy możliwy sposób, bo kosztem jej towarzyszy.
Widząc zamiary młodego wojownika Venora otworzyła szeroko oczy w przerażeniu.
- Ricko, nie! Pomóż mi go obezwładnić! - krzyknęła. Od razu ruszyła na Albrechta chcąc go powalić, zanim Ricko sięgnie go swym mieczem.


Rycerka ruszyła z pomocą, lecz nagle przed nią wyrósł jak z podziemi fruwający stwór o hebanowej skórze. Wezwany czart nie dał jej nawet chwili na zastanowienie i od razu zaatakował szponiastą łapą. Venora zachowała jednak przytomność umysłu i dość szybko zasłoniła się tarczą, że aż zaiskrzyło.
Paladynka nie pozostawała dłużna. Ostrze jej miecza zaświeciło jasną poświatą, gdy zostało nasączone boską energią i Venora zamachnęła się Ślepym Losem na stwora. Zdobyczny miecz idealnie sprawdzał się w boju. Ostrze ugodziło przyzwańca boleśnie w bok, że aż na posadzkę trysnęła czarna posoka. Stwór zawył żałośnie i spojrzał Venorze głęboko w oczy. Chwilę tak gapił się na nią, lecz ona nie czuła żadnego efektu świdrującego spojrzenia demona. Jednak to co na pewno udało się przywołańcowi to jeszcze bardziej zezłościć paladynkę, która bez litości cięła go ponownie mieczem. Kolejne cięcie i kolejna rana. Czart pisnął jak małe dziecko i zniknął, wracając za pewne na swój rodzimy plan, a rycerka miała już wolną drogę prosto do Albrechta walczącego z Rickiem.
Gritta również nie próżnowała i kiedy Helmita z niej zszedł by stawić czoła Rickowi, ona podniosła się i zaintonowała jedną z wspaniałych pieśni o bohaterach Zapomnianych Krain, motywując towarzyszy jeszcze bardziej do walki.

Rycerka szybko rozejrzała się w sytuacji. Diabeł-sprzymierzeniec i krasnolud jakoś sobie radzili. Po tym drugim nie było widać jak bardzo oberwał, a Venora świadoma, że ma już tylko czar lekkiego uleczenia nie spodziewała się, że wiele mu tym pomoże. Natomiast Ricko zdołał ciąć Albrechta w udo i krew sączyła się z rany kapłana. Panna Oakenfold chyba już tylko mogła się przydać do rozdzielenia ich i starać się, by jej przyjaciel nie zginął, ani nie zabił żadnego ze swoich towarzyszy.
~ Helmie dopomóż ~ Ponownie spróbowała powalić kapłana. W końcu kolejna próba powalenia Albrechta zakończyła się sukcesem. Venora użyła całej swojej siły i przepchnęła opętanego kompana, przewracając się z nim na ziemię.
-Pomóż jej!- krzyknęła harfiarka, do Ricko, który błyskawicznie usiadł kolanami na plecach mężczyzny.
-Przytrzymajcie mu ręce! Zwiążę go!- błyskawicznie dobyła sznura i z pomocą dwójki towarzyszy unieruchomiła Albrechta, który bluźnił siarczyście w mowie demonów.
Paladynka zabrała buzdygan Albrechta i dla bezpieczeństwa przysiadła na kapłanie, który z wykręconymi do tyłu, związanymi rękoma leżał na brzuchu. Venora odetchnęła głęboko, dając sobie chwilę na odsapnięcie.
- Musimy jakoś wesprzeć tamtych dwóch - powiedziała do Gritty i Ricka. - Zostańcie tu z Albrechtem, ja spróbuję chociażby rozproszyć uwagę demona. - To mówiąc wstała i przyjrzała się uważnie toczącej się walce.

