Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - DnD > Archiwum sesji z działu DnD
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu DnD Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie DnD (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 25-02-2018, 18:30   #511
 
Nefarius's Avatar
 
Reputacja: 1 Nefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputację
Nagle w jednej z opustoszałych chat na drugiej stronie wioski Venora poczuła źródło negatywnej energii. Paladynka spojrzała w tamtym kierunku, lecz nie dostrzegła nic konkretnego. Aura zła zniknęła tak szybko jak się pojawiła.
-Co jest?- spytał Arlo trzymając swój kostur w pogotowiu.
- Przez krótką chwilę poczułam zło z tamtego miejsca - wskazała skinieniem głowy. - Ale zniknęło zupełnie jakby... Teleportowało się? - ciężko jej było to określić i sama nie wiedziała jak to interpretować. Znów odwróciła się w kierunku drzwi.
- Jestem paladynem Helma, pokonałam wiele demonów. Mogę wam pomóc, ale musicie mi powiedzieć co tu się dzieje - powiedziała z nadzieją, że to przekona kogoś z domowników.
Nagle drzwi jednego z domów powoli się otwarły. W progu stała dorosła kobieta w potarganej koszuli nocnej. Jej blada cera sprawiała wrażenie, jakby Venora ujrzała trupa. Wiatr targał jej włosami na wszystkie strony, a deszcz w krótką chwilę przemoczył cienką tunikę uwydatniając biodra i piersi wieśniaczki.
-Nie pomożecie nam! Odejdź! Odejdź i zabierz swoich ludzi, bo tylko pogorszycie naszą sytuację!- krzyknęła by było ją dobrze słychać.

Panna Oakenfold na krótką chwilę wstrzymała oddech podejrzewając, że kobieta jest wampirem, ale nie spowijała jej aura zła.
- Bez naszej pomocy i tak marny będzie los was i los waszych dzieci! - odparła jej Venora i powoli ruszyła w kierunku wieśniaczki. - Co tu się dzieje?! Kto... Co was terroryzuje?!
Kobieta wyglądała na spokojną, a raczej pozbawioną wszelkich nadziei. Kiedy Venora i jej kompani podeszli bliżej, ta odsunęła się od progu jakby zezwalając przybyszom wejść do jej domu. W skromnej chacie panował półmrok i doskwierający mróz.
-Nie mam pojęcia co to za siła… Ale nie ma litości dla nikogo... - upadła na kolana i zakryła twarz dłońmi zanosząc się na płacz.
Rycerka przyklękła na jedno kolano przed wieśniaczką.
- Kiedy to się zaczęło? Czy ktoś wcześniej tędy przechodził kogo by można uznać za winnego przyzwania zła? Kto mieszkał w tamtym domu na końcu, co ma olbrzymią dziurę w dachu, jakby sam Talos wyładował na nim swój gniew? - zaczęła wypytywać kobietę najbardziej spokojnym tonem głosu na jaki była w stanie się teraz zdobyć.

-Kiedyś byliśmy przyjazną i poczciwą społecznością. Bogowie spoglądali na nas przychylnie. Dawali nam obfite plony, zwierzęta nie chorowały. Dzieci rosły zdrowe… Ale któregoś dnia zaczęły się nieszczęścia. Mój najstarszy syn zachorował. Po kilku dniach skonał od gorączki. Inne dzieci też zachorowały. Ludzie zamknęli się w domach. Posłaliśmy jednego z naszych mężczyzn do Espar po kapłanów Chutanei, ale nigdy nie wrócił… Ta siła zmieniła ludzi. Zabiła zwierzęta i zrujnowała kilka domów…- opowiadała próbując powstrzymać się od płaczu.
-Brzmi jakby zamieszany był w to Malar... - mruknęła Venora i spojrzała na swoich kompanów. - Jestem w stanie uleczyć kilku chorych - powiedziała do kobiety. - Spróbuj sobie przypomnieć czy było jakieś wydarzenie, które mogło zapoczątkować zło duszące was
-Mój syn był w górach sprawdzić sidła. Zaczęło się, kiedy wrócił z gór. Nie był sobą. Milczał. A w pierwszą noc po powrocie wrzeszczał przez sen, wił się i cierpiał jakby coś skaziło jego duszę…- wieśniaczka w końcu nie wytrzymała i po jej bladym policzku popłynęły łzy.
-Nie uratujecie nas. Nie ma nadziei. Nikt nam nie pomoże…- łkała mimo wsparcia i słów otuchy ze strony służki Helma.
Venora położyła dłoń na wątłym ramieniu wieśniaczki.
- Gdzie pochowaliście swojego syna? - dopytała.

-Na północny wschód od wioski, u podnóża wzgórza.- odparła kobiecina.
Chwilę jeszcze paladynka myślała co dalej, aż w końcu wstała i spojrzała na Agness i Arla.
- Będzie trzeba to coś wywabić - powiedziała. - Agness masz jakieś pomysły co to może być?
-Myślę, że to sprawka…- nie dokończyła, gdyż jej spojrzenie skierowało się na chłopca stojącego przed drzwiami do chaty. Dziecko, które wcześniej przyszło ich ostrzec stało w deszczu, uważnie im się przyglądając.
-Muszę nakarmić pieska. Macie coś do jedzenia dla mojego pieska?- spytał chłopiec.
- Coś się znajdzie... - odpowiedziała mu, zaskoczona jego obecnością Venora. Nauczona doświadczeniem uważnie sprawdziła jego aurę, choć gdy go pierwszy raz zobaczyła niczego przecież niepokojącego nie czuła od niego. Ale on przecież z wycieńczenia stracił przytomność i powinien spać teraz na jej pryczy w magicznej chacie. - Jak ci na imię mały? - dodała i kątem oka paladynka spojrzała na wieśniaczkę i jej reakcję na chłopca.
-Jestem Flip.- odparł wesołym tonem. Venora dostrzegła jak wieśniaczka zakrywa znów twarz swoimi dłońmi, zanosząc się na płacz. -Macie mięso? Grudin lubi mięso- dodał z ciepłym uśmiechem, po czym jak gdyby nigdy nic objął pannę Oakenfold mocno wokół szyi tuląc się do niej przyjaźnie.

Chyba jedynym wyjaśnieniem zachowania dziecka było to, że tak zadziałało na niego leczenie paladynki. Nie mniej Venora nie traciła czujności.
- Zobaczymy co mamy w chacie... W którym domu mieszkasz? - zapytała. - Opowiesz nam co się dzieje w wiosce?
-Tak!- krzyknął radośnie. -Ale Grudin nie jest w domu. On pilnuje krasnoluda, wiesz? Grudin to duuuży piesek!- kontynuował swój monolog. -Chodźcie, ja pokażę!- pokazał palcem północ. -Tutaj wszyscy są smutni. Mama mówiła, że sąsiedzi są chorzy.- dodał w jednej chwili tracąc swój dobry nastrój.
Paladynka powoli wyprostowała się.
- Gdzie twoja mama? - Venora starała się nie dać po sobie poznać, że wypowiedź dziecka i jego zachowanie martwiło ją. Natychmiast przeszło jej przez myśl, że jakiś worg... Albo nawet wilkołak dopadł do ich chaty, ale sama uspokoiła się, bo przecież stała ona w innym miejscu niż wskazywany kierunek. Rycerka zaraz też spojrzała po towarzyszach. - Agness, nie dokończyłaś, co chciałaś powiedzieć?
-Moja mama umarła…- dziecko spuściło głowę pogrążając się w smutku.
 
__________________
A na sektorach, śląski koran, spora sfora fanów śląskiej dumy, znów wszyscy na Ruch katować głosowe struny!
Nefarius jest offline  
Stary 25-02-2018, 23:30   #512
Mag
 
Mag's Avatar
 
Reputacja: 1 Mag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputację
-Mówiłam, że to mi wygląda na sprawkę Tanar’ri…- powtórzyła Agness.
-Nakarmimy pieska?- spytał chłopiec z szklącymi się od smutku oczami.
- Myślisz, że to może być ten... pies, o którym wspomina ten chłopiec? - dopytała Venora.
-Nie wiem. Nigdy nie paktowałam z demonami. Walczyliśmy z nimi tak samo jak ty i twoi bracia w zakonie- wyjaśniła wojowniczka.
-Chcesz pójść za tym dzieckiem?- spytał milczący do tej pory Arlo.
- To byłoby chyba najprostsze wyjściem - odpowiedziała Venora patrząc na maga. - Ale może to być pułapka... Wróćmy wpierw do pozostałych i podzielimy się wiedzą. Wpierw jednak chce zobaczyć cmentarz - dodała na koniec ciszej.
-A co z dzieciakiem?- spytał Arlo, zerkając na chłopca.
Panna Oakenfold spuściła spojrzenie na dziecko.
- Z kim mieszkasz Flip? - zapytała go.
-Tam mieszkam!- chłopiec wskazał dom, w którym początkowo świeciło się światło świec, a kiedy Segrid zaczęła dobijać się do drzwi, mieszkańcy kazali jej pójść precz.

- Zaprowadzimy cię tam. Chodźmy - powiedziała Venora, mając w planach jeszcze pomówić z mieszkańcami tamtego miejsca i spojrzała ostatni raz na wieśniaczkę. - Zabierzmy ją do naszej chaty. Tu zamarznie na śmierć - dodała patrząc na Arla, którego uznawała za właściciela magicznego domku.
Arlo już nic więcej nie powiedział. Mężczyzna odwrócił się na pięcie i wyszedł z chaty, kierując swe kroki do domostwa na przeciwko. Czarodziej zapukał kosturem w drzwi, ale domownicy w dalszym ciągu udawali, że ich nie ma w środku. Arlo odwrócił się i wzruszył ramionami.
-No i co teraz?- spytał podniesionym tonem, by go dobrze było słychać w akompaniamencie wyjącego wiatru i obfitych opadów deszczu.
-Bierzemy ich oboje do nas?- spytał.
Venora podeszła do drzwi i załomotała w nie pięścią z dużą siłą.
- Otwórzcie dziecku. Czy ono też już was nie obchodzi? - krzyknęła do drzwi.
-Szlag by ich! Chodźmy, bo tu w końcu zamarzniemy.- warknęła niezadowolona z nocnych spacerów w deszczu Agness.
Paladynka odsunęła się od drzwi i spojrzała na wojowniczkę.
- Zapewne rozmowa z nimi nie wniesie więcej niż już wiemy. Racja, już nie ma sensu tu sterczeć - powiedziała i wzięła na ręce chłopca. Wraz z zabraną z opustoszałej chaty wieśniaczką ruszyli ku magicznej chacie, gdzie czekali na nich krasnoludy i podwładni Regentki.

Tak im się przynajmniej wydawało. Ich sytuacja zmieniła się diametralnie, kiedy tylko dotarli na miejsce. Towarzysząca im wieśniaczka od razu zaczęła krzyczeć w strasznej panice. Venora pierwsza weszła do zbudowanej za sprawą magii chatki. Tuż za progiem leżał Farafir w kałuży własnej krwi. Jego pierś ledwie się unosiła, lecz panna Oakenfold przybyła w ostatniej chwili by przynieść mu ratunek. Na drugim końcu izby leżał Dundein z rozbitą głową i choć był nieprzytomny wyglądał na najmniej poszkodowanego. Przy kominku dostrzegli Szczura. Wątły mężczyzna siedział oparty plecami o ścianę z własnym sztyletem wbitym w serce. Szpieg trzymał obiema dłońmi zakrzywioną rękojeść sztyletu, a na jego bladej twarzy widniał szaleńczy uśmiech, jakby odebrał sobie życie z wielką radością.
-Co tu się na bogów stało?!- Arlo nie mógł uwierzyć własnym oczom. -I gdzie jest ta krasnoludka?!- skrzywił się.
-Pójdziemy teraz nakarmić pieska?- odezwał się chłopiec, kompletnie ignorując krwawe pobojowisko w domu.
Venora puściła dziecko, stawiając je na podłodze i czym prędzej doskoczyła do łucznika. Położyła dłonie na jego plecach. Pojawiło się blade światło, gdy przelała na niego ciepłą energię leczenia.

- Niech to szlag... Trzeba było od razu wracać. Agness, Arlo, pilnujcie dziecko i wieśniaczkę! Mogą być pod wpływem demonicznego opętania! - rzuciła do nich, a kiedy ustabilizowała stan Falafira, szybko przeszła do Dundeina. Pochyliła się nad nim i wpierw go szturchnęła, by sprawdzić czy się wybudzi.
-Na brodę Moradina, mój łeb…- syknął brodacz, powoli wracając do świadomości. -Co… Co tu się stało?!- niemal krzyknął widząc ciała nowych towarzyszy.
-Pójdziemy na karmić pieska?!- nalegał chłopiec, nieustannie ignorując tragiczny widok.
-Gdzie jest Segrid krasnoludzie?- Arlo od razu podszedł do Dundeina.
-Ja nic nie pamiętam… Kompletnie nic…- pogładził się po głowie.
Rana na szyi łucznika zasklepiła się i ten złapał powietrza, aż się zakrztusił. Venora pomogła mu usiąść, kiedy ten wykasływał resztki krwi, którą się prawie udusił.
- A ty pamiętasz co się stało? - paladynka zapytała Falafira.
-Szczur… Zaatakował mnie od tyłu, a kiedy upadłem wbił sobie swój własny sztylet w pierś…- wysapał z trudem i wciąż towarzyszącym mu bólem.
-Chodź nakarmić ze mną pieska ty jebana suko!- krzyknął chłopiec, a Venora poczuła narastającą w nim moc, którą jej zmysły widziały jako pulsującą na czerwono aurę.

- Demon przejmuje nad nim kontrolę! - ostrzegła pozostałych i natychmiast podbiegła do chłopca. Nie bardzo wiedziała co ma zrobić. Bardzo w tej chwili żałowała, że nie jest Rycerzem Kielicha, albo Egzorcystą bo wtedy wiedziałaby doskonale jak powinna zareagować. - Pójdę z tobą - powiedziała, bo teraz myślała, że krasnoludem o którym wspomniał Flip wcześniej, że pilnuje jego pies, mogła być właśnie Segrid.
Dziecko podniosło głowę w górę i zaczęło krzyczeć jakby ktoś przypalał je żywym ogniem. Po jego policzkach od razu spłynęły łzy. Chłopiec zacisnął malutkie dłonie w pięści tak mocno, że zbielały mu kłykcie.
-Aaaa!- krzyczał z całych sił płuc, aż na szyi i skroniach wyskoczyły mu pulsujące żyły. Nagle krzyk ucichł.
-Czuję twoją niemoc świętojebliwa dziwko…- wypowiedział nieswoim głosem, a jego oczy zalśniły czerwoną mocą. -Zabijesz to mizerne szczenię i oszczędzisz mu cierpienia, czy pozwolisz, żebym torturował jego duszę?! Ha ha ha!- zagrzmiał. Głos ucichł, a chłopak runął na ziemię i zaczął wić się w bólu i agonii płacząc z przerażenia.
Paladynka zacisnęła zęby, ale zdała sobie sprawę, że jest jeden sposób, który może uratować chłopca. Przynajmniej do czasu, aż nie rozprawi się z demonem.
- Helmie, otocz to dziecko ochroną przed opętaniem demona! - zaczęła się gorączkowo modlić.
 
__________________
"Just remember, there is a thin line between being a hero and being a memory"

Gram jako: Irya, Venora, Chris i Lyn
Mag jest offline  
Stary 27-02-2018, 19:30   #513
 
Nefarius's Avatar
 
Reputacja: 1 Nefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputację
Służka Wiecznie Czujnego skupiła się na modlitwie, a w tym czasie dziecko skoczyło do niej i złapało ją malutkimi rączkami za szyję, dusząc z niebywałą i nadludzką siłą.
-Twój Helm ci nie pomoże parszywa kurwo!- warknął chłopiec. Zanim rycerka zdążyła jakkolwiek zareagować z pomocą przyszedł jej Arlo. Czarodziej przyzwał ogromną, mieniącą się różnymi kolorami dłoń, która złapała dziecko w uścisk i odciągnęła na kilkanaście metrów, gdzieś na zewnątrz. Czarodziej od razu stanął na drodze między pochwyconym nosicielem demona, a klęczącą Venorą.
-To może ze mną spróbujesz!- warknął.
-Ha ha ha! Twoja odwaga bawi mnie do łez. Najpierw zerżnę to paladyńskie ścierwo, a potem ciebie! Ha ha ha!- grzmiał zniekształcony głos, lecz chłopiec nie miał siły by wyrwać się z uścisku wielkiej dłoni.
Rycerka łapiąc oddech podniosła się z kolan i nie zrażona poprzednim niepowodzeniem, znowu zaczęła wymawiać słowa modlitwy. Trzymając dłoń na obolałej szyi ruszyła w kierunku magicznej dłoni trzymającej dziecko. Minęła czarodzieja i zatrzymała się tuż przed pochwyconym w magiczną dłoń dzieckiem.
- Helmie, ześlij na mnie swoją moc! Otocz tego chłopca ochroną przed parszywym podszeptem demona! - tym razem każde słowo wykrzyczała na głos.

Deszcz w jedną sekundę ustał, a wiatr się uspokoił. Dłonie panny Oakenfold zalśniły jaskrawą energią, która spłynęła na dziecko, kiedy Venora dotknęła jego małej, przemoczonej główki. Boskie błogosławieństwo Helma spłynęło na dziecko, które w krótką chwilę uspokoiło się i chyba pierwszy raz spojrzało na Venorę swoim prawdziwym wzrokiem.
-Uratuj mnie pani…- syknął, a po jego policzkach znów spłynęło kilka łez.
Venora nie mogła zapewnić go, że to się uda, bo już raz bardzo zawiodła gdy demon opętał jej przyjaciela. Pogładziła Flipa delikatnie po mokrym policzku by dodać mu otuchy.
- Będziesz musiał być teraz dzielny - powiedziała patrząc mu prosto w oczy. - Proszę, opowiedz mi jak to się stało, że opętała cię ta kreatura? .
Dziecko nie było skore do rozmów. Chłopiec wyglądał na skrajnie wycieńczonego.
-Trzeba by go było ogrzać, ale demony to bardzo podstępne stworzenia. Nie odwołam dłoni, jeśli nie będę miał pewności, że jesteśmy bezpieczni!- rzekł stanowczym tonem Arlo.
-To co robimy? Grób tamtego chłopca, czy ten cały jego pies?- Agness spojrzała kątem oka na półprzytomnego chłopca.
- Jak długo możesz go tak trzymać? - dopytała Venora czarodzieja.
-Zaklęcie niedługo przestanie działać…- pokręcił głową zaniepokojony mag. -Zabieramy go ze sobą?- spytał rycerkę patrząc na chłopca.

Paladynka wpatrywała się w dziecko. Póki działała ochrona, demoniczna kontrola była stłumiona, pozwalając chłopcu odzyskać świadomość. Lecz było to tylko czasowe rozwiązanie, które po niedługim czasie przestanie działać i znów demon przejmie kontrolę. Venora chciała się oszukiwać, że prawdziwy demon wcale nie siedzi w dziecku, jest nim choćby ten pieprzony pies. Ale to co się wydarzyło gdy chłopiec został otoczony ochroną... Panna Oakenfold spojrzała w niebo, z którego przestał lać deszcz, a wiatr się uspokoił. Żadne z nich, ani Venora ani nikt z jej towarzyszy, nie miało umiejętności wypędzania demonów. Paladynka modliła się w duszy, by zabicie dziecka nie okazało się jedynym rozwiązaniem.
- Tak, zwiążemy go, a ja będę odmawiać ochronę nad nim... Da nam to może godzinę czasu - powiedziała z bólem Venora. - Wpierw pójdziemy na północ, po tego kundla - dodała ze złością w głosie.
-Gdzie na północ?- spytała Agness krzywiąc się na myśl o całym tym zamieszaniu, które tu nastało. -Nawet nie wiemy, gdzie jest ten cały kundel…- dodała.
-Ej kobieto!- Arlo krzyknął do wieśniaczki, kryjącej się w stworzonej magicznie chacie. -Wiesz coś o tym miejscu, o którym mówił chłopiec?- spytał stanowczym tonem.