[media]http://www.youtube.com/watch?v=6-9U5Wqw9g8[/media]

Mimo liczebnej przewagi sprzymierzeńcy Venory zdawali się nie radzić sobie z demonem. Krasnolud kulał na lewą nogę, a diabeł miał rozszarpane skrzydło, lecz żaden z nich nie miał zamiaru odpuścić. Demon na szczęście też miał na sobie piętno potyczki, w postaci wielu ran na ciele.
Panna Oakenfold zdecydowała najpierw podejść na tyle blisko, na ile się dało, by będąc poza zasięgiem demona, uleczyć krasnoluda. Nie było to jednak proste zadanie, gdyż ciężko opancerzony krasnolud wbrew pozorom ruszał się bardzo żwawo i szybko. Rycerka jednak nie miała w zwyczaju poddawać się, czy odpuszczać i postanowiła konsekwentnie wprowadzić swój plan w życie. Kobieta pomodliła się do Helma i poczuła jak błogosławiona moc lecząca spłynęła na nią. Venora doskoczyła o krok do Malvoina i dotknęła go w kark, przynosząc drobną ulgę w doskwierającym mu bólu.
W tym momencie niewiele już mogła zrobić. Stała poza zasięgiem broni demona i trzymając w dłoni miecz, skupiła się, by ponownie natchnąć go boską energią. Wypatrywała momentu, by zajść parszywca od flanki i zaatakować go, dodając do ciosu energię karcącą zło.

Plan Venory powiódł się co do joty. Ostrze miecza przebiło twardą skórę czarta i weszło głęboko w jego trzewia. Stwór zawył gromko i spojrzał na zuchwałą przeciwniczkę. Demon skierował w jej kierunku otwartą dłoń, z której buchnęły piekielne płomienie, lecz Venora nic sobie z tego nie zrobiła.
Widząc jak demon krwawi po jej ataku, Venora poczuła się pewniej. To że przeciwnik skupił się na niej sprawiło, że jej towarzysze mieli chwilę na złapanie oddechu.
Rycerka nie tracąc zapału wyprowadziła kolejny cios w podbrzusze brzydala. I tym razem jej miecz dosięgnął celu. Krew czarta znów trysnęła na podłoże, a demon najwyraźniej stracił cierpliwość i skupił się w pełni na Venorze. Jego masywna łapa świsnęła nad głową służki Helma, lecz druga już dosięgła celu uderzając ją w boleśnie w brzuch. Czart poszedł za ciosem i doskoczył do zamroczonej rycerki kąsając ją ogromnymi zębiskami w przedramię. Venora o mało co nie wypuściła z ręki miecza, a z pod stalowej rękawicy spłynęła obfita stróżka krwi.
W tym samym czasie Malvoin i diabeł bez chwili namysłu natarli na przeciwnika. Brodacz zamachnął się toporem, wbijając stalową głowicę broni w plecy demona.
Diabeł również atakował zajadle, co poskutkowało kolejną, krwawą bruzdą na torsie demona.
 
__________________
"Just remember, there is a thin line between being a hero and being a memory"

Gram jako: Irya, Venora, Chris i Lyn

Ostatnio edytowane przez Mag : 30-06-2017 o 13:34. Powód: dodana muzyka ;)
Mag jest offline  
Stary 01-07-2017, 09:16   #209
 
Nefarius's Avatar
 
Reputacja: 1 Nefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputację
Czart stracił równowagę i diabeł od razu wykorzystał tę sposobność by wbić swój miecz w gardziel przeciwnika. Demon spojrzał przeciwnikowi w oczy i osunął się na ziemię.
Venora stęknęła z bólu kiedy uniosła ramię z mieczem ku górze, by ciąć jego ostrzem przez szyję demona, by oddzielić głowę od ciała. Zamierzała mieć pewność, że umarł. Rogaty łeb potoczył się kilka kroków dalej, a rycerka była już przekonana, że nic więcej im nie zrobi.
Oddychając ciężko Venora spojrzała po towarzyszach.
- Wszyscy żywi? - zapytała i wbiła wzrok w tymczasowego sprzymierzeńca. - To chyba czas na ciebie - powiedziała, wpatrując się uważnie w niego. Diabeł wyszczerzył zęby złowrogo w stronę panny Oakenfold.
-Umowa to umowa…- warknął do niej. Potwór wymruczał coś w swoim piekielnym języku. Za jego plecami pojawił się wirujący portal, przypominający nieco wielkie lustro z ramą z kości. W środku było widać czerwoną poświatę, oraz jałową pustynię. Diabeł posłał rycerce ostatnie spojrzenie i wszedł w portal, który od razu za nim się zamknął.
Dopiero gdy zniknął, Venora odetchnęła z wielką ulgą. Od razu też ruszyła do związanego kapłana, znacząc po drodze posadzkę kroplami swojej krwi, która ściekała jej z ręki.