Wieśniaczka podeszła do grupki chwiejnym krokiem, a na jej twarzy rysowało się prawdziwe przerażenie.
-To przedsionek do bardzo starej strażnicy krasnoludów. Wiele lat temu podziemne korytarze zawaliły się, ale ich fragment wciąż jest nietknięty. Tuż przed wejściem do podziemi, między skałami stoi wielki pomnik krasnoluda. To chyba o tym miejscu mówi Flip…- wyjaśniła, a jej zmęczone oczy skierowały się na wycieńczonego chłopca.
-Daleko to?- spytał Arlo.
-U podnóża gór. Trzeba maszerować jakiś czas.- odparła.
-A cmentarz?- wtrącił Dundein, wciąż trzymając się za głowę.
-Blisko. Dużo bliżej od jamy krasnoludów.- spojrzała na krasnoluda.
-Musisz zatem wybrać gdzie idziemy…- Moradinita spojrzał na Venorę.
Panna Oakenfold popatrzyła na nich z rozdrażnieniem bijącym, że spojrzenia. Skupiła się, zamykając na chwilę oczy by pomyśleć.
- Więc cmentarz najpierw - odpowiedziała.
-Zatem ruszajmy!- Agness poprawiła sobie tarczę w ręku. -Mamy łopaty?- spytała exkultystka.

-Jak to łopaty? Chyba nie chcecie bezcześcić grobu mojego syna?!- zaprotestowała wieśniaczka.
- Jeśli to on jest źródłem zła, to mogą nawet nie być potrzebne łopaty i grób po prostu będzie rozkopany... - mruknęła Venora. - Ale tak weźmy łopaty. Chyba widziałam takie w stodole
-Nie pozwalam wam! Nie godzi się tak! To tylko młody chłopak! Co tam chcecie znaleźć?!- kobieta nie dawała za wygraną. Wieśniaczka podeszła do Venory i złapała ją za ręce próbując desperacko powstrzymać.
- Sama mówiłaś, że nieszczęścia zaczęły się od powrotu twego syna i jego dziwnej choroby - stwierdziła paladynka i stanowczo odsunęła od siebie kobietę. - Nie traćmy więcej czasu, ochrona wkrótce straci swą moc - ponagliła wszystkich.
Grupa czym prędzej ruszyła we wcześniej wskazanym kierunku. Pogoda im nie sprzyjała, choć ulewny deszcz ustał na szczęście. Venora i jej towarzysze ruszyli na zachód. Po chwili marszu minęli ostatnią z chat i znaleźli się na skraju wzniesienia, skąd już było widać niewielką polanę, odgrodzoną drewnianym płotem, a w środku znajdowało się kilka sporych kamieni odznaczających pogrzebane w ziemi ciała zmarłych.
 
__________________
A na sektorach, śląski koran, spora sfora fanów śląskiej dumy, znów wszyscy na Ruch katować głosowe struny!
Nefarius jest offline  
Stary 27-02-2018, 21:35   #514
Mag
 
Mag's Avatar
 
Reputacja: 1 Mag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputację

Na szczęście trakt nie był zalany błotem i kompani dość szybko dotarli na polanę.
-To ten.- burknęła Agness wskazując palcem kamień z wyrytym imieniem młodego chłopaka. Dundein wręczył jedną łopatę dla Arla, a drugą wbił w grząską glebę i przydepnął butem.
-Jesteś pewna?- spytał jeszcze Venorę.
Panna Oakenfold przyklękła przed kamieniem, oglądając grób. Przymknęła oczy chcąc wyczuć aurę tego miejsca. Jej zmysły nie wykryły żadnej, konkretnej energii, którą mogłaby skojarzyć ze złymi istotami, lecz coś w środku podpowiadało jej, że ziemia tutaj jest spaczona i dotknięta negatywną energią.
- Nie potrafię tego dokładnie określić, ale ziemia w tym miejscu jest skażona złem - odezwała się w końcu Venora i wyprostowała. - Kopcie - dodała.
-Dobra, to do roboty. Przynajmniej trochę się rozgrzeję…- skomentował Dundein, biorąc się od razu za kopanie. Arlo nie bawił się w prace fizyczne. W kilka sekund wypowiedział magiczną inkantację, która przywołała niewidzialnego służącego.
-Kop, tam gdzie krasnolud.- polecił i wręczył przyzwanej istocie łopatę.
-Śmierdzi mi to wszystko…- odezwała się Agness.

- Jesteśmy na cmentarzu i rozkopujemy grób, czego się spodziewałaś? - burknęła Venora nie odrywając spojrzenia od kopiących. - Nie mam pojęcia co tu się dzieje... Ślady w chacie były wyraźne, tu żeby cokolwiek wyczuć musiałam mocno się skupić... - pokręciła głową bezradnie.
Kopanie dziury trwało dość długo. Gleba była nasiąknięta wodą i ciągle osuwała się do pogłębianej dziury. W końcu jednak łopata Dundeina zastukała o drewnianą trumnę ze zbitych desek. Brodacz odgarnął błoto z wieka trumny i spojrzał porozumiewawczo na pannę Oakenfold.
Paladynka podeszła bliżej niego i pochwyciła symbol Helma.
- Na wypadek gdyby krył się wampir - odparła, przygotowana na taką ewentualność. - Otwieraj wieko.-
Brodacz skinął jej głową i wręczył łopatę Agness, po czym pochylił się i szarpnął pozbijane deski. Krasnolud zakrył twarz dłonią. W środku leżało powykręcane i wysuszone ciało o nienaturalnym wyrazie twarzy. Smród jaki uniósł się z trumny był nie do zniesienia i krasnolud musiał odsunąć się o kilka kroków.
-Nie wygląda na zwyczajne zwłoki, ale to dalej zwłoki…- skomentował Arlo.

Venora zakrywając dłonią nos, przykucnęła by przyjrzeć się lepiej trupowi.
- W takim deszczu, po takim krótkim czasie, nie sądzę, żeby tak wyglądały. Na ziemi nawet nie zdążyła trawa porosnąć - powiedziała Venora i mocno zacisnęła dłoń na medalionie. - Zupełnie jakby coś wyssało go do ostatniej kropli... Pierwsze co przychodzi mi do głowy to wampir... - skupiła się wracając wspomnieniami do tych nudnych wykładów jakie miała w zakonie. - Ale może to być też barghest. Ktoś jeszcze kojarzy stwory co tak mogłyby go urządzić? Arlo, dałbyś radę spalić czarami zwłoki? - zapytała spoglądając na maga.
-Tak, choć jego matce to się nie spodoba…- odparł chłodno.
-To by jej się bardziej nie spodobało.- wtrąciła Agness.
-Racja- czarodziej kiwnął głową i sięgnął ręką do jednej z kieszonek w swej przemoczonej szacie, skąd wyjął komponenty do rzucenia czaru. Arlo wypowiedział słowa wyzwalacz dla zaklęcia i po chwili z jego dłoni wybuchnęły jaskrawe płomienie, które po krótkiej chwili zajęły ogniem zwłoki i deski trumny.
-Za kilka chwil zostanie z tego tylko popiół.- dodał na koniec, otrzepując dłonie z sadzy.
- Dziękuję Arlo. To uniemożliwi by powstał jako nieumarła istota - skomentowała paladynka. - Nie pozostaje nic innego jak iść do strażnicy krasnoludów. Dundeinie dasz radę? Namachałeś się tą łopatą - zapytała Venora brodacza.

Krasnolud od razu się wyprostował i wypiął pierś.
-Ej ej, młoda. Jestem krasnoludem. Żadna siła nie da rady mnie złamać. No może poza bimbrem mojego dziadunia…- pogładził się po głowie.
-Chcesz zajść do wioski po drodze? Może Segrid wróciła…- zaproponowała Agness.
-A może Farafir się ocknął. No i trzeba by zobaczyć co z dzieciakiem…- dodał Arlo.
- Tak to dobry pomysł. Odnowię też ochronę nad Flipem - zgodziła się z kompanami rycerka.
Po dotarciu do magicznej chaty Venora pomimo obaw nie wyczuwała żadnego zła, a we wnętrzu zastali kobietę, chłopca i łucznika całych i w miarę zdrowych. Segrid niestety wciąż nie było, choć po prawdzie nie było się co temu dziwić, jeśli uciekała przed opętanym Szczurem. Dziecko i Farafir spali na pryczach, a wieśniaczka, która czuwała przy chłopcu nawet nie patrzyła na Venorę, urażona za to co ta uczyniła z grobem jej syna. Czarnowłosa nie miała zamiaru się tłumaczyć i po tym jak odmówiła modlitwę nad Flipem, mogli w końcu wyruszyć.
Ta noc już była długa, ale wszystko wskazywało, że prędko nie będzie im dane odpocząć. Venora i jej towarzysze opuścili chatę i skierowali się ku krasnoludzkiej opuszczonej budowli, drogą którą opisała im wieśniaczka. Paladynka szła przodem, by w razie czego jak najszybciej móc zareagować na pojawienie się negatywnej energii.


Kamienny posąg krasnoluda zauważyli już z oddali. Rzeźba porośnięta mchem mierzyła niemal trzy metry i jasno wskazywała, gdzie znajduje się wejście do podziemnych korytarzy. Szczelina w skale była dość szeroka by pojedyncza osoba mogła swobodnie wejść do środka. Wokół znajdowała się spora ilość run i krasnoludzkich napisów.
-To bardzo stare ruiny. Widzę tu słowa, których od dawna nie używa się w powszechnej mowie krasnoludów.- wyjaśnił Dundein, po tym jak przyjrzał się napisom. Venora z oddali czuła potężną aurę zła, którą nawet nasiąknęły skały.
-Dajcie mi chwilę.- syknął Arlo i czym prędzej rzucił zaklęcie, które otoczyło jego ciało eterycznym pancerzem z błękitnej energii. W tym samym czasie Dundein pomodlił się do Moradina o błogosławieństwo, które miało wesprzeć jego, oraz otaczających go kompanów.
-Co czujesz?- spytała cicho Agness, kiedy mężczyźni byli zajęci szykowaniem się do ewentualnego boju.
- Kryje się tam ogromne zło - skrzywiła się Venora. - Albo jest tam demon, albo jakiś plugawy artefakt - skomentowała i podała exkultystce swoją tarczę. - Użyj jej magii, niech ochroni cię - powiedziała i od razu podeszła do Arla. Wypowiedziała słowa modlitwy i dotknęła ramienia maga, by i jego umysł był bezpieczny przed działaniem demonicznych mocy. Byli gotowi ruszać.
 