- Albrechcie, jesteś już z nami? - zapytała gdy stanęła nad nim. Mężczyzna nie odpowiadał. Był nieprzytomny. Z obawą paladynka pochyliła się nad nim, by upewnić się czy mężczyzna oddycha. Żył, lecz jego oddech był słaby i płytki.
- Bądźcie w pogotowiu - powiedziała panna Oakenfold spoglądając na Ricka i Grittę, a następnie ostrożnie rozcięła krępujące kapłana więzy. Powoli odwróciła go na plecy, przyklęknęła i położyła mu dłoń na piersi, oddając mu resztę leczącej mocy. Albrecht otworzył oczy i spojrzał mętnie na rycerkę uśmiechając się do niej blado.
-Witaj…- syknął łamiącym się głosem.
Ogromna ulga pojawiła się na twarzy Venory, a z radości aż przytuliła przyjaciela, chyba nawet robiąc to odrobinę za mocno.
- Jak dobrze, że już jesteś sobą - powiedziała gdy go puściła. Zaraz też spojrzała na elfkę i młodzika. - Sprawdźcie co z Malvoinem - poprosiła spoglądając na nich wymownie by na chwilę odeszli. Chciała dać Albrechtowi odrobinę spokoju, na czas gdy dochodził do siebie.
-Goń się!- burknął krasnolud, który najwyraźniej usłyszał polecenie Venory i się nim ewidentnie zbulwersował.
-Skurwiel nosił to przy sobie…- krasnolud odpiął od pasa czarta, zawinięty w szmaty klejnot wielkości ludzkiej pięści -Wiedział, że ktoś prędzej czy później się po niego zjawi. Nie chciał dać złodziejowi sposobności do tego- wyjawił swoją teorię brodacz -Jego truchło tu zostało. To znaczy, że miał zakaz powrotu do Otchłoni. A to z kolei znaczy, że zabiliśmy go na amen i nigdy nie wróci…- dodał na koniec.

Krasnolud wręczył kamień Rickowi, a młodzieniec błyskawicznie schował go pod pazuchę.
-Podnieście go. Czeka nas długa droga powrotna, a potem jeszcze musicie wdrapać się na szczyt do gigantów…- dodał mijając obojętnie leżącego na ziemi Albrechta.
- Z tym akurat nie idzie dyskutować - westchnęła pod nosem paladynka. - Ale chwila odpoczynku jest teraz konieczna. Dla wszystkich to była ciężka przeprawa - powiedziała głośno, nie zgadzając się by od razu ruszać.
-Dam radę…- syknął Albrecht -Tylko pomóż mi wstać…-
- Może najpierw się nieco podlecz - zasugerowała Venora, ale wyciągnęła do niego rękę.
-Tak zrobię… - przytaknął jej od niechcenia, a może z braku sił. Venora pomogła mu wstać i kapłan od razu wziął sprawy w swoje ręce. Przy pierwszej modlitwie, chwiał się na nogach, mrucząc słowa modlitwy. Kiedy jednak już wrócił odrobinę do sił, drugi psalm wypowiedział znacznie pewniej. Mężczyzna sięgnął po swój buzdygan i spojrzał na rycerkę -Co się ze mną działo?- nic nie pamiętał, ale miał świadomość, że to za sprawą opętania, które przejęło kontrolę nad jego ciałem.
- Porozmawiamy o tym później. W drodze na szczyt - odparła, bo nieco jej ulżyło, że niczego nie pamiętał. Przynajmniej nie będzie czuł się winny. Znaczy pewnie będzie, ale nie aż tak jak mając pamięć tego co się wydarzyło. - A teraz, jak możesz, to ulecz pozostałych - skinęła w kierunku towarzyszy, a sama starała się schować za plecami krwawiącą rękę, którą oględnie owinęła kawałkiem płótna, gdy on recytował psalm.