__________________
"Just remember, there is a thin line between being a hero and being a memory"

Gram jako: Irya, Venora, Chris i Lyn
Mag jest offline  
Stary 01-03-2018, 20:18   #515
 
Nefarius's Avatar
 
Reputacja: 1 Nefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputację
Venora ruszyła przodem. Tuż za nią maszerował Dundein, trzymając swój ciężki symbol młota i kowadła. Za krasnoludem szedł Arlo, a na końcu Agness, chroniąc tyły i ubezpieczając plecy czarodzieja. Już po przebyciu zaledwie kilku kroków kompani musieli zasłonić usta przez obrzydliwy smród. Venora wiedziała, że taki fetor zazwyczaj towarzyszył demonom Tanarri. Korytarz którym szli był dość niski, ale dla czwórki podróżników był wystarczająco wysoki, by nie trzeba było się pochylać.
Arlo po raz kolejny, korzystając z mocy splotu ułatwił wszystkim życie przywołując tworząc świetlistą kulę. Zarówno on, jak i Agness w tych ciemnościach byliby kompletnie bezużyteczni. Po kilkunastu metrach w końcu dotarli do kamiennych schodów prowadzących w dół. Schody pod ostrym kątem prowadziły jakieś sześć metrów. Na półpiętrze kompani zawrócili i ruszyli dalej schodami ale w odwrotnym kierunku. Taki męczący marsz trwał kilka długich chwil a smród zgnilizny był jeszcze bardziej intensywny, że aż trzeba było zasłaniać usta i nos.

Paladynka mruczała w międzyczasie słowa modlitwy, a gdy wypowiedziała ostatnie słowo, wydawać by się mogło, że jej sylwetka nabrała jeszcze większego dostojeństwa.
Grupa w końcu dotarła na sam dół, gdzie znajdował się kolejny korytarz. Ten doprowadził ich do sporego pomieszczenia, gdzie znajdowało się kilka przewróconych kolumn i spory kawał zarwanego stropu.
Za kupą gruzu znajdowało się przejście do następnego chodnika, gdzieś w głąb ruin, ale nim grupa ruszyła dalej Venora wyczuła zbliżającą się aurę zła.
- Uważajcie demon jest blisko - syknęła rycerka ostrzegając towarzyszy, którzy wartko przygotowali się na bój. Venora pragnęła już znaleźć czarci pomiot i czym prędzej odesłać go z tego świata. Ich oczom ukazała się paskudna kreatura, stąpająca na czterech łapach o zdeformowanym ciele.


Stwór zaryczał, że echo zadudniło w całych podziemiach, po czym jednym, zwinnym susem wskoczył na wielki kawał skały.
- Jeszcze tak odrażającej kreatury nie widziałam... - skomentowała Venora i mocno zacisnęła dłoń na rękojeści Szponu Mrozu, jednocześnie poprawiając chwyt na tarczy, po czym prędko zaczęła recytować modlitwę do Helma. Czart - bo co do tego Venora nie miała wątpliwości śmierdział jakby przyniósł Otchłań ze sobą. Jego półtonowe cielsko wyglądało jakby nie miało żadnych miejsc witalnych, a ogromne kły i pazury nie zwiastowały łatwej potyczki.
-No chodź tu parszywy zasrańcu!- warknął Dundein, sięgając po swój bojowy młot.
Panna Oakenfold od razu ruszyła do ataku. Jej ostrze zalśniło białą poświatą gdy paladynka tchnęła w nią boską energię.
Rycerka wyrwała się na przód, pierwszej dopadając do przeciwnika. Klinga jej miecza rozbłysła jeszcze bardziej, gdy pewnym ruchem ręki wyprowadziła cios w bok czarta. Ostrze z lekkością zagłębiło się w głęboko w cielsku istoty z Odchłani. Ryk rozniósł się po jaskini, a smród jakby robił się jeszcze większy, a bestia zgrabnie uchyliła się przed kolejnymi ciosami paladynki. W odwecie Tanar'ri uderzyło w Venorę z dużą siłą i pomimo, że ta zasłoniła się tarczą, to i tak poczuła ból w mięśniach. Kolejny jego atak udało jej się osłabić, odbijając w bok, lecz wtedy demon wgryzł się jej w rękę, którą ledwo wyrwała z jego paszczy.

Kompani Venory nie marnowali czasu, ani okazji. Dundein od razu natarł na monstrum swoim dwuręcznym młotem. Druzgocący cios spadł na bok potwora z takim impetem, że głowica broni zatopiła się w ciele. Śmierdzący ochłap mięsa i krwi trysnął na twarz brodacza. Moradinita nie miał zamiaru na tym poprzestać i prędko wyszarpnął broń z cielska oponenta i poprawił w masywne udo. Uderzenie nie było już tak silne, jak za pierwszym razem, ale stwór mimo wszystko zawył i skupił swoją uwagę na krasnoludzie.
Wtedy do akcji wkroczyła Agness. Jej buzdygan łupnął w łeb demona, ale oręż exkultystki nie wyrządził zbyt wielkiej krzywd potworowi.
Arlo choć trzymał się z tyłu nie tracił czasu. Czarodziej cały ten czas inkantował słowa zaklęcia, wykonując przy tym serię intensywnych gestów rękami. Demon wyczuł intencje maga w purpurowej szacie, ale było już za późno. Stwór zawył i ruszył w kierunku Arla. Venora otworzyła szerzej oczy w obawie o jego życie, bo z ich czwórki był najbardziej podatny na obrażenia.

Zaklęcie zadziałało i bestia w jednej chwili po prostu wyparowała. Arlo teatralnie machnął dłonią po swoim ramieniu, udając że strzepuje kurz z szaty.
-Dobrze się spisaliście.- skomentował uśmiechając się blado pod nosem.
Rycerka, która już biegła mu na pomoc miała mocno zaskoczoną minę. Rozejrzała się wkoło, oczekując że czart przeteleportował się gdzieś indziej i dopiero widząc reakcję czarodzieja zrozumiała o co chodzi.
~ To było szybkie… ~ przeszło jej przez myśl, będąc zaskoczoną, że walka tak szybko się skończyła.
- Dezintegracja? - westchnęła z ulgą, pytając go. Już raz widziała maga rzucającego to zaklęcie, ale tamten elf rzucał je ze zwoju. Wtedy sprawiło ono, że w popiół zamienił się olbrzymi czarny smok. - To było genialne, Arlo! - dodała będąc pod dużym wrażeniem i zaraz uśmiechnęła się szeroko do blondyna. Dla pewności paladynka jeszcze skupiła się na swoim zmyśle wczuwania zła, by upewnić się, że nic więcej tu na nich nie czyha.

Czarodziej uniósł brew zaskoczony pytaniem Venory. Mag uśmiechnął się pod nosem, kręcąc głową.
-Nie. To coś znacznie słabszego i łatwiejszego dla czaroklety.- odparł w końcu. -Po prostu odesłałem go z powrotem do Otchłani.- dodał.
-Nieźle, ruszajmy dalej.- fuknęła rozgoryczona przebiegiem walki Agness.
-A ciebie co ugryzło?- Dundein wyszczerzył zęby.
-No nie popisałam się zbytnio.- odparła exkultystka.
-Skurwiel miał twardy łeb. Nie marudź. Ruszajmy dalej.- krasnolud oparł drzewiec młota na barku i odwrócił głowę w kierunku korytarza, który jeszcze musieli zbadać.
- Och, nie wiedziałam, że magowie potrafią takie rzeczy. Myślałam, że to wyłącznie domena egzorcystów - wyznała Venora po chwili zamyślenia i spojrzała tam gdzie wskazywał kapłan Moradina. - Dundein ma rację, trzeba iść dalej- Venora wydała jasne polecenie i kompani bez chwili namysłu ruszyli dalej. Szyk mieli już wcześniej ustalony, więc wystarczyło jedynie ruszyć w drogę. Venora nieustannie czuła otaczającą ich aurę czartów, a to oznaczało, że wielkie bydle nie jest jedynym demonem w tych ruinach.
 
__________________
A na sektorach, śląski koran, spora sfora fanów śląskiej dumy, znów wszyscy na Ruch katować głosowe struny!
Nefarius jest offline  
Stary 01-03-2018, 21:57   #516
Mag
 
Mag's Avatar
 
Reputacja: 1 Mag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputację
Panna Oakenfold minęła wielki kawał stropu i skierowała kroki do kolejnego przejścia. Tam ujrzała długi, znikający w ciemnościach korytarz.
-Wygląda ponuro…- syknął Arlo.
-He? Musiałby zejść do najgłębszych sztolni w Mithrilowej Hali. To niesamowite uczucie mieć nad głową miliony ton skał i ziemi…- skomentował Moradinita.
Paladynka spojrzała na krasnoluda.
- Raczej niepokojące. Strop mógłby się w każdej chwili zawalić i byśmy zostali tu uwięzieni... - pokręciła głową Venora, nie podzielając zachwytu Dundeina. Jej podziemia kojarzyły się bardzo, bardzo źle i marzyła, żeby jak najszybciej się stąd wynieść. - Miejcie się na baczności. Czuję, że czeka nas spotkanie z większą ilością takich parszywców co ten na początku...
-Krasnoludzkiej twierdzy nie da się zawalić. To niemożliwe fizycznie. Spójrz za siebie.- wskazał kawał stropu. -Gdyby tę budowlę stawiali ludzie lub jakakolwiek inna rasa, wszystko byłoby zawalone.-
-A demony nie miałyby gdzie się czaić…- skomentował czarodziej. Krasnolud rzucił mu chłodne spojrzenie, ale nic więcej nie powiedział.

Korytarz ciągnął się kilkaset metrów pod lekkim kątem, w dół. Momentami aura negatywnej energii słabła, ale trwało to na tyle krótko, że służka Helma nie była w stanie poczuć ulgi na swym ciele i duszy. W końcu dotarli do miejsca, gdzie na całej szerokość chodnika zalegało kilka ton kamieni, które najprawdopodobniej były kiedyś mostem łączącym prostopadły korytarz nad ich głowami.
-Czujesz coś?- Arlo spytał pannę Oakenfold, lecz ona nie potrafiła sprecyzować czy czuje aurę jakiegoś potwora, czy tylko nasiąknięte złem ściany budowli.
Paladynka wzruszyła bezradnie ramionami, a ten gest był mało widoczny ze względu na zbroję w którą była odziana.
- Nie jestem w stanie określić co dokładnie wyczuwam. Jest tu negatywna energia, ale całe miejsce jest nim przesiąknięte i chyba to tłumi moje zmysły... - pokręciła głową. - Musimy przez to być bardziej czujni - dodała.
-Dobra, nie ma co gadać. Trzeba przebrnąć przez ten cały gruz…- Arlo skinął głową w kierunku zawalonego mostu.
-Idźcie tam, od prawej.- krasnolud wskazał prawą stronę chodnika. -Co by nikomu na łeb żaden kamień nie spadł…-

- Pójdę przodem - powiedziała Venora i ruszyła obchodząc zawalisko tak jak radził to zrobić Dundein.
Venora wspięła się po kamiennych bloczkach na szczyt kupy gruzu i już miała zeskoczyć na drugą stronę chodnika, gdy kamienie z górnego korytarza runęły w dół z wielkim impetem. Jeden z kamieni potężnie huknął rycerkę w bark i choć nie wyrządził jej krzywdy dzięki mocy magicznego pierścienia, to jednak wytrącił ją z równowagi i Venora spadła z gruzowiska. Kątem oka spojrzała w kierunku, z którego nadszedł niespodziewany atak. W miejscu, skąd nadszedł niespodziewany atak pojawił się kolejny potwór o czarciej aurze. Ten przypominał wielkiego goryla o brązowej maści i ogromnych zębiskach, wystających z paszczy. Jego nieproporcjonalne ramiona, na których się podpierał wyglądały jakby demon mógł miażdżyć nimi granit.
Czart zawył przeraźliwie uderzając się pięściami w pierś jak prawdziwy goryl, po czym zeskoczył w dół uderzając zaskoczonego Arla. Mężczyzna zdążył uskoczyć w tył cudem unikając potężnego ciosu.


Paladynka nic więcej nie zobaczyła, bo leżała po drugiej stronie gruzowiska. Czym prędzej zaczęła podnosić się na nogi. Rozglądając się gorączkowo w dookoła próbowała wrócić do swoich kompanów, gramoląc się z trudem po kamieniach w górę.
- Nic mi nie jest! Zaraz do was dołączę! Trzymajcie się! - krzyknęła, by skupili się na walce, nie przejmując nią. Venora już miała wychylić głowę ponad kamieniami, by ogarnąć wzrokiem pole walki, kiedy na górnym korytarzu pojawiły się dwa kolejne, przepychające się demony - goryle. Nie wiedzieć czemu ta dwójka wybrała pannę Oakenfold za przeciwnika i to właśnie na jej stronę korytarza skoczyły z łatwością i gracją.
-Waaaaa!- zawył jeden z nich rzucając się z niezwykłą dzikością na rycerkę.
- Skąd się tu wzięło ich tyle... - fuknęła paladynka przez zaciśnięte zęby, stając naprzeciw parszywcowi. Ostrze jej miecza zabłysło jasnym światłem, gdy tchnęła w nie boską energię. Goryle doskoczyły do Venory i zaczęły okładać ją pięściami. Na szczęście jej pancerz był mocny i tylko ledwo co poczuła ich siłę na swojej skórze.

Nowy miecz paladynki Helma świsnął w powietrzu trafiając pierwszego z demonów w pierś. Z grubej i głębokiej bruzdy na torsie trysnęła czarna krew, a demon zachwiał się na nogach. Venora jednak nie spoczęła na laurach i niesiona impetem pierwszego ciosu, obróciła się wokół własnej osi wyprowadzając kolejny cios. Głowa czarta potoczyła się gdzieś w półmrok korytarza. Nie miała niestety czasu cieszyć się tym zwycięstwem.
Drugi z goryli nie przejął się śmiercią kompana i od razu doskoczył do przeciwniczki. Jego masywne pięści chaotycznie spadały na Venorę raz za razem, lecz ta unikała każdego ciosu bez problemów, a kiedy czart zamierzył się na nią próbując ją ugryźć w kark, Venora na czas zasłoniła się tarczą odbijając głowę bestii od zimnej stali Bastionu Rycerza. Zaraz też w ruch poszedł jej miecz. Paladynka unosząc tarczę, spod niej wyprowadziła cios który dosięgnął łapy czarta, rozcinając ją wzdłuż przedramienia. Goryl zaryczał wściekle, a wtedy Venora wykorzystała jego rozproszenie i ponowiła atak, zatapiając lodowe ostrze w jego bok, na wysokości biodra.
Demon zawył raz jeszcze nie zrażając się walką nie po jego myśli. Bestia zaatakowała w szale wymachując pięściami. Panna Oakenfold uniknęła jednego ciosu, ale drugi niespodziewanie uderzył od dołu. Na szczęście pancerz Venory uchronił ją przed połamaniem kości.

Służka Helma od razu odpowiedziała płynnym ruchem miecza, które po skosie rozcięło brzuch potwora, skąd wylało się sporo krwi i śmierdzące bebechy. Demon runął na plecy, wbijając martwy wzrok w sklepienie korytarza.
-Co tak długo?- usłyszała za plecami głos Dundeina.
-Poszło łatwo…- syknęła Agness, wspinając się na gruz, obok krasnoluda.
Rycerka zadarła głowę.
- Zajęta byłam. Dwa do mnie doskoczyły - odparła Venora wskazując im końcem miecza truchła pokonanych przez siebie bestii. - Jesteście cali?
-Chudzinka oberwała lekko w czerep, ale nie płacze…- skomentowała Agness.
-Słyszałem…- wtrącił Arlo. -To Bar’Lugi. Te demony są raczej nisko w hierarchii tanar’ri. Podejrzewam, że takich bestii jest tu więcej…- wyjaśnił mag.
- Akurat żeby uprzykrzyć nam życie - westchnęła Venora i przyłożyła dłonie sobie na piersi. Skupiła się i zaraz poczuła przyjemne ciepło, gdy jej własna lecznicza energia spłynęła na jej ciało. Odetchnęła z ulgą czując jak cofają jej się wszystkie obicia i sińce. W końcu spojrzała na czarodzieja. - Podejdź, to uleczę twoje rany - zaproponowała.
 
__________________
"Just remember, there is a thin line between being a hero and being a memory"

Gram jako: Irya, Venora, Chris i Lyn
Mag jest offline  
Stary 02-03-2018, 20:00   #517
 
Nefarius's Avatar
 
Reputacja: 1 Nefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputację
Arlo skinął głową pannie Oakenfold i podszedł bliżej niż się spodziewała. Venora położyła dłonie na jego barkach a kojąca moc spłynęła przynosząc czarodziejowi ulgę w bólu.
-Dziękuję- rzekł półszeptem patrząc rycerce głęboko w oczy, czym wprawił ją w zakłopotanie.
-Ej gołąbeczki. Mamy tu sporo roboty…- Agness zwróciła na siebie ich uwagę. Arlo nie wyglądał na zawstydzonego tą nagłą bliskością, ale po reakcji exkultystki odsunął się i wyprostował. Panna Oakenfold szybko odwróciła od niego spojrzenie, czując jak policzki zaczynają jej się robić ciepłe.
-Prowadź.- wskazał czarodziej ręką długi korytarz. Venora ruszyła pierwsza, a grupa skierowała swoje kroki tuż za nią. Marsz trwał kilka dłuższych chwil, ale w końcu dotarli do miejsca gdzie tunel wpadał do jakiegoś większego pomieszczenia. Do niedawna, to właśnie tutaj kończyły się stare, krasnoludzkie ruiny.
-Te skały, o tam. To iluzja.- czarodziej wskazał końcem kostura zawalone przejście. Mężczyzna podszedł i lekko machnął kijem, którego fragment zniknął w iluzji skał.

-Ktoś chciał by nie odkryto jego obecności tutaj.- skomentował mag.
-Pff! Venora czuła tę obecność już na zewnątrz!- odparł Dundein, po czym poprawił uchwyt swojego młota i ruszył dziarsko w przód.
-Z drogi chłopcze. Ta budowla należała do krasnoludów. Jeśli ktoś tu ma coś do powiedzenia, to właśnie ja!- rzekł dumnie i butnie, po czym zatopił się w iluzji, znikając kompanom z oczu.
Arlo wzruszył ramionami i przepuścił przodem pannę Oakenfold. Sekundę później kompani znaleźli się w ogromnej komnacie wysokiej oraz szerokiej na wiele metrów. Magiczne światło Arla obejmowało w swoim zasięgu jedynie niewielki fragment tej komnaty. Echo każdego ich kroku niosło się między potężnymi kolumnami grubymi na półtorej metra.
-I co? Gdzie teraz? Nic tu nie widać…- syknęła Agness rozglądając się nerwowo dookoła. Kobieta ściskała swój buzdygan mocno, pozostając w ciągłej gotowości do boju.