Albrecht skinął jej głową -Mam przy sobie zwój, dzięki któremu uleczę każdego odrobinę, ale musicie się do mnie zbliżyć.
Kiedy towarzysze otoczyli Helmitę, ten rozwinął pergamin i odczytał jego treść, a kiedy skończył słowa na papierze zalśniły i wyparowały. W tym samym momencie każdy z nich odczuł ulgę. Zmęczenie odstąpiło odrobinę, jak i ból po bitwie tak nie doskwierał.
-Chodźmy- rzekł kapłan i znów skinął głową.
- Gritto, przeszukałaś to miejsce? - upewniła się paladynka, bo zawsze lepiej było nie zostawiać cennych przedmiotów, które mogły trafić w niepowołane ręce.
-Musiałabym tu spędzić kolejną dobę…- odparła z przekąsem elfka. Jaskinia po prawdzie był ogromna i nie dało się stwierdzić ile może mieć metrów długości, czy szerokości.
-Przez długi czas będzie tu spokój. Przyjdziecie sobie pozwiedzać innym razem. Wracamy na górę i od razu na szczyt. Musimy jak najszybciej wrócić do Okhe, została sama bez ochrony- zażądał krasnolud.
- Może, skoro i tak nie możesz nam towarzyszyć to od razu ruszysz do niej? - zaproponowała Venora Malvoinowi. Spojrzała na resztę i skinęła do nich głową na znak by wyruszać, po czym sama ruszyła do wyjścia z tej jaskini.
-Ai- brodacz najwyraźniej zgodził się z Venorą.

~***~

Kilka godzin spędzili na pobycie w Podmroku. Kilka godzin wracali, na szczęście po znakach pozostawionych przez Malvoina. W jaskini najbliżej wyjścia do opuszczonej warowni czekała ich jeszcze misja wspinaczki. Pierwszy poszedł krasnolud i o dziwo wspiął się na szczyt urwiska bardzo szybko i sprawnie. Potem przyszła kolej Gritty i pozostałych. Jednym wspinaczka poszła łatwiej innym nie, ale było to również uzależnione od ich stanu zdrowia. Drogę korytarzami pamiętali już doskonale i dobrą godzinę przed zmrokiem opuścili podziemia.
Venora poczuła radość Młota na jej widok, lecz długo nie cieszyła się tym uczuciem. Rycerka spojrzała kątem oka na Albrechta, który tuż po wyjściu na zewnątrz złapał się rękami za głowę, pochylając się przy tym na chwilę.
Panna Oakenfold natychmiast stanęła przy kapłanie, gotowa złapać go za ramię gdyby się zachwiał.
- Co się dzieje? - zapytała. - I nie mów, że wszystko w porządku, bo widzę, że tak nie jest - dodała ostrym tonem. Kiedy Helmita się podniósł, jego oczy szkliły się łzami.
-Nie wiem… Chyba coś widziałem… Ale nie oczami, w głowie- wyjaśnił jej kapłan.
Venora przygryzła wargę. Zastanawiała się czy powinna rozkazać Albrechtowi wracać z krasnoludem do posiadłości Okhe, ale ostatecznie uznała, że woli mieć na niego oko. Opętanie przez demona, możliwe przypomnienie wydarzeń z tego czasu... Bo właśnie to podejrzewała, że mógł on widzieć. Zdecydowanie wolała go nie zostawiać z tym samego.
- Gritta z Rickiem pójdą przodem, a ty mi opowiesz co widziałeś, dobrze? - zaproponowała uśmiechając się do niego pocieszająco.
 
__________________
A na sektorach, śląski koran, spora sfora fanów śląskiej dumy, znów wszyscy na Ruch katować głosowe struny!
Nefarius jest offline  
Stary 02-07-2017, 14:45   #210
Mag
 
Mag's Avatar
 
Reputacja: 1 Mag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputację
-Nie… Chyba nie chcę o tym mówić…- wzdrygnął się kapłan, lecz w końcu się opanował i kompani ruszyli gigancimi schodami na szczyt gór, gdzie mieli spotkać się z właścicielami zaginionego klejnotu. Albrecht nie był zbyt towarzyski ani rozmowny, a to tylko bardziej martwiło paladynkę.
Na górę dotarli niedługo przed północą. Dwa potężne paleniska rozświetlały “dom” olbrzymów.
-Venoro, chodź ze mną. Wy poczekajcie tutaj- Ricko zwrócił się do kapłana i harfiarki.
Giganci spędzali wieczór w sielankowym nastroju. Jeden z nich nucił tubalnym głosem starą pieśń o deptaniu krasnoludów i goblinów. Ricko powitał ich okrzykiem z daleka. Nie chciał ich wystraszyć, więc wolał oświadczyć swoją obecność za wczasu. Najstarszy z gigantów spojrzał na młodzika z rozbawieniem -Po co żeś wrócił?- spytał.
-By oddać wam waszą własność!- odparł butnie Ricko, wyciągając spod pazuchy szlachetny kamień. Na widok klejnotu gigant zaniemówił. Spojrzał wielkimi ślepiami na rozmówcę i towarzyszącą mu kobietę.
-Dotrzymaliście słowa…- oznajmił, a pozostała dwójka gigantów przytakiwała głową.


Pertraktacje trwały krótko. Giganci zgodzili się na warunki umowy proponowanej przez Okhe. Ich część dotyczyła zaledwie udzielenia schronienia, w ostateczności. Okhe natomiast zaproponowała im dostarczenie potrzebnych towarów, jeśli giganci mieliby jakąś potrzebę. Olbrzym zażyczył sobie trzech beczek piwa i krowę na początek. Ricko, wszystko odnotował i obiecał że w ciągu kilku dni dostaną czego chcą.
Było już po północy, kiedy wrócili do czekających Gritty i Albrechta.
-I co? Udało się? Co teraz? Środek nocy, a pogoda dopisuje. Rozbijamy obóz?- dopytywała harfiarka.
- Można powiedzieć, że poszło już z górki - odpowiedziała Venora z lekkim rozbawieniem. Fakt, że rozmowy poszły tak gładko i szybko, bardzo ją ucieszył. - Ricko bardzo dobrze sobie poradził z negocjacjami. Okhe będzie zadowolona - pochwaliła chłopaka, pomijając fakt, że posiadanie kryształu na starcie wszystko ułatwiało.
Paladynka była w przednim humorze po tym spotkaniu.
- Zdecydowanie odpoczniemy. Ledwo już na nogach stoję. Jeśli miałabym jeszcze schodzić po tych schodach... - pokręciła głową podkreślając swój zdecydowany sprzeciw dla prędkiego powrotu. - A gdy ja i Albrecht odpoczniemy, to będziemy mogli zaleczyć nam wszystkim pozostałe rany - dodała na koniec spoglądając na kapłana.
-W zasadzie możemy zostać tutaj na noc. Giganci właśnie na taką pomoc wyrazili zgodę- wtrącił beztrosko Ricko.