-Po prostu chodźmy. W końcu gdzieś dotrzemy.- Arlo nie miał zamiaru się łamać.
-Krasnoludzkie budowle to mistrzostwo architektury, ale w tym wszystkim zachowują ogromną prostotę i funkcjonalność.- rzekł Dundein maszerując szybkim krokiem. Rozpierała go duma, kiedy rozglądał się wokół.
-Nie wiedziałam, że krasnoludy miały swoje twierdze w tym regionie.- Agness zmieniła nieco temat.
-Krasnoludy zasiedlały wiele krain, wiele wieków przed ludźmi. Jeszcze wiele lat będziemy odkrywać zapomnianą spuściznę moich przodków.- odrzekł brodacz.
-Nie wątpię…- skomentował Arlo.
Kompani w końcu dotarli na drugi kraniec ogromnej sali. Bez trudu dostrzegli przejście do kolejnego korytarza, gdzie od razu skierowali swoje kroki. Chodnik poprowadził ich kilkadziesiąt metrów prostą drogą, aż w końcu dotarli do kolejnej sali. Każdy z nich znów musiał zasłaniać nos i usta przez niesłychany fetor. Na ścianach i posadzce, znajdowały się dziwaczne malowidła i symbole z zaschniętej krwi, a w progu przejścia do komnaty leżała sterta szczątków.
Venora weszła do komnaty, która okazała się mieć okrągły kształt. Wszędzie tutaj roiło się od kości i starych szczątków. Z drugiego końca pomieszczenia dobiegały dziwne dźwięki warczenia i mlaskania.


Kiedy zbliżyli się nieco bardziej dostrzegli ogromną istotę przypominającą ghoula. Stwór miał około dwóch i pół metra wzrostu, lecz jego blade ciało było nienaturalnie opasłe. Bestia przeżuwała suchą kość, ale kiedy tylko usłyszała kroki niezapowiedzianych gości, odwróciła wzrok w ich kierunku.
-Spójrz mój przyjacielu! Twój posiłek się zjawił!- zagrzmiał głos we wspólnej mowie. Echo niosło zachrypnięty głos po całej komnacie, lecz jego źródło znajdowało się pod sklepieniem komnaty. W półmroku, na balkonie krył się wychudzony osobnik o ludzkiej sylwetce. Venora nie potrafiła dokładniej mu się przyjrzeć, lecz w ciemnościach dostrzegła płonące niczym piekielny ogień oko. Jej zmysły od razu rozpoznały aurę demona, zaś paskudny żarłok na pewno był jakiegoś rodzaju nieumarłym.
Niespodziewanie czart zniknął w rozbłysku czerwonego światła i pojawił się kilka metrów przed grupą. Magicznie przywołane światło Arla ukazało nieco więcej szczegółów z wyglądu demona. Jego ciało przypominało człowieka, choć na brzuchu i piersi miał głębokie, gnijące bruzdy, składające się w czarci symbol. Z lewego oczodołu wypełzała mu sinoróżowa macka przypominająca wielkiego czerwia.


-Rad jestem, że się tu zjawiliście. Wiedziałem, że chłopiec w końcu kogoś tutaj przyśle…- rzekł, dławiąc się macką, która wypełzła z jego gardła. Demon niespodziewanie zniknął im z oczu.
-Pokażno się pomiocie Otchłani!- warknął Dundein unosząc swój młot w gotowości do boju.
-Nie martw się marny robaku.- odezwał się prędko, gdzieś za ich plecami, nieopodal wejścia do okrągłej komnaty. - Nigdzie nie odejdę. Chyba, że po twoim trupie… Ha ha ha ha!- zaśmiał się głośno, lecz zanim spojrzeli w jego kierunku, już go tam nie było.
-Mój druh chciałby się z wami przywitać!- krzyknął znów z wysokości balkonu, a opasły umrzyk zawył w niebogłosy i ruszył z niesamowitym impetem w kierunku Dundeina wzbijając przy tym tumany kurzu.
-Za Moradina! Za krasnoludy!- krzyknął krasnolud, wybiegając bestii naprzeciw.
Panna Oakenfold stanęła przed magiem, by osłonić go przed atakiem nieumarłego.
- Skup się na demonie - rzuciła do Arla przez ramię. - Agness obstawiaj Arla - syknęła do exkultystki. Dopóki główny wróg teleportował się po komnacie niczym wściekła pchła to właśnie blondyn miał największe szanse by cokolwiek zdziałać aby go unieszkodliwić. Jednocześnie był najbardziej narażony przez przybysza z Odchłani. Dopiero po wydaniu rozkazów Venora ruszyła w ślad za krasnoludem, wspierając go w walce z olbrzymim nieumarłym.
 
__________________
A na sektorach, śląski koran, spora sfora fanów śląskiej dumy, znów wszyscy na Ruch katować głosowe struny!
Nefarius jest offline  
Stary 03-03-2018, 19:26   #518
Mag
 
Mag's Avatar
 
Reputacja: 1 Mag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputację
Rozpędzony stwór natarł na Venorę. Umrzyk zamachnął się pazurzastą łapą, ale na szczęście panna Oakenfold zdążyła unieść swoją tarczę i zasłonić się przed druzgocącym ciosem. Nim paladynka Helma zdążyła odpowiedzieć za sprawą lodowego miecza, poczuła jak bliskość otaczającej aury nieumarłego monstrum łamie jej ducha. Ból brzucha i głowy od razu zdekoncentrował Venorę i wybił ją z rytmu walki, zanim w ogóle zdążyła się rozgrzać. Paladynka dostrzegła kątem oka, jak grymas bólu pojawił się na twarzach Agness i Dundeina. Jedynie Arlo zdawał się stać niewzruszony sięgając dłonią po komponenty do kolejnego zaklęcia, skupiając się na demonie zgodnie z poleceniem służki Helma.
Jako paladyn nie mogła sobie pozwolić na chwilę słabości, bo przez to oni wszyscy mogli stracić życie. Venora skupiła się i zaczerpnęła z głębi swojej duszy boskiej energii, by tchnąć ją w swój miecz. Lodowa klinga rozbłysła bladym światłem, gdy rycerka uniosła ją nad siebie, by zaatakować od góry w nieboszczyka. Cios trafił bezbłędnie w rozdęty brzuch nieumarłego. Ostrze zagłębiło się do połowy i wraz z zamaszystym ruchem ręki paladynki rozcięło po ukosie w dół jego skórę. Niestety jak to z umarlakami, nawet drobny grymas bólu się nie pojawił na jego paskudnej mordzie.

Dundein i Agness nie ustępowali Venorze i od razu doskoczyli do nieumarłego żarłacza. Mimo tego, że flankując byli na lepszej pozycji w walce, nie udało im się ranić potwora w żaden sposób. Bestia miała niezwykle twardą skórę, ale również wbrew pozorom nie brakowało jej zwinności. Młot Dundeina uderzył umrzyka, lecz ten nawet nie zareagował, zaś buzdygan Agness dwukrotnie minął celu.
Arlo wydobył z głębokiej kieszeni kawałek siarki i odrobinę ołowiu, wypowiadając słowa wyzwalacz zaklęcia. Przed Venorą pojawił się wirujący okręg płomieni.
Stwór próbował ugryźć rycerkę, rozdziabiając nienaturalnie, szeroko paszczę, lecz rycerka zdążyła się odsunąć w bok na czas. Umrzyk, nie miał zamiaru się poddawać i wartko natarł pazurami na rycerkę. Łapsko przedarło się przez płonącą sferę, trafiając Venorę w bok i udo. Na szczęście magia pierścienia i pancerza uchroniły ją od jakichkolwiek obrażeń. Trupie ciało stwora zaskwierczało, lecz po krótkiej chwili spalenizna zniknęła z bladej skóry na ramionach nieumarłego.
Rycerka starając się przywyknąć do otaczających jej sylwetkę płomieni, tylko raz celnie zaatakowała lodowym mieczem w przerażającego przeciwnika, rozcinając mu jeszcze mocniej brzuch. Wyglądało na to, że tylko jej udawało się jakkolwiek go ranić, lecz zagadką pozostawało jak mocno był on okaleczony... I czy w ogóle.

- Dundeinie, spróbuj to odpędzić! - krzyknęła Venora do kapłana. - Agness, możesz posłać cień na czarta? - syknęła zaraz do exkultystki.
Agness ucieszyła się słysząc inicjatywę Venory. Pomysł z przywołaniem cienia był wyśmienity, lecz miał pewien mankament.
-Czarodziej musi zgasić światło! Ale wtedy będzie ślepy! Ja z resztą też!- krzyknęła, po czym wzięła głęboki wdech i natarła na potwora. Dundein nie podzielał entuzjazmu towarzyszki i na pytanie Venory odskoczył o krok w tył.
-Nigdy nie potrafiłem odpędzać skutecznie nieumarłych! Tylko zmarnuję czas!- warknął i podobnie jak Agness doskoczył do bestii uderzając ją w udo.
Arlo skupił się teraz na demonie, który wciąż gdzieś tu był obecny, lecz co dziwne nie atakował. W końcu jednak purpurowe oko zalśniło czarcim blaskiem w ciemności, na balkonie i Arlo nie odpuścił okazji. Kawałek kwarcu i szczypta piasku zaiskrzyły w jego dłoniach, a sekundę później mężczyzna strzelił w tamtym kierunku oślepiającą błyskawicą. Piorun na sekundę oświetlił okrągłą komnatę a Venora kątem oka dostrzegła jak demon wije się na posadzce, a jego ciało mutuje i zmienia się w coś większego i potwornego.

Póki co nie wiele mogła zrobić, a magia Czarodzieja zdawała się być za słaba dla potwora. Po za tym, tuż przed nią szalał nieumarły pożeracz, który raz po raz próbował ją ugryźć, na przemian z ciosami pazurzastych łap. Potwór nacierał cały czas, a Venora co chwilę musiała albo za nim podążać o kilka kroków, albo unikać ich zasłaniając się tarczą. Dawno jeszcze nie spotkała tak niezłomnej istoty, z którą nie mogłaby sobie poradzić. Ataki młota, buzdyganu i lodowego ostrza Venory prawie bezskutecznie uderzały w twardą skórę ożywieńca.
Venora nagle potknęła się o wielki kamień, robiąc krok w tył i runęła na plecy. Potwór od razu do niej doskoczył i przyszpilił ją do ziemi masywnymi łapskami. Wtedy potężny cios krasnoludzkiego młota spadł na odsłonięte plecy żarłacza. Potwór na chwilę skupił się na brodaczu, wyprostował się i uderzył dwukrotnie, zostawiając na policzku i szyi paskudne bruzdy po pazurach. Krasnolud skrzywił się z bólu, lecz nie miał zamiaru się poddać. Nieumarły jednak znów skupił się na Venorze i zanim ta nawet zdążyła usiąść, kolejny raz przygniótł jej ciało do kamiennej posadzki. Jego paszcza rozdziabiła się nienaturalnie ukazując ostre kiełki. Venora nie mogła zrobić nic. Bez nadziei patrzyła na zbliżającą się gębę, modląc się w duchu o pomoc Helma.

Świst strzały w powietrzu, która bezbłędnie trafiła w otwarty pysk potwora oznaczał, że pomoc przyszła w ostatniej chwili. Potwór podniósł wzrok w kierunku wejścia do komnaty, kiedy kolejne dwa pociski wbiły się w jego bark i udo.
Umrzyk odpuścił Venorze i podniósł się, ruszając w tamtą stronę. Kolejne trzy strzały wbiły się w jego pierś i brzuch, a stwór jak gdyby nigdy nic jednym ruchem ręki połamał pociski i zawył głośno. Wtedy w ciemności rozbłysł blado błękitny wybuch energii, a kompani ujrzeli szarżującą Segrid, z uniesionym Buzdyganem w powietrzu. Runy na głowicy jej oręża pulsowały intensywnym światłem, a nad jej głową pojawiła się jaskrawa postać krasnoludzkiego obrońcy. Segrid bez wahania rozpędziła się i z całym impetem natarła na umrzyka zadając mu kilka ciosów, od których aż posypały się iskry.
-Na co czekacie! Do boju!- krzyknął osłaniający jej tyły Farafir, posyłając nad głową krasnoludki kolejne precyzyjne strzały. Dundein od razu ruszył do boju, a Agness pomogła wstać Venorze.
Gdzieś z tyłu, za plecami walczących eksplodowała ognista kula, którą wywołał Arlo, ale póki co nikt nie miał czasu sprawdzać jak mag radzi sobie z demonem.
-Haaa!- zawyła groźnie Segrid, a kolejne runy na jej napierśniku zamigotały na czerwono.


Kurz i pył z ziemi, w promieniu kilku metrów od krasnoludki wzbił się w powietrze, a kompani poczuli zastrzyk pozytywnej energii, która zasklepiła część ich ran, zaś ciało żarłacza zaskwierczało i na jego bladej skórze pojawiło się kilka pęcherzy jakby od poparzeń. Venora zaszarżowała wbijając swój lodowy miecz w żebra potwora. Z rany wydostał się trupi fetor wyciskający łzy z oczu. Panna Oakenfold w ferworze walki nie skupiała się na błahostkach i od razu zaatakowała kolejny raz i jeszcze jeden.
 
__________________
"Just remember, there is a thin line between being a hero and being a memory"

Gram jako: Irya, Venora, Chris i Lyn
Mag jest offline  
Stary 06-03-2018, 12:03   #519
 
Nefarius's Avatar
 
Reputacja: 1 Nefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputację
Potwór powoli tracił kontrolę nad potyczką, a na jego ciele pojawiało się coraz więcej ran i zadrapań. Jego tors po kilku chwilach przypominał poduszkę na igły od wystających strzał Farafira, a kiedy łucznikowi w końcu skończyły się strzały, dobył miecza i ruszył wspomóc kompanów w walce wręcz. Umrzyk mimo znacznej przewagi przeciwników walczył zaciekle i zajadle. Kilka potężnych ciosów ogłuszyło Agness, a Dundeina przed odgryzieniem głowy uratował chyba sam Moradin. Nawet zwinna i wbrew pozorom skoczna Segrid kilka razy oberwała mocno tracąc równowagę. Żarłacz ledwie stał na nogach, gdy nagle ziemia pod ich stopami zadrżała, a z ciemności wyłonił się przeistoczony demon. Jego ciało zwiększyło masę kilkukrotnie, a po posturze człowieka niewiele zostało. Obnażone wnętrzności wcale mu nie przeszkadzały. Kości przebiły ramiona uzbrajając czarta w potężne kolce, zaś na torsie pojawiła się pionowa paszcza pełna kłów i wijących się macek.
-Za długo to trwa. Zaczynacie mnie już nudzić…- rzekł rozdwojonym głosem powoli kierując kroki w ich kierunku.


Paladynka zaklęła pod nosem widząc nową formę jaką przybrał czart. Było bardzo źle, bo nadal nie uporali się z żarłocznym trupem, a już mieli kolejnego przeciwnika, bogowie tylko wiedzieli jak potężnego. Rycerka cofnęła się w tył i poprosiła Helma by pobosłogawił ją i jej kompanów w walce przeciw tej kreaturze.
- Agness Dundeinie, zajmijcie się czartem, a my dokończymy walkę z nieumarłym - nakazała Venora.
Zanim Venora zdążyła dokończyć zdanie, w kierunku czarta pofrunęła płonąca kula ognia, która eksplodowała na jego piersi. Smród siarki zmieszał się z trupim odorem żarłacza, lecz nie zrobiło to na demonie większego wrażenia. Dundein i Agness, zgodnie z poleceniem wycofali się ostrożnie od zasięgu ramion nieumarłego i od razu ruszyli w kierunku demona.
Segrid atakowała zajadle swoim buzdyganem, a tuż za nią kręcił się Farafir z mieczem w ręku.
Nieumarły ciągle skupiał swoją uwagę na Venorze, ale jego ciosy były zbyt słabe by wyrządzić rycerce większą krzywdę.

Panna Oakenfold rozcięła płynnym cięciem brzuch stwora, z którego wylały się zimne i gnijące bebechy. Nieumarły pożeracz schylił się lekko a Segrid wykorzystała tę chwilę najlepiej jak potrafiła uderzając potężnie w odsłonięty czerep przeciwnika. Czaszka stwora pękła na kawałki a masywne cielsko runęło w dół, o mały włos przygniatając krasnoludkę. Niestety nie mieli czasu na odpoczynek, choć panna Oakenfold marzyła o tym by chociaż kilka sekund odsapnąć i złapać oddech. Demon właśnie na ich oczach wymierzył potężnego kopniaka w pierś Agness powalając ją na plecy. Zanim zdążyła się podnieść, wycelował palcem w kierunku Venory i jej towarzyszy ciskając błyskawicą. Venora uskoczyła w bok, lecz i tak czuła jak jej włosy lekko się elektryzują a mięśnie doznały nienaturalnego skurczu.
Segrid również w ostatniej chwili skoczyła w bok upadając twardo na kamienną posadzkę, ale i ją magiczny piorun zahaczył. Najmniej szczęście miał Farafir, który przyjął skrzącą błyskawicę prosto w pierś. Na szczęście był to silny i wytrwały woj. Mężczyzna przewrócił się na plecy, sparaliżowany ogromnym napięciem elektrycznym, które przeszło przez całe jego ciało, ale po sekundzie zaczął odzyskiwać świadomość i kontrolę nad ciałem.
Dundein wykorzystał moment skupienia czarta na błyskawicy i prędko odmówił modlitwę z prośbą do Moradina o kolejne błogosławieństwo. Nagle głowica jego młota zalśniła zieloną poświatą, a krasnolud wziął solidny zamach i uderzył w posadzkę, a zielona energia eksplodowała wywołując syknięcie bólu u demona.

- Dundein, zajmij się Farafirem - rzuciła paladynka do kompana, biegnąc na swój nowy cel. Czart wyglądał przerażająco, ale to akurat nie zrażało paladynki, która zdążyła już nabrać nienawiści do przybyszów z Otchłani i traktowała każdą walkę z nimi bardzo osobiście. Rycerka uniosła swój miecz i w pięknie brzmiącym języku niebian wyrecytowała słowa jakiejś trudnej modlitwy. Błogosławieństwo, o które prosiła swego boga, objęło lekkim blaskiem jej sylwetkę. Myśli Venory skupione były tylko na tym by pokonać wroga.
- Zabiję cię jak każdego przed tobą... - syknęła atakując go.
Ostrze lodowego miecza zalśniło jaskrawą poświatą, gdy Venora natchnęła je boską mocą. Jej oręż świsnął w powietrzu i uderzył w paskudny tors demona wywołując przy tym sypiące się iskry. Czart zachwiał się na nogach i wziął zamach swoją wielką łapą, lecz zanim zdążył uderzyć, Venora poprawiła poziomym cięciem w brzuch. Demon zaniechał ataku krzywiąc się z bólu, ale to ciągle nie był koniec. Ostrze lodowego miecza wbiło się jak w masło, pod żebra demona.

Potworny przybysz wyglądał, jakby seria ciosów mocno nim wstrząsnęła, co trochę zmyliło pannę Oakenfold. Bestia niespodziewanie zaatakowała. Najpierw z lewej łapy, gruchocząc niemiłosiernie żebra rycerki. Prawica demona spadła na bark Venory gruchocząc jej kości i mięśnie. Ból był silny, ale najgorsze miało dopiero nadejść. Tanar’ri zbliżył się do niej gryząc ją swoją zmutowaną paszczą, pełną haczykowatych kłów. Venora poczuła jak czart dociska ją ramionami do swojej paszczy, a żuchwa zaciska się coraz mocniej. Być może świadomość tego, co miało zaraz nadejść dodało paladynce sił. A może to Helm pobłogosławił swojego wybrańca. Cokolwiek się wydarzyło, Venora wykrzesała z siebie resztki sił i odepchnęła się od kąsającego torsu demona, wyrywając się z jego mocarnego uścisku.
W pierwszym odruchu, chciała odskoczyć od przeciwnika, złapać choć odrobinę oddechu, bo walka z nieumarłym mocno ją zmęczyła. Ale to naraziłoby jej kompanów na jego ataki. Rycerka zebrała się w sobie i z nienawiścią bijąca z jej spojrzenia, ponownie zaatakowała czarta ostrzem, które zalśniło od energii karcącej zło.