15 dzień Przypływu lata 1372 roku rachuby Dolin. Bezimienne góry, na południe od Ilipur

Dom gigantów był paradoksalnie bardzo bezpiecznym miejscem. Nikt o zdrowych zmysłach nie zbliżał się w te rejony. Do rana wszyscy wypoczęli, choć akurat Albrecht nie wyglądał na zbyt wypoczętego. Mimo kiepskiego samopoczucia kapłan pomodlił się jak co rano do Helma.
-Nie mogę się doczekać jak wrócimy do domu i o wszystkim opowiem Okhe!- Ricko był bardzo podekscytowany wykonanym zadaniem.

Radość chłopaka w żadnym stopniu nie była przesadzona. Jego entuzjazm był zaraźliwy i zapewne również Venorze by się udzielił gdyby nie jej zmartwienie się. Albrecht zachowywał się jak cień osoby która z nią wyruszyła. Obawiała się że opętanie mogło mu zostawić skazę na duszy, zachwiać jego wiarę.
Wyruszyli jak tylko zjedli i zajęli się ranami. Panna Oakenfold nalegała by Ricko z Grittą ruszyli przodem, przez co sama mogła skupić się na kapłanie.
- Powiesz mi co cię trapi? - zapytała Albrechta. - Mamy cztery godziny drogi i zapewniam cię że przez ten czas nie dam ci się zbyć - dodała ku przestrodze.
- Poprostu się nie wyspałem… - odparł mężczyzna.
- Albrechcie, to był bardzo potężny demon, którego nie pokonalibyśmy, gdyby nie umowa z diabłem. Nikt nie ma ci za złe to co się tam wydarzyło - stwierdziła z naciskiem panna Oakenfold. - No może trochę Gritta, ale wątpię, żeby długo to wypominała. Proszę, nie zamartwiaj się tym.
-Dobrze, już dobrze…- odburknął Helmita -Chodźmy. Niczego tak nie pragnę jak ściągnąć zbroję…- pokręcił głową przyspieszając kroku.
- Z resztą to moja wina, że nie zauważyłam symptomów opętania - stwierdziła zaraz, nie dając mu spokoju. - Powinnam poznać, skojarzyć fakty, że kiedy byłeś otumaniony to jest to coś poważnego. Już wtedy był czas na rzucenie przez ciebie odpowiedniego czaru.

Albrecht zrobił skwaszoną minę. Nie miał siły na rozmowę. Mężczyzna wyglądał gorzej niż dwa dni wcześniej, kiedy to on czuwał nad Venorą w nocy i nie miał sposobności na odpoczynek.
-Możemy przełożyć rozmowę na potem? Nie mam siły nawet otwierać ust… - skomentował pod nosem.
Choć paladynka miała wrażenie, że mężczyzna jedynie chce ją zbyć to ustąpiła.
- Dobrze, ale tylko jeśli obiecasz, że jak już odpoczniemy to nie będziesz tego w sobie dusił i normalnie o tym porozmawiamy - powiedziała, tonem nie znoszącym sprzeciwu.
-Nie ma o czym rozmawiać tak po prawdzie…- wzruszył ramionami i uśmiechnął się blado.
- Nie odpuszczę ci tego - zapewniła go patrząc mu prosto w oczy. Uśmiechnęła się ciepło i lekko szturchnęła go łokciem w bok. - Swoją drogą, całkiem mi zaimponowałeś, gdy okazało się, żeby ciebie obezwładnić potrzeba było trzech osób - powiedziała z mrugnięciem oka.
-To nie byłem ja- widać starania Venory szły na marne. Kapłan nawet przez chwilę nie poczuł się lepiej.

~***~

Niedługo później czworo towarzyszy dotarło pod ruiny starej twierdzy, gdzie dosiedli koni i ruszyli wygodnie siedząc w siodłach, w dół górskiego zbocza. Pod posiadłość Okhe dotarli przed południem.
-Zawołam służbę by zajęli się wierzchowcami - zapewnił Ricko. Kompani mogli skierować swoje kroki wprost do domu. W progu powitała ich starka, która od razu zaprosiła na posiłek.
 
__________________
"Just remember, there is a thin line between being a hero and being a memory"

Gram jako: Irya, Venora, Chris i Lyn
Mag jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 01:33.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172