Szpon Zimy ochoczo wgryzł się w ciało demona raniąc go bardzo boleśnie w podbrzusze. Z długiego rozcięcia pociekła ciemna, śmierdząca krew mocząc jeszcze bardziej posadzkę pod ich stopami. Czart syknął z bólu, lecz ani myślał o złożeniu broni. Kolejny raz powtórzył dość łatwy do przewidzenia schemat, atakując Venorę śmiertelnie groźnymi ramionami. Gdyby nie magia zaklęta w jej niezwykłym pancerzu, pewnikiem jej ciało byłoby podziurawione od kolców z łap demona. Zbroja nie była w stanie zamortyzować całego impetu ciosu i rycerka kolejny raz poczuła jak jej ciało cierpi od druzgocących ciosów. Czart docisnął pannę Oakenfold do swych szczęk gryząc ją dotkliwie, ale kolejny raz udało jej się wyrwać z tego niebezpiecznego uścisku. Venora miała świadomość, że musi prędko rozprawić się z demonem, inaczej w końcu uda mu się ją zagryźć na śmierć. Rycerka słyszała kroki pędzących w jej stronę towarzyszy, którzy biegli jej na pomoc, a Arlo splatał kolejne zaklęcie. Szala zwycięstwa powoli przechylała się na ich stronę.
 
__________________
A na sektorach, śląski koran, spora sfora fanów śląskiej dumy, znów wszyscy na Ruch katować głosowe struny!
Nefarius jest offline  
Stary 07-03-2018, 14:19   #520
Mag
 
Mag's Avatar
 
Reputacja: 1 Mag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputację
Wsparcie, ale też obawa o towarzyszy, dodała paladynce sił do dalszej walki. Venora wykonała szeroki zamach mieczem i cięła w demona nim od boku.
- Zrobiłeś wielki błąd pojawiając się na tym świecie!- warknęła.
Paladynka prawie runęła na twarz, kiedy ostrze przecięło powietrze. Paskudny rechot Tanar’ri poniósł się echem po okrągłej komnacie, a Venora wyczuła jego aurę z balkonu, gdzie kilka chwil temu przeobraził swoje ciało.
-Myślisz, że to koniec? O nie. To dopiero początek. Moi bracia i słudzy rozeszli się po całych górach. Ale wam i tak nie przyjdzie zobaczyć ich triumfu. To miejsce jest waszym grobem…- krzyknął a po chwili jego ciało otoczyła krwiście czerwona poświata, rozświetlająca mrok, w którym się ukrył. Demon w końcu zniknął im z oczu, ale to nie oznaczało końca problemów. Z jedynego korytarza, który prowadził do wyjścia z jaskini dobiegły dźwięki biegnącej hołoty, pomruków i krzyków przyzwanych na pomoc czartów. Po chwili grupie ukazało się stado rozjuszonych demonicznych goryli - Bar’luga.

Venora zaklęła zirytowana, że przeciwnik jej uciekł. Czuła, że była już blisko zabicia go, a on teraz bez problemu uleczy się i cały ich wysiłek pójdzie na marne. Nie traciła jednak czasu i chwilę przemowy czarta wykorzystała na uleczenie się z własnych ran, a następnie sięgnęła do swojej torby z której wyciągnęła miksturę niewidzialności.
- Falafirze - powiedziała przekazując mężczyźnie butelkę. - Jak oczyścimy przejście to wypijesz to i niepostrzeżenie wyjdziesz stąd. Musisz przekazać Regentce informacje o demonach które rozlazły się po okolicy- syknęła i znów dobyła miecza. Ruszyła przodem do czarcich goryli. Zaatakowała pierwszego z nich i powaliła nie dając mu nawet szansy na rewanż. Segrid i Agness były tuż za nią, tłukąc buzdyganami kolejnych przeciwników. Dundein poprawił cios w łeb tego z którym walczyła exkultystka, powalając go ostatecznie na ziemię. Falafir schował miksturę i dźgnął paskuda który próbował zaatakować Venorę od boku. Jedynie Arlo stał za ich plecami, przyglądając się zmaganiom swoich kompanów, jakby uznał, że używanie teraz swoich czarów było tylko stratą komponentów.

I pewnie miał rację, bo goryle nie były w stanie nawet w najmniejszym stopniu zagrozić dobrze opancerzonej paladynce, która z zimną furią w spojrzeniu doskonale radziła sobie, wraz z pozostałymi wojownikami. Już po chwili podłoga usłana była trupami, a towarzysze rycerki raptem zyskali lekkie obicia.
- Mam miksturę pajęczej wspinaczki, mogę ruszyć za demonem - stwierdziła Venora spoglądając w górę, na balkon gdzie zniknął ich oponent. Sięgnęła do torby by wyciągnąć miksturę.
Arlo skomentował słowa towarzyszki chłodnym spojrzeniem i przechyleniem głowy w bok.
-Kiedy czart ucieka z pola walki to nie do sąsiedniej komnaty, a do swego domu.- oznajmił wszystkim mag.
-Ale nie martw się. Za pewne jeszcze będziesz miała okazję by go zabić.- Agness położyła dłoń na ramieniu towarzyszki uśmiechając się zadziornie.
-Wróci po wpierdol, jak każdy inny…- wtrącił Dundein.

-A ty gdzie się podziewałaś?- brodacz zwrócił się do Segrid, która po prawdzie przybyła z odsieczą w ostatniej chwili, lecz sporo ją ominęło.
-Świadomość odzyskałam na polanie, nieopodal wioski. Wróciłam do osady i uleczyłam rany waszego łucznika. Byłam chyba pod wpływem tego cholernego bachora- wyjaśniła. Krasnoludka wetknęła buzdygan za pas i odłożyła tarczę na bok rozglądając się po polu bitwy. -Coś mnie ominęło?- spytała ocierając ręce z krwi. -Nie wiedziałam, że te korytarze są tak głębokie.- Segrid spojrzała na Venorę.
-Były ukryte pod iluzją gruzowiska.- wtrącił się Arlo.
-Jest tu coś ciekawego? Wracamy do wioski, czy odpoczniemy tutaj? Ja to czuję jak mi nogi w dupsko wchodzą…- Segrid rzuciłą pannie Oakenfold wymowne spojrzenie.

Venora nadal była spięta i gotowa do walki, kiedy dłuższą chwilę nie zwracała uwagi na rozmowy pomiędzy jej towarzyszami, wpatrując się w tym czasie w miejsce gdzie zniknął demon. Jej zmysły były przytłumione przez otoczenie, które było do cna przesiąknięte negatywną energią. Z zamyślenia dopiero Venorę wybiło gdy spojrzenia kompanów spoczęły na niej, w wyczekiwaniu na jej decyzję. Rycerka popatrzyła po nich, z miną jakby dopiero się ocknęła i odpowiedziała dopiero po chwili.
- Nie, na pewno tu nie będziemy odpoczywać - stwierdziła z całą stanowczością. - Przeszukajcie to miejsce nim się stąd wyniesiemy - dodała i rozejrzała się za jakimś kamieniem, na którym mogłaby chwilę usiąść. Emocje powoli z niej schodziły i dopiero teraz poczuła jak niewiele sił jej zostało, a aura tego miejsca tylko to pogłębiała.
-W takim razie wracamy do wioski.- Arlo podsumował wszystkie ustalenia pomiędzy towarzyszami. Grupa ruszyła w kierunku wyjścia z podziemi. Każdy z nich był zmęczony długą podróżą, paskudną pogodą i przede wszystkim bitwą z nieumarłym i hordą Tanar’ri. Jakiś czas później odetchnęli z ulgą, kiedy na końcu długiego korytarza dostrzegli w końcu wyjście z opuszczonej strażnicy krasnoludów. Z tego miejsca była już prosta droga do osady.
Ku zdziwieniu Venory i całej jej świty dotarcie do osady nie oznaczało końca problemów. Z oddali już widzieli aurę płomieni i idące do góry słupy czarnego dymu.


- Na bogów... - jęknęła panna Oakenfold, niedowierzając własnym oczom.
-Co tam się wydarzyło?!- warknęła Segrid. Ze szczytu wzgórza ujrzeli zgliszcza i dogorywające resztki drewnianych domów oraz porozrzucane po okolicy ciała wieśniaków.
-Przeklęte demony…- syknął Farafir, kręcąc przy tym głową.
-No to już nie mamy gdzie przenocować…- Dundein rozejrzał się po okolicy. -Dobrze, że przynajmniej Młot wyprowadził resztę koni…- wskazał polanę na sąsiednim wzgórzu, gdzie stało kilka wierzchowców, w tym ten najwierniejszy towarzysz panny Oakenfold. Gdy rumak poczuł obecność swej pani od razu ruszył w jej kierunku, ciągnąc ze sobą pozostałe konie.
Paladynka spuściła głowę i skryła twarz w dłoniach. Widok zgliszczy i trupów mocno dotknął Venorę, która szła tu z nadzieją, że udało się choć po części zażegnać zagrożenie. Zrobili przecież wszystko co mogli... a i tak zawiedli. Demony zrobiły sobie w tym miejscu dokładnie to czego chciały, mordując wszystkich tych bezbronnych wieśniaków. Czy może zrobił to tylko ten jeden, który im uciekł? Przeniósł się w to miejsce i w zemście wymordował tych biednych ludzi…
Na to pytanie mogło już nie być im dane uzyskać odpowiedzi. Było bardzo źle, ale rycerka zdawała sobie sprawę, że mogło być jeszcze gorzej. Stracili do tego jednego członka drużyny, ale o mały włos, a byłoby jeszcze więcej ofiar, jak choćby cudem odratowany Farafir. Venora ciężko westchnęła, bo choć zawsze chciała wszystkich uratować, to życie ponownie pokazało jej, że nie jest to możliwe.

Paladynka nie mogła jednak pozwolić sobie na okazanie słabości. Jej rola była trudna, bo to właśnie w takich najtrudniejszych chwilach musiała wykazywać się największą siłą ducha w drużynie. Wyprostowała się i spojrzała po milczących od jakiejś chwili kompanach.
- Trzeba nam będzie wrócić się kilka mil, żeby w miarę bezpiecznie móc odpocząć - powiedziała panna Oakenfold, pozbawionym emocji tonem głosu.
Niedługo po jej słowach dobiegło do nich ich małe stado koni. Młot od razu przepchnął się do swojej pani, a Venora czuła jego lęk i pragnienie, wręcz ponaglenie do opuszczenia tego miejsca.
 
__________________
"Just remember, there is a thin line between being a hero and being a memory"

Gram jako: Irya, Venora, Chris i Lyn
Mag jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 15:48.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